WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-01-15, 22:15 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasem jednak, gdy w porywie szaleństwa decydował się na dzień wolny od pracy, pozwalała sobie na skoczenie na coś mocniejszego. Dzisiaj na przykład leniwie sączył kawę , świdrując wzrokiem każda osobę, która znalazła się w jego polu widzenia. Cóż, przykre przyzwyczajenie z pracy, które zmuszało go do zwracania uwagi na każdy detal. W prawdzie wystająca ze stanika fiszbina może zabić nie tylko estetykę dekoltu, ale też okazać się śmiercionośnym narzędziem, nie tylko dla oczu. W każdym razie, wieczór upływał mu wyjątkowo spokojnie. Nawet jeśli tylko pozornie był w otoczeniu ludzi to nawet dla jego własnego sumienia, cała scena prezentowała się o niebo lepiej od samotnego i przykrego picia w czterech ścianach.
Ostatnio zmieniony 2021-04-28, 15:04 przez Coriolanus Rutherford, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Przyszedł. Nie spodziewała się, albo inaczej - nie nastawiała się na jego przyjście, bo nie lubiła odczuwać zawiedzenia. Jednak zjawił się, siedział w tym samym kącie co ostatnio. Tym razem Delka siedziała cały zajęcia przy swoim płótnie i tylko kątem oka obserwowała mężczyznę. Tak jakby chciała udawać, że zupełnie obojętna jest jego obecność na zajęciach. Dlaczego chciała to ukryć? Dlaczego w ogóle nie było jej to obojętne? Nie potrafiła zrozumieć, co się z nią dzieje.
Po skończonych zajęciach zastanawiała się czy ich rozmowa po zajęciach jest nadal aktualna, a mężczyzna nie potraktował niepoważnie tamtej propozycji. Składała swoją sztalugą i z przemyśleń wyrwał ją mężczyzna. Trochę się wzdrygnęła słysząc jego głos, bo chciała ukryć swoje zainteresowanie jego osobą tak bardzo, że rzeczywiście wciągnęło ją składanie sztalugi i pogrążenie się we własnych myślach. Odwróciła się jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy i po krótkiej wymienia zdań udali się do kawiarni, która była za rogiem.
Droga minęła im w praktycznej ciszy, dopiero kiedy kupili kawę i usiedli przy stoliku Delka zdecydowała się przejąć inicjatywę i zadać jakieś pytanie, które znając ją było nie do końca taktowne.
- Tak właściwie to czemu musisz chodzić nas terapie ? - zapytała po czym upiła łyk kawy i skrzywiła się nieznacznie. Interesowała ją jego osoba. Jax wydawał się być mężczyzną cholernie intrygującym i ten chłód bijący od niego wcale nie sprawiał, że był odpychający, wręcz odwrotnie. Chciała przez to zbliżyć się do niego jak najmocniej, poznać jego historię i pozwolić mu otworzyć się przed sobą.
- Cholera gorące. - odłożyła kawę na bok i wbiła wzrok w blondyna. Zawsze zaczyna pić kawę zanim ta ostygnie, a potem chodzi z poparzonymi ustami.
- Więc? - dopytała, bo nie usłyszała odpowiedzi, a była bardzo ciekawa. Taki już urok Delka, zawsze bezpośrednia i potrafiła czasem wywiercić komuś dziurę w brzuchu żeby tylko uzyskać odpowiedź. Chciała mu po prostu pomóc, bo taka była jej natura. Niektórzy to doceniali inni uważali, że wpieprza się niepotrzebnie w ich sprawy,

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Do ostatniej chwili Jax myślał, ze nie przyjdzie ponownie na te zajęcia. Miał sporo na głowie i o dziwo nie siedział przez ten czas w domu. Odrobinkę bardziej otworzył się na rzeczywistość, a powrót kumpli z misji sprawił, że i nawet wylazł z domu kilka razy by się z nimi spotkać. Więc dlaczego przyszedł? Bo powiedział, że będzie. Delilah była na tyle sympatyczne, że nie mógł się nie pojawić i w ostatniej chwili zgarnął najpotrzebniejsze rzeczy i poszedł na jej terapię.
Przez cały ten czas była kompletnie zajęta czymś innym i Jax przez to wszystko faktycznie zaczął coś bazgrać na tym płótnie. Jednak co jakiś czas rzucał ukradkowymi spojrzeniami w jej stronę by się upewnić, że może nie jest tak bardzo zajęta. Ostatecznie postanowił ją po prostu zaprosić na kawę po zajęciach. Wydawało mi się to logiczne. Ot poznał przemiłą dziewuchę, a przyda mu się w życiu ktoś nowy, kto popatrzy na wszystko z trochę innej perspektywy.
Nie był pewny czy będą mili jakiekolwiek wspólne tematy i to ona musiała zacząć rozmowę, bo Jax pewnie siedziałby cicho przez następne kilka godzin. Potrafił tak. To był jego sposób z walką ze swoimi demonami.
-Proponuję uważać - uśmiechnął się, bo nie zdążył ostrzec ją prze tym, że kawa jest zwykle gorąca. Odchylił się na swoim krześle i wziął głęboki wdech wypuszczając powoli powietrze. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a on zwykle nie mówił o tym po co mu terapia. -PTSD - odpowiedział zdawkowo, ale widząc że potrzebuje pełniejszej odpowiedzi potarł dłonią brodę -Jestem żołnierzem i zbyt wiele widziałem co wpłynęło obecnie źle na moją psychikę. Na terapię chodzę już od dłuższego czasu. Mój psycholog stwierdził bym spróbował czegoś nowego dlatego dołączyłem do Twoich zajęć - uśmiechnął się lekko. Nie wiedział czemu ale towarzystwo Delilah wpływało niezwykle kojąco i jakimś cudem potrafił się bardziej otworzyć niż przed innymi. Dziwne, ale w ten dobry sposób.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby wiedziała, że specjalnie dla niej zdecydował się na przyjście zapewne w duchu skakałaby do samego sufitu ze szczęścia. Chociaż znając Delkę, gdyby nikt nie widział, rzeczywiście zaczęłaby skakać jak małe dziecko. Sądziłam, że Jax dał się przekonać terapeucie, albo sam do tego doszedł, że te zajęcia naprawdę mają sens, więc przyszedł tu głownie dla samego siebie, a nie z powodu jej osoby.
- Teraz już za późno. – dotknęła opuszkami palców poparzone wargi jakby chciała upewnić się czy na pewno będą bolały. No i bolały, bo aż syknęła pod nosem. Była czasem jak małe dziecko, które musiało dwa razy się upewnić, że czegoś lepiej było nie robić. Tak samo miała z ludźmi, musiała się czasem dwukrotnie sparzyć, żeby wymazać ich ze swojego życia. Nie pasowała do tego brutalnego świata, na którego zakrętach czekało na nią wiele nieprzyjemności.
Coś jej mówiło to schorzenie, ale nigdy nie zagłębiała się dokładnie o co w nim chodziło. Na jej zajęcia przychodzili głownie ludzie, którzy mieli problemy mniejszego gabarytu, chociaż zdarzały się osoby, będące na skraju wytrzymania, dopiero wtedy Delka zagłębiała się w ich schorzenie, a przede wszystkim w ich historie, by nie tylko malowaniem, ale swoją osobą wesprzeć ich w terapii.
Kiedy zobaczyła Jaxa po raz pierwszy wiedziała, że jest on jednym z tych wyjątkowych uczestników zajęć. Dlatego właśnie do niego podeszłą i próbowała nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, chociaż nie sądziła, że po wymianie kilku zdań, będzie przewijał się w jej myślach tak często.
- Terapia nie pomaga? – zapytała, aczkolwiek chyba bardziej stwierdziła, skoro od dłuższego czasu na nią uczęszcza, a terapeuta zdecydował się na urozmaicenie jego zajęć. Nie spodziewała się, że tak łatwo opowie jej o szczegółach swojej choroby, nie sądziła, że w ogóle powie jej jaka to choroba. Po raz kolejny z taką łatwością się przed nią otworzył. Zazwyczaj ludzie szybko zaczynali jej ufać, ale Jax wydawał się zupełnie inny niż reszta świata, stąd myślała, że ciężej będzie go złamać. Był od niej starszy, bardziej doświadczony i zdecydowanie o wiele dojrzalszy. Mógł sobie myśleć, co taka gówniara wie o życiu, bo w rzeczywistości niewiele wiedziała. Los nie doświadczył jej niczym złym, ale mimo tego potrafiła utożsamić się z bólem innych, obcych jej osób.
- Nie rozumiem do końca idei wojen ale wiem, że musiało być ci tam ciężko. – wyciągnęła w kierunku jego dłoni swoją rękę, chcąc położyć ją na jego dłoni, ale w porę się opanowała i cofnęła ją. To było zbyt osobiste jak ich znajomość. Często miewała takie odruchy, ale Jax mógł być niezadowolony z jej śmiałości i przekraczania granic w ten sposób.
- Proponuje Ci znaleźć jakieś zajęcie, które przyniesie ci radość, chociażby miał to być space, ale sprawi, że się uśmiechniesz. Ja na przykład późnymi wieczorami i nocą maluje nad jeziorem i zawsze wtedy czuje ogromne szczęście. – posłała mu łagodny uśmiech, który miał wesprzeć go w jakiś sposób. Delka była naprawdę jak dziecię we mgle, siedziała nocami sama nad wodą i przez myśl nie przeszło jej, że ktokolwiek mógłby ją skrzywdzić, zawsze czuła się tam bezpieczna. To była naprawdę nieodpowiedzialne z jej strony, ale zbytnio ufała temu, że ludzie z natury są dobrzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jax naprawdę nie zamierzał się przyznawać, że to właśnie Delka była powodem jego powrotu na zajęcia. Boże gdyby żona się o tym dowiedziała to pewnie prześwięciłaby go bardziej niż zwykle. OD lat już się nie dogadywali, a Jax podświadomie potrzebował kogoś pozytywnie nastawionego do świata, bo sam się staczał coraz bardziej na dno.
Blondynka zachowywała się naj małe dziecko i Pearson naprawdę nie potrafił się nie uśmiechać co było naprawdę cudem ostatnimi czasy. Był gburowatym starszym panem, do którego się nie podchodziło bo mógł pogryźć. Jednak wystarczyła jedna głupia interakcja z młodą malarką i już potrafił się nawet uśmiechnąć.
Nie chciał się rozwodzić nad swoja chorobą, bo nie było sensu. Widział zbyt wiele co wpłynęło na jego psychikę i dlatego teraz był cholernie zamkniętym w sobie człowiekiem. Gdyby ktoś widział go na początku kariery wojskowego to powiedziałby, że to kompletnie dwie różne osoby. Czy kiedykolwiek otworzy się tak całkowicie przed kimś? To było bardzo wątpliwe. On nie otwierał się nawet przed własną żoną, która do końca nie wiedziała z jakimi demonami się jej mąż zmaga. Dla niej to było głupie.
-Z terapią bywa różnie. Raz robi się krok do przodu by później zrobić kilka w tył. - wzruszył ramionami biorą kubek w dłonie i upijając kilka łyków kawy, którą sobie zamówił. Sam był zaskoczony, że z taką łatwością przyszło mu powiedzenie o sobie. Nawet jeśli to były strzępki informacji, z których nie można było wywnioskować niczego o Pearsonie.
Uniósł lekko brew widząc co chciała wykonać Delilah i w sumie było to trochę... dziwne. On stronił od jakiegokolwiek ludzkiego dotyku, więc pewnie pierwszą reakcją byłoby cofnięcie dłoni.
-Okej. Ja wiem, że osoby uzdolnione artystycznie chodzą z głową w obłokach i duszą na ramieniu, ale nie uważasz tego za trochę... niebezpieczne? - jakby nie było to Jax widział tyle brutalnych rzeczy i czytał raporty swoich podwładnych, że naprawdę potrafił w tym momencie powiedzieć blondynce ile niebezpieczeństw ją czeka. nawet jeśli do tej pory wszystko było w jak najlepszym porządku. -Poza tym. Ciężko znaleźć mi takie zajęcie, które faktycznie sprawiałoby mi radość. Już chyba zbyt daleko zaszedłem w swojej gburowatości - zaśmiał się krótko. Jedyne co mu sprawiało radochę to hazard, a tego pewnie ta młoda panna wcale by nie pochwalała, więc przemilczał tą sprawę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jaxowi do starszego pana jeszcze sporo brakowało, chociaż dzieliło ich pewnie z piętnaście lat. Mimo wszystko nie był jeszcze w wieku jej ojca, toteż nie było jeszcze aż tak źle. Chociaż mentalnie zdecydowanie więcej lat ich dzieliło. Jax wydawał się zmęczony życiem, za czym idzie o wiele starszy duchem, a Delka byłą jak niewinne dziecię i w głowie miała jeszcze mniej niż w dowodzie.
- No niestety takiej jej uroki. Ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze. – posłała mu uśmiech. Jeżeli sami nie będziemy chcieli poradzić sobie z naszymi problemami, to nigdy się nie rozwiążą. Delilah bardzo wierzyła we własną podświadomość i jeżeli będziemy myśleć pozytywnie, to wszystko się jakoś poukłada w końcu. Jeżeli będziemy mieć tylko złe myśli ,to nigdy się nie poukłada nic w naszym życiu. Negatywne myślenie przyciąga złe rzeczy.
- Nie, dlaczego? – zapytała zaskoczona, że takie myśli przyszły mu do głowy. Nigdy o tym nie myślała w ten sposób, zmarszczyła brwi rozmyślając czy Jax ma racje, ale przez tyle lat nic przykrego jej nie spotkało w tamtym miejscu. Delka była jakby poza tym brutalnym światem, który otaczał każdego z nas i nie przeszłoby jej przez myśl, że kiedykolwiek mógłby ją ten świat dotknąć. Z resztą jej łatwowierność można zauważyć chociażby po tym, że wybrała się ze starszym od siebie facetem na kawę, kompletnie go nie znała i nie miała pojęcia jakie są zamiary. Nie widziała w nim jednak ani odrobiny zła i sądziła, że jej intuicja jest nieomylna.
- Szczerze mówiąc nie wydajesz się gburem. Chyba chcesz taki być, żeby odsunąć od siebie ludzi, ale nie rozumiem po co to robisz. – Delka była zawsze bardzo szczera i dosadna. Nie wiedziała czemu ludzie odsuwając od siebie innych. Domyślała się, że to z powodu problemów, z którymi sobie nie radzą, chociaż ona zapewne w takiej sytuacji szukałaby pomocy. Jednak chyba z Jaxem nie było tak źle, skoro chodził na terapie i przyszedł na jej zajęcia. I to dwa razy!
- A twoja żona? Pewnie bardzo cię w tym wszystkim wspiera. – na tym chyba polegał związek czyż nie ? Nie dało się nie dostrzec na palcu mężczyzny obrączki, Delka nie rozumiała dlaczego w ogóle zwróciła na to uwagę, przecież nigdy nie patrzyła nikomu na dłonie, szukając na nich oznak bycia singlem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jax zmienił się na przestrzeni zaledwie kilku lat. Życie porządnie go przytłoczyło i teraz potrafił świat widzieć jedynie w ciemnych kolorach. Może dlatego go tak ciągnęło do niewinnej i wiecznie uśmiechniętej Delki? Od początku była bardzo przyjaźnie nastawiona do jego osoby co było okropnie zaskakujące. Dlatego podjął decyzję zaproszenia jej na kawę. Od tak po prostu. Biła od niej niesamowita radość co sprawiało, że i on chciał odrobinę inaczej spojrzeć na świat.
-Wyobraź sobie, że może na Ciebie czekać niebezpieczeństwo wieczorami. Nie wiesz na jakiego zboczeńca trafisz. Nie to, że chcę Ci takie wieczory zepsuć czy coś w tym stylu, ale powinnaś mieć odrobinę świadomości, że spędzanie samotnie wieczorów nad jeziorem nie jest super pomysłem - nie chciał jej tutaj przedstawiać jaki to świat jest zły. Ona po prostu powinna zadbać o swoje bezpieczeństwo przede wszystkim. Ludziom z reguły nie wolno ufać tak momentalnie. Na zaufanie trzeba sobie najpierw zapracować, a przynajmniej u niego tak było.
-Potrafisz czytać ludzi co? - uśmiechnął się lekko by zaraz upić kilka łyków kawy. Przy niej rzucanie uśmiechami było w miarę łatwe. On tego nie robił od miesięcy przy ludziach. -Odsunięcie od siebie ludzi jest łatwiejsze niż mierzenie się z napadami paniki - wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia dlaczego tak otwarcie o tym rozmawia szczególnie, że nie robił tego nawet z własnym terapeutą. To dziwne, ale może jemu tak naprawdę pomoże w wydostaniu się z tej nieszczęsnej spirali? Kto wie.
-Żona? - uniósł brew i spojrzał na dłoń na której wciąż tkwiła obrączka. Pokręcił głową -Moja żona już sama powoli ma mnie dość - zaśmiał się krótko i pokręcił głową -Powiedzmy, że cholernie nam się nie układa - chciał tym zakończyć rozmowę o jego żonie. Małżeństwo w którym aktualnie tkwił wisiało na włosku i doskonale sobie zdawał z tego sprawę, że nie przetrwa ono do przyszłego roku. I tak naprawdę? Tak chyba byłoby znacznie lepiej i dla jego psychiki i dla małżonki. -Ale dość o moim paskudnym życiu. Przejdźmy na milsze tematy i może opowiesz coś o sobie? - zagaił by zmienić temat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób. – przyznała. Naprawdę zszokowały ją jego słowa i dopiero teraz dotarło do niej, że faktycznie mogła wpakować się w niezłe kłopoty. Wzdrygnęła się na samą myśl, że ktoś mógłby ją skrzywdzić.
- Ehh.. chyba mi obrzydziłeś te wieczory, albo będziesz musiał mi znaleźć jakaś ochronę żebym się nie bała. – skoro ją uświadomił jakie niebezpieczeństwa na nią czyhają, Delka na pewno nie będzie teraz z głową wolną od czarnych myśli przesiadywała nocami nad brzegiem jeziora. Zmarszczyła brwi, bo próbowała znaleźć rozwiązanie, jak nadal móc spędzać wieczory w ulubiony sposób, jednocześnie nie wzdrygać się słysząc każdy szmer w krzakach.
Posłała mu tylko łagodny uśmiech, kiedy wspomniał o czytaniu ludzi. To był jej dar, albo wrodzona empatia, która nie potrafiła bez jakiejkolwiek analizy pozostawić człowieka w potrzebie. Może powinna zostać profesjonalną terapeutką, zamiast robić to charytatywnie w ramach zajęć z malarstwa?
- Myślę, że taka separacje od ludzi tylko pogłębia nasze problemy. Zauważ, że ta kawa chyba dobrze ci zrobiła ? – uniosła jedną brew ku górze, czekając aż przytaknie na jej słowa. Czyż nie uśmiechał się zdecydowanie częściej niż dotychczas ? Na próżno było szukać gbura, jakim zdawał się być podczas ich pierwszego spotkania. Jak widać ludzie też potrafią leczyć rany, a nie tylko je otwierać, tylko trzeba się było odpowiednimi osobami otaczać.
- Przykro mi. Ale pamiętaj, że czasem warto walczyć do samego końca. – Delka jako niepoprawna romantyczka nie widziała innej opcji niż walka o kogoś kogo się kochało. Nawet jeżeli było się ze sobą wiele lat, przebrnęło razem przez masę problemów, to prawdziwa miłość tak po prostu nie wygasa i warto o nią walczyć do ostatnich sił. Czasem ludziom zdawało się, że już nic między nimi nie ma i dopiero po rozwodzie, układając sobie życie przy kimś innym, zdawali sobie sprawę jak ogromny błąd popełnili, że pozwolili aby ich miłość zgasła na zawsze. Delilah liczyła, że jeżeli w końcu pozna kogoś kogo pokocha, to właśnie tak będzie wyglądała ich miłość, będą zawsze dla siebie oparciem i nigdy z siebie nie zrezygnują.
- Hmm.. chyba już sporo o mnie wiesz. Moje życie nie jest jakieś ekscytujące. Uczę malować, prowadzę terapie, czasem daje korki biednym dzieciakom no i to w sumie tyle. – wzruszyła ramionami. Jej prywatne życie nie było zbytnio ciekawe, ale za to wypełnione po brzegi dobrem.
- Stabilne, nudne życie. – dodała po chwili upijając łyk kawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[2]

To nie był jej dzień - powtarzała sobie w myślach, idąc ulicą wśród zacinającego w twarz deszczu. Jeszcze pół godziny temu, w mieszkaniu toczył się dramat, bo zepsuła się suszarka, a tak naprawdę fryzura na "mopa" była od samego początku nieunikniona. Może gdyby wstała wcześniej, w domu posiadała parasol i nie mieszkała na takim zadupiu, jej życie miałoby i jaśniejsze strony. Sama była sobie winna. Nie powinna narzekać, a jednak podstępne myśli wykrzykiwały, że to znak z nieba, bo nie powinna była umawiać się na to spotkanie. Brodząc do niedawna białymi trampkami w płytkich kałużach, czuła się idiotycznie. Ale może to przez tą zbyt krótką sukienkę, która z każdym krokiem chciała pokazać światu jaki tyłek ma jej właścicielka. Co ją w ogóle podkusiło żeby się tak ubrać? Może to ta namiastka słońca, którą widziała rankiem za oknem, a może po prostu za długo już chodziła w workowatych ubraniach, w ktore udało jej się wcisnąć dorodny brzuch.. Niezależnie od tego, zamiast wyglądać jak Kopciuszek idący na bal, bardziej przypominała Bridget Jones w najbardziej żenujących epizodach jej życia. Co prawda nie przewidywała po drodze żadnego koryta pełnego świń, ale dzień się dopiero zaczął.
Z cichym westchnieniem, otworzyła drzwi do kawiarni, wchodząc do niej jak na ścięcie. Kawy. jej przełyk w niemym błaganiu, domagał się gorącego, czarnego płynu, który zawsze stawiał ją na nogi. Do tych płynów (z pominięciem koloru i temperatury) zaliczała się jeszcze whiskey, ale to obecnie nie wchodziło w grę. W zasadzie to kawa też nie powinna, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Rozejrzała się po stolikach, wśród morza głów, wreszcie dostrzegając tą znajomą. Serce jej zabiło trochę szybciej. Zupełnie niepotrzebnie. Głupie serce.
- Cześć, co takiego chciałeś mi powiedzieć? - rzuciła niespecjalnie miło na powitanie, drepcząc powoli do stolika. Czuła, że palce u stóp miała przemoczone. Znowu w duchu musiała zbesztać się za założenie trampek. Obiema rękami odgarnęła wilgotne od deszczu włosy za uszy. Do niedawna proste, teraz skręcały się w blond spirale.
- Czyżbyś chciał się jednak wycofać z tej życiowej inwestycji? - dodała kpiąco, opadając na krzesło z mokrym klapnięciem. W duchu jednak zatrzęsła się jak osika, no bo... Jak ona sama sobie da radę? Była przerażona myślą o nadciągającym szturmem macierzyństwie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

chapter three.

Dwa miesiące. Nie. Trochę ponad. Dwadzieścia sześć paczek czipsów, czterdzieści cztery opakowania po zupkach chińskich, a zgrzewek coli nie liczyła. Tyle właśnie zajęło jej przetrawienie niedoszłego, drugiego, najważniejszego dnia w życiu, którego nie sfinalizowała. Transakcja nie przeszła. Kartę odrzucono. Nie będzie finalnego tak. Po prostu uciekła.
Dwóch miesięcy i tony niezdrowego jedzenia, zakrapianego alkoholem potrzebowała na pogodzenie się z myślą, że nienajlepiej jej idzie w związki. Choć zawsze uważała to właśnie siebie za osobę, która myśli racjonalnie, a w zasadzie najbardziej z rodziny, która trzyma wszystko w ryzach, składa do kupy i skleja potłuczone relacje, okazało się że własne rozlatywały jej się w proch. Tak było przy pierwszym małżeństwie i tym prawie-drugim, kiedy olśniło ją na ołtarzu, że to jednak nie jest to i wcale nie chce spędzić z tym człowiekiem reszty życia. Miała mętlik w głowie, ale przypadkowe spotkanie Bluejaya w markecie o dziwo bardzo jej pomogło. Znoszone dresy zamieniła na ciepły golf i spódniczkę, a fryzurę młodej buntowniczki na umyte i uczesane(!) włosy. Kolejnym krokiem ku otrzymaniu pokrzepienia, było wyjście z domu. Samodzielne, nie pod przymusem, nie pod nagabywaniem matki, czy pomrukami sąsiadów, którzy jakiś miesiąc temu spisali ją już na straty i okrzyknęli wariatką.
Uwielbiała tą niewielką kawiarenkę. Nawet gdyby musiała przejechać całe miasto, było warto. Delikatne światło ciepłych lampek, zwisających ze ścian i sufitu, sprawiało, że czuła się jak w domu. Takim z filmów, niekoniecznie swoim z dzieciństwa. Niemniej sprawiało jej to dużo frajdy. Zajęła miejsce w kącie, z daleka od niepożądanych spojrzeń, a na krześle ułożyła starannie płaszcz i torebkę.
Wbrew zdrowym nawykom żywieniowym, jakie próbował wpoić jej starszy brat, zdecydowała się na bombę cukrową, w postaci zimowej kawy z mieszanką syropów, bliskich przyprawienia o zawał serca. Jej ciało zniosło już pierwszorzędną terapię szokową, którą zafundowała mu w ostatnim czasie, więc wierzyła, że taki mały grzeszek nie zatrzyma nagle akcji jej serca na środku kawiarni. Sęk w tym, że była tak zapatrzona w parujący kubek, że nie zauważyła serwetki, którą ktoś zrzucił ze stolika, a gdy jej stopa tylko się z nią zetknęła, nadała jej całej filigranowej postaci takiego pędu, który mogłaby zatrzymać jedynie inna osoba, bądź jej stolik. Huk, który się rozległ kilka sekund później zwiastował wygraną stolika, z którego spadł kubek jego właściciela, a po którym rozlała się ciemna, lepka od cukru maź, którą z namaszczeniem niosła od lady.
- Przepraszam! - pisnęła żałośnie, tym bardziej zmartwiona, bo niespełna tydzień wcześniej doprowadziła do eksplozji proszku do pieczenia w 7-Eleven. No i ta pyszna kawa, którą miała wypić... Zniknęła! Dokładnie w tym samym miejscu, w którym kończył się stolik, a zaczynało ubranie jej przypadkowej ofiary. Powoli przesunęła wzrokiem po ogromie zniszczeń jaki spowodowała, aż wreszcie jej wzrok natrafił na twarz osoby, której była winna pralnię chemiczną.
- Jona? - zapytała niezbyt mądrze, jakby się upewniała, że aby na pewno właśnie patrzy na swojego byłego męża, a nie na jego sobowtóra. Nie widziała go odkąd... No właśnie! Odkąd ściągnęła go do baru w dniu swojego ślubu, upiła się w sztok, przespała z nim i uciekła. Znowu. Dwukrotnie w ciągu dwudziestu czterech godzin.
- Co Ty tu robisz? - zapytała oskarżycielsko, a potem potrząsnęła głową. - To znaczy... Naprawdę przepraszam. Czy mogę Ci kupić kawę? Wytrzeć? Cokolwiek? Upiorę Ci to ubranie! - zarzekła się, wysuwając do góry dwa palce w geście przyrzeczenia harcerskiego, choć nie miała z nimi nic wspólnego.
<center>...</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dowiedział się o zaręczynach swojej byłej żony od ich wspólnych znajomych i szczerze? W tamtym okresie był raczej wrakiem człowieka, aniżeli w pełni funkcjonującą i myślącą istotą, więc ta wiadomość wywołała w nim bardziej pierwotne i impulsywne reakcje niż przemyślane i głębokie emocje. Reakcje, których efektem był romans z osobą - o ironio będącą jedną z iskier, jakie wskrzesiły ogień spalający doszczętnie ich małżeństwo.
Nie chodziło o to, że nadal kochał byłą żonę, ani że posiadał względem niej szczególnie silne uczucia. Po prostu był trudnym człowiekiem, stroniącym od ludzi i mającym problemy z nawiązywaniem i utrzymywaniem relacji. Rozwód kosztował go wiele, bo mimo wszystko Deni, była dla niego najważniejszą osobą na świecie przez ponad kilka lat i nagle miała zniknąć, odejść, zamieniając wszystkie dobre wspomnienia w kolejne czarno-białe i pozbawione radości sceny, jakich w życiu Wainwrighta było wiele, zbyt wiele. I nagle po ponad dwóch latach zadzwoniła, zapłakana, zestresowana, zdenerwowana, a on nie mógł jej zignorować. Nie powinno się pić alkoholu z byłymi, mając te trzydzieści osiem lat powinien o tym wiedzieć, ale cóż... Człowiek nie uczy się na błędach, gdy chce je świadomie popełnić, a potem pluje sobie w brodę, gdy po raz kolejny poukładany świat chwieje się w posadach. Całe szczęście Jona dość szybko otrząsnął się po tej szalonej i spontanicznej nocy i chociaż chciał zadzwonić to uznał, że nie powinien, że Deni także zdawała sobie sprawę, że pepełnili błąd.
I tak życie toczyło się dalej. On ponownie wpadł w nurt pracy, rutyny, narzucania sobie ograniczeń i udawania, że lepiej mu samemu, bo uczucia tylko niepotrzebnie komplikują życie. Niestety, ale emocje kierowały się innymi prawami i nawet Jona nie umiał się ich wyzbyć chociaż bardzo chciał to czuł się bezsilny wobec tego jaki wpływ wywierały na niego niektóre osoby.
Dlatego tamtego dnia, gdy gorąca, lepka i ubarwiona bitą śmietaną kawa polała się po jego stoliku, a on zdał sobie sprawę z tego kto przed nim stoi - serce zabiło mu jeszcze mocniej. Nie spodziewał się jej, ale przecież też nie unikał. Nie stosował jakiejś specjalnej taktyki niepojawiania się w miejscach, w których mógłby wpaść na Linden, a przecież ta kawiarnia była poniekąd "ich", jak mógł o tym nie pamiętać.
- Och.. Cholera jas... - Zareagował instynktownie odsuwając się na krześle, ale gdy usłyszał swoje imię i ten głos. Zamarł na moment podnosząc spojrzenie na stojącą przed nim kobietę. - Deni - powiedział cicho, po czym dokończył swój ruch i wstał z miejsca przecierając zabrudzone spodnie serwetą. - Staram się wypić kawę, ale jak widać z mizernym skutkiem - burknał, bo jej pytanie także wydało mu się mało przyjemne. To nie on uciekł nad ranem bez słowa, a miał wrażenie jakby był czemuś tutaj winien. - Nie dziękuję, spokojnie - dodał doszukując się w jej propozycjach oznak paniki i zakłopotania. Najchętniej poradziłby sobie sam, odszedł, nie prowadził tej mało komfortowej rozmowy, ale przed nim nie stałą obca osoba, a Linden, której bez słowa zostawić nie umiał. - Poradzę sobie, ale chyba powinniśmy wezwać kogoś - dodał rozglądając się za personelem, a chwilę później jakaś osoba z obsługi przyszła aby posprzątać wyrządzony przez Linden kataklizm. - Em.. Zamówić ci kolejną? - Zapytał po chwili, bo w końcu jej kawa była obecnie wszędzie wokół tylko nie w szklance. Poza tym chciał chyba być dżentelmenem, a może wyprowadzić Linden z tego stanu zaskoczenia i obwiniania się za spowodowanie całej tej farsy, a może.. Może po prostu chciał porozmawiać, ale nie umiał pytać wprost. - W sensie sobie także będę, więc może też być chciała - dodał asekuracyjnie, aby jednak nie zdradzać się ze swoimi intencjami, których sam do końca przecież pewny nie był.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli ktoś kiedyś zapyta ją o tą chwilę i jak się wtedy czuła, bez wahania odpowiedziałaby, że zupełnie tak jak przedstawiają to w kreskówkach. Kiedy nagle całą widoczność zasłaniają kanciaste obrazy, nachodzące jeden na drugi, a towarzyszy temu dramatyczny dźwięk, kończący się tym charakterystycznym zgrzytem zaciętej płyty. Nagle w jednej chwili osuwa Ci się grunt pod nogami, zasysając w głąb siebie, a Ty już jesteś niemalże pewien, że stworzysz jedność z płytkami na podłodze.
Przez cały czas, który spędziła w swojej fortecy, niczym pustelnik, który zapomniał o tym jak już wygląda świat z zewnątrz, starannie odgradzała się od wszystkich błędów i niewybudzonych niesnasek. Pieczołowicie budowała mur, który zamiast stawić czoło wygenerowanym problemom, pozwoli stworzyć jej między nimi taki dystans żeby chociażby sama próba powrócenia do nich myślami była wręcz niemożliwa.
Jakże więc trywialnym błędem było nieuwzględnienie takiej przypadkowej jak prosta wpadka w kawiarni. Dokładnie tej samej, w której pijała swoje ulubione, wypełnione po brzegi cukrem kawy w jego towarzystwie. Zanim jeszcze zostali małżeństwem, zanim w jego przyjaciółce dostrzegła swoją największą rywalkę i zanim wszystko stało się tak cholernie, że aż do bólu skomplikowane.
Czasami miała wrażenie, że jej umysł ją sabotuje, podprogowo zmuszając do robienia rzeczy, które w zderzeniu z rzeczywistością, zdawały się być wyjątkowo absurdalnymi decyzjami. Czy to właśnie to miejsce musiało być pierwszym, do którego postanowiła się udać, wychylając się ze swojej nory? To tak jakby weterana wojennego po zakończonej terapii wysłać do usuwania niewybuchów ze starego pola minowego.
Ach, to słodko wypowiedziane Deni. Nie byli już ze sobą tak długo, a jednak wciąż doskonale pamiętała tembr głosu, którym wypowiadał jej imię. Pierwsze, skomplikowane próby wypowiedzenia jej nazwiska, na którym niejeden niemalże złamał sobie język. I wciąż powodowało w niej niepokojące mrowienie. Równocześnie przyjemne i kojące, ale i przywołujące wszystkie te razy, w których Deni brzmiało ostro i chropowato. Jak dźwięk zdartej płyty.
- Przepraszam - powtórzyła raz jeszcze. Gramofon się zaciął, a w jej głowie nie było żadnego innego słowa, które mogłaby teraz powiedzieć. Na próżno wertowała zwoje w ciemności umysłu, bo każdy z nich był zapisany w ten sam sposób. Przepraszam. Przepraszam za to, że nie umiałam Cię wysłuchać Przepraszam za to, że Ci nie wierzyłam (choć wciąż jestem pewna, że słusznie! Ale żałuję...). Przepraszam, że uciekłam rano, nie pozostawiwszy nawet krótkiego liściku. Przepraszam w końcu za to, że wylałam na Ciebie kawę.
- Tak, poproszę. Wiesz jaką, prawda? - spojrzała na niego wielkimi, lśniącymi wciąż z niemego przerażenia oczami, w napięciu oczekując potwierdzenia. Nie musiał pamiętać, w końcu nie byli już małżeństwem, ale jej serce zamarło w zastanowieniu, czy te wszystkie zimowe kawy, które pijała z uporem maniaka poszły już w zapomnienie? Nie powinna nawet o tym myśleć. Nie łączyło już ich nic poza wspomnieniami i błędem, który popełnili niespełna dwa, czy to trzy miesiące temu. I chociaż najrozsądniej byłoby podziękować i wrócić do domu (albo chociaż zmienić kawiarnię), odkąd rozpoczęła drogę przez farsę z niedoszłym ślubem, z rozsądkiem było jej jakoś nie po drodze.
- Dobrze wyglądasz. Jak minęły Ci święta? - zapytała zdawkowo, ale zadając to konkretne pytanie, podświadomość jej liczyła na konkretną odpowiedź. Co słychać? W porządku, bez z mian. Co zdarzyło się odkąd pożegnała go o świcie, w alkoholowych oparach wyrzutów sumienia? Była ciekawa. Nie dało się tego ukryć. Odsunęła krzesło i pozwoliła sobie na nie opaść, kiedy obsługa uporała się wreszcie z lepką mazią, która upstrzyła wszystko dookoła.
<center>...</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzył na swoją byłą żoną starając się nazwać emocje jakie odczuwał w tamtej chwili, ale niestety żadne z nich nie były jednoznaczne i proste do określenia. Były mieszaniną żalu, złości i pretensji okoloną niezrozumiałym uczuciem ekscytacji i zaciekawienia. Skąd to wszystko? Przyczyna była prosta i dopatrywać się jej należało w niewybaczalnym i głupim błędzie jakiego dopuścili się jakieś dwa miesiące temu. Od tamtego czasu Jonathan starał się nie myśleć o Deni. Nie analizować tego co się stało, ani nie nadawać temu żadnych głębszych znaczeń. Zresztą nie było nawet takiej potrzeby, bo obydwoje prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że ich upojna noc była wynikową dużej ilości alkoholu, wściekłości i rozżalenia. Nie mniej jednak w Wainwrighcie zrodziła się potrzeba dociekanie tego jak Deni zachowa się wobec nieco po tym co zaszło, po tym jak bez słowa uciekła nad ranem pozostawiając go bez odpowiedzi, bez pożegnania, bez możliwości, aby o niej znów mógł zapomnieć.
-Domyślam się - odparł chłodno i... Po raz kolejny pomyślał o zupełnie innej osobie. Osobie z którą porównywać byłej żony nigdy by nie chciał, ale która pod pewnymi względami stała się dla niego teraz ważna. Jednak nie chciał pozwolić sobie na dalsze rozwodzenie się nad tą kwestią. Pod pewnymi względami Deni i Marii miały ze sobą wiele wspólnego, ale pod innymi były kompletnie różnymi kobietami, bo jednak niezdarność i zamiłowanie do nadmiernych ilości cukru to nie powody dla których warto ludzi ze sobą porównywać, prawda?
Wrócił po kilku minutach niosąc na tacy ociekającą bitą śmietaną i syropami zimową kawę dla Linden, oraz zwykłą americanę bez cukru i mleka dla siebie. Stojąc przed kasami przez moment zastanawiał się, czy nie zabrać swojego napoju na wynos, ale jednak ciekawość tego co może powiedzieć mu była żona wygrała i uznał, że woli zostać niż jak Deni uciec bez słowa.
- Proszę - mruknął kładąc przed kobietą wysoką szklankę. - Dziękuję, Ty także, aczkolwiek podejrzewam, że dawno dobrze nie spałaś - odpowiedział póki co skupiając się na komplemencie i lekko podkrążonych oczach kobiety. Poza tym na pierwszy rzut oka dało się dostrzec, że nie jest w najlepszej kondycji. Przeżył z nią kilka lat, dobrze wiedział kiedy jej blask przygasał - to był taki moment. - Inaczej.. - Odpowiedział nieco zagadkowo, ale sam nie umiał póki co znaleźć odpowiednich słów. Więc dał sobie chwilę czasu na zastanowienie, upijając kilka łyków kawy. - Fitz się rozwodzi - wyznał, bo niekoniecznie musiała wiedzieć o tym, że jej były szwagier postanowił odejść od żony. - Więc chyba żeby uciec przed smutkiem spędziliśmy te święta ze znajomymi. Wiesz.. Na swego rodzaju świątecznym przyjęciu - wyjaśnił i chyba chciał się uśmiechnąć, ale chęć ta zniknęła nim zdążyła się uwidocznić właściwym gestem, bo jednak... Przypomniało mu się jak nigdy nie lubił tego typu imprez i jak chodzili na nie razem, gdy jeszcze było dobrze... Ale też jak tuż przed ostatnią z nich pokłócili się okropnie.. Jak wyszedł z domu i wrócił po świętach... - A u ciebie? Spędziłaś święta z rodziną? - Odbił pytanie, bo znacznie lepiej czuł się w roli słuchacza niż tego, który opowiada, poza tym chciał by to ona mówiła, w końcu inaczej nie mógłby zaspokoić rosnącej w nim ciekawości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kurczyła się pod ostrzałem jego spojrzenia, chociaż nie mogła nazwać go niesubtelnym. Głównie kryła się w nim ciekawość, a tej zaś w ostatnim czasie było Linden pod dostatkiem. Sąsiadki jak sępy krążyły pod jej drzwiami, nasłuchując czy aby na pewno nie wydała ostatniego tchnienia, a w niedługim czasie spod szpary w drzwiach nie dobędzie się odór rozkładającego ciała. Bo ile tak można siedzieć i kryć się we własnym mieszkaniu? Od razu się na niej poznały. Już w chwili, w której pry przeprowadzce, pękł jej karto n z książkami, domyśliły się, że coś z nią nie tak. Za dużo książek miała. I te paznokcie. Wiecznie pobrudzone farbą. Domyślić się też mogła, że jako jedne z pierwszych usłyszały o sławnym filmiku z jej udziałem, krążącym w internecie, Więc i wnuczka sąsiadki z dołu poznała Deni, kiedy wyświetlała go ciekawskiemu gronu, żądnemu więcej plotek.
Krzesło było zbyt twarde. Można by pomyśleć, że przy tak niezdrowej diecie, rozrośnie się wszerz, ale tak nie było. Kościste ciało z trudem wytrzymywało na tak niewygodnym siedzeniu. Nie przypominała sobie żeby kiedyś stanowiło to problem, więc może ten tkwił w całej tej niekomfortowej sytuacji? Jej ciało wydało z siebie ostrzeżenie. To co robiła, było jak igranie z ogniem. Nie powinna wtedy, dwa miesiące temu dzwonić do niego, ani uciekać nad ranem. Gdyby do tego pierwszego nie doszło, nie musiałaby teraz zadręczać się tym co zrobiła potem. A teraz siedziała. Jak gdyby nigdy nic, jakby tamtej nocy nie było, a teraz, mając go przed sobą, wciąż czuła smak jego ust.
- Cóż, to prawda - odparła, nieco się pesząc, kiedy tak bez ogródek wyznał jej, że nic przed nim nie ukryje. Spuściła wzrok w dół, jakby to mogło pomóc w ukryciu wszystkich grzeszków, które chowała w sinych cieniach. Nie błyszczała tak jak zawsze, choć wydawało jej się, że gdy po raz pierwszy od dawna, z chęcią opuszczała mieszkanie, to coś zaiskrzyło. Może to to lustro w przejściu i krótki refleks w odbiciu.
- Nie spałam dobrze - powtórzyła po nim, kiwnąwszy krótko głową, a krótsze kosmyki włosów, opadły jej na czoło. - Ostatnio gorzej mi to idzie. Leżę, gapię się w sufit i myślę o tych wszystkich wspaniałych rzeczach, których nigdy nie zrobiłam - jak na ironię, to nie błędy zawracały jej głowę. Przynajmniej nie bezpośrednio, bo gdyby nie one, cóż stałoby na przeszkodzie żeby te piękne pragnienia uiścić?
- Oh. Rozwodzi się? Myślałam... Myślałam, że jest szczęśliwy - a może po prostu tego nie widziała, tak bardzo zajęta własnymi problemami i generowaniem sporów zupełnie o nic. Na wspomnienie imprez świątecznych zrobiło jej się smutno. Lubiła wychodzić. Spędzać czas wśród grona wspólnych znajomych. Wymieniać się głupimi prezentami, które lądowały co roku gdzieś na dnie szuflady... Ale Jona nigdy za nimi nie przepadał. Wiedział za to jak wielką radość sprawiały jego ówczesnej wtedy żonie. I ta ostatnia. Pogrzebała wszystkie iskry, które jeszcze się tliły w zgliszczach. Zapuchnięte oczy, twarz wbita w poduszkę i znowu rozmyślała. Nie o powiedzie, ale wszystkim tym czego nie zdążą zrobić.
- Myślałam, że nie lubisz takich przyjęć - skwitowała tylko szorstko, zanim zdążyła się ugryźć w język. Przez chwilę milczała, zastanawiając się jak mogłaby - zatuszować tą niechybną uwagę. - Święta? A no. Coś w tym rodzaju. Nie z taką pompą jak do tej pory, ale źle się czułam. Wiesz, chyba mnie przewiało. Czy coś - wytłumaczyła się niezdarnie, nie wspominając o tym jak próbowała zapierać się rękami i nogami przed wizytą u matki, która była ostatnią rzeczą o jakiej marzyła. Jej wścibstwo nie miało granic, a uszczypliwe komentarze były niczym kłucie wyjątkowo grubym żądłem.
<center>...</center>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Delridge”