WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

leonard & laura
<img src="https://i.pinimg.com/564x/1f/f6/a2/1ff6 ... 8a6293.jpg" width="200"><br>
serendipity
(n.) finding something good
without looking for it
sound | look
Piątkowe popołudnie na początku listopada nie zachęcało swoją mroźną pogodą. Przejściową kurtkę warto było już zastąpić cieplejszym płaszczem, który w połączeniu z ciepłym swetrem pozwalał przetrwać te kilka minut pokonywane samochodem z Fremont do Ballard, zwłaszcza tkwiąc w przedłużających się porannych korkach. Leonard nie miał na co narzekać, bo i tak zwykł wychodzić z domu o wiele wcześniej, by mieć czas na spokojne wypicie kawy w pokoju nauczycielskim przy lekturze codziennej gazety. Wprawdzie nie musiał jej czytać, bo Sarah z sekretariatu, którą odwiedzał podczas długiej przerwy, by wysłuchać najgorętszych plotek z życia szkoły, zawsze przedstawiała mu najważniejsze tematy, o których pisali dziennikarze. Plotki również nie za bardzo go interesowały, lecz musiał przyznać, że zawsze warto było orientować się w bieżących sprawach, by ewentualnie zrozumieć kontekst zaistniałych konfliktów.
Po sześciu godzinach pracy, tonie uzupełnionych dokumentów i zmęczenia wręcz wypisanego na jego twarzy, odebrał maila z powiadomieniem o dostarczeniu do punktu kurierskiego zamówionej przesyłki. Momentalnie odżył, zapominając o dotychczasowych trudach i wysłał wiadomość tekstową do panny Hirsch z zaproszeniem. Nie znał jej dziennego grafiku, ale po cichu liczył, że znajdzie dziś dla niego parę godzin, a otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, pospiesznie opuścił gmach Ballard High School. W drodze do domu zatrzymał się oczywiście po odbiór paczki, gdzie nie szczędził suchych słów krytyki na widok zmiętego pudełka. Był głuchy na zapewnienia dyspozytora, że zawartość pozostała nietknięta, póki sam w jego obecności nie otworzył wieka, po czym z oszczędnym zadowoleniem zwrócił mu honor. Przesyłka była cała!
Dotarcie do domu zajęło mu dłuższą chwilę, bo w natłoku ekscytujących myśli i planów na popołudnie zdążył zapomnieć, że wypadałoby zjeść jakiś obiad. Dodatkowa dawka oczekiwania w sklepowych kolejkach, zniecierpliwione westchnienia, wymowne spojrzenia, by wreszcie z paczką pod pachą wdrapać się na piąte piętro jednej z kamienic w samym sercu Fremont.
Z głośników w salonie już leciała twórczość klasyków, a przez uchylone okno wpadał chłodny, orzeźwiający powiew, mający za zadanie pozbyć się panującej duchoty. Mieszkanie na ostatnim piętrze zawsze przynosiło ciepło z otaczających go lokali. Leonard nie przepadał za nadmierną ciepłotą, nawet podczas porannego prysznica korzystał z zimnej wody. Wychodził z założenia, że chłód hartuje nie tylko ciało, ale i duszę. Krzątał się już z niepokojem, nie wiedząc w co ręce włożyć, kiedy usłyszał dzwonek.
- Ah nareszcie jesteś, wejdź - przywitał ją po otwarciu drzwi i rzucił tylko naglące spojrzenie. Choć Laura wcale nie była spóźniona, a on wcale nie był zirytowany. W kącikach jego oczu można było znaleźć malującą się ekscytację. Wyciągnął dłoń, oferując tym samym pomoc w zdjęciu płaszcza. - Napijesz się czegoś? Zmarzłaś? - Kolejne pytania, przez które jakże wyraźnie przebijała się niecierpliwość. Można ją było także dostrzec w wyprostowanej sylwetce, napięciu mięśni i skupionym spojrzeniu, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy wprost nie mógł się czegoś doczekać. Panna Hirsch miała już niejedną okazję, by widzieć go w podobnym stanie, gdy przepełniony zaangażowaniem skupiał się na jednej konkretnej czynności, nie chcąc rozpraszać się niczym innym. Poprowadził ją wzdłuż kuchennej wyspy, gestem prosząc, by się rozgościła. Uzupełnił czajnik wodą i włączył do zagotowania, w razie jakby na herbatę ochota przyszła dopiero po dłuższej chwili.
- Wszystko już przygotowane, ale wciąż nie mam pewności czy nie będzie zbyt klaustrofobicznie. Pomożesz mi zdecydować, hm? - Spojrzał na nią wyczekująco, gdy mówił tonem wskazującym na to, że ceni sobie jej zdanie.
Ostatnio zmieniony 2020-11-18, 08:28 przez Leonard Adler, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#3
outfit
Czas, jaki Laura spędzała w szkole równał się pełnemu etatowi w pracy, a czasem i kilku/kilkunastu nadgodzinom. Nie narzekała, w końcu taką drogę wybrała sobie sama, angażując się nie tylko w normalne lekcje, ale też w koła naukowe i zajęcia pozaszkolne. Na takich właśnie zajęciach, na które postanowiła chodzić z początkiem tegorocznych wakacji, poznała Leonarda. Młodej Hirschównie niełatwo przychodziło zwyczajne odpoczywanie i korzystanie z wakacji, dlatego też wpadła na pomysł rozpoczęcia kursu fotografii, który wydawał się być idealnym zajęciem na zajęcie wolnego letniego czasu oraz pomagał poprawiać umiejętności, które wcześniej szlifowała, na rzecz przejścia na wyższy poziom fotografii i wykonywania lepszych zdjęć do gazetki szkolnej, do projektów, ale nie tylko. Spodobało się jej to, że oprócz podstaw, które należało znać, a o których ona nieco wiedziała, bo zanim wzięła aparat do ręki, to przeczytała kilka poradników i obejrzała kilka tutoriali, prowadzący stawiał na pracę w parach i rozwijanie swojej pasji z nieco bardziej artystyczny sposób. I właśnie tak poznała Leonarda. Niby doskonale wiedziała kim jest, bo jej zaangażowanie w życie szkolne było tak duże, że znała chyba każdego nauczyciela, ale także pracowników sekretariatu, ale nie mając z nim żadnych zajęć, miła go jedynie na korytarzach, a ich znajomość tak naprawdę rozpoczęła się pierwszego dnia kursu, kiedy prowadzący zarządził, że mają pracować razem.
Nie spodziewała się zaproszenia, ale przed weekendem mogła pozwolić sobie na wyjście, wiedząc doskonale, że jeszcze znajdzie czas, by zająć się masą rzeczy, które miała na głowie. Chociaż jej grafik napięty, a na weekend planowała też spotkanie z mamą, z jakiegoś powodu wizyta u Leonarda była jedną rzeczą, która chodziła jej po głowie, od kiedy dostała od niego sms z informacją, że sprzęt do wywoływania zdjęć właśnie do niego dotarł i chciałby go dziś wypróbować. Dlatego, kiedy wróciła ze szkoły, ogarnęła się i zjadła obiad i poinformowała ojca, że wychodzi pracować nad kolejnym projektem, co zapewne nie było dla niego żadnym zaskoczeniem. A teraz, kiedy mieszkała u ojca, ten mógł w końcu nieco poznać jej tryb życia i czegoś się w końcu o niej dowiedzieć. Drogę do mieszkania Adlera już znała, miała okazję już u niego być. Po drodze znalazła naprawdę fajną cukiernię, do której zaglądała, kiedy do niego szła, by zaopatrzyć ich w pożywne owsiane oraz chyba jej ulubione, świetne maślane ciastka z kawałkami czekolady.
Pokonanie pięciu pięter nie było najłatwiejsze, ale kiedy zauważyła, że sam Leonard wybiera schody zamiast windy, stwierdziła, że to świetne wyzwanie oraz dodatkowa aktywność, która w końcu w jej życiu nie pojawiała często, bo dużo więcej czasu spędzała przy biurku. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy drzwi otworzył jej kursowy partner, jednak po jego słowach, zmarszczyła brwi.
- Chyba się nie spóźniałam? – spytała zaskoczona, bo to się jej bardzo rzadko zdarzało. Dopiero po chwili zrozumiała, że to zniecierpliwienie przemawia przez Leo. Ściągnęła płaszcz, a do rękawa wepchnęła szalik i czapkę, które nosiła przy niższych temperaturach, wybierając komfort termiczny, niż dobra fryzurę.
– Herbatę poproszę. Jesień już zaczęła dawać w kość. – aż się wzdrygnęła na samą myśl o tym, że jeszcze kilka tygodni i będzie jeszcze zimniej. Zsunęła ze stóp czarne oficerki i udała się z mężczyzną w głąb jego przestronnego mieszkania, w końcu siadając przy kuchennej wyspie.
- Oh, fantastycznie. – odparła zadowolona, że wszystkim się już zajął. – To znaczy? – spytała nie do końca wiedząc co miał na myśli mówiąc, że będzie zbyt klaustrofobicznie. – No pewnie. Zaraz się tym zajmiemy, tylko proszę daj mi chwilę, bo podjęłam wyzwanie wchodzenia do ciebie po schodach. Aha, i chcę umyć ręce. – kiwnęła głową i rozbawiona pokręciła głową, bo pięć pięter to mało nie było. Obeszła wyspę kuchenną i zdecydowała się skorzystać w tym celu z kuchennego zlewu. A potem wróciła na swoje miejsce i wyciągnęła z materiałowej torby papierowe pudełko i z cwanym uśmieszkiem przesunęła je w jego stronę. – I spójrz co dla nas mam. – pokiwała głową z zadowoleniem. No będą idealne do herbaty!

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko panna Hirsch spóźniła się takiego dnia, Leonard wyszedłby z siebie, stanął obok i wołał w zdenerwowaniu, bo przecież mieli robić to razem, a sam pilnował uważnie wszystkich terminów! Obiecał zarówno jej, jak i samemu sobie, że tym razem, gdy nie byli już pod czujnym okiem prowadzącego warsztaty, wesprą się wzajemnie w tym jakże trudnym procesie. A raczej tak sobie tłumaczył własną niecierpliwość i obawę przed zepsuciem czegoś po drodze. Nie żeby jemu cokolwiek kiedyś nie wyszło, bo przecież był wzorem cnót i talentów wszelakich, dziś zwyczajnie potrzebował tylko towarzystwa, ot co!
- Do dyspozycji było kilka pomieszczeń, każde ma swoje plusy i minusy. Zrobiłem bilans, rozrysowałem diagram, by wybrać możliwe najlepszą opcję - wyjaśnił, kiedy sięgał do wiszącej szafki. Dwa jasne kubki pochodziły z jednego zestawu i ewidentnie wskazywały na to, że Leonard nie za bardzo interesował się dekorowaniem wnętrz. Liczyły się dla niego prostota i praktyczność, choć kto wie czy jeśli nie wywiązałaby się dyskusja, to czy nie zaskoczyłby tłumaczącym wszystko swoim punktem widzenia?
- Ciastka? - zdziwił się, pochylając nad pudełkiem. - I to z czekoladą? Jesteś złota, dziewczyno! - Tym razem swój szeroki uśmiech skierował ku Laurze, uznając że tego dnia nic nie będzie już w stanie zniszczyć. - I odważna - dodał, sięgając po jedno z ciastek i oparł się tyłem o blat kuchennych mebli w oczekiwaniu na zagotowanie wody. - Trzeba mieć silną wolę, by nie poddać się przy drugim piętrze. - Gdy tylko gwizdek zaczął wyć wniebogłosy, dwa kubki z herbatą wylądowały na ceramicznych podkładkach. Niestety w ciemni nie było na tyle miejsca, by wykorzystać wolną przestrzeń na nadprogramowe sprzęty, patrząc jednak na dobre strony, może po ich powrocie napary będą już zdatne do picia i obejdzie się bez oparzeń. - Chodź, przynajmniej ci pokażę! - Nie udało mu się powstrzymać, nie dał rady zaczekać jeszcze tych kilku dodatkowych minut. Jak zwykle starał się podchodzić do wszystkiego z cierpliwością i spokojem, tak dziś wychodził z niego prawdziwy zapaleniec, oblicze które dotychczas nieznacznie tłamszone, nie wychodziło na światło dzienne, zwłaszcza w towarzystwie panny Hirsch. Dał się jej poznać jako poważny człowiek, oddany nauczyciel o wszechstronnych zainteresowaniach. A raczej takie wrażenie chciał sprawiać… Jak wiele z tego zostawił i ile własnych wniosków wysunęła Laura?
Poprowadził ją korytarzem i przez sypialnię, którą zdążyła już kiedyś poznać. Z tyłu głowy Adlera wciąż gdzieś kołatały się myśli - Ile ona z tego pamięta? Zapewne niewiele, skoro udało jej się pokonać skrępowanie i bez większych problemów (poza zadyszką) dotarła znów pod jego adres. A może tylko udaje i liczy na to, że on sam zakopał to wspomnienie w głębokiej niepamięci? Ta myśl wracała do niego co jakiś czas, skutecznie wybijając z rytmu, a mimo to wciąż to sobie robił. Mężczyzna pchnął drzwi na przeciw łóżka i przeszedł do garderoby, będącej pokojem zastawionym po sufit szafami przesuwnymi. Ciemne drewno mogło być zbyt przytłaczające do tak małego pomieszczenia, ale umieszczone na nich lustra dawały trochę efekt parku rozrywki, zwłaszcza gdy celowo zgaszono tu lampy, by nic nie wpadało do wnętrza następnego pokoju. Okno graniczącej z garderobą łazienki było zasłonięte grubą warstwą materiału, a ustawiona na szafce lampa ciemniowa dawała czerwone światło. Z łazienki zniknęły wszystkie przedmioty codziennego użytku - szczoteczka do zębów, ręczniki i płyn do kąpieli zostały zastąpione przez powiększalnik, kuwety i zestaw szczypiec. Zawieszony ponad głową Leonarda sznurek z garścią klamerek już czekał na pierwsze odbitki.
- Jeszcze niczego nie testowałem, nie wiem jaki czas naświetlania ustawić na początek - powiedział kiedy zamknął za nimi drzwi, sięgając do klamki za plecami Laury. - Prawda, że klaustrofobicznie? - upewniał się, marszcząc brwi, bo od początku zastanawiał się czy nie lepiej przerobić biuro, by od razu mieć więcej miejsca na swobodne poruszanie się, ale uznał, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to co za problem, by się przenieść. Jednym z nielicznych plusów ciemni był właśnie brak światła. Leonard cieszył się, że jego twarz spowiły cienie i pewną trudność sprawiłoby poszukiwanie na niej śladów emocji, jakie próbowały przebić się przez ekscytację. Dopiero teraz uświadomił sobie, że w ciągu kilku następnych minut w łazience zrobi się na tyle duszno, że trzeba będzie rozważyć ewakuację. - Wzięłaś swój film czy chcemy pracować na tym, co mam z ostatniego spaceru? - Kilka tygodni temu łapali ostatnie promienie słońca przechadzając się po zatłoczonych uliczkach Belltown w poszukiwaniu inspiracji do jednego z ostatnich zleconych im zadań w grupach. Sięgnął do plastikowego pudełka, w którym zebrał dotychczasowe materiały i zabrakło ledwie cala, by wyjść z tego manewru bez szwanku, ale brak synchronizacji nie był ich sprzymierzeńcem. Kiedy wyciągał się w lewo napotkał na swej drodze ramię dziewczyny obleczone w materiał miękkiego swetra. Zaskoczony zachwiał się, niemal na nią nie wpadając, gdzie nieuchronnym było, by poskładali się na tej wykafelkowanej posadzce! A mógł przecież po prostu poprosić o pomoc!

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Lubiła jego zaangażowanie w zajęcia z fotografii oraz późniejsze przygotowywanie projektów. Na początku podejrzewała, że będzie na tym kursie jedyną osobą, która zaangażuje się w takim stopniu i będzie zawsze przygotowana, ale praca z Leonardem pozytywnie ją zaskoczyła. Podobało się jej to, że zawsze miał jakiś pomysł i chęci, by próbować nowych rzeczy, że był gotów stworzyć ciemnię w swoim mieszkaniu, by mogli sami wywoływać zdjęcia. Ten proces wychodził już nieco poza zakres kursu, w którym uczestniczyli, jednak oboje tak bardzo zaangażowali się w fotografię, że zamierzali się rozwijać. A we dwójkę było zdecydowanie łatwiej. I przyjemniej.
- Oh, okej. Poważnie. W sumie twoje mieszkanie jest dość spore, więc miałeś w czym wybierać. – odpowiedziała z powagą, zastanawiając się ile czasu poświecił na te obliczenia. Prawdopodobnie postąpiłaby tak samo, bo należało to pomieszczenie zmyślnie zaplanować, by dobrze się w nim pracowało.
- Wiem, że je lubisz, nie mogłam ich nie kupić. – odpowiedziała z uśmiechem. Sama też je uwielbiała, co tylko ułatwiało zakupy. – Tak, odwaga to moje drugie imię. – zażartowała. – Nie było tak źle. Pewnie po kilku takich spacerach po schodach bym się przyzwyczaiła. – stwierdzała wzruszając delikatnie ramionami. Była u niego kilka razy i na razie nie zapowiadało się na to, by miała go przestać odwiedzać. Chwilę przyglądała się temu, jak zalewa herbatę wrzątkiem, nie zwracając uwagi na kubki. Cały wystrój wnętrza wydawał się jej idealnie pasować do Leonarda. A dodatki, takie jak na przykład te kubki, utwierdzały ją w przekonaniu, że nawet jeśli nie było konkretnego dekoratorskiego pomysłu, to Leo skupił się na tym, by było prostu, minimalistycznie i zaopatrzył się najprawdopodobniej w większość rzeczy sam, by nikt nie mógł mu kupić czegoś totalnie niepasującego.
- Prowadź. – odparła z uśmiechem i zsunęła się z wysokiego krzesła, na którym siedziała przy wyspie kuchennej, by udać się za nim do ciemni, którą stworzył. Na ustach malował się jej uśmiech, kiedy widziała entuzjazm Leonarda. Dopiero spojrzenie na jego sypialnię zmyło ten wyraz zadowolenia, przywołując mgliste wspomnienia spędzonej tu jednej nocy. Pamiętała, chociaż niewiele. Była wtedy pijana i bardzo zmęczona, ale w jej wspomnieniach pojawiały się pewne obrazy, niektóre słowa, które łączyła w całość. Nic się nie stało. Miała trochę czasu, by przemyśleć to wszystko, a skoro Leonard nie zachowywał się tak, jakby wydarzyło się coś strasznego i nadal chciał utrzymywać z nią kontakt, to wolała odepchnąć wszystkie niewygodne myśli i udawać, jakby tamta noc nie miała miejsca. Podziękowała mu za pomoc, obiecała, że był to pierwszy i ostatni raz i tego się trzymała.
W zamyśleniu weszła do ciemni, dopiero zauważając to, co Leonard stworzył w tym miejscu, odepchnęła wszystkie niepotrzebne myśli i skupiła się na tym, co tego dnia było ważne. - Zaraz ogarniemy. – odpowiedziała cicho, przyglądając się sprzętowi. Była pod wrażeniem zorganizowania tej małej przestrzeni oraz sprzętu, w który Adler zdążył się zaopatrzyć. – Trochę tak. Ale wydaje mi się, że na nasze potrzeby powinno wystarczyć. – odparła z uśmiechem, który w tych warunkach pewnie był ledwo zauważalny. Przesunęła się nieco, by stanąć w miejscu, w którym nie obawiałaby się strącenia czegoś i przesunęła wzrok na oświetloną czerwonym światłem twarz swojego towarzysza. Wyglądał dobrze w tym świetle. Cienie układały się miękko na jego symetrycznej twarzy, podkreślając męskie, ale delikatne rysy. Już dawno zauważyła, że jest przystojny, ale teraz… to światło robiło z nim coś magicznego. – Co? – zamrugała szybko, próbując wrócić do rzeczywistości, szybko przenosząc wzrok na coś innego. – Wzięłam, ale został w kuchni. Możemy najpierw popracować nad twoim. – odparła. Nie było potrzeby, by od razu otwierać dwa filmy, tak na wszelki wypadek, gdyby pierwsza próba wywoływania zdjęć im nie wyszła. Z resztą oboje robili wtedy zdjęcia, więc i tak chciała zobaczyć swoje prace, by mogli porównać swoje kadry. Nie umiejętności, nie końcowe efekty, ale sam obiekt ich zdjęć. Lubiła to robić, zauważając jak inaczej widząc niektóre rzeczy, ja skupiają się na zupełnie innych elementach, jak inny nastrój mogą mieć na pozór podobne prace. Z jej ust wyrwało się ciche westchnienie, kiedy zaskoczył ją swoim manewrem. Już miała się odsunąć, kiedy Leonard prawie na nią wpadł, a na ziemię wypadła zawartość pudełka, które sięgał. Z trudem złapała równowagę. - Leo… mogłeś poprosić, podałabym ci to. – powiedziała rozbawiona. Pech chciał, że po jego nieudanej próbie sięgnięcia pudełka, nadeszła próba zbierania wysypanych materiałów. Oboje w jednym momencie spróbowali ukucnąć, obijając się o siebie ramionami tak, że Laura wylądowała tyłkiem na podłodze. – Aaał. – jęknęła cicho, czując pod sobą twarde płytki oraz drzwi za plecami. – Okej, jednak mało tu miejsca. – roześmiała się, nie mając przestrzeni, by się ruszyć. Zebrała rozsypane kartki z ziemi i odłożyła gdzieś na bok, by nie spadły ponownie i nie poślizgnęli się na nich. – Leo… musisz mi pomóc wstać. – wymamrotała wyciągając ręce w górę, bojąc się samej wykonać ten manewr w ciemności i z tymi wszystkimi rzeczami wokół nich.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, że spędził na wybieraniu odpowiedniego pomieszczenia sporo czasu, nie było dla niego żadnym problemem, bo przecież każdy etap był tak samo ważny. Czy to świadomość towarzystwa Laury sprawiała, że starał się bardziej niż zwykle? Nawet jeśli tak było, to przecież nigdy by jej o tym nie powiedział.
- Odwiedzisz mnie jeszcze z trzy razy i zniknie zadyszka - powiedział pogodnie, bo choć sam nie miał ze wspinaczką większych problemów, to osoby niepoświęcające na swoją sprawność tyle czasu co on, mogły się z nim nie zgodzić. Wiedział że panna Hirsch bardzo mocno skupia się na rozwoju swoich umiejętności i zdobywaniu wiedzy, ale jakoś nigdy nie rozmawiali i sporcie.
Z ciemni którą Leonard zorganizował pod swoje potrzeby, dumny był niesamowicie. Oczywiście pomijając fakt, że wykonane przez niego obliczenia zakładały obecność tylko jednej osoby w tym miejscu. Ciężko było mu wyłapać, że Laura stale mu się przygląda, za bardzo był skupiony na tym, by wszystko poszło zgodnie z planem. Skinął głową, godząc się na to, by zaczęli od jego prac. Zrobił wtedy naprawdę sporo zdjęć i już nie do końca pamiętał jak bardzo był z nich zadowolony i jaki miał na nie plan, ale skoro są tu razem, to na pewno uda im się krytycznie ocenić każdą z prac, wyciągając tylko te, które naprawdę niosły za sobą jakąś wartość. Już po pierwszych kilku zajęciach Leonard zorientował się na czym mu zależy i co chce przez fotografię przekazać. Zwykłe uchwycenie chwili nie było już dla niego wystarczające. Jak w każdej z dziedzin swojego życia, szukał czegoś więcej.
- To prawda, nie pomyślałem - przyznał jej rację, gdy rozległ się brzdęk upadającego na podłogę pudełka i szelest rozsypujących się kartek. Widział tę scenę jak w spowolnionym tempie, widząc jak każdy z przedmiotów niknie w ciemności, a on sam nie jest w stanie nic z tym zrobić. Nagły napad duszności skutecznie zakrzywił mu obraz, już schylał się po pudełko, a przecież leżało bardziej na jej stronie, niż jego, więc podniesienie go graniczyło z cudem i wymagało wprawy w umiejętnościach magicznych. Niestety na wydziale matematyki nie uczą lewitowania przedmiotów. Kolejne sekundy, jak w krzywym zwierciadle, nadawały się do wmieszania w filmy ze Śmiechu Warte, zafundowana im przez los seria niefortunnych zdarzeń nie mogła być zwykłym przypadkiem, a jego złośliwością, ot co. Oh, Leonardzie, naprawdę aż tak? zganił się w myślach, kiedy odruchem próbował ją jeszcze złapać i pomóc utrzymać równowagę. Był jednak tak zaskoczony zaistniałą sytuacją, że nim sam obejrzał się rozproszony, dziewczyna już leżała na podłodze. Jej śmiech wyciągnął go z wiru niepokojących myśli, momentalnie sam odetchnął z ulgą i odpowiedział uśmiechem, choć musiał przyznać, że jego stan mógł zakrawać o przedzawałowy. Pewnie złapał ją za ręce i pociągnął ku górze, by pomóc jej podnieść się z podłogi.
- Następnym razem przeniosę ciemnię. Jesteś cała? - Troskliwie zmarszczył brwi, ciesząc się w duchu, że w tym świetle nie było widać jak bardzo zbladł. - Wyglądało to groźnie. - Wcale nie. Puścił jedną z rąk, by ostrożnie ująć jej podbródek i zadrzeć nieco do siebie. Miał kolejną okazję, by uważnie przyjrzeć się młodej twarzy skąpanej w bladym świetle karminowej żarówki. Żeby dokonać rzeczowej oceny sytuacji musieliby wyjść na zewnątrz, ale był niemalże pewien, że nic złego się nie stało, a po prostu nie mógł sobie odmówić choć chwilowego zatarcia i tak rozmytych już między nimi granic. Musiał przyznać, że przez moment czuł się jak typowy rodzic, którego nadopiekuńczość stawała się często niszczycielem dobrej zabawy, a Leonard w żadnym wypadku nie chciał być jednym z nich. - Musimy przestać myśleć tak samo - zaśmiał się krótko, chcąc rozładować stworzone przez samego siebie napięcie.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

- Miejmy nadzieję, chociaż i tak nie jest źle. - odparła z uśmiechem. No w końcu miała te siedemnaście lat, nie mogło być opcji, żeby nie miała siły wchodzić po schodach te kilka pięter. Ale o wieku wolała nie wspominać, odkąd zaczęli razem pracować była zaskoczona, że mimo tych kilkunastu lat różnicy, tak doskonale się dogadują.
Była bardzo ciekawa efektów ich pracy. Wydawało się jej, że podczas ostatniego spaceru znaleźli naprawdę fajne mieście do fotografowania i że zdjęcia powinny wyjść naprawdę dobre. Poza tym naprawę lubiła ich wspólne wypady na sesje zdjęciowe, dyskusje o nowym hobby, ocenianie swoich prac oraz małe ploteczki o pracach innych, czy szukanie kadrów. Mieli zupełnie inne spojrzenie na to co robili, zupełnie inne rzeczy wpadały im w oko i ostatecznie stawały się obiektem ich zdjęć, ale właśnie te różnice pozwalały nabrać dystansu do własnych prac i były bodźcem do dalszego rozwijania się.
Kilka następnych chwil było serią nieszczęśliwych zdarzeń, których nie mógłby się powstydzić jakiś dobry film z gatunku komedii romantycznych. Bo cóż innego może zbliżyć tak ludzi, jak nie ciasne i ciemne pomieszczenie z podnoszącą się temperaturą? Zaczynało robić się duszno, a absurdalnoś tej sytuacji wywołała u Laury śmiech. Złapała jego dłonie i dzięki jego pomocy stanęła na nogach. Znów dzieliło ich dosłownie kilka centymetrów, a spojrzenie Laury powędrowało do góry, ku twarzy Leonarda, który nadal jej nie puścił.
- To chyba dobry pomysł, jeśli mamy pracować w niej razem. - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie chciała, żeby się tym kłopotał, ale skoro mieli plany na dalsze wywoływanie zdjęć w ciemni, to niestety potrzebowali o wiele więcej przestrzeni. -Jestem cała. Nic się nie stało.- odpowiedziała cicho niemal zachłystując się powietrzem, kiedy jego dłoń dotknęła jej twarzy. Pozwoliła mu delikatnym gestem unieść swój podbródek, ciesząc się w duchu, że dzięki czerwonej lampie nie zauważy różowiejących policzków. I chociaż czuć można było na jej twarz te rumieńce, to mogli to zgonić na panującą w pomieszczeniu temperaturę.
Przygrywała wargi, jakby w oczekiwaniu na rozwój sytuacji, nie mogąc oderwać wzroku Leonarda. Powoli zaczynało brakować jej powietrza, a może to jej własny organizm miał trudności ze zwykłym oddychaniem, o którym chyba zapomniała na te kilka chwil. Dopiero jego słowa wyrwały ją z tego zawieszenia.
- Tak, chyba tak. - odparła próbując się uśmiechnąć. Nie do końca była pewna jak powinna zinterpretować jego gesty, ale w tym momencie jedyne o czym myślała, to jego dłoń na jej twarzy. Wywoływanie zdjęć zdecydowanie nie było już tak interesujące. Czuła, jak jej serce zaczyna szybciej bić, a oddech przyspiesza zdradzając wszystkie targające nią emocje.
- Leo…- zaczęła, dość niepewnie zerkając w jego oczy i wzdychając cicho. Ścisnęła delikatnie jego dłoń, splatając ich palce. Nie mogła się powstrzymać przed tym gestem.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyjął jej zapewnienia o dobrym stanie z przepraszającym uśmiechem, w końcu to jego wina, że nie tylko popełnił błąd w obliczeniach. Niesiony emocjami czuł się w jej towarzystwie całkiem swobodnie, biorąc oczywiście pod uwagę postawione między nimi bariery. Można byłoby się pokusić o odważne stwierdzenie, jakoby winę należałoby zrzucić na szereg zaniedbań i egoistycznych pobudek, jakie kierowały działaniami Leonarda nie tylko przez ostatnie miesiące, ale i całe jego życie.
Drobny rumieniec jaki wstąpił na policzki Laury mógłby odebrać jako pochlebstwo, gdyby tylko je zobaczył. W żadnym momencie nie pomyślał przecież, że zawstydzenie mogło też pochodzić od skrępowania sytuacją i dyskomfortem, a nie wyłącznie od ekscytacji, jaka niewątpliwie kierowała nim samym. Adler wychodził z założenia, że zdążył już przestać mierzyć wszystkich własną miarą, a mimo to zdarzało mu się wysuwać śmiałe, wytaczane z własnego pryzmatu wnioski.
Zaklął w duchu, gdy drobne palce zacisnęły się na jego dłoni, bo przecież już miał się odsunąć, kontynuować rozmowę, rzucić żartem, zająć się pracą - cokolwiek! - a nie nachylać się ku niej bez odrywania wzroku. Co mogło mu zdradzić czekoladowe spojrzenie? Przyglądał się mu już wcześniej wielokrotnie, bezczelnie czy ukradkiem, na odległość odkrywał skrywane przed nim sekrety. I choć to nie rozwikłanie zagadki i nie dotarcie w głąb nastoletniego umysłu było dla niego celem te kilka miesięcy wcześniej, tak nie potrafił sobie odmówić złapania nieświadomie zarzuconej przynęty. Nawet nie starał się stąpać zbyt uważnie, konwenanse były jasne i nie zamierzał ich łamać inaczej, niż we własnych myślach. Miało obyć się bez żadnych ofiar, lecz wszystko wskazywało na to, że przez własne zaniedbanie rannych będzie więcej. Czy już żałował dnia, w którym zezwolił jej mówić do siebie po imieniu, w dodatku zdrobniale? Dlaczego w ogóle się dziwił, skoro sam zaczął? To miała być zwykła uprzejmość, nic strasznego czy nieprzyzwoitego. Dyskomfort zwracania się do kogoś per pan w miejscu warsztatów, na których zapowiedziano, że przyjmują przyjacielską atmosferę, nie mogli przecież wychodzić przed szereg. Kilka drobiazgów, wymienionych uśmiechów, parę spotkań, spust migawki.
I stało się, ciepłe oddechy zmieszały się ze sobą, muśnięcie warg, zmrużone oczy w akompaniamencie cichego westchnienia. Przesunął dłoń kilka cali w dół, niespiesznie badając skórę dziewczęcej szyi, sprawdzając czy zdradza już przechodzący przez nią dreszcz. Ta chwila miała się już nie powtórzyć, dlaczego więc nie wziąć z niej tyle, ile się da? Zetknął jej czoło ze swoim, oddychając wciąż miarowo mógł wręcz usłyszeć swoje kołatające serce, które najwidoczniej zapragnęło zsynchronizować się z tempem Laury. Czy to podwyższona temperatura sprawiała, że czuł ten buchający gorąc i lekkie zawroty głowy? Wycofa się, już za moment, jedną tylko chwilkę...
- Czy byłabyś tak uprzejma i podała mi film? - Usłyszał swój własny, ściszony głos, bo przecież musiał coś powiedzieć. Patrzył już teraz na nią spod przymkniętych oczu, odsuwając nieco, choć jego dłonie wciąż nie wycofały się do własnej przestrzeni. Już za moment, już za jedną chwilę!

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Wydawało się, że od jakiegoś czasu małymi krokami zmierzali ku tej chwili. Może nie będąc tego do końca świadomi, pozwalali tej relacji się rozwijać i poznawać się. W pewnym momencie nie potrafiąc sobie odmówić wymyślania kolejnych pretekstów do spotkań, czy rozmów. Temat fotografii był świetną wymówką, zawsze mogli omawiać kolejne zadania i zdjęcia, ale ostatecznie i tak zbaczali na inne tematy, kiedy rozmowa zaczynała naprawdę się kleić. A kleiła się. Prawdopodobnie, gdyby Laura miała zrobić listę osób, z którymi rozmawia się najlepiej, Leonard znalazłby się w czołówce. Lubiła to, że traktował ją poważnie, że potrafił z nią normalnie rozmawiać, ale też dyskutować i żartować.
Gdyby uznać to za błąd, to pierwszy popełnili w momencie, kiedy ich relacja przekroczyła oficjalny ton. Może faktycznie nie musiała mówić do niego po imieniu, zachowując formalną formę i dystans? Drugim błędem było to, że ich spotkania przeniosły się poza miejsce kursu, a przede wszystkim do jego mieszkania. Trzecim błędem, prawdopodobnie najistotniejszym błędem była noc, podczas której Leonard odebrał wstawioną Laurę z imprezy i pozwolił jej zostać na noc. Tamtej nocy, mur między nimi runął. Już wtedy był słaby, ale ta sytuacja sprawiła, że coś się zmieniło. Dystans, którego jakieś resztki między nimi były, zniknął.
Jednak tego, co ich łączyło, Laura nie nazwałaby błędem. Doskonale wiedziała, że nadal były jakieś granice, które być może były przekraczane jedynie w jej nastoletniej głowie, kiedy wspomnienia przywoływały obrazy troskliwego Adlera odbierającego ją z imprezy. Ile razy łapała się na tym, że przygląda mu się zbyt długo, kiedy o czymś opowiadał. Ile razy przyłapywała jego na tym, że to on przyglądał się jej zbyt długo, udając, że niczego nie zauważa. Nie rozumiała jednak do końca, tego co się dzieje albo po prostu nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Ale coś się zmieniło. I nawet zaczęła narzekać Cosmo, że nie jest zainteresowana Rockym, podświadomie myśląc o swoim partnerze z kursu fotografii. Młodzieńcze zauroczenie, które przecież miało miejsce jedynie w jej głowie.
Dopiero teraz okazywało się, że nie było ono jedynie w jej głowie. Prosty, wydawałoby się, że niewinny gest. Była przekonana, że puści jej dłoń i odwróci się od niej, rzucając jakimś żartem na rozładowanie atmosfery. Tymczasem ich usta złączyły się w delikatnym, nienachalnym pocałunku, którego Laura kompletnie się nie spodziewała. Ciche westchnienie, a potem delikatny dreszcz przechodzący przez jej ciało, kiedy jego dłoń przesunęła się o kilka centymetrów. Ta chwila była jednocześnie tak krótka i tak długa. Bała się otworzyć oczy, myśląc, że chyba to wszystko właśnie się jej przyśniło. Ten moment, kiedy czuła na twarzy jego ciepły oddech, a ich czoła się stykały, przekonał ją, że to zdecydowanie nie sen. Pełnym zaskoczenia spojrzeniem przesunęła po jego twarzy, kiedy zaczął się od niej odsuwać. Zacisnęła dłoń i podniosła drugą, by złapać się jego ramienia, czując, jak nogi uginają się pod nią, a temperatura panująca w pomieszczeniu powoduje zawroty głowy. Głębszy oddech, szybka analiza sytuacji i… totalny brak możliwości odezwania się. Na jego pytanie odpowiedziała tylko szybkim skinieniem głowy, jednak nie ruszyła się. Nie mogąc ani oderwać od niego swojego spojrzenia, ani wyswobodzić dłoni. Potrzebowała chwil, by być w stanie samodzielnie stać.
– Ciepło tu. – wyszeptała w końcu, lekko chrypiącym głosem, zauważając jak spierzchnięte ma usta i wysuszone gardło od tych kilku minut spędzonych w tym pomieszczeniu i próbie złapaniu oddechu. W końcu jednak odwróciła się od niego, cicho wzdychając i poszukując filmu, o który prosił. I gdyby nie ten cholerny film, który już wyjęli z aparatu, którego za nic nie mogła prześwietlić, prawdopodobnie wyszłaby z tej ciemni, nie wiedząc co innego powinna ze sobą zrobić.
Odwróciła się do niego w końcu trzymając w dłoni film w specjalnym pojemniczku oraz płynem do wywoływania zdjęć, który należało nalać do środka. Podała to Leonardowi i poświęciła chwilę na ściągnięcie z siebie swetra, pod którym miała czarną koszulkę na ramiączka. – Zaczniesz? – spojrzała na nieco niepewnie i mimowolnie przesunęła się do niego, by zza jego ramienia móc obserwować cały proces.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leonard popełnił w swoim życiu wiele błędów i jak bardzo nie chciał do nich zaliczać znajomości z panną Hirsch, to wszystko nieuchronnie pchało go ku tej myśli. W jego oczach dystans między nimi wciąż istniał i istnieć będzie, na pewno do momentu, w którym matematyk porzuci doszczętnie ostatki racjonalnego myślenia, a na to się nie zapowiadało.
Cierpliwie czekał aż Laura poda mu wskazany film, z przymkniętymi oczami zrobił wolny, zachłanny wdech, masochistycznie wpuszczając do płuc owocowy zapach jej perfum. Mimo iż widywali się stosunkowo często, to kto wie czy po dzisiejszym dniu nie ulegnie to zmianie. Chciał, aby mieszanka orzeźwiających nut zapisała się wyraźnie w jego pamięci.
Odpowiedział niemym skinieniem głowy i zabrał się za przygotowania, jeszcze tylko przez chwilę obserwując jak mocuje się ze swetrem. Odwrócił jednak wzrok, starając się nie robić ich spotkania jeszcze bardziej niekomfortowego, tylko czy istniała jakakolwiek szansa, by ich uwaga na powrót skupiła się na tym, co mieli dzisiejszego dnia robić? W milczeniu i pełnym skupieniu zajął się wywoływaniem zdjęć. Kolejne minuty wydawały się być wiecznością, w której ta dwójka została zawieszona, by dokonać swojego żywota. Pozostawieni w niepewności i zamyśleniu, niecierpliwie czekając na to, które z nich odezwie się jako pierwsze. Jaki temat zostanie poruszony, czy w ogóle zmącić ciszę, podjąć próbę ratowania sytuacji?
- Prawie gotowe - odezwał się po kwadransie, kiedy pierwsza z odbitek zaczęła nabierać kolorów i kształtów. Jawiący się na monochromatyczny kadrze profil twarzy pomimo wszechogarniającej go ciemności, miał w sobie coś delikatnego. Skupione spojrzenie zerkające spod gęstej kurtyny rzęs, wyraźnie zarysowany nos, mały szum na policzku, uwydatniający liczne piegi, które zachęcone promieniami słonecznymi pojawiły się na twarzy dziewczyny. Tuż pod uniesionym podbródkiem długa, smukła szyja z otoczonym nań łańcuszkiem. Ucięty kadr nie zdradzał jednak co było na nim zawieszone, bo przerzucony przez ramię kosmyk ciemnych skutecznie utrudniał widoczność. Zamiast tego otulał miękko gładką skórę, zamykając kompozycję.
Leonard wstrzymał na moment oddech i pozwolił sobie, by zerknąć na towarzyszącą mu Laurę. - Wychodzi na to, że wszystko działa, jak należy. Temperatura utrwalacza w normie, jakość jest przyzwoita, co o tym myślisz? - Zrobił pół kroku w bok, by zrobić jej miejsce do samodzielnej oceny. Tym razem to on niepewnie przygryzł dolną wargę, oczekując w niecierpliwości wyroku panny Hirsch. Czy celowo wybrał to zdjęcie jako pierwsze?

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Nawet jeśli nie do końca widziała, co ich łączy i co czuje, to z pewnością nie chciałaby, żeby myślał o znajomości z nią w kategoriach błędu. Sama miała dopiero przed sobą czas na popełnianie błędów. Mógł być jej pierwszym, prawda? Cholera, nie, bo wcale o nim do tej pory tak nie myślała!
Tak bardzo nie wiedziała w tej chwili co zrobić. Gdzieś w głowie przewijały się właśnie dziesiątki różnych myśli, a milczenie Leonarda wcale nie pomagało. Dlaczego ją pocałował? Dlaczego teraz milczał, a jednocześnie zachowywał się tak, jakby nic się nie stało? Czy już wcześniej chciał to zrobić? Czy w takim razie mu się podobała? Czy jej się to podobało?!
Całe skupienie próbowała przenieść na przyglądanie się dokładnym ruchom Leonarda, który zgodnie z wcześniej czytanymi przez nich instrukcjami, powoli wywoływał zdjęcia. Przyłapała się nawet na tym, że jej spojrzenie powędrowało ku jego twarzy, zamiast bacznie obserwować cały proces. Odetchnęła z ulgą, kiedy się w końcu odezwał. Piętnaście cholernie długich minut, podczas których pierwszy raz w życiu przeżywała takie emocje, zaczynając kwestionować swoje własne poglądy i postanowienia, powoli dopuszczając do siebie myśli, które wcześniej uważała za śmieszne. Każdy mógł się jej podobać, prawda? Ale to o niczym nie musiało znaczyć.
Przesunęła się w miejsce, w którym przed chwilą stał, skracając znów dystans między nimi, bowiem pomieszczenie nie dawało możliwości odejścia gdzieś dalej. Spojrzała na wywołane kilka sekund temu zdjęcie i wciągnęła powietrze, dopiero teraz dostrzegając, że to jej twarz została uwieczniona na fotografii. Była zaskoczona. Nie przypominała sobie pozowania do zdjęć, poza tym była przekonana, że tamtego dnia za obiekt wybrali sobie coś zupełnie innego.
- Technicznie wszystko gra. Nie… nie spodziewałam się jednak, że to ja będę na tym zdjęciu. – odezwała się w końcu, odrywając spojrzenie od zdjęcia i odwracając się do Leonarda.
- Chyba powinieneś częściej… robić portrety. – wymamrotała, kompletnie nie mając pojęcia, co w tej chwili powiedzieć. Podobało się jej to zdjęcie, chociaż wcześniej wydawało się jej, że marna z niej modelka.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lawina natrętnych myśli mąciła nie tylko umysł Laury, ale i Leonarda. Nie zastanawiał się nad tym, co motywowało dziewczynę, uważał się przecież za atrakcyjnego i pewnego siebie, nic więc dziwnego, że zdołał w kimś obudzić emocje inne od neutralnych. Zresztą sam zaczął i to właśnie to było przedmiotem jego rozważań. Brakowało mu kogoś, kto dałby przyzwolenie, wskazówkę czy stanowczy zakaz. Lubił perspektywy, idące za możliwością decydowania o samym sobie, ale skutecznie bagatelizował ewentualne skutki uboczne.
Kiedy Laura skupiła się na oglądaniu fotografii, zdjął rękawiczki i położył je na blacie szafki przy umywalce. Wyłapał jej zaskoczenie, ale nie odezwał się ani słowem, czekając na jej werdykt.
- Nie mogłem pozwolić, by dobry kadr się zmarnował. - Jeden z kącików jego ust uniósł się w uśmiechu, gdy wciąż uporczywie wpatrywał się w zdjęcie. - Portrety idą mi chyba lepiej, niż krajobrazy - stwierdził, odpowiadając wreszcie na jej spojrzenie. Widział skrępowanie i w innych okolicznościach, z inną osobą byłoby mu to na rękę, może i dawało satysfakcję, ale w przypadku Laury sprawa miała się nieco inaczej. - Myślę, że masz potencjał. Podoba mi się linia szczęki i krzywizna ust. Skupiony wzrok wprowadza historię, nadaje głębi, tak jak i ciężaru, a pomimo tego zachowała się lekkość. Miałem nadzieję wyłapać zmarszczkę na czole, dodawała dynamizmu - wyznał, gestem wskazując na własne czoło, by zobrazować co ma na myśli. - Zresztą zobaczysz za moment, może na innym udało mi się je złapać.
Nie odrywając od niej oczu, znów sięgnął po pudełko, tym razem leżące nieco bardziej w zasięgu jego ręki. Ponownie zapadła między nimi cisza, której Leonard nie chciał przerywać sam. Im dłużej siedzieli w zamknięciu, tym swobodniej się czuł. Nie żeby odsunął od siebie myśli związane z tym, co miało miejsce przed kwadransem, a wręcz przeciwnie, uścisk na wysokości podbrzusza był zbyt przyjemny, by ot tak się go pozbyć.
- Chcesz spróbować? - spytał nagle, choć przecież oboje przechodzili przez ten sam kurs i mogli pochwalić się taką samą wiedzą. Nie mógł pozwolić na to, by tkwiła przez cały czas w bezruchu, pogłębiając swój dystans. Więcej! wołał każdy skrawek jego ciała, więc posłusznie chwycił dłoń Laury, którą to wcześniej dała mu zaskakujący znak i wsunął w nią koreks.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Miał przed sobą nastolatkę, której doświadczenie z chłopcami było bardzo niewielkie. Nastolatkę, która relacje z mężczyznami uważała w jej obecnej sytuacji za bezsensowne. Problem jednak polegał na tym, że do tej pory brała pod uwagę jedynie chłopców w swoim wieku, ewentualnie niewiele starszych studentów, którzy może, jakimś trafem, byliby nią zainteresowani. Wszyscy przedstawiciele płci przeciwnej, których znała, wydawali się jej być niedojrzali. A jej wydawało się, że nie jest w ich typie. Teraz jednak, stał przed nią mężczyzna, z którym łączyło ją wiele. Tematy do rozmowy, pasja, chyba trochę podejście do życia. Jego wiedza i zaangażowanie jej imponowały. I właśnie przez to, właśnie teraz, poczuła, że mogłaby spojrzeć na niego z zupełnie innej perspektywy. Bo to, że uważała, że jest atrakcyjny, to jedno, ale to, czy mogła o nim myśleć w innych kategoriach, niż „partner z kursu”, czy nawet „przyjaciel”, jakoś teraz do niej dotarło. Nie wiedziała też, chyba do tej pory, kiedy ją pocałował, że i on może myśleć o niej inaczej.
Przygryzła wargę, czując jak kąciki jej ust unoszą się, a rumieniec oblewa jej policzki. – To prawda. – zgodziła się z nim i kiwnęła głową. Już wcześniej to zauważyła. Widać było, że z każdego zdjęcia chciał wydobyć coś więcej, niż tylko ładne ujęcie. Doszukiwał się w nich czegoś więcej, pozwalając fotografiom mówić samym za siebie.
- Miło to słyszeć. – wymamrotała, zaskoczona dogłębna analizą Leonarda, który naprawdę widział w tym zdjęciu coś więcej, niż tylko jej twarz. Na tym zdjęciu się sobie podobała, wyglądała zupełnie inaczej, przynajmniej według siebie. Jakby to zdjęcie bardziej oddawało to, co widział sam Leonard, a nie szarą rzeczywistość.
Ponownie zapadająca cisza i spojrzenie Leonarda… od kiedy Laura nie potrafiła sobie poradzić z kilkoma minutami milczenia? Od zawsze wolała słyszeć swoje własne myśli, jednak były one teraz dokuczliwe.
- Nie. – odparła, bez większego zastanowienia, kiedy zadał jej pytanie.
– To znaczy… chcę. – poprawiła się szybko i westchnęła, kiedy złapał jej dłoń. Zamarła na moment, zaskoczona tym gestem, którym znów mieszał jej w głowie. Zacisnęła smukłe palce na pudełeczku, na które spojrzała. Widać było, jak na jej czole pojawiając się małe zmarszczki, które zawsze tworzyły się, gdy nad czymś intensywnie myślała. Przygryzła policzek od środka i przeniosła wzrok na twarz Leonarda. – Ale nie skupię się na tym, dopóki mi nie powiesz, co to było… to wcześniej. – uniosła pytająco brew, z trudem opanowując drżenie głosu. A widząc zaskoczone spojrzenie Leonarda, westchnęła cicho, próbując wypowiedzieć to jedno słowo na głos, żeby wiedział o co pyta. Oblizała usta i nerwowo przeczesała włosy, zakładając zbłąkany kosmyk włosów za ucho. - Dlaczego mnie pocałowałeś, Leonardzie? I dlaczego zachowujesz się tak, jakby się to nie wydarzyło? Albo wydarzyło, ale miałbyś to gdzieś? – sprecyzowała, sama będąc w lekkim szoku, że aż tak dokładnie ujęła sprawę. Speszona tym nagłym zalewem szczerości, obróciła głowę, wbijając spojrzenie w swój portret.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Porównywanie się nigdy nie było dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza że on sam w jej wieku za fatalne zachowanie został przeniesiony ze szkoły prywatnej do publicznej. Już wtedy zaczął swoją przygodę z używkami czy luźnym podejściem do zajęć. Pojawiły się pierwsze sympatie, a raczej pierwsze żądze, które kierowały przez pewien czas jego życiem. Wiedział, że są też ludzie, którzy podchodzą do systemu edukacji i samorozwoju w nieco inny sposób i że Laura była jedną z nich. Nie mógł się jednak spodziewać, że było między nimi aż tak wiele różnic. Zresztą widział te wszystkie dzieciaki wiele godzin dziennie zarówno w szkolnej sali, jak i na korytarzach, miał wiele okazji, by wysnuć własne wnioski.
Zaskoczony natychmiastową odpowiedzią pewnie od razu odsunąłby się gwałtownie, ale nie było gdzie. Nieodgadniony wyraz twarzy Laury wzbudził w nim niepokój. Zaraz zaczął zastanawiać się jak wielką zrobił jej krzywdę swoim śmiałym posunięciem, bo że takowa zaistniała, to musiało być pewne. Jak tylko pudełko wylądowało w jej dłoni, zabrał swoje. Czekał. Jego twarz była spokojna, ale wewnątrz panował chaos.
Uniósł brwi w zdumieniu i zamrugał kilkakrotnie nie dlatego, że dziewczyna poruszyła ten temat, ale że podeszła do niego nader dojrzale. Czy nie był starszy, mądrzejszy? W zaistniałej sytuacji nie odznaczył się wrażliwością, o tym, że w ogóle nie powinno do niej dojść już nie wspominając. Był jej winien przeprosiny. Zdawał sobie sprawę z tego, że od jego następnych słów może zależeć wszystko, zaczynając od relacji z Laurą, na jego karierze pedagogicznej kończąc. ”Dopóki nie powiesz, co to było”, od razu wiedział do czego pije. Nici z dramaturgii, z tajemnicy, łamania zasadów i norm. Życie to nie teatr, panie Adler.
- Wybacz, powinienem był najpierw spytać - zaczął powoli, pozwalając by wyraz jego twarzy złagodniał, pokornie przyznając się do popełnionego błędu czynu. Pomimo posiadania tych wszystkich swoich wad, z dumą nazywał się szczerym. Lubił, kiedy sprawy postawione były jasno, mógł zajrzeć do spisu zasad i zapoznać się z każdą z nich, zanim zgodził się na jakiekolwiek warunki. W niewielkiej łazience, przechrzczonej dziś na ciemnię, tkwił zamknięty sam na sam z nastoletnią Laurą Hirsch, zastanawiając się czy ich znajomość można podpiąć pod jakiekolwiek zasady. Ignorując duchotę garnącą mu się do gardła, musiał postawić wszystko na jedną kartę, szczerze. Inaczej już nigdy w życiu nie będzie mógł spojrzeć samemu sobie w oczy.
- Zrobiło się intymnie, dałem się ponieść chwili. Czy źle zinterpretowałem twoje myśli? - Myśli, bo przecież nic nie powiedziała ani nie zrobiła. Nie miał prawa zakładać, że wie, czego Laura oczekuje i że ją rozumie. Mimo to wcale nie żałował. - To się już więcej nie powtórzy. Jeśli nie chcesz, oczywiście. - Wcale nie musiał tego dodawać. Nie powinien, a jednak stało się. Po raz kolejny tego popołudnia przekraczał granicę, sięgając coraz dalej, biorąc coraz więcej. Tym razem sytuacja była jednoznaczna, a on walczył z przemożną chęcią ponownego dotyku. Mówi się, że do trzech razy sztuka, tylko czy po jego słowach będzie jeszcze jakakolwiek okazja, by się sprawdzić?

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Cholera, cholera, cholera. Czy rozsądnym posunięciem było wypowiedzenie tych wszystkich pytań na głos, a potem czekać ze zniecierpliwieniem na jego odpowiedź? Znów zaczynało brakować jej powietrza. Jego przeprosiny ją nieco zaskoczyły. Sugestia że powinien był spytać, również. Czy zgodziłaby się? Jak miałaby zareagować, gdyby zadał jej jedno proste pytanie - czy mogę cię pocałować, Lauro? Sama nie wiedziała. Nawet teraz, kiedy zrobił to bez pytania, nie potrafiła stwierdzić, czy by się na to zgodziła. Chociaż gdzieś w głębi duszy, jakaś cząstka jej bardzo tego pragnęła.
Zamrugała szybko, nie kryjąc swojego zdezorientowania. Intymnie. Przecież to była jej wina. Nie powinna był dotykać jego dłoni, nie powinna była się do niego zbliżać, nie powinna była pozwolić, by jego spojrzenie ją zahipnotyzowało. I jeszcze tak bezmyślnie wyszeptała wtedy jego imię, niemal sama prosząc się o tej pocałunek. I może tak było, a teraz nie potrafiła przyznać tego przez samą sobą? Zrobiło się intymnie, to prawda. A wszystko wokół tworzyło niemal idealną atmosferę dla tych kilku sekund, które teraz utkwiły w jej głowie.
– Nie wiem. To znaczy… chyba nie. – zmarszczyła czoło, siląc się na szczerą odpowiedź i zdając sobie sprawę z tego, że interpretował jej gesty, a nie myśli, o których nie mógł mieć zielonego pojęcia. W tej chwili sama mogła sobie odpowiedź na pierwsze pytanie.
Dlaczego mnie pocałowałeś, Leonardzie?
Sama się o to prosiłaś, Lauro.
To by miało sens, zdecydowanie.
Poczuła delikatnie ukłucie w okolicach klatki piersiowej, kiedy oznajmił, że to się więcej nie powtórzy. Kolejne zdanie przyniosło natomiast ulgę.
– Chcę. – westchnęła, posyłając mu niepewne spojrzenie. Nie powinna, ale chciała. Tak niewiele ich w tej chwili dzieliło, wystarczyło pół kroku, by znalazła się bliżej mężczyzny. Stanęła palcach i przesunęła wzrokiem po jego twarzy, szukając jakichkolwiek sygnałów, przez które miałaby się cofnąć. Jeśli tym razem ona dobrze interpretowała jego słowa, to on też tego chciał. Ostatnie spojrzenie, jakby chciała się upewnić, jakby czekała, aż ją od siebie odsunie, a kiedy to się nie stało, złożyła na jego ustach delikatny i czuły pocałunek.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że by jej nie spytał, bo to nie miało mieć w ogóle miejsca. Dotychczas wystarczało przecież sugestywne spojrzenie, jeden uśmiech, jeden gest, nikt nie potrzebował żadnych słów. Czy sama się o to prosiła? Nie mógł tego powiedzieć. Nie powinien. Doskonale przecież wiedział gdzie leży granica, w zwykłym, codziennym życiu, jak i w pracy. Dotychczas żaden z uczniów wiedzionych durnymi serialami dla młodzieży nie posunął się do tak nierozsądnych zachowań, ale tu sytuacja wyglądała nieco inaczej. Tylko czy na pewno tak było czy tylko zasłaniał się tym argumentem niczym niezniszczalną tarczą?
Sygnałów starał się nie wysyłać już żadnych, pozwolił, by sama podjęła decyzję. Pomimo iż tuż za jego plecami stała ściana, odcinając drogę ucieczki, nie zamierzał się nigdzie ulatniać. W milczeniu i z uwagą słuchał dobieranych przez nią słów, jak szuka podpowiedzi do tego, co słuszne. Już miał odpowiedzieć, coś podsunąć na widok niepewnego spojrzenia; że ma rację i nigdy nie powinno do tego dojść, że ta śmiałość to jego wina, największa z wad, której nie potrafił (i nie chciał) się nigdy wyzbyć. Moment zawahania, kolejna zmiana decyzji, czy sam fakt niezdecydowania powinien być czerwoną lampką, przy której oboje powinni się wycofać?
Podniosła się na palcach, zmniejszając odległość, która ich dzieliła. Widział jak poszukuje w nim odpowiedzi, ale nie chciał jej niczego ułatwiać. Błagam, podejmij dobrą decyzję. Tylko której należy się to miano? Czułość, z jaką komplementowane chwilę wcześniej wargi dotknęły jego ust nieco odbiegała od pocałunków, do których przywykł i choć on sam twierdził, że potrafi być delikatny, tak dziś było inaczej. Intymnie. Sięgnął lewą dłonią ku dziewczęcej talii nieco ponad linią kończących się dżinsowych spodni. Nie przyciągnął jej jednak do siebie, jak zapewne zrobiłby to w każdym innym przypadku, zamiast tego odwzajemnił delikatny pocałunek, nie chcąc by skończył się przedwcześnie. Tym razem cisza nie kuła w uszy, nie drażniła, a niechciane myśli przestały kłębić się w głowie. Zniknęły dokuczliwe duszności, ustępując pragnieniu, które tliło się w nim od pewnego już czasu. Czy tak wyobrażał sobie ten moment przed dwoma miesiącami, kiedy to pomyślał o Laurze w taki sposób po raz pierwszy? Sytuacja wyglądała wtedy zupełnie inaczej i nie nosiła żadnych dwuznaczności, a mimo to wyobraźnia zdążyła już spłatać mu niejednego figla.
Wreszcie oderwał się od jej ust, jakby zapomniał, że powinien był wciąż oddychać. Nie wypuścił jej z objęć, wzrokiem wodził po jej twarzy, korzystając z okazji, by przyjrzeć się uważnie. Czerwona żarówka nie dawała im zbyt wiele światła, pozostawiając ich w bladym półmroku. Prawa ręka odnalazła dłoń, która wcześniej zaciskała na nim palce, powędrowała wraz z nią ku górze i została na Leonardowej szyi. Dwa rozpalone policzki zetknęły się ze sobą na kilka długich sekund, zanim to on pocałował ją ponownie. Tym razem rozsmakował się w przyjemnej słodyczy, dokładnie tak wyobrażając sobie smak owocowej pomadki.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”