WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Halloween w tym roku nie różniło się zbyt wiele od poprzedniego, które spędziła siedząc w domu odpowiednio przygotowanym na to święto zaopatrzona sporymi ilościami cukierków, które mogłaby rozdawać dzieciaczkom pukającym do drzwi jej mieszkania. Za to różniło się w znacznym stopniu od tych, które świętowała nim jeszcze wyjechała z Seattle. Swego czasu była wielką fanką imprez kostiumowych na które zaciągała całą paczkę przyjaciół, a w późniejszym czasie z narzeczonym na czele. Nigdy nie była pewna czy to lubił, czy zmuszał się do tego dla niej, ale na jej półce wciąż zalega album z zdjęciami, bowiem skrupulatnie dokumentowała wszystkie swoje stroje. Były tam nawet zdjęcia z jej dzieciństwa, które zwinęła rodzicom. Jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że powinna sobie zrobić zdjęcie dnia dzisiejszego, bo strój jaki miała na sobie będzie mógł figurować jako kostium w którym pokazała się naprawdę wielu osobom, choć wcale nie miała tego w planach.
Plan na ten dzień był jasny i przejrzysty - rozdawanie dzieciom cukierków. Zupełnie nie przeszkadzał jej fakt, że po kąpieli zawinęła wielkie wałki na swoje włosy, wcisnęła się w swoją disneyowską bieliznę - która była przeznaczona na te spokojne samotne wieczory - i owinęła się w puszysty szlafrok pakując swoje stopy w wielkie ciepłe kapcioszki. Po jednym horrorze, paczce popcornu i dwóch kieliszkach wina przeskakiwała kanały w poszukiwaniu innych filmów na ten wieczór, ale przypadkiem natknęła się na wiadomości, które zmieniły wszystko. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej przyjaciel brał udział w jednej z halloweenowych imprez, o których teraz nadawali w telewizji informacje mrożące krew w żyłach Poli. Z ręką na sercu nie była pewna jak wiele razy próbowała się dodzwonić do Roberta i kiedy właściwie znalazła się w taksówce. Ba! Nawet nie skupiła się na tym, że wyszła z domu w swoim cosy stylówce, w której nie powinna pokazywać się całemu światu. Zapomniała o swoich wałkach na włosach, ale to teraz nie miało znaczenia. Liczyło się pozyskanie informacji i jedyne co przyszło jej do głowy zaraz po czuwaniu pod mieszkaniem Browna to posterunek policji. Tak, w tym samym pudrowo różowym szlafroku z bajkową bielizną pod spodem, której nie oparłby się żaden książe z bajki. Dopiero na komisariacie zdała sobie sprawę z tego jak wygląda, gdy zobaczyła swoje odbicie w szybie, za którą niemiły funkcjonariusz dopytywał ją o szczegóły. Dopiero po chwili zrozumiała, że było halloween i większość ludzi kręciło się tutaj w dziwnych kostiumach, bo zostali zagarnięci pewnie z tych dziwnych wydarzeń, o których głośno było w wiadomościach.
Przez długi czas nie otrzymała żadnych informacji i nic nie zapowiadało, że to się zmieni, ale wciąż z nadzieją wypatrywała gdzieś całego i zdrowego Roberta… nie spodziewała się jednak, że wpadnie właśnie na niego. — Dexter… — odparła z niedowierzaniem, choć właściwie jego obecność tutaj nie powinna jej dziwić. W chwili gdy stanęła z nim twarzą w twarz spaliła buraka, bo ostatnie czego chciała to by widział ją w takim stanie… choć pewnie niejednokrotnie miał okazję już widzieć tą stylówkę kiedy byli razem. Od święta - zazwyczaj w sezonie jesienno zimowym - pakowała sobie wałki na głowę, skrywała się w szlafroku, popijała wino i odprężała się przed netflixem. Zażenowanie zmieszało się z zaniepokojeniem, jakie targało nią od środka, a w tym wszystkim stanęła twarzą w twarz z człowiekiem, którego zraniła i zwyczajnie nie wypadało go prosić o pomoc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Noce tego typu nigdy nie były łatwe. Dziecięca dusza Dextera uwielbiała Halloween ze względu na wszystko, co się wokół niego działo. Można było jeść cukierki i się przebierać, a gdy się trochę podrosło – pić alkohol. Świetna sprawa. Od dziecka czynnie uczestniczył we wszystkich możliwych wydarzeniach, wymyślał sobie zawsze świetne kostiumy i wyciskał z tej nocy wszystko, co tylko się dało. Imprezy z Polą wspomina bardzo ciepło. Spędzanie czasu z bliskimi na dobrej zabawie sprawiało mu niesamowitą przyjemność. Nigdy nie przyszedł na imprezę nieprzebrany i zawsze był gotowy do robienia strojów w parze lub nawet grupowo. Zawsze starał się tej nocy po prostu mieć wolne albo chociaż kończyć dość wcześnie. Trochę mu to jednak przeszło po rozstaniu z Hudson. Przez długi czas unikał hucznych zabaw, szczególnie w gronie wspólnych znajomych. Żeby się nie męczyć, czas spędzał w pracy. Na posterunku zawsze było coś do zrobienia. Nic dziwnego, że i w tym roku zagwarantował, że będzie na miejscu. Nie miał na głowie żadnej pilnej sprawy, dopiero co jedną zamknął. Wiedział jednak, że się przyda. Czy to kumplom z wydziału przy papierkowej robocie, czy po prostu dyżurnym, którzy musieli poradzić sobie z tym burdelem. Na pewno nie będzie się nudzić. Mógł tylko żałować, że nie wypada mu się przebierać w głupi kostium do roboty. Ale i na to znalazło się rozwiązanie! Spora część funkcjonariuszy, którzy spędzali ten dzień w budynku, a nie w terenie, pozwoliła sobie na jakieś drobne dodatki do mundurów. Sherwood wśród nich wyróżniał się swoją zwyczajnością. Koledzy po fachu doskonale jednak wiedzieli, że to właśnie on całkowicie się przebrał. Czasy, w których musiał chodzić w mundurze minęły już dawno. A tu proszę! Wyglądał jak rasowy policjant. Założył sobie nawet czapkę, mimo że było mu w niej dość niewygodnie. Jak przewidywał, zajmował się głównie papierkową robotą. Przez nieodpowiednie zabawy na mieście było do tego mniej osób, a wszystko musiało być przecież skończone. Przed momentem udało mu się nawet wesprzeć dyżurnego w spisaniu zeznań średnio ogarniętych świadków jednego z wypadków. Już miał wracać na górę, do własnego wydziału, kiedy usłyszał znajomy głos. Zatrzymał się i przyjrzał się Poli badawczo, jakby szukał strat lub win. Rzecz jasna to kwestia odruchu. W końcu był nie tylko w pracy, ale i nawet w miejscu pracy. Trzeba zachować czujność. Jej dziwaczny strój lekko go zdziwił. Domyślał się, że to nie był kostium. W jego oczach w ogóle nie wpasowywała się w poprzebieranych cywili kręcących się po korytarzach.
- Pola. Co się stało? Dlaczego tak wyglądasz? Chcesz zgłosić jakieś przestępstwo? Domyślam się, że w tym stroju nie byłaś na festynie. Dobrze się czujesz? Potrzebujesz wody? - wystrzeliwał z siebie pytania, nie dając jej szansy na odpowiedź chociaż na jedno. Rozejrzał się uważnie, po chwili przywołując gestem jednego z funkcjonariuszy.
- Cokolwiek jest wolne? No tak, tak, widzę tę kolejkę i się domyślam, że niespecjalnie. Ale w biurze Adamsa sprzątają, bo ktoś mu się zrzygał na biurko prawda? Powinno być już ogarnięte. Przekaż dyżurnym, że nikt tam nie wchodzi, mam pilną sprawę - poinstruował chłopaka z peleryną supermena przyczepioną do munduru. Młody pokiwał tylko głową i odszedł szybkim krokiem, najwyraźniej chcąc wypełnić polecenia.
- Chcesz się ubrać? Coś ci załatwię. Chodź, spiszemy cię. - Ruchem głowy wskazał na korytarz i ruszył w jego stronę, chcąc jak najszybciej zająć wyczyszczone biuro, zanim dyżurni wpakują tam kogoś rozgoryczonego z długiej kolejki oczekujących.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze miała trochę bzika na punkcie Halloween i kiedy była jeszcze naiwną nastolatką sądziła, że w wieku trzydziestu lat będzie prowadzić już trójkę swoich dzieci za rączkę, w uroczych kostiumach i razem będą pukać od domu do domu w celu uzbierania pokaźnej ilości cukierków. W życiu nie przypuszczała, że ubrana jedynie w bieliznę i szlafrok z głową ozdobioną wałkami do kręcenia loków znajdzie się na posterunku i jeszcze wpadnie na faceta, z którym niegdyś skrycie wyobrażała sobie właśnie założenie rodziny.
Pola. Znajomy głos, więc to musiał być on. Zdawała sobie z tego sprawę, w końcu sama wypowiedziała jego imię, ale w pierwszej chwili nie dowierzała. Zrozumiała, że nie chciała by widział ją w tym kostiumie, w którym tak naprawdę miał okazję już ją zobaczyć wielokrotnie, w końcu niekiedy wieczorami wyglądała właśnie tak, a biorąc pod uwagę ich kilkuletni związek nie ma opcji, by umknęło to Dexterowi. Seria pytań z jego strony tylko bardziej ją zdezorientowała, a tkwiąc w lekkim szoku przyglądała się mu z lekko rozchylonymi ustami nie bardzo wiedząc od czego powinna zacząć. — Ja szu… — kam; nie skończyła, bo on skupił się na rozmowie z innym funkcjonariuszem, której sama bacznie się przyglądała. Rozumiała o czym mówią, ale niekoniecznie zdawała sobie sprawę z tego co właśnie się dzieje. Kiedy dotarło do niej, że zorganizował im w tym chaosie przestrzeń do rozmowy sam na sam początkowo odczuła ulgę, bo łudziła się, że okiełzna swoje szalone myśli. Szybko jednak zrozumiała, że to naprawdę niepotrzebne. — Ja tylko na chwilę, to naprawdę… zajmiemy tylko niepotrzebnie miejsce — wydusiła z siebie, ale przecząc swoim słowom ruszyła korytarzem w kierunku wskazanego przez niego biura. Była zdezorientowana i nie wiedziała co powiedzieć na wcześniejszą serię pytań Sherwooda, na którą wcześniej nie dał jej nawet szansy odpowiedzieć. — Wyszłam z domu jak tylko zobaczyłam wiadomości, zapomniałam się ubrać...normalnie — przecież nie była wariatką, to efekt szoku i zmartwienia. — W wiadomościach podawali informacje z Halloween, a Robert był na jednym z nich. Teraz nie ma z nim kontaktu, a ja się martwię. Najpierw pojechałam do jego mieszkania, ale odbiłam się od drzwi. Chciałam sprawdzić, czy tutaj nic nie wiadomo, ale nikt nie potrafi udzielić mi żadnych informacji… — zaczęła wyrzucać z siebie lawinę słów, a w jej tonie wyczuć można było głębokie zmartwienie. — Dexter… ja… boję się, że coś mu się stało — a zdecydowanie nie była na to gotowa. Właściwie nigdy nie będzie, ale minął ponad rok od śmierci przyjaciółki, gdyby komuś bliskiemu znów coś się stało, chyba by tego nie przeżyła. — Nic mi się nie stało, ja tylko chciałabym wiedzieć czy z nim… jest wszystko okej — westchnęła zerkając na niego niepewnie i stojąc tak bezradnie już w biurze. Zapach dopiero co użytych środków czystości unosił się w powietrzu, więc mogła to nieprzyjemne drażnienie w nosie zwalić właśnie na nie, choć dobrze zdawała sobie sprawę, że zdenerwowanie właśnie popychało ją w stronę płaczu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stres wywołany wieczorem nie poprawiał nastrojów żadnemu z nich. Dexter jednak nie spodziewał się, że coś złego może spotkać kogoś z bliskich mu osób. Praca w policji nauczyła go, że codziennie na świecie działa się cała masa paskudnych rzeczy, a Seattle zdecydowanie nie było świętym miejscem. Wiedział też, że w Halloween nie unikną krzywd i burdelu, ale jakoś odruchowo wcale nie łączył tych rzeczy z osobami, które mógłby znać. Obcy poszkodowani byli o wiele lepsi, jeśli można to tak powiedzieć. Przechodząc przez korytarze i wchodząc do biura skupiał się na własnych obowiązkach. Niespecjalnie miał ochoty spisywać raport, za co powinien wziąć się od razu. Chciał zrzucić to potem na kogoś, żeby mieć to z głowy. Zdążył już też ułożyć plan wielkiej zemsty przeciwko każdemu, kto zrobił krzywdę Apollonii. Przesłuchania i więzienia to zdecydowanie drobiazgi. Za mało, aby komuś się dostało. Zemsta musiała być słodka, jak u złoczyńców w kreskówkach.
- Chwila, czekaj, stop. W tym wszystkim chodzi o Roberta? Był na jednym z tych wydarzeń, na których zadział się syf? - powtórzył jej słowa, aby upewnić samego siebie, że dobrze wszystko zrozumiał. Rozglądał się po gabinecie w poszukiwaniu jakichś kubków i napojów, denerwując się, że kolega po fachu nie trzyma tego wszystkiego po prostu na wierzchu. Udało mu się znaleźć kilka nieotwartych butelek wody przy biurku, co musiało na ten moment wystarczyć.
- Usiądź, odetchnij, napij się - poprosił, wskazując jej miejsce przy biurku przeznaczone dla rozmówców. Sam zasiadł na obracanym, policyjnym krześle i odblokował komputer.
- Nie widziałem go na posterunku. Nie widzę też jego nazwiska w dotychczasowych raportach. To oznacza, że ani nie robił wielkich krzywd, ani nikt mu takiej krzywdy nie zrobił - stwierdził po krótkich oględzinach tego, co faktycznie mógł już zobaczyć w systemie. Wolał najwyraźniej nie wdawać się w szczegóły. Nie dziwił się też, że brakowało ich w komputerze. W tego typu sytuacjach nikt nie zawracał sobie głowy dokładnym uzupełnianiem statystyk, na to przychodzi pora trochę później. Szczerze jednak wierzył we własne słowa. Gdyby Robert faktycznie był w centrum wydarzeń, wiedzieliby o tym. Oby.
- Jeśli to za mało, mogę postarać się przyspieszyć sprawdzenie jego nazwiska na SOR-ach. - Podniósł na nią wzrok znad komputera, nie będąc pewnym, czy faktycznie to by ją uspokoiło. Policji na pewno przekażą informacje dużo szybciej niż rozgoryczonej i roznegliżowanej znajomej. Tylko czy to faktycznie było aż tak potrzebne?
- Znasz mój numer, wystarczyło przecież zadzwonić. Czasem szybsze są od nas są też media. Nie podali jego nazwiska w wiadomościach, prawda? - Uszkodzony znany pisarz byłby świetnym tematem na wieczór. Sherwood wiedział, jak bardzo telewizja potrafi przeszkadzać i jaka jest wścibska. Zaczął zastanawiać się, czy sytuacja faktycznie jest aż tak poważna, żeby po prostu wylatywać z domu w samym szlafroku. Zaczął zastanawiać się, jak bardzo niezaktualizowane są jego informacje na temat siły relacji Poli i Roberta.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stres wywołany wieczorem nie poprawiał nastrojów żadnemu z nich. Dexter jednak nie spodziewał się, że coś złego może spotkać kogoś z bliskich mu osób. Praca w policji nauczyła go, że codziennie na świecie działa się cała masa paskudnych rzeczy, a Seattle zdecydowanie nie było świętym miejscem. Wiedział też, że w Halloween nie unikną krzywd i burdelu, ale jakoś odruchowo wcale nie łączył tych rzeczy z osobami, które mógłby znać. Obcy poszkodowani byli o wiele lepsi, jeśli można to tak powiedzieć. Przechodząc przez korytarze i wchodząc do biura skupiał się na własnych obowiązkach. Niespecjalnie miał ochoty spisywać raport, za co powinien wziąć się od razu. Chciał zrzucić to potem na kogoś, żeby mieć to z głowy. Zdążył już też ułożyć plan wielkiej zemsty przeciwko każdemu, kto zrobił krzywdę Apollonii. Przesłuchania i więzienia to zdecydowanie drobiazgi. Za mało, aby komuś się dostało. Zemsta musiała być słodka, jak u złoczyńców w kreskówkach.
- Chwila, czekaj, stop. W tym wszystkim chodzi o Roberta? Był na jednym z tych wydarzeń, na których zadział się syf? - powtórzył jej słowa, aby upewnić samego siebie, że dobrze wszystko zrozumiał. Rozglądał się po gabinecie w poszukiwaniu jakichś kubków i napojów, denerwując się, że kolega po fachu nie trzyma tego wszystkiego po prostu na wierzchu. Udało mu się znaleźć kilka nieotwartych butelek wody przy biurku, co musiało na ten moment wystarczyć.
- Usiądź, odetchnij, napij się - poprosił, wskazując jej miejsce przy biurku przeznaczone dla rozmówców. Sam zasiadł na obracanym, policyjnym krześle i odblokował komputer.
- Nie widziałem go na posterunku. Nie widzę też jego nazwiska w dotychczasowych raportach. To oznacza, że ani nie robił wielkich krzywd, ani nikt mu takiej krzywdy nie zrobił - stwierdził po krótkich oględzinach tego, co faktycznie mógł już zobaczyć w systemie. Wolał najwyraźniej nie wdawać się w szczegóły. Nie dziwił się też, że brakowało ich w komputerze. W tego typu sytuacjach nikt nie zawracał sobie głowy dokładnym uzupełnianiem statystyk, na to przychodzi pora trochę później. Szczerze jednak wierzył we własne słowa. Gdyby Robert faktycznie był w centrum wydarzeń, wiedzieliby o tym. Oby.
- Jeśli to za mało, mogę postarać się przyspieszyć sprawdzenie jego nazwiska na SOR-ach. - Podniósł na nią wzrok znad komputera, nie będąc pewnym, czy faktycznie to by ją uspokoiło. Policji na pewno przekażą informacje dużo szybciej niż rozgoryczonej i roznegliżowanej znajomej. Tylko czy to faktycznie było aż tak potrzebne?
- Znasz mój numer, wystarczyło przecież zadzwonić. Czasem szybsze są od nas są też media. Nie podali jego nazwiska w wiadomościach, prawda? - Uszkodzony znany pisarz byłby świetnym tematem na wieczór. Sherwood wiedział, jak bardzo telewizja potrafi przeszkadzać i jaka jest wścibska. Zaczął zastanawiać się, czy sytuacja faktycznie jest aż tak poważna, żeby po prostu wylatywać z domu w samym szlafroku. Zaczął zastanawiać się, jak bardzo niezaktualizowane są jego informacje na temat siły relacji Poli i Roberta.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Tak, o naszego Roberta — w końcu był nie tylko jej, ale ich wspólnym przyjacielem. Zaskoczenie Dextera odrobinę ją zdezorientowało, ale trwało to zaledwie ułamek sekundy, a później znów uderzyła w nią fala zmartwienia ukierunkowanego na Browna i brak odzewu z jego strony.
W takich sytuacjach podobno najgorszym co można powiedzieć kobiecie to uspokój się, które pewnie szukająca dziury w całym dziewczyna odnalazłaby w tych kilku słowach wypowiedzianych przez Dextera, ale nie Apollonia. Ku jej zaskoczeniu tembr jego głosu wciąż działał na nią kojąco, więc bez zawahania spełniła jego prośbę siadając na wolnym krześle i sięgając po butelkę wody, by napić się odrobinę.
— Czyli żyje — przytaknęła na jego stwierdzenie jakby próbowała zapewnić samą siebie, bo przecież to była cała Hudson - wpadła w panikę widząc najczarniejszy scenariusz, gdy tylko w oczy rzucił się jej nagłówek wiadomości i ofiarach śmiertelnych. Musiał żyć, więc odetchnęła z lekką ulgą, choć wciąż w jej myślach panował niepokój. Dlaczego nie odpowiada na jej wiadomości? Dlaczego nie daje znaku życia?
— Byłabym wdzięczna — przytaknęła nieśmiało, kiedy wspomniał o możliwości sprawdzenia tego od strony szpitali. Zerknęła na niego niepewnie mierząc się z jego spojrzeniem. Miał rację, miała jego numer ale… — Dexter, przecież mnie znasz — w stresowych sytuacjach, kiedy rozchodziło się o kogoś bliskiego jej sercu zawsze miała problem z trzeźwym myśleniem. Postępowała pochopnie, nieco szalenie nawet i zawsze potrzebowała kogoś bardziej racjonalnie myślącego u swojego boku, by mógł ją zatrzymać. Kiedyś to on sam był jej głosem rozsądku. Potrafił ją uspokoić, potrafił przemówić jej do rozsądku, by nie skończyła biegając w prawie samej bieliźnie po mieście. — Gdyby rozchodziło się o ciebie też nie traciłbym czasu na zastanawianie się czy jestem odpowiednio ubrana — dodała ciszej. Tak, postąpiłaby podobnie nawet po tych pięciu latach bez odzewu, nawet p tym jak zostawiła go przed ołtarzem. Doszukiwanie się tutaj czegoś co mogłoby być między nią i Robertem było niepoważne. Nie od dziś wiedział, że łączy ich przyjacielska więź od dzieciaka; że był jej szkolnym chłopakiem, co wyszło z przypadku, ale długi czas nie wyprowadzali znajomych z błędu; że był bliski jej sercu od lat. Nie było w tym drugiego dna, ale Pola zawsze mocno angażowała się w przyjaźń, a dla tych, którzy znaleźli się w tym gronie byłaby skłonna skoczyć w ogień.
— Nie, nie podawali — przytaknęła, ale ostatni raz sprawdzała wiadomości siedząc na kanapie we własnym mieszkaniu. Uświadamiając to sobie pospiesznie sięgnęła po telefon, by wyszukać wiadomości o Brownie - może coś gdzieś już napisali - pomyślała. Niestety nie doszukała się żadnych informacji o nim, więc po cichu liczyła, że może dowie się czegoś więcej ze szpitalnych rejestrów.
Bezradne westchnięcie wymsknęło się z jej ust, bo zdała sobie sprawę z niepotrzebnego zamieszania w jakie wplątała Sherwooda. — Przepraszam, niepotrzebnie zawracam ci głowę… jakbyście nie mieli dziś dość pracy — wyznała ujmując butelkę wody, którą wcześniej otwarła i wstała z miejsca. — Masz rację, trochę przesadnie zareagowałam… wrócę do domu i poczekam. Też znasz mój numer, równie dobrze możesz mi napisać, gdy dowiesz się czegoś więcej… a kto wie, może Robert sam się odezwie — czuła się trochę jak wariatka, a ostatnie czego chciała to to, by sam Dexter miał ją za taką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał zamiaru całkowicie bagatelizować jej sprawy. Mimo że nie do końca mu się to wszystko podobało i był pewny, że trochę dramatyzowała, musiał jej pomóc. Zarówno jako policjant jak i skądinąd bliska jej osoba. Sięgnął po służbowy telefon, który leżał na biurku i gestem poprosił ją, aby dała mu chwilę. Tym razem nie zrzucił kolejnego obowiązku na jakiegoś podwładnego. Sam zajął się odpowiednim zadawaniem pytań odpowiednim osobom. Musiał moment powisieć na słuchawce, bo przecież wszystkie służby miały dziś urwanie głowy, ale ostatecznie udało mu się otrzymać wszystkie informacje, jakich oczekiwał.
- Nie przyjęli go na SOR, to na pewno. Nie dotarł tam o własnych siłach, ani w karetce. Jeżeli byłby w stanie krytycznym na pewno byłby już na miejscu. Jeśli poszedł tam sam, widać jest wyjątkowo nieistotnym przypadkiem, skoro nikt się jeszcze nim nie zajął. Przeczucie mówi mi jednak, że po prostu wrócił do domu - wyjaśnił jej, gdy skończył już rozmawiać. Znów nie miał zamiaru jej w żaden sposób okłamywać ani naciągać faktów. Do sprawy podszedł rzeczowo, mówił spokojnym i trzeźwym głosem. Był pewny swych racji i rzeczowo przedstawiał je kobiecie, która siedziała przed nim. Po prostu. Służba nie drużba.
- Masz złote, ale trochę za bardzo kruche serce, Pola. Sytuacja na pewno jest względnie opanowana. - Pozwolił sobie na ciche westchnienie. Potarł skroń, zastanawiając się, skąd nagle nagromadziło się w nim tyle zmęczenia. Jeszcze przed paroma chwilami był przecież pełny energii, działał na najwyższych obrotach i miał w planach funkcjonować tak do samego rana. A tu proszę. Krótki kontakt z Hudson wrzucił mu na łeb falę tak różnych i niespodziewanych emocji, że po prostu potrzebował chwili odpoczynku. Zdecydowanie jednak nie miał na takie rzeczy czasu.
- Nic się nie stało. Cieszę się, że poszłaś z tą sprawą akurat na mój posterunek i że biegasz po ulicy w ten sposób akurat w Halloween. - Uśmiechnął się pod nosem, również wstając z miejsca. Bieganie w szlafroku w zwykły dzień mogłoby się dla niej źle skończyć. I wcale nie chodziło tu o nadchodzące przeziębienie. Obszedł biurko, aby znaleźć się tuż przed Polą.
- Odwiozę cię do domu, żebyś sama się nie naraziła na nic dodatkowego. Możemy nawet włączyć koguta. No, chyba że po prostu wolisz taksówkę, to zaraz ci coś zamówię. Przysłali mi ostatnio kody rabatowe i w ogóle... - O ile pierwsza część jego wypowiedzi była pełna entuzjazmu i werwy, tak końcówka zdawała się już totalnie zagubiona i niepewna. Bardzo szybko przeszedł z trybu wyrywania laski na mundur i przywileje do zmieszanego gapienia się w telefon i zastanawiania się, czy kupon obejmował też Uber Comfrot, czy tylko zwykłe przejazdy.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdawała sobie sprawę z tego, że Dexter nie wziął jej za kompletną wariatkę. Fakt, że robił wszystko, by odnaleźć jakieś informacje o Robercie mówił sam za siebie, jednak w tej chwili trochę tak się czuła. Jak przewrażliwiona dziewucha, która robi mu niepotrzebnie problemy i prawdopodobnie bez większego powodu marnuje jego czas. Pomimo tego pomagał jej i nie mogła tego nie docenić. Jeszcze nie wiedziała jak mogła mu za to podziękować, ale w danym momencie jedyne co posiadała to szczera wdzięczność wypisana w jej spojrzeniu.
Przytaknęła na słowa Sherwooda próbując uśmiechnąć się delikatnie, bo wszystko co mówił brzmiało jak dobry scenariusz. A co jeśli jeszcze go ni znaleźli, a on leży tam gdzieś...sam… stop! Nie, to niemożliwe! Jej zatroskane myśli nie odpuszczały, ale robiła wszystko by nie dać im przejąć kontroli. Nie uważała Dextera za nieomylnego, ale chciała wierzyć, że ma rację i wszystko skończy się po prostu dobrze. Chciała mu zaufać i miała do tego podstawy, przecież się na tym znał.
— Naprawdę mam nadzieje, że masz rację — nawet jeśli co do jednego bardzo się mylił. Złote serce? To nie mogła być prawda po tym jak wiele niepoprawnych rzeczy w życiu zrobiła... jak wiele ludzi zraniła. Jak jego zraniła i nie miało znaczenia to jak bardzo tego nie chciała. Zrobiła to, a teraz zjawia się tutaj jakby nigdy nic, miesza mu w głowie i zrzuca na jego barki ogrom zmęczenia. Dostrzegła to jak nagle podczas tego krótkiego spotkania się zmienił. Zmęczenie miał wypisane na twarzy, a cichy głosik w głowie podpowiadał, że to jej zasługa.
Odruchowo spojrzała na siebie nie mogąc powstrzymać lekkiego rozbawienia jakie wkradło się na jej twarz. — Fakt, tego do końca nie przemyślałam — dodała oblewając się lekkim rumieńcem. Teraz chciała wrócić do domu czym prędzej, ponieważ im dłużej była poza nim jedynie w swojej bieliźnie i szlafroku tym bardziej narastało w niej pewne zażenowanie całą sytuacją. Szczególnie teraz, kiedy Sherwood sprowadził ją na ziemię i nieco ochłonęła.
Jego słowa spadły na nią niczym niespodziewany ratunek i w pierwszej chwili, kiedy się przybliżył mógł zauważyć pełne poparcie dla tego pomysłu. Niestety z każdym kolejnym słowem była już mniej pewna, dziękując w duchu, że nie wykrzyczała tak przed czasem. Znów rozpętała się w jej głowie burza myśli dotyczących tego, czy Dexter na pewno chce ją odwieźć, czy to raczej przez grzeczność, a naprawdę wolałby tego uniknąć - stąd też pomysł taksówki. Ugh, za dużo myśli i żadna przy tym nie wydawała się właściwa.
— Taksówka to nie to samo co podwózka przez samego detektywa — przyznała nim zdążyła zastanowić się nad tym co plecie. — No i może lepiej by nikt więcej niż to konieczne nie oglądał mnie w tym wydaniu — ech, prawda była taka, że nawet te niezręczne kilkanaście minut spędzone z nim w policyjnym samochodzie były czymś czego bardzo chciało. Brakowało jej Sherwooda i wiedząc, że nie będzie mieć go w swoim życiu tak jak kiedyś chciała skorzystać nawet z tej głupiej podwózki, choć równie dobrze mogła złapać taksówkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jeżeli tylko dotrze do nas jakaś informacja na jego temat, od razu ci ją przekażę, okej? - obiecał, chcąc ją w pełni uspokoić. Cieszył się, że to nie wynikało wyłącznie z sympatii do niej, ale i jego obowiązków. Skoro już rozmawiał z kimś będąc na służbie, musiał mieć do rozmówcy odpowiednie podejście. A dziś nawet miał na sobie mundur, po raz pierwszy od... sam nie wiedział jak dawna! Czuł się jak za starych czasów, więc i podejście do sprawy powinien takie mieć. Pola wpasowywała się w poszkodowaną lub świadkową, a nie oskarżoną, więc nie musiał się na nią wydzierać ani stosować żadnych sztuczek psychologicznych, co było wielkim plusem. Obietnica, którą złozył, była też jak najbardziej szczera. Nie powinien wprawdzie rozpowiadać na prawo i lewo tego typu informacji osobom, które nie są w żaden sposób z Robertem spokrewnione albo spowinowacone, ale no... kto się dowie!
- Wyglądasz zdecydowanie zbyt... - zawiesił głos, bo zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jak właściwie powinien skończyć to zdanie. Kusząco? Niby był to komplement, ale trochę taki, który można byłoby usłyszeć od zboczeńca tuż przed atakiem. Zwykłe komplementowanie też nie wchodziło w grę, bo było nie na miejscu z miliona powodów. Nazwanie jej potencjalną ofiarą było z kolei nieco niekulturalne. Ach, tyle problemów z jedną babą w szlafroku, kto by pomyślał!
- Chodźmy na parking. Radiowozu brać nie będę, bo dziś są raczej potrzebne, ale i tak możemy załatwić to z przytupem. - Porzucił wcześniejszą myśl, względnie zgrabnie przechodząc do następnej. Wskazał jej drzwi, przepuszczając ją pierwszą. Zamknął za sobą gabinet i dał znać jednemu z przechodzących obok policjantów, że miejsce stało się już wolne i gotowe do przyjmowania kolejnych dziwaków. Wraz z Polą skierował się do windy, którą zjechali na podziemny parking.
- Troszkę się u mnie przez ostatnie lata zmieniło. - Uśmiechnął się z dumą, podchodząc do swojego auta, które zakupił już po rozstaniu, pozbywając się poprzedniego. Nie znam się kompletnie na samochodach, nie będę szpanować heh. Po sprzedaniu poprzedniego auta i wzięciu małej pożyczki zdecydował się pewnie na jakiegoś mało-używanego Mercedesa klasy S i niechaj to będzie jakiś model tegoż typu! Majtki nikomu na sam widok jeszcze nie spadły, ale na pewno nie było się czego wstydzić. Wpuścił Polę do środka, samemu siadając oczywiście na miejscu kierowcy. Odpalił i ściszył muzykę, która włączyła się automatycznie. Marvin Gaye był idealnym wyborem na taki nerwowy wieczór. Wyjechał z parkingu i sięgnął za siedzenie po leżącego tam koguta.
- Gdzie właściwie jedziemy? - Pozwolił jej wklepać adres w GPS-a w telefonie i dopiero wtedy rozpoczął zabawę. Uchylił na moment okno, aby móc zamontować na dachu wyjca,
- Chcesz trochę przyszpanować, czy lecimy od razu do celu? - zapytał, uruchamiając sygnał alarmowy i zamykając okno. Od razu też znacznie przyspieszył, wyprzedzając kilka samochodów, które zrobiły mu miejsce. Ach, to nielegalne korzystanie z przywilejów. Kierowcą wciąż był bardzo dobrym, to się na szczęście nie zmieniło. A teraz wyraźnie chciał się przed Hudson popisać, urządzając z tej przejażdżki rozgrywkę w Need For Speedzie.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Liczę na to — przyznała wprost, bo czemu miałaby go oszukiwać. Wierzyła w to, że jeśli jakaś informacja na temat Roberta dotrze do niego, to nie zawaha się przed tym, by ją powiadomić. Udało się mu, była nieco spokojniejsza, ale dla niej nie oznaczało to jednocześnie lepszego samopoczucia. Czuła się trochę jak głupiec, który tylko narobił bałaganu i to jeszcze w okropnym przebraniu, będącym jednocześnie jej normalnym strojem na gorsze dni.
Wspólnymi siłami udało się im opanować sytuację, chociaż w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach była to zasługa Dextera. Chciała już odpuścić, zacząć myśleć o czymkolwiek innym niż Halloween i tragiczne zdarzenia jakie tam miały miejsce. Gdyby potrafiła znów ulotniłaby się w jednej chwili i grzała pośladki w Australii, gdzie obecnie królowało lato. Z drugiej strony wcale nie chciała znikać, nie po raz kolejny, nie od niego w chwili, kiedy chciał jej pomóc. Już raz go wyrolowała i to okrutnie, nie zamierzała po raz kolejny dawać mu dowodów na to, że nie można jej zaufać. Pewnie tak myślał, ale jeśli chciała cokolwiek w tej kwestii zmienić, nie mogła tego spartolić.
— Zbyt? — wydusiła z siebie nim zdążył skończyć, ale szybko pokiwała głową chcąc zaprzeczyć. — Nie kończ, wiem jak wyglądam — choć zamiast kusząco w nieodpowiedni sposób, prędzej stwierdziłaby, że zbliża się do ciotki klotki. Za parę lat z dodatkiem lekkich zmarszczek pod oczami - które prędzej czy później się pojawią, bez względu na to jak o nie walczyła - i bardziej fikuśnym szlafrokiem… właściwie uratowała Sherwooda, który jako mąż musiałby się z tym mierzyć na co dzień.
— Nie wiem co się kryje za stwierdzeniem z przytupem, ale jeśli to odwróci moją uwagę do tego całego zamieszania z dzisiaj to ja poproszę — i nie miało dla niej większego znaczenia czy będą wracać radiowozem czy nie. Pragnęła tylko wrócić do domu, a każdy krok przybliżający ich do tego działał kojąco.
Wkrótce znaleźli się na parkingu, a ona próbowała odszyfrować co miał na myśli mówiąc, że troszkę się u niego zmieniło. Oczywiście nigdy nie przypuszczałaby, że stał w miejscu po tym jak zniknęła z jego życia, ale ten dumny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy pojawił się z konkretnego powodu. Wystarczyło przemierzyć parking by zrozumiała i na szczęście - biorąc pod uwagę fakt, jak skąpo była dzisiaj ubrana - majtki jej nie spadły na widok jego nowego samochodu, ale zagwizdała radośnie. — Chyba ci się powodzi — przyznała wsiadając do środka.
— Do Belltown — odpowiedziała rozsiadając się wygodnie czując, że w końcu może wyluzować. Jak się okazało nie na długo. Sygnał alarmowy, którego się spodziewała po tym jak sięgnął po koguta i tak sprawił, że podskoczyła na fotelu, a przyspieszenie wbiło ją w fotel. Wypuściła z siebie powietrze wstrzymywane kilka sekund, by po chwili roześmiał się nerwowo. Jednak nie trwało to długo, bo przez beztroski krótki śmiech zaryzykowała mówiąc. — Przyszpanujmy Dex — jeśli komuś miała zaufać w takich szaleństwach to właśnie jemu. Nie pomyślała, że w ramach zemsty za złamane serce mógłby chcieć pozbawić ją życia! Nawet gdyby tak szalona myśl zrodziła się w jej głowie równie szybko by ją odrzuciła, bo Sherwood nie był zdolny do takich czynów. Pozostało więc cieszyć się chwilą i odrzucić na bok ten nerwowy wieczór.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chwila odstresowania była czasem potrzebna każdemu. Szalony pęd przez miasto z kobietą, którą miał spędzić życie, ale im nie wyszło, chyba średnio brzmiał jak relaks. Gdyby miał to komuś opowiedzieć, pewnie brzmiałby głupkowato. No cóż, trudno. On czuł się zadziwiająco dobrze.
- Wreszcie przekonasz się, jak wygląda mój klasyczny dzień w pracy. - Zaśmiał się, wyprzedzając kolejne auto. Na moment oderwał też rękę od kierownicy, by zmienić muzykę. Soul raczej nie pasował do takich sytuacji. Tu potrzebne były ostre gitarowe brzmienia. Od tego jeździ się przecież szybciej! Tak samo jak szybsze są czerwone samochody. Ach, szkoda, że miał czarny, pewnie zapierdalaliby dużo sprawniej. Ale i tak bawili się świetnie. Sherwood pędził przez kolejne uliczki, skupiając się na drodze, żeby przy okazji tej zabawy ich nie zabić. Gdy tylko miał okazję do mocniejszego przydepnięcia gazu lub skręcania z piskiem opon, robił to i cieszył się jak dziecko. Szybko zaczął ignorować polecenia GPS-a, który kierował go przez główne i ruchliwe ulice, po których lawirowanie byłoby dużo bardziej upierdliwie i powolne. Był pod wrażeniem samego siebie, że tak dobrze znał topografię miasta. Zawsze wydawało mu się, że raczej się w tym wszystkim gubi, a tu proszę. Cały czas wiedział, gdzie są i gdzie wylądują po skręceniu w kolejną uliczkę.
- No dobra, nie przypominam sobie, kiedy ostatnio zaliczyłem jakiś pościg po mieście. Zazwyczaj muszę biegać albo przesiadywać godzinami przy biurku lub w pokojach przesłuchań - przyznał się, gdy zaczęli już zbliżać się do celu. Zwolnił, zaczął jechać bardziej rozsądnie. Na kilka chwil przed dotarciem na miejsce wyłączył nawet sygnał alarmowy, więc nie mógł już bez większych przeszkód przebijać się między nielicznymi autami czy przechodniami na przejściach dla pieszych.
- Tak naprawę jestem strasznym nudziarzem. Stąd to nowe auto, żeby sobie zrekompensować troszkę męskości. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z moim penisem, który jest przecież imponujący - zapewnił całkiem poważnym tonem. Śmiejące się oczy od razu mogły ją jednak utwierdzić w przekonaniu, że sobie żartował. Najwyraźniej przejażdżka znacznie poprawiła mu samopoczucie, bo po prostu wreszcie wyluzował. Podjechał pod budynek, w którym mieszkała Pola i zaparkował w jakimś tam dogodnym miejscu.
- I to mi niby się powodzi? - zagwizdał z podziwem, przeczesując wzrokiem okolice oraz zewnętrze apartamentowca. Jego okolica była jednak nieco skromniejsza. Ale nie byli przecież na licytacji. Wysiadł z auta i szybko podszedł do drzwi pasażera, aby je przed Polą otworzyć.
- No... tak. Cieszę się, że dostarczyłem cię na miejsce bezpiecznie. Czy jeszcze coś mogę dla ciebie zrobić? - Czuł, jak znowu wkrada mu się do głowy doza niepewności i nieśmiałości. Nie miał pojęcia, jak powinien się w tym momencie zachować, co zrobić i co powiedzieć. Nie był dumny z przerzucania odpowiedzialności na nią, ale z dwojga złego.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby ktoś rano poinformowałby ją jak spędzi dzisiejszy wieczór, za cholerę by nie uwierzyła. Po pierwsze - halloween rodem z horroru? Nie, takie rzeczy tylko na filmach. Po drugie - paniczny strach o przyjaciela i pogoń za informacjami w samej bieliźnie, szlafroku i z wałkami na głowie? No co wy, przecież nie była jakąś wariatką. Po trzecie - spotkanie Dextera w tych wszystkich okolicznościach, otrzymanie od niego pomocy większej niż potrzebowała? Kto tak robi po tym jak złamało się mu serce? I po czwarte - całkiem przyjemna pogoń przez miasto oraz rozmowa, która wcale nie odzwierciedla tego jak sprawy posypały się między nimi i to przez nią? Okej, ktoś kto przedstawiałby taki scenariusz zdarzeń prędko uznany by został za wariata, a Pola wyśmiałaby jego moc przewidywania przyszłości, a jednak…
…jednak to wszystko właśnie rozgrywało się na jej oczach. — Toż to istne szaleństwo — odparła kurczowo zaciskając dłonie na fotelu, na którym z resztą bujała się raz w prawo, raz w lewo, zależności od tego jak skręcał. Starała się wbijać mocno w fotel, by nie polecieć na niego w trakcie tej szalonej jazdy jak jakaś wariatka i choć momentami wyglądała tak, jakby zamierzała uciec ze strachu to w głębi siebie nieźle się bawiła. Co jakiś czas śmiała się, gdy popisowo wymijał kolejne samochody czy brał zakręt. — Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak dobrym kierowcą jesteś… i nieco szalonym — przyznała w trakcie tego pościgu nie kryjąc rozbawienia. Może lepiej, że wcześniej nie miała okazji skosztować tego smaku ryzyka, bo bardziej niż jego pracy obawiałaby się, czy nie rozbije się na jakimś zakręcie podczas powrotu do domu. Chociaż to chyba nie miało już większego znaczenia, podobnie jak to, że nie byli już razem od wielu lat - i tak będzie się o niego martwiła na swój sposób. Pewnie dlatego ulżyło jej kiedy usłyszała, że to jednak nie należy do jego codzienności. — Dziś miałeś okazję sobie przypomnieć jak to jest, a ja przekonać się na własnej skórze czym jest pościg… a przynajmniej dałeś mi tego namiastkę — takich wrażeń nie dostarczyłby jej żaden taksówkach, w duchu więc cieszyła się, że postawiła na Sherwooda.
— I wcale nie powiedziałabym, że jesteś nudziarzem — a nawet jeśli… wciąż pamiętała te wspólne wieczory pozornie ociekające nudą. Dla Apolloni były wyjątkowe. — A tym bardziej, że powinieneś w jakikolwiek sposób zrekompensować sobie męskość — i choć podłapała jego żart, a nawet się z niego zaśmiała, Dexter mógł zauważyć w jej oczach szczerość. Ona sobie nie żartowała, naprawdę tak uważała.
— Wiesz, że nie należę do rozrzutnych osób, a oszczędności się mnie trzymają… poza tym jestem szczęściarą, bo dzięki moim rodzicom nie byłam obarczona kredytem studenckim — miała dobry start plus obecnie na brak pracy nie narzekała. Mogła sobie pozwolić na kredyt na mieszkanie jednocześnie żyjąc bez większego stresu jak przetrwać do kolejnej wypłaty. Powodziło się jej dawno, właśnie dzięki pomocy rodziców czy wrodzonej zdolności do oszczędzania lecz dopiero teraz z tego skorzystała inwestując we własny kąt.
Kiedy obszedł samochód i otworzył jej drzwi wysiadła podnosząc się na wysokość Dextera. Stojąc jeszcze chwilę przy samochodzie uśmiechnęła się lekko; nogi lekko jej drżały po części z wrażeń jakie zapewniła jej ta szalona jazda, ale też częściowo przez chłód, który niosły za sobą jesienno-zimowe wieczory. — Dziękuję za pomoc tam na posterunku… — czuła się tak, jakby cała pewność którą współdzielili nie wysiadła z samochodu, w odróżnieniu do nich —...i za podwózkę — dodała przyglądając się mu nieśmiało. Wiedziała, że wcale na to nie zasługiwała; nie z jego strony. — Zrobiłeś dla mnie więcej niż mogłabym chcieć. To ja powinnam zapytać, czy mogę się jakoś odwdzięczyć? — naprawdę chciała, ale w pamięci wciąż miała jego słowa z ich pierwszego spotkania po latach. Może wciąż nie był gotowy na to, by od czasu do czasu się z nią celowo zobaczyć? — Jadłeś dziś w ogóle coś ciepłego? — wypaliła nim zdążyła ugryźć się w język. W głowie myśli podpowiadały jej: nie rób tego, to wariactwo! Nie możesz stawiać go w takiej sytuacji! Co ty sobie myślisz?! — Mam dobrą zupę na górze… albo może… o! Jakaś kawa? Nie. Pewnie już sporo dziś wypiłeś, huh. Herbata? — zamotała się i nie potrafiła przestać, więc błagała, by zakończył już jej festiwal przypału i zdecydował się na cokolwiek. Nawet jeśli miałby to być powrót na posterunek lub do własnego mieszkania, choć dobrze wiedziała, że chciałaby przeciągnąć ten wieczór wspólnie spędzony.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No myślałby kto, że tyle jeszcze o mnie nie wiesz. Ale skoro temu ma towarzyszyć taki potok komplementów, to może faktycznie nie będę ci już niczego więcej opowiadać. Tajemnice są pociągające. - Był detektywem, więc mogła całkowicie wierzyć, że tak uważa. Bez powodu nie pakowałby się do zawodu, który polega na rozwiązywaniu zagadek. Miał w sobie chęci ratowania świata i od dziecka wiedział, że będzie robił coś z tym związanego, więc nie musiał skończyć akurat jako detektyw. A tu proszę! No i przecież mówi się, że za mundurem panny sznurem. Kilka lat temu mundur był dla niego codziennością. Dziś, z okazji dnia przebieranek, również miał na sobie ten strój. Cholera, może to ta szalona jazda w połączeniu z uniformem wywołały w Poli wszystkie te odczucia? Nie był pewny, jak jest naprawdę, ale cieszył się, że magiczne siły działają w ten sposób i żadne z nich tak naprawdę się dziś nie ośmieszyło, mimo wszelkich dziwactw, jakie od nich biły.
- Już tak sobie nie schlebiaj. To mój służbowy obowiązek. Możesz po prostu trzymać kciuki, że w tym roku nie ominie nas świąteczna premia. - Machnął ręką, jakby faktycznie wszystko, co dla niej dziś zrobił, było totalną błahostką. Oczywiście, że potraktował jej sprawę jako priorytet, ale przecież nie zignorowałby kompletnie obcej osoby, która przyszłaby z podobnym problemem. Dostałaby pewnie mniej informacji i mniej obietnic, ale cóż. Nie chciał żadnych rachunków ani licytacji na przysługi. Do tej całej niezręczności spajającej ich relację nie było to dodatkowo potrzebne.
- Nie chciałbym robić kłopotu, wyraźnie szykowałaś się przecież do spania. - Czuł jak udziela mu się cały jej stres, który kotłowała w sobie przez to zaproszenie. Odchrząknął nerwowo i spojrzał na telefon, upewniając się, która godzina i czy nie dostał już tysiąca wezwań z pracy. Jego smartfon jednak milczał, dyżur niedługo i tak miał się skończyć, a jemu zrobiło się nagle zadziwiająco zimno w tym mundurze.
- Ale jeśli faktycznie masz chwilę, to skusze się na... cokolwiek tam masz. No wiesz, muszę się upewnić, że już wszystko z tobą w porządku. A w ogóle to jesteś pewna, że zamknęłaś mieszkanie, jak tak wyleciałaś? Może trzeba to sprawdzić? - Wyprostował się, opierając rękę na kaburze pistoletu, jakby faktycznie właśnie szykował się do akcji życia przeciwko licznym kryminalistom czającym się w mieszkaniu Poli.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Chyba zawsze ciągnęło cię do tajemnic… dla mnie są bardzo stresujące — utrzymywanie ich w sekrecie przed innymi zjadało ją od środka, co nie znaczy, że nie potrafi tego robić. Zawsze miała skłonność do pomocy innym, nawet wtedy kiedy postanowili powierzyć jej swoje sekrety kosztem jej samopoczucia. Nie liczyło się to, że dla niej to droga przez mękę. Właściwie kiedy była z Dexterem czasami zrzucała z siebie ten ciężar, wieloma sprawami się z nim dzieląc. Jeśli komuś ufała to właśnie jemu, był jej partnerem i nie wyobrażała mieć przed nim jakiejkolwiek tajemnicy, a jednak… jednak pod koniec coś się posypało i do dziś nie rozumiała dlaczego. Teraz nie zamierzała tego roztrząsać w swojej głowie, ten wieczór był wystarczająco szalony i nieco męczący, a skoro spotkanie Dextera nie przerodziło się w koszmar i miała całkiem miłą podwózkę do domu - nie mogła tego zaprzepaścić.
— Moje kciuki możesz wziąć za pewnik — odpowiedziała uśmiechając się ciepło. Gdyby mieli w skrzynkę wdzięczności na posterunku to więcej niż pewne, że wrzuciłaby tam liścik zachwalający Dextera, by przy rozdzielaniu premii nikt go nie przegapił. Z drugiej strony miała skłonność do koloryzowania listowych wypowiedzi, więc zamiast tytułu pracownika miesiąca mogliby go posądzić o flirtowanie z interesantami z czego jedna chyba za bardzo wzięła to sobie do serca. Kto wie, może jej list zawisnąłby na jakiejś korkowej tablicy, która miała za zadanie rozweselać mundurowych - na pewno taką mieli!
— To nie kłopot — prawdę powiedziawszy wątpiła, że teraz tak prędko zaśnie. Pewnie do rana będzie wyczekiwać jakiejś wiadomości od Roberta, a żeby się przesadnie nie stresować odpali sobie seans z Bondem by powzdychać do aktorów odgrywających jego rolę. — Ogrzejesz się trochę — zaproponowała ignorując cichy głosik w głowie, który podpowiadał jej, że to będzie niezręczne.
— O cholibka! — wykrzyknęła po dłuższej chwili wpatrywania się w Dextera z otwartą buzią, jednocześnie przeszukując kieszenie swojego szlafroka. — Nie mam kluczy! — wyjaśniła nie kryjąc szoku, jaki właśnie doznała. — Są dwie opcje: albo nie zamknęłam mieszkania albo śpię dziś na chodniku — i nie czekając nawet na dalszą reakcję zamknęła drzwi samochodu gnając do środka. Lepiej niech będzie otwarte, nie ma to jak zapraszać kogoś do mieszkania i nie posiadać kluczy do niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szerokim uśmiechem podziękował jej za obietnicę trzymania kciuków. Nie był do końca przekonany, czy akurat to wystarczy, aby plan się ziścił, ale trzeba było mieć jakąś nadzieję! Lepsze to niż oskarżenia o molestowania w pracy. Spora część jego bliskich współpracowników na szczęście znała Polę. Wielu jeszcze sprzed lat, niektórzy z opowieści lub plotek. Może po prostu dostałby burę za niestosowne zachowanie w miejscu pracy, która szybko rozeszłaby się po kościach. Dobrze, że zamknięcie się z Polą w samym szlafroku w biurze przypadło akurat na Halloween, bo pewnie i tak nasłuchałby się dziwnych komentarzy w robocie. A może i tak się nasłucha? A niech się udławią!
- Na tym na pewno skorzystamy oboje. - Przyjrzał się własnej nagiej skórze, odsłoniętej przez krótkie rękawy munduru. Jakoś tak nie wpadł na to, żeby wziąć ze sobą jakąś kurtkę. Może gdzieś tam z tyłu głowy zakładał, że po prostu podjedzie pod jej dom i wróci na posterunek, nawet nie wysiadając z samochodu. A tu proszę. Sterczeli na chłodzie, robiąc z siebie głupków i zastanawiając się nad cholera wie czym.
- To wyjątkowo głu... - nie dokończył, patrząc, jak Pola gna do budynku. No teraz to on sam miał sterczeć jak głupek i czekać na zbawienie? Oj, na pewno nie! Za pomocą pilota przy kluczach zamknął auto i pognał za nią, mając w planach ją nawet wyprzedzić.
- Wcześniej sobie żartowałem, ale to naprawdę niebezpieczne. Może jednak zaczekaj chwilę na zewnątrz? Dzisiaj po mieście kręci się masa zidiocenia - poprosił ściszonym głosem, gdy już się zrównali. Położył jej rękę na ramieniu, chcąc ją w ten sposób zatrzymać przed wejściem do mieszkania. Przyjrzał się zamkniętym drzwiom, jakby chciał z nich wyczytać jak najwięcej, ale chyba mu się nie udało. Ruszył do przodu, nacisnął klamkę i nacisnął klamkę. To co, zakładamy, że jednak otwarte? Wszedł do środka, znów kładąc rękę na broni i rozpoczął szybkie oględziny wszystkich pokojów, chcąc dowiedzieć się, czy aby meble Poli nie są właśnie radośnie rozkradane.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”