WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://media.bizj.us/view/img/11097409 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieoczekiwanym minusem (przez ostatnie miesiące nie dopatrzyła się ich zbyt wielu, jeśli miałaby być szczera) zakończenia wieloletniego związku, z którym Ava musiała się mierzyć przez ostatnie dni, była bezsenność. Uporczywe przewracanie się z boku na bok, zamieniało się w diaboliczny taniec, bez szans na zaśnięcie––a przynajmniej dłuższe niż kilkadziesiąt minut. Noc była naznaczona mdłymi przerwami, w których zamiast korzystać z odzyskanej, materacowej wolności (spać z szeroko rozłożonymi dłońmi, na ukos, budować rulon z kołdry, żeby owinąć na nim nogę, konstelacji wydawało się być niemiara) nie umiała sobie znaleźć w łóżku miejsca. Wydawało się się obce, zbyt szerokie, materac wciąż nie chciał współgrać z jej ciałem: trudno było jej się przyznać do tego, że brakowało w nim drugiego ciała, ciepłego karku, w który można było wtulić zimny nos (na co pierwszą odpowiedzią bywało zazwyczaj zaskoczone mruczenie). Na razie skutecznie odsuwała od siebie ledwie kiełkującą myśl, że czasami––nie zbyt często, ale jednak––brakowała jej Newta. Mogło to być wyłącznie przyzwyczajenie, opowiadanie z książki o wypłowiałej okładce, które było zbyt rozciągniete w czasie, a bohaterowi z biegiem czasu stali się znudzeni własną historią.Czy tylko? Na razie nad tym się nie zastanawiała. Wykorzystanie nocnych godzin na coś produktywnego mijało się z celem: była zmęczona, umysł był połowicznie uśpiony, oczy zamknięte. Pogłębiało to tylko złośliwy cykl, w którym zmęczenie narastało i niwelowane było doraźnie zbyt dużą dawką kofeiny. Nie pomagały magiczne, ziołowe herbatki, gorąca kąpiel, wietrzenie sypialni czy długi spacer. Te nieprzespane nocy spędzały jej (dosłownie, o ironio) sen z powiek, odbierając koncentrację i energię potrzebne na intensywnych próbach przed zbliżającymi się koncertami. Poranki stały się chaotycznie, kiedy wyciąganie łyżki do jogurtu kończyło się jej upuszczeniem, kawa usilnie uciekała poza kształt kubka, a blat naznaczony był kleksem mleka migdałowego. Dzisiaj musiała cofnąć się po futerał ze skrzypcami.
Późnym popołudniem poczuła, że uratować ją może tylko kawa i, nie oszukujmy się, gluten, najlepiej z kruszonką albo polukrowany (zapomnij, żeby miała czas i siłę oddawać się gotowaniu z przyjemnością i weną twórczą). Właśnie stała w kolejce, odgarniając włosy za ucho i przyglądając się szklanej witrynie z potencjalnie interesującą zawartością. Ava czuła się zmęczona, na dodatek starała się rozmasować napięcie w karku, którego boczne ścięgna przytrzymywały skrzypce podczas wielogodzinnej próby. Cierpliwie czekała, aż osoba przed nią zdecyduje, czy chcę kawę z mlekiem bez laktozy, sojowym, czy może tak naprawdę po prostu czarną, czując opadającą koncentrację i senność napływająca do skroni. Łudziła się, że może jak już naprawdę będzie przemęczona, to wreszcie zaśnie, ale próg jej zmęczenia codziennie przesuwał się o kilka stopni dalej. Kawy, ratunku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 6
Na pewnym etapie życia, przestajesz szukać w kawie wyłącznie energetycznego ratunku, a spożywanie jej staje się codziennym rytuałem, bez którego nie możesz ruszyć dalej. To właśnie był stan, jaki w kwiecie swojego wieku osiągnął Darcy i doskonale wiedział, że jeśli w ciągu piętnastu minut nie skosztuje nawet łyka czarnego płynu, to cały rytm dnia zostanie zaburzony. Ostatnio wiele rzeczy działo się na przekór jego woli i wyobrażeniom, a więc czy nawet nie mógł wypić kawy, wtedy kiedy miał na to ochotę? Szczególnie że była to jedyna rzecz, której potrzebował, by osiągnąć, chociaż odrobinę względnego szczęścia i spokoju. Jak to mówiono, mały krok dla ludzkości, a wielki dla Wardwella? No cóż, jedno było pewne - jego cierpliwość z minuty na minutę się kurczyła, a on wkraczał w stan zdolności do poruszenia nieba i ziemi, by dostać do ręki ten cholerny kubek… Ale kolejka zwarcie trzymała swój szyk, pozwalając mu na wykonanie drobnych kroków średnio co parę minut i to samo w sobie napędzało mechanizm tej okrutnej popędliwości, jaką na swoje nieszczęście został obdarowany przez naturę. I zaczął we własnej głowie wielkie odliczanie do momentu wybuchu (czyli najpewniej wyjścia z zatłoczonej kawiarni i wypicie kawy we własnym gabinecie, z cholernym i nienaturalnym opóźnieniem), aż drugie stanowisko w sposób wybawicielski otworzyło kasę i przyjęło jego zamówienie.
Dark Roast, czyli jeden z największych zastrzyków kofeiny (na jego życzenie odrobinę schłodzone kostkami lodu), a ku jego uciesze czas oczekiwania był znacznie mniejszy, od tego poświęconego stojąc w kolejce. I tak na wpół zadowolony, na wpół nadal nabuzowany sporą obsuwą w czasie, wykonał dość gwałtowny obrót w stronę wyjścia, co było jedynie kolejnym krokiem do katastrofy. Zamaszysty ruch spowodował nieprzyjemne zderzenie z obcą mu kobietą, która zdecydowanie znalazła się zbyt blisko, a idealnym finiszem tegoż spotkania była ogromna ciemna plama na jego białej koszuli i fragmencie marynarki. Nie podniósł głowy, by sprawdzić, czy druga strona również odniosła ‘obrażenia’. - Jasna cholera - wycedził pod nosem, strzepując dłonią w powietrzu. Jeszcze raz spojrzał na koszulę, licząc, że może za pierwszym razem wzrok spłatał mu figla. Nope. Nic podobnego. - Czy naprawdę tak ciężko jest patrzeć pod nogi? - skomentował pod nosem, niekoniecznie chcąc, by kobieta to usłyszała. Swoją drogą, był święcie przekonany, że większa część winy na pewno nie leżała po jego stronie. Chociaż bardziej przejął się tym, że tego dnia zupełnie nic mu nie sprzyjało, a on zastanawiał się, za jakie kurwa grzechy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciekawe, jak znużenie potrafi przynieść dodatkowe pokłady energii w postaci zniecierpliwienia; wolno posuwająca kolejka do lady chyba postanowiła udowodnić Avie, że jej poziom energii nie jest jeszcze na zupełnym wyczerpaniu. Sukces budowany jest podobno małymi kroczkami, a rytm przesuwania się linii oczekujących przypominał nieco nieśmiały taniec pingwinów. Ale już! Udało złożyć się jej to banalne zamówienie na czarną kawę, rezygnując ze wszystkich dodatkowych opcji (przecież nie było czasu żeby barista wybierał ziarenko po ziarenku), domagając się jedynie tego wypatrzonego ciastka owsianego, które już zadowolona trzymała w papierowej torebce. Kawa była zbyt gorąca, żeby ją od razu pić, ale Ava postanowiła, że niezakładanie wieczka i dmuchanie w parujący płyn będą najlepszym rozwiązaniem, żeby chociaż minimalnie obniżyć wrzątek, który chciała, żeby jak najszybciej obudził jej umysł. Poranny kleks mleka migdałowego na blacie zapowiadał dzisiejszą serię niefortunnych wydarzeń, to była pewniejsza przepowiednia niż wróżenie z fusów. Nie zdążyła wziąć nawet łyka wyczekanej kawy, bo jakiś brunet postanowił z impetem zmienić kierunek i raptownie obracając się zahaczyło jej dłoń z kawą. Papierowy kubek wylądował na ziemi, poczuła parzące ciepło w prawą dłoń, a koszulka zrobiła się mokra. Przeklnęła, może nie głośno, ale siarczyście, zaskoczenie i ból zrobiły swoje. I jeszcze na dodatek w jej kierunku sprawca całego zajścia kierował jakieś pretensje.
– Może Pan mi powie? – odparła zgryźliwie, jednocześnie odruchowo pocierając koszulkę, co niespecjalnie przyniosło jakiekolwiek poprawę, plama była niezaprzeczalna. Czuła pieczenie w prawej dłoni, jak zauważyła, lekko zaczerwienionej, oby tylko chwilowo. – Pewnie trudno zwracać uwagę nie tylko na koniec swojego nosa. – dodała niemiłym tonem, ale mieszanka zmęczenia, niewyspania i braku tej cholernej kawy, której perspektywa przez ostatni kwadrans dawało jej cień nadziei, że ten dzień uda się jakoś przetrwać. Ten ambitny plan legł w gruzach, bo akurat jakiś nadęty sztywniak postanowił kręcić piruety w zatłoczonej kawiarni.
Z sekundy na sekundę miała wrażenie, że jest coraz bardziej umoczona w resztkach kawki, koszulka przykleiła się do brzucha, ciastko (to wymarzone!) rozpadło się w papierowej torebce, która też była w kolorze wypłowiałego brązu. Chwyciła papierowe serwetki z lady, w pełnym impecie i bezczelnie wyciągnęła je w kierunku mężczyzny.
– Proszę, ktoś to musi wytrzeć. – wyzywająco patrzyła mu prosto w oczy, czując jak zalewa ją dla odmiany nie kawa, a wściekłość.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wedgwood”