WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Romy biła się z myślami, czy wynająć mieszkanie w Seattle, czy nie. Nie myślała o niczym długofalowym, raczej jakiś dwóch-trzech tygodniach, airbnb czy coś takiego. Jednak jak się jest dorosłą kobietą, to wcale nie jest fajnie zatrzymać się u rodziców na więcej niż kilka dni. Żyli po swojemu i wymagali aby wszyscy im się podporządkowali. A jeśli ich córeczka ma złamane serce, to próbowali się nią zająć, porozmawiać, dowiedzieć co dalej i tak dalej. A ona naprawdę nie miała ochoty na takie rozmowy, planowanie i gdybanie, a przede wszystkim na odpowiadanie na pytanie "co dalej". Nie miała pojęcia!
Nie będąc pewnej, poszła zobaczyć jedno mieszkanko. Wydawało się być całkiem okej, a nawet potrafiła sobie wyobrazić to, gdzie byłaby kołyska i tak dalej. Choć cudowny i idealny pokoik czekał na małe Daviesiątko w Atlancie... Po tym postanowiła kupić sobie jakiś mrożony napój w Starbucsie na rogu i poszła w stronę skwerku. Musi wiedzieć, gdzie by wychodziła z maluchem na spacer! W tak zwanym międzyczasie zadzwonił jej telefon i choć z przerażenia zaczęło jej serce szybciej bić, to na szczęście nie był Josh. Jednak zanim odebrała go, udało się jej go upuścić... A podniesienie jej z podłogi wcale nie było takie łatwe... Niestety. Pochyliła się niepewnie, ale zanim zdążyła zareagować, to już była na kolanach. Wszystko, byle tylko ochronić brzuch! I tak lada dzień miała ominąć wizytę u swojego ginekologa, co ją nieco stresowało...
A skoro już wylądowała na kolanach, to musiała się podnieść, co też nie było łatwe, a sukienka jej wcale tego nie ułatwiała, choć strach o to, że pokaże światu majtki, to był jej najmniejszy problem w tym momencie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2.
Dla zachowania równowagi na wielu płaszczyznach życia, nie ograniczał się do ukrywania w samym sercu betonowej dżungli, wychodząc z założenia, że nie byłoby to dobre ani dla jego ciała, ani głowy. Oderwanie się od pewnych spraw, a także dotlenienie po długich godzinach spędzonych w zadymionym barze było dla osoby w jego wieku (choć tego argumentu unikał) wręcz wskazane. Był zdrowym człowiekiem i gdyby lekarz koniecznie musiał wystawić mu jakąkolwiek receptę, wpisany byłyby na niej przede wszystkim właśnie ruch. Właśnie dlatego jednego dnia podjął decyzję o tym, że czas zacząć biegać, a drugiego już wcielał swój plan w życie.
Nie był kimś, kogo dałoby się określić mianem sportowca i naprawdę daleko było mu do tego, ale stali bywalcy trasy nad kanałem Fremont mogli go już powoli zacząć rozpoznawać. Lubił biegać tamtędy, zwłaszcza wieczorami, ale to nie było regułą, a zresztą, najczęściej ta pora była ze względu na pracę poza jego zasięgiem. Niemniej, ze wszystkich możliwych w mieście tras, a przecież na pewno było ich wiele, to właśnie nad brzegiem najprościej było go dostrzec, kiedy po raz kolejny przemierzał dokładnie tę samą trasę, wpatrując się w malujący na horyzoncie port Nickerson.
Nietypowym było dostrzec przed sobą kogoś na chodniku i to bynajmniej nie korzystającego z niego w celu przemieszczania się. Theo zatrzymał się przy kobiecie momentalnie, uznając taką postawą za w pełni naturalną. Nawet gdyby był to ktoś inny, w tym także ktoś wyglądający nieciekawie, raczej trudno byłoby mu minąć kogoś, kto najprawdopodobniej upadł i całkiem możliwe, że potrzebował interwencji kogoś innego. – Wszystko w porządku? – zwrócił się do niej, prędko dostrzegając, że nieznajoma była w zaawansowanej ciąży. To pomimo starań, by zachować spokój, naturalnie odrobinę go zestresowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciężarnych nie ma się co bać! To takie bańki-wstańki, które sobie nie radzą, dlatego często potrzebują pomocy ze strony obcych, bo jednak przeszacowały swoje możliwości. Tak naprawdę, to ciąża to nie choroba, a już na pewno nie zaraźliwa (zwłaszcza dla mężczyzn), a też bardzo rzadko się zdarza, że poród zaczyna się tak niespodziewanie... A jeszcze rzadziej idzie tak gładko, że przypadkowa osoba musiałaby odbierać poród!
Niestety, Romy się właśnie przeliczyła ze swoimi możliwościami. O wiele mniejszym problemem i wstydem jest poprosić przechodnia, nawet dzieciaka, aby podniósł telefon leżący na chodniku, niż znaleźć kogoś, kto będzie w stanie podnieć taką ciężarówkę z poziomu podłogi.
-Em... Właściwie to tak, choć nie wygląda-odpowiedziała prostując się i po prostu klęcząc przed biegaczem. Było to dość dziwna pozycja, ale przynajmniej telefon znajdował się w dłoni blondynki, czyli powód, przez który zniżyła się do tego poziomu został wykonany. Teraz czas na znacznie trudniejsze zadanie, ale jednak Theo wyglądał na takiego faceta, który poradziłby sobie z tym, aby ją wspomóc. Nie wyglądał jak Hulk Hogan, ani Pudzianowski, ale też nie wyglądał na chuderlaka, który ledwo przynosi mleko z supermarketu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

let's start! | look

Wieczorne spotkanie z Annalee miało być dla Hany zwieńczeniem prawdopodobnie najgorszego dnia w przeciągu ostatnich kilku tygodni. Przyjemnym i tak niesamowicie potrzebnym światełkiem w tunelu pełnym korporacyjnego gówna. Była zmęczona, choć to może zbyt lekko powiedziane.
Wykończona. Rozjechana boleśnie przez służbowy walec.
Biuro opuściła jako jedna z pierwszych - a jutro? Czekał ją długo wyczekiwany, wyszarpany w brawurowej walce dzień wolny, co było drugim i chyba ostatnim już pocieszeniem. Przemknęła przez ostatni korytarz ku wolności niczym spłoszone zwierzę uciekające przed drapieżnikiem. W tym budynku rzadko można być czegokolwiek pewnym, dlatego Hana wolała dmuchać na zimne, zanim znów wpadnie w pułapkę zwaną "zostań jeszcze godzinę, mamy tu sprawę na asap". Nie dziś! Miała zamiar cieszyć się wolnością, a także towarzystwem pewnej niesamowicie atrakcyjnej kobiety, która na szczęście zgodziła się z nią zobaczyć.
Do pewnego momentu nie docierało do niej, że to dzieje się naprawdę - a jednak. Pogrążona we własnym wyjątkowo zaniżonym poczuciu własnej wartości Hana nie wierzyła, że ktoś taki jak Annalee mogłaby spojrzeć na nią inaczej niż tylko z pobłażliwym uśmiechem bądź politowaniem. A ona sama... Zdaje się, że wpadła po same uszy. Nigdy wcześniej nie spotkała kogoś takiego jak Ann.
W trybie pełnej mobilizacji przygotowywała się do wyjścia, kiedy już opadły pierwsze nerwy. Chciała zrobić jak najlepsze wrażenie za każdym razem, a trudno byłoby to osiągnąć bez odpowiednich zabiegów: długiej kąpieli, potem debaty przed otwartą szafą, a na koniec sumiennej i bardzo precyzyjnej operacji przykrywania niedoskonałości pod makijażem.
Jeszcze chwila, jeszcze momencik! Podróż w umówione wcześniej miejsce zajęła jej kilkadziesiąt minut, a w głowie wydawała się być wiecznością. Tak bardzo chciała już ją zobaczyć. Dopiero przy skwerze zorientowała się, że przyszła odrobinę zbyt wcześnie. Nie szkodzi. Skoro tyle już wytrzymała, tych kilka minut nie zrobi większej różnicy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 💜

Zieleń skweru wpadała w przyjemne odcienie szmaragdu, gdy słońce powoli zniżało się, by niebawem zniknąć za poszarpanym horyzontem budynków. Annalee, wsłuchując się w okoliczną ciszę i miarowe postukiwanie własnych obcasów, powoli zmierzała do wyznaczonego miejsca spotkania i patrzyła na to morze ciemniejącej zieleni, choć jej wzrok tylko pobieżnie przepływał po trawniku oraz starannie przyciętych żywopłotach. Ciemne oczy dziewczyny poszukiwały konkretnej osoby, której widok miał dziś przyprawić ją o szybsze bicie serca.
Starała się przybyć punktualnie. Choć żyła według mało precyzyjnego grafiku, nie znosiła spóźnień, w których dopatrywała się lekceważącego podejścia do innych - a Hany nie chciała lekceważyć, o nie! Urocza blondynka przyciągnęła jej uwagę jak nikt od dawna. Urzekła ją dziewczęcą urodą, w której słodka niewinność zdawała się uśmiechać z każdego zakątka jej twarzy - i zaskoczyła chęcią nawiązania kontaktu. Annalee zajmowała się specyficzną pracą, która skreślała ją w oczach większości społeczeństwa, stawiając na poziomie prostytutek i innych osób o wątpliwej sztywności kręgosłupa moralnego. Sama wcale nie czuła, by robiła coś nieodpowiedniego, ale przyzwyczaiła się do surowej oceny społeczeństwa i wzruszając ramionami, przyjmowała jako normę trudność w znalezieniu partnera życiowego. W gruncie rzeczy wcale jej na nim nie zależało. Świetnie czuła się sama ze sobą, jako samowystarczalna, niezależna kobieta z kotem pod jedną pachą i butelką wina pod drugą. Nie chciała miłości.
A jednak życie postanowiło zaskoczyć i zrzucić na jej serce istną bombę zauroczenia! Silnego zauroczenia... może zakochania? Zastanawiając się nad emocjami, które wzbudzała w niej Hana, dotarła do urokliwego skweru o czasie i gdy zobaczyła ją z oddali, poczuła przyjemnie ciepły dreszczyk. Nie mogła się powstrzymać przed zlustrowaniem jej wzrokiem. Zsunęła spojrzenie drogą jej długich, jasnych włosów na skórzaną kurtkę i krótką spódniczkę, aż dotarła do jej krańca i długich, smukłych nóg. To był widok, który z przyjemnością zapisała w pamięci.
- Nie spóźniłam się? - spytała, pokonując ostatnie metry, które jeszcze dzieliły ją od towarzyszki wieczoru. Lekki niepokój odrobinę zakłócił jej dobry humor... chyba się nie spóźniła? Hana już czekała, może Annalee za późno wyszła z domu albo w ogóle pomyliła godziny? Może zrobiła złe wrażenie? Cholera, dlaczego tak się tym przejmowała?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Annalee pojawiła się w samą porę. Punktualność rzeczywiście jawiła się jako szczególnie ważna cecha w dzisiejszym, pędzącym nie wiadomo dokąd świecie. I właśnie z racji tego niewytłumaczalnego pędu Hana wolała opuszczać swoje cztery kąty nieco szybciej, aby nie wygłupić się kolejnym spóźnieniem. Trudno zaprzeczyć, że blondynka była prawdopodobnie najbardziej roztrzepaną osobą, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi. Często docierała w umówione miejsce spóźniona, zdarzało jej się to również w pracy. Za każdym razem czuła okropne zażenowanie, jednocześnie zachodząc w głowę jak mogłaby poprawić to drobne niedociągnięcie.
Dziś stanęła na wysokości zadania - przez wzgląd na to, jak ważne było dla niej to spotkanie. Niby niewinny spacer w przepięknych okolicznościach przyrody jakimi mogło poszczycić się Seattle; a jednak w oczach Wellington urastał do wydarzenia najwyższej rangi.
Z każdym dniem pragnęła odkrywać ją coraz bardziej i bardziej. Z zamiłowaniem chłonąć każde pojedyncze słowo, jakie wydobywało się spomiędzy jej słodkich warg. Podziwiać. Przebywać w jej towarzystwie. Po prostu być. Ich znajomość właściwie ledwo raczkowała, a Hana już teraz mogła powiedzieć, że zwariowała na punkcie Ann. Nie miała prawa ani tym bardziej ochoty osądzać ścieżki kariery, jaką sobie obrała. Tak się składa, że Hana miała już okazję na własne oczy przekonać się o zdolnościach tanecznych swojej towarzyszki. I była nimi naprawdę oczarowana. To, w jak umiejętny a zarazem cholernie uwodzicielski sposób Ann potrafiła wprawiać w ruch swoje boskie ciało... To niewątpliwie była sztuka. Jeżeli ktoś uważał inaczej, to cóż - wyłącznie sprawa jego samego, a także jego ograniczonego umysłu. Choć myśl, że na brunetkę spoglądały też inne pary spragnionych oczu niejednokrotnie wyprowadziły Hanę z równowagi, mimo że w tej sprawie milczała jak grób.
- Nie, nie. To ja przyszłam zbyt wcześnie. Powinnam przestać się tak wszędzie spieszyć - odpowiedziała wesoło, przez dłuższą chwilę wpatrując się w dziewczynę, dopóki nie uznała że to może nieco zbyt nachalne? Niegrzeczne? - cieszę się, że znów się spotykamy. Nie mogłam się doczekać - przyznała szczerze, decydując się na delikatny uśmiech.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zwykle ciekawskie spojrzenia jej nie przeszkadzały, nie peszyły - ba, nie robiły najmniejszego wrażenia na pewnej siebie tancerce. Lubiła odczuwać na swym karku delikatne mrowienie zainteresowania drugiego człowieka, gdy ten wodził wzrokiem ścieżkami jej ciała, nie bała się zobaczyć w tym wzroku pożądania czy fascynacji. Na tym polegała jej praca. Miała kusić, intrygować, podniecać, a zarazem trzymać na pewien fizyczny dystans, by pod osłoną nocnego wydania Little Darlings klienci klubu zostawiali w barze jak największe sumy. Nie była nowicjuszką w swoim fachu, miała wcale niemałe doświadczenie, więc ten zaciekawiony wzrok spowszechniał jej i nie przywiązywała do niego wagi. Tego samego spodziewała się na spotkaniu z Haną. Cóż może ją speszyć w oczach uroczej blondynki, kiedy zechce zlustrować ją spojrzeniem niedyskretnym, w którym błyśnie ta nutka zainteresowania, jaką Annalee znała z parkietu klubowej sceny?
A jednak coś sprawiło, że gdy oczy towarzyski zatrzymały na niej spojrzenie na dłuższą chwilę, poczuła delikatną falę ciepłego zawstydzenia, które rozlało się wzdłuż ramion i smagnęło delikatnie policzki. Oczy tej dziewczyny działały na nią inaczej niż oczy anonimowych klientów, którzy przy drinku podziwiali jej ciało, rozkołysane w kusicielskim tańcu. Zupełnie inaczej. Poruszywszy kąciki ust w delikatnym uśmiechu, spuściła wzrok delikatnie speszona. Reagowała jak nie ona i wprawiało ją to w delikatną konsternację. Dlaczego tak, a nie inaczej? Czemu tak bardzo przejmowała się wszystkim, co dotyczyło Hany i okoliczności ich dzisiejszego spotkania? Odpowiedź kryła się gdzieś w głębi serca Tajki, rozgrzewając je delikatnym płomyczkiem silnego zauroczenia. Tak, wpadła po uszy. Obie wpadły.
- Ja też. Szczerze mówiąc, strasznie dłużył mi się ostatni dzień. Myślałam o naszym spotkaniu, odkąd się umówiłyśmy i... - urwała wpół zdania, zdawszy sobie sprawę, że wypowiedziała bardzo dużo słów, które mogły obnażyć jej uczucia. Choć może nie powinna się hamować, wstydzić swojego zainteresowania towarzyszką? Może najlepiej zachować szczerość i pozwolić losowi, aby poprowadził ich znajomość dalej swobodnie, bez głupiego skrępowania? Dodała, kończąc myśl. - I bardzo się cieszę, że wreszcie się doczekałam i mogę nacieszyć tobą oczy.
Powiodła wzrokiem po zieleni, w której tonął przyjemny, niemal opustoszały skwerek. Miejsce miało w sobie drobne nutki romantyzmu, ciszy i spokoju. Wydawało się idealne na ich dzisiejsze spotkanie.
- Przejdziemy się? - zaproponowała z niegasnącym uśmiechem, a subtelnym ruchem głowy wskazała dróżkę blisko wody.
Ostatnio zmieniony 2021-04-21, 03:55 przez Annalee Kugimiya, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lekko nieśmiałe, a zarazem pełne zainteresowania spojrzenia Hany zdecydowanie różniły się od tych, które na co dzień serwowano Annalee podczas jej występów. Blondynka nie chciała być jednak zbyt natarczywa, aby przypadkiem nie ustawić się w jednym szeregu z przygłupimi współpracownikami biura. Zdawała sobie jednak sprawę, że to przecież czysty biznes - a właściciel Little Darlings bazował na podstawowych, samczych instynktach. Panowie zachęceni widokiem atrakcyjnego ciała rozkołysanego w zmysłowym tańcu automatycznie wydawali więcej pieniędzy na alkohol przy klubowym barze. Nie szczędzili również napiwków - szczególnie ci pieszczotliwie zwani "korposzczurkami". Hana miała wątpliwą przyjemność obcować z takimi niemal każdego dnia, stąd wiedziała że popisywanie się pieniędzmi czy osiągnięciami przychodziło im z taką łatwością co oddychanie. Smutne, ale prawdziwe.
Hana była inna. Fakt, że chciała zwrócić na siebie uwagę Annalee, przekonana że będąc szarą sobą nigdy nie osiągnie upragnionego celu, ale... Nie zachowywała się chamsko. Nie byłaby do tego zdolna. Nie ona.
- Czuję dokładnie to samo. Miałam dziś naprawdę koszmarny dzień i tylko myśl o naszym spotkaniu sprawiła, że go wytrzymałam - odpowiedziała cicho. Nie miała zamiaru narzekać na swoją pracę czy to, w jaki sposób traktowano ją w biurze. To nie był odpowiedni czas ani miejsce na podobne zwierzenia, dlatego na twarz Wellington znów wkradł się delikatny uśmiech, wyrażający jej zadowolenie z tego spotkania - pewnie! A jak tobie minął dzień? - dodała ochoczo, starając się złapać jakiegoś tematu, który brzmiał banalnie, ale cóż... Hana musiała jak najszybciej zwalczyć panującą w głowie pustkę, która nie pojawiła się w niej bez przyczyny. Zachowywała się jak zakochana małolata. I to zdaje się było stwierdzenie zgodne z prawdą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lubiła emocje, które odbijały swoje iskierki w oczach Hany, gdy wzrok blondynki zatrzymywał się na jej ciele. Widziała w nich wachlarz emocji migoczących feerią barw, tak innych, tak subtelniejszych, a zarazem prawdziwszych niż te, które na co dzień wzbudzała w klientach Little Darlings. Nie widziała w tych oczach bezczelnego pożądania, wulgarności czy niestosownych fantazji. Żadna z tych emocji nie była straszna Tajce, toć na co dzień widywała te charakterystyczne błyski w oczach obserwatorów, gdy prowokowała ich gładkim ruchem i nagością! Przywykła. Opatrzyła jej się czysta żądza, taka pusta, nie niosąca poza seksualnym napięciem absolutnie niczego. Żadne podłoże emocjonalne nie istniało w spojrzeniach, które podążały za jej erotycznym tańcem podczas wieczorów w klubie. Annalee nie wymagała go, wręcz przeciwnie! Bardzo jej pasowało, że nie dostrzega w oczach swej widowni niczego poza seksualną fascynacją. Tak było dla niej bezpieczniej, zdrowiej. Istniała w klubie, żeby podrażniać zwierzęce instynkty, nie rozkochiwać w sobie przypadkowe osoby. Kiedy, oplótłszy ciało wokół chłodnej rury, patrzyła na zgromadzonych przy scenie obserwatorów i wyczuwała jedynie tę atmosferę wulgarnego podniecenia, czuła się spokojna. To była dla niej taka szara, codzienna kolej rzeczy. Posiedzą lub postoją, popatrzą, wcisną jej za podwiązkę kilka zielonych banknotów, niektórzy zagwiżdżą lub rzucą wulgarną propozycją - a później dokończą swoje trunki i wyjdą z klubu, żeby wrócić do swojego życia. Może w domowym zaciszu chwycą w dłonie swoje nędzne interesiki, by spuścić napięcie po nakarmieniu zmysłów widokiem gibkiej striptizerki, ale pamięć o Annalee dość szybko umrze w ich głowach. Nie wrócą, nie będą szukać, dopytywać się, prześladować. W dobie stalkerów, nie chciała zyskiwać fanów wśród osób, które włóczą się po klubach ze striptizem. Ceniła spokój i poukładane na swój dziwaczny sposób życie.
W oczach Hany jednak pojawiło się coś, co w przypadku każdej innej osoby pewnie by ją wystraszyło. Fascynacja, lecz inna niż ta, do której tak się przyzwyczaiła - głębsza, czystsza, prawdziwsza. Sięgała dalej niż niezaspokojona cielesność, a Annalee... cieszyła się tym i odnajdowała w sobie dokładnie to samo. Hana jej się podobała, ale nie tylko fizycznie. Było w niej coś, co kazało Tajce spijać każde słowo z jej ust, zapisywać w pamięci wszelkie informacje na jej temat. Pojawiała się w jej myślach w najmniej spodziewanych momentach... gdy Annalee otwierała oczy rano w południe, myślała, co teraz robi jasnowłosa ślicznotka - czy jest w pracy, a może ma wolne? Jak mija jej dzień? Podczas zakupów w spożywczaku zawieszała się nad banalnym produktem, zastanawiając się, czy Hanie by posmakował, a może gustuje w zupełnie innym jedzeniu niż ona? Wiele myśli, niespodziewanych obrazów wyskakujących z pamięci... i zawsze to była ona.
- Zapytałabym, co tak cię udręczyło, ale nie chcę przywoływać złych wspomnień - odrzekła pogodnie, ruszając powoli ścieżką. Delikatny wietrzyk przyjemnie wiercił w nozdrzach zapachem trawy i wody ze stawu, dodając tej chwili magicznego na swój sposób charakteru. Annalee nie chciała popisywać się wścibstwem i dopytywać towarzyszki, co złego ją dziś spotkało. To miała być randka. Miła w swym założeniu. Dziewczyna uznała więc, że jeśli Hana zechce, sama jej powie. Bez ciągnięcia za język... choć i na to Tajka miała ochotę, ale bardziej dosłownie niż w przenośni! - A ja... cóż, nie mam nawet o czym opowiedzieć! - zaśmiała się, wzruszając ramionami. - Spędziłam wolny dzień w domu. Z kotem na kolanach, filiżanką herbaty i tobą w głowie. Coś często mi do niej wchodzisz, wiesz?
Z żartobliwą nuta, ale szczerze przyznała, że Hana często gości w jej myślach. Nie miała pojęcia, jakiej reakcji może się spodziewać. Może powiedziała za dużo? Niepotrzebnie? Serce znowu szybciej zabiło w obawie, że była zbyt nachalna i bezpośrednia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Annalee natomiast fascynowała Hanę jako człowiek, choć blondynka również nie pozostawała obojętna wobec jej fizycznych atutów. W jej głowie wspomnienie atrakcyjnej tancerki szybko przerodziło się w autentyczne uczucie, które powoli kiełkowało w miarę jak rozwijała się ich znajomość. Nigdy nie myślała o Tajce w podobnych kategoriach co inni goście Little Darlings.
Kto by pomyślał, że takie niewinne spotkanie ze znajomymi w nocnym klubie otworzy dziewczynie furtkę, za którą malowała się perspektywa poukładanego życia uczuciowego? Tak niewiele brakowało, aby Hana wówczas odmówiła. Jej relacje ze współpracownikami były wręcz fatalne, a co gorsza - Hana miała pełną świadomość tego, że nikt w biurze nie traktował jej zbyt poważnie, skoro to ojczym zadbał o to, aby dziewczyna została zatrudniona. O ile dziecinne żarty na tle rasistowskim potrafiła zignorować (z trudem, ale jednak), tak ogólne pomiatanie oraz traktowanie jej jak pracownika gorszej kategorii mocno wpływało na psychikę. Kiedy więc padła propozycja spotkania po godzinach, Wellington bardzo długo wahała się czy powinna na takową przystać. Równie dobrze, współpracownicy mogli chcieć ponownie sobie z niej zażartować w niewybredny sposób. Mimo wszystko, postanowiła dać sobie szansę na polepszenie relacji z tymi ludźmi. Niezupełnie wyszło, ale...
Dziś mogła być im wdzięczna.
- Powiem tak. Po skończonej pracy uciekałam z biura w tempie rozpędzonego geparda, reszty możesz domyślić się sama - odpowiedziała ze śmiechem. Hana nie miała najmniejszej ochoty roztrząsać swoich zawodowych problemów podczas tak przyjemnego spotkania. Poza tym, nie miała w zwyczaju narzekać, nawet jeśli niektóre aspekty jej życia nie układały się zbyt pozytywnie. Może kiedyś przybliży Annalee kulisy swojej biurowej kariery, jednak dziś nie był to zdecydowanie dobry czas na podobne zwierzenia.
Krocząc wolno tuż obok swojej przepięknej towarzyszki, słuchała z uwagą każdego słowa, jakie wypowiadała. W pierwszej chwili ich sens niezupełnie do niej dotarł. Czy to sen? Czy Annalee naprawdę mówiła o niej?
- Ja... Ty gościsz w mojej przez cały czas - stwierdziła nieśmiało spoglądając na Annalee. Kompletnie nie spodziewała się podobnego wyznania, a jednak podświadomie czekała na ten moment od bardzo dawna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej pierwsze słowa skwitowała jedynie pogodnym śmiechem, nie mając w planach ciągnięcia tego tematu dalej. Nie dziś. Randka nad wodą to nie był czas i miejsce na niszczenie dobrej atmosfery rozmowami o znienawidzonej pracy blondyneczki, niemniej Annalee chciałaby kiedyś usłyszeć więcej o jej życiu zawodowym. Posłuchać, zrozumieć jej zmęczenie, wesprzeć na tyle, ile będzie potrafiła... może pomóc? W zasadzie niewiele wiedziała o pracy Hany, Jej wiedza o korporacjach natomiast ograniczała się do znajomości popularnych żartów o korposzczurkach oraz szczątkowych informacji, które zasłyszała od paru klientów klubu. Zawsze pragnęła uniknąć wpadnięcia w klatkę korporacyjnych przepychanek czy innych form zawodowego wyścigu szczurów. Nie dla niej były pobudki bladym świtem, by wbić się w elegancką bluzeczkę, pierwszym autobusem udać się do biura i odbębnić za biurkiem swoje osiem godzin, z oczami przemęczonymi od wpatrywania się w ekran komputera. Roztrzepana dusza artystki nie pozwalała Annalee zamknąć się w jakichkolwiek ramach czy iść na zawodowe ustępstwa, jakie to by było dla niej cierpienie! Zresztą... jak to się mówi? Rób to, co lubisz, a nie będziesz musiała pracować!
Więc robiła. Czasem potępiana przez otoczenie, czasem wyśmiewana, choć najczęściej pożądana. Była jedynie przedmiotem, seksualnym narzędziem do wzniecania burzy w ciałach klientów, ale znała swoją pozycję zawodową i nie narzekała - chciała tańczyć, czuć wolność zawodową i udało jej się to osiągnąć. Nie myslała o dalekiej przyszłości, choć zdawała sobie sprawę, że nie będzie tak pracować do emerytury. Ale po co przejmować się tym, co za pięć - dziesięć lat? Liczyło się tu i teraz. Nikt nie da jej gwarancji, że jutro w ogóle nadejdzie.
Teraz czekała na inne słowa, nie zwierzenia zawodowe. Z sercem rozkołatanym w przedziwnej, acz przyjemnej arytmii, z oczami utkwionymi w obliczu jasnowłosej ślicznotki czekała na jej reakcję. Kroczyła powoli ścieżką, ale mijane widoki i stukot własnych obcasów ginęły gdzieś w tle, kiedy każdy okruszek uwagi Annalee skupił się na towarzyszce. Co powie? Jak zareaguje? Nie spłoszy się? Nie zdenerwuje? Ach, nie! Zareagowała nieśmiało, lecz uroczo i bardzo pozytywnie. Delikatny uśmiech wykrzywił kąciki ust Tajki, gdy rozważała ostrożnie kolejny ruch, kolejne słowa. Patrzyła z bliska na twarz, która wracała do niej o każdej porze, w każdym miejscu i okolicznościach. Nie mogła napatrzeć się na nią, ale zarazem zapragnęła czegoś więcej. Atmosfera pierwszych nieśmiałych wyznań była idealna, żeby po raz pierwszy pocałować... wzrok Annalee zatrzymał się na ustach Hany, by po chwili przenieść się na jej oczy i tam już pozostać.
- Mam ogromną ochotę coś teraz zrobić - powiedziała, automatycznie zniżając głos do łagodnego półszeptu. - Ale nie wiem, czy powinnam.
Jak wcześniej odwagi jej nie brakowało - teraz nie odnalazła jej w sobie na tyle, by bez poczekania na reakcję Hany tak po prostu ją pocałować. Trwała tak, wpatrzona w piękne oczy dziewczyny, z sercem wybijającym rytm jak u maratończyka po biegu i ciepłym dreszczem miłosnego podenerwowania, który spływał łagodnie drogą naznaczoną przez kręgosłup. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że bardzo zwolniła swój chód i niewiele brakowało, żeby lada moment przystanęła w miejscu - gotowa zrobić ku Hanie ten jeden dzielący je krok i zasmakować jej ust pierwszy raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zrywanie się z łóżka skoro świt, nieprzytomny chód w stylu zombie czy wlewanie w siebie niebotyczne ilości kawy - tak prezentowała się codzienność Wellington, jednak czy dziś warto było poruszać tak nieprzyjemny temat? Odpowiedź brzmi: zdecydowanie nie.
Kiedyś z pewnością przyjdzie na to bardziej odpowiedni moment. Obecnie wszystkie myśli w głowie Hany skupione były wokół Annalee. Tych kilka wypowiedzianych przez nią prostych słów wzbudziło w dziewczynie całą feerię różnorakich uczuć - od skrępowania, które miało swoje źródło w beznadziejnej nieśmiałości Hany aż po radość i ekscytację. Mogła przysiąc, że po raz pierwszy w swoim szarym życiu poczuła się tak bezgranicznie szczęśliwa. Hana nie miała o sobie zbyt dobrego zdania. Od lat tkwiła w grząskim bagnie własnych kompleksów a to rzutowało na niemal każdą sferę jej życia, włącznie z tą uczuciową. Cóż, zwłaszcza z nią. Dlatego zainteresowanie ze strony Annalee było niczym pierwszy promyk światła mieniący się na końcu długiego, wyjątkowo smutnego tunelu.
Choć w myślach wielokrotnie wyobrażała sobie to spotkanie na dziesiątki różnych sposobów, jego prawdziwy przebieg znacznie przerósł oczekiwania Wellington. Prawdę powiedziawszy, w tym momencie miała szczerą ochotę uszczypnąć się w rękę, celem sprawdzenia czy przypadkiem to wszystko nie okaże się jedynie przepięknym snem. I wtedy jej uszu znów dobiegł dźwięk głosu Annalee, skutecznie odrywając od tych rozmyślań.
- Zrób to - jedynie tyle zdołała z siebie wydobyć, nadal z wyraźną nutą nieśmiałości, ale i przekonaniem w głosie. Może gdyby była choćby odrobinę odważniejsza... Pomimo tego, że serce, dusza i ciało rwały się ku tej wymarzonej kobiecie, która kroczyła tuż obok niej, Hana wciąż nie znalazła w sobie tej odwagi, aby podjąć inicjatywę. Zatrzymała się nagle, zerkając niepewnie na Annalee, a z jej oczu można było obecnie wyczytać wszystko, o czym bała się powiedzieć na głos.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pocałunek to niewiele, jak może się zdawać, ale na ich etapie znajomości? To było najwięcej zapewne, na co mogły sobie pozwolić podczas pierwszej randki. Gdy Annalee myślała o zaplanowanym popołudniowym spacerze sam na sam - a myślała nad wyraz często i intensywnie! - dzisiejsze spotkanie z Haną wizualizowało się w jej umyśle dziesiątką przeróżnych scenariuszy i wyobrażeń, od pięknych i szalenie śmiałych, po ponure, traktujące o kompletnie nieudanym spotkaniu, choć najwięcej z nich skupiało się wokół neutralnej, najspokojniejszej wersji: z niespiesznym spacerem, spokojną rozmową i jednym, może dwoma bardziej poufałymi gestami. Nie sądziła, że odważy się na więcej, a nieśmiałej towarzyszki tym bardziej nie posądzała o pośpiech w rozwoju ich relacji. Myślała, że obawa przed spłoszeniem ślicznej blondynki, zbłaźnieniem się w jej oczach jako nazbyt pewna siebie, wulgarna zapewne jak na jej zawód przystało, pohamuje ją przed wykonaniem dużego kroku w ich relacji - ta przecież dopiero raczkowała! Najpewniejsze, a zarazem najbezpieczniejsze wyobrażenia okazały się jednak nie odzwierciedlać rzeczywistości, która w niespodziewanym zrywie, podyktowanym Tajce przez rozgrzane widokiem jasnowłosej serce, popchnęła ją do bardzo śmiałego działania.
Serce kołatało jak opętane, zdając się szukać drogi ucieczki z klatki piersiowej, a czas dziwacznie zwolnił w głowie Annalee, rozciągając ułamki sekund w dręczące minuty, gdy czekała na odpowiedź, jakiś ślad przyzwolenia do działania... och, lub odtrącenie, ale tego nie chciała brać pod uwagę - choć gdyby Hana wyraźnie pokazała, że nie życzy sobie żadnych poufałych bliskości, tancerka uszanowałaby jej życzenie. Kolejny przyjemny dreszcz smagnął kark swoją pieszczotą, gdy do uszu tancerki dotarła odpowiedź, na którą tak bardzo miała nadzieję. I na nic już więcej nie czekała. Przerwała leniwy spacer i pokonawszy niewielką odległość do Hany, uniosła dłoń do jej uroczej twarzy i delikatnie pogładziła jej policzek wierzchem palców, posyłając długie spojrzenie prosto w oczy blondynki. Była bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Tak blisko, że Annalee mogła podziwiać każdy detal jej twarzy w najdrobniejszych szczegółach, lecz... teraz chciała zrobić coś zupełnie innego. Złączyła swoje usta z ustami Hany w subtelnym pocałunku.
Następny dreszcz przeszył jej ciało słodyczą, jakiej nie zaznała nigdy wcześniej. Nie cielesną. Duchową bardziej! Tajemniczą i nieuchwytną w przeszłości pieszczotą zakochania.
Ostatnio zmieniony 2021-05-13, 18:11 przez Annalee Kugimiya, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hana nie chciała się z niczym spieszyć - a hamulcem nie była wyłącznie jej nieśmiałość lecz także chęć rozwijania tej znajomości w powolnym tempie, tak, aby z każdej minuty spotkania z Annalee czerpać jak najwięcej radości. Potrzebowała również czasu, by z każdym kolejnym dniem spędzonym u boku atrakcyjnej Tajki podejmować walkę z własnymi słabościami. W głowie jasnowłosej wciąż tkwiła uciążliwa obawa, że Annalee niebawem mogła znudzić się tak płochliwą, pełną kompleksów dziewczyną.
Nadszedł wreszcie czas na to, aby Hana przestała chować głowę w piach. To trwało zdecydowanie zbyt długo, ale tak było przecież najwygodniej - nie występować przed szereg, żyć sobie spokojnie w cieniu innych bez rzucania się komukolwiek w oczy. Musiała położyć temu kres, żeby móc sięgnąć po szczęście, które miała w zasadzie na wyciągnięcie ręki.
Stała jakby zaklęta w kamień. Dopiero bliskość Annalee odczyniła urok, rozlewając po zakamarkach jej drobnego ciała przyjemne, długo nie odczuwane ciepło, a serce biło w szaleńczym rytmie. To było niczym spełnienie najcudowniejszego snu, gdy poczuła smak jej ust na swoich. Jak mogłaby odmówić? Pragnęła, aby ta chwila mogła trwać wiecznie, kiedy z przyjemnością oddawała pieszczotę. Dopiero po dłuższej chwili odsunęła się powoli, obdarowując Annalee szerokim uśmiechem.
- Zdecydowanie powinnaś - powiedziała cicho, nawiązując do słów, jakie wypowiedziała Annalee jeszcze parę chwil wcześniej. Hana, choć wciąż lekko zawstydzona, czuła się teraz wręcz cudownie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fremont”