WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 14 — ..........Każdego dnia cieszy się, że należy do grupy ludzi, która jest zadowolona ze swojej pracy i przychodzi do niej niemal zawsze z uśmiechem na twarzy. Nawet nie chce myśleć, jakby się czuła, gdyby musiała przychodzić gdzieś, gdzie tylko by się męczyła i robiła rzeczy, których robić by nie chciała. Całe szczęście, że jej marzenie zostania pielęgniarką nie było wcale takie wymagające, a jej łagodny charakter niewątpliwie jej w tym trochę pomógł, dzięki czemu bez większych problemów ukończyła studia pielęgniarskie i zdobyła pracę w szpitalu. I nawet jeśli czasami bywa ciężko, a patrzenie na tych wszystkich chorych łamie jej serce, nie zamieniłaby tej pracy na żadną inną. Szczególnie że to dzięki niej się trzyma, że to dzięki niej znowu się uśmiecha i powoli wraca do życia, bo gdyby jej nie miała… Nie ma pojęcia w jakim miejscu by się teraz znajdowała, na pewno nie w dobrym. Śmierć jej córki mocno na nią wpłynęła, sprawiła że przez kilka miesięcy żyła niczym zombie, ale to, że codziennie rano musiała wstawać, aby pójść do pracy, gdzie inni na nią liczyli, bardzo jej pomogło.
..........Po śmierci Hope nie zrezygnowała nawet z prywatnych odwiedzin u pacjentów. W zasadzie to wzięła na siebie jeszcze więcej, aby móc czymś się zająć, aby zająć się innymi, zamiast na nowo przeżywać swoją tragedię. Wiedziała co prawda, że nie może wiecznie od tego uciekać, że będzie musiała stawić temu czoła, ale wtedy było za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. Najpierw chciała się z tym pogodzić, choć w pewnym stopniu uśmierzyć ból i dopiero kiedy tak się stało, zaczęła powoli wszystko układać. Najpierw wyprowadziła się od rodziców, potem wróciła do swoich zainteresowań, zaadoptowała psa, no i wreszcie przestała tyle pracować. I choć w szpitalu spędza teraz dużo mniej czasu, niż jeszcze trzy lata temu, z prywatnych wizyt u swoich pacjentów nie zrezygnowała.
..........Ci zaś przychodzą i odchodzą. Jedni umierają, inni nie potrzebują już dłużej jej usług, a na ich miejsce pojawiają się nowi. I, wbrew pozorom, nie wszyscy to ludzie starzy, część z nich jest młoda, zbyt młoda, ale niestety nie wszyscy mają to szczęście i mogą się pochwalić nienagannym zdrowiem. Choroby dopadają każdego, niezależnie od wieku, płci, koloru skóry czy stanu portfela — nie dyskryminują nikogo. Jedni są przygotowani na to bardziej, inni mniej i reagują naprawdę różnie. Doświadczyła już chyba wszystkiego, od bagatelizowania, przez obojętność, po złość i, bardzo rzadko, akceptację.
..........Clive, niestety, należy do osób, które nie przyjęły wiadomości zbyt dobrze. Nie ma jednak co się dziwić — jest młodym mężczyzną w sile wieku, więc diagnoza musiała być dla niego druzgocąca. Przy każdej wizycie widzi też, że z jej obecności również nie jest zadowolony, co całkowicie rozumie, ale skoro zatrudniła ją jego żona, nie ma zamiaru tak łatwo się poddać i dać mu upragniony święty spokój. Dlatego kiedy pojawia się pod drzwiami jego ogromnego domu, bez wahania dzwoni dzwonkiem i czeka, aż jej otworzy. Za każdym razem jednak, kiedy do niego przychodzi, ma niewielką nadzieję, że może dzisiaj będzie miał lepszy humor, że może dzisiaj sobie normalnie porozmawiają i miło spędzą ten krótki czas.
..........Cześć — wita się, gdy drzwi stają otworem, a na progu widzi Clive'a. Uśmiecha się do niego ciepło, po czym wchodzi do środka, zdejmując z ramienia swoją torebkę. — Jak się dzisiaj czujesz? — pyta, zdejmując z siebie płaszcz, który zaraz wiesza na wieszaku.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 13.
Od półtora roku nad życiem Clive Thornton'a wsiały „czarne chmury” - zrezygnowany, pochłonięty w depresji, użalania się nad sobą - zwykle otaczały go tylko i wyłącznie puste (albo prawie puste butelki po whisky. Niestety, mimo że był lekarzem - co jednocześnie powinno przygotować go na aktualny „wyrok ” w postaci choroby Parkinsona nie potrafił zaakceptować owego faktu; nienawidził tego stanu rzeczy z całego serca, los odebrał mu jeden z najważniejszych aspektów egzystencji chirurga. Kochał swoją pracę, pragnął bezustannie przechadzać się korytarzami szpitala i ratować cudze życie. Uważał, że jest do tego stworzony - iż leczenie było jego powołaniem, więc dlaczego został pozbawiony danego szczęścia? Diagnoza umniejszała pewności siebie, męskości oraz dobru jakie mógł jeszcze utworzyć podczas operacji. Nie widział „światełka w tunelu” - nie dostrzegał niczego, poza swoją własną bezsilnością - co równocześnie doprowadziło do kolejnych strat we wszechświecie neurochirurga. Począwszy od problemów w małżeństwie, kłótni z rodziną, pozbawienia obecności ojca w życiu siedmioletniego syna mężczyzny - Steven'a. Thornton „zamknął się w sobie” - a raczej dokładniej - we własnym gabinecie, wpatrywał się w puste, białe ściany na których jeszcze nie-tak-dawno gościły wszelakie dyplomy, jakie zdobył podczas kilkuletniej kariery. Nie przyjmował bliskich, nie chcąc dostrzec w ich oczach współczucia, przestawał być sobą; człowiekiem pełnym pasji, dyplomacji - zgodności, poukładania. Wszedł w stan chaotyczności, zniszczenia - siebie, innych, wszystkiego wokół. Z tego względu ludzie zaczynali podchodzić do lekarza z rezerwą, w pewnym sensie nawet go unikali, dlatego kiedy Clive dostrzegł, że jego gburowatość działa, mocniej wchłaniał w siebie owe cechy.
Wiedział, że przyjdzie - Calliope od tygodnia psioczyła mężczyźnie o kolejnym spotkaniu z pielęgniarką i choć pomimo bezustannego sprzeciwu lekarza, Pani Thornton nie zamierzała odwoływać Lany. Cały ranek chodził poirytowany, świadomość że w jego domu ma ponownie znaleźć się osoba z miejsca pracy i co gorsza rozpowiadać o jego stanie zdrowia innym współpracownikom wprawiała go we frustrację. Cóż, niekoniecznie znał pannę Ortega, być może niegdyś zamienili ze sobą „kilka zdań” - aczkolwiek Clive nie należał do typu ludzi, którzy prowadzą ze sobą pogawędki - właściwie to nie przepadał za rozmowami, zazwyczaj pochłonięty nad papierami danych pacjentów, odsuwał od siebie osoby - a tak naprawdę - nie należał do sztabu przyjemnych osobowości. Dziwił się, że Lana zdecydowała się na tą posadę - szczególnie, że podczas ich spotkań nie wylewała się z mężczyzny sympatia; wciąż pozostawał zdystansowany, można nawet rzec, że patrzył na nią „z góry” - otóż, niezależnie jak się starasz „nie da się wydłubać genu” - a Thornton'owie - to Thornton'owie - osobniki z wyższych sfer, nauczeni wymagać.
Siedział na kanapie w salonie - patrząc na ekran telewizora - leciał w nim program, możliwe że jakieś realityshow lecz lekarza niekoniecznie to interesowało. Słysząc dzwonek do drzwi niechętnie podniósł się do pozycji stojącej i powolnym krokiem skierował ku nich - otwierając je automatycznie na twarzy blondyna ukazał się dystans może troszeczkę połączony z grymasem. - Dzień dobry. - cóż, nie przypominał sobie, by witali się „po przyjacielsku” - ani tym bardziej byli na „Ty.” - Miejmy już to za sobą. - ignorując pytanie blondynki o stan samopoczucia wszedł w głąb pomieszczenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Gdyby ją lepiej znał, wiedziałby doskonale, że Lana nie jest typem plotkary; że nie rozpowiada w pracy o jego stanie zdrowia, a w zasadzie w ogóle nie rozmawia o nim z innymi współpracownikami. No ale właśnie — nie zna jej. Nie ma pojęcia, że trzyma buzię na kłódkę, że wszystkie jego tajemnice są z nią bezpieczne, bo choć pracowali do niedawna w jednym miejscu, nie mieli zbyt dużo okazji do pogawędek. Oznacza to też, że i ona go nie zna. Nie wie, jaki był przed chorobą — czy tak samo nieprzyjemny, czy może przyjazny i otwarty na innych ludzi. Może tylko zgadywać, bo rzecz jasna nie ma zamiaru go o to pytać, domyśla się jaka byłaby jego reakcja.
..........Ma jednak wrażenie, że to jego wieczne niezadowolenie odrobinę przysłania mu logiczne myślenie. Bo skoro tak nie chce, aby rozmawiała o nim z innymi, dlaczego nie poprosi ją o dyskrecję? Wystarczyłaby jedna prośba, ale najwidoczniej dla niego to za dużo.
..........Tak samo, jak wykrzesanie z siebie chociażby małego uśmiechu. Zamiast niego, jak zwykle wita ją grymas na jego twarzy i, choć przychodzi do niego od niedawna, zdążyła się do tego widoku przyzwyczaić. Żeby on jeden tak ją witał! Nie, na swojej drodze spotkała już wielu pacjentów, którzy nie byli zadowoleni z jej obecności, co poniekąd może zrozumieć. Ale czy naprawdę tak trudno, pomimo tej niechęci, wykrzesać z siebie choć trochę uprzejmości wobec drugiego człowieka?
..........Wywraca oczami na jego oficjalne dzień dobry, jakby widzieli się po raz pierwszy i nie znali swoich imion. Lana każdego swojego pacjenta traktuje po przyjacielsku, nawet do osób dużo starszych mówi po imieniu, i do tej pory jakoś nikt nie miał nic przeciwko temu. Ale oczywiście on musi robić pod górkę.
..........W takim razie byłabym wdzięczna za odpowiedź na moje pytanie — odpowiada cierpliwie, ruszając za nim do salonu. Krótki wywiad o jego samopoczuciu to część jej pracy, więc czy chce, czy nie, powinien jej odpowiedzieć. Zerka więc na niego pytająco, gdy już siada na kanapie, po czym z torebki wyciąga jego papiery, aby zanotować kilka zdań. — Wysypiasz się? Zaobserwowałeś jakieś drżenia? Jakiekolwiek bóle kręgosłupa w ostatnich dniach? — pyta, wyciągając długopis i raz jeszcze na niego spogląda. Jeśli naprawdę chce, aby poszła stąd jak najszybciej, powinien wiedzieć, że najlepiej będzie, gdy zacznie z nią współpracować, a nie zachowywać się, jak obrażone dziecko.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Clive Thornton od zawsze był samotnikiem - niekiedy mogłoby się wydawać, że jedyną osobą z jaką rozmawiał „był on sam” - nie lubił znajdować się w wylęgarni wrażeń, dyskutować na tematy, które niekoniecznie go interesowały - a tym bardziej w żaden sposób nie dotyczyły. Z tego względu ciężko było lekarzowi przyzwyczaić się do aktualnej sytuacji, przez którą stał się punktem centralnym pogawędek. W pewnym sensie choroba zrobiła z mężczyzny pasożyta, być może w tym momencie nie było tego widać, ale za parę lat? Będzie potrzebował bardziej drugiego człowieka niż mógł sobie to wyobrazić - ta świadomość na mężczyźnie ciążyła, dlatego jeszcze mocniej zamykał się w sobie - zaczął być pierwotnym ignorantem równocześnie spychając na bok każdą „pomocną dłoń” - jaka przewinęła się przez ostatnie dwa lata w egzystencji chirurga. Tym bardziej te wymuszone - w końcu gdyby Lana nie dostawała sporej sumki pieniężnej od jego żony, zapewne już dawno zrezygnowałaby z tej posady - bo jaka osoba tak naprawdę chcę się mierzyć z chamstwem, które blondyn sobą prezentował? Fakt - nie znali się, nie wiedzieli o sobie zbyt wiele; co wynikało, że Thornton pozwalał sobie na więcej - niżeli na miejscu Ortegi znajdowałaby się osoba, którą nieco bardziej kojarzył z szpitalnych korytarzy. Nie chciał, aby tu była - uważał, że (jeszcze!) jest w stanie sobie samodzielnie poradzić z przeciwnościami losu - a obecność pielęgniarki wyzwalała w nim zwykłą niechęć oraz narastające myśli, czy rzeczywiście był już takim „wrakiem człowieka?”
Z ust mężczyzny ponownie wydobyło się głośne westchnięcie, swymi błękitnymi tęczówkami oplótł jej sylwetkę - zdając sobie sprawę, że była bardzo młoda - troszeczkę za młoda; być może to mylne dostrzeżenie, ale ile lat znajdowała się na tym stanowisku? Czy nie przypadkiem za krótko, aby zajmować się gburowatym bufonem? - Są one tylko dla Ciebie? Komu przekazujesz te informację? - z uniesioną brwią poprawił się na kanapie, automatycznie krzyżując ramiona i nie - w tej chwili nie chodziło o (domyślny przez Thorntona!) „niewyparzony język” blondynki. - Który lekarz zajmuję się moim przypadkiem? Johanson? Mcfadden? - powinien wiedzieć! Szczególnie, że znał wszystkich aktywnych zawodowo specjalistów, jeszcze nie tak dawno był jednym z nich. - I jakie dali Ci przeciwskazania? Masz tylko robić codzienny wywiad i wychodzić? - obserwował bladą twarzy kobiety, bacznie z nieco większym (niż kilka minut temu) zainteresowaniem - aby ostatecznie pociągnąć się do góry i powolnym krokiem skierować się w stronę dziewczyny. - Pokaż mi te papiery. - ze zmarszczonymi brwiami wyciągnął swoją rękę ku niej, a na zadane pytania nadal zdecydował się nie odpowiedź. I o to państwa „mężczyzna idealny” - najlepszy z najlepszych - typowy arogant.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Kto jak kto, ale Lana ma nad wyraz dużo cierpliwości, szczególnie do innych osób. I jeśli ktoś potrzebuje pomocy, udzieli jej, nawet gdyby ta osoba była niewyobrażalnie nieprzyjemna. Oczywiście ma jakieś granice, po których przekroczeniu wreszcie dałaby sobie spokój, ale jak na razie Clive jeszcze ich nie przekroczył. To więc nie tak, że jest tutaj tylko dlatego, że jego żona płaci jej za te wizyty. Pieniędzy akurat nigdy nie uważała za najważniejsze, a pensja pielęgniarki w zupełności by jej wystarczyła, więc bez problemu mogłaby zrezygnować z tej posady i jej portfel mocno by na tym nie ucierpiał. Nie, chodziło o coś więcej — zawsze chodziło o coś więcej. I to nie tak, że jest kolejną Matką Teresą, która chce pomagać wszystkim dookoła, bo prawda jest taka, że robi to też i z nieco samolubnych powodów. A raczej robiła, bo teraz ta jej dodatkowa praca to, można rzec, bardziej przyzwyczajenie. Wcześniej prywatnych klientów brała tylko dlatego, aby się czymś zająć, aby myśleć o czymś innym, a nie tylko o śmierci swojej córki. Od tego czasu minęły już jednak cztery lata, niedługo będzie pięć, więc wiadomo, że doszła trochę do siebie. Na tyle, by zacząć patrzeć w przód, a nie wracać wiecznie do przeszłości. I choć przestała wreszcie tak ciężko pracować i wróciła do względnie normalnego życia, nie zaniechała prywatnych odwiedzin.
..........Poniekąd rozumie, skąd w Clivie tyle złości i niechęci. Lekarze to zawsze ambitne osoby i niewątpliwie myśl, że wszystko to, na co pracował przez ostatnie lata, teraz prawdopodobnie pójdzie do piachu, musi być nieznośna. Nie mówiąc o zwykłej, męskiej dumie, która też na pewno czuje się urażona. Ma jednak nadzieję, że z czasem to minie, że się dogadają, bo przecież nie chce dla niego źle. Jest tu tylko po to, aby monitorować jego samopoczucie i, ewentualnie, upewnić się, że stosuje się do zaleceń lekarzy. Nie wymaga więc to zbyt wielkich kwalifikacji, a powód, dla którego to właśnie ona została wybrana do zaglądania do Clive’a, to prawdopodobnie fakt, że jest naprawdę cierpliwa i spokojna, ale tylko do pewnego momentu. Może więc właśnie to ona powinna zająć się tym gburowatym bufonem?
..........Na pewno nikomu niepożądanemu — odpowiada, może nieco wymijająco, kończąc notować coś w swoich papierach. Dopiero potem odrywa wzrok od kartki, by przenieść spojrzenie na siedzącego na kanapie mężczyznę. Potem wzdycha cicho, zamykając z cichym trzaskiem swój notatnik. — Johanson. I tylko on ma dostęp do moich notatek, nikt więcej. Nawet twoja żona — mówi wreszcie, opierając się o oparcie fotela, gdy niespiesznie studiuje wyraz twarzy Clive’a. Zirytowany, naburmuszony, rozdrażniony. Ciekawa jest, ile jeszcze takich wizyt zaliczą, zanim Thronton wreszcie się do niej przekona, chociaż odrobinę. — Mniej więcej. — Nie musi mu się ze wszystkiego spowiadać. Robi to, co kazano jej robić i odpowiada jedynie przed lekarzem, który go prowadzi. Dlatego kiedy mężczyzna wstaje z kanapy i do niej podchodzi, żądając jej notatek, marszczy gniewnie brwi i chowa zeszyt do swojej torebki. — Doktor Johanson na pewno przedyskutuje z tobą moje notatki przy następnej wizycie, jeśli uzna to za stosowne — informuje go, bo owszem, jest lekarzem, ale w tym momencie, dla niej, jest tylko pacjentem, a pacjenci nie mają dostępu do jakichkolwiek jej notatek, dopóki lekarz prowadzący nie powie inaczej.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naburmuszenie doktora Thorntona - nie było spowodowane tylko i wyłącznie przez czynnik choroby - niestety, ale zanim został zdiagnozowany to już wtedy taki był - a właściwie to zawsze. Nie lubił gdy ktoś niespodziewanie wchodzi w jego życie „wielkimi butami” i dyktuję jak powinien postępować; poza tym przemiłe nastawienie panny Ortega, jeszcze bardziej go irytowało - trochę jakby specjalnie próbował przekroczyć granicę swoimi docinkami, burknięciami - bezczelną ignorancją i czekał, aż wybuchnie - a najlepiej samoistnie zrezygnuję z pracy. Niestety, to się nie udawało - im bardziej stawał się chamski, to tym bardziej nastawienie Lany zaczynało być sympatyczniejsze; niekiedy go dziwiła - bo jak można być niezwykle miłym? Szczególnie, jeżeli Ci prywatni pacjenci zazwyczaj nie należeli do tych najprzyjemniejszych. W czym tkwił jej sekret? Jaki miała haczyk? Czyżby wypuszczała drugim uchem niezwłoczne uwagi neurochirurga? Czy po prostu przez cały pobyt ich wcale nie słuchała? Aż się gotował w środku, lecz na zewnątrz bezustannie ukazywał niewzruszoną minę - niczym jakby było mężczyźnie całkowicie obojętne, czy pielęgniarka znajduję się w posiadłości, czy już dawno ją opuściła. - Czyli jesteś z tych nieugiętych? - rzucił krzyżując ramiona na własnych piersiach, przez krótki moment przesuwając wzrokiem po twarzy dziewczęcia. - Jeżeli chcesz się w ten sposób bawić... - rozpoczął ewidentnie wyczuwalnym niechętnym tonem głosu, a z ust lekarza wydobyło się głośne westchnięcie. - Dobrze wiesz, że mam prawo do zajrzenia w Twoje notatki. - dodał robiąc kilka kroków do przodu, a jego prawa ręka wysunęła się jeszcze bardziej by sięgnąć dokumentów. - Nie uważam, że popełniłaś gdzieś błąd. - bo jeżeli rzeczywiście o to jej chodziło, to miało się z celem. - Chcę po prostu sprawdzić swoje rokowania. - wzruszył bezradnie ramionami, cóż - nic dziwnego, że pragnął poznać wyniki - i może nie był specjalistką akurat w tej dziedzinie, ale nie po to przez wiele lat wykańczał się przed dużą ilością książek, by teraz odebrano mu możliwość poznania całej prawdy o stanie zdrowia. - Doktor Johanson nie miałby nic przeciwko, możesz do niego zadzwonić kiedy tylko chcesz. Potwierdzi moje słowa. - owszem, wraz z Harvey'em Johanson'em znali się od wielu lat - a co za tym idzie - ich znajomość zapewne wychodziła poza mury szpitala, zresztą jak wszystkich lekarzy, czego aż tak się obawiała? Czy może chodziło tu o własną dumę? - Wiesz co... - po kilku sekundach postanowił jednak machnąć lekceważąco dłonią. - Nie będę się z Tobą spierał, po prostu poproszę Callie, aby następnym razem przyszła do mnie inna pielęgniarka. Mamy niezgodność charakterów. - oboje uparci jak osły, więc jak niby mieliby ze sobą współgrać? - Możesz już iść. - wtrącił odwracając się na pięcie i pewnym krokiem ruszając w stronę kanapy, na którą opadł - a w jego ręce znalazł się pilot - udając zapomnienie o obecności blondynki znudzony zaczął przewijać kanały.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Ma już za sobą parę lat praktyki, a to oznacza, że miała też czas, aby uodpornić się na te wszystkie docinki, niemiłe słowa i zwykłą chamskość ze strony pacjentów. Bo, szczerze mówiąc, Clive wcale nie jest wyjątkiem i nie raz na swojej drodze spotkała już podobne osoby. Na początku nie było jej łatwo tego zachowania ignorować i nie raz robiło jej się przykro, gdy chciała pomóc, a ktoś traktował ją źle, ale wreszcie, po wielu takich sytuacjach, jak i kilku rozmowach z innymi pielęgniarkami, uzmysłowiła sobie, że ludzie czasem po prostu tacy są i nie ma co się nimi przejmować. Lepiej skupić się na swojej pracy — co też właśnie robi, ignorując pełne niezadowolenia pomruki i miny Clive’a.
..........Wzdycha cicho, spoglądając na mężczyznę, który wygląda, jakby szykował się do jakiejś bitwy. Kręci głową z niedowierzaniem, bo ona nie ma zamiaru ani się bić, ani kłócić, ani w cokolwiek bawić. Gdyby dał jej pracować i odpowiedział grzecznie na jej pytania od razu, zamiast się kłócić, już dawno miałby ją z głowy. Nie musi siedzieć tu pół dnia, w zasadzie powinna spędzić w jego domu co najwyżej pół godziny w porywach do godziny, a to jego zachowanie głównie to wszystko przeciąga.
..........Nie chcę się bawić w żaden sposób. — Wywraca teatralnie oczami, bo czasem ma wrażenie, że ma do czynienia z rozkapryszonym dzieckiem, a nie dorosłym mężczyzną. Ale, podobno, niektórzy tacy są. Nie potrafi jednak powiedzieć, czy był taki sam jeszcze przed chorobą, czy stał się taki po tym, jak usłyszał diagnozę. — Uwierz mi, nie przejmuję się tym, czy popełniłam błąd, ani tym bardziej, czy jakikolwiek błąd tam znajdziesz, bo, jak mówiłam, moje notatki to jedynie obserwacje — mówi spokojnie, zerkając na jego wyciągniętą dłoń. — Pacjent jest nie mniej rozdrażniony, niż zazwyczaj. Nie chce współpracować. Na pierwszy rzut oka brak fizycznych oznak choroby — cytuje z pamięci własne notatki, które niedawno tak skrupulatnie wpisała do zeszytu. — Od jakichkolwiek rokowań jest lekarz — dodaje jeszcze, wzruszając lekko ramionami. To nie tak, że chce przed nim cokolwiek ukryć, ale zeszyt zawiera jej wszystkie notatki — nie tylko o nim, ale i o innych pacjentach. Nie powinna pokazywać go komukolwiek. I tak, mogłaby mu pokazać tylko strony, które należą do niego, ufając, że nie zacznie wertować notatnika, ale… Ma swoje zasady, których nie lubi łamać.
..........Och, niezgodność charakterów, powiadasz? Wydaje mi się, że z każdą dobrą pielęgniarką taką niezgodność będziesz miał, bo żadna nie da sobie w kaszę dmuchać. Chciałbyś taką, która zrobi to, co każesz? Życzę powodzenia, bo wątpię, aby twoja żona zatrudniła jakiegoś żółtodzioba — prycha, bo domyśla się, że jego małżonka chciała kogoś, kto nie ugnie się przy Thorntonie. Dlatego kiedy każe jej wyjść, unosi tylko brwi w górę i uparcie zostaje na swoim miejscu. — Nie, jeszcze nie skończyliśmy. Skończymy, jak odpowiesz mi na kilka pytań — odpowiada, obserwując, jak mężczyzna siada na kanapie i włącza telewizor.
..........Jak z dzieckiem.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety, lecz nadzwyczajnie w świecie Lana Ortega znalazła się „w złym miejscu, o nieodpowiedniej porze” - Clive nie miał nawet najmniejszej ochoty na pogawędki, a tym bardziej współpracę z pielęgniarką - właściwie to „gołym okiem” było widać, że nadal nie znalazł się na etapie, w którym zaakceptował aktualny stan rzeczy; w sumie istniała minimalna możliwość, aby kiedykolwiek tak się stało. W końcu wychowany przez wpływową rodzinę Thornton'ów, ciężko było mu się pogodzić z porażką, bo tak diagnozę w postaci Parkinsona traktował jako hańbę, najgorszą z możliwych opcji - przecież nie mógł przez nią wykonywać zawodu, którego tak kochał (prawdopodobnie bardziej niż swoją żonę i może dziecko) choć nigdy w życiu by tego nie przyznał. Dlatego w chwili pojawienia się blondynki - niekonwencjonalnie przerzucił na nią swój gniew, rozpacz - oraz rozczarowanie. Stała się „kozłem ofiarnym” następującej sytuacji - a tego powodem była nagminna chęć przeprowadzenia rozmowy. Nie chciał - co oznaczało, że nie musiał - przyzwyczajony do nieustającego dopinania swego - wolał się z nią użerać, niżeli odpuścić. Czy była w stanie znieść kaprysy chirurga? Cóż, to dopiero się okaże - albowiem oboje byli świadomi, że to początek ich wspólnej drogi. W końcu nie mógł jej zwolnić, bo to nie on ją zatrudnił - lecz to wcale nie oznaczało, że nie będzie wykorzystywał okazji w utrudnianiu życia Ortegi - aż sama nie zdecyduję się zrezygnować. „Ząb za ząb, oko za oko...” itd. - Widzę, że Ty też jesteś tym zmęczona tak bardzo jak ja. - mruknął z wyczuwalną niechęcia w tonie głosu, następnie przesunął łepetynę na bok, aby głośno westchnąć. - Zrobimy tak, jeśli rzeczywiście zależy Ci na tej posadzie, będziesz wpisywała cokolwiek, bez przychodzenia tu. - i dręczenia go bezustannie pytaniami. - Poudajemy, ja nie powiem, że dostajesz pieniądze za nic, a Ty, że się nie widujemy. - według mężczyzny było to perfekcyjne rozwiązanie, mogła przez tą godzinę wyjść na lunch, spotkać się z przyjaciółkami, facetem, dziewczyną - z kimkolwiek i tak dostanie wypłatę, a oni nie będą zmuszeni przez to przechodzić. Prosty układ, prawda? - Co Ty na to? - zmrużył powieki, a po jej kolejnej odpowiedzi - tym razem to on wywróci teatralnie oczyma. - Temperatura w normie, leki biorę zgodnie z zaleceniami, cukier nie podwyższony... - wyjaśnił jej wszystko, czego potrzebowała do swych notatek, a po zakończeniu rzucił ciche. - Po prostu wpisuj to samo. - po czym skierował się do drzwi frontowych, które otworzył grzecznie ją wypraszając z nadzieją, że jutro już dziewczyny nie zobaczy, tylko przystanie na jego propozycję.

/ztx2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”