WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://bloximages.newyork1.vip.townnew ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sprawa z Ariel (chociaż nawet nie wiedziała, że to akurat jej sprawa dotyczy) ciągnęła się od lutego, a Saoirse i tak niewiele się dowiedziała. Detektywem była marnym, ale może też dlatego, że sprawa.pi prostu dotyczyła jej i nie potrafiła spojrzeć obiektywnie na pewne fakty.
Nad zatrudnieniem P.I. zastanawiała się od kilku miesięcy; szukała głównie na internecie aż w końcu trafiła na Elijah Martinez - to był impuls. Po przejrzeniu opinii postanowiła do niego napisać, a odpowiedź uzyskała niewiarygodnie szybko. Miała nadzieję, że to był dobry znak, z takim nastawieniem szła na spotkanie z mężczyzną, w miejscu niecodziennym, bo myślała raczej o jakimś biurze, tak jak u Jessici Jones. W każdym razie nie zamierzała narzekać, bo jeśli jest skuteczny to tylko to się liczy.
Na miejsce przyjechała dosyć wcześnie. Weszła do środka, gdzie przywitała ją hostessa. Poinformowała ja, że na kogoś czeka, po czym dziewczyna zaprowadziła ją do stolika dla dwóch osób. Hughes zamówiła wodę do picia, a następnie zaczęła przeglądać kolejne profile na tinderze, przesuwając je głównie w lewo.
Trochę się denerwowała, chociaż nie rozumiała dlaczego. Przecież dzisiaj nic nie wyjdzie, ustala tylko szczegóły, kwotę usługi i tyle. Nie mogła jednak pomoc tego, że żołądek jej się skręcał na samą myśl, że może - powtarzam, może - wkrótce odnajdzie siostrę, której szuka od kilku miesięcy. Na pewno ogromnym zdziwieniem będzie dla niej to, że jest to osoba, która zna, niemal od momentu,.kiedy dowiedziała się o tajemnicy skrywanej przez rodziców. Uniosła wzrok na drzwi, by upewnić się, że Martinez jej nie przeoczy. Sama nie była pewna czy go w ogóle pozna, jeśli miał jakieś zdjęcia na internecie to wiadomo - czasami człowiek wygląda zupełnie inaczej w rzeczywistości niż na fotografiach.
Kelnerka przyniosła jej szklankę wody, która zamówiła na wejściu i…cóż, nie zostało jej nic innego jak czekać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

mood

No dobra, ustalmy sobie jedno: na to, że natychmiastowość odpowiedzi może być wzięta za oznakę profesjonalizmu, ale i równie dobrze - i w jakimś sensie zasadnie - także desperacji, detektyw Elijah Martinez wpadł dopiero po naciśnięciu kciukiem przycisku "wyślij". Kurde, pomyślał sobie, gdy pod jego odpowiedzią na wiadomość Panny (albo Pani?) Hughes pojawił się komunikat: "wyświetlone", trzeba było ją trochę potrzymać w niepewności, ot tak, dla zwiększenia poczucia, że wokół firmy Fox Investigations unosi się otoczka prestiżu.
Czy tak jednakowoż było? Cóż, nie do końca. Ale bynajmniej nie dlatego, że Elijah był złym detektywem - oj, przeciwnie, był jednym z lepszych na zachodnim wybrzeżu i być może nawet najlepszym w Szmaragdowym Mieście. Swoich usług nie ogłaszał jednak w sposób równie krzykliwy i ostentacyjny jak konkurenci. Opinie w internecie - choć jakieś tam z pewnością się znajdowały - także niewiele go obchodziły. Był detektywem starszej daty, lubował się w klasycznych metodach pracy. Bazę klientów budował więc głównie drogą tak zwanej poczty pantoflowej - dzięki kontaktom z dawnej pracy w policji, znajomościom z przestępczym półświatku, podszeptom zadowolonych klientów, którzy polecali go czasem znajomym i rodzinie. Wzmianka Saoirse, że znalazła go w internecie, w pewnym sensie go zaskoczyła. Nie widział jednak przyczyny, dla której miałby odmówić jej spotkania - no, przynajmniej konsultacji. Nikt mu przecież nie kazał brać tej sprawy, jeśli okazałaby się niedostatecznie...
Intrygująca? Trudna? Łatwa? Dobrze płatna?
Przekraczając próg Humble Pie - lokalu nieodległego od jego miejsca zamieszkania, w którym z tej przyczyny większość obsługi kojarzyła go chociażby z widzenia - zastanawiał się nad kryteriami jakie powinien dziś przyjąć akceptując lub odrzucając sprawę.
Spokojnie, stary, skarcił się w myślach, cierpliwości!
- Pani Hughes? - dyskretnym krokiem podszedł do jedynej samotnej dziewczyny, jaka znajdowała się w pomieszczeniu. Wyglądała na lekko zniecierpliwioną, albo zdenerwowaną. Obstawiał to drugie - zjawił się niemal punktualnie, nie dawał jej zatem jeszcze przyczyny do złości na swoje spóźnienie. Młoda, atrakcyjna. Ale niewystarczająco wystrojona by mógł przypuszczać, że czeka na randkę. Cóż, nie trzeba było jakichś wygórowanych detektywistycznych umiejętności by z dużym prawdopodobieństwem powodzenia oszacować, że to ona była potencjalną zleceniodawczynią - Elijah Martinez.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Metody Elijah ją nie interesowały. Tak samo to czy jest tryskającym energią ekstrawertykiem, chamskim gburem czy dziwnym milczkiem. Liczyło się dla niej tylko to, czy jest skuteczny, a z opinii wynikało, że tak. Cała reszta się nie liczyła.
Zdenerwowanie się u niej spotęgowało, kiedy mężczyzna w średnim wieku wszedł do pizzerii i zmierzał w jej kierunku. Nie wiedziała czy miała patrzeć się na niego, w telefon czy jeszcze gdzieś indziej; zachowywała się jak potłuczona, zdała sobie sprawę. Wybrała urządzenie, przynajmniej dopóki detektyw nie podszedł do jej stolika. Wstała z krzesła, podając mu dłoń na przywitanie, po czym się przedstawiła. Co z tego, że zrobiła to już wcześniej w sms-ach. Co z tego, że doskonale wiedział kim jest. Uznała, że musi.
- Szukam siostry. - zaczęła bez owijania w bawełnę, zresztą jak inaczej poinformować kogo się szuka bez powiedzenia tego wprost? - Niestety nie wiem za dużo, to wszystko wyszło przypadkiem. - wyciągnęła z torebki polozonej na podłodze teczkę, w której znajdowały się kopie dokumentów z firmy jej taty. Były tam informacje o jego podróżach służbowych odbytych między 1993 a 1996 rokiem. Przesunela tekturę na blacie niewielkiego stolika w jego stronę, mając nadzieję, że jakkolwiek mu się to przyda. Liczba delegacji nie była duża, bo tata swego czasu większość załatwiał na miejscu, wysyłając na spotkania biznesowe swoich zaufanych ludzi, ruszał się z Seattle tylko, gdy naprawde musiał, jednak poza tymi danymi, Saoirse nie wiedziała dużo. Tata nie chciał mówić mama też, wiedziała szczątkowe informacje, które zostały przypadkiem usłyszane lub powiedziane w złości.
- Dziewczyna jest moją rówieśniczką lub trochę młodsza. Nie wiem dokładnie. Jest chyba w Seattle, ale nie jestem pewna. - jak tak słuchała samą siebie, to zaczęła wątpić, że Martinez przyjmie sprawę. To było przecież jak szukanie igły w stogu siana, a Elijah przecież nie machnie drewniana różdżka wołając „accio siostra Saoirse Hughes”. Chyba jednak powinna wstać podziękować i sobie pójść. Serio, co ona sobie myślała?
- Jeśli to za mało, to rozumiem. - dodała i sobie westchnęła, totalnie bez nadziei, chociaż jeśli nadal siedziała na przeciwko mężczyzny, a on sam jeszcze nie uciekł, to może, ale tylko może, jednak da się coś z tym zrobić? Boże, oby. Miała dosyć życia zastanawiając się nad każdą mijana blondynka, czy to jej siostra, wyszukując podobieństwa do taty w twarzach nieznajomych. Z drugiej strony jeśli Elijah stwierdzi, że to za mało, to…chyba się podda. Bo co innego mogła zrobić?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była zdenerwowana.
Och, oczywiście, że była zdenerwowana.
Nie trzeba było być detektywem, nie trzeba było być śledczym, ba, pewnie i niekoniecznie trzeba było mieć szczególnie wysoką liczbę wpisaną w rubryczkę z ilorazem inteligencji, żeby szybko zorientować się, jak silne napięcie wypełniało siedzącą naprzeciwko Elijah dziewczynę. Ledwie dosłyszalne, ale jednak ewidentne, jeśli ktoś miał wprawne ucho, drżenie głosu. Rozbiegane spojrzenie ładnych oczu o migdałowym kształcie, dłonie niemogące znaleźć sobie miejsca, rozpędzone między telefonem, krańcem stolika, brzegiem rękawa, który ludzie czasem odruchowo szarpią w zdenerwowaniu. Przyglądając się potencjalnej klientce Elijah poczuł jakąś falę sympatii. I empatii. Nie współczucia, ale empatii właśnie - względem nerwów, jakie musiała teraz czuć, spotykając się w tym przypadkowym lokalu z jakimś starym gościem znalezionym w internecie. Logiczne.
- Pa... - zaczął, żeby zaraz znaleźć się na semantycznym rozdrożu pomiędzy dwiema możliwościami. Pani? Dziewczyna była młoda, z całą pewnością przed trzydziestką - dawał jej nie mniej niż dwadzieścia cztery, ale nie więcej niż jakieś dwadzieścia dziewięć lat. No tak, ale mało to było młodych mężatek? Przecież i jego własna (była) żona powiedziała mu sakramentalne "tak" przed swoimi trzydziestymi urodzinami. Nie powinien był zakładać więc, że wiek jest tu jakimkolwiek rzetelnym wyznacznikiem stanu cywilnego blondynki - to przecież nie tak, że wyglądała na nastolatkę, och, z pewnością była, jak to mówią, legalna. Ale nie nosiła obrączki. Na jej palcach brakowało także charakterystycznego jasnego okręgu nieopalonej skóry wskazującego, że na przykład niedawno się jej pozbyła. A więc... Panno? Po krótkim rozmyślaniu zdecydował się w końcu na drugą z form - Panno Hughes... - poprawił poły marynarki, prostując się lekko na krześle na które wcześniej opadł swoim typowym, nonszalanckim ruchem. Pochylił się lekko w stronę blondynki, sięgając po przysunięte mu przez nią dokumenty. Zerknął na nie okiem. Ojciec. Podróże zwane biznesowymi... Westchnął pod nosem: albo kryło się za tym coś więcej, albo miał przed sobą dość typowy scenariusz. No i proszę - zaginiona siostra. Znów cisnęło mu się na wargi tylko jedno słowo... Logiczne.
- Rozumiem, że myśli panna, że może ma panna za mało informacji, żebym w ogóle ruszył z tą sprawą w jakimkolwiek kierunku... - chwilę skanował dokumenty wzrokiem, potem przeniósł go z powrotem na rozmówczynię. Widział jej desperację, manifestowane mimiką poczucie, że być może jej sprawa jest już przegrana - Zapewniam pannę jednak, że czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele wiemy. Jeśli mam zająć się tą sprawą, będę musiał zadać pannie kilka pytań. Na przykład... Mówi panna, że domniemana siostra najpewniej jest w Seattle. Skąd ten pomysł?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Normalnie może by ją krępowało, gdyby ktokolwiek tak bardzo ją analizowal - jej zachowanie czy nawet taki nieważny szczegół jak obrączka lub jej brak. Nie oszukujmy się, ale zazwyczaj nie wróży to niczego dobrego, a jeszcze oglądane przez nią filmy, seriale, czy nawet krótkie filmiki na tik toku tylko poszerzały ja wyobraźnię. Teraz jednak wydawało jej się to zwyczajnie normalne - Elijah był detektywem, analiza innych na pewno weszła mu w krew; nie wyglądał jakby nauczył się fachu wczoraj, czy miesiąc temu, a jakby robił to przez długie lata. Mimowolnie więc spojrzała na swoją dłoń, na której nigdy nie miała nawet pierścionka zaręczynowego, unosząc nieznacznie kąciki ust, kiedy się do niej zwrócił.
Czuła palący wstyd kiedy mówiła o podróżach służbowych, które nawet w żartach nie były zwykłymi delegacjami. Wyglądało to naprawdę źle - bała się osądu pana Martineza, bo pomimo, że była zła na tatę, nie chciała przecież by ktokolwiek myślał o nim źle, a jeszcze gorzej o jej matce, która mogłaby uchodzić za naiwna żonę. Z drugiej strony, skoro zdecydowała się na detektywa powinna być gotowa na wszystkie możliwe brudy, które mogą w trakcie wyjść i jedyne co jej pomagało, to świadomość, że mężczyzna rozwiązywał nie jedną taka sprawę, przez co [zapewne] była to dla niego normalność.
- Ja… - zaczęła z wyraźną ulga w głosie i momentalnie przyjęła nieco luźniejsza pozycję na mało wygodnym krzesełku. Napiła się też wody, zanim podjęła jakichkolwiek wyjaśnień. - Usłyszałam jak rozmawiał z jakąś Dianą. - zdanie to brzmiało bardziej jak pytanie, bo próbowała sobie przypomnieć każdy szczegół z podslyszanej rozmowy - Rozmawiał z nią przez telefon, zostałam na nadgodziny, nie wiedziałam nawet, że jest jeszcze w firmie. - nie wiedziała czemu się tłumaczyła, ale chyba po prostu nie chciała by uznał ją jako wścibska gowniare, która podsłuchuje prywatne rozmowy swojego ojca -Jak się pan domyśla, moja mama nie ma na imię Diana. Wydawał się być zły, mówił coś o kłamstwach od ponad dwudziestu lat, pytał, czy jest pewna, że przyjeżdża do Seattle…spanikowałam i uciekłam do łazienki. Niecodziennie się słyszy z ust ojca, że ma córkę na boku. - przewróciła oczami, na samo wspomnienie tamtego dnia, późniejszych kłótni aż w końcu dnia, w którym jej karta została odrzucona podczas płatności w sklepie. Najadła się wtedy tyle wstydu, chociaż miała środki na innej karcie. Największe rozczarowanie jednak poczuła, kiedy mężczyzna przeprowadzający z nią rozmowę kwalifikacyjną, wprost przyznał, że nie zatrudni jej przez nazwisko. Za błąd jej ojca płaciła ona i chciała chociaż wiedzieć kim jest ta dziewczyna.
Ostatnio zmieniony 2020-12-05, 04:11 przez Saoirse Hughes, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O Elijah Martinezie można było mówić wiele różnych rzeczy, nie wszystkie z nich, niestety, pochlebne; z pewnością jednak nie to, że Foxowi spieszno było do moralizatorstwa. W oznace zaskakującej jak nań pokory, detektyw zdawał sobie bowiem sprawę, że kto jak kto, ale on to jednak nie był świętoszkiem. Poturbowany przez życie, mało odporny na podrzucane mu przez los pokusy, miał na koncie rzeczy, z których - powiedzmy sobie szczerze - nie był dumny, mówiąc delikatnie. Dobrze więc wiedział, że każdemu może powinąć się noga - czy to w pracy czy w relacji osobistej, a czasem na wszystkich możliwych życiowych platformach jednocześnie; nad czymkolwiek pracował i z kimkolwiek rozmawiał, powstrzymywał się więc od oceniania i metkowania tej drugiej strony tak długo jak tylko mógł. Nie było to jego rolą zresztą - oceniać, pouczać, ganić. Gdyby tego chcieli jego klienci, poszliby pewnie do swojego lekarza pierwszego kontaktu albo od razu do księdza - nie zaś do prywatnego detektywa, na miłość boską!
Gdy dziewczyna opowiadała mu więc wyraźnie niełatwą dla siebie historię, trzymał przysłowiową mordę na kłódkę, zachowując tak powagę, jak i neutralny wyraz twarzy. Słuchał, starając się z monologu blondynki wychwycić tyle faktów, ile tylko się dało. To był jego chleb powszedni: syntetyzowanie często poszarpanych, wielowątkowych historii i wyżynanie z nich faktograficznej esencji, suchych informacji, które mogły przydać się w śledztwie. Rozumiał, że ta druga strona - przerażeni rodzice w poszukiwaniu zagubionych pociech, zazdrośni mężowie na tropie niewiernej partnerki, wreszcie - skonfundowane siostry w obliczu przypadkiem odkrytych rodzinnych tajemnic - nie są detektywami i często gubią się we własnej narracji. I dobrze - bo to była jego rola. Zadawać pytania, które pomogą im się odnaleźć.
- Dobrze pannie idzie, panno Hughes - powiedział spokojnie, widząc, że opowieść o najpewniej prowadzącym podwójne życie ojcu z trudem przechodzi młodej kobiecie przez gardło - Czyli rozumiem, że domniemywa panna, że panny ojciec miał romans? Podtrzymywany w trakcie podróży służbowych odbywanych mniej więcej w latach 1993-1996?.- dopytał, by posegregować fakty.
Widział, że dziewczyna rozluźnia się lekko, a jednak daleko jej było do stanu pełnego komfortu.
Miała klasę, szyk, drogą torebkę i świeżo "zrobione" paznokcie - tak wyglądają wyższe sfery, pomyślał Martinez. A w wyższych sferach aż się roi od tego typu sekretów, dodał cichy głosik z tyłu jego głowy. Odkrywanych niechętnie, przypadkiem...
- Czy może mi panna opowiedzieć trochę o swojej relacji z ojcem? Rozumiem, że pracujecie państwo razem? Lub pracowaliście?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powoli się uspokajała, bo przecież szło jej dobrze. Usłyszała to z ust samego detektywa Martineza, to chyba znaczyło, ze weźmie tę robotę prawda? Nadzieja rozbuchała w niej jeszcze bardziej i miała ochotę się uśmiechnąć. Zachowała jednak powagę, nie była pewna na ile może sobie pozwolić. W końcu nie było to spotkanie dwóch znajomych, Elijah widziała pierwszy raz w życiu, a tez jak tak patrzyła na niego czy słuchała, to wydawał się być nieco...sama nie wiedziała jak go określić, widać było, ze podchodził do swojej pracy poważnie i nie było tu miejsca na śmiechy-chichy i żarciki. Dlatego zwyczajnie opowiadała co pamietała, w duchu uśmiechając się sama do siebie.
- Tak, zgadza się. - skinęła również głową, jakby dodawało to większej mocy temu co powiedziała i jednocześnie zdała sobie sprawę jak ohydny był jej ojciec. W domu miał dwójkę lub trójkę małych dzieci, jeśli okaże się, ze siostra będzie w jej wieku, to w tym czasie jej mama była w ciąży. Poczuła ogromna złość na ojca, obrzydzenie i totalny brak zrozumienia. Nie ważne jakie były jego wymówki, nie chciała tego słuchać. To ja tylko utwierdziło, ze nie chce ani dzieci, ani wielkiej miłości jak na filmach, bo zawsze może skończyć się to porażka.
- Teraz nie mamy żadnej relacji. - odpowiedziała niemal od razu, bez cienia emocji, gdzie w rzeczywistości było to po prostu mechanizmem obronnym. - Pracowałam u taty od ukończenia studiów, czyli jakieś pięć lat. Przed tym - zawahała się szukając odpowiedniego słowa, przez co na chwile jej wzrok uciekł gdzieś na bok, prawdopodobnie na przechodzącą obok kelnerkę - incydentem byliśmy ze sobą blisko. Cała rodziną, a rodzice byli najlepszym przykładem udanego małżeństwa, przynajmniej z boku. - dodała nieco rozgoryczona, po czym odchrząknęła wracając spojrzeniem na twarz Elijah - Ufaliśmy sobie. - wzruszyła ramionami i poprawiła się na krześle, nieco żałując, ze kiedykolwiek usłyszała co usłyszała. Gdyby nie to, jej życie nadal byłoby zwyczajne, nie musiałaby się przejmować wydatkami, szukać lokatorów i może szykowałby się na świąteczny wypad na narty. A tak? Czuła się jak czarna owca tej rodziny.
- Czy- chciałabym wiedzieć ile mniej więcej będzie mnie kosztować pańska usługa, o ile pan się zdecyduje. - może było za wcześnie by się o to pytać i pewnie w ogóle by nie musiała się tym przejmować, gdyby zamiast kłótni z ojcem wybrałaby profesjonalne poszukiwanie „zaginionej” siostry dużo wcześniej, ale teraz, kiedy zarabiała niewiele ponad $50k rocznie, naprawdę pilnowała swoich wydatków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Drobna blondynka byłaby zdziwiona widząc, z jaką dozą humoru - choć zazwyczaj czarnego, to fakt - i swobodą detektyw podchodził nieraz do swojej pracy zamknięty bezpiecznie za drzwiami gabinetu, pracując w pojedynkę lub, rzadziej i nieco mniej chętnie, w towarzystwie swojej asystentki. Gdy przebywał z daną sprawą sam na sam, w bezpiecznym półmroku mieszkania, przeszywanym tylko dość ostrym światłem bibliotecznej lampy odkupionej kiedyś za pół ceny, jasnym promieniem oświetlającym wszystkie najważniejsze akta rozłożone przed nim jak wachlarz, Elijah był o wiele bardziej luzacki. Chodził po domu w białym podkoszulku i spodniach, często pozbawionych paska; na bosaka, z włosami w nieładzie, czasem z jakimś idiotycznym na oko akcesorium owiniętym dokoła przegubu albo szyi - na przykład boa z piór, odziedziczonym jakiś czas temu po jednej z młodych prostytutek, z którą się (kompletnie nieerotycznie, słowo honoru) zaprzyjaźnił prowadząc jakąś angażującą z nią sprawę, albo jedwabny szalik, pamiątkę po Claribel, którą przypadkiem wyniósł z mieszkania, zapodzianą w pudłach z własnymi rzeczami, gdy wyprowadzał się po podpisaniu papierów rozwodowych.
Ale fakt, dziewczyna miała rację - poza azylem swojego przydomowego biura robił się chłodniejszy, bardziej zorganizowany, z jego chłodno-niebieskich tęczówek biło skupienie i rozsądna przyziemność. Najpierw fakty, potem emocje. Najpierw informacje, dopiero potem zastanawianie się, z czym się mu kojarzą, co mu przypominają, jaką emocjonalną strunę w nim poruszają i co to może oznaczać....
Pokiwał głową, w wyobraźni tworząc krótką, rzeczową wizję sporu, do którego potencjalnie doszło między córką, a ojcem nakrytym na utrzymywaniu przed nią - i całą resztą rodziny zresztą, najwyraźniej - sekretu ogromnego kalibru. No tak, jeśli pan Hughes był takim ważniakiem, jak mu się wydawało, z pewnością uniósł się wówczas honorem i zastosował pierwszy lepszy mechanizm obronny, jaki podsunął mu instynkt - mechanizm wyparcia. Na spokojne rozmowy od serca przeprowadzane z młodą córką nie pozostało mu wtedy pewnie wiele sił i przestrzeni.
- Nasze stawki są uzależnione od kategorii sprawy... - zaczął, szykując się do wygłoszenia standardowej formułki, którą musiał powtarzać za każdym razem, gdy rozmowa z klientem schodziła na tematy finansowe. Wiedział, że dla niektórych są to kwestie trudne - bo aby pokryć jego usługi, muszą się na przykład zaciągnąć w banku, podczas gdy inni mieli taką masę pieniędzy, że nawet parę tysięcy dolarów przelane na konto detektywa stanowiło dla nich ledwie kroplę w morzu gotówki... - ...od środków wykorzystywanych w trakcie śledztwa, od tego, czy musimy pokryć w jego trakcie jakieś dodatkowe wydatki, sama panna rozumie - jest tu kwestia dojazdów, dostępu do informacji, koszty dodatkowe - na przykład szósta kawa na koszt zleceniodawcy podczas bezsennej nocy spędzonej na obserwacji okna niewiernej żony... - I tak dalej, i tak dalej. Liczymy czas za godzinę, plus dodatkowe koszta. Wyjściowa suma to sześćdziesiąt dolarów za godzinę pracy.... I powiem szczerze, że na ten moment ciężko mi ocenić, doprawdy. Niemniej nie wydaje mi się, żeby śledztwo w Panny przypadku trwało dłużej niż.... - przerwał, by dokonać w myślach szybkiej kalkulacji - Dziesięć? Piętnaście godzin, maksymalnie? Jeśli byłoby tego więcej, może panna liczyć na jakiś rozsądny upust z naszej strony...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie to spodziewała się niejednoznacznej odpowiedzi ze strony detektywa. Albo inaczej - ruchomej stawki, żadnych większych konkretów, dlatego w pierwszej chwili wystraszyła się - co oczywiście starała się nie okazywać, bo kto normalny bez pieniędzy przychodzi do detektywa? - ale słysząc stawkę godzinowa i prawdopodobny czas spędzenia nad ta sprawa, w duchu, odetchnęła z ulgą. Nie było tak najgorzej, miała odłożone trzy tysiące dolarów, powinno chyba starczeć, nawet jeśli sprawa bardziej się skomplikuje i pan Martinez będzie musiał to wszystko przedłużyć.
Na dodatek wspomniał coś o rozsądnej ceny dla obu stron w razie przeciągnięcia poszukiwań.
- Rozumiem. - powiedziała nieco zamyślona, skubiąc papierowa serwetkę na której leżały sztućce. - A zaliczka? Preferuje pan gotówkę, przelew...? - bo nie wierzyła, ze nie brał żadnych opłat z góry, ludzie byli różni, jedni mogliby się wyrzekać zlecenia usługi, a Elijah już by spędził mnóstwo czasu nad sprawą, kiedy w tym czasie mógł się zająć czymś innym lub zwyczajnie zrobić coś dla siebie.
Jeśli Martinez zażyczy sobie gotówki, Saoirse będzie musiała zajść do najbliższego bankomatu, bo blondynka generalnie nie przepadała za noszeniem przy sobie większej ilości pieniędzy, a w większości wypadków płaciła karta lub telefonem. Jak się domyślała, Elijah nie nosi przy sobie czytnika kart, wiec płatność ta metoda nie wchodziła w grę, ona sama czeków nie miała (lub nie zawsze przy sobie nosiła, nie wiem czy ta metoda nadal była popularna), wiec mężczyzna będzie skazany na nią te kilka minut dłużej, na dodatek wędrówka do ATM zapewne będzie w ciszy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robienie czegoś dla siebie w przypadku detektywa Martineza najczęściej sprowadzało się do wyparzania sobie przełyku whisky możliwie najbardziej ekonomiczną - czyli po prostu najtańszą. Nie był zatem pewien, na ile pozytywny wpływ na wrażenie o jego osobie miałaby uzyskana przez Saoirse świadomość, na co dokładnie wpłaconą przez nią zaliczkę śledczy przeznaczy. Nie pytała jednak po co potrzebna mu przedpłata, a jedynie, czy sobie takiej życzy.
Rozsądnie.
- Tak, umówmy się na trzysta dolarów. Jeśli dobrze pójdzie, a sprawa nie okaże się szczególnie trudna, to być może nie będzie nawet potrzeby, by płaciła panna za moją usługę znacznie więcej - zapewnił. Fox był cwany, jak to na lisa przystało, i z osób mogących sobie na to pozwolić zazwyczaj ciągnął mamonę bez większych skrupułów, jak wygłodzony wampir, który właśnie przyssał się do tętnicy szyjnej schwytanej świeżo ofiary po długim okresie posuchy. Miał jednakże swój honor i, w jego kontekście, naprawdę nie widział w jaki sposób miałby pozwolić sobie na bezczelne oszukiwanie dziewczyny, która sama zdawała się podchodzić doń ze szczerością i transparentnością odnośnie swoich przychodów i możliwości.
- Gotówka byłaby jak znalazł - odparł szczerze. Ta opcja oszczędzała mu konieczności skrupulatnego rozliczania usługi z urzędem podatkowym - a to oznaczało, że do pustawej ostatnimi czasy kieszeni Martineza trafić miałoby pełne trzysta dolców, nie zaś ta sama suma, tylko uszczuplona o znaczny, bolesny procent obowiązkowych opłat podatniczych... Oczywiście jeśli kwota, którą przyjmował od klienta była znacznie większa, wówczas detektyw musiał grać z systemem w otwarte karty. Ale w przypadku drobnych, niewinnych zleconek... Cóż, tu sprawy miały się trochę inaczej.
Zebrał od Saoirse jeszcze kilka innych, ważnych informacji, a potem przepasał notatnik spinającą go gumką i schował w czeluściach teczki.
- Jeśli nie ma panna ochoty na żadne humble pie... - posilił się na niewinny słowny żarcik - To chyba możemy zakończyć na dzisiaj? Chętnie podprowadzę pannę do ATMu, bo przypuszczam, że nie ma panna takiej kwoty przy sobie? - zasugerował. - I proszę się spodziewać kontaktu z mojej strony w ciągu najbliższych dwóch dni. Mam nadzieję, że szybciej. Będę dzwonił albo ja, albo panna Sookie Atherton, moja asystentka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trzysta dolarów to była rozsądna kwota, wiec tylko skinęła głową, bez żadnego grymasu, czy mrugnięcia okiem wyciągnęła portfel z torebki i zostawiła kilka dolarów na stoliku za zamówiona wcześniej wodę. W końcu nerwy całkowicie odeszły w zapomnienie i nawet chciała śmiać się trochę sama z siebie, ze tak się tym denerwowała jakby podchodziła do jakiegoś ważnego testu, który będzie rzutował na całe jej życie. Uśmiechnęła się wiec chowający portfel z powrotem do torebki, która podniosła z podłogi i spojrzała na Martineza; wyraz jej twarzy był pogodniejszy niż ten, którym go przywitała.
- Zgadł pan, potrzebuje podejść do bankomatu. - dobrze, ze mieli taki w pobliżu, bo nie chciałaby teraz krążyć po Chinatown, zwłaszcza, ze nie znała tej dzielnicy jakoś super dobrze. Chińszczyznę zazwyczaj zamawiała do domu, wymyślnych dań tez nie gotowała, a jej znajomi tez mieszkali w innych częściach Seattle. - Będę zatem czekać na telefon z informacja. - dodała wstając ze swojego miejsca i powoli kierując się do wyjścia, odwracając się jeszcze by upewnić się, ze Elijah idzie za nią. Przewróciła przez to oczami, bo po co miałby turaj zostawać? Sam zaproponował, ze z nią pójdzie do bankomatu.
Spacer zapewne nie trwał długo (ale wystarczająco by się później okazało, ze Lottie widziała ja gdzieś z daleka), a Saoirse dorównywała mu tempa - nie chciała ani się wlec, ani wybiec gdzieś na przód, bo wydawało jej się to co najmniej dziwne - niewiele tez się odzywała, chociaż zapewne padł pytanie jak długo jest w zawodzie (bo wędrówka w ciszy tez jednak jej ciążyła!), jednakże przy bankomacie zapadła cisza z jej strony, wyciągnęła portfel, a z niego odpowiednia kartę z oszczędnościami, a kiedy był czas wpisywania PINu mimowolnie zasłoniła ręka klawiaturę maszyny. Nie zrobiła tego, bo podejrzewała mężczyznę, ze będzie patrzył jej na ręce i okradnie ja z karty, ale było to przyzwyczajenie, przez te wszystkie ostrzeżenia wysyłane przez bank, czy nawet krótkie filmiki wrzucane na YouTube i Instagram. Po wypłaceniu pieniędzy oraz schowaniu karty z powrotem do portfela, wyciągnęła rękę w jego stronę, uśmiechając się życzliwie - nie żałowała wydanej gotówki, bo w końcu miała pewność, ze w końcu sprawa rusza do przodu.
- Zatem do usłyszenia. Mam nadzieje, ze już niedługo. - zdawała sobie sprawę, ze Martinez na pewno ma inne zlecenia i chociaż mogło zabrzmieć inaczej, nie wywierała na nim żadnej presji. Uścisnęła mu wiec dłoń na pożegnanie i wróciła na parking Humble Pie, gdzie przecież zostawiła swój samochód. Była naprawdę zadowolona ze spotkania, detektyw wywarł na niej pozytywne wrażenie, wiec jeżeli wszystko będzie dobrze, to na pewno i ona wystawi mu pozytywna opinie.

/zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

11.

- Zebraliśmy się tu dzisiaj, żeby uczcić wszystkie zdane egzaminy Finnicka Winchestera na same piątki - ogłosił, zamiast zwyczajnie przywitać się z siostrą, kiedy podeszła do stolika, przy którym już wcześniej zajął miejsce. - Chociaż same piątki mogą być lekką przesadą, ale przynajmniej to wszystko za mną - studiowanie, ogólnie rzecz biorąc, było czymś, co chłopak całkiem lubił, jeśli jednak chodziło o wszelkie zaliczenia - już nie tak bardzo. Często abstrakcyjne ich warunki i próba spamiętania wszystkiego, czego nauczył się w przeciągu ostatniego semestru, szczególnie w dobie powszechnego dostępu do internetu, nie były już takie atrakcyjne. - W ogóle ta randka, o której gadaliśmy? Kompletny niewypał, serio, tinder to absolutnie nie jest coś dla mnie. Wiesz, że piliśmy grzane wino z jakiegoś ulicznego straganu, a ona porównywała je do wina na stoku w Alpach? DO STOKU W ALPACH - podkreślił, bo dla niego takie wycieczki były mocno abstrakcyjne, nic ciekawego i jeszcze kosztowały masę pieniędzy, których nie zarabiał, stojąc za barem w browarze. - Ale mam nadzieję, że ta pizza będzie równie wykwintna - spojrzał na menu, chociaż wiedział, że tym razem, tak jak właściwie za każdym razem, wybierze pepperoni (które słownik chce mi poprawić na Lepperowi), bo po co komplikować sobie coś, co już na starcie było idealne? Zamknął po chwili kartę, patrząc na siostrę, bo gdzieś zza lady już wyglądał kelner, gotowy podejść i przyjąć zamówienie, a chociaż doskonale o tym wiedział, i tak miał się przy nim zastanawiać czy coś jeszcze do picia, jak zawsze, może dlatego tak dobrze czuł się jako barman, tam przynajmniej nie było tej drugiej opcji, na którą zawsze trzeba było czekać, bo przez jakieś dziwne fluidy, czy bóg wie co, ludzie nigdy nie wiedzieli, czy chcą popić czymś jedzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#11 + ciepły płaszcz

Clover nie miała zbyt dobrego… ehhhhhh. Tak właściwie to nie wiedziała za bardzo kiedy ostatni raz miała dobry dzień. Chyba po prostu w dniu ślubu, oczywiście zanim jeszcze się dowiedziała, że została porzucona. I oczywiście zanim się wypierdoliła spektakularnie na schodach i się połamała, bo to jednak nie było najprzyjemniejsze sfinalizowanie takiej niespodzianki. Gdyby wywaliła się z Theo obok, no to by była romantyczna historia o szybkim wpadnięciu do szpitala po przysiędze, no ale nie, niestety, tak nie mogło być. Musiał być gorszy scenariusz, którego nikt z nią nie ustalał. A mimo to, naprawdę czuła się paskudnie po słowach, którymi ostatnio pożegnała Theo, mimo że przecież w stu procentach była na niego wściekła i miała do tego prawo. I… i po prostu czuła się fatalnie, zła na siebie, zła na niego, zła na własną głupotę do tego chorego stopnia, że do zmasakrowanej łazienki doszedł jej kolejny projekt remontowy, jej sypialnia, która miała teraz czerwoną ścianę. Tak. Jedną. Czerwoną. Ścianę. I żeby uciec od własnej głupoty i własnego szaleństwa (które najwyraźniej wyrażała w duchu home deco, co jest przecież totalnie normalne, popularne i w ogóle nie jakieś dziwne!), przyjęła oficjalną sowę wysłaną jej przez brata i wyszła z nim na miasto!
- Ooo, no to jesteśmy z pana Winchestera bardzo dumni, że jego mózg, umieszczony przy puci-puci polikach jest całkiem sprawny! - pochwaliła, chociaż no, to było trochę rodzinne, że byli mądrzy, w końcu sama była inżynierem! I to takim, który kiedyś pomagał tworzyć leki i nowe technologie leczenia, a teraz wyszukiwała ciekawe projekty żeby werbować je do swojej firmy i nadzorować. No, więc po części wciąż to robiła, tylko mniej musiała się sama wysilać, co nie. - Jak to, nie same piątki? Jakieś…. odwrócone piątki? Bo dwója chyba nie zdaje - zapytała, podejrzliwie mu się przyglądając. I tak, chciała zobaczyć jego indeksik! Wirtualny, bo w stanach chyba innego nie mają.
- No… - zaczęła, unosząc brwi, z rozbawieniem lekkim - czyli przeszkadza ci, że podróżuje? Że lubi zjeżdżać na stokach? Że pije alkohol w innych krajach? - zapytała, zgrywając głupka, ale chciała wiedzieć więcej, niż tylko taki argument, który przecież nie był jakimś poważnym… nie wiem, porównywalnym do mordowania małych kotków z okolicy, wyznaniem.
A następnie ściągnęła płaszcz i usiadła naprzeciw brata, powoli sięgając po menu - naprawdę ją skreśliłeś, bo jest bogata? - zapytała, z powątpiewaniem lekkim. - A obawiałeś sie, że jest facetem… - mruknęła ciszej, chociaż to ona mu to mówiła, a nie on jej, ale generalnie chciała się z niego trochę ponabijać, więc zamierzała zacząć od tego argumentu! A kiedy zjawił się kelner, zamówiła pizzę pierwszą z brzegu, a do tego podwójne martini, bo alkohol ją wzywał.
Codziennie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie mam puci puci polików - burknął odruchowo, bo Clover ZDECYDOWANIE przesadzała z tym ciągłym podkreślaniem, że jest jeszcze małym smarkiem. Był pełnoletni w każdym możliwym znaczeniu tego słowa i chyba też w każdym możliwym kraju, chociaż no legalizacja picia alkoholu od dwudziestego pierwszego roku życia była jednym z głupszych pomysłów (make america great again, lol). I wcale się nie zachowywał jak dzieciak, był odpowiedzialny (ta, jasne), ale pracował, studiował, nie ćpał po kątach, spełnienie marzeń każdego rodzica, nie? - Jak się bardzo chce, to zdaje - a co gorsza, jak ktoś uporczywie prosił o podwyższenie oceny, niektórzy wykładowcy byli skłonni nieco naciągać oceny, chociaż kto nie chciałby się pozbyć takiego natrętnego delikwenta, który dodatkową prezentacją z przepisanymi z Wikipedii artykułami chciał zrekompensować to, że nie nauczył się do egzaminu? - Nooo, powinna siedzieć przecież w domu - odparł grobowym tonem (a mógł ją jednak zabrać na randkę do prosektorium!), jakby rzeczywiście w to wierzył. Oprócz tego, że przerzucając kilka dni profile na tinderze, odkrył, że podróżowanie miał jako hobby wpisane każdy, a w rzeczywistości wycieczki robili do pobliskiego centrum handlowego. - O, to też, moja męska duma nie zniosłaby tego, że baba zarabia więcej - technicznie Presley chyba nie zarabiała, a przynajmniej nie doszli do tego w rozmowie, ale nie zastanawiał się też chyba nigdy nad tym, czy rzeczywiście to samo w sobie by mu przeszkadzało. Może bardziej fakt, że dla niej pieniądz był czymś zupełnie innym - miała go pod dostatkiem, nie musiała się w ogóle zastanawiać, miała przez to inny tryb życia, który Finn widział i znał tylko z filmów, ciężko więc chyba byłoby znaleźć jakąś nić porozumienia. Ale z drugiej strony - Alladynowi i tej ładnej księżniczce z tygrysem się udało! - Sama widzisz, najgorsza możliwa kandydatka - wcale nie, nie było tak źle, gorsze zawodniczki udało mu się spotkać na swojej drodze, niekoniecznie na randce. - Ale była też druga randka - tajemniczo poruszył brwiami, świętując koniec swoich egzaminów stuknięciem o kieliszek siostry szklaną butelką Coli. - A raczej inna randka, bo z inną dziewczyną - bez sensu byłoby chyba iść drugi raz z Presley, jeśli za pierwszym razem nie kliknęło.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Chinatown”