WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Starał się słuchać zarówno słów Molly, jak i Mikaeli, jednak myślami wciąż uciekał gdzieś poza ściany tej restauracji i nie potrafił nad tym zapanować. Mimo wszystko, cieszył się ogromnie że mógł spotkać tutaj swoją byłą narzeczoną - choć mówienie w ten sposób o Miki nie weszło mu jeszcze w nawyk. Sytuacja między nimi była zbyt świeża, więc oczywistym było, że Skylar nie pogodził się z obecnym stanem rzeczy.
- Mimo wszystko, wielki szacun dla ciebie, Molly. Że jeszcze od tego nie ześwirowałaś - stwierdził spokojnie, zerkając na przyjaciółkę. Ludzie, którzy decydują się na pracę w takim zawodzie muszą wykazywać się dużą odpornością psychiczną. To zawsze budzi podziw u innych. Nawet Skylar uważał osobiście, że nie poradziłby sobie z takim zajęciem, mimo że uchodził za naprawdę wytrzymałego faceta. Parę lat wcześniej chłopak był świadkiem okropnego wypadku na torze motocrossowym, i gdy tylko pomyślał o tym, że ktoś w zakładzie pogrzebowym musiał składać te wszystkie szczątki... Wolał jednak nie wspominać o tym na głos. To nie był najprzyjemniejszy temat przy kolacji.
- Mi też to nie będzie przeszkadzało. W końcu oboje się z tobą przyjaźnimy - dodał, wzruszając ramionami. Przebywanie w towarzystwie Mikaeli było dla niego mocno niezręczne - co było dużą nowością w przypadku Sky'a, jednak nie widział przeciwwskazań, aby spotykali się z Molly częściej. Przecież przyjaźnili się wszyscy.
-
– Czemu miałabym świrować. Może wpadniesz kiedyś, pokaże Ci jak to wygląda od A do Z – uniosła kącik ust zwracając się do Sky jednak ciągle patrzyła na Mikaele bowiem miała 100% pewności, że rzucone wyzwanie nie zostanie podjęte. Zrobiła to z czystej przekory i dla rozluźnienia atmosfery.
– Kto wie, może gdy będziemy sam na sam z nieboszczykiem zabraknie prądu i zgasną światłą – wyraźnie mówiła ciszej chcąc nastraszyć dorosłego faceta bojącego się trupów. No może nie bojącego ale czującego do zawodu z nimi związanego lekki dystans.
– Byłoby całkiem zabawnie gdybyś uciekał gdzie pieprz rośnie – puściła mu oczko chcąc tym samym dać do zrozumienia, że to wszystko są żarty i nie należy ich brać do siebie.
Gdy kelnerka postawiła przed nimi talerze każdy zabrał się do jedzenia a Molly swój posiłek rozpoczęła od niespiesznego wymieszania wszystkich składników. Surowe mięso chodziło za nią od dłuższego czasu więc wypad na kolacje to świetny pretekst do zjedzenia czegoś czego nie chce się samemu przygotować w domu.
– W takim razie jak tylko sprzęt dojdzie to zapraszam na wieczór. Ze względu na Ciebie koleżanko horrory odpadają ale może obejrzymy jakąś komedię – uśmiechnęła się pod nosem nanosząc to co wymieszała na kromeczkę pieczywa.
-
- Czekaj, czekaj. Kto powiedział że ja nie mogę oglądać horrorów? Bardzo je lubię a trochę strachu nikomu nie zaszkodziło. I smacznego.
Byłam ogromną fanką tego typu filmów, może to dziwne ale nie Należałam do kobiet które sikaly po nogach z powodu kolejnej romantycznej komedii która kończyła się wielka miłością bohaterów. Lubiłam się bać, chociaż teraz trudno o dobry horror. Gdy tylko przed moja twarzą pojawiło się jedzenie, czułam dosłownie jak moje kiszki zagrały marsza. Byłam piekielnie głodna, dlatego też nie dużo myśląc od razu zabrałam się za swoją sałatkę. Kurczak z grzankami i warzywami to jak dla mnie idealne połączenie.
- Myślę że ja też mogłabym wpaść, oczywiście jeśli się Molly zgodzisz i popatrzę sobie jak się tym wszystkim zajmujecie. W sumie zawsze mnie to interesowalo jak to wygląda od samego początku. A jak nie będę miała już klientek to mnie zatrudnisz do malowania zwłok.
Wyszczerzylam się w stronę blondynki, raz że miałam nadzieję że jednak mój mały biznesik przetrwa czas mojej ciąży i tego że nie miałam już siły stać od rana do wieczora przy kimś, a dwa nie będę jednak musiała robić nigdy takich rzeczy. Jednak co żywa twarz, to żywa twarz. Obcowanie cały czas z martwymi jednak nie bylo dla mnie. Byłam chyba za delikatną i za słaba psychicznie.
-
- Doceniam chęci, ale raczej bym nie skorzystał - przyznał z wyraźnym rozbawieniem malującym się na twarzy. Przebywanie wśród martwych ciał zdecydowanie nie należało do jego marzeń, nawet jeśli czasem bywał ciekawy jak to wszystko się odbywa. Przygotowywanie zwłok do pochówku musiało być niesamowicie wyczerpującym zajęciem. Nie chodziło nawet o to, że się bał, po prostu... Czułby się nieswojo, co raczej nie powinno nikogo dziwić - w sumie... To z naszej dwójki - tu zerknął na Mikaelę i uśmiechnął się delikatnie - ja jestem tym, który nie przepada za horrorami, ale nie mam nic przeciwko jeżeli będzie dobry - wzruszył lekko ramionami. Miał zwyczajnie inny gust - stare kino gangsterskie, sensacyjne, filmy wojenne, to były raczej klimaty Sky'a. Przez dłuższą chwilę milczał, grzebiąc w swoim talerzu.
Takich słów z ust Mikaeli właściwie się nie spodziewał, ale nie skomentował ich. Mimo wszystko, miał nadzieję że ta propozycja ze strony Molly była tylko i wyłącznie żartem, który nie obróci się kiedyś w rzeczywistość.
-
Odpowiednie proporcje przede wszystkim…
– Wzajemnie – odpowiedziała upijając najpierw spory łyk swojego wina. Ze względu na to, że miała do opróżnienia całą flaszkę niespecjalnie szczypała się z kulturalnym upijaniem niewielkich łyczków.
– Naprawdę? – uniosła brew pomijając już fakt, że rzucona propozycja była żartem, który miał napędzić Skylarowi stracha. – Najwcześniej jeśli serio chcesz, to po porodzie. – zdeklarowała stanowczo nie mając zamiaru dopuszczać ciężarnej do trupów. To chyba ostatnie miejsce w jakim powinna się znaleźć. – Z tym malowaniem to nie jest głupi pomysł i jeśli w przyszłości będę kogoś jeszcze potrzebowała to pamiętam o Tobie chociaż szczerze wątpię, że kiedykolwiek zabraknie Ci klientek. Teraz kobiety dbają o siebie nawet przesadnie. Prędzej braknie Ci miejsca w kalendarzu niż zainteresowanych. – wsunęła kanapeczkę z tatarem delektując się smakiem surowizny.
– Dobrze Sky. Teraz nie masz wyjścia. Przygotuj się na wycieczkę życia za kilka miesięcy. Znajdę specjalnie dla Ciebie taki powypadkowy smaczek – przełknęła kęs kończąc tym samym okrutne żarty bo o ile chwilę można rozluźnić atmosferę tak nie wypada drwić ze zmarłych.
-
Rzuciłam czując na sobie wzrok chłopakami dopiero po wypowiedzeniu tych słów, wciagnelam głośno powietrze. Przecież obiecałam sobie że nie pozwolę na to by ten wieczór został zepsuty przez moje cierpienie w środku i pozwolę też by moje zranione serce i duszą zaczęły brać górę nad rozsądkiem.
- Wybaczcie... hormony.
Najłatwiej było mi zrzucić wszystko na szalejace hormony w moim ciele z powodu ciąży. Prawda była jednak taka że to co powiedziałam było bardzo świadomym zdaniem. Taka drobna szpilka wbita w chłopaka. Odwróciłam swoją głowę od chłopaka nie chciałam nawet na niego patrzeć bo wiedziałam że mogłabym w każdej chwili wybuchnąć. Dlatego też uznałam że najlepiej będzie skupić całą swoją uwagę na dziewczynie. To było w tym momencie najbardziej bezpieczne.
- Mam nadzieję Molly że Twoje słowa są prorocze. Prawda jest że w moim obecnym stanie nie będę mogła już sleczec od rana do wieczora nad czyimś makijażem, paznokciami czy typowymi zabiegami kosmetycznymi. Ale moja mama oznajmiła mi że po porodzie przyjedzie tutaj żeby mi pomóc i żebym mogła jak najszybciej wrócić do pracy. Przy okazji też nie będę sama z tym wszystkim.
Wzruszyłam ramionami. To były kolejne słowa którymi chciałam dotknąć chłopaka. Chciałam by wiedział że swoimi poczynaniami sprawił, że zostałam że wszystkim sama. Wsluchalam się w dalsze słowa dziewczyny zajadajac się przy okazji swoim zamówionym daniem i popijając od czasu do czasu alkoholem bez procentów. Miałam jednak nadzieję że nie będę zmuszona przerzucić się z branży kosmetycznej dla żywych, dla branży dla jadących w ostatnia swoją podróż. Jakoś się w tym widziałam. Ale jak to się mówi jak się nie ma co sie lubi, to się lubi co się ma.
- A więc jesteśmy umówieni na jakiś fajny seans filmowy. Przyda mi się trochę rozrywki.
Wykrzywilam twarz co miało przypominać uśmiech ale chyba przypominało bardziej grymas, jakbym chwilę wcześniej zajadala się jedna z najbardziej kwasnych cytryn.
-
- Zdarza się - mruknął tylko, po chwili znikając pod stołem, żeby wydobyć stamtąd swoją zgubę. Trudno było nie wyczuć intencji Mikaeli, kiedy kierowała do niego takie słowa. Czego on się właściwie spodziewał? Że będą sobie tak tutaj siedzieli i radośnie ćwierkali po tym wszystkim, co się ostatnio między nimi wydarzyło? Sky czuł, że to spotkanie - przynajmniej w jego przypadku - nie potrwa już jakoś szczególnie długo. Z każdą chwilą tracił ochotę na przebywanie w towarzystwie dziewczyny. Nie chciał, aby to tak wyglądało, choć w zasadzie sam sobie na to zasłużył.
- Powypadkowy? - zwrócił się tu do Molly, marszcząc śmiesznie czoło. No, to widok wprost idealny dla Skylara, sugerując się jego profesją. Przynajmniej będzie miał pogląd na to, jak może kiedyś skończyć się jego życie. Takie to przecież ryzyko zawodowe i musiał brać to pod uwagę przez cały czas - już miałem okazję coś takiego zobaczyć. To znaczy... w częściach - wzruszył ramionami. Sięgnął po swój kieliszek, opróżniając na raz całą zawartość. Szkoda, że w tym winie nie było choćby pół procenta alkoholu, bo w tym momencie z dziką rozkoszą upiłby się jak ostatni knur.
- Ale właściwie to czemu nie - dodał, jednoznacznie przystając na propozycję Molly.
-
– W pewnym sensie to urocze. Pozwolę sobie dodać – z jej butelki zniknęło już połowę zawartości a że Molly dawno nie piła to była już lekko wstawiona. – Uważam, że i tak do siebie wrócicie – wycelowała widelec najpierw w jednego chuligana a później w drugiego. – To moja osobista wizja gołąbeczki – wzruszyła beznamiętnie ramieniem zajadając się tatarem, którego też już niewiele zostało. Nie wymagała komentarza co do własnych słów. Gdyby im na sobie nie zależało to byliby zupełnie obojętni wobec siebie a tu aż iskrzyło. Kij, że w grę wchodziły raczej negatywne emocje ale najgorsza jest właśnie totalna obojętność a oni obojętni względem siebie nie byli.
– Tu też może być w częściach ale jakoś to do jeden kupy złożyć trzeba no nie? Znaczy… ktoś musi – dojadła swoją kolację do końca i znowu przepiła winem. Chyba nieuchronnie zbliżał się czas kiedy powinna zamówić taksówkę i przetransportować swoje 4 litery w okolice wygodnego łóżka.
– Szczerze to świetny plan. Jeśli twoja mama zajmie się maluchem Ty będziesz miała okazję na chociaż chwilowy powrót do normalności. To bardzo ważne dla zdrowej psychiki – nawet głupie wyjście do sklepu po bułki albo spacer w parku resetował człowieka i pozwalał na chwilę wyłączyć się z trybu bycia perfekcyjną mamą bo takie osoby nie istniały a internet bzdurnie wmawiał wszystkim młodym rodzicom, że seksi strój i nienaganny makijaż to atut młodej rodzicielki.
Co za bzdury.
– Ja też chce pomóc! Lubię małe dzieci chociaż jeszcze nigdy nie miałam na rękach noworodka – zadeklarowała bo z chęcią ponosi takiego szkraba, pobuja albo pogrzechocze mu zabawką nad głową.
-
- Zapamiętam Twoje słowa i na pewno się zgłoszę z moim malenstwem.
Postanowiłam że nie skomentuję wzmianki o tym że ja i Sky do siebie wrócimy. W tej chwili nie dopuszczalam do siebie takiego scenariusza. Ale wiedziałam że los bywał nieprzewidywalny i nawet jakbym wyjechała na drugi kraniec świata to jakimś magicznym sposobem spotkałabym tam chłopaka. Już raz przed nim uciekłam i mimo wszystko spotkaliśmy się tutaj- w Seattle. Co więcej mieszkając praktycznie obok siebie. To nie mógł być przypadek. Los po prostu lubił sobie z nami pogrywac.
- Wybaczcie ale będę się już zbierała. Maluch ostatnio daje mi nieźle w kość. Budzę się rano na pół przytomna a wieczorami szybko odpadam.
Czułam się już piekielnie zmęczona. Ale to nie w stu procentach była zasługą ciąży, a stresu który mnie dopadł gdy Sky znalazł się przy stoliku. Dlatego też postanowiłam że lepiej będzie jak już wrócę do mieszkania. Po prosiłam kelnerke o rachunek. Gdy mi to przyniosła zapłaciłam za swoje danie i butelkę wina bez alkoholu. Na pożegnanie podziękowałam dziewczynie za zaproszenie i ucalowalam jej policzek. Pożegnalam się również z chłopakiem, chociaż nie należało to do najczulszych pożegnań. Po chwili opuściłam restauracje.
Zt dla Mikaeli :)
-
- Chciałbym być takim optymistą jak ty, Molly - stwierdził tylko, zerkając na przyjaciółkę z bladym uśmiechem błąkającym się po zagubionej twarzy. Sky naprawdę chciał, aby słowa blondynki okazały się proroczymi, jednak zbyt wcześnie na to.
Znów zamilkł, dokańczając zawartość swojego talerza. Nieubłagalnie zbliżał się koniec tego jakże przyjemnego dla nich spotkania, więc w zasadzie też powinien się już zbierać. Najgorsze było jednak to, że po opuszczeniu restauracji Skylar znów zostanie sam, ze swoimi pokusami i bardzo niewłaściwymi myślami - bał się, że nie uda mu się ich zwalczyć w porę i po raz kolejny się upije. Musiał się jednak trzymać, żeby mógł zgłosić się na terapię. Tylko jak to zrobić, skoro jedyne na co teraz miał chęć to nachlać się jak ostatnia świnia?
Pożegnał się z Mikaelą bardzo zdawkowo i...oficjalnie, a kiedy brunetka opuściła restaurację, spojrzał na Molly z wyraźnym zagubieniem w oczach. Właściwie to nawet nie wiedział, co ma jej powiedzieć.
-
– Ja zapraszałam i ja stawiam – absolutnie nie pozwoliła Mikaeli płacić za swoją sałatkę i butelkę wina, o którą sama poprosiła. – Idź i odpoczywaj – pożegnała się z dziewczęciem odprowadzając ją wzrokiem aż do drzwi restauracji.
– No i co Ty mi ciekawego powiesz kolego, hm? Co nawywijałeś, opowiadaj – to żadne wścibstwo ani chęć siania plotek bo wszystko co ktoś opowiadał blondynce o sobie, traktowała jako tajemnice. Nigdy też nie miała ochoty na obgadywanie innych szczególnie wtedy gdy podwinęła im się noga a Sky zdecydowanie był na życiowym zakręcie i sam nie wiedział czego chce.
– Ona jest zła a Ty wyglądasz jak zbity pies. Przybalowałeś? – dopiła lampkę uzupełniając kieliszek resztką swojego wina. Jeszcze chwila i będzie mogła powiedzieć, że obaliła sama całą flaszkę.
Nie ma to jak pić w towarzystwie osoby uzależnionej – szczyt chamstwa.
Serio.
-
Fakt, że Molly przez całą kolację popijała wino absolutnie mu nie przeszkadzał, przecież nie mógł jej tego zabronić. Sam jednak zapierał się rękami i nogami, żeby nie zamówić sobie choćby kieliszka czegoś, co zawiera w sobie procenty. Nie mógł tego zrobić, bo wówczas jego starania o przyjęcie na terapię pójdą na marne. A teraz sprawą priorytetową było poskładanie samego siebie do kupy - bo trudno jest ukryć fakt, że Skylar pomimo swojej dzisiejszej elegancji, prezentował się jak wrak. Ładne ciuchy nie zatuszują potwornego zmęczenia, zbolałej miny i ogólnego, bardzo złego samopoczucia. Gdyby był kobietą, pewnie spędziłby dwie godziny przed lustrem i schował co tylko możliwe pod mocnym makijażem, ale nie miał takiej możliwości, więc pozostało mu jedynie straszyć ludzi swoją pijacką gębą.
- Ale tym razem to był ostatni raz. Bardzo chciałem się dzisiaj upić, ale nie mogę. Zgłosiłem się już na terapię. Nie przyjmą mnie tam ani na fazie, ani na kacu - dodał, unosząc powoli wzrok. Kiepsko to wszystko wyszło.
-
– Wiesz, że to jest choroba- na początek słowem wstępu odrobina wyjaśnienia i zrozumienia. Alkoholizm to jedno z najbardziej popularnych uzależnień i jeśli człowiek tylko chcę to ma gdzie się udać po pomoc. – Skoro się przyznajesz i wiesz, że masz problem to już jest jakiś mały sukces Sky- kontynuowała bardzo spokojnym tonem chociaż po wypiciu flaszki była naprawdę wstawiona. Z całych się kontrolowana słowa żeby nie zacząć bełkotać jakiś głupot bo to nie był jeszcze ten stan kiedy jutro się nie pamięta.
– Zaszyj się – wystrzeliła nagle patrząc w oczy mężczyzny. – Skoro jesteś pewny, to zrób to dla Miki, dziecka ale przede wszystkim dla siebie – krótki zabieg poprzedzony wywiadem. Prawdopodobnie jakaś tabletka wsadzana pod skórę na pośladku, która po połączeniu z alkoholem jak głosi legenda może nawet doprowadzić do śmierci. W rzeczywistości Molly byłaby skłonna stwierdzić, że co najwyżej do mocnego zatrucia ale jeśli już wieje grozą to niech tak zostanie.
-
- Wiem. Zdaję sobie sprawę - odpowiedział ponuro. Przez lata Skylar jakoś nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby być uzależniony od alkoholu. To przecież tak powszechna i popularna używka - tłumaczył sobie, że w końcu każdy lubi się napić. Nie zauważał tylko, że jemu zdarzało się to nader często i to do takiego stopnia, że niemal zawsze urywał mu się film, albo bywał bardzo agresywny i pakował się w kłopoty - kiedyś nie widziałem w tym problemu, ale teraz...To zaszło o wiele za daleko - westchnął cicho, gmerając w talerzu, by wreszcie odsunąć do od siebie.
- Zastanawiam się nad tym, ale najpierw sprawdzę, co mi powiedzą na leczeniu - stwierdził po chwili milczenia. Takie decyzje należy podejmować w konsultacji z lekarzem, a Skylara dopiero czekało takie spotkanie. Wtedy będzie wiedział, jak bardzo źle z nim było i jakiego rodzaju terapię powinien podjąć, żeby poprawić swój stan - dziękuję. Muszę coś zmienić, bo... nie chcę ich stracić na zawsze. Myślisz że Miki kiedyś mi wybaczy? - zerknął niepewnie na Molly. Sam szczerze w to powątpiewał. Przegiął i to stanowczo.
-
Dwa tygodnie? Miesiąc? Najpewniej wszystko opisuje ulotka.
– Nikt nie będzie Ci w stanie pomóc jeśli sam nie będziesz tego chciał. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Masz dziecko w drodze i to chyba największy motywator. Chyba chciałbyś patrzeć jak rośnie, uczy się, idzie do szkoły… - urwała spuszczając wzrok na blat stołu. To miła być miły i przyjemny wieczór wypełniony żartami ale życie bardzo szybko pokrzyżowało jej plany. Do nikogo nie miała pretensji. Były priorytety, z którymi nie umiała dyskutować i nawet nie próbowała.
– Jeśli zdecydujesz się na bardziej drastyczny krok to pamiętaj, że mogę pójść z Tobą – zawsze to raźniej trzymać kogoś za rękę w chwili gdy lekarz zaszywa nam na pośladku jakąś tabletkę, która sprawi, że rzekomo przekręcimy się po wypiciu procentów.
– To zależy od Ciebie. Jej priorytety się zmienią i niedługo będzie miała przy sobie kogoś dla kogo zrobi wszystko. Nie pozwoli żebyś ich krzywdził więc dosłownie wszystko zależy od Ciebie. Domyślam się, że to mega trudne ale sądzę, że dasz radę jeśli to jakaś pociecha – chwyciła jego ramię zaciskając na nim mocniej palce w geście pokrzepienia choć najchętniej zaczęłaby nim szarpać sycząc „ogarnij się chłopie”.
– Widzisz… ja rozwiodłam się z mężem bo tkwiłam w gównie po uszy a nie chciałam tak żyć do końca. Wszyscy dążą do szczęścia. Przemyśl to – poprosiła o rachunek płacąc za kolację i całą resztę. Nigdzie się jej nie spieszyło, mogła tu posiedzieć i pogadać o tej całej sytuacji. Wszystko zależało od rozbitego Sky…