WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 1 — Krówki. Gdzie ja kurwa znajdę teraz krówki?
Tylko tyle przyszło mu do głowy, kiedy już wsiadał do samochodu i w nawigację wrzucał adres Dani. Za cholerę go nie pamiętał, ale zbawienna okazała się historia wpisywanych wcześniej adresów i tras, które pokonywał z pomocą pierwszej lepszej apki map w telefonie. W końcu umówili się, że po drodze ją odbierze, a potem pojadą na ten bilard, kręgle czy cokolwiek innego, co Dani wymyśliła, a co z całą pewnością odbije się na zdrowiu fizycznym (i psychicznym też, jeśli przegra!) Judaha. Coraz częściej przekonywał się przecież, że kości ma jakieś takie stare, a siłownia trzy razy w tygodniu wcale nie przywróci mu tego umięśnionego ciała jakie miał w młodości tylko prędzej wyśle na OIOM.
Więc może to tam powinni iść na randkę?
Kurwa, randkę. Nie wiedział czy tak ma to nazywać, ale po kilku tygodniach ciszy ze swojej strony przynajmniej tymi krówkami chciał wynagrodzić Dani cierpliwość i fakt, że tak perfidnie ją olał. Słowo to na szczęście nigdzie jeszcze nie padło i nie miał najmniejszego zamiaru go używać, tłumacząc co ostatnio robił - pracował, pracował, zapomniał wybrać jej numer i napisać chociaż krótkiego smsa, a potem pracował i... dalej pracował. Oczywiście (a może to nie takie oczywiste w jego przypadku?) nie spotykał się z nikim innym, ale też nie miał tego czasu dla Hudson, w efekcie czego to ona musiała się odezwać pierwsza żeby zaproponować jakieś spotkanie. A on musiał kupić jej te cholerne, przeklęte krówki.
Znalazł je dopiero na piątej stacji benzynowej, w efekcie czego pod mieszkaniem Dani był dobre piętnaście minut później, w porywach do dwudziestu - z ulgą jednak odetchnął kiedy nie stała przed budynkiem, czekając na niego przez cały ten czas, który on poświęcił na znalezienie czegoś, co raz określiła jako drogę do jej serca. Wysłał więc wiadomość, że jest na miejscu, a kiedy zajęła miejsce pasażera, ucieszony niczym małe dziecko wręczył jej do rąk małe, wypełnione krówkami opakowanie. – To w ramach spóźnienia. I nieodzywania się. I w ogóle wszystkiego, co zrobiłem źle – bo prawdziwy Judah zawsze potrafił coś zjebać, najczęściej nie wiedząc w ogóle o tym, że zjebał. – Ale kręgle zaliczymy innym razem, co, złotko? Mam bilety na mecz – nie chcąc widzieć nawet niezadowolenia na jej twarzy spojrzenie przeniósł z powrotem na drogę i orientując się jak mało czasu mają, wcisnął mocno gaz. – Tak właściwie nie wiem czy lubisz baseball. Lubisz? Albo jakiś inny sport? Cokolwiek? – zaczął wypytywać, w tym samym czasie przejeżdżając na czerwonym świetle przez pierwsze skrzyżowanie. I zaraz też drugie.
A trzecie minął na pomarańczowym, bo tak ten gaz wciskał, że wyjątkowo udało mu się zdążyć.
Ostatnio zmieniony 2020-11-01, 15:03 przez Judah Hirsch, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Ten dzień miał być zupełnie inny. Pełen nerwowego krzątania, przygotowań, radości, może i łez, ale tylko i wyłącznie tych szczęścia... Rzeczywistość oczywiście okazała się inna - samotny poranek, puste łóżko, bo nawet Puszek nie zaszczycił swoją obecnością Danielle. W lodówce zabrakło mleka, a chleb jednak nie nadawał się dziś już do zjedzenia. Została jedynie resztka chińszczyzny, którą jadła wczoraj po pracy. Małe rzeczy, ale jednak wciąż coś było nie tak. I to przeraźliwe poczucie niedopasowania do żadnego miejsca. Nic się nie zgadzało. Myśli krążyły w różne strony, ale ostatecznie koncentrowały się nad jednym - dziś miała zostać żoną Rydera. Włożyć białą suknię, którą miała ledwo wciśniętą do szafy, bo przecież i tak już wydała na nią pieniądze... Tak też ze względu na jakąś wrodzoną tendencję do znęcania się nad sobą ją zatrzymała. Tak jak te próbki zaproszeń, na które teraz patrzyła. Nie wiedziała po co włożyła ten przeklęty strój, ale pasował idealnie. Byłaby piękna. Byłaby... I wtedy zrobiła coś, o co by się nie podejrzewała. Napisała wiadomość do Judaha, nie oczekując za wiele. Pewnie, gdyby nie to, że miała dziś naprawdę parszywy humor i naprawdę nie chciała się widzieć z nikim bliskim (bo przecież oni wszyscy wiedzieli aż za dobrze co to jest za data), a potrzebowała rozproszenia. A Hirsch potrafił o to zadbać. Tylko dlatego. Zresztą, może ją zwyczajnie spławi? Nie mieli ze sobą żadnego kontaktu od kilku tygodni. To ok, nic sobie nie obiecywali. Ok, więc jak nie odpisze. Ale odpisał. Mogła więc zdjąć ten śmieszny strój, ogarnąć się tak, jak powinna na kręgle i po prostu czekać na to, aż mężczyzna się pojawi. Może ten dzień nie będzie wcale taką tragedią?
Tak więc to nie była żadna randka. Stąd też Danielle zdziwiła się bardzo mocno, kiedy tuż po znalezieniu się we wnętrzu auta Judah wręczył jej torebkę z... Krówkami. Mimowolnie uśmiechnęła się na ten gest. To całkiem miłe. Pamiętał, co lubiła. Mina jednak zrzedła blondynce naprawdę szybko, bo Hirsch wspomniał o jakimś meczu. Spojrzała na niego z niedowierzaniem... Przecież się na coś umówili, tak? -Dziękuję za krówki - mruknęła, ale w głosie kobiety można było wyczuć niezadowolenie. I oczywiste, że nie było ono spowodowane prezentem. Właściwie to nawet odwinęła jeden cukierek z papierka i na pocieszenie wpakowała sobie do buzi. Ten dzień, wieczór... Chyba i tak zamierzał być do bani. Przynajmniej nie w pojedynkę, tak? -Nie jestem typem sportowca - odparła spokojnie, ale czuła z każdą sekundą coraz większy ucisk w żołądku, świadczący o tym, że nie do końca odpowiadał Dani ten styl jazdy, który aktualnie prezentował Judah. Kobieta złapała nawet za uchwyt w drzwiach, jakby to miało ją uchronić... Sama nie wiedziała przed czym. -I nie przepadam za wyścigami - dodała, spoglądając na niego znacząco. Miała nadzieję, że nie musi się wypowiadać jakoś wylewniej, by zrozumiał, że taka jazda przyprawiała ją zarówno o stres, jak i zwyczajnie ból żołądka. -Co to za mecz, że musisz na nim być, hm? - zapytała, bo gdzieś w środku miała jeszcze nadzieję, że może jednak zawrócą, jeśli okaże się, że wcale taki ważny nie jest. Naiwna. Skoro facet chciał być na jakimś meczu, to był dla niego istotny. I już.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Krótkie zawahanie i pełne niezadowolenia zdanie wystarczyło, by przez dłuższą chwilę Judah na Dani nie spojrzał. Śmiało mógł zrzucić to na bycie odpowiedzialnym kierowcą, który patrzy na drogę, przemierzając ją znacznie szybciej niż powinien, a więc i z większą ostrożnością. Śmiało, bo właściwie tak byś powinno - a to, że było inaczej, to już inna, nieco mniej istotna kwestia. Dopiero upomniany nieco przystopował, na jeszcze kolejnym skrzyżowaniu zatrzymując się już na czerwonym świetle, na znak, że doskonale rozumie ironię. I dopiero wtedy wzrok wreszcie przeniósł na blondynkę, posyłając jej zaciekawione spojrzenie. – A jakim typem jesteś? – mruknął, z automatu ruszając do przodu gdy tylko kątem oka zauważył zielone światło. Zdawać by się mogło, że chwilowe niezadowolenie Dani z meczu na który ją zabierał minęło, a więc minęło też i jego dąsanie się wywołane taką reakcją. Nawet wolną ręką sięgnął do małej paczuszki po krówkę dla siebie i, choć z niemałym trudem kiedy jednocześnie próbował trzymać kierownicę, rozwinął wreszcie papierek, pakując ją sobie do buzi. – Kręgle to też sport – zauważył, jeszcze zanim krówka zdążyła rozpłynąć się w jego ustach, na jakiś czas uniemożliwiając mówienie. Może dlatego też w pierwszym momencie po kolejnym pytaniu Dani zbył ją milczeniem, znowu mając do tego doskonałą wymówkę, ale jednocześnie na tyle wymownym, by zrozumiała, że coraz mniej mu to marudzenie odpowiada. – Seattle Mariners przeciwko LA Dodgers – rzucił mimochodem, po krótkiej chwili ciszy - i, jak na Judaha przystało, nie pomyślał o tym, by cokolwiek więcej wyjaśnić. Wyszedł z jakże mylnego żałożenia, że Dani którąkolwiek z tych drużyn zna, a nawet coś w ostatnim czasie słyszała, skoro o tym meczu wszędzie było głośno. Na pierwszych stronach gazet, w reklamach spływających na maila, a czasem nawet w telewizyjnych wiadomościach.
Dlatego chwila ciszy, która między nimi wybrzmiała, dla niego wydawała się zupełnie zrozumiała i nie tak niekomfortowa, jak dla wielu ludzi mogłaby być. Po prostu dał jej czas na zastanowienie się i odpowiedź, w miarę spokojnie prowadząc i skupiając swoją uwagę na drodze. Byli już blisko, więc nie musiał się śpieszyć, zupełnie tak, jak wydawać by się mogło, że nie śpieszył się z wyjaśnieniami. Które chyba jednak był jej winny. – Nie, poważnie? Nic o tym meczu nie słyszałaś? – zapytał, przenosząc na Dani spojrzenie dokładnie w tym samym momencie, w którym parkował już pod stadionem. Zgasił silnik, poczekał aż pokręci przecząco głową żeby utwierdzić go w przekonaniu, że czasem lepiej iść na mecz z kumplem a nie kobietą, i dopiero wtedy z westchnięciem odpowiedział. – To powiem tyle, że to jest bardzo ważny mecz. A bilety miałem już od kilku miesięcy – a ten dla Dani zdobył cudem, za cenę wyższą niż te najdroższe na najlepsze na stadionie miejsca. To jest dopiero poświęcenie, nie? – Wynagrodzę Ci to następnym razem – mruknął na sam koniec, starając się brzmieć przekonująco i bez cienia wątpliwości, które naszły go wraz z tą krótką rozmową podczas drogi. Bo chyba nie będzie mu tak marudzić przez cały mecz, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Dość nudnym, wnioskuję - przyznała całkiem szczerze, bo co fascynującego jest w tym, że ktoś ma hopla na punkcie zwierząt i chce im pomóc na każdy możliwy sposób? Chyba nic. Coraz bardziej nawet blondynka utwierdzała się w przekonaniu, że przez to najbliżsi zaczynają mieć ją za wariatkę więc... Uznała, że najlepszą odpowiedzią będzie stwierdzenie proste, krótkie, ale jakże treściwe. Bardziej już chyba do siebie zniechęcić go nie mogła, a może? -Nie, to rozrywka, którą wybierasz na rozluźnienie, by poczuć choć przez chwilę dreszczyk rywalizacji i skupić myśli na czymś innym niż szara codzienność - tak, tym dla Danielle było wyjście na kręgle. Bardzo lubiła takie spędzanie wolnego czasu z rodziną, doskonale pamiętała te leniwe sobotnie lub niedzielne popołudnia, które poświęcali sobie nawzajem. Raz wychodzili na kręgle, innym zostawali w domu z planszówkami, kino, a czasem gry wideo. Różne rzeczy wybierali, ale najważniejsze było to, że integrowali się i mogli naprawdę zostawić na tych kilka godzin za sobą to, co ich trapiło. W przypadku dzieci oczywiście zmartwienia nie były niczym wielkim, ale teraz z dorosłej perspektywy, Dani tęskniła bardzo za takimi rozterkami. Choć czy można mówić, że miała dorosłą perspektywę? Tak w porównaniu do Judaha, to przecież nie wiedziała kompletnie nic. Nie miała swojej rodziny, za którą byłaby odpowiedzialna, nie miała też nikogo oprócz Puszka... Żyła dość niezależnie. Nie do końca ze swojego wyboru, ale wciąż... I wciąż to tak samo uwierało, a towarzystwo, które miało rozproszyć natrętne, dobijające myśli na razie nie sprawiało się za dobrze. Parszywy humor się utrzymywał, a atmosfera przez to między nimi gęstniała. Może to jednak był zły pomysł pisać do niego? -Aha - odparła tylko, bo nie wiedziała nic. To tak samo jakby ona użyła teraz nazw kolorów lawendowy i pistacjowy, a on, by się zastanawiał do kurwy nędzy co to za odcienie, bo jako facet nie ma pojęcia. Tak, takie samo blondynka miała o sportowych drużynach, nieważne jaki to rodzaj sportu. Jeśli coś cię interesuje, to po prostu na to nie zwracasz uwagi. Nawet, gdy cały świat o tym trąbi. Hudson tak potrafiła i jak widać... Tak też postępowała. Nie wiedziała więc kompletnie NIC.
Jednym gestem potwierdziła zapewne obawy Judaha. Starała się zrozumieć to, że dla niego to ważne wydarzenie i poniekąd... Powinna czuć się wyróżniona? Miał już plany, ale zamiast ją zbyć, to postanowił dołączyć jej osobę do tej układanki. To chyba zaszczyt? Nie każdy facet też zabiera ze sobą jakąkolwiek kobietę na takie wydarzenia, do tego w ciemno. Może powinna więc nieco spuścić z tonu? To, że ona miała dziś beznadziejny dzień, nie znaczyło, że musiała utrudniać go wszystkim dookoła, tak? Pomińmy, że naprawdę trudno jest tryskać optymizmem, kiedy towarzyszy ci taka data... Danielle mogła się przynajmniej postarać i to zamierzała uczynić. -Okej, ale mam nadzieję, że wynagrodzisz mi to nieco szybciej niż następnym razem - dobra, może brzmiało to nieco zbyt bezpośrednio, ale jeśli myślał, że Hudson da się zabrać tylko na mecz, to... No mylił się. Oby ta drużyna, której kibicował Hirsch wygrała. Przynajmniej będzie jeden powód do świętowania. -To rozumiem, że kibicujemy tym z Seattle w nazwie? Powiesz mi, kiedy bardziej krzyczeć? - zapytała, kiedy byli już w drodze do wejścia. Trochę też Dani zwalniała, kiedy mijali stoiska z gadżetami dla kibiców, ale nieco głupio było jej spytać czy mogą coś sobie wybrać, a przynajmniej ona. Może się nie znała kompletnie na tym sporcie, ale skoro już tu była, to mogła chociaż jakoś ten czas spożytkować, chociażby krzycząc jakieś głupie frazesy w odpowiednim szaliku czy coś. Nie miała jednak pojęcia jakie podejście ma do tego wszystkiego Judah, a ze już się naraziła na jego gniew, to wolała nie robić tego bardziej. Tylko czy tym głupim pytaniem o to komu kibicują i prośbą, by szturchał ją choć, kiedy trzeba będzie zareagować nie zrobiła tego już po raz kolejny? No cóż... Może nie będzie wcale tak źle...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie jemu przyszło oceniać jaka jest Dani, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak słabo się znali. Judah wychodził z założenia, że dopiero po kilku latach mieszkania pod jednym dachem można kogoś lepiej poznać - ale nigdy nie w stu procentach. Tym sposobem nawet własnej byłej żony nie znał aż tak dobrze, jak komuś innemu mogło się wydawać - a już tym bardziej nie Dani, z którą spotykał się może i często, ale nie tak długo. Szczególnie nie w ostatnim czasie.
Kątem oka zerknął na nią, spokojnie przeżuwając krówkę, która na jakiś czas zakleiła mu buzię do tego stopnia, że nawet gdyby chciał, prędzej by się popluł niż wypowiedział jakieś sensowne zdanie. Dani raczej to wiedziała, bo pozwoliła mu milczeć - to właśnie w niej lubił, ten spokój, to niewymuszanie rozmowy w momentach, gdy albo nie mieli do tego sposobności, albo zwyczajnych chęci. Dlatego też bez wynajdywania wyszukanych wymówek i wykręcania się ze wspólnego wyjścia, na które może nie miałby ochoty w innych okolicznościach i z kimś innym na miejscu Dani, przystał na dzisiejsze spotkanie, nawet jeśli miał już plany na spędzenie tego popołudnia. W końcu choćby wszystko się waliło, tego meczu odpuścić nie mógł i był przekonany, że Hudson to zrozumie. Być może nieco naiwnie liczył nawet, że z łatwością i zalążkiem entuzjazmu przyjdzie jej przystanie na mecz baseballu, a później dopytywanie o to która drużyna gra, komu kibicują, jakie są zasady. Co zresztą ostatecznie nastąpiło, ale teraz, jadąc na stadion, Judaszek jeszcze tego nie wiedział.
O proszę, nie powiedziałbym, że aż tak bardzo lubisz rywalizację – zauważył, przyglądając się jej z zaciekawieniem. Określenie nudna wystarczająco zbiło go dopiero co z tropu, by teraz nie pokusić się o stwierdzenie, że nawet na zwykłych kręglach Dani wynajdzie okazję, by spróbować komuś udowodnić, że da radę wygrać. Dla niego była to tylko rozrywka, której absolutnie nie postrzegał w kategorii sportu, nawet jeśli w teorii tym właśnie rzucanie kulą było. A już tym bardziej nie okazją do rywalizacji, której Judah chyba nawet nie lubił.
Lubił za to Dani, więc chcąc nie chcąc, kiedy wreszcie się ożywiła i przestała marudzić, a on zaparkował już pod stadionem, dając im chwilę na spędzenie jej tylko w swoim towarzystwie, uśmiechnął się szeroko. Lubił też bezpośredniość, więc ta na którą pozwoliła sobie blondynka nie mogła spotkać się z reakcją w innym stylu. – Nie sądziłem też, że jesteś taka niecierpliwa – mruknął, zakładając wystający kosmyk włosów za ucho i nie omieszkając dotknąć przy tym delikatnie, ledwie wyczuwalnie jej policzka. Na więcej jednak sobie nie pozwolił, bo gonił ich czas, a przed bramkami i tak stał tłum ludzi. – Tak. Więc może nawet lepiej, że nie znasz żadnej, bo gdybyś mi powiedziała że wolisz LA Dodgers to nie wiem czy jeszcze byśmy się spotkali – biorąc pod uwagę wcześniejszy humor Dani Judah być może ryzykował teraz kolejną falą niezadowolenia, ale koniec końców to tylko żart - żart tak bardzo w jego stylu, że Hudson mogła być na to wyczulona, gdyby tylko wcześniej przykładała uwagę, że taki po prostu już jest. Niepoprawny, czasem gadający bez przemyślenia, a najczęściej też zbyt otwarcie. – Jesteś głodna albo chcesz coś do picia? Bo jeśli tak, to mają tu najlepsze hot dogi jakie jadłem w życiu, przysięgam – dobrze, że Chandler robił tylko kebaba, bo budka na stadionie mogłaby śmiało z nim konkurować. – I w razie czego, jeśli chcesz, mogę Ci jakoś krótko wyjaśnić zasady. Widziałaś kiedykolwiek mecz baseballa? – zapytał, w pełni zaangażowany i gotowy na przystanie na jego propozycję. Zresztą przekonany był, że nikt lepiej niż on nie wyjaśni Dani o co chodzi w baseballu.
Ostatnio zmieniony 2020-11-14, 17:02 przez Judah Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może to już jakaś choroba, że nawet w głupich kręglach Danielle miała potrzebę rywalizacji, ba wygrania? Całkiem możliwe. Tak samo jak to, że może właśnie tak blondynka rekompensowała sobie te swoje wielkie życiowe przegrane. Podejście iście niedojrzałe, ale przecież i Hudson nie grzeszyła takim doświadczeniem czy bagażem, by się tego jakoś mocno wstydzić albo w ogóle uświadamiać to sobie. I zupełnie z innej strony, to chyba lepiej radzić sobie tak niż popadać w jakiekolwiek używki. Uznać więc można, że wychodziła na tym niewielkim zboczeniu dość korzystnie. Mimo wszystko.
-Widocznie... Pomimo tej nudnej twarzy, lubię zaskakiwać - powiedziała cicho, przymykając powieki na dosłownie sekundę, w której szorstka skóra Judaha zetknęła się z jej delikatnym oraz nieco chłodnym policzkiem. I Hudson mogłaby przysiąc, że ten jeden prosty dotyk rozgrzał to miejsce bardzo skutecznie. Nie wiedziała skąd w Hirschu taka moc, ale może tak zwyczajnie... Był niesamowity. Albo niesamowicie umiał rozpraszać. O to jest chyba to o co chodziło. -Kurczę ja to jednak jestem szczęściara, bo nie wiem jakbym przeżyła, gdybyśmy ze sobą nie mieli kontaktu - odparla nieco sarkastycznie, wzdychając przy tym za bardzo, ale mały, jeden i jedyny przytyk do tego, że w sumie to i bez takich kwiatków mało brakowało, a nawet nie staliby tu dziś, bo kontakt się już urwał, to chyba mogła sobie Dani pozwolić? No, mogła. Ale tylko ten jeden. -Nie, nie patrzę na hot dogi... Zastanawiałam się... Co z tych rzeczy - wskazała na stoiska z gadżetami. -dobry kibic powinien mieć... Podpowiesz? zapytała, patrząc uważnie na twarz Hirscha. I może teraz, kiedy on już o tych hot dogach mówił to zgłodniała, a może bardziej była ciekawa jak smakuje. -Chociaż hot doga, też mogę zjeść - dodała, żeby nie było, że wycofuje się totalnie. I w sumie to, hm... Wyszła na niezdecydowaną kobietę, ale trudno. Dziś miała to gdzieś. -Wydaje mi się, że... Tak. Ale nie pamiętam za wiele, ok? Wiem, że jest taka piłka - tutaj demonstracja palcami, by ukazać wielkość -Kij.. Stoi się w różnych miejscach na polu i biega. Mało wiem, prawda? - uśmiechnęła się przepraszająco, bo co więcej mogła? Tylko patrzeć z nadzieją na Judaha, że zlituje się nad nia i wyjaśni wszystko co niezbędne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet jeśli wypadało, by Judah jeszcze coś od siebie dodał w odpowiedzi na jej mały, ironiczny przytyk, już tego nie zrobił. Dawno temu nabawił się zwyczaju, by zamiast powiedzieć o jedno słowo za dużo czasem wymownie przemilczeć temat, i biorąc pod uwagę w jakim kierunku teraz ta rozmowa mogłaby pójść, właśnie do tej własnej, udziwnionej zasady postanowił się zastosować. Pozwolił, by w ciszy przeszli już pod bramki, pozwolił by w ciszy weszli na teren stadionu, by w ciszy pani bileterka sprawdziła ich wejściówki i dopiero wtedy, nawiązując do stojących przed wejściem na trybuny budek, odezwał się do Dani, zapominając o jej ostatnich słowach sprzed kilku minut.
Jakich rzeczy? – a mimo wszystko, mimo, że tak dobrze i zręcznie omijał tematy prowadzące do kłótni, nadal nie potrafił odczekać i zobaczyć coś na własne oczy zanim słowa wyrywały się z jego ust. Dopiero kiedy odwrócił wzrok w stronę wystawy, na którą wskazywała Dani, zrozumiał o czym mówiła, podsumowując to krótkim aaa! Wyglądam jakbym wiedział? Sam nie mam niczego – trochę się zaśmiał, zerkając raz jeszcze w stronę stoiska, tak jakby leżące tam szaliki i czapki miały mu podpowiedzieć co mogli dla siebie wziąć. – Obstawiałbym czapkę z daszkiem. Bierzemy? – delikatnie trącił Hudson łokciem, robiąc krok w stronę sprzedawcy, który ożywił się widząc, że kierują się do niego. – To mów jaki chcesz kolor i pójdziemy po te hot dogi. Chyba, że wolisz nachosy albo jeszcze coś innego, jak coś to mają wybór – zapewnił Dani, jednocześnie zerkając na kolory czapek reprezentujących barwy Seattle Mariners. – Te morskie są nasze, niebieskie drużyny z LA, więc wybierz mądrze – mówiąc to puścił jej oczko, pozwalając sobie położyć rękę na jej talii, w miarę jak sprzedawca zaczął pokazywać wszystkie możliwe do wyboru opcje, rozkładając towar w równym rządku przed nimi.
A kiedy już wybrali (bo zakładam, że na żadne czapki z daszkiem Dani marudzić już nie mogła!) i kiedy niepewny, czy zabranie jej tutaj było dobrą opcją pytał, czy wie na czym baseball w ogóle polega, wraz z kolejnymi nieskładnymi zdaniami, które próbowała ułożyć, uśmiechał się coraz szerzej i coraz bardziej szczerze. Nie przeszkadzało mu, że będzie musiał większość Dani wyjaśniać, ale słysząc z głośników pierwsze odgłosy rozpoczynającego się meczu, wiedział, że to musi poczekać. – Mało. Ale zawsze coś, nie? Chodź po to jedzenie i idziemy na trybuny, wyjaśnię Ci wszystko w trakcie gry. W porządku? – zanim jednak ruszył w przeciwną stronę, upewnił się, że i na to Hudson bez większych oporów przystaje, kiwając do niego głową lub, co w tłumie ludzi mogło akurat być trudniejsze, potwierdza jego słowa werbalnie, najlepiej krótkim ok. Przynajmniej na tyle liczył, chcąc usiąść już na swoim miejscu i oglądać wyczekiwany mocno mecz jako wierny kibic lokalnej drużyny. Szczególnie, że wreszcie zaopatrzył się w porządną czapkę z daszkiem.

zt?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– 6 –]

Pierwsza tinderowa randka w jej życiu. Stresowała się jak cholera, ale koleś wydawał się naprawdę fajny, przynajmniej tak wywnioskowała z kilkunastu wiadomości, które między sobą wymienili. A może kilkuset? Właściwie to straciła rachubę, ale plusem było to, że ciągle szczerzyła się do telefonu nawet jeśli nie traktowała tego w żaden sposób poważnie, bo jej uczucia do Josepha nie miały szansy magicznie wyparować w ciągu ledwie kilku dni. Odrzuciła kilka outfitów, które zaproponowała jej Constance bo przecież szła na mecz, a nie do klubu ze striptizem :lol: Swoją drogą doceniała pomysł tego faceta, który dumnie się zwał Brian i o ile rozmawiało się nieźle to nadal miała obawy czy jeśli pójdą na całość (w co wątpiła, ale założyła na tyłek najbardziej seksowne stringi jakie miała w garderobie[/i] to okaże się równie słaby jak jej pierwszy seksualny partner.
Niemniej jednak, ubrana całkowicie normalnie, dotarła na stadion. Zajęła miejsce, które wykupił jej nowy znajomy i z dreszczykiem emocji siedziała i czekała. I go nie było. Poczuła się jak totalna kretynka, ale uznała, że może są korki, albo kot uciekł mu przez okno…
– Ale z Ciebie idiotka, Thea – wymamrotała pod nosem, zasłaniając bardziej czoło czapką z daszkiem aż nagle kątem oka zauważyła, że ktoś zajmuje miejsce, na którym usiąść powinien Brian, ale ten ktoś Briana nie przypomniał, bo uwaga… był Josephem. Czy muszę wspominać jak bardzo się w niej zagotowało w środku? – Czekam na kogoś, miejsce jest zajęte. Mógłbyś się przesiąść? – zapytała grzecznie, przynajmniej na razie mając nadzieję, że nie będzie musiała zrobić sceny na środku trybunów. Odwróciła się lekko bokiem tak, by nie musieć na niego patrzeć, ale on dalej tam był. Idiota. – Boże, czy ty mnie śledzisz?! – aż uniosła głos odwracając się z powrotem do niego. Bo co innego mogła pomyśleć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy dowiedział się, że jego Tee założyła Tindera, niesamowicie się wkurwił. Przecież powinna była dać mu jakąkolwiek szansę, no halo! A ona tak po prostu ruszała dalej, jakby ich związek zupełnie nie istniał. Joseph nie zamierzał jednak dawać za wygraną, o nie! Stworzył totalnie fejkowe konto ze zdjęciem jakiegoś brazylijskiego typa, które znalazł jakoś w Internetach, ogarnął wszystko i zmaczował się ze swoją (ex) narzeczoną. Pisali pewnie chwilę i zaprosił ją na randkę. Cieszył się więc niezwykle, że się zgodziła, chociaż nieco godziło to w jego męskie ego, że wolała jakiegoś pizdusia niż jego.
Joe doskonale wiedział, że wyjebana w kosmos restauracja w żaden sposób nie zadziałałaby na Tee. Dlatego zabrał ją na mecz. Przesłał jej numery siedzeń, oczywiście wszystko pięknie zaplanował, bo przecież był mistrzem takich rzeczy. W odpowiednim momencie miała love cam na nich polecieć, z napisem proszę wybacz mi czy coś, a on sam miał dla niej jakiś super naszyjnik, bo na razie z pierścionkiem nie chciał wyjeżdżać. Zajął więc swoje miejsce obok niej. Widząc jednak jej reakcję, westchnął sobie cicho.
– Właściwie to moje miejsce. Nie śledzę cię. Na randce jesteś ze mną – wyjaśnił dość szybko. – Darwin widział cię na tinderze, więc pomyślałem, że… Ze mną byś się nie umówiła, ale z Brianem już chciałaś – rozłożył lekko ręce, bo to nadal godziło lekko w jego ego. – Zostaniesz na meczu? – zapytał z nadzieją w jasnych oczach, bo naprawdę sądził, że uda mu się to wszystko naprawić!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pardon, Thea nie wolała tego całego Briana od Josepha; nikt nie mógł jej zdaniem mu dorównać, ale to on wepchnął język do ust jakiejś rudowłosej szmacie i zniknął na trzy miesiące a nie ona, więc ocenianie powinien sobie darować. Widok jego tutaj ugodził też w jej ego – z kilkunastu facetów którzy do niej napisali, wybrała akurat jego i teraz okropnie żałowała tej decyzji, serio. Mogła iść na randkę z typem, który wyglądał trochę jak biedna wersja Jamesa Franco ale nie, jej się Brazylijczyka zachciało! Żałowała też tego, że nie założyła tej wulgarnej kiecki od Connie, może i on by się wtedy mógł podenerwować?
– Jesteś bezczelny – prychnęła, zdejmując czapkę z głowy i mierząc go wściekłym spojrzeniem. – To podchodzi pod stalking, wiesz? Po za tym, jak słusznie zauważyłeś nie chciałabym się z tobą umówić a mimo to postanowiłeś się tak poniżyć, żeby udawać jakiegoś gównianego Brazylijczyka? – koronkowe stringi zaczęły ją teraz okropnie cisnąć na samą myśl, że założyła je dla faceta, który choć kilka miesięcy temu był wszystkim, teraz okazywał się być absolutnie nikim. Zmarszczyła czoło zastanawiając się chwile nad odpowiedzią.
– Zostanę – bardzo spokojnie to powiedziała, ale zaraz posłała mu nieco złośliwy uśmiech. – Ale ze względu na to, że naprawdę chciałam go obejrzeć. Nie odzywaj się do mnie, nie dotykaj mnie i nawet nie oddychaj tym samym powietrzem. Najlepiej się z kimś zamień na miejsce – tu mówiła o niedotykaniu a sama go paluchem dźgnęła w klatkę piersiową. Założyła z powrotem czapkę, oparła się wygodnie o niewygodne siedzenie i splótłszy ręce na klatce piersiowej wlepiła wzrok w boisko na którym zaczynał się mecz. Nigdy więcej tindera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skoro nikt nie mógł mu dorównać, to dlaczego właściwie umawiała się z jakimiś pizdusiami przez Internet, skoro tutaj miała prawdziwego, fantastycznego mężczyznę? No halo, on na nią czekał, on ją kochał i naprawdę, NAPRAWDĘ nie wpychał nikomu swojego języka do buzi! No, chyba że Thei. Tak czy siak, biedna wersja franco mogła się pierdolić, bo oto tutaj Joe próbował odzyskać swoją kobitę, nie?
– Jestem zdesperowany – poprawił ją, chociaż bezczelny też trochę był. Pokręcił głową – To wcale nie stalking. To moja próba sprawienia że mi wybaczysz. Tee, zależy mi na tobie, wiem, że ostatnie miesiące były chujowe, daj to sobie wynagrodzić, proszę – westchnął mimowolnie. – Poza tym jesteś tutaj, więc chyba podziałało, nie? I nie mów, że nie pisało ci się ze mną dobrze – zacisnął usta, bo pewnie spędzili godziny na wymienianiu wiadomości, zupełnie jak dawniej. W każdym razie, gdy oświadczyła, że zostanie, zdecydowanie Joe odetchnął z ulgą, mając szczerą nadzieję, że kobieta zostaje dla niego i że mecz to w gruncie rzeczy kwestia drugorzędna.
– Nie będę cię dotykał, ale proszę, Tee, daj mi szansę. Wiem, że mogę ci to wynagrodzić. Błagam – wyszeptał cicho, co musiało zaginąć gdzieś pośród stadionowych okrzyków. Odetchnął głęboko i pewnie zaraz potem zaczął się mecz. Uśmiechnął się pod nosem.
– Masz ochotę na hot doga? – nachylił się do niej, bo wiedział, że złamał jedną z jej zasad, ale halo, on stawiał, right? Chyba się skusi, tym bardziej, że wiedział, że lubiła takie rzeczy przekąsić na meczach!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Zjebany – zasłoniła usta i udała, że kaszle. Jakkolwiek to było dziecinne, to tak właśnie uważała. Nawet jeśli uznawał to za desperację to powinien wiedzieć, że nie lubiła takiego czegoś, prawda? Sam właził na minę. – Chujowe? To bardzo urocze określenie na to, że znikasz bez słowa w trakcie przygotowań do ślubu i do tego w międzyczasie dostaje twoje zdjęcie jak radośnie wpychasz swój obrzydliwy język do ust innej kobiety. – nie wiedziała jak wyobrażał sobie wynagrodzenie tego wszystkiego, ale chętnie posłucha jego opcji. Z żadnej nie skorzysta, ale posłuchać mogła. Posłała mu spojrzenie tak mordercze i zimne jak chyba nigdy w życiu. – Naprawdę używasz tego jako argumentu? Okłamałeś mnie, po raz kolejny w ciągu zaledwie tygodnia – syknęła, mając ochotę wymierzyć mu naprawdę konkretny cios w twarz ale z uwagi na obecnych wkoło ludzi i ochronę powstrzymała się. Nie było zupełnie jak dawniej, nawet nie wiedziała, że to on a podszywanie się pod kogoś innego uznawała za totalnie chore. Pochyliła się w jego stronę.
– Błagać się powinno na kolanach, just sayin’ – uśmiechnęła się, ale dosłownie sekundę później ten uśmiech zniknął i znowu wyglądała na okropnie wściekłą. Liczyła jednak, że teraz zamilknie ale usłyszała jego pytanie i dostała niemal furii. Złapała go za materiał koszulki w okolicach klatki piersiowej.
– Mógłbyś się zamknąć czy mam powiedzieć gdzie możesz wsadzić sobie tego hot doga przy tych wszystkich ludziach? – niemal warknęła na niego, patrząc mu pierwszy raz prosto w oczy ale zaraz się odsunęła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No kurwa, a co innego miałem zrobić? Nie odbierasz telefonu! – Darwin na pewno mu podał jej nowy numer, więc dzwonił do niej kilka razy dziennie, ale czasami odpuszczał, bo jednak nie chciał się narzucać AŻ TAK. Tak czy siak, odetchnął mimowolnie i zacisnął lekko usta. – Nie zniknąłem z własnej winy! Nadal mam złamane żebra i kurwa milion innych dolegliwości. Czy ty myślisz, Tee, że byłem na jakichś popierdolonych wakacjach? I po raz kolejny, to nie ja ją pocałowałem, tylko ona mnie – oświadczył, patrząc jej w oczy i mając nadzieję, że tym razem do Tee naprawdę dotrze, że taka była prawda. – Mam kurwa wyciągnąć nagrania z monitoringu z lotniska, żeby ci pokazać? Jestem gotów to zrobić – powiedział spokojnie, bo jednak jego hakerskie umiejętności były na tyle zajebiste, że takie niewinne włamanie do monitoringu było bułką z masłem.
– Kiedy jeszcze cię okałamałem? – zamrugał, bo przecież wcale jej nie okłamywał. A przynajmniej tak mu się wydawało. Pewnie przez ten wstrząs mózgu miał trochę problemy z pamięcią ostatnio czy coś. :lol: Tak czy siak, gdy powiedziała o błaganiu na kolanach, westchnął, bo w sumie taki był plan, tylko na troszkę później.
– To może chociaż piwo? – spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się niewinnie, zupełnie jakby nie trzymała go właśnie za koszulkę, no gdzie tam! Totalnie to w sumie zignorował, tak samo jak gapiących się na nich ludzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mógłbyś na przykład zostawić mnie w spokoju – jakkolwiek w głowie Thei brzmiało to agresywnie, tak w rzeczywistości w tych słowach zabrzmiała nutka życiowe rozżalenia, bo część niej naprawdę chciała żeby wrócił tam skąd przyszedł i nigdy więcej nie zawracał jej głowy. Inna sprawa, że choć wiedziała że to nie do końca jego wina to i tak czy siak ją zdradził i koło się zamykało. – Okej, załóżmy, że trochę wierzę w wersje z porwaniem, ale nie zmienia to faktu, że na zdjęciu to wygląda zupełnie inaczej – pogroziła mu palcem, ale zaraz wyciągnęła telefon i zaczęła tego zdjęcia szukać, a gdy już znalazła pokazała mu. – Niezależnie od tego kto zaczął, dlaczego oprócz języka w jej ustach masz też dłonie na jej talii, huh? – zadrżała jej teraz dolna warga, ale szybko postanowiła pokonać przypływ rozpaczy szczególnie że była w miejscu publicznym. Wzięła najgłębszy oddech jaki potrafiła, aż ją coś zakuło w środku. Klasnęła dłońmi w uda całkowicie zrezygnowana. – W takim razie chętnie zobaczę te nagrania. Serio. Masz czas do przyszłego piątku żeby to załatwić – nie brzmiała jak ktoś przekonany o tym, co ta druga osoba mówi ale niech mu będzie. Niech udowodni jej, że się myliła nawet jeśli wiedziała że się nie myli.
– Okłamałeś mnie nie wspominając nawet słowem o swojej pracy. Druga rzecz to Brian. Och i jeszcze mówienie, że ten pocałunek na lotnisku to nie twoja wina, więc w sumie to trzy – ona się czuła okłamana a jego braki mózgowe to absolutnie nie jej problem. Jej problemem była jego nieumiejętność zamknięcia się gdy sytuacja tego wymaga a wymagała właśnie teraz. Ale Thea… poddała się. Zabrała dłoń, przenosząc wzrok na boisko. – Piwo, popcorn, hot doga, czekoladę i wszystko co mają w asortymencie. I faceta, który nigdy mnie nie zostawi, ale tego raczej mi nie załatwisz – posłała mu teraz nieco smutne spojrzenie, bo jedyne czego teraz oczekiwała to tego żeby dał jej spokój i nie potrafił tego w ogóle uszanować.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”