WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post



Ten dzień zdecydowanie nie należał do niej. Głośna muzyka uderzyła w nią już w wejściu, choć może tylko jej wydawało się, że te dźwięki nieprzyjemnie drażnią zmysł słuchu. Od rana doskwierał jej lekki ból głowy i ogólne zmęczenie, w rezultacie czego wcale nie zamierzała wychodzić dziś na miasto. Na domiar złego jej ostatnia wycieczka górska nie skończyła się najlepiej, więc widok kobiety poruszającej się o kuli w klubie, w którym większość ludzi szaleje na parkiecie mógł być dla niektórych zabawny. Siedząc przy barze już żałowała, że dała się namówić na to całe wyjście nowym znajomym. Z drugiej strony nie chciała zaprzepaścić okazji do rozwinięcia kilku znajomości skoro w mieście była stosunkowo krótko. Zamówiła sobie tequilę i siedząc przy barze rozglądała się po lokalu i nagle uderzyło w nią wspomnienie całkiem zabawna rozmowa sprzed wielu lat, kiedy to siedziała w dobrze znanym Central Parku i planowała swoje pierwsze samotne wczasy. Wtedy nie sądziła, że pozna kogoś, z kim wyruszy w podróż i to wiele razy. Kogoś, z kim będzie rozmawiać długie godziny i wymieniać spore ilości wiadomości smsowych. Kogoś, kogo będzie straszyć przez skape’a swoją twarzą w śmiesznej maseczce i włosach spiętych w ręcznikowy turban, bo dopiero co wyszła z kąpieli. Dobrą chwilę zajęło jej zrozumienie dlaczego te wspomnienia nagle w nią uderzyły. Jej spojrzenie zatrzymało się na mężczyźnie, który znajdował się w tym samym klubie. Mężczyźnie, którego znała, a przynajmniej przez parę lat tak się jej wydawało. Wtedy jednak byli jeszcze dzieciakami, a później uderzyła w nich brutalna rzeczywistość. Oskarżenia, poważne zarzuty, sprawy, które bała się zrozumieć. W myślach pojawiły się pytania, które bała się zadać mu wprost, bo nie chciała znać odpowiedzi. Jeśli to mogła być prawda, nie chciała jej znać. Dlatego, gdy kontakt nagle się urwał, a ona odkryła dlaczego, postanowiła zamilknąć i tej ciszy nie przetrwała do dziś. Teraz jednak był tutaj na wyciągnięcie ręki i mogła zapytać o to co niezrozumiałe. Mogła dowiedzieć się czy znała jego prawdziwe oblicze, czy może to o którym się rozpisywali jest tym prawdziwym. Problem w tym, że nie wiedziała czy chce znać prawdę, a odruchowy uśmiech jaki wtargnął na jej twarz pod wpływem wspomnień i który przypadkowo posłała w jego stronę, szybko ukrył się za lekkim zmieszaniem i nagłym odwróceniem wzroku, kiedy poczuła jego spojrzenie na sobie.
Ostatnio zmieniony 2021-03-25, 15:02 przez Ariel Darling, łącznie zmieniany 6 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Czasami dzień bywał tak nieznośny, że Dean miał ochotę albo położyć się na łóżku i nigdy nie wstać, albo po prostu szedł do baru i udawał, że nic się nie dzieje. Aczkolwiek przychodził sam do tych barów, gdy miał zły humor, bo wolał swoich nowych znajomych nie denerwować. Ostatnio bywał w towarzystwie, które było stosunkowo nerwowe i niebezpieczne, więc wolał się zbytnio nie wychylać i nie patyczkować z nimi. Rodzice by pewnie powiedzieli, że wpadł w złe towarzystwo, ale w zasadzie to on był tym złym towarzystwem w ich oczach, więc trafił swój na swego.
Do baru zawlekły go nogi, bowiem jego umysł nawet nie zarejestrował gdzie dokładnie się znajdował. Po prostu szedł ulicą i w końcu wszedł do pierwszego lepszego baru, którego wystrój niekoniecznie mu odpowiadał, ale skoro już tutaj przyszedł to liczył na to, że chociaż napije się czegoś mocnego. Akurat było happy hours, więc mocne alkohole za połowę ceny. Tego mu było trzeba!
Ruszył prosto do baru, żeby sobie zamówić jakiegoś taniego whiskacza, aż w końcu usiadł tyłem do baru ze szklanką w dłoni i zaczął w milczeniu obserwować towarzystwo. Nie bywał w takich lokalach, raczej zapuszczał się w stronę melin, gdzie jest tańszy alkohol, ale gdyby tutaj siedział bez alkoholu to by go ochrona wyrzuciła, więc... niech straci. W sumie miał na co patrzeć, bo tutaj ładniejsze dziewczyny się pojawiały, a on już dawno nie miał okazji podziwiać ładnych dziewczyn. Nie pogardziłby nawet numerkiem w toalecie, choć nie wziął gumek, więc to było mało prawdopodobne.
W końcu w tym tłumie zobaczył znajomą sylwetkę, później zobaczył znajomą twarz. Ariel? Nie mógł uwierzyć, że ją właśnie widział. Nie... to musi być dziewczyna bardzo do niej podobna. Niemniej jednak jego serce zabiło sto razy mocniej i zdecydowanie szybciej. Wspomnienia uderzyły go silniej aniżeli łapa największego pakera w mieście. Wiele miłych wspomnień, wiele momentów, których nie mógł i nie chciał przepuścić. Czuł przywiązanie do tej dziewczyny. Nie była to jednak relacja taka jak z Maddie. Z Maddie owszem, chodził z nią przez jakiś czas, ale potem uznali, że wolą być przyjaciółmi. Z Ariel natomiast było odwrotnie, nie chodzili ze sobą, ale Dean chciał, żeby tak było. Był w niej zakochany po uszy i choć już dawno pogodził się z myślą, że znajomość umarła bezpowrotnie to teraz zobaczenie jej, albo jej sobowtóra, sprawiło, że uczucia ożyły ponownie i stały się nieznośne. Nie wiedział czy go zauważyła czy nie. Ba! Nie miał pewności czy to ona, czy nie, ale postanowił zaryzykować. Chciał tylko dowiedzieć się dlaczego przestała się do niego odzywać i... chciał też powiedzieć, że go to zabolało. Nie oczekiwał od niej niczego. Teraz już niczego. Wiedział, że nie był dobrą partią, ani na chłopaka, ani na przyjaciela. Porzucił te nadzieje już dawno temu, a właściwie w pierwszą noc po wyrzuceniu z domu. - Ariel? Ariel Darling? - Zapytał niepewnie podchodząc do dziewczyny i siadając obok.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała w zwyczaju uciekać, gdy sprawy w życiu przybierały nieciekawy obrót. Pewnie gdyby tak było wcale nie podjęłaby się walki do jakiej przystąpiła z jednym mężczyzną jeszcze w słonecznej Kaliforni. Już na początku sądowej przygody rzucano jej kłody pod nogi, a z czasem nie robiło się łatwiej i choć sprawy nie przegrała to jednocześnie jej nie wygrała, a to jej nie satysfakcjonowało. Nie miała wystarczających dojść i znajomości, by dopiąć swego dlatego sprawa została medialnie wyciszona. Pieniądze nie były czymś, co by ją usatysfakcjonowała i nawet przez myśl jej nie przeszło, by się na nie połakomić. Bolało ją to, że mężczyzna wciąż pracuje w telewizji i pewnie znajdzie kolejną okazję do powielania swoich błędów, a ona uciekając z miasta skazała na podobny los swoją następczynię. Zdecydowała jednak, że wyjeżdża i zostawia to wszystko za sobą, pragnęła bowiem zacząć od nowa. Ostatni rok, był pełen upadków z których musiała się podnieść i do których nie chciała już wracać.
Podróże zawsze były w czołówce jej zainteresowań, a ograniczenia w postaci funduszy i stałej pracy często stawały jej na drodze. Teraz chcąc się uwolnić nie musiała się hamować, poleciała więc na Hawaje. Wtedy jeszcze zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że Seattle przyciągnie ją niewyjaśnioną siłą, która nie tylko wzmoży chęć poznania ojca, ale która zatrzyma ją w nim na dłużej. Miała być kilka dni, a została kilka, a może już kilkanaście tygodni i w dodatku zainwestowała w mieszkanie, podjęła się stałej pracy w efekcie czego wszystko wskazywało na to, że zamierzała się tutaj zaszyć na więcej niż kilka tygodni, czy miesięcy. Naprawdę tego nie planowała i gdyby ktoś teraz zapytał ją co ona właściwie planuje (?) szczerze odpowiedziałaby, że nie ma bladego pojęcia.
Wiedziała, że nastanie dzień, w którym znów wsiądzie na pokład samolotu i poleci dalej, może nawet nie planując szczegółowo celu swojej podróży. Kiedyś spontaniczne loty były czymś normalnym, a krótkie wypady jakie zdarzało się jej zorganizować z Deanem pozostawiały zawsze miłe wspomnienia. Dlaczego więc teraz załamywały się pod naciskiem nagłówków artykułów jakie szły w parze z jego nazwiskiem? Dlaczego z tak niebywałą łatwością przyjęła je jako najszczerszą prawdę, której nawet nie próbowała wyjaśnić? Raz dzwoniła, drugi raz też, a później przestała. Nie potrafiłaby tego zaakceptować, nie umiała tego zignorować, nie wiedziała czy może mu zaufać.
Nawet nie pamiętała ich ostatniej rozmowy… o czym była i czy znów planowali wspólny wyjazd? Nie przypuszczała, że jeszcze kiedykolwiek go spotka. Jednak świat był zaskakująco mały, a Dean nie był jedynym, który miał jej o tym przypomnieć.
Teraz tutaj był, a ona nie wiedziała jak zareagować. Czy była tą znajomą sprzed lat, czy może jedną z tych obcych osób, które uwierzyły w jego winę? Nie wiedziała jak wiele znaczyła dla niego, ale czy to zmieniłoby cokolwiek? Seria pytań rozbrzmiała w jej głowie, a ona jedyne o czym marzyła to zniknąć.
— Dean — zamiast tego odezwała się niepewnie i przeniosła na niego swoje spojrzenie, jakby chciała rozwikłać zagadkę czy wciąż był tym samym chłopakiem co niegdyś. Czy odszuka tego małolata w swoich wspomnieniach, czy może został zniszczony przez system i stał się zupełnie innym człowiekiem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozpoznała go... czyli to jednak była Ariel a nie jakaś łudząco podobna do niej dziewczyna. Zmarszczył czoło w lekkiej dezorientacji. - Co robisz w Seattle? - Zaczął od najmniej niezręcznego pytania, zanim podejmie się tych niekoniecznie wygodnych dla niej - choć cholernie ważnych dla niego - pytań. Miał ich wiele i chciał od niej uzyskać odpowiedź na przynajmniej część z nich. Trwanie w niewiedzy to najgorsza dla niego kara, zwłaszcza brak wiedzy na temat jej urwania z nim kontaktu. Bolało go to, cholernie bolało i cierpiał przez dłuższy czas z tego powodu, choć ostatecznie wziął się w garść po niby poszedł do przodu. Teraz jednak czuł, że zamiast naprawdę iść do przodu i nie zerkać na przeszłość, którą miał ostatecznie odciąć, tak naprawdę szedł do przodu ze złotą kulą przyczepioną do kostki i ciągnął ją za sobą.
Czuł, że drżą mu dłonie a po plecach przepływa niewygodna, zimna kropla potu. Nie tyle było ciepło w lokalu, ale też sytuacja była dość stresująca. Dawno jej nie widział, nie wiedział o co chodziło i czego się tak właściwie spodziewać. Chyba za bardzo mu zależało na tej relacji, zwłaszcza teraz, gdy istniała szansa na odnowienie znajomości. Patrzył na nią z lekkim niedowierzaniem, że ją właśnie widzi, nie marszcząc już czoła, i czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia z jej strony, choć korciło go rzucić od razu wszystkimi pytaniami. Zbombardować ją nimi i czekać na reakcję jaką to może wywołać. Korciło, ale resztkami sił powstrzymał się od tego, bo domyślił się, że to może tylko ją odstraszyć. Zwłaszcza, że wyglądała dość niepewnie widząc go.
Czy został zniszczony przez sytem i stał się zupełnie innym człowiekiem? Owszem. Był cieniem tego Deana, którym był beztroskim młodzieńcem z planami na przyszłość, hajsem w kieszeni i światem, stojącym przed nim otworem. Teraz nie miał perspektyw, nie miał nadziei, zamiast ambicji i wysokich oczekiwań miał teraz tylko chęć przeżycia do następnego miesiąca. Gdyby nie Maddie i James, pewnie już dawno by skoczył z mostu. Może nawet zrobiłby zaraz po tym jak został w pierwszą noc bezdomności pobity... Nawet stał na barierkach wiaduktu z zamiarem skoczenia, ale coś go wtedy powstrzymało i kazało walczyć. Ból i upokorzenie były nie do zniesienia, ale to jakimś cudem przetrzymał. Teraz było niby trochę lepiej, ale nie był nawet w połowie tym, którego znała wtedy Ariel. Tamtym chłopakiem z wakacji, który nie planował tylko brał garściami co mu los przynosił. Wiele ze swoich przygód przeżywał właśnie z nią. Spontaniczna jazda na motocyklu, podróż do Meksyku w święto zmarłych, wyprawa kajakiem rzeką od miasta do miasta... Wciąż miał w swoim mieszkaniu pudełko ze zdjęciami, które sobie zrobili instaxem, który to kupił pod wpływem chwili, gdy byli podczas pierwszej wspólnej podróży. Pieczołowicie je przechowywał, żeby się nie zniszczyły. Tęsknił za tamtymi czasami a teraz jej obecność tutaj sprawiła, że jeszcze bardziej zatęsknił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pytanie - Co robisz w Seattle? - odbijało się echem w jej głowie. Odpowiedź - Mieszkam? - wydawała się taka prosta, oczywista i zupełnie nie pasująca do Darling. Każdy kto znał ją trochę lepiej wiedział, że prędzej wybrałaby jakąś prowizoryczną chatkę na odludnej plaży na spędzenie dłuższego czasu, a nie deszczowe miasto, które często okryte mgłą zamykało się na słońce. Szmaragdowe Miasto zupełnie do niej nie pasowało, a co za tym idzie - musiało skrywać w sobie jakiś cel. Dążyła do czegoś przemierzając pochmurne uliczki, które niezmiernie różniły się od tego, do czego przywykła mieszkając w Los Angeles. Co było jej punktem docelowym? Sama już nie wiedziała. Gdzieś w środku targała nią chęć poznania ojca, przekonania się kim jest i czy zasłużył sobie na tą niechęć, którą matka emanowała za każdym razem, gdy wchodziły na jego temat. Ariel wcześniej nie planowała go poznać, jednak została poniekąd zmuszona do opuszczenia słonecznej Kalifornii, w której długi czas czuła się jak w domu i chyba odruchowo przypisała sobie cel własnej wędrówki. Początkowo leciała tylko na Hawaje, ale przesiadka w Seattle uświadomiła jej, że gdzieś tymi ulicami prawdopodobnie przechadza się jej ojciec. Kim jest? Co robi? Czy ma rodzinę? Dlaczego jej nie chciał? Te pytania nie dawały jej spokoju podczas wypoczynku na Hawajach i w drodze powrotnej zatrzymała się w mieście. Do dziś nie potrafi wytłumaczyć jak z krótkiego przystanku jakim miało być deszczowe miasto, przerodziło się w miejsce, w którym ma stałą pracę i własne mieszkanie.
Myślami często wracała do tego co wydarzyło się w Los Angeles, jednocześnie próbowała jakoś ułożyć sobie życie w Seattle i nie wiedziała jak ugryźć sprawę z ojcem. W rezultacie nawet nie pomyślała o tym, że może spotkać tutaj znajome twarze, a przecież jedna właśnie pojawiła się tuż obok niej. Nie wzbudziło to jednak okrzyku radości, a raczej lekkie skołowanie. Miotała sie pomiędzy pytaniem głośno rozbrzmiewającym w jej myślach: Zrobiłeś to?, a krótkim Co u licha się z nami stało? bo przecież tak dobrze wspomina te wszystkie wspólne wyjazdy, które teraz we wspomnieniach przedzierały się przez mgłę i uderzały w nią, kiedy wpatrywała się w jego oczy. Oczy, przepełnione bólem i niedowierzaniem. Jeszcze nigdy tak na nią nie spoglądał. Czy sobie zasłużyła? Może, w końcu z taką łatwością zaakceptowała fakt jaki wynikał z nagłówków artykułów. To one tłumaczyły jej ciszę jaka między nimi nastąpiła. Może był przekonany, że to ona urwała kontakt, ale to nie prawda. Przecież próbowała dociec czy to prawda, ale on już nie mógł jej odpowiedzieć. Nie odważyła się, by pojechać na miejsce i spotkać się z nim twarzą w twarz, jakby bała się, że doniesienia okażą się prawdziwe. Stchórzyła, a czy tego żałowała? Na pewno spoglądała na niego z lekką dezorientacją w cieniu której tliła się tęsknota przeplatana wstydem. Może popełniła błąd? Może on też go popełnił?
Skołowana dłuższą chwilę wpatrywała się w niego nie wiedząc co odpowiedzieć. — Mieszkam… od kilku miesięcy — przyznała w końcu, nie dodając nic więcej. Jakby czekała na zbombardowanie pytaniami z jego strony, choć ona też miała kilka w zanadrzu i w odpowiedniej porze wymierzy je w niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

"Mieszkam... od kilku miesięcy..." MIESZKAM? Tylko tyle?! Tylko tyle miała mu do powiedzenia po pięciu latach?! Po pięciu latach milczenia i tylko cud sprawił, że akurat o tym samym czasie byli w tym samym miejscu? Ile jeszcze czasu by minęło, gdyby on nie przyszedł do tego miejsca? Pewnie do usranej śmierci, bo jak on dzwonił do niej to już od niego nie odbierała telefonów, na wiadomości nie odpisywała. Gdy ona do niego dzwoniła to był w areszcie i płaszczył dupę na twardej pryczy, w celi którą dzielił z jakimiś oprychami, które chciały mu później dać w mordę za to co zrobił, bo... "oni tylko kradli i rabowali, ale żadnej panny by nie zgwałcili i nie skatowali, więc on był większym skurwielem i zasługiwał na najgorsze". Szczęście, że za kaucją go wypuszczono zanim obito mu twarz, że by go matka nie poznała.
Czuł ogromny żal do niej a teraz po tych słował poczuł jeszcze większy żal, smutek, ale trochę też gniew, bo jak gdyby nigdy nic odparła mu, że sobie mieszka w Seattle od kilku miesięcy. Jedynie jej twarz wyrażała coś więcej, bo gdyby teraz zobaczył na jej twarzy czystą obojętność to chyba pękłoby mu serce i ciężko mu byłoby je skleić... jak nawet nie miał specjalnie czym sklejać. - Mieszkasz... - Powtórzył po niej, po dłuższym milczeniu. - Od kilku miesięcy... - Czuł, że emocje chcą dać o sobie znać. Zacisnął nieznacznie dłonie w pięści a oczy mu się wręcz zaszkliły. - Nie no fajnie... - Mruknął niczym zbity pies, po czym spojrzał w stronę baru. Potrzebował dłuższej chwili, żeby to przetrawić, bo czuł, że jeżeli teraz spojrzy na dziewczynę to emocje wezmą nad nim górę i nie będzie w stanie się powstrzymać od rzucenia gorzkich słów, które mogą tylko pogorszyć jego już beznadziejną sytuację w tym wszystkim. Oparł pięści na stoliku i lekko się pochylił do przodu, tak jakby chciał wziąć głęboki oddech przez mdłości. Zamknął oczy i postanowił wczuć się w rytm muzyki, która leciała w barze. W klubie. Whatever. Westchnął głęboko i spróbował się uspokoić, choć czuł, że oczy mu się napełniają łzami, których wcale teraz nie chciał mieć. Nie chciał pokazywać słabości, bo tym właśnie były łzy. Nauczył się tego pięć lat temu i nie miał zamiaru okazywać publicznie swoich uczuć, zwłaszcza przy Ariel, która go opuściła wtedy, gdy najbardziej jej potrzebował. Kiedy chciał usłyszeć od niej, że nie wierzy w oskarżenia. Tylko tyle chciał wtedy od niej. Nie musiała przyjeżdżać do Seattle, nie musiała niczego więcej robić. Wystarczyło tylko, żeby się nie odwracała od niego w milczeniu, ale to zrobiła... i to najbardziej go bolało. Nie to, że ojciec go wyrzucił. Nie to, że szkoła go wyrzuciła. Nie to, że jego koledzy i koleżanki szybko go opuścili. To nie było ważne, to mógł przeżyć i po prostu iść dalej, ale urwany kontakt z Ariel do dzisiaj się za nim wlókł i nie przestawał dręczyć. Po kilkunastu nieodebranych połączeniach po prostu odpuścił tracąc nadzieję. Teraz jednak w głowie tliło się pytanie czy może za wcześnie odpuścił i powinien dłużej walczyć o kontakt? Bał się odpowiedzi na to pytanie i chyba wolał nie wiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała, że spotka go tutaj, a tym bardziej nie wiedziała co odpowiedzieć. Najłatwiejszą odpowiedzią była ta prosta i oczywista. Mieszkała tutaj od kilku miesięcy, więc nie skłamała w żaden sposób, jednak zaskoczenie zupełnie zablokowało w niej zdolność do wypowiedzenia czegoś więcej. Wpatrywała się w niego nie kryjąc lekkiej dezorientacji, ale widziała wszystko co miał wypisane na swojej twarzy i co skrywał w swoim spojrzeniu. Może i odwrócił się wbijając wzrok w bar, ale jej nie umknęła zmiana zachowania, która nasilała się z każdą chwilą. Poczuła jak zalewa ją fala nieprzyjemnego ciepła i małymi kroczkami docierało do niej, że przed laty popełniła błąd odwracając się od tych wiadomości jakie przeczytała na jego temat i zarazem traktując je jako coś oczywistego. Postąpiła źle nie próbując skontaktować się z nim za wszelką cenę, bo przecież te telefony z góry zdane na porażkę - skoro siedział w więzieniu - nie były próbą nawiązania z nim kontaktu, a jedynie uciszeniem jej sumienia, które gdzieś odezwało się, po cichu poddając wątpliwościom to o czym pisano na jego temat. Czuła nieprzyjemne pieczenie kumulujące się na jej policzkach oraz zaciskające się gardło jeszcze bardziej utrudniając jej wypowiedzenie jakichkolwiek słów. — Nie planowałam tego — wydusiła z siebie cicho. Nie planowała zamieszkania w Seattle, właściwie nawet nie myślała o tym by tutaj się zatrzymać. Poszukiwania ojca, który zamieszkiwał Szmaragdowe Miasto zbiegły się z przesiadką jaką miała w Seattle lecąc na Hawaje. Reszta potoczyła się tak szybko… podobnie jak ich zerwanie kontaktu. Tak nagłe, chaotyczne, bez żadnych wyjaśnień. Kilka artykułów w sieci, brak kontaktu. Nie planowała na niego wpaść, a tym bardziej tłumaczyć się, ale najbardziej z tego wszystkiego nie planowała tego, że ich drogi kiedykolwiek się rozejdą. Przecież tak dobrze się im razem podróżowało. Sporadycznie i jeszcze trochę po szczeniacku, w końcu byli dzieciakami. Młodymi ludźmi, którzy nie mieli pojęcia jak dorosłość potrafi być przytłaczająca i mylna oraz jak łatwo się w niej pogubić. Ona się pogubiła i choć nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo, teraz widząc jego reakcję rozumiała. Wstyd zmieszał się z wyrzutem sumienia, kiedy z jej ust rozbrzmiało troskliwe jedno słowo. Jego imię. — Dean… — wysunęła ostrożnie dłoń w jego stronę, kładąc ją na jego ramieniu. Może nigdy nie czuła względem niego tego, co on czuł do niej, ale to nie zmieniało faktu, że kiedyś był jej bardzo bliski. — Przepraszam — czy mogła powiedzieć coś więcej w tej chwili? Brakowało jej słów, kiedy jego krótka, ale wymowna reakcja uświadomiła jej, że popełniła błąd, którego cofnąć już nie potrafiła. Chciała zapaść się pod ziemię, nim mężczyzna zdążył zareagować dopiła swojego drinka i opuściła lokal.

[ k o n i e c ]
Ostatnio zmieniony 2021-03-23, 12:47 przez Ariel Darling, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sezon w Pac-12 zbliżał się wielkimi krokami, więc teoretycznie treningi już były na poważnie, ale trener uznał, że przyda się jeden dzień luzu jeżeli chodzi o wysiłek fizyczny. On miał być jutro, jedyne na czym zawodnicy mieli się skupić to analiza filmowa gry własnej z poprzedniego sezonu, gry najbliższego przeciwnika i nieco materiałów treningowych. Umysł powinien być świeży, chłonny... dlatego Mays dzisiejszy wieczór spędzał w klubie. Był lekko wcięty, zapalił sobie rozweselającego papieroska przed wejściem do lokalu i tak minęło mu... nawet nie widział ile czas. Bawił się dobrze, paru kumpli zdążyło pójść, podczepił się pod jakiś innych znajomych, trochę potańczył, trochę pobajerzył, w sumie to właśnie szedł po drinka dla jakiejś panny co to ją poznał. Wyjątkowo był hojny, ale wciąż mu zostało trochę dolców z wizyty na balu charytatywny, a i miał już za sobą pierwszą robotę dla 'Wujka Jo'. Dzięki temu, w szufladzie ze skarpetkami, obecnie leżał sobie przyjemny plik banknotów gotowych do rozkurzenia na imprezy. Poważne zakupy i inwestycje odpadały bo zaraz NCAA będzie to śledzić 'skąd u niego na to pieniążki' plus, co chyba ważniejsze, nie był gościem myślącym wiele o przyszłości.
- Uuuaaa - aż się zachłysnął powietrzem bo oczy mu padły na bardzo atrakcyjną niewiastę. Zgrabna, wysoka, długi włos. W bajkach by się teraz oblizał jak drapieżnik, tutaj tylko poprawił uśmiech oraz biały tshirt na sobie. Czarne spodnie i sportowe buty dopełniały jego stylówki - Hej, dziewczyno jak wino, wiesz że uderzasz do głowy i aniele tak wiele dla... - nie był 100%trzeźwy to i głupio zagadał. Albo ją rozśmieszy albo go spławi, ale bo to byłby pierwszy raz. No nie. W każdym razie nie skończył, bo trąca panna się odwróciła - O cholera, Ruby, Ciebie się tu nie spodziewałem! - ni to jęknął z zawodu, ni to wyraził zaskoczenie. Takie to miasto małe, że w klubie wpada na własną współlokatorkę!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Ruby była dorosłą kobietą, więc wypadałoby, aby odpowiedzialna też była, lecz to nie było wcale takie łatwe, ani przyjemne. Powinna była po pracy skoczyć do warzywniaka, przebrać się w fartuszek, upichcić kolację i w wygodnych dresach wejść pod koc, aby zrelaksować się z kieliszkiem wina i tak wyładować swoje frustracje. Lecz blondynka zrobiła to nieco inaczej, lądując wieczorem w barze. I to nie na szybkiego drinka i do domu, lecz spędziła tutaj dłuższy czas.
Można by podejrzewać, że dlatego, że tu kogoś poznała, kto dolewał jej alkoholu i tak dalej. A ona właściwie tylko siedziała przy barze, zerkając na telefon. Nawet nie podchwyciła rozmowy, którą dość młody barman próbował zagaić. Ruby po prostu nie była w formie tego dnia. Szef, tyran, idiota i niesamowity przystojniak, którego jednocześnie nienawidziła i bardzo ceniła, wkurzył ją. Potraktował ją jak durną kelnerkę, która nawet nie potrafi przynieść poprawnej kawy na spotkanie. A ona była znakomitą asystentką, potrafił robić naprawdę wiele - od odpowiedniego planowania dnia, aby wszystkie spotkania się zmieściły i nie nachodziły na siebie, odbębnić całą robotę papierkową tak, aby Barnum musiał złożyć trzy podpisy, zamiast ślęczeć nad tym godzinami... A jednak był dupkiem, choć jak byli w cztery oczy, to zachowywał się zupełnie inaczej.
-Matko bosko...-skwitowała pod nosem słysząc jednocześnie głos i słowa. -Jeśli faktycznie tak wiele byś dla mnie zrobił, to proponuję od zaczęcia opuszczenia deski po sobie. -uśmiechnęła się złośliwie, biorąc do ręki swoją szklaneczkę. Pewnie każdy mężczyzna, który wyobrażał sobie piękną panią w barze, myślał o drinkach pokroju appletini, o seksie na plaży nie mówiąc. A w jej naczyniu był brązowawy płyn. I gdyby nie wielkość szklanki i ilość kostek lodu, może ktoś pomyślałby że to whisky czy inna szkocka. A to był tylko long island ice tea, drink poniekąd niepozorny, ale jako mieszanka wielu alkoholi potrafiła dać w czub.-Naprawdę nie dziwię się, że ostatnio wracasz sam do domu-dodała już z nieco mniejszą dozą złośliwości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bez dwóćh zdań pracownica miesiąca, na pewno wisiało jej zdjęcie w biurze prezesa! Niekoniecznie w stroju galowym, if you know what i mean! Ale nie offtopując...
To, kogo ujrzał Taylor gdy zaczepiona dziewczyna się odwróciło było dla niego wielkim zaskoczeniem. Trochę go zamurowało, trochę zabrakło języka w gębie, a że mieszkali parę miesięcy razem, to powinna blondynka wiedzieć, że o takie zjawisko w połączeniu z nastolatkiem ciężko.
- Lubię sikać na siedząco, można dospać - odparł od razu - To na pewno jeden z tych twoich amantów. Najpierw zatkał kibel, desek nie opuszcza, ciekawe kiedy postanowi nasikać na deskę własnie - czemu on ciągle gadał o jej amantach? Zazdrość? Coś w tym było, bo przecież Ruby była ekstra laską, do tego nie była stanowczo cnotliwa bo orientował się jak często z kimś wraca, ale z jakiegoś powodu z nim nie chciała spędzić czasu. Urażało to męską dumę i tak dalej i tak dalej. Wiadomo o co chodzi.
- To bardzo miłe, że martwisz się o moje życie towarzyskie oraz wietrzenie magazynów tam na dole - dłonią wskazał na krocze swe, a że ktoś kto stał obok dziewczyny przy barze oddalił się, Mays zajął miejsce obok, trochę się przy tym rozpychając. Zapomniał po co tu przyszedł - Widzę, że dzień ciężki.... - był jednak dość przytomny by rozpoznać long island. Prawdziwy młot - Ekstra wyglądasz. Nigdy nie sądziłem, żę odstawisz się jak nastolatka. - zero złośliwości, szczere wyznanie podpitego gościa. Chcesz by podrywali cię młodzi i piękni jak ja, czy starzy i zgrzybiali?[/b] - zagadnął i skinął na barmana. Chyba szedł po drinka, ale poczuł ochotę na piwo. I je własnie zamówił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiele można było powiedzieć o Ruby i większość z tych rzeczy byłaby prawdziwa, ale swoje zasady miała - nigdy nie wysyłała nikomu nagich fotek. Pół nagie owszem, wrzucała je nawet na instagram, ale takich typowo rozbieranych nie miał nikt.
No cóż, kobieta nie raz, nie dwa próbowała sprawdzić, aby jej współlokator się zamknął, albo żeby jej komentarz poszedł mu w pięty, a tutaj się okazało, że wystarczy tylko pojawić się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, aby ten zapomniał jak się nazywa i jak się zachować. Cóż, zostanie to zapamiętane, choć pewnie w mieszkaniu trudniej go będzie zaskoczyć.
-Mało męskie-powiedziała i resztę jego wypowiedzi puściła koło uszu. Serio, Mays musiał być nieźle zazdrosny o swoją współlokatorkę, bo za każdym razem komentował i wyliczał jej gości. A ostatnio było tych gości nieco mniej. Nie, żeby zaczęła się zachowywać jak jakaś cnotka, co to to nie, ale albo coś się wydarzyło.... albo Ruby zaczęła jednak wybierać mieszkanie swojego towarzysza, zamiast proponować wspólną noc we Fremont. A może jedno i drugie? Ze sportowcem dogadywała się całkiem nieźle, ale zdecydowanie nie byli przyjaciółkami, które plotkowały o podbojach miłosnych goląc sobie nawzajem nogi.
-Wręcz przeciwnie-stwierdziła. Raczej czerpała przyjemność z dogryzania mu, co z resztą działało w dwie strony. -Sugerujesz, że ubieram się jak nastolatka?-zapytała nieco zdziwiona. Po prostu przyszła do baru prosto po pracy, nawet nie zahaczając o mieszkanie, Czyli to poruszało także drugi temat - nie, nie ubrała się tutaj w żadnym celu, ani uwiedzenia małych, bezbronnych chłopców, ani szukać szczęścia wśród zdecydowanie dorosłych gości tego przybytku . -Dziś nie mam najmniejszej ochoty na to, aby mnie ktokolwiek podrywał-powiedziała otwarcie i upiła sporego łyka ze swojej magicznej szklanki. Ten drink nie smakował jakby zawierał milion procentów, więc musiał sieknąć znienacka. Nie znasz dnia, ani godziny, Newell.... Choć dzień akurat łatwo przewidzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Co mało męskie? - trochę nie ogarnął, a potem skumał. Sikanie na siedząco - Rozumiem, że podnieca cię jak cały kibel jest ochlapany albo lubisz sprzątać cudze siuśki? - i nie, nie chodziło tutaj o to, że to ona sprzątała u nich bo przecież łazienki były dwie z tego co pamiętam i każdy odpowiadał za swoją, tylko zabrzmiała tak. Koniec końców, machnął ręką. Był tak pewien swojej męskości, że tego typu docinki latały mu koło noo... nie, tam niżej.
- Sugeruję, że teraz wyglądasz jak nastolatka - poprawił ją, nawet palec wskazujący do góry uniósł wciskając go między własną twarz i jej twarz. Dla niego była to dość istotna różnica bo przecież widywał ją też w innych strojach. I jako że nie śledził jej oraz że nie byli przyjaciółeczkami by wiedzieć o każdej minucie swego życia, w jego oczach po prostu odstawiła się tak na podryw. Ot i cała filozofia. Prawda była jednak zgoła inna.
- Jezu. Kim jesteś i co zrobiłaś z moją współlokatorką? - aż odchylił się na tym stołku? Czy może tylko stali? No mniejsza, nie ważne, ale musiał mieć większy kąt widzenia bo zaczynał wątpić w to, czy rozmawia z Ruby czy z jej klonem. Wredna i złośliwa była jak oryginał, ale poza tym... jak nie ona.
- Co z ciebie taki smutas co? - dopytał lekko ją szturchnął. Zaczepnie, po przyjacielsku. Siegnął po kufel piwa, który pojawił mu się przed twarzą, zapłacił, trącił naczyniem jej szklankę - Ktoś umarł? Zwolnili cię? - ton nieco mu się zmienił bo pytał tak... zwyczajnie? Normalnie. Nie drwił, nie kpił. A już na pewno nie celowo. Ot, skoro się spotkali i nie chciała dać się poderwać to jak lepiej odgonić niechcianych absztyfikantów jak przez rozmowę z jakimś innym typem? PRawdziwy rycerz na białym koniu z monsieur Maysa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sikanie na siedząco było mało męskie. A prawdziwy facet potrafi w większości przypadków wcelować w tak trudny cel, jakim była muszla klozetowa. A jak niestety chybi, to miał łapki, aby to pościerać. A z resztą, jej chodziło tylko o to, aby po wyjściu z łazienki, kibelek był zamknięty, a nie o to, co kto tam robi. -Jezu, dorośnij, ile można rozmawiać o siuśkach czy kac kupie-westchnęła naprawdę zażenowana. I być może to właśnie był powód, dlaczego jednak Ruby nie była zainteresowana Maysem? Ze swoim szefem akurat nigdy nie rozmawiała o takich sprawach, może to była właśnie jego przewaga i powód, dlaczego z nim akurat sypiała? Kto wie, kto wie.
-Właściwie to nie jestem pewna, czy to potraktować jako komplement-stwierdziła. Niby kobiety lubiły, jak się mówiło, że wyglądają młodo, mają mniej lat niż w rzeczywistości i tak dalej, ale tak naprawdę, to Ruby nie miała ochoty wracać do czasów liceum i tak dalej, kiedy musiała mieszkać z rodzicami i wcale nie czuła się tak dobrze i pewnie w swojej skórze, jak w tym momencie.
-O co Ci chodzi, co?-zapytała, wcale nie podłapując humorystycznego tonu jego wypowiedzi. Pewnie, nie była w pełni sobą, zazwyczaj wolała się zabawić i w taki sposób wykurzyć wszystkie smutki precz, ale nie tego wieczoru. Miała ochotę się napić i pójść spać. Samej. Nie chciała udawać, że się dobrze bawi, czy przejmować się tym, co druga osoba czuje, czy jest jej przyjemnie i tak dalej.
-Miałam ciężki dzień w pracy-wyjaśniła, słysząc drugie pytanie. Dorosłość już taka była, nie wszystko było przyjemne, były cięższe dni i takie, gdy na nic nie miało się ochoty. I nie wypadało pizgnąć robotą po każdym takim zdarzeniu.-Dostałam zjebke od szefa, przy wszystkich. Totalnie nie miał racji-zaznaczyła, bo mogła się wręcz spodziewać, że Mays zasugeruje, że faktycznie dała dupy (przysłowiowo!) i powinna olać sprawę. Naprawdę dotknęło ją to wydarzenie, bo nie czuła się aż tak winna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Chyba bardziej jako komplement - po chwili namysłu oznajmił w końcu Taylor. Tę chwilę wykorzystał na krótkie, acz uważne, przyjrzenie się swej współlokatorce ważąc w głowie to, w którą stronę pójść - Zasadniczo, wszystkim podobają się nastolatki. I młodym. I starym. Trochę to się gryzie co prawda z tym, że zarzucając mi niedojarzałość sama się odmładzasz, ale, nikt nie jest idealny... - przy końcu ręką machnął i tyle by było na ten temat. Pozostawił też bez odpowiedzi jej pytanie o co mu chodzi. Przeczuwał, że wyznanie iż jak na kogoś kto sprawia wrażenie osoby pragnącej być w centrum uwagi mężczyn nie zbliży go do niej jeżeli chodzi o ich relacje. Dlatego znów machnął ręką i zachęcił ją do picia. Ot, aby rozgonić chmury.
- No dobra... - starał się brzmieć jak ktoś bardziej poważny, dojrzalszy. Pewnie wyszło kiepsko więc kupił sobie czas kryjąc usta w kuflu z piwem, z którego sporo upił - Ale to nie koniec świata nie? Bo ty jesteś no, asystentką szefa, tak? - to podejrzewam, że wiedział skoro mieszkali długo. O tym, że Ruby wzdycha do swego bossa już na pewno nie wiedział, stąd kompletnie nie mógł połączyć kropek, że to nie jest kwestia urażonej dumy, a złamanego serduszka - Czy na tym nie polega rola asystentek że od czasu do czasu szef musi je opierdolić przy wszystkich? Aby pokazać swoją dumę i dodać sobie ze trzy centymetry do długości penisa? Czy na twoje miejsce czai się wataha innych potencjalnych asystentek i teraz rzucą się na Ciebie jak sępy? - proszę bardzo jaka poważna, pozbawiona aluzji rozmowa. No, za wyjatkiem tego wydłużania siusiaka. Tymczasem, widząc że tego drinka u Ruby jest nie za wiele zamówił jej dolewkę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”