WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/c8/64/d8 ... /div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-10-06, 20:03 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Addams czerpał osobliwą przyjemność z naruszania norm społecznych, bo choć nie chodziły mu po głowie żadne brutalne morderstwa czy też dokonywanie innych, ciężkich przestępstw, tak lubił traktować zbyt wyśrubowane zasady wybiórczo - tak, jak traktowało się jakieś niezobowiązujące wytyczne, do których można było, ale nie musiało się stosować. Z władzami akademika nie zawsze więc pozostawał szczery, przemycając to i owo do swoich (albo raczej wspólnych) ścian oraz robiąc w pokoju rzeczy, których robić się nie powinno zgodnie z modłą oschłej rozpiski na drzwiach wejściowych. Do takich czynów z darrellowskiej kategorii zabroniono-dozwolonych należało chociażby palenie papierosów, głównie z uwagi na obecny w pokoju czujnik dymu, jednakże podczas swojego studenckiego pobytu zdążył już perfekcyjnie ogarnąć, jak ów nowinkę technologiczną z lekka oszukiwać, gdyż wtedy, kiedy ostrożnie odpalał się w jednym z okien, denerwująca dioda nie płonęła niepokojącą czerwienią.

Z tego też względu powracający do domu Sirius zastał współlokatora opartego o parapet z żarzącym się szlugiem w jednej dłoni - zresztą nie pierwszy raz i z pewnością nie ostatni, ponieważ Addams nie zamierzał rzucać żadnego z nałogów.
- Yo, o której to się wraca do domu? - zagaił żartobliwie, bo sztucznie pretensjonalnie do starszego mężczyzny, strzepując wypaloną część używki o sfatygowaną, zewnętrzną część parapetu. - Jak cię nie było to Stanley dzwonił. Jakoś o jedenastej idą z Carlosem i Jacobem do Dragon Club. Idziesz, czy dzisiaj masz humor cnotki i mam przekazać, żeby się ciągnęli? - rzucił niezobowiązująco, równocześnie spoglądając niekoniecznie na Siriusa, a na ekran swojego iPhona, gdyż akurat w tamtym momencie pojawiło mu się powiadomienie o nowym polubieniu jego nowego zdjęcia na Instagramie.
Zresztą i bez tego nie robiłby raczej z propozycji ich wspólnego kolegi jakiegoś wielkiego wydarzenia - ot, było to przecież wyjście, jak każde inne, jakich wielu, i choć Darrell szczerze planował dołączyć tej nocy do grupki studentów ze wspólnego wydziału, tak niekoniecznie miał w planach przymuszać do tego Boswortha. Ba, byłby nawet skłonny wymyślić koledze jakąś wiarygodną wymówkę o tym, jak to umiera w ogniach piekielnych z uwagi na niespodziewaną gorączkę, czy też równie z nagła musiał gnać akurat wtedy na pogrzeb babci stryjecznej siostry psa kuzyna, jeżeli nie wyraziłby chęci na wspólną zabawę - gdyż mimo wspólnego kręgu znajomych, wspólnego adresu zamieszkania, a także ogólnej sympatii do siebie (choć z tym różnie bywało na początku), nie stanowili wspólnego organizmu. A kto jak kto, ale Addams wybitnie cenił sobie niezależność.
Ostatnio zmieniony 2021-10-09, 09:56 przez Darrell Addams, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#3

Sirius Bosworth nie był szczególnie rozchwytywanym studentem. Miał grono tych samych znajomych od x czasu i nigdy nie wychodził z inicjatywą, aby poznać kogoś nowego. Był upierdliwym, nieuprzejmym człowiekiem. Często konflikty załatwiał w nazbyt agresywny sposób, stąd w pokoju widniało kilka zniszczeń - pozostałości po poprzednich współlokatorach - oszczerbione lustro, wyrwana ostatnia szuflada z komody oraz skrzywiona noga łóżka, które obecnie podpierało się na trzech cegłach.
Relacja z Darrellem na początku nie zapowiadała rozkwitu czegoś, co obecnie graniczyło pomiędzy koleżeństwem a przyjaźnią. Chłopak jako jedyny poradził sobie z tą nieobliczalną częścią Siriusa.
- Mówiłem ci, że masz tu nie palić. - Rzucił w towarzysza poduszką. Potem butem. - Mamy pełno minusowych punktów. Jeszcze 20 i wyrzucą nas z akademika, debilu! - Od początku roku akademickiego pokój 207 nie cieszył się dobrą sławą. Niedbałość Darrella i awantury Siriusa na uczelni skutkowały ujemną punktacją. Niestety współżycie z innymi studentami zobowiązywało ich do przestrzegania regulaminu, który zdaniem obojga był za mało elastyczny.
Zrzucił z ramion plecak i padł na łóżko. Ręce rozpostarł wzdłuż pościeli, a wzrok wbił w sufit. Ostatnie godziny rzeźbił w drewnie, aby na czas oddać projekt. Pozostały dwa dni. Odkąd Ursula zmarła, nie potrafił się zorganizować. Pracował i żył na najniższych obrotach, tkwiąc między ponurą rzeczywistością, a wypominaniem przeszłości.
- Wolałbym napić się gdzieś na świeżym powietrzu - wspiął się na łokcie i spojrzał na Darrella - w Dragon Club śmierdzi. Ciągle palą te zapachowe kadzidełka i rzygać mi się chcę jak tam siedzę - wyjaśnił krótko.
Właściwie, to nie chciał nigdzie wychodzić. Był zmęczony, a jego ręce miały wiele odcisków po dzisiejszej pracy. Z drugiej strony siedzenie w akademiku przez cały weekend nie stanowiło najlepszego rodzaju rozrywki. Powinien wyrwać się z murów chociaż na chwilę, aby doszczętnie nie zwariować.
- Może Flying Lion Brewing? Czy koniecznie chcesz tańczyć? - zapytał. Sirius tańca nie praktykował. Preferował zajmowanie miejsca w loży, albo przed barem i obserwowanie ludzi, którym pod wpływem alkoholu puszczały hamulce. Zachowywali się jak stado małp, popadając w coraz większy obłęd. - Stamtąd przynajmniej będzie mi cię łatwiej pozbierać - zironizował, przypomniawszy sobie ostatnie wyjście. Wówczas oboje wtuleni we własne boki przemierzali slalomem ulice Seattle. Żaden uber z uwagi na wątpliwy stan, świadczący o niespodziewanych wymiotach, nie chciał zabrać ich do akademika. Następnego dnia oboje byli bladzi i wypruci z wnętrzności. Breja pozostawiona przez nich na akademickim korytarzu przyczyniła się do kolejnych minusowych punktów.
- Dalej nie rozumiem jak mogę się zadawać z kimś takim jak ty - prychnął żartobliwie i ponownie rozłożył się na łóżku. Przedramieniem zasłonił oczy.
Ostatnio zmieniony 2021-11-15, 15:38 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był zbyt towarzyski na mieszkanie w pojedynkę. Choć nie narzekał zbytnio na swój los przed wprowadzeniem się Siriusa, tak czuł, że czegoś mu wtedy brakowało. Lubił te niespodziewanie otwierane drzwi, przebijające się przez powieki światło drugiej lampki nocnej, czy też roznoszące się po pokoju, niekoniecznie znane melodie, które prowokowały do tego, aby zaglądał przez ramię Boswortha w celu podejrzenia jego Spotify. Dzięki temu pokój miał w sobie więcej życia i nie przytłaczał Darrella tak dojmująco głuchą pustką, jak kiedyś. Mimo niefunkcjonowania w jakiejś utopii, w której zawsze by się zgadzali, tak w ogólnym rozrachunku ze starszym obok było znacznie ciekawiej - ot, dla kolejnego przykładu, kto by się spodziewał oberwać poduszką i trampkiem, trzymając przecież odpalonego fajka?
- Ej! Nie rzucaj! Chcesz, żebym ci przyjarał poszewkę? Będzie ci potem jebać w nocy spalenizną, a swojej ci nie oddam! - napomknął go w zaskoczeniu, instynktownie cofając rękę jeszcze bardziej za ramę okna, aby przypadkiem nie spowodować pożaru, podczas gdy drugą dłonią złapał za kolorowy puch u swoich stóp. Wszystko po to, aby odrzucić miękką poduszkę na łóżko kolegi, nie będąc specjalnie urażonym tym, co zrobił. W końcu tak wyglądała ich półroczna codzienność. Nihil novi. - I weeeź, wyjmij kija, bo ci frajerzy z wymiany już dawno się wynieśli i nie ma mnie kto znowu podjebać... - jęknął przeciągle, niechętnie wracając myślami do upierdliwych sąsiadów z poprzedniego semestru, którzy szczęśliwie wrócili tam, skąd przyszli, nie sprawiając już Addamsowi żadnych problemów o dym papierosowy, wdzierający się do ich pomieszczeń poprzez otwarte okna. I choć dało się domyślić, że jego nałogi mogły przeszkadzać otoczeniu, tak kompletnie nie rozumiał tego, że zamiast wcześniej przyjść do niego i spróbować się dogadać, dwóch studentów z pokoju obok wybrało prostą drogę donosicielstwa. Co zresztą, od zawsze, stanowiło dla niego wkroczenie na wojenną ścieżkę, gdyż raczej uważał się za człowieka, z którym dało się wypracować jakieś rozwiązania i na ogół takimi konfiturami delikwentami niesamowicie gardził.

Brunet, zaciągając się papierosem po raz kolejny, kątem oka obserwował reakcję współlokatora na swoją propozycję i skłamałby, gdyby powiedział, że z samego wejścia nie zauważył u niego zbyt wielkiej chęci na jakiekolwiek kluby, wypisanej zmęczeniem wręcz na czole wyższego chłopaka. Nie znał go przecież od wczoraj, żeby ekspresje Siriusa uciekały jego uwadze, choć zawsze odnosił jakieś dziwne wrażenie, że Bosworth w ujęciu ogólnym był od niego znacznie bardziej melancholijny. Ale może tylko mi się wydaje, westchnął, wsuwając telefon na powrót do kieszeni swoich dresowych, czarnych spodni, pilnując, aby coraz bardziej kurcząca się używka nie oparzyła mu palców.
- Daj spokój, chłodno jest dzisiaj w chuj. Nie będę wystawał, jak taki kretyn, przed akademikiem i tym bardziej nie idę na żaden plener, bo szkoda mi hajsu na leki - przewrócił oczami, dodając w myślach jeszcze ewentualną opcję kolejnego mandatu za picie w miejscu publicznym, których opłacać po prostu nie dzierżył. A już szczególnie ze względu na to, że przecież stać go było na drinki w klubie.
- Znaczy wiesz, nie ja wybierałem. Nie zależy mi na niczym, więc jak wolisz tam, to po prostu wykręć do któregoś i spróbuj ich przekonać. Mi wszystko jedno, serio, bo przyznaję, że nie jest to mój jakiś zajebiście ulubiony klub. Zgaduję, że pewnie Carlos ma ochotę się znowu czymś napruć, a no-... Tam idzie dostać najłatwiej - mruknął i przewrócił oczami, równocześnie przyciskając papierosa do parapetu. Następnie wyrzucił swoje "ślady zbrodni" w gęstą trawę, na którą to widok obaj panowie mieli z okna, a później, natomiast, kompletnie niespiesznie, zajął miejsce koło starszego, pozwalając sobie usadzić swoje szanowne cztery litery na jego kołdrze.
Szczerze powiedziawszy, Darrella nawet ucieszył fakt, że Sirius nieco opierał się przed pójściem do Dragon Club, ponieważ sam nie wiązał ze wymienioną miejscówką zbyt dobrych wspomnień, bo nie dość, że raz posprzeczał się z bramkarzem, który twierdził, że podrobił sobie legitymację studencką (bo przecież tak młodo wyglądam, psia mać), tak jeszcze kiedyś, kiedy poszedł tam sam, niemalże nie zdołał wyjść, gdyż ukradkiem dorzucono mu coś do drinka i gdyby nie uprzejmość czujnej barmanki, która-... Nie. Nie wracajmy do tego. Było, minęło.

- Aww, Sirius, przestań, bo się zaraz rozkleję, że tak troskliwie myślisz o wizjach zbierania mnie z ziemi jeszcze przed jakimkolwiek wyjściem - zachichotał ni to z rozbawienia, ni to złośliwie, imitując przy tym dźwięki, jakie dało się porównać bardziej do rozckliwiania się nad jakimś maleńkim zwierzątkiem, niźli nad słowami dorosłego mężczyzny. Ale cóż mógł poradzić? Wbrew pozorom Addams cholernie uwielbiał uczucie bycia pod czyjąś opieką, toteż coraz rzadziej wychodził w miasto pojedynkę, ciągnąc za sobą przynajmniej jednego znajomego. Głównie z uwagi na własne bezpieczeństwo, ponieważ wcale tak łatwo nie przychodziło mu upijanie się.
Nawalony jak Messerschmitt Azjata był oznaką zaufania, gdyż alkohol nigdy nie smakował tak samo, kiedy nie czuł się pewny swojego towarzystwa. Ba, wtedy żadne procenty nie wchodziły w ogóle, niezależnie od ilości. Jakby ciało wypierało wszystko, by pozostać w jakiejś chorej gotowości, pomyślał, robiąc przy tym sztucznie zamyśloną minę, jakby właśnie w tamtym momencie musiał się dobrze zastanowić nad powodem ich dobrych kontaktów. Może mam kompleks starszego brata? Może dlatego, że moi rodzeni mają mnie w dupie, więc Bosworth nadrabia za nich, nieświadomie, na wpół charytatywnie?
- A ja rozumiem aż za dobrze. Po prostu masz w sobie duże pokłady masochizmu, ale spoko, nie mi oceniać czyjeś upodobania. Jedynie boję się, że jeszcze kiedyś znajdziesz sobie, z charakteru, moją damską wersję do jakiegoś związku, a wtedy to jak gwóźdź do trumny! - roześmiał się, właściwie samemu trwożąc się na wizję ewentualnej bliźniaczki, która byłaby równie charakterna, co on. Och nie, jednego takiego Addamsa ziemia już znosi, podwójna dawka byłaby niczym bomba atomowa.
- Może dzisiaj w tym całym Flying Lion Brewing w końcu kogoś spotkasz, hm? Bo słuchaj, kolego, latka ci lecą, a mam za duże aspiracje na bycie tym zajebistym gościem weselnym któregoś dnia - zagaił zaczepnie, oczywiście czysto żartobliwie, gdyż nie planował wpychać swojego znajomego w ramiona każdej, napotkanej dziewczyny. Aczkolwiek zapewne byłby znacznie spokojniejszy, gdyby któregoś dnia Sirius znalazł sobie kogoś odpowiedniego. W końcu nie życzył mu źle - był specyficzny, ale na swój sposób dawał się polubić. Sądził, że zasłużył w życiu na szczęśliwy finał. Bo z tym moim to bym polemizował.
- Żarcik. No, dalej, wyślij im chociaż smsa, bo nie wiem, jak się ubrać - ponaglił, uderzając ręką w przedramię Siriusa, którym ten zasłaniał sobie swoją twarz, a po tym geście opuścił jego bliższe towarzystwo na rzecz dojścia do swojej szafy. Addams lubił się przecież stroić, a godziny do wyjścia coraz bardziej uciekały.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

W przeciwieństwie od Darrella Sirius nie był w ogóle towarzyski. Nie przepadał za ludźmi i o ile milczących ich tolerował, to rozgadani, wrzeszczący studenci kompletnie nie trafiali w jego preferencje. Niestety jak dotąd nie miał wyboru i musiał przynajmniej próbować zaakceptować wcześniejszych współlokatorów - ani razu mu nie wyszło, co spotęgowało serię nieprzyjemnych sporów.
To twoja poduszka, idioto. – Złapał poduszkę, która odrzucił mu znajomy i odsłonił poszwę, aby zaprezentować mu środek. Był białego, podczas gdy ta należąca do Siriusa miała kolor beżowy. – Zmieniłem wczoraj pościel – poinformował, po czym włożył poduszkę pod głowę. Rzadko zabierał się za porządki, jednak kilka dni temu wygłupiali się na tyle intensywnie, że przez przypadek zalali oba łóżka coca-colą. Z początku nie widział w tym większego problemu, lecz po kilku godzinach pościele zaczęły się lepić i nieprzyjemnie pachnieć.
Ja cię podjebie. – Wpiął się na łokcie i wzruszył ramionami. Użył takiego tonu, że trudno było stwierdzić czy żartował, czy mówił poważnie. – Serio, Młody. Nie odjeb niczego przynajmniej do świąt. Zamierzam się stąd wkrótce wyprowadzić i nie będzie mi na rękę, jak mnie wcześniej wyrzucą. Później to będziesz mógł nawet wysadzić ten akademik. – Whatever. tylko tyle, albo aż tyle.
Na wzmiankę o złej pogodzie Sirius mimowolnie westchnął. Potem znowu ułożył głowę na poduszce i przyjrzał się sufitowi, jakby oczekując, że coś się w nim zmieniło. Na zewnątrz rzeczywiście było chłodno, chociaż wystarczyło odpowiednie ubranie, aby uchronić się przed niepożądanym choróbskiem. Darrell dramatyzował, lecz postanowił zachować to stwierdzenie wyłącznie dla siebie.
- Nie chcę mi się - rzucił już nieco znużony. O ile na początku rozmowy był w stanie jeszcze wykrzesać z siebie siły, aby wyjść, to nagle do cna stracił energie. Wizja naćpanego Carlosa, który pod wpływem tego typu używek zachowywał się jak primabalerina wyssała resztkę jego witalności. Niańczenie Darrella nie stanowiło wyzwania w porównaniu z niańczeniem prawie stukilowej beczki tłuszczu!
Zabrzmiałeś tak, jakby ktoś ci faję uciął. Bywasz przerażający – zażartował, przy czym poderwał się do siadu. Wbrew pozorom przebywanie obok tego nieco dziwnego, momentami zniewieściałego chłopaka nie stanowiło dla Siriusa problemu. Pomimo różnej orientacji nie czuł się niekomfortowo w jego towarzystwie. Jakimś cudem na tle przeciętnej znajomości odnaleźli nić porozumienia, wpierając się, żartując i zapewne niejednokrotnie kłócąc o pierdoły.
Myślę, że żadne z nas nie przeżyłoby takiego spotkania – skwitował, co zresztą było zgodne z prawdą. Sirius Boswort miał duszę artysty. Potrafił wpleść życie w rozmaite materiały, tworząc z nich dzieła. Jednak pomimo tej kosmatej, rozbudowanej wyobraźni, to Darrell w rzeczywistości wpadał na najgłupsze pomysły. Byli jak ogień i woda. I o ile Sirius to znosił, to kopia Addamsa mogłaby doprowadzić do destrukcji. Tego raczej nikt nie chciał.
- Mam dziewczynę, idioto - odpowiedział przekornie, przywołując do ich rozmowy postać Lunet. Spotykali się raptem trzy miesiące. Ich związek należał do tych niezobowiązujących i raczej nic nie zapowiadało zmiany. Lubił i cenił Lunet, jednak nie mógł się przemóc, aby dzwonić i pisać do niej każdego dnia. Bywały momenty, że oboje nie odzywali się do siebie, a potem kończyli w łóżku, reasumując tydzień nieobecności. Taki układ pasował obojgu, dlatego mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy nie nadużył słowa dziewczyna. W końcu odrzucił ten temat i zmrużywszy powieki, spojrzał na Darrella. – Lepiej pilnuj swojego nosa i zacznij mieć większe aspiracje. Na razie pasuje cię na błazna. – Ponownie się położył. Zasłonił przedramieniem oczy, a kiedy poczuł uderzenie, odruchowo się wzdrygnął i skupił spojrzenie na Darrellu.
- Sam to zrób - odparł oschle, po czym zamachnął się poduszką, trafiając współlokatora prosto w głowę. - I nie pindrz się tak.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zignorował fakt przebrania pościeli przez współlokatora, bo zwyczajnie nie widział potrzeby ani dziękowania mu, ani też jakiegoś przytłaczającego uczucia, że musiałby go jakkolwiek napomknąć za ewidentne porządzenie się w kwestii jego pościeli. Do porządków podchodził czysto liberalnie, a w pokoju 207, jak to w pomieszczeniu dwóch artystów, panował równie artystyczny bałagan, choć może nie taki, co przypominałby przejście tornada. Miłośnicy sterylnie czystego gniazdka zapewne dostawaliby każdorazowo zawału na widok ich rządzenia się we wspólnych ścianach, jednakże wydawało się, że szopy pracze jeszcze nie zagnieździły się pod ich łóżkami, uznając tę część akademika za skończony śmietnik. Przez ten cały czas mieszkania we dwóch to jeden coś złapał, to drugi coś zgarnął, jednakże to wszystko działo się bez większego planu. A przynajmniej Darrell na pewno nie dałby się wcisnąć w jakiś grafik, rodem z toaletowych rozpisek w publicznych szaletach. Jak tak teraz pomyślę, to naprawdę współczuję sprzątania. Szczególnie w klubach. Niekoniecznie zawsze myślałem o tych biednych pracownikach, ale za dużo picia sprawia, że o niczym nie myślisz...
- Zesrasz się, a nie podjebiesz - skontrował niemalże natychmiast, niezwykle dojrzale , jednakże sprawa wówczas rozwiązała się sama, gdyż Addams zdążył wtedy zgasić używkę o parapet. Nie odebrał uwagi Siriusa na serio. Tak samo, jak nie odebrał na serio jego wyprowadzki.
Bo jak to, tak w środku semestru? Tak po prostu, zostawiając go samemu sobie? Nieee, tylko mnie straszy. Na pewno.

Prawda...?


- Trochę cię muszę sobą przerażać i vice versa, bo inaczej wleźlibyśmy sobie na głowę - zachichotał odrobinę bez przekonania, gdyż mimo nieprzyjęcia do wiadomości informacji o wyprowadzce, tak jednak nie mógł zaprzeczyć, że mniej lub bardziej do niego dotarła, uczepiając się gdzieś z tyłu głowy w postaci zmartwienia, którego jak najszybciej chciał się z siebie pozbyć. Toteż dlatego przyszedł wtedy czas na głupie żarciki odnośnie związków Siriusa, choć nie jakoś wielce wchodzące w jego prywatę, na dowód czego wkładał w nie nieco autoironii.
Oho, "mam dziewczynę, idioto"?, powtórzył za nim w myślach, na szybko analizując ich rozmowy z ostatnich kilku miesięcy, żeby przypomnieć sobie ewentualne opcje imiona.
- Ach, widzisz? Ostatnio za mało mi mówisz! Z tyloma ślicznotkami czasami przemykasz, że aż nie jestem w stanie stwierdzić, która jest aktualna - zagaił z typową dla siebie złośliwością, chcąc odrobinę uświadomić Siriusa w tym, że przebywanie na jednym uniwersytecie (ba, wydziale!) dawało Darrellowi niezłe pole do popisu. Życie to nie jest jakaś dziecinna gra, że pierwsza zasada to "jak ja ciebie nie widzę, to ty mnie też nie widzisz", podsumował w wewnętrznym rozbawieniu, kłaniając się przy tym z przerysowaną wdzięcznością za wspomniane pasowanie.
- A na chuj mi większe? Błazen to zajebista opcja, nie aspiruję na króla. Co najwyżej dzisiejszej imprezy - chichotał dalej, wyciągając z szafy dwie, pierwsze szmatki, które przykuły jego uwagę - mianowicie wielokolorową koszulę z metką Diora i nieco bardziej stonowaną (bo białą) z biegnącym przez środek literami "VLTN", przywodzącymi na myśl nikogo innego, jak Valentino Garavaniego. Nagle jednak oba warianty wylądowały na podłodze, gdyż Darrell odruchowo puścił wszystko, co trzymał, kiedy tak bez ostrzeżenia dostał w potylicę poduszką. I nie to, że rzut Boswortha go zabolał, chociaż poczuł gdzieś na karku chłodny zamek poszewki. Czyste zaskoczenie.
- Oj weź, nie jestem tobą, żeby mieć wyjebane, w czym idę do ludzi. Ba, ty nawet nie masz wyjebane w to, w czym idziesz, a w ogóle wyjebane w pójście... - mruknął odrobinę obrażony, strzepując ewentualne pyłki głównie z jasnej, zebranej z podłogi szmatki, choć niewiele to wówczas dawało. Upadła akurat w największy syf. - Przestaniesz zgrywać Smerfa Marudę, jak wyślę tego smsa o Flying Lion Brewing? Jak tak bardzo "masz dziewczynę" to może wyciągnij ją z nami na wyjście. Prędzej czy później i tak się dowie, że masz pojebanych znajomych - dopełnił wypowiedzi, odrzucając białą koszulę w głąb szafy, gdyż wszelkie próby "ręcznego" oczyszczenia jej z podłogowych okruchów nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Dobrze, że miał w zanadrzu coś innego, bo inaczej w tym właśnie miejscu Addams byłby już z lekka zdenerwowany. Ale moment, chwila. Tu nie chodzi o ujebane ciuchy. Nie pozna nas, jeśli wyniesie się gdzieś na drugi koniec świata, tak?- Bo... żartowałeś z tą wyprowadzką, racja?

To pytanie za długo siedziało w mojej głowie.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

W kwestii bałaganu Sirius naprawdę nie był czepliwy, jednak momentami to, co działo się w ich pokoju, zaczynało go po prostu irytować. Bywały takie dni, że podłogę doszczętnie pokrywały ubrania, plastikowe butelki oraz inne przedmioty, które zdecydowani nie powinny się tam znajdować. Wtedy wpadał w szał i krzyczał na Darrella, określając go różnymi, nieprzychylnymi epitetami.
- Podjebie - powiedział, ale brakło w tym słowa przekonania. W rzeczywistości Sirius nie potrafił kablować. Jeszcze nigdy na nikogo nie doniósł, bo życie nauczyło go, że konflikty należało rozwiązywać samodzielnie. Tak też postępował, chociaż patrząc na nieokiełznany temperament Darrella, czasami tracił kontrolę nad racjonalnym myśleniem. Wówczas najchętniej zakopałby go na patio za budynkiem uniwersytetu.
- Trzema trzymać odpowiedni balans - podsumował to wszystko o czym właśnie rozmawiali. Gdyby oboje nie mieli przekornych charakterów, to prawdopodobnie jeden z nich już dawno opuściłby akademik.
- Chodzę z Lunet od trzech miesięcy, gamoniu. To jedna i ta sama dziewczyna. - Zaciągnął się dymem, po czym chuchnął nim w twarz Darrella. Właściwie Sirius rzadko poruszał temat Lunet. Ich związek był w trakcie eksperymentu. Brakowało ważnej deklaracji miłości i obietnic bycia razem na zawsze. Brakowało romantyzmu, bo większość czasu spędzali w mieszkaniu dziewczyny oglądając seriale albo uprawiając seks. Brakowało też słodkich gestów, zaborczości i starań. Bywały dni, kiedy nie odbierali od siebie telefonów i nie odpisywali na wiadomości, a po mimo tego podczas spotkań żadne z nich nie czuło urazy. Była to luźna, niezależna i przyjemna relacja. Sirius nie był skrępowany, a jednocześnie nie miał ochoty spotykać się z innymi dziewczynami. Lunet, jego-nie-jego, całkowicie mu wystarczała.
Cios poduszką był trafniejszy, niż przypuszczał.
- Może ci się poukłada w tym pustym łbie - zażartował, po czym Wstał i podszedł do kontaktu obok łóżka Darrella. Podłączył kabel i położył telefon na słupku podręczników. Urządzenie zaświeciło się i zakomunikowało, że pozostało piętnaście procent baterii, a proces ładowania był w toku. Następnie skierował się do okna, ignorując drogie ubrania Darrella, które upadły obok innych, mniej gustownych ciuchów.
- To wyjebanie powinno być moim mottem. - Zbliżył się do okna i wyciągnął z kieszeni papierosa. Skoro nie mógł przemówić przyjacielowi do rozumu, to mógł jedynie się przyłączyć. Zaciągnął się dymem, a następnie wypuścił chmurę na zewnątrz. - O! - bąknął nieco bardziej rozentuzjazmowany. - Podoba mi się ten pomysł! - Trzymając w dłoni papierosa, pokazał chłopakowi uniesionego kciuka. - Ale darujmy sobie towarzystwo Lunet. Jest atrakcyjna i sympatyczna, ale bardziej niż o was, to boję się, że skapnie się, że to ja jestem pojebany. Wstrzymajmy się z tym jeszcze chwile - zaśmiał się cynicznie. Potem oparł się łokciami o parapet i spojrzał przed siebie. Mieszkali w ciekawej okolicy, dobrze skomunikowanej i zaopatrzonej w sporą ilość sklepów i lokali. Nawet gdy czegoś im zabrakło, to wystarczyło, że wyszli na dziesięć minut.
- Co? - Odwrócił się ponownie do współlokatora. Zdziwił się, słysząc to pytanie. Sądził, że już skończyli rozmowę o jego przeprowadzce. - Nie. Nie żartowałem - powiedział, a towarzyszyła temu powaga. - Prawdopodobnie wyniosę się do Chinatown. Jest tam względnie tani czynsz. Znalazłem nawet nową prace.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na uwagę o staż związku Siriusa jedynie wzruszył ramionami, bo zupełnie tak tego nie postrzegał. Chociaż raczej hamował się ze swoim zdaniem, jako osoba trzecia i zupełnie niezwiązana z ich relacją. To przecież nie było tak, że żywił jakąś głęboką nienawiść do Harlow, bo w ogólnym rozrachunku ledwo ją kojarzył, jednak w pewnym sensie nie udawało mu się do niej przekonać. Współlokator bardzo rzadko o niej wspominał. Do tego stopnia, że Darrell czasami zapominał o jej istnieniu. Czuł, że to nie jest to, aczkolwiek był tylko, a może aż, serdecznym kolegą Siriusa i nie poczuwał się w kompetencji układania mu życia. Miał po prostu nadzieję, że zwyczajnie nie wyjdzie z tej relacji poraniony, bo jakkolwiek wyzywali się (choćby właśnie teraz) od przeróżnych epitetów w towarzystwie papierosowego dymu, tak trzymali się razem. Nie chciał, żeby dziewczyna go zraniła, choć z drugiej strony... Może to on rani ją? Mniejsza, mam nadzieję, że z dwojga złego to w tę stronę. Naprawdę średnio uśmiechałyby mu się zapłakane ramiona swoich drogich fatałaszków - przykładowo tych zbieranych z podłogi.
- Dobra, dobra, niech ci będzie, ale no, dziwni jesteście, serio. Jakbym ja kogoś miał, napierdalałbym ci o nim tak długo, że rzygałbyś tematem po tygodniu. Poza tym - jest jakiś sens udawania kogoś, kim nie jesteś? Prędzej czy później się dowie, jeśli jest tak poważnie, jak gadasz - powiedział w towarzystwie bardzo wymownego przewracania oczami, nie siląc się na jakąkolwiek delikatność. Mówił prawdę i dokładnie to, co wówczas uważał, odkładając koszulę na swoją pościel, aby przypadkiem nie podzieliła losu białej "koleżanki". Następnie wyciągnął telefon, zakrywając ręką brelok z nieswoim imieniem (a dawnego kolegi z liceum, z którym mentalnie nie umiał się jeszcze pożegnać) i już miał wysyłać smsa do ich wspólnych znajomych, ale wtedy na nowo sprowokował wymianę zdań odnośnie wyprowadzki i... wszystko jednak okazało się prawdą.

Bez jaj. Wynosi się? Tak po prostu? Jezu, może nie powinienem jednak kopcić w tym oknie albo chociaż ogarnąć dziś trochę tę podłogę...
- Ale to nie chodzi o mnie, tak? - zapytał, wysyłając Siriusowi nieco mętne spojrzenie. Po części zranione, po części też niezadowolone, ponieważ sytuacja w akademiku nagle miała się zmienić i nie był z tego powodu wielce usatysfakcjonowany. I co, znów zostanę tu sam? Albo, nie daj Boże, dokoptują mi jakiegoś cieniasa? - Kiedy? Co to za praca? - podpytywał dalej, próbując zakryć swoje wcześniejsze wypowiedzi, bo naprawdę nie chciał zabrzmieć na rozgoryczonego. Przecież z racjonalnego punktu widzenia nie miał najmniejszego prawa złościć się na starszego, jednak... no kurwa, odrobinę zrobiło mu się źle z tego powodu.
Wkrótce potem jednak zajął dłonie dotykową klawiaturą. Bo zaraz będzie, że wziąłem to do siebie i będzie marudził. Potrzebował wymówki, aby uciąć tę niewygodną rozmowę.
- Dobra, jebać, wysłane. Zadowolony? Co do wyprowadzki to zrobisz, co będziesz chciał. Nie zatrzymam cię tutaj i.... Jak coś odpiszą, to ci powiem, ale teraz idę się trochę ogarnąć - oświadczył bez większego przekonania, przewieszając przez przedramię wcześniej wspomnianą, wzorzystą koszulę z zamiarem odcięcia się od współlokatora łazienkowymi drzwiami. Już chyba na tym etapie nie chciał nawet znać odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytania i miał nadzieję, że Sirius zwyczajnie przebąka mu jakieś odpowiedzi, nie drążąc niczego naokoło jego nieco rozczarowanych uczuć, a następnie będzie mógł się rozweselić gdzieś w tłumie obcych ludzi i kilku drinków. Bo zrobiło się trochę chujowo. Naprawdę chujowo.
Ostatnio zmieniony 2021-11-23, 19:46 przez Darrell Addams, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Siriusa naprawdę ciężko było zranić. Czymkolwiek. Odkąd utracił ukochaną siostrę, przestał przejmować się takimi trywialnymi rzeczami, jak uczelnia, praca czy związek. Stracił wiarę w podstawowe wartości i starał się po prostu żyć godnie. Przede wszystkim zależało mu, aby mieć co jeść i gdzie spać. Dopiero od niedawna nabierał nowych przekonań, dlatego chciał się wyprowadzić. Był młody, pełen brawury i ciekawy własnej przyszłości.
Lunet stanowiła dla niego bezpieczną przystań. To w jej ramionach starał się ukoić nerwy, to z nią oglądał po nocach filmy na Netflix i jadł niezdrowe jedzenie. Mimo tego czuł, że ten związek był tylko na chwilę. Dopóki oboje nie odnajdą prawdziwych połówek.
- To raczej związek bez zobowiązań - powiedział po dłuższej chwili namysłu. Chyba tak należało nazwać relacje, która łączyła Siriusa i Lunet. - Jesteśmy razem już tyle czasu, a pomimo tego żadne z nas niczego nie oczekuje. To wygodne, dlatego wolę, żeby nie poznawała mojego całego otoczenia, bo wiem, że kiedyś się rozstaniemy - wyjaśnił w skrócie.
Przyglądał się Darrellowi z ogromnym zdumieniem i niezrozumieniem, jakby właśnie patrzył na twór z innej planety. W żadnym stopniu nie chciał go zranić, ani urazić, ponieważ przeprowadzka nie miała z nim żadnego związku - poza tym, że po wielu miesiącach w końcu się rozstaną.
Sirius nie podjął tej decyzji od razu. Potrzebował kilku tygodni, aby zdeklarować się przed samym sobą i zacząć pierwsze działania w kierunku zmiany otoczenia. Na początku nie był przekonany. Działał niepewnie. Odkładał pieniądze, rozglądał się za mieszkaniem, lecz robił to bez zaangażowania. Dopiero potem, kiedy przyjęto go na staż, uznał to za znak i przyłożył się do poszukiwań lokum.
- Oczywiście, że nie - zaciągnął się dymem, po czym dmuchnął przez okno - Mam dwadzieścia cztery lata. Za pół roku i tak bym musiał wynieść się z akademika. Kończę te studia. Muszę się w końcu usamodzielnić, bo utknę w jednym miejscu. To nie byłoby dla mnie dobre. - Miał nadzieję, że te słowa rozwiały wątpliwości Darrella. Sirius miał za sobą już paru współlokatorów. Z żadnym się nie dogadał. Azjata był pierwszą osobą, z którą złapał kontakt. Pomimo różnych temperamentów, na pewno licznych kłótni o pierdoły i bałaganiarstwa, jakoś się dogadywali.
- Zacząłem staż w biurze marketingowym - powiedział. Chwile później wyrzucił niedopałek papierosa na zewnątrz. Wcześniej zbeształ Darrella za takie zachowanie, jednak nagle stało się ono dla niego obojętne. W końcu i tak się wynosił. - Jeżeli mi się uda, to za trzy miesiące zatrudnią mnie na stałe i dostane większą pensje, niż na tej pierdolonej stacji benzynowej. - Zamknął okno.
- Nie mów, że będziesz płakał? - zironizował, przy czym głośno się zaśmiał. - Darrell? - dorównał mu kroku i zabrał koszule zanim ten skrył się za drzwiami łazienki. Sirius był wyższy i cięższy od Azjaty i wykorzystując te atuty w dziecinny sposób uniósł ubranie nad ich głowy. - Gadaj - nakazał, jednocześnie wbijając mu palec pomiędzy żebra.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Darrell nie mógł powstrzymać swoich reakcji na słowa Siriusa - zupełnie mimowolnie uniósł jedną brew nieco w górę, ni to na znak niedowierzania, ni to w wyrazie pobłażania, kiedy współlokator tłumaczył się ze swojej relacji z Lunet. Teoretycznie nie miał bowiem nic przeciwko związkom bez zobowiązań. W zasadzie sam w takich bywał, nawet w kilku jednocześnie, jednak... Addams zdążył poznać ich zasady i uważał, że były one w całej swej wygodzie także szalenie niebezpieczne. Będąc ze sobą blisko, mimowolnie wytwarzały się jakieś związki przywiązania w mózgach i choć Darrell nie umiał ich tak dokładnie nazwać, bo przeważnie przesypiał całą chemię oraz biologię w szkole średniej, tak, cholera, wiedział o ich istnieniu, a nawet osobiście ich doświadczał. Kiedy relacje dobiegały końca, z jakiegoś powodu czuł dziwną tęsknotę za kimś, choć wmawiał sobie, że przykro mu było jedynie przez fakt przysłowiowego zakręcenia kurka z pieniędzmi i drogimi prezentami.
- Mhm, no, jak wam tak dobrze, to najważniejsze - mruknął, nie bardzo wiedząc, co wówczas powiedzieć, gdyż współlokator nieco go wtedy... rozczarował? Nie umiał określić tego, co nagle się w nim wylało tak po prostu jednym słowem. Bo to kategoria związków wybrakowanych. Ja na takie zasługuję, ale co musiało się stać z nim, żeby z góry zakładać, że się rozstaną?

Starał się udawać, że nie dostrzegał jego zdumienia i niezrozumienia. Sam niekoniecznie rozumiał swoją reakcję odnośnie jego wyprowadzki, bo przecież właśnie był na etapie wtłaczania sobie w łeb tego, że przecież Sirius się tylko przenosił, a nie umierał i nie oznaczało to dla nich kompletnego zerwania relacji, jednak Darrell musiał dać sobie czas na oswojenie się z tym faktem. W końcu był pewny, że przed nimi rysowało się chociaż te parę miesięcy wspólnego dzielenia pokoju, konkretniej do czasu, kiedy Sirius skończy studia, a prawda okazała się być inna i chyba właśnie sam fakt tego danego nastawienia się wzmógł w nim uczucie osamotnienia. Albo i coś jeszcze...
- Chujowizna, ja bym nie wytrzymał - wzruszył ramionami, jakoby wychwycił jedynie informację zwrotną na temat jego pracy, nie widząc konfliktowego współlokatora w zawodzie typowo zespołowym, jednakże wstrzymał się z jakąkolwiek opinią odnośnie jego kwalifikacji, a bardziej skupił się na jego własnej osobie. Bo sam by na pewno oszalał, będąc trybikiem w marnym zespole marketingowym, który sam w sobie był częścią składową czegoś więcej. Widział się w roli tylko i wyłącznie własnego szefa. Ale to może dlatego on się powoli ogarnia, a ja dalej brnę w "nie-wiadomo-czym", co? Ach, mniejsza. Czym ja się znowu przejmuję?
- Tylko nie podpal firanek, frajerze, bo wtedy to już totalnie nie będziemy mogli łgać, że to nie my jaramy po zajęciach - rzucił jeszcze typowo dla siebie, uszczypliwie, w stronę palącego Siriusa, równocześnie wywracając oczami i chcąc przygotować się na nadchodzącą imprezę, ale dość szybko usłyszał za sobą nie dość, że słowa współlokatora, ale i jego kroki. Następnie, momentalnie poczuł, jak z jego ramienia ześlizgnął się cały materiał koszuli, wpadając wprost w ręce... Cóż, zdecydowanie za wysokiego Boswortha.
- Co? Oczywiście, że nie! Jakbyś nawet umierał, to bym po tobie nie płakał! - wyparł się czysto impulsywnie, naiwnie podskakując z uniesioną ręką w kierunku kolorowej szmatki, oczywiście za nic nie mogąc jej wtedy dosięgnąć, choć wydał się uświadomiony o tym dopiero po tym, jak jego oddech ogrzał się lekkim zmęczeniem. - Wypierdolę ci zaraz, jak tego nie oddasz, Sirius! Już jedną mi ujebałeś i-...! - urwał, natychmiastowo odskakując od wyższego na względnie bezpieczną odległość, poczuwszy subtelne dźgnięcie pomiędzy jednym a drugim żebrem. I to nie tak, że gest Siriusa zabolał Darrella, bo młodszy przeżył już nawet tatuowanie w tym miejscu, ale za to miał tam okrutne łaskotki, które natychmiast pchały na jego usta delikatny śmiech, a przecież w tamtej sytuacji chciał (i nawet powinien) pozostać poważny.
- No weź...! Jeny, nie chodzi o ciebie, więc daj już spokój, a mi się wyszykować i chodźmy do tego klubu...

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Tegoroczny okresie jesienno-zimowym, który większość mieszkańców Seattle przytłacza chandrą, dla Siriusa był niezwykle motywujący. W ostatnim czasie w jego życiu wydarzyło się wiele zmian, jakie zapoczątkowały w nim to nastawienie do parcia naprzód. Zrozumiał, że nie powinien odkładać sprawy przeprowadzki. Przed egzaminami byłoby mu o wiele trudniej, ponieważ musiałby podzielić uwagę na przeglądanie ogłoszeń oraz naukę.
Pomimo sympatii do Darrella, sądził, że powinien po prostu wynieść się z akademika. Wynieść i dorosnąć, bo miał już dwadzieścia cztery lata, a w głowie wciąż bębniła mu sieczka.
- Dla ciebie to chujowizna, bo ty nawet porządnego zdania nie potrafisz skleić. Nie przyjęliby cię do takiego biura. Jesteś zbyt... - tu zmierzył przyjaciela od góry do dołu, po czym parschnął złośliwie - egocentryczny. - To określenie idealnie określało charakter Darrella. Chłopak miał pasję oraz ogromne plany, lecz nie uwzględniały one podporządkowywania się pod innych ludzi. Niestety czasami taki stan był nieunikniony, o czym Sirius doskonale wiedział. Sam nie pochodził z bogatej rodziny, matka niejednokrotnie łapała się dodatkowych zajęć, dlatego i on zaczął karierę od pracy w sklepie spożywczym i na stacji benzynowej. Porównując te lokale, biuro marketingowe znajdowało się na wyższej półce w jego hierarchii. Przede wszystkim wyłączało udział fizyczny od którego Siriusa bolały ramiona i plecy. Nierzadko był też chory, bo musiał na mrozie dźwigać ciężkie skrzynki z dostawą towaru.
- Beeeeksa - rzucił uszczypliwie w stronę współlokatora. Często odnosił wrażenie, że miał do czynienia bardziej z dziewczyną, aniżeli chłopakiem. Darrell wysławiał się, niczym rasowy facet z budowli, przeklinał i słał mało pochlebne zdania, jednak gdy się złościł lub przy czymś upierał, wyglądał jak miniaturowy królik. Miał ładną, gładką buzię i w dodatku drobną sylwetkę.
- Masz i won - powiedział. Zakrył koszulą głowę współlokatora, a następnie poszedł szukać ubrań dla siebie. Chociaż z początku nie chciał wyściubiać nosa z przytulnego akademika, to wraz z upływem rozmowy, nabrał chęci na alkohol i nieodpowiednie decyzje.

zt. x2

autor

P o l a

Zablokowany

Wróć do „Domy”