WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://cdn.vox-cdn.com/thumbor/Y3y2Q_P ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-> z klubu


To było… coś, co niewątpliwie chwyciło ją za serduszko. Bo to, że zawsze mogła do niego wpaść – wiedziała. Tak samo jak to, że zawsze mogła na niego liczyć w każdych okolicznościach – także tych związanych z brakiem dachu nad głową. Ale mieć „dach nad głową” a „dom” to już zupełnie dwie zupełnie inne rzeczy i zdecydowanie trochę ją to rozczuliło. Biorąc pod uwagę, że była pod wpływem to chyba nawet bardziej niż powinno i gdy się do niego uśmiechnęła, i gdy się tak intensywnie w niego wpatrywała – mógł zauważyć, że te jej wielkie orzechowe ślipia trochę się zaszkliły. Ale nie chciała płakać i panowała nad sobą na tyle, by odwrócić wzrok i sięgnąć po drinka. Alkohol. Tylko alkohol mógł ich w tym miejscu uratować.
- Obiecuję, że jeśli dostaniemy mandaty to ja za nie płacę. Mój pomysł i moje konsekwencje! – stwierdziła z zaskakującą pewnością w głosie jakby naprawdę ciągle myślała o tym, żeby zrzucić przed nim ciuchy. Chociaż nie – nie myślała o tym, żeby ściągać je przed nim, a po prostu je ściągać. I kąpać się o wschodzie słońca w oceanie! Co swoja drogą nie było szczególnie odpowiedzialne biorąc pod uwagę mieszankę w ich żyłach, ale o tym nie myślała – Plus myślisz, że można dostać mandat za kąpiel w oceanie… nagą w sensie? – zmarszczyła czoło, gdy oddawała mu telefon – Przecież to nic złego. – sama natura, prawda? Była naprawdę tym strapiona, więc gdy on zamawiał im transport ona skupiła się na swoim drinku, przynajmniej do tego momentu w którym nie musieli faktycznie wyjść i wsiąść do auta.
Droga na plażę? Wcale nie była taka długa! Na ulicach o tej porze było dość pusto, więc przemknęli szybko, a Hazel nie mogła przestać się podśmiechiwać pod nosem, że naprawdę to robią.
- Naprawdę to zrobiliśmy, Thompson! – rzuciła radośnie, gdy już faktycznie znaleźli się na plaży, ona odrzuciła swoją torebkę na piasek i wyciągnęła do niego łapsko, żeby podszedł bliżej, a gdy to zrobił – po prostu zarzuciła mu je na szyję – Dziękuję, że nie odwiozłeś mnie grzecznie do domu. Tu będziemy się bawić zdecydowanie lepiej. – zapewniła – A teraz chodź? – zsunęła ze stóp buty, ale na razie tylko tyle i po prostu ruszyła w kierunku wody, wchodząc do niej tak mniej więcej do połowy łydek i znowu się przy tym podśmiechując – No chodź, Harry… nie bądź tchórzem! – rzuciła mu wyzwanie, celując paluchem w ociągającego się przyjaciela i znów głośno się roześmiała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć chciał zaprotestować i powiedzieć, że on za wszystko zapłaci, niczego takiego z jego ust Hazel nie usłyszała. Nie dlatego, że w końcu się rozmyślił - nigdy mu nawet przez myśl nie przeszło, żeby kazać jej za coś płacić, więc tym sposobem praktycznie każde kino, randomowe żarcie na które wyskakiwali albo zamawiali do domu, czy nawet takie mandaty, mimo że żadnego wcześniej razem nie dostali, opłacane było z jego kieszeni. Chociaż może lepiej powiedzieć, że z kieszeni ojca Harry'ego, który wciąż, w tym przypadku bardziej chcąc niż nie chcąc, żył na jego utrzymaniu.
I chociaż na prawie nijak się znał, jakoś na szybko podczas tej na maksa krótkiej drogi na plażę wyszukał w necie, że gdzieś faktycznie jest zapis o tym, że nago kąpać się nie można. W dalszym ciągu jednak nie do końca brał ten wymysł na poważnie, skupiając się jedynie na tym, że ich cel to plaża a nie dom, na której niedługo później oboje już stali, z trudem pokonując kolejne kroki na piasku. Harry'emu w tych wyjściowych butach szczególnie było nie tak wygodnie jak by tego chciał, ale dzielnie szedł za Hazel, zatrzymując się dopiero niedaleko wody, gdzie zostawiła swoją torebkę. – Na razie tylko tu przyjechaliśmy Haz – odrzucił rozbawiony i kompletnie nieprzygotowany na ten nagły atak w formie zarzucania rąk na jego szyję. Nie spodziewał się tego, więc w pierwszej chwili zastygł w bezruchu, dłonie trzymając w powietrzu, zamiast po prostu ją do siebie przyciągnąć i objąć w pasie, tak jak śmiało mógłby zrobić w tej sytuacji. Mógłby, gdyby tylko jego refleks nie okazał się na tyle opóźniony, by wpaść na to dopiero gdy Hazel już ściągała buty i oddalała się nie na wyciągnięcie ręki. I może tak właśnie było lepiej? Trzymać dystans i nie kusić losu, który tego dnia wyjątkowo grał na cierpliwości Harry'ego?
Uśmiechnął się jednak szeroko i niewiele myśląc poszedł w jej ślady, ściągając zwinnie buty, skarpetki, a potem podwijając spodnie tak, żeby chociaż na początku ich nie pomoczyć. Takie małe rzeczy dobrze świadczyły o tym, że choć pod wpływem, dalej potrafił logicznie i trzeźwo myśleć. Może właśnie dlatego nie brał pod uwagę tej nagiej kąpieli na poważnie, kiedy już sam wchodził do wody, zatrzymując się nieco bliżej brzegu niż Butler. Woda była przyjemnie zimna, wręcz chłodna, czego tak naprawdę wcale teraz nie czuł - po tylu godzinach w klubie, na parkiecie, po tylu mieszankach krążących w jego krwi czuł się prawie tak, jakby całe jego ciało miało wrzeć. – Czemu nie wpadliśmy na to wcześniej? – wypalił nagle, robiąc krok do przodu, dopiero chwilę później decydując się na drugi, który wystarczył by pomoczyć lekko nogawki spodni. I wystarczył też by Harry przestał przejmować się tym, czy wróci do domu w suchych ubraniach. – Chodź – a skoro przestał, to pociągnął za sobą Haz, kurczowo trzymając ją za dłoń, którą chwilę wcześniej złapał. Ba, nawet pozwolił sobie spleść ich palce razem, zapominając chyba na chwilę, że w ten sposób nie trzyma się swoich koleżanek czy nawet najlepszych przyjaciółek. – Wiesz czego mi tutaj jeszcze brakuje? Tego wschodu słońca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pieniądze zawsze były dość… kłopotliwe. Zwłaszcza w przypadku tak dużych różnic. Jeszcze na początku ich znajomości, gdy oboje byli dzieciakami może nie robiło to jej różnicy – nie zwracało się na takie rzeczy uwagi, chociaż niewątpliwie w jego domu czuła się zakłopotana. Później doszedł element niepewności. Zawsze bała się, że ktoś powie albo zasugeruje mu, że Hazel trzyma się z nim dla pieniędzy. Oczywiście nie była to prawda, pieniądze były ostatnią rzeczą o jakiej kiedykolwiek myślała w jego przypadku, ale ludzie… potrafią być okrutni, prawda? Zwłaszcza w stosunku kogoś takiego jak Butler. Bo kim ona była? Zwłaszcza w porównaniu z Thompsonem? No właśnie… nikim.
A mimo wszystko nie wyobrażała sobie życia bez niego. Śmieszne, bo gdy odchodziła od Wesa była zagubiona i rozbita, ale jakoś to szło przetrwać. Gdyby zabrakło jej Harry’ego? Heh… jej wyobraźnia nie była w stanie tego ogarnąć.
Rozpromieniła się, gdy się przekonał i postanowił dołączyć. Sama śmiało pokonała kolejny krok, tyłem – bo zajęta była wpatrywaniem się w Thompsona – Nie wiem, ale to totalne nieporozumienie i musimy nadrobić. – zaśmiała się i złapała wyciągniętą w jej stronę dłoń. Zaraz jednak przesunęła się trochę bardziej w jego stronę, a męską rękę przerzuciła sobie przez ramię, nie puszczając jednak jej dłoni. Był od niej wyższy i teraz ją obejmował, a ona mogła przylgnąć do jego boku – Na wschód musimy jeszcze trochę poczekać… - podniosła wzrok, żeby spojrzeć na przyjaciela i uśmiechnęła się do niego ładnie – Do tego czasu… orientuj się Thompson! – rzuciła, śmiejąc się i w ułamku sekundy wyplątując się z jego uścisku i po prostu go ochlapała. Jak dziecko! Ruszyła też w stronę brzegu, bo ciągle zamierzała się wykąpać ale na pewno nie zamierzała tego robić w sukience. Więc gdy wyszła na brzeg bez większego skrępowania – bo przecież było ciemno, a na plaży i tak byli sami – zdjęła ją i pozwoliła jej miękko opaść na piasek. Została jednak w bieliźnie – ładnej, czarnej i subtelnie koronkowej. I tak wróciła do wody, nie czekając już na Harry’ego po prostu się zanurzyła i przepłynęła kawałek. Stanęła dopiero trochę dalej, wody sięgała jej trochę ponad pas – Długo mam na ciebie czekać? Chodź! – ponagliła go, bo nawet jeśli chwilę miał tutaj mały pokaz Hazel w negliżu to jednak niech się orientuje! W końcu czekała!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bez cienia skrępowania zarzucił tą rękę na Hazel, tak jak i bez cienia skrępowania niedługo później wpatrywał się w jej półnagie ciało, ledwie oświetlone światłem zachodzącego już księżyca. Nie wahał się nigdy żeby ją przytulić, przyciągnąć do siebie czy objąć tak, jak obejmował teraz - i nawet nie interesował go fakt, że być może nie wyglądali wtedy na dwójkę zwykłych przyjaciół znających się od lat, a coś na wzór pary, którą nigdy nie byli. I być może nigdy nie będą. Wystarczała mu jedynie jej obecność i dobrze już znany zapach szamponu, który od lat ani razu się nie zmienił, chyba że korzystała z jego, po tym jak było już za późno, by wracała do swojego domu. Wtedy, kiedy jeszcze wracać nie musiała, bo nie czekał na nią Weston.
A jednak teraz sytuacja była zupełnie odwrotna, a zamiast do domu, do którego wracać wręcz nie chciała, przyjechali na wymarzoną przez nią plażę. I prawie kąpali się w oceanie, w którym Harry bez problemu moczył już nogawki spodni, za bardzo skupiony na tym, by utrzymać Hazel przy sobie. Nie spodziewał się jednak że tak nagle postanowi go ochlapać, nawet jeśli zupełnie mu to nie przeszkadzało - po chwili sam, choć z jękiem niezadowolenia, robił już dokładnie to samo, wytykając jej język jak takie drugie, niesforne dziecko. – Nie grasz fair Haz – rzucił nagle, odprowadzjąc ją wzrokiem na brzeg, na który sam po chwili też wyszedł. I tak jak nie spodziewał się tego nagłego ataku z jej strony, tak samo nie mógł przewidzieć, że w mgnieniu oka pozbędzie się tej sukienki i jedynie w skąpej bieliźnie wróci do wody, w której zamoczy się znacznie bardziej, realizując małe marzenie o którym wspominała jeszcze kiedy byli w centrum miasta. Nie do końca jednak wyglądało to tak, jak pierwotnie miało, ale Harry nie mógł narzekać - i tak zapatrzył się na nią, mimowolnie uśmiechając pod nosem. – Jesteś szalona Butler, wiesz o tym? – nie wymagał odpowiedzi na to pytanie, a już na pewno na żadną odpowiedź nie czekał zanim zaczął rozpinać pasek spodni czy ściągać przez głowę golf, który niedługo później wylądował na piasku gdzieś tuż obok sukienki Hazel. A on sam, jedynie w bokserkach, zanurzony w wodzie na tej samej wysokości co brunetka. – Marzenie prawie zaliczone. Masz jeszcze jakieś, które chcesz dziś spełnić? – zagaił nagle, zatrzymując się na tyle blisko by móc bez problemu złapać ją w pasie i przyciągnąć jeszcze bliżej. Zdecydowanie nie jak jakąś przyjaciółkę. Bo mooooże te kolejne też uda się załatwić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie nie było fair – ktoś go powinien tego nauczyć i mogła to być Butler. I prawdopodobnie uczyła go tego każdego jednego dnia od momentu, gdy uświadomił sobie, że jest w niej zadurzony, ale nie odważył jej się tego powiedzieć. Pokazywała jak bardzo jest to wszystko nie fair, gdy mówiła o Wesie albo gdy powtarzała, że musi wracać do domu, gdy planowała ślub, a później wylewała hektolitry łez po wypadku. Zupełnie nieświadomie każdego jednego dnia sprawiała, że jego życie nie było fair. Bo zasługiwał na wszystko - w oczach Butler zasługiwał absolutnie na wszystko, co najlepsze i czego tylko chciał.
Woda była chłodna i pewnie przez jakiś ułamek sekundy mogła pożałować, że się na to zdecydowała, ale gdy już się całkiem zanurzyła – było dobrze, dokładnie tak jak być powinno. Czy pływanie w oceanie pod wpływem czegokolwiek było szalenie odpowiedzialne, ale na pewno było przyjemne. Więc jej jedyną odpowiedzią na jego zarzuty odnośnie ewentualnego szaleństwa mógł być tylko śmiech. Zgadzała się! Nawet nie próbowała tego negować. Odwróciła się tylko przez ramię i uśmiechnęła się pod nosem, gdy zobaczyła, że Harry nie zamierza się ociągać i idzie za nią do wody. Zdążyła się już cała zanurzyć, łącznie z tym, że próbowała swoich sił w nurkowaniu, więc gdy do niej dotarł – wynurzyła się spod wody, odgarnęła włosy do tyłu a kropelki i tak spływały jej po twarzy – Hmmm… – zastanowiła się, zadzierając głowę tak, żeby móc na niego spojrzeć i przygryzła lekko wargę, przez chwilę milczała. Sięgnęła natomiast dłonią do jego karku, drugą opierając na jego torsie i tak… zdecydowanie mogliby uchodzić za parę dla kogoś, kto obserwowałby ich z boku. Nie czuła się jednak skrępowana tą bliskością, ani trochę. Wręcz przeszło ją takie dziwne wrażenie, że jest dokładnie tak, jak być powinno. Że czuje się dokładnie tak, jak powinna czuć się dziewczyna w czyichś ramionach. Wpatrywała się w niego tak długo i tak intensywnie, że aż jej w głowie zawirowało… chociaż może to też od tego uczucia sprzed sekundy – Możemy dla odmiany spełnić jakieś twoje. Tak. To jest moje kolejne życzenie tego wieczoru… spełnić jakieś twoje. – nie była księżniczką, której marzenia trzeba było spełniać. I tak robił dla niej więcej niż ktokolwiek inny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spełnić jakieś twoje, dźwięczało mu w głowie do tego stopnia, że przez dłuższą chwilę po prostu milczał, wpatrując się w buźkę Hazel. Tych marzeń mógł mieć równie dobrze milion, ale tylko jedno przychodziło mu teraz do głowy, przyćmiewając inne do tego stopnia, że żadnego nie potrafił przywołać w pamięci. Zdawał się nie pamiętać o tym, że jeszcze niedawno planował podróż do Afryki, albo że chciał znaleźć naprawdę interesujący kierunek studiów, na który chodziłby z wielkim zapałem zamiast uciekać z 3/4 wykładów. Nie, nic takiego nie pamiętał. Wiedział za to, że jego marzeniem, w tej chwili nawet tym największym, jest po prostu pocałować Hazel i wypowiedzieć na głos te trzy słowa, które dusił w sobie od lat. Jego uczucie przecież ani trochę nie wygasło, wręcz przybierając na sile przez te wszystkie lata kiedy próbował dojść do tego co tak naprawdę czuje. Czy jest to w ogóle prawdziwe i czy tak silne jak mu się wydaje. I było.
Więc tak. Musi to powiedzieć. Po prostu musi, skoro ma okazję.
A jednak tego nie zrobił. Puścił delikatnie Hazel, upewniając się wcześniej że stabilnie stoi na własnych nogach, nie opierając się tak całkiem o jego ciało. Z wielkim trudem, ale puścił, nieznacznie się odsunął i dalej milczał, przybierając na twarz jakiś krzywy uśmiech, na który ostatkiem sił się zdobył. – Mojego nie da się spełnić – choć starał się zabrzmieć normalnie, wszystko to w jego głowie brzmiało tak gorzko, że nawet Hazel pod wpływem była w stanie połapać się, że coś jest nie tak. Nie tak jak być powinno. – To co byś chciała? Tamte góry? Vegas? LA? A może Europa? – zarzucił ją słowotokiem, jakby w ten sposób mógł odwrócić uwagę Butler na temat znacznie łatwiejszy niż ten, który dotyczył jego niespełnionego życzenia. – Chyba że twoim kolejnym marzeniem nie jest wcale żaden wyjazd a jakieś... jedzenie? – no Harry to by teraz o wiele bardziej wolał pojechać na burgery niż na wycieczką do Paryża chociażby! Aż z tego wszystkiego już wyobraził sobie jakieś z podwójnym serem i bekonem, więc zamiast uśmiechu, którym powinien pokazać że wszystko jest okej i wcale go to jego niespełnione marzenie nie dobiło, znowu zrobił się jakiś taki...smutny. – Dobra Haz, totalnie musimy coś zjeść. Myślisz, że jak obejrzymy wschód słońca z jakiejś knajpki albo mojego łóżka to będzie wyglądać równie zajebiście jak tutaj? – o ile uda im się dotrwać do tego wschodu, który niby już niedługo powinien być, a jednak w dalszym ciągu otaczała ich jeszcze ciemność. – Chooooodź. I wybieram nawet swoje łóżko. Wiesz, jest znacznie wygodniejsze niż jakieś twarde krzesła, więc nawet nie daj się prosić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie zniszczyłoby to wszystko, absolutnie i niezaprzeczalnie wszystko. Hazel nie była dobra w radzeniu sobie z uczuciami. Znaczy okej, nazywajmy rzeczy po imieniu – ona w ogóle średnio umiała w ludzi. Miała swoje rodzeństwo, miała Harry’ego i Wesa. To wszystko. Była towarzyska, jasne! Była imprezowiczką i potrafiła z ludźmi rozmawiać, ale nie potrafiła się do nich zbliżać. Gdy w grę wchodziło coś więcej niż uprzejma rozmowa o pogodzie robiło się nieprzyjemnie. Robiło się… skomplikowanie, a ona uciekała od skomplikowanych rzeczy. Wyznanie Harry’ego na pewno wszystko by skomplikowało. I jednocześnie rozjaśniło. Wystarczyło się odezwać. Powiedzieć. Ba! Zrobić to. Gdy zadzierała głowę, żeby mu się przyglądać, gdy się uśmiechała i brutalnie uświadamiała sobie, że wcale jeszcze nie trzeźwiała… a on tu był, przyglądał jej się, był obok i patrzył na nią tak, jak chciałaby każda dziewczyna, żeby ktoś na nią patrzył. I powiedział coś, co złamało jej serce – Harry… – upomniała go, bo wszystko dało się spełnić jeśli tylko mocno się chciało. Oczywiście było to strasznie naiwne myślenie, ale naprawdę tak uważała. Bo nawet pod wpływem wiedziała, że coś jest nie tak. Marszczyła czoło i przyglądała mu się uważnie Bardzo uważnie – Dlaczego zmieniasz temat. I to na taki? Po pierwsze zdecydowanie NIE powinnam jeść o tej porze. A po drugie… – złapała go za dłoń i zatrzymała jeśli ruszył w kierunku brzegu – Wiesz, że nie potrafię ci odmawiać. Nie jedzenia. I to niezależnie gdzie! Twoje łóżko brzmi doskonale, ale… – gadała, co ślina przyniosła jej na język prawdopodobnie plącząc się we własnych słowach i na pewno też w myślach. Był to jakiś taki totalnie nieskoordynowany potok myśli – Wiesz, że zasługujesz na wszystko, prawda? Co tylko sobie zamarzysz. Jesteś najlepszy Thompson… i jak mówisz mi, że twoje marzenie jest nie do spełnienia to łamiesz mi serce. Bo zrobię wszystko, żeby takie nie było. Żeby dało się je spełnić. Jakoś. Musisz mi tylko powiedzieć, co to jest. – była gotowa iść z nim na największe burgery w mieście, zjeść je w jego łóżku (z tym, że pewnie w końcu trafiłyby ją wyrzuty sumienia i zjadłaby tylko frytki) i zostać u niego do rana, albo i jeszcze dłużej. Tylko powiedział coś, czego tak łatwo przełknąć nie mogła, więc musiał się liczyć z tym, że będzie mu wierciła dziurę w brzuchu. Jak nie teraz to jutro, pojutrze i do końca świata.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na nic zdało się to zręczne w przekonaniu Harry'ego zmienianie tematu. Dosłownie na nic. Nagadał się, licząc że Hazel zamiast o jego niemożliwym do spełnienia marzeniu myśli już o jedzeniu, łóżku, może tym wschodzie słońca, który pierwotnie oglądać mieli właśnie z tego miejsca. Naprawdę chciał temat porzucić, tak samo jak te myśli które z jednej strony kusiły go by wyznać wszystko tu i teraz, a potem wreszcie ją pocałować. Te jednak nieustępliwie do niego wracały wraz z marzeniem o którym głupio palnął, a na które Butler uparła się bardziej niż przyjazd tutaj. I nic poradzić na to nie mógł. Westchnął więc cicho, z początku odwracając wzrok w stronę plaży, żeby nie mogła zauważyć jak niechętnie do tematu powraca, jak zręcznie próbuje się od niego wymigać, jednocześnie pozwalając jej trzymać się za rękę, choć sam przed chwilą odsuwał się, żeby nic więcej go nie kusiło. Teraz jednak stał już w miejscu, zatrzymany siłą zanim wyszedł z wody, i słuchał. Każdego kolejno słowa, które działały na niego tak, że wystarczyła chwila, a pod jej wpływem zrobiłby wszystko o czym marzył. Sytuacja mu sprzyjała, wywód Hazel też, ale... no właśnie, tu i tak było jakieś ALE. I tym ale był w tym przypadku Wes.
Haz, nie, nie spełnisz tego – wymamrotał pod nosem, patrząc, czy raczej wpatrując się w nią jak w obrazek, który znalazł na jakiejś wystawie i chciał zabrać do domu, bo idealnie dopełniłby całe wnętrze. W tym wypadku czuł, że to Hazel dopełniłaby jego, gdyby tylko została kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką. – A jak Ci powiem to już w ogóle nigdy się nie spełni i nawet ja sam nic z nim nie będę mógł zrobić – dodał jeszcze, licząc, że może górę weźmie tu chęć bycia przesądnym i Butler uwierzy w jego tłumaczenia, biorąc te słowa na poważnie i dając mu spokój. Pociągnął ją więc w stronę brzegu, tak jak ona przed chwilą ciągnęła go żeby został. Już naprawdę nie chciał w tej wodzie stać i patrzeć na nią, wiedząc że nie może zrobić nic oprócz przybrania sztucznego uśmiechu, który miał mu kupić czas, zanim zorientuje się że coś jest nie tak. Czy w ogóle kiedykolwiek wcześniej było mu tak ciężko zapanować nad własnymi uczuciami? Nie. I to było w tym wszystkim najgorsze. – Hazel chodź już – jęknął czując opór, kiedy zrobił pierwszy krok w przeciwną stronę. – Przecież widzę jak Ci zimno. O, patrz, masz tu gęsią skórkę – i znowu się zatrzymał ulegając temu co ona chciała, kiedy dłonią wskazywał na jej skórę, znów stając zbyt blisko. Nie, musisz się odsunąć Harry. Odsuń się. TERAZ. Haz... – ale nie, nie zrobił tego. Bo po co, prawda? Znacznie łatwiej było mu przenieść dłonie z jej rąk na twarz, delikatnie łapiąc ją za policzki i przysuwając jeszcze bliżej, za blisko, tak jak zdecydowanie nie robili zwykli przyjaciele. Łatwiej było przecież nie myśleć o konsekwencjach i działać pod wpływem chwili, więc tak też robił, rzucając krótkie: – Przepraszam – jakby to miało jakkolwiek wytłumaczyć wszystko, na co zdecydował się w następnej kolejności. Ten pocałunek, który wreszcie zainicjował, nachylając się do Hazel i łącząc ich wargi ze sobą. To, że bez jej zgody zepsuł wieloletnią przyjaźń, której po czymś takim odbudować by się nie dało. I przede wszystkim to, że w dalszym ciągu liczył, że zamiast odsunąć się i uciec ona zrobi to samo, jednak spełniając jego jedyne na ten moment marzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie podobało jej się to wszystko, bo widziała, że coś przed nią ukrywa. Chyba pierwszy raz w życiu tak mocno ją to uderzyło. Mimo stanu upojenia, mimo tego że może faktycznie mogło zrobić jej się zimno. To wszystko nie miało absolutnie żadnego znaczenia, gdy uparcie wpatrywała się w Thomspona i czekała aż wreszcie wyrzucili z siebie coś więcej. Nie zamierzała odpuszczać i właśnie dlatego nie ruszyła się z miejsca, gdy tak uparcie próbował ich wyciągnąć z wody. Jasne, pewnie miał rację… zazwyczaj ją miewał. Nawet jeśli czasami się śmiała, że w tej relacji to ona ją tą mądrzejszą to prawda była taka, że nie. Zdecydowanie nie.
- Musisz mi powiedzieć. – upierała się, nieświadoma tego, co chodziło mu po głowie. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jego marzenie może faktycznie zmienić wszystko. Jeden pocałunek i nic już nie będzie takie samo. W tym momencie jednak była przekonana, że zrobi wszystko, żeby spełnić jego marzenie. O czym on mówił – co mogło być nie tak, że było to nie do spełnienia? Wpatrywała się w niego i zadarła głowę do góry, gdy podszedł bliżej.
Niebezpiecznie blisko.
I teraz zadrżała już wcale nie z zimna. Jego dłoń na jej policzku i coś w spojrzeniu, czego do tej pory nie dostrzegła. Zabawne, bo wiedziała co zrobi… i ani trochę się przed tym nie broniła – Nie przepraszaj – zdążyła wyszeptać, może nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi dodając mu tym samym odwagi, żeby to zrobił. Żeby ją pocałował…
A już gdy to zrobił – zamarła. Na zaledwie ułamek sekundy, bo w kolejnej zrobił to. Ponownie zignorowała zdrowy rozsądek i po prostu dała się ponieść emocjom, chwili i być może nawet uczuciom, których do tej pory nie była świadoma. I nie były to tylko jego uczucia. Zamiast się odsunąć – mocniej do niego przylgnęła, miękko odwzajemniając zainicjowany przez niego pocałunek, a nawet trochę go przeciągając w czasie, bo wcale nie chciała się od niego odsuwać. Ani trochę. Aż do przebłysku świadomości – Harry… – szepnęła w jego wargi, wreszcie się odklejając i robiąc krok w tył. Serce biło jej jak szalone, a oczy jej błyszczały, gdy się w niego wpatrywała – My… jesteśmy pijani. Bardzo. To… tak. Jesteśmy pijani. – najłatwiej było zrzucić wszystko na alkohol – Jak można inaczej wytłumaczyć to, że to był jeden z najlepszych pocałunków w moim życiu… nie można. To bez sensu przecież. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Pijanym najlepszym przyjacielem. Nie całowalibyśmy się na trzeźwo. – zaczęła plaplać, bo przecież zawsze, ale to zawsze – jej reakcją na stres było plaplanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chociaż powiedzieć co to za marzenie dalej nie mógł, nie chciał i nic go ku temu nie pchało - z tym pocałunkiem było zupełnie inaczej. Nagle wszystko wskazywało na to, że po prostu powinien to zrobić, powinien ją pocałować i zmienić wszystko, co do tej pory ich łączyło. Działając tak gwałtownie zdawał się przecież zapomnieć, że przyjaźnią się tyle lat i że zwykli przyjaciele czegoś takiego nie robią, nie narażają swoich relacji, nie zakochują się w swoich przyjaciółkach. Ale biorąc pod uwagę to ostatnie, to chyba ich nie łączyła już taka zwykła przyjaźń, nie?
No na pewno nie od tego momentu.
Odsunął się niechętnie, w pierwszej chwili ignorując ledwo dochodzące do niego słowa Hazel próbującej wytłumaczyć to, co właśnie zrobił. Ale Harry nie był pijany. Lub raczej nie czuł się pijany, nietrzeźwy czy pod wpływem. Miał właśnie wrażenie, że choć tego wieczoru wypił i wziął zdecydowanie więcej niż powinien, na dosłownie chwilę wytrzeźwiał w momencie, w którym swoimi wargami dotknął jej ust. W momencie, w którym ona ten pocałunek odwzajemniła, napierając na niego bardziej, przysuwając się bliżej, nawet jeśli tak już się nie dało, bo jedyne co ich od siebie oddzielało to warstwa koronkowej bielizny Haz. Naprawdę czuł się trzeźwy i... szczęśliwy. Do czasu aż te słowa kolejno zaczęły do niego docierać, sprowadzając go na ziemię, na której wszystko było po staremu. Z wyjątkiem tego, że właśnie pocałował swoją najlepszą przyjaciółkę.
Tak – jedynie tyle zdołał z siebie w pierwszej chwili wyrzucić, chociaż i tak to jedno, krótkie słowo brzmiało co najmniej tak, jakby wypowiedział je jakiś robot, a nie człowiek, którego przed sobą miała Hazel. Tym bardziej, że wypowiedział je tak odruchowo, nie mając pojęcia czemu przytakuje na słowa, które tak bardzo mu się nie podobały. Nie zgadzał się z niczym co Butler właśnie powiedziała, nawet jeśli miał pełną świadomość tego, że na trzeźwo naprawdę by jej nie pocałował, że to nie miało najmniejszego sensu i że był jej najlepszym przyjacielem. Ale... Hazel powiedziała coś jeszcze, co teraz dźwięczało mu w głowie tak, jakby sama przed chwilą tę część powtórzyła dobre dziesięć razy. Albo i więcej. – Jesteśmy pijani, racja – przytaknął, wpatrując się tępo w jej buźkę, coraz lepiej oświetloną przez powoli wschodzące już słońce. – I musimy iść. Wes pewnie czeka, martwi się, może dzwoni. A to, możemy udawać, że nigdy nie miało miejsca. Tak będzie najlepiej, nie? – chociaż tak gorzko chyba jeszcze żadne jego słowa nigdy nie wybrzmiały, coś powiedzieć musiał, a nic innego nie przyszło mu już na myśl.
Ostatnio zmieniony 2020-08-26, 23:32 przez Harry Thompson, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciała być brutalna. Ba! Jakaś część jej chciała wrócić do tego, co właśnie przerwali, a właściwie to ona przerwała. Jakiś głosik z tyłu głowy mówił jej, że chce go całować i chce, żeby on ją całował, żeby tak na nią patrzył i trzymał ją w ramionach. Co za idiotyczne uczucie w stosunku do przyjaciela, prawda? Prawda.
Jego wzrok… i tak wyraźne rozczarowanie na jego twarzy sprawiło, że jej serce pękło. Fakt, że przywołał Wesa i to, że prawdopodobnie na nią czeka… to też było brutalne! Prawie tak samo jak jej zrzucanie wszystkiego na alkohol – Harry… – szepnęła, przestając się tak emocjonować i szamotać z tym, co właśnie się stało. Wpatrywała się w niego tymi swoimi wielkimi błyszczącymi ślipiami i przygryzła lekko wargę. Wahała się, nie wiedziała, co powinna zrobić i powiedzieć. Nie chciała widzieć w jego spojrzeniu tego rozgoryczenia i rozczarowania. – Mieliśmy plany. Pójdziemy do ciebie… nie chce po tym wracać do siebie. – do siebie jak do siebie, nie chciała po tym wracać do Wesa. Nie chciała się wygadać, bo przez alkohol nie będzie potrafiła w odpowiednim momencie ugryźć się w język. Nie chciała musieć słuchać o tym, że zawsze miał rację i że była głupia, że nie widziała jak Thompson na nią patrzy. Czy on naprawdę miał rację? Gdzieś w przebłysku świadomości to do niej dotarło, że może każda jedna jej kłótnia z Wesem o Harry’ego wcale nie była bezpodstawna, może to nie była tylko przyjaźń? Bez sensu. Niemożliwe. Próbowała odsunąć od siebie tą irytującą myśl. Jednocześnie ciągle czuła smak jego ust na swoich wargach i dlatego… zrobiła to, znowu. Pocałowała go. W ciągu ułamku sekundy się do niego zbliżyła, sięgnęła dłonią do jego karku, przyciągając go lekko w swoją stronę i go pocałowała. Bez zbędnego pośpiechu, bez chaosu który szalał w jej głowie i zdecydowanie nie tak, jak na przyjaciółkę przystało – Jeśli i tak mamy to zrzucić na alkohol, to chciałam poczuć to jeszcze raz. – wyszeptała prosto w jego wargi, tłumacząc swoje zachowanie i tak… dopiero wtedy całkowicie się od niego odsunęła i ruszyła w kierunku brzegu. Założyła na siebie sukienkę i poczekała aż i on wyjdzie z wody. Krótki spacer, żeby trochę wyschnąć i zamówili kolejnego ubera, który zawiózł ich na Queen Anne, gdzie już grzecznie – bez przekraczania jakichkolwiek granic (o ile można tak nazwać fakt spania w jednym łóżku) – poszli spać.



/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co ona sobie do diaska myślała. Trzymała się przecież zasady, że nieletnim alkoholu niet. Co prawda chodziło, że w pracy nie sprzeda, a teraz była poza nią, no ale w ciąż. No i teraz ma. Karma to suka i musi zwiewać przed glinami z dzieciakiem , któremu dała się namówić na zakupienie wódki niczym ostatnia idiotka. Była wściekła i zmęczona od tej gonitwy. Na szczęście gliniarze rozumem nie grzeszyli, więc postanowili głównie gonić ich radiowozem. Blondynka pociągnęła więc chłopaka w kierunku plaży, gdzie to biegła tuż przy linii wody. Fale nie moczyły im zbytnio butów, a zmywały ich ślady. Wręcz idealnie dla nich. CO jakiś czas odwracała się kontrolnie, aby sprawdzić jak daleko są za nimi policjanci, którzy jeśli chcieli ich dorwać, to musieli wysiąść z auta. Słyszała ich wołania i gdzieś migały latarki, ale mrok działał na ich korzyść. Zobaczyła przy brzegu łódkę przykrytą płachtą. Zerknęła raz jeszcze do tyłu. Policja chyba nie miała zbytniej ochoty biegać po plaży, ale oni na pewno wybiegli poza zasięg latarek, więc podniosła płachtę. Wepchnęła tam chłopaka, sama zaraz wskoczyła i przylgnęła do niego przysłaniając mu usta dłonią. Nos oczywiście zostawiła by miał oddychać. Chodziło jednak o to, że oddychając nosem nie będą robić takiego hałasu. Sama również oddychała przez nos, aby szybko wyrównać oddech. Nasłuchiwała licząc w myślach do 60. Ot odliczała minutę. Wiedziała już, że jeśli w ciągu minuty nie usłyszy ich w miarę blisko, to mają święty spokój. Po owej minucie wsparła głowę o ramię chłopaka wciąż właściwie na nim leżąc. Nie oszukujmy się, łódka jest mała. Zerknęła unosząc delikatnie płachtę. Policji już nie było, więc odetchnęła z ulgą.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Długo nic nie pisałem, także daj mi parę postów na pseudorozgrzewkę :*
To mu sie w głowie nie mieściło. Wydziarana laska, a najpierw nie chciała mu gorzały sprzedać w lokalu, a teraz nie chciała mu kupić gorzały na mieście. Zupełnie jakby się urwała z jakiegoś zakonu tylko kurna mol te dziary! No ale uległa, w zasadzie to już Mays odbierał od niej flaszkę gdy pojawiła się policja. Trochę go zamurowało, przez co dziewczyna wykonała pierwszy ruch i pociągnęła go gdzieś w jedną uliczkę, potem drugą. Później odnalazł się w sytuacji i na pewno nie był tym, za którym trzeba czekać. Oglądał się przez ramię pozwalając blondynce biec z przodu, ale w porównaniu do treningów była to ledwie rozgrzewka. Choć adrenalina szalała mu w krwioobiegu. Wbiegli na plażę i wyraźnie zaklął pod nosem, bo sądził że będą kluczyć między budynkami, czy coś, ale policjanci najwyraźniej nie mieli w planach poważnego pościgu. Kolejnych kilkanaście, kilkadziesiąt sekund przebiegł zamroczony emocjami, udana ucieczka to zdecydowanie coś euforycznego i gdy wszystko się skończyło leżał pod płachtą na jakiejś łódce, śmierdzącej potwornie. Mógł to przeżyć, bo na nim leżała rzeczona wydziarna blondynka i, nie, nie oszukujmy się, jedna jego ręka tkwiła na jej tyłku.
- Nieźle biegasz kotku - wyszczerzył się rozbawiony i nawet jej całusa w powietrzu posłał - Nie sądziłem, że masz w sobie coś z kryminalistki. PO tym jak się wzbraniałaś przed kupnem myślałem, że tam skamieniejesz i po prostu się poddasz - urwał i to nic, że w pierwszej chwili to jego ścięło. W drugiej ręce, tej nie na tyłku Kiry, miał butelkę whisky i to nią zamachał gdzieś z boku ich twarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, że byłą wydziarana, nie znaczyło w końcu, że należy do jakiego gangu motocyklowego, czy też innej nielegalnej działalności. Pal sześć, że pracowała w klubie, gdzie nielegalna działalność była normą. Pomińmy też fakt, że sama sprzedawała informacje za pieniądze. W końcu jakoś dorobiła się własnego mieszkania kupionego za gotówkę, a nie na raty. Po prostu mogła sobie na to pozwolić. Na sumieniu miała niejedno przewinienie, którymi w ogóle się nie przejmowała. Każdy miał jednak swoje zasady, a wbrew pozorom właśnie najłatwiej było złapać na sprzedaży alkoholu nieletnim. Niby banał, ale właśnie mieli tego przykład. Gliny o mało ich nie łapnęły.
Mieli farta i to sporego. Po pierwsze, glina nie byłą aż tak upierdliwa, jak mogła być i machnęli ostatecznie na nich ręką. Po drugie... Kira na co dzień biegała, a do tego trenowała boks, więc i nie miała problemów z kondycją. Mieli szansę więc uciec, co ostatecznie im się udało.
Blondynka spojrzała na chłopaka unosząc swoją głowę. Dostrzegła owego całusa. Uniosła delikatnie brew i tak na prawdę dopiero po chwili zorientowała się, iż trzyma on dłoń na jej pośladku. Westchnęła cichutko i przesunęła nieco swoją nogę tak, że jej kolano było centralnie pomiędzy jego nogami.
- Trenuję i myślę, że raczej nie chcesz przekonać się co dokładnie. - uśmiechnęła się niewinnie. Spojrzała na butelkę. O tak, z chęcią by się napiła. Był pewien mały problem, musiała wpierw wstać, a jego ręka trochę w tym przeszkadzała. Zaczęła się więc nieco wiercić chcąc ustawić odpowiednio własne dłonie. Ostatecznie wsparła się o łódź zapierając się dłońmi po obu stronach jego głowy. Zaczęła się podnosić, więc chcąc nie chcąc chłopak miał idealny wgląd w jej dekolt bo miała rozpiętą skórzaną kurtkę, a pod nią bluzkę, która była nieco luźniejsza i choć dekolt nie był super głęboki, to odchylenie koszulki robiło swoje. Wstała jednak zaraz odsłaniając płachtę. Poprawiła ubrania i podała mu dłoń, aby pomóc mu wstać.
- Ty również nieźle biegasz - dodała ostatecznie, no bo fakt faktem, kondycję to on miał.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sand Point”