WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

16. Pomiędzy malowaniem jednej z klientek, a cieniowaniem włosów drugiej, Aura wysłała do Tottie smsa w wiadomością, żeby wyskoczyły dziś na tacos, zamiast marnowały czas na przygotowywanie obiadu w domu. Od jakiegoś czasu atmosfera między nimi była dziwnie napięta i chociaż rozmawiały ze sobą normalnie, rudowłosa czuła, że gdzieś pomiędzy nimi tkwi jeszcze tamta rozmowa sprzed kilku tygodni. Nie była szczególnie dobra w wyciąganie dłoni na zgodę, w przepraszanie i kajanie się (zwłaszcza, gdy miała trochę wątpliwości, co do własnej winy), jednak sumienie nieprzyjemnie kuło, wbrew temu, co sobie myślała. Słowa były jednak zdradliwe – szczególnie, kiedy nie potrafiło się nad nimi zapanować – wobec czego wolała jakoś zmniejszać ten dystans chociażby poprzez wspólny wypad na taco.
Podała jednak bliźniaczce trochę późniejszą godzinę, tak aby po wyjściu z pracy mogła wstąpić do banku, z którego – według pisma, które do niej przyszło – zaciągnęła kredyt. Dokument brzmiał poważnie, a słowa takie jak sąd czy postępowanie windykacyjne kazały Aurze załatwić to od ręki. To znaczy – prawie, biorąc pod uwagę, że odkryła ten list podczas sprzątania, po kilku dniach od wyjęcia ze skrzynki.
I tak nie udało jej się dotrzeć na czas. Piętnaście minut – dokładnie tyle wybijało od umówionej godziny, kiedy Aura wpadła do środka. Wciąż lekko zarumienione policzki były już jedyną pozostałością, po kłótni, którą urządziła biednej pracownicy banku, a właściwie firmy pożyczkowej, gdy tamta próbowała ją zbyć, mając za rozhisteryzowaną klientkę, która po prostu nie chce spłacić tego, co powinna. Rozejrzała się i dostrzegając znajomą rudą czuprynę i skierowała kroki w tamtą stronę, zaraz siadając obok.
Hej, sorki za spóźnienie, ale musiałam jeszcze coś załatwić – rzuciła enigmatycznie, wyciągając z torebki telefon. – To ty się tak do mnie dobijałaś? – Podczas rozmowy z kobietą, która próbowała jej wcisnąć kit, że może sama wzięła ten kredyt, czuła, że jej telefon kilkukrotnie wibruje. Zerknęła na ekran i ściągnęła brwi. – O. Mam kilka połączeń z jakiegoś nieznanego numeru – mruknęła, nie kryjąc swojego zdziwienia. Zaraz potem jednak poczuła niepokój. A może to było coś związanego z tym nieszczęsnym kredytem? Czy mogli na nią nasłać jakiegoś windykatora? Ta myśl bardzo jej się nie spodobała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

❧ 15 ❧
Zawsze starała się tak organizować sobie plan dnia, żeby nie mieć jakichś nieplanowanych poślizgów, szczególnie jeśli umawiała się z kimś na konkretną godzinę. Niestety ostatnio jej rower, który pamiętał jeszcze czasy Renton i był jej bliski jak połatany pluszak z dzieciństwa, coraz częściej szwankował. Pierw urwana stopka, którą Tottie dopiero co naprawiła, teraz problemy z kołem, zmuszające rudowłosą na pozostawienie swojego ulubionego środka transportu do naprawy, której nie dało się załatwić od ręki. To wiązało się z dodatkowym problemem komunikacyjnym - młodsza Whitbread rzadko korzystała z publicznego środka transportu, więc zanim rozczytała się w planach i wybrała odpowiednią linię, jeden autobus zdążył jej już odjechać.
Kiedy w końcu po przeprawach udało się Tottie dotrzeć na miejsce - zaliczając dziesięciominutowy poślizg - zorientowała się, że Aury jeszcze nie ma. Pokręciła się więc po okolicy, zaglądając w witryny sklepów, które udekorowane już były halloweenowymi gadżetami. Odbicie jej ognistych włosów zdawało się wpasowywać w ten dyniowy klimat. Spojrzała na zegarek i w tym momencie dostrzegła siostrę, więc ruszyła w jej stronę.
- Też miałam małe opóźnienie - przyznała, ale wydawało jej się, że bliźniaczka niekoniecznie jej słucha, skupiając się bardziej na komórce. Tottie pokręciła głową. - Nie, nie dzwoniłam - odparła, w razie czego jednak upewniając się, że telefon nie spłatał jej figla i nie wybrał ostatniego numeru naciśnięty przez przypadek, gdy wrzucała go do plecaka. Nie był to najnowszy model i zdarzało mu się nie reagować na polecenia użytkownika, poza tym skoro nieszczęścia chodzą parami, to równie dobrze mógł dołączyć do roweru i zgotować Tottie kolejny nieplanowany wydatek…
- Ktoś ewidentnie chciał się do ciebie dobić. Nie nagrał się na pocztę głosową? - zapytała młodsza rudowłosa, zaintrygowana co to za cichy wielbiciel tak usilnie zabiega o kontakt z Aurą. - Podaj mi numer, sprawdzę w internecie, może jest na stronie nękających, to od razu będzie wiadomo, że nie ma co sobie nim zawracać głowy - zaproponowała Tottie, przenosząc spojrzenie z telefonu na twarz siostry, która wydawała jej się zakłopotana? Albo raczej nietypowo nieswoja, jakby coś ją gryzło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała pojęcia, jak działają windykatorzy, ponieważ nigdy wcześniej osobiście nie miała z nimi żadnej styczności. Pamiętała, że ich ojciec musiał sobie z nimi radzić, kiedy wyszły na jaw przekręty w jego firmie, jednak ani jej, ani Tottie nie chciano dopuszczać do tych spraw. I nawet jeśli doskonale wiedziała, że w tym wypadku wina nie leży po jej stronie, bo nie wzięła żadnego kredytu, zaniepokoił ją fakt, że ktoś mógłby nękać ją telefonami i... co jeszcze? Zaczną nachodzić ją w domu? Ta myśl była niepokojąca, ale starała się, aby nie było tego po niej widać (chociaż chyba z marnym skutkiem). Wolała zachować to dla siebie, nie chcąc martwić siostry, poza tym wydawało jej się, że to problem, z którym szybko sobie poradzi. Nie można było przecież tak po prostu wymagać spłaty kredytu od kogoś, kto takowego nawet nie wziął.
Zgodnie z sugestią bliźniaczki, postanowiła sprawdzić pocztę głosową. Nie było jednak na niej żadnej wiadomości, tak jakby komuś bardzo zależało, żeby ją złapać, a nie się nagrywać, jedynie licząc na to, że to potem odsłucha. Pokręciła głową.
Właśnie nie. To dziwne. Ktoś próbuje się dodzwonić do mnie... chwila... – mruknęła, zerkając ponownie w ekran – siedem razy i nie zostawia żadnej wiadomości? – Zmarszczyła brwi. Dlaczego ten ktoś nie nagrał się, prosząc, żeby oddzwoniła? Znów wracała do punktu wyjścia, bo pomyślała, że mógłby tak postąpić ktoś, kto wiedział, że ten telefon ją wystraszy. Zawahała się, słysząc propozycję Tottie. Jeśli to ktoś od tej nieszczęsnej pożyczki, to czym ten numer mógł sobie tak po prostu wisieć w internecie? Najwyraźniej musiała się przekonać.
To chyba dobry pomysł – przyznała trochę wbrew sobie, starając się nadać swojemu głosowi jak najbardziej pewny ton. Podyktowała siostrze numer telefonu, który wyświetlał się na jej ekranie i chciała poczekać, aż Tottie spokojnie go wklepie na klawiaturze i będzie mogła sprawdzić wyniki wyszukiwania. Nigdy nie była jednak szczególnie cierpliwa, dlatego niemal od razu nachyliła się w stronę siostry, by zajrzeć do jej komórki.
I co? Wyskoczyło coś ciekawego? – spytała, nawet nie ukrywając ciekawości. Niezależnie od wszystkiego, wyglądało na to, że komuś naprawdę zależało na skontaktowaniu się z nią, co już samo w sobie było zastanawiające.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciała zbyt natrętnie przyglądać się bliźniaczce, ale nawet te kilka spojrzeń, które zdążyła posłać w stronę Aury wystarczyło, by nie tylko czuła, ale też dostrzegła, że coś jest nie tak. Wątpiła, by była to jakaś stara sprawa, bo może nie było między nimi idealnie od poprzedniej sprzeczki, ale napięcie nie było tak wyczuwalne jak teraz, na dodatek miało inny odcień - strachu? Obawy? Niepokoju? - a to nie pasowało do sprawy, która właściwie powinna się już przedawnić…
- Aura, co się dzieje? - Tottie w końcu nie wytrzymała, bo może przed kimś łatwiej byłoby starszej rudowłosej ukryć swoje emocje, ale nie przed bliźniaczką, której zaczęło udzielać się ten dziwny stan, choć zupełnie nie umiała zlokalizować jego przyczyny ani w sobie, ani w wydarzeniach ostatnich dni. Ale może o czymś nie wiedziała? To by wiele wyjaśniało…
- Aż siedem razy?! - Tego się nie spodziewała. Kto mógł być tak natrętny? - Nie podawałaś ostatnio komuś swojego numeru? Klientce? Mężowi klientki…? - Tottie szybko przygryzła wargę, bo mimo, że sytuacja była poważna, to opcja, że jakaś paniusia mogłaby mieć pretensje do jej siostry o to, że zbyt erotycznie masowała skórę głowy podczas mycia włosów czyjegoś partnera wydała się dziewczynie niezwykle zabawna. - Przepraszam, nie powinnam - rzuciła szybko Tottie, pozbywając się resztek uśmiechu.
Przez chwilę wpatrywała się w wyświetlacz, ściągając brwi w niezrozumieniu. Łypnęła na Aurę, podsuwając jej komórkę, by mogła dostrzec to, co pojawiło się w wynikach wyszukiwania. Bynajmniej numer nie należał do nękających sprzedawców kołder z owczej wełny albo innych naciągaczy, którzy próbowali opchnąć komuś zdezelowany czajnik elektryczny.
- Nie rozumiem… - mruknęła Tottie, przesuwając wyniki, które dość jednoznacznie wskazywały na kancelarię prawną. - Na pewno podałaś mi dobry numer? - zapytała, wyciągając rękę po telefon siostry, by upewnić się, że nie doszło do przestawienia cyfr albo innego niedopatrzenia. - Po co mieliby do ciebie dzwonić z… - nie dokończyła, bo telefon bliźniaczki ponownie wyświetlił przychodzące połączenie dokładnie z tego numeru, który Tottie wklepała w wyszukiwarkę. Rudowłosa przełknęła ślinę.
- Odbierzesz…? - zapytała niepewnie, patrząc prosto w oczy Aury. - Inaczej się nie dowiemy o co chodzi… - dodała ciszej, jakoś odruchowo ściskając rękę siostry, by w ten sposób okazać jej wsparcie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powinna się domyślić, że o ile przed kimkolwiek innym pewnie bez problemu mogłaby ukryć jakoś swój nastrój, tak przez siostrą, która znała ją najlepiej ze wszystkich, to było po prostu trudne. Nie wiedziała, czy to z powodu specyficznej więzi, która wynikała z bycia bliźniaczkami, czy było to spowodowane po prostu tym, że zawsze były ze sobą tak blisko i doskonale się znały (choć Aura ostatnio zaczęła mieć co do tego pewne wątpliwości).
Aż tak to widać? – mruknęła, trochę sobie wyrzucając, że nie potrafi lepiej zapanować nad własnymi emocjami. – Po prostu... Atlas był dziś trochę bardziej marudny niż zwykle, wdaliśmy się w niepotrzebną dyskusję, klienci też nie ułatwiali sprawy. Kiepski dzień – powiedziała i właściwie nie było to kłamstwem. Podczas przerwy rzeczywiście między nią a Caldwellem wywiązała się drobna pyskówka. Jemu wyjątkowo nie spodobała się uszczypliwość Aury, a ona nie potrafiła odpuścić. Tylko że tak naprawdę Whitbread nie musiała się tym przejmować, bo ich relacja taka właśnie była – czasem przypominała sinusoidę i rudowłosa wiedziała, że kiedy jutro przyjdzie do pracy wszystko między nimi będzie po staremu.
Nie, moi klienci raczej nie są tak natarczywi – powiedziała szybko, zerkając na Tottie spod oka. Domyślała się, że siostra nie miała nic złego na myśli, ale w pierwszej chwili poczuła się, jakby ktoś zarzucił jej, że mogłaby zrobić coś takiego, jak wdanie się w jakiś bezsensowny romans z żonatym facetem. Zaraz jednak dotarło do niej, że chyba przesadza, więc uśmiechnęła się lekko do siostry, a słysząc jej przeprosiny, machnęła ręką na znak, że nie ma o czym mówić.
Widząc wynik, który pojawił się w wyszukiwarce, nie wiedziała, jak to odczytać. Czyli to jednak miało coś wspólnego z tym nieszczęsnym kredytem? No bo właściwie z jakiego innego powodu mogliby do niej dzwonić z takiego miejsca. Ale... to wydawało się nie mieć sensu. Zmarszczyła brwi, unosząc spojrzenie na siostrę i ledwie zauważalnie pokręciła głową, pokazując, że i ona nic z tego nie rozumie. Zanim jednak się odezwała, jej telefon ponownie zadzwonił. Czego ona właściwie się obawiała? Otrząsnęła się lekko i wzięła od Tottie komórkę, od razu naciskając zieloną słuchawkę.
Halo? – odezwała się. – Tak, to ja – potwierdziła, kiedy mężczyzna po drugiej stronie zapytał, czt rozmawia z Aurą Whitbread. W tym samym momencie do środka weszła grupka znajomych. Ich głośna rozmowy i śmiechy sprawiły, że Aura ledwo słyszała, co mężczyzna mówi. Rzuciła im zirytowane spojrzenie, a potem zerknęła na siostrę, rzucając do słuchawki, by rozmówca chwilę poczekał. Odsunęła telefon od ucha i zakryła go dłonią. – Wyjdę na chwilę na zewnątrz, bo tu jest zbyt głośno. Zamów nam coś, dobrze? Zaraz wracam – obiecała i ruszyła do wyjścia. Stanęła tuż przed nim, wracając do rozmowy. Głównie słuchała, od czasu do czasu jednak się odzywała, zadając pytania lub kręciła z niedowierzaniem głową. Rozłączyła się po jakiś kilku minutach i natychmiast weszła do środka, wracając do Tottie.
Słyszałaś kiedykolwiek o tym, że ojciec sporządził testament? – zapytała od razu jak tylko usiadła. Teraz już nawet nie próbowała ukrywać, że działo się coś dziwnego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie wysłuchała wyjaśnienia siostry uznając je za na tyle prawdziwe i mogące mieć rzeczywiście wpływ na ten udzielający się także i jej stan bliźniaczki, że nie drążyła dalej, a próbowała znaleźć coś, co poprawiłoby humor Aury. Co prawda miały wkrótce zamawiać tacos, ale Tottie po tym, jak sięgnęła po plecak, szperając zawzięcie w jednej z kieszonek, wkrótce wyciągnęła to, czego szukała. Chwyciła dłoń siostry i na środku umieściła paczkę truskawkowych gum Mamba.
- To powinno pomóc - skwitowała z zadowoleniem, mocując się z suwakiem, który w końcu poddał się jej woli i zamknął jedną z przegródek.
Dobrze, że udało się wykluczyć opcję z klientami. Właściwie… dobrze i niedobrze, bo wciąż bez odpowiedzi pozostawało pytanie kto to, skąd ma numer Aury i czego właściwie chce. Sprawa wydawała się dotyczyć tylko jej, więc Tottie mogłaby się tym nie przejmować, ale jeśli chodziło o jakieś sprawy szpitalne? Przecież całkiem niedawno bliźniaczka była kontuzjowana, ba! operowana i umierająca. Może to był też dobry moment, by przyznać się, że nie dalej jak kilka godzin temu młodsza Whitbread otrzymała wiadomość od lekarza, że muszą poszerzyć diagnostykę w związku z niepokojącymi wynikami jej rutynowych badań?
- Może to ze szpitala? - palnęła, szybko jednak machając ręką, by siostra nie zawracała sobie głowy jej głupim pomysłem . - Chyba nie ma co zgadywać, trzeba oddzwonić - dorzuciła pospiesznie, by nie przykuwać uwagi Aury. - Albo odebrać - powiedziała, widząc powtórną próbę kontaktu, która prawdopodobnie uratowała ją przed ewentualnym rozwijaniem tematów okołomedycznych…
Chciała słuchać o czym rozmawiają, więc niemal przykleiła się do słuchawki bliźniaczki, jednak nie trwało to długo, bo hałaśliwa grupka nie tylko je rozdzieliła, ale i zupełnie zagłuszyła jakiekolwiek słowa, które mogłaby dosłyszeć Tottie. Musiała więc cierpliwie poczekać na relację Aury, której przytaknęła i by nie tracić czasu zamówiła wersję z kurczakiem, a oczekując na zamówienie, zajęła miejsce przy jednym ze stolików mających dobry widok na ulicę, by móc obserwować siostrę.
Gdy tylko Aura weszła, młodsza Whitbread poderwała się z miejsca, lecz nie zdążyła otworzyć ust, by zadać pytanie, bo siostra zrobiła to za nią.
- Testament? - powtórzyła pytająco Tottie, co brzmiało jakby pierwszy raz w życiu słyszała takie słowo. - Kto? Tato? Nasz tato? - Nie była świadoma, jak głupio brzmią jej słowa, ale była tak zaskoczona, że nie wiedziała, czy czegoś źle nie usłyszała. - Nikt nam nic nie mówił o testamencie. Jest jakiś testament? - Rudowłosa poczuła się dziwnie z tą wiadomością i kiedy poinformowano, że ich taco jest gotowe, nieprędko ruszyła z miejsca, by odebrać zamówienie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu na widok truskawkowej gumy. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz ją jadła, a przecież to był jej ulubiony przysmak z dzieciństwa. Zresztą, uwielbiała niemal wszystko, co pachniało i smakowało jak truskawki, będące jej ulubionymi owocami. Niestraszne jej były nawet ostrzeżenia o tym, że od takich rzeczy psują się zęby.
Jesteś najlepsza, dzięki! – rzuciła radośnie i również kompletnie nie przejmując się, że przyszły tu coś zjeść, od razu otworzyła paczkę i wyjęła jedną gumę, rozwijając ją z papierka, po czym bezceremonialnie wsadziła do ust. I chociaż Tottie nie mogła tego wiedzieć, bo nie była świadoma prawdziwego powodu humoru Aury, to truskawkowa guma rzeczywiście pomogły przynajmniej na chwilę odegnać aktualne zmartwienia.
Niestety nic nie trwa wiecznie i chwila zapomnienia również wkrótce minęła. Resztę gum Aura wolała zostawić na później, podświadomie czując, że jeszcze mogą się przydać.
Hmm. Kilka dni temu przecież byłam na kontroli, gdyby coś było nie tak, czy to z moimi wynikami, czy z dokumentacją, chyba wspomnieliby o tym wtedy – mruknęła, zastanawiając się nad tą opcją. Szybko jednak okazało się, że nie musiały dłużej główkować nad powodem dziwnych telefonów, bo kiedy telefon ponownie się odezwał, sprawa w końcu mogła się wyjaśnić. I gdy już Aura dowiedziała się kto i dlaczego tak bardzo próbuje się z nią skontaktować, pożałowała, że to jednak nie było związane z tym nieszczęsnym kredytem. To, co usłyszała od swojego rozmówcy zdawało się wręcz absurdalne. A jednak jeszcze nikt nie wyskoczył zza rogu, krzycząc nabraliśmy was! i sytuacja wydawała się śmiertelnie poważna.
Seria pytań ze strony Tottie utwierdziła ją w przekonaniu, że bliźniaczka również pierwszy raz o tym słyszy. Westchnęła, właściwie nie wiedząc, od czego powinna zacząć. Sama miała porządny mętlik w głowie.
Na to wygląda – przyznała wreszcie, bo przynajmniej na to jedno pytanie mogła odpowiedzieć. Oczywiście o ile informacje, które przekazał jej mężczyzna były prawdziwe. – Odbierzmy zamówienie i wszystko ci wyjaśnię – obiecała i również wstała, by razem z Tottie wziąć taco, które było już gotowe. Kiedy jednak już usiadły, Aura uświadomiła sobie, że jakoś apetyt jej minął. Postanowiła zatem nie czekać, aż zjedzą w spokoju, tylko od razu podzielić się nowinami z siostrą.
Ta osoba, która tak próbowała się do mnie dodzwonić to notariusz. Podobno tata spisał testament u jego ojca, który wtedy prowadził kancelarię, kilka miesięcy przed swoją śmiercią – przekazała to, co sama kilka minut wcześniej usłyszała od mężczyzny, unosząc spojrzenie na bliźniaczkę. Domyślała się, że siostra pewnie ma podobną minę do tej, którą ona sama zrobiła, kiedy usłyszała o tym przez telefon.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się z satysfakcją, od razu spuszczając przy tym wzrok. Chociaż można było dostrzec kilka różnic w ich charakterach, to obydwie miały takie swoje małe rzeczy, które je cieszyły i umiały w mgnieniu oka poprawić humor i choć nie anulowały problemu zupełnie, to chociaż przyczyniały się do uśmierzania chwilowego bólu.
- No tak… Zapomniałam. Ale czasami, wiesz… mają bałagan w papierach, coś przeoczą… czy tam zajdzie jakaś pomyłka - odparła niepewnie, zastanawiając się, czy ona nie padła ofiarą takiego lekarskiego babola. Może dobrze, że wyskoczyły na taco, to nie będzie o tym myślała, a i czas do wizyty kontrolnej szybciej jej zleci. Tak, tej myśli postanowiła się uchwycić, jeszcze nieświadoma, że zupełnie inny temat skutecznie zapewni jej umysłowi rozrywkę na najbliższe pewnie nie tylko godziny, ale może i dni…
Dopiero po słowach siostry o zamówieniu ocknęła się, od razu podrywając z miejsca. Co prawda po tym, jak postawiła na stoliku swoją porcję, to miała wrażenie, że ciężko będzie jej przełknąć choćby kęs. Spojrzała w stronę Aury i ona też nie wydawała się głodna.
- Brzmi to niewiarygodnie… ale i sensownie. Przynajmniej wyjaśniałoby, dlaczego kontaktuje się z nami po takim czasie - stwierdziła Tottie, grzebiąc widelcem w nadzieniu cienkiego placka, jakby chciała tam znaleźć jakiś ukryty skarb albo wyjątkowo nielubiany składnik. Prawdą jednak było, że niczego tam tak naprawdę nie szukała, ale czuła się dziwnie i nie wiedziała, co ma z tym wszystkim począć, chyba tak naprawdę nie dowierzając, że to dzieje się tu i teraz. Znów poczuła tę tęsknotę za rodzicami, którą upychała pod wciąż przymnażanymi codziennymi zobowiązaniami, które pomagały skupić się na ich realizacji, a nie na głupotach jak często określała swoje emocje. Do tego jeszcze jedna myśl wysunęła się na prowadzenie w tym peletonie pędzących rozmyślań - Carl. - Czy właściwie ta sprawa nas dotyczy? Skoro nie ma Carla, to czy my możemy chociaż poznać treść tego, co tato spisał? - zapytała, krzyżując spojrzenie z bliźniaczką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie musiała zgodzić się ze słowami Tottie. Nie tylko w tej konkretnej sytuacji, bo cała biurokracja potrafiła czasem zajść za skórę, a pomyłki przecież zdarzały się każdemu. Zerknęła na bliźniaczkę, chcąc jakoś odnieść się do jej słów, albo chociaż pokiwać głową. Kiedy przyglądała się siostrze, uświadomiła sobie, że młodsza Whitbread wydaje się zamyślona, a coś dziwnego w jej głosie sprawiło, że Aura wcale nie była pewna, czy jest to jedynie wynikiem ich rozważań na temat tajemniczej (do czasu) serii telefonów.
Wszystko okej, Tottie? – spytała miękko, starając się jednak powściągnąć swoją ciekawość. Od czasu ich poważniejszej kłótni, Aura postanowiła, że nie będzie wtrącać się w sprawy Tottie bez proszenia, co wcale nie było łatwe, ale poniekąd z powodu urażonej dumy, a częściowo dlatego, że zdawała sobie sprawę, że w niektórych kwestiach siostra miała rację, musiała przestać wpychać się w jej sprawy bez pytania. Szkoda tylko, że łatwiej było powiedzieć niż zrobić.
Pokiwała głową. Trudno było uwierzyć w istnienie tego testamentu, również dlatego, że minęło już jedenaście lat. To szmat czasu. Aura uznałaby to wszystko za kompletne bujdy, gdyby nie to, że sama rozmawiała z tym facetem i była pewna, że to nie były żadne żarty.
Mówił, że mieli jakieś problemy po śmierci tego mężczyzny, musieli zamknąć kancelarię, dopiero niedawno on ją ponownie otworzył i znaleźli testament taty jakimś kompletnym przypadkiem, podczas remontu. Był pewny, że wszystkie dokumenty ogarnęli wtedy – wyjaśniła, mając raczej nadzieję niż pewność, że nie przekręca żadnych faktów. Już podczas rozmowy telefonicznej nie ukrywała, że niewiele z tego wszystkiego rozumie.
Zamierzała sięgnąć po taco, ale słysząc pytanie Tottie, porzuciła jeszcze na chwilę ten pomysł. Tym bardziej, że to była kolejna kwestia, która nadawała całej tej sytuacji wręcz abstrakcyjny charakter. Odchrząknęła.
No właśnie, tu jest jeszcze dziwniej – przyznała trochę ciszej, pochylając się nieco do przodu. Na jej twarzy malowała się niepewność. – Ten facet twierdzi, że to my jesteśmy upoważnione do otwarcia testamentu. I jasne, to całkiem logiczne, ale... chodzi o to, że tylko my – powiedziała, kładąc nacisk na ostatnie słowo, aby siostra dobrze je zrozumiała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiała na chwilę odpłynąć w tych rozmyślaniach, bo pytanie Aury dotarło do niej dopiero po chwili. Drgnęła, a kiedy już popatrzyła na siostrę natychmiast pokiwała głową.
- Uhm… chyba tak. Tylko to wszystko jest takie dziiiwne - stwierdziła przeciągając słowo, po czym westchnęła. Na szczęście jej słowa pasowały zarówno do tego głuchego telefonu, jak i do tego planowanego rozszerzenia badań, o których na ten moment nie chciała mówić siostrze, by nie prowokować jej do rozkładania nad nią ochronnego klosza. A może powinna przekonać się, czy bliźniaczka wzięła sobie jej słowa do serca? Tylko chyba ten moment nie był odpowiedni na takie eksperymenty...
- Rozumiem - stwierdziła, kiwając głową. - My też niewiele wiedziałyśmy o firmie taty, ani tym bardziej o jego wsparciu prawnym. Prędzej Carl by mógł choćby wspomnieć nazwisko tego notariusza. Albo ciotka Irene? - Tottie uśmiechnęła się smutno, bo chyba nawet jej trudno było uwierzyć, żeby siostra ojca chciała się nimi dzielić czymkolwiek, co wykraczało poza niezbędne minimum, które była zmuszona z siebie wykrzesać, by nie mieć problemów z urzędnikami. - Z drugiej strony… nawet gdyby wiedziała, to czy taka informacja dodatkowo nie potwierdziłaby tej policyjnej tezy o samobójstwie? - Z trudem przełknęła ślinę. Choć minęło tyle lat, Tottie miała wrażenie, że ta rana wciąż się nie zagoiła, a wychodzące na jaw kolejne fakty - jak chociażby ta broń znaleziona przy Blake’u, czy plama z czerwonego wina - zamiast dawać odpowiedź, tylko dodatkowo wszystko gmatwają…
Pochyliła się w stronę bliźniaczki, by dobrze słyszeć to, co rudowłosa ma jej do powiedzenia.
- CO?! - wyrwało się młodszej Whitbread zbyt głośno. Odchrząknęła, bo bynajmniej nie chciała ściągać na siebie ciekawskich spojrzeń innych klientów, a taka reakcja wybijała się na tle ich ściszonych rozmów. - Co? - powtórzyła już szeptem, wpatrując się w siostrę. - Jak to tylko my? A co z Carlem? Przecież to nie ma sensu! - stwierdziła z oburzeniem Tottie, ściągając brwi, bo o ile w dotychczasowe rewelacje o odnalezionym po latach papierku jeszcze była w stanie uwierzyć, o tyle wykluczenie ich brata z dziedziczenia było czymś, co z marszu rozsiewało całe połacie wątpliwości. - Rozumiesz coś z tego? - zapytała z nadzieją, bo może bliźniaczka miała jakąś teorię, dlaczego Carl miałby zostać z niczym… o ile testament, o którym w ogóle rozmawiały był czymś, co istniało naprawdę, bo póki co musiały wierzyć nieznajomemu na słowo i to jeszcze wypowiedziane przez telefon.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aura pomyślała z goryczą, że może powinny się już przyzwyczaić do dziwności. Czasami czuła się trochę tak, jakby jedenaście lat temu ktoś po prostu wywrócił całe ich życie do góry nogami i zostawił z tym bałaganem, którego nie udało się posprzątać aż do dziś. Za każdym razem, gdy wydawało jej się, że zebrała część rzeczy, zaczynała dostrzegać, że to jedynie kropla w morzu problemów, z którymi jeszcze przyjdzie im się zmierzyć. I zaczynała być tym zmęczona.
Tym bardziej, że piętrzyły się pytania, na które brakowało odpowiedzi.
Nie sądzę, żeby Irene wiedziała. Nie opłaciłoby jej się trzymać tego w tajemnicy. Pomyśl, gdyby wtedy wyszło na jaw, że tata spisał testament to ona również mogłaby na tym nieźle wyjść, skoro byłyśmy pod jej opieką – skwitowała. Może to zabrzmiało oschle, ale Aura wiedziała, jaka jest rzeczywistość. Ciotka przygarnęła je pod swój dach głównie dlatego, że dziadkowie nie byli w stanie się nimi zająć, a nie mieli innych krewnych, u których mogliby zostać. Nawet jeśli zrobiła to wtedy z dobrego serca, żeby nie trafiły do jakiegoś ośrodka, nie zamierzała zastępować im rodziców. Dała im jedynie dach nad głową, pod którym mogły przeczekać do czasu, aż będą się mogły usamodzielnić. Gdyby zatem pojawiła się wiadomość o testamencie, ciotka pewnie nie przeszłaby obok niej obojętnie.
Skubnęła trochę taco, nawet nie dziwiąc się bliźniaczce, że ta informacja tak ją zaskoczyła. Aura miała kilka dodatkowych minut, od chwili usłyszenia tych rewelacji przez telefon, by jakoś się z nimi oswoić, a i tak nic to nie dało. Powoli pokręciła głową.
Nie – przyznała szczerze. Nie rozumiała. A właściwie było jeszcze gorzej – ta wiadomość mimochodem sprawiła, że wszystko to, w co Aura wierzyła, nagle zaczynało trząść się w posadach. Do tej pory była przecież przekonana, że ustalenia śledczych są oparte na poszlakach i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Niezachwianie wierzyła w to, że Martin Whitbread nie byłby w stanie zabić swojej żony i syna, a potem popełnić samobójstwa. I po raz pierwszy tak na poważnie w jej głowie pojawiło się pytanie a co jeśli...?
Nie rozumiem, czemu tata miałby pominąć Carla w testamencie – mruknęła, ale wyraźnie słychać było, że to nie koniec jej myśli. Zawahała się. – Jedyny powód, jaki przychodzi mi do głowy to taki, że wiedział, że Carl i tak nie będzie już tego potrzebował – dodała w końcu z rezygnacją. Nie wypowiedziała tego wprost, ale była pewna, że siostra zrozumie, o co jej chodzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewątpliwą zaletą posiadania bliźniaczki było to, że patrząc na nią Tottie widziała siebie. Dzięki czemu wiele myśli, których nie wypowiedziała, ale padły z ust Aury mogła usłyszeć, przez co wybrzmiały i nabierały większego sensu albo wręcz przeciwnie - od razu je zdyskwalifikowała, bo na kilometr śmierdziały bezsensem. Tak też było w przypadku wątku ciotki Irene i jej ewentualnych powiązań z tym spadkowym tematem - wydawało się, że słowa starszej Whitbread spadły znacznie bliżej prawdy.
- Masz rację. Na dobrą sprawę, dzięki temu mogłaby się nas pozbyć, na przykład wysyłając nas do jakiejś szkoły z internatem daleko poza Seattle. Zyskałaby miejsce na nowe kotki - stwierdziła rudowłosa, podsuwając do ust taco, by ukryć podszyty złośliwością uśmieszek, który mimowolnie wkradł się na jej wargi. Była wręcz pewna, że kiedy tylko opuściły dom ciotki, do ich pokoju wprowadzili się nowi, miauczący lokatorzy.
Kęs, który udało jej się zrobić, z trudem przepchał się przez ściśnięte gardło. I choć taco było smaczne, to Tottie czuła, że więcej już nie przełknie, zwłaszcza po tym, co powiedziała bliźniaczka.
- Nie będzie tego potrzebował, bo miał plany, o których wiedzieli rodzice, a nie my? Tak? To chciałaś powiedzieć? - zapytała, zdając sobie sprawę, że wcale nie o to chodziło siostrze. - Nie wierzę w to, że tato… - urwała i zerknęła w bok, bo akurat koło ich stolika przechodziło kilka osób, rozglądając się za wolnymi miejscami. Tottie odczekała chwilę, aż odejdą kawałek. Nie dokończyła myśli, bo była pewna, że nie ma takiej potrzeby, bo Aura wie, co miała na myśli. - Musi być jakieś inne racjonalne wytłumaczenie. Carl był starszy. Zarabiał na siebie i tato widział jaką ścieżkę wybrał, a ona wydawała się pewniejsza niż - przygotowała palce, by w powietrzu nakreślić cudzysłów przy słowach, które padły kilkukrotnie w drobnych starciach z rodzicami - twoje wygibasy i moje pląsy, a przecież z nimi chciałyśmy wiązać przyszłość.
Tottie sięgnęła po napój, który był dołączony do zamówienia. Upiła kilka dużych łyków, zastanawiając się nad jeszcze jedną kwestią.
- Myślisz, że zanim spotkamy się z tym mężczyzną, powinnyśmy pojechać do Renton? Pogadać z przyjaciółmi Carla? - zapytała, unikając wzroku bliźniaczki. Jednego z przyjaciół miały za płotem, ale nie chciała tego proponować, wciąż mając w pamięci spięcia, jakie wywoływał temat Blake’a.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niczym w lustrzanym odbiciu, na twarzy Aury również pojawił się uśmiech, mimo że ta uwaga – że ciotka, gdyby tylko mogła, chętnie by się ich pozbyła – pewnie mogłaby poruszyć jakieś czułe struny, zapoczątkować całą gonitwę myśli o byciu chcianymi, tak po prostu, bez żadnych warunków. Owszem, pierwsze – nagłe – zderzenie z tą świadomością było bolesne, ale miała przecież mnóstwo czasu na oswojenie się z tym wszystkim.
Widziałaś się z nią w ogóle ostatnio? – zapytała przy okazji, na moment wbijając w siostrę zaciekawione spojrzenie. Sama już od jakiegoś czasu nie zajrzała do ciotki, ale może Tottie była lepszą bratanicą, która jakoś się nią interesowała.
Powędrowała spojrzeniem za rozgadaną grupką, która szukała wolnego miejsca, w ten sposób nie musząc odpowiadać siostrze. Co miałaby jej powiedzieć? Że chociaż jej wiara w ojca zawsze była niezachwiana, niespodziewanie pojawiły się na niej pęknięcia, a ona nie potrafiła ich bezrefleksyjnie zasklepić, tylko oglądała z każdej strony, nieświadomie pogłębiając? Że kiedy myślała o przeszłości, sama już nie była pewna, co było prawdą, a co jedynie za taką miała? Była kiepska w mówieniu o własnych uczuciach (chyba że wyrzucała z siebie słowa pod wpływem złości, wówczas wszystko przychodziło jej jakoś łatwiej), a teraz tym bardziej, kiedy przypominały one poplątane światełka bożonarodzeniowe.
Na pewno masz rację – powiedziała zatem, unosząc kąciki ust w bladym uśmiechu, by nadać swoim słowom odrobiny przekonania, którego być może zabrakło w samym tonie. – Wiedział, że Carl sobie sam poradzi, a co do nas nie miał takiej pewności. – A tymczasem los spłatał im niezłego figla, skoro to właśnie one musiały ostatecznie poradzić sobie w świecie, który nie zamierzał im niczego ułatwiać.
Pomysł Tottie wydawał się sensowny. Aura powoli przełknęła to, co miała w ustach, popijając sokiem i wtedy skinęła głową.
Możemy tak zrobić, czasem ludzie przypominają sobie jakieś ważne informacje dopiero po wielu latach albo wtedy mieli je za pozornie nieistotne – stwierdziła, wszelkie wątpliwości spychając gdzieś w głąb siebie. Znów była dziewczyną, która nie wierzyła w rzekome prawdy, dotychczas serwowane im na tacy. – Ten notariusz mówił, że kancelarię otworzy dopiero w połowie listopada, wtedy mamy się zdzwonić i umówić na otwarcie testamentu. Mamy więc trochę czasu, żeby zaplanować wypad do Renton – starała się, aby jej głos brzmiał lekko, jakby mówiła o jakiejkolwiek innej podróży, a nie powrocie do miejsca, które niegdyś było ich domem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie zmieszała się po tym pytaniu Aury. Ledwo widocznie pokiwała głową, bo nie widziała sensu by ukrywać przed siostrą informację o spotkaniu z ciotką.
- Uhm, jakieś dwa albo trzy tygodnie temu. Jak jeszcze miałam sprawny rower… - Tottie westchnęła ciężko. Gdyby wierzyła w jakieś nadprzyrodzone moce, czy inne uroki, które ludzie rzucają na innych lub przedmioty, jakich nielubiane przez nich osoby używają, to możliwe, że te wszelkie rowerowe awarie mogłaby podpiąć pod zasługi ciotki. - Kurier rzekomo nie zastał jej w domu, więc paczka była do odbioru w punkcie. Dwanaście kilo karmy dla kotów i trzy pięciokilogramowe worki żwirku. To był wyczyn by przywieźć to na moim gratku - dodała młodsza Whitbread, kręcąc głową z rozbawieniem. Wtedy co prawda nie było jej do śmiechu, ale teraz, z perspektywy czasu ten slalom na rowerze wydawał się jej całkiem zabawny.
Mimo tego zalążka uśmiechu Aury, Tottie wiedziała, że siostrze brak przekonania.
- Nie wierzysz w to, prawda…? - zapytała cicho, tak bardzo broniąc się przed wątpliwościami, które i ją nachodziły - to, że serce chciało w to wierzyć nie oznaczało, że rozum też nie próbował splatać ze sobą różnych informacji, które niekoniecznie szły w parze z tym, co się czuło. - Może to ma jakiś związek z tym winem…? - Głośno myślała, nie do końca w tej chwili mając pomysł, jak trunek, którego nie pijali rodzice miałby łączyć się z wykluczeniem Carla z dziedziczenia. Choć Tottie nie chciała tego przyznać, to były chwile, że miała dość, czuła się zmęczona tą sprawą, tym doszukiwaniem się prawdy przez tyle lat i tak marnymi rezultatami, które nijak nie posuwały ich do przodu, ku światełku rozwiązania. Gdyby tak Carl się znalazł… Albo jakiekolwiek informacje o tym, gdzie jest, gdzie był i co się właściwie stało wtedy albo wcześniej? Może patrząc z jego perspektywy udałoby się rozwiązać zagadkę śmierci Whitbreadów?
- ...albo bali się powiedzieć coś wcześniej. Mógł im ktoś grozić albo kupić ich milczenie… - dopowiedziała Tottie z zawahaniem. - Myślisz, że mogło się tak zdarzyć? - zapytała, łapiąc spojrzenie bliźniaczki.
I zatrzymała wzrok na twarzy Aury, gdy mówiła o kancelarii i Renton.
- Kto właściwie ma klucze do naszego domu? - Zmarszczyła czoło nie będąc pewna, co stało się z dobytkiem rodziców po tym, jak zakończyło się całe dochodzenie i sprawę umorzono.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”