WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Gdyby miała względnie dobry kontakt z bratem, to pewnie jego by poprosiła o przewiezienie rzeczy, bo trochę się ich nazbierało przecież przez dwadzieścia trzy lata życia. Ale nie miała, ostatnio się poprztykali jeszcze przypadkiem, więc Vex musiała poprosić znajomego o transport. Sama się jeszcze nie dorobiła samochodu, bo jej zdaniem jeżdżenie autem po dużym mieście było kompletnie nieopłacalne – chyba że się miało dzieci. Na całe szczęście kolega złapał się na ładny uśmiech (i kratę piwa, bo jakże by inaczej), załadowali wszystko wspólnie do jego samochodu i po kilkudziesięciu minutach byli już pod nowym mieszkaniem Vexile.
Wzięła tylko jedną walizkę na początek i sama ruszyła na górę, a że przy poprzednim spotkaniu, gdy się z Saoirse umawiały na wspólne mieszkanie, nie dostała klucza, to teraz była skazana na pukanie do drzwi, co niezwłocznie zrobiła, gdy tylko się pod nimi znalazła. Na całe szczęście przytomnie umówiły się na konkretny dzień i godzinę, bo gdyby teraz Vex nikogo nie zastała, to byłaby trochę wtopa.
-
Saoirse do tej pory nie dowierzała, że będzie dzielić swoje mieszkanie z kimś obcym. Do tej pory mieszkała sama i była do tego przyzwyczajona, ale teraz - z różnych powodów - potrzebowała wsparcia w opłatach. Nie chciała przecież całkowicie rezygnować ze wszystkiego, do czego była przyzwyczajona, dlatego po wielu namysłach zdecydowała się umieścić ogłoszenie w internecie. I na odpowiedź długo czekac nie musiała, Vex odezwała się dwa dni, po dodaniu posta. Na szczęście nie była dziwolągiem ani jakimś creepy typem, tylko całkiem nirmalnke wyglądająca kobieta. Wydawała się być też sympatyczna, dlatego Saoirse była dobrej myśli; nie była aż tak negatywnie nastawiona do tego pomysłu, zanim wprowadziła go w życie.
Umówiła się z dziewczyną w dzień wolny od pracy. Poustawiała kilka zapachowych świeczek, kupiła nowe poduszki do salonu, a w wazonie był bukiet świeżych kwiatów. Patrząc na to wszystko aż przewróciła oczami - od kiedy ona się tak stara? Przecież Vex widziała mieszkanie bez tych zbędnych dodatków i jej się podobało, po co więc to wszystko? Westchnęła, nalewając sobie wody do szklanki i wtedy usłyszała pukanie. Wciąż trzymając szklankę w dłoni, otworzyła nowej współlokatorce drzwi i przywitała ja przyklejonym do twarzy uśmiechem. Nie był on bynajmniej nieszczery, próbowała ukryć stres, który nagle ogarnął jej ciało i umysł.
- Hej, witaj w domu. - zaczęła otwierając szerzej drzwi i przesuwając się na tyle, by wpuścić dziewczynę do środka. Złapała też za klucze, które zdążyła dorobić, i wyciągnęła rękę w stronę brunetki. - Pomóc ci z rzeczami? - podejrzewam, że ostatnim razem Vex widziała wszystkie wolne pokoje, więc teraz Sao wcale nie musiała jej oprowadzać.
-
Teraz dołka nie było, teraz szła do przodu, wprowadzała zmiany w życiu, więc w odpowiedzi na pytanie wyciągnęła tylko rękę w stronę Saoirse, chcąc przekazać jej w ten sposób uchwyt walizki.
- Dam radę ogólnie, sama poprzynoszę. I znajomy trochę pomoże. – wprawdzie odmówiła, bo nikogo nie chciała kłopotać (wystarczające było, że kłopotała kolegę transportem), ale doceniała chęci, więc uśmiech nie schodził jej z twarzy.- Muszę rybki przynieść przede wszystkim. Zaraz się z nimi zapoznasz – mrugnęła na koniec, zwłaszcza, że to tak zabawnie brzmiało, zapoznać się z rybkami.
I już jej nie było, już leciała na dół po resztę rzeczy i wspomniane rybki, zaprzęgła też wspomnianego znajomego, a całość zajęła im może pół godziny? Wydawać by się przez to mogło, że Vex miała nie wiadomo jak dużo rzeczy, ale to też tak nie do końca, bo to w końcu było piąte piętro. Co innego znosić dobytek na parter, a co innego na któreś tam piętro.
Ostatecznie jednak mogła powiedzieć oficjalnie, że się przeprowadziła i wprowadziła. Pożegnała się jeszcze z kumplem przed budynkiem, bo nie chciał wejść mimo zaproszenia, i wjechała z powrotem na górę.
- I jak, zaprzyjaźniłaś się już z moimi złotkami? – zagadnęła po powrocie, bo wspomniane złocie stały, o dziwo, jeszcze w kuchni, a nie w konkretnym pokoju, który od tego dnia miał należeć do Vex.
-
- Dobra, to ja…umm…zrobię kawę? Lubisz kawę, prawda? - blondynka chyba nie znała nikogo kto by nie lubił tego napoju, ale różni ludzie są i może Vex należała właśnie do tej - według Saoirse - mniejszości i była fanką herbat, yerby, czy jeszcze czegoś innego.
Wypiła wodę ze szklanki, po czym wyciągnęła dwa kubki, które postawiła obok ekspresu. Zdała sobie sprawę, że nawet nie zapytała jaka ona ta kawę pije, a zrobić tylko sobie to chyba trochę niegrzeczne.przewrocila oczami, na tę myśl - naprawdę, od kiedy ona się tak stresowała?
Kiedy rybki zostały przyniesione na górę, Saoirse przez chwilę się w nie wpatrywała jak zaczarowana. Szczerze mówiąc to nigdy nie zrozumie co takiego fascynującego jest akurat w tych zwierzątkach, w.jej oczach były nudne, tylko pływały i nie wydawały żadnego dźwięku. Nie mozna ich było nawet pogłaskać. Nie zamierzała jednak tego mówić na głos, nie chciała przecież nikogo obrażać. Zresztą co jej do tego? Nie ona musi się nimi opiekować, a pojęcie o rynkach ma zerowe. Pewnie nawet nie wie, że nie powinno się ich trzymać w kulistych akwariach.
- Hm? Tak, są bardzo miłe, ale mało rozmowne. - uniosła kąciki ust w uśmiechu, tym samym pokazując że nie miała niczego złego na myśli. Na szczęście Vex nie była Edwardem Cullenem i nie czytała w myślach.
Położyła klucze, które schowała do kieszeni, gdy nowa wręczyła jej walizkę, kiedy ta próbowała je jej dać, i przesunęła po blacie w stronę dziewczyny.
- To twoja kopia. - stwierdziła oczywista oczywistość i westchnęła. Wyglądała i brzmiała jakby miała kina w tyłku,.ale zupełnie nie wiedziała jak się zachować w tej sytuacji. W końcu nigdy nie mieszkała z kimś, nie planowała też dzielić z nikim mieszkania dopóki nie pokłóciła się z rodzicami, czuła się przez to nieco niezręcznie, a ewentualną cisza strasznie jej ciążyła. - Normalnie jestem fajniejsza, chociaż teraz pewnie wydaje się być nudna jak flaki w oleju. - przyznała wzruszając ramieniem - Zrobiłam ci miejsce w lodówce i szafkach. Możesz korzystać ze wszystkich naczyń, garnków i tak dalej, jak poczestujesz się serem lub szynka nie urwe ci głowy, chyba, że nagminnie będziesz kradła mi jedzenie. - tu się zaśmiała, bo żartowała z tym ukrywaniem głowy - wiadomo, że do tego nie dojdzie. Ale generalnie wolała jednak, wiedzieć gdy ta postanowi poczęstować się jej jedzeniem, wiadomo.
-
W mniemaniu Vexile rybi były bardziej ozdoba niż zwierzątkiem domowym. Faktycznie szkoda, że nie dało się ich pogłaskać i przytulić, ale na jakieś bardziej wymagające zwierzę Vex nie miała czasu ani możliwości, skoro pracowała w różnych godzinach. Pies siedzący sam przez 12h to niezbyt dobry pomysł, nie wspominając o tym, że przecież zwykle nie mieszkała sama, więc mógłby komuś przeszkadzać, tak samo kot, czy nawet kawia. Nie wspominając o ptakach. Nie była żadną zapaloną akwarystką i nie miała zamiaru chwalić na prawo i lewo, jakie to rybki są fajne, bo w gruncie rzeczy nie były, ale miała jakąś słabość akurat do złotych. Mogły sobie stać i tyle.
- Racja – zgodziła się, parskając śmiechem, bo to jednak był w pewien sposób zabawny komentarz.- Ale za to dobrze słuchają i wszystkie tajemnice zachowują dla siebie – mrugnęła przy tym zabawnie, aby było wiadomo, że sobie tylko żartuje.- Chyba że plotkują między sobą, ale nigdy nic nie słyszałam. Nawet w nocy.
Inna rzecz, że rybki nie żyły zbyt dugo i co jakiś czas musiała jedną albo drugą wymieniać na żywy egzemplarz, tak więc powierzone im sekrety bardzo często zabierały o grobu.
Dostrzegła wcześniej, po wejściu do kuchni kawę, więc teraz po nią sięgnęła z uśmiechem, bo przecież chciała, aby było względnie swobodnie, a nie jakby była jakimś intruzem (czy choćby gościem), bo w takich spiętych warunkach źle by się mieszkało. Wprawdzie Vex nie miała wielkich problemów z nawiązywaniem kontaktów, ale jakąś wielką pewnością siebie tez nie emanowała – była po prostu normalna i zdawała sobie sprawę, że musi minąć kilka dni, aż się do siebie przyzwyczają. Nie lubiła też szybkiego oceniania ludzi, sama tego nie robiła, więc zupełnie nie należało się przejmować, że sobie coś pomyśli na temat Saoirse – że jest sztywna albo mało fajna – bo to się nie miało zdarzyć. Vex jeszcze nic sobie nie myślała na ten temat.
- Spoko, nie przejmuj się. Chyba bardziej jak flaki w śmietanie – wiedziała, że tak się mówi o tych flakach z olejem, więc uznała, że sobie zażartuje, bo flaków w śmietanie absolutnie nikt nie robił, co zresztą poniekąd można było odebrać jako coś niestandardowego i dziwnego, ale na pewno nie nudnego.- Lodówka pal licho, ale czy na moje kubki się znajdzie miejsce! – zawołała jeszcze, niby to z przejęciem. Jedzenie się zje – albo wyrzuci – no i jakoś się to wszystko poupycha w lodówce zawsze, ale kubki nie znikały tak łatwo! Kilka ich miała, bo gdy widziała jakiś ładny, to zwykle nie mogła się powstrzymać, nawet jeśli rzadko go później używała. I tak przewoziła je wszystkie z mieszkania do mieszkania, bez pewności, jak długo zagrzeje miejsce w kolejnym.
Usiadła w końcu. Z kubkiem w dłoni, oczywiście.
- Zaraz sobie poprzenoszę wszystko do końca – poinformowała, jakby musiała się z tego wytłumaczyć, że nie robi tego od razu.- Możemy sobie chwilę pogadać teraz za to. Czym się zajmujesz?
-
- Między sobą to wiesz. Dobrze, że nie znają innych ryb, bo poszłoby w światni cała rybia społeczność wiedziałaby o tajemnicach swoich właścicieli. - zamilkła na chwilę zastanawiając się jakby to było, gdyby zwierzęta umiały mówić niczym żółty pies Marta. Nie, chyba wolała, że ludzie nie potrafili ich zrozumieć, bo pewnie mówiłyby o jakichś zawstydzających sytuacjach każdemu. - Wiesz co, dobrze, że jednak nie mówią. - dodała, myśląc o tym ile razy wyglądała jak żul, zamknięta w pokoju i paląca kolejnego jointa, ledwo patrzac na oczy, ale nadal udając, że netflixa ogląda.
- Flaki w śmietanie. - powtórzyła że śmiechem kręcąc przy tym głowę, odwracając się po chwili, by otworzyć któraś z szafek. nie miala za wiele swoich naczyń, bo przecież do tej pory mieszkała sama, a do niedawna jadła głównie na mieście, kawę piła na wynos, więc miejsce było. Sama miała kilka kubkow, bo czasem nie potrafiła przejść obok nich obojętnie. Zwłaszcza tych, co trzymaly ciepło. - Gdzieś się upcha. - oznajmiła odwracając się do niej i upijając trochę kawy, która ona lubiła, ale niestety nie odczuwała pobudzających skutków kofeiny. Może piła za dużo i dlatego wydawało jej się, że nie działa jak powinna?
- Pogrzebami. - odpowiedziała nonszalancko i jeszcze do tego.machnela ręką,.jak gdyby to było takie...codzienne zajęcie. - Organizuję pogrzeby, przyozdabiam kaplicę, polecam okoliczne restauracje, oferując zniżkę i takie tam. - wzruszyła ramieniem, nie.poczuwajac się do tego by powiedzieć, że nie maluje nieboszczyków, bo wydawało jej się to oczywiste.
- Na początku było mi dziwnie,.ale w sumie nie jest tak najgorzej. - przyznała, bo jeszcze nie tak dawno temu, w ogóle nie była pewna, czy się nadaje, czy dobrze zrobiła idąc na tę.rozmowe - która na.najdziwniejsza na świecie - ale teraz wiedziała, że tak. Co prawda niektórzy ludzie byli denerwujący, ale z drugiej strony co się dziwić,.że zachowują się tak a nie inaczej, skoro śmierć bliskiego była okropnym ciosem.
- A ty?
-
Za to jak sobie pomyślała, czego rybki musiały się nasłuchać i co widziały, to… Wprawdzie nie zrobiła przerażonej miny, aczkolwiek czułą pewną ulgę, że nie przekazują tych informacji dalej. Z nimi to i tak pół biedy, bo nie zwracała na nie uwagi, a przecież bywały sytuacje, w których ludziom się odechciewało na przykład seksu, „bo kot się gapi”.
- Bardzo dobrze – potaknęła, bo i co więcej mogła powiedzieć na ten temat. Szkoda, że z ludźmi tak nie było i nawet jak się mówiło im coś w zaufaniu, to często i tak paplali na prawo i lewo.
Usiadła sobie wcześniej, ale teraz wstała, żeby zajrzeć do szafki, którą otworzyła Saoirse – bardziej dla zasady niż żeby faktycznie sprawdzić, czy jest w niej miejsce, bo stwierdzenie „gdzieś się upcha” było bardzo sensowne i Vex podchodziła tak do mnóstwa rzeczy, nie chcąc martwić się na zapas. A później kończyło się tym, że byle jak wrzucała ciuchy do szafy no i oczywiście jak ktoś miał przyjść, a wypadałoby ogarnąć, to też upychała wszystko w szafie. Wróciła na krzesełko i w trakcie, gdy Sao mówiła, Vex piła sobie kawkę.
W gruncie rzeczy zajmowanie się pogrzebami było faktycznie „codziennym” zajęciem, takim zwyczajnym, choć brzmiało to niezwyczajnie. Przecież pogrzebów było mnóstwo dziennie (zwłaszcza w dużym mieście) i chyba jednak więcej ludzi umierało niż się rodziło, ale tego Vex dokładnie nie wiedziała, bo nie zagłębiała się w statystyki. Po prostu jakoś tak mimowolnie wypierało się z głowy fakt, że takimi rzeczami też się ktoś zajmuje, bo to było aż nazbyt przyziemne.
- Praca jak każda inna – stwierdziła Vexile, bo naprawdę nie wydawało jej się to niczym wybitnie nadzwyczajnym, choć sama jeszcze nigdy nie musiała załatwiać nikomu pogrzebu. Ze śmiercią jednak miała styczność w szpitalu.- Ja pracuję w laboratorium. Jeśli potrzebujesz morfologii czy innych badań, ale trudno się dostać, to służę pomocą – gdyby miała coś takiego w zwyczaju, to pewnie by mrugnęła porozumiewawczo w tym momencie.- Mamy tu chyba cztery pokoje, nie? Szukasz dalej kogoś? – bo szkoda przecież, żeby stały puste… Vex wprawdzie nie wiedziała, jak się zapatrywać na ewentualnych przyszłych współlokatorów i czy to nie będzie zbyt dużo ludzi, ale miała świadomość, że istnieje taka opcja i się na to zgodziła, więc nie miała w planie teraz narzekać ani kręcić nosem.
-
- To prawda, ale wcześniej pracowałam w zupełnie innym sektorze. - przyznała wzdychajac cicho, bo czasami tęskniła za pracą u taty - głównie przez zarobki oraz fakt, że jak coś zepsuła to tatuś długo się nie złościł - ale nie miała już zamiaru tam wracać. Ba! W tej chwili nawet nie wyobraża sobie, żeby kiedyś miała znowu z nim rozmawiać. - Skoro mowa o badaniach, to pewnie powinnam sobie jakieś zrobić. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio miałam robiona morfologię. - przewróciła oczami, unosząc lekko kącik ust, zdając.sobie sprawę, że to nie świadczy o niej za dobrze. Powinna przecież dbać o swoje zdrowie, a nie. Tylko teraz, gdy nie stać ją na pełne ubezpieczenie, tym bardziej nie stać ją na badania krwi, które w niektórych stanach kosztuje nawet tysiąc dolarów. Nie to co w Europie, gdzie mieszkańcy mają "darmową" opiekę zdrowotną.
- Ogłoszenie nadal wisi i jest aktualne. Jak znasz kogoś, kto szuka lokum, wiesz, możesz szepnąć słówko. - miała nadzieję, że uda jej się kogoś znaleźć, chociaż też nie miała nie wiadomo jakiego ciśnienia. Miała też sporo obaw, bo co jak trafi się jakiś burak, który będzie zostawiał po sobie syf i w ogóle nie szanuajc reszty? To znaczy wiadomo, pozbędzie się delikwenta, ale co straci nerwów, to już nie wróci.
-
- Raz na rok na pewno warto takie zrobić… – powiedziała tylko, bo wcale nie zamierzała moralizować teraz i nikogo namawiać, żeby chodził po lekarzach, aby posprawdzać wszystkie elementy ciała.- Ja to nazywam „przeglądem” – dodała z rozbawieniem.- Wiesz, idę na przykład do dowcipnego, żeby mi zajrzał między nogi i mówię mu, że przyszłam „na przegląd”. Tylko nie daję nic do podbijania – mało się nie zaczęła śmiać, bo to brzmiało równocześnie sensownie, śmiesznie i idiotycznie. Na pewno miała w tamtym momencie na twarzy szeroki uśmiech.
- Będę o tym wspominać, komu się da – zapewniła, bo bardzo dobrze wiedziała, że poczta pantoflową zawsze wszystko się dobrze roznosi i czasem tak łatwiej kogoś znaleźć niż przez internet – choć ten podobno miał naprawdę ogromne zasięgi.
Kawka jej się skończyła i jakoś tak odruchowo zajrzała do kubka, jakby chciała sprawdzić, czy tam nic nie wyciekło dołem, bo tak nagle się zrobiło pusto. Zaraz jednak przeniosła wzrok na Saoirse.
- To co, pomożesz mi przenieść te złotka do pokoju? – trochę niefortunnie wyszło z tym akwarium, powinni od razu je tam postawić, a nie w kuchni, bo teraz trzeba było znowu przenosić, a sama Vex nie dałaby rady, musiały wziąć akwarium w dwie. Woda jednak swoje waży, choć to niby tylko woda.
-
- Wiesz co, ogólnie wolę ginekologa niż dentystę. - stwierdziła po chwili, nadal z uśmiechem na twarzy, skoro Vex zaczęła temat dowcipnych lekarzy. Co prawda wizyta u takiego nie należała do najprzyjemniejszych, ale z dwojga złego bardziej przerażało ją trzymacie otwartej buzi przez jakiś czas niż rozkraczona przed lekarzem.
- Jasne, że pomogę. - odpowiedziała od razu, bo faktycznie, akwarium może wyglądać na niepozorne, ale w rzeczywistosci na pewno było ciężkie jak cholera. Samo szkło swoje ważyło, woda to samo, więc to oczywiste, że nie będzie tu siedziała i przyglądała się Newman jak próbuje sobie radzić z tym sama. Jeszcze by się wywaliła, stłukła domek jej pupilkom i na dodatek prawdopodobnie by je zabiła, bo kto wie, czy udałoby im się je odratować na czas. Osobiście Saoirse chyba bardziej przejęłaby się bałaganem niż rybkami. Ale nie powie tego na głos, rzecz jasna.
Wstała więc że swojego miejsca i razem z Vex zlapala jakoś w miarę wygodnie za akwarium. Stała tyłem do drzwi sypialni dziewczyny, więc ta będzie musiała ja nakierować w razie co (chociaż raczej znała rozkład swojego mieszkania) i naprawdę chciała jak najszybciej postawić to na swoje miejsce.
- Masz kogoś? - zapytała podczas tej wędrówki, bo chyba wcześniej o to nie pytała, a chciała wiedzieć, czy będzie mogła swobodnie wychodzić z sypialni w jakiejs brzydkiej piżamie z.potarganymi wlosami, by zaparzyć sobie kawę. Oczywiście nie chciała ładnie wyglądać dla partnera_rki Vex, po prostu nie chciała się wygłupić, no.
-
Rybki jak rybki, niektóre (a raczej dużo z nich) się zjada, więc w razie „małego” wypadku Vex prawdopodobnie też bardziej przejęłaby się bałaganem niż utratą zwierzątek, choć owszem, trochę przykro by było patrzeć, jak ta biedne umierają, nie mogąc oddychać… Na szczęście nie wyobraziła sobie tej sceny, bo skupiona była na fakcie, że akwarium faktycznie było ciężkie. Czasem sama nie wiedziała, co ją podkusiło, żeby sobie takie sprawić.
- Troszkę w lewo, bo się nie zmieścimy – powiedziała później, bo jednak trudno iść tyłem i chociaż kierunek obrały dobry, to jednak drzwi miały określony metraż i trzeba było trafić. Choć to podobno faceci są od trafiania.
Nie zdążyła wcześniej wybrać miejsca, więc kiedy już weszły do pokoju przez kilka chwil musiały tak postać bezsensownie w miejscu, bo Vex się zastanawiała, gdzie to nieszczęsne akwarium postawić. Wtedy też padł pytanie i choć nie było niczym złym, to jednak wydało się Vexile zaskakująco bezpośrednie. Domyśliła się jednak, że stoi za nim tak prozaiczna kwestia jak ewentualne wizyty i kręcenie się po mieszkaniu kolejnej osoby, jak by nie patrzeć obcej.
- Nieeee – powiedziała przeciągle, zgodnie z prawdą.- I raczej nikt nie będzie u mnie nocował. A gdyby jednak, to uprzedzę – dodała, nie wiedząc jeszcze, jak bardzo się myli i że czasem się zwyczajnie nie da uprzedzić.- Dobra, stawiamy tutaj – wybrała w końcu miejsce.- Na trzy? – trochę jednak trzeba było podnieść w górę akwarium, a ręce im już pewnie opadały.- Ja mam się kogoś spodziewać, robiąc sobie rano herbatę? – spytała jeszcze, bo w sumie też wolałaby to wiedzieć.
-
- To znaczy, nie chciałam by zabrzmiało to źle. Lub dziwnie. Nawet jak będzie coś niespodziewanie to napisz mi SMS-a, ok? Z rana potrafię wyglądać jak czarownica, nie chce ci nikogo wystraszyć. - zaśmiala sie przy tym, nie dodając jeszcze, że nie jest rannym ptaszkiem przez co bywa zgryźliwa, ale to hybgyla taka antyreklama, że po prostu wspomni jej innym razem. Ewentualnie Vex sama się przekona, że przed kawa była po prostu inna osoba.
- Nie. To znaczy, zarejestrowałam się na tinderze, a wiadomo, że miłości tam nie znajdziesz. - wzruszyła ramionami chociaż nie była pewna czy pójdzie na jakąkolwiek randkę i przede wszystkim czy przyprowadzi kogokolwiek do domu. Nie od dzisiaj wiadomo, że w necie potrafią być naprawdę creepy ludzie (i nie tylko w necie) i co jeśli zaprosi jakiegoś psychika, który później będzie ją nachodził? Z drugiej strony iść do domu kogoś obcego? Chyba zacznie dzielić lokalizację z zaufanymi ludźmi. - Będę uprzedzać jak cos. - dodała, żeby nie było, że ona wymagała, ale miała w nosie komfort innych. Bo nie, przecież zna zasady życia w społeczeństwie, nie? Nie jest aż tak dziwna.
-
- Nie zabrzmiało źle – zapewniła od razu, bo naprawdę była w stanie zrozumieć, o co chodzi, no i też wolałaby nie być zaskoczona z rana widokiem kogoś obcego, kiedy z rozmazaną, niezmyta poprzedniego wieczora tapetą na twarzy i ogólnie nieogarnięta poszłaby do kuchni. Należało jakoś sensownie współpracować i się dopełniać, mieszkając wspólnie i Vex naprawdę zdawała sobie z tego sprawę oraz potrafiła się dostosować.- Napiszę – dodała, choć była pewna, że raczej nikogo niespodziewanie sprowadzać nie będzie.
Co zabawne, totalnie się wtedy myliła, bo ledwie kilka dni później już ją ktoś naszedł w nocy totalnie bez uprzedzenia.
- Taaa, coś słyszałam – zamruczała jeszcze, bo sama rozważała, czy by nie założyć tam konta, ale po rozczarowaniach z przeszłości nie miała ochoty przeżywać kolejnych rozczarowań, a podobno na tinderze właśnie tylko to by ją czekało – totalne rozczarowanie.
Pogadały jeszcze chwilę o pierdołach, a trakcie czego Vex próbowała chociaż minimalnie porozkładać w pokoju kilka rzeczy. Po tej krótkiej rozmowie uznała, że nie może być tak źle, z Saoirse wydaje się być spoko, bo nie była ani jakąś dziwaczką, ani sztywniarą – przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo jak było w rzeczywistości, to pewnie dopiero miało się okazać. W końcu jednak każda zajęła się swoimi sprawami, Vexile głownie rozpakowywaniem.
/zt.