WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Niestety bycie samotną kobietą z dzieckiem mieszkającą w wielkim domu, który od czasu do czasu wymagał naprawy sprawiał, że Cecily dość często czuła sie zagubiona. Była prawnikiem, matką i nie znała się na tym co robić gdy zalewa Ci pół kuchni... znaczy wiedziała, że trzeba zadzwonić po hydraulika i to też zrobiła, ale gdy facet powiedział, że najbliższy wolny termin ma za tydzień to załamała tylko ręce i postanowiła, że sama coś wykombinuje. Zakręciła wodę w zaworze, który znajdował się w szafce pod zlewem... a cieżko było się tam dostać gdy woda lała się litrami. Czuła się teraz winna całej suszy na świecie i bardzo bolało ją to jak ciecz się marnuje. W końcu udało jej się to wszystko ogarnąć i jak już trochę polatała na mopie żeby podłogę wytrzeć, to postanowiła poprosić o pomoc pierwszego faceta, który wpadł jej do głowy, a był nim jej brat!
Po krótkiej rozmowie telefonicznej umówiła się z Redem w sklepie budowlanym z nadzieją, że będzie w stanie jej pomóc znaleźć coś co uratowałoby tą potworną sytuację! Nie mogła sobie przecież pozwolić na to, żeby przez tydzień nie korzystać z kuchni. - Heeeej! - Zawołała i pomachała do brata, gdy zauważyła go w oddali samej stojąc przy wejściu do sklepu. Obok niej co chwilę przewijali się jacyś ludzie, a ona była jednak malutka więc musiała jakoś się wyróżnić z tłumu żeby braciszek ją zobaczył. - Dzięki, że przyszedłeś, musisz mi pomóc z tą rurą - bo jak nie to jeszcze mu się zwali z dzieckiem na głowę, a tego chyba nie chciał! Szczególnie, że maluch złamał sobie niedawno rękę na drabinkach i był teraz problematycznym dzieciątkiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Cece tym razem miała szczęście, trafiła na jego lepszy dzień. Od rana świat wydawał mu się jakiś taki… lżejszy, bardziej kolorowy. Zjadł śniadanie, nawet sobie poszedł poćwiczyć, a kiedy wrócił, był bardzo zniechęcony na myśl, że czeka go jeszcze reszta dnia, a on właściwie to nie wie czym się zająć. Miał dzisiaj wolne, ale no, to był ten nieustanny problem ze wszystkimi osobami uzależnionymi. Bezczynność, pustka i nuda była ich największymi wrogami. Wtedy najłatwiej było wpakować się w kolejną kreskę, albo chociaż kolejną butelkę. I miał sprawdzić swoje zapasy, kiedy zadzwonił telefon i siostra postanowiła pozawracać mu głowę. Znał się na tym, w końcu tutaj pracował, mógł jej nie tylko udzielić rad, ale też podzielić się zniżką pracowniczą. No więc nic dziwnego, że siostra akurat jego uznała za najlepszą osobę do wzywania! A on z chęcią przyszedł, dość szybko znalazł tego skrzata, którego nazywał własną siostrą i nawet się do niej lekko uśmiechnął - cześć. Okej, to co zepsułaś - zapytał, bo podejrzewał, że to nie jest tylko rura, ale pewnie i uszczelka albo kolanko… dlatego musiał wiedzieć, czy coś jej tam pękło, zatkało się, czy jaką właściwie interwencję powinien tutaj planować. Na pewno szło mu lepiej z rurami i naprawami niż z dziećmi, w końcu sam był daleki od bycia super ojcem dla własnego, więc.... no siostrzeńce raczej nie miały się o wiele lepiej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

numero uno

Czy było mnie stać teraz na ozdabianie przeokropnej, zawilgoconej i szarej nory, zwanej również moim pokojem w wynajmowanym w trzyosobowym mieszkaniu? Absolutnie nie. Miałam teraz zdecydowanie więcej wydatków na głowie niż jakaś pucha farby i nowa doniczka na kwiaty. Powinnam chociażby zapłacić za ten kurs tatuatora wreszcie, albo oddać znajomej, która pożyczyła mi ostatnim razem na wynajem airbnb w Nowym Jorku. Ale ja już serio nie mogłam tam wytrzymać i wariowałam widząc puste ściany z jakimiś zaciekami. W sumie to nie wiem nawet czy mogę je sama pomalować (pewnie nie) i koleś od którego wynajmuję wywali mnie na zbity pysk jak to ogarnie, ale no, ja muszę, okej? Wiedziałam jednak od razu kto padnie ofiarą mojej dzisiejszej podróży do Home Depot i zaskakująco nawet nie musiałam go za długo urabiać. Ernest chyba nie wiedział jeszcze, że ja w tym sklepie byłam w stanie spędzić dosłownie calutki dzień i jeszcze dłużej, kręcąc się po wszystkich alejkach, przeglądając produkty na które w ogóle nie było mnie stać i narzekając na to, że jak to zwykła świeczka może kosztować aż 40 dolarów, czy oni powariowali? Dotarcie jednak pod ten cały sklep trochę mi zajęło, bo wiadomo że z mojej dziury raczej ciężko o dobry dojazd do centrum, ale dochodziłam już do drzwi wejściowych i rozglądałam się za znajomą mi blond czupryną, aż jej nie dojrzałam co tylko sprawiło że na mojej buzi wyrósł przeogromny uśmiech i zdecydowanie przyspieszyłam kroku - O mój boże, to ty! Ja jestem twoją wielką fanką, mogę zdjęcie? - rzuciłam podekscytowanym tonem głosu, ale trochę takim przyciszonym, bo jednak ostatnie czego teraz brakowało to faktycznie jakichś gimnazjalnych fanek Erniego pytającego go "co tam?". My mieliśmy teraz poważną misję, podbicie Home Depot! - A tak serio to heeeeej! - rzuciłam już poważniej gdy podeszłam całkiem blisko i przytuliłam go na przywitanie, po czym odsunęłam się zaraz, krzyżując ręce na piersi - To co, gotowy na tą niezwykłą przygodę?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#10

Clover teraz już wiedziała, że remonty to nie jest jej mocna strona. Ich łazienka była w trochę strasznym stanie, idealnie oddającym to, w jak strasznym stanie była emocjonalnie Clover. A Maeve była absolutnie najwspanialszą współlokatorką na ziemi, bo ignorowała to i nie miała do niej za to wszystko pretensji. Razem z nią udawała, że łazienka wygląda świetnie i że generalnie wszystko jest absolutnie pod kontrolą, co do ostatniej… krzywej płytki. Nie wiedziała jak ci fachowcy to robią, ale zdecydowanie nabrała do nich większego szacunku. No ale! Wracając. Co znowu robiła w sklepie budowlanym? Nie, nie chodziło o to, żeby poprawić wygląd łazienki. Nie, teraz planowała zepsuć jeszcze coś w ich mieszkaniu i zrobić coś ze ścianą w sypialni. Tak, właśnie tak. To był efekt wpadnięcia na Polę i wcześniejszego wpadnięcia na Theo, po którym czuła się fatalnie na tylu poziomach, że naprawdę nie wiedziała co ze sobą zrobić. Poza piciem alkoholu, bo cóż, miała ze sobą piersiówkę z winem wewnątrz, żeby jakoś to przetrwać. Więc tak, wózek, czerwona farba w koszyku, piersiówka z winem w ręce i ubranie, przez które bardzo zmarzła w ten styczniowy dzień, właśnie tak Clover prezentowała się w sklepie budowlanym. I to idealny moment, żeby spotkać kogoś, kogo się nie chce spotkać, tak już działa los, przewrotny i złośliwy. I właśnie dlatego, kiedy Clover się odwróciła oglądając listwę i zastanawiając się jak kreatywnie umieścić ją w swojej sypialni, zrzuciła przypadkiem inne listwy… prosto… na… THEO. - Ja śnię, prawda? To sen, zaraz zacznie dzwonić tajemniczy dzwonek, przeniosę się do swojego liceum, będę stała na środku auli i będę musiała powiedzieć przemowę, której nie będę znała i na koniec okaże się, że stoję w samej bieliźnie, prawda? - zapytała, przerażona że na niego patrzy. No nie, to przecież nie mógł być on!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#7


Ostatnio wszystko było skomplikowane, jego życie składało się z samych poważnych rozmów i wciąż próbował sobie to wszystko jakoś poukładać. Nie było to proste, tym bardziej że miał zamiar przestać się kryć ze swoją orientacją i oznajmić rodzinie prawdziwy powód zwiania w dniu ślubu.
Jeśli chodziło o Clover... Nie wiedział, wiedział jedynie, że na pewno jest na niego wściekła, zraniona i nie chce go znać. Nie miał zamiaru na siłę w jakikolwiek sposób być w jej życiu. Wiedział, że ten rozdział jest zakończony i po tym co zrobił już tak zostanie. Widzieli się jeden raz odkąd zwiał i nie sądził żeby mieli spotkać się po raz kolejny. No tak bardzo mógł się mylić tylko on sam.
Obiecał rodzicom, że odświeży jeden z pokoi w rodzinnym domu, przede wszystkim chodziło o odmalowanie ścian i spokojnie mógł się tym zająć. Może namaluje im jakiś przekaz o tym, że jest biseksualny i obejdzie się bez słów? Oczywiście nie miał zamiaru tego robić ale mógł o tym myśleć, jego życie ostatnio było jakimś żartem, totalnie nie potrafił się w tym wszystkim połapać. Szedł właśnie w kierunku działu z farbami, kiedy spadające na niego listwy postanowiły wybić mu z głowy ten absurdalny pomysł pisania coming outu na ścianie. Nie miał pojęcia co właśnie się stało, co na niego zleciało i kto za tym wszystkim stoi. Wiedział jedynie, że będzie miał guza na czole i miał nadzieję, że więcej powikłań nie wystąpi. Zaraz jednak usłyszał znajomy głos. Clover? ale że to już ma jakieś powikłania? Uderzył się w głowę i teraz słyszy głosy. Potarł czoło dłonią i w końcu spojrzał przed siebie. -Clo?- zapytał głupio, miał nie zdrabniać jej imienia, ale zawsze to robił, więc i tym razem zrobił to totalnie automatycznie. Spadające listwy były karmą, na pewno tak było. Odstawił listewki na miejsce zyskując tym trochę czasu. Nie wiedział czy ma coś jeszcze powiedzieć, a może po prostu sobie pójść, spotkania z byłą narzeczoną nie należały do najłatwiejszych. Dopiero po chwili zauważył piersiówkę i wino, które trzymała w ręce ale tego też nie chciał komentować, domyślał się, że nie jest jej najłatwiej. -Um... Obawiam się, że nie śnisz.- westchnął, odbierając jej tym resztki nadziei, bo pewnie wolałaby stać w samej bieliźnie przed całą szkołą niż tutaj, przed nim z farbą w koszyku. -Robisz remont?- zapytał zwyczajnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo że Clover czuła się paskudnie, po tym jak się ostatnio zachowała, trochę by wyśmiała Theo i jego narzekanie na skomplikowane sprawy. Bo co ona miała powiedzieć? Jej życie… no było trochę jak taki super plan, rozpisany, z przygotowaną makietą, którą ktoś nagle sobie kopnął i… trafił nią w otwarte okno, zrzucił na ulicę, na której przejechałaby po niej ciężarówka i rowerzysta wiozący ubera, gubiący przy okazji frytki, prosto na jej głowę! I to takie niedobre, przesolone frytki. No dobra, może i ta metafora była kiepska, ale kiedy Clo zobaczyła Theo, jej mózg przestał nadawać na jakichkolwiek chociaż w maleńkim stopniu logicznych i sensownych falach i właśnie takie były efekty. Ale mogło być gorzej. Chyba. Nie no, zawsze może być przecież gorzej.
- Uszczypnij - rozkazała, wyciągając przed sobą rękę, podsuwając mu ją pod nos. No wiedziała, że pewnie nie śni, ale musiała mieć sto procent pewności! Dlatego patrzyła na niego wyczekująco i ponaglająco, z małym szaleństwem w oczach.
Z potem zamrugała szybko, przypominając sobie że tak, owszem, znajduje się w sklepie budowlanym! - Em… ścianę… tak - odpowiedziała niewyraźnie i totalnie bez sensu, bo przecież to nie miało sensu? Robi ścianę? Nie, nie robiła ściany, chciała ją pomalować. Ale obecność Theo odebrała jej zdolność logicznego budowania zdań. Zaraz na pewno zjawi się jakiś gość z uniwersytetu i zmusi ją do oddania dyplomu, bo jednak osoba po studiach powinna posiadać nieco lepsze zdolności wypowiadania się, niż to co właśnie zaserwowała...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzył na nią zaskoczony, nie wiedział czy bardziej jej obecnością tutaj, czy tym. że kazała mu się uszczypnąć... czego nie miał zamiaru robić. Nie miałby też zamiaru licytować się z nią o to, kto miał gorzej bo po tym, jak chciał ją przeprosić i został (kulturalnie) wyproszony, nie miał zamiaru więcej wysilać się na jakiekolwiek słowa o tym, że jest mu przykro. Było ale to nie miało żadnego większego znaczenia. Życie często kopało nas po dupie i pewnie jeszcze nie jeden raz kopnie... albo zrzuci coś na głowę. Każdy miał też własne problemy, które były istotniejsze niż problemy innych osób. Popatrzył na jej rękę, a potem na nią. Widząc szaleństwo w jej oczach, zdecydował, że może bezpieczniej będzie spełnić jej prośbę, czasami te ostatnie groźby mogły nie być wcale żartem. Uszczypnął ją w rękę. -Sama chciałaś.- ostrzegł zanim mogła mieć o to jakiekolwiek pretensje ale przynajmniej była szansa, ze wróci na ziemię i uwierzy, że tak - Theo właśnie tutaj był, bo też miał zamiar robić malowanie i też nie czuł się komfortowo w tej sytuacji. Wolałby jej nie spotykać przez zupełny przypadek, bo nawet nie wiedział jak ma się w tej sytuacji zachować. Najlepiej będzie jak po prostu kupi to, co jest mu potrzebne i wróci do domu. -Okej, ścianę.- jakiś ukryty sens to miało na pewno. -W takim razie powodzenia z tą ścianą.- dodał jeszcze, bo nie miał pojęcia co niby innego ma powiedzieć. Zacząć jakiś temat? Zapytac jak się czuje? co u niej słychać? Nie miało to najmniejszego sensu, nie miał prawa zadawać jej takich pytań pomimo tego, że naprawdę nie chciał jej skrzywdzić. Chciał aby ułożyła sobie życie i była szczęśliwa, zasługiwała na to. Mógł jej też zaproponować pomoc, ale to już w ogóle był najgorszy pomysł, bardzo wątpił w to, że w ogóle chce go widzieć. Kiedy wszystkie listewki były już na swoim miejscu spojrzał na nią nieco zmieszany. -Pójdę już.- stwierdził bo tak będzie chyba najlepiej. Mimo wszystko uśmiechnął się lekko, choć trochę smutno, pożegnał się z nią i wyminął ją aby dotrzeć do półki, która go interesowała. Musiał kupić jeszcze folie i taśmę żeby zabezpieczyć meble w pokoju, który miał pomalować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, Clover nie była w najlepszej formie, ale to już pewnie widział kiedy ostatni raz się widzieli. Właściwie to w najgorszej była tuż po jego ucieczce, ale… chyba nie było z tego zdjęć nawet z jej upadku w kościele, bo ludzie byli zbyt zszokowani, żeby to uwieczniać. A jeśli mieli kamerzystę, raczej stał z przodu kościoła, zamiast biec za nią do wyjścia.. więc chociaż tyle dobrze, że jej upokorzenie widziało tylko grono osób stojące przy wyjściu, no i oczywiście ludzie na ostrym dyżurze, widzący suknie ślubną, nieszczęśliwą pannę młodą… i brak pana młodego. To malowało dość ładny obrazek, że coś ewidentnie poszło nie tak. I gdyby nie była wtedy taka obolała i nieszczęśliwa, mogłaby skłamać że to ona spierdalała, ale… czy to byłoby lepsze? Tak czy siak fatalna sytuacja. Więc w porównaniu z tym, uszczypnięcie nie było takie najgorsze.
- Cholera - podsumowała cicho, bo to poczuła i cóż… po tym co ostatnio mu powiedziała, trochę czuła, że na to zasłużyła. - Zabawne, że w dzieciństwie mówi się dzieciom, żeby nie szczypały innych, bo mogą dostać raka… ciekawe czy jest w tym trochę prawdy, że faktycznie prowadzi to do jakiegoś raka skóry, czy czegoś - wypaliła idiotycznie, ale naprawdę denerwowała ją jego obecność i nie panowała nad tym co mówiła. I może gdyby nie piła alkoholu, byłoby łatwiej… i to detal, że przecież nie wypiła dużo tego alkoholu!
- Malować - uzupełniła dopiero po chwili, kiedy już jej życzył powodzenia. I przez moment patrzyła na niego, patrzyła jak się poruszył, jak ją mijał i jak generalnie chciał się ewakuować.. kiedy nagle wypaliła - wcale nie chcę żebyś umarł - szybko i zdecydowanie zbyt głośno, bo obróciło się kilka osób w ich stronę. A może to po prostu jej nagłe wyznanie było tak dziwne, że ludzie uznali to za ciekawe widowisko? Nie przejmowała się tym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widział, że nie jest w najlepszej formie i wcale nie czuł się z tym dobrze. Wiedział, że to wszystko jest jego winą ale nie miał pojęcia w jaki sposób może to wszystko naprawić. Zrobił już wystarczająco i mimo że chciał mieć z nią kontakt, wiedział że to jest ostatnia z możliwych rzeczy na tym świecie. Nie mógł pojawiać się w jej życiu skoro wcześniej nie chciał w nim zostać. Zrobił jej świństwo i teraz nie miał pojęcia jak ma się zachować w jej towarzystwie. Mógłby znów przeprosić, ale to też nie miało żadnego sensu. Kiedy wrócił do Seattle słyszał w szpitalu o tym, że Clover pojawiła się tam w sukni ślubnej, widział ją jeden ze znajomych Theo i nawet w pracy miał z tego powodu przewalone. Chyba wszyscy obwiniali go o to co zrobił, nie rozumieli jak w ogóle mógł tak postąpić i musiało minąć trochę czasu zanim nie miał tego wypomniane przynajmniej raz dziennie. Teraz także widział, że nie jest w najlepszym stanie. - Nikt nigdy mi tak nie mówił- odniósł się do szczypania, bo nie słyszał takiego ostrzeżenia.
Chciał się ewakuować bo to wychodziło mu najlepiej i kiedy juz prawie się udało usłyszał kolejne słowa Clo. Zatrzymał się i powoli obrócił w jej stronę nerwowo łapiąc się za kark, kiedy kilka osób zwróciło na nich uwagę. Westchnął i zrobił znów kilka kroków w jej stronę, wiedział że to nie koniec rozmowy. - Nie przejmuj się tym. - domyślał się, że nawiązuje do tego, co powiedziała mu ostatnio. Wtedy zabolało ale wiedział, że może usłyszeć z jej ust coś takiego. - Nie zdziwiłbym się gdybyś chciała. Masz pełne prawo do tego, żeby mówić takie rzeczy. - nie był dumny z tego co zrobił i rozumiał to, że Clover po prostu teraz go nienawidzi i pewnie nawet nie kontrolowała tego, co mówiła wtedy, kiedy nagle pojawił się u niej w mieszkaniu.
Wszystko co chciał jej powiedzieć wydawało się nie mieć żadnego sensu. - Wiem, że jestem ostatnią osobą, którą chcesz widzieć... Ale gdybyś czegoś potrzebowała to ten... Daj znać po prostu. - mówił szczerze chociaż nie sądził, że przyjmie jego propozycje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To byłoby dziwne, gdyby oczekiwał od niej.. no obojętności, czy wręcz radości. W końcu go kochała, naprawdę go kochała. Interesujące było za to to, że… na żadnym kroku nie miała nawet pół myśli o tym, że chciałaby go odzyskać. Ale oczywiście, nad tym się nie zastanawiała. Póki co była na niego wściekła i chciała żeby to wiedział. Że jest zła. Nie że jest zrozpaczona, nieszczęśliwa, że ma złamane serce. Wściekłość była mniej żałosna, mniej… godna współczucia. Bo tego nie chciała. Wolała być wściekła. Jak te wszystkie bohaterki z bajek Disneya, czy raczej należy powiedzieć ‘antybohaterki’. Kobiety wzgardzone, porzucone, po przejściach i wściekłe. Nie płakały w kącie, działały, więc… więc ona wolała być jak one.
- A ty znasz każdego i wiesz jak każdy mówi? - zapytała, bo halo, musiała go tutaj skrytykować i powiedzieć na przekór, nawet jeśli to ona się tutaj myliła. Logika nie miała w tym momencie znaczenia, Clover działała emocjonalnie, pochopnie i może i głupio, ale… nikomu nic do tego. Miała prawo, od ich nieudanego ślubu nie minął jeszcze nawet rok, więc oficjalny czas żałoby jeszcze trwał.
- Nie, to było paskudne - odpowiedziała, kręcąc powoli głową, bo nie chciała taryfy ulgowej. Powiedziała coś okropnego i gdyby coś mu się od tamtej pory faktycznie stało, czułaby się cholernie winna. Tak jakby to na niego sprowadziła.
- Nie wiem czego bym mogła potrzebować… - mruknęła, kręcąc powoli głową. A potem wzięła głębszy wdech. - Teraz jesteś… z nim? - wypaliła z kolejnym pytaniem, bo… no musiała wiedzieć. Chciała wiedzieć.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Rzucenie dotychczasowej pracy.
Obawy przed rozpoczęciem zupełnie nowej.
Nieplanowana ciąża.
Brak kontaktu z ojcem dziecka.
Konieczność zbliżającego się wielkimi krokami wytłumaczenia się przed rodziną.
Lista grzechów, przewinień i obowiązków była w przypadku Charlotte niezwykle długa, a każdy kolejny dzień zmuszał blondynkę do podejmowania nowych, nie zawsze łatwych decyzji.
Jedną z nich była perspektywa kupna czegoś własnego; domu, mieszkania, jakiegokolwiek lokum, które miałoby stać się bezpieczną przystanią nie tyle dla niej, co dla mającego się pojawić na świecie już za kilka miesięcy dziecka. Nie miała pojęcia, od czego dokładnie powinna była zacząć lokalną wizję. Chociaż wielokrotnie brała udział w szalonych poszukiwaniach mieszkania - na wynajem, bo na wynajem - wśród znajomych czy kogoś z rodziny, to jednak obecnie czuła się dziwnie zagubiona.
Nadmiar wolnego czasu zabijała przeglądaniem ofert, spotkaniami z agentami nieruchomości, buszowaniem po internecie w ramach poszukiwania inspiracji dla wystroju potencjalnego domu. Złośliwi powiedzieliby, że robiła wszystko, tylko nie to, co faktycznie powinna, ale przecież takiej decyzji nie podejmowało się z dnia na dzień.
Tego popołudnia pojawiła się w markecie budowlanym. Miejsce to określiłaby mianem po prostu dla siebie obcego - dotychczas to Joel załatwiał sprawy związane z usterkami; jeżeli nie osobiście, to organizując fachowca. Ona nie zwracała uwagi na nic, choć wcale nie nazwałaby się ignorantką czy kobietą wygodną. Była zaradna, ale wtedy nieco przytłoczona wydarzeniami ze swojego własnego, zawodowego i prywatnego, życia. Teraz, zdana jedynie na siebie, musiała nauczyć się motywacji, nawet jeżeli jej największym marzeniem było zakopanie się pod kołdrą i pozwolenie sobie na kolejną serię donośnego płaczu.
Przeglądając katalog farb i zastanawiając się, czy zielone ściany pasowałyby do czarno-białych mebli, kątem oka dostrzegła w sąsiedniej alejce ruch. Wyczulona na wszelkie niepokojące sygnały z otoczenia zerknęła w tamtym kierunku i... pożałowała.
Nie określiłaby Travisa swoim przyjacielem, a nawet kolegą. Był znajomym, którego kojarzyła jeszcze z lat wczesnej młodości swoich sióstr. Ivory i Leslie były z nim zżyte dużo bardziej niż zajmująca się swoimi sprawami Charlotte. Potem połowa rodziny przeniosła swoje zawodowe zobowiązania do Serenity i ich ścieżki znów skrzyżowały się z tymi Cavanagha. I o ile nigdy nie miała problemu z tym, że zakład pogrzebowy stał się interesem niemal rodzinnym, o tyle natykanie się na osoby z otoczenia Blake'a budziło w blondynce bliżej nieokreślony dyskomfort.
Wciąwszy katalog w przeznaczone dla niego miejsce, niemal od razu odwróciła się na pięcie, gotowa do tego, by pędem ruszyć w kierunku przeciwnym do regału z różnego sortu torbami i opakowaniami.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy kran rzeczywiście był zepsuty? Oderwany w niezrozumiały sposób kurek tak na to by wskazywał, a jednak wcale nie czuł konieczności by go wymienić. Nie było presji, aby mogli swobodnie myć naczynia w zlewie, przecież jest od tego zmywarka, ale za do tej pory nie zdecydowali się na lokal na ślub. Czuł, że gdyby nawet żartem zaproponował Serenity po znajomości to narzeczona zdzieliłaby go nieaktualną encyklopedią o której istnieniu nawet nie wiedział przez głowę. Cztery pogrzeby i wesele, powinien z tym pójść do Hollywood.
Ckliwą historię o kierowcy też by zapewne wzięli jakby tylko miała heroiczne zakończenie: protagonista nokautuje w prawnej potyczce swoich oskarżycieli, własnoręcznie odnajduje winnego i wraca jeszcze do walki w Cup Series na ostatnie kilka miesięcy, oczywiście wygrywając, a przynajmniej stając na podium. Sprzedałoby się. Sprzedają się w końcu muzyczne biografie filmowe przedstawiające innych artystów, a jednocześnie ten sam film z nałożonymi różnymi flirtami. Może powinien był więcej zrobić, zdecydować, że dokopie się do prawdy, chociaż poddawał w wątpliwość czy cokolwiek by to zmieniło. A czy musiało?
Jeszcze raz zmierzył etykietki, później dostępne modele. XL, XXL… Nie mógł im odmówić wyboru toreb, ale to jednak jeszcze nie o to mu chodziło. Wykrzywił usta w niezadowoleniu kucając, aby sprawdzić niższą półkę. Ludzkich rozmiarów. Chwycił pudełko i w swoim poczuciu sukcesu podniósł się trochę zbyt gwałtownie i tylko zdążył się obrócić w miejscu, a jego oczy napotkały znajomą twarz. Znajomą, na tyle by przypadkiem spotykając się w sklepie przynajmniej się przywitać, czy skinąć głową z uśmiechem gdy nie ma czasu, czy zażyłości na pogawędki. W momencie gdy zdecydował, że jednak podejdzie kobieta zaczęła się od niego oddalać zdecydowanie zdając sobie sprawę z jego obecności. Mimowolnie zerknął za siebie, myśląc, że może chodziło o kogoś innego. Nie zdawał sobie nawet sprawy dlaczego Charlotte miałaby go omijać, bo i nie wiedział o komplikacjach między nią, a Blakiem. Później spojrzał na kartonowe pudełko trzymane w dłoni przekonując się, że nie mogłaby doczytać nazwy pod takim kątem, przez tak krótki czas. Uniósł z lekka brwi, ale nie rozdrabniał się na tym zbyt długo, wybierając inną alejkę, aby dotrzeć do zlewów – czyli powodu jego wizyty w sklepie.
Tak się złożyło, niefortunnie dla Hughes, że skręciła dokładnie tam skąd Cavanagh szedł, już widząc w oddali błyszczące wystawy kuchennych blatów i ‘’akcesoriów’’. Nie wpadli na siebie, zatrzymując się kilka kroków dalej. Travis zmrużył oczy z cieniem uśmiechu. –Omijasz mnie? – Tak to wyglądało, ale w tonie było słychać nutkę żartobliwości. –I właściwie… – Przełożył karton pod drugie ramię, zdając sobie sprawę jak mogło to wyglądać zważając na to, że znowu się spotykali. Sklep był spory, ale dysponował jednocześnie ograniczoną przestrzenia. –nie próbuję cię śledzić, kierowałem się na zlewy. – Ruchem podbródka wskazał na alejkę mniej więcej przed nim, ale jednocześnie po skosie. Niekoniecznie wiedział co więcej miał powiedzieć. Po szybkim odwrocie blondynki odnosił wrażenie, że zagadnięcie niekoniecznie było na miejscu. –Wiesz jak czasami szklanka się tak idealnie rozbije na dwie części? Jedna połowa kurka została mi w dłoni, druga przy zlewie. Nie szło przykleić. – Uniósł ramię w połowicznym wzruszeniu. –Także tego… planujesz remont?

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Jeżeli istniała osoba, która w swoim życiu limit pecha wyczerpała tylko teoretycznie, to niewątpliwie była to Charlotte Hughes. Kolejne problemy nawarstwiały się w zawrotnym tempie, nie pozwalając blondynce na zaczerpnięcie głębszego oddechu, na chwilę spokoju i moment odpoczynku. Być może połowicznie wynikało to z nadzwyczaj kiepskich decyzji, ale Lottie nie krępowała się przed zrzuceniem połowy odpowiedzialności na złośliwość losu, nawet jeżeli przeznaczenie i wyższe siły rządzące światem były dla niej pojęciami abstrakcyjnymi.
Wchodząc w alejkę, która w odgórnym założeniu miała być jej ratunkiem, nie spodziewała się kolejnego niepowodzenia. Widok idącego jej naprzeciw Travisa sprowokował grymas, który Charlotte nieudolnie próbowała ukryć pod maską pozornej obojętności dla tego spotkania.
- Omijam? Co? Nie, skąd taki pomysł? - żachnęła się w oburzeniu, którego głównym celem miało być zakrycie zdenerwowania.
Nie sądziła, że kiedykolwiek miałaby dożyć dnia, w którym unikałaby znajomych, których mogłaby określić mianem wspólnych. Chociaż Travisa dużo większa zażyłość łączyła z Blake'm, Leslie a niegdyś nawet z Ivory, to jednak blondynka nigdy nie kryła odczuwanej względem niego sympatii. Nie miała przecież powodów, by go nie lubić lub sabotować jakiekolwiek dzielone z nim przez kobiecych bliskich relacje. Sama trzymała się raczej na uboczu, spotykając go sporadycznie, ale niewątpliwie w czasach lepszych niż te obecne. Dzisiaj czuła się bowiem tak, jak gdyby na jej czole widniał wielki, czerwony napis głoszący informację, że była winna.
- No jasne, że nie. Nie podejrzewam Cię o stalking - rzuciła nieco swobodniej, wciskając dłonie do kieszeni płaszcza. Być może zaufanie żywione względem dalekiego znajomego sięgało zdecydowanie za daleko, ale Cavanagh dotychczas nie dał jej argumentów ku temu, by traktowała go jak podejrzanego o cokolwiek (świadomie ignorowała pewne informacje na jego temat?).
Mimowolnie zerknęła w kierunku wskazanej alejki, historię o rozpadającym się zlewie przyjmując ze swego rodzaju ulgą. Wszystko było przecież lepsze od pytań, które mogłyby zostać skierowane w jej stronę i które dotyczyłyby kwestii jakkolwiek drażliwych - tych w ostatnim czasie było zdecydowanie za dużo.
- Nie, w zasadzie to nie... - podjęła, wzrok na moment zatrzymując na trzymanym przez mężczyznę kartonie. W przeciwieństwie do niego prezentowała się tak, jak gdyby do marketu budowlanego wybrała się na spacer, nie w celu konkretnych sprawunków. - Planuję... kupić dom - wyznała po krótkiej pauzie, posyłając Travisowi krótki, ale za to szczery uśmiech.
- To znaczy... nie kupię go tutaj. Właściwie jeszcze żadnego nie wybrałam. Chcę... zrobić rozeznanie. Wiesz, farby, narzędzia, jakieś drobiazgi - doprecyzowała szybko, żałując, że odpowiednio wcześnie nie ugryzła się w język.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oburzenie w wykonaniu Charlotte było na tyle przekonujące, że Travis musiał wziąć przynajmniej pod uwagę, że nie był tutaj problemem. Nie potrafił sobie wyobrazić w czym mógłby kobiecie zawinić. Zawsze uważał, że ich kontakt był z tych pozytywnych, co było i z resztą powodem dla żartobliwego tonu. A jednak nie mógł odepchnąć wrażenia, że coś mimo wszystko było na rzeczy. Pozostawił to póki co na umysłowym marginesie, traktując ostatnie pytanie jako retoryczne. Odchylił zaledwie jedno ramię i część drugiego w bok w symbolicznym ‘kto wie’.
-Doceniam to. - Odparł z uśmiechem. Ludzie potrafili mieć bardzo odmienne perspektywy na te same wydarzenia i kto tak naprawdę mógłby zajrzeć do głowy obiektowi obserwacji i stwierdzić jakie były jego intencje? Cavanagh nie skradał się dzisiaj i wcześniej nie praktykował przedsięwzięć śledzenia kobiety. Podchody, by wyskoczyć nagle i przestraszyć Leslie nie liczyły się z oczywistych powodów. Ostatnimi z resztą czasami ciężko było zdobyć mu motywacje na cokolwiek, jak chociażby sprawdzanie jak ma się życie znajomych, których nigdy nie znał, poprzez ich posty na Facebooku. -To… - Klepnął pudełko. -Nie wygląda na to czym jest. - Sam spojrzał na nazwę. To był całkiem trafny opis, nie można było im tego odmówić.
Pokiwał lekko głową na informacje o nowym lokum, nie spodziewając się dalszego nieco nerwowego tłumaczenia. Nie potrafił zrozumieć skąd się brało, bo tak zdecydowanie nie wyglądały ich interakcje wcześniej. -No, na to stawiałem. - Przyznał, z cieniem rozbawienia. -Ale swoją drogą próbki to świetna sprawa, tylko dobrze jest pamiętać, że jak się maźnie farbą po żółtym to wygląda trochę inaczej do tego jak później wszystko jest w tym jednym kolorze. - Tylko dlatego, że najlepiej było uczyć się na własnych błędach nie znaczyło, że nie można było kogoś przestrzec. -Możliwe, że zdarzyło mi się w przeszłości ocenić odcień jako jaśniejszy, niż był w rzeczywistości. - Dodał, z lekkim grymasem, przypominając sobie, że nie tylko miał wtedy w asortymencie farbę, która mu nie odpowiadała, ale też i musiał kupić kolejną. -Ale pewnie będziesz miała lepsze oko. - Potrafił pracować z estetyką. Malował w końcu swoje modele, ale znacznie lepiej odnajdywał się w niewielkich obiektach, które były zaledwie elementem pomieszczenia nie decydując o tym jak ponury się wyda. No może gdyby zaczął na prawo i lewo drukować czaski i żniwiarzy…
-Będziesz kupować coś raczej no powiedzmy po remoncie, czy specyficznie do remontu? - Narzędzia były tym co go zastanowiło. W ich skład mogły co prawda wchodzić wałki, ale jednak były one mniejszego kalibru w którym podejrzewał, że ludzie zazwyczaj się nie rozeznawali. -W razie co mam kolegę, który ma firmę transportową, także jakbyś miała trochę więcej mebli do przewozu to daj mi znać, załatwię ci zniżkę po znajomości. - Sam nie miał okazji już przez dobra kilka lat okazji skorzystać z tej oferty, więc dlaczego by nie naraić klienta, a i druga strona nie będzie stratna.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Columbia City”