WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#1 outfit + music intro

Nathaniel uwielbiał życie w mieście, a mieszkanie w Belltown dawało wiele możliwości - wszędzie było blisko, było tu też sporo wartych uwagi lokali, idealnych na wypad ze znajomymi, albo jeśli chciało się popisać przed kobietą na randce. I każdy chciał tu mieszkać, ale nie każdy mógł sobie na to pozwolić.
- Nie ma za co, kochanie. Znakomicie się bawię - przyznał ze śmiechem. Naprawdę nie miała czym się przejmować. Wychodząc do klubu nie wyobrażał sobie nawet takiego porywającego przebiegu wieczoru, ale musiał przyznać, że z każdą chwilą coraz bardziej nakręcała go ta nuta nieznanego, w jaką Ivy go wciągnęła swoim towarzystwem. Podróż taksówką nie trwała jakoś szczególnie długo, ale pocałunek, który Nathaniel starał się oddać z równym zamiłowaniem, stanowczo umilił ten czas. Kiedy dojechali na miejsce, mimo dość późnej pory, na ulicy tętniło jeszcze życie. Ludzie stali przed lokalami w grupkach, paląc papierosy, rozmawiając w ożywieniu. Słychać było brzęki szkła i śmiechy. Grupka stojących jakieś parę metrów dalej dziewczyn z ciekawością przyglądała się, jak Nathaniel otwierał Ivy drzwi i z szarmanckim uśmiechem podał jej rękę. - Twoja obecność przy mnie dzisiejszego wieczoru jest idealną nagrodą - mruknął, poszerzając uśmiech, gdy na moment się z nim zrównała i delikatnie musnął kciukiem jej dłoń. Nie dało się jej porównać do żadnej z tych, które stały na chodniku i przyglądały się im z zazdrością. Gdy puściła jego rękę, schylił się do auta i obdarował kierowcę napiwkiem. W końcu uratował ich przed nieprzyjemnym spotkaniem z ochroniarzami, a w trakcie drogi uszanował ich prywatność, nie starając się zagadywać i nie spoglądając z ciekawością w lusterko.
Między lokalami w cieniu była wnęka, co z ulicy nie było tak oczywiste, w stronę której poprowadził Ivy. Delikatne światełko paliło się przy interkomie, w który wstukał hasło i wraz z cichym brzęknięciem otwieranej furtki, za nią rozpaliło się światło prowadzące przez eklektycznie urządzony dziedziniec, z dużą ilością zieleni i wspinającego się po murze bluszczu. Co ciekawe, zieleń efektywnie wyciszała odgłosy zgiełku miasta. - Mieszkasz w mieście? - zapytał niezobowiązująco, gdy weszli do klatki, bo w sumie nie było to takie oczywiste, biorąc pod uwagę fakt, że sam w tym momencie miał podwójne lokum. - Idealnie pasujesz do takich przestrzeni - dodał, spoglądając na dziewczynę. Nie znał jej statusu społecznego, ale dla niego wyglądała jak milion dolarów. I choć nie wiedział też, czy jej sukienka była od sławnego projektanta, czy ze zwykłej sieciówki to, przypatrując się jej wcześniejszym ruchom i krągłościom, które nieustannie wpływały na jego wyobraźnię, nie mógł się doczekać, aż w końcu pozbędzie się tego materiału.
Gdy tylko weszli do windy, miał okazję objąć ją od tyłu i pochylił się do jej ucha. - Mówiłem Ci już dziś, że wyglądasz zjawiskowo? - zapytał niskim, ciepłym tembrem głosu, ciągle patrząc na nią w odbiciu lustra. Jasne światło w windzie pozwalało mu przyjrzeć się jej dokładnie, a widok tylko utwierdzał go w przekonaniu, że wyglądała wprost nieziemsko. Łagodnie obrócił ją twarzą do siebie i zacieśnił uścisk. - Skoro faceci tak lgną do Ciebie, to powiedz, jaki jest Twój idealny typ mężczyzny, przed którym na pewno byś nie uciekła? - Uniósł brew, szczerze zaintrygowany odpowiedzią. Skoro jego napotkała zupełnie przypadkiem, to wcale nie musiało oznaczać, że gdyby miała wybór, byłby jej pierwszym.
Jazda na czwarte, przedostatnie piętro trwała stanowczo zbyt krótko, przez co Nathaniel był zmuszony opuścić dłonie z jej bioder, ale zamiast tego złapał ją za rękę i poprowadził korytarzem pod drzwi swojego mieszkania. Po otwarciu drzwi zapalił światło, dzięki któremu została oświetlona cała przestrzeń. Mieszkanie w stylu loftowym, z odkrytymi cegłami, w otoczeniu drewna z czernią i szarością komponowało się idealnie i przede wszystkim odzwierciedlało osobowość jego właściciela. W części salonowej, do której się udali, wyeksponowana została pokaźna półka z książkami i płytami, a w głębi wisiał niepozornie worek treningowy. Przestronne korytarze, wysokie okna i pomieszczenie, zaakcentowanie na hobby, a nawet ściany ze szkła na antresoli widocznej z dołu salonu mówiły, że nie ma tu nic do ukrycia.
- Czego się napijesz? - zapytał, podchodząc do barku. Osobiście wolał nie mieszać i sobie nalał whisky. W końcu adrenalina i droga nieco go otrzeźwiły, więc jeszcze mała dawka alkoholu na rozluźnienie nie zaszkodzi. Podał Ivy przyrządzony na jej życzenie trunek i wskazał na ścianę zapełnioną różnego rodzaju płytami wszelkiego rodzaju. - Co prawda nie są to winyle, ale dzięki odpowiedniej akustyce różnica nie jest odczuwalna. Jeśli chcesz, możesz coś wybrać - uśmiechnął się łagodnie i przechylił szklankę, a płyn przyjemnie rozlał się po jego gardle. Miała naprawdę szerokie pole do popisu.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#1
na początek

Doceniała mieszkanie w wielkim mieście. Życie i studia do Seattle, a później kolejne miasta, do których wyjechała od razu po otrzymaniu dyplomu, by zatrzymać się Atlancie, Nowym Jorku, czy San Francisco. Uwielbiała wielkie miasta, w których życie tętniło przez cały czas, w których w środku nocy można było spotkać się z przyjaciółki i zjeść pizzę, gdzie imprezy się nie kończyły. Nie lubiła, gdy coś ją ograniczało, więc mało zobowiązująca praca, wynajmowany pokój i ciągłe poznawanie nowych ludzi było idealną mieszanką.
- Oh, czyli bójki w klubach to dobra rozrywka? – uniosła pytająco brew i zaśmiała się. Znała takich facetów, którzy lubili szlajać się po klubach szukając zaczepki, by poczuć trochę adrenaliny. Sama uwielbiała ten zastrzyk emocji, który buzował w jej krwi, przy okazji mieszając się z whisky, którą wypiła. Gdyby wiedziała, że Nathaniel jest właśnie z tych, mogłaby mu zafundować jeszcze więcej przygód! Bo nie ma nic lepszego, niż wpakować się z jakieś kłopoty z przystojnym nieznajomym, prawda? Czując na sobie spojrzenia kobiet, które stały niedaleko, uniosła głowę i z uśmiechem podała Nathanielowi swoją dłoń. Z pewnością nie wyglądali na parę, która poznała się tego wieczoru. Tak pewnie się przy sobie czuli i wydawałoby się, że ich gesty świadczą o trwającym już jakiś czas gorącym romansie. A ten miał się przecież dopiero rozpocząć. – W tym też jesteś dobry. – zauważyła, nawiązując do swojej wcześniejszej pochwały jego pocałunków i tańca, teraz mając na myśli doskonale dobierane przez niego słowa. Kusił ją, był pewny siebie, był szarmancki, ale doskonale wiedział, co powiedzieć, żeby do czegoś to prowadziło. I nawet jeśli Lava to wszystko wiedziała, chciałaby by jego słowa ją prowadziły. Tak jak on teraz prowadził ją przez dzieciniec. Powoli przesuwała wzrokiem po tym wyjątkowym miejscu, zastanawiając się jak nowa musi być ta inwestycja i kim jest jej towarzysz, skoro było go stać na mieszkanie w takim miejscu. Nie wyglądało to jak modna hipsterska miejscówka, a apartamentowiec dla dzianych ludzi, którzy nie chcą się tym jakoś bardzo chwalić światu. Jakby ukrywali się za tym bluszczem.
– Tak. – kiwnęła głową. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy sprawił jej komplement. Obróciła się wokół własnej osi i zapozowała, wypychając jedno biodro i zgrabnie wystawiając nogę. Nigdy nie przejmowała się tym, że jest że nie zarabia milionów, że nie chodzi po ekskluzywnych sklepach, nie było jej to potrzebne. I nawet teraz, kiedy miała na sobie sukienkę wygrzebaną z vintage shopu, który uwielbiała, czuła się dobrze. A jego spojrzenie sprawiało, że czuła się jeszcze lepiej. Widziała, że mu się podoba.
Westchnęła cicho, kiedy objął ją, gdy znaleźli się w windzie. Odchyliła głowę, by położyć ją na jego ramieniu i zaśmiała się, gdy usłyszała kolejny komplement.
– Jeszcze nie, ale nie krępuj się, możesz to mówić ile chcesz. – odpowiedziała cicho i zaczepnie spojrzała w lustro, by spojrzeń mu w oczy. Przygryzła wargi i delikatnie przesunęła palcami po jego dłoni znajdującej się na jej ciele. Lubiła słuchać komplementów, a w jego ustach brzmiały one szczerze, a nie jak tani tekst na podryw.
- Hmmm, myślisz, że mam idealny typ faceta? – uniosła brew, kiedy obrócił ją w swoją stronę i mogła mu spojrzeć prosto w oczy. Uniosła się na palcach i dotknęła kołnierzyka jego koszuli, udając, że go poprawia. Nie była typem kobiety, która konkretnie lubiła wysokich brunetów, dla niej liczyło się coś więcej. Spojrzenia, uśmiech, pewność siebie. I choć czasami ktoś pociągał ją czysto cieleśnie, bo przystojni i dobrze zbudowani panowie zawsze przyciągali jej wzrok, to lubiła też czuć chemię, dreszczyk emocji, magnetyzm. – Na pewno nie uciekłabym przed facetem, który przywalił komuś w twarz stając w mojej obronie. – odpowiedziała, kiedy winda się zatrzymała i mieli już wysiadać. Złapała jego dłoń i dała się poprowadzić wzdłuż korytarza w kierunku drzwi do jego mieszkania. Potrzebowała chwili, by móc rozejrzeć się po jego wnętrzu, które zachwycało. Wyglądało jakby wybrał je z magazynu wnętrzarskiego. Połączenie taki surowych materiałów jak metal i beton z ciepłym drewnem było idealne. Jego wysokość i przestrzeń aż onieśmielała, ale podobało się jej to, że było przestronne i otwarte. Rozpięła cienką jeansową koszulę, którą miała na sobie i zsunęła ją ze swoich ramion, rzucając po chwili na wielką kanapę obok której się znalazła.
- Whisky. – odpowiedziała z uśmiechem, a po chwili odebrała od niego szklankę z alkoholem. Wolała nie mieszać, to nigdy nie był dobry pomysł. A ze szklanką w dłoni podeszła do ściany, którą jej wskazał i przebiegła wzorkiem po całkiem niezłej kolekcji płyt. – Dobre głośniki pewnie sobie radzą. – odparła spoglądając na jego sprzęt grający. – Ale winyle mają swój klimat.- dodała. Znała się na tym, dlatego też wróciła wzrokiem do płyt, szukając idealnej płyty. – Imponująca kolekcja. – stwierdziła, przesuwając palcem po kolejnym plastikowym pudełeczku, które wysunęła na chwilę, by sprawdzić co znajdzie na danej płycie. Upiła łyk whisky, po czym odłożyła szklankę na stoliku, by móc stanąć na palcach i sięgnąć po płytę znajdującą się na wyższej półce. John Mayer, którego uwielbiała wydawał się być idealnym wyborem po wieczorze pełnym wrażeń. Włączyła więc płytę i wybrała odpowiedni utwór, a po chwili znalazła się obok Nathaniela. Zabrała mu whisky i odstawiła dwie szklanki na stolik znajdujący się przy kanapie. - Mieliśmy tańczyć, prawda? - uniosła pytająco brew i złapała jego dłonie, by ułożyć je na swoich biodrach. Ręce ułożyła na jego ramionach i zbliżyła się, powoli kołysząc się w rytm spokojnej melodii.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Choć nie miał okazji przeprowadzić się do innego miasta, nie było mu z tego powodu żal. Wystarczyło mu, że miał możliwość podróżowania, nierzadko w sprawach biznesowych czy jeszcze łapiąc praktykę w różnych częściach Stanów, a nawet w Europie. Seattle i tak zaskarbiło sobie jego serce. To było jego miasto, pełne bliskich mu ludzi, wspomnień, dobrych i złych chwil, oraz skrajnych emocji. Czuł się jego integralną częścią.
- Nie ma to jak porządny zastrzyk adrenaliny - przyznał ze śmiechem. Co prawda, był uzależniony od stałego podwyższania sobie adrenaliny, ale bójki w klubach nie należały do tego rodzaju rozrywek, w jakich się lubował. Kiedy zaczynał trenować sztuki walki, nie kierował się tym, że szybko nauczy się, jak kogoś unicestwić. Bardziej zależało mu na kontrolowaniu sytuacji w razie jakiejkolwiek niespodziewanej akcji, jakiej byli świadkami dzisiejszego wieczoru. Osobiście nie przepadał za bezzasadną przemocą, ale dobrze było umieć się bronić i odeprzeć atak. Aczkolwiek uwielbiał smak przygody, w którą z chęcią pociągnąłby za sobą Ivy. Z resztą, miała okazję się przekonać, że z nim nie było nudno.
Na jej słowa, nawiązujące do wcześniejszego komplementu z jej strony, kąciki jego ust zadrgały w uśmiechu, jednak powstrzymał to i wzruszył tylko nonszalancko ramionami: - Naah, po prostu do tej pory nie trafiłaś na kogoś takiego, jak ja - odparł pewnym siebie głosem, co zakrawało o arogancję. Niby sugerował jej w tym momencie, że doskonale wiedział, jakie ma szczęście być kobietą, która kradnie mu miejsce w myślach, choć w dużej mierze to przecież była jej zasługa. Przy niej wszystko przychodziło mu tak naturalnie, jakby znali się od wieków. Dawno nie spotkał się z taką chemią i planował to maksymalnie wykorzystać.
Odpowiedź nieco go zaskoczyła, chociaż z drugiej strony Seattle było dużym miastem z mnóstwem miejsc, w których można przesiadywać i nieustannie się mijać. - Niby świat taki mały, a jednak nie mieliśmy okazji wcześniej się spotkać. Nawet gdybyśmy się gdzieś minęli, na pewno bym Cię nie przeoczył - przyznał, bacznie obserwując jej ruchy i z wrażenia praktycznie od razu zapomniał, o czym w ogóle mówił. Miała idealne kształty i z premedytacją wodziła go na pokuszenie. Na szczęście zbliżali się do miejsca oferującego pełną prywatność. Aczkolwiek żałował, że nie znajdują się w windzie firmowej, droga byłaby znacznie dłuższa, a i zatrzymać windę byłoby łatwiej, nie narażając się przy tym na gniew sąsiadów. W innej sytuacji nie miałby nic przeciwko bliskości w miejscu publicznym. Dodatkowa dawka adrenaliny z pewnością by nie zaszkodziła. Ale Ivy była warta czekania i właściwego potraktowania.
- Zanotowałem - zaśmiał się cicho w jej szyję. Nie miał problemu z obdarowywaniem kobiet komplementami. I to nie tak, że mówił dokładnie to, co chciały usłyszeć. Jeśli coś mówił, to naprawdę było to szczere. Ciężko byłoby mu zmusić się do kłamstwa w takich sytuacjach, bo wychodził z założenia, że lepiej nic nie mówić, niż zwyczajnie kłamać. Może i odpowiadały mu one night stands raz na jakiś czas, ale tylko pod warunkiem, że udało mu się znaleźć wartościowe towarzystwo. A kiedy takie miał, potrafił je docenić.
- Taka kobieta jak Ty pewnie doskonale wie, czego oczekiwać po mężczyźnie - odparł z tajemniczym uśmiechem, patrząc jej intensywnie w oczy. Nikt nie mówił, że chodziło mu o jakiś konkretny wygląd. To stereotypy, które nie miały większego znaczenia. - Nie boisz się ryzyka - stwierdził, delikatnie mrużąc oczy. To zabrzmiało jak komplement, w głosie mogła wyczuć, że bardzo mu się to podobało. Ona była zdecydowanie w jego typie. Nie tylko piekielnie seksowna, ale również inteligentna, zabawna i pewna siebie.
Uśmiechnął się, kiedy wzięła od niego szklankę z alkoholem. Nie każda kobieta lubiła smak whisky. Ale Ivy nie była taka jak każda. A on z każdą chwilą coraz bardziej się o tym przekonywał. - Pewnie? Jeśli ten zestaw nie dawałby rady, już dawno bym go zwrócił - udał, że nieco dotknęło go jej stwierdzenie, ale na jego twarzy od razu pojawił się łobuzerski uśmiech. Jeszcze nie zawiódł się na nim, a muzyki słuchał częściej niż włączał telewizję, więc doskonale znał jego wartość. Soundbar z subwooferem i kolumnami odpowiednio rozmieszczonymi po tej obszernej przestrzeni idealnie komponował się we wnętrze, nie rzucając się szczególnie w oczy. System został stworzony na specjalne życzenie, z możliwością odtwarzania muzyki w każdym jej kącie. Wystarczył mały pilot, którego właśnie użył Nathaniel, by odkryć przed dziewczyną wszystkie możliwości sprzętu. - Taak, aczkolwiek niewielu współczesnych artystów wydaje winyle - odparł, wzdychając teatralnie. Zwłaszcza tych mniej znanych, za którymi przepadał. Jego rodzice byli maniakami kolekcjonowania tego rodzaju płyt, on jednak, mimo uwielbienia do muzyki klasycznej, wolał nieco nowoczesności. Dzięki temu miał naprawdę duży wybór, w zależności od nastroju.
Przyglądał się jej z zaintrygowaniem, kiedy wybierała płytę. Dobry wybór, pochwalił ją w myślach, a już po chwili muzyka łagodnie rozbrzmiała wokół. - Tak, jak obiecałem - odparł cicho niskim tembrem głosu, przyciągając ją do siebie. Taak, zdecydowanie odpowiadała mu jej bliskość i fakt, że znów mógł delektować się jej zapachem i ciepłem. I tym razem nic ani nikt nie był w stanie im przeszkodzić. - Więc jakie masz jeszcze supermoce, oprócz nieustannego poddawania mężczyzn pokusie? - zapytał, patrząc jej w oczy z tajemniczym uśmiechem. W tym była wręcz perfekcjonistką i zastanawiał się, co jeszcze przed nim skrywała?

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Oh, zdecydowanie! – zaśmiała się. Zdecydowanie w tej kwestii mieli wiele wspólnego. I mimo, że Lava bardzo wyciszyła się od rozpoczęcia swojej przygody z jogą i medytacją, to jednak niektóre rzeczy nadal ją kusiły i wywoływały uśmiech na jej twarzy. Nie potrafiła tego kontrolować, kiedy była młodsza, wpakowując się w różne kłopoty albo zadając się z niewłaściwymi ludźmi. Będąc nastolatką uwielbiała ten dreszczyk emocji, kiedy przed wejściem do klubu bramkarz zastanawiał się, czy powinien ją wpuścić albo gdy barman zerkał na nią podejrzliwie przy podawaniu piwa. Jazda metrem na gapę była swego rodzaju wyzwaniem, w które bawiła się ze znajomymi. Zmieniła się jednak, studia trochę ją ukształtowały, a podróże i ludzie, których podczas nich poznała, sprawili, że znalazła rzeczy, które mogła robić, by czuć się dobrze, niekoniecznie na granicy łamania prawa, nawet jeśli jej wyskoki i tak były nieszkodliwe. Ale to dlatego wyjechała, dlatego ciągnęło ją do zmieniania miejsca zamieszkania, miejsc pracy, znajomych. Tu odnajdywała ten dreszczyk emocji.
- To prawda, nie trafiłam. – odparła z uśmiechem, zgadzając się z nim w pełni. Był inny niż wszyscy, nawet jeśli mogła brać pod swe rozważania ten krótki czas, który spędzili razem. Jednak dawno nie czuła czegoś podobnego. Krótkie wymiany zdań nie były problemem, a ich zwięzłość dodawała nieco tajemnicy tej relacji, jego komplementy nie brzmiały jak tanie teksty na podryw, a pewny dotyk sprawiał, że niemal się pod nim rozpływała. Takiego mężczyzny w tej chwili potrzebowała – pewnego siebie i sięgającego po to, czego chce.
- Nigdy nie lubiłam tego powiedzenia. Świat jest duży, a ludzie ciągle zapatrzeni w siebie i w swoje sprawy. Uwierz mi, mogliśmy mijać się już kilka razy, ale pewnie każde z nas było wtedy zajęte ważniejszymi rzeczami. – odparła wzruszając delikatnie ramionami, ale uśmiechnęła się, by słowa nie brzmiały zbyt szorstko. I to nie tak, że nie było jej miło słysząc, że nie przeszedłby obok niej obojętnie, sama pewnie też zawiesiłaby na nim wzrok. Po prostu mieszkali w wielkim mieście, w który każdy był zabiegany i niekoniecznie skupiał się na tym kogo mija na ulicy. A przynajmniej ona tak miała. Często rozmawiając przez telefon, starając się w drodze z pracy załatwić jak najwięcej spraw albo słuchając muzyki, która dość często odcinała ją od rzeczywistości.
- Masz rację. Wiem, że czego oczekuję. I myślę, że gdybym nie chciała teego… - przytaknęła i przygryzła na chwilę wargę, po czym zmierzyła go wzrokiem i przedłużając nieco słowo tego przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej, podkreślając, że poniekąd poleciała na jego wygląd.
- I twojej pewności siebie… to nie bylibyśmy w tym miejscu. – dodała z zawadiackim uśmiechem. Prawda była taka, że cholernie się jej podobał, był przystojny i dobrze zbudowany, a przy okazji jego umysł ją pociągał. Nadążał za nią, kusił ją, zaczepiał, był pewny siebie i inteligentny, ale kulturalny. I mimo tego, że znajdowali się teraz w dość jednoznacznej sytuacji, która powoli dążyła do oczywistego, nie czuła, żeby chciał ją wykorzystać. – Nieee. – pokręciła głową w odpowiedzi na jego stwierdzenie, że nie boi się ryzyka. Nawet jeśli miałaby ja jakieś wątpliwości, to wydawał się być warty tego ryzyka. Poza tym… czy życie nie byłoby nudne bez tego ryzyka?
Rozbawiona jego słowami o sprzęcie grającym wywróciła teatralnie oczami.
– Faceci i ich zabawki. – westchnęła próbując zachować powagę. Jednak sama miała słabość do dobrej muzyki i dobrego sprzętu grającego, który gwarantowałby wysoki poziom odsłuchu. – Jeszcze byś cię zdziwił.– odparła. Sama w ten sposób odkryła kilka świetnych płyt. Być może miał na myśli jakiś niszowych artystów, tych faktycznie znaleźć nie można było. Produkcja winyli nie była tak tania jak puszczanie swojej muzyki w sieci, jak to mieli w zwyczaju robić współcześni artyści, których płyty nie sprzedawałby się w tysięcznych albo i większych nakładach. Niemniej jednak ona jakiś sentyment do tych winyli miała, płyty CD wydawały się jej zbyt… pospolite.
- Następną wybierasz ty. – zarządziła, kiedy przyciągnął ją do siebie. Skoro to był jego świat, chciała posłuchać czegoś, co sobie cenił i przy czym dobrze się czuł. Powoli przesunęła dłonie po jego ramionach i barkach, by musnąć skórę na karku i szyi, po czym ułożyć je na jego klatce piersiowej. Nie mogła oderwać wzroku, tak samo rąk, które chciały poznać każdy rysujący się na jego ciele mięsień. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zadał pytanie. Czy naprawdę myślał, że nieustannie poddawała mężczyzn pokusie? Nie myślała o sobie ani o swoim zachowaniu w ten sposób. – Hmm… jestem całkiem… elastyczna, jeśli możemy to zaliczyć do supermocy. – westchnęła najpierw, po czym wydęła usteczka, jakby się bardzo nad tym zastanawiała. Lata praktykowania jogi zrobiły z jej ciałem cuda. A te cuda potrafiła później doskonale wykorzystać. – I robię świetne playlisty, jeśli już mogę się czymś pochwalić. – może nie wszyscy wiedzieli, ale oprócz prowadzenia swojej audycji, dość często wybierała do niej muzykę. – A ty, oprócz ratowania dziewczyn w klubach? – spytała ściszając głos i stając na palcach, by te słowa owiały skórę na szyi ciepłym oddechem.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ze szczerym zainteresowaniem przysłuchiwał się każdej jej wypowiedzi, bo nawet barwa jej głosu była dla niego pociągająca i, aż trudno w to uwierzyć, ale z każdą sekundą stawała się coraz bardziej znajoma. Trudno w to uwierzyć, bo naprawdę nie przypominał sobie, żeby wcześniej kiedykolwiek ją spotkał. Ale wydawało mu się, jakby już gdzieś słyszał ten głos. Głęboki, zmysłowy, nieco zaczepny. Nawet jej śmiech brzmiał melodyjnie, choć wydawał się autentyczny, wcale nie wystudiowany.
Przy tym doskonale wiedziała, co robić, by faceci za nią szaleli. Każdy nawet najmniejszy jej ruch wpływał na Nate’a niczym urok, a jej kokieteryjne spojrzenie wręcz go hipnotyzowało. - Na szczęście jestem w stanie spełnić Twoje oczekiwania. - Uśmiechnął się zawadiacko. Jemu również podobało się, do czego to wszystko prowadziło, a czując, że Ivy nie stanowi przy tym oporu, stawał się coraz śmielszy.
- Są sprawy, dla których warto zaopatrzyć się w odpowiednie zabawki. - Pokręcił głową w rozbawieniu, pozostawiając gdzieś między słowami nutę tajemnicy, bo kto wie, o jakie zabawki konkretnie mogło mu chodzić? - Możliwe - przytaknął uprzejmie. W końcu każdy dzień mógł nauczyć go czegoś nowego i był otwarty na każde nowe wyzwania. Ale gdyby tylko usłyszał z ust towarzyszki określenie “pospolite”, to wcale by nie był taki uprzejmy. Oj, Ivy pewnie by się doigrała.
- Jeszcze usłyszysz, co ten sprzęt potrafi - powiedział z przekorą i wyszczerzył się w uśmiechu. Zaraz jednak skoncentrował się na doznaniach, jakie wywoływał sam dotyk kobiety. Mając świadomość, że trzyma w ramionach niesamowitą istotę, tak kuszącą i zdecydowaną, a jednocześnie tak kruchą i delikatną, przy niej czuł się bardzo mężnie. - Hmm… może pozwól, że ja to stwierdzę po dokonaniu dogłębnej analizy - zaproponował, spoglądając na nią łobuzersko, jednocześnie przesuwając opuszkiem palca wzdłuż jej zewnętrznej strony talii, od biodra, w górę aż do linii piersi. Jego własny podtekst przyprawił go o przyjemny dreszcz, kiedy wyobraźnia zaczęła pracować na wyraźnie wyższych obrotach. Wzmianka o playlistach zaświeciła mu lampeczkę. I momentalnie zrozumiał, skąd miał wrażenie, że zna ten głos. - To prawda - stwierdził tajemniczo, nie tracąc rezonu i w wolnym tempie, w rytm muzyki, którą wybrała, niespiesznie przemieszczali się po pomieszczeniu.. - O moich supermocach też będziesz mogła się jeszcze przekonać - przygryzł wargę i spojrzał na nią wyzywająco, a w jego oczach igrały iskierki. I coraz ciężej przychodziło mu na to czekać.
- A teraz… - Zbliżył się do jej odsłoniętej szyi, a jego palce powędrowały wzdłuż jej przedramion w kierunku dłoni - zastanawiam się… - pozwolił owionąć jej skórę swoim ciepłym oddechem - co z Tobą zrobić…- schylił się jeszcze bardziej, dosłownie muskając jej szyję swoimi ustami i splatając ich dłonie - ...Lavo - dokończył i tym samym przyparł ją do ściany, blokując jej nadgarstki nad jej głową, sam znajdował się tylko kilka centymetrów od jej twarzy tak, że mogła czuć na policzku jego gorący oddech. Gdy swoimi biodrami dociskał ją do ściany, czuł, jak jej ciało było naprężone, a jej piersi prezentowały się bardzo zachęcająco. - Jak tu Cię ukarać za tak okropne kłamstwo, hm? - zapytał niemal szeptem, intencjonalnie muskając jej policzek, na moment zatrzymując się na kości żuchwy i powoli docierając do jej ucha. W tym samym czasie zostawił jedną rękę w formie kajdan na górze, drugą zaś zwolnił, by jednym palcem przesunąć od jej nadgarstka, powoli i z pełną pieczołowitością, po skórze, w dół, specjalnie zahaczając o jej zewnętrzny zarys piersi. - Byłaś baardzo niegrzeczną dziewczynką - wymruczał jej do ucha i zacisnął swoją dłoń na jej pośladku. Sam nie wiedział, czy wytrzyma to pogrywanie z nią, ale warto było wystawiać się na takie pokuszenie. Następnie jego wzrok ponownie spotkał się z jej hipnotyzującym spojrzeniem. - A że łatwo ulegam wpływowi pięknej kobiety... - na moment zerknął na jej wargi i przysunął się jeszcze bliżej - ….teraz i ja będę niegrzeczny - wyznał, praktycznie drażniąc jej wargi swoimi, ale nie doprowadził do pocałunku, tylko odsunął się tak, by przypadkiem nie mogła go dosięgnąć. - A teraz to ja wybiorę nam piosenkę - oznajmił z łobuzerskim uśmiechem i puścił ją, po czym wystarczyło tylko kliknąć na pilocie dwa razy, by płyta się przestawiła na właściwą. Cudowny zbieg okoliczności, że akurat niedawno tego słuchał. Gdy tylko usłyszał cichutkie odkliknięcie wieży stereo, zewsząd otoczyło ich brzmienie utworu, który jego zdaniem idealnie się komponował w chwilę, zarówno sam dźwięk, jak i tekst. Przyciągnął Lavę do siebie i delikatnie kołysali się w rytm muzyki, a każdy impuls basu przyprawiał go o dreszcze. - She knows what I think about… - Patrzył jej w oczy, czując, że jego serce coraz bardziej przyspiesza. Nie miał żadnych oporów, by myśleć o przyszłych scenach, jakie ich czekały. Powoli, niespiesznie musnął skórę jej szyi i z szelmowskim uśmiechem, którego nie potrafił powstrzymać, zsunął z niej ramiączka, oba na raz, które trochę uchyliły rąbka tajemnicy. W przyciemnionym pomieszczeniu jej krągłości wydawały się jeszcze bardziej nieskazitelne i warte bliższego poznania. Napięcie, jakie tworzyło się między nimi zaczynało być nie do zniesienia. Pragnął poznać każdy skrawek jej ciała. A ona była tak piękna, że nie miał siły już dalej zwlekać. Przyłożył swoją dłoń do jej karku i ją przyciągnął, obdarowując ją intensywnym, acz nienachalnym pocałunkiem, który po chwili pogłębił. Nie robił tego łapczywie, ale wręcz z namacalną tęsknotą smakował jej wargi. Po chwili zdecydowanym ruchem uniósł ją nieco do góry, dając tym samym do zrozumienia, by oplotła się nogami o jego tors.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

+18
music
Przytaknęła, zgadzając się z tym, że był w stanie spełnić jej oczekiwania. Mogła nawet pokusić się o stwierdzenie, że jego zachowanie wykraczało poza to, czego mogła się spodziewać, przyjemnie potęgując odczuwanie tych spędzanych razem chwil. - Zgadzam się. – odparła z uśmiechem, rozbawiona jego słowami, które zaczynały sugerować do czego to wszystko dąży. Nie musiała wiedzieć o jakie zabawki chodzi, chociaż mogła się domyślać. Może było w nim coś, co jeszcze bardziej ją zaskoczy? Jego śmiałość była zachęcająca, a słowa które uważnie dobierał, bardzo sugestywne. I to się jej podobało, bo wcale nie musiał jej wprost powiedzieć, że zamierza ją za chwilę zabrać do sypialni. Wystarczyło, że to czuła i widziała w jego spojrzeniu. - Nie mogę się doczekać. – odpowiedziała zaczepnie, oczywiście drocząc się z nim. Tego jeszcze o niej nie wiedział, ale znała się na tym, o czym rozmawiali i naprawdę nie musiał jej przekonywać, że z tych głośników poleci czysty dźwięk, a jak będzie chciał, to nawet jebnie basem. Gdyby tylko miała chwilę, by dokładnie przyjrzeć się rozmieszczeniu głośników, pewnie wydałaby jakąś ekspercką opinię, jednak dużo bardziej zajmująca była jego twarz. I jego tors, po którym bardzo chciała wodzić palcami, zastanawiając się przy tym, czy to zasługa siłowni. Owszem, mogła zapytać, ale wydawało się jej, że to pytanie mogłoby popsuć atmosferę. A tego nie chciała, oj nie. Tak samo jak on nie zamierzał dopytywać skąd u niej ta gibkość i elastyczność, a sam postanowił to sprawdzić. Gdy usłyszała jego propozycję, przygryzła wargę i pokiwała głową, zgadzając się. – Pozwolę, ale ma być bardzo dokładna. – oznajmiła z delikatnym uśmiechem, który dokładnie zdradzał, co miała na myśli. Nie miała nic przeciwko temu, co właśnie chodziło jej po głowie i naprawdę miała nadzieję, że jemu po głowie chodzi to samo. To napięcie… aż każdy oddech przychodził z niego większą trudnością, kiedy próbowała się skupić i nieco się z nim podroczyć. Prawdopodobnie rzuciłaby mu się na szyję już kilka minut temu, gdyby nie to, że widziała błysk zadowolenia w jego oczach, kiedy tak ciągnęli tę grę. Jemu również musiała ona sprawiać przyjemność. Jej ciało przeszył dreszcz, kiedy przesunął palcami po jej skórze, która tuż przy linii piersi nie była już zakryta przez sukienkę. Podniecenie dawało o sobie znak, gdzieś w okolicach jej podbrzusza, na chwilę odbierając jej mowę. Musiała przełknąć ślinę i oblizać usta, by pozbierać myśli, kiedy Nathaniel zna jej umiejętności tworzenia playlist. Przygryzła wargi, momentalnie zrobiło się jej głupio, już miała odezwać się, by wytłumaczyć swoje zachowanie oraz kłamstwo na temat imienia, jednak on pozostawał niewzruszony, jakby to nie było w tej chwili istotne. Nie mogła więc pozwolić sobie na to, by popsuć tę chwilę, więc wolała milczeć.
Uniosła pytająco brew, kiedy oświadczył, że będzie miała okazję przekonać się o jego super mocach. – Nie mogę się doczekać. – wyszeptała zgodnie z prawdą. I prawdopodobnie, gdyby nie fakt, że po chwili zbliżył się jej szyi, poprosiłaby go, żeby nie czekali. Była gotowa dowiedzieć się tu i teraz. Tyle, że jego ciepły oddech na jej skórze odebrał jej rozum, sprawił, że drżała przy tym delikatnym dotyku i jedyne o czym myślała, to usta. Usta, które czuła na swojej szyi, dłonie sunące po wrażliwej skórze jej rąk. Z jej ust wydał się cichy jęk, kiedy przyparł ją do ściany i zablokował jej nadgarstki. Jej imię w jego ustach brzmiało tak soczyście. Uniosła na niego wzrok, siląc się na najbardziej niewinne i kuszące spojrzenie, które było jednocześnie wyzwaniem. Cholera! Jak jej się to podobało. Oddech stawał się cięższy, a każde słowo i gest Nathaniela powodowało falę przyjemności między jej udami. Zwłaszcza, kiedy przysunął się do niej na tyle blisko, że czuła na sobie jego podniecenie. – Na pewno coś wymyślisz. – uniosła kącik ust i rozchyliła je wyczekująco, jakby od razu miała zgodzić się na każdą jego propozycję. Skoro postanowił wykorzystać jej drobne kłamstwo i użyć go przeciw niej, chociaż w najbardziej przyjemny sposób, nie mogła mu na to nie pozwolić. A ta gra bardzo się jej podobała. - Wiem. – przyznała, kiedy nazwał ją niegrzeczną dziewczynką i mruknęła cicho, gdy zacisnął dłoń na jej pośladku. Gdyby wszystkie niegrzeczne dziewczynki były tak nagradzane, z pewnością nie byłoby już grzecznych kobiet. A Lava nie miała problemu, by przyznać się do swojej winy i ponieść karę. - Bądź. – niemal prosiła, próbując przysunąć się do niego i zainicjować pocałunek, którego tak bardzo w tej chwili pragnęła. Ale Nathaniel był świetny w swojej roli i odsunął się, że samą, wystarczającą już karą, wydawała się być ta dzieląca ich odległość. Chłód, jaki omiótł skórę Lavy, kiedy Nate się odsunął, był nie do zniesienia. Potrzebowała kilku sekund, by wyrównać oddech, dopiero potem odsunęła się od ściany, podchodząc do niego bliżej. Sięgnęła po szklanki z whisky, czując, że musi się czegoś napić, podała mu jedną, a kiedy oboje wypili niewielką już ilość bursztynowego trunku, który pozostał w szkole, odłożyła je na stół. – Doskonały wybór. – stwierdziła słysząc rozpoczynający się utwór. Ułożyła dłonie na jego szyi i dała poprowadzić w rytm powoli rozkręcającej się muzyki. To, jak patrzył jej w oczy, było hipnotyzujące. Odczekała dosłownie dwie sekundy, by wyszeptać słowa piosenki, które w tej chwili idealnie oddawały, to co chciała mu przekazać. - No shirt, no blouse. Just us, you find out. – uniosła znacząco brew i zadowolona ze swojego wyczucia czasu i znajomości piosenki, jak i z samej tej bliskości, odchyliła delikatnie głowę, dając mu dostęp do swojej szyi. A kiedy poczuła zsuwające się z jej ramion ramiączka, uśmiechnęła się, jakby tylko na to czekała. Spuściła wzrok, zauważając jak sukienka zatrzymała się na wysokości jej biustu. Dotknęła materiału i zgrabnym gestem pozwoliła satynowej sukience zsunąć się po jej ciele, pomagając jej znów nieco na wysokości swoich bioder. Zrobiła krok, by wyjść z sukienki, którą postanowiła zostawić na podłodze, dając chwilę Covingtonowi na zapoznanie się z nowym widokiem. Stała przed nim w koronkowej czarnej bieliźnie, która idealnie opinała jej jędrne ciało. Nie czekała długo na jego reakcję. Pozwoliła mu przyciągnąć się do siebie i rozchyliła usta, chcąc czerpać większą przyjemność z intensywności tego pocałunku. Jęknęła prosto w jego usta, kiedy przylgnęła do niego i oplotła ręce wokół jego szyi, unosząc się palcach, by było im nieco wygodniej. Wyczekiwała kolejnego ruchu. Z lekkością uniósł ją, a ta oplotła go nogami nad jego biodrami. Jedną ręką przytrzymała się go, a drugą postanowiła przesunąć na przód jego koszuli, by rozpiąć guziki, do których miała dostęp. I choć zadanie było trudne, to po chwili pod plecami poczuła zimną ścianę, o którą się oparła. – Trzeba było cię najpierw rozebrać. – stwierdziła po chwili, kiedy oderwała od niego swoje usta, by zaczerpnąć powietrza. Oj, zdecydowanie nie podobał się jej te stan rzeczy. Ona miała już na sobie tak niewiele. Rozbawienie malowało się na jego twarzy, jakby bawiła go jej niecierpliwość. Ale była już na skraju swojej wytrzymałości, i ona miała jakieś granice cierpliwości. Ku jej uciesze Nathaniel odsunął ich od ściany i udał się w stronę schodów.
- Wiesz, że mogę iść sama? – zasugerowała, kiedy Nate bez większego wysiłku pokonał te kilkanaście schodów prowadzących do jego sypialni. Ułożyła głowę we wgłębieniu między jego szyją a barkiem, by nie zasłaniać schodów, powolnie przesuwając jedną dłonią po jego plecach, a drugą przeczesując włosy. A kiedy ułożył ją na swoim łóżku, uniosła się, by pomóc mu pozbyć się jego ubrań, które tworzyły niepotrzebną między nimi barierę.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

+18
music

Nie ukrywał tego, jaką satysfakcję sprawiała mu ich gra. Sprawiało mu niezwykłą przyjemność, jak Lava reagowała na każdy jego dotyk i słowa i tym samym coraz bardziej rozpalała w nim pożądanie. To, w jaki sposób pozbyła się sukienki, tylko zachęcało go do podjęcia dalszych, nieuniknionych kroków.
- Mnie tam się podoba ta postać rzeczy - odparł z zadowolonym uśmieszkiem. Przynajmniej on miał co podziwiać. A że obiecał jej karę, to jedną z jej pokut był fakt, że musiała chwilę poczekać na swoją kolej, zanim i ona będzie mogła nacieszyć wzrok.
- Wolę Cię nigdzie nie zgubić - wymruczał, jakby miała w ten sposób możliwość odwrotu. Nawet gdyby chciała, to nie pozwoliłby jej na to. Nie, gdy tak bardzo świadomie go do siebie przekonywała, każdym gestem dając nadzieję na słodki grzech. A on zdecydowanie pragnął go popełnić. Przemierzając schody i piętro w stronę łóżka, muskał wargami jej skórę szyi i ramienia. W takich chwilach najlepiej było widać efekty codziennych treningów, bo Nate nie miał najmniejszego problemu z przeniesieniem Lavy w wygodniejsze miejsce, a kiedy tak przylegała do jego ciała, mogła odczuć jego napięte mięśnie, rysujące się pod koszulą.

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

music
Po chwili znalazł się w kuchni i otwierał właśnie drzwi lodówki, gdy dziewczyna pojawiła się na schodach. Na kilka sekund zawiesił na niej wzrok. Nawet w samej męskiej koszuli, którą beztrosko zarzuciła na siebie, wyglądała zjawiskowo. - Jakieś szczególne preferencje? - zapytał, odwracając wzrok w celu przyjrzenia się zawartości lodówki. I tu Lava ponownie go zaskoczyła, gdy wyznała mimochodem, że jest weganką. - Co Cię skłoniło do takich przekonań? - zapytał, zupełnie zaintrygowany, jednocześnie chwilę się zastanawiając nad tym, co mógłby na szybko przygotować. Osobiście nie rozumiał, jak można było rezygnować z mięsa, czy choćby jajek, które idealnie odnajdywały się w większości potraw. To było spore wyzwanie, ale przecież on nigdy się nie poddawał, zwłaszcza na samym starcie. - Mam nadzieję, że sprostam Twoim oczekiwaniom - mrugnął do niej łobuzersko i zabrał się za wyjmowanie potrzebnych produktów. Z tego, co pamiętał, Lia miała niedawno fazę na tego typu rzeczy, więc musiał przez nią nauczyć się paru przepisów. Już po chwili znalazł wszystkie składniki, a oczom dziewczyny ukazały się m.in. banany i mleko roślinne i zaczął przygotowywać ciasto.
Gdy zaproponowała pomoc, zaśmiał się. - A jednak wątpisz w moje zdolności? Nie skreślaj mnie tak od razu, póki nie spróbujesz efektów mojej pracy. Ale jeśli chcesz pomóc to możesz zrobić nam coś do picia - zaproponował ze śmiechem. W międzyczasie na rozgrzaną patelnię dodawał ciasto, formując w średniej grubości placki. Kiedy skończył smażenie, wyjął dwa talerze i ułożył na każdym z nich po stercie pancake’ów. - Ach, i jeszcze syrop! - powiedział właściwie sam do siebie i już za moment obie wieżyczki wyglądały naprawdę smakowicie polane słodkim płynem. Z dumą przesunął talerz w jej stronę. - Smacznego - powiedział i obdarzył ją uśmiechem. Miał nadzieję, że jeśli dawał radę spełnić oczekiwania swojej kuzynki to Lava również na nim się nie zawiedzie.
Ostatnio zmieniony 2020-12-09, 19:57 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

music
– Ty również. – wyszeptała z delikatnym uśmiechem malującym się na jej twarzy. Było jej tak dobrze. Oddech powoli wracał do normy, ale palce Nathaniela delikatnie muskające jej skórę przyprawiały ją o przyjemny dreszcz. Mogłaby tak spędzić kolejne kilka godzin, wtulona w jego tors, wsłuchując się w jego cichy oddech i nadal jeszcze przyśpieszone bicie serca. Była jednak głodna, o czym nie omieszkała go poinformować. – Świetnie! – stwierdziła zadowolona, licząc na to, że ma w swojej lodówce jakieś zapasy, a nie jest jednym z tych mężczyzn, u których można było znaleźć tylko alkohol i jajka. – Po tym… – zaczęła, robiąc sugestywną minę – chyba nie ma innej opcji. – dodała rozbawiona. W końcu znali się dosłownie od kilku godzin, skoro była na tyle szalona, by zaryzykować przyjście do jego mieszkania i przespanie się z nim, była też gotowa na zaserwowaną przez niego przekąskę. Co innego, że czuła, że Nathaniel jest wyjątkowym mężczyzną, a ona swojego przeczucia słuchała, więc i na kolację w środku nocy mogła sobie pozwolić. Kiwnęła głową w odpowiedzi, przyglądając się mu, kiedy wstał z łóżka. Zaraz potem sama stanęła na podłodze i rozejrzała się po pokoju, przypominając sobie, że jej sukienka została na dole. Podeszła więc do jego szafy, z wieszaka ściągnęła błękitną koszulę. Oczywiście mogła wybrać zwykłą koszulkę, ale wiedziała, że mężczyźni uwielbiają właśnie taki widok. Wizyta w łazience zajęła jej kilka minut, głównie dlatego, że nigdzie się jej nie śpieszyło. Powoli doprowadziła się do względnego porządku, i mając na sobie znalezione na podłodze w sypialni majtki oraz jego koszulę, której rękawy podwinęła, zeszła na dół.
– Mhmm. Jestem weganką, także jeśli znajdziesz w swojej lodówce coś bez nabiału, to będzie fantastycznie. – oznajmiła uśmiechając się do niego i podchodząc bliżej, by spojrzeć zza jego ramienia na zawartość jego lodówki.
– Głównie cierpienie zwierząt i dobro naszej planety. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Sama już chyba nawet dokładnie nie pamiętała, co było na początku wywołało u niej taką decyzję, chyba po prostu powolne zapoznawanie się z informacjami, jak funkcjonuje ta branża. To było kilka lat temu, gdzieś na fali głośniejszych głosów promujących weganizm.
– Oh, nie martw się, nie mam ich zbyt wysokich jeśli chodzi o wegańskie jedzenie w niewegańskim domu. – zaśmiała się. Nie jedną miała sytuację, kiedy zostawało jej jedzenie samych owoców i warzyw, bo niewiele było innych rzeczy do wyboru, jednak jej to nie przeszkadzało.
– Pomóc? – spytała, kiedy wyciągnął wszystkie składniki, będąc pod wrażeniem, że miał mleko roślinne. – Oczywiście, że nie. Chciałam być miła! Ale jestem w szoku, masz nawet mleko roślinne. Nic już nie mówię, bo wygląda na to, że znasz się na rzeczy. – odpowiedziała rozbawiona jego oburzeniem. – Co to znaczy coś do picia? Chcesz jeszcze jednego drinka, czy herbatę? – spytała, spoglądając na niego z poważną miną. – Mam nadzieję, że masz zieloną herbatę. – mruknęła i rozejrzała się po kuchni, by rozeznać się mniej więcej, czego może się spodziewać po jej wyposażeniu. Podeszła do szuflady, którą jej wskazał i wyciągnęła z niej herbatę. Dalej odsłużyła się sama, mniej więcej ogarniając, że prawie każda kuchnia była zorganizowana nieco podobnie. A kiedy Nathaniel oznajmił, żeby się nie krępowała i korzystała z tego, co jej potrzebne, nie pytała już o nic więcej. Przyszykowała więc dwie zielone herbaty i po szklance wody. – Sporo dziś wypiliśmy, dobrze nam to zrobi. – oznajmiła z troską malującą się na twarzy. Dbała o siebie, bardzo, a po też było też to widać, dlatego domyśliła się, że kac morderca następnego poranka nie jest mile widziany, chociaż czuła się, jakby zdążyła już wytrzeźwieć. – Wygląda fantastycznie! – odparła, kiedy postawił przed nią talerz z jedzeniem. – Mmmm i smakuje fantastycznie! – westchnęła z uśmiechem.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

music
Na szczęście, choć trzeba zauważyć, że całkiem przypadkiem, trafiła na faceta, który nie traktował kuchni tylko jak niezbędny element wystroju. Mało kto wiedział, że gdy tylko miał czas to bardzo lubił spędzać go na przygotowywaniu posiłków. Gotowanie, a już zwłaszcza dla najbliższych, było dla niego momentem na wyciszenie się, reset myśli i skupiało uwagę wyłącznie na potrawach. Nie wykorzystywał jednak swoich umiejętności podczas one night stand’ów, bo to było coś, co poniekąd go definiowało i pozwalało na poznawanie go z zupełnie innej strony, niż prezentował w pierwszych chwilach znajomości. Był pewny siebie, szarmancki, wiedział, czego chciał i nienachalnie budował sobie do tego drogę. Wolał uniknąć więc postrzegania swojej osoby jako tego miłego, opiekuńczego i kochanego, z którym w przyszłości można stanąć na ślubnym kobiercu. Nie dawał nikomu złudzeń, a druga strona dokładnie wiedziała, czego się po nim spodziewać i dobrowolnie na to się godziła.
Z Lavą jednak wyglądało to inaczej. Była między nimi chemia, ale nie traktował tego jakoś poważnie, pozwalając sobie na fascynację tym niezwykłym zjawiskiem tu i teraz. Ona sama nie należała raczej do tych, co po pierwszym wspólnym razie zaczynały budować w głowie całą ich przyszłość. Była bezpośrednia, nie narzucała się, po prostu… była. A jemu w zupełności wystarczało takie towarzystwo. - Wiesz, zawsze jest jakaś opcja. To, że jestem dobry w łóżku wcale nie musi oznaczać, że na wszystkim tak dobrze się znam - stwierdził, ewidentnie się z nią drocząc, o czym świadczył łobuzerski uśmieszek, czający się w kącikach jego ust. Niektórzy w kwestii jedzenia byli bardzo wybredni i o wiele trudniej było ich zadowolić niż podczas seksu. Zwłaszcza, jeśli ktoś był beztalenciem i umiał tylko przypalać tosty.
- Ach, więc to temu zawdzięczasz taką wspaniałą figurę - odparł, nie kryjąc zdumienia. A jeszcze bardziej zadziwiało go, że mimo tylu ograniczeń niczego jej nie brakowało, ba, wyglądała bardzo kobieco.
- Co zwykle jadasz w takim, jak to ujęłaś, niewegańskim domu? - zapytał wyraźnie zaciekawiony. Ludzie nie kierujący się jakąś szczególną dietą zwykle nie mieli pod ręką produktów, z których można byłoby przyrządzić coś, co odpowiadałoby weganom.
- Mogłem delikatnie blefować wcześniej odnośnie swoich umiejętności - przyznał, puszczając jej oko. Na jej pytanie o drinku odpowiedział rozbawiony: - Herbata będzie się lepiej komponować z posiłkiem. Nie potrzebuję kolejnej dawki alkoholu, by móc znieść z Tobą jeszcze parę godzin. Wręcz przeciwnie - to czysta przyjemność. - Spojrzał na nią z łagodnym uśmiechem. - I mam nadzieję, że rzeczywiście umilisz mi ten czas swoim towarzystwem - dodał mimochodem i wrócił do swojego zajęcia. Między jego słowami mogła wyczytać propozycję zostania dłużej, aczkolwiek nie była ona zobowiązująca. Doskonale wiedział, na co się pisał, kiedy przyprowadził ją do siebie i niczego od niej nie oczekiwał. - Mam całkiem przyzwoicie zaopatrzoną kuchnię - odparł z zadowoleniem, potwierdzając tym samym posiadanie preferowanej przez Lavę herbaty. Lubił być przygotowany na wszelkie ewentualności, co dotyczyło wielu aspektów życia. W kuchni świadczyła o tym choćby szuflada wypełniona słoiczkami z przeróżnymi przyprawami, każda opatrzona odpowiednią naklejką.
- Dziękuję - odrzekł skromnie na jej uwagi odnośnie przygotowanych pancake’ów, obszedł wyspę kuchenną i przysiadł obok niej na krześle barowym, po czym sam zabrał się za konsumpcję. - Jesteś tolerancyjna dla osób lubiących zajadać mięso i jajka, czy to w Twoich oczach czyni ze mnie złoczyńcę? - zagadnął. - Właściwie to czy znajomość ze mną nie powinna nieco godzić w Twoje przekonania? - dodał, unosząc wysoko brew. Zawsze był ciekaw punktu widzenia osób, które unikały jedzenia tego, co on lubił najbardziej.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Nie psuj mi, proszę, tej idealnej wizji ciebie, jaką zdążyłam sobie stworzyć w głowie. – zażartowała i wywróciła oczami. Jej też podobało się tu i teraz, które w magiczny sposób, w środku nocy, w jego kuchni wypełnionej zapachem słodkich pancake’ów, było wyjątkowym doznaniem. I to wszystko, co zdążyła z nim przeżyć w ciągu ostatnich kilku godzin sprawiało wręcz wrażenie nierealnego. Zaczynając od absurdalnej sytuacji, kiedy ratował ją przed namolnym facetem, wymierzając cios w jego twarz, a potem uciekając razem do taksówki. A jednak, byli tu oboje, po świetnych chwilach spędzonych w łóżku popijali zieloną herbatę.
- Możliwe. Między innymi. Ale trenuję jogę, chyba jej zawdzięczam najwięcej. – odparła z uśmiechem. O ile nienawidziła ograniczeń, które narzucali jej inni, miejsce pracy, czy miejsce zamieszkania, a nawet cały świat, tak jej własne ograniczenia, które w jakiś sposób wiązały się z wartościami, w które wierzy i z próbą doskonalenia samej siebie, wyznaczały jakiś tor dla jej życia, dzięki któremu żyło się jej lepiej.
- Owoce i warzywa, to je najczęściej można znaleźć w każdej lodówce. Grzanki z masłem orzechowym. A jeśli mogę coś ugotować, to makaron z pomidorami. Naprawdę jest tego wiele, wbrew pozorom. – odpowiedziała na jego pytanie. Może trudniej było stworzyć cały pełnowartościowy posiłek, ale żeby zaspokoić mały głód, zawsze cos znalazła.
- Masz rację, herbata będzie pasować. A co do alkoholu, może i nie potrzebujesz, a twoje słowa są bardzo miłe, ale mógłby być to dobry wstęp do drugiej części tej szalonej nocy, skoro masz nadzieję, że spędzę z tobą kolejne kilka godzin. – odparła z zadowoleniem, już wyobrażając sobie, że kolejny drink mógłby znów wprowadzić ich w znaczący stan, który zawsze pozwalał na nieco więcej. Chociaż teraz już oboje byli w zasadzie trzeźwi, rozmowa się kleiła, więc nie było potrzeby wlewania w siebie kolejnych procentów. Przysunęła się za to do niego, by skraść krótki pocałunek, który miał być obietnicą kontynuacji tego niezwykłego spotkania. Przytaknęła jego następnym słowom, będąc nieco zaskoczona tym wyposażeniem, starannym ułożeniem pudełek, ich oznaczeniami i ogólnym porządkiem. Przyglądała mu się, gdy krzątał się jeszcze po kuchni, podając im jedzenie, aż w końcu mogła na niego spojrzeć z uśmiechem.
- Jestem tolerancyjna i nikomu nie narzucam moich poglądów. Musiałabym dość poważnie ograniczyć grono znajomych, gdybym nie chciała się zadawać z mięsożercami. – odpowiedziała na jego pytanie i wzruszyła lekko ramionami. Może przez chwilę miała fazę, by próbować wszystkich nawracać, ale zrozumiała, że każdy musi do tej decyzji dojrzeć sam, ale informowanie innych o swoich preferencjach czasem było dla nich dobrą inspiracją. – Zadajesz trudne pytania. Czy chcesz mi tym coś zasugerować? Nie obrażę się na ciebie za to, że masz własne zdanie na ten temat i nie wyjdę tylko dlatego, że usmażysz sobie steka. Jedyne, co jest ważne, to żebyśmy się dobrze czuli ze swoimi wyborami. Ja się czuję doskonale z myślą, że nie przyczyniam się do zabijania zwierząt na mięso, do ich przemysłowej hodowli, do ich cierpienia. Ale to chyba zależy od charakteru. – no i może miło by było spotykać ludzi o podobnych przekonaniach, ale to nie było takie proste. Ilu ludzi, tyle poglądów. A prawda była taka, że dużo ludzi nie interesowało się drogą przebytą przez kawałek mięsa znajdującego się na ich talerzu i dopiero, gdy dowiedzieli się czegoś więcej, starali coś zmienić w swoim menu.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Lubił jej słuchać. Zwłaszcza, gdy już zorientował się, że jej głos jest mu tak dobrze znany z radia. Jego melodyjność i wrodzone, pewnie niekiedy nieświadome, zaciekawianie słuchacza, działało w sposób kojący, ale jednocześnie rzeczywiście intrygowało, co jego posiadaczka ma do powiedzenia. Zanotował w głowie informację o jodze, zauważając na głos, że jest to zdecydowanie przydatna umiejętność, którą nieco zdążyła już wykazać. Słuchał uważnie, gdy mówiła o możliwościach w kuchni bez typowych składników i okazał zdziwienie, słysząc o jedzeniu owoców i warzyw. Był pełen podziwu, że to potrafiło zaspokoić jej głód, co dla niego było jedynie małą przekąską.
Zapowiedź spędzenia ze sobą jeszcze trochę czasu z jej usta brzmiała bardzo kusząco i obiecująco, co skwitował przelotnym uśmiechem i stwierdzeniem, że pozostawało im się tylko przekonać. Po chwilach, jakie właśnie przeżyli, Nate był już na tyle ośmielony, że nie potrzebował dodatkowych ulepszaczy, by i tak dobrze się bawić. Praktycznie cały alkohol spalili podczas swoich fizycznych uniesień, ale uczucie trzeźwości wcale nie sprawiało niezręczności, co więcej czuł się bardzo swobodnie w towarzystwie Lavy. Krótki pocałunek, jakim go obdarzyła, tak, naturalny, był miłym akcentem chwili.
- Ale w obecnych czasach jest znacznie więcej osób, które wprowadzają pewne ograniczenia w swoją dietę, eliminują część produktów i to tak z różnych pobudek. Rozumiem, że nikomu nie narzucasz swoich teorii, ale czy dzięki długotrwałemu obcowaniu z Tobą udało Ci się na kogoś wpłynąć? Może nie konkretnie w kontekście zabijania zwierząt, ale może po prostu zdrowszego trybu życia? - Nie miał zbyt dużo styczności z osobami o takich przekonaniach, dlatego taki był ciekawy spojrzenia na ten temat z innej strony. Poza tym kobieta siedząca przy nim była tak intrygującym przypadkiem, że jej opinie na różne tematy musiały być niezwykle intrygujące, jak cała jej osoba. - Jestem tylko ciekaw Twoich poglądów - wzruszył ramionami i uśmiechnął się na moment. - A jednak przedstawiając to w ten sposób, choć może i nieświadomie, to wpędzasz mnie w poczucie winy - odparł, ale w jego swobodnym tonie nie było cienia urazy. - Rozumiem, że nie chcesz przyczyniać się do zabijania zwierząt, osobiście też nie byłbym w stanie tego zrobić. W tych czasach hodowcy często mają wymogi, które muszą spełnić, by zwierzęta były traktowane po ludzku. Część ma warunki nawet lepsze niż niejeden człowiek - zauważył z uśmiechem. Oprócz bezdomnych byli też i tacy, co nie mieli ciepłej wody, światła, ogrzewania i czterech własnych kątów. - Ważne, żeby kupować takie produkty z dobrego źródła. Nie w marketach i masowych zakładach, a np. na ryneczku, gdzie masz pewność, że starszy pan na pewno sam je wyrabia. Ewentualnie z odpowiednimi certyfikatami. - To, że Nate był człowiekiem mięsożernym i się tego nie wstydził, wcale nie znaczyło, że jadał byle co, kupione na szybko i byle gdzie. Jeśli już sam przyrządzał posiłek to chodził w swoje ulubione miejsca, które znał i cenił za jakość. Może nie jadał pięciu posiłków dziennie, ale starał się zdrowo odżywiać i dbać o sylwetkę, czego efekty Lava widziała, gdy siedział tak obok niej bez koszuli.

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „213”