WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 4 — ..........Nie lubi tego typu przyjęć — nie dość, że musi wcisnąć się w garnitur, to jeszcze większość znajdującego się na imprezie towarzystwa jest nudna i sztywna, jakby ktoś im kij w dupę wsadził. Zazwyczaj więc jedynie sztuczno się uśmiecha i grzecznie przytakuje, nawet nie próbując wdawać się z kimkolwiek w dyskusję, szczególnie że większość jest na tematy, które w ogóle go nie interesują. Jedyny plus z tego wszystkiego to darmowy alkohol i przekąski, ale już wolałby zapłacić, aby móc być gdzie indziej. Co więc tutaj robi? To, co zwykle — przyszedł, bo nie potrafi odmówić matce. I naprawdę musi się wreszcie nauczyć mówić jej nie, bo ma dość przychodzenia z nią na te cholerne imprezy, by potem zostać samemu, bo matka znalazła sobie towarzystwo. To po kiego grzyba w ogóle go zabiera?!
..........Wzdycha cicho, dopijając trzeciego z kolei już drinka, choć impreza trwa dopiero od godziny. Ale gdyby nie odrobina alkoholu, zdecydowanie nie przetrwałby tego wieczora. Zamawia więc kolejną szklankę whisky, leniwie rozglądając się po twarzach zebranych osób. Zna co najmniej połowę, ale żadna z tych osób nie zachęca do tego, aby do niej podejść. Woli więc już stać sam i w milczeniu obserwować przebieg bankietu, niż na siłę szukać jakiegokolwiek towarzystwa. Ma jednak wrażenie, że dzisiejszego wieczora los postanowił się do niego uśmiechnąć i chociaż raz jest mu przychylny, bo zaledwie kilka minut później kątem oka zauważa znajomą postać, która jest zdecydowanie ciekawsza od reszty bandy, która pojawiła się na sali.
..........Mam nadzieję, że nie jesteś tu z własnej woli i, tak samo, jak mnie, ktoś cię tu wkręcił, bo poważnie musiałbym się zastanowić nad naszą znajomością — odzywa się, podchodząc do Elizabeth, która pojawiła się przy barze. Zapewne gdyby alkohol nie był darmowy, w tej chwili kupiłby drinka, ale akurat dzisiaj nie ma takiej okazji. Posyła więc jej lekki uśmiech, opierając się bokiem o blat baru, by wbić w nią jasne, pełne zainteresowania spojrzenie. To nie pierwszy raz, gdy ją spotyka na tego typu imprezie i zaczyna się zastanawiać, czy i ona za każdym razem zostaje wręcz zmuszona, aby tu przyjść, czy po prostu jest masochistką.
..........Znajomość — wciąż nie jest pewny, czy to dobre określenie na ich relację, która nie jest taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Kiedyś się nie znosili, teraz w zasadzie też za sobą nie przepadają, a jednak blondynka ma w sobie coś, co go do niej przyciąga. Potrafią wbijać sobie szpile i się obrażać, a jednak wszystko to jest utrzymane w tonie niemal przyjacielskim. Mimo to celowo zapomina o pewnych wydarzeniach, w których oboje brali udział, a które z niezrozumiałego powodu godzą w jego męską dumę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 003 - Gdyby tak tylko dało się zniknąć. Na kilka minut ukryć przed wzrokiem ludzi, schować się za filarem i bez natarczywych spojrzeń wyjść po angielsku bez pożegnania się z gospodarzami wieczoru.
Takie imprezy zdecydowanie nie były na szczycie jej listy, o ile owe wydarzenie można było nazwać imprezą. W opinii Elizabeth nie można było tego robić, bo za grosz nie było tutaj ani dobrej zabawy, ani dobrej muzyki… Jedynie alkoholowi nie mogła nic zarzucić, bo mogła pić za darmo, co pozwalało wytrwać w tym miejscu jeszcze przez kilka minut. Wielka sala, zadowoleni mężczyźni, którzy w mniejszych grupkach popijali alkohol i palili cygara, kobiety które pół dnia straciły na wizycie u fryzjera i kosmetyczki byleby wyglądać nienagannie. Nienagannie a zarazem tak nienaturalne. Liz po powrocie z pracy, prawie że zapominając o tym przyjęciu, wskoczyła w pierwszą lepszą wyjętą sukienkę z szafy, w pośpiechu ułożyła włosy, pomalowała rzęsy a na usta nałożyła czerwoną szminkę. Może dlatego czuła się tutaj taka wyobcowana? Jej matka zapewnie kipiałaby ze złości powtarzając jak mantrę włożyłaś w to za mało wysiłku Elizabeth. Zawiodłam się na Twoim niedbalstwie. ile to razy słyszała od swojej rodzicielki, że zachowując się w ten sposób nigdy nie znajdzie męża a jedyne co jej zostanie to samotność i praca. I mówiła to kobieta, która zapominała o urodzinach własnych dzieci!
Zaciskając smukłe palce na pustej szklance uśmiechnęła się nieco sztucznie w stronę ludzi, których kojarzyła z pracy i ruszyła w stronę baru. Jeden drink i na pewno się stąd ulotni. Wystarczyło się wymigać pracą albo poranną rozprawą w sądzie… Ale gdy dalej w głowie szukała odpowiedniej i wiarygodnej wymówki poczuła na sobie czyjś wzrok a po pierwszym zdaniu już rozpoznała osobę, do której należał ten zaczepny głos. Nie odrywając wzroku od barmana na którego skinęła dłonią uśmiechnęła się delikatnie, bo jak widać nie tylko ona utknęła na tym beznadziejnie nudnym przyjęciu.
- Wystarczyło tylko tyle? Jedno słowo, że jestem tutaj z własnej woli i odczepisz się ode mnie tak na zawsze? – z trudem powstrzymała rozbawienie, wiele razy powtarzając mu, że zrobi wszystko byleby Buck dał jej święty spokój. Był tak samo wkurzający w wieku trzydziestu kilku lat jak i w tych nastoletnich czasach. Dopiero otrzymawszy swojego drinka odwróciła się w stronę mężczyzny, który pomimo jej wysokich szpilek, dalej przewyższał ją o prawie głowę. – To klienci w naszej kancelarii, wyciągnęłam zły los i musiałam się tutaj chociaż pokazać. Nie wiem jak moja obecność ma wpływać na naszą współpracę, ale sam rozumiesz – wzruszyła ramionami, bo skoro szef jej to zlecił nie mogła za dużo dyskutować. Znacznie ciekawsze było, co on tutaj robił? – Znowu dałeś się podpuścić matce? Dorosły facet a pozwala jej dalej szukać dla siebie żony na takich przyjęciach – dodała z rozbawieniem, bo nie miała pojęcia czy był on w ogóle tego świadomy, że jego matka zachowuje się czasami jak najlepsza swatka, która szuka najlepszej partii dla swojego syna.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Zastanawia się, dlaczego w dobie Internetu, ludzie wciąż organizują te cholerne przyjęcia. Równie dobrze można byłoby urządzić jakąś zbiórkę albo licytację dzieł online — o ile prostsze i mniej czasochłonne by to było! Nie mówiąc o tym, że nie trzeba byłoby wydać ani grosza na nudny zespół smyczkowy czy wykwintne jedzenie serwowane w ilościach, w których nie da się nim najeść. Jest przekonany, że kwota, jaka na to wszystko idzie, już sama w sobie wystarczyłaby, aby pomóc któremuś z oddziałów w szpitalu albo czy domów dziecka — ale nie, banda snobów musi sobie urządzić pełne przepychu przyjęcie, bo przecież nie byliby sobą! I to nie tak, że Buck nie lubi imprez, bo niektóre, które są organizowane przed śmietankę towarzyską Seattle, bywają naprawdę ciekawe, ale większość jest jednak bez większego sensu. Spotkać się i pogadać mogą równie dobrze w klubie golfowym czy innych kółeczkach, do których należą. I może nawet tak by na takie imprezy nie narzekał, bo co jemu do tego, jak inni spędzają czas, gdyby nie to, że matka uwielbia go po takich wydarzeniach ciągać — i doskonale wie dlaczego. Nie bawi się jednak w tę grę, a wszystkie panny, które są mu przez rodzicielkę przedstawiane, od razu pcha w ramiona innych, równie wolnych, ale bardziej zainteresowanych od niego kawalerów. Sam zaś zazwyczaj znika z takich imprez raptem po godzinie czy dwóch, aby resztę wieczoru spędzić w sposób, w jaki lubi.
..........Nie inaczej miało być dzisiaj. Miał się pokręcić, pouśmiechać się do znajomych ludzi, napić się kilku drinków i zniknąć, w pojedynkę — co najważniejsze. Teraz jednak, gdy jego uwagę przykuła urocza, acz niezmiernie irytująca panna, plany te odrobinę, tylko na moment, się zmieniły — tylko po to, aby ten wieczór mógł być ciekawszy, niż to na samym początku zakładał.
..........Widzisz? Miałaś wolność tuż pod swoim nosem. Ale niestety już za późno, okazja minęła — rzuca, wzruszając niedbale ramionami, ale kąciki jego ust unoszą się w uśmiechu. Sam nie wie, dlaczego tak bardzo lubi się z nią droczyć. Dlaczego taką przyjemność sprawiają mu te ich słowne potyczki, a jeszcze większą, gdy utrze jej nosa. I, gdyby naprawdę chcieli się od siebie uwolnić, prawdopodobnie zrobiliby to już dawno, ale jasno widać, że wcale tego nie chcą. — Biedactwo. — Posyła jej współczujące, ale jednocześnie pełne rozbawienia spojrzenie, ciesząc się, że nie jest w tym wszystkim osamotnionym, że cierpi ona równie mocno, co i on. I, kto wie, może razem będzie łatwiej się stąd wyrwać? Na razie jednak nadal stoją przy barze, popijając swoje drinki i prowadząc, jak zwykle, jakże miłą konwersację. — Czasem trudno jest jej odmówić — wzdycha ciężko, bo to niestety jest prawda. Matka jest dla niego ważna i zrobiłby dla niej wszystko — no, prawie. — Myślisz, że nie wiem, co kombinuje? Nie jestem głupi — prycha, wywracając oczami. — Na przestrzeni lat nauczyłem się jednak sobie z tym radzić. Prędzej czy później daje sobie spokój. W innym wypadku ja i ty już dawno bylibyśmy małżeństwem — dodaje ze śmiechem, przypominając sobie, jak jeszcze niedawno jego matka, w asyście matki Elizabeth, próbowała ich zeswatać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Najciemniej zawsze pod latarnią – nie dało się powstrzymać delikatnego uśmiechu jaki na chwilę pojawił się na jej twarzy, bo było to rozwiązanie banalnie proste jednak w ich przypadku niekonieczne. Mimo tego całego dogryzania i złośliwości nie mieli potrzeby pozbywać się siebie wzajemnie. Wręcz na takich przyjęciach jak te byli dla siebie istnym kołem ratunkowym. W innym przypadku on wpadłby w sidła swojej mamy i byłby przedstawiany jakiejś nudnej dziewczynie z dobrego domu a ona musiałaby się męczyć w równie nudnych rozmowach z ludźmi z jej zawodowego otoczenia. I w sumie nie umiała powiedzieć, która opcja wydawała się być straszniejsza. Jego współczujący ton głosu ani przez chwilę nie wydał jej się szczery. W końcu utknęli tutaj razem, oboje tak samo znudzeni i marzący by się wyrwać jak najszybciej do domu. To zabawne, że spotykali się jedynie w takich okolicznościach. Pewnie gdyby Liz utrzymywała kontakt z matką bliższy niż wysyłanie kartek z okazji świąt i urodzin ich rodzicielki planowałyby wiele przypadkowych spotkań. Na szczęście nie musiała się obawiać, bo o ile żaden inny Milton nie przekroczył tego progu to była bezpieczna.
Zaśmiała się pod nosem słysząc jego komentarz nie jestem głupi. Nawet zaczepnie uniosła brew do góry, bo nie wątpiła w jego inteligencję, bez tego nie zostałby dobrym lekarzem. Jego głupotą było kurczowe trzymanie się matki i nie postawienie pewnych wyraźnych granic. Może jednak nieco zazdrościła mu takiej rodziny? Co by się nie działo ona wciąż próbowała znaleźć synowi dobrą partię a on wciąż ją kochał. Miłość w rodzinie Liz nie była czymś oczywistym.
- Wiesz że użyłeś sformułowania ty i ja w jednym zdaniu i to jeszcze postawione obok siebie? – próbowała wybrnąć z tego żartem, bo żeby swatanie matek doszło do skutku oboje musieli wyrazić ku temu jakieś zainteresowanie. – Oboje wiemy, że to by się nigdy nie udało. Ty byłbyś złym mężem, ja złą żoną i rok po hucznym weselu podpisywalibyśmy papiery rozwodowe. Oczywiście przy dobrych wiatrach wytrzymalibyśmy ze sobą tyle czasu. Taka optymistyczna wersja – kolejny raz na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, bo nawet małżeństwo dla świętego spokoju byłoby czymś głupim. Oboje zbyt dużo pracowali by mieć chociaż chwilę na tym by skupić się na życiu prywatnym. Elizabeth daleka była od planów związanymi z zakładaniem rodziny i zamążpójściem. Nie wiedziała nawet czy tego naprawdę dla siebie chciała. Wzruszyła tylko ramionami i dopiła swojego drinka odstawiając puste szkło na blat baru.
- Właściwie dlaczego pozwalasz matce na te wszystkie szopki? Nie jesteś zainteresowany żadną z tych dziewczyn, bo jeszcze ani razu nie trafiła w Twój gust czy w ogóle nie jesteś zainteresowany ustatkowaniem się? – mało który normalny facet pozwalał matce wybierać sobie narzeczoną, ale skoro poruszali już ten temat wielką szkodą byłoby go odpuszczać. Liz zbyt dobrze bawiła się jego kosztem, oczami wyobraźni widząc jak Pani Rosenthal co chwilę przyprowadza inną kandydatkę na przyszłą synową. A kim mogłyby być te dziewczyny jak nie pannami z dobrego domu, z dobrą i nudną pracą, z jeszcze nudniejszymi zainteresowaniami i zerowym temperamentem.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#15

To że człowiek jest chory w ogóle nie oznacza że świat stanął w miejscu, wręcz przeciwnie, życie toczy się dalej, świat się nie zatrzymuje tylko kręci się nadal, a dzień mija za dniem, rok za rokiem i tak dalej. Akurat jedna z kobiet z PR-u z firmy Janette brała ślub, zaprosiła zatem swoją szefową na tę uroczystość i wesele. Projektantka zatem w niebieskiej kreacji oraz niebieskim eleganckim turbanie na głowie zjawiła się na uroczystości. Hillówna nie lubiła samych w sobie ślubów, bo naprawdę nie rozumiała po co ludzie go biorą, sama wzięła jak sądziła z miłości, okazało się jednak że wcale to nie była miłość, jedynie samo pożądanie i chęć zrobienia na złość rodzicom. Dlatego po rozwodzie zawsze dziwiła się parom, które nadal decydowały się na ślub. Prawie przespała całą uroczystość w kościele, a że siedziała koło jakiegoś nieznajomego jej mężczyzny to gdy się jej przysnęło to mógł poczuć jej głowę na swoim ramieniu. Dobrze że Janette nie chrapie. Wesela zaś lubiła same w sobie, bo można było napić się i najeść za darmo, w dodatku potańczyć i uwodzić mężczyzn, w czym była ekspertką. A czy teraz w turbanie nadal będzie pociągająca jak wcześniej? Posadzono ją w strefie dla singli i widząc obok siebie wizytówkę z napisem "Allen" , poprawiła turban licząc na jakiegoś przystojniaka. A gdy mężczyzna usiadł już obok to zorientowała się, że to ten sam, u którego spała na ramieniu!
- Och, widzę że my już się znamy z kościoła. Przepraszam za tamto, ale te długie kazania księży są potwornie nużące. - zwróciła się do sąsiada, przyznając się do tego, że wcale nie była jakąś super wierną katoliczką, z chęcią uczęszczającą na wszelkiego rodzaju msze święte. Nie była świętą, na pewno po śmierci wyląduje w ogniu piekielnym. Czyli w sumie niedługo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1 W ślubach najbardziej lubił to, co działo się później — imprezę weselną. Samo składanie przysięgi, te wszystkie ckliwe słowa i płakanie ciotek, w ogóle nie było w jego stylu. Najchętniej całą tę ceremonię ominąłby szerokim łukiem i pojawił się dopiero w momencie, w którym zaczęłaby się zabawa, ale wiedział, że tak po prostu nie wypada. Usiadł więc gdzieś z tyłu, starając się nie rzucać w oczy, aby przypadkiem jego znajomi nie zawołali go na sam przód, gdzie nie dałby rady ukryć, że ceremonia go zwyczajnie nudzi. Przez moment kusiło go nawet wyciągnąć z kieszeni garnituru swój telefon i odpisać na kilka maili, ale obiecał sobie, że w ten weekend oderwie się od pracy chociaż na chwilę. W zasadzie bardziej obiecał to kumplowi, niż sobie, dlatego właśnie postanowił tę obietnicę dotrzymać. Wyłączył więc komórkę, a kiedy uroczystość się zaczęła i wszyscy byli zajęci gapieniem się na państwa młodych, on skupił się na rozglądaniu się po gościach. To jest, dopóki nie poczuł czyjejś głowy na swoim ramieniu — jak się okazało, jakiejś kompletnie obcej kobiety. Nie zamierzał jednak jej budzić, zaśmiał się jedynie cicho pod nosem i pozwolił jej dalej spać, bo ani trochę jej się nie dziwił, sam z chęcią by się zdrzemnął. Na szczęście dotrwał jakoś do samego końca, a kiedy ludzie zaczęli wstawać i się zbierać, aby przenieść imprezę w inne miejsce, poderwał się czym prędzej i opuścił miejsce ceremonii jako jeden z pierwszych.
Doskonale wiedział, że wyląduje przy stoliku singli — w końcu na ślub przyszedł sam, nie mając ochoty szukać partnerki, której musiałby potem poświęcić całą swoją uwagę. Kiedy więc na rozpisce miejsc znajduje swoje nazwisko, obok zupełnie obcych, które nic mu nie mówią, z cichym westchnięciem rusza w tamtą stronę. Zdecydowanie bardziej wolałby siedzieć blisko swoich znajomych, ale w końcu nie on decydował kto gdzie siedzi, tak? Zdaje sobie zresztą sprawę, że potem i tak wszyscy się wymieszają, a on z kumplami wyląduje gdzieś na dworze, gdzie na spokojnie będą mogli pogadać — przynajmniej tak to sobie wyobraża, gdy wreszcie siada na wskazanym miejscu. Na siedzącą obok kobietę zwraca uwagę jednak dopiero wtedy, gdy słyszy jej głos. Odwraca się w jej stronę, a na jego ustach pojawia się wesoły, rozbawiony uśmiech.
Ach, Śpiąca Królewna, witam — śmieje się, wstając na moment, aby zgarnąć z tacy przechodzącego obok kelnera dwa kieliszki szampana. — Daj spokój, nic nie szkodzi. Zupełnie cię rozumiem, sam miałem ochotę na krótką drzemkę, gdy go słuchałem — mówi, podając jej jeden z kieliszków. W końcu trzeba się napić za państwa młodych, tak?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Janette nawet by nie przyszła na tę uroczystość, w końcu choroba to doskonała wymówka by nie słuchać księdza i tych ckliwych ślubowań, prawda? Ale z racji tego, że kobieta była jej pracownicą, Hillówna od niechcenia zaproponowała jej, że zaprojektuje jej suknię ślubną, a tamta nie rozumiejąc że to było tylko grzecznościowe z jej strony, zgodziła się ochoczo. No to projektantka musiała spełnić daną obietnicę i nawet miała pomysł, stworzyła wreszcie o takie cudo, bo taka gotycka suknia ślubna, w pięknym odcieniu czerni była wręcz królewska. Ale pannie młodej nie przypadła do gustu, nie znała się biedulka na stylu, bojąc się że ksiądz ją wygna z kościoła, zatem szatynka musiała wymyślić coś innego, stylowego, ale może nie aż tak ekstrawaganckiego. I szukała inspiracji w porze roku, a jesień bawi się kolorami, więc może beżowo-złota suknia ślubna? Akurat ta zyskała aprobatę panny młodej i dlatego to kobieta dzisiaj w niej składała przysięgę małżeńską, a Janette pochwaliła się już chyba wszystkim, że to suknia ślubna jej autorstwa. Zapomniała pewnie powiedzieć o tym mężczyźnie, na którego ramieniu spała, ale to tylko dlatego, bo mężczyźni nie znają się na modzie tak jak kobiety.
- Może nie królewna, tylko stylowa królowa, podkreślam że gdyby nie ja to panna młoda stałaby naga przed ołtarzem. - znów dodała sobie więcej zasług, ale taka już była, lecz może gdyby panna młoda była naga to by ten ślub był ciekawszy i by nie musiała kimać na ramieniu nieznajomego? Byłoby ciekawie. A kieliszek z szampanem odebrała ochoczo, może za bardzo ochoczo?
- Nie rozumiem jednego, dlaczego księża są takimi nudziarzami. - odparła, komentując kleryka, który nie dość że mało atrakcyjny to jeszcze taki monotonny i straszył diabłem, który nie jest przecież taki zły!
- Janette, jesteś znajomym pana młodego czy panny młodej? - zapytała jeszcze i pewnie wzięła udział w uroczystym toaście za państwa młodych, zanim wypiła całą zawartość szampana do dna. Za pomyślność pary młodej oczywiście.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#40

Przedstawienie czas zacząć! Z tą oto myślą Lavender weszła w sukni balowej na przepięknie wystrojoną salę. Właśnie miał się zacząć taniec rozpoczynający uroczystość, a prawniczkę pewnie pierwszy raz dosięgnęła trema przed występem. Wtem obok pojawił się jej partner taneczny, Dominic, a przed nim nie chciała pokazywać, że się denerwuje. W końcu miała się pokazać z jak najlepszej strony, jako perfekcjonistka w każdym calu musiała wykonać ten taniec idealnie, jak i kolejny. A co jeśli Dominic postanowi pokrzyżować jej plany? Przecież nie ufała mu, a może powinna? Zawsze na zajęciach z tańca powtarzali że należy zaufać swemu partnerowi tanecznemu? Spojrzała na niego kamuflując tremę, która ją wręcz zżerała.
- Gotowy? - zapytała mężczyzny z tą swoją zwykłą pewnością siebie, pewnością, za którą kamuflowała takie uczucia jak właśnie tremę przed występem.
- I jesteś pewien że pamiętasz wszystkie kroki? - dopytała jeszcze, chcąc wiedzieć czy się nie wycofać. Bo jeśli mężczyzna postanowił zepsuć ich występ to wolała wykręcić się ważnymi sprawami prywatnymi i zniknąć z tego balu, nie pozostawiając po sobie nawet pantofelka. A trzeba było przyznać że prezentowała się przepięknie w tej idealnie wręcz leżącej na niej sukni z wycięciem z boku.
- Pytałeś ostatnio czy dyryguję wszystkimi mężczyznami, dobrze pamiętam? Zatem teraz możesz sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. - puściła mu jeszcze przy tym oczko, wracając do ich rozmowy na próbach. Wtedy też usłyszała że jest księżniczką, ale nie z jego bajki, podobnie jak on nie był księciem z jej bajki. Ale książę czy nie książę, szatynka w tym momencie potrzebowała męskiego wsparcia zanim zaprezentuje jakże romantyczny walc czy równie gorące tango.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#policzę

Bale charytatywne miały to do siebie, że ściągały całą śmietankę towarzyską Seattle. Miały na celu pokazanie się przed wszystkimi, by utrzymać poziom lub podnieść swoje znaczenie w towarzystwie. Dlatego, jak na mężczyznę z dobrego domu przystało, Dominic musiał się pojawić na tej wystawnej imprezie. Przy czym słowo musiał to odpowiednie określenie dla nastawienia, z jakim tu przyszedł. Przed wejściem na salę przylepił jednak stosowny uśmiech na swojej twarzy, upominając się co chwila w myślach, że robił to na prośbę mamy.
W oczekiwaniu na swoją partnerkę do tańca, przystanął przy jednym ze stolików i wdał się w niezobowiązującą rozmowę ze znajomymi. Kiedy spostrzegł wchodzącą na salę postać, jego wzrok zawisł na niej nieco dłużej, niż zamierzał. Lavender prezentowała się naprawdę pięknie, jak na księżniczkę przystało. Nie mylił się co do swoich przemyśleń, gdy spotkali się na próbie tańca te dwa miesiące temu. Ukradkiem przemknął między pozostałymi gośćmi i znalazł się tuż obok prawniczki.
- Ciebie też miło widzieć, Lavender - uśmiechnął się do niej zawadiacko i poprowadził ją do miejsca, gdzie czekali pozostali uczestnicy choreografii. Czy był gotowy? Gdzieś w zakamarkach umysłu czuł odrobinę tremę, ale w gruncie rzeczy zupełnie nie przejmował się nadchodzącym występem, traktując je jako zadanie do wykonania. Tak, jakby był na boisku.
- Nie pokazałem tego na próbie? - odparł z kryjącym się w jego oczach rozbawieniem. Z tego, co pamiętał, na próbie wypadł świetnie, jakby tradycyjną choreografię znał od zawsze. Biła więc od niego pewność siebie i skłonność do żartów, co było naturalnym sposobem na swobodę, jakiej oboje właśnie potrzebowali.
- Według savoir vivre’u to mężczyzna powinien prowadzić w tańcu. Ale o tym doskonale wiesz - przyznał z uśmiechem, bynajmniej nie mając na celu urażenia kobiety. Przy tym położył na obejmującej jego ramię dłoni Lavender swoją, by za pomocą tego drobnego gestu okazać jej wsparcie. Nie mógł nie zwrócić uwagi na jej ukradkowe spojrzenia w tłum i delikatne poddenerowanie, dlatego chciał w ten sposób pokazać, że naprawdę mogła na niego liczyć. - Muszę przyznać, że przebiłaś dziś samą siebie. Wyglądasz zjawiskowo - dodał po chwili zupełnie szczerze, ostatnie słowa wypowiadając niezwykle uprzejmym tonem. - Razem damy im najlepszy pokaz, jaki mieli w życiu - zapewnił, również spoglądając w kierunku tłumu skupiającego się w pobliżu parkietu. Po chwili organizatorka balu przywitała wszystkich i dała przemowę o celu, w jakim wszyscy tu przyszli, a następnie zaprosiła grupę taneczną na parkiet.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Nawet o tym nie wspominałam, bo to oczywiste, że dobrze cię widzieć. Chociaż brak dwudniowego zarostu mnie zaskoczył, lecz przyznaję że bez niego wyglądasz równie dobrze. - nie wiem czy mi się to ubzdurało, czy na próbach mężczyzna miał delikatnie drapiący zarost. A jak już nie od dziś wiadomo, panna Specter uwielbiała mężczyzn z zarostem, zwłaszcza gdy drapnęli ją nim w pewnym wrażliwym miejscu...
- Od próby minęły dwa miesiące, nie wiem czy ćwiczyłeś przez ten czas i czy miałeś godne partnerki do ćwiczeń. - próbowała się tłumaczyć, czy raczej postawić znów na swoim, próbując tym samym tłumić tremę. A przepychanki słowne były ku temu doskonałą okazją.
- Dlatego tym razem obdarzę cię zaufaniem i pozwolę ci poprowadzić mnie w tańcu. Nie spartacz tego. - to był prawdziwy z jej strony gest w stronę mężczyzny, bo niewielu osobom ufała, umiała te osoby policzyć na palcach jednej ręki, no dobra, już dochodziły dwie ręce jednak. Uśmiechnęła się zaś na jego słowa i gest otuchy.
- Dziękuję, miło mi to słyszeć. Ty również nieźle się odstawiłeś. Dawno nie widziałam cię w garniturze, powinieneś pokazywać się w nim częściej. - ogółem mężczyźni zawsze bardzo seksownie wyglądali w garniturach i sprawiali, że kobietom na ich widok miękły kolana. Lavender była na tyle silną kobietą, no i widywała dużo mężczyzn w garniturach w sądzie i w kancelarii, stąd widok się jej opatrzył, ale gdy widziała kogoś pierwszy, bądź drugi raz w takim stroju i spodobał się jej ten widok to nie omieszkała tego skomplementować. Gdy muzyka zaczęła grać, a oni byli już na parkiecie to kobieta oddała prowadzenie Dominicowi i naprawdę ten walc wyszedł im wręcz magicznie. Okraszony był oklaskami, a tancerze ukłonili się, zanim wrócili do tłumu.
- Miałeś rację, ale coś czuję że po tym walcu nasi rodzice znów nie dadzą nam spokoju i będą uważać nas za parę doskonałą, gdyż tak dobrze zgrywaliśmy się w tańcu. - co do łatwych zadań nie należało bo Lavender ze swoją dominującą naturą musiała się pilnować, by przypadkiem nie zacząć samej prowadzić i by poddać się całkowicie Dominicowi. Płynęli wręcz na parkiecie, a gdy ich spojrzenia się spotykały to nie krępowało jej to, czuła że idzie im dobrze, zatem nawet posyłała mu co jakiś czas delikatne, subtelne uśmiechy podczas ich wspólnego tańca. Teraz zaś wieńczyli w rękach kieliszki z szampanem.
- Zatem za udanego walca? - zaproponowała mu cichy toast, stukając swoim kieliszkiem o kieliszek mężczyzny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Lejesz miód na moje serce, doceniam. Zwłaszcza, że zawsze jesteś wyjątkowo szczera - przyznał bynajmniej bez cienia drwiny. Szczerze mówiąc również był zaskoczony jej zmianą tonu od ostatniego spotkania na próbie, gdyż wcześniej nie omieszkała ukryć niemal w każdej jej wypowiedzi choć odrobiny uszczypliwości. Musiała więc być albo bardzo zestresowana, albo od tamtego czasu coś się zmieniło. A najlepszym sposobem na złagodzenie ciśnienia zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, było danie sobie stuprocentowej satysfakcji.
- Raczej nie ćwiczyłem z nikim… - tu zastanowił się nad doborem właściwych słów - … tego układu - na koniec przywdział na twarz rozbawiony uśmiech. Zdecydowanie ważniejsze były całkiem inne rodzaje ćwiczeń. Co nie zmienia faktu, że jego pewność siebie wskazywała na to, iż był dobrze przygotowany.
- Spartaczyć? Tego słowa nie ma w moim słowniku - zaśmiał się cicho. Jak na perfekcjonistę przystało. - Poza tym, chyba nie masz dziś innego wyjścia, jak mi zaufać. - Jeśli by nie chciała pozwolić sobie na zdanie się na jego umiejętności to i tak, żeby dobrze wypaść, musieli stać się dla siebie idealnymi partnerami. A w każdym partnerstwie chodziło przede wszystkim o zaufanie i dogadywanie się.
- Zwykle wolę swój strój sportowy w barwach Mariners, ale garnitur w sumie też jest niczego sobie. Może widywałabyś mnie w nim częściej, gdybyś częściej bywała na salonach. - Odpowiednia prezencja to podstawa w ich świecie. Zaraz potem zauważył mimochodem, jakby mówił o pogodzie: - Nie było Cię na balu walentynkowym zorganizowanym przez Andreę i resztę klubu. - Jego mama z pewnością nie omieszkała zaprosić Lavender na coroczną charytatywną imprezę, która tym razem odbyła się w posiadłości Coltonów. Jej rodziców właściwie też nie zauważył, ale może to dlatego, że był wtedy zbyt zaabsorbowany swoją blondwłosą partnerką.
Taniec przebiegł dokładnie tak, jak powinien. Widownia była zachwycona, nawet gdzieś w tłumie udało mu się wypatrzeć panią Colton, która z dumnym uśmiechem klaskała, wpatrując się w nich.
- A przed nami jeszcze tango - westchnął nieznacznie, poniekąd zgadzając się ze słowami Lavender. Zgodzenie się na partnerstwo z kobietą miało jedynie poprawić humor ich rodziców, ale mimo buntowaniu się co do połączenia tych rodzin nie dało się zwyczajnie odbębnić występu. Musieli dać z siebie wszystko i wiedząc, że wszyscy się w nich wpatrywali, udawać, że się lubili. Jeśli udało im się zaskarbić serca widowni walcem to co będzie po tangu?
- I za udany wieczór - wzniósł kieliszek, by usłyszeć charakterystyczny, cichy brzęk toastu, po czym upił łyk szampana. - To jak ci idzie kariera zawodowa? Słyszałem, że wzięłaś pieczę nad fundacją Covingtona - zagaił. Nie mogło się to obejść bez echa, a zwłaszcza umknąć Andrei.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Tym razem również jestem szczera. A może po prostu mam dobry humor. - a ten dobry nastrój mógł być spowodowany tym, że noc przed wspomnianym przyjęciem spędziła w ramionach swojego sąsiada i nie tylko w nich. Ale kto by się wdawał w szczegóły.
- Wierz mi, ja również miałam bardziej interesującą aktywność od walca czy tango. Choć tango mogłoby być dobrą grą wstępną, nie uważasz? - po ostatnich słowach aż się zaśmiała, ale to on właściwie zaczął ten temat związany z aktywnością seksualną, a nie taneczną, więc ona jedynie pociągnęła temat dalej. Poza tym nie raz słyszała że tango było nazywane tańcem kochanków, ciekawe zatem dlaczego wybrali dla nich właśnie ten taniec? To naprawdę zastanawiające zjawisko.
- Skoro już muszę to nie mam innego wyjścia. - a to już brzmiało jak czyste droczenie się, bo wiedziała doskonale że taniec to współpraca dwojga osób i tutaj potrzebne jest zaufanie wobec mężczyzny by pozwolić się mu poprowadzić w tańcu. Nie łatwo było zdobyć jej zaufanie, ale chociaż w minimalnym stopniu musiała obdarzyć nim mężczyznę by ich taniec wyszedł znakomicie.
- Jak wiesz, jestem potwornie zapracowaną kobietą, nie mam czasu by błyszczeć na wszystkich balach, dlatego zostawiam tobie tę możliwość zabłyśnięcia, bo inaczej byś był niezauważalny w moim blasku. - ale mimo stresiku wciąż była sobą, ze swoimi trafnymi ripostami w stronę mężczyzny. Chyba takiej prawdziwej Specter mu brakowało najbardziej. A po pierwszym tańcu już się nieco bardziej rozluźniła, bo wyszedł on doskonale. A potem padło pytanie o walentynkowy bal.
- Byłam tego dnia, a zwłaszcza wieczora bardzo zajęta... - odparła uśmiechając się znacząco i upijając łyczka szampana, co by zakryć swoją twarz i tę malującą się na jej twarzy radość i coś jeszcze na samo wspomnienie walentynek. Na pewno jeśli widzą ich właśnie ich rodzice to uznali pewnie, że kobieta i mężczyzna mają się ku sobie.
- Taniec kochanków, musimy dobrze udawać. - dodała na słowa o tango, spoglądając na niego. Chociaż nic mu nie brakowało, gdyby oboje się z nikim nie umawiali to mogliby zostać kochankami...
- Owszem, lubię wspierać ważne akcje, które naprawdę mogą zmienić czyjeś życie. A ta fundacja jest w stanie pomóc naprawdę wielu ludziom. Poza tym Nate to mój dobry przyjaciel, a ja planuję założyć własną kancelarię i reprezentowanie takiej fundacji jest dla mnie dobrą reklamą. - odpowiedziała, zgodnie z prawdą, bo wszystkie te kwestie były dla niej ważne.
- A tobie nie kończy się przypadkiem kontrakt w obecnej drużynie? - jeszcze odbiła piłeczkę zadając pytanie, bo nie orientowała się w sumie jak to było w sportach, co ile czasu podpisywało się nowy kontrakt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Skoro tak, to oby trwał jak najdłużej - zaśmiał się cicho, dając swoim przypuszczeniom o spełnieniu seksualnym Lav znacznie większy procent szans na potwierdzenie, niż miało to miejsce jeszcze przed chwilą. Najwyraźniej miał nosa do takich spraw!
- To taniec zmysłów, który nie potrzebuje słów. Gdy ciała są złączone, bliskość i rytm muzyki wywołuje wiele emocji, połączenie pasji i namiętności może prowadzić do nieuchronnego - odpowiedział niespiesznie, zniżając tembr głosu, jakby w obawie przed postronnymi słuchaczami, dopilnowując, by dotarło to tylko do uszu jego towarzyszki. Na koniec przywdział na twarz zawadiacki uśmiech. Ciekawe spostrzeżenie Lavender musiało spotkać się z odpowiednią interpretacją.
- Och, czyżby uległość również stała się Twoją domeną? - Uniósł sugestywnie brew, nie potrafiąc się powstrzymać przed figlarnym komentarzem. Aż nieprawdopodobnym było, jak kobieta mogła się tak bardzo zmienić pod wpływem mężczyzny. Bo kiedy jeszcze chwilę temu nie był do końca pewien swoich domysłów, to teraz nie ulegało wątpliwości, że za tym wszystkim musiał stać facet.
- Hah, wystarczy mi, że, gdziekolwiek się nie pojawię, zwracam uwagę wszystkich kobiet na sali, mężczyzn nie mam zamiaru zagarniać do swojej puli, dlatego zostawiam ich Tobie. - Całkowicie dumny ze swojej zręcznej odpowiedzi wypiął swoją pierś, zanim ruszyli na parkiet. Okazał jej przecież ogromną łaskawość, bo w tych czasach potrafili przysposobić sobie wszystkich, bez względu na płeć, a to dopiero było niesprawiedliwe. Tu trzeba zauważyć, że zawsze z Lavender rywalizował o pierwsze miejsce w byciu większym megalomanem. Wyciągała z niego same najgorsze cechy. Na jej tajemniczą wypowiedź pokiwał głową z powagą na znak, że rozumiał, o co jej chodziło, by po chwili rzucić:
- Piciem wina podczas samotnego oglądania Dziennika Bridget Jones? - Również i na jego twarzy pojawiło się rozbawienie, by dostosować reakcję do sytuacji pary mającej się ku sobie. Bridget Jones to pierwsze, co wpadło mu do głowy, kiedy pomyślał o samotnych kobietach użalających się nad sobą i własnym losem, bo ten film chyba nadal był kultowy wśród płci pięknej? W każdym razie dzięki temu w zwinny sposób mógł dowiedzieć się czegoś więcej, o czym Lavender specjalnie nie mówiła wprost. Dominic wziął ją pod włos, bo oczywistym było, że inaczej niczego by nie wyjawiła.
- Ze mną żadna nie musi niczego udawać. - Oczywiście znów myślami odbiegł od tematu rozmowy, ale miał przeczucie, że powinien rzucić taką informacją - tak na wszelki wypadek. Żarty i samochwalenie się trzeba było jednak odstawić na bok, gdy rozmowa zeszła na poważniejsze tematy.
- To duża odpowiedzialność. Ale zawsze byłaś ambitna i wiedziałaś, czego chcesz. Teraz zyskasz narzędzie, które pomoże ci utorować drogę do wymarzonego sukcesu - przyznał już poważnie, kiedy wsłuchał się z uwagą jej wypowiedzi o fundacji. W gruncie rzeczy naprawdę życzył jej dobrze. I dobrze było patrzeć na nią w takiej odsłonie - uśmiechniętą, pełną humoru i pasji.
- Dostałem w tym roku propozycję wykupienia przez LA Angels, ale ten sezon zostaję jeszcze w Mariners - odparł dość ogólnikowo, nie licząc, że wzbudzi w prawniczce szczere zainteresowanie. Z jego decyzją wiązało się więcej, niż mówił o tym publicznie, ale jakoś szczególnie nie czuł potrzeby otwierania się przed kimkolwiek w tej kwestii.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Ja również sobie tego życzę. - przyznała niekoniecznie myśląc o tym, by jej nastrój się utrzymał, a wręcz o powodzie tego nastroju, by ten utrzymał z nią swoją obecną relację jak najdłużej. Już od dłuższego czasu nie pamiętała o tak zbawiennym wręcz wpływie seksu na nastrój kobiety. Wiadomo, serotonina i te sprawy. A słuchając Dominica aż przygryzła dolną wargę, oczami wyobraźni widząc to tango.
- Musimy zatem uważać żeby nie poniosła nas zanadto namiętność na parkiecie. - wiadomo, po przyjęciu wiele się może zdarzyć, nie wykluczała żadnego scenariusza, bo w końcu z Christopherem nie byli parą, zatem mieli wolność w widywaniu się z innymi osobami. Chociaż wiadomo, że kobiety pod tym względem są bardziej wierne i wolą spotykać się w danym czasie z jednym partnerem seksualnym, choć i bywają pod tym względem wyjątki.
- Nie, nadal jestem tą dominującą jednostką. - zawsze była dominująca, czy to na sali sądowej, czy w relacjach towarzyskich, o sferze łóżkowej nie wspominając. Ale jej sąsiad potrafił ją ujarzmić, a niewielu się to udało.
- Dziękuję łaskawco. - prychnęła na kolejne jego słowa, bo wiadomo było przecież że z ich dwójki to za nią będą się oglądali mężczyźni, kobiety zresztą też zazdroszcząc jej sukienki, którą miała na sobie. Wyglądała w niej jak prawdziwa księżniczka.
- Nie byłam sama. I nie traciłam czasu na oglądanie filmu gdy mogłam zająć się czymś ciekawszym, jak na przykład badanie cudzego ciała. - sprowokował ją, zatem musiała tak się ustawić, by móc wyszeptać mu te słowa na ucho, aby nikt inny poza nim ich nie usłyszał. Czy tym samym pobudzała jego wyobraźnię? Pewnie tak. Czy kokietowała? Pewnie również. Nikomu jednak nie zaszkodził niewinny flirt. Jej oczy również rozbłysły słysząc że z nim żadna nie musiała udawać. Czy przez myśl przeszło jej by to sprawdzić? Niech to pozostanie jej tajemnicą. Potem jednak musiała wyjść ze sfery fantazji i skupić się na rzeczach poważnych.
- Dziękuję, miło to usłyszeć od ciebie. - nie spodziewała się, że Dominic aż tak dobrze ją znał, więc była zaskoczona jego słowami, które przyjemnie połechtały jej ego.
- Skoro to była lepiej płatna propozycja to dlaczego ją póki co odrzuciłeś? - każdy sportowiec zwykle patrzył na to ile będzie mógł zarobić na danym kontrakcie, nie rozumiała zatem powodów, dla których mężczyzna chciał pozostać w Seattle. A jeżeli mężczyzna poświęca karierę to musi chodzić o kobietę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Georgetown”