WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Trawa to jedno, piguły i prochy to zupełnie co innego. – zauważył zabierając od niej tackę. Dmuchnął w nią, by pozbyć się pozostałości proszku, nie był aż tak zachłanny, by opuszkiem palca zbierać resztki z tacki, które były praktycznie niewidoczne i wzierać sobie to w dziąsła. Byli i tacy, który nie odpuszczą ani miligrama i są wstanie wylizać resztki z woreczka, ale to już były skrajności, Arsene niestety często miał taki widok przed sobą.
- Wiesz, wydajesz się być grzeczną dziewczynką z dobrego domu, to chyba nie do końca twój świat. – odparł, uchylił okno w samochodzie i odpalił papierosa. Nie zwrócił nawet uwagi, na to, że Capri może przeszkadzać dym papierosowy, w końcu nie paliła, więc mogło jej się nieprzyjemnie siedzieć w takim dymie. Wprawdzie dmuchał na zewnątrz, a rękę z papierosem trzymał za szybą, ale wiadomo, dla niepalącej osoby nawet delikatny zapach był nieprzyjemny.
- Poza tym mało świadomości w tobie młoda, tak bez problemu wsiadłaś ze mną do samochodu. – posłał jej tajemniczy uśmiech. Nie znali się przecież, a dilerzy byli często naprawdę niebezpieczni.
-
-Wiesz, co najczęściej zamawiam-wzruszyła ramionami. Nie wiedziała żadnego problemu w tym, że w taki, a nie inny sposób ją relaksuje, co kupuje i tak dalej. Kto, jak kto, ale Arsene wiedział, że blondynka raczej nie bawiła się w jakąś kokainę, czy inną amfetaminę. Mocne narkotyki, które lubiły zamieszać w głowie nie były na jej liście, tego, co próbowała i kupowała na własny użytek. Owszem, czasem brała od niego jakieś tabletki, jak jej coś polecał.
-Zaskakująco wiele o mnie wiesz jak na to, że znasz tylko moje imię i numer telefonu.-spojrzała na niego zaciekawiona. Nie była pewna po czym ją tak ocenił, po długich i lśniących włosach, czy też może po ubraniach? Teraz na przykład była ubrana w zwykłe leginsy, trudno było stwierdzić, ile na nie wydała. Równie dobrze mogło to być pięć dolarów, ale i 205, w zależności od metki.
-I co, naćpałeś mnie, a teraz zgwałcisz, czy zamordujesz?-zapytała parskając śmiechem. Pewnie, nie było to do końca roztropne, ale w dzisiejszym czasie można było się spodziewać niebezpieczeństwa na każdym kroku, ale z drugiej strony też było bardzo rzadko spotykane.. Przynajmniej tak się wydawało Capri, której tak naprawdę nigdy nic złego się jeszcze nie przydarzyło.
-
- Fakt, pod tym względem pewnie znam cię jak nikt inny. - stwierdził. Nie sądził, aby chodziła do innych dilerów, zbyt często go odwiedzała, aby brać od jeszcze kogoś, jak na nią to byłoby decydowanie zbyt wiele, z pewnością widać byłoby, że nałóg nią rządzi, jeżeli chodziłaby do innego dilera, co za tym idzie więcej ćpała.
No, ale tak znał jej preferencje co do narkotyków, sam chyba wyrobił jej gust co do pewnych specyfików, bo wiedząc jakie ma potrzeby, potrafił dopasować do niej to co uszczęśliwi ją najbardziej. Diler jak psycholog, uleczy duszę, ciało i da receptę na szczęście, szkoda że to powierzchowne.
- Powiedz mi co ćpasz, powiem ci kim jesteś. Mam niezwykły dar do prześwietlania ludzi. – coś w tym faktycznie było, że na podstawie tego co jego klienci kupowali potrafił ich ocenić, naprawdę rzadko kiedy mylił się co do ludzi. Zazwyczaj pierwsze wrażenie zostawało już z nim na dłużej i z czasem tylko utwierdzał się w tym, że miał rację.
- Jestem zbyt przystojny żeby gwałcić lub płacić za seks. – skwitował i posłał jej zawadiacki uśmiech. Dopalił do końca papierosa i wyrzucił peta przez okna. Wszyscy wiedzą, że Arsene dostaje do czego chce, zawsze i bez żadnej dyskusji, Capri może nie jest jeszcze tego świadoma, ale dyby tylko Jenkins zechciał byłaby jego zanim zdążyłaby się zorientować, że wpadła w niego jak śliwka w kompot.
- Co trenujesz? – zapytał po chwili. Ubrana byłą na sportowa, a torba którą miała przy sobie wskazywała, że uprawia jakiś sport. Arsene niezbyt przepadał za aktywnością fizyczną, był raczej jednym z tych leni, którym nie przeszkadza spędzenie weekendu na kanapie,
-
Capri była zdecydowanie wierna Arsene'owi. Nie była ćpunką, to co u niego kupowała zdecydowanie jej wystarczało. Nie czuła, że jest uzależniona, to jak często i jak wiele brała zależało od sytuacji w jej życiu, na treningach i tak dalej. Nie paliła, bo się jej nudziło, czy wtedy, kiedy było jej smutno. Choć prawda mogła być zupełnie inna, Arsene mógł twierdzić coś innego i cóż, miał do tego pełne prawo.
-No dobrze, więc co o mnie wiesz? Potwierdzę lub zaprzeczę wszystkiemu, co powiesz, szczerze-zaproponowała. Po co? Właściwie sama nie wiedziała, ale odrobina dobrej zabawy nikomu nic złego nie zrobiła. A humor powinien się im nieco poprawić, jak biały proszek zacznie na nich działać.
-Skoro tak uważasz, to jestem bezpieczna-zauważyła. Nie wiedziała, czy powiedział to z ironią, czy naprawdę tak uważał, ale w sumie to nie było wielkiego znaczenia. -Balet, od kilkunastu lat-powiedziała. Nie traktowała tego jako sport, to było całe jej życie.
-
- Jesteś z dobrego domu, bierzesz tylko dla zabawy i lepszych wyników. - zaczął swoją psychoanalizę, Nie był do końca pewny czy chodziło o lepsze wyniki w nauce, czy sporcie, ale z pewnością pomagało jej to pogodzić napięty harmonogram. Znał takie laski ze szkoły, przez te dziesięć lat niewiele się zmieniło jeżeli chodzi o liceum, właściwie pewne schematy powtarzała się niemalże do znużenia w świecie szkół średnich.
- Grzeczna z ciebie dziewczynka, nie wydajesz się być naczelną zdzirą całej szkoły. - dodał po chwili. Mógłby dodać jeszcze wiele osobistych spostrzeżeń, ale nie widział sensu w wypowiadaniu monologu. Z resztą Jenkins ogólnie był zazwyczaj małomówny, duszą towarzystwa raczej nie był.
- Zdecydowanie. - skwitował krótko. Arsene mówił zupełnie poważnie, był bardzo pewny siebie i laski leciały na niego tak bardzo, że po drodze gubiły swoje majtki, nim zdążyły do niego w ogóle dotrzeć. Miał się naprawdę dobrze jeżeli chodziło o relacje damsko męskie.
- Chcesz zostać primabaleriną albo dostać się na NYade ? - zapytał. Cóż niewiele się pomylił, jeżeli chodziło o jej osobowość, była dokładnie taka jaka mu się wydawała. Czy to było nudne ? Może, chociaż dla niego po prostu była przezroczysta. Nie zwróciłby na nią uwagi, gdyby nie była jego klientką.
-
-Czy dla zabawy, to nie jestem pewna-z miejsca zaprzeczyła. Nie paliła, czy nie wciągała czegoś, aby balować, zapomnieć o granicach i tak dalej. To totalnie nie było w jej stylu. Mało kiedy w ogóle się bawiła. Jednak stwierdzenie, że dla wyników, było już znacznie bardziej prawdziwe.
-Chyba ostatnie co można o mnie powiedzieć, to to, że jestem zdzirą-roześmiała się. Suczą w szkole też nie była, nie miała czasu na chłopaków, nie pastwiła się nad koleżankami (bo kolegów w sumie nie miała, skoro to była żeńska szkoła). Była raczej w cieniu, a niektórzy mogliby powiedzieć, że się wywyższa nad innymi osobami, choć to też nie była prawda, nie uważała się za lepszą w żadnym aspekcie... poza tanecznym,
-Tak, do Julliardu. Nie dostanę angażu w żadnej operze, jak nie skończę dobrego college'u-wyjaśniła mu. Wiązała z tym przyszłość i nie chciała myśleć o tym, że coś pójdzie nie po jej myśli. Chybaby się dziewczyna załamała.-Te wszystkie słowa w twoich ustach zabrzmiały prawie jak obelgi-stwierdziła z rozbawieniem, poprawiając swoją pozycję na fotelu pasażera, bo się jej jakoś tak... przyjemnie zrobiło. Te słowa Arsene nie specjalnie ją obeszły, bo nijak na pewno nie wpłyną na ich relacje klient-diler. Przyjaciółmi nigdy nie chcieli zostać, więc teraz też się to raczej nie zmieni.
-
- Raczej nie uciekasz przed problemami w ten sposób. – nie miał na myśli zabawy jako „balowania”, tylko chodziło mu o to, że zażywanie narkotyków w jej przypadku nie wynikało z trosk, którymi jest obarczona. Z resztą nie wyglądała na dziewczynę, która ma jakiekolwiek problemy, być może tylko pozornie.
- To rzadkość, większość z licealistek, ma całkiem spory przebieg. – zaśmiał się pod nosem. Jenkins nie sypiał z kobietami w swoim wieku, bo zazwyczaj były cholernie dojrzałe, a on wolał spędzać czas z kimś na podobnym etapie rozwoju, cóż z niego był Piotruś Pan i zdawał sobie z tego sprawę. Tak więc, skoro przebywał z młodszymi dziewczynami wiedział jakimi zdzirkami potrafiły być, oczywiście sypiał z tymi, które liceum miały za sobą, był przynajmniej pewny, że są pełnoletnie, a nie tylko udają, że nie są w pierwszej klasie, po co mu problemy ?
- Uuu to ambitnie, kasy też chyba sporo trzeba w takie studia zainwestować ? – bogata dziewczyna z dobrego domu, tak jak powiedział, tak było. I tak miłym zaskoczeniem było to, że wydawała się bystra, zazwyczaj takie jak ona są puste jak bęben.
- Jak dla mnie to nuda taki balet, ale skoro to lubisz, to szacun. – Jenkins chyba zapadłby w sen zimowy będąc na spektaklu lub w operze, mieli zupełnie inne zainteresowania.
- Wiesz, ja i ty to inne światy, w moim takie jak ty są zmiażdżone, w twoim takimi jak ja gardzą. – taka była prawda, ale na szczęście ich światy nigdy nie połączą się, a przeplatają się tylko raz na jakiś czas, kiedy dochodzi między nimi do transakcji.
-
-To zależy jak na to spojrzeć-stwierdziła. Teoretycznie nie uciekała od problemów, tylko je łagodziła, czy szukała podejścia zen. Nigdy nie brała extasy ani nic takiego, raczej coś, co pozwoli się jej odstresować.
-Zapewne, ja jednak nie mam czasu na głupoty-powiedziała z lekkim uśmiechem. Może i wydała się być dość dziecinna uważając, że tak przyjemna czynność, jaką był seks (czy tam puszczanie się, jak zwał tak zwał), jest dla niej totalnie niepotrzebna i wręcz zbędna na tym etapie życia.
-Nie sądzę, aby to było znacznie więcej niż jakieś inne studia-zauważyła. Pewnie, community college był darmowy, czy tam prawie darmowy, ale im szkoła była bardziej prestiżowa, niezależnie czy w dziedzinie inżynierii, nauk humanistycznych czy też tańca, tym była droższa. Jej ojciec miał jednak hajs, a i ona pewnie mogłaby się ubiegać o stypendia.
-Ale wiesz, jest różnica, czy to oglądasz, czy tańczysz-zaśmiała się pod nosem. Choć ona doceniała taki rodzaj sztuki i uwielbiała obejrzeć dobrze przygotowany spektakl baletowy, czy też musical, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to nie jest coś, co każdy doceni.
-To może i prawda, ale szczerze mówiąc, w dupie to mam, co ludzie o mnie myślą. Czy tacy jak Ty, czy z mojej klasy w liceum-wzruszyła ramionami. Żyła sama sobie, miała dość wąskie grono znajomych i było jej dość dobrze.
-
- Seks to wcale nie głupota, to chyba najlepsza rzecz na świecie, która została stworzona. – zaśmiał się pod nosem. Gdyby miał do wyboru seks albo ćpanie, to byłaby to naprawdę trudna decyzja i chyba mimo wszystko wybrałby seks. Nic nie daje takiej przyjemności, jak wspólna noc z piękną kobietą, nawet najlepszy koks.
- Jak dla mnie szkoda siana i czasu na studia. – jeszcze tego by brakowało, że miałby płacić za naukę, coś czego nie znosił z całego serca. Liceum ledwo skończył, bo chyba wypadało, ale siłą by go nikt nie zaciągnął na wyższą uczelnie, nie ten typ.
- Może, ale wiesz taki balet to trochę pedalski, faceci nie chodzą w rajstopach. – Jenkins był prostym typem i nic dziwnego, że właśnie w ten sposób odbierał balet, cóż ta dwójka zdecydowanie nadawała na zupełnie innych falach. W innych okolicznościach by się nie dogadali.
- Uuuu jakie słownictwo młoda damo, nie spodziewałem się. – zaśmiał się pod nosem, bo nie pasowało do niej takie słownictwo, chociaż nie użyła jakiegoś twardego wulgaryzmu, dupa to dupa, chyba już dzieci w podstawówce tak mówią. Jednak Capri wyglądała bardzo niewinnie i zupełnie to do niej nie pasowało.
- Możesz po tej kresce wrócić do domu ? Starzy się nie zorientują ? – zapytał, co nie wynikało z troski, a raczej z myślenia o własnej dupie, bo gdyby jej rodzice coś podejrzewali, to miałby z tego tytułu spore kłopoty.
-
-Jak dla kogo-można by upierać się, że Capri pewnie ma złe doświadczenia, że trafiła na nieodpowiedniego chłopaka i tak dalej. A może zraziła się po pierwszym razie, który ma to do siebie, że nie zawsze jest idealny. To była jej sprawa, nikomu nic do tego, nie bójmy się tego powiedzieć. A już na pewno nie była to sprawa Arsene, z którym po raz pierwszy w życiu wymieniła więcej niż trzy zdania za jednym zamachem.
-A dla mnie nie.-odpowiedziała krótko. Pewnie, było to kosztowne, ale mogła robić to, co kochała, nie musiała się uczyć żadnej matematyki czy wkuwać na pamięć dat z historii. No i to tylko był przystanek w drodze do jej kariery, kiedy już na pełen etat będzie mogła robić to, o czym marzy od dziecka.
-To nie są rajstopy. I mogę Cię zapewnić, że dziewięćdziesiąt pię... no, dziewięćdziesiąt procent tancerzy jest hetero. -zaśmiała się, choć na poprzednie stwierdzenia, czy pytania dilera odpowiadała dość chłodno i beznamiętnie. Często się z tym stwierdzeniem spotykała, nie musiała stawać w obronie swoich znajomych płci męskiej, ale mogła. -Zdajesz sobie sprawę, że łatwiej znaleźć gejowskiego pornosa, gdzie jeden z aktorów udaje mechanika, niż tancerza?-zapytała, choć pewności nie miała. W ogóle nie oglądała takich rzeczy, a już na pewno nie takie klimaty.
-Naprawdę uważasz słowo dupa, za brzydkie słowo? A co mówisz, jak uderzysz się w mały palec u stopy? Motyla Noga, ależ boli?-zaczęła go trochę podpuszczać. Pewnie, miał rację, że przekleństwa nie pasowały do niej, nie używała zazwyczaj takich słów, ale nie przesadzajmy. Dupa i gówno to naprawdę nie były brzydkie słowa.
-Nie sądzę. -zapewniła go, bo w sumie sama o tym nie pomyślała. Zazwyczaj nie ćpała w domu, ani tuż przed powrotem do domu, ale jak na razie nie czuła się jakoś wyjątkowo, aby dało się po niej poznać, że coś jest nie tak.
-
Trzeba przyznać, że ostatnio Clover miała naprawdę podły nastrój i nie wiedziała jak się go pozbyć. Nie wiedziała też dlaczego właściwie go ma (okej, właściwie to wiedziała, ale nie zamierzała się sama przed sobą przyznawać do tego czemu tak jest, ani za bardzo o tym myśleć. Bo yay, niech żyje wyparcie!, zwłaszcza że przecież dopiero co odkryła swój nowy talent, jakim było zmienianie płytek w łazience. Okej, nie było, były krzywe, nie trzymały się zbyt dobrze i Clo wiedziała, że trzeba będzie znaleźć odpowiedniego fachowca, żeby ten bałagan ogarnąć, ale nie miała jeszcze siły żeby poprosić o pomoc. Tak, to działało najwyraźniej we wszystkich sferach jej życia, udawanie że wszystko jest okej, że daje sobie radę, że nic ją nie rusza. I że chlanie wina niemal dzień w dzień, to całkiem normalna, ludzka sprawa. Więc dzisiaj poszła po więcej wina i jakoś tak skręciła w stronę tego targu. W końcu nowy rok, nowa ja, te sprawy, to może sobie coś kupi? I właśnie się przyglądała jakiejś klatce na ptaki, kiedy zorientowała się, że czuje na sobie czyjś wzrok. Wyprostowała się, rozejrzała… i aż przypadkiem strąciła tą klatkę, kiedy zorientowała się, że patrzy na swoją niedoszła szwagierkę. - Cholera… cześć Pola - wydukała, a potem od razu kucnęła, żeby podnieść tą klatkę. - Co... co tu robisz? Nie szukasz chyba... klatki dla ptaka? - wypaplała, zestresowana. Wciąż się dziwnie czuła w jej obecności, od ucieczki sprzed ołtarza, ale to nie dlatego tak zareagowała gwałtownie, a… no przez ostatnie spotkanie z Theo. Nie wiedziała, czy widział się z siostrą, czy powiedział jej, jakie paskudne rzeczy mu Clo powiedziała? Była przerażona! I zawstydzona…
-
- Status singla: bez zmian.
Praca: wciąż ta sama.
Ilość żonatych kochanków: bez zmian, jeden i ten sam.
Pies pod opieką: minus jeden.
Dieta: w planach! W końcu badania dowiodły, że szczęścia nie daje miłość, bogactwo czy władza, tylko dążenie do nieosiągalnych celów: a czymże jest dieta, jeśli nie tym?
Tego dnia nie chcąc kusić losu omijała sklepy serwujące niezdrowe potrawy i wybrała się na targ, gdzie prawdopodobnie nie będzie w stanie kupić nic do zjedzenia - chyba, że w akcie desperacji najdzie ją ochota na ptaka?
...klatki dla ptaka? Znajomy głos wytrącił ją z myśli krążących wokół smażonych potraw i odruchowo spojrzała w dół na kucającą narzeczoną, właściwie byłą narzeczoną Theo. — Clover, hej — wydusiła z siebie wyraźnie zaskoczona i odrobinę zmieszana. To było niezręczne, bo biorąc pod uwagę wszystko co wydarzyło się nie tak dawno temu Apollonia czuła się winna. Czy przykład nie idzie z góry? Czy to nie ona sama uciekła kilka lat wcześniej sprzed ołtarza? Ugh, na samą myśl o tym, że mogła podsunąć nieświadomie szalony plan własnemu bratu czuła nieprzyjemne ukłucie w brzuchu, który domagał się śmieciowego żarcia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że choć przez swoje kontynentalne podróże znała Clover krótko, zdążyła obdarzyć ją wieloma ciepłymi uczuciami i nie na rękę było jej to całe porzucenie. Czy to nie głupie, że już traktowała ją jak część ich rodziny, a teraz musiała zmierzyć się z tą całą niezręcznością?
— Och, nie. Zdecydowanie tego nie szukam… właściwie nie wiem czego szukam, chyba uciekam przed tym czego chcę — zaczęła nawijać bez sensu po czym westchnęła ciężko pomagając jej wstać z tą klatką dla ptaków. — Wiem, że to trochę słabe pytanie, ale… próbowałam się do ciebie dobić w ostatnim czasie. Jak się masz? — zapytała, a przemawiała przez nią nie tyle ciekawość co zwykła troska o dziewczynę.
-
Zostawanie w tej samej pracy też nie było takie złe, bo cóż, zawsze mogło być gorzej. Mogło pracy nie być, albo być chujowy szef albo machloje, albo mobbing… no sporo rzeczy. Z kolei ilość kochanków to już sprawa drugorzędna, Clo nigdy nie bawiła się w slutshaming i uważała, że osoba będąca singlem może ruchać kogo i kiedy chce. Osoba w związku małżeńskim to już inna sprawa, ale obwinianie za to kochanki było idiotyczne. I wyznawała taką zasadę nawet teraz. Inna sprawa, że Theo twierdził, że jej fizycznie nie zdradził, ale jednak… no zdradził ją generalnie, jej zaufanie, złamał też jej serce. A jeśli chodziło o ciało Poli to zdecydowanie nie potrzebowała diety, wyglądała świetnie.
- No… hej Pola - odpowiedziała, równie zakłopotana. Nie wiedziała jak sie ma zachowywać przy jego rodzinie, więc po prostu wszystkich unikała. Tak dosłownie wszystkich. Lepsza samotność, niż spojrzenia pełne współczucia…
- Szkoda, wygląda całkiem fajnie. Stabilna, bo wytrzymała upadek, a skoro to vintage to kto wie ile ma lat i ile takich upadków już wytrwała. Dzisiaj nie robią już takich klatek, tak zdobionych i dopracowanych w nawet najmniejszym detalu. I dopracowanych. Kto wie, może tam mieszkał ptak imieniem Bert, a mężczyzna w monoklu się mu przyglądał i dyskutował o zagadnieniach z klubu dżentelmenów - paplała idiotycznie, żeby nie dopuścić do ciszy, no i dlatego, że nie miała nic mądrzejszego do powiedzenia. I trochę żałowała, że nie nadawała dalej, bo kolejne pytanie przyprawiło ją o skręt w brzuchu. - Em.. super - odpowiedziała, jąkając się trochę - może to ja sobie kupię ptaka i klatkę na niego, wiesz - dodała, równie dziwnym tonem, a potem zmarszczyła brwi i uniosła je… - w pracy jest świetnie - dodała, równie niezręcznie, trochę bez sensu, ale cóż, lepsze to niż płacz, krzyk albo rzucenie w Polę klatką i ucieczka, tylko po to żeby zwiać od miliona emocji, które właśnie ją zalewały.
-
— Ja tam nigdy nie przepadałam za ptakami w klatce — takie ograniczanie ich wolności, ewentualnie mogłaby zaakceptować takiego, który już nie poderwie się do lotu z powodu ran i kontuzji, a wtedy zapewnienie mu opieki to pewien ratunek, a nie więzienie. — To dobrze… dobrze — przytaknęła nieco spłoszona wypowiedzią Clover, ale nie trwało to długo. Pola może i miała wielkie serce, ale była też straszną wiercibułą, która czasami parła do przodu pomimo stawianych granic przez inne osoby. — Choć nie do końca chodziło mi o pracę — wyznała dodając szybko, by jej nie zbyła za wcześnie. — Słuchaj, nie wiem dokładnie o co poszło między tobą, a Theo... ale przykro mi, że tak się stało — naprawdę! Cóż, nad Hudsonami ciążyło jakaś uczuciowa klątwa, bo najwyraźniej obdarzali uczuciami niewłaściwie osoby raniąc przy tym innych. Theo czuł coś do Felixa raniąc Clover, Pola zraniła byłego narzeczonego, po czym odnowiła romans z żonatym facetem, nie mówiąc już o swojej siostrze, która dopiero co miała jazdę bez trzymanki. Chyba jedynie Creed się jakoś bronił.
-
- Niee, to chyba nie do końca moje powołanie. Wolę nowoczesne sprawy, nie relikty z przeszłości.. nawet jeśli oczywiście je szanuje, gdyby nie pierwsza maszyna do rentgena i USG, nie mielibyśmy obecnej - zapewniła ją, oczywiście znów zbyt dużą ilością słów. Czuła się jak idiotka i pewnie tak właśnie się zachowywała. - Może powinnam zostać ptasią mamą… ludzie mający ptaki wydają się zadowoleni z tego powodu, mają z kim porozmawiać i w ogóle… - dodała, unosząc brwi. Nie widziała się oczywiście w roli szalonej baby od ptaków, ale hej no, może nie powinna tak szybko tego skreślać? Albo zainstalować w niej chomika albo szynszyla, żeby być taką jolo laską.
- Wiesz, takie przynajmniej nie narobią ci na głowę - dodała, żeby pociągnąć rozmowę o ptakach, nawet jeśli czuła że to bardzo zły kierunek. Więc zmarszczyła lekko nos - no… no… tak… no…. - zaczęła, a potem zaśmiała się histerycznie - no za mąż drugi raz nie próbowałam wyjść, tego nie straciłaś - zapewniła ją, trochę jak jakaś wariatka, ale nieważne. Zmarszczyła brwi, skrzywiła się i pokiwała głową - tak, no ja też nie byłam super zachwycona… nie do końca jest to rozrywka dobra na piątkowy wieczór, czy sobotę… - przyznała, kiwając głową, a potem zaśmiała się znów - ale no.. następnego narzeczonego przywiążę do kaloryfera i z nim zaciągnę go do ołtarza, może nawet tu znajdę jakiś ładny… kaloryfer - dodała, kiwając głową i czując, że wychodzi na jeszcze większą wariatkę, ale nieważne. Ta sytuacja była tak niezręczna i skomplikowana, że było jej wszystko jedno jak wygląda.