WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2.

Czasem Draco zastanawiał się, kiedy to wszystko okaże się jedynie snem, bo jego obecne życie zdecydowanie było zbyt piękne, by być prawdziwe. Po pierwsze - wreszcie wróciła do niego wena twórcza, co cieszyło go cholernie, gdyż składane zdania przestały przypominać zlepek wyrazów pozbawionych sensu. Marquez w końcu mógł powrócić do poważnego tworzenia, a nie jedynie zrezygnowanego gniecenia kartek. Czuł, że tym razem spod jego palców wychodzi coś wartościowego, aczkolwiek nie chwalił się tym przed nikim, nawet przed Gladys, gdyż nie chciał niepotrzebnie zapeszyć. Właśnie, po drugie - Whitman. To było wręcz zaskakujące, jak szybko stała się stałym elementem w jego życiu. Każdego dnia budził się rano i nie mógł uwierzyć we własne szczęście, bo była wszystkim, czego pragnął. Inteligentna, piękna, z nietuzinkowym poczuciem humoru. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się na tym jednym weselu, na które wcale nie chciał iść! Kto wie, jakby wyglądało jego życie, gdyby nie poznał Gladys. Czy wciąż byłby tak negatywnie nastawiony do wszystkiego i wszystkich? To chyba jedno z tych pytań, na które nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.
Niemniej jednak, tego dnia Draco postanowił podzielić się swoim doskonałym samopoczuciem ze światem, a jak zrobić to lepiej niż poprzez dobry uczynek? Nim natomiast miało być przyrządzenie jedzenia na charytatywny piknik. Z tego też powodu zaciągnął swojego brata na miejscowy targ, by uprzednio zakupić niezbędne składniki do dania popisowego, jakim był bigos. - Myślisz, że ta kapusta jest odpowiednia? - spytał całkiem poważnie, w dłoniach ważąc główkę tego warzywa i spoglądając pytająco na Joaquina. No hej, naprawdę chciał, by ten polski specjał zrobił furorę na pikniku, nie mógł więc pozwolić sobie na byle jakie produkty, ok!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może Joaquin powinien brać przykład z młodszego brata i podobnie jak on cieszyć się z tak błahych i nic nieznaczących spraw? Oczywiście z perspektywy Draco wena z pewnością była czymś bezmiernie istotnym, wręcz na wagę złota jednak z punktu widzenia Żakliny coś takiego w zasadzie nie istniało. Odkąd w Żaklinie rozwinął się szeroko pojęty pracoholizm myślał on tylko i wyłącznie o tym jak sprawnie piąć się po kolejnych szczeblach szpitalnej kariery. Starał się działać tak efektywnie jak tylko mógł by osiągać lepsze rezultaty. Wena na na przeprowadzenie operacji? Nie? Sorry, Panie Starzy idź pan do domu nie mam weny idę na pumpkin spice latte weź pan się jeszcze wstrzymaj z tym umieraniem? Oki to pa. Tak, więc z perspektywy artystycznego ignoranta Joaquina Draco po prostu chciał przygwiazdorzyć. Gdyby nie miał co do garnka włożyć to napisałby coś naprawdę niezłego i przestał labidzić. Całe szczęście młodszy brat nie potrafił odczytać jego myśli, bo w ostatecznym rozrachunku pan doktor pewnie napytałby sobie biedy szydząc z mniej przyziemnego niż on sam brata.
Tak, więc aby okazać kochanemu Drakusiowi wsparcie Joaquin zgodził się by przeznaczyć swój dzień wolny na charytatywne gotowanie bigosu. W końcu czego się nie robi dla dobra bliźniego? Jedni kradną naklejki na świeżaki dla swoich pociech, inni zdradzają mężów by dać trochę szczęścia innym panom, a jeszcze inni gotują bigos z przepisu z kuchnia. tv. Oni oczywiście byli w tej ostatniej grupie, chociaż jakby się przyjrzeć Tinie to za dzieciaka przynosiła do domu zbyt wiele pluszaków.
-Myślę, że lepszej nie znajdziemy. Chociaż ta wygląda dorodniej i jest bardziej rozwarta. Nie, wiem nie znam się na tym. Którą chcesz zabrać do domu, Dracusiu? - zawołał energicznie majtając wielkimi kapuścianymi głąbami przed oczami brata. Nie bardzo wiedział jak podejść do tego rolniczego szaleństwa a i bigos miał gotować po raz pierwszy. Całe szczęście kolejnym z polskich specjałów była wódka, a ona to już bez większego wybrzydzania mogła uratować każdą imprezę. -W takiej jak tamta pewnie mama znalazła Adore zanim podziobał ją bocian.-stwierdził przesuwając dłonią po nieco zwiędłym okazie. Jak już niejednokrotnie wspominałam kochał siostrę jednak coraz częściej zastanawiał się w kogo ona się wdała. Tak czy inaczej po zaproponowaniu bratu kilku okazów postanowił odsunąć się od zgromadzenia kapust tak by sprzedawczyni nie wzięła go za jakiegoś macającego kapusty dewianta a tłumaczenie, że chce karmić nimi głodnych raczej by nie pomogło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z punktu widzenia Draco takie błahe to znowu nie było, bo jednak wena twórcza stanowiła kluczowy element jego życia. Wszakże nie mając jej, nie był w stanie dokończyć książki, na którą tak naciskał go jego wydawca. Długie miesiące spędzał na zabieraniu się do pisania, by ostatecznie porzucić je po złożeniu kilku zdań, bo stale był niezadowolony z efektu końcowego. Wszystko wydawało mu się takie banalne, pozbawione głębi, a jednak Draco chciał swoją pisaniną przemówić do kogoś, zmusić do dłuższej refleksji. A jak niby miał tego dokonać, nie wierząc we własne słowa przelane na papier? Ale jedno się zgadzało - gdy zaczęło się u niego robić krucho z kasą, to zamiast czekać na zbawienie, postanowił otworzyć wydawnictwo, by dopomóc jakoś innym autorom. Innymi słowy - znalazł zastępcze zajęcie, by bieda nie zajrzała mu w oczy, może nie było tak satysfakcjonujące, jak pisanie powieści, aczkolwiek wciąż zapewniało mu stały dochód, więc nie mógł za bardzo narzekać.
No młodszy Marquez to tak średnio pojmował, jak się w ogóle taki bigos robi, ale zamierzał zgrywać bohatera i udawać, że jest bigosowym specjalistą. Gotów był nawet do jakiejś babci z wioski na Podlasiu napisać list łamaną polszczyzną - dzięki wujaszkowi Google - by poznać sekrety tej skomplikowanej, ale podobno całkiem smacznej potrawy. - Może weźmy obie? Najwyżej zrobimy jeszcze gołąbki? - zaproponował, ale nuta zawahania dość łatwo wyczuwalna była w tonie biednego pisarza, który na gotowaniu się znał mniej więcej tak, jak mieszkańcy Kraśnika na LGBT. - Nie mów o niej tak brzydko, zwłaszcza że nawet nie ma jej w mieście - skarcił brata, nawet nie zdając sprawy, w jak wielkiej niewiedzy tkwił od ostatnich tygodni. Ale tak to jest, jak się myśli, iż siostra po powrocie do Seattle skontaktuje się ze swoim ulubionym rodzeństwem - zawsze czeka na człowieka tylko smutne rozczarowanie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Był już wieczór, a Capri właśnie wracała z treningu. Nie przebierała się, bo była leniwym człowiekiem, poza tym, nie przepadała za braniem prysznica w szkole baletowej, bo to trwało naprawdę wiele czasu, aż wysuszy włosy i tak dalej i tak dalej. A w domu mogła się od razu przebrać w piżamę, zmyć cały makijaż i tak dalej. Tylko tym razem akurat nie wracała od razu do domu, bo musiała załatwić jeszcze jedną rzecz. Brzmiało to dość dziwnie, bo tak naprawdę miała coś do odebrania... za co musiała zapłacić, więc tak jakby musiała coś kupić. Nie mogła jednak po to iść do sklepu, jakiegokolwiek sklepu.
Na terenie targu staroci, który o tej porze był pusty i wręcz wyglądał na opuszczony, miał ktoś na nią czekać. Była spóźniona, aczkolwiek tylko kilka minut i dała znać smsem, czy tam inną wiadomością. Wsadziła dłoń do kieszeni kurtki, jakby chciała się upewnić, że niezbyt gruby plik banknotów grzecznie tam czekał. Wydawało się to wszystko być podejrzane? Cóż, było, bo właśnie zmierzała na spotkanie z dilerem narkotyków. Ostatnio miała ciężkie dni, więc jej zapasy, pochowane w różnych miejscach jej pokoju, znacznie się uszczupliły. Jeszcze nie było dramatu, ale lepiej chuchać na zimne.
-No cześć, Arsene-uśmiechnęła się do chłopaka, którego już rozpoznawała. Poznała go przez jej byłego chłopaka, który poznał ją również z marihuaną. Resztę specyfików, które od czasu do czasu łykała poznawała już sama, na własną rękę. Czasem może sugerowała się poleceniami Jenkinsa - w końcu musiał się znać na tym na czym tyle zarabiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Był ciemny wieczór, zawsze wolał spotykać się pod osłoną nocy, sporadycznym widokiem byli jacyś ludzie, w ciemnościach mniej się dostrzegało, a on przecież nigdy nie chciał wpaść na handlowaniu. Był cholernie ostrożny w tym co robił miał w większości swoich stałych klientów i tylko ktoś z polecenia mógł się do niego dostać. Zarabiał tyle, że spokojnie starczyło mu na życie i odkładanie jakiejś sumy, by w końcu wynieść się z tej nory jaką obecnie zamieszkiwał. Nie chciał po tylu latach wpaść przez kilka gramów amfy czy zioła.
Stał przy jednym ze stoisk, tyłek miał oparty o blat, a w dłoni trzymał papierosa, którym od czasu do czasu się zaciągnął. Wyciągnął z kieszeni telefon, który mu wibrował, westchnął pod nosem na wieść że blondynka się spóźni. Lubił tę małą, ale nie znosił spóźnialstwa, zwłaszcza jeżeli chodziło o interesy.
- Wiesz, że nie lubię spóźnialstwa. – odparł chłodno, kiedy Capri dotarła na miejsce. Odpalił papierosa, bo poprzedniego zdążył już dopalić, brzydki nałóg który zdecydowanie nim władał, a półtora paczki dziennie było u niego normą.
- Cześć, cześć. – dodał po chwili i posłał jej uśmiech. Z kieszeni wyciągnął to czego ona potrzebowała i wyciągnął w jej kierunku zawiniątko, oczywiście robiąc to na tyle dyskretnie co by nikt przypadkiem nie zauważył. Było ciemno i pusto, ale nie wiadomo kto chował się pod osłoną nocy.
- Sama tu przyszłaś? – zapytał unosząc jedną brew, kiedy już wymienili się towarem i pieniędzmi. Było ciemno i chyba dosyć niebezpiecznie, jak na taką drobną blondynkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiadomo, że miejsce i godzina były nieprzypadkowe, że nie mogli się umówić w środku dnia, w galerii handlowej. Capri to doskonale rozumiała, nie miała z tym najmniejszego problemu. Sama również nie chciałaby zostać przyłapana na kupowaniu, nie mówiąc o braniu. Na całe szczęście, jej sport nie był takim, gdzie ktokolwiek się przejmował regularnymi czy wyrywkowymi testami antydopingowymi czy narkotykowymi. Problemy mogłaby mieć tylko w momencie, gdyby przyłapali ją na gorącym uczynku. Na całe szczęście, przez ten cały czas, kiedy popalała czy brała różne tabletki, nie rzuciła nawet cienia podejrzenia dla siebie. Może dlatego, że brała po to, aby się uspokoić i wyluzować, a nie łapać fazy.
-Wiem, przepraszam. Więcej to się nie powtórzy-zapewniła go. Na całe szczęście, była dość wiarygodna, bo zazwyczaj nie było z nią żadnych problemów. Przychodziła na czas, z określoną sumą pieniędzy i nie marudziła. -A co, ojca miałam ze sobą przyciągnać?-zapytała chowając zamówienie do kieszeni i podając zwitek banknotów chłopakowi.
Oczywiście, że przyszła sama, była dużą dziewczynką, a Seattle to nie było jakieś niesamowicie niebezpieczne miejsce. I tak musiała sama wracać po treningu do domu, więc jeśli po drodze zrobiła jeden przystanek więcej, to nie był dla niej żaden problem. Dla tego, co chowała w kieszeni, zdecydowanie było warto.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Arsene nie wnikał czemu dziewczyna bierze, uważał, że jest po prostu znudzoną nastolatką z dobrego domu, która potrzebuje mocniejszych wrażeń. On już wiedział, że narkotyki, to nie sposób na zabicie nudy i można się przez to wpieprzyć w niezłe bagno. Gdyby jego siostry postępowały podobnie chyba zabiłby dilera, który przedaje im narkotyki. Był hipokrytą, bo Capri i wiele jego innych klientek, również byłą czyimiś siostrami bądź córkami, a on egoistycznie liczył tylko na zarobek. Gdyby jednak pochylał się nad każdą zbłąkaną duszą, nie miałby za co żyć, bo umówmy się, praca w warsztacie samochodowym nie przynosi jakiś ogromnych kokosów, tym bardziej, że Arsene pracuje tam raczej dorywczo, a nie siedzi osiem godzin i naprawia auta; woli mniej się narobić, a więcej zarobić.
- Spoko. - posłał jej mimo wszystko uśmiech, bo kiedy go przeprosiła poczuł się jak ojciec, który daje reprymendę córce, za późniejszy powrót do domu z imprezy. Arsene przecież taki nie był, mu w sumie wszystko zwisało i miał gdzieś jakieś zasady czy reguły. No, ale w tym wszystkim był jednak cholernie punktualny.
- Nie wiem, może jakąś koleżankę, albo facet czeka na ciebie za winklem. Nie boisz się, że ktoś cię napadnie i zgwałci ? - zaśmiał się pod nosem chowając pieniądze do kieszeni w międzyczasie cały czas zaciągając się papierosem.
- Chcesz? - zapytał wyciągając w jej stronę packę papierosów, skoro ćpała, to czemu miałaby nie palić, ten nałóg był chyba mniej zły w porównaniu do narkotyków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Arsene niewiele wiedział o Capri, jedynie jej gust, co do tabletek wyskokowych. Z resztą, nie wierzyła, że wiele osób ją dobrze zna. Nie otwierała się przed wieloma osobami, a już na pewno nie ze swoimi problemami i obawami. Pewnie, rodzice jej wiedzieli, że ma czasem problemy sama ze sobą, czy z presją, w końcu nie bez powodu zabrali ją do psychologa, czy tym psychiatry, aby wypisał jej tabletki, by jej pomóc. Jednak specjalnie się nie chwaliła koleżankom, że pali, czy bierze. Pewnie by nie doniosły na nią i nie potępiły, ale lepiej nie ryzykować. Czasem rywalizacja wśród dziewcząt nie miała absolutnie nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i siostrzaną miłością.
Niestety, będą dilerem, trzeba być bez serca. Bo nawet jeśli by nie sprzedawał dziewczynom, bo nie chciałby aby jego siostry brały, ale czy chłopacy już mogli ćpać, bo ich rodzeństwo, ani rodzice nie przejmują się nimi aż tak? A może oni kupują dla koleżanek? Trzebaby zwinąć biznes, a to mało opłacalne, tak szczerze mówiąc. Trzeba przymknąć oczy i zwalać, że te wszystkie osoby, które u niego zostawiają ciężko zarobione pieniądze rodziców wiedzą co robią. No i taka Capri, przez częstotliwość, a raczej jej brak, raczej nie brała za dużo, więc nie było z nią jeszcze tak źle.
-Nie mam chłopaka. Wracam z treningu, jak zawsze sama. To jest środek Seattle, a nie jakieś.... nie wiem, niebezpieczne rewiry-zauważyła. Była dość samodzielna, totalnie nie rozumiała kretynek, które udawały przed chłopakiem, który się jej podobał, że jedyne co są w stanie same robić, to oddychać i trzeba jej we wszystkim pomagać i tak dalej. Ona najmądrzejsza nie była, ale przynajmniej nie była słodką idiotką, nie we własnym mniemaniu.
-Nie, dzięki. Nie palę-wzruszyła ramionami. Cóż, może nie było to gorsze niż palenie trawki, ale to było jednak coś zupełnie innego, z innych powodów i pobudek. Do zwykłej nikotyny nigdy jej nie ciągnęło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najwidoczniej coś ich łączyło chociaż nie mieli o tym pojęcia. Mało kto ich tak naprawdę znał. Arsene wolał pozostawać w cieniu, zawsze był raczej obserwatorem, kiedy jeszcze przemierzał szkolne korytarze, zawsze stał z boku, w bluzie z kapturem i obserwował wszystkich dookoła, wyciągając pewne wnioski co do wielu jego rówieśników. Tak naprawdę na placach jednej ręki można policzyć osoby, którym ufa, a i tak zawsze bierze małą poprawkę związaną z zaufaniem. Nie miał ochoty doznać jakiegoś rozczarowania drugim człowiekiem, więc było mu na rękę bycie outsiderem.
Nie chodziło o płeć, że niby kobiety są delikatne jak płatki kwiatów i należy je chronić przed złem tego świata, bo same nie potrafią się obronić przed tym co czyha nad nimi za rogiem; Arsene miał po prostu siostry, więc wynikało to właśnie z tego, gdyby miał brata schemat byłby zapewne podobny. Czy na pewno ? Tego nigdy się nie dowiemy, możemy jedynie domniemać. Jednakże Arsene nie miał ciepłego serca, był zimnym gnojem, który nie miał w sobie za grosz empatii, więc interes szedł mu naprawdę świetniej.
- No, ale jednak spójrz dookoła, ani widu ani słychu żywej duszy. Różni ludzie się kręcą w takich miejscach, wierz mi na słowo. - dopalił do końca papierosa i rzucił go na ziemie. Po co ją straszył? A może chciał ją przestrzec ? Raczej nie, to już ustaliliśmy, że jest egoistom i nie patrzy na innych. Arsene po prostu czasem lubił straszyć niewiasty, tak jakby z automatu miało to spowodować, że rzucą mu się w ramiona. Capri byłą młodziutka, ale całkiem ładna, taka... niewinna? Nie miał pewności ile ma lat, wiedział tylko, że jest z liceum także ciężko było mu określić czy przekroczyła magiczny próg osiemnastki, czy jeszcze nie.
- Chociaż tyle. - schował do kieszeni paczkę papierosów, bo nie zamierzał palić kolejnego papierosa, co za dużo to niezdrowo.
- A może pójdziemy do mojego samochodu i fukniemy sobie coś razem ? - zapytał, zaskakując samego siebie. Powoli czuł coraz większą ochotę na coś białego, a towarzystwo Capri mogło tylko urozmaicić mu ten wieczór, w końcu nie lubił nudy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie coś ich łączyło, może nawet więcej niż myśleli - w końcu nie znali się prawie wcale, wiec dziwne byłoby, jakby zakładali, że są totalnie różni od siebie! Capri nie do końca była jak typowa nastolatka, nie latała od imprezy do imprezy, nie wrzucała półnagich zdjęć na instagram, ale też nie była totalnie beznadziejną osobą, dla której liczyły się tylko książki i oceny. Była małym świrem w swojej dziedzinie i bywały moment, że znacznie chętniej oglądała jakieś opery czy musicale od najpopularniejszych seriali i programów. A 'z kamerą wśród Kardashianów" to nie potrafiła zdzierżyć, były totalnie głupie dla niej.
Capri nie miała żadnego rodzeństwa, więc nie potrafiła się utożsamić z tym, że jakiekolwiek grupy społeczne były jej bliższe, czy innymi gardziła. Los innych osób był jej w gruncie rzeczy dość obojętny. Miała wystarczające urwanie głowy ze swoim życiem, aby mieszać się w cudze.
-No to kręcą się różni ludzie, czy tu nikogo nie ma?-zaśmiała się. Cóż, w sumie miłe było to, że się o nią martwił, jednak czy to miało sens, skoro sam kazał się jej pojawić w tym miejscu o tej godzinie? Capri nie należała do osób, które boją się wielu rzeczy, opowieści o czarnej wołdze i tak dalej, chyba że sami coś takiego przeżyją. No a na razie jednak szczęście sprzyjało nastolatce.
-Właściwie, to dlaczego nie. Nigdzie mi się dziś już nie spieszy-zauważyła. Pewnie, z chęcią udałaby się do domu, wzięła prysznic i tak dalej, ale właściwie czemu nie opóźnić tego o chwilkę. -Prowadź-zaśmiała się, poprawiając torbę na ramieniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zwykł poznawać swoich klientów, nie miał pojęcia jakie mają osobowości. Były osoby, którym opychał towar i czasem spędzał z nimi czas, ale raczej transakcje handlowe był dodatkiem do ich relacji i nie zawsze na tym się opierały. Najchętniej nie chciałby aby znali swoje imiona, a gdyby dało się handlować w sposób anonimowy, to zapewne by z tego skorzystał. Arsene średnio lubi kontakt z obcymi ludźmi, ale dilując jest to nieodłączny element jego "pracy".
- Nieważne. - skwitował krótko, bo nie chciało mu się tłumaczyć o co mu chodziło. Nie przywykł do długich rozmów, właściwie kiedy on z kimś spędził normalny wieczór i wymienił więcej niż kilka zdań, w dodatku nie na temat ćpania? Chyba sam nie pamiętał, lubił zaszyć się w swojej klitkę i wychodził z założenia, że nikt go nie zrozumie lepiej niż on sam
- Świetnie. - odparł po czym zaczął iśc w kierunku samochodu. Auto było zaparkowane jakieś trzysta metrów od targu, nigdy nie parkował bezpośrednio przy miejscu transakcji, aby nikt nie skojarzył jego fury przypadkiem. W końcu dotarli na miejsce, samochód nie prezentował się najlepiej, był to stary wóz, który jeszcze się toczył, bo Arsene wiedział co mu było potrzebne, przy laiku samochodowym, pewnie już dawno skończyłby na złomowisku. Nie potrzebował wypasionej fury, grunt że miał czym jeździć i dupa mu nie marzła, bo nie musiał stać na przystanku czy chodzić wszędzie z buta.
- Zapraszam. - otworzył drzwi od strony pasażera i zostawił je uchylone, po czym obszedł samochód i zajął miejsce kierowcy. Z tajnej skrytki, którą miał obok kierownicy wyciągnął zawiniątko, a ze schowka tackę, na której łatwiej będzie mu rozkruszyć towar.
- Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci ten syf. - powiedział rozsypując towar na tacce. Nie miał ostatnio czasu na sprzątanie auta, w dodatku można było wyczuć, że tapicerka jest przesiąknięta zapachem papierosów, cóż brzydki nałóg.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Racja, w takiej sytuacji, gdzie każda osoba może być zwiastunem problemów, lepiej nie wiedzieć o sobie za wiele. Już i tak posiadanie swoich numerów telefonów, po to, aby się umówić na godzinę i miejsce odbioru, a także treść zamówienia. Capri to zdecydowanie rozumiała, sama też nie czuła jakiejś wielkiej potrzeby, aby wiedzieć o Arsene coś więcej niż fakt, że ma całkiem spore możliwości i może właściwie zamówić co tylko będzie miała ochotę, lub potrzebować, a diler załatwi to dość szybko i w przystępnej cenie.
Widząc auto, w duszy gdzieś tam sobie pomyślała, że taki zawód chyba daje mu niezłą kasę, a jeździ jakimś gratem. Ona na autach nie znała się absolutnie, więc nie wiedziała, czy to jakiś klasyk, czy zabytek, wiedziała że to nie jest lśniący samochód, który może nie jest prosto z garażu, ale wygląda na godny zaufania. Cóż, trochę była rozpieszczoną dziewczyną. Jakby bardzo ładnie poprosiła ojca, to na bank by skołował dla niej jakieś małe, ładne autko, ale jakoś nie paliła się szczególnie do tego ruchu. Sama nie była pewna dlaczego.
Usiadła na miejscu pasażera, choć nie spodziewała się tak szarmanckiego ruchu, jakim było otwarcie drzwi, nie mniej jednak nie robiła z tego jakiegoś wielkiego halo, bo i po co. Nie była księżniczką, która potrzebowała czerwonego dywanu.
-Daj spokój, nie ma problemu-zauważyła, zerkając na białą kreskę, którą Arsene, formował dla siebie i dla niej. Zazwyczaj gustowała albo w marihuanie, albo w tabletkach. Właściwie to nigdy wcześniej nie wciągała niczego nosem, więc czuła się trochę niepewnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fakt, z dilowania można było się dorobić całkiem niezłej sumki, ale gdyby nagle zaczął się wychylać, to byłoby niezwykle podejrzane. Z resztą jego klientela nie była jakaś wyszukana, gdyby sprzedawał w większości snobom z Queen Anne , mógłby się dorobić naprawdę niezłych pieniędzy, a tak to zazwyczaj sprzedawał osiedlowym ćpunom i kilku dzieciakom z tutejszego liceum. Capri byłą jedną z tych bardziej "porządnych" klientów, chociaż, czy każdy ćpun nie jest taki sam, mimo zupełnie innego wierzchniego okrycia ?
Dilowanie pozwalały mu żyć w miarę wygodnie, a że nie przykuwał uwagi do rzeczy materialnych, nie przejmował się, tym że mieszka w najbardziej patologicznej dzielnicy miasta, oraz tym, że jego auto to grat, bo kochał je ponad wszystko. Jego szarmanckość nie wynikała z zasad dobrego wychowania, a raczej był spowodowane tym, że nie posiadał centralnego zamka w swojej furze i musiał otworzyć jej po prostu drzwi, bo inaczej nie dostałaby się do środka.
- Proszę. -
podał jej tackę, gdy sam już wciągnął kreskę, która była większa od tej którą przygotował dla blondynki. Nie miał pojęcia jaka dawka będzie dla niej odpowiednia, ale nie chciał przesadzić, co by mu nie zjechała w tym samochodzie.
- Powiedz mi młoda, czego ci brakuje, że się w to bawisz? - zapytał unosząc jedną brew ku górze. Nie dało się nie zauważyć z jakiej bajki była, takiej samej jak nowa rodzina jego pieprzonej mamusi, bananowe dzieciaki, którym w życiu się nudziło i urozmaicali sobie życie zabawą i narkotykami, po wszystkim wracali do wypasionych domów i wzdychali jakie to życie jest ciężkie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pytanie tylko, czy ktoś by zauważył i był na tyle wredny, aby faktycznie zauważyć, że coś za dużo pieniędzy ma, patrząc na to, czym się zajmuje. Choć w dzisiejszych czasach łatwo było zarabiać w taki sposób, aby niewtajemniczeni nieszczególnie wiedzieli o tym. Zwłaszcza, jeśli jednym z jego ruchów byłoby przeprowadzenie się choćby na nowe osiedle. No ale jak dla niego rzeczy materialne nie były aż tak ważne, to też nie było tematu. Choć z drugiej strony, po co zarabiać wiele, jak się nie jest w stanie wydać tych pieniędzy? Capri była przyzwyczajona do tego, że od zawsze te pieniądze po prostu są, może jej rodzice nie byli miliarderami, ale zdecydowanie dobrze się im powodziło. Trudno stwierdzić, jak by się jej żyło, gdyby było inaczej, ale pewnie wpłynęłoby to na jej karierę... W końcu bycie baletnicą na takim poziomie było dość drogie, nie bójmy się tego powiedzieć: treningi, stroje, podróże na konkursy i pokazy - choć może musiałaby po prostu się starać o różne stypendia i nie mogła aż tak wybrzydzać w temacie strojów. Trudno powiedzieć.
Blondynka odrzuciła swoje długie włosy za ramię, aby jej nie przeszkadzały, spojrzała na tackę i wzięła głęboki oddech. Wiedziała jak się to robi, także nie bała się, że się skompromituje przed własnym dilerem. Dość sprawnie wciągnęła białą kreskę, po której mocno ją zakręciło w nosie. Przetarła go palcem i oddała chłopakowi jego tackę.
-Czy ja wiem? Mój były chłopak dał mi trawkę po raz pierwszy, jak byłam zestresowana i cóż, pomogło mi. Od tamtej pory tak się rozluźniam jak wszystko inne zawodzi-wzruszyła ramionami. Może i pochodziła z bogatego domu, ale to nie znaczy, że nie miała problemów, nerwów i stresu. A może miała ich jeszcze więcej, bo wszyscy czegoś od niej oczekiwali?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”