WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Didi potrzebowała się rozerwać i to w pełnym tego słowa znaczeniu tak naprawdę. Przypadkowe spotkanie faceta Astrid spowodowało skuteczne podniesienie jej ciśnienia. Normalnie miała wieczór spędzić z siostrą. Umawiały się na filmowy wieczór. Jednak Didi potrzebowała kompletnego rozładowania baterii. Na szczęście siostra doskonale wiedziała czego młodsza Willis teraz bardziej potrzebuje.
Zatem Did wsiadła w auto przejechać się trochę po mieście i ostatecznie zajechała pod bar z zamiarem wypicia. Nie! Nie zamierzała prowadzić, najwyżej rano sobie podjedzie po auto i tyle. Jeszcze nie oszalała na tyle by stracić swoje dziecko a rzecz alkoholu. Byłaby wtedy zła na siebie i na cały świat, że jej na to pozwolił.
Zaparkowała nieopodal baru i upewniając się, że wszystko ma weszła do środka. Na jej szczęście nie było jakoś mega zatłoczone by musiała się przepychać łokciami by zdobyć miejsce, ale też nie było ich na tyle mało by nie znaleźć przypadkowego kompana do picia. Jednak to za moment bo pierwszą rzeczą na jaką miała ochotę to zimna szklanka pełna piwa. Uśmiechnęła się uroczo do barmanki i poprosiła o ciemny alkohol by zaraz dostać je w swoje łapki i pociągnąć kilka długich łyków. Kiedy ona ostatni raz piła alko? Chyba jak była w knajpie z Astrid, a to było tak bardzo dawno temu, że chyba nawet najstarsi górale tego nie pamiętają. Cholera wie kiedy spotka się teraz z przyjaciółką, bo niemiła konfrontacja z Rickym pozostawiła bardzo niemiły posmak i znając życie jeszcze jej się zgarnie za wkurzenie go. Oj tam. Nie ma co płakać tylko teraz w spokoju zrelaksować. Odwróciła się na krześle bokiem do barmanki i intensywnie wypatrywała ofiary, którą z która można miło spędzić wieczór, bo taki był plan na dziś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Wyjścia do barów nie potrzebowały uzasadnienia. Nie gdy Michelle po prostu tego chciała. Tłumaczenie się z własnych potrzeb uważała co najmniej za zbędne, ale bardziej jako tragedię ludzkości, bo „Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?”. Co kogo obchodziły jej motywy konieczności napicia się, skoro ostatecznie ani ona ani ciekawska osoba niczego nie zyska z wylewności którejś ze stron? Może co najwyżej sympatię, do czego zazwyczaj Molligan zmierzała, ale na dłuższą metę, tego typu informacje nie były potrzebne. Ludziom można było mówić wszystko, cokolwiek się chciało i samemu wybierało się, co to było. Michelle nie uważała aby jej problemy z ex chłopakiem były najważniejszym powodem zjawienia się w barze. Pierwszym z nich była chęć napicia się, pogadania ze znajomymi i najwyraźniej w świecie pobycia w ludźmi, bo uważała się za zwierze stadne, nawet jeśli żadnym z członków nie nawiązywała bardzo bliskich relacji.
Z takim oto stadem zjawiła się w barze jeszcze prze przybyciem blondynki, którą zauważyła w wejściu. Zaledwie rzuciła na nią okiem wracając do żywej rozmowy z towarzystwem, co zajęło parę kolejnych minut, podczas których ubyło nieco zamówionego przez nieznajomą piwa. Michelle zauważyła, że tamta się rozgląda, jakby kogoś szukała albo na kogoś czekała i..
- Zagadaj. – Szturchną ją znajomy. – Widzę, że chcesz.
- Michi zawsze wszystkiego chce. – Zaśmiała się towarzysząca im rudowłosa. – Może w końcu posiedzi z nami zamiast uganiać się za nowymi twarzami. – Dziewczyna nie kryła sarkazmu, który ani trochę nie uraził Molligan. Nie pierwszy raz będąc w towarzystwie myślała o kimś innym. Nie potrafiła utrzymać stałości w otoczeniu, bo to wtedy wydawało się nudno i zarazem zbyt bliskie, czego wolała uniknąć. Im większy wewnętrzny dystans utrzymywała tym lepiej, dlatego bez problemu opuściła aktualne towarzystwo nie przejmując się tym, co mogliby powiedzieć. Tak czy siak ją uwielbiali, chociaż nie do końca rozumiała za co.
Dłonią przeczesała włosy do boku i uśmiechnęła się gdy w drodze wyłapała spojrzenie nieznajomej. Pomyślała, że to dobrze; pierwsze koty za płoty i już nie musiała zyskiwać jej uwagi.
- Przyznam wprost. – Nawet nie pokusiła się na żadne ‘Hej’ skoro od dobrych parunastu sekund patrzyły na siebie a Didi wyglądała tak, jakby właśnie na to czekała. – Mogłabym teraz rzucić wyświechtanym tekstem, ale prawda jest taka, że siedząc tam – Wskazała na stolik z grupką znajomych. – i zauważając ciebie pomyślałam, że o wiele przyjemniej byłoby siedzieć tutaj. – W ramach wyjaśnień zajęła miejsce obok, które oznaczało to całe tutaj.Wierzysz w takie rzeczy? Widzisz kogoś i wiesz, że z tą osobą na pewno się dogadasz? – Bo przed paroma chwilami miała tak samo, co dawała do zrozumienia ani na chwilę nie odrywając wzroku od farbowanej blondynki. – Jeżeli nie, to spróbuje cię przekonać – dodała szybko w razie gdyby spotkała się z odmową. – Jestem Michelle, ale znajomi mówią do mnie Michi albo Noel. Starsza siostra kochała gwiazdę, stąd ten cała Bożonarodzeniowa promocja. – Wyjaśniła, skąd się wzięło drugie imię. – Powinnam zacząć pobierać opłaty od Świętego Mikołaja – stwierdziła i zaraz prychnęła z rozbawieniem, bo oczywiście, że sobie żartowała i o ile znajoma była na tyle wyluzowana na ile Michelle liczyła, to może skołuje numer telefonu do białobrodego rozdawcza prezentów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dids była zwierzęciem stadnym, ale dzisiaj jej własne stado miało delikatnie mówiąc wyjebane, więc dlatego wylądowała w knajpie sama jak palec. Astrid wolała pierdzieć w kanapę i oglądać telewizję ze swoim pożal się boże leniwym facetem. Ale to nie zmieniało również faktu, że poznawanie nowych mordek nie było równie ciekawe co siedzenie z paczką znajomych.
Tak w sumie to nie zdała sobie nawet sprawy z tego, że wpatruje się w konkretną osobę. Dotarło to do niej w momencie gdy Michi podeszła i Didi uraczyła ją szerokim uśmiechem.
-Błagam nie rzucaj jakimkolwiek tekstem, no chyba że takowego nie słyszałam jeszcze - upiła łyk swojego ciemnego piwa i kolejny raz się uśmiechnęła. W sumie jakby tak się zastanowić to bardzo ciężko jest zobaczyć Didi bez uśmiechu. Szła z nim przez życie nawet jeśli wszystko jej się praktycznie rozpada w rękach. Lepiej takie podejście niż jakby miała całe dnie przepłakać.
Nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie dziewczyny, bo ta zaczęła trajkotać jak najęta co było... inne, bo to zawsze Didi gadała jak poparzona często gęsto nie pozwalając innym dojść do słowa. Taka miła odmiana.
-Pobieraj! Może się a tym nieźle wzbogacisz. Takiej okazji to się nie przepuszcza. - zaśmiała się krótko. -Chociaż imię Noel to nic w porównaniu do mojego. Didiayer - przewróciła teatralnie oczami słysząc brzmienie swojego pełnego imienia. Do tej pory nie mogła pojąć dlaczego jej matka wymyśliła jej tak dziwnie brzmiące imię... już pomijając fakt, że pisało się je jeszcze gorzej i nawet nauczyciele mieli z tym problem -Jednak znajomi mówią mi Didi - i ten skrót nie był jakiś wielkich lotów, bo kojarzył się z bajką Laboratorium Dextera, ale lepsze to niż zwracanie się pełnym imieniem. Nie zmieniła go tylko z szacunku do świętej pamięci mamusi. -Chcesz coś do picia? - jak już Michi przysiadła się do niej to wypadało coś postawić co by o suchym pysku nie siedziała! A Willis była naprawdę miłą osóbką i podsunęłaby własne piwo gdyby to nie wyglądało zbyt dziwnie. Czuła też na sobie wzrok znajomych Michi, którzy z ciekawością obserwowali ich interakcję. Czy przeszkadzało jej to? W żadnym wypadku. Po to mają oczy by sobie popatrzeć. -Znajomi Cię nudzą czy rzucili Ci jakieś wyzwanie? - spytała z czystej ciekawości. Jasne sama była osobą, która od tak z dupy podchodziła do nieznajomych by z nimi spędzić wieczór.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Didiayer – powtórzyła trochę koślawo i w zastanowieniu zmarszczyła nosek. – Jak ta laska od cudotworzenia w domu. – Błysnęła, jakby właśnie rozpoznała starodawną sonatę a nie jakąś prowadzącą z Australii, która miała swój mini program z poradami domowymi. – Kobieta ma boski akcent. Moja znajoma non stop ogląda jej program, bo jak twierdzi, kiedyś chciałaby być przydatną panią domu – wyjaśniła, skąd znała to imię, którego na dłuższą metę nie dało się wymówić chyba, że komuś bardzo mocno zależało. – Ambicje wielkich lotów – wymamrotała na koniec, bo sama nie była z tych, których marzeniem było pichcenie w domu lub używanie sody oczyszczonej do czyszczenia piekarnika. Nie jarało ją to, ale wcale nie wykluczała, że kiedyś nie zacznie. Po prostu teraz uważała, że skoro nie szykowała się na zakładanie rodziny, to nie potrzebowała z tego tytułu jakichś kursów a zwłaszcza programów, które odbierały zbyt wiele czasu. Wiedziała o nim tylko dlatego, bo kiedy jadła kolację, współlokatorka włączała właśnie ten program.
- Picie.. racja. – Obejrzała się za siebie, w stronę stolika, na którym zostawiła swoje piwo. – Może być to samo. – Kiwnęła głową na butelkę Didi i posłała jej jeden z tych swoich sympatycznych uśmiechów. Pozwoliła dziewczynie zamówić to o co poprosiła i raz jeszcze zlustrowała ją wzrokiem, ale tym razem z bliska. Zdecydowanie była starsza od niej, nieźle się ubierała i miała przyjemny uśmiech. Możliwe też, że była hetero, ale takie rzeczy nie hamowały Michelle przed niczym. Jeżeli źle trafiła to po prostu się wycofa i pójdzie w swoją stronę, bo przejmowanie się takimi sytuacjami było przereklamowane.
- Gdybym powiedziała, że to wyzwanie, to wzięłabyś w nim udział? – zaczepnie odpowiedziała pytaniem na pytanie i nie spuszczając wzroku z Didi, upiła łyk piwa, które właśnie trafiło do jej rąk. – Wiesz, tak w ramach, żeby dokopać tym nudziarzom. – Kiwnęła głową na grupkę znajomych ostatecznie nie dając jednoznacznej odpowiedzi. A może obie były równie prawidłowe? – Bo coś czuję.. – Pochyliła się w jej kierunku dotykając noskiem blond włosów pachnących szamponem. – ..że może być fajnie – szepnęła do jej ucha i odsunęła się znów napotykając to drugie spojrzenie. – Pójdziemy do klubu nieopodal i trochę potańczymy? – Była jak tygrys na polowaniu, chociaż wcale nie dawała po sobie tego poznać. Interesowała się drugą osobą, często mówiła to, co ludzie chcieli usłyszeć, ale też dawała wybór. Do niczego nikogo nie przymuszała. Ludzie sami za siebie podejmowali te decyzje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-O tej lasce to totalnie zapomniałam. Moja siostra to ogląda czasem - roześmiała się. W sumie to sama siostra kiedyś również to skomentowała dochodząc do wniosku, że Didi również powinna zajmować sie podobnymi bzdetami. Ta jednak ją wyśmiała i stwierdziła, że chyba mama ją zrzuciła ze schodów jak była mała, bo gada głupoty. -Po cholerę zostawać panią domu? - wzruszyła lekko ramionami. Ona się nie nadawała do takiej roli. Najważniejsze umiała w chałupie ogarnąć i starczyło.
Odwróciła sie w stronę osoby polewającej piwo i zamówiła dla swojej nowej towarzyszki to co sobie jakiś czas temu. Krótka gadka z barmanem i zaraz Didi wręczyła towarzyszcze butelkę z alkoholem uśmiechając sie przy tym mega uroczo. Didiayer musiała przyznać, że dziewczyna jej teraz towarzysząca była naprawdę ładna i przyjemnie się ją obserwowało. Plus była cholernie bezpośrednia co samej Willis kompletnie nie przeskzadzało. Lubiła takich ludzi i na jej pytanie się uśmiechnęła lekko. Zbliżenia się Michi ta w sumie się nie spodziewała, ale jej oddech miło połaskotał jej ucho i aż przeszły ją ciarki.
-Wyzwanie powiadasz? - uniosła brew i spojrzała w stronę grupki znajomych, z którymi Michi przyszła i który co jakiś czas spoglądali w ich kierunku. Uśmiechnęła się pod nosem -Trafiłaś na jedną z tych osób, które wpakują się w każde wyzwanie. Wzięłabym w nim udział bez problemu. tylko powiedz czego chcesz - wyszeptała przyglądając się uważnie towarzyszce. Jeśli to faktycznie było jakieś wyzwanie to jak najbardziej pisała się na taki bajer. Jeśli nie było... trudno i tak już postanowiła spędzić z Michelle resztę wieczoru o ile się uda. Czuła, że przy niej ten wieczór będzie nader interesujący i o taki jej chodziło. Pora się rozerwać. Przez dłuższy czas wręcz nie odrywała wzroku od dziewczyny siedzącej obok -Skończymy piwo i możemy wyrwać sie gdzieś do klubu. Mi pasuje jak najbardziej- Willis uwielbiała tańczyć. Jakby nie było to właśnie taniec studiowała i tym chciała się zajmować. Jednak los chciał by została baristką i zajmowała się starszą siostrą. A trzeba przyznać, że brakowało jej tańca cholernie mocno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tylko powiedź, czego chcesz.
Tego Michelle się nie spodziewała. Spotykała wiele osób, ale mało kto decydował się na tak poważną deklarację. Przecież mogła okazać się seryjną młodą morderczynią, która właśnie wybrała sobie ofiarę a ta sama mówiła jej, rób ze mną co chcesz. Nie żeby planowała morderstwo, bo takimi sprawami się nie jarała, ale nadal uważała, że słowa nowopoznanej były odważne i dawały duże pole do popisu.
- Chcę, żebyś dobrze się bawiła. – Bez ceregieli palcem wskazującym narysowała małą ósemkę na udzie dziewczyny i odsunęła dłoń, pomimo wszystko ostrożnie przekraczając niektóre granice. Po prosty badała co mogła, a czego nie. Czy robiła coś za szybko, zbyt bezpośrednio i czy może za wolno i powinna nadać temu szybsze tempo.
- W takim razie muszę wiedzieć, jaki styl tańca lubisz – stwierdziła tak pewnym tonem, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Jakby zamiast do klubu, zabierała dziewczynę na konkurs tańca towarzyskiego i stąd pytanie, w czym czuła się najlepiej, żeby jedna nie zaczęła tańczyć tanga a druga nie odwalała walca. – Wiem, to dziwne pytanie. Tylko żartowałam. – Uśmiechnęła się rozbawiona. – Podobno po stylu tańca można określić, kto jakim jest człowiekiem, ale wątpię w to. Znam breakdancerów, którzy na co dzień są porządni i wykwintnego wielbiciela walca, który jest największym dupkiem na świecie a nie dżentelmenem. – Przewróciła oczami, bo nie wierzyła w podobne koncepcje; aby jedna rzecz określała człowieka, jego charakter, zachowanie i plany na przyszłość. Jest tego wiele, dlatego tak ciężko odpowiedzieć na pytanie, które po chwili Michelle zadała blondynce. – Gdybyś wybrała trzy rzeczy albo cechy, które cię określają. Co by to było? – Wciąż badała grunt i jeżeli taki temat rozmowy nie spodoba się rozmówczyni, przejdzie do czegoś swobodniejszego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Didi była odważną osobą, której nie są straszne wyzwania, więc dlatego z tak wielką łatwością jej przyszło zgodzenie się praktycznie na wszystko jak nie na więcej.
Spojrzała na palec Michelle, który teraz błądził przez chwilę po jej udzie i uśmiechnęła się lekko. -Coś czuję, że w Twoim towarzystwie będę bawić zajebiście - mruknęła przechylając lekko głowę i przyglądając się swojej towarzyszce. Pozwoliła jej na to, bo jeśli się bawić to na całego. Michi była cholernie ładna, więc nic dziwnego, że Willis zdecydowanie chciała spędzić z nią więcej czasu. Byłaby naprawdę durna gdyby tego nie zrobiła!
-Może nie jest tak dziwne pytanie jak myślisz? - upiła łyk swojego ciemnego piwa -Tylka ja Ci nie odpowiem na nie dokładnie, bo studiowałam taniec - zaśmiała się krótko. -Chociaż zamiast tańczyć walce i inne tego typu bzdety to wolę, jak to moja siostra mówi, wygibasy dziwne. Planowałam tańczyć do teledysków, więc nie wiem co Ci może to powiedzieć - poruszyła śmiesznie brwiami. Nie zdziwiłaby się gdyby nagle wyszło, że Willis ma dziwny i zarazaem okropny charakter. Nie miała, ale tego akurat Michelle nie wiedziała.
Przyglądała się chwilę swojej rozmówczyni ostatecznie decydując się na odgarnięcie kilku kosmyków sprzed jej twarzy. Czuła na sobie wzrok znajomych dziewczyny, ale akurat naprawdę mało ją obchodzili.
-Trzy cechy? Odważna, szalona i spontaniczna - nie zastanawiała się nad odpowiedzią zbyt długo tak na dobrą sprawę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Isaac nie był typem barowym, ale jeśli już zjawiał się w miejscach publicznych napić się piwa, na ogół był wtedy sam. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, rzadko kiedy dawał się wplątywać w spotkania towarzyskie na kilkanaście osób. Nigdy nie czuł się na nich komfortowo. Zbyt wiele nawalonych, przesadnie przyjacielskich ludzi, a on nigdy nie był z tych, którzy nawalali się zbyt szybko. Ot, zawsze był trochę wyalienowany, ale przeszkadzało to tylko wszystkim tym, którzy się z nim zadawali, ale nie jemu, więc wszystko było jak najbardziej w porządku.
Seattle było wielkie, a on był istotą nocną, więc często przemierzał je w różnych kierunkach, szukając dla siebie jakiegoś miejsca. Nauczył się nie wrastać w dane dzielnice lub ulice korzeniami, nie był przywiązany nawet do swojego mieszkania ani nazwiska, a co dopiero jakiejś lokalizacji. Tego wieczora zawędrował więc aż do Beacon Hill i wybrał pierwsze, lepsze miejsce z brzegu żeby wejść do środka i odpocząć od wiatru, który nocą wydawał się dziesięciokrotnie chłodniejszy niż za dnia.
Usiadł przy barze, strategicznie na samym jego końcu, żeby przypadkiem nie znaleźć się w bliskiej odległości od innej, szalonej grupki przyjaciół, niesamowicie głośnej i nawalonej. Nie, żeby mu przeszkadzała ich obecność, ale jakoś gdy było ich więcej niż kilka, wydawali mu się rosnąć w siłę. Faceci z tych grupek zawsze tez byli najgorsi.
Kulturalnie zamówił sobie piwo i napił się łyka, oceniając je na tak samo nijakie jak każde inne, które w życiu pił. Za cholerę nie znał się na alkoholu i nawet nie udawał, że robi mu jakąkolwiek różnicę to, co poleje mu barman. Na ich pytania na ogół wzruszał ramionami albo wybierał między jasnym czy ciemnym, bo między lagerami, pilsami i innymi srajsami za nic nie widział różnicy.
Po chwili zastanowienia wyjął z kieszeni mały notatnik, który czasem ze sobą nosił. Archaiczny wyznacznik czasów, które musiał przeżyć w dzieciństwie, ale od których wybawiła go obecność telefonów komórkowych. Głośne, zapełnione miejsca często na swój sposób go uspokajały - czuł się jak stołek, na którym siedział. Element tła, na który nikt nie zwracał uwagi. Obrócił się więc w miejscu i przyjrzał grupce stojącej najbliżej. Jego oko od razu zatrzymało się na dłużej na podpitej kobiecie odstającej od pozostałych, kołyszącej się lekko w rytm muzyki, którą jakimś cudem wychwytywała ponad tym gwarem, a może nie wychwytywała jej w ogóle. Po krótkiej chwili zastanowienia, skierował długopis na kartkę i zaczął szkicować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 5 -
wygląd
Niech Cię… Layne. Dlaczego tak wygląda Twoje życie (!)
Czasem przeklinała samą siebie. Za to, że się urodziła, choć stara się żyć dalej i szukać szczęścia w tym życiu, jakie było jej jednak dane, pomimo wielu przeciwności. Za to, że nie widziała tak wielu rzeczy, wtedy kiedy powinna je widzieć. Nie raz wyobrażała sobie, że jej żywot zaczął się dopiero po dwudziestce. Kiedy wcześniejsze lata, chciałaby zapomnieć. Chciała skreślić przeszłość. Chociaż nawet teraz nie jedna rzecz przypominała jej jednak o tym, że ta nie zginęła, a ciągle za nią podąża. Niczym rzep, który czepia się psiego ogona. Ostatnio właśnie miała taki przypadek, że znowu zaczął uwierać. Kiedy już myślała, że wszystko jest dobrze, to znowu przyszło do niej i zrobiła się niespokojna. Nie mogła opanować swoich emocji. Nawet walenie w worek rękami i nogami w klubie bokserskim nic jej nie dał. Dlatego być może skończyła w takim właśnie miejscu, pełnym gwaru ludzi, spoconych ciał i dużej ilości wypitej alkoholu. Udających (a może szczerych, gdzie tylko ona udaje), że zrobiło się naprawdę fajnie. Chyba wypiła o jedno piwo za dużo. Ciemne, jasne… ona rozróżniała tylko za gorzkie, za słodkie, ziołowo-goryczkowe tony. Idąc po prostu bardziej za smakiem, jak barwą piwa. Ale aż takim znawcą nie była. Chociaż o dziwo lubiła pić piwo chmielowe i to nawet nie smakowe. Jak dzisiaj. Pomimo faktycznej podobności tych smaków, nie wszystkie piwa mogła pić. Tak jak w winach: słodkich, półsłodkich i wytrawnych, tak tutaj miała takie piwa, które były dla niej po prostu wytrawne, czyli takie nie do wypicia dla niej (odpowiednik polskiego Żywca). Być może wybrała się do tego baru sama. Nie było czasu umawiać się z kimś znajomym, kiedy podjęła decyzję o leczeniu swojej duszy przez procenty. Tak się jednak stało, że napotkała tutaj grupkę znajomych ludzi, przez co skończyła ostatecznie z nimi, szukając sposobu by jednak zaszyć się gdzieś w pojedynkę. Taka wizja jednak przepadła z kolejnym wypitym przez nią piwem. Nie wiedziała nawet kiedy jej ciało samo zaczęło się gibać na boki przy jednej z piosenek, którą lubiła, a która aktualnie leciała z głośników. Był moment, że nawet zamknęła na chwilę oczy, nucąc sobie ją pod nosem. Czy już było z nią lepiej? Chciałaby. Trochę wszystko zrobiło się łatwiejsze. Przynajmniej na moment.
- Miki, jeszcze jeden? – gdzieś tam usłyszała urywany głos i spojrzała na wpatrujące się w nią oczy jednego z kumpli jej znajomego, który wyciągnął w jej stronę jednego z kamikaze. Pewnie jeszcze między piwami dała się namówić na jakieś szoty.
- Może… potem – wydukała, czując już i tak odpowiednią dawkę u siebie. A skoro nabiera ją na tańce, to może jednak uważać? Upić jest ją trudno, ale gdy już przekroczy swoją granicę (jak dzisiaj) bywała naprawdę nieobliczalna. Jej wzrok padł nieoczekiwanie na kogoś zaszytego z rogu lokalu i aż przymrużyła oczy, bo wydawało się jej, że go zna. Pamiętała tego złego kolesia, co to kiedyś ją obraził. I nie zdążyła mu się nawet odpłacić. Coś w niej ruszyła.
Gdyby tylko ta niecała Specter nie przyszła do jej domu, żądając cudów w sprawie jej ojca mordercy to by taka nie była dzisiaj. Niech ją…
- Przepraszam, muszę gdzieś iść – przeprosiła towarzystwo, zostawiając ich samych by udać się w kierunku mężczyzny, którego wydawało się jej, że zna i któremu nagłym ruchem zabrała specjalnie kartkę, na której coś bazgrał i przyjrzała się jej, zanim powróciła na niego spojrzeniem.
- Czy to możliwe, że ktoś taki jak Ty, ma jakieś uczucia? – rzuciła z przekąsem patrząc się na szkic (bo zdążył już coś namalować), pamiętając jakim dupkiem był kiedyś. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że to przecież nie on. Byli w końcu tak do siebie podobni. A może…
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy człowiek był pijany, czuł, że wszystkie jego emocje mają dużo sensu, tak jak wypowiadane słowa. W końcu wciąż był tą samą osobą, która kilka godzin wcześniej weszła do tego baru zupełnie trzeźwa. To co mówił było ważne, przecież gdyby nie było, to by tego nie mówił. Isaac nie wątpił, że wszyscy z tego grona teraz czują wielkie emocje i bardzo chętnie je pomiędzy sobą wyrażają, kiwając sobie nawzajem głowami, jakby ktokolwiek z nich gadał z sensem. Ale z perspektywy osoby trzeźwej, pijani ludzie zachowywali się na ogół tak samo i ich emocje rzadko kiedy miały sens.
Może dlatego gdy widział, jak kobieta odłącza się do tłumu, nie przejął się zbytnio. Nie wiedział co prawda dlaczego stał się celem obserwacji kogokolwiek, bo wydawało mu się, że dość dobrze wpasował się w ścianę, ale najwyraźniej dzisiejszego dnia ta sztuczka nie działała.
Uniósł szklankę piwa do ust i napił się, obserwując kobietę gdy podchodziła. Patrzyła na niego tak, jakby go znała, ale gdy przyjrzał jej się z bliska uznał, że musiała to być pomyłka, bo on nigdy wcześniej na oczy jej nie widział. Uśmiechnął się za to lekko słysząc jej słowa przywitania. Niezbyt wiedział co ma z początku na to odpowiedzieć, nie chcąc jej za bardzo frasować swoją smutną i nieimprezową trzeźwością.
Jego uśmiech zniknął w sekundę po tym, gdy wyrwała mu kartkę z notatnika. Nie było na niej wiele - jedynie zarys kobiecego profilu, ale mogła dodać dwa do dwóch. To było dość niefortunne, przynajmniej dla niego. Jego intencje były czyste, lubił szkicować, przykuła jego oko. Ale dla osoby podpitej mógł równie dobrze być przeraźliwym stalkerem ze świrem na jej punkcie, przez którego zaraz zacznie krzyczeć, a jej nawaleni koledzy rzucą się jak psy słysząc dla siebie gwizdek. Tego wolałby uniknąć - wyciągnął od niej kartkę papieru, a przynajmniej spróbował, bo jeśli trzymała ją zbyt mocno, nie chciał się z nią mocować.
- Chętnie się dowiem, jeśli masz odpowiedź - westchnął, wzruszając lekko ramionami. - Mój terapeuta wciąż nie może się zdecydować w tej sprawie.
Nie, żeby miał terapeutę, ani problemy z własnymi uczuciami. To drugie może i było obecne, ale gdyby uważał to za prawdziwy problem, inaczej dobrałby swój wybór odpowiedzi na pytanie obcej osobie w barze. Jemu brakowało jeszcze kilku piw lub shotów do takiej wylewności. Liczył jednak, że odwróci jej uwagę od rysunku i kobieta nie dopatrzy się w nim znaczenia, którego w nim nie było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pijaństwo było naprawdę u niej rzadkie, bo było oznaką niewypowiedzianego na głos słowa „słabości”. Tak, czuła się słaba. Zagubiona. Niczym zabłąkana owieczka, której nawet pasterz by nie pomógł. A może by pomógł, gdyby ją znalazł i tylko do niej dotarł? Nie sądziła, że byłby ktoś odpowiedni do tego zadania. Starała się zatem nie być słaba. Nie pamiętała nawet kiedy się ostatnio upiła. A tu taki kiepski dzień ją spotkał.
Nie raz czuła, że ludzie powinni omijać ją szerokim łukiem, bo jest naznaczona przez ojca mordercę. Tymczasem ludzie ją lubili. Z dala od prawdy jaką ukrywa przed światem i uważając to za cud, że Ci co wiedzą dalej są w jej pobliżu i ją wspierają. Nie miała jednak drugiej połówki, być może celowo unikając późniejszych rozczarowań.
Wszyscy po alkoholu robią się jacyś tacy odważniejsi i wygadani. Dopóki nie przekroczą stanu, gdzie jeszcze jest to możliwe. Kiedy jeszcze nie przychodzi niemoc i bezwład. Jej jeszcze do takiego daleko brakowało. Chociaż nie wiadomo czy to dobrze, bo co byłaby w stanie zrobić i powiedzieć, będąc bardziej wygadaną i odważniejszą?
Jej emocje z góry jak dla niej nie mają teraz jakiegokolwiek sensu. A jednak stanęła przed Whitem i słowa same wyszły z jej ust niepostrzeżenie. Chociaż mówiąc je była ich naturalnie pewna. Jak bardzo mogła się mylić?
Jeśli chciał być niezauważony to czemu skończył w barze pełnym podpitych ludzi? Szukał natchnienia? Inspiracji?
Ona była tu bo nie potrafiła dzisiaj siedzieć sama w domu, a spacerować wiecznie po mieście nie może.
Nie chciała mu niszczyć notesu. Pewnie jej zawsze orli wzrok, który teraz nim nie był, nie wypatrzył i nie zarejestrował tego, że to nie oddzielna kartka, którą można podnieść, a potem odłożyć. Gdyby jednak nie widziała w nim kogoś kto równie był kiedyś niemiły, od razu pewnie by przeprosiła. Chociaż nie doszłoby zapewne do tej sytuacji w innym wypadku. Ot, to był po prostu niekontrolowany impuls.
Szkic przedstawiał jej osobę? Być może za szybko było na stwierdzenie tego, chyba, że faktycznie narysował tyle by połączyła jeden punkt do drugiego, kim jest owa narysowana postać – dlaczego jednak miałby rysować akurat jej osobę? Skoro była dla niego nikim? Jak można nagle zmienić zdanie z tym? Szczególnie, że od ich ostatniego spotkania nic się z tym nie zmieniło.
Dała mu odebrać kartkę, bo zanim palce zacisnęły się bardziej na niej, to on już ją wyciągnął z jej dłoni, a jakoś rzucać się za nią nie zamierzała.
- Ty, tak serio? Weź, nie próbuj grać teraz kogoś kim nie jesteś. Przejrzałam Cię już wtedy… i co to ma być? Ten szkic… - mruknęła pod nosem i nagle jej wyprostowane ręce znalazły się na stoliku o który się oparła z rozłożonymi dłońmi, by spojrzeć na niego z góry, skoro ten dalej siedział, a ona stała przed nim i dzielił ich tylko stolik. Zmierzyła go spojrzeniem, mrużąc odrobinę oczy.
- Raz jestem dla Ciebie nikim, a teraz zamiast mnie obrażać, to nagle jesteś zainteresowany rozmową? – nią? Bo po co ten szkic? Być może już teraz powinno dotrzeć do niej, że to nie z tym kolesiem ma do czynienia co ostatnio. Być może wiedziała już wtedy, kiedy skończyła mówić, a zanim ten jej odpowiedział na to ostatnie pytanie.
Uniosła brew i lekko zmarszyła zadarny nos na krótki moment.
- Masz może brata bliźniaka? - wyrzuciła, reprezentując dobrze wygadanych pijaków w tym barze, gdzie słowa same wychodziły z jej ust, z prędkością światła, zanim myśl jeszcze dobrze przyjdzie do jej głowy.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wchodząc do tego baru i zajmując strategiczne miejsce był pewien, że rozegrał to dobrze. Że w środku było wystarczająco ludzi, by zniknąć w tłumie, ale nie aż tyle by panował w nim tłok i zaduch, którego tak nie lubił. On też nie mógł wlec się po ulicach w nieskończoność, choć lubił marnować na tym godziny w ciągu nocy. Za dnia głównie spał, prowadząc wampirzy tryb życia, w sam raz na nadchodzące Halloween.
A jednak, jego kalkulacje wydawały się pod każdym kątem błędne. Nie dość, że został zauważony, to jeszcze przez dziewczynę, którą szkicował. Nie tylko do niego podeszła, ale też wyrwała mu ten notes i... zauważyła faktycznie siebie w jego rysunku. Gdyby miał rozpisaną listę rzeczy, które mogły pójść nie tak, to właśnie odhaczyłby wszystkie.
No, nie chlusnęła mu jeszcze piwem w twarz, więc jeszcze mieli tutaj jakieś pole do rozwoju sytuacji.
Zamrugał kilka razy, doszukując się w jej słowach sensu. Normalnie by tego nie robił, tylko zwalił winę na pijacki żargon, ale słowa pijanych zwykle odzwierciedlały myśli trzeźwych, a kobiecie chyba wydawało się naprawdę, że skądś się znają. Biorąc pod uwagę jej słowa i zachowanie, o kimkolwiek myślała, nie zachował się wobec niej zbyt dobrze, więc tym bardziej White odsunął od niej swoje piwo, żeby jej nie poniosła noc za bardzo.
- Czemu miałbym cię obrażać? - spytał, przekrzywiając lekko głowę. - Widzę cię pierwszy raz w życiu - dodał, ostrożnie, nie wiedząc, jakiej reakcji może się spodziewać.
Im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie była z tych, którzy upijają się na wesoło - przynajmniej nie dzisiejszej nocy. Niektórzy przychodzili tutaj świętować, inni zapijać smutki, a jeszcze inni z nudów i powoli celował już w niektóre kategorie.
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale może mnie w szpitalu podmienili - zaśmiał się na jej pytanie. Swoją drogą, to byłaby dość dobra wiadomość - może zatkałaby usta jego matce i nie musiałby przyjeżdżać na rodzinne obiady, do których czasem udawało jej się go zmusić, szczególnie posługując się przy tym jego siostrą.
Przysunął krzesło barowe obok, które akurat stało puste i poklepał je dłonią, wskazując kobiecie i oferując, by się przysiadła.
- Nazywam się Isaac, na tyle, na ile wiem - przedstawił się, wyciągając do niej rękę. - A według ciebie jestem...?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie powinna pić, aż tyle. Najlepiej w ogóle, ale czasem po prostu potrzebuje się napić. Szczególnie po tym co przeszła w życiu. Nie tak, że była pijaczką. Miała właściwie dobrą samokontrolę i nie zaliczała procentów, jako jej nałóg i problem, który trzeba zwalczyć, a nie pogłębiać. Dzisiaj jednak jej picie przekroczyło granicę i wliczało się w pijaństwo, co stało się jej wcześniej wspominaną słabością.
Być może nie podeszła do tego strategicznie. Jak sam Isaac. Chociaż jemu ta strategia również była na nic, skoro wyszło inaczej, jak sobie zakładał.. Kolejny przykład jak życie lubi być przewrotne i zaskakujące.
Z pewnością blisko im było do wampirów, skoro obydwoje mogli prowadzić taki bardziej nocny tryb życia. Chociaż za dnia to ona też mało spała. Ogólnie mało spała i kto wie, może brakowało jej kolejnej godziny czy dwóch, by uznać, że dobrze sypia? Nie czuła się jednak źle. Nie była rozkojarzona. Sześć godzin dobrego snu w zupełności jej wystarczyło. Co nie znaczy, że czasem nie lubi sobie pospać w ciągu dnia i nieco przydłużyć ten czas spania.
Może być na przegranej pozycji, może nie. Co prawda nie rozumiała dlaczego ją maluje i miała go jeszcze za typa z kiedyś, ale zaraz miało się to zmienić, więc nie będzie na takiej pozycji jak zakładał. O ile zakładał, przez te rzeczy, które niby nie poszły po jego myśli.
Piwem raczej nie dostanie. Miała już możliwość poznania jak to jest śmierdzieć piwem w barze i nikomu nie polecała tego. Nawet komuś takiemu jak on (jak jeszcze zakładała, ale miało się to zmienić!) Z każdym kolejnym jego słowem, jakby sytuacja się rozjaśniała i jej położenie.
Już przy pierwszych słowach „widzę cię pierwszy raz w życiu” powinna się jej rozjaśnić sytuacja, ale jak widać trybiki musiały zaskoczyć w późniejszym momencie.
Isaac? Kurde, czy on miał tak właśnie na imię? Nie. To nie tak leciało. Jego zaczynało się jakoś na N. Nathaniel, Nick… ale nie Isaac! Dochodziła do konsensu w swojej głowie, gdzie brwi się jej lekko ściągnęły, a jej rysy zaczęły zmieniać wyraz upartości, na zaskoczenie i… wstyd?
Momentalnie zatkała ręką swoje usta. Chociaż pewnie powinna uścisnąć mu wyciągniętą dłoń, ale no nie dało się teraz.
- O jacie, nie jesteś tym dupkiem, co przeszkadzał mi podczas pracy, kiedy doszło do stłuczki paru aut? – gdzie jednym z kierujących był on. A raczej nie on. Dopiero teraz usiadła szybko, na wcześniej wskazywane przez niego miejsce i skuliła swoją głowę, prostując ją następnie.
- Tak, bardzo Cię przepraszam! Nie mam niczego na swoje wytłumaczenie. Pomyliłam Cię z kimś innym – mówiła szybko, chociaż to dalej nie wyjaśniało, dlaczego ją malował i to przyszło następnie do jej myśli. – Tylko dlaczego… ? – niedokończone pytanie, ale zwrócenie jej nieporadnego spojrzenia na miejsce gdzie trzymał szkic i powrót tęczówkami na niego, musiało mówić jasno, o co jej chodzi.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ z parku

Zebrali wszystkie rzeczy, a Perrie nie odrzuciła pomocy Vincenzo. Nie była z tych, co obruszała się na samą propozycję poniesienia czegoś za nią. Nie lubiła przemęczać się w ramach jakiejś walki jajników, bo aż tak głupia nie była. Mimo, że zazwyczaj świetnie radziła sobie sama, wolała oddawać komuś na barki kawałek swojego ciężaru (ale tylko fizycznego). Nie miała za to pojęcia, co się z nią ostatnio działo. Miała ogromną potrzebę bliskości i kontaktu na linii ciało z ciałem. Same chwycenie mężczyzny za rękę w celu podniesienia się było dla niej jak obezwładniająca strzała. Starała się to zignorować, bo nie zamierzała robić tego wieczora nic więcej oprócz wypicia kulturalnie drinka. Vincenzo wpadł jej w oko, więc tym bardziej nie chciała zepsuć tego wszystkiego, bo wciąż liczyła, że nie jest to jednorazowa znajomość.
Roześmiała się na jego pytanie, ale nie była wcale zaskoczona. Zazwyczaj przy takich sytuacjach, w jakiej znaleźli się dziś oni, używało się czegoś fałszywego tak na wszelki wypadek. Skinęła głową z szerokim uśmieszkiem, smycz owijając sobie nieco bardziej na nadgarstku, by pies nie wyrywał się za bardzo na przód.
- Tak, to moje prawdziwe imię - odparła, zerkając na niego. Może trochę za długo przyglądała mu się, dłużej niż powinna, ale zatuszowała to kolejnym uśmiechem. Zadziwiające, aż policzki ją rozbolały po tym wieczorze, który wciąż trwał. - A ty pewnie masz na imię Vito albo... co tam jest takiego podejrzanego... Corleone, załóżmy? - zażartowała, ale w rzeczywistości ciekawa była, czy i on nie udawał przed nią. Pewnie nie musiał, skoro imię jego wraz z nazwiskiem były wizytówką jego fachu.
Skierowali się do pobliskiego baru, gdzie będą mogli usiąść na ogródku, by jednak Madi miała komfort w tym wszystkim. Nie bardzo miała siły, by krążyć do domu i z powrotem, tylko po to, by zostawić tam psa. Nagle złapała Vincenzo za przedramię i przysunęła się do niego szybko, gdy minął ją rower znikąd. Poczuła jedynie wiatr we włosach od prędkości dwukołowca. Spojrzała na Vincenzo przepraszająco, odsuwając się po chwili, gdy tylko zorientowała się, że jest już bezpiecznie.
- Muszę uprzedzić, że mam słabą głowę, więc wypiję tylko jednego i z godnością zamówię taksówkę... albo coś, więc ucieknę szybko, ale nie dlatego, że nie chcę z tobą przebywać, po prostu lepiej, żebyś nie widział mnie w stanie pijaństwa. Taka... antyreklama - roześmiała się, zajmując stoliczek na ogródku. Spojrzała znów na swojego towarzysza, upewniając się, że zrozumie ją całkowicie. Gdy piła ostatni raz trochę więcej niż powinna, zakończyło się to kłótnią i takim oto sposobem nie ma kontaktu z siostrami (no, z jedną ma sporadyczny, ale uległ pogorszeniu), czego obawiała się zawsze.
Sięgnęła po kartę drinków i przygryzła wargę w zamyśleniu. Pies położył się pod jej krzesłem, zapadając w upojny sen.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Beacon Hill”