WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

sklep ogrodniczy

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/rT1q4ip.png">

Minęła nawałnica. Stresujący moment w życiu mieszkańców Seattle, który niewątpliwie przyniósł ze sobą sporo szkód – zarówno tych psychicznych, fizycznych, jak i rzeczowych. Adore nie należała do osób najbardziej płochliwych, aczkolwiek tak czy inaczej, gdyby nie obecność Dallasa, prawdopodobnie nie przeszłaby przez to bez strachu i nieodpartego wrażenia, że coś złego zaraz się stanie. Najzwyczajniej w świecie przejmowała się i niejednokrotnie obstawiała te najczarniejsze scenariusze. Była pod tym względem niedoścignionym mistrzem.
Cieszyła się więc, że to wszystko minęło, a Seattle powoli wracało do życia. Co prawda wiele miejsc pozostało zniszczonych, wiele rzeczy wymagało naprawy, aczkolwiek z tego, co zdążyła zauważyć, sporo mieszkańców łączyło siły, by doprowadzić wszystko do ładu. Ona sama nie podjęła takich starań – nie ze względu na brak chęci, a raczej kiepską kondycję psychiczną, z którą musiała się uporać w pierwszej kolejności. W zamian za to, za przyzwoleniem matki, wpłaciła spory datek z jej konta; tak by chociaż trochę wspomóc wszelkie inicjatywy.
Dom, który zamieszkiwała, wyszedł z tego na całe szczęście bez żadnego szwanku – nawet bała się myśleć o tym co by było gdyby, skoro absolutnie nie znała się na jakichkolwiek naprawach. Czy powinna wówczas poprosić Dallasa o pomoc? Właśnie, to była kolejna, kłopotliwa kwestia, nad którą wolała się nie zastanawiać. Jedyne, co zostało nadawało się do wymiany to kwiatki, w prowizorycznym ogródku Tiny Matka poświęcała im tyle czasu, że Adore nie miała serca, by zostawić je w tym stanie aż do jej powrotu. Musiała je odkupić, nawet jeśli KOMPLETNIE się na tym nie znała.
Ostatnio zmieniony 2021-04-16, 12:54 przez adore marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 11
Przygarnięcie zwierzaka było jedną z lepszych decyzji w jej życiu. W końcu znalazła coś, czym mogłaby się zaopiekować, kiedy akurat nie przebywała w pracy. Mogła też pomóc swojej matce wyjść z domu, bo przecież kiedy przebywała w szpitalu na kilkugodzinnych dyżurach, odwodziła do niej Nelę. Nie chciała, by suczka spędzała czas sama w domu, a opieka nad zwierzęciem mogła zrobić również dobrze Melody. Po śmierci ojca, odrobinę się podłamała, zamknęła w sobie, dlatego Eloise cieszyła się, że obu kobietom obecność Neli bardzo pomoże. W końcu mogła zacząć żyć, jak tego chciała. Po oddaniu rzeczy Marcela, poczuła się wolna i pełna nadziei na lepsze jutro. Zapragnęła też zmienić coś w domu. Wyrzuciła parę starych mebli, które zastąpiła nowymi. Nie chciała robić jakiegoś większego, generalnego remontu, bo jej finanse znacząco osłabły, kiedy mąż wylądował w więzieniu. Wydała wszystkie swoje oszczędności na prawników i próby wyciągnięcia go z więzienia, dlatego teraz musiała zdecydować się na kilka dodatków i masę kwiatów. Chciała mieć dużo roślin w domu, chciała czuć się w tych czterech ścianach jak w miejscu, które kochała, a nie w którym, z braku laku, musiała przebywać.
Wpadła do Plant Shop, wracając od z lasu. Chciała, by Nela wybiegała się trochę, a sama potrzebowała świeżego powietrza. Uwielbiała od czasu do czasu wybrać się za miasto, by odetchnąć, zebrać myśli i skupić się na sobie. Zaparkowała w pobliżu i weszła do środka, ściskając Nelę na rękach. Rozejrzała się dookoła, bo czuła, że jest w raju. Kiedy ujrzała Adore, zdziwiła się. Podeszła do niej natychmiast, by się przywitać. Pracowały kiedyś razem. Adore była starszą koleżanką, którą podziwiała za pracę, którą wykonywała w szpitalu. A kiedy mówiono, że popełniła błąd, Eloise nie chciało się w to wierzyć. Na początku szukała nawet dowodów, potwierdzających, że to kłamstwo, ale niestety, było to smutną prawdą. Oczywiście, dzisiaj nie chciała o tym wspominać. – Cześć, Adore, jak się czujesz? – zapytała, podchodząc bliżej. – Wybrałaś coś? – jeszcze raz rozejrzała się dookoła, ciesząc swoje oczy. Wybrała już kilka roślin.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie przepadała za roślinami, najzwyczajniej w świecie nie mając do nich ręki. To jej matka posiadała taką umiejętność i to ona, zazwyczaj, była odpowiedzialna za to, by w domu pojawiało się chociaż trochę zieleni. Nic więc dziwnego, ze Adore absolutnie nie miała pojęcia, czego szukać. Przechodząc pomiędzy alejkami, przyglądała się poszczególnym okazom, aczkolwiek ich nazwy absolutnie nic jej nie mówiły. Powinna zabrać kogoś na tę wyprawę? Prawdopodobnie. Nie miała jednak pojęcia, czy Posy, Aviana, bądź Kaylee posiadają wiedzę, której u niej brakowało. Powinna zapytać? Pewnie tak. Aczkolwiek na ich konwersacji ostatnimi czasy nikt się nie odzywał. Adore miała wrażenie, że przyjaciółki nadal leczą kaca po urodzinach Alderidge. Bądź po prostu nie miały czasu – jedno i drugie wykluczało wspólne zakupy.
Nie przyszło jej do głowy, że w takim miejscu mogłaby spotkać znajomą twarz, ale to po raz kolejny udowadniało, jaki świat jest mały; mogła mieszkać w dużym mieście, a i tak miała wrażenie, ze żyje tam zaledwie kilkudziesięciu mieszkańców (no dziwne). Uśmiechnęła się, gdy usłyszała głos Eloise. – Hej – odpowiedziała, omiatając ją wzrokiem. Wyglądała pięknie jak zwykle, a Marquez miała również wrażenie, że jest jakaś … szczęśliwsza? – Powiedzmy, że bywało lepiej – stwierdziła, w odpowiedzi na pytanie o samopoczucie. – A cóż to za piękność? – jak zwykle była mistrzem spostrzegawczości; dlatego też na psa zwróciła uwagę dopiero po chwili. Uroczy! Może sama również powinna takiego przygarnąć? W domu od razu zrobiłoby się … nieco przytulniej. Tego zdecydowanie jej brakowało. – Prawdę powiedziawszy, to nie. Nie mam pojęcia, czego szukam. Nawałnica zniszczyła wszystkie rośliny mojej mamy i … no chyba trochę za szybko podjęłam się pomocy – zmarszczyła brwi. Chyba było zbędne w tej wypowiedzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie do końca wiedziała, jak to z nią jest. Eloise nie skupiała się na błahostkach. Nie potrzebowała w domu kwiatów, bibelotów. Nie potrzebowała nigdy, by w budynku, w którym mieszkała czuć się jak w domu. Sama nie wiedziała, skąd ten brak przywiązania. Zawsze starała się skupiać tylko i wyłącznie na osobach. To rodzina tworzyła dom, ludzie, którzy w nim mieszkali. Mama, tata, dzieci, a później żona i mąż. Kiedy odebrano jej jedno, a teraz drugie, poczuła dziwną pustkę, którą chciała czymkolwiek załatać. Najpierw był to pies. Nie sądziła, że pokocha Dwójkę tak szybko. Nie, Eloise nie sądziła, że w ogóle to zrobi. Myślała, że się znudzi, przekaże psa Melody i na tym skończy się jej zabawa. Wydawało jej się, że zgodziła się przyjąć suczkę, bo Brave tego chciał. Pomyliła się i bardzo dobrze. Uwielbiała takie pomyłki, bo Dwójka była teraz jej oczkiem w głowie. Chciała też coś zmienić w domu, a rośliny były czymś pochłaniającym uwagę, bo musiała o nie dbać, podlewać je, każdej z nich znaleźć odpowiednie miejsce. Musiała poczytać na temat każdej rośliny, a przecież uwielbiała pochłaniać każdą wiedzę, nawet tę bezużyteczną. – Wiesz, że możesz być ze mną porozmawiać? – upewniła się, chcąc zasugerować Adore, że nie musi, ale może powiedzieć Elie, co naprawdę się dzieje, poprosić o wszelką pomoc. Eloise nie wiedziała, skąd to uwielbienie Adore, ale kobieta już dawno wzbudziła jej sympatię. – Dwójka lub Nela. Dwójką była przedtem, ale ją przemianowałam – wyjaśniła, sama nie wiedząc, czemu to robi, ale to było chyba nieważne, prawda? Skinęła głową. – Nie bardzo się na tym znam, bo też chcę kupić pierwszy raz kwiaty, ale ja po prostu wezmę te, które mi się podobają i tobie też polecam tę taktykę – zaproponowała, kierując się do pierwszej roślinki, która jej się spodobała. Przeczytała nazwę i wyjęła telefon, żeby zgooglować. – Ta akurat jest do ogrodu. Podoba ci się? – zapytała palcem, wskazując jeden z kwiatów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Adore miała trochę inne podejście. Raz za razem przywiązywała się do konkretnych miejsc, chociaż od kiedy wyjechała ze Seattle, było z tym zdecydowanie ciężej – zwyczajnie nie potrafiła znaleźć dla siebie odpowiedniej przestrzeni. Gdzieś z tyłu głowy cały czas myślała o powrocie do miasta, w którym zostawiła tak wiele; nawet jeśli od samego początku wcale tego nie planowała. Takie myślenie przyszło dopiero po pewnym czasie. Dom, w którym teraz zamieszkiwała, nie był jednak jej miejscem, a jedynie bezpieczną przystanią, w której mogła się ukryć do czasu, gdy nie wpadnie na jakiś lepszy pomysł. Dotychczas się nie udało, aczkolwiek zdawała sobie sprawę, że jeszcze … wszystko przed nią, prawda? Najpierw praca, potem własne mieszkanie, taki był plan. A tam zdecydowanie nie martwiłaby się do takie rzeczy, jak zniszczone kwiatki; chyba, że miałaby kogoś, kto zająłby się tym za nią, ha. – Tak, pewnie – powiedziała, posyłając jej przyjacielski uśmiech. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziała. Nie spodziewała się, że Eloise będzie osobą, która zaoferuje jej pomoc. Owszem, w szpitalu dogadywały się dobrze, aczkolwiek nigdy nie były ze sobą aż tak blisko. Miło było jednak żyć ze świadomością, że ma w życiu więcej osób, na które w razie czego może liczyć. – Nela, okej. Dwójka to niekoniecznie dobre imię dla psa, właściwie … skąd ten pomysł? – zapytała, zastanawiając się, o co chodzi z tą numeracją. Było więcej piesków, a pomysły szybko się skończyły? – Myślę, że to najodpowiedniejsza taktyka, racja – zaśmiała się. Po co właściwie się tym przejmowała? – Wyglądają całkiem ładnie. A te? – zapytała, pokazując kolejne, stojące obok. Prezentowały się podobnie do tych, które jej matka zasadziła wcześniej. Przypatrywała się im przez dłuższą chwilę, po czym spojrzała ponownie na stojącą obok blondynkę. – Co u ciebie, Ellie? – zapytała, szczerze zaciekawiona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bywały miejsca, do których się przywiązywała. Choćby wodospad, gdzie chodziła z bratem. Było to ich miejsce i choć mogła się spodziewać, że oprócz nich bywała tam również chorda turystów, to nie miało żadnego znaczenia. James był tam z nią i to było dla niej najważniejsze. Jeśli z jakimiś miejscami wiązały się bliskie jej osoby, te miejsca również miały dla niej duże znaczenie, ale musiały być powiązane z dobrymi momentami. Nawet z tymi złymi, ale z jakimiś wspomnieniami. Sam budynek nie mógł dać jej w stu procentach szczęścia, mimo że był jej potrzebny do życia, musiała mieć dach nad głową, żeby móc się schronić, móc zjeść, móc iść spać i umyć się. Do wykonywania podstawowych potrzeb. W swoim domu miała dobre wspomnienia, ale zostały one zabite tymi złymi. Przed oczami ciągle miała policję, która wyprowadzała w kajdankach jej męża. I choć gdzieś tam z tyłu głowy miała myśl, że na tej kanapie oglądali świetny film, w tej kuchni jedli dobry obiad, w sypialni wygłupiali się, a w łazience chlapali wodą, to przestało mieć to wszystko znaczenie. Teraz chciała sama swoją osobą, swoimi pragnieniami zapełnić tę przestrzeń. Po części też pies miał to zrobić. Po raz pierwszy chciała poczuć się w tym miejscu dobrze z powodu samej siebie, a nie innych osób, którzy mogli to zniszczyć. Uśmiechnęła się. Sama świadomość, że Adore wie, że może na nią liczyć była wystarczająca. Nie musiały gadać godzinami i rozwiązywać jej problemów. Mogły po prostu usiąść i milczeć, a to też było ważne, jeśli Marquez tego potrzebowała. – Przyjaciel, który przyniósł mi psa tak ją nazwał. Bo miał trzy sztuki – wyjaśniła. Nawet podobało jej się to imię. Miało jakąś przynależność. To oznaczało, że Dwójka nigdy nie będzie samotna, bo miała jeszcze dwóch braci. – Tak, też go chyba wezmę. To będzie oznaczało poważniejsze babranie się w ziemi, ale co mi tam – powiedziała, rozglądając się dookoła. Zerknęła na Adore. – Bardzo dobrze. Rozwodzę się, ale to dobra wiadomość – odpowiedziała. I naprawdę tak czuła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona również posiadała miejsca, z którymi wiązały się dobre wspomnienia, owszem. Jednakże sporo pozytywnych wydarzeń z jej życia zostało przykrytych tymi złymi – bo chociażby wszystko to, co obejmowało Waltera, zdobyło smutną otoczkę po ich rozwodzie. Alejka, w której się oświadczył, przypominała głównie o tym, co straciła. Dom, który zamieszkiwali, przyprawiał ją obecnie o dreszcze i kreował poczucie pustki. Nie potrafiła zapomnieć i otrząsnąć się z tego tak samo, jak nie potrafiła zbudować swojego życia od nowa – raz za razem mając z tym niesamowity problem. Była zmieszana i brakowało jej konkretniejszego planu. – Chyba brakowało mu kreatywności – rzuciła. Ach, gdyby tylko wiedziała, kim był ten przyjaciel! Jej sposób myślenia zapewne całkowicie by się zmienił. – Co z resztą piesków? – zapytała, bo skoro były trzy sztuki, z tamtymi również musieli coś zrobić, prawda? Czy znalazły odpowiedni dom? Pytała z czystej ciekawości i chęci podtrzymania rozmowy. – Nela chyba chętnie pobabrałaby się w ziemi – zażartowała, patrząc na pieska, który niewątpliwie chciał zeskoczyć z rąk swojej właścicielki, by poskakać po doniczkach. To jednak zdecydowanie nie był najlepszy pomysł; i prawdopodobnie mógłby grozić wyproszeniem ze sklepu. Zwłaszcza, gdyby Nela postanowiła przy okazji się załatwić; szczeniaczki były nieprzewidywalne. – To … to dobrze, w takim razie. Skoro tak mówisz – odparła z uśmiechem. Rozwód zazwyczaj nie stanowił najlepszej wiadomości, jaką można usłyszeć, aczkolwiek jeśli kobieta była pewna swojej decyzji i wiedziała, co robi, prawdopodobnie dobrze dla niej. Zapadła chwilowa cisza, po której Adore postanowiła oznajmić: - Myślałam ostatnio, żeby wrócić do szpitala – bo tak, myślała. I chyba potrzebowała potwierdzenia, ze jest to dobry pomysł.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Człowiek chyba z reguły trzyma się tych złych momentów. Jakoś tak łatwiej jest użalać się nad sobą, rozmyślać o problemach, zamiast wziąć życie za rogi i ruszyć naprzód. A skupianie się na złych momentach, jakiekolwiek by one nie były, było cholernie wyniszczające i zasiewające wątpliwości. I kiedy możemy postawić na coś lub na kogoś, nagle brak nam odwagi, bo złe momenty sprawiają, że nie potrafimy ponownie zaufać. Eloise do niedawna też to robiła. Była zafiksowana na negatywnych aspektach swojego życia, zapominając o tych najważniejszych – że jest zdrowa, że ma pracę, w której całkowicie się spełnia, że ratuje życie małych dzieci i wkłada w to całe serce, że jest jeszcze młoda, więc reszta życia również nie jest dla niej zamknięta. Że może jeszcze pokochać i zostać pokochana, jeśli tylko się na to otworzy. – Jednego wziął dla siebie, a ostatniego dałam mamie. Od kiedy zmarł tata, brakowało jej czegoś w domu – a przynajmniej, Eloise właśnie takie odnosiła wrażenie, widząc jak mama snuje się z kąta w kąt. Teraz miała więcej obowiązków i dało się zauważyć uśmiech na jej twarzy, kiedy Trójka wskakiwał jej na kolana. Skinęła głową. – Mam nadzieję, że się tego oduczy, bo mój ogródek wygląda teraz po prostu źle – zaśmiała się. O dziwo, nie przeszkadzało jej to. Elie starała się leczyć swój perfekcjonizm i pedantyzm. Już nie dąsała się na suczkę, kiedy na kanapie leżały jej kłaczki. Chciała, żeby dom stał się ciepłym miejscem, do którego będzie lubiła wracać. Nie chłodnym muzeum, którym było dotychczas. – Wow, to świetnie! Są ludzie, którzy nadal na ciebie czekają – powiedziała nie tylko dlatego, żeby dodać jej otuchy, ale również dlatego, żeby uświadomić ją, że miała w szpitalu przyjaciół, więc to nie była głupia decyzja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Człowiek przede wszystkim ocenia swoje życie przez pryzmat tych złych rzeczy. Nawet gdy 1 rzecz na 10 się nie uda, tak czy inaczej wpływa to na niego negatywnie. Adore natomiast była jeszcze innym przykładem: poniekąd miała prawo w ten sposób podcinać sobie samej skrzydła. Jakby nie patrzeć, w bardzo krótkim czasie posypało się u niej praktycznie wszystko po kolei. Straciła pracę, męża, innego mężczyznę, na którym jej zależało i – z własnej woli – również przyjaciół. Odcięła się kompletnie. Ukarała. Zrobiła krzywdę. I nadal, po długim czasie, nie potrafiła sobie wybaczyć. Podobnie jak Eloise, zafiksowała się wokół tych negatywnych aspektów. Jej psychika wymagała prawdopodobnie długotrwałej pracy; po to, by ostatecznie mogła jakoś się wydostać z błędnego kręgu. – Rozumiem – stwierdziła, uśmiechając się delikatnie. Swoją drogą całkiem zabawne – jeśli jeszcze kiedykolwiek odwiedziłaby Brejwa, przez przypadek mogłaby się domyślić, kto jest tym przyjacielem. Ciekawy zbieg okoliczności. – I dobry pomysł. Ze zwierzątkiem jest zawsze łatwiej – powiedziała, teraz całkiem poważnie myśląc o tym, by również przygarnąć pieska. – Rozumiem – no, nie do końca. Po prostu przytaknęła, bo wierzyła, że może być to realnym problemem, podczas gdy sama … niekoniecznie przejmowała się takimi rzeczami, jak ogród. – Tylko nie do końca umiem się za to zabrać – przyznała. Nie miała pojęcia gdzie i w jaki sposób powinna uderzyć. Nie wiedziała, czy faktycznie jest tam dla niej miejsce. Z drugiej strony liczyła, ze się uda, ponieważ nie wyobrażała sobie siebie w jakiejkolwiek innej roli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 016.
Gospodarowanie wolnym czasem i wychodzenie do ludzi zdecydowanie działało na jego korzyść i koiło jego zbolałe serce, po tym jak utracił kontakt z Paddington. Nie tego spodziewał się po kilkumiesięcznej, prosperującej w przód więzi jaką stworzył z dziewczyną, jednak nie miał wpływu na decyzje, które podejmowała w związku z karierą i pracą w szpitalu. Ich relacji nie nazywali otwarcie związkiem i nie padły słowa, które świadczyłyby o tym, że byli dla siebie kimś więcej aniżeli dwójką ludzi wychodzącą na luźne randki do kina czy kolacje. Wierzył, że jeśli miało się to zmienić to tylko podczas tygodnia, który spędziła pod jego dachem, jednak dane im było spędzić zaledwie dwa krótkie dni, które w żaden sposób nie pchnęły ich do przodu. Po ostatnim, stałym związku starał się zachowywać trzeźwy umysł i podejmować przemyślane, świadome decyzje, które nie zakończyłyby się przed wczesną zabawą w dom czy też uzależnianiem się od siebie. Sporo czasu poświęcał pracy w warsztacie i pozwalał by Teddy także realizowała swoje marzenia, związane z pracą pełnoprawnego lekarza. Nie ograniczał jej i nie zatrzymywał, w pełni wspierał każdy jej krok i wiedział, że pomimo bólu, który odczuwał po jej zniknięciu, dziewczyna w końcu zazna szczęścia i doprowadzi swój plan do celu.
Odbudowanie relacji z Madison wydawało się być najlepszą z możliwych opcji i starał się być obecny w jej życiu tak jak ona w jego, kiedy po rocznej nieobecności i śpiączce wybudził się w zupełnie innej rzeczywistości. Wspierała go podczas wszelkich rekonwalescencji i problemów z Hazel, po rozstaniu także była przy nim - bez względu na łączącą ją więź i przyjaźń z jego byłą narzeczoną. Bez zbędnego analizowania zgodził się na pomoc w odremontowaniu jej salonu kosmetycznego, czując, że właśnie tego potrzebował teraz najbardziej. Przyjaciółki i zajęcia, któremu poświęciłby swój wolny czas. Malowanie ścian zajęło mu zaledwie dwa dni, jednak po wykroczeniach zgodził się też towarzyszyć jej w zakupach związanych z nowymi dekoracjami i umeblowaniem pomieszczenia, Udało im się wybrać nowe fotele, eleganckie lustra i dodatki, które dodawały całej aranżacji świeżości i eleganckiego wyglądu. Po zakup kilku roślin także się z nią wybrał, chcąc znaleźć coś co odświeżyłoby jego salon. Potrzebował kobiecej ręki i porady, więc miał ku temu najlepszą okazję.
Najlepiej sprawdziłoby się coś czego nie musiałbym ciągle przesadzać i codziennie podlewać. Jestem kiepski w dbaniu o cokolwiek — podparł się o metalowy wózek, którym wjechali w pierwszą alejkę, którą otaczały najrozmaitsze rośliny, których nazw nie wymieniłby za żadne skarby.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Outfit

Ostatnio była rozkojarzona jak nigdy. Przez kilka minionych miesięcy, pełnych ciężkiej, ale satysfakcjonującej pracy i nauki na temat prowadzenia własnego salonu, czuła się jak młoda bogini. Gdyby wiedziała, że spełnianie marzeń dodaje skrzydeł, to dążyłaby do spełnienia własnego już dawno. Nie czekałaby na odpowiedni moment, nawet jeśli czasami odpowiedni moment to połowa sukcesu. Kilka dni temu jej nastrój diametralnie się zmienił. Na pewno miały na to wpływ wiadomości, której jej były zostawiał na poczcie - coraz częstsze wiadomości. Z jednej strony starała się je po prostu ignorować, ale jakaś część jej nie potrafiła przechodzić obok tego obojętnie. Ktoś chyba powinien złoić jej skórę za tą słabość. W końcu obiecała sobie, że już nigdy nie pozwoli mącić sobie w głowie. Nie jemu i nie podobnym do niego mężczyznom.
Uznała, że najlepszym sposobem na wyrzucenie sobie z głowy dziwnych myśli będzie zajęcie się czymś. Dlatego brała więcej terminów w pracy, wychodziła na zakupy, do kina i na basen. Nawet wybrała się na jogging, co jednak z jej opłakaną kondycją skończyło się dosyć marnie i żałośnie. Obok wszystkich aktywności, których się podejmowała, zostały jeszcze spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi i rodziną. Jednym z jej przyjaciół był Weston, którego poprosiła o pomoc przy małym remoncie i urządzeniu lokalu. Zgodził się i pewnie też miał jakiś swój powód. Madison dobrze się z nim rozumiała i tuż po jego wypadku włożyła wiele czasu i wysiłku, aby mu pomóc, oczywiście nic nie oczekując w zamian. Nie zważała nawet na jego trudną relacje z byłą dziewczyną, a wtedy i jej przyjaciółką. Czasami po prostu czuje się z daną osobą więź i warto taką znajomość pielęgnować, bo być może jest się o krok od prawdziwej przyjaźni, takiej jakich teraz wcale nie ma zbyt dużo na tym szarym świecie.
Po malowaniu wybrali się na zakupy. Przechadzali się właśnie alejką pełną mniejszych i większych doniczek, wypełnionych przeróżnymi, wielobarwnymi roślinami. Bardzo podobał jej się zapach wnętrza sklepu - był słodki i świeży.
Spojrzała na niego z ukosa, uśmiechając się rozbawiona. — W takim razie musimy wrócić do marketu. Widziałam tak kilka pięknych, sztucznych kwiatków — mruknęła żartobliwie, wzruszając drobnymi ramionami, z miną niewiniątka. — Czasami musiałbyś co prawda zdmuchnąć z nich kurz, ale poza tym wystarczyłoby je tylko podziwiać.
Złączyła kciuk z palcem wskazującym, tworząc małe “o”, po czym uniosła dłoń, pokazując jak bardzo “ok”, by to było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był fanem włóczenia się po centrach handlowych ani innych, większych marketach. Zwykle wybierał się na zakupy z gotowym planem, który należało jedynie wcielić w życie, czyli: wchodzi, bierze co trzeba i kieruje się prosto do kasy. Tym razem jego głównym zadaniem było dotrzymanie towarzystwa przyjaciółce, więc przygotowany był na to, że spędzą w Plant Shopie znacznie więcej czasu aniżeli chciał. Swoje zakupy zrealizuje po drodze.
Takie nadawały by się najlepiej ale one nawet wyglądają jak plastik — westchnął ze zrezygnowaniem, czując, że wcale nie byłby zadowolony z kupna sztucznych roślin. Owszem, nie musiałby regularnie ich nawadniać, przesadzać i pielęgnować ale nie lubił tandety, mimo wszystko. — Dorobię Ci klucz i będziesz wpadać je podlewać. Co Ty na to? — zaproponował z rozbawieniem, zdając sobie w pełni sprawę z tego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zgodziłby się na tak niedorzeczny plan. Miała własne zajęcia i ostatnią rzeczą, którą chciałaby robić, byłoby pilnowanie jego kwiatków. — Widywalibyśmy się częściej i w zamian za pomoc mógłbym zaoferować swoje zdolności kulinarne i darmową wymianę oleju — uśmiechnął się, próbując przekonać ją do tego jakże kuriozalnego planu.
Szukamy czegoś konkretnego czy raczej czekasz na coś, co wpadnie Ci w oko? — zapytał, lekko zniecierpliwiony tym przechadzaniem się między alejkami. Za wszelką cenę starał się nie marudzić ale było to dla niego nie lada wyzwanie!
A słuchaj — rzucił, chcąc na moment zmienić temat — Masz jakieś plany na weekend w połowie maja? — zapytał wstępnie, próbując wykorzystać rezerwację, którą zrobił w Nason Creek - zaledwie godziny drogi od Seattle. Pierwotnie był to plan na wspólny wyjazd z Teddy jednak plany zdążyły się posypać, a on został z opłaconym terminem i drewnianym domkiem pośród lasów i jezior. Najpewniej mógłby się postarać o zwrot kosztów - choćby części - ale starał się znaleźć kogoś z kim mógłby ten weekend spędzić. Potrzebował urlopu i rezygnacja z całą pewnością go przekreślała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała nic przeciwko zakupom, ale też nie przepadała, gdy się dłużyły. Bardzo lubiła takie wypady, gdzie szybko znajduje idealne dla niej produkty i wszystko idzie gładko i bez komplikacji. Zdarzało się jednak, że kręciła się po sklepie, czy centrum i nie mogła znaleźć nic, co by jej odpowiadało, a czas leciał. Takie wypady były niezwykle frustrujące, a zazwyczaj na koniec miała do wyboru kupić coś, co średnio jej odpowiada albo nie kupić nic i stracić ten cenny czas. Decyzje podejmowała wtedy różne, mimo wszystko niesmak pozostawał. Z tego względu często zamawiała produkty przez internet, szczególnie odkąd przejęła salon piękności i nie miała już tyle czasu, co wcześniej. Tym razem chciała jednak zrobić zakupy porządnie, dlatego wzięła dzień wolny, zadzwoniła po Westona i wyruszyła na łowy.
Przytaknęła na jego słowa — To ten jedyny minus sztucznych kwiatów… wyglądają jak plastik — odparła, nadal się lekko uśmiechając. Oczywiście żartowała, polecając mu sztuczne rośliny.
Zaśmiała się krótko na jego propozycje. — Kupiłeś mnie tą wymianą oleju — odparła, po czym ciężko westchnęła. — Zgoda, ale tylko jeśli kupisz rośliny, które wymagają podlewania nie częściej, niż raz w tygodniu.
Ona też miała swoje warunki, ale raz na tydzień może wpaść, czemu nie? Czy była przy zdrowych zmysłach? Żaden lekarz nigdy tego nie oceniał, więc może nie?
Klepnęła go lekko w ramię, słysząc to zniecierpliwienie. — Zgodziłeś się na zakupy z kobietą, to teraz cierp — mruknęła, udając lekki wyrzut. Tak naprawdę nie miała mu za złe, że ma już dosyć. Sama chciała, żeby to się już skończyło. — Szukam niewielkiego drzewka, miłego dla oka, które też nie wymaga zbyt wiele opieki i codziennego podlewania — przyznała. Niby w salonie pracuje więcej osób, niż ona sama. Ale o roślinach często się zapomina, szczególnie o tych nie swoich. Po chwili wybrała coś odpowiedniego i razem postawili kilka doniczek z drzewkami i kwiatami na wózku. Ruszyli w stronę kasy.
Hmm? W połowie maja? Masz na myśli jakiś konkretny dzień? Musiałabym sprawdzić w terminarzu, ale nic wielkiego nie planuję.
Wyraźnie się zaciekawiła. Nie miała pojęcia o co chodzi, ale chętnie się dowie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak? Poszło szybciej niż zakładałem — roześmiał się i musiał przyznać, że wcale nie liczył na taką pomoc z jej strony. Jedynie się zgrywał, wiedząc, że miała wystarczająco obowiązków i spraw na głowie ale jeśli miała ochotę odwiedzać go w tygodniu to jak mógłby się nie zgodzić? Towarzystwo było jak najbardziej wskazane. I nie ukrywajmy - wymieniłby jej ten olej i zrobił o wiele, wiele więcej bezinteresownie; tylko dlatego, że była jego przyjaciółką i zapracowała sobie na jego wdzięczność już wcześniej.
Okej, w takim razie mamy układ ale pozostaje jeszcze kupno takiej rośliny. Nie znam się na nich i nie wiem, które należy podlewać częściej, a które rzadziej — wzruszył ramionami, licząc, że i w tej kwestii brunetka go wspomoże. Posiadanie kwiatków wcale nie było tak proste i wygodne jak mu się zdawało ale zamierzał podjąć się tego wyzwania i ożywić nieco swoje wnętrza.
Ale to nie jest centrum handlowe, a co druga roślina wygląda tak samo — westchnął, nie rozumiejąc fenomenu tego miejsca. Długie i dziwne nazwy krzewów wprowadzały go w osłupienie i czuł, że na nic zda się jego pomoc. Mógł jedynie unieść coś cięższego i popchać wózek na którym w zasadzie tylko się podpierał. Zgodził się i musiał przetrwać, jakoś. — Co to jest Calathea makoyana? Albo Cordyline terminalis? Tego nawet nie da się wymówić! — odparł, pochylając się nad jedną z roślin i przeczytał etykietkę, którą zawierała. Miała łodygę i zielone liście - jak niemalże wszystkie rośliny w tym sklepie. — Może po prostu kogoś spytajmy? — zaproponował, rozglądając się za obsługą, która na ten moment wydawała się być zbyt oblegana przez innych, łakomych wiedzy klientów. Udało jej się jednak wybrać drzewko, które spełniało jej wymogi, więc od razu poszedł za ciosem i wybrał dla siebie identyczne.
Weekend od dwudziestego pierwszego do dwudziestego trzeciego. Jakiś czas temu zrobiłem rezerwację na domek w Nason Creek i obawiam się, że brakuje mi kogoś z kim mógłbym tam pojechać — wyjaśnił, czując się jak ostatni głupek. Długo wyczekiwał tego wyjazdu i został na lodzie, jak zwykle — Drewniany domek, lasy i jeziora. To nie daleko, niecałe dwie godziny drogi — dodał, licząc, że chociaż znajdzie chęci i wybierze się z nim na krotki urlop,. Rzadko kiedy mógł sobie pozwolić na chwile odpoczynku, a kiedy w końcu nadarzyła się taka okazja - został bez osoby towarzyszącej.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”