WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-01-15, 22:39 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewątpliwie wszystkie te imprezy, na których pojawiał się z Hazel, w zdecydowanej większości wychodziły z jej inicjatywy i dzięki godzinom trucia, przez które prędzej czy później Harry ulegał, raz że nie chcąc siedzieć w domu, a dwa wiedząc że jednak jego obecność zdecydowanie się tam przyda. I to wcale nie po to, by odstraszać bardziej lub mniej chcianych adoratorów, a nawet nie dawać im okazji do podejścia do Hazel która i tak już jest w męskim towarzystwie, a zwyczajnie mieć na nią oko w nieco innym kontekście - szczególnie takim, który pozwalał mu wyłapać ten moment, w którym wypiła już wystarczająco dużo drinków i powoli powinna wracać do domu, żeby następnego dnia poza zwykłym kacem uniknąć też tego moralnego. Sam raz pił a raz bawił się w kierowcę, wcale nie robiąc tego naprzemiennie, więc nawet ciężko było z góry stwierdzić czy i tym razem postanowi wsiąść za kółko czy dotrzymywać towarzystwa pijącej Hazel i razem z nią następnego dnia pić elektrolity, łykać przeciwbólowe i zamawiać najbardziej kaloryczne jedzenie, na jakie mogli sobie pozwolić. Lub na jakie zwykle nie pozwalali, dopiero w takich sytuacjach dochodząc do wniosku, że teraz to im się należy.
Tylko choć tym razem zdecydował się auto zostawić w garażu, a pod dom zamówić taksówkę, wiedział, że raczej żadnej z tych rzeczy jutro robić nie będą, bo na jego miejscu co najwyżej będzie Weston. Weston czekający w domu, ich domu, do którego Harry nawet jeśli miał wstęp, wcale nie chciał wchodzić. Dotrzymywał więc kroku Hazel, byleby o tym nie myśleć, pijąc już którąś z kolei szklankę whisky na pusty żołądek, podczas gdy to jej jeszcze kilka godzin temu truł, że musi coś zjeść, żeby później czuć się lepiej. Cały Harry. – Haaaaaaz – jęknął w którymś momencie, kiedy wyjątkowo udało mu się ściągnąć ją z parkietu, na którym spędzili zdecydowaną większość wieczoru. Lub raczej nocy, skoro z nieba powoli znikały już gwiazdy, a jeszcze chwila i z dachu tego baru mogliby oglądać wschód słońca. – Wracamy. Już chodź, musimy iść – wbrew pozorom wydawało mu się że i tak dobrze kontrolował jej stan, nad swoim również jeszcze panując, a kolejny drink który właśnie powoli popijała przez słomkę tylko mu uświadomił, że to naprawdę ten moment, w którym powinni się zebrać. – Dopij i idziemy, ok? Zamawiam ubera – pomimo że spodziewał się jakichś protestów, od razu wyciągnął z kieszeni spodni telefon i tylko kątem oka zerkał na Hazel, jakby czekając na ten moment w którym zacznie mu marudzić.
Ostatnio zmieniony 2020-08-26, 23:35 przez Harry Thompson, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Czasami po prostu musiała odreagować. Nie, wróć! Nie musiała – chciała. Na jeden wieczór w tygodniu zapomnieć o całym bożym świecie, o dorosłości, o obowiązkach i komplikacjach. Nie musiała być odpowiedzialna. I tak… w tym miejscu warto zauważyć, że gdy zdarzało jej się iść w tango to naprawdę w nie szła. Krótka kiecka, godziny na parkiecie… Głupie decyzje? Kac morderca? Kac moralny? Tak. Wszystko tak. Jeszcze przed wejściem na imprezę wcisnęła w dłoń Harry’ego małą kolorową tabletkę, która miała mu pomóc się zrelaksować. I jeśli chciał ją za to opieprzyć to nie zdążył, bo momentalnie wzięła swoją, a na udobruchanie dostał buziaka w policzek i mocniej złapała jego dłoń, żeby pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi pociągnąć go w stronę baru. Pierwszych kilka kolejek weszło jak złoto.
Właściwie to… wszystko wchodziło jak złoto, a ona czuła się jak królowa parkietu. Mogłaby z niego nie schodzić. Muzyka była głośna, ludzi było dużo i totalnie w to popłynęła. Tracąc poczucie miejsca, czasu i właściwie tak… właściwie to wszystkiego. Na dobrą sprawę nawet nie wiedziała z kim tańczyła. Orientowała się tylko wtedy, gdy był to Harry. Jego twarz rozpoznałaby zawsze i wszędzie. Ba! Nawet jego dłonie na swoich biodrach rozpoznałaby zawsze. Cieszyła się, że tu z nią przyszedł, ale nie myślała o tak daleko idących konsekwencjach jak to, co będą robić na następny dzień. Kac mógł być potężny, nie było co do tego najmniejszych wątpliwości, ale jeszcze o tym nie myślała. Niestety panna Butler rzadko myślała o konsekwencjach.
Dała się ściągnąć z parkietu, grzecznie pomaszerowała do baru, usiadła na wysokim stołku, poprawiając kusą sukienkę i zdecydowała się na kolejnego drinka. Nic przesadnie słodkiego i nic przesadnie kolorowego – jeszcze tego brakowało, żeby to wszystko za chwilę zwróciła. Podparła głowę na dłoni, spojrzała na swojego drinka i zaraz na przyjaciela marudzącego o powrocie do domu – Nie chcę wracać… – rzuciła i sięgnęła po jego telefon, żeby nie zamawiał czasem żadnego ubera – Chodźmy jeszcze potańczyć. Albo… albo nie wiem. Chodźmy na plażę! Albo jedźmy na wycieczkę w góry. Myślisz, że ten ktoś tym uberem by nas tam zawiózł? – rzuciła całkiem poważnie, zerkając na telefon, przenosząc wzrok na przyjaciela i to jemu przez chwilę się przyglądając. Zaraz jednak parsknęła – Jak się na mnie złościć to przestajesz być tak nieprzyzwoicie przystojny, Thompson. Nie możesz się na mnie złościć. – zawyrokowała więc, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Oczywiście, że podejrzewała, że się złościł – bo chciał wrócić, a ona nie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Harry... sam nie wiedział czy się złościł. Może i przybierał tą standardową poważną minę z lekko zmarszczonymi brwiami, a co za tym szło również czołem, ale nie miał pojęcia czy jest na Hazel zły. Czy tak naprawdę kiedykolwiek potrafi być na nią zły. Bo co czuł gdy dowiedział się o jej wyprowadzce do Westona? Zawód, może jakieś rozczarowanie. Co czuł kiedy po jego wybudzeniu ze śpiączki Haz powiedziała, że chce wszystko naprawić? Wielkie rozczarowanie, może trochę też zawód. Wszystko to jednak mijało w zastraszającym tempie, bo nie, Harry nie potrafił się na nią złościć. Zwykle wystarczył jeden uśmiech, taki jak teraz, żeby po prostu jej wybory zaakceptował, a później czasem próbował ją od nich odwieźć, mając jednak pełną świadomość tego, że zwyczajnie nie może oczekiwać od niej nagłej zmiany zdania, a przede wszystkim godzenia się na wszystko, co on sam powie. I choć teraz trochę to wyglądało tak, jakby nie na uśmiech, a komplement jakim został obdarowany sam wyszczerzył się podobnie do Haz, to nic bardziej mylnego. Dla niego ani trochę takie słowa nie miały znaczenia, kiedy miał ją obok. Kiedy mógł trzymać dłonie na jej biodrach, obejmować ją w pasie, czy, jak w tym momencie, łapać ją za dłoń pod pretekstem zabrania telefonu z powrotem. – Za odpowiednią cenę wszędzie by nas zawiózł – mruknął, w dalszym ciągu trzymając ją za rękę, jakby w ten sposób próbował zatrzymać przed jakąś ucieczką, na którą powoli się szykowała kiedy drugą dłoń już prawie miał na swoim telefonie. – Haz, nie złoszczę się. Nie widzisz? – może trochę plątał mu się język, a może z trudem wypowiadał już niektóre słowa, ale mimo wszystko był w stanie jeszcze ładnie się uśmiechnąć, tak by jej obawy były całkiem nieuzasadnione. W końcu jak ktoś tak pozornie szczęśliwy mógłby się złościć, nie? – Ale nie MUSISZ przypadkiem wracać do... eee... domu? – przez gardło nie przeszło mu imię Wesa, choć nazywanie jego mieszkania domem Hazel wcale nie wydawało się się mniejszym złem, na które chciał się godzić. Na krótką chwilę humor ewidentnie mu się zmienił, kiedy zamiast ust ułożonych w podkówkę, pojawił się na nich jakiś ledwo zauważalny grymas. Ale naprawdę tylko na chwilę - tabletka, którą dostał bez słowa jeszcze przed imprezą i którą idąc w ślady Haz przed wejściem na dach tego budynku wziął, w dalszym ciągu działała. I czuł się naprawdę... błogo. – To wolałabyś plażę czy góry? Bo może coś da się zalatwić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lubiła się uśmiechać. Lubiła się uśmiechać do niego. Głównie dlatego, że lubiła jego reakcję na jej uśmiech. To jak jego twarz łagodniała i w większości przypadków odpowiadał jej tym samym. I już się nie gniewam… i znów był nieprzyzwoicie przystojny. Zawsze to widziała. Czasami do niej dochodziło, że gdyby nie to, że byli najlepszymi przyjaciółmi… tylko no właśnie. Byli. Całkowicie nieświadoma tego jak Harry na nią patrzył. Chociaż czy gdyby wiedziała, czy to by coś zmieniało? Eh… ciężkie wybory! Spojrzała w kierunku jego dłoni, gdy oboje zaciskali palce na jednym telefonie. Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła lekko głową – Ale wierzę na słowo. – skwitowała – I nic nie muszę, Harry… nic przecież nie muszę, prawda? Nie chcę wracać do domu, więc nie muszę wracać do domu. Na dobrą sprawę to nawet nie jest mój dom. Nie ma swojego domu. – wymamrotała, pochylając się bardziej w stronę przyjaciela i ciągle się uśmiechała, chociaż to, co mówiła wcale nie było jakieś szczególnie zabawne. Bo było prawdziwe, cholernie prawdziwe. Nie miała domu rodzinnego, to wszystko rozpadło się wieki temu. Nie miała swojego domu ani mieszkania. Od lat mieszkała u Wesa, chociaż to zawsze był jego dom. Gdy się od niego wyprowadziła mieszkała na kanapie starszego brata i od czasu do czasu u Thompsona. Nadal nie miała nic swojego. I teraz jesteśmy znowu tu… gdy wszystkie jej graty znów wylądowały u Wesa. A ona nie chcąc wracać dzisiaj do domu – była bezdomna. Dlatego sięgnęła po swojego ciągle niedokończonego drinka, upiła z niego spory łyk i ponownie pochyliła się w stronę Harry’ego – Plażę. – zdecydowała, nie odwracając od niego wzroku, sunąc spojrzeniem po jego twarzy – od oczu do ust i z powrotem – Będziemy się kąpać w oceanie. Nago. O wschodzie słońca. – zaproponowała, zdecydowanie nie myśląc trzeźwo i logicznie. Górę wziął alkohol, prochy i cała ta imprezowa atmosfera, ale w tym momencie plan wydawał jej się być doskonały – Co ty na to? – zapytała, przygryzając wargę i wpatrując się w niego tak intensywnie, ale to tak intensywnie, że… no na pewno nie była trzeźwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie musisz, tak? – powtórzył po niej, na nowo się uśmiechając, jakby ta wersja Hazel podobała mu się bardziej. Nie ta pijana, nie ta pod wpływem, tylko ta powtarzająca że nic nie musi. A zwłaszcza nie musi wracać tam, gdzie był Wes, gdzie było jego mieszkanie, którego nawet nie traktowała jako własny dom. – Masz. Mój dom jest twoim domem od lat – odparł nadzwyczaj lekko, mając wrażenie że mówi coś tak oczywistego, czego nawet nie trzeba wypowiadać na głos, by miało jakiekolwiek prawo bytu. Przecież to właśnie dom Harry'ego stał zawsze dla Hazel otworem, szczególnie wtedy, kiedy u niej było gorzej. Kiedy jej rodzeństwo zabrała opieka społeczna, a ona musiała stanąć na własne nogi, wyrzucona na głęboką wodę. Lub kiedy odeszła od Westona i wyprowadziła się z miejsca do którego całkiem niedawno wróciła - wtedy też dostała dodatkowe klucze do posiadłości w Queens Anne, na wypadek gdyby wyjątkowo drzwi były zamknięte. Bardzo prawdopodobne nawet, że kiedy Harry zajmował się mieszkaniem Adaline, tam też Butler miała dostęp. I czy kogoś to dziwi? Przecież dla niej zrobiłby wszystko.
Nawet pojechałby na tą cholerną plażę o której teraz marzyła, a która wydawała się pomysłem tak nierealnym, jak te góry, które wymyśliła jako drugą opcję. Z tą różnicą, że co stało na ich przeszkodzie? Kilka bądź kilkanaście kilometrów na najbliższą plażę, może kilka następnych drinków w przypadku Harry'ego i... kilka zrzuconych ubrań, gdyby naprawdę mieli wylądować w tym oceanie nago. – A potem płacić niebotycznie wielkie mandaty? – oj tak, szczególnie kilka drinków, skoro jeszcze był w stanie myśleć o tak przyziemnych rzeczach jak mandat, który mogliby za to dostać. Ale to by było na tyle. Nie pomyślał już o tym, że to była Hazel i z Hazel takich rzeczy nie powinien robić. Nie pomyślał też o tym, że choćby był do reszty najebany, skuty czy pod wpływem, nie powinien zrobić nic, na co nie mógł zdecydować się od dawna będąc na trzeźwo. Po prostu o takich rzeczach nie myślał - i może właśnie dzięki temu ten błogi spokój i radość, jaką teraz odczuwał, dalej mu towarzyszyły, niezmącone żadną myślą w stylu nie możesz, nie powinieneś. – Daj. Zamówię ubera – powtórzył raz jeszcze, mając na myśli telefon trzymany w dalszym ciągu przez malutką dłoń Hazel. – na najbliższą plażę – chyba te słowa magicznie na nią podziałały, bo w przeciągu kilku chwil Harry telefon odzyskał i wystukiwał już adres, który w tym stanie okazał się najtrudniejszym słowem jakie kiedykolwiek przyszło mu napisać. PLAŻA SAND POINT. Ale napisane prawie perfekcyjnie, to trzeba było mu przyznać.

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Któż nie kocha Sylwestra? Dla Frankie zawsze był okazją, żeby się wybawić. Zdołała dzisiaj nawet ubłagać wolny dzień od szefa, bo jednak trochę dziwne byłoby, gdyby odmówiła Richardowi pójścia na imprezę - skoro pracowała według niego w wolnym zawodzie, wolała nie ryzykować jakichś podejrzeń. Tak czy siak, ubrała się, umalowała, a teraz nasza urocza para imprezowała w Monkey Loft - Sullivan uważała, że to idealne miejsce na pożegnanie starego roku - na dachu budynku, skąd rozpościerał się widok na panoramę miasta. Mogli tutaj nie tylko potańczyć, ale przede wszystkim również zobaczyć fajerwerki, których na pewno w całym Seattle miało być dzisiejszej nocy mnóstwo. Akurat pewnie podeszli do baru na jakieś szoty, gdy jakaś urocza blondynka do nich przydreptała.
- Frankie! Sto lat cię nie widziałam - zagadałą sympatycznie, na co Francesca musiała oczywiście udawać zaskoczoną. Chociaż dobrze znała Charlotte, to przecież nie mogła spalić przykrywki.
- Pomyliłaś mnie z moją siostrą bliźniaczką. Inez. Frankie dzisiaj chyba pracuje - powiedziała sympatycznie, na co blondynka zareagowała lekkim skołowaniem, rzucając pewnie, że nie wiedziała, że Fran ma bliźniaczkę i sobie poszła. Sama 'Inez' odwróciła się do swojego towarzysza i westchnęła cicho.
- Wybacz, czasami się to zdarza - przygryzła dolną wargę i wychyliła szota. Było blisko. Oby tylko się nie połapał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ po

Jeszcze do niedawna Hagen nie brał nawet pod uwagę tego, że będzie witał nowy rok z kimś innym, niż jego ziomeczki, zwłaszcza Abel, a już na pewno nie wyobrażał sobie, że będzie robił to z Inez. Mimo wszystko nie miał chyba nic przeciwko wyjściu na imprezę, no bo... Dlaczego nie? To sylwester, czas zabawy, a jeśli tylko kobieta chciała spędzić ten wieczór razem z nim, to on nie miał nic przeciwko temu. Miejsce też było całkiem fajne, więc przyjemne będzie spędzić ten wieczór na imprezie na dachu.
Oczywiście pod warunkiem, że jakaś blondynka nie zacznie szaleć.
Patrzył na panie nieco zdezorientowany. Pewnie, siostry były takie same i on też miałby problem z odróżnieniem ich od siebie, ale wiedział przecież, że to bliźniaczki, prawda?
- Musicie być do siebie naprawdę podobne, skoro wszyscy was mylą - stwierdził po chwili. Sam nawet na nią zerknął, żeby sprawdzić, czy to aby na pewno nie jej wredna siostra, ale... No tego nie stwierdzi. Raz, tak naprawdę nigdy nie przyglądał się francy, a dwa, Inez i tak była od niej ładniejsza. - No i dobrze, że pracuje. Przynajmniej mamy pewność, że tu nie wpadnie.
A może wpadnie? Może ktoś kogoś zabije i przyjedzie policja? A niech sobie przyjeżdża, najważniejsze, że Hagen nie będzie miał z tym absolutnie nic wspólnego. Dziś nie będzie mordował. Dziś będzie się dobrze bawił.
- Myślisz, że wpadniemy na jeszcze na kogoś, kto pomyli cię z siostrą? Dużo macie wspólnych znajomych?
Boże, oby nie. A gdyby tak jeszcze okazało się, że ktoś z nich pracował w policji, to byłoby źle. Naprawdę źle. Mimo wszystko dziś nie miał ochoty na starcia z policją. Dziś zamierzał świetnie się bawić.
- Całkiem nieźle przy mnie wyglądasz, wiesz? - puścił jej oczko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się nieco niezręcznie, słysząc słowa Richarda, jakby naprawdę była zawstydzona tym, że taka sytuacja miała miejsce – po części była, bo może powinna lepiej przygotować taktykę, ale z drugiej strony chyba nikt się nie przedstawia w stylu „hej, jestem Frankie, mam siostrę bliźniaczkę”? W sumie nie była pewna, bo przecież ową bliźniaczkę sobie totalnie zmyśliła. Odetchnęła głębok i pokiwała powoli głową.
– Tak, a Francesca raczej rzadko wspomina o mnie znajomym i potem mamy takie oto sytuacje – wywróciła oczyma i westchnęła mimowolnie. Tak czy siak, zaśmiała się dźwięcznie i wzruszyła ramionami. – Z tego co wiem, to rozbijanie imprez raczej nie jest jej działką. Ona próbuje łapać morderców. Z różnym skutkiem, ale chyba jest w tym całkiem niezła – wzruszyła ramionami, jakby życie zawodowe jej siostry totalnie jej nie interesowało. Pokręciła głową.
– Właściwie obracamy się w trochę innych kręgach i nie mamy zbyt wielu wspólnych znajomych, dlatego ktoś może mnie pomylić, ale miejmy nadzieję, że nie będzie aż tak źle – stwierdziła, wychylając jakiegoś shota z tacki, którą podsunął im barman pod nos.
– Uuu, serio? Czy ty próbujesz mnie dzisiaj poderwać, Richard? – poruszyła zabawnie brwiami, ale uśmiechnęła się urczo i puściła mu oczko. Pewnie, że wiedziała. Zawsze świetnie wyglądała i to nie tylko przy nim, hehe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie do końca interesowało go to, że Frankie przedstawiłaby się w taki sposób. Chyba że zrobiłaby to Inez, chociaż wtedy też niezbyt się tym przejął. Gdyby tylko powiedziała przy tym, że jej bliźniaczka jest gliną, to Hagen na pewno byłby bardziej wyczulony na wszystko i kto wie, być może nie kładłby łap na Inez. No ale co, już położył, więc raczej ciężko będzie to odkręcić.
- Ona jest dziwna - podsumował. - Nie dość, że pracuje w policji, to jeszcze nie mówi innym, że ma siostrę bliźniaczkę, a to jednak całkiem ważna informacja. A gdybym tak kiedyś się pomylił i zaczął macać ją, a nie ciebie? Wtedy to dostałbym po ryju, a to ona powinna oberwać.
Wiadomo, nie dosłownie, bo jednak nie był fanem bicia pań (chyba że biciem nazwiemy delikatne dawanie klapsów), ale zdecydowanie Frankie nie była w jego typie.
- Niech robi swoje, ale jak najdalej ode mnie - wzruszył ramionami. - No ja myślę, bo nie chcę przez resztę imprezy zastanawiać się, czy przyszedłem z tobą, czy z twoją siostrą.
Ech, gdyby tylko wiedział. Dla niej to szczęście, że nie był świadomy tego, co się działo, ale dla niego... póki co dla niego była to całkiem fajna przygoda.
- Ja? Ciebie? No skąd - od razu zaprzeczył, ale widać było, że kręcił. - Pewnie, że chcę. Po co bym cię tu zabierał, jeśli nie chciałbym cię poderwać? - uśmiechnął się. - Szkoda tylko, że nie ma mojego kumpla i jego dziewczyny, ale są poza Seattle. Kiedyś ich poznasz. Bankowo cię polubią.
To się okaże, ale póki co Hagen był jednak dobrej myśli. Wierzył w to, że Abe i Kylie polubią jego... Znajomą? Koleżankę? Dziewczynę?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie nie było w tym niczego dziwnego – raczej normalne, że Frankie by się nie przejął, co innego oczywiście Inez, która jak wiadomo dzisiaj tutaj była. Tak czy siak, słysząc te słowa, wywróciła oczyma i dźgnęła go w klatkę piersiową.
– To, że ja tak o niej mówię, nie znaczy że ty możesz. To nadal moja siostra, Richard – wzruszyła ramionami, bo gdyby tak mówił o kimkolwiek z jej rodzeństwa ( skoro jej siostra bliźniaczka nie istniała) to właśnie tak by zareagowała. Tak czy siak, westchnęła i pokiwała głową. Doskonale wiedziała, o czym mówił, chociaż Frankie była bliżej niż mu się zdawało. Tak czy siak, wolała się z tym nie zdradzać.
– Myślę, że już ci udowodniłam przed imprezą, że idziesz ze mną – puściła mu oczko, bo na pewno przed imprezą całkiem nieźle się bawili w swoim towarzystwie, jak zawsze zresztą. Odetchnęła mimowolnie, a gdy usłyszała kolejne słowa, zaśmiała się dźwięcznie.
– Może jednak trochę? – przymknęła jedno oko i przechyliła głowę, by zaraz się zaśmiać i wywrócić oczyma. – No nie wiem, może po to, żeby brutalnie wykorzystać czy coś? – trąciła go lekko łokciem, opróżniając kolejny szot, który zaserwował jej właśnie barman. Powoli czuła, że alkohol rozlewa się z przyjemnym ciepłem po jej żyłach.
– Co to za kumpel? – uniosła brwi i uśmiechnęła się lekko, odrobinę niewinnie, chociaż serio była ciekawa, kim są owi znajomi Hagena.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Co z tego? Poznałem ją od najgorszej strony, więc nie dziw się, że za nią nie przepadam i nie będę chciał za szybko spotkać się z wami dwiema. Chociaż... - poruszył brwiami, jakby miał coś sugerować, ale to, co przez moment przeszło przez jego głowę, był jednak zbyt paskudne, żeby znów wrócić do tego myślami. - Ona w ogóle kogoś ma? Ktoś ją chciał?
Pewnie nikt. Kto by chciał umawiać się z gliną? Wygląd to może i miała, w końcu była podobna do Inez, ale cała reszta była o wiele gorsza. Fuj!
- Rano będziesz miała okazję przypomnieć mi jeszcze raz - uśmiechnął się. Dobra, rano może być różnie, bo kto wie, może Hagen upije się po północy i zaśnie? Oby nie, jak tu spać przy takiej kobiecie? - Brutalnie? No skąd. Nigdy w życiu. Nie zrobię niczego, czego sama nie będziesz chciała. Tego jednego możesz być pewna.
Nie był przecież żadnym zboczeńcem, gwałcicielem ani innym przestępca seksualnym. To nie jego wina, że baby na niego leciały. On i tak ostatnio widywany był tylko z jedną. Z Inez - znaczy się. Znaczy się, nie do końca był widziany, bo jednak siedzieli głównie u niej lub u niego. On i ona, sam na sam. Dobrze, że jednak przyszli tu razem, to chyba nieco otworzy ich na innych ludzi, bo przecież nie będą siedzieli we dwoje przez kilka najbliższych lat.
- Taki jeden. Znam go od lat. Kiedyś pracował w Dragonie, teraz jest z siostrą szefa, ale to fajny gość. Zobaczysz. Kiedyś ci ich przedstawię. Co powiesz na podwójną randkę? Wszystkim się zajmę, ty musisz tylko powiedzieć ok - zaproponował. Jemu podobała się taka opcja. We czwórkę raźniej, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No właśnie, poznałeś ją od najgorszej strony, ale nigdy nie poznałeś od tej najlepszej. Może to i lepiej – puściła mu oczko, chociaż trzepnęła go w ramię, bo doskonale wiedziała, o czym pomyślał. Dobra, wiedziała doskonale, że nie ma bliźniaczki, więc takie trójkąty nie wchodziły w grę z tego powodu, ale nawet gdyby miała, to by się na to w ż y c i u nie zgodziła. – Zdziwiłbyś się – wzruszyła lekko ramionami z rozbawieniem, bo w sumie jako Franca miała całkiem spore powodzenie. Nie udawało się jej jedynie stworzyć normalnego, stałego związku. Cóż.
– Zobaczymy, na razie wytrwajmy do północy, co? – zaśmiała się cicho, trochę jakby rzucała mu wyzwanie, bo przecież wiadomo, że chętnie mu nad ranem przypomni, dlaczego i z kim tu przyszedł. Wywróciła oczyma. – Oj tam, czasami można – puściła mu oczko, wychylając następnego szota przy okazji, bo przecież nikt jej nie zabroni, dorosła była. Przy okazji przeszło jej przez myśl, że chyba powinna zwolnić tempo, żeby potem się Hagenowi przypadkiem nie wygadać. Pokiwała powoli głową i uśmiechnęła się.
– To już ten etap? Podwójne randki ze znajomymi? – uśmiechnęła się, bo trochę jej to w sumie schlebiało. – Okej. Bardzo chętnie – powiedziała, zarzucając w tym momencie ręce na szyję mężczyzny i spoglądając mu w oczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ona nie ma lepszej strony - podsumował. Taka była prawda. Nie widział w niej nic fajnego. No, może zobaczyłby po trójkąciku, ale skoro Inez zamierzała tak postawić sprawę, to nawet nie będzie tego proponował. No, chyba że uzna, że żył już wystarczająco długo i czas już z tym skończyć, wtedy o tym wspomni, żeby kobieta mogła go zabić i zakończyć jego życie.
- Nie, serio, ma kogoś? Boże, chcę go poznać i złożyć mu serdeczne kondolencje.
Hehe, biedny, on jeszcze nie wie. Mimo wszystko i tak był ciekawy, jak wygląda od kuchni zycie obu sióstr, czy się lubią, dogadują, czy widują się w swoim wolnym czasie... Hagen chciał poznać Inez bliżej, więc przy okazji jej siostra też trochę się tu łapała.
- Ja nie wytrwam? - dumnie wypiął pierś. Wytrwa. Niech ona martwi się o siebie. A póki co on też sobie więcej wypił. Taka okazja zdarza się tylko raz w roku!
- Jeśli nie chcesz, to powiedz, ale wydaje mi się, że może być fajnie - zwłaszcza kiedy wszyscy się napiją i będą już wyluzowani. Zwłaszcza Inez, bo przecież pozostała trójka świetnie się znała i raczej czuła się swobodnie w swoim towarzystwie, a jednak głupio było tak czasem wychodzić z nimi samotnie. Richard czuł się wtedy trochę jak piąte koło u wozu. Teraz nie będzie musiał, a i wspaniale będzie w końcu pochwalić się tym, że jednak ktoś na niego poleciał. - Powiedz tylko kiedy chcesz, a ja już wszystkim się zajmę - uśmiechnął się. Ucieszyła go jego reakcja, więc pocałował ją. - Masz jakieś noworoczne postanowienia?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Francesca uśmiechnęła się delikatnie, słysząc słowa mężczyzny i wzruszyła ramionami. Nie widziała sensu, by dyskutować. Doskonale wiedziała, że dokładnie taki portret samej siebie przedstawiła Hagenowi i z tym żyła. Zresztą, ostatnio coraz bardziej łapała się na tym, że zażyłość z Richardem wchodziła trochę na wyższy poziom i musiała się spieszyć, by czasami nie złapać do niego przypadkiem jakichś uczuć.
– Świat jest mały, może nawet go znasz – wzruszyła ramionami, bo w sumie nie bardzo wiedziała, co innego może mu powiedzieć, by mężczyzna nie nabrał jakichś większych podejrzeń. Uśmiechnęła się nieznacznie i spojrzała na niego z lekkim sceptycyzmem.
– No nie wiem, a wytrwasz? – poruszyła brwiami z rozbawieniem, bo jednak nie była wcale pewna… To znaczy była, ale po prostu się z nim droczyła. Pokiwała powoli głową.
– Właściwie myślę, że masz rację. Zupełnie szczerze, chętnie poznam twoich znajomych – miała nadzieję, że wśród nich będzie ktoś, kto będzie nieco bliżej Dragona i Russelów i ciężko było się jej dziwić. Nie wiedziała jednak, że Kylie była siostrą Jacksona, czekała więc ją całkiem miła niespodzianka. Chyba całkiem nieźle poradziła sobie ze zdobywaniem zaufania Hagena. Odwzajemniła pocałunek i uśmiechnęła się uroczo.
- Właściwie to kiedy ci odpowiada. Sam wiesz, jak wygląda moja praca. Może w przyszłym tygodniu? Sobota wieczór? – uniosła brwi, bo w sumie miała wtedy wolne i nie musiałaby nikogo prosić, żeby się z nią zamienił. – Nigdy nie mam, bo nigdy ich nie dotrzymuję, a ty? – zerknęła pytająco na mężczyznę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”