WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mogła spać, a myśli krążyły po jej głowie, obijając się o siebie. Z każdej rodziła się kolejna i kolejna. Kiedy kobieta myślała, że na więcej nie będzie już miejsca, pojawiało się kilka nowych, wynikających z poprzednich.
Wyniki badań odnośnie ostatniej zbrodni Ducha jeszcze do niej nie dotarły i powoli traciła cierpliwość. Miała ochotę dzwonić do śledczych, do laboratorium i kostnicy raz po raz, by ich pospieszać i się przypominać. Nie byłoby to najmądrzejsze posunięcie, bo zwyczajnie uzyskałaby odwrotny efekt, czyli opóźniała ich pracę, zamiast ją przyspieszyć. Nie mogła zadzwonić do nikogo bliskiego, bo nie powinna rozmawiać z nimi o takich rzeczach, a tym bardziej nie o tej porze. Jedyną osobą, która przyszła jej do głowy był Mitch. Kiedyś, łamiąc zasady, zwierzała się mężowi, który potrafił ją wysłuchać, zrozumieć i pocieszyć lub odwrócić jej uwagę, aby nieco się rozluźniła. Teraz mąż byłby ostatnią osobą, z która chciałaby uciąć sobie pogawędkę. Usiadła na łóżku i zerknęła a zegarek, stojący na nocnym stoliku. Kilka minut temu minęła trzecia w nocy. Sięgnęła po krewetke w cieście i zjadła ją, popijając zimną kawą. Kilka razy wybierała na telefonie numer profilera, po czym rozmyślała się. W końcu nacisnęła zieloną słuchawkę i usłyszała sygnał. Z jakiegoś powodu poczuła zdenerwowanie. Już miała się rozłączyć, kiedy usłyszała po drugiej stronie męski głos.
Właśnie zaczęła się godzina duchów… nie obudziłam Cię? — spytała, podciągając kolana pod brodę, obejmując je zaraz wolną ręką. Nie miała pojęcia jak zacząć rozmowę, tym bardziej, że nie miała być ona czysto służbowa. Miała nadzieję, że blondyn będzie miał ochotę ją wysłuchać i nie odprawi jej. W końcu może mieć lepsze rzeczy do roboty, przecież tak naprawdę nie miała pojęcia o jego życiu prywatnym. Może miał dziewczynę, żoę, dzieci... Albo zwyczajnie chciał spać jak większość ludzi w Seattle o tej porze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brown nie był laikiem w kwestii profilowania kryminalnego. Skończył studia i to z całkiem dobrym wynikiem. Przeszedł też przez kilka kursów, by zdobyć jak najwięcej doświadczenia; poza tym krąg zainteresowań ową tematyką także rozbudował mu portfolio.
Pochopnie nigdy nie działał, a wszystko dopinał na ostatni guzik. Przemyślane decyzje, wyznaczone punkty, przemierzone kroki, lecz najważniejsze było skupienie oraz trzeźwość umysłu. Dopiero wtedy pozwalał policji działać. Bo wtedy nie było mowy o porażce.
Sprawa Ducha jednakże nieco pokomplikowała jego szyki. Sprawiła, że stary Mitch zachodził mgłą. Wyzwalała ona u mężczyzny zupełnie inną naturę; wręcz nakazywała korzystać z innego toku. Zacierała schematy, fundowała mętlik, czy prawdziwą kolejkę górską - choć o tym profiler wolał stanowczo nie myśleć, bacząc chociażby na ostatnie wydarzenia, które osłabiły go fizycznie, przez wzgląd na obrażenia w postaci poparzeń, ale także psychicznie, bo przecież znowu otarł się o śmierć, jak czternaście lat temu. Teraz jednakże otaczał go gęsty mrok i jedynie dzięki woli pozostałych zmysłów wrócił w jednym kawałku na ziemię. Zrozumiał zatem, że szerokim łukiem pocznie omijać tego typu ludzkie atrakcje, bo nie wszystko było odpowiednie dla osób dotkniętych swoistym defektem, tudzież kalectwem.
Kolejne dni spędził na wyznaczaniu portretu psychologicznego Ducha. Porównywał też poprzednie scenerie morderstwa z tą obecną. Wciąż nie znalazł się w posiadaniu aktualnej dokumentacji, gdyż wszystko trwało jakby w toku. Dobrze, że chociaż za cierpliwą istotę uchodził.
Wiele rzeczy się ze sobą nie zgadzało, a jeszcze więcej budziło mieszane uczucia. Mogli mieć naśladowcę albo kogoś, kto rozpoczął z nimi grę. Grę o najwyższą stawkę. Grę o śmierć i życie.
Bezsenność zatem powróciła, prowokując do funkcji życiowych i możliwe uzależnienie od kawy. Na nogach trzymały go względnie drzemki, które ucinał sobie w ciągu dnia, bowiem nagle począł wieść nocne życie. Zagrzebany do połowy w pościeli, otoczony przez ciszę, znowu w skupieniu wertował sporządzone przez siebie raporty, bowiem ciągle wydawało mu się, iż coś przeoczyli. Że czegoś zwyczajnie nie dostrzegli - pomijając w tym wypadku wzrok oczywiście. Chodziło o chłodne kalkulacje. Posiadane dowody.
Z tego twórczego zamyślenia wyrwał go telefonu, na którego dźwięk dzwonka aż podskoczył. Było późno, więc odruchowo przeszył go dreszcz, bo dana rozmowa zaiste związana musiała być z pracą.
Czyżby kolejne morderstwo?
- Słucham? - odezwał się dość niemrawo, gdy w końcu odważył się przycisnąć zieloną słuchawkę. Po drugiej stronie powitał go od razu damski głos, ten należący do Rain. Jej żartobliwy ton sprawił, że mężczyzna mimowolnie się uśmiechnął, a cały nagromadzony stres jakby uleciał z jego ciała. To był dobry znak.
- Gdybym wierzył w duchy, to może bym się nad tym zastanowił... Chociaż nie... mamy takiego jednego, ale bardziej żywego niż niematerialnego - odbijając zgrabnie piłeczkę, on sam także zdecydował się na mały dowcip.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc po drugiej stronie słuchawki męski i ewidentnie nie zaspany głos. Jednocześnie ją to usatysfakcjonowało jak i poczuła ulgę. Gdy mężczyzna zgrabnie podchwycił temat, poczuła się trochę jak nastolatka, dzwoniąca to chłopaka, którym jest zauroczona. W tej sytuacji trudno powiedzieć dokładnie czym, lub kim, zauroczona jest Rain. Położyła się na boku, po czym cała schowała pod kołdrą, zostawiając szparkę na powietrze. Podciągnęła kolana pod siebie, a słuchawkę przycisnęła do ucha i po prostu zamknęła oczy. Dawno nie czuła się tak bezpiecznie, jak w tej chwili.
Mam wrażenie, że wolałabym tłum tych niematerialnych od jednego żywego — mruknęła z lekkim wyrzutem, odnoszącym się do śledztwa, które niestety nie posuwało się do przodu, mimo że dawali z siebie wszystko. Być może to za mało? Może powinni postarać się bardziej? Przyłożyła palec wskazujący i kciuk do nasady nosa i zaczęła ją miarowo uciskać, jakby chciała pozbyć się nieprzyjemnego bólu głowy. Tym razem miała nadzieję na pozbycie się natrętnych, pesymistycznych myśli.
Jesteś sam? Nie przeszkadzam? — kontynuowała rozmowę, delikatnie badając grunt. Czy gdyby mu przeszkadzała to powiedziałby jej to szczerze? Może ktoś na niego właśnie patrzył i czekał? Może ktoś przysłuchiwał się ich rozmowie? Mimo wszystko mówiła dalej:
Mam wrażenie, że czuję jego oddech na plecach. Jakby dbierał mi tlen, przez co trudniej się skupić na rzeczach istotnych. Nie mogę spać, jem raz dziennie. Całe dnie opijam się kofeiną i czekam na e-maile, które nie przychodzą.
Mitch mógł słyszeć stłumione westchnięcie osoby prawie zrezygnowanej. Cichy trzask na linii, kiedy kobieta przewróciła się na drugi bok i nasunęła kołdrę na czubek głowy.
Chcę żeby to się skończyło.
W ostatnich słowach nie było krzty entuzjazmu, który słychać było w głosie Rain, gdy dopiero się poznali i gdy dzieliła się z nim nowymi informacjami w kafejce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnio przełączył się na tryb nocny - choć powinien odpoczywać, bacząc chociażby na nie tak znów dawne wydarzenia mające miejsce na ostatnim letnim festiwalu.
Wprawdzie, nie myślał już o urokach Diabelskiego Młyna, a całą swą uwagę poświęcił postaci Ducha. Bądź co bądź winien gdzie indziej ulokować swoje myśli. Raportu ze sekcji zwłok wciąż nie otrzymali, toteż wypadałoby skupić się choć odrobinę na sobie, zanim sprawa dalej ruszy pełną parą - z nowymi poszlakami, z innymi punktami odniesienia.
Mitch był jednakże inny. Pochłonięty przez pracoholizm, nie zwracał uwagi praktycznie na nic. Ani na świat go otaczający, ani na brata chrapiącego w najlepsze za ścianą. Jeszcze niczym złowrogie widmo wisiało nad nim spotkanie w rodzinnym gronie. I choć zwykle ochoczo przystawał na tego typu domowej obiadki, tak teraz, nie uśmiechała mu się konfrontacja z matką; z wiadomych powodów. Wciąż też żywił nadzieję na to, że ta przez ostatnie dni nie włączała kanałów informacyjnych.
Ożywił się zatem na sposobność rozmowy z Rain, którą właśnie zyskał. Nie zważał na moralność, a raczej jej brak, skoro połączenie zostało wybrane w środku nocy. Dokładnie w tym momencie została przekroczona pewna granica. Ta dotycząca relacji czysto zawodowych, bo niemożliwym było to, aby oboje omawiali prowadzone śledztwo.
Pewne rzeczy wymykały się właśnie spod kontroli, cicho przemykały przez palce, o czym ci nie zdawali sobie nawet sprawy, bądź wciąż nieświadomie wypierali inną formę znajomości od tej związanej z pracą.
- Zaraz tutaj zbierzemy ekipę rodem ze Scooby-Doo i zaczniemy ganiać za duchami. Ewentualnie Ghostbusters wchodzą jeszcze w grę .
Fakt. On też wolałby się uganiać za jakimiś stworkami, zamiast tym jednym człowiekiem i to całkiem żywym.
- Nie... Towarzystwa dotrzymuje mi pies, który teraz zajmuje z połowę łóżka i nie ma najmniejszego zamiaru się ruszyć - jakby dla potwierdzenia pociągnął kołdrę nieco mocniej ku górze, lecz Milo wydał z siebie jedynie krótkie mruknięcie, nie podnosząc nawet wzroku na swego właściciela To labrador - dodał, aby Rain mogłaby sobie wyobrazić, co właśnie przechodził z taką wielką bestią - Plus, brat w najlepsze chrapie w drugim pokoju, także na pewno nie przeszkadzasz - tu zaśmiał się cicho, w międzyczasie wciskając poduszkę za plecy, bo chłód od drewnianego oparcia łóżka nieprzyjemnie drażnił.
Wsłuchując się w osobiste odczucia Rain próbował je odtworzyć na samym sobie. Podobne zabiegi zwykle powielał na spotkaniach grupy, aby móc jak najlepiej utożsamić się ze swoim rozmówcą. Taka forma pomocy, bo przecież słowem wspierał innych. Naprawiał ich kawałek po kawałku. Wchodził w zawiłe korytarze psychiki. Nie tylko fizyczna powłoka wymagała niekiedy naprawy.
- Oboje chcemy, aby to się skończyło. I to jak najprędzej - przyznał otwarcie - Oboje też wpadliśmy w ciąg pracoholizmu, jak widzę... Albo raczej nie widzę... Nie w dosłownym znaczeniu oczywiście.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy aby na pewno nie zdawała sobie sprawy, że tym połączeniem być może rozpoczęła coś, co wychodziło poza relacje czysto zawodową z Mitchem. W końcu była dorosłą osobą i wcale nie taką naiwną czy bezmyślną. Gdzieś podświadomie wiedziała na co się pisze i z jakiegoś powodu mimo wszystko się na to zdecydowała. Czy przyznałaby się do tego oficjalnie? Pewnie nie. Czy przyznałaby się przed sobą? Być może była tego bliska. Mimo wszystkich kłopotów i zmartwień jakie mała, wpadała właśnie w pułapkę, którą sama sobie przygotowała. Gubiła się w sieci uczuć, zarówno tych związanych z rozwodem, pracą, rodziną jak i teraz Mitchem. Czemu musiała jeszcze bardziej komplikować sobie życie? Może po prostu nie lubiła samotności, nawet jeśli wmawiała sobie, że chce żyć samotnie, czy raczej, że powinna tak żyć. Nie musiałaby się już martwić o nic i nikogo, poza sobą. Wyglądało jednak na to, że życie miało inny plan i postawiło na jej drodze kogoś, kto być może miał znaczyć dla niej więcej. Wszystko było jednak jeszcze takie świeże, rozmazane i niepewne. Czuła się trochę, jakby na nowo odkrywała swój świat.
Uśmiechnęła się, rozbawiona jego słowami. Gdyby żyli w kreskówce, ich pościg za Duchem pewnie właśnie tak by wyglądał. Ona byłaby Daphne, a on Fredem. Ich gorszą, naznaczoną bliznami życia, wersją.
Masz rację, przydałaby się nam doza humoru i tego niewinnego, pozytywnego nastawienia — odparła, nawiązując do tego, że filmy wspomniane przez Mitcha były komedią z dobrym zakończeniem. Ich praca niekoniecznie.
Słuchała jego kolejnych słów, a każde z nich mówiło jej co nieco o prywatnym życiu rozmówcy.
Jak się wabi? — spytała, wyobrażając sobie labradora, rozciągniętego na łóżku Mitcha. Jednocześnie nie umiała powstrzymać się od myśli krążących wokół samego mężczyzny. Leżał w łóżku w piżamie? Samej bieliźnie? Może nago?
Pies, nie brat — dodała tonem zdradzającym formę żartu. Przygryzła paznokieć kciuka, słuchając co ma jej do powiedzenia w odpowiedzi na uzewnętrznienie swoich uczuć.
Widzisz to, co niewidzialne. To trochę jak super moc — zauważyła z lekkim uśmiechem. — Może powinniśmy zrobić coś innego, nie związanego z pracą? — spytała, nie odpowiadając czy chodziło jej o to, aby zrobili coś oddzielnie, czy może razem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mitch uśmiechnął się szeroko, z dozą entuzjamu oddając się rozmowie. Poprawił się nieco w łóżku, chcąc dorwać i więcej kołdry. Labrador się jednak nie poruszył, choćby o milimetr - nie robił sobie właściwie nic z jakże sugestywnych gestów swego właściciela. Na wymiętej już pościeli spało mu się przecież wyśmienicie, toteż nie zamierzał tej nocy korzystać ze swego legowiska. Kolejnej także; i kolejnej.
Mężczyzna zatem westchnął nieco zrezygnowany. Był świadom przegranej walki, bo znał swego pupila. Pozostało mu zatem ułożyć się wygodnie na tej części łóżka, która nie była wciąż przejęta przez biszkoptowego czworonoga.
- Żeby to było takie proste - ponownie skupiając się na rozmowie, bez pardonu przytaknął kobiecie, bo rzeczywiście przydałoby się im więcej luzu, a mniej profesjonalnego sztywniactwa, jednakże w przypadku Ducha nie mogli przecież inaczej. Żadnego luźnego podejścia, czy głupich żartów. Ten człowiek był niebezpieczny i zarazem nieuchwytny. Tylko w filmach bądź kreskówkach przy takich osobnikach mogły występować te niszowe żarty; lecz nie tutaj. W dobie chłodnego realizmu.
Na szczęście mógł się cieszyć z właściwej zmiany tematu - takim, który nie był uwarunkowany pracą. Rain zgrabnie przejęła jego jakże zwyczajne opowieści, które pod pewnym kątem zabarwiła żartobiliwym żargonem.
Brown zaśmiał się na głos, mając w głębokim poważaniu to, że tym odruchem mógłby zbudzić brata. Wszak był środek nocy!
- Milo. Jak Milo, pies Stanleya Ipkissa. Chyba domyślasz się z jakiej produkcji - tutaj nie musiał nic dodawać, bo każdy przecież znał taką kreskówkę jak Maska. Z tym, że jego kompan nie przypominał ani trochę pupila Maski.
- Dzięki niemu moje życie jest nieco łatwiejsze - rzucając danym stwierdzeniem nieco spochmurniał, kiedy przypomniał sobie o nie tak zamierzchłych wydarzeniach - Ostatnio, gdy wracaliśmy ze spaceru, to ktoś postanowił zaatakować mojego psa. Nie wiem dlaczego. Może uznał za zabawne skrzywdzenie przewodnika osoby ociemniałej - momentalnie jego dłoń zalazła się na łebku labradora - Uderzony został jakimś tępym narzędziem. Nie wiem dokładnie czym - tu delikatnie wzruszył swoimi ramionami, ukazując jakby beznadziejność swego położenia, bo przecież nie był w stanie dostrzec nawet sprawcy, choć w dobie tego, co się stało; bardzo by chciał.
- Na szczęście, nie skończyło się na czymś bardzo poważnym, bo wtedy bym oszalał - wyjawił otwarcie, czując jak zbiera w nim kolejna fala różnorakich emocji. Milo był dla niego także przyjacielem, toteż bardzo obchodził go jego los.
- Czasami zastanawiam się, co jest z tymi ludźmi. Że bawi ich używanie nieuzasadnionej dozy przemocy...
Kolejna porcja wypowiedzi sprowadziła na mężczyznę nutę nostalgii. Pobudziła ona obszary odpowiadające za konkretne wspomnienia. Te nie do końca właściwie i jakże pozytywne, do których Mitch na przestrzeni tych wszystkich lat począł się odnosić z dystansem. Inaczej by przecież nie stanął nie nogi i nie znajdował się tam, gdzie trwał obecnie.
- Chętnie bym posiadł takie super moce, czy chociażby zyskał możliwość, aby po raz ostatni dostrzec świat - wtedy mógłby się z nim właściwie pożegnać, bo tamtej nocy został od niego brutalnie odcięty...
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Duch i jego poczynania faktycznie nie były ani trochę zabawne i wszyscy, którzy pracowali nad tą sprawą, mieli pewnie już serdecznie dosyć uganiania się za powietrzem, bo póki co morderca nie zostawił nic, co przybliżyłoby śledczych do ujęcia go.
Mimo, że Rain miała czarne poczucie humoru i czasami miała ochotę z gorzkim uśmiechem powiedzieć kilka podchodzących pod żart zdań, to powstrzymywała się, bo zapewne zirytowałaby tylko ludzi, którym nie było do śmiechu, nawet jeśli ten śmiech nie miałby wiele pozytywnego wyrazu.
Niestety nie jest, to prawda — przyznała i na moment się zamyśliła. Czasami czuła, że to wszystko to dla niej za dużo. Sprawa z duchem, rozwód, wydarzenia na festiwalu. Może dlatego, że wspomnienia wypadku na Młynie były świeże, tak jak oparzenie na ramieniu. Być może dlatego czuła się taka mała i słaba. Tym bardziej, że nie miała przy sobie silnego ramienia do wypłakania się i ciepłych ust, które by ją pocieszyły. Pewnie niedługo poczuje się lepiej, a przypływ nowych sił był tylko kwestią czasu. Obecnie jednak czuła się po prostu pozbawiona mocy, która w ostatnich latach nie opuszczała jej często, o ile w ogóle. Nie było to jednak tak złe jak dochodzenie do siebie po śmierci ojca. Nawet nie powinna tego porównywać, bo nie wierzyła, aby kiedykolwiek spotkało ją coś gorszego.
Gdy Mitch się zaśmiał, uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona z faktu, że udało jej się go rozweselić. — Coś dzwoni, tylko nie jestem pewna w którym kościele. Facet z zielona twarzą? — zgadywała. Miała przed oczami sceny z filmu, ale tytuł uciekł gdzieś w odmęty jej umysłu i nie potrafiła go wydobyć. Dobry nastrój nie trwał jednak długo, bo informacja o ataku na Milo wyraźnie ją zmartwiła. Dobrze, że zwierzakowi nie stało się nic poważnego, ale ta sytuacja ją zastanowiła. Może miała w sobie coś z detektywa. Już kilka razy powiedziano jej, że sprawdziłaby się w tym zawodzie.
Jestes pewny, że była nieuzasadniona? — nie mogła się powstrzymać, aby nie zadać tego pytania, które teraz zawisło między nimi niczym ciężka, burzowa chmura. Kto normalny bezinteresownie atakuje psa osoby niepełnosprawnej? Było to tak nielogiczne, że więcej sensu było w tym przypadku w ataku zaplanowanym.
Kolejne słowa mężczyzny sprawiły, że Rain poczuła falę smutku. Naturalnie myślała już o tym, że Mitch na pewno tęskni na zmysłem wzroku, ale nigdy do tej pory nie zostało to wypowiedziane na głos. Poczuła chęć podarowania mu możliwości zobaczenia świata, chociaż po raz ostatni, ale niestety nie dysponowała taką mocą i bardzo tego żałowała.
Żałuję, że nie możesz — przyznała, nie bardzo wiedząc co innego na to odpowiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I jego niekiedy cechował czarny humor - czy nawet możliwość żartowania ze samego siebie oraz defektu, który od kilkunastu lat zaburzał mu światopogląd. W tym bardziej fizycznym kontekście rzecz jasna. Tym razem, w przypadku sprawy Ducha nie było mu szczególnie do śmiechu. Momentami czuł się tak, jakoby porwali się z motyką na słońce. W istocie, wspomniany mężczyzna był jakby nieuchwytnym celem. Istotą strukturalnie niematerialną, która po popełnionej zbrodni zwyczajnie rozpływała się w powietrzu. Niczym ten duch właśnie - idealnie zawarty w przypiętym przez głos mediów pseudonimie.
Czy istniały jakiejkolwiek szanse odnalezienia go? Czy będzie się z nimi dalej bawił w kotka i myszkę, nim ostatecznie uleci w eter? Nie każdego dało się przecież posadzić. Zdarzali się tacy, którzy po miesiącach poszukiwań dosłownie znikali, by powrócić za te kilka kolejnych lat. W tym wypadku mogło być zaiste tak samo, aczkolwiek Brown takowe okoliczności wypierał ze swojego umysłu. Nie lubił porażek, toteż nie zamierzał pozyskać jednej z nich - i to na zawodowym podłożu.
To stąd ta paradoksalna obsesja oraz bezsenność. Jego doby właśnie zamieniły się w godziny spędzone nad psychologicznym rysopisem. Czasami wydawało mu się, że jest już tak blisko, a wtedy pojawiała się kolejna zbrodnia i posmak goryczy, bo nagle znowu znajdował się daleko.
Dynamizm był wyczuwalny - co tyczyło się i poczynań Ducha. Nagle jego zagrania zrobiły się aż nazbyt bezpośrednie. Widział ich. Poznał ich. Tak więc począł zostawiać krótkie wiadomości. Póki co, nawet nie wiedzieli, co ich treścią im sugeruje, bowiem były tak niejednoznaczne, że błędna dedukcja mogłaby ich zwieźć na manowce, albo prawdziwe pole z minami i to czynnymi.
Lecz teraz... Teraz właściwie było podążenie nurtem innej tematyki, by odpocząć i odrzucić te natrętne gdybanie. Chyba, że chciało się sfiksować. W dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Doskonale! Wygrała Pani główną nagrodę... Czymkolwiek ona jest... - specjalnie modulował tonem głosu tak, aby jak najbardziej przypominał on jakiegoś cholernego prezentera z telewizji. Tryb głupiego humoru właśnie mu się załączył, toteż dalej brnął w te niewybredne i całkiem niewinne żarty. - Tak, to Maska. W dzieciństwie szalałem za tą kreskówką. Potem jeszcze zrobiono do tego film. Nie dziwnym więc, że pies akurat dostał na imię Milo - nie był chyba jedynym, który nazwał swego pupila po słynnym psie z konkretnej produkcji. Spotkał się już z Alexem czy nawet Reksiem. Jego towarzysz przynajmniej był pod tym względem dość oryginalny.
Dłoń ponownie pogładziła biszkoptowy łepek, lecz ten ani drgnął, jakby w obawie, że zaraz zostanie stąd przegoniony. Mitch także nie rozumiał, dlaczego skrzywdzono jego psa. Wciąż uznawał to za iście irracjonalny wyczyn, jednakże przez myśl mu nie przeszło, że ktoś wykonał ten akt celowo; bądź co gorsza - to na niego polowano.
Na słowa Rain zatem wzniósł nieco swe brwi ku górze. Próbował zrozumieć jej tok dedukcji, dlatego zapytał:
- Do czego zmierzasz? - jakby mieli za mało problemów, bo kolejna już tajemnica w sprincie goniła tajemnicę.
Prawdziwa jazda bez trzymanki im się przydarzyła. Ot co.
Tematu kalectwa zaś mógł nie poruszać, bo jakoś podświadomie wyczuł, że i jej tym wyznaniem zepsuł humor. On się z tym pogodził, choć czasem dopadały go momenty zwodniczej nostalgii, o czym niekonieczne musiała wiedzieć jego rozmówczyni. Dopiero się poznawali. I to nie na tym zawodowym podłożu, toteż Rain nie miała pojęcia ani o wypadku, ani o nawykach Mitcha. Tych słownych również. A on raczej wolałby nie dokładać kolejnej cegiełki, by dorzucić jakby więcej ciężaru na jej barki.
- Nie ma co gdybać, bo wciąż żyję - przyznał, uśmiechając się przy tym lekko, bo dostał przecież drugą szansę od losu, którą zamierzał wykorzystać.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kto nie lubi wygrywać nagród? Z tego co pamiętała ostatnie co wygrała to pluszowy miś na festynie jakieś siedem lat temu. Była tam z Jonathanem i byli wtedy nawet szczęśliwi. To jedno z ostatnich dobrych wspomnień związanych z jej , prawie, byłym mężem. Od dawna nie brała udziału ani w loterii, ani w konkursie. Była chyba zbyt zajęta. Ostatni festyn, na który postanowiła się wybrać, nie zakończył się najlepiej i prawdopodobnie sporo czasu minie, zanim zdecyduje się na następne wyjście tego typu. W każdym razie słysząc o wygranej, nawet jeśli był to żart, poczuła się zadowolona, że jej się udało wygrać “cokolwiek to jest”. Lepsze to, niż nic. Może kiedyś odbierze nagrodę, sama nakreślając czym ta nagroda jest. Uśmiechnęła się tylko, czując się odrobinę jak nastolatka, która nie ma pojęcia co przyniesie jutro, ale i tak jest kolejnym dniem wyjątkowo podekscytowana.
Przyznam się, że kreskówki nie oglądałam, ale film kojarzę — odparła zgodnie z prawdą. Rozmowa szła im całkiem naturalnie, obawy przed tym, że może być niezręcznie, rozwiały się, niczym nocna mgła po wschodzie słońca.
Napad na Milo był odrobinę podejrzany, ale właściwie zdarzyć mogło się wszystko i dopóki nie wypowiedzą się świadkowie zdarzenia, o ile tacy są, którzy widzieli całe zajście, można tylko spekulować.
Nie zrozum mnie źle. Po prostu zastanawiam się czy aby na pewno był to zwykły, głupi przypadek. Nikt ostatnio nie życzył ci źle? — spytała, mając coraz bardziej mieszane uczucia co do tego zdarzenia. Miała oczywiście nadzieję, że to naprawde nic takiego i podobne zdarzenie się nie powtórzy. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że poczuła jakiegoś rodzaju niepokój o Mitcha. Może nawet większy, niż sytuacja wymagała. Odrobinę zdziwiło ją to odczucie, ale nie chciała tego teraz analizować.
Słysząc jego odpowiedź uśmiechnęła się lekko. To musiała mu przyznać. Żył i miał się całkiem nieźle, zważając oczywiście na to, że wielu ludzi zmagało się z dużo większymi problemami czy niepełnosprawnościami. Poczuła ochotę na zmianę tematu.
Masz jakieś plany na sobotę? — spytała po chwili ciszy. Zawahała się, ale mimo zdenerwowania pytanie opuściło jej usta i dotarło do ucha blondyna. Czy ona właśnie zamierzała zaproponować mu spotkanie? Randkę? Przecież to szaleństwo. Z drugiej strony nie mogła uznać tego za spotkanie służbowe, bo była na przymusowym urlopie. No i co teraz, Rain?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On też nie pamiętał, kiedy po raz ostatni coś wygrał; czy ogólnie brał udział w jakichkolwiek zawodach. Prawdopodobnie przed wypadkiem, zanim oficjalnie stracił wzrok. Teraz raczej mało wiarygodne było stawanie do konfrontacji z kimkolwiek i to w aspekcie czysto fizycznym. Otaczająca go ciemność znacząco utrudniała wyodrębnienie celu. Sam spacer i to w całkowicie nowym miejscu był przecież nie lada wyczynem, dopóki Mitch dzięki wsparciu innych zmysłów nie nauczył się lawirować wśród tamtejszej rzeczywistości. Nawet rozkład własnego mieszkania znał na pamięć, choć wystarczyło tylko drobne przestawienie przedmiotu, aby sprowadzić na niego chaos, tudzież doprowadzić do jakiś obrażeń. Wszak, nie musiał przewidywać tego, że coś akurat będzie znajdować się na podłodze, dokładnie przed nim. A ileż razy zawadził o coś głową, bo przecież wysoki wzrost również niczego mu nie ułatwiał.
- Jak możesz nie znać tej kreskówki?! - jego głos wyrażał zdziwienie, acz ten dodatkowo nim modulował, by pogłębić całokształt. Oczywiście nie kpił jawnie w tym momencie ze swej rozmówczyni. Nawet mu to przez myśl nie przeszło! To był tylko taki wstępny szok, zanim do niego dotarło, że przecież każdy z nas miał zupełnie inne dzieciństwo, co w dużej mierze wynikało z wychowania, a także osobistych upodobań. Rain nie musiała przecież w deszczowe dni przesiadywać przed telewizorem, gdzie pochłaniałaby jedną kreskówkę za drugą. Może była jedną z tych, która wolała książki po prostu.
Sprawa z Milo zaś była nieco zagadkowa, ale i skomplikowana zarazem. Brownowi jednakże nic nie przychodziło do głowy, co rozjaśniałoby nieco obraz potencjalnego sprawcy.
- Poza dziadkiem, to nie - pozwolił sobie zażartować, podśmiewając się przy tym pod nosem. Chwilę po tym postanowił sprostować swą wypowiedź, bo przecież Rain mogłaby potraktować ten komentarz poważnie - Ma alzheimera, także wziął mnie z jakiegoś kolegę z przeszłości, za którym nie przepadał - z jego perspektywy wyglądało i brzmiało to zabawnie, lecz z jej już niekoniecznie tak musiało być. Jeszcze wyjdzie, że nabijał się ze schorowanego staruszka. Ale czy mogłoby być inaczej? Podchodził z przymrużeniem oka do przypadłości Harolda; co tyczyło się również i jego defektu. Nie wszystko powinno traktować się z należytą surowością, bo wtedy depresja zdawała się być ciut bliżej niż zezwalano.
- A tak na poważnie, to jestem raczej bezkonfliktowym kolesiem - za czym przemawiała chociażby grupa wsparcia. Pomagał tam innym. I sobie też przy okazji. Dlatego ciężko było mu zrozumieć, że ktoś celowo skrzywdził jego psa. Albo co gorsza, urządził sobie na niego polowanie.
Kolejne pytanie kobiecy z kolei sprawiło, że aż uśmiechnął się pod nosem.
Czy ona rzeczywiście proponowała mu spotkanie? Nie w kwestiach zawodowych rzecz jasna. Ich obecna pogawędka przecież też przestała dotyczyć wyłącznie Ducha...
Przez myśl mu zdążyło przebiec, że tak nie wypada. Że właśnie wykroczyli poza sferę służbową. Odgonił je jednakże, nie zważając już na nic. Oboje byli w końcu dorośli.
- Nie wybieram się na Diabelski Młyn, jeśli o to pytasz, a przynamniej nie sam - pozwolił sobie na drobne złośliwości, nawiązujące do nie tak zamierzchłych wydarzeń, w których przyszło im uczestniczyć...
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobało jej się, że Mitch jest wysoki. To chyba było pierwsze na co zwróciła uwagę, nie licząc rzecz jasna uwagi, jaką przykuły ciemne okulary. Lubiła wysokich mężczyzn. Jonathan też taki był, chociaż mimo wszystko nieco niższy od profilera. No i w odróżnieniu od niego był brunetem. Jasne włosy Mitcha wygrywały w tym starciu, co prawdopodobnie było jednym z czynników tego, że coraz bardziej ją interesował… Nie tylko służbowo. Może powinna się wycofać i nie brnąć w to dalej? Poprosić o zmianę profilera albo całej sprawy, której i tak nie mogła odpowiednio poprowadzić przez swoje przymusowe zwolnienie. Ogromnie ją to frustrowało. Tylko im dłużej przebywała w towarzystwie mężczyzny, lub jego głosu, tym trudniej było jej od tak przestać.
Zaśmiała się głośno, słysząc pytanie pełne wyrzutu, dotyczące kreskówki. Tak ją to rozbawiło, że aż musiała nabrać powietrza, żeby cokolwiek powiedzieć, żeby się wytłumaczyć. Jednocześnie zobaczyła, jak żywą, twarz Mitcha, który faktycznie doznał szoku na wieść, że Rain jako dziecko nie oglądała kreskówki, którą on pewnie pochłaniał co wieczór przed telewizorem. Ponownie się zaśmiała i otarła pojedynczą łzę z kącika oka. Nie wyśmiewała się z niego, po prostu zabrzmiało to wyjątkowo zabawnie. Domyślała się, że to może być niepojęte, że ktoś nie oglądał nigdy twojej ulubionej bajki, ale nie mogła pozostać poważna. — Wolałam czarodziejki z księżyca i chojraka —przyznała, pociągając nosem. Naturalnie była i jest wielką fanką książek, ale skoro rozmawiali o filmach, to o tym nie wspomniała.
Słysząc odpowiedź odnośnie sytuacji z napastnikiem, zmarszczyła brwi, faktycznie początkowo nie wiedząc czy Mitch mówi poważnie, czy znowu żartuje. Miała nadzieję, że to jednak jego czarny humor i się nie zawiodła.
W takim razie mam nadzieję, że to przypadkowy, jednorazowy wyskok. No i uważaj na tego swojego dziadka — uśmiechnęła się, również pozwalając sobie na żart, mimo że chorym na alzheimera nie zawsze było do śmiechu. Jednak na pewno Mitch o tym wiedział i wiedział też, że ona wie. — Dużo zdrowia dla niego — dodała mimo wszystko, wiedząc jak ważna jest rodzina. Jej więzi rodzinne nie były najlepsze i to już odkąd zmarł jej ojciec. Chciałaby ułożyć sobie życie, ale to wymagało ogromnej pracy i nie była pewna czy ma teraz na to wystarczająco dużo energii.
Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie Diabelskiego Młyna, chociaż tak naprawdę jeszcze te kilka dni wstecz nie było jej do śmiechu. — Chyba nigdy tam nie pójdę — przyznała, kręcąc powoli głową. — Skoro nie masz w planach ani wesołych miasteczek, ani nic innego, to może spotkamy się… Na kawie — wyrzuciła w końcu z siebie zaproszenie i zatrzymała oddech, czekając na odpowiedź. Kawa chyba nie jest tak bardzo zobowiązująca jak obiad, czy kolacja?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On także myślał o Rain częściej i inaczej niż rzeczywiście powinien - w kategorii służbowych relacji rzecz jasna. Tu nie chodziło przecież wyłącznie o przebieg prowadzonej sprawy, o skuteczność metod, czy też te finalne schwytanie Ducha. Bo jeśli one nastąpi, to przecież jego oraz pani prokurator drogi się rozejdą. O ile pozostaną na tym zawodowym podłożu.
Tam, na tym festiwalu czuł się naprawdę dobrze - pomijając drastyczne obrazy z Diabelskiego Młyna, bowiem o nich wolałby po prostu zapomnieć. Wymazać z pamięci, tudzież odrzucić na sam spód szuflady. Acz, nie potrafił. Tak samo jak nie potrafił wyodrębnić szczątkowych sytuacji z Rain. To całość była istotna. Każdy element z osobna, aby oddać frywolność ludzkich emocji.
Niebezpieczeństwo, chwilowa niemoc, strach i szaleńczy zew adrenaliny. Te aspekty ich do siebie zbliżyły. Jednoznacznie. Sprawiając, że oboje poczęli myśleć o sobie wzajemnie w zupełnie innych kategoriach niż dotychczas. Znikł ten dystans oraz pewność sztywność służbowa i pojawiło się coś innego - coś ciepłego oraz pozytywnego, co dawało nadzieję na te lepsze jutro. Barwniejszą przyszłość, o ile się podejmie ryzyka. Postawi wszystko na ostatnią kartę.
Mitch wciąż rozpamiętywał w swej głowie ten z pozoru zwyczajny uścisk, którym to uraczyła go przy jednej z karetek Rain. Nic nieznaczący. Nie mający głębszego podłoża. Lecz czy aby na pewno? Jasnowłosy podpinał go pod źródło stresu, którego oboje w tamtym momencie doświadczyli. Irracjonalnych zdarzeń, nieprzemyślanych decyzji. Poniekąd.
Ludzie przecież reagowali nader różnie w sytuacjach zaiste stesogennych. Mógł tak gdybać, a jednak wciąż wyciągał owy obraz z odmętów pamięci.
On niestety nie mógł się skupić na wizualnych walorach kobiety. Pozbawiony wzroku, stawiał na inne zmysły; te niekoniecznie mogące ocenić jej urodę. Coś za coś - wiedział na pewno, że bardzo lubi jej głos; nawet lekko zniekształcony przez telefon, a także zapach. Woń specyficznych perfum, która towarzyszyła mu już od ich pierwszego spotkania; tam na posterunku, gdy wstępnie wtajemniczano go w zawiłą sprawę Ducha.
No i zauważył też, że jest dość niska. Jednakże z drugiej strony, czy większość napotkanych osobowości nie była taka? Względem jego wzrostu oczywiście. Przywykł przecież do zerkania na ludzi z góry. A tak było zanim nie uległ wypadkowi.
- O tak, Chojrak! - niemalże wykrzyczał to do ucha swej rozmówczyni i to całkiem ożywionym głosem. Chyba wybaczył jej tą wcześniejszą nieznajomości Maski - Kiedyś chciałem go nawet sobie wytatuować, lecz teraz... - specjalnie uciął temat, aby znów nie zabłądzić w rejony własnego kalectwa. Nie chciał, aby przez jego nostalgię nagle pogorszeniu uległ humor Rain, bo nie o to chodziło przecież. On przebolał swoją stratę, już lata temu, lecz inni poczuwali się nieco niezręcznie przy takowych opowieściach, jakoby nie wiedzieli dokładnie, jak mają się zachować, tudzież co powiedzieć; a on niczego w danym zakresie nie oczekiwał. Ani wtedy, gdy świat nagle zwalił mu się na głowę, ani teraz, gdy nauczył się żyć z tym defektem.
- Nie zapominaj jeszcze o Dexterze i Krowie i Kurczaku. Atomówki oglądała moja siostra, potem, gdy się było już starszym, to jak w transie oglądało się Drużynę A i MacGyvera, przynajmniej u nas i na dworze potem albo odgrywało się konkretne odcinki, albo tworzyło się własne - wyjawił, czując się tak, jakby podzielił się jakąś olbrzymią tajemnicą, bo przecież nikt poza Brownami nie wiedział, że ten ganiał się z zabawkowymi pistoletami, odrywając przy tym rolę jednego z weteranów.
- Dziadek ma swój świat i swoje kredki, że tak to ujmę niezbyt fachowo, co raczej jest całkiem normalne w tym stadium choroby - i tak w istocie było, bo Harold już od dłuższego czasu albo nie poznawał, albo mylił członków swojej rodziny.
Przekręciwszy się na bok, Brown o mało nie wyleciał z łóżka, bowiem zapomniał, że przez psa znajduje się na krawędzi. Na szczęście, w ostatniej chwili udało mu się uratować sytuację, inaczej Rain usłyszałaby, jak jej rozmówca zalicza bliskie spotkanie z podłogą.
- Jeszcze trochę a uzależnię się od kawy - rzuciwszy pół żartem pół serio, kontynuował swój wywód, albo raczej dość nietypową propozycję - Dlatego mam lepszy pomysł. Może skoczymy na piwo oraz bilard? Wbrew pozorom potrafię grać, o ile ktoś mi dokładnie powie, gdzie znajdują się bile - i o ile nie jest się Robertem, który robi wszystko, aby Mitch trafił już ma wstępnie w tą czarną...
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie powstrzymała śmiechu, który wydobył się z jej gardła, gdy rozentuzjazmowany głos Mitcha wykrzyknął słowa “Chojrak”. Wiedziała, że nie dokończył zdania a propos tatuażu, bo chodziło o to, że stracił wzrok pewnie jakoś w okresie, w którym o takim tatuażu myślał. Właściwie nie popsuło jej to humoru. Może miała po prostu zbyt dobry nastrój? A może powoli przyzwyczajała się do tego, że Mitch nie mógł widzieć i nie chciała traktować go przez to inaczej? Przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe.
Teraz nie jest za późno — skwitowała, kończąc za niego zdanie. — Na ten lub inny tatuaż… o ile masz na to jeszcze jakąkolwiek ochotę.
Z uśmiechem na ustach słuchała jego opowieści o innych kreskówkach i dzieciństwie. To wspaniała rzecz, mieć takie piękne wspomnienia. Sama posiadała kilka, głównie sprzed śmierci ojca.
Pamiętam Dextera. Zawsze podgrywałam Dee Dee, co pasowało idealnie, bo byłam właśnie tą starszą siostrą — odparła, przytakując tym samym na to, że również bawiła się w podobny sposób.
Nie ciągnęła rozmowy o dziadku Mitcha, gdyż życzenie mu zdrowia było wszystkim co mogła teraz zrobić. Naprawde miała nadzieję, że będzie uprzykrzał Brownom życie jeszcze długie lata.
Nie była świadoma, że niewiele brakowało, aby Mitch spadł z łóżka, ale gdyby jednak do tego doszło, to pewnie w pierwszej chwili wystraszyłaby, że coś mu się może stać, ale w kolejne musiałaby odsunąć słuchawkę od twarzy, żeby ukryć swój chichot.
Kiedy mężczyzna przymierzał się do odpowiedzi na jej pytanie o wyjście, niemalże wstrzymała oddech i zmrużyła oczy z niecierpliwości. Pierwsze słowa mężczyzny zabrzmiały tak, jakby miał jej odmówić. No tak, przecież niemalże na okrągło pili kawę, z tego co pamiętała. Skrzywiła się lekko, ale po chwili znowu zaciekawiona wsłuchała w jego słowa. Piwo i bilard? Totalnie ją zaskoczył. Ona obawiała się, że przesadzi, zapraszając go na obiad, a on ominął i obiad i kolacje. Przyłożyła dłoń do ust i przez chwilę milczała.
Potrafię świetnie mówić o bilach — odparła w końcu i krótko odchrząknęła. Uznała, że skoro i tak wie gdzie mieszka profiler, to przyjdzie po niego. — Podjadę w piątek o osiemnastej. Do zobaczenia.
Gdy mężczyzna się zgodził i również pożegnał, Rain rozłączyła się i jeszcze kilka godzin nie mogła zasnąć, nie wierząc w to, co właśnie się wydarzyło. Dawno się tyle szczerze nie uśmiechała. /the end

autor

Zablokowany

Wróć do „Telefony”