WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

oooooooooooo
Ostatnio zmieniony 2022-10-16, 06:28 przez Joaquin Marquez, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/vPeeTjU.png">

To nie tak, że się nie przejmowała. To nie tak, że potrafiła bez zawahania zostawić całą rodzinę i wyjechać na drugi koniec świata – nie zawracając sobie głowy nawet tym, żeby dać jakiekolwiek znak życia, uprzedzić ich, że coś takiego będzie miało miejsce. Nie była dumna ze swojej decyzji i już kilkakrotnie, od swojego powrotu, zdążyła poczuć jej konsekwencje. Wtedy nie widziała innej drogi, podczas gdy teraz, po głębszej analizie, potrafiłaby wskazać ich kilka … jednak magiczne cofnięcie czasu nie wchodziło w grę. Poza tym nie była przekonana, czy mogłaby cokolwiek zmienić – nie wtedy; w tamtym stanie psychicznym i tragicznych okolicznościach. Musiała więc mierzyć się z rzeczywistością. Jakakolwiek by nie była.
Spotykanie się z ludźmi po ponad dwóch latach przerwy wymagało planu – nie wystarczył tutaj sms o treści hej, wróciłam wysłany na numer, który niekoniecznie musiał nadal funkcjonować. Nie wystarczyło kilka postawionych kolejek i szczere przepraszam. W zasadzie nic nie było wystarczające w momencie, kiedy nie miała zamiaru wspominać o swoich powodach; nadal kryjąc się z tym, co stało się przed jej wyjazdem. Liczyła jednak, że Joaquin, z którym zawsze miała doskonały kontakt, zrozumie i bez tego. Że po prostu da jej spokój i ruszą dalej. Ale pomimo wszystko … bała się z nim skontaktować. Więc czekała na jakiś magiczny znak z nieba, mając cichą nadzieję, że jednak on sam wyjdzie z inicjatywą (nawet jeśli nie powinna tego od niego oczekiwać). I zareagowała z entuzjazmem, gdy tak się w końcu stało; od razu, bez wahania i większego zastanowienia, ruszając na spotkanie. Był jej bratem, więc nie mogła unikać go do śmierci, prawda? Musiała zaufać, że będzie dobrze. Ale tak czy inaczej czuła, jak jej głos się trzęsie, gdy po wejściu do cukierni powiedziała: – Hej Jo – stając w bezpiecznej odległości. Tak jak w przypadku wszystkich innych osób, które spotkała do tej pory - bo prawdę powiedziawszy, wszelkie spotkania (oprócz tego z Tildą) były raczej nieplanowane.
Ostatnio zmieniony 2021-04-16, 12:34 przez adore marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, być może spojrzałby na to wszystko nieco inaczej, gdyby bolączki z, którymi musiała zmierzyć się Adore nie byłyby mu tak obce. Mimo, iż niegdyś jako rodzeństwo byli ze sobą naprawdę blisko to od dłuższego czasu, a mianowicie od jej zniknięcia, Joaquin tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia co dzieje się w życiu siostry. Z początku cholernie go to uwierało, drażniło i momentami doprowadzało do niemalże białej gorączki. Czuł do niej żal, który z czasem przeminął a w jego miejscu pozostał niepokój. Przez myśl przeszło mu pewnie nie raz, że nie odcięłaby się od nich bez dobrego powodu, ale może po prostu nigdy przedtem nie pokazała na co ją stać? Może taka teraz była? Wszak ludzie się zmieniają. Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć i tak po prawdzie starał się tego po prostu nie robić. Niemniej wszystkie te myśli uderzyły go ponownie, gdy pocztą pantoflową dobiegła go informacja o powrocie siostry. - Cześć.- wymamrotał w odpowiedzi, gdy jego uszu dobiegł głos siostry. Przyglądał jej się uważnie, jak gdyby z samem mimiki twarzy i niepewnego spojrzenia mógł wyczytać historię tych wyjątkowo zagadkowych dla całej familii Marquezów lat. Mimo, iż siostra na pierwszy rzut oka nie zmieniła się zbyt drastycznie to coś w środku, być może intuicja, podpowiadała mu, że osoba, która teraz przed nim stoi ma w sobie niewiele z dawnej Adore. -Trochę cię tu nie było, co?- zaśmiał się być może nieco zbyt nerwowo. Chciał jakoś przełamać pierwsze lody, ale chyba nieszczególnie mu to wychodziło. Wytarł porządnie umazane w lukrze dłonie po czym odsunął jedno z krzeseł stojących przy jego stoliku. Nie wiedział czy powinien teraz ją uściskać, nie widział czy tego chciała i szczerze mówiąc nie miał pojęcia czy sam czuły się z tym dobrze w tym momencie. - Dobrze, że wróciłaś.- powiedział licząc, że doda jej tym otuchy. W końcu była jego siostrą i naprawdę cieszył się, że widzi ją całą zdrową i na pierwszy rzut oka nie wyglądającą na członkinię sekty, która zaraz zaprosi go do jakiegoś stowarzyszenia w któym karzą mu założyć płócienną tunikę, okadzą go kadzidełkami i nakarmią jarmużem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt nie wiedział, nikt nie miał pojęcia – Adore nikomu nie wspomniała, co jest na rzeczy. Tak samo, jak nie wspomniała co się dzieje wcześniej, przed wyjazdem. Nie rozmawiała z braćmi, nie rozmawiała z przyjaciółmi, nie zdecydowała się również na wizytę u psychologa, którą niejednokrotnie polecano jej po stracie dziecka. Nie potrafiła, nie mogła. Zapierała się, że nie zasługuje na pomoc. Zapierała się, że nie zasługuje na nic dobrego. I naprawdę tak uważała – przez wiele długich miesięcy i przez wiele długich lat. Praktycznie … przez całą wieczność. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio była szczęśliwa. Kiedy zdarzyło się cokolwiek, co wywołałoby uśmiech na jej twarzy – ale nie taki wymuszony, którym raz za razem obdarowywała starych znajomych, tylko prawdziwy, szczery. – Trochę mnie nie było, to prawda – powiedziała, również nie bardzo wiedząc jak się zachować; czy powinna go objąć, może poklepać po ramieniu albo … nie wiedziała. Po prostu usiadła na krześle, które dla niej odsunął. – Przepraszam, że się nie odezwałam – nie za to, że wyjechała, nie za to, że nie odzywała się dobre dwa lata – na to nie była jeszcze gotowa. Ale powinna do niego napisać, to wiedziała doskonale. Nie powinien dowiadywać się od osób trzecich. – Potrzebowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Wiem, że Eme do ciebie pisała, aczkolwiek przysięgam, że spotkałam ją przypadkiem. Po prostu nie wiedziałam … jak zacząć – bo nie, nie miała pojęcia, z kim powinna się skontaktować i co zrobić. Nie miała ułożonego żadnego, genialnego planu. – Aczkolwiek nie chcę o tym rozmawiać. A przynajmniej nie teraz i nie tutaj. Co u ciebie, Joaquin? – zaznaczyła swoje stanowisko na samym początku, licząc na to, że odpuści i nie będzie zadawał pytań, przez które musiałaby go okłamać – w końcu dogadywał się z Walterem, a o powodach jej wyjazdu były mąż nie mógł dowiedzieć się tak pokrętną drogą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnym jest, więc, że Joaquin nawet po skonfrontowaniu się z rzeczywistością Adore, wciąż nie były w stanie wejść w jej buty. Mimo, iż tego typu tragedie rozgrywał się niejednokrotnie w murach szpitala, w którym pracował to był tylko obserwatorem i nikim więcej. Nigdy nie będzie w stanie wejść w psychikę kobiety, zmagającej się ze stratą dziecka. Nawet osoby tak bliskiej jak Adore. To było po prostu niewykonalne. Z tym, że mając wiedzę, której nie posiadał z całą pewnością spojrzałby inaczej na tą sytuację, na jej zniknięcie. A w tym wypadku po prostu nie wiedział co myśleć zarówno o zniknięciu Adore co i o jej niespodziewanym powrocie. - Trochę.- powtórzył za nią, wbijając spojrzenie w przeciwległą ścianę. Nie chciał na nią naskakiwać, nie czuł, że ma ku temu jakiekolwiek prawo i przede wszystkim nie widział w tym najmniejszego sensu. Sam zainicjował to spotkanie i zamierzał doprowadzić je do końca. Poza tym robienie afery w ulubionej cukierni nie bardzo było mu w smak. Przychodził tu na tyle często, że część ekipy pewnie go kojarzyła i nie chciał zmarnować szansy na gratisowego szejka za pieczątki stałego klienta. - Martwiłem się, wszyscy się martwiliśmy.- stwierdził kwaśno mając w pamięci to jak matka odchodziła od zmysłów po tym jak Adore z dnia na dzień zapomniała jak odbiera się telefon. Może właśnie przez wzgląd na to było w nim tyle złości? On to jedno, ale nie tylko rodzina a i reszta jej przyjaciół miała za sobą masę nieprzespanych nocy. - Zdecydowanie zagadkowy dobór powierników.- przyznał mimowolnie przewracając oczami. Cóż, przez lata poznał wiele koleżanek siostry. Z jedną z nich nawet zdążył się w międzyczasie zaprzyjaźnić, związać i rozstać. Natomiast spośród osób najbliższych jego siostrze spodziewał się zostać pominiętym co najwyżej na rzecz Philipa lub Draco. Może jednak wstąpiła do tej kadzidłowej sekty? - Mam nadzieję, że jakoś sobie poradziłaś i dasz znać jeśli będę mógł w czymś pomóc.- jak już zostało wspomniane, Adore była bądź co bądź jego ukochaną młodszą siostrą i mimo wszystko musiał zagryźć zęby nawet jeśli momentami miał jej dosyć. - Sporo się pozmieniało, ale o klaunie psycholu opowiem ci innym razem. - zdecydowanie nie chciał w tym momencie opowiadać jej o tym jak w falbaniastej sukience współlokatorki biegał po cyrkowym namiocie. W najgorszym wypadku zablokowałaby jego numer i zniknęła na kolejne lata. - Masz ochotę na pączka? Są naprawdę świetne.- zapytał, ale zanim odpowiedziała przesunął w jej kierunku talerz przepełniony lukrowymi potworami. Jeśli towarzystwo cudownego brata nie było w stanie podnieść jej na duchu to może cukier pozwoli obojgu nieco spuścić z tonu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O ciąży pewnie wiedział, musiał wiedzieć. Tak samo, jak i o poronieniu. Ostatecznie przyjaźnił się z Walterem i nawet jeśli Adore sama nie miała siły, by wytłumaczyć, co się stało, tą niewielką część historii kilka osób zdążyło poznać. Tylko tyle – bo o romansie i problemach małżeńskich nie wiedział natomiast nikt. – Trochę … dobra, dwa lata to całkiem długo, wiem. Ale hej, na pocieszenie powiem, że nic specjalnego nie działo się przez ten czas, więc też nic nie straciłeś. Ja pewnie więcej – posłała mu pokrzepiający uśmiech. Jej słowa natomiast był prawdziwe – żyła w zawieszeniu, poza krajem nie szukając ani nowych romansów, ani nowych znajomych, przyjaciół, nikogo. Tak na dobrą sprawę, nie zbudowała ani jednej sensownej relacji i nie zrobiła nic, o czym warto byłoby opowiadać. Leczyła się. Cały ten czas spędziła na przemyśleniach i terapii, która, jak widać, niewiele pomogła, gdy już wróciła do Seattle. Chociaż przed przyjazdem wydawała się szczęśliwa, tak teraz … cóż, wróciła do punktu wyjścia. Okej, może nie do końca, skoro nie spędzała już całych dni w łóżku i nie broniła się rękami i nogami przed tym, żeby wyjść z domu. Zaszły jakieś minimalne zmiany w jej podejściu do życia i świata. I cóż, to by było na tyle. – Wiem. Powinnam napisać, zostawić jakąś notatkę, czy cokolwiek - … ale to wymagało zbyt wiele wysiłku. Zapewne Joaquin usłyszał o tym, że się rozwiodła – ale takich informacji również nie chciała zdradzać od razu. Czas był czynnikiem, którego potrzebowała przede wszystkim. – Hej, z nikim wcześniej nie umawiałam się na spotkanie, w porządku? Jesteś w zasadzie … no dobra, drugi. Może trzeci w kolejności – aczkolwiek pierwsi byli rodzice, a drugi Philip, który hm … Adore miała wrażenie, że zmaga się z podobnymi problemami. I był jej przyjacielem. – Mniej więcej. Jest już znacznie lepiej, chociaż niektóre rzeczy nadal potrzebuję wyjaśnić. Ale wiem, że jesteś i że zawsze mogę na ciebie liczyć – powiedziała, rzeczywiście mając to na myśli. Joaquin był niewątpliwie ważną osobą w jej życiu i nigdy, przenigdy, nie mogłaby z niego zrezygnować. Zresztą – byli rodzeństwem, a to, jakby nie patrzeć, nierozerwalna więź. – Co? Czekaj, czekaj. Jakim klaunie psycholu? Koniecznie musisz mi opowiedzieć! – niby w czasie halloween była już w mieście od jakiegoś czasu, aczkolwiek nie miała pojęcia, co właściwie zdarzyło się na imprezach z piekła rodem. – Jesteś pewien, że nie zjesz tego wszystkiego sam? – zapytała, unosząc brew ku górze, aczkolwiek już po chwili sięgnęła po pączka. – Więc? Klaun psychol, huh? A poza tym? Masz jakieś ciekawe plotki? Swoją drogą, jak myślisz, mama i Dante wrócą kiedykolwiek z podróży poślubnej? Bo okupuję teraz ich dom i zastanawiam się, czy to czas na znalezienie czegoś swojego – ale jeśli nie planowaliby wracać, to właściwie po co? W pierwszej kolejności musiała zrobić porządek ze swoim życiem zawodowym, żeby mieć za co się utrzymać i jakkolwiek przetrwać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Krągłości rysujące się na smukłym brzuchu Adore z pewnością nie umknęły jego uwadze. Być może domyślał się czego są zwiastunem, ale gdzieś podświadomie czuł, że nie powinien wywoływać wilka z lasu? Gdyby chciała obwieścić mu radosną nowinę z pewnością sama by to zrobiła, prawda? Tak przynajmniej to sobie tłumaczył.
- Coś musiało się dziać. -stwierdził cicho, być może szorstko, ale w porę ugryzł się w język. Wiedział, że na ten moment nie chciałą poruszać tematu swego odejścia, ale wprost nie potrafił uwierzyć, że zniknęła ot tak sobie, bez konkretnych powodów. Jej decyzja musiał być podyktowana czymś poważniejszym niż natrętni sąsiedzi i kiepski widok na miasto z przydomowego tarasu jej przestronnego domostwa. -Cokolwiek faktycznie mogłoby nam to wszystko ułatwić.- przytaknął przesuwając spojrzeniem po każdym z okruszków jakie postawił po sobie zjedzony przez niego pączek. Owszem wiedział o rozwodzie, znał Waltera nie od dziś i trudno by umknęło to jego uwadze. Nie miał pojęcia co zaszło między brunetem i jego siostrą i na swój sposób czuł się lepiej pozostając w umiarkowanej niewiedzy. Intuicja podpowiadała mu, że to Adore mogła pociągać za sznurki w kwestii rozstania, ale ten wniosek nasunął mu się wyłącznie na widok zasępionego Rutherforda i nie był podparty jakimikolwiek wyznaniami ze strony któregokolwiek z byłych małżonków. Najważniejsze, że jest lepiej.- podsumował zatapiając jedną z dłoni w bujnej czuprynie. Ten gest pojawiał się za każdym razem, gdy Marquez czuł się przytłoczony otaczającą go rzeczywistością. Jak gdyby ukrywając twarz w dłoniach mógł ukryć się przed tym co wprawia go w smutek czy trwogę. Postanowił dać w tej kwestii za wygraną. Nie chciał trwonić kolejnych minut na licytacje i słowne przepychanki. W pierwszym odruchu czuł się w prawdzie skrzywdzony zepchnięciem na listę rezerwowych w towarzystwie siostry, ale ostatecznie najważniejsze było dla niego to, że wróciła. Być może to nie on a właśnie ktoś inny był w stanie w pierwszej kolejności wesprzeć jej w kwestiach procesie, który aktualnie przechodziła. Chciał wierzyć, że tak właśnie było.
- Cóż, powiedzmy, że tegoroczne Halloween musiałem odchorować.- skrzywił się przy tym nieznacznie podnosząc lewy kącik ust. Na myśl kuriozalnych wydarzeń przywołanej przez niego listopadowej nocy, jego głowę ponownie zalał potok groteskowych obrazów. Poliestrowa sukienka z gryzącej koronki zapożyczona od niewtajemniczonej w ten dziwny precedens żaklinowego życia towarzyskiego współlokatorki, rozklekotany wagonik w samym środku spowitego w ciemności miasta i cztery litery żony Clive'a. Trudno byłoby mu wyłonić w tym plebiscycie, która wspominanych rzeczy przyprawia go o intensywniejsze mdłości. - Ale nie bój się, dojdę do siebie do gwiazdki.- dodał po chwili licząc, że brunetka weźmie to sobie do skostniałego serca i w najbliższej przyszłości widząc ekranie telefonu numer brata, zdecyduje się przeciągnąć palcem w stronę zielonej słuchawki. O ile nie wierzył magiczne świąteczne pojednania, tak tym razem żywił nieopisaną słowami nadzieję, że siostra zawita w mieście na dłużej. - Śmiało częstuj się.- zapewnił, uśmiechając się, gdy brunetka w końcu sięgnęła po jeden z zalanych lukrem łakoci. Owszem jako mały chłopiec był bezkonkurencyjny w zapełnianiu brzucha przeróżnymi smakołykami, które mamita Marquez kupowała dzieciakom ze swojej nieszczególnie imponującej wypłaty. W tamtym okresie nawet byle imitacja porządnej czekolady sprawiała wrażenie prawdziwej ambrozji, której choćby najmniejszy kęs był w stanie sprawić, że ciało Żakliny zalewała przyjemna fala ciepłą. Z czasem wiele się zmieniło i jedną z tych rzeczy był bez dwóch zdań umiar jeśli chodzi o pakowanie w siebie nadprogramowych kalorii. - Poza tym działo się wiele, ale nie wiem od czego zacząć.- ugryzł pączka przerywając na moment wypowiedź. Ten z czekoladą był wyjątkowo dobry, ale z pewnością nie tak dobry jak plotki na jakie liczyła jego siostra. Cóż, z całą pewnością miała sporo do nadrobienia, co by nie było dwa lata to szmat czasu. - Myślę, że jeszcze trochę im zejdzie. O ile jej temperament nie da się im we znaki. To porządny facet, powinna się go trzymać. - stwierdził po chwili namysłu. Mimo, iż z początku z całą pewnością podchodził sceptycznie do kolejnego, partnera matki to z czasem zaczął go szanować i może nawet zdążył go polubić? Bez dwóch zdań był całkiem niezłym kandydatem na ojczyma i traktował jego matkę jak należy. Potrafiła być wybuchowa, z resztą jak oni wszyscy, więc facet z całą pewnością nie zawsze miał przy jej boku sielankę. - W każdym razie możesz być spokojna, przez najbliższe tygodnie nie powinni wracać do miasta...bo zostajesz na dłużej prawda?- musiał się się upewnić, po prostu musiał. Nie widzieli się przeszło dwa lata i chciał wiedzieć na czym stoi. Powinien pogodzić się z tym, że siostra będzie w jego życiu z doskoku? A może wszystko końcu miało dążyć do wyczekiwanej przez niego normalności?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zamilkła na chwilę. Nie miała ochoty tłumaczyć, że nie wyjechała po to, by układać sobie życie na nowo; by znaleźć znajomych, rodzinę i swoje miejsce. Wyjechała bardziej po to, żeby zrozumieć kim jest, przemyśleć swoje błędy, wrócić silniejsza. Ba! Żeby w ogóle, kiedykolwiek móc wrócić; by nie zamknąć się w sobie i całkowicie nie odizolować od świata, a także, by jakkolwiek żyć. – Obiecuję, że następnym razem, kiedy zdecyduję się uciec, zdążę cię poinformować – rzuciła, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Obiecywała. Po raz kolejny. Kolejnej osobie. Stale obiecywała, że naprawi swoje zachowanie i nie powtórzy dawnych błędów, podczas gdy nie mogła być w stu procentach pewna, że rzeczywiście będzie trzymać się tego postanowienia. Jej psychika, na tym etapie, była zbyt krucha, a każde kolejne potknięcie mogło nieść za sobą niemiłe konsekwencje. Nie powiedziała nic więcej, a przy jego kolejnych słowach jedynie kiwnęła głową. Najważniejsze, że jest lepiej. Poniekąd, pod pewnymi względami, rzeczywiście było lepiej, aczkolwiek nadal nie było dobrze.
- Czyli nie zamierzasz powiedzieć nic więcej? Jak na przykład co się stało, w jaki sposób, gdzie .. co? – chciała wyciągnąć od niego znacznie więcej informacji, niż te dwa zdania, rzucone mimochodem; w końcu wydawało jej się, że chodzi o ciekawą historię. W słowach klaun psychol oraz odchorowywanie bez wątpienia dało się słyszeć negatywny wydźwięk. Ona sama spędziła Halloween w domu, siedząc pod kocem i oglądając thrillery, które towarzyszyły jej ostatnio prawie co wieczór, jako że miała awersję do wszelkich produkcji z wątkiem romantycznym. A w ten sposób, zazwyczaj, je omijała. – Robisz coś w święta? – zapytała, bez jakiejkolwiek sugestii, że powinni spędzać je razem; Adore kompletnie nie czuła klimatu i nie miała ochoty siadać przy ustrojonym obrusem stole, by zjeść kolację w towarzystwie … pewnie tylko Joaquina, jako że reszta rodziny zniknęła z zasięgu wzroku. To kolejna tradycja, która wydawała jej się zbyt rodzinna, by kontynuować ją po rozwodzie. – Dzięki – rzuciła, częstując się jednym, ze stojących przed bratem pączków. Czasy, kiedy Addie przejmowała się tym, co je, minęły lata świetlne temu. Niby nie wyglądała bardzo źle, ale dawno przeskoczyła etap nadmiernej dbałości o swój wygląd. – Ostatnio otworzył mi drzwi ze strzelbą w dłoni, wiesz? Dobrze, że mama przybiegła na czas, bo inaczej byłoby już po mnie – rzuciła niedbale. W zasadzie to … trudno; nie przejęła się przesadnie tamtą sytuacją. – Zostaję na stałe, Jo. Muszę tylko poukładać sobie kilka spraw, ale nie planuję wyjeżdżać – zapewniła, mając nadzieję, że brat da jej kredyt zaufania, bo odnosiła wrażenie, że jest bardzo … zdystansowany. I czuła się z tego powodu fatalnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, komunikacja nigdy nie była mocną stroną Marquezów, tak też nieszczególnie mógł mieć jej to za złe. Jednakże, gdy zobaczył ją po raz pierwszy po przeszło dwóch latach, emocje najzwyczajniej w świecie wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Mimo iż starał się trzymać nerwy na wodzy, to nie zawsze był w stanie to zrobić. -Trzymam za słowo.-przytaknął, uśmiechając się łagodnie. Ona obiecywała, a on chciał jej wierzyć. Miała tę przewagę nad większością ludzi w życiu Marqueza, że niezależnie od wszystkiego była jego kochaną młodszą siostrą, której czy chciał, czy nie nie potrafił skreślić i wyciąć ze swego życia jak byle kumpla, który wystawiła go podczas wypadu na piwo. Dlatego, więc mógł mieć tylko nadzieję, że kolejne zniknięcie nie nastąpi zbyt szybko i choć przez krótki czas, będzie im dane cieszyć się rodzinnym życiem. -Wyobraź sobie, że trafiasz na imprezę, która okazuje się pułapką, po przejażdżce zdezelowaną kolejką trafiasz do cyrkowego namiotu. Tam w klatce znajdujesz zaginioną wcześniej pannę, która za namową klauna psychola ratujesz z opresji, z tym że ona rozkwasza ci tyłkiem przedramię.- chciała, to miała, choć jego historia brzmiała nieprawdopodobnie, to postanowił jednak uraczyć nią ciekawską siostrę. Ot, taka mała namiastka nocnego życia mieszkańców Seattle, którą mógł jej zaoferować. Mimo iż sam niechętnie wracał wspomnieniami do tego feralnego wieczoru, to pewnie słysząc, choć wzmiankę dotyczącą tego incydentu od kogoś innego, sam pewnie miałby masę pytań. -Przyjaciółka zaprosiła mnie do jej rodziny w Anglii.- przyznał po chwili namysłu, wszak nazwanie Kenzie przyjaciółką było niezbyt trafnym, ale z drugiej strony nie był w stanie inaczej określić ich relacji. Na zanudzanie Adore jego życiem uczuciowym jeszcze przyjdzie czas, póki co postanowił jej to darować.-Jeśli chcesz, to mogę to odwołać i tak nie mam nastroju do celebracji tego wszystkiego.-zaproponował, reflektując się w porę, że w zasadzie niezbyt taktowym byłoby, choć nie rzucenie w eter takowej propozycji. W końcu dopiero co wróciła i nawet jeśli oboje nieszczególnie czuli ducha świąt, to nie byłby sobą, gdyby nie zostawił jej choćby furtki na zmianę jego planów. Inna sprawa, że sam miał małego pietra przez Athertonowym przyjęciem i może gdzieś w środku próbował dać sobie pretekst do niepostawienia nogi na brytyjskiej ziemi? -Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to słyszę.- przyznał, biorąc do buzi pokaźny kawałek pączka. Ostatnio opuścił go Draco, więc jeśli chodzi o rodzinne więzi, to czuł się naprawdę osamotniony. Wprawdzie wiedział, że jeszcze jakiś czas między nim a Adore będzie nieco dziwnie, ale liczył, że czas zrobi swoje i choć częściowo odbudują dawne relacje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewątpliwie problemy z komunikacją były domeną tej rodziny. Niewątpliwie nikt z nich nie potrafił mówić wprost o swoich problemach. Mieli również tendencje do rozpływania się w powietrzu. Adore nie była zadowolona ze swoich wcześniejszych decyzji tak samo, jak teraz nie była zadowolona ze zniknięcia matki, Dante oraz Draco. Z Joaquinem zostali praktycznie sami, więc nie mieli innego wyjścia, jak trzymać się razem – niezależnie od tego, co się działo. I niezależnie od tego, jakie urazy przyszło im ukrywać. – Jesteś pewien, że nie zasnąłeś przed telewizorem? – zapytała, unosząc brew, nawet jeśli po jego minie widziała, że wcale sobie nie żartuje. Cyrk? Klauny? Co dobrego działo się w tym mieście? Mogła jedynie cieszyć się, że ją takie atrakcje ominęły, równocześnie mając nadzieję, że jej brak otrząsnął się z tego wydarzenia. – Rozumiem – powiedziała, na wiadomość o Anglii, a w jej głosie na próżno można było szukać jakichkolwiek oznak rozczarowania. Nie miała z tym nawet najmniejszego problemu – ostatnie dwa lata przeżyła święta samotnie, nie celebrując ich w jakikolwiek sposób, więc teraz mogła postąpić podobnie. Zresztą, drugiego dnia szykowała się impreza u Aviany, na którą planowała się wybrać (nieszczęśliwym trafem). – Jedź, korzystaj, baw się dobrze. A potem będziesz mógł mi opowiedzieć coś na temat tej przyjaciółki – skomentowała. Zabieranie kogoś na święta do innego kraju (a w zasadzie nawet na inny kontynent)? To zdecydowanie nie brzmiało jak zwykła przyjaźń. – Cieszę się, że wróciłam – powiedziała, chociaż nie było to do końca szczere stwierdzenie. Cieszyła się z wielu powodów – spotkała się ponownie z rodziną, miała szansę na naprawienie dawnych błędów, nie musiała tułać się po świecie. Jednakże minusów było zdecydowanie więcej niż plusów. Póki co mogła jednak poświęcić czas na nadrabianie zaległości, dlatego też kolejne kilka godzin przesiedziała z bratem, rozmawiając, przede wszystkim, o największych głupotach. Na poważne dyskusje jeszcze przyjdzie czas.

/ zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#9

Ludzie poznają się w internecie, tam ze sobą czatują, czasami też umawiają w realu, gdy złapią wspólne flow i zechcą się poznać na żywo. I wtedy to wybierają jakieś miejsce na randki. No i z racji walentynek Autumn spotkała się z niejakim Angelo, z którym to chwilę czatowała, tylko dlatego żeby nie umawiać się z kimś, z kim umawia się jej siostra. A może ten chłopak jest całkiem interesujący? On miał wybrać miejsce i wysłać jej pinezkę z danym lokalem, więc Blossom nawet nie spojrzała na nazwę miejsca tylko skończyła się malować i wrzuciła w nawigację tę pinezkę, by móc się dostać na umówione spotkanie. I gdy przyjechała na miejsce to mina jej zrzedła gdyż to była pączkarnia. I niby nic w tym złego, tyle że ona nie znosiła pączków, one były tłuste, kaloryczne, śmierdziały olejem. Pamiętała jak za małego za dużo zjadła pączków z dounky donuts i skończyło się to tym, że potem na karuzeli zwymiotowała. To wspomnienie zostało z nią na zawsze i wzdrygała się obecnie na widok pączków. Wciągnęła jednak powietrze i pociągnęła za klamkę, po czym weszła do środka, bo randki się nie wystawia. Już miała wrażenie że zrobiła się zielona na twarzy, ale wyjęła telefon i spojrzała na zdjęcie, które wysłali sobie by się wzajemnie rozpoznać. Już wiedziała że jest ktoś taki przy stoliku, więc podeszła i zmusiła się do uśmiechu, co musiało wyglądać jak jakiś grymas na jej twarzy.
- Cześć, Autumn. - powiedziała na powitanie i przytuliła go na powitanie, bo była bardzo otwartą osobą i lubiła tak się witać z ludźmi, których znała i lubiła. To byli zwykle ci co nie znali jej mrocznego sekretu i to sprawiało, że mogła być przy nich nie Autumn pokutnicą, tylko Autumn, dziewczyną którą poznali poprzez wspólne pisanie, tudzież rozmawianie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”