WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/oirN53B.png"></div></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 7 — Podświadomość od samego początku szeptała mu na ucho, nie dając o sobie tak łatwo zapomnieć, że to błąd. Kolejny błąd pokroju tego, by w towarzystwie Ariel upijać się w Vegas, mieście grzechu, w wyniku czego następnego dnia rano obudzili się w jednym łóżku, z tandetnymi obrączkami na palcach i pogniecionym papierkiem potwierdzającym ich małżeństwo, rzuconym niedbale na nocną szafkę. Błąd życia, jak zwykł określać to przed samym sobą Judah, czasem dalej kręcąc głową z dezaprobatą na swoje własne zachowanie. Po kilku miesiącach nie do końca rozumiał dlaczego w ogóle na to przystał. Dlaczego sięgnął wtedy po alkohol, dlaczego wdał się z nią w tą zażartą dyskusję w barze, po której wszystko co wydarzyło się dalej runęło niczym lawina. I po której po roku od tych wydarzeń byli skłóceni jeszcze bardziej, niż którykolwiek z ich wspólnych znajomych mógł podejrzewać.
Ale umysł podsuwał mu na to jedyne, nawet całkiem słuszne wyjaśnienie, które on od razu odrzucał na bok, nie biorąc go w ogóle pod uwagę - kryzys wieku średniego. Ten sam przez który zaczął chodzić na siłownię, kupił sobie nowe auto i piątki spędzał w ramionach różnych, zwykle młodszych o minimum dekadę od siebie kobiet, by o piątej rano znów wylądować pod budką z kebabem Chandlera. Ten sam kryzys, który teraz pokusił go o wiadomość do Darling, kiedy na ekranie jego telefonu pojawiło się krótkie powiadomienie, mówiące, że Ariel wysłała do Ciebie wiadomość. Ten sam, przez który teraz byli ze sobą umówieni.
Czy to mogło skończyć się równie źle, co wyjazd do Vegas?
Z pozoru nie, bo na miejsce spotkania wybrał coś neutralnego. Lodowisko. Pieprzone lodowisko, chociaż łyżwy na nogach miał dobre kilka lat temu, kiedy Laura była jeszcze mała i razem z Eve zabrali ją na lekcje dla początkujących, żeby mogła nauczyć się jeździć. I chociaż finalnie Judasz nie wylądował wtedy ani razu na tyłku, nie do końca wiedział czy to miejsce było takim dobrym wyborem. Czy w ogóle spotkanie z nią było dobrym wyborem, czy jedynie czymś, co poróżni ich jeszcze bardziej i całkiem przekreśli szansę dania sobie drugiej... szansy. Bo tak, poniekąd naprawdę na to liczył, pokrętnie wspominając o tym jeszcze na tinderze, jeszcze kiedy nie do końca wiadome było, czy w ogóle do tego spotkania dojdzie.
I chociaż o tym już w wiadomościach nie wspomniał, pół godziny przed umówioną godziną stawił się przy Portage Bay, wiedząc, że gdzieś tam mieszka Ariel. Nie wiedział jednak który konkretnie dom należy do niej, więc zdając się na własną intuicję, podpowiadającą mu, że jeszcze nie wyszła z domu, już będąc na miejscu wysłał jej krótkiego smsa, że czeka na nią przed przystanią. A poza tym? Poza tym przyszło mu faktycznie czekać albo na odpowiedź, albo na znajomą sylwetkę, więc trzymając telefon w dłoni, by nie przeoczyć wiadomości, rozglądał się dookoła, po raz pierwszy bliżej przyglądając się domom na wodzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Poranne słońce próbowało wedrzeć się do sypialni Ariel, ale spoczywająca nad miastem mgła bardzo to utrudniała. Leniwie otwarła oczy i przez chwilę wydawało się jej, że pomimo tej mgły i braku pełnego słońca o poranku - hej, to może być piękny dzień! Zwlekła się z łóżka i jak każdego ranka zaspana powędrowała do kuchni oddając się codziennemu rytuałowi przyrządzania kawy, z którą skryła się w łazience. Poranna pielęgnacja była czymś co powoli wybudzało ją i przygotowywało do reszty dnia. Kiedy po prysznicu stanęła przed lustrem starając się nie pominąć żadnego kroku nagle ją olśniło…
Judah! - była umówiona tego dnia właśnie z nim. Z lekkim skrzywieniem spojrzała na swoje odbicie w lustrze i na dłużej zatrzymała wzrok na ranie, która wciąż zdobiła jej czoło. Od Halloween minęło kilka, właściwie kilkanaście dni podczas których jej czoło przybierało różnorakie barwy, od czerwieni przez fiolet, aż do nieprzyjemnej żółci. Teraz miała już bardziej naturalne barwy, ale cięta rana wciąż się goiła. Przeklinała się w myślach za to, że w dalszym ciągu nie zamówiła sobie ulubionego podkładu i jedyne czym będzie mogła się posiłkować przed spotkaniem z byłym mężem to krem bb. Trudno, z resztą czy powinno jej w ogóle zależeć na tym, by wyglądać perfekcyjnie? Pospiesznie skarciła się za to w myślach - to tylko Judah, nawet go nie lubisz, ale nim zdążyła przyklasnąć temu stwierdzeniu jej burza myśli ponownie zaatakowała - to po co właściwie się z nim spotykasz? grymas na jej twarzy powiększył się i westchnęła ciężko. Nie miała pojęcia czemu się zgodziła na tą propozycję i nie była pewna, czy da radę dotrzymać obietnicy, że chociaż postara się nie zrujnować tego spotkania.
Dłuższą chwilę przyglądała się własnemu odbiciu popijając kawę i obmyślając milion wymówek jakie mogłaby mu podesłać w krótkiej wiadomości telefonicznej, ale żadnej z nich nie potrafiła wcielić w życie. Chcesz się z nim spotkać - jej myśli kpiły sobie z niej raz po raz, a ona nawet przed samą sobą nie potrafiła tego przyznać. Była zbyt uparta, ale on już coś na ten temat wiedział, prawdopodobnie więcej niż by chciał. Ostatecznie postanowiła nic nie odwoływać, ale zadzwoniła do przyjaciela z prośbą o pomoc. Swego czasu umawiali się, że gdy ten znajdzie się na kiepskiej randce ona uratuje go z opresji udając aktualną dziewczynę i robiąc scenę zazdrości nie z tej ziemi. Chciała dowiedzieć się, czy zrobi to dla niej dzisiaj jeśli zajdzie taka potrzeba, ale rzecz jasna nie brała tego scenariusza za pewnik. Jakaś część jej chciała, by to spotkanie się udało i wraz z Judah wyszli z tego cało. Czuła się jednak bezpieczniej mając jakąś alternatywę, szkoda tylko, że jej dobry przyjaciel (ykhym, Chandler), który miał być ratunkiem w potrzebie był też znajomym byłego męża. No, ale jak się robi najlepsze kebaby w mieście to nic dziwnego, że ma się tyle znajomych. Świat jest kurde mały.
Stojąc przed szafą zastanawiała się co powinna dziś założyć i wtedy znów ją olśniło - lodowisko. Potrafiła jeździć na nartach, rolkach, wrotkach… łyżwy to chyba nic trudnego. Z góry założyła, że potrafi i dopiero teraz zaczęła się obawiać, że podczas spotkania utraci swoją godność i jeszcze przy okazji obije sobie tyłek, ale co jak co - nie zamierzała stchórzyć, bo to nie w jej stylu.
Kiedy dostała wiadomość od niego właśnie zamykała swój dom, więc nie musiał czekać zbyt wiele na odpowiedź, bo była nią jej sylwetka zbliżająca się krok po kroku. Kiedy dzielił ich już niewielki dystans uniosła lekko rękę, jakby chciała się przywitać i nawet się uśmiechnęła jednocześnie zastanawiając się czy podoła i spędzi z nim spokojne popołudnie, czyli takie, w którym głównej roli nie grają kąśliwe uwagi. — Gotowy na ekstremalne popołudnie? — nawet zażartowała nawiązując do ich wcześniejszej wymiany wiadomości. Jaka ona szalona!
Ostatnio zmieniony 2020-12-13, 15:35 przez Ariel Darling, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pośród wszystkich myśli, które swobodnie krążyły po jego głowie, tą jedną, że w jakimś stopniu cieszył się na ich dzisiejsze spotkanie, z miejsca automatycznie wyparł. Wyparł, nie pozwalając jej znaleźć zakamarka w którym spróbuje się zaszyć i będzie go dręczyć aż do momentu, w którym w mniej lub bardziej nieprzyjemnych okolicznościach wreszcie się pożegnają, uznając, że to spotkanie nie powinno mieć miejsca. Zwyczajnie na takie myślenie nie mógł sobie jeszcze pozwolić, być może nawet nie chciał, podświadomie wiedząc jak to wszystko się skończy - porażką, zmarnowaniem szansy i ostateczną decyzją, że nigdy za sobą nie przepadali i nigdy przepadać nie będą. I tyle. Aż tyle lub tylko tyle, zależnie od perspektywy, z której mogli na to spojrzeć. Wydawało się proste, nie?
W takim razie czemu, mimo wszystko, na jej widok uśmiechnął się szeroko, maskując wykrzywione ku górze kąciki ust szalikiem? I czemu skoro już to zrobił tak bardzo chciał to przed nią ukryć?
Tak – odparł pewnie, zbyt pewnie jak na to, że ostatni raz na łyżwach był kilka lat temu. Ale czy przez jej buźkę nie przebiegł właśnie podobny cień zawahania? – Ciebie chyba pytać nie muszę, skoro w ekstremalnych warunkach żyjesz na co dzień – nieudolna zaczepka wybrzmiała bardziej oceniająco niż by tego chciał, ale co miał poradzić, skoro domy na wodzie były dla niego jedną wielką abstrakcją? Nie miał pojęcia jak to się ogrzewa, nie rozumiał jak ludzie mogą w czymś takim wytrzymać, mając do dyspozycji o wiele mniejszą przestrzeń niż ta, w której funkcjonował na co dzień Judasz, a na sam koniec - dlaczego zamiast normalnego domu wybrali... coś takiego? Dokładnie tak, coś takiego. Niektórych łódek, którym zdążył przyjrzeć się zanim na horyzoncie pojawiła się Ariel nie mógł nawet nazwać domem, a więc co dopiero mówić o tym w kontekście miejsca, w którym da się mieszkać? Dla Judaha lekko niepojęte.
Ale kiedy posłał jej już pierwsze, ozdobione niewymuszonym uśmiechem spojrzenie, ten szybko zniknął z jego twarzy, ustępując lekkiemu grymasowi. Nie musiał wpatrywać się w nią długo by zauważyć różne odcienie fioletu na czole, przykryte w niewielkim stopniu przez podkład. A już na pewno nie musiał wytężać wzroku, żeby zobaczyć rozcięcie, które... zmartwiło go? Och, czyżbyś zaczął się nią przejmować, Judah? No właśnie... powiedz, że to nie są efekty mieszkania na wodzie – głową kiwnął w jej kierunku, mając nadzieję, że nie będzie musiał wskazywać palcem na obrażenia, o których zaczął mówić. Przecież widziała się w lustrze, tak? – Bo jeśli tak, to możesz mieć pewność, że nigdy nie przekonasz mnie do życia w takim miejscu – pod grymasem na nowo pojawił się cień uśmiechu, który na celu miał zatuszowanie nie tylko tego zmartwionego spojrzenia czy tonu głosu, który jak nic mógł go z miejsca zdradzić, ale też niefortunnego brzmienia poprzednich słów, które absolutnie nie były oceniające. Okej, oceniał te łodzie, w myślach oceniał też ich właścicieli, ale o dziwo w tym wszystkim oszczędzał Ariel, której wybór takiego miejsca zamieszkania nie powinien być nawet jego sprawą. I hej, nie był, tak? Nie był. – Przy okazji opowiadania o tym jak źle żyje się na łódce możesz mi powiedzieć kiedy ostatnio byłaś na łyżwach. I czy miało to miejsce wczoraj czy przedwczoraj, skoro znając Ciebie, śmiało mógłbym założyć, że poszłaś poćwiczyć przed naszym spotkaniem – a jednak mimo żartobliwego tonu tych słów, nie mógł spodziewać się, że o tym gdzie idą przypomniała sobie dopiero dzisiaj i ewentualna porażka na jego oczach była rzeczą nieuniknioną, jeśli łyżwy okażą się czymś innym niż wrotki i nie tak łatwo będzie jej połapać się jak unikać bezpośredniego kontaktu z lodem. Mimo to czekał na szczerą odpowiedź, w międzyczasie prowadząc ją do samochodu, którym przemierzali miasto zaledwie kilka minut później. A jeszcze tylko kilka kolejnych potrzebowali, by zaparkować pod lodowiskiem i... urzeczywistnić spotkanie, które miało być ich drugą szansą. Póki co chyba nie zmarnowaną, prawda?
Ostatnio zmieniony 2020-12-08, 23:42 przez Judah Hirsch, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała się z nim spotkać… a świadomość tego pozostawiała nieprzyjemny posmak. Jak na złość naprawdę tego chciała, choć każdą częścią ciała próbowała to od siebie odeprzeć wmawiając sobie, że nawet go nie lubi.
Naiwna.
Lekkie parsknięcie zmieszało się z niedowierzaniem, kiedy dotarła do niej jego zaczepka. Normalnie nie oparłaby się przed ciętym komentarzem ale poprzysięgła sobie, że nie da mu satysfakcji jaką mogło być odwieczne wypominanie, że to ona zrujnowała ich spotkanie. Oj nie! Wyprawa na lodowisko musiała zakończyć się pozytywnie, choć momentami zaczynała w to powątpiewać. Szczególnie teraz, kiedy stała przed nim nie wiedząc jak się zachować. Zazwyczaj zaczynała od ciętych uwag i doprowadzenia go do złości już na dzień dobry, a teraz? Ugh, gryzła się w język by czegoś nie palnąć, jakby była wręcz zaprogramowana na złośliwości względem ex-męża. — Nie mam pojęcia o czym mówisz — jak dla niej nie było w tym nic ekstremalnego. Z jachtami miała miłe wspomnienia, z łodziami już mniejsze, ale ona sama mieszkała w zwykłym domu. Na wodzie co prawda, ale to wciąż był tylko dom. Przyjemny metraż, taras nad wodą… no tak, rozglądnęła się wokół i zrozumiała. Judah nie zdawał sobie sprawy z tego, w którym miejscu mieszkała i chyba wziął ją za lokatorkę tych pomniejszych łodzi, które dla niej i tak nie wydawały się wcale ekstremalne.
Widząc grymas na jego twarzy odruchowo dotknęła swojego czoła i zsunęła na nie lekko swoją czapkę. Wprawiło ją to w lekki dyskomfort, głównie dlatego, że przed spotkaniem naprawdę starała się to jak najlepiej ukryć.
— Nie, nie. To efekt nieszczęśliwego zwrotu akcji podczas Halloween — wyznała niechętnie nie próbując nawet rozwinąć tematu, bo zdarzenia wciąż były dla niej świeże i nieprzyjemne. Z resztą czy powinna właśnie jego tym obarczać? Lepiej było zmienić temat, więc skupiła się na jego kolejnych słowach, które wywołały u niej niemałe rozbawienie. — Wiem jak ciężko cię do czegokolwiek przekonać, chyba drugi raz bym się nie odważyła — no chyba, że po raz kolejny wzięliby ślub, wtedy zapewne znów obudziłaby się w niej wola walki. — A tak na poważnie, nie wiem czemu sądzisz, że starałabym się przekonać ciebie do życia na wodzie, ale pomimo tego uważam, że wiele tracisz. To fantastyczne miejsce, a ja miałam niebywałe szczęście, że znalazłam tutaj dom — wyznała najwyraźniej zadowolona ze swojego wyboru. — Wbrew pozorom to nie łatwe, okolica jest rozchwytywane, a jak wiadomo limit takich miejsc rygorystycznie ograniczony — bo jednak przepisy miasta jasno określały miejsce i liczbę łodzi czy domów na wodzie. — I w ramach wyjaśnienia nie mieszkam na łódce, mam całkiem spory dom i wybacz, że cię rozczaruję, ale żyje się mi tu wspaniale — może nawet byłaby teraz skłonna pokazać mu swoje skromne progi jako dowód, że to wcale nie jest takie złe jak się wydaje, ale przecież mieli inne plany. Lodowisko - mogła lepiej to przemyśleć, bo nie była pewna czy jest na to gotowa. — Prawdę mówiąc miałam je kilka razy jako dziecko, ale kiedy wjechał we mnie jakiś stary grubas i przyparł do lodu skończyłam z tym. Masz więc misję specjalną — mówiła, że to będzie ekstremalne, prawda? — odczarować moją traumę co do lodowiska. Jeżdżę na rolkach i wrotkach, to chyba nie powinno być takie trudne, prawda? — spojrzała na niego z nadzieją. Narty też miała opanowane, zachowanie równowagi nie mogło pójść jej źle… czy może zbyt optymistycznie do tego podchodziła?
Nim się obejrzała dojechali do lodowiska, a kiedy już udało się im zaparkować podeszli kilka kroków i stanęli w niewielkiej (na szczęście) kolejce po bilet wstępu i łyżwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Halloween. Nieszczęśliwego zwrotu akcji na Halloween.
Tyle mu wystarczyło, by mimo, że z jednej strony chciał dowiedzieć się więcej, w ostateczności nie zadał żadnego dodatkowego pytania. Wystarczająco obarczony czuł się informacjami, z którymi podzieliła się z nim Sage i o których gdyby tylko miał wybór, wolał raczej nie wiedzieć. Czy coś podobnego powiedziałaby mu teraz Ariel? Że podczas halloweenowej zabawy ledwo uszła z życiem, ale ktoś inny nie miał tego samego szczęścia? Nie, nie mógł tego wiedzieć. Nie mógł, nie chciał. Bez różnicy, po prostu nie.
Dlatego cichym mruknięciem zbył temat, odwracając spojrzenie od przeróżnych odcieni fioletu na czole blondynki, schowanego już pod grubym materiałem czapki. Niepotrzebnie pytał, niepotrzebnie okazał jej zainteresowanie. Przecież wiedział to doskonale, nie? Że nie powinien, że lepiej by było, gdyby zatrzymał język za zębami a cień troski, jaki jej okazał, nigdy nie ujrzał światła dziennego i nigdy nie połechtał świadomości Darling, że Judah Hirsch czymś się zainteresował. Czymś więcej niż podpisanie papierów rozwodowych. – Tak? Po ostatnim razie pokusiłbym się o stwierdzenie, że co jak co, ale nikogo bardziej upartego niż Ty nie znam. I że jeśli ktokolwiek będzie chciał mnie do czegoś przekonać, to na pewno będziesz to Ty – chociaż jego słowa nie brzmiały jak jakiś dziwny, pokraczny komplement, którym chciał obdarzyć Ariel, nie były też obelgą. Sam nie wiedział w jakim celu w ogóle je do niej skierował, a już na pewno nie miał pojęcia czemu słowu znam towarzyszył mały, niewinny uśmiech, którego nie zatrzymał zanim blondynka zdołała go dostrzec. Zniknął za to w tym samym momencie, w którym zaczęła mówić o tym jakie ma szczęście, że udało jej się zamieszkać w Portage Bay. Na cholernej łódce na wodzie. Poważnie? – To czemu mówisz mi, że tak Ci tu dobrze? Jednak chyba trochę próbujesz mnie przekonać – ewidentnie się z nią droczył, podobnie jak wtedy w garderobie wyłapując pojedyncze słówka, których mógł się uczepić tylko po to, by stworzyć z nich przytyk. Tym razem nieco inny, nieco inaczej brzmiący, a już na pewno zwieńczony kolejnym, szerszym uśmiechem, dzięki któremu mógł mieć resztki nadziei, że i Ariel odbierze to jako... żart. Pierwszy, na jaki kiedykolwiek w rozmowie z nią sobie pozwolił i pozostawało mu jedynie liczyć, że nie ostatni. – Ale póki nie zobaczę to nie przyznam Ci racjipóźniej też nie, przebiegło mu przez myśl, na chwilę przed tym zanim zrozumiał jak zobowiązująco tych kilka z pozoru lekkich słów wybrzmiało. Czy on właśnie wpraszał jej się do domu? Judah?! A wyglądam jakbym to wiedział? – nim wsiedli do samochodu zdążył jeszcze tylko odbić piłeczkę z pytaniem w jej kierunku, mówiącym prawie tyle co nic. Okej, może tym samym przyznał, że dla niego zwykłe lodowisko też jest raczej sportem ekstremalnym niż przyjemną formą aktywności na sobotnie popołudnie. Ale poza tym niewiele więcej mogła z tego krótkiego zdania wyciągnąć. Na pewno nie było w nim obietnicy, że odczaruje jej traumę, mając pełną świadomość tego, że prędzej oboje skończą z jeszcze większą, w tym też tą do siebie, a nie tylko lodu i łyżew, ani nie odpowiedział na zadane pytanie czy to faktycznie może być takie trudne. Bo nie wiedział. Nie umiał przyrównać wrotek do łyżew, nie umiał przywołać w pamięci ostatnich doświadczeń, cudem zakończonych bez porażki i gipsu na którejś ręce.
A na dodatek po prostu chciał się już na własnej skórze przekonać. Kiedy więc znalazł na parkingu miejsce i oboje wysiedli z samochodu, z dziwnie przesadnym entuzjazmem w pierwszej kolejności skierował się z Ariel po bilety i wypożyczenie łyżew. Dopiero potem przyszła kolej ostatecznych wątpliwości, które rozwiać mógł tylko w jeden możliwy sposób - wchodząc na lód. – Gotowa? – na dodatek z Darling za rękę, którą odruchowo wyciągnął w jej stronę, w pierwszym momencie nie orientując nawet co on, do cholery, robi. Przecież to cały czas Ariel!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Perfekcyjna. To właśnie taka starała się być na każdym kroku, gdy w pobliżu pojawiał się Judah. Niekiedy może nieudolnie, ale nie panowała nad odruchowym nerwowym spięciem całego ciała, które wręcz zmuszało ją do robienia wszystkiego właściwie, by tylko nie dać mu okazji do zaczepki i zdobycia przewagi. Jakby za cel obrała sobie bycie lepszą i posiadanie ostatniego słowa w ich sporze. Nic dziwnego, że nie miała ochoty stać się w jego oczach ofiarą nieszczęsnego halloween. Normalnie nie miała problemu ze zdradzeniem szczegółów tamtej nocy, bo kiedy odwiedził ją Bruce bez problemu krótko wyjaśniła co właściwie zaszło i jak nabawiła się niemałej rany. Rzecz w tym, że była mu winna wyjaśnienia skoro tamtego dnia byli umówieni, a na jego korzyść działa fakt, że również brał udział w podobnej zabawie, która nie skończyła się zbyt dobrze. Jednak przede wszystkim nie był jej byłym mężem. Nie był Judaszem. Chciała uniknąć współczującego spojrzenia, które ludzie często nieświadomie przybierali w takich sytuacjach… bo co jak co, ale nie posądzałaby Hirsch'a o jakiś wyraz troski wymierzony w jej kierunku.
Kącik ust poszybował odruchowo w górę, kiedy dotarł do niej sens jego wypowiedzi. Nie potraktowała jej jak obelgę, wtedy z pewnością inaczej by zareagowała. Wyszukanym komplementem też nie były, ale skrywały w sobie prawdę i to całkiem zabawną. Dla niej, niekoniecznie dla niego. — Po prostu szybko rozważyłam wszystkie plusy i minusy. Śmiem twierdzić, że jestem całkiem przekonywująca — a ona sam był tego idealnym przykładem skoro przez cały okres znajomości nie dała mu szansy dostrzec, że gdzieś w tej parszywej relacji znalazła się mała szczelina przez którą wyrywały się miłe myśli na jego temat. Tak miłe, że jej wypracowany mechanizm wypierał jej niż zdążyła sama się połapać, że coś jest na rzeczy. Ba! Skuteczność Ariel była na tak zaawansowanym poziomie, że samą siebie przekonała o tym, że jedyne co żywi do Judasza to niechęć. Och, Darling. — I obawiam się, że gdybym wcieliła ten plan w życie mógłbyś stać się moim sąsiadem — odparła z nienaganną powagą —Wybacz, ale nie będę sobie… a właściwie nam — poprawiła się, bo nie chciała by odebrał to jako czystą złośliwość. Troszczyła się również o jego zdrowie psychiczne! — podkładać kłód pod nogi — zakończyła i posiliła się na lekki uśmiech, chcąc załagodzić sytuację. W tej chwili powinien docenić, że naprawdę starała się dotrzymać słowa i nie zrujnować tego spotkania już na wstępie. Wypadałoby chociaż dotrzeć na to lodowisko.
— Hej, sam o to prosiłeś! — zaprotestowała pospiesznie na tą kiepską próbę droczenia się z nią, ale w tym całym oburzeniu przy odrobinie uwagi mógł zauważyć lekkie rozbawienie, które starała się perfekcyjnie (och, nie tym razem Darling) ukryć. — Co prawda liczyłeś na opowieść o minusach takiego życia, ale wybacz — rozłożyła ręce w geście bezradności — nie mam w zwyczaju kłamać, więc zamiast minusów masz plusy, bo tylko je tutaj widzę — lecz zaraz po wypowiedzeniu tych słów zawahała się. — No dobra, mam jeden minus: po pijaku nie warto wracać do domu, bo to dość ryzykowne — wystarczyło się rozejrzeć, by zrozumie. Trochę słabo byłoby zginąć staczając się do wody tuż przed własnym mieszkaniem. Może znalazłaby jeszcze jakiś minus, który by go zadowolił, ale jego kolejne słowa totalnie wybiły ją z tych myśli. Nie wiedziała nawet jak je skomentować, bo przytakując zgodziłaby się zbyt łatwo na potencjalne odwiedziny w jej domu, a z drugiej strony uderzyła w nią myśl: czy to naprawdę coś złego? Próbując się otrząsnąć z burzy myśli dodała krótkie — Może kiedyś... choć obawiam się, że nawet wtedy zrobiłbyś wszystko by tylko nie przyznać mi racji. Mam rację? — zapytała jakimś cudem obracając to wszystko w żart.
— Co? Nie wiesz? W sensie… jeździłeś kiedyś na łyżwach tak? Bo jeśli nie to ten wypad może być bardziej ekstremalny niż przypuszczałam — chciała się tylko upewnić, choć ostatecznie nie byłoby w tym nic złego. Właściwie to dla niej byłoby nawet lepsze, bo jeśli on nie umiałby jeździć miałaby większe szanse na zrobienie z siebie mniejszego błazna na lodzie niż on.
A co ci tak zależy?
Nie zależy. Po prostu…
Och, Darling.
Za bardzo się spinała, przecież nie oczekiwała cudów po tym spotkaniu. No może liczyła na jeden - by się nie pozabijali, ale poza tym nie powinno jej tak bardzo zależeć na tym by wypaść dobrze. Pomimo tego stresowała się ubierając łyżwy i wcale nie była - Gotowa? - kiedy zadał to pytanie. Tchórzostwa unikała, więc jedyne co mogła zrobić to wejść ostrożnie na ten lód i choć w pierwszej chwili nie planowała złapać jego ręki w kolejnej uległo to nagłej zmianie.
Lód okazał się śliski, szaleństwo! By nie wyłożyć się jak długa już na wejściu odruchowo złapała się wyciągniętej w jej kierunku dłoni.
— To może być trudniejsze niż przypuszczałam — oznajmiła szczerze, jednak nie zrażając się zwolniła jego dłoń udając, że wcale nie było to w żaden sposób krępujące , po czym poszukiwała wsparcia w barierce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najgorsze w tym wszystkim było to, że on naprawdę chciał wiedzieć. Nie co robiła na Halloween, nie w jaki sposób nabawiła się siniaka na samym środku czoła czy kiedy rozcięła sobie skórę. Nie interesowało go też czy ktoś tam zginął i czy miała w tym swój udział, chociaż, wnioskując po tym humorze, który teraz jej dopisywał i samym fakcie bycia na wolności, taką opcję odrzucił. Ale nie, i tak żadna z tych rzeczy nie zahaczała o to, co chciał wiedzieć. Nie dotyczyła w końcu jej samopoczucia, nie odpowiadała na jedno, krążące po jego głowie pytanie - czy wszystko z nią w porządku. Bo tym się przejmował. To próbował z jej twarzy wyczytać, gdy z ogromną pewnością siebie odpowiadała, że jest całkiem przekonująca. I może faktycznie była? Nie w zachwalaniu domów na wodzie, do których Judah dalej podchodził sceptycznie i z pewną dozą rezerwy (ale to już wrodzone, z tym nikt nic nie mógł zrobić), ale pokazywaniu, że jest okej.
Że siniak i rozcięcie skóry to jedyne efekty nieszczęśliwego zwrotu akcji na Halloween, a poza tym jest... okej. Po prostu okej.
I to właśnie ta świadomość w pewnym momencie uspokoiła Judaha na tyle, by mimo chęci, żeby jakkolwiek na jej zapewnienia odpowiedzieć, całość ostatecznie zbył śmiechem. Szczerym śmiechem, który towarzyszył mu jeszcze długo, może nawet trochę za długo, jak na to, że w końcu było to spotkanie z... Ariel. Ariel Darling, której widok ostatnim razem skwitował słowami wolne, kurwa, żarty i z którą teraz, mając pełną świadomość tego co robi, umawiał się z własnej woli.
Czy on postradał zmysły?
Tak właśnie się poczuł, gdy dotarło do niego co przed chwilą powiedział. Że musiałaby mu pokazać. Swój dom, dom, w którym nigdy wcześniej nie był. Ale na szczęście, trudno określić czy bardziej dla niego czy bardziej dla niej, Ariel dała mu furtkę by szybko zakończyć ten temat, wspominając o jedynym minusie mieszkania na wodzie. – Ale tak serio? To ma być jedyna rzecz, w której widzisz coś negatywnego? – ciekawość zmieszana z podejrzliwością wyraźnie przebijała się przez jego głos, gdy spoglądał na nią kątem oka, odszukując na parkingu auta. – To do kogo idziesz jak jednak wracasz pijana? – i bum, jednak mu odpowiedziała, w najgorszy możliwy sposób - może kiedyś. A może lepiej, gdyby nie powiedziała już nic? Zostawiła go z tamtym tekstem samego, żeby albo oboje o nim zapomnieli, albo w ciszy zastanowili się nad dosłownym znaczeniem wypowiedzianych przez Hirsha słów? Zapewne to właśnie robiłby Judah podczas drogi, wtedy, gdy Ariel nie atakowała go kolejnym słowotokiem, ale... ale po jego głowie krążyło już coś innego. Może kiedyś.
Sęk w tym, że... kiedy? Wtedy, gdy wyjdą z tego lodowiska cało czy aż nabiorą przekonania, że danie sobie drugiej szansy było całkiem dobrą opcją? Ale hej, przecież to niemożliwe, nie? I tak to spotkanie miało skończyć się katastrofą, której oznak może jeszcze nie było, ale której oboje w równym stopniu się spodziewali. Co prawda Judah coraz mniej, skoro z taką łatwością wyciągnął do niej rękę, kiedy oboje mieli już postawić pierwsze kroki na lodzie, ale... tak, katastrofa była nieunikniona. I tyle. W końcu to Judasz i Ariel, dwójka pałających do siebie nienawiścią osób.
Po których przed lodowiskiem nie było ani trochę widać, że aż tak za sobą nie przepadają.
A kiedy oboje już stali na lodzie, Judah zadziwiająco pewnie jak na to jakie miał względem tego wyjścia obawy, głośno się zaśmiał, obserwując Darling starającą się utrzymać przy barierce. – To może lepiej więcej mnie nie łap, co? Dobrze mi tak jak teraz, wolałbym nie wylądować na tym lodzie – o dziwo dla podsumowania swojego świetnego humoru puścił do niej oczko i, w razie gdyby jednak potrzebowała pomocy, stanął gdzieś obok, tuż na wyciągnięcie ręki. – No dawaj Darling, krok do przodu, nie będziemy stać tu całe pół godziny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przecież wystarczyło na nią spojrzeć by w prosty sposób wywnioskować, że z Ariel wszystko jest w porządku. Zawsze tak było - perfekcyjny uśmiech pogodynki lub całkowita beztroska wymalowana na twarzy, ewentualnie powaga, odrobina ironii lub czysta złośliwość, kiedy w grę wchodził Judah - w końcu przy nim niezbyt często pozwalała sobie na szczerą radość. Bez względu na to z kim miała do czynienia nie pozwalała sobie na ukazanie, że coś nie gra; przynajmniej nie w pierwszej chwili. Nie zawsze tak było, ale jeśli czegoś nauczyła się w Los Angeles to było to robienie dobrej miny do złej gry. Budowała niewidzialny mur wokół siebie, który pozwalał jej ukryć się przed światem, kiedy to niejedną noc przepłakała wtulona w poduszkę z poszarpanym poczuciem wartości po tym, jak jeden mężczyzna uprzykrzył jej życie w pracy.
Pamiętała ten dzień jakby to było wczoraj, kiedy to nerwowym ruchem poprawiła wybraną danego dnia stylizację pogodynki i spojrzała w lustro, by ocenić czy jeszcze jest sobą, czy może już tylko wykreowaną przez stylistów postacią, która miała umilać czas widzom zasiadającym przed telewizorami. Poprawiła niesforny kosmyk włosów i skierowała się ku windzie. Noooo, ładna, fajna; usłyszała, gdy tylko weszła do ciasnej windy, czując na karku oddech mężczyzny, z którego ust wydobył się komplement. Słowa te rozpoczęły jej pierwszy dzień pracy, przyjmując postać lepkiego osadu, który wraz z kolejnymi miesiącami nawarstwiał się, aż pewnego dnia krępował odbierając możliwość swobodnego oddychania. Początkowo teksty kierowane w jej stronę starała się wpuszczać jednym uchem, a wypuszczać drugim. Z czasem grzecznie, ale stanowczo podkreślała, że nie odpowiada jej tego typu zachowanie. W końcu jednak pojawił się bunt. Patrząc w lustro przed wyjściem do pracy nie potrafiła już dostrzec w swoich oczach - zazwyczaj ufnych i roześmianych - tego co kiedyś. Panował chłód i bezsilność. Wracając do domu po skończonej pracy nie potrafiła wyzbyć się z pamięci śliskich spojrzeń, dwuznacznych propozycji, lepkich żartów i kilku ciężkich dotyków obcych dłoni. Czuła się molestowana, gdy wielokrotnie przekraczano jej granice komentarzami z seksualnym podtekstem. Była bezradna, gdy zgłaszając to zachowanie spotkała się z brakiem zrozumienia. Wściekała się słysząc: ale koniec końców nic się nie stało.
Właśnie, że stało się - jednak ona zniknęła z Los Angeles, a tutaj nie dała po sobie poznać, że coś odcisnęło na niej swoje piętno.
Nikt też nie widział kolejnych łez wylanych po tym trudnym Halloween, które przeżyła rok temu, jeszcze będąc w słonecznej Kalifornii. Trauma odbiła się na niej wizytami u psychologa, które kontynuowała po dzień dzisiejszy. Wzięcie udziału w zabawie halloweenowej miało na celu przełamanie strachu i przezwyciężeniem traumy, która wynikła z głupiego żartu przypadkowego człowieka. Tak się jednak nie stało; wpadła w pułapkę, która sprawiał, że od nowa musiała walczyć o swój spokój. Nikt nie wiedział, że śpi w towarzystwie lampki nocnej, a każdy niepewny dźwięk rozlegający się w nocy wpędza ją w ataki paniki; że wieczorna lampka wina dla przyjemności najczęściej kończy się całą butelką tylko dlatego, by odlecieć i nie myśleć zbyt wiele o czarnych scenariuszach plączących się po jej głowie.
Jeśli więc Judah martwił się, czy wszystko u niej okej to tak, Ariel z pewnością rozłoży przed nim czerwony dywan po którym dumnie kroczyć będzie przekonanie, że jest dobrze i nie ma powodów do niepokoju. Nawet jeśli prawda jest zupełnie inna.
— Tak, jedyna — przytaknęła bez zawahania, a słysząc jego pytanie wzruszyła bezradnie ramionami. — Nie wracam pijana — bo to też prawda. Zdarzało się jej wypić coś na mieście, ale nie do tego stopnia, by zataczała się niepewnie krocząc po pomoście prowadzącym do jej domu na wodzie. — Jeśli kiedyś dojdzie do takiej sytuacji będę się martwić na poczekaniu albo zaryzykuję po prostu — w końcu ryzyko to jej drugie imię. Wystarczyło wziąć pod uwagę to, że nie zaprzeczyła całkowicie możliwości jego odwiedzić u niej w domu, a przecież to było istnym szaleństwem! Czymś nie do pomyślenia, a jednak znaleźli się w sytuacji, w której obydwoje analizowali taką okoliczność. To miało być tylko zwykłe spotkanie podczas którego mieli dołożyć wszelkich starań, by się nie pozabijać. Jak u licha doszło do tego, że scenariusz jego wizyty u Darling stał się całkiem realny?
Cholera, w ten krótki sposób podsumowała to we własnych myślach, kiedy nieudolnie starała się odwrócić to w jeden wielki żart. Później skupiła się już tylko na tym, by nie wywrócić się epicko na wstępie, ale jego komentarze jej tego nie ułatwiały.
— Dobrze się bawisz tak perfidnie wyśmiewając się z mojej nieporadności? — zapytała posyłając mu piorunujące spojrzenie, jakby telepatycznie groziła całemu temu przedsięwzięciu z Judaszem na czele. Spinając się dołożyła wszelkich starań, by nie dać po sobie poznać, że puszczone przez niego oczko zmiękczyło jej napływ żalu.
— Tylko mnie nie poganiaj jeśli chcesz ujść z życiem — pogroziła mu marszcząc przy tym nos wyglądając przy tym jak naburmuszona mała dziewczynka. — Moja determinacja nie zna granic, jak mnie wkurzysz to w sekundę to opanuje i dorwę cię nawet na drugim końcu tego lodowiska — oczywiście zgrywała się grając na czas, bo chciała wyczuć lód i stać na nim bez nieustannego tracenia równowagi. Odepchnęła się lekko od barierki, ale nie przewidziała tego jak szybko zacznie się od niej oddalać i o ile początek był niczego sobie tak w chwili, gdy zaczęła się chwiać nie bardzo miała czego się złapać. Wyciągnęła ręce przed siebie licząc na ratunek, ale w efekcie wpadła prosto na Hirsha sprawiając, że teraz wspólnie byli bliscy wylądowania na lodzie.
O matulu, jak ona teraz żałowała, że się na to zgodziła. Przecież była istnym obrazem nędzy i rozpaczy na tym lodzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może właśnie dlatego, że na nią patrzył, doszedł w końcu do wniosku, że nic tak strasznego nie mogło się tam wydarzyć? Może ten uśmiech i swego rodzaju radość, jaką widział w jej oczach, były już pierwszym, całkiem dobrym efektem postawionego wokół siebie muru? A może zwyczajnie nie dostrzegał nic więcej, bojąc się spojrzeć zbyt głęboko? Bo nikt nie był idealny. Nikt nie potrafił idealnie skrywać pod stworzoną maską prawdziwych uczuć i prawdziwych obaw, które gdzieś ciągle się pojawiały. Ariel też musiała mieć ten słabszy punkt, przez który mógłby dotrzeć do prawdy. Zobaczyć więcej, zobaczyć coś, co pokazałoby mu, że może wcale nie jest tak okej.
Problem w tym, że nie widział. Zaaferowany pierwszą prawdziwą rozmową, w trakcie której nie zdążyli się jeszcze pokłócić, skutecznie odciągał jego uwagę od myśli o Halloween czy jej samopoczuciu. Zresztą jak mógł się nad tym zastanawiać, gdy właśnie pod uwagę brali kolejne spotkanie, na dodatek w jej domu? Czy to było już przegięcie?
W razie gdybyś nie miała żadnego lepszego wyjścia to...to co Judah? Oh, come on, powiedz to! chyba jeszcze pamiętasz gdzie mieszkam – nie, nie mógł tak po prostu jej tego przypomnieć. Bo to byłby grzech, prawda? Podać jej swój adres, zupełnie niezobowiązująco służąc wolną kanapą i szklanką wody w potrzebie, które jednocześnie w najczarniejszych scenariuszach powrotu do domu po pijaku uratowałyby ją przed przedwczesną i niechcianą śmiercią kilka metrów od własnych czterech ścian. Bo przecież tylko dlatego to proponował! Nie miał w tym żadnego innego celu, który mógłby zdementować fakt, że Judah za Ariel nie przepada - wspólne wyjście wcale nie zmieniło nagle jego podejścia ani silnych (negatywnych, w ramach przypomnienia) uczuć, którymi ją darzył. A propozycja odwiedzin u niego miała być tylko spełnieniem obywatelskiego obowiązku, tak? Tak.
Tak więc wmawiał sobie przez resztę rozmowy, od czasu do czasu wybijając się z rytmu, szczególnie, gdy weszli już na lód. Co prawda daleko mu było do niektórych osób, bez zawahania robiących jedno kółko za drugim, przy tym płynnie wymijając tę dwójkę, ale biorąc pod uwagę pierwsze kroki Ariel, chyba jednak w jego przypadku łyżwy były sportem mniej ekstremalnym. Ale hej, to chyba ona zarzekała się, że woli takie rozrywki, prawda? Więc miała co chciała, tyle! – Ale gdzie bym śmiał! Nie chcę tylko, żeby wszyscy nagle myśleli, że mi też potrzebna jest pomoc, jeśli pociągniesz mnie za sobą w dół – z ręką przyłożoną na wysokości serca odpowiedział, zarzekając się, że absolutnie nie ma w tym krzty wyśmiewania! Zresztą samo to puszczone do niej oczko czy fakt, że trzymał się blisko, wyraźnie pokazując, że może się go w razie czego złapać, powinny przemawiać na jego korzyść. I być niezbitym argumentem, że chociaż mógł, wcale się z niej nie śmiał. Jeszcze. – Czyli jeśli chcę ruszyć się z miejsca to muszę Cię zdenerwować? Okej, pomyślmy... – podrapał się po brodzie, udając, że naprawdę rozważa opcję, w której będzie ją denerwować specjalnie, byle tylko dodać jej odrobiny mobilizacji do nauki jazdy na łyżwach. – Ta propozycja brzmi kusząco, biorąc pod uwagę to, po co tu w ogóle przyszliśmy – dodał jeszcze, zupełnie nie spodziewając się, że takie słowa od razu na Ariel podziałają. A może to zwykły zbieg okoliczności, że akurat wtedy postanowiła odbić się od barierki? I gdy po raz kolejny otwierał już buzię, chcąc dodać coś na wzór brawo, ale przy użyciu zupełnie innych słów (bo gdyby ją pochwalił miałby już kolejny grzech na swoim liczniku, nie?), to właśnie wtedy zaczęła wymachiwać dłońmi i jechać prosto w jego stronę. A że sam nie był mistrzem, nic dziwnego, że chwilę później oboje chwiali się, ledwo stojąc na nogach (łyżwach?) i utrzymując równowagę. W akcie desperacji, jakkolwiek źle by to nie brzmiało, złapał kurczowo Ariel, przyciągając ją bliżej siebie, przez co w momencie w którym przestali bujać się na boki z perspektywy osób trzecich mogli wyglądać tak, jakby po prostu się obściskiwali. Ta, i co jeszcze? – Sytuacja opanowana – pod starannie wyćwiczonym uśmiechem próbował ukryć niezręczność, która uderzyła go, gdy dalej trzymał przy sobie Ariel, chociaż wcale już nie musiał. Zamiast tego mógł ją puścić i odsunąć się, lub ewentualne, w ramach pociągnięcia tej motywacji do nauki, po prostu wziąć ją za rękę. I zrobić kilka kroków do przodu. – To... jeszcze muszę Cię denerwować? Czy próbujemy?my. Próbuje-my.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Darling od zawsze starała się roztaczać wokół siebie przekonanie pewnej siebie dziewczyny, zadziornej, samowystarczalnej, ale to tylko pozory na których zbudowała swoje życie. W głębi siebie skrywała wiele niepewności, ale wolała o nich nie mówić. Ba! Sama do końca ich nie dostrzegała. Uwierzyła w siebie i w to, że może poradzić sobie w życiu sama, w rezultacie odsuwała od siebie możliwość zbudowania stałego związku i wiązania przyszłości z drugą osobą. Choć brzydziła się klamstwem nie zdawała sobie sprwy z tego, że pielęgnowała własne.
W razie gdybyś nie miała… już sam początek jego słów sprawił, że poczuła niepokój, a później on tylko narastał. Nie, nie powie tego. Nie skończy. Na pewno zmierza do czegoś innego! Nieee... Po co w ogóle to zaproponował? To absurdalne, nie do pomyślenia. To głupota. Czysta esencja głupoty, bo czego można się spodziewać po zalanej do przesady kobiecie? Oczywiście, że zrobi coś głupiego. Wtedy z całą pewnością nie będzie myślała trzeźwo, a jego pomysł choć teraz absurdalny będzie wydawał się nawet rozsądny. — Nie zgrywaj się — odparła wyraźnie zdezorientowana, kiedy doszukiwała się w jego tonie jakiejś ironii. Pewnie nie mówił poważnie, na pewno nie był na tyle głupi. Przyjęcie pod dach pijanej Darling? Przecież to cuchnie porażką i nieporozumieniem. Cholera, przecież nie przyzna radośnie, że mogłaby na to przystać. — Dobrze wiesz, że żałowałbyś tego już przy mojej pierwszej wizycie — ale mimo tego nie zaprzeczyła, że nie skorzysta.
Tak, na pewno sobie żartował! Kłamstwo powtarzane wiele razy w końcu może stać się prawdą, czyż nie? Więc i ona wmawiała sobie przez cały ten czas, że to tylko jakieś żarty. Od odwiedzin w jej domu, po te które mogłyby się skończyć u niego. Oni po prostu próbowali być mili, by się nie pozabijać już na wstępie. Robili wszystko, by nie zrujnować tego spotkania tak jak sobie obiecali, prawda? Kiedy po wszystkim rozejdą się do własnych mieszkań pozostanie to jedynie mglistym wspomnieniem i tyle.
Wolała nie zastanawiać się nad tym, a co by było gdyby faktycznie ją odwiedził pewnego razu lub co by było gdyby ona znalazła się u niego po pijaku. Z resztą teraz nie miała na to czasu, w końcu robiła z siebie bałwana na lodzie.
Poczekaj, niech no ja do ciebie dojadę to nikt nie będzie miał wątpliwości, że potrzebujesz pomocy — pogroziła mu i to całkiem poważnie! Igrał sobie z nią i wcale nie było jej to na rękę, bo jedyne co w tym dostrzegała to właśnie wyśmiewanie. Nieważne czy ono tam było czy też nie, przecież to Judah! Na pewno mówił to właśnie w tym tonie.
Przekręcasz moje słowa Hirsch! — pogroziła jedynie swoim spojrzeniem, bo rękoma wciąż trzymała się barierki. Jeszcze. — Nie próbuj mnie zdenerwować, bo to spotkanie skończy się szybciej niż sądzisz — a przecież obydwoje nie dawali temu zbyt wiele szansy, więc w prosty sposób można wywnioskować, że jak posunie się za daleko skończy się ono w trybie natychmiastowym. Jej nagłe wyjście mogło wyglądać dość zabawnie biorąc pod uwagę fakt, że ledwo na tym lodzie się utrzymywała.
Widząc jak otwiera buzię by dodać od siebie coś jeszcze nie wytrzymała i odepchnęła się od barierek, ale zawrotnie prędko tego pożałowała. Wpadła prosto w jego objęcia zaciskając dłonie na jego kurtce, której kurczowo się trzymała, kiedy starała się manewrować resztą swojego ciała tak, by się epicko nie wypieprzyć. Przecież nie dałby jej żyć, gdyby przewróciła się razem z nim! Dopiero po chwili zrozumiała, że nie tylko ona się go trzymała, ale i on objął ją zamykając w szczelnym uścisku. Awkward!!
Taaak, jasne — ona też próbowała, ale słabo jej to wychodziło. — Opanowana — przytaknęła. No właśnie, przytaknęła!! Więc czemu jeszcze stała tak z nim jakby wcale nic dziwnego się nie wydarzyło? Kiedy to było dziwne do granic możliwości, a nawet wykraczało poza nie.
Teraz to zastanawiam się kto z nas woli bardziej ekstremalne wydarzenia, skoro jestem tak blisko, a ty jeszcze się myślisz o tym czy mnie bardziej nie zdenerwować — prychnęła niby nie wzruszona całą sytuacją, po czym próbowała odsunąć się lekko od niego i nie wywalić zarazem. Nawet się jej udało, tylko jedną ręką wciąż kurczowo trzymała się jego ubrania.
Ja bym nie spróbowała? — oczywiście, że próbuje-my. Jest tylko jeden problem: od czego zacząć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och, Judah chciałby się teraz zgrywać. Naprawdę! Chciałby móc powiedzieć, że to tylko żart, a jego dom jest przed nią zamknięty na cztery spusty i nigdy nie będzie miała do niego wstępu. Chciałby powiedzieć, że chyba nie liczyła, że pozwoli jej w takim stanie do siebie przyjść, a potem udostępni na kilka kolejnych godzin kanapę, rano robiąc śniadanie. Chciałby.
Ale nie mógł. Bo nawet jeśli był najgorszym i póki co jedynym mężem, jakiego kiedykolwiek miała, nie lubił kłamać. Umiał, ale nie lubił.
Więc naprawdę nie mógł.
Żałowałbym? Jakbym całkiem trzeźwy mógł zobaczyć raz jeszcze tę pijaną wersję porządnej Ariel Darling? – cień rozbawienia przebiegł przez jego twarz, kiedy spojrzenie wbił w blondynkę. – Tylko gdybym sam coś wypił. Wtedy mogłoby skończyć się jak w Vegas – i absolutnie, ale to absolutnie nie pił tutaj do poranka spędzonego w jednym łóżku, w którym obudzili się obok siebie, pozwalając, by resztę dnia męczył ich najgorszy kac w życiu. Głównie ten moralny, bo mimo ilości wlanego w siebie alkoholu ten drugi i tak w niczym nie dorównywał świadomości, że właśnie wzięli ślub. Ślub, który swoją drogą Judah właśnie miał na myśli.
Ale chyba w Seattle nie tak łatwo o trzeciej w nocy znaleźć urzędnika, który poprowadziłby ceremonię, prawda? Zanim jednak rozważył możliwe opcje, dochodząc, broń boże, do wniosku, że na upartego dałoby się coś takiego załatwić, na siłę zmienił tor własnych myśli na coś zupełnie innego. Co to było to nie wiem, ale naprawdę próbował! W końcu sam doszedł do podobnego wniosku co Ariel, zgodnie przed samym sobą uznając, że kiedy w jego głowie zakotwiczy się ta świadomość, że ślub w Seattle po pijaku jest całkiem prawdopodobną opcją, co jako pierwsze po wypiciu alkoholu zrobi? Weźmie ślub! I to z kim? Najlepiej z Ariel Darling.
Nie. Nie, nie najlepiej. Najgorzej. To była przecież najgorsza możliwa opcja, prawda Judah? Nie dość, że kolejny ślub, od którego na trzeźwo twierdziłby, że wzbrania się rękami i nogami, to jeszcze znowu z Ariel! Z n o w u. To było słowo klucz, zwłaszcza, że z n o w u też się z nią spotkał i znowu narażał całym sobą na jej złość, której wyjątkowo dużo zaznał zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Naprawdę prosił się o powtórkę. – Oby nie na pogotowiu – tyle tylko zdążył z siebie wyrzucić, perfidnie przy tym sugerując, że jej umiejętności są na strasznie niskim poziomie i jedną z niewielu opcji skończenia tego spotkania szybciej, niż mogliby zakładać, byłoby zakończenie go na rzecz odwiedzin w szpitalu. Po co to chyba lepiej nie wspominać - szczególnie, że przez krótką chwilę ta wizja stała się tak realna, że Judah prawie gotów był wyciągać z kieszeni kurtki kluczyki do samochodu, żeby jak najszybciej odjechać z parkingu. Dobrze, że ostatecznie to naprawdę była tylko krótka chwila, po której oboje, choć już nie musieli, dalej kurczowo się siebie trzymali. – Może po prostu polubiłem takie ekstremalne wydarzenia – odruchowo wzruszył ramionami, pod poważną miną skrywając unoszące się delikatnie do góry kąciki ust. Nie mógł przecież pozwolić, by zauważyła, że wcale nie mówi tego prześmiewczo tylko z zupełnie naturalnym, miłym uśmiechem, którego na twarzy Judaha nie widywała prawie w ogóle. Oczywiście jeszcze za czasów, kiedy jego samego widywała nieco częściej niż teraz, w ciągu kilku ostatnich miesięcy. – Tak właśnie myślałem – nieznacznie kiwnął głową, odruchowo wzrokiem podążając za jej ręką, która w dalszym ciągu ściśnięta w piąstkę trzymała krawędź jego kurtki. – Ale jeśli tak bardzo chcesz mnie potrzymać to może lepiej za rękę? – tu już nie ukrył rozbawienia i chociaż żartobliwy ton jego głosu wskazywać mógł, że to tylko zwykły żart, tym razem Judah nie żartował. I kiedy udało mu się zdjąć jej zaciśnięte palce ze swojej kurtki, splótł je ze swoimi, zachowując się tak, jakby taka kolej rzeczy była zupełnie naturalna. Trzymanie się za ręce.
Z Ariel Darling.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tylko dlaczego? Przecież samo dzisiejsze spotkanie wydawało się szaleństwem, któremu nie wiadomo czy sprostają, a on i tak - bez względu na to co się wydarzy - otwierał przed nią możliwości kolejnego spotkania. W dodatku takiego, w którym trzeźwe myślenie nie będzie brału udziału. Powinni uczyć się na błędach, już zapomniał jak skończyło się poprzednie spotkanie po tym jak zbyt wiele wypiła? A może pamiętał, aż za dobrze? Może właśnie tego chciał?
Nie, to głupota. Na pewno się zgrywa. Próbowała sobie wmówić, choć jego kolejne słowa tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że tak nie było. Rozbawiony wyraz jego twarzy mógł zmylić, ale widziała jego spojrzenie i zrozumiała, że nie żartował. Jakaś pokręcona cząstka Hirsch’a chciała zobaczyć ją pijaną raz jeszcze, a zdając sobie z tego sprawę zaczęła panikować wewnątrz siebie. Nie istniał bowiem żaden logiczny argument dlaczego mógł tego chcieć. Zgroza spotęgowała się, gdy wspomniał o Vegas, a ona parsknęła nerwowym śmiechem. — Och Judah, żartowniś z ciebie — jej próby obrócenia to w mało śmieszną komedię przynosiły marne efekty, więc spoważniała. — Ty naprawdę sobie nie żartujesz… — dodała cicho. Trudno było nie zauważyć lekkiego szoku, który zdominował jej wyraz twarzy. — Chyba dziękuję… — ale nie skorzystam - dokończyła we własnych myślach. Miała być miła, prawda? Więc postanowiła nie rujnować jego chęci pomocy, gdyby znalazła się w trudnej sytuacji i to wcale nie dlatego, że dopuszczała do siebie możliwość skorzystania z oferty. Nie, nie zamierzała. Wcale. Chyba.
— Pf — prychnęła oburzona i tym krótkim sposobem skomentowała jego kiepską uwagę na temat jej beznadziejnej jazdy po lodzie, bo przecież to miał przez to na myśli, prawda? Powinien bardziej zważać na słowa, kiedy wymagał o niej by się postarała nie zrujnować tego spotkania. — Jak mnie nie zdenerwujesz to obejdzie się bez pogotowia — pogroziła wciąż udając taką pewną siebie i groźną, choć już jakiś czas temu zgubiła zdolność plucia jadem na sam widok Hirsch’a. — Jakoś trudno w to uwierzyć. To prawie jakbyś przyznał, że polubiłeś mnie — a w to nigdy nie uwierzy. To niemożliwe, od początku nie przepadali za sobą, a w efekcie ona dała mu zbyt wiele powodów do tego, by było jeszcze gorzej i wcale nie żałowała. Wciąż wychodziła z założenia, że dobrze wtedy postąpiła. Rozwód był jedynym słusznym wyjściem z dziwnej sytuacji, w której się znaleźli i jeśli miała zatruć mu codzienność tylko po to, by otrzymać to czego chciała - zrobiła to. Zawsze tłumaczyła sobie to tym, że sam się o to prosił, czemu więc miała czuć się winna? Wszystko wydawało się takie proste, a jednak był jeden malutki problem w całej tej sytuacji…
…polubiła utrudniać mu codzienność i może nawet za tym tęskniła? Jak niby tłumaczyć to, że zgodziła się na to spotkanie? Jak i to dlaczego powoli dopuszczała do siebie możliwość uczynienia go swoją pijacką bezpieczną przystanią?
Cholera, weź się w garść Darling!
Jednak zamiast wziąć swoje myśli w garść, wzięła jego rękę i pozwoliła mu prowadzić się po lodzie. Sunąc powoli do przodu robiła wszystko, by uniknąć epickiego upadku - na marne. Kilkukrotnie swoją nieporadnością zmusiła ich do przeżycia momentu niezręczności lądując na lodzie i ciągnąc go do siebie czy też wywracając się na niego. Pomimo upadków zeszli z lodu cali, może lekko poobijani, krew się jednak nie polała. I dobrze! Po wszystkim pozwoliła się odwieźć do domu, a gdy zaszyła się w nim samotnie nie mogła wyjść z szoku, że umówiła się z Hirsch’em i obeszło się bez ofiar.

  • [ k o n i e c ]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 Ostatnimi czasy w życiu Clem działy się same dziwne rzeczy, naprawdę powoli przestawała ogarniać i potrzebowała solidnego kopniaka w tyłek! Wydarzenia z ostatnich kilku tygodni dalej ją przytłaczały, miała nawet koszmary i budziła się z krzykiem. Chciała zapomnieć, ale niestety co raz się zobaczyło to się nie odzobaczy, jakkolwiek głupio i niegramatycznie to brzmi. W każdym razie chodziła bardzo nie wyspana, bo bała się kłaść by znów nie budzić się zlana potem i ze łzami na policzkach. Jak była bardzo zmęczona, to spała znacznie bardziej spokojnie więc takie wykańczanie organizmu działało cuda, a że za wiele do roboty w tygodniu nie miała to stawiała na wysiłek fizyczny albo imprezy do białego rana, gdzie alkohol lał się strumieniami a nogi potem bolały od tańca.
Jakoś tak się złożyło, że w środowy wieczór nikt nie miał dla niej czasu, a ona za wszelką cenę postanowiła, że będzie otaczać się ludźmi, bo w ten sposób jej udręczone myśli uciekały od wydarzeń, które przyprawiały ją od dreszcze.
Skoro żaden znajomy nie chciał, bądź nie mógł się spotkać Clem postanowiła wybrać się na łyżwy. Dochodziła już osiemnasta, więc było wystarczająco ciemno by obsługa zapaliła światła i dzięki temu zrobił się fantastyczny, niemal bajkowy klimat.
Blondynka bardzo nie lubiła zimna, o ironio! A łyżwy przecież kocha! Tak jak normalnie jest słoniem w składzie porcelany tak na lodowisku odzyskuje grację typową dla tak drobnej kobietki jaką była. Co z tego, że po ubraniu łyżew w drodze na tafle wywaliła się dwa razy i staranowała jakieś dziecko? A no nic! Bo dwukrotnie pomógł jej ten sam, mega przystojny mężczyzna, do którego aż jej się oczy śmiały a jej uśmiech mówił wszystko: zaproś mnie na randkę idioto!
Cóż, nie wyszło, ale pomarzyć można!
Kiedy już znalazła się na lodzie wszystko się zmieniło, tak jakby łyżwy były magiczne, a ona z niebywałą lekkością sunęła po gładkiej powierzchni, ot tak póki co dla rozgrzewki. I wtedy jej bystre oko dostrzegło znajomą twarz. Mignęła jej gdzieś w tłumie, a że ta dziewczyna nie ma wstydu i jest w sumie leniwa i nie będzie kobiety szukać jak opętana to....
- ROSIE!- wydarła się, dosłownie zdzierając sobie gardło. Jednak nie spędzie tego wieczoru sama!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chwila tylko dla siebie. To brzmiało naprawdę dobrze. Studio taneczne było zajęte, nie miała tam żadnych zajęć, ani też nie musiała siedzieć na zapleczu. Na szczęście zaczęło to wszystko prosperować. Wszystkie sale zajęte, a ona czuła że musi coś zrobić w swoim życiu. Dlatego też bez najmniejszego problemu wybrała się na taflę lodu. Druga dobra opcja w jej przypadku. Dobrała ubranie aby pasowało do siebie i aby było łatwo jeździć. Najchętniej by po prostu założyła jakąś sukienkę, ale... za zimno było na taką ekstrawagancję. Jeździła swoim torem, tempem, nikomu nie przeszkadzając. Czasem trzymała się bliżej środka, bo akurat tam było znacznie więcej miejsca. Normalnie by włożyła sobie słuchawki do uszu i podążała własnym rytmem, ale cóż. Muzyka z charczących głośników robiła swoje, skutecznie uniemożliwiając jej skupienie się na czymkolwiek. Naprawdę czuła się bardzo dobrze na łyżwach. W końcu od najmłodszych lat jeździła, taka rodzinna tradycja i gra w hokej. Nie mówi tego głośno, ale zdecydowanie woli łyżwiarstwo figurowe niż jeżdżenie za krążkiem. Choć te rodzinne wypady uwielbia. Odpłynęła w swój świat, tak po prostu. Nie była daleko gdy usłyszała swoje imię. Niemal od razu zatrzymała się, zaczęła szukać osoby która mogłaby ją wołać. Biegała po twarzach i postaciach.
-nooo...
Mruknęła sobie pod nosem, bo nie za bardzo potrafiła zlokalizować właściciela lub właścicielkę głosu. W końcu jednak znalazła. Niemal od razu uśmiechnęła się szeroko, rozejrzała na boki, bo nigdy nie wiadomo co komu może wpaść do głowy.
-Cześć koleżanko.
Podjechała do Clem od razu przytulając się do niej lub ją do siebie. Dała też buziaka w policzek.
-Czemu nie pisałaś że wybierasz się tutaj?
Od razu zapytała lekko marszcząc brwi przeszywając wzrokiem jaki w nią wbiła. Oczywiście, że sobie żartowała.
-No tłumacz się, ale już.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”