WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
..........Po śmierci Hope nie zrezygnowała nawet z prywatnych odwiedzin u pacjentów. W zasadzie to wzięła na siebie jeszcze więcej, aby móc czymś się zająć, aby zająć się innymi, zamiast na nowo przeżywać swoją tragedię. Wiedziała co prawda, że nie może wiecznie od tego uciekać, że będzie musiała stawić temu czoła, ale wtedy było za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. Najpierw chciała się z tym pogodzić, choć w pewnym stopniu uśmierzyć ból i dopiero kiedy tak się stało, zaczęła powoli wszystko układać. Najpierw wyprowadziła się od rodziców, potem wróciła do swoich zainteresowań, zaadoptowała psa, no i wreszcie przestała tyle pracować. I choć w szpitalu spędza teraz dużo mniej czasu, niż jeszcze trzy lata temu, z prywatnych wizyt u swoich pacjentów nie zrezygnowała.
..........Ci zaś przychodzą i odchodzą. Jedni umierają, inni nie potrzebują już dłużej jej usług, a na ich miejsce pojawiają się nowi. I, wbrew pozorom, nie wszyscy to ludzie starzy, część z nich jest młoda, zbyt młoda, ale niestety nie wszyscy mają to szczęście i mogą się pochwalić nienagannym zdrowiem. Choroby dopadają każdego, niezależnie od wieku, płci, koloru skóry czy stanu portfela — nie dyskryminują nikogo. Jedni są przygotowani na to bardziej, inni mniej i reagują naprawdę różnie. Doświadczyła już chyba wszystkiego, od bagatelizowania, przez obojętność, po złość i, bardzo rzadko, akceptację.
..........Clive, niestety, należy do osób, które nie przyjęły wiadomości zbyt dobrze. Nie ma jednak co się dziwić — jest młodym mężczyzną w sile wieku, więc diagnoza musiała być dla niego druzgocąca. Przy każdej wizycie widzi też, że z jej obecności również nie jest zadowolony, co całkowicie rozumie, ale skoro zatrudniła ją jego żona, nie ma zamiaru tak łatwo się poddać i dać mu upragniony święty spokój. Dlatego kiedy pojawia się pod drzwiami jego ogromnego domu, bez wahania dzwoni dzwonkiem i czeka, aż jej otworzy. Za każdym razem jednak, kiedy do niego przychodzi, ma niewielką nadzieję, że może dzisiaj będzie miał lepszy humor, że może dzisiaj sobie normalnie porozmawiają i miło spędzą ten krótki czas.
..........— Cześć — wita się, gdy drzwi stają otworem, a na progu widzi Clive'a. Uśmiecha się do niego ciepło, po czym wchodzi do środka, zdejmując z ramienia swoją torebkę. — Jak się dzisiaj czujesz? — pyta, zdejmując z siebie płaszcz, który zaraz wiesza na wieszaku.
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean
-
- 13.
Wiedział, że przyjdzie - Calliope od tygodnia psioczyła mężczyźnie o kolejnym spotkaniu z pielęgniarką i choć pomimo bezustannego sprzeciwu lekarza, Pani Thornton nie zamierzała odwoływać Lany. Cały ranek chodził poirytowany, świadomość że w jego domu ma ponownie znaleźć się osoba z miejsca pracy i co gorsza rozpowiadać o jego stanie zdrowia innym współpracownikom wprawiała go we frustrację. Cóż, niekoniecznie znał pannę Ortega, być może niegdyś zamienili ze sobą „kilka zdań” - aczkolwiek Clive nie należał do typu ludzi, którzy prowadzą ze sobą pogawędki - właściwie to nie przepadał za rozmowami, zazwyczaj pochłonięty nad papierami danych pacjentów, odsuwał od siebie osoby - a tak naprawdę - nie należał do sztabu przyjemnych osobowości. Dziwił się, że Lana zdecydowała się na tą posadę - szczególnie, że podczas ich spotkań nie wylewała się z mężczyzny sympatia; wciąż pozostawał zdystansowany, można nawet rzec, że patrzył na nią „z góry” - otóż, niezależnie jak się starasz „nie da się wydłubać genu” - a Thornton'owie - to Thornton'owie - osobniki z wyższych sfer, nauczeni wymagać.
Siedział na kanapie w salonie - patrząc na ekran telewizora - leciał w nim program, możliwe że jakieś realityshow lecz lekarza niekoniecznie to interesowało. Słysząc dzwonek do drzwi niechętnie podniósł się do pozycji stojącej i powolnym krokiem skierował ku nich - otwierając je automatycznie na twarzy blondyna ukazał się dystans może troszeczkę połączony z grymasem. - Dzień dobry. - cóż, nie przypominał sobie, by witali się „po przyjacielsku” - ani tym bardziej byli na „Ty.” - Miejmy już to za sobą. - ignorując pytanie blondynki o stan samopoczucia wszedł w głąb pomieszczenia.
-
..........Ma jednak wrażenie, że to jego wieczne niezadowolenie odrobinę przysłania mu logiczne myślenie. Bo skoro tak nie chce, aby rozmawiała o nim z innymi, dlaczego nie poprosi ją o dyskrecję? Wystarczyłaby jedna prośba, ale najwidoczniej dla niego to za dużo.
..........Tak samo, jak wykrzesanie z siebie chociażby małego uśmiechu. Zamiast niego, jak zwykle wita ją grymas na jego twarzy i, choć przychodzi do niego od niedawna, zdążyła się do tego widoku przyzwyczaić. Żeby on jeden tak ją witał! Nie, na swojej drodze spotkała już wielu pacjentów, którzy nie byli zadowoleni z jej obecności, co poniekąd może zrozumieć. Ale czy naprawdę tak trudno, pomimo tej niechęci, wykrzesać z siebie choć trochę uprzejmości wobec drugiego człowieka?
..........Wywraca oczami na jego oficjalne dzień dobry, jakby widzieli się po raz pierwszy i nie znali swoich imion. Lana każdego swojego pacjenta traktuje po przyjacielsku, nawet do osób dużo starszych mówi po imieniu, i do tej pory jakoś nikt nie miał nic przeciwko temu. Ale oczywiście on musi robić pod górkę.
..........— W takim razie byłabym wdzięczna za odpowiedź na moje pytanie — odpowiada cierpliwie, ruszając za nim do salonu. Krótki wywiad o jego samopoczuciu to część jej pracy, więc czy chce, czy nie, powinien jej odpowiedzieć. Zerka więc na niego pytająco, gdy już siada na kanapie, po czym z torebki wyciąga jego papiery, aby zanotować kilka zdań. — Wysypiasz się? Zaobserwowałeś jakieś drżenia? Jakiekolwiek bóle kręgosłupa w ostatnich dniach? — pyta, wyciągając długopis i raz jeszcze na niego spogląda. Jeśli naprawdę chce, aby poszła stąd jak najszybciej, powinien wiedzieć, że najlepiej będzie, gdy zacznie z nią współpracować, a nie zachowywać się, jak obrażone dziecko.
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean
-
Z ust mężczyzny ponownie wydobyło się głośne westchnięcie, swymi błękitnymi tęczówkami oplótł jej sylwetkę - zdając sobie sprawę, że była bardzo młoda - troszeczkę za młoda; być może to mylne dostrzeżenie, ale ile lat znajdowała się na tym stanowisku? Czy nie przypadkiem za krótko, aby zajmować się gburowatym bufonem? - Są one tylko dla Ciebie? Komu przekazujesz te informację? - z uniesioną brwią poprawił się na kanapie, automatycznie krzyżując ramiona i nie - w tej chwili nie chodziło o (domyślny przez Thorntona!) „niewyparzony język” blondynki. - Który lekarz zajmuję się moim przypadkiem? Johanson? Mcfadden? - powinien wiedzieć! Szczególnie, że znał wszystkich aktywnych zawodowo specjalistów, jeszcze nie tak dawno był jednym z nich. - I jakie dali Ci przeciwskazania? Masz tylko robić codzienny wywiad i wychodzić? - obserwował bladą twarzy kobiety, bacznie z nieco większym (niż kilka minut temu) zainteresowaniem - aby ostatecznie pociągnąć się do góry i powolnym krokiem skierować się w stronę dziewczyny. - Pokaż mi te papiery. - ze zmarszczonymi brwiami wyciągnął swoją rękę ku niej, a na zadane pytania nadal zdecydował się nie odpowiedź. I o to państwa „mężczyzna idealny” - najlepszy z najlepszych - typowy arogant.
-
..........Poniekąd rozumie, skąd w Clivie tyle złości i niechęci. Lekarze to zawsze ambitne osoby i niewątpliwie myśl, że wszystko to, na co pracował przez ostatnie lata, teraz prawdopodobnie pójdzie do piachu, musi być nieznośna. Nie mówiąc o zwykłej, męskiej dumie, która też na pewno czuje się urażona. Ma jednak nadzieję, że z czasem to minie, że się dogadają, bo przecież nie chce dla niego źle. Jest tu tylko po to, aby monitorować jego samopoczucie i, ewentualnie, upewnić się, że stosuje się do zaleceń lekarzy. Nie wymaga więc to zbyt wielkich kwalifikacji, a powód, dla którego to właśnie ona została wybrana do zaglądania do Clive’a, to prawdopodobnie fakt, że jest naprawdę cierpliwa i spokojna, ale tylko do pewnego momentu. Może więc właśnie to ona powinna zająć się tym gburowatym bufonem?
..........— Na pewno nikomu niepożądanemu — odpowiada, może nieco wymijająco, kończąc notować coś w swoich papierach. Dopiero potem odrywa wzrok od kartki, by przenieść spojrzenie na siedzącego na kanapie mężczyznę. Potem wzdycha cicho, zamykając z cichym trzaskiem swój notatnik. — Johanson. I tylko on ma dostęp do moich notatek, nikt więcej. Nawet twoja żona — mówi wreszcie, opierając się o oparcie fotela, gdy niespiesznie studiuje wyraz twarzy Clive’a. Zirytowany, naburmuszony, rozdrażniony. Ciekawa jest, ile jeszcze takich wizyt zaliczą, zanim Thronton wreszcie się do niej przekona, chociaż odrobinę. — Mniej więcej. — Nie musi mu się ze wszystkiego spowiadać. Robi to, co kazano jej robić i odpowiada jedynie przed lekarzem, który go prowadzi. Dlatego kiedy mężczyzna wstaje z kanapy i do niej podchodzi, żądając jej notatek, marszczy gniewnie brwi i chowa zeszyt do swojej torebki. — Doktor Johanson na pewno przedyskutuje z tobą moje notatki przy następnej wizycie, jeśli uzna to za stosowne — informuje go, bo owszem, jest lekarzem, ale w tym momencie, dla niej, jest tylko pacjentem, a pacjenci nie mają dostępu do jakichkolwiek jej notatek, dopóki lekarz prowadzący nie powie inaczej.
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean
-
-
..........Wzdycha cicho, spoglądając na mężczyznę, który wygląda, jakby szykował się do jakiejś bitwy. Kręci głową z niedowierzaniem, bo ona nie ma zamiaru ani się bić, ani kłócić, ani w cokolwiek bawić. Gdyby dał jej pracować i odpowiedział grzecznie na jej pytania od razu, zamiast się kłócić, już dawno miałby ją z głowy. Nie musi siedzieć tu pół dnia, w zasadzie powinna spędzić w jego domu co najwyżej pół godziny w porywach do godziny, a to jego zachowanie głównie to wszystko przeciąga.
..........— Nie chcę się bawić w żaden sposób. — Wywraca teatralnie oczami, bo czasem ma wrażenie, że ma do czynienia z rozkapryszonym dzieckiem, a nie dorosłym mężczyzną. Ale, podobno, niektórzy tacy są. Nie potrafi jednak powiedzieć, czy był taki sam jeszcze przed chorobą, czy stał się taki po tym, jak usłyszał diagnozę. — Uwierz mi, nie przejmuję się tym, czy popełniłam błąd, ani tym bardziej, czy jakikolwiek błąd tam znajdziesz, bo, jak mówiłam, moje notatki to jedynie obserwacje — mówi spokojnie, zerkając na jego wyciągniętą dłoń. — Pacjent jest nie mniej rozdrażniony, niż zazwyczaj. Nie chce współpracować. Na pierwszy rzut oka brak fizycznych oznak choroby — cytuje z pamięci własne notatki, które niedawno tak skrupulatnie wpisała do zeszytu. — Od jakichkolwiek rokowań jest lekarz — dodaje jeszcze, wzruszając lekko ramionami. To nie tak, że chce przed nim cokolwiek ukryć, ale zeszyt zawiera jej wszystkie notatki — nie tylko o nim, ale i o innych pacjentach. Nie powinna pokazywać go komukolwiek. I tak, mogłaby mu pokazać tylko strony, które należą do niego, ufając, że nie zacznie wertować notatnika, ale… Ma swoje zasady, których nie lubi łamać.
..........— Och, niezgodność charakterów, powiadasz? Wydaje mi się, że z każdą dobrą pielęgniarką taką niezgodność będziesz miał, bo żadna nie da sobie w kaszę dmuchać. Chciałbyś taką, która zrobi to, co każesz? Życzę powodzenia, bo wątpię, aby twoja żona zatrudniła jakiegoś żółtodzioba — prycha, bo domyśla się, że jego małżonka chciała kogoś, kto nie ugnie się przy Thorntonie. Dlatego kiedy każe jej wyjść, unosi tylko brwi w górę i uparcie zostaje na swoim miejscu. — Nie, jeszcze nie skończyliśmy. Skończymy, jak odpowiesz mi na kilka pytań — odpowiada, obserwując, jak mężczyzna siada na kanapie i włącza telewizor.
..........Jak z dzieckiem.
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean
-
/ztx2