WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z pewnością wiele osób, które po raz pierwszy miały do czynienia z Ackleyem, nie przypuszczałyby nawet, że mógł on przez wiele lat pełnić służbę wojskową. W zasadzie brunet doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wyobrażenie o nim zmienia się z każdym kolejnym spotkaniem, można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż był to jak najbardziej celowy zabieg z jego strony. Czemu, więc w sposób zamierzony wprowadzał innych w błąd, kreując zakrzywiony obraz swojej osoby? Nie chciał współczucia, nie chciał oceniania go przez pryzmat tego co było. Wolał pozornie uchodzić za infantylnego Piotrusia Pana przez pierwszych kilka spotkań, niż rozwodzić się ze zbolałą miną nad przeżyciami, o których istnieniu długi czas nie chciał nawet pamiętać. -A może właśnie lepiej? Gdybym był idealny, a dobrze już wiemy, że jest to blisko, to co miałbym robić później? Trzeba się rozwijać moja droga, to właśnie zamierzam zrobić, kiedy zakupię parasol i uchronię niewinnych przed deszczem.- stwierdził zupełnie niezrażony tym rażącym spadkiem w rankingu idealności. Każdy kolejny dzień to nowa szansa na bycie najlepszą wersją siebie, prawda? A w takim razie, oboje powinni czym prędzej zaopatrzyć się w jedną jak nie dwie parasolki. Byliby jak cisis superbohaterowie, wyciągający zza peleryny mistyczny wręcz item, mogący uchronić równie nieogarniętych co oni sami przed zimnymi strugami zimowego deszczu. - Przeprosiłaś, ale wprawiając cię w poczucie winy, być może uchronię się przed kolejnym ciosem. Będzie ci mnie szkoda.- wyjaśnił spokojnie, licząc, że doceni jego niezwykle cwaną technikę. No, a tak zupełnie serio to wciąż się zgrywał. Wbrew pozorom nie zakładał, że oberwie po raz kolejny, a szczęka nie bolała tak dramatycznie, by musiał nawoływać o współczucie czy to nieznajomej, czy kogokolwiek innego. -Kusząca perspektywa.- nie zdecydowanie, nie potrafiliby rozmawiać e sobą jak dwójka dorosłych ludzi. W każdym razie na pewno nie dzisiaj.
Czego Ackley w zasadzie nie postrzegał za nic złego. Można powiedzieć, ze tego wieczoru trafił swój na swego. A jemu zdecydowanie przydała się taka przedziwna rozmowa w całym gąszczu powagi i odpowiedzialności, jaka królowała w jego życiu. - Oczywiście, że puzzle. CZEMU WĄTPISZ? Układałaś kiedyś takie 3D? Zgaduję, że nie. - wywrócił oczami, bo jak to tak mogła wyśmiać jego życiowy cel. Tot taj jakby najpierw nalała do miski mleka, by dopiero po czasie dodać tam płatków śniadaniowych. To on był tutaj świrem? - Gdybyś kiedyś ułożyła Taj Mahal w 3D, na pewno zmieniłabyś zdanie.- dodał po chili namysłu, ale, jako że był wspaniałomyślny postanowił wybaczyć jej tą puzzlową ignorancję. Każdy popełnia błędy i nawet jeśli był tak niespotykane jak te jej to wciąż zasługiwała na drugą szansę. - Ruby Chow Park, równo za tydzień, o piątej. Miejsce i czas do negocjacji, natomiast Nicky w twoim przypadku jej nie podlega.- odparł z powagą, jak gdyby umawiali się na pojedynek, a nie wspólne bieganie. Dziki zachód, a co.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była taka zawsze. Nie zawsze potrafiła wstrzelić się w gadanie o wszystkim i o niczym. Nie zawsze wiedziała jak rozmawiać z nieznajomymi, ani co powiedzieć, by dalej chcieli tę rozmowę kontynuować. Najwidoczniej naprawdę tego potrzebowała, choć nie oszukujmy się – pewnie mogła to być rozmowa z kimkolwiek, a i tak starałaby się na wszelkie rozmowy ją pociągnąć. Wszystko, byleby nie rozmawiać przez całe dnie tylko i wyłącznie z trzylatkiem. Zaznaczyć trzeba, że tutaj… nie musiała bardzo się starać. Wszystko wychodziło tak naturalnie, jakby naprawdę była lekkoduchem na poziomie podobnym do tego, na którym był Ackley.
Po tym jak ustalili, że jest p r a w i e ideałem, kiwnęła jedynie głową, nie chcąc łamać mu serduszka. Dobrze, nie znali się jak łyse konie, nie wyglądał na narcyza, o czym pewnie już wcześniej wspomniałam, ale z drugiej strony… kto go tam wiedział? Miał poczucie humoru, więc pewnie nawet gdyby chciała wyprowadzić go z błędu, to potrafiłby idealnie odbić piłeczkę, ale skoro mieli już tak udany wieczór, nie było potrzeby się niepotrzebnie, nawet dla zabawy, sprzeczać.
- Mało prawdopodobne by było mi cię szkoda – zmarszyła brwi, choć pewnie kłamała i byłoby! – Poza tym, nie musisz wpędzać mnie w poczucie winy, mogłabym zrobić to bez przyczyny. Prawo i tak stało by po mojej stronie – uśmiechnęła się, nie wiedząc czy mówi dobrze, czy nie, ale miała nadzieję, że on też się na tym nie zna i tematu nie pociągnie. Choć obie dobrze wiemy, że go nie pociągnie, bo kończę, hehe.
- Mój limi puzzlowy to takie do 30 elementów. Gdzie tu mówić o 3D? – pewnie tylko takie miała w domu, nie oszukujmy się. Próbowała na szybko przeanalizować swój grafik tygodniowy, kiedy rzucił głosem nie znoszącym sprzeciwu czas i miejsce. Da radę? Jezu, nie potrafiła się skupić. – Okej, mam nadzieję, że będziesz gotowy – rzuciła, choć w zasadzie nie wiedziała, czy da radę się pojawić. – A wszelkie walcowe kroki będziesz miał w jednym paluszku – dodała, zerkając na zegarek, no bo naprawdę, no napraaaawdę już musiała jechać, jeśli nie chciała się spóźnić. Uniosła wzrok w górę by na niego spojrzeć, usta otworzyła, by coś powiedzieć, ale… a nie. Lepiej chyba nie. Wykrzywiła jedynie usta w uśmiechu i rzucając ciche do zobaczenia, minęła go, po to by odnaleźć swój samochód, a zaś przekraczając pewnie prędkość, pojechać po mężczyznę swojego życia.

zt x2.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powoli docierało do niej, że to co powiedziała wiązało się z tym, że każda część jej każdego dnia będzie boleśnie odrywana i porywana w próżnię, z której nigdy nie powróci. Jej umysł, jej serce i jej ciało były zniewolone. Pozostawała jej silna wola, która z największą namiętnością decydowała się, aby być zniewoloną tak jak cała reszta. Miała wybór i go dokonała, pozbawiając się ostatnich szans na ucieczkę. Będzie z nim powoli umierać, aż on rozłoży się w proch, a jej ciało popęka, czekając aż ktoś życzliwy dokona ostatecznego ciosu, który rozwali ją na kawałki. Była na to przygotowana. Wiedziała, że będzie boleć. Cichy głos rozsądku jeszcze przez chwilę próbował dobić się do jej świadomości i odciągnąć ją od tego szalonego pomysłu, ale nie słuchała. Głucha na jego wołanie. Wyciszyła je sumieniem, które teraz było spokojne. Bo została. Bo nie odeszła. Bo będzie przy nim nawet wtedy, gdy niewidzialna siła wyrwie jej serce spomiędzy piersi i rzuci nim o ścianę, a wtedy zsunie się ono powoli, pozostawiając na niej krwistą smugę i opadnie z głośnym plaskiem na brudną posadzkę, czekając aż ktoś je zadepcze. Zniknie zapomniane wśród tumanów kurzu, a ona zostanie bez niego. Pusta i bez koloru.
Nie potrafiła dokładnie stwierdzić co nią kierowała, gdy szła przed siebie alejką. Gdy stawiała kolejne kroki ku miejscu, w którym dokona autodestrukcji. Była jak masochistka, której nie pozostało nic innego jak zadawanie sobie nieustającego bólu. Choć nie był fizyczny i nie pozostawiał po sobie widocznych śladów. Ale robiła to, mimo że jej całe ciało krzyczało, że w głowie pojawiały się tablice informacyjne, neony bijące ostrym, czerwonym światłem, a ona była na nie wszystkie ślepa. Ignorowała je z uporem maniaka, wystawiając się na rzeź. Tylko dlatego, że tu przyszła, i że spojrzała mu prosto w oczy, rozwiewając wszelakie wątpliwości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1Rozejrzała się dookoła, czując dziwny dreszcz przebiegający po jej plecach. Zawsze kiedy szła na spacer do parku, miała w sobie jakąś dziwną ekscytację, której nie potrafiła w logiczny sposób wyjaśnić. Nie było to nic nadzwyczajnego, zwyczajne wyjście z domu, żeby pooddychać świeżym powietrzem, znacznie bardziej powinna odczuwać przypływ energii gdyby jechała właśnie gdzieś za miasto, do lasu. Nie było tak jednak, na taki wypad nie miała obecnie czasu, park musiał jej starczyć.
Powolnym krokiem przemierzała kolejne alejki, zatrzymując się gdzieniegdzie, żeby spojrzeć na jakieś drzewo, kwiat, albo kupić gofra w budce, w której sprzedawała bardzo miła dziewczyna. Wszystko zapowiadało się cudownie i Fallon miała wrażenie, że miało tak zostać do końca. Zajadając swojego gofra nie podejrzewała, że coś może pójść nie tak, bo i dlaczego miałoby tak być? Uważała, pilnowała, żeby nic nie poszło wbrew jej planom, nawet nie pchała się tam, gdzie było zbyt wiele osób, chcąc ograniczyć szansę na to, że się potknie i ubrudzi siebie bądź drugą osobę. Przeliczyła się jednak, jak zawsze w takim momencie, oczywiście potykając się, bo jak że by inaczej, i wpadając wprost na całkowicie obcą osobę. – Przepraszam! – pisnęła bardzo cienko, brzmiąc całkiem inaczej niż miała w zwyczaju, po czym zabrała się za wyciąganie serwetek i chusteczek. Z tego wszystkiego oczywiście upuściła gofra na ziemię i czuła się przez to jeszcze gorzej niż wcześniej. W tym momencie najważniejsze było jednak to, aby wyczyścić czyjeś ubranie z bitej śmietany, która zdecydowanie nie pasowała do tego ubioru.

autor

sometimes all you can do is lie in bed and hope to fall asleep before you fall apart
Awatar użytkownika
30
162

przelewam siebie na płótno

prowadzę antykwariat

elm hall

Post

Wreszcie i los się do niej uśmiechnął, na pocieszenie słońce zsyłając, o którym już prawie zapomniała, a przecież Seattle jest piękne, gdy lśni w słonecznych promieniach, co leniwie o bloki i drzewa się ocierają. Dziwnie jednak było kolejny dzień zaczynać samotnie, z psem (i to nie swoim!) jako kompanem u boku, ale on nie odezwie się ni słowem przecież, a jedynie zamerda i zaskomli, jeśli pani jego będzie się ociągać ze spacerem porannym.
Narzuciła na siebie kurtkę jedynie, cieniutką, która miała piżamie dwuczęściowej nadać bardziej casualowego looku i trampki na nogi wsunęła, niespecjalnie poczuwając się do całkowitej wymiany garderoby na tą bardziej wyjściową. I tak już pospała nieco za długo, więc swojemu czworonożnemu kompanowi nie chciała dawać dalszych powodów do czekania. W międzyczasie jeszcze ekspres do kawy nastawiła i choć prawdopodobnie zimny napój zastanie, to nic. Niech będzie, że to takie instant cold brew.
Poszła w prawo jak zawsze, okrążyła klomb jeden, drugi, potem w lewo i nawrotka, z powrotem do domu. Podskoczyła aż, w górę na dobrych kilka centymetrów, kiedy intruza na trawniku dojrzała, a w intruzie (jeszcze!) właściciela psa dojrzała, o którym wpół śniąc jeszcze rankiem myślała. Teraz pożałowała, że więcej czasu nie poświęciła na skompletowanie garderoby, ciaśniej okrywając się kurtką, co by nie dojrzał spodenek w kratkę biało-błękitną i t-shirtu z plamką po winie gdzieś w okolicach obojczyka.
- Co tutaj robisz? - padło z jej ust pytanie, naszpikowane wyrzutem, a w międzyczasie w głowie zaszedł gorączkowy proces, bo nie mogła sobie przypomnieć, czy byli umówieni, czy nie. Czy co właściwie kierowało nim, że znienacka tak, bez zapowiedzenia żadnego postanowił się zjawić tutaj i psa odebrać, choć przecież mówił, że na miesiące długie znika.
There used to be a time you took all my light
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾

autor

lena

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Harvey starał się dbać o siebie. W żadnym sensie nie przesadnie, gdyż nie chodził z uporem maniaka na siłownie i nie trzymał żadnej konkretnej diety. Jednak biegać zawsze lubił. Trudno powiedzieć, czy był to sport dla sportu czy może raczej jego forma spędzania czasu samego ze sobą. Chociaż też nie tak do końca, bo często na przebieżki wybierał się ze swoją suczką Charlie. Lecz tym razem postanowił pójść sam, bo w ciągu dnia padało, co mogłoby się skończyć koniecznością kąpania jego białej towarzyszki. Tym samym założył odpowiedni do tego strój, czyli dresowe, długie, czarne spodnie i czarną bluzę z kapturem do kompletu. Gdy naciągnął go sobie na głowę to wystawały mu spod niego tylko pojedyncze włosy. W kieszeni bluzy miał schowany telefon, a połączone z nim słuchawki zagłuszały mu wszelkie otaczające go dźwięki.
Na miejsce swojego biegania tego wieczora wybrał park, głównie ze względu na utwardzone ścieżki. W ciągu dnia mógłby mu przeszkadzać jeszcze zgiełk przemieszczających się ludzi, ale o tej porze było tak ciemno i zimno, że świecił on pustkami. Spencer biegł niezmiennym tempem, nie śpiesząc się nigdzie ani nie udając że biega. Po jakiś dwudziestu minutach dostrzegł pierwszą osobę, która znajdowała się przed nim. Nie zwrócił na nią większej uwagi, dalej nie zmieniając swojego tempa i powoli się do niej przybliżając. Podczas biegania skupiał się głównie na muzyce i mało co interesowała go otaczająca rzeczywistość. Biegł więc sobie spokojnie przed siebie powoli zbliżając się do owej dziewczyny, z lekko pochyloną głową do dołu gdyż właśnie wleciała jedna z jego ulubionych piosenek i jakby całym sobą próbował się w nią bardziej słuchać, nie podejrzewając iż jego przyjemnie, wieczorne bieganie dobiegnie zaraz końca…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 5.
Lubiła spacery w deszczu. Ogólnie lubiła deszcz, co mogło wydawać się zaskakujące, ponieważ większość mieszkańców miała absolutnie dosyć pochmurnych dni, pełnych wilgoci i przemoczonych skarpetek, gdy wejdzie się w kałużę. Między zajęciami akademickimi, a tymi wieczornymi z gry na skrzypcach, tego dnia wybrała posnucie się po okolicy, by zebrać myśli i odetchnąć zapachem deszczu. Szukała wciąż odpowiedniej formy relaksu, ponieważ stresy związane z zerwaniem się ze smyczy były zbyt wielkie. Wyłączała się z życia całkowicie, w telefonie włączając tryb samolotowy i puszczając sobie muzykę – wcale nie klasyczną! Wraz ze zmieniającą się pogodą, spotykała po drodze coraz mniej ludzi. Wiedzieli, że lepiej nie wystawiać nosa poza drzwi i mieli rację. Wiatr smagał jej skórę, przedzierając się przez cienki materiał kurtki. Zła była, że nie ubrała się cieplej, ale to jest kwestia na dłuższą naukę. Nigdy nie może wbić się odpowiednio z ubiorem do pogody, a żyje w Seattle od dwudziestu lat.
Mama zawsze jej mówiła, by unikała chodzenia po parku, ale nie mogła nic na to poradzić, że znajdował się tu skrót na zajęcia. Lubiła też park nocą, jakkolwiek dziwne mogłoby to się wydawać. Nie spieszyło jej się, więc szła spokojnym krokiem, rozważając nad poważną kwestią: kupować kawę dyniową czy raczej się wstrzymać. Nie lubiła takich chwil, bo napiłaby się, ale z drugiej strony czy na pewno było jej to potrzebne do szczęścia? Później tylko przerywać będzie zajęcia, by latać do łazienki co chwila. Jej nauczycielka nie była na to gotowa; denerwowałaby się tylko, a Teresa razem z nią.
Nauczyła się jednak chodzić z zabezpieczeniem, na wszelki wypadek. Duże miasta mają to do siebie, że spotyka się dużo świrów i zbirów. Tego wieczoru nie sądziła, że coś takiego może nastąpić. Czuła w kościach, że ktoś lub coś zbliża się do niej zbyt szybko. Prosto na nią. Gdy dyskretnie odwróciła się siebie, zauważyła zakapturowanego mężczyznę. Od razu wyjęła słuchawki z uszu, a z kieszeni kurtki gaz pieprzowy, którym wycelowała prosto w jego oczy, gdy był dostatecznie blisko. Krzyknęła przy tym, raczej odruchowo, przerażona całą sytuacją. Nie zauważyła na początku psa, zaaferowana mężczyzną, który nie wyglądał na dobrego kolesia. Stereotypy wzięły górę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie gdyby tak nie poddał się muzyce, której słuchał to miałby większą szansę żeby jakkolwiek zareagować na ruch dziewczyny. Jednak skoro jego głowa była lekko pochylona, oczy niemalże przymknięte i nie słyszał niczego poza dźwiękami dobiegającymi z słuchawek, to nie miał szans na obronę. Tak więc pierwsze co zauważył, a raczej poczuł był to strumień jakiegoś spreju uderzający w jego oczy. Natychmiastowe uczucie pieczenia i podrażnienia powstrzymało go przed dalszym ruchem do przodu. Odruchowo zakrył swoje powieki, by jednocześnie odciąć dopływ owej substancji do jego wzroku. - Kurwa! Jak szczypie, ja pierdole! - wykrzyczał głośno, ten sposób jedynie rozpoczynając swoją wiązankę, bo ona na tych bluźnierstwach nie zakończyła się. Dalej ukrywając swoją piękną buźkę pochylił się do przodu, jakby to miało w czymkolwiek mu pomóc. Zaraz szybko się wyprostował i w końcu zaczął się poruszać. A raczej chodzić w kółko i po omacku, bo przecież cały czas trzymał zaciśnięte powieki. Z każdą kolejną sekundą to nieprzyjemne uczucie szczypania tylko coraz bardziej się nasilało, co skutkowało jeszcze większą jego irytacją i zdenerwowaniem. - Co się tutaj odpierdala?! - wyrzucił z siebie po chwili, gdy ponownie zatrzymał się w miejscu. Ponownie pochylił się do przodu i zaczął przecierać swoje oczy rękawem od bluzy. W tej chwili muzyka, która cały ten czas docierała do jego uszu zaczęła tylko mu przeszkadzać, więc jednym szybkim ruchem pozbył się słuchawek, z impetem rzucając nimi o ziemię. Miał to teraz totalnie gdzieś czy je zniszczy bądź zgubi, bo nadal kompletnie nie ogarniał co się właśnie wydarzyło i oczekiwał jakiegoś rozjaśnienia. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się dosłownie na moment uchylić powieki i dostrzec postać dziewczyny, do której wcześniej zbliżał się. Jednak jego spojówka po kontakcie z zimnym powietrzem zaczęła coraz bardziej go piec, więc znowu musiał zamknąć oczy. - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał ze słyszalnym wyrzutem w głosie. Był tak wytrącony z równowagi, że żadne najprostsze rozwiązanie nie przyszło mu do głowy, bo w tej chwili myślał tylko o tym jak bardzo podrażnione są jego ślepia.

*krótkie wyjaśnienie, tym razem nie ma z nim psa, został w domu :-P

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie dała mu nawet szansy na przebiegnięcie dalej. Wyczulona na wszelkich złodziejaszków i typów spod ciemnej gwiazdy, tym razem pozwoliła zadziałać instynktowi. Nie dała się, chciała zapobiec rozwoju sytuacji niż ta dopadnie ją do reszty. Nie zamierzała dać się zabić i to w parku, kiedy mama ją ostrzegała. Obudziła się w niej wola walki, musiała działać za siebie, skoro los chciał skazać ją na przedwczesną śmierć. To był świetny pomysł, mieć przy sobie gaz pieprzowy. Dzięki temu tego wieczora poczuła się o wiele bezpieczniej (i waleczniej, lecz o tym już nikt nie musiał wiedzieć!).
Zaskoczył ją mimo wszystko swoją reakcją, taką wulgarną reakcją. Odskoczyła od mężczyzny na wszelki wypadek, jakby chciał ją dalej atakować i obserwowała. Nie, nie uciekała. Musiała upewnić się, że powaliła go, bo mógł zrobić to samo co chciał, ale z inną biedną dziewczyną. Nie dopuści do tego, co to to nie.
- No co! Zaatakowałeś mnie! Broniłam się! – krzyknęła, choć wcale nie musiała krzyczeć. Emocje wzięły nad nią górę, nie panowała nad sobą, musiała to przyznać. Zwilżyła wargi językiem, przestępując z nogi na nogę. Docierało do niej, że zrobiła błąd. Źle oceniła sytuację, ale nie mogła przyznać tego na głos, bo bała się jeszcze gorszych ataków z jego strony.
Wyciągnęła z plecaka mokre chusteczki i wodę, po czym podeszła do chłopaka ostrożnie. Chwyciła go za żuchwę, odchylając ją i polała oczy wodą obficie.
- Boże, przepraszam najmocniej, naprawdę, nie chciałam, nie wiedziałam, nie ruszaj się, przemywam to – tłumaczyła się, plącząc się we własnych słowach. Mokrą chusteczką wycierała okolice oczy, przygryzając wargę nerwowo. – Nie zaskarżysz mnie? Bo raczej wzroku nie stracisz, serio, poważnie. To minie podobno do doby, tak pisało na etykiecie.
Miała nadzieję, że jednak wszystko skończy się dobrze i nie będzie musiała chodzić po sądach, bo raz postanowiła się obronić. Jak widać, niezbyt skutecznie, skoro nawet nie chciał jej atakować. Taki słaby z niej kąsek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakie zaatakowałeś i jakie broniłam się? Serio, nie miał pojęcia o co chodziło dziewczynie. Pomijając już ten prosty fakt, że nie miał najmniejszego zamiaru cokolwiek jej zrobić to nawet gdyby poczynić takie absurdalne założenia to przecież naprawdę nie zrobił nic takiego, co mogłoby zostać odebrane jako jakiś atak. Chociaż z drugiej strony trudno dziwić się dziewczynie, że wolała zareagować trochę za wcześnie niż trochę za późno. Bo gdyby faktycznie miała mieć do czynienia z jakimś agresorem to lepiej było zadziałać w tą stronę. Jednak to nie zmieniało tego że Harvey niczym sobie nie zawinił, a właśnie praktycznie nic nie widział na oczy, których ból nieustannie odczuwał.
- Nawet się do ciebie nie zbliżyłem i nie miałem takiego zamiaru. Myślisz, że przeciętny napastnik atakuje ze słuchawkami w uszach? - zadał to nieco złośliwe i retoryczne pytanie. Domyślał się, że dziewczyna była w niemałym szoku tak samo jak on, jednak wystarczy było połączyć kilka kropek, żeby obraz tej sytuacji nieco się rozjaśnił.
Kolejne posunięcie dziewczyny nie było zbyt rozsądne, żeby podchodzić tak do niego bez jakiegokolwiek ostrzeżenia i jeszcze od razu lać mu wodę na oczy. Miała szczęście, że nic nie widział bo w przeciwnym razie ruchem jednej ręki odtrąciłby ją od razu. Nie zrobił tego tylko dlatego, że ten strumień wody niósł ze sobą jakiś rodzaj ukojenia. Na tą chwilę nie było one zbyt znaczące, ale mimo wszystko jakieś było. Dopiero po jej kolejnych słowach poczuł ponowny napływ irytacji, bo jakby, serio? To było najważniejsze, pierw go zaatakowała a teraz oczekiwała potwierdzenia że ta cała sytuacja nie zakończy się w sądzie? - Zostaw mnie - odburknął, odtrącając jej rękę. Nie jakoś bardzo mocno, tylko na tyle żeby zobaczyła że nie życzył sobie jej wielkodusznej pomocy. - Super, to podobno naprawdę mnie pocieszyło wiesz. Jak oczekujesz jeszcze ode mnie jakiegoś potwierdzenia to proszę bardzo, nie pozwę cię, przecież nawet nie wiem jak się nazywasz ani za bardzo jak wyglądasz - skomentował sarkastycznie, zakrywając twarz dłońmi. Nawet gdy próbował otwierać oczy to nie mógł, więc jeżeli to liczyło się dla dziewczyny to mogła już zmykać, bo Spencer nie miał żadnych dowodów na nią. Nawet jakby miał ją rozpoznać, nie ważne jakim cudem, to przecież… on ze swoim wyglądem w sądzie przeciwko jakiejś dziewczynie, która myślała że zostanie przez niego zaatakowana? Tak, to była wygrana sprawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uległa stereotypom, to prawda i miała z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Był wytatuowany, kolczykowany (i nieważne, że absolutnie przystojny), ale to nie czyniło go od razu złoczyńcą. Była wściekła na siebie, że tak potraktowała niewinnego mężczyznę, ale przez swoje rozkojarzenie nie mogła racjonalnie myśleć. Ostatnio czytała artykuł o zgwałconej i zamordowanej studentce w parku, nie, nie w tym konkretnym, ale w którymś z Seattle. Wolała nie ryzykować.
- Nie widziałam słuchawek! Nie mają kabla i… to pewnie przez to – wydukała, wyraźnie zakłopotana i zawstydzona swoim czynem. No, on mógł tego tak dobrze nie widzieć. Naprawdę nie chciała go zranić w żaden sposób, a zrobiła to i to fizycznie.
Wodą próbowała ratować ratować jego wzrok i przysięgła sobie, że naprawi sytuację. Musiała oczywiście myśleć przy tym o sobie, mimo wszystko. Rodzice zabiliby ją, gdyby mężczyzna pozwał ją do sądu. Jej kariera mogłaby ulec totalnemu zniszczeniu, a próba oderwania się od rodziny ległaby w gruzach. Zresztą, nie chciała mieć na sumieniu biednego chłopaka, który przez nią utraci wzrok, bo ubzdurała sobie coś i zanim pomyślała, zrobiła to.
Odsunęła się od niego, tak jak sobie życzył i uniosła dłonie w geście bezbronności. Nie miała już jak go skrzywdzić, ale i żadnych pomysłów na jakąkolwiek pomoc, bo woda się prawie skończyła. Zacisnęła wargi mocno, by nie powiedzieć za wiele i nie pogorszyć swojej sytuacji.
- Nie otwieraj oczu, zaprowadzę cię może… gdzieś? Do domu? Albo do jakiejś łazienki w kawiarni? Pomogę ci to przemyć. Może lepiej do lekarza chodźmy. Nie zostawię cię, naprawdę, pomogę ci – jąkała się, zestresowana, bo gdy minęła wizja więzienia, pojawiła się kolejna – o trwałe uszkodzenie wzroku. Bała się o niego, choć nawet go nie znała. Ostrożnie zbliżyła się do niego, powoli biorąc go za łokieć. Starała się być delikatna, by nie przyjął tego jeszcze gorzej. – Jestem Teresa. Imię mam od tej Świętej Teresy, tej Matki, więc – tu zachichotała cicho rozbawiona – ze mną nie zginiesz. To co, mogę cię gdzieś zaprowadzić? Ogarniemy ci wodę albo lekarza.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakby, na tym etapie nie obchodziły go jakiekolwiek tłumaczenia. Zaszło co zaszło, obecnie żadne z nich nie miało na to większego wpływu. Ona mogła się bać, chociaż jej ocena i reakcja były zbyt szybkie. On nie zrobił w sumie nic złego, a wyszedł w tym całym zajściu na najbardziej poszkodowanego. Do tego to on powinien panikować i zachowywać się irracjonalnie, a w jego mniemaniu dziewczyna zachowywała się bardzo chaotycznie, co wcale nie zachęcało go do przyjęcia jej pomocy.
- Obędzie się, dam sobie radę - rzucił gorzko. Naprawdę nie chciał od niej niczego, zrobiła wystarczająco. Wyciągnął komórkę z kieszeni i uchylił powieki na tyle, by wiedzieć w co stukał na ekranie. Zaraz już wybierał numer, więc przyłożył go do swojego ucha. Odbył krótką rozmowę ze swoim kolegą, opisując mniej więcej swoją sytuację, położenie i dorzucając że jakaś wariatka zaatakowała go gazem pieprzowym. Dostał tylko informację, że znajomy pojawi się najszybciej jak będzie mógł, podziękował i skrzywił. Przedstawiała się i zaraz chichotała rozbawiona. Serio, nie wiedział, czy to z nim było coś nie tak czy naprawdę natrafił na jakąś świruskę? Dla bezpieczeństwa lepiej było pozbyć jej się najszybciej jak to możliwe. - Nic od ciebie nie chcę, zaraz będzie tu mój kumpel, więc z łaski swej zostaw mnie w spokoju i idź sobie stąd - powiedział chłodnym i nieprzyjemnym tonem, wyrywając łokieć z jej uchwytu i licząc, że tymi słowami ostatecznie spławi dziewczynę.
[zt]

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Jefferson Park”