WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5

Huck chwilami doceniał sezon ogórkowy, kiedy odgrzewało się stare, już wymemłane kotlety, podkręcając newsa jakąś pierdołą, byle tylko wywołać w czytelniku ciekawość, bo to dawało szansę, że sięgnie po kolejny numer gazety, przy okazji może interesując się czymś jeszcze niż życie celebrytów albo nekrologi. Do tego pogoda, która coraz mniej sprzyjała wypadom za miasto, a do tego ściągała na głowę pieprzoną chandrę, bo wydawało się, że w i tak deszczowym Seattle ktoś podkręcił kurek zwiększając intensywność i długość opadów.
Nie można więc było sobie wymarzyć lepszego czasu, by odkurzyć stare znajomości; spotkanie w gronie najbliższych kumpli już samo w sobie brzmiało dobrze, więc nie można było zmarnować okazji, jak wreszcie udało się im zgrać. O ile kuzyna Huck widział całkiem niedawno, o tyle z Drew jakoś ciągle było mu nie po drodze i nawet nie wiedział dlaczego, choć miał jedno przypuszczenie: kobieta. Finley miał wrażenie, że związki zawsze ograniczają i dążą do tego, by całą uwagę skupiać na partnerze, kosztem innych znajomości, o które okazuje się, że ktoś jest nagle zazdrosny. Sam przed kilkoma laty padł ofiarą takiego usidlenia, choć może nie było ono aż tak wyczuwalne na początku, ale gdzieś tam powoli kiełkowało, stając się zaczynem do kłótni i znudzenia, szczególnie w momentach, gdzie motyw się powtarzał, a zmiany oczekiwano tylko po jednej stronie.
Docierając pod lokal, Huck już wiedział, że zaliczył kilka minut poślizgu, bo zatrzymali go w redakcji, zlecając dodatkową robotę, bo trzeba było zamknąć numer, a rąk do pracy jak zwykle w takich chwilach brakowało. Kiedy zobaczył, że Drew właśnie idzie w stronę drzwi, zakradł się od tyłu i z impetem zaatakował kumpla, zaciskając palce na jego barkach.
- Czołem, staruszku - krzyknął mu prawie do ucha. Odsunął się i w razie czego przyjął pozycję obronną, gdyby Loudain chciał go zaatakować za to przestraszenie i niespodziewany atak. - Cholera, ale się wypachniłeś - stwierdził Huck, zaciągając się zapachem, który unosił się koło kumpla. Możliwe, że wcale nie chodziło mu o perfumy, a o jakieś zioło, które mogło być wyczuwalne (albo bardzo chciał, żeby było!). - Blake się spóźni. Kopie jakiegoś sztywniaka. Jak nie będzie jakiejś obsuwy, to powinien zdążyć, nim nas wypierdolą z lokalu - stwierdził z rozbawieniem, brodą wskazując miejsce docelowe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak naprawdę to Loudain też miał drobną obsuwę co zresztą tłumaczyło fakt dlaczego dopiero zmierzał w stronę lokalu. Na szczęście na miejscu wciąż był jako pierwszy, a to z kolei dawało mu prawo (święte prawo obowiązujące w ich relacji od bardzo, bardzo dawna) by móc spóźnienia wytykać innym. Co prawda dopóki Huck nie zaatakował niespodziewanie jego pleców - nie miał nawet pojęcia, że nie tylko on zaliczył spóźnienie.
Ostatnio bywał nieco bardziej nerwowy niż zwykle (i trudno mu się w zasadzie dziwić) dlatego w momencie gdy poczuł na barkach jego ciężkie dłonie instynktownie na lekkim wykroku wywinął łokciem w tył z zamiarem sięgnięcia nim jego uśmiechniętej gęby. Szczęśliwie Finley wykazał się niemałym refleksem i w porę uciekł przed ciosem. Trochę szkoda bo miałby chociaż ładne limo pod okiem, tak na pamiątkę spotkania. Odwrócił się przodem do śmieszka, a widząc jego obronną postawę nie mogąc się powstrzymać - z absurdalnie poważną miną przyjął pozycję godną samego Matrixa i kiwnął w identyczny sposób palcami jakby chciał zachęcić go do ataku.
- Jeśli ja jestem staruszkiem to ty zaginionym eksponatem z Muzeum Ewolucji Instyntutu Paleobiologii. - skwitował wznosząc lekko łuki brwiowe w górę, a potem przyjmując neutralną pozycję i przyglądając się chwilę jego zarośniętej twarzy.
- Nawet wyglądasz trochę jak ten australopitek. - zdissował go na dzień dobry i parsknąwszy krótko pod nosem zbił z nim powitalną piątkę otaczając ramieniem i klepiąc lekko w bark. Dopiero potem udał się wraz z nim w stronę wejścia do lokalu i choć przez chwilę czuł wzmożoną ochotę by jak pannę przepuścić go w progu - odpuścił sobie popychając drzwi i wbijając się do środka.
- Kurwa, jesteś jak pierdolony pies policyjny. Nic się przed tobą nie ukryje. - szturchnął go ze śmiechem w ramię, a potem wskazał brodą bar bo przecież nie będą siedzieć przy stoliku o suchym pysku. Zwłaszcza, że jak słyszał - na Blake'a przyjdzie im jeszcze trochę poczekać. Jak za dawnych czasów - świnie trzeba nakarmić, krowy wydoić... kolację dzieciom ugotować. Zapracowany chłop, co zrobić?
- A, faktycznie wspominał coś że zaczął pracę w zakładzie pogrzebowym. Wiedziałem że typ jest zdrowo popierdolony, inaczej nie byłby pewnie moim kumplem ale kurwa - nie sądziłem, że aż tak. - i Huck się dziwił, że mu kuzyn zdziczał? Pudło to swoją drogą ale jak on miał wrócić na normalne obroty jeśli po wyjściu z więzienia brylował głównie w towarzystwie ludzkich zwłok? Ani to rozmowne, ani szczególnie rozrywkowe... A dostęp do prosektorium miał? Takie trochę Halloween Party i to dzień w dzień, do znudzenia.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uchylił się przed ciosem, składając jednocześnie dłonie w pięści, widząc, że kumpel przyjmuje bojową pozycję. Niemal od razu dostrzegł, że Loudain jest dość spięty i nie tylko w żartach, ale tak całkiem na poważnie był gotów dać mu w mordę, dlatego pohamował się, by wymierzyć mu zaczepnego kuksańca w ramię - o zęby trzeba w końcu dbać, nie tylko je szczotkując, ale też nie szukając zaczepki od osób z potencjalnie lepszym prawym lub lewym sierpowym…
- Paleobiologii… - powtórzył po kumplu, łapiąc się przy tym za głowę. - Kurwa, nie wiedziałem, że ty znasz takie trudne słówka - podsumował z cmoknięciem, nie mogąc odpuścić sobie tego przytyku.
I jak na zawołanie przejechał dłonią po zaroście, do tego lekko zadzierając nos.
- Wolę mojego australopitka, niż zrobić sobie z gęby pupcię niemowlaczka. Bo wiesz, nie każdy lubi, jak lecą na niego małolaty… - dodał zaczepnie pewnie trochę pijąc do Aimee, oddając się przy tym rytuałowi powitalnemu, a następnie wraz z przyjacielem ruszył do środka, od razu kierując się w stronę baru. Co jakiś czas zerkał przy tym na kumpla, by wyłapać, czy nie ma jakichś widocznych zmian, które powinien odpowiednio skomentować.
- Do czego to już doszło, żebyś musiał się zjarać, żeby się z nami spotkać - skwitował, ciężko przy tym wzdychając. Zerknął przy tym na spis alkoholi, by wybrać coś dla siebie, bo jak obstawiał, uda im się chociaż kolejeczkę wypić, nim zjawi się Griffith. - A tym ukrywaniem, to nie powiem, kto to się zamierza wyprowadzić do panienki i nawet o tym nie beknął. - Łypnął na Drew z wyrzutem.
Barman postawił przed Huckiem kufel piwa, więc mężczyzna wziął go w dłoń i dał znać Loudainowi, żeby przenieśli się do stolika. Akurat zwalniała się miejscówa w kącie sali, więc miejsce wydawało się idealne na pogaduchy o życiu i śmierci.
- Spójrz na to z innej strony - miał gościu łeb. Zainwestował w biznes, w którym nie zabraknie mu klientów. Kurwa, nie wiem, czy jest pewniejszy interes - stwierdził Huck, bo choć na początku też był zszokowany nową fuchą kuzyna, tak teraz uważał go wręcz za geniusza. - Do tego, ty patrz… praca z samymi sztywniakami, nie ma reklamacji, no kurwa, żyć, nie umierać - dodał Finley, parskając śmiechem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oj tam, oj tam. W mordę by mu nie dał, a przynajmniej nie rozmyślnie. No chyba, że by sobie na to zasłużył. Niemniej spostrzeżenia Hucka były akurat całkiem trafne - Loudain był od jakiegoś czasu spięty bardziej niż zwykle, nie przypuszczał jednak, że aż tak bardzo to po nim widać.
- Proszę cię, znam ich znacznie więcej. - skwitował z przekonaniem. - Na przykład taki... imbecyl. - spojrzeniem niedyskretnie zasugerował, że jeden stoi tuż obok niego, a kryje się w (nie)skromnej osobie Finleya. Uśmiechnął się wymownie, a potem przerzucił spojrzenie na barmana składając swoje zamówienie. Huck jak to Huck - nie byłby sobą gdyby nie próbował znów mu gdzieś między wierszami dogryźć. Oboje zresztą jeździli po sobie jak po burych szmatach i nie było to dla nich ani rzeczą nową ani dziwną.
- Na mnie przynajmniej ktoś leci. - zerknął z ukosa na kumpla ustami naśladując dźwięk gaszonej wilgotnymi palcami świeczki. Ekipa sprzątająca ma dziś chyba wolne bo właśnie pozamiatał. - Wiesz, że za tę małolatę dostałbyś od Aimee w ucho, nie? I ani przez myśl by mi nie przeszło by stawać w twej obronie. Jej gniew byłby jak najbardziej słuszny. - zaśmiał się krótko bo domyślał się widocznie do czego Finley pił. Różnica ich wieku owszem - była spora (i gdyby spotkali się tych kilka lat wcześniej faktycznie można by przykleić mu do czoła plakietkę pedofila) ale nie uważał by ich wiek był przeszkodą nie do przeskoczenia. Znał pary ze znacznie większym przestrzałem między rocznikami i jak dotąd w życiu wiodło im się bardzo dobrze.
- Dziennikarze... Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się dlaczego ludzie was nie znoszą - masz już swoją odpowiedź. Nim poczciwy człowiek zdoła was w ogóle w cokolwiek wtajemniczyć - okazuje się nagle, że tak naprawdę to już wszystko wiecie i to już pewnie od dłuższego czasu. - chwycił w dłoń podany mu przez barmana kufel z piwem, a potem łypnął okiem we wskazane przez kumpla miejsce. Potem obaj podążyli w tamtym kierunku i rozsiedli się wygodnie w loży. - Ku mej uciesze jej współlokator wyprowadził się do swojej panny więc tak - niedługo i my zamieszkamy razem. - przyznał wreszcie. - I nie patrz tak na mnie, wiem co sobie myślisz. Możesz się nabijać do woli, nazwij mnie pantoflarzem jeśli chcesz bo i tak nie zmieni to faktu, że nigdy wcześniej nie byłem z nikim tak kurewsko szczęśliwy. - a należało przyznać, że przez jego życie przetoczyło się całkiem sporo kobiet... Większość z nich co prawda tylko przez łóżko ale przecież jego relacja z Aimee nie zaczęła się wcale inaczej. Ona jedna potrafiła się wyróżnić - totalnie wręcz zawróciła mu w głowie i choć początkowo próbował się przed tym bronić - poniósł w tej kwestii sromotną klęskę. - Co to w ogóle za spotkania za moimi plecami, co? Mam nadzieję, że byłeś grzeczny bo tak jak australopitekowi samemu w sobie może być ciężko znaleźć pannę tak taki bez zębów jest już z góry skazany na porażkę. - uśmiechnął się przekąsem, a potem uniósł kufel w dłoni w niemym toaście i upił kilka solidnych łyków piwa. Z cichym westchnieniem opadł plecami na oparcie mebla na którym siedział lustrując kumpla nieco uważniejszym wejrzeniem zielonych, pewnie trochę zjaranych oczu. - Kocham cię jak brata, stary. Wiesz dobrze, że podzieliłbym się z tobą wszystkim, choćby i ostatnim skrętem. Kurwa, nerkę bym ci oddał jeśli zaszłaby taka potrzeba ale Aimee... Aimee to świętość. Wiem, że z moich ust brzmi to pewnie trochę dziwnie - zawsze miałem skłonność do unikania stałych związków i wszelakiej maści zobowiązań ale... tym razem to tak na poważnie. - zamknął usta kolejnym łykiem. I tak już za bardzo się rozgadał, a przecież nie spił jeszcze nawet tego jednego, cholernego piwa. Tę część o Blake'u skwitował krótkim śmiechem.
- Ale wiesz, że martwi też mają rodziny, nie? - które swoją drogą zajmują się organizacją całej ceremonii pogrzebowej i mają prawdo do reklamacji jeśli coś gdzieś po drodze zostanie przypadkiem niedopilnowane. - Co nie zmienia faktu, że zawód zaiste przyszłościowy. Typ jest już ustawiony do końca życia. - pochylił się nad stołem wspierając się łokciami o blat i łypnął z cwanym uśmiechem na kumpla. - A może tak dość o mnie i o Blake'u co? Powiedziałbyś lepiej co u ciebie... Może wbrew obiegowej opinii o wątpliwej urodzie australopiteków przygruchałeś sobie jednak jakąś panienkę? - coś czuł, że ten australopitek to już z Huckiem zostanie - jeśli nie na zawsze to przynajmniej na bardzo długi czas.. Za mocno weszło skoro Loudain ciągle do tego nawiązywał.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zanim wszedł do środka, ostatni raz zaciągnął się papierosem i sprawdził dla pewności nazwę miejsca, którego nazwę wysłał mu zapewne Huck jakiś czas przed umówionym spotkaniem. Wydychany dym na moment rozmył szyld znajdujący się nad drzwiami lokalu, lecz później nie miał wątpliwości - pomimo lekkiego spóźnienia (którego nie planował, ale niestety, ludzie również zazwyczaj nie są w stanie określić dokładnego czasu swojej śmierci) został podwieziony we właściwe miejsce. Początkowo nieco w to wątpił; kierowca ubera niezbyt pozytywnie odebrał jego osobę i w białym Chevrolecie Malibu (cóż za ironia, nawet teraz wpadał na ślady Los Angeles, do którego planował przeprowadzić się z Ivory, zanim ta została zamordowana, a on trafił za kratki) zapanowała... grobowa cisza. Griffith nie miał ochoty nakręcać rozmowy tematami, bo co mógł powiedzieć? Podzielenie się swoim dzisiejszym dniem tym bardziej wydawało się nierozsądne, skoro przed godziną siedział w karawanie, tuż po tym, jak odstawił ciało na cmentarz, a naprawdę nie chciał, by mężczyzna wysadził go w randomowym miejscu. Po dogaszeniu peta na papierośnicy wolnym krokiem ruszył do drzwi i wszedł do środka. Nie musiał długo się rozglądać, aby zobaczyć dwóch (no niech będzie) dżentelmenów siedzących przy stoliku. Zanim do nich podszedł, zamówił piwo, gdzieś między tym odpisując na jedną wiadomość. Musiał jeszcze wyciszyć telefon, co miał zrobić przed wyjściem z domu, ale szybki prysznic, jeszcze szybsze ubranie się i tak nie pomogło mu nadrobić spóźnienia, zatem jedyne co zrobił, to zapamiętał lokalizację.
Upił łyk niskoprocentowego alkoholu, następnie ostrożnie idąc między stolikami i ludźmi, bo tylko tego by brakowało, by dostał w zęby, ponieważ oblał kogoś piwem. Zatrzymał się kawałek za plecami Drew, który akurat opowiadał, że Aimee to świętość. Blake uniósł brew w sceptycznym wyrazie, nie do końca wiedząc, czy już palili, czy o co chodzi, i stał tak w ciszy czekając, aż Loudain skończy swój monolog, w międzyczasie posyłając bardzo pytające spojrzenie kuzynowi, w założeniu, że ten jego wzrok widział. I... miał się odezwać, kiedy zamiast niego, za plecami (czy tam z boku, zależy jak siedział) Drew rozbrzmiał dźwięk z pewnej aplikacji randkowej.
- Ekhm - kaszlnął, w myślach klnąc na samego siebie, że miał przecież wyciszyć tego cholernego tindera. Istniała opcja, że nikt w tym hałasie tego nie usłyszał, co nie? Na to liczył.
- Dość o tobie i o Blake'u, huh? - powtórzył szybko, by nikt nie zdążył podjąć tematu. - Trzeba było poczekać z tymi plotkami aż przyjdę, mógłbym je chociaż zdementować - powiedział z powagą, ale na jego wargi wkradł się cień uśmiechu. Dobrze było ich widzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknął śmiechem, a do tego przypieczętował swoje rozbawienie - wcale nie delikatnym - klepnięciem w ramię Drew. Oszczędził mu kolejnego kąśliwego komentarza, bo byli już w środku, więc chociaż na dzień dobry pasowało dobrze się zachowywać, by ich nie wywalili pod chmurkę, która, jak przystało na Seattle, mogła okazać się przepełniona deszczem, którym nie omieszkałaby ich poczęstować, jeszcze bardziej rozcieńczając alkohol, który im zaserwowano.
Zawył, słysząc kolejną zaczepkę kumpla, który bynajmniej nie zostawał mu dłużny.
- Uuu, aleś przyjebał - stwierdził, kręcąc głową. - To, że po ostatnim zbyt długim związku z rudą, nie bawię się w podobne układy, nie znaczy, że wciąż nie jestem niezłym kąskiem, weź mnie tu, kurwa, nie obrażaj, stary - mruknął, przewracając oczami. Nie czuł się dotknięty uwagą Loudaina, a jedynie chciał powiedzieć jak to wygląda z jego strony. - No i wiesz, skoro z Whitbread wydawało mi się, że miałem sporą różnicę, to z Aimee… Brachu, ty dajesz radę dotrzymać jej kroku? - Zaśmiał się, dodatkowo pokazując jak mogłyby telepać się dłonie Drew-staruszka. - A o spotkaniu pewnie już wszystko wiesz, to co się będę powtarzał. Szykuj się na wyjazd do Kalifornii, bo nie zostawię tak łatwo tej sprawy - odparł Huck, potakująco kiwając głową. Wciąż nie mógł uwierzyć, że spotkał kogoś z przeszłości, tym samym otwierając zamknięty rozdział pewnej ważnej dla niego w tamtym czasie relacji z siostrą dziewczyny Drew.
Lepiej by nie podsumował swojej dziennikarskiej profesji. Ukłonił się więc zamaszyście, a tuż po tym zarzucił włosy do tyłu, bo długie pasemka miały zamiar dłużej pozostać na twarzy Finleya, co było zdecydowanie niewskazane przy dalszej konsumpcji browara.
- Ktoś docenił moją pracę, jestem dogłębnie wzruszony - stwierdził, upijając łyka. Nie przerywał przyjacielowi, gdy ten mówił o planach, które były tak niepasujące Huckowi do Loudaina, że musiał faktycznie zrobić głupią minę, skoro nawet sam rozmówca to zauważył.
- Czyyyli… chcesz się ustatkować? Pierścionek? A później ślub i pieluchy? Bo to TA? - zapytał z nieskrywanym niedowierzaniem. Oparł się o siedzenie i zerknął w stronę wejścia, dostrzegając tam znajomą gębę. Widząc, że Blake ich zauważył, nie musiał wchodzić w słowo Drew, który mówił o Hale, tylko poczekał, aż Griffith do nich dołączy. Trochę nieswojo się czuł, słysząc takie rozckliwienie kumpla i trochę się przeraził, że on kiedyś mógł wyglądać podobnie, gdy mówił o jednej z bliźniaczek z Renton.
- Kurwa, ale cię wzięło, stary - skwitował z lekkim zażenowaniem. - Od kiedy ty z nią kręcisz? Jak byłem z Aurą, to ty przecież byłeś wolnym strzelcem, a Aimee była nielegalna. - Zamyślił się, przy okazji dając ręką znak kuzynowi, by się przyłączył, a nie czaił za plecami Drew. Uścisnął mu rękę na powitanie. - W sumie nad czym ja się zastanawiam. Taki aniołeczek jak ty, przecież zawsze robi legalne rzeczy - dodał, parskając śmiechem. W międzyczasie coś piknęło, więc Huck odruchowo sięgnął po swój telefon, niespecjalnie rejestrując dźwięk specyficznego powiadomienia, a ogólnie jakiś sygnał, który mógł oznaczać ważny news dla niego. Odkrył jednak, że to nie jego komórka, więc po tym jak ją wyciszył, powrócił spojrzeniem do towarzyszy.
- Dopiero się rozkręcamy z plotkowaniem - stwierdził niewinnie, po czym ruchem głowy wskazał w kierunku kieszeni kuzyna. - Może to nie ja tu powinienem gadać o panienkach, tylko ten tu, spóźnialski - zauważył, unosząc brew. - Kto tam się tak do ciebie dobija? No bo chyba nie z pracy. To by było trochę creepy - stwierdził, przyglądając się Blake’owi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Huck nie miał się czuć urażony, w końcu nie o to Loudainowi chodziło. Nie przypuszczał zresztą by kumpel miał pogniewać się na niego o taką pierdołę bo przecież doskonale wiedział, że Drew jak na śmieszka przystało - tylko sobie z niego żartował. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet on wiedział kiedy należy przestać. Gest wywrócenia oczami uznał widocznie za jawny objaw irytacji bo momentalnie zamknął gębę uznając, że wystarczająco już mu dzisiaj naubliżał. Mimo wszystko nie chciał dostać od niego w ryj, nie po to tutaj przyszedł. Kiedy Huck nawiązał do swojego poprzedniego związku - Drew zmarszczył lekko brwi przez chwilę głowiąc się widocznie nad tym o jakiej rudej mówił. Miał nawet o to zapytać ale Finley wszedł mu w słowo kontynuując swój wcześniejszy monolog. Loudain sięgnął więc po kufel z piwem i pociągnął niewielkiego łyka... czego w sumie zaraz pożałował, bo nazwisko jakie padło w tym momencie z ust Finleya tak bardzo go zaskoczyło, że wnet się tym piwem zachłysnął. Odkasłał stawiając kufel na blacie i odchrząknął krótko unosząc spojrzenie na siedzącego naprzeciwko kumpla. Totalnie nie zarejestrował tej części o wyjeździe, a szkoda bo lepiej byłoby pewnie pociągnąć temat wyjazdu niż pozwolić by ich rozmowa zeszła niechybnie na temat Aurory.
- "Długim związku"? - zapytał tylko lekko wznosząc brwi. - Jak długim? I jak bardzo źle to o tobie świadczy, że nic o nim nie wiem? - jak łatwo wyjść z chwilowego zażenowania? To proste - najlepiej sprowadzić całą sytuację do głupiego żartu. Metoda stara jak świat, często z niej korzystał w takich właśnie sytuacjach. By ukryć przed innymi jak bardzo poruszony temat zachwiał jego pewnością siebie. Uśmiechnął się więc wymownie i choć chciał pociągnąć z kufla kolejny łyk - wstrzymał się chwilowo gdy tylko spostrzegł, że Huck znów otwiera jadaczkę. I bardzo dobrze zrobił bo tym razem już na pewno by się popluł.
- Hej, hej, hej... Wolnego. Nie wybiegam z planami aż tak daleko w przyszłość. - jaki ślub? Jakie pieluchy? Serio, kurwa? On i dzieci? Najgorsze w tym wszystkim było to, że Huck miał rację - taka jest przecież kolej rzeczy. Ludzie łączą się w pary, biorą ślub, budują dom, sadzają drzewo i prędzej czy później - zakładają własną rodzinę. No... Czasami tylko kolejność jest inna. Jego domysły nie powinny Loudaina dziwić, a jednak myśląc o tym czuł się cholernie niekomfortowo. Miał prawie trzydziestkę na karku a wciąż miał wrażenie, że emocjonalnie jeszcze do tego nie dojrzał. Pytanie brzmiało - czy kiedykolwiek w ogóle dojrzeje? Kochał Aimee, naprawdę. Nieba by dla niej uchylił! Nadal jednak wszystko to o czym mówił Huck... Damn, dla niego brzmiało absolutnie nierealnie. On? Lubujący się w trawie i koce, włóczący się nocami po klubach i sprzedający proszki nieletnim diler miałby stać się czyimś mężem i ojcem? Perfekcyjny kandydat, idol wszystkich małych potworków, normalnie wzór do naśladowania!
- Od około... roku? - odparł po chwili jaką dał sobie do namysłu. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, nie miał w zwyczaju tego liczyć. - Ale tak na poważnie dopiero w sumie od niedawna. - Huck wpatrywał się w jakiś punkt za jego plecami dlatego obejrzał się przez ramię i zawiesił swe spojrzenie na Blake'u. Cholera, długo tak za nim stał? Dźwięku aplikacji i tak nie rozpoznał. Niby to Blake ostatnie pięć lat spędził w pudle z dala od cywilizacji i nowej technologii, a jednak jeżeli chodzi o media społecznościowe i wszelakiej maści aplikacje randkowe - z nich dwóch to jednak Drew był sto lat za Indianami. Przecież on nawet nie kumał za bardzo fenomenu instagrama. Nigdy go nie założył i nie zapowiadało się wcale by kiedykolwiek miał to uczynić.
Blake jak to Blake - podchwycił ostatnią wypowiedź i postanowił pośmieszkować dorabiając sobie do niej własną teorię.
- W obrabianiu dupy chodzi o to by ten komu się dupę obrabia nie miał o tym pojęcia. Poza tym hej, zamierzałeś się mnie wyprzeć? Chyba się mnie nie wstydzisz co? - chciał zachować powagę ale nie bardzo potrafił i po prostu już chwilę potem parsknął z rozbawieniem pod nosem. W następnej chwili poderwał się z miejsca by podać Griffithowi łapę, uścisnąć go lekko i klepnąć na przywitanie w bark. - Dobrze cię widzieć po tej stronie krat. - usiadł z powrotem na miejscu i machnął na kumpla ręką. - A teraz przestań już małpować i siadaj z dupą. - przerzucił spojrzenie na Finleya, który postanowił jednak poruszyć temat zasłyszanego chwilę temu dźwięku powiadomienia. - Niegłupie, kiedyś nad grobami montowano dzwonki by w razie gdyby nieboszczyk obudził się jednak w trumnie mógł zwrócić na siebie uwagę przechadzających się po cmentarzu ludzi. Technologia idzie do przodu więc może teraz do trumien wkłada się telefony komórkowe i naładowane do pełna powerbanki? - zafalował prześmiewczo wargą i chwyciwszy kufel z piwem w dłoń zwyczajnie go wyzerował. Zerknął jednak z ukosa na Blake'a trochę mimo wszystko ciekaw jego odpowiedzi. Któż to się tam do niego tak namiętnie dobijał?
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake nie do końca wiedział o czym panowie rozmawiali, ponieważ wparował w środek rozmowy, aczkolwiek po kontekście mógł mniemać, że tematy zakrawały o związkowe. Te byłe, teraźniejsze... Samemu z wiadomych względów nie za bardzo miał się czym pochwalić; przez pięć lat siedział za kratkami, gdzie pozostał tak samo (albo i nawet bardziej) pewny do tego, że jest heteroseksualnym mężczyzną, a ku zdziwieniu jednego kumpla, żadnej pani sobie za kraty nie zamawiał. Dziwne, bo nawet mu to nie przeszło przez myśl, choć teraz nadal - już z podpowiedzią, że mógł to zrobić - chyba również by z tego nie skorzystał.
...korzystał za to z tindera, gdzie krył się pod imieniem Bruce, a jego incognito parę razy zostało spalone, gdy przesunęły go w prawo kobiety znające go jako Blake'a. Niezbyt satysfakcjonowało je tłumaczenie, że wpisanie drugiego imienia na tego typu apce nie jest zbrodnią, ale wolał nie wdawać się w dyskusję o tym, że on jako on, cóż, z łatką byłego więźnia, mógł działać odstraszająco już na starcie.
- Czuję się trochę jak w klubie AA - mruknął z rozbawieniem, nawiązując do wymienionych przez nich imion kobiet. - Czas oficjalnie zacząć miting - dodał jeszcze, a kiedy przywitał się zarówno z kuzynem, jak i z przyjacielem (i gdzieś między tym odstawił kufel z piwem, by żadnego nie oblać) wywrócił oczami na wzmiankę o jego telefonie. Zdjął kurtkę i rozsiadł się wygodnie, po chwili zerkając na wyświetlacz. Parsknął cichym, krótkim śmiechem i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Ariel - poinformował, wzruszając lekko ramionami. - Nie mogło być inaczej, bo jeszcze byście mnie wykluczyli za imię zaczynające się na złą literę - powiedział z powagą, ale nie kontynuując tematu tego, kim ów Ariel była, wyciszył telefon i schował go ponownie do kieszeni odwieszonego nakrycia wierzchniego. Miał nadzieję, że nawet jeżeli nie było go... trochę, to uda się bez odczuwalnego skrępowania, czy innej niezręczności rozmawiać, a krępująca cisza nie zagości na dłużej po jego przyjściu.
- Wyszedłem na wolność w sam raz na czyjś ślub? - zapytał, prześlizgując spojrzeniem z Hucka na Drew. Trochę to było dziwne, niepasujące do kumpla, ale z drugiej strony... nie kpił, ani nic, w końcu gdyby sprawy miały się inaczej, to Ivory byłaby już pewnie jego żoną, a tak jej kości tkwiły parę stóp pod ziemią, a on nie wyobrażał sobie bycia w jakimkolwiek związku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To był akurat czas, kiedy wiele się działo. Blake trafił do pierdla, było zamieszanie ze śledztwem. Pamiętasz, jak nakręcała się ta medialna machina, do tego pakowała się z buciorami w naszą rodzinę. Ile razy się wtedy widzieliśmy? Niewiele, ciągle coś. Sam rozumiesz - przyznał, dość niechętnie próbując się wytłumaczyć. - Dla mnie długo to już kilka miesięcy, a z Aurą byliśmy… - urwał, by szybko przekalkulować. - O chuj! Dwa i pół roku…? - zapytał chyba sam siebie. - Niemożliwe… Pewnie źle liczę - przyznał, drapiąc się po głowie, bo kiedy znów powrócił do przypominania sobie charakterystycznych wydarzeń i dat z tym związanych, wychodziło, że spędził z Whitbread taki szmat czasu. - Ej, ja ci o niej nie mówiłem? No to sorry, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - skwitował, wzruszając ramionami. Czasu nie cofnie, więc przecież nie będzie się tym przejmował, szczególnie, że były to stare dzieje. - Ruda, wredna i pyskata. Może nie było się kim chwalić? - dodał złośliwie się przy tym uśmiechając. Zdecydowanie musiał po tym przepłukać usta, bo to nie do końca była prawda. Coś czuł do Whitbread, a to pokrzyżowało plany Hucka, by zrobić karierę na historii bliźniaczek. Był jednak za trzeźwy by się do tego przyznawać nawet przed przyjacielem.
Uniósł brew słysząc taką próbę przyhamowania go.
- A może powinieneś. Młodszy się nie robisz. Co, jeszcze się nie wyszumiałeś? - zapytał, patrząc sceptycznie na kumpla. - Gdyby nie tamten... wypadek, pewnie byśmy teraz mieli pępkowe trzeciego dziecka Griffitha - stwierdził ze smutnym uśmiechem. - Kurwa, jak myślę o Ivory, to… Wyobrażasz sobie, jakbyś tak stracił Aimee? - zapytał może trochę retorycznie. Mimo upływu lat, chyba wciąż trudno mu było uwierzyć, że ktoś jest, a wystarczy chwila i znika bezpowrotnie.
Zaśmiał się głośno, gdy do niego dotarło, że faktycznie tych pań na A mają całkiem sporo. A kiedy dodatkowo i kuzyn dołożył jeszcze jedno, rozbawienie Hucka bynajmniej nie minęło.
-Powiem wam, panowie, że dobrze, że to nie ta sama osoba - podsumował, póki co wstrzymując się od żłopania piwa, bo jeszcze by się zakrztusił. Dopiero po minucie, czy dwóch mógł sięgnąć po kufel i stuknąć się nim z przyjaciółmi. - No to za trzy razy A. Może jakiekolwiek związki z nimi pozwolą nam mieć wiedzę o kobietach w małym paluszku! - zażartował Finley, bo przyszło mu na myśl skojarzenie z oznaczeniem baterii.
Na pytanie Blake’a Huck bezradnie rozłożył ręce, bo nic mu nie było wiadomo w kwestii ślubów.
- Na mnie nie patrz. Jestem wolnym strzelcem. Prędzej ten tu kawaler się zaobrączkuje. - Ruchem głowy wskazał na Drew. - Aimee pewnie byłaby przeszczęśliwa, gdybyś ich do ślubu podwiózł karawanem - stwierdził Finley, ponownie parskając śmiechem. - Ty Blake może zakręć się koło jakiejś wedding planerki? - dorzucił, w myślach widząc te banery reklamowe: cztery wesela i pogrzeb. Pewnie w gratisie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Im dłużej Huck mówił i im więcej informacji Loudain dostawał tym coraz bardziej układało mu się to w niestety w logiczną całość. Związek Hucka i Aury zaczął się mniej więcej pięć lat temu jak Griffitha oskarżono o morderstwo i wysłano do pierdla, trwał dwa i pół roku, a jakieś dwa lata temu Whitbread wyprowadziła się ze swojej klitki w Chinatown gdzie przez jakiś mieszkała z nim po sąsiedzku. Kiedy poszli do łóżka była świeżo po rozstaniu, kurwa mać... Skąd miał wiedzieć, że po rozstaniu z Huckiem? Powinien mu o tym powiedzieć? A może lepiej to przemilczeć? Od tamtych wydarzeń minęły już dwa lata, po co wywlekać na wierzch jakieś stare brudy? Huck nie wrócił do Aury i wnioskując po tym jak się o niej wypowiadał - raczej już też nie wróci. Nie był pewien jak Finley zareaguje na te wieści, a że potencjalnie mogłoby to negatywnie wpłynąć na ich relację... Nie lepiej będzie puścić to po prostu w niepamięć? Tak bardzo pochłonęły go rozważania, że ocknął się dopiero w momencie gdy Huck zszedł na temat ślubu jego i Aimee. A, że jego milczenie było aż nadto podejrzane - odchrząknął krótko i pokręcił lekko głową na boki.
- Skąd, z Aimee przeżywam aktualnie swoją drugą młodość. - zafalował lekko wargą. Nawet jeśli on teoretycznie powinien się już wyszumieć (co było niestety nieprawdą) - Hale będąc od niego o 5 lat młodszą wciąż miała na to sporo czasu. Potem wszedł temat Ivory, a on westchnął bezgłośnie i rozejrzał się po lokalu za ewentualnym znakiem z przekreślonym papierosem. - Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać... - a prawda jest taka, że myślał o tym niemalże codziennie. Może nie w kontekście Ivory ale w kontekście morderstwa w ogóle. Już raz ją przez niego napadnięto i dotkliwie pobito... Tak głęboko to przeżył, że gdyby stracił ją całkowicie i bezpowrotnie... Kurwa, sam by się chyba zaćpał na śmierć. Ze względu na Blake'a, który do nich chwilę potem dołączył - nie podjął już dalej tematu Ivory, ani pępkowego. Chyba z dość oczywistych powodów.
Rzeczywiście, wszystkie wymienione panie nosiły imię zaczynające się na literkę A. Jako, że Drew nie przykładał zbyt dużej uwagi do tego typu szczegółów - gdyby nie Blake prawdopodobnie nawet by tego nie zauważył. Parsknął jednakowoż rozbawiony tą ciekawostką, a potem wzniósł lekko łuki brwiowe w górę i popatrzył na Griffitha.
- Ariel? Co za Ariel? - skoro już się przyznał do spotykania (albo przynajmniej pisania) z jakąś dziunią to mógłby już im odsłonić nieco większego rąbka tajemnicy. Potem przerzucił wzrok na wznoszącego toast Hucka i choć stuknął się z nim kuflem - nie mógł się napić bo... tak jakby nie miał już czego. Popatrzył więc na niego wymownie i rozłożył bezradnie ręce.
- Tak, z pewnością. Zapytałaby z konsternacją co właściwie jest naszym celem podróży - dom weselny czy może jednak od razu cmentarz. - skwitował krótko jego słowa i pokiwał lekko, w rozbawieniu głową. Ale się czepili tego ślubu! Jak rzep psiego ogona. Aż poczuł silną potrzebę dźwignięcia tyłka z siedziska i odmaszerowania w stronę baru celem złożenia kolejnego zamówienia. Oczywiście rzucił im wcześniej coś w stylu "zaraz wracam" i zostawił ich na chwilę samych. Wrócił po kilku minutach z litrowym Danielsem, trzema kryształowymi szklankami i miską wypełnioną kostkami lodu. Ileż się w końcu można rozgrzewać? Ustawił wszystko na stole i wrócił na miejsce spoglądając kontrolnie po ich kuflach. Jeśli jeszcze ich nie opróżnili - spojrzeniem zasugerował im, że to najwyższy czas bo właśnie odkręcił whisky i rozlał ją do wszystkich trzech szklanek.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzieci z Iv na tamten moment jeszcze nie planowali, choć patrząc na to, że od jej śmierci minęło pięć lat, a gdyby udało się oszukać przeznaczenie i zmienić bieg wydarzeń, to całkiem prawdopodobne, że gdyby żyła, to jakieś mogłoby się już pojawić. Poza tym... nawet jeśli się nie planuje, to też mogą się pojawiać, więc nie ma nawet co się zastanawiać. Wtedy priorytetem była przeprowadzka do Los Angeles, nowa praca Blake'a, którą miał zagwarantowaną, oraz poszukiwania swojej ścieżki przez Ivy. Cieszył się, że wcale jej to nie stresowało, a cieszyła się nowymi możliwościami, jakie dawało im życie.
Cóż.
Obecnie związek wydawał mu się czymś zupełnie abstrakcyjnym. Częściowo przez to, że nie chciał się angażować, nie było w jego pobliżu osoby, do której pomimo lat miałby jakieś głębsze, romantyczne emocje (bo i jak, skoro był w kilkuletnim związku przed odsiadką?) ale chyba głównie przez swoją przeszłość. Wątpił, by ktokolwiek całkiem świadomie potrafił związać się z nim - tym gościem, co był podejrzany o zamordowanie trzech osób i po zawiłej sprawie został uniewinniony. Nadal ludzie gadali, że wcale taki niewinny nie był, a jemu się nawet nie chciało kłócić, czy cokolwiek komuś udowadniać.
- Tak, chociaż... - urwał na chwilę, spoglądając to na jednego, to na drugiego z krótkim, trochę zadziornym uśmiechem. - Kiedyś znałem jedną Aimee, Aura też mieszka w moim sąsiedztwie - przyznał, pod koniec swoich słów lekko wzruszając ramionami. Imiona może nie były popularne, raczej spotykał je dość rzadko, ale i tak... - To pewnie inne osoby niż te, o których mówiliście - skwitował, sięgając po piwo i upijając większy łyk. Seattle przecież nie mogło być aż tak małe, by znał ich byłe-obecne; na całe szczęście nie spał z żadną z nich, za to... nie miał pojęcia, że Drew w przeszłości łączyło coś z Virginią; blondynką, z którą spotykał się przez chwilę w okolicach zakończenia high school. Dla niego nie było to niczym poważnym, ale niestety Biondi traktowała to inaczej. I pech chciał, że teraz razem pracują...
- Ariel to... - Kim w zasadzie była Ariel? Wziął głębszy wdech i wzruszył trochę bezradnie ramionami. - Taka blondynka - dokończył myśl, odruchowo patrząc na Hucka i spodziewając się jakiegoś komentarza, że: no jasne, jak mogłoby być inaczej. Nic nie mógł poradzić na to, że zwykle miał do czynienia z paniami o tym kolorze włosów.
A tu, kuźwa, mieli Atomówki. Dosłownie, nawet kolor włosów się zgadzał.
- Poznaliśmy się w górach. Skręciła kostkę, pomogłem jej wrócić do Seattle. Tyle. Prawie jej nie znam - opowiedział krótką historię ich (nie)znajomości. Darling nadal myślała, że ma na imię Bruce i pewnie nie miała pojęcia kim jest, a on trochę się czuł jak oszust.
...co nie zmieniało faktu, że nadal jej się nie przyznał odnośnie tego, jak się nazywa.
Skinął głową, kiedy Loudain wspomniał, że musi się na moment gdzieś oddalić, samemu upijając kolejny łyk chmielowego trunku.
- Mogę im pożyczyć naszą funeral planner - oznajmił z rozbawieniem, kierując swoje słowa do Hucka i pewnie tłumacząc o co chodzi w tym fachu, lecz pewnie w większości się domyślał.
- Saoirse się tym zajmuje. Virginia nawet nie będzie musiała wiedzieć, że coś robi innego w godzinach pracy - podsumował, w sam raz, co Drew zdążył do nich wrócić z whiskey. Automatycznie się do niego wyszczerzył i uniósł kciuk do góry.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Drugą młodość - powtórzył po przyjacielu, dość wymownie lustrując jego sylwetkę, wcale nie sugerując, że nie znają się od wczoraj i w tej pierwszej młodości zdarzyło im się mieć trochę za uszami. - Ale z nauką na błędach, co? Bo jak nie to jeszcze dziś wyślę Ai smsa, żeby spieprzała, gdzie pieprz rośnie - dorzucił żartobliwie. Wiadomym było, że nie wcinałby się w ich relację, zwłaszcza by na poważnie oczernić kumpla. Że tam podczas spotkania z ciemnowłosą trochę sobie na jego temat pożartował, nie było niczym krzywdzącym, ale już jakaś próba ingerencji w to jak budują relację, na czym ją opierają i jakie mają wobec siebie intencje była czymś niedopuszczalnym.
Huck ewidentnie zainteresował się tematem Aury z sąsiedztwa. Co prawda uznał to za przypadek, że akurat jakaś cizia ma tak samo na imię, ale postanowił nieco wybadać grunt, by w spokoju móc wlewać w siebie procenty, bez poczucia niedoinformowania, którego nie lubił.
- Jeszcze powiedz, że ta twoja Aura też jest ruda i na dodatek ma siostrę bliźniaczkę - zasugerował Blake’owi, posyłając mu pełne powątpiewania spojrzenie. Możliwe, że nigdy nie skojarzył, że Griffith kumplował się z tym samym Carlem, którego poszukiwały siostry Whitbread albo na ten moment kompletnie wypadło mu to z głowy.
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, gdy usłyszał o kolejnej blondynce w otoczeniu Blake’a. Pokręcił głową, cicho parskając pod nosem.
- Nie znasz, ale…? Zamierzasz to zmienić? - zapytał, unosząc przy tym brew. Chciał wybadać nastroje kuzyna, trochę licząc, że przytaknie, bo to oznaczałoby jakąś odwilż w tym jego emocjonalnym zamarznięciu za kratami. - Co za monotematyczność, Blake - skwitowała, udając przy tym, że ziewa. - Aż dziwne, że nie wpadłeś na to, by randkować z siostrami Iv - dodał, przewracając oczami.
Przeniósł spojrzenie na Loudaina, a że przy okazji pojawił się mocniejszy trunek, z aprobatą skinął głową.
- Drew, nie masz jakiejś fajnej ciemnowłosej koleżanki? - zagaił niby na poważnie. - Właściwie to jak Blake nie skorzysta, to może ja… - Wzruszył ramionami, bo podchodził do sprawy związków dość lekko, nie chcąc się angażować, by nie dorabiać sobie zbędnego balastu i ograniczeń, szczególnie teraz, kiedy wciąż w nim siedziało rozczarowanie sobą samym po burzliwej znajomości z Whitbread.
Sięgnął po napełnioną szklaneczkę, by przepłukać usta whiskey.
- Ty kojarzysz Virginię? - zwrócił się do Drew, sam miał mętne wspomnienie tej dziewczyny, która pewnie niczym szczególnym się nie wyróżniała na tle innych blondyn kuzyna, które odebrały mniejsze albo większe epizody w jego życiu. - Nasz przyjaciel chyba chce, żeby osiwiała, bo jak nie łamie jej serce, to chce ją wygryźć z trup-biznesu - oznajmił, może trochę koloryzując jak się sprawy mają, ale przecież nie przeszkadzalo to w obgadaniu zmian, które dokonały się w tym krótki, poodsiadkowym życiu Griffitha, zwłaszcza gdy sam zainteresowany siedział obok i mógł to od razu sprostować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jakie błędy, Huck? Ja tam niczego nie żałuję. - bo wszystkie krzywe akcje, nawet te o wyjątkowo kiepskim zakończeniu z perspektywy czasu wspominał jednak z uśmiechem na ustach. Gdyby mógł cofnąć czas i coś zmienić... Prawdopodobnie w ogóle by tego nie zrobił. Wróć. Z dzisiejszą wiedzą to pewnie nie przespałby się z Aurą!
- Ale śmiało, ślij. Gdziekolwiek ten pieprz rośnie - zapyta w odpowiedzi czy ja tam będę. - parsknął krótkim śmiechem. Skoro on nie potrafił jej do siebie zniechęcić to szczerze wątpił, że uda się to uczynić Huckowi... Że uda się to uczynić komukolwiek w ogóle.
Zerknął z ukosa na Blake'a gdy ten wyznał, że znał kiedyś jakąś Aimee i choć pewnie nie powinien bo Griffith (sądząc po przyklejonym do jego twarzy uśmiechu) ewidentnie stroił sobie z nich żarty to i tak spiął się lekko, mimowolnie. Może nawet tego nie dostrzegli bo niemal natychmiast znów się rozluźnił, a nawet parsknął krótko, w rozbawieniu pod nosem.
- O ile z nią nie spałeś - nie ma potrzeby robić dochodzenia. - zabawne bo jak tak sobie o tym pomyślał to sam już nie był pewien czy gdyby jednak Blake'a i Aimee w przeszłości coś łączyło - to czy faktycznie chciałby o tym wiedzieć. Coś czuł, że dość mocno skomplikowałoby to ich dotychczasowe relacje... Czy to nie dlatego milczał w temacie Aury? Nawet gdy panowie znów go poruszyli - nie włączył się nijak, a nawet uznał że to dobry moment by wstać i pójść po alkohol. Nie miał pojęcia o czym gadali pod jego nieobecność, ale temat się wiele nie zmienił bo gdy wrócił do stołu padły kolejne kobiece imiona, w tym jedno doskonale mu znane. Usiadł na swoim miejscu i napełniając szklanki alkoholem zerknął z uśmiechem na Finleya. Czy nie ma jakiejś fajnej ciemnowłosej koleżanki? Oh, miał ich wiele.
- Taką, z którą nie spałem? Bo to niestety znacznie zawęża krąg potencjalnych kandydatek. - dorzucił do szklanek po kilka kostek lodu i rozdzielił szkło między kumpli. - Niemniej przynajmniej dwie z przyszywanych sióstr Aimee są brunetkami, nie podpowiem ci czy są wolne bo zwyczajnie tego nie wiem. - wtedy Huck zapytał o Virginię, a Loudain uniósł spojrzenie znad własnej szklanki i popatrzył na kumpla z uwagą.
- Ona akurat jest blondynką. - dodał żartobliwie nawiązując do jego wcześniejszego pytania o ciemnowłose koleżanki. Bo domyślał się o kim rozmawiają, z wiedzą o tym czym zajmuje się Biondi nietrudno było dodać dwa do dwóch. Zrobiło się jednak trochę awkward, gdy gdzieś po drodze z ust Finleya padła jakaś wzmianka o łamaniu serc. No no... Coraz ciekawiej się tutaj robi, panowie.
- Za Biondi - bo zdaje się o niej mowa - biegałem za gówniarza. Wiecie, pierwsza nastoletnia miłość, pierwszy związek... pierwszy seks. - a mówiąc o tym wszystkim patrzył na Blake'a jak gdyby ponad wszystko ciekaw był jego reakcji. Co tam właściwie łączyło go z Virginią? Ktoś by pomyślał, że Seattle to duże miasto... - Odpowiadając więc na twoje pytanie, Huck - tak, kojarzę ją całkiem nieźle. - przerzucił spojrzenie na Finleya. - I dlaczego Blake miałby ją wygryźć? Z tego co pamiętam maluje trupy, a z Griffitha taki wizażysta jak z koziej dupy trąba. - przypomniało mu się właśnie o popielniczce którą zaiwanił z baru i schował do kieszeni kurtki więc wyciągnął ją z niej i odstawił na stole obmacując się teraz w poszukiwaniu paczki fajek.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z zaciekawieniem przysłuchiwał się wymianie zdań między panami, przenosząc przy tym spojrzenie z jednego na drugiego. Rzeczywiście można było odczuć pewność w głosie Drew odnośnie Aimee, więc Blake zanotował sobie w głowie zarówno to, że to faktycznie coś poważnego, ale i zarejestrował, że kuzyn najprawdopodobniej ma numer lubej Loudaina, skoro wspominał o wysłaniu wiadomości. Zaśmiał się pod nosem, gdy ten wspomniał o spaniu z Hale.
- Gdybym z nią spał, to lepiej, żebyś o to dochodzenie nie pytał, stary, bo jeszcze wymieniona ilość zmiażdżyłaby ci ego - powiedział z rozbawieniem, ale szybko pokręcił głową. To nie była intensywna znajomość, raczej dość przelotna, ale w tym bardzo niewinnym tego słowa znaczeniu. Poza tym, to było na tyle dawno, że wątpił, aby Aimee pamiętała go.
- To było rok, albo dwa lata przed pudłem -
mruknął po chwili - byłem wtedy z Iv - wyjaśnił, bo obaj musieli wiedzieć, że kiedy był w związku z Ivory, to żadne inne kobiety nie były mu w głowie. No, może jak mieli te swoje krótkie zgrzyty i chwilowe niby-ostateczne rozstania (kończące się maks po dwóch tygodniach, bo do siebie wracali), to przeszło mu przez myśl, by dla poprawy swojego podłego humoru coś z jakąś inną ładną panią, aczkolwiek finalnie był grzeczny.
- Jaka, kurwa, moja Aura? - zapytał nagle, kreśląc palcami cudzysłów w powietrzu. Spojrzał na Hucka jakby powiedział coś naprawdę niesmacznego (stąd ten grymas na jego twarzy) i wypuścił ciężko powietrze.
- Nie pierdol, że z nią byłeś - wyrzucił zamiast przyznania, że chodzi o tę samą osobę. - Przez chwilę nie ma mnie w mieście i... Kurwa, Huck, naprawdę... Aura Whitbread? - wypalił z niezrozumieniem i uniósł dłonie w geście kapitulacji, a może raczej bardzo wymownego: ok, I'm done. Na szczęście - o ile dobrze to zrozumiał - to była przeszłość, więc nie będą zmuszeni widywać się gdzieś na jakichś rodzinnych uroczystościach, albo wspólnych wyjściach gdziekolwiek. Nie chcąc mówić nic więcej, pokręcił tylko głową, nawet nie kryjąc swojego rozbawienia.
...lecz szybko spoważniał, kiedy kuzyn odgryzł się tekstem o siostrach Ivy, a następnie okazało się, że Drew dość dobrze poznał jego pracownicę z piekła rodem.
- Muszę się napić - oznajmił (w zasadzie nawet nie wiedząc po co) i sięgnął po szklankę z bursztynowym trunkiem, aby upić spory łyk. Odchrząknął.
- Nie musicie mnie swatać, poradzę sobie... na swój sposób - odniósł się jeszcze do komentarza odnośnie ciemnowłosych koleżanek i lepszego poznania się z Ariel, które faktycznie było w planach, więc zapewne przy tym pytaniu skinął głową na potwierdzenie.
- Jakie nastoletnie lata masz na myśli, Drew? - spytał tak przy okazji (wcale nie), chcąc zabrzmieć dość nonszalancko. Co byłoby gorsze - gdyby Blake zaliczył Virgie przed nim, czy gdyby Loudain dowiedział się, że Griffith spał z jego byłą? Ciężko stwierdzić. Kontrolnie spojrzał na Finleya, bo ten na bank wiedział o krótkim epizodzie między nim a Biondi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Machine House Brewery”