WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Lorna czasami w życiu decydowała się na dziwne rzeczy. Jedną z takich dziwnych rzeczy było na przykład kupienie magicznych fasolek na aliexpress, z których miała wyhodować własne kwiatuszki, ale do tej pory nic jej nie wychodziło poza trawą. Decydowała się też czasem na dziwne randki, jak ta ostatnia z mimem, która nie wyszła jej na dobre. I dziwną rzeczą były też te dzisiejsze zajęcia, na których znajdowała się razem z Berni. Było to jakiś miks karate, cross-fitu, fitnessu w stylu lat 80 i sama nie wiedziała czego, ale musiały trząść pośladkami tak często, że sprawdzała co jakiś czas w lustrze czy już jej odpadły, czy jeszcze nie! - A mogłyśmy po prostu iść na siłkę - wysapała, kiedy znów musiały naciągać gumy do ćwiczeń i wyginać się w najdziwniejszej pozie. - Zwykła, przyjemna siłka… ciężary, omijanie lalusiów pozujących przy lustrach i plooootkujących na maszynach, zamiast na nich ćwiczyć - narzekała dalej, gdzieś po drodze omal nie tracąc równowagi w tym wszystkim, kiedy planowała rzucić Berni nieszczęśliwe spojrzenie. Ale nie, nie było czasu na przerwę, bo po chwili znowu musiały wchodzić na stepper i wykonywać na nich w rytm muzyki karate kopniaki! - Kto to wymyślił - jęknęła, kiedy o mały włos, a nie spadłaby ze steppera i otarła wierzchem dłoni spocone czoło. - Przysięgam, nigdy nie byłam na tak dziwacznych zajęciach - mruknęła, ściszając głos, bo instruktorka jakby się zbliżyła… a potem rzuciła pytające spojrzenie brunetce, żeby sprawdzić czy ona też się tutaj czuje jak w wariatkowie, czy jednak ma jakieś doświadczenie z takimi… emm… eksperymentami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

4.

Bądźmy szczerzy, Bernie może i coś tam ćwiczyła, żeby utrzymać sylwetkę i mieć poczucie, że nie siedzi tylko na tyłku, ale zazwyczaj robiła to tak, by się zbytnio nie namęczyć, a przede wszystkim, żeby nie kończyć treningu ulana potem. Dlatego totalnie nie potrafiła zrozumieć, co właściwie robiła na tych zajęciach u instruktorki, która chwilami już przerażała ją swoimi pomysłami. Nawet w połowie całego treningu nie było, a biedna Lillard czuła się tak, jakby z jej czoła lał się jakiś wodospad, a nie zwykły pot. - Wyobraź sobie bieżnię, na której ćwiczysz spacerkiem i szukasz wzrokiem ludzi, których mogłabyś komentować. - Właśnie tak usiłowała przetrwać te zajęcia, co było chyba tylko dodatkową torturą. Bo kto normalny wyobraża sobie inne ćwiczenia, gdy aktualnie jedne wykonuje? - Spójrz tam na przód - mruknęła, wskazując głową na jakieś kobiety z przodu, które całą swoją energię wkładały w polecenia instruktorki. Podziwiała je, naprawdę, bo ona sama niemal potykała się o własne nogi, gdy nagle ze steppera przeszli na elementy jakiejś zumby, ale skrzywionej, bo tak tyłkiem to chyba nikt nigdy nie kazał jej wymachiwać. - Lor, ja chyba jestem na to za stara - niemal wysapała gdzieś, zamykając się szybko, bo kobieta groza, zwana instruktorką, znowu niebezpiecznie się do nich zbliżyła. A miały przecież teraz posłusznie podskakiwać, by "złapać słońce, które ucieka". Paranoja. - Może uciekniemy przez okno? - zaproponowała z nadzieją, zerkając na swoją towarzyszkę, gdy już odprowadziła wzrokiem plecy instruktorki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Żeby utrzymać sylwetkę czasem naprawdę niewiele trzeba! Na przykład takie schody. No działały naprawdę ogromne, wspaniałe cuda, jeśli korzystało się z nich regularnie… no i jak było ich więcej, niż tylko trzy schodki. Wystarczyło napiąć brzuszek i pobiegać, a już działały nogi, dupka i generalnie cardio. Co prawda Lorna trochę się bała, jeśli akurat w trakcie treningu wbiegła na wysokie schody i zbiegała, że zaczną jej się nogi plątać przy schodzeniu i spadnie na ryj (w końcu schodzić gorzej, nie ma się czego łapać, a wchodząc zawsze człowiek leci na te schody i może się jakoś tam rękami asekurować), ale mimo to często urozmaicała sobie właśnie w taki sposób życie biegacza. Chociaż nie miała kondycji atlety, to jednak jej sport to było zdrowie, a jako dziecko kobiety, która walczyła z rakiem i omal nie przegrała, czuła ogromną motywację do tego, żeby o siebie odpowiednio dbać. I te dzisiejsze zajęcia były właśnie takim urozmaiceniem.
- Ej, to nieładnie tak szejmować ludzi. Tych, którzy przychodzą na sesję i się obijają okej, ale jak ćwiczą, niech się pocą jak świnki, na zdrowie - zdecydowała, z uśmiechem rozbawionym - Jak już sobie masz kogoś wyobrażać, to może takie grube koty, którym właściciele ustawiają na bieżni miskę i w ten sposób zmuszają je do ruszania się - zaproponowała, bo to zawsze był zabawny i słodki widok. Co prawda gdyby tutaj takie koty były, to biegałaby żeby je głaskać, a nie krytykować, ale nieważne, to detale przecież. Nikt jeszcze nie wpadł na taki genialny pomysł, jak siłownia dla kotków.
- Nie gadaj, poczuj w sobie… wewnętrzną Wenus… niech rozwinie skrzydła… i zamacha ogonem - wydukała, ze zmęczenia już totalnie mieszając metafory, ale nieważne! A potem zaśmiała się cicho, ale pod okiem krytycznej instruktorki, spoważniała i spuściła speszona oczy, znowu próbując jakąś dziwną pozycję, wymagającą wymachiwania miednicą w taki sposób, w jaki Lorna jej nigdy nie używała chyba…. - Okej… ale… potrzebujemy… dywersji…. jezu zaraz spodnie mi pękną - mruknęła, próbując powtarzać za babką te koła, ale to cholera, było trudne!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wieczna panna Stone nie mogła narzekać na niedobór wolnego czasu, bo tak naprawdę za wyjątkiem obowiązków związanych z pracą to... Nie miała żadnych innych zobowiązań. Teoretycznie mogłoby to pozwolić kobiecie na odnowienie wielu relacji, które zaniedbała przez swoje wyjazdy, ale jakoś wcale się do tego nie kwapiła. O wiele bardziej wolała za to popracować nad formą, którą zaniedbała gdzieś w ferworze przygotowań do ślubu i choć dbała o linię, to niekoniecznie o kondycję. Chyba, że bieganie od sklepu do sklepu w celu wybrania najlepszego odcieniu zaproszeń można uznać za dbanie o kondycję, ale raczej nie. Tym bardziej takie atrakcje Leonie miała też już za sobą i to bezpowrotnie. Tak więc to idealny moment na to, żeby bardziej zadbać o swoje ciało. Może nie było to po drodze, ale lubiła akurat to miejsce, bo oferowało dość spory wybór ćwiczeń grupowych. I właśnie po zajęciach z zumby, Leonie uznała, że chciałaby dziś też spróbować swoich sił na ściance wspinaczkowej. Dlatego po prostu tam skierowała swoje kroki, dość leniwie, popijając przy tym też wodę. Po zorientowaniu się czy w ogóle jest możliwość skorzystać jeszcze z tej aktywności, grzecznie czekała z boku, niecierpliwiąc się tylko trochę. Dla zabicia czasu, który dłużył się niemiłosiernie, kiedy obserwowała ludzi wspinających się, postanowiła nieco rozejrzeć się co działo się w innych częściach klubu. I tak też dostrzegła nieco wcześniej, kto zmierzał w tę stronę, gdzie znajdowała się ona sama. Automatycznie na twarzy Leonie pojawił się grymas niezadowolenia i ciche westchnięcie. Serio?
-Och, proszę... Seattle naprawdę jest tak małe? - zapytała, wywracając oczami. Może, gdyby była nieco bardziej bezczelna, oskarżyłaby Travisa o to, że z jakiś dziwnych pobudek ją śledzi - w końcu przyznał się, że zaskoczyło go, kiedy zorientował się, że to Stone prowadzi program śniadaniowy w telewizji i omal nie udławił płatkami, to kto wie? Bywał nieobliczalny. I choć teoretycznie, ostatecznie relacje ich łączące można uznać za poprawne, to wcale nie na tyle ciepłe, by miało ich cieszyć wpadanie na siebie. Zawsze mogliby udawać, że się nie znają, ale jak widać... Ani przy poprzednim spotkaniu nie zdecydował się na to Canagah, ani tym razem nie zrobiła tego Leonie. A mogłoby to w sumie sporo ułatwić obojgu. No cóż... Niektórzy najwidoczniej lubią robić sobie pod górkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaskakująco, po utracie swojej pracy życia, Cavanagh przeżywał podobną sytuację w kwestii braku konkretnych zajęć. Jako kierowca karawanu czuł jakby wykonywał może około jednej ósmej tego do czego był przyzwyczajony przez dobry kawał swojego życia. Nie były potrzebne intensywne treningi, nie musiał latać co tydzień do nowej lokalizacji i spędzać dnie na próbnych jazdach, a później spotkaniach z inżynierami i długie godziny w samochodzie podczas faktycznych wyścigów. Teraz wystarczyło, że pojawiał się w pracy gdy potrzebny był akurat transport i choć ludzie umierali cały czas, to nie czuł się szaleńczo zapracowany. Starał się wracać do swoich hobby, omijać planowania ślubu i w końcu częściej podnosić się z kanapy zajadając popcornem. Po co? Czasami kołatało mu się w głowie, ale pamiętał, że po prostu dobrze się czuł będąc aktywny fizycznie. W pewnym sensie tak jak i powierzchownie lubił lenistwo, tak w tym samym czasie zaczynało go ono męczyć.
Miał już wcześniej styczność ze ściankami wspinaczkowymi, dobrze przygotowywały ramiona na wysiłek jaki przychodził z trzymaniem w ryzach maszyny bez wspomagania i innych bajerów szeroko dostępnych w samochodach do jazdy codziennej, chociaż polegał na nich bardziej dla samego siebie, bo było to czymś co mógł wynieść poza siłownię. Zaczął od dość solidnej rozgrzewki starając się nie krzywić za bardzo na strzykające i skrzypiące kości. To był tylko miesiąc, mruczał pod własnym nosem, jakby miał pretensje do własnego ciała, że tak szybko się zastało.
Trudno było powiedzieć, czy cień niezadowolenia na jego twarzy pojawił się na sam widok Stone, czy jednak była to zaledwie odpowiedź na jej własną reakcję. –Najwyraźniej. – Po ich ostatnim niefortunnym spotkaniu uznał, że istnieje małe prawdopodobieństwo, że ponownie na siebie wpadną. Siłowni w Seattle nie brakowało, podobnie z resztą jak kanałów telewizyjnych, oraz facetów, którzy lubili towarzystwo pięknych kobiet, a jednak oboje stali tu teraz oczekując zwolnienia się miejsca na ściance wspinaczkowej, pamiętając już nie tak ulotnie fragmenty i wrażenia sprzed ośmiu lat, bo tak się złożyło, że jego kolega lubił kobiety podziwiać, acz niekoniecznie ich słuchać. Travis trochę za późno zorientował się, że Leonie miała do powiedzenia więcej niż tylko które kolory ze sobą nie współgrają i jaka sukienka najlepiej podkreśli jej talię.
Wsunął dłonie do kieszeni krótkich sportowych spodenek i rozejrzał się dookoła gdy już przystanął w miejscu. Może wypatrzyłby cokolwiek innego na co poświęciłby uwagę. Tylko dlaczego to on miałby zmieniać swoje plany? –Fermont się nieźle prezentuje, co? – Zagadnął, z cieniem uśmiechu, bo podejrzewał co mogło zakłócić wrażenie okolicy. –Mają świetną pizzerię w okolicy. – Szczera prawda. Obsługa też była całkiem w porządku. Zazwyczaj. Ugryzł się w język, żeby nie dodać ‘i sąsiedzi niczego sobie’.
-Dobra, to… – Nie dokończył , bo zaraz po pierwszej osobie zwalniającej miejsce i uprząż przy ściance, kolejna wylądowała na ziemi. Dwójka znajomych, która przez czas wspinaczki ze sobą rozmawiało, co tłumaczyło dlaczego wybrali właśnie te konkretne miejsce. Travis wychylił się do tyłu, aby sprawdzić czy przypadkiem ktoś jeszcze nie kończył już dzisiaj swojej siłowej i koordynacyjnej wycieczki. Skinął głową do odchodzącej pary i wystąpił na przód. –Wspinałaś się wcześniej? – Nie zaskoczyłoby go gdyby tak było. Choć nie znali się długo to grupą zdążyli podjąć się pewnych przedsięwzięć pozornie wykraczających poza repertuar Stone. –Bo jeśli mnie wyprzedzisz, mogę ci zagwarantować, że jak kolejny raz się gdzieś spotkamy udam, że cię nie znam. - Solidna motywacja to podstawa.
Ostatnio zmieniony 2021-05-01, 00:39 przez Travis Cavanagh, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W sumie to po tym dość osobliwym przywitaniu mogła zapanować między nimi cisza. Nie stałoby się raczej nic złego, gdyby po prostu po wymienieniu nieuprzejmości zignorowali swoją obecność. Nikt nie musiał zmieniać planów, jak i nikt nie miał żadnego obowiązku kontynuować wszelakich uprzejmości. Niemniej jak widać na załączonym obrazku coś sprawiało, że ta dwójka, jednak ciągnęła rozmowę na wszelkie sposoby. I chyba zaskakiwali tym samych siebie za każdym razem co raz bardziej. Przynajmniej Leonie to dezorientowało, bo w przeszłości zawsze miała wrażenie, że Travis ma ją... Za kogoś niewartego uwagi? To chyba najprostsze określenie. Blondynka - wtedy szatynka - nie przejmowała się tym za mocno i po prostu nie pchała na siłę, nie przymilała. Po prostu była tam, gdzie i on, bo tak się złożyło, że z ówczesnym partnerem Stone przed laty tworzyli dość zgrany duet. I Ben to właśnie najbardziej łączący ich element, który zniknął z życia co najmniej jednego z nich... A tu proszę. Inne rzeczy też mogłyby ich łączyć - dzielnica, sport... Aż strach myśleć, co dalej, bo mimo wszystko, chyba jakiś drobny niesmak pozostał gdzieś w głębi Leonie. Może to przez te uprzedzenia, które tak pięknie zaprezentował Cavanagah przed laty? Jedno dostać szansę i ją skopać, drugie to zostać skreślonym zanim się przedstawisz, czyż nie?
Tak więc zaskoczyło ją to gadanie mężczyzny o zaletach dzielnicy, czego nawet nie ukrywała za bardzo, kiedy tak stała z założonymi rękoma i nieco zagubionym spojrzeniem, obserwując go po prostu. Zaśmiała się cicho, kiedy urwał, po czym pokręciła głową, rzucając: -Już myślałam, że zaproponujesz mi wspólny wypad po treningu - zażartowała dość lekko, już bez tego chłodnego tonu, który świadczyłby, że znalazła się w bliskiej odległości z Cavanaghem za karę. No, bo przecież... To nie była kara, a perfidny zbieg okoliczności. -Zdarzyło mi się - odparła, podchodząc do jednej z wolnych uprzęży. Podszedł do niej instruktor, który pewnie sprawdzał czy dobrze się pozapinała. Gotowa do startu blondynka, zanim ruszyła spojrzała na swojego sąsiada. -Rzucasz mi wyzwanie, Travis? - zapytała z uniesioną brwią, bo cóż, może to było kuszące, ale... Czy w pełni satysfakcjonujące? -Jeśli cię wyprzedzę chcę kolację w jakimś dobrym, nowym lokalu - no co? Nie znała tu za wielu sprawdzonych miejsc, także przyda się coś, co będzie można dopisać do listy pt. warto wrócić. Żadnych podtekstów. -A jak ty wygrasz, to będę udawać, że cię nie znam. Umowa? - i cóż, pozostało Leonie jedynie obserwować z wyczekiwaniem Travisa, kiedy to podejmował decyzję. Choć to pewnie w rzeczywistości jedynie ułamki sekund.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Możliwe, że gdzieś podświadomie próbował rekompensować kobiecie winy z dawnych lat. Przez długi czas nie zastanawiał się nad tym, ale patrząc wstecz nie mógł zaprzeczyć, że był z niego momentami po prostu palant, a Leonie sobie na to nie zasłużyła. Z drugiej strony, nie mógł tak po prostu przeprosić, nie ze względu na okoliczności, czy samą Stone, nie, chodziło o niego. Tylko dlatego, że do winy przyznał się wewnętrznie, nie znaczyło, że od razu rzuci się do mówienia o tym otwarcie. Z resztą, ile właściwie znaczyłoby takie słowo po 8 latach?
Uniósł brwi, sam po sobie nie spodziewając się takich propozycji, ale może właśnie takie wrażenie sprawiał. Skoro pomimo miernych relacji w przeszłości zagadał do niej za pierwszym razem i teraz po raz kolejny… -Założyłem, że nie byłoby to mile widziane. – Czy propozycję taką chciał złożyć czy nie. Pokiwał lekko głową na potencjalne doświadczenie, acz nie brzmiało ono jakby była szczególnie wprawiona. Lub odpowiedź była intencjonalnie wymijająca. Wzruszył na to mentalnie ramionami, dochodząc do wniosku, że przekonają się jeszcze o swoich umiejętnościach w praktyce.
Wymownie uniósł brwi w odpowiedzi, niemo mówiąc: ‘podejmujesz się go?’. Zdziwienie wkradło się na jego twarz, gdy padła kontr-propozycja, mająca jednak zaaranżować więcej wspólnego czasu, mimo iż Travis żył w przekonaniu, że tego Stone będzie unikać. Nie mogła być nim zainteresowana, to od razu odrzucił, więc chodziło o kolację samą w sobie. Musiało. Zaśmiał się, żeby rozładować własne myśli.–Jeśli ty masz dostać kolację, to jak ja wygram to zabierzesz mnie za kulisy telewizji śniadaniowej. – Skoro już podnieśli stawki pomyślał, że może na tym skorzystać, nawet jeśli nie był aż tak tym zafascynowany. Brał już udział w wywiadach, ale udawało mu się omijać kanałów tak szeroko dostępnych dla statystycznych Amerykanów. Zapewne dlatego, prawie nigdy nie zaczepiano go na ulicy, bo ludzie przypadkowo go rozpoznali, co ostatnimi czasami było niczym błogosławieństwo.
Bez względu na to jak sprawnie z uprzężą się uwinął, do niego również podszedł pracownik siłowni, pociągając za kilka zapięcia sprawdzając czy wszystko zostanie na miejscu gdy będą z dala od podłogi. Stanął już przy ściance, jedynie czekając na decyzje Leonie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba na to tak nie patrzyła, że Travis kiedykolwiek, jakkolwiek mocno zawinił czymkolwiek. Po prostu za nią nie przepadł i miał do tego pełne prawo. Może nieco trudniej było to akceptować, kiedy ktoś się decydował na taki krok bez dania komuś szansy, ale wciąz można to zaakceptować i to Stone przed laty zrobiła. Uznając chyba dodatkowo, że jeśli ktoś łatwo szufladkuje, to niekoniecznie będzie zmieniał swoje stanowisko kiedykolwiek. A tu taka niespodzianka!
A odpowiedź odnośnie poziomu umiejętności wspinaczkowych Leonie nie była w żadnym stopniu wymijająca. Po prostu tak siebie oceniała. Żadna z niej zawodniczka, nawet nie jakaś zapalona miłośniczka Ot, po prostu wybierała tę formę aktywności raz na jakiś czas, a może nawet i nieco częściej. Wciąż jednak to totalna amatorka. I właśnie z tego względu sądziła, że daleko jej do tego co może pokazać Cavanagah, który jednak jest sportowcem. W końcu Leo nie miała pojęcia, że kariery nie kontynuuje, ma jakąś przerwę itp. Życie.
Pierwszy odruch panny Stone był taki, że wybuchła perlistym śmiechem. Nie spodziewała się tego. I o dziwo oprócz zaskoczenia bardzo mocno ogarnęło też kobietę po prostu rozbawienie. Oboje myśleli o sobie tak negatywnie, a proszę, ochoczo coraz to kreatywniej wymyślali swoje nagrody, uwzględniające przyznanie się jednak do jakiejkolwiek relacji. Dla niej to mimo wszystko zabawne.
-Nie wiedziałam, że jesteś aż takim fanem, ale skoro tak... Może coś uda mi się załatwić - choć trzeba zaznaczyć, że Leonie absolutnie nie była pewna swoich możliwości, ponieważ ciągle była dość nowym nabytkiem. Może i sympatią widzowie ją darzą, oglądalność nie spada, a może i rośnie, ale wciąż.. Nie ma mocnej pozycji. Niemniej, to chyba nic trudnego? Chyba. Nie miała jednak jeszcze stuprocentowej pewności, że powinna się w ogóle tym martwić lub głowić, bo przecież wciąż miała szansę na wygraną, tak?
-To ... Trzy, dwa, jeden, start! - krzyknęła nieco za mocno i chyba za bardzo podekscytowana, ale już za późno. Ruszyli. Rywalizacja dawała się we znaki, a po ciele blondynki rozlewało się przyjemne uczucie zwane adrenaliną, dodatkowo wypełniała ją chęć zwycięstwa, która motywowała blondynkę do sprawnego pnięcia się w górę. No, bo co... Kto nie lubi wygrywać, niech pierwszy rzuci kamieniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyglądało na to, że oboje mieli niezły ubaw ze spotkania, którego żadne z nich się nie spodziewało, a co dopiero aranżacji kolejnych. Pomyśleć, że może gdyby nie uprzedzenia już wcześniej mogliby się całkiem dobrze dogadywać, chociaż nie jest powiedziane, że utrzymaliby przez ten czs kontakt. Oboje mieli swoje własne zobowiązania, które targały niby po całym świecie. Cóż, Travis głownie po Stanach, nawet jeśli na stałe zameldowany przez ten czas był w Seattle.
-Na pewno da się zaaranżować coś innego w razie potrzeby. Ale w takim razie, umowa stoi. – Podsumował. Kości zostały rzucone. Zawodnicy na swoich pozycjach. Walka toczyła się o nie byle jakie stawki i każde z nich chciało sięgnąć mety jako pierwsze. Cavanagh był pewny swojego zwycięstwa. W końcu czym była taka wspinaczka w zamkniętym pomieszczeniu z rzeczami których podejmował się wcześniej? Pestka. Bułka z masłem.
Sapnął będąc mniej więcej w połowie coraz wyraźniej zdając sobie sprawę, że trudniej przychodziło mu utrzymywanie swojego ciężaru ciała na ramionach. Spodziewał się oporu, to oczywiste, ale nie takiego. Bez przesady, to był tylko miesiąc, pomyślał i zaraz poprawił się, że właściwie minął już ponad miesiąc i to w dodatku zapełniony tak minimalnym ruchem jak tylko się dało. Mięsnie nadal tam były, tylko odzwyczaiły się od takiego wysiłku. Nie miał oczywiście zamiaru tego po sobie okazywać, do tej pory udawało mu się utrzymywać podobne tempo co Stone, momentami wychodząc nawet na prowadzenie, ale wiedział, że przede wszystkim liczył się wynik końcowy i jeśli przesili się teraz, później nie poradzi sobie na ostatnim odcinku. Tyle lat doświadczenia, myślał z wyrzutem, chociaż zewnętrznie wydawał radzić sobie w porządku. Obydwoje zapewne prezentowali się całkiem nieźle, zwłaszcza z widocznym szybkim tempem. Travis niemalże czuł wzrok pracownika siłowni, o krok od upomnienia ich, żeby może nieco zwolnili, ale odliczanie Leonie bardzo wyraźnie komunikowało, że podejmowali się wyścigu nie naściennej przechadzki.
Im wyżej sufitu, tym jego ruchy stawały się wolniejsze. Coś się w nim burzyło patrząc jak Leonie wychodzi na prowadzenie i przez swoje rozproszenie źle oparł prawą stopę, co zagroziło całej jego pozycji i wybiło z rytmu. Gdy zdobył solidny chwyt i podstawę jego przeciwniczka była już o krok od mety, a kilka chwil później dotknęła sufitu. Mruknął coś niezrozumiale pod nosem, ze zdegustowaniem również pod nosem, nie chcąc okazywać jak ta porażka dźgnęła jego ego. Sportowca. Pokonał pozostały dystans. –No… czyli nie trzeba będzie kombinować. – Skomentował i chwycił linkę, odchylając się do tyłu. Co za ulga. –Zabieram cię do dobrego, nowego lokalu w takim razie. – Zaczął stopniowo się opuszczać. –To ile czasu mi dajesz na znalezienie odpowiedniego miejsca? – Zagadnął i zerknął w dół sprawdzając czy przypadkiem ktoś nie kręci się na ich miejscu lądowania, by później znów wrócić pytającym spojrzeniem do kobiety. Nie ustalali tej kwestii przed, ale cała tego atrakcja polegała na tym, że wygrana nie będzie odkładana całą wieczność. Im szybciej zrealizowana tym wyraźniejsze istniało połączenie z poczuciem satysfakcji z pierwszego i jedynego prawomocnego miejsca.
-Ale i tak chce za jakiś czas rewanż. – Przyznał, jakby była to oczywista oczywistość. Tylko dlatego, że zachowywał się swobodnie nie znaczyło, że mógł tak pozwolić by to wszystko bezpowrotnie zakończyło się na jego przegranej. To dopiero byłby cios w jego dumę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przed porwaniem

Jej wzrok przykuła tłusta mucha, chodząca leniwie po wyjątkowo czystej szybie tkwiącej w oknie Fitness Centrum. Siłownia znajdowała się na piętrze, a rowerki stacjonarne tuż przed oknami, wychodzącymi na szary, brudny parking. Raine jechała w nieznane (przynajmniej myślami, bo rowerkiem daleko by nie zajechała) od dobrych dwudziestu minut. Pociągnęła krótko nosem, po czym wytarła z czoła krople potu rąbkiem niebieskiego ręcznika, który zawieszony na karku, zwisał jej z ramion. Westchnęła ciężko i zrobiła zaciętą minę, wpatrując się w tę muchę, jakby chciała ją rozjechać.
Potem powiedział, że od batoników rośnie tył, więc może mi wystarczy. Dasz wiarę?
Zatrzymała się na moment, tylko po to, aby spojrzeć na Allena z wyrazem zszokowania i zdegustowania za jednym razem. Szatyna, jadącego obok niej, poznała na pierwszym roku studiów. Mieli krótki, burzliwy romans, na koniec stwierdzając, że lepiej pozostać przyjaciółmi. Od tamtego momentu wpadają na siebie od czasu do czasu, bo całkiem nieźle się dogadują. Jak widać, nie każda relacja damsko-męska kończy się w łóżku, a seks często tylko wszystko komplikuje. Wróciła do pedałowania, kręcąc powoli głową. — I to w miejscu pracy. Przecież tak nie wypada, poza tym ktoś mógł usłyszeć. Jak to o mnie świadczy?
Gdyby tłusta mucha miała twarz sędziego Jenkinsa, to faktycznie by ją zatłukła, oczywiście, gdyby wcześniej nie padła od jej zabójczego spojrzenia.
Rushford nieraz już słyszał o Jenkinsie i jego nieprzyzwoitych, seksistowskich docinkach, którymi, bardziej lub mniej agresywnie, obsypuje ją przy każdej nadarzającej się okazji, odkąd tylko przenieśli go do sądu rejonowego w Seattle z jakiegoś mniejszego miasta gdzieś na północy.
Była dzisiaj zła na cały świat i naburmuszona. Jeszcze niedawno wylegiwała się na plaży, popijając drinki, rozpieszczana przez słońce, morską bryzę i Mitcha, a teraz musiała znowu zająć się stresującą ostatnio pracą w deszczowym, ponurym Seattle. Przynajmniej opalenizna jeszcze nie zniknęła. Kątem oka zerknęła na ogromne lustro, wiszące na bocznej ścianie. Wyglądała dobrze, w fioletowym, obcisłym topie na ramiączka i czarnych legginsach do kolan. Ciemne włosy związane miała w wysoki kucyk, zupełnie jak w szkole średniej. Pojedyncze kosmyki włosów wysunęły się i opadły jej na twarz, co w jakiś sposób dodawało jej uroku. Martwiło ją jednak coś innego. Czy jej się wydawało, czy naprawdę przybyło jej nieco ciała w okolicy bioder i brzucha? Może Jenkins miał rację i nie powinna tak często odwiedzać maszyny z przekąskami?
Przeniosła pospieszne wzrok na muchę, bo to było bezpieczniejsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2 Po ciężkim dniu w pracy, który spędził przykuty do monitora przez co najmniej osiem godzin, wiedział, że najlepszym wyjściem będzie wyskoczenie na siłownię. Co prawda cholernie mu się nie chciało, ale był pewien, że potem sobie podziękuję — szczególnie na starość, gdy większość ludzi w jego wieku będzie pokrzywiona i wszystko ich będzie bolało, a on żwawo będzie maszerował po mieście (przynajmniej tak to sobie wyobraża, bo zdaje sobie sprawę, że nie może przewidzieć, jak naprawdę będzie). Poza tym lubi to — lubi wysiłek fizyczny; lubi to zmęczenie, ale jednocześnie i napływ energii, która pojawia się po treningu. Nie mówiąc o tym, że jeśli nie będzie ćwiczył, to przytyje kilka dobrych kilo i, zamiast ładnych mięśni brzucha, będzie miał brzydki i zwisający bęben. Może i niektórym coś takiego nie przeszkadza, ale on zdecydowanie nie mógłby się z tym pogodzić.
Tuż po pracy wskoczył więc w swoją teslę, w której miał już przygotowaną torbę z ciuchami na trening, po czym wysłał smsa Raine z pytaniem, czy dzisiaj też może liczyć na jej towarzystwo. Zazwyczaj nie ma nic przeciwko ćwiczeniu w pojedynkę, ale musi przyznać, że ostatnio polubił obecność Raine, bo choć żarli się, jak koty, gdy byli w związku, teraz, jako przyjaciele, dogadują się o wiele lepiej. Ten związek, jak i kilka poprzednich, zdecydowanie pokazały mu, że chyba się do tego po prostu nie nadaje — że zwyczajnie nie potrafi żyć z jakąkolwiek kobietą dłużej, niż miesiąc. Czy mu to przeszkadza? Oczywiście nigdy w życiu się do tego nie przyzna i na co dzień udaje, że wszystko jest w porządku, ale w głębi duszy chyba trochę go to boli. Zamiast jednak coś z tym zrobić, wypełnia tę pustkę drogimi zabawkami i pracą, bo przecież tak jest łatwiej.
Trening to również dobra opcja o tym, aby zapomnieć o wszelkich problemach — kolejny powód, dla którego zaczął ćwiczyć. Nakładał słuchawki, włączał muzykę i skupiał się na wykonywanych ćwiczeniach, odsuwając od siebie wszystko inne. Ostatnio jednak muzyka została zastąpiona paplaniem Raine — nie, żeby miał coś przeciwko. W zasadzie podoba mu się to, że na moment może skupić się na problemach innych.
W żaden sposób to o tobie nie świadczy, Raine. Za to on jest starym, zgrzybiałym burakiem, który w ogóle nie powinien pracować z ludźmi — stwierdza, zerkając na nią kątem oka z lekkim uśmiechem. Musi przyznać, że cieszy się, że w jego firmie i otoczeniu nie ma kogoś takiego. Owszem, nie raz spotkał takich ludzi na swojej drodze, ale zazwyczaj potem już ich nigdy nie widział na oczy, Raine zaś musi się z Jenkinsem męczyć niemal codziennie — i naprawdę szczerze jej z tego powodu współczuje. — Jeśli poprawi ci to humor, możemy z rowerków przenieść się na worki bokserskie, waląc w nie będziesz mogła udawać, że to Jenkins — rzuca z rozbawieniem, cały czas nie przestając pedałować. W końcu przyszedł tu głównie na trening, a nie plotki. Co prawda wolałby podnieść kilka ciężarów, ale na to przyjdzie jeszcze czas.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej życie prywatne i uczuciowe zaczęło układać się całkiem nieźle i to wtedy, kiedy zaczęła myśleć, że się jej to już nie uda i zostanie starą panną z nadopiekuńczą matką na karku i kilkoma kotami, za którymi w sumie nie przepadała. Wolala psy, chociaż pracoholizm nie pozwalał jej na posiadanie jakiegokolwiek zwierzaka, za bardzo by się stresowała. W każdym razie mogla pochwalić się związkiem, który miał dopiero kilka miesięcy, ale wyglądało na to, że jest poważny. Naturalnie nie rozpowiadała o tym, bo jej facet dalej był równocześnie jej współpracownikiem, więc plotki w pracy nie wyglądałyby najlepiej, przynajmniej dopóki nie zamkną sprawy, którą obecnie się zajmują - potem będzie jej już wszystko jedno. Allen też jeszcze nie wiedział, ale głównie dlatego, że nie rozmawiali ze sobą o tych sprawach od dawna. Być może, gdy rozmowa zejdzie na odpowiednie tory, to Raine pochwali się swoim małym sukcesem uczuciowym. Narazie dalej emanowała złością, po tym jak została potraktowana w pracy.
Również w związku z tym nie miała nic przeciwko, gdy Allen zaproponował siłownie, w końcu musiała odreagować te negatywne emocje, inaczej mogłyby się skumulować i wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie, na przykład na randce - to by bylo dopiero krępujące!
- Dokładnie! - zawołała, słysząc jego opinie - Stary grzyb, pewnie matka go nie kocha - powiedziała głośniej, niż zamierzała. Kilka osób odwróciło się, aby na nią spojrzeć, czym w zasadzie w ogóle się nie przejęła. Posłała tylko jednemu z gapiów ostrzegawcze spojrzenie, po czym wróciła do rozmowy z przyjacielem. - - Swietnie, to dobry pomysł - przyznała, powoli zwalniając. - Tylko daj mi chwile, bo chyba muszę odsapnąć - mruknęła, schodząc z roweru. Lekko się zatoczyła, jakby zakręciło jej się w głowie, co w zasadzie nigdy się jej nie zdarzało. Była przyzwyczajona do aktywności ruchowej i miala calkiem niezla kondycję. Przytrzymała się kierownicy, marszcząc lekko brwi. Zdecydowanie powinna na chwile usiąść i napić się wody.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fremont”