WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-01-15, 21:47 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Outficik! ... #4(?)

Od ostatniego czasu można było zauważyć, że w zachowaniu Atlasa trochę się coś pozmieniało. Wydawał się bardziej nieobecny, ale przy tym bardziej wesoły. Szybko się dekoncetrował, a do tego kręcił nosem jak coś mu nie wyszło i widać było, że denerwował się bardziej niż dotychczas. Mimo wszystko dość często żartował i dla śmiechu zaczepiał Aurę. Mieszanka emocji oraz uczuć, które w nim tkwiły sprawiały wrażenie jakby był w ciąży, ale choćby chciał to nie miał ku temu predyspozycji.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się całkiem znośnie. Standardowo wstał punktualnie z pierwszym budzikiem, czego nienawidził, ale miał to już wypracowane. Od A do Z ogarnął się i opuścił pokój, w którym jeszcze nie tak dawno spał kilka nocy z rzędu Jeffrey. Typ, który z jednej strony go denerwował, a z drugiej pociągał. Krzyż pański miał z nim Crawford. Mógł mieć wielu innych chłopaków, nie oszukujmy się, a on wybrał Atlasa co z daleka widać, że pod czaszką za wiele się nie znajdzie, ba, jak już coś się rzuci w oczy to kilka osobowości, z czego nie wiadomo która kiedy wystartuje. Aura nie doświadczyła zapewne jego dziwnych, a czasami nawet niekomfortowych zachowań, bo w pracy Caldwell czuł się bezpiecznie. Nie było tu żadnego zagrożenia z żadnej strony. Tutaj mógł być sobą, takim typowym sobą. Nawet jeśli obok była ruda to jej obecność już od dawna bardziej go cieszyła aniżeli krępowała.
-Dobra, nie kombinujemy więcej, bo spierdolę - zwrócił się do klienta. Jak wyżej zostało wspomniane, Atlas w pracy naprawdę czuł się sobą. Tutaj nie było miejsca na inną jego wersję, inną osobowość, bo właśnie w tym miejscu mógł pokazać siebie w stu procentach. -Następnym razem możemy dodać więcej. Przyjdziesz za miesiąc, maksymalnie półtorej to dokurwimy kolorkiem i cięciem. Do tego czasu będę mógł zrobić test na nogach Aury, więc będę przytrenowany - dodał uśmiechając się głupio w stronę rudej, która stała niedaleko i pracowała nad głową swojej klientki czy tam klienta. W tych czasach to czasami ciężko o ukonkretyzowanie na podstawie wyglądu. Nie żeby Atlas coś do tego miał, ale wolał być ostrożny. Zabrał klienta do płatności, załatwił wszystko, co miał załatwić z nim i wrócił na stanowisko, gdzie usiadł na fotelu, by chwilę się pokręcić przy czym wyglądał jakby się na czymś zastanawiał. Zerknął na zegarek. Ostatni klient dosłownie za dwadzieścia minut. O ile w ogóle sie pojawi, bo żaden stały bywalec, ktoś nowy. -Idziemy po pracy na browara? - zapytał odrywając na chwilę wzrok od telefonu, na którym sprawdzał listę swoich dzisiejszych klientów. Po salonie rozległ się w tej samej chwili charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi salonu. Atlas okręcił się na krześle, by zwrócić twarz do klienta. Przyjrzał mu się lustrując go spojrzeniem jakby chciał mieć pewność, że to typ do niego. Wyglądał jak ktoś, kto faktycznie mógłby chcieć ogarnąć swoją brodę, ale z daleka widział, że długo to nie potrwa. -Jeśli do Atlasa to zapraszam - wskazał fotel, na którym jeszcze przed sekundą siedział, po czym na szybko ogarnął stanowisko po poprzednim kliencie, o czym prawie na śmierć zapomniał. Twarz standardowo nie miała nic wspólnego z uśmiechem, dobrym humorem czy nastrojem. Stał przy krześle z kamienną miną. -Kilka informacji na wstęp, bo zdarza mi się przeklnąć, ale nie trzeba się tym przejmować. Tam obok jest Aura, ale nią też nie trzeba się przejmować. Dziewięćdziesiąt sześć procent mojej pracy to wszystko co związane z brodą i dogryzaniem rudej, a marne cztery procent to moja chęć do zajmowania się fryzurami, więc jest duża szansa, że na samo strzyżenie się do mnie nie umówisz - poinformował, choć była to tylko część z kilku innych ważnych słów jakie miał do przekazania Atlas. Mówił o tym każdemu nowemu klientowi, by później nie było na niego skarg. Nie każdy chciałby mieć takiego barbera jak on.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

17.
Czas zdawał się pędzić jak szalony. Aura szczególnie mocno to odczuła, gdy jakiś czas temu wróciła do pracy po kilkutygodniowym zwolnieniu i wtedy uświadomiła sobie, że pracuje w tym miejscu ponad dwa lata. Całe dwa lata, które zleciały nie wiadomo kiedy, a przecież wciąż doskonale pamiętała swoje początki w tym zawodzie. Wybór jej ścieżki kariery był właściwie przypadkowy i Whitbread przypuszczała, że gdyby nie trafiła na swoją poprzednią pracodawczynię, pewnie byłaby aktualnie w zupełnie innym miejscu, robiąc coś kompletnie odmiennego od tego, czym teraz się zajmowała. A pomimo tego, że czasem narzekała na klientów to nawet lubiła swoją pracę. Jasne, było coś, w czym bardziej by się spełniła, ale wiedziała dobrze, że akrobatyka już od dawna leży poza zasięgiem jej możliwości. Sama do tego doprowadziła, przerywając treningi jedenaście lat temu.
Była skupiona na przycinaniu włosów klientce, która regularnie do niej przychodziła i jak zwykle była raczej mało rozmowna, gdy ciszę przerwał Atlas. Słysząc swoje imię, spojrzała na niego i już unosiła dłoń, by pokazać mu środkowy palec, kiedy nagle zmieniła zdanie.
Ech. I po co robisz takie podchody? – zapytała nad głową swojej klientki, uśmiechając się pobłażliwie. – Jak masz ochotę na takie obmacywanie mnie to wystarczy poprosić! Jak będziesz miły to może nawet się zgodzę, zobaczymy – powiedziała z nieskrywanym rozbawieniem. Doskonale przecież wiedziała, że w ich przypadku taki charakter relacji, jaki właśnie zasugerowała, nie miał żadnej racji bytu. I może poniekąd to właśnie ta świadomość pozwalała jej na taką swobodę i żartowanie sobie z tego, bo przecież to nie był ani pierwszy, ani ostatni raz, kiedy sobie dogryzali. Początki ich współpracy i samej znajomości może i nie były takie kolorowe, do tej pory zdarzało im się na przemian ciskać w siebie przekleństwami i śmiać wspólnie do rozpuku z kogoś lub czegoś, ale Aura nie potrafiła sobie wyobrazić, że miałaby pracować z kimś innym niż Atlas. Choć czasem zachowywali się jak stare (dobre) małżeństwo.
Zerknęła na kalendarz, wiszący na ścianie. Nie przypominała sobie, by miała coś zaplanowane tego dnia po pracy. Skinęła głową.
Jasne, ale dziś masz pić równo ze mną. Jestem całkiem pewna, że ostatnio trochę oszukiwałeś! – Posłała mu chmurne spojrzenie. To przecież niemożliwe, aby wtedy ją tak szybko wzięło, podczas gdy on wcale nie wydawał się pijany. Chociaż może była to też kwestia tego, że po dwóch piwach przerzuciła się na drinki i shoty, a mieszanie różnych alkoholi chyba nikomu jeszcze nie wyszło na dobre. Przygryzła lekko dolną wargę, by nie parsknąć śmiechem, kiedy usłyszała standardową formułkę Caldwella.
Na strzyżenie zapraszam do mnie, robię to znacznie lepiej niż on – powiedziała (nie)skromnie, zaraz jednak wdając się w krótką rozmowę ze swoją własną klientką, która nie mogła się zdecydować, czy taka długość włosów jej odpowiada, czy może jednak wolałaby jeszcze trochę je ściąć. Aura starała się wykazać cierpliwością, tym bardziej, że kobieta i tak była jej ostatnią klientką tego dnia, mogła więc sobie na to pozwolić. Ostatecznie tamta uznała, że chce ściąć jeszcze kilka centymetrów, dlatego rudowłosa wróciła do pracy.
Masz potem jeszcze kogoś zapisanego? – zapytała w międzyczasie Atlasa. Wprawdzie niedługo powinni zamykać zakład, ale zwykle zajęcie się czyjąś brodą zajmowało barberowi ciut mniej czasu niż jej praca nad cudzą fryzurą, stąd często w ciągu dnia przyjmował więcej klientów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No to tak, po pierwsze przepraszam za taką zwłokę, ale najpierw przygniotła mnie praca, a teraz do całej pracy doszły protesty, na które chodzę. Od teraz powinno być u mnie lepiej z czasem, o ile nic mi na nowo nie wyskoczy! Atlas nie miał takich problemów. W Seattle raczej było spokojnie, nie było prostestów barberów czy ludzi z Santa Clarita, bo nie traktowano ich tu dobrze. Jedyne co mogło mu zabierać czas poza pracą to spotkania ze znajomymi, Tinder i Jeffrey. Znaczy ten Tinder to już tak niekoniecznie, ale nie odinstalował aplikacji. Wolał dmuchać na zimne. Miał dość dużo par, nie chciało mu się na nowo klikać lewo-prawo od zera w razie niepowodzenia z Jeffem.
-Girl, that's gross - skrzywił się na jej propozycję wyglądając na wyraźnie obrzydzonego jej słowami, ale zaraz wysłał jej dyskretnego buziaczka. Co on by miał w tej pracy gdyby nie Ruda... Pracowała tu krócej niż Caldwell, więc odkąd tylko przyszła miała super towarzystwo w pracy, które uświetniało jej każdy dzień od pierwszego przekroczenia progu tego salonu (no no...). Atlas zaś przeżył kilka osób. Poprzedniczkę Vladę, która było sztywną mimozą, studenciak Andrew, który nie potrafił pogodzić studiów z pracą, a w pewnej chwili była ich nawet trójka, bo Katerina i Domingo zatrudniły się w tym samym czasie, choć Katerina szybko odpadła z uwagi na lepszą ofertę w jakimś barze szybkiej obsługi na warszawskim Mokotowie (tak przynajmniej zrozumiał Atlas), a Domingo podczas integracji tak się napiła, że już więcej po tej imprezie w pracy się nie zjawiła. Podobno widziano ją ostatnio na lotnisku, więc adieu. Każde z nich było po kilka tygodni, miesięcy... Caldwell nawet nie miał jak się przyzwyczaić do nich, a przyszła Ruda, została kilkanaście miesięcy i się Atlasik przywiązał.
Uśmiechnął się na jej uwagę. Jest szansa, że oszukiwał.. Nawet spora. Typowy Atlas nigdy się nie wycofuje, a prędzej znajduje inne, często niesprawiedliwe, wyjście z sytuacji tak, by nie pokazać, że mu się nie powiodło! Choć jeżeli włączy mu się depresyjna osobowość to jest w stanie odpuścić. -Z bólem serca się zgodzę i od biedy jestem w stanie polecić - wywrócił oczami, choć poraz kolejny dzisiaj uśmiechnął się pod nosem, a i nawet klient, który początkowo był nieco zmieszany zaśmiał się szczerze dorzucając jakieś swoje, zabawne, trzy grosze. Caldwell do precyzji swojej pracy nie potrzebował ciszy, spokoju czy nawet skupienia. Miał podzielność uwagi i wszystko wyuczone na tyle, że mógł jedną ręką ciąć, drugą pić kawę, ustami rozmawiać, a nogami zrobić jumpstylowy performance i jego praca byłaby on point... Tak jakby. -Nie, nikogo więcej, więc posprzątam i będę czekać aż Twoje piękne rączki odpierdolą robotę do perfekcji - stanął za klientem przyglądając się mu w lustrze. Zmrużył oczy, po czym przekręcił jego głowę to w prawo, to w lewo... Później i jego głowa zerknęła przechylona w prawo, w lewo... -Do jakich knajp chodzisz na browara? - zwrócił się do typka na krześle nachylając się nad nim, aby dopieścić szczegóły.
Tuż po tym jak skończył, zebrał hajs i pożegnał się z klientem, który być może jeszcze wróci, a przynajmniej tak czuł Atlas, zabrał się za sprzątanie swojego stanowiska. Usiadł wygodnie na fotelu, na którym jeszcze przed chwilą siedział jego nowy kolega, po czym wyiągnął z szuflady gazetę wczytując się z nią. -Idziemy do tego Machine House Brewery? Byłaś tam już kiedyś? - krzyknął chcąc przegłuszyć szum suszarki włączonej przez Rudą. -I przestań mnie kurwa przegłuszać suszarką, kultury to Ty nie masz za grosz, Arła - dokrzyczał jeszcze nie unosząc wzroku nawet na chwilę. Złożył gazetę na pół trzymając ją w jednej ręcę. Nachylił się i drugą dłonią złapał miotłę, a następnie dalej czytając gazetę kręcił się na krześle "zamiatając" swoje stanowisko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W odpowiedzi na jego słowa przerwała na moment pracę i przyłożyła sobie dłoń do klatki piersiowej, w miejsce, gdzie pod skórą powinno bić serce, robiąc przy tym minę, jakby uraził ją do żywego.
AUĆ. Czy ty właśnie dałeś mi kosza? Nie wiem, jak to przeżyję! – zawyła teatralnie, podczas zerknięcia w lustro wyłapując rozbawione spojrzenie klientki. Wolała jednak nie sprawdzać granic dobrego humoru kobiety, dlatego natychmiast wróciła do pracy, jak na profesjonalistkę (sic!) przystało. Pomijając fakt, że i tak kompletnie ich do siebie nie ciągnęło z oczywistych względów (nie wiem w sumie, czy Aura zna Jeffrey'a osobiście, ale pewnie jako takie pojęcie o statusie związku Atlasa ma) to jakikolwiek romans w miejscu pracy nie wydawał jej się najlepszym pomysłem. W razie ewentualnego niepowodzenia – tego uczuciowego – ciągnął za sobą szereg innych niedogodności, z codziennym widywaniem się na czele. Zdecydowanie nie potrzeba jej było takich komplikacji w życiu.
Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, kiedy przyznał jej rację. Choć mogłoby to zabrzmieć nieskromnie, Aura była świadoma swoich umiejętności i uważała, że nieźle sprawdza się w zawodzie fryzjera. Miała zresztą wiele zadowolonych klientów i klientek. A jeśli na nich wszystkich przypadało kilku takich, którym coś się nie podobało? Wiedziała, że nie da się dogodzić wszystkim. Była gotowa na takie odstępstwa.
Kiwnęła nieznacznie głową, dając tym samym nieme zapewnienie, że postara się skończyć – w miarę możliwości – jak najszybciej. I rzeczywiście – tej pracy zostało już niewiele.
Do takich, gdzie jest tanio – skwitowała i pomimo tego, że ton jej głosu mógłby wskazywać na żart, właściwie mówiła prawdę. Chociaż pochodziła z nieźle sytuowanej rodziny, kiedy jej rodzice zginęli, a brat zaginął, wszystko się zmieniło. Nie mogła już liczyć na to, że ktoś będzie w nią pchał kasę, na własne zachcianki (a potem po prostu na życie) musiała zarobić sama, więc starała się dysponować środkami z głową. – Czyli właściwie większość w okolicy się nada – dodała, bo nie ulegało wątpliwości, że South Park było dzielnicą niemal na każdą kieszeń. Przemknęło jej przez myśl, że może to się wkrótce zmieni, skoro dowiedziały się z siostrą o testamencie. Na moment przestała zwracać uwagę na współpracownika, bo klientka uznała, że długość jej odpowiada, więc Aura chwyciła za suszarkę. Zerknęła jednak na Atlasa, gdy znów się odezwał. Zmarszczyła brwi, kiedy w szumie suszarki padła nazwa knajpy.
Mouse House? – dopytała, nie do końca pewna, czy aby na pewno usłyszała dobrą jej nazwę. Potem wyłączyła suszarkę, skoro już tak na nią krzyczał! Zresztą, na szczęście i tak skończyła, więc pomogła klientce rozebrać się z pelerynki, a następnie podała cenę za usługę. – Mam nadzieję, że nie podają tam żadnych myszek do drinków. Ale możemy iść się przekonać – zachichotała, odbierając odpowiednią sumę od kobiety i kiwnęła jej głową na pożegnanie. Podeszła z powrotem do stoiska. Była na tyle pedantyczna, że każde z jej przyborów fryzjerskich miało swoje stałe miejsce, którego nie zmieniała, kiedy sprzątała po całym dniu pracy. Zerknęła na Caldwella.
Jak ci się nudzi to możesz zacząć zmiatać – rzuciła ze śmiechem, wskazując na obcięte włosy, które były na podłodze. Kiedy jednak zerknęła na jego stanowisko pracy, zmieniła zdanie. – Ale ty chyba jeszcze swojego nie uprzątnąłeś do końca – powiedziała znacząco, bo skoro coś tam leżało luzem to dla niej był to znak, że sprzątanie nie zakończyło się jeszcze sukcesem!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Była dobra siostrą, co do tego nie było żadnych wątpliwości! Nikt nie mógł myśleć inaczej, a już na pewno nie Chandler, który dzisiaj miał ten zaszczyt spędzenia czasu z młodsza siostrzyczką. No i to nie byle jakiego, bo zabierała go do fryzjera, za którego oczywiście musiał sam sobie zapłacić. Nie mogła juz patrzeć na jego włosy i postanowiła, że trzeba coś z nimi zrobić, bo kto o niego tak zadba jak własna siostra? Matka co najwyżej... ale ona uważała swoje dzieci z najpiękniejszego i nawet gdyby chodzili w workach po ziemniakach to i tak byliby super. Całe szczęście Chandler miał Jasmine, ktora nigdy nie bała się zwrócić mu uwagi na to, że coś jest z nim nie tak. Często na przykład mówiła, że śmierdzi kebsem i tłuszczem, miala nadzieję, że wziął sobie to do serca i teraz myje się częściej.
- Okej Chandler mam nadzieje, że będziesz dzielny, pani Ci tylko podetnie włoski... może dostaniesz naklejkę dla dzielnego klienta? - powiedziała śmiejąc się trochę pod nosem. Niby byla młodsza siostra, a tak się trochę nad starszym rodzeństwem znęcała. - A później pójdziemy na pizze okej? - głodna była! A skoro Chandler był starszy, miał swój biznes, to mógł biedną studentkę zabrać na jakieś jedzenie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#nieumiemliczyćwszyscyjużitakwiedzą

Zacznijmy od najważniejszego, a mianowicie - z Chandlera Jonesa był starszy brat, jakich mało. Nikt nie miał tak wielkiej tolerancji na wymysły młodszego rodzeństwa, co szanowny pan sprzedawca kebsa. Gdy Gabriela postanowiła opuścić Seattle w poszukiwaniu przygód, gdy Rosse wyjechała podbijać amazońską dżanglę, to on nie wysłał za nimi listów gończych, a spokojnie, bez wpadania w panikę... uszanował ich decyzje. Jasne, w pierwszym tygodniu po wyjeździe obu sióstr mógł zostawić im dość graficzne groźby, co je czeka po powrocie do miasta, ale po kilku miesiącach to już mu złość minęła i domagał się jedynie pocztówki, którą mógłby się pochwalić przed znajomymi w budce. Tak, czasami takie praktyki wdrażał w życie, bo mu się wydawało, że nawiązanie więzi z klientami jest bardzo ważnym elementem niezmiernie skomplikowanego procesu, jakim to jest sprzedawanie kebaba. W pewnym sensie jego pokazywanie zdjęć przed obcymi ludźmi było jak wrzucanie fotek bombelków przez madki na portale społecznościowe. Zamysł był tem sam!! Przechodząc jednak do dnia dzisiejszego, to i owszem, Chandler miał go spędzić z Jasmine, co napawało go lekkim lękiem, bo jednak pójście z młodszą siostrą do fryzjera brzmiało jak wstęp do niskobudżetowego horroru. Niemniej jednak, dzielny był z niego mężczyzna i zasiadając na fotelu przed lustrem, nawet nie pisnął z przerażenia, a jedynie wbił kamienny wzrok w znajdującą się w odbiciu Jaśminkę. - Jeśli wyjdę stąd łysy, to po powrocie do domu Ty też będziesz łysa - powiadomił ją całkiem serio, nawet nie mrugając, przez co przypominał Adriana Wiśniewskiego w piosenkach o psycholach. - Ale nie hawajską - zastrzegł z powagą, bo co jak co, ale szanował siebie i swoją siostrę na tyle, by nie kupować jakiegoś jedzenia dla pospólstwa. - A Ty nic nie będziesz robić z włosami? Może chciałabyś pierwsza? - spytał jeszcze pełnym nadziei tonem, ewidentnie będąc gotowym w każdej chwili do ucieczki z tego cholernego fotela, ale oczywiście po sobie tego nie pokazał; ot, że niby taki dżentelmen, chciał kobietę, siostrę w dodatku, pierwszą przepuścić w kolejce do nożyczek przeznaczenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Łysy? Nieee, no bez przesady. Wyglądałbyś wtedy jak smutne, stare jajko, a tego chcielibyśmy uniknąć - powiedziała i lekko wzruszyła ramionami. Ona była dobrą siostrą okej? Nie zrobiłaby bratu takiego okropnego pranka, włosy są ważną sprawą i trzeba o nie dbać i je szanować, a od czasu do czasu podcinać i to właśnie proponowała teraz Chandlerowi. Krótsze włosy, mniej będą śmierdzieć tłuszczem i kebsem, mniejsza ilość szamponu, a co za tym idzie? Oszczędności! Jasmine jednak była rekinem biznesu i chyba minęła się z powołaniem, bo zamiast wysyłać roboty w kosmos powinna spróbować swoich sił w ekonomii!
- Hawajską? Czy ja Ci wyglądam na wariatkę? Kto normalny daje ananasy na pizzę - po pierwsze nie lubiła ananasów, a po drugie takie słodkie i słone rzeczy na jednym cieśnie w ogóle jej nie odpowiadały. W tej kwestii akurat Jasmine Jones była tradycjonalistką. - W sumie mam ochotę na peperonii, a ty? - to trzeba było obgadać przed tym jak będą szukać odpowiedniej pizzerii, bo to ważna sprawa, żeby wiedzieć co się chce zjeść. - Nie, ja mam zajebiste włosy. Są mięciutkie i pachnące, wieczorem smaruje je jedwabiem. Możesz sobie dotknąć jak chcesz - i nie śmierdziały tłuszczem, co prawda czasem po zmianie w barze nie pachniały najlepiej, bo często miały do czynienia z dymem papierowym, ale i tak lepsze to niż stary tłuszcz. - Daj spokój Czendi, Pani nie zrobi Ci krzywdy - co najwyżej utnie kawałek ucha.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jasmine. Jasmine Jones. Jasmine - zacmokał z oburzeniem, jakby mu co najmniej powiedziała, że Gwiazdki w tym roku nie będzie i pokręcił głową z nieskrywanym rozczarowaniem. - Jeśli zdecydowałbym się na bycie łysym - ALE NIE DECYDUJĘ - to wyglądałbym sto razy lepiej niż niektórzy ludzie z włosami. Jeśli uważasz inaczej, to czas najwyższy, byś przewartościowała swoje priorytety - oznajmił poważnie, wciąż do głębi dotknięty, że został porównany do smutnego jajka. Z drugiej strony, może z Jaśminą było wszystko jak w najlepszym porządku, skoro nie komentowała pozytywnie aparycji swojego starszego brata, to mogłoby być martwiące, szczególnie że nie mieszkali w Alabamie, a w stanie Waszyngton. Nie żeby Jonesowie W OGÓLE w takie dziwne relacje wchodzili, byli zupełnie zdrową - jak na przeciętne standardy - rodziną, bez chorych skłonności, to tylko tak gwoli ścisłości. - Pewnie Ci sami, co kładą kiwi - ostatnie słowo to niemalże ze wstrętem wypluł i skrzywił się przy tym strasznie, prawie jak ostatnio, gdy jakiś szalony klient zapytał go o wege-kebaba. Chandler pogonił tego rzezimieszka przy pomocy nieocenionego noża kuchennego, wrzeszcząc przy tym, że następnym razem to zadzwoni po policję!! - Ja też - ale z nich było zgodne rodzeństwo, drugiego takiego to ze świecą szukać, nie ma co, hehe. W sumie to Jones się bardzo cieszył, że kubki smakowe Jaśminy działały jak należy, bo gdyby zrobiła przed nim kiedyś coming out i oznajmiła, że liczy się dla niej tylko hawajska i sernik z rodzynkami, to musiałby ją wydziedziczyć i żadnego znaczenia nie miałby fakt, iż nie posiadał do tego niezbędnych uprawnień. - Opisz mi to dokładnie, ile razy smarujesz, ile razy spłukujesz i tak dalej - poprosił i to takim celowo niższym tonem, żeby nie stracić na męskości przy rozmowie o pielęgnacji włosów. - Skąd ta pewność? - tu podejrzliwie spojrzał najpierw na siostrę, a następnie na wspomnianą fryzjerkę, która już zdążyła do niego podejść i założyć mu tę fajną pelerynkę, co nie wiem, jak się nazywa. MOŻE BYŁY W ZMOWIE?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzień, który pozornie nie zapowiadał się na coś wyjątkowego, zdecydowanie zmienił wiele w życiu Camerona.
Wolne dni od dłuższego czasu kojarzyły mu się tylko i wyłącznie z nudą. Męczyło go przesiadywanie w domowym zaciszu, więc i tym razem postanowił już skoro świt znaleźć sobie coś do roboty. Może i nie była to podróż na księżyc lub nawet za granicę stanu czy kraju, ale z pewnością coś miało się dziać. Wizyta u fryzjera była tym czego zdecydowanie było mu trzeba. Dawno już nie zrobił czegoś tylko i wyłącznie dla siebie, a te kilka kwadransów spędzonych w eleganckim salonie, zdecydowanie pomogło mu się zrelaksować. Tym razem postanowił ulec namowom fryzjerki, pozwalając by jego włosy pokazały swój naturalny skręt, którego niegdyś tak się wstydził. Z miejsca usłyszał, że z ciemnymi loczkami okalającym zarysowaną szczękę wygląda niezwykle uroczo. Jak mógł nie połknąć haczyka? Z miejsca zdecydował się odstawić żel do włosów, który niegdyś uważał za element niezbędny, podczas porannego rytuału, który to praktykował niezmiennie od dobrych kilku lat. Coś nowego, co zdecydowanie sprawiło, że pierwszy raz od dawna uśmiechnął się bez szczególnego powodu. Uśmiechał się od ucha do ucha jak uradowane dziecko, które dopiero co spotkało coś bezsprzecznie cudownego. Kilka ruchów nożyczek a człowiek od razu jakby sto razy bardziej radosny.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
27
175

rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii

Swedish Hospital

sunset hill

Post

#15

Fryzjerka jest zawsze powiernikiem naszych sekretów, a także potrafi nam doradzić w życiowych sprawach, nie tylko tych związanych z naszymi włosami, a gdy fryzjerka jest w naszym wieku i jeszcze jest naszą sąsiadką to zna już nas na wylot! Belle nie mogła się już doczekać aż będzie mogła podciąć zniszczone końcówki, wcześniej po wykolejeniu pociągu nie mogła tego zrobić ze względu na szwy, które miała na głowie. A gdy wszystko się już pogoiło, a te zbędne dodatki w postaci szwów zostały usunięte to blondynka zdała sobie sprawę w jak słabej kondycji są jej włosy. Pewnie na to miał wpływ stres, pod jakim ostatnio ciągle się znajdywała. Najpierw zawiodła Jonę, obawiała się przez to że straci wymarzony staż i zostanie z niczym, potem ten nieszczęsny wypadek po którym nadal miała koszmary widząc przebitego starszego człowieka jakimś metalowym elementem z pociągu, po powrocie do domu ta nieszczęsna wichura i strach o to, czy jej mama przeżyje podczas gdy ona była uwięziona właśnie z jej mentorem w jego domu, a także to że po tych wszystkich wydarzeniach Cadence jakby jej nie rozumiał, w ogóle odzywał się coraz to rzadziej i Chateux miała wrażenie że tylko ona stara się w tej relacji. Czasami zastanawiała się czy w ogóle jej chce, bo jej mentor mimo wszystko nadal jej się podobał pod względem fizycznym i miała ostatnio wrażenie że rozumie go coraz lepiej, więc tak, powiedzmy to głośno, blondynka sama nie wiedziała czego chce. A oglądając swoje włosy w lustrze uznała że to doskonały czas na spotkanie i rozmowę z Aurą. Gdy już ustaliły godzinę, Belle przywiozła ze sobą babeczki upieczone przez jej mamę, obowiązkowo czekoladowe.
- Hej kochana, mam dla ciebie prezent od mamy. - przywitała się z przyjaciółką, podając jej pudełko z pachnącymi jeszcze świeżo upieczonymi babeczkami. Mama Belle bardzo lubiła rudowłosą i zawsze uważała, że jej córka powinna się przyjaźnić z kimś takim jak Withbread.
- W ogóle jesteś w stanie wyczarować coś z moimi włosami? Po tym całym wypadku i leczeniu mam wrażenie że zrobiła się z nich sieczka. - gdy już pudełeczko zostało przekazane, blondynka zostawiła płaszcz na wieszaku i podeszła do lustra, oglądając swoje rozdwojone końcówki oraz włosy, którym ewidentnie brakowało blasku i pewnie jakichś witamin. Cała nadzieja w rudowłosej, że użyje jakiejś magii pod postacią masek i odżywek i przywróci włosom blondynki jej dawny blask.
- I tak wiem, byłyśmy umówione miesiąc temu, ale miałam jechać na wakacje, a zamiast tego pociąg się wykoleił i utknęłam wraz z innymi pasażerami pociągu gdzieś na odludziu w samym środku śnieżnych zasp, a nasza podróż po pomoc wyglądała jak podróż bohaterów filmu Droga. - no może trochę dziewczyna podkoloryzowała tę tragiczną sytuację, zwłaszcza tę pieszą podróż, ale gdy się jest ranną to każda podróż się dłuży nieubłagalnie. I tamto powietrze ewidentnie nie działało pozytywnie na jej cerę, ani tym bardziej na kondycję jej włosów.

autor

dreamy seattle

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ przed Meksykiem

Ostatnie miesiące były dziwne – Aura musiała to uczciwie przyznać. Jej doświadczenia nie były tak dramatyczne jak Belle, z którą była umówiona tego dnia, ale patrząc wstecz, rzeczy, które rozrywały się w jej życiu już od poprzedniego lata w jakimś stopniu musiały na nią wpłynąć. Nie chodziło tu tylko o wypadek na festiwalu sprzed kilku miesięcy, późniejsze okropne halloween czy niedawne nawałnice, które nawiedziły Seattle, ale również sprawy osobiste – w głównej mierze dotyczące jej przeszłości i tego, co wydarzyło się w Renton. Dopiero niedawno jednak dotarło do niej, jak bardzo potrzebuje urlopu. Przynajmniej kilku, najlepiej kilkunastu dni, kiedy nie będzie musiała przejmować się pracą, rachunkami do zapłacenia i wszystkimi tymi przyziemnymi rzeczami, które przeciętnemu człowiekowi zajmowały zwykłą codzienność. Potrzebowała złapać trochę oddechu i dystansu do tego wszystkiego, a lot do Meksyku, który miała zabukowany na następny poranek mamił obietnicą odpoczynku.
A tymczasem czekał ją jeszcze jeden dzień pracy. Uśmiechnęła się, gdy do zakładu weszła Belle, z którą była umówiona tego dnia. I oczywiście pierwsze co zrobiła, zaraz po przywitaniu się z blondynką, było odebranie od niej smakowitego pakunku od jej mamy. Cholera, już ona dobrze wiedziała, jak świetnie wychodzą takie wypieki pani Chateux. Postawiła otwarte pudełko w zasięgu ich dłoni, oczywiście od razu sięgając po jedną z babeczek.
Częstuj się, to grzech, żebym zjadła to sama. A wiesz, że nic mnie przed tym nie powstrzyma. Koniecznie ucałuj swoją mamę od mnie – powiedziała, już pałaszując smakołyk w najlepsze. – W ogóle masz farta, że umówiłyśmy się na dziś, bo od jutra mam urlop – przyznała z rozbawieniem, gdy już zjadła jedną babeczkę i zniknęła na krótką chwilę w pomieszczeniu socjalnym, by tam umyć ręce. Dopiero wówczas była gotowa, by zabrać się do pracy. Gdy Belle usiadła w fotelu, opowiadając, Aura zgarnęła jej włosy do tyłu, aby móc samemu ocenić ich kondycję. Niestety, musiała przyznać przyjaciółce rację, bo ich stan pozostawiał wiele do życzenia.
Mam nadzieję, że masz dziś dużo czasu, bo tak prędko cię nie wypuszczę. Musimy je trochę podratować, a i tak przez jakiś czas będziesz musiała do mnie wpadać częściej niż zwykle – przyznała, delikatnie przesuwając dłońmi po włosach dziewczyny. Belle miała zawsze piękne długie włosy, a Aura zamierzała przynajmniej spróbować przywrócić im wcześniejszy blask. Musiała zacząć od zwilżenia, aby przygotować do nałożenia odpowiedniej odżywki i zabiegów, mających na celu nawilżenie ich i poprawę struktury włosa. Od razu wzięła się do pracy, cały czas słuchając dziewczyny. Zrobiła zmartwioną minę. – Tak, coś mi się obiło o uszy o tym wszystkim. – W końcu w dobie internetu i ciągłego przekazu informacji, trudno byłoby o tym nie słyszeć. – A jak ty się w ogóle trzymasz? – zapytała, zerkając w stronę lustra, w którym odbijała się twarz blondynki.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
27
175

rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii

Swedish Hospital

sunset hill

Post

Belle przeżyła większą traumę pewnie dlatego bo zdążyła zaledwie wrócić z tej nieszczęsnej podróży pociągiem to zaraz była ta nawałnica w Seattle, podczas której blondynka zastanawiała się nad tym, czy jej mama nie zginęła, a także czy ich dom nie zsunął się wraz z ziemią gdzieś w odmęty jakiejś przepaści, podczas gdy ona została uwięziona po zupełnie innej stronie Seattle wraz ze swoim mentorem, w jego apartamencie. I ten wyjazd to też był urlop, który miał jej pomóc odpocząć, zebrać myśli, nauczyć się pokory, a zamiast tego przeżyła koszmar i traumę, której nie życzyła przeżywać nikomu. Chyba przez długi czas nie wybierze się na żaden urlop póki co.
- Ja nie wiem czy mogę, popatrz tylko, od tego siedzenia w domu to tylko tyłek mi rośnie, a wiesz że mama dba bym regularnie jadła obfite posiłki. - Belle nie odmówiłaby czegoś tak przepysznego jak babeczki autorstwa jej mamy i mogłaby jeść je na okrągło i nie miałaby ich nigdy dość. A tyłek rośnie, co pokazała przyjaciółce, choć prawda była taka że przy jej figurze niewiele było widać, prawda? Popatrz tylko na nią: klik , gdzie ona widziała te nadmierne kilogramy? Tylko w swojej głowie zapewne.
- Oczywiście że ją ucałuję, ale chyba ciebie również muszę ucałować od niej. - i tak Aura zarobiła dwa cmoki w każdy z policzków.
- I to bardzo dobrze się składa że masz obecnie urlop, bo może byśmy się wybrały do spa? Po tych traumatycznych przejściach potrzebuję trochę relaksu, a ty również, tak ciężko przecież pracowałaś, a potem ta nawałnica... nic ci się nie stało w związku z nią, prawda? - musiała to wiedzieć, bo nie wybaczyłaby sobie gdyby się okazało że nic nie wiedziała o tym, co się działo u jej przyjaciółki, będąc zbyt zajętą swoimi problemami. I chociaż nie chciała nigdzie wyjeżdżać to pomyślała że bilety do lokalnego spa nie powinny się zmarnować.
- Nadal jestem na L4 mimo tego że czuję się całkowicie zdrowa. Zatem mam cały dzień dla ciebie, działaj. - dodała jeszcze, zanim wgryzła się w babeczkę ze smakiem. Gdy skończyła ją to spojrzała również na swoje odbicie w lustrze, a potem na odbitą w nim zatroskaną twarz przyjaciółki.
- Nadal mam koszmary, w końcu na moich oczach zginął człowiek, ale Jona, znaczy się mój mentor mówi że z czasem to zwalczę i pozostawię za sobą ten okropny dzień w moim życiu. Ale mniejsza o mnie, mów lepiej co u ciebie? - czy nie zdradziła się tym, że zamiast wspomnieć "pan Wainwright" powiedziała jego imię? Aż się zarumieniła, chociaż jak przypomniała sobie kłótnię u niego w apartamencie to nie miała powodu z którego mogłaby się rumienić. Jednak nie chciała dłużej rozmawiać o tym wypadku, wolała usłyszeć coś pozytywnego. Czy prosiła o zbyt wiele?

autor

dreamy seattle

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tego typu sytuacjach myśli Aury zawsze wędrowały w kierunku, którego starała się normalnie unikać, ale to było silniejsze od niej. Nie umiała się powstrzymać od myśli, czy Melanie Whitbread – gdyby tylko wciąż żyła – też byłaby taką mamą, która wciskałaby córkom babeczki dla ich znajomych albo robiła mnóstwo tych innych rzeczy, które robią mamy, nawet kiedy ich dzieci już dawno odrosły od ziemi i poszły na swoje. Mogła tylko strzelać, że tak by było, na podstawie tego, jak ją zapamiętała. To Tottie zawsze była bardziej podobna do mamy – równie łagodna i chcąca, aby ludzie byli zadowoleni, podczas gdy charakter Aury był zdecydowanie bardzo kompatybilny z tym jej ojca.
Co ci rośnie? – parsknęła mimowolnie i obeszła przyjaciółkę, naprawdę starając się dostrzec, że ta mogłaby mieć tu i ówdzie ciut więcej, ale jeśli nie była ślepa (a wydawało jej się, że nie jest) to nic takiego nie widziała. – A mnie tu rośnie trzecie oko, wiesz? Przecież ty jesteś taka chudziutka, że nawet cała ciężarówka takich babeczek by ci nie zaszkodziła! – No dobrze, może teraz z kolei to Aura trochę przesadzała, bo przecież wszystko w takich ilościach byłoby szkodliwe, ale przytyki Belle do własnej figury Aura uważała za grzech. Z drugiej strony, może kobiety miały to po prostu we krwi. Niezależnie od tego, jak świetnie wyglądały, przecież zawsze uda się znaleźć coś, co mogłoby być do poprawy.
Nie, mnie na szczęście nie, choć mój dach trochę ucierpiał. No ale to nas zmotywowało, by w końcu się zabrać za jego wymianę – przyznała, bo prawda była taka, że już kiedy otrzymały dom na Phinney Ridge, wymagał on remontu, jednak zawsze były inne wydatki, na ten czy tamten moment ważniejsze. Teraz już po prostu nie miały wyboru. – Świetny pomysł! Wprawdzie jutro wylatuję na kilka dni, ale jak tylko wrócę to zrobimy sobie taki babski wypad do spa, koniecznie! – Przypieczętowała swoje słowa lekkim pokiwaniem głową i uśmiechem, podczas gdy zajęła się włosami swojej towarzyszki. Cieszyła się na ten urlop, nie tylko ze względu na wyjazd z Seattle, ale właśnie dlatego, że czuła potrzebę odpoczynku, co nie zdarzało jej się od lat. Zawsze działa na zwiększonych obrotach, chyba dopiero teraz odczuwając tego skutki.
Twój mentor – powtórzyła po Belle, przyglądając jej się w lustrze i poruszyła sugestywnie brwiami, jakby miały po szesnaście lat i zaczęły dopiero gadać o chłopakach. – Mam nadzieję, że oprócz mądrości życiowej, jego kolejną cechą jest też atrakcyjność – rzuciła, głównie po to, aby przekuć ten temat na coś lżejszego, bo mogła sobie tylko wyobrazić, jaką traumą musiało to być dla blondynki. – U mnie właściwie same nudy. Praca, dom, praca, dom, remont, czasem jakieś wyjście na miasto – zaśmiała się, uświadamiając sobie, że naprawdę jej życie od jakiegoś czasu właśnie tak wygląda. Nuda, monotonia. – Ale jutro wylatuję do Meksyku, więc w końcu coś innego niż to deszczowe Seattle – skwitowała z uśmiechem.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
27
175

rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii

Swedish Hospital

sunset hill

Post

Mama Belle pochodziła z tradycyjnej rodziny i nieco się od nich wyróżniała, bo nie została typową kurą domową, tylko chciała się kształcić i zdobywać szczeble kariery. Podróżowanie pokazało pani Lewis kultury innych ludzi, co również było inspiracją, a Francuski romans zakończył małą fasolką, którą po kilku miesiącach nazwała właśnie Belle. I wtedy stała się bardziej rodzinna, kierując się kulturą Włoską, gdzie podróżowali wraz z ojcem Belle i tak już zostało, chyba im kobieta była starsza tym bardziej doceniała posiadanie rodziny, z którymi się pogodziła, a ci również wybaczyli jej nieślubne dziecko.
- Anatomicznie podchodząc do sprawy to mięsień pośladkowy większy staje się coraz to większy. - zaśmiała się, widząc jak rudowłosa jej niedowierza. To chyba taka nasza domena że widzimy, bądź wyolbrzymiamy swoje niedoskonałości gdy tylko delikatny mamy wzrost masy ciała o centymetr, a może kilka.
- Zatem jesteś prawdziwym fenomenem, skoro będziesz miała dodatkowe oko cyklopa. Pozwolisz że porzucę kardiochirurgię i zrobię na twoim przypadku doktorat jako na mutancie, co? - zaśmiała się, podejmując żart przyjaciółki. Trzeciego oka jej oczywiście nie życzyła, bo by tylko zaburzało naprawdę śliczną twarz rudowłosej.
- Ciężarówka babeczek? Życzysz mi bym się przejadła i zasłodziła? - zaśmiała się, bo obżeranie się słodkimi ciastkami tylko mogło prowadzić do bólu brzucha, mdłości i częstych wizyt u dentysty, bo nawet zęby by nie zniosły takiej ilości słodyczy. A ile insuliny by organizm wypuszczał, by zmniejszyć poziomy glukozy, aż by zużył wszelkie zapasy! Belle wolała zatem małe słodkie przekąski, nie całe ich tony.
- Jakbyś potrzebowała pomocy przy malowaniu to zgłaszam się na ochotnika. - dodała, bo potrzebowała ewidentne zająć czymś umysł, gdy nie była w pracy oczywiście. Nie chciała by wracały do niej te najtragiczniejsze wydarzenia, ani myśleć o tym dlaczego Cadence się do niej nie odzywa. Spotykając wzrok Aury wywróciła teatralnie oczami gdy tylko temat zeszedł na Jonę.
- Owszem, jest przystojny, ale przy tam taki uparty, zasadniczy i lubi wytykać mi moje błędy. - No cóż, mężczyzna miał zalety, a także parę wad, przez które kłóciła się z nim jego protegowana, bo ona owszem, respektowała zasady, ale wiedziała też że czasem trzeba je nagiąć dla dobra ogółu. Znów przyjrzała się odbiciu rudowłosej, która działała z jej włosami.
- Aura, powiedz mi proszę, co ze mną jest nie tak? Pamiętasz jak ci opowiadałam o mojej randkę z łyżwiarzem? Było przecież tak dobrze, doskonale się rozumieliśmy, a on się teraz nie odzywa. - to sprawiało jej swego rodzaju przykrość, stąd to zastanawianie się czy to jej wina, bo sama nie była pewna czy się zaangażowała w Thompsona czy bardziej imponował jej przełożony, którego nazywała mentorem? A może naprawdę przytyła w tyłku, albo jest nudziarą? Ona już tak miała że szukała w sobie problemu, nawet gdy go tam nie było.
- Lecisz tam sama? - zapytała jeszcze, bo aż wydawało się jej to podejrzane. Nie bała się lecieć sama? A może to jakaś randka? No chyba że babski wyjazd, ale wszystkiego blondynka mogła się dowiedzieć niebawem.

autor

dreamy seattle

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”