WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://wdcimagestorageprodeast.blob.co ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-> Z grill baru

On przynajmniej nie miał tego problemu w kwestii miejscówki - w tym grill barze był chyba pierwszy raz a po tym, jakie przedstawienie odwalili w środku, pewnie też ostatni. W sumie to byłby pierwszy raz, gdy ktoś banuje go z jakiegoś miejsca publicznego. Na ogół zachowywał się jak cywilizowany człowiek.
Swoją drogą, jeśli chcieliby kiedykolwiek powtórzyć ich spotkanie, Aviana poznawała go od bardzo specyficznej strony.
- Hon hon, baguette - odpowiedział kalekim francuskim na jej obce wyrażenie i skierowali się do wyjścia.
Może cmentarz byłby faktycznie spełnieniem jej marzeń w tym momencie, ale nie chciał chyba aż tak palić ich spotkania do cna. Po takim obrocie sprawy podejrzewał, że kobieta zapamiętałaby go sobie do końca życia - i uznała, że jej to wystarczy. A on bawił się na tyle świetnie, że przez myśl przeszło mu, że nie chciałby, żeby pamiętała go tylko jako Sebastiana grabarza. Wolałby to kiedyś powtórzyć, przynajmniej gdy myślał o tym teraz. Z lekką obawą myślał o tym, jak ten wieczór się skończy.
Wyszli na plażę, która o tej porze i w tej pogodzie okazała się praktycznie wyludniona. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegokolwiek, co osłoniłoby ich od wiatru, ale naturalnie plaża takich elementów praktycznych nie posiadała, więc ruszył złapał Avianę za ramię i poprowadził wzdłuż linii drzew, uznając, że wodę mogą w tej chwili podziwiać z daleka. Przez chwilę wpadł też na to by spytać ją, czy nie potrzebuje pomocy z winem, ale najwyraźniej radziła sobie z nim bardzo dobrze i była też odpowiednio zmotywowana by otworzyć im dostęp do alkoholu jak najszybciej.
- To dziwne, nie trącisz rybą - skomentował rzeczowo, pociągając ostentacyjnie nosem. Kobieta najwyraźniej się poddała, więc jednak butelka wylądowała w jego rękach. Przez chwilę się zastanawiał skąd mieli korkociąg, ale najwyraźniej zaoferował im go przerażony kelner. Pewnie nie zakładał tylko, że Aviana z nim wymaszeruje dumnie na zewnątrz.
Posiłował się chwilę z korkiem, że niby faktycznie ciężko było to wino otworzyć było, i gdy butelka została otwarta, wyciągnął ją ku Avianie, oferując pierwszy łyk.
- Przy okazji moim śpiewem je zabijam, więc jest ergonomicznie i szybko - potwierdził, odbierając od niej wino i samemu upijając łyka. Z butelki zawsze smakowało inaczej niż z kieliszka, choć nie wiedział dlaczego.
Drzewa oferowały jakieś schronienie, a przy okazji wciąż mieli jakieś tam widoki - gdyby nie to, że było w zasadzie ciemno, więc nic im z tych widoków nie było. Jedną rzecz za to wyłowił wzrokiem i zatrzymał się, zaintrygowany. To musiał być jeden z tych domków do wynajęcia, o których czytał wcześniej.
- Światła zgaszone, nikogo nie ma - zauważył z rozbawieniem, ruszając powoli w jego kierunku, głębiej w las. - Czy mówiłem ci, że jestem doskonałym włamywaczem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zachowywała się jak nastolatka wychodząc w ciemną noc z znanym tylko Elise (dobry żart!) mężczyzną, pijąc wino z butelki i właściwie bez najmniejszej prośby pozwalając mu, by zabrał ją tam dokąd tylko chciał. Ciężko było jej określić czy to za sprawą alkoholu, którego nie piła od dawien dawna i słabej głowy, czy po prostu Sebastian roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości, sprawiającej, że chcesz poznać każdy sekret, który skrywa. A bądźmy szczerzy - skrywał ich wcale niemniej niż ona. - To chyba komplement? - zapytała, nie oczekując od niego odpowiedzi. Z coraz mniejszym przekonaniem patrzyła jak prowadzi ją w chaszcze, które w pełni dnia nie były jej straszne, w końcu bywała tutaj często, niemniej w nocy mogły przyprawiać o gęsią skórkę. Zwolniła kroku, wpatrując się w plecy Rykera i odezwała się mniej pewnym, ale wciąż niedrżącym głosem: - Zdajesz sobie sprawę, że wspominanie o morderstwach, gdy prowadzisz mnie w sam środek lasu jest... lekko niepokojące - ruszyła za nim, podskakując raz po raz, gdy pod butami chrzęściły gałęzie, a w bliższym lub dalszym sąsiedztwie słychać było typowe nocne odgłosy. - Obawiam się, że moje nogi w tych szpilkach zaraz odmówią posłuszeństwa i zasłabnę, a ty poznasz kolejny mój sekret. Lubię być damą w opałach - wcale nią nie była, niemniej nawet tak krótka podróż przez nierówne podłoże, gdy maszerujesz na trzynastocentymetrowych słupkach była wyczerpująca. - Żartujesz? - pokręciła głową. - Nie ma mowy, nie wkradnę się do czyjegoś domu - teraz przemawiała przez nią Aviana - ta prawdziwa, realna, z krwi i kości. - Jakkolwiek podniecająca jest to wizja... nie, nie ma szans - skrzyżowała ręce na wysokości piersi, ale widząc uśmiech błąkający się na ustach blondyna, wiedziała, że jemu ten pomysł szalenie się spodobał. Co z tego, że mogli wylądować w więzieniu, prawda? Miała za dużo do stracenia, nagle tchórzyła. Poza tym... co mieliby tam robić? Rozejrzała się dookoła, szukając jakiejkolwiek alternatywy, ale jej wzrok spoczął jedynie na wpół opróżnionej butelce z winem. To jakiś znak? Napiła się więc i odezwała po kilku dłuższych chwilach milczenia: - Niech cię szlag, grabarzu Sebastianie - czuła, że jeśli odmówi - przegra. Grała z nim nie tylko w grę pełną niewiadomych, ale też w wyzwania. Zrobiła krok na przód i wpadła na Rykera, wystraszona dźwiękiem jakiegoś zwierzęcia. - Przepraszam - a może to było zwierzę, a element gry? Przecież nie tak dawno obiecała, że do wschodu słońca sprawi, że nigdy nie wyrzuci jej ze swojej głowy. Na domiar złego stojąc blisko, zadarła głowę do góry, patrząc mu prosto w oczy. Pal licho to połączenie wzrokowe, bo z premedytacją, raz jeszcze i z takiego bliska mógł podziwiać, jak Aviana niewinnie przesuwa koniuszkiem języka po wargach. Długo, powoli, jakby stosowała jakieś tortury. - Idziemy? - zapytała cicho.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to musiało wyglądać. Może i nie był środek nocy, ale o tej porze roku ciemno robiło się wcześnie, a oni nie patrzyli na zegarek. Byłoby całkiem zabawne, gdyby do Aviany zaczęło docierać, że może ona sobie tylko żartowała, a on mówił wszystko w stu procentach prawdziwie. Że w tym momencie w środek chaszczów i lasu, w nocy, prowadzi ją grabarz z niepoprawną relacją z matką. Nie wiadomo co gorsze.
- Czy jeśli prowadzę cię teraz w opały to mam prawo cię z nich wybawiać? - spytał, przez chwilę zastanawiając się nad tą jakże interesującą i ciekawą kwestią. Mimo tego nie zatrzymał się, choć zwalniał za każdym razem, gdy coś sprawiało, że kobieta podskakiwała w miejscu. Nie chciał w końcu, żeby musiała go gonić - jakkolwiek by to nie wyglądało, miał to być spacer.
Chyba.
- Przestępstwo jest podniecające? To chyba ja powinienem się niepokoić idąc z tobą w te chaszcze - zauważył, ale uśmiech nie bladł na jego twarzy. Nie musieli w końcu włamywać się do środka, mogli włamać się na taras i sobie na nim posiedzieć. A przynajmniej tak sobie wmawiał teraz, bo jakoś wolał nie wyobrażać sobie ucieczki z domu przed potencjalną ochroną. - Nikogo tutaj nie ma - zauważył, na zachętę, bardzo przytomnie zresztą. W końcu skoro nikogo nie było teraz to nie musieli się martwić, że ktoś przyjdzie!
Zaśmiał się głośno w reakcji na grabarzu Sebastianie, bo absurdalność tego wyrażenia chyba dopiero teraz do niego dotarła. Czy bawili się w przedwczesne Halloween, grając kogoś innego?
Czy mieli po prostu coś nierówno pod sufitem?
- Nic nie szkodzi - odrzucił szarmancko, podtrzymując ją w miejscu. Uśmiechnął się pod nosem, nie cofając się ani o krok. Jej prowokacje same w sobie były wyzwaniem, z których on zdawał sobie doskonale sprawę. Może Ryker uległby im szybciej, ale grabarz Sebastian miał teraz nowy cel przed sobą.
- To idziemy! - rzucił dziarsko, nie komentując nawet jej zachowania i wykazując tym samym taką samą przebiegłość jak ona. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą zdecydowanie do przodu, choć nie tak agresywnie, żeby skręciła sobie jeszcze w tych butach kostkę.
Dom okazał się być całkiem blisko, bo zatraceni w swoich gierkach nie zdawali sobie sprawy z tego, jak daleko w las się zapuścili. Był większy niż mu się z daleka wydawało, ale wcale się tym nie zraził. Wejście na taras było zamknięte drewnianą bramką z mało imponującym zamkiem, więc bez chwili zawahania rozejrzał się po ziemi, szukając odpowiedniej wielkości kamienia.
Może normalny człowiek przemyślałby swoje zachowanie, ale na postępowanie Sebastiana grabarza składały się dwa czynniki. Po pierwsze, Sebastian wypił już trochę wina, może nie tyle, żeby grunt chwiał mu się pod stopami, ale wystarczająco by przestał się przejmować konsekwencjami. Po drugie, Sebastian był dziennikarzem, który wtargnięć tego typu miał już kilkanaście na swoim koncie.
I kilka aresztowań, ale przecież grabarz był człowiekiem z czystą kartą, a to z nim Aviana była teraz na randce.
Trzymając sporej wielkości kamień w ręce, wymierzył sobie kłódkę i zamachnął się raz, a potem drugi, uderzając w wątłe połączenie, które za drugim razem puściło, a zamknięcie spadło na ziemię.
- Panie przodem - zaprosił ją, uśmiechając się zawadiacko. Odrzucił kamień na bok i pchnął małą bramkę, otwierając drzwi na schodki prowadzące na taras z kanapą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Stać, bo strzelam! – dwójka włamywaczy na pewno usłyszała potężny głos policjanta, który biegł w ich stronę z latarką w jednej dłoni i bronią w drugiej. Domek do wynajęcia przyciągał wyjątkowo wiele ciekawskich idiotów, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że miał monitoring. Dzięki temu firma ochroniarska w ciągu kilku sekund wysyłała zgłoszenie na policję i… Voila.
Duncan Greensby dziś był na służbie sam. To nieodpowiedzialne, bo gdyby trafił na kogoś uzbrojonego, mogłaby mu się stać poważna krzywda. Na szczęście już na pierwszy rzut oka widział, że nie grozi mu dziś niebezpieczeństwo.
– Co tu robicie? – poświecił jednemu i drugiemu w oczy. – To teren prywatny, nie powinniście tu wchodzić – tak jakby o tym nie wiedzieli. – Proszę pokazać mi swoje dokumenty – wyciągnął rękę, najpierw w stronę blondyna i wykonał pośpieszający gest palcami. – Andrew… – policjant zmrużył oczy, gdy otrzymał właściwy dokument – jedynie latarka pomogła mu odczytać nazwisko podejrzanego. –…Ryker. Andrew Ryker. Czy to nie ty kilka lat temu siedziałeś czterdzieści osiem za wypróżnianie się w miejscu publicznym? Oj, chłopie, pamiętam, że wybrałeś wyjątkowo niefortunne miejsce – zaśmiał się zachrypniętym głosem, bo oczywiście kłamał jak z nut. Jednak piękna Aviana nie musiała o tym wiedzieć, prawda? – Przedszkole. Na posterunku jesteś legendą – dodał jeszcze i parsknął, ocierając z policzka łzę, tak bardzo był rozmawiony. – Lepiej przemyśl dwa razy kolejną randkę z tym zwierzakiem. Ale wracając – pokręcił głową, tym razem zwracając się do brunetki. – Aviana Herschel – odwrócił dowód tożsamości. – Co to w ogóle za imię? – mruknął pod nosem i pokręcił głową z dezaprobatą. Po oddaniu im dokumentów, zawiesił na nich wyczekujące spojrzenie. – I co ja mam z wami zrobić? Nie wyglądacie na złodziei, ale powinienem was zabrać na komisariat – uniósł brwi ku górze. – Szczególnie ciebie, Ryker, jako że masz na koncie inne przewinienia. Śmierdzące przewinienia – odczepił krótkofalówkę od czarnego paska. – Sześć sześć sześć, tutaj cztery dwa zero, mam ze sobą dwójkę żartownisiów, którzy chcieli spędzić romantyczną noc w domku na Sand Point, Podjedziesz do mnie? – odwrócił się do nich tyłem i ruszył w stronę samochodu. Nie mogli mu uciec, przecież już miał ich dane i nagrania z monitoringu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A byłbyś w stanie? - zapytała mimowolnie, jakby przeczuwała, że faktycznie tego wieczora albo nocy wpakują się jeszcze w kłopoty godne nastoletnich wagarowiczów. - Wydaje mi się, że to ty jesteś tutaj kłopotami, Sebastian - uśmiechnęła się i brnęła dalej nie zważając na okoliczności, czas i miejsce. Przekonał ją do zakradnięcia się do czyjegoś domu - nawet jeśli takiego na wynajem, za który później równie dobrze mogli uiścić opłatę - i nawet jeśli zgrywał niepodatnego na jej subtelne podboje, wiedziała, że nie pozostawał im obojętny. Może gdyby się poddał, to wieczór miałby szanse skończyć się znacznie milej. - Masz w tym niezłą wprawę. Czym jeszcze mnie zaskoczysz? - przyglądała się z niemałym zainteresowaniem jak zwinnie poradził sobie z kłódką i skinęła mu głową, gdy zaprosił ją na taras przodem. Właściwie nie zdążyła się odezwać, ani przekroczyć progu, gdy za ich plecami rozniósł się donośny głos... policjanta. Aviana stanęła jak wryta, unosząc ręce do góry, bo z tymi amerykańskimi policjantami nigdy nic nie wiadomo. Spojrzała z przerażeniem na towarzysza swej niedoli i głównego prowokatora całego zajścia i przez zaciśnięte zęby syknęła: - Nikogo tu nie ma - przedrzeźniając go, przyglądała się jak mundurowy się do nich zbliża. Nie wiedziała nawet co powiedzieć, a z całej odwagi, którą dotychczas prezentowała... nie zostało nic. Odszukała posłusznie dokumentów w torebce, gdy legitymowany był... Andrew? Jaki Andrew? Zerknęła w konsternacji na obu dżentelmenów, a gdyby wzrok mógł zabijać, to grabarz najpewniej sam już wykopałby sobie grób. - Jaki Andrew do cholery? - nazwisko uleciało gdzieś w eter, bo nie dość, że ją oszukał, cholera wie kim był, to jeszcze namówił ją do złego. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, a jeszcze chętniej cofnąć się do początku tego wieczora i w ogóle zrezygnować z przychodzenia do Sand Point. - Oczywiście. Oszust i recydywa - wyrzuciła ręce w górę, gdy legitymowana była ona. - Masz coś na swoje wytłumaczenie? - zapytała, obserwując jak policjant sugeruje, ze wylądują na dołku. - Moment, moment. Niech pan poczeka - zawołała za nim, ponownie mordując wzrokiem blondyna, który w porównaniu z nią zachowywał zimną krew. Jej prośby jednak pełzły na niczym i dopiero po przyjeździe drugiego mundurowego odetchnęła z ulgą. Rozpoznała w nim Jurgena - mężczyznę, z którym umawiała się w czasach licealnych. Urósł mu brzuszek, a z umięśnionego nastolatka na widok którego miękły nogi, nie zostało już nic. Musiała wykrzesać skryte pokłady kobiecości, aby jakoś wyciągnąć siebie i - Andrew też - z tej sytuacji. - Obiecuję Jurgen, że to więcej się nie powtórzy. Mój chłopak... - wskazała ruchem głowy na Rykera. -...niekoniecznie należy do najbystrzejszych. Powiedział mi, że przygotował niespodziankę, ale nie spodziewałam się, że za nią nie zapłacił. Obiecuję, że osobiście dopilnuję, żeby poniósł karę - świdrowała go wzrokiem, nawijała na palec kosmyk włosów, ocierała się ramieniem o klatkę piersiową Jurgena, aż wreszcie puścili ich wolno. To znaczy... najpierw odprowadzili na ścieżkę, aby upewnić się, że nie przyjdzie im do głowy dalsza penetracja cudzej własności. - Sebastian, tak? SEBASTIAN? - prychnęła na niego, szturchnęła go palcem wskazującym w tors i odwróciła się na pięcie, by odejść... właściwie dokąd zmierzała?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiałprzyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Policjant miał pełne prawo się tu znaleźć i złapać ich na cudzej posesji, ale może nie w chwili, w której na nią w ogóle wchodzili. Jego wspaniały pomysł na rozwinięcie tego specyficznego wieczoru spalił się na panewce tak szybko, że gdy usłyszał krzyk policjanta, zamarł tak samo jak Aviana. W końcu jaka była szansa na to, że patrol będzie przechodził akurat tędy, akurat teraz?
Nie zdążył jej nawet odpowiedzieć na to, czym jeszcze może ją zaskoczyć, bo policjant zrobił to za niego. Pokręcił głową i westchnął, przeklinając go w myślach. W przeciwieństwie do niej, jego ręce nie wystrzeliły w górę, ale nie miało to wiele wspólnego z męskim brakiem strachu przed bronią. Niczego złego w końcu nie zrobili, a w ręku mieli tylko butelkę wina. Strzelając do kogokolwiek, glina narobiłby sobie więcej problemów niż im.
No, zakładając, że w ogóle by to przeżyli. Któregoś dnia jego pragmatyczne podejście wpędzi go wreszcie do grobu, ale planował przed tym przekonać się jak daleko może z nim zajść w życiu i karierze.
- To nieporozumienie, sir - odrzucił uspokajająco, choć niewiele wspólnego miało to z prawdą. Kłódka była rozwalona, oni stali już wewnątrz posesji, obok gdzieś leżał kamień. Ciężko było bronić się przed faktami, więc wyjął z kieszeni spodni portfel i podał mężczyźnie dokumenty. Zachował spokój przez cały ten czas - aż do momentu, kiedy ten zaczął coś pleść od rzeczy na jego temat. Zmarszczył brwi, mając czelność patrzeć na policjanta oceniająco. Pomyśleć, że cały ich wieczór oni pletli na swój temat nie wiadomo jakie stwierdzenia, a to słowa trzeźwego gliny przekraczały teraz granicę absurdu.
- To przynajmniej jedno z nas czyniłoby legendą, gdyby było prawdą - prychnął, czując, jak wewnątrz zaczyna się gotować. Miał szacunek do policjantów, nie był przecież recydywą - tylko takich, którzy faktycznie przyczyniali się do utrzymywania bezpieczeństwa w ich mieście. Nie losowych, mało ambitnych gnojków po akademii. - Jakie wybitne osiągnięcia załatwiły panu robótkę w patrolowaniu Sand Point, sierżancie?
Nie potrafił zamknąć się kiedy powinien, szczególnie gdy tak miły wieczór kończył się w tak tragiczny sposób. Kariera Sebastiana grabarza była skończona, a szanse Andrew na powtórzenie tej randki w mniej specyficznym klimacie umarły razem z nim. Może i Aviana miałaby szansę na ugranie czegoś z pierwszym policjantem, ale chamskie komentarze Rykera skutecznie jej to uniemożliwiły. Pogodzony z takim obrotem spraw, zamknął się wreszcie, gdy drugi z nich przyjechał i w głowie obracał już dyplomatyczną przemowę, którą mógłby wydostać ich z tej sytuacji, albo przynajmniej ją, bez upokarzającej jazdy na posterunek.
Gdy zobaczył, co robi z drugim policjantem Aviana, uznał, że żadna mowa na świecie, którą strzeliłby tu i teraz, nie byłaby tak dyplomatyczna jak jej kilka zdań.
Gdy jakimś cudem mężczyźni się ulotnili, zostawiając ich ponownie samych, znów był w szoku. Wybudziła go z niego szturchająca go kobieta i jej krzyk, ale nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się głośno w niedowierzaniu.
- No już, daj mi chociaż wytłumaczyć - poprosił, łapiąc ją za ramię, ale gotów na jakikolwiek unik gdyby postanowiła przywalić mu torebką, albo co gorsza butelką. - Imię szokuje cię bardziej niż potencjalne molestowanie dzieci? - dodał z rozbawieniem, uznając, że to chyba przekraczało jakąś granicę, więc na wszelki wypadek zrobił unik.
Dogonił ją nie zważając na potencjalne uderzenia i, tak jak ona wcześniej, stanął przed nią, idąc powoli do tyłu ale tym samym blokując jej drogę ucieczki.
- Nie jestem Sebastianem - przyznał, malowniczo uderzając się w pierś. - Ale nic dziwnego mnie też nie łączy z dziećmi. A jeśli dasz mi wytłumaczyć, to wynagrodzę ci przygodę z policjantami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Początkowo w myślach, a później już na głos przeklinała własną głupotę. Dopiero po fakcie, gdy dodała dwa do dwóch, doszła do wniosku, że może wina leży po jej stronie? Właściwie podeszła do jedynego samotnego mężczyzny w barze i z góry założyła, że jest jej randką, nie pozwalając mu dojść do słowa. Nie zmieniało to jednak stanu rzeczy - mógł i miał absolutny obowiązek, aby ją z tego komicznego błędu wyprowadzić. Raz, że tak nakazywała zwyczajna kultura, a dwa, że prawdziwy Sebastian gdzieś tam na nią czekał. O zgrozo! Jeśli to był ten wysoki brunet, któremu posłała zbolały uśmiech tuż po opuszczeniu budynku? Żałowała go, uznając, że wystawiła go jakaś kobieta, nie biorąc pod uwagę, że tą kobietą była ona. Na domiar złego Andrew brnął w tej grze, pozwalając, żeby i ona zaczęła się wyśmienicie bawić. Co z tego, że ona wymyślała jakieś absurdalne historie, jeśli robiła to tylko dla zabawy? On wykorzystywał to z premedytacją i chciał ugrać jak najwięcej dla siebie. - Kretyn - wyrzuciła ręce w górę nim jeszcze zdążył cokolwiek powiedzieć, zareagować i spróbować ją zatrzymać. Wściekła się jeszcze bardziej, bo w głowie zaświtała jej myśl, że prawdopodobnie nie miałaby nic przeciwko temu, żeby pójść z nim do łóżka. - Daj spokój, nie chcę znać tej historii - pokręciła głową i szarpnęła ramieniem, gdy ją za nie złapał. Miał szczęście, bo nie należała do grona tych kobiet, które uciekają się do przemocy. Właściwie brzydziła się wyrządzaniem cielesnej krzywdy komukolwiek nawet jeśli na to zasłużył. Przed chwilą co prawda go szturchnęła, ale czymże był jej paluszek wbity w tors przy całej posturze niedźwiedzia jaką Andrew prezentował? Nawet nie drgnął. - Wszystko mnie szokuje. Chryste, nie żebym uwierzyła w jakiekolwiek słowo, które dzisiaj padło z twoich ust, ale liczyłam, że chociaż imię jest prawdziwe - no tak, kolejnym absurdem tego absurdalnego wieczoru było to, że Aviana bardziej zmartwiła się tożsamością blondyna, niż jego rzekomymi przestępstwami. Westchnęła ciężko, wypiła resztę wina, które o dziwo wciąż spoczywało w dłoni i wyrzuciła szkło do pobliskiego, mijanego kosza na śmieci. - Możesz próbować mi teraz wmówić, że jesteś synem Baracka Obamy albo że straciłeś pamięć i tak naprawdę nie wiesz kim jesteś - wreszcie się uśmiechnęła, rozbawiona jego gorliwością. Równie dobrze mógł machnąć ręką, puścić ją samą w ciemną noc i zapomnieć o tym wieczorze. - Andrew - wycedziła, z mniejszym gniewem, imię przez zęby, krzyżując ręce na wysokości piersi, gdy niemalże zrównała się z nim krokiem i mogli kolejny raz mierzyć się na spojrzenia. - Zniszczyłeś moją randkę - zarzuciła mu, blefując, bo do pojawienia się policji bawiła się wyśmienicie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mógłby powiedzieć, że nie czuł się winny - ale może nie w całości, tylko po części. Powinien jej wytłumaczyć to całe nieporozumienie już na samym początku, ale to był tylko niewinny żart. To, że to wszystko tak eskalowało, wynikało z ich wspólnej chęci do ciągnięcia tej gry dalej - on wręcz opowiadał jej wszystko, co się dało, żeby ją do siebie zrazić! Może zawiodła się, bo nie był seksownym grabarzem?
- Czy grabarz o imieniu Andrew by cię uszczęśliwił? - spytał, nieustannie rozbawiony całą sytuacją. Wiedział, że prędzej czy później skończy się na przyznaniu do tych kłamstw, ale jakoś liczył, że stanie się to w mniej dramatycznych okolicznościach. - Przynajmniej będziesz mogła opowiadać, że ktoś celował do ciebie z broni gdy twoja oszalała randka włamywała się do pobliskiego domu - dodał, w głowie obracając tę historię na jak najbardziej efektowną.
Jej siostra będzie na pewno zachwycona. Prawdziwy Sebastian, siedzący już najpewniej w domu, nieco mniej. Ale Ryker jak na razie, pomimo tego, jaki to przybrało obrót, wciąż miał dość dobry humor. Z Avianą tworzyli dość niepoczytalne duo, ale mógł spokojnie zaliczyć to do czołówki randek, które w życiu odbył. O ile w ogóle można było nazwać to randką.
- Trochę za blady na mojego ojca, ale na wujka w sam raz - skomentował jej punkt o Baracku Obamie i wzruszył lekko ramionami. Bez względu czy był Sebastianem czy nie, humor był u niego reakcją na każde nieporozumienia. A tutaj, mimo wszystko, nie wyczuwał, żeby wszystko było stracone i Aviana bardzo się do niego zraziła.
Gdy się do niego zbliżyła, zrównując mu krokiem, stopniowo zwalniał, licząc tylko w głowie, że teraz się nie wywali na jakimś kamieniu, bo to pewnie nie poprawiłoby jego obecnych szans. Wierzył w to, że są dość duże, ale jednak nie aż tak.
- A kto chciał iść na cmentarz? - zaśmiał się, słysząc jej oskarżycielski zarzut. Od pewnego momentu to on hamował to, w jakim kierunku to wszystko zmierzało i coś czuł, że kobieta zdaje sobie z tego sprawę. Może nie popisał się inteligencją sugerując włamanie na czyjś taras, ale lubił myśleć, że po prostu nie sprzyjało im szczęście.
Zatrzymał się wreszcie w miejscu, spoglądając na nią z góry. Zupełnie zapominał, że pewnie nie ma jeszcze środka nocy, ale za to lubił jesienne i zimowe pory roku. W tym oświetleniu wszystko nabierało innej atmosfery, a jej tęczówki połyskiwały w świetle latarni. Odbijało się w nich obruszenie, ale jakoś go to nie zraziło.
- Sebastian już jest raczej obrażony, ale... - spojrzał na zegarek. Nawet nie było dziewiątej, nie tak źle. - Mogę zabrać cię do grill baru, albo gdziekolwiek indziej, zanim jutro do niego zadzwonisz i wyjaśnisz jaki skandalista zrujnował ci wieczór.
Uśmiechnął się pod nosem, nie ruszając z miejsca póki nie podjęła decyzji. Wieczór nie był przecież stracony - randka z Sebastianem może była zrujnowana przez policję, ale na szczęście teraz Sebastiana tutaj nie było.
- Obiecuję tym razem kłamać tylko co drugie słowo - dodał, kładąc sobie ręce na piersi jak harcerz podczas przysięgi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zamierzała odzywać się do Elise przez najbliższy tydzień, bowiem posiadała niemalże stuprocentową pewność, że prawdziwy Sebastian, ten którego wystawiła, wyjawi jej ten fakt. Nie do końca było to prawdą, bo przecież przygotowała się do randki, przybyła na nią, a że finalnie skończyła z kimś zupełnie innym - sprawa drugorzędna. Czy można ją winić? Nie żeby wierzyła w przeznaczenie, ale może grabarz Sebastian nie był jej pisany? Biorąc pod uwagę, że nie tak dawno temu, tuż po podpisaniu papierów rozwodowych, Aviana przysięgła sobie, iż raz na zawsze kończy z facetami, było wiele plusów z tego nieodbytego spotkania. Randki z Andrew nie dało się przecież nawet zakwalifikować do takich prawdziwych randek. Było to raczej komiczne starcie dwójki niezrównoważonych osób, które dzisiejszego wieczora miały lepszy albo gorszy moment - ciężko stwierdzić.
- Nie odwracaj kota ogonem. To ty nie powiedziałeś mi już na samym początku, że pomyliłam osoby - wytknęła mu, gdy z kolei on próbował wytykać jej kolejne dziwne pomysły wpadające do głowy. - Gdybyś od razu postawił sprawę jasno, to nie musiałabym ratować nas przed aresztowaniem wdzięczeniem się do Jurgena. Zabiję cię, jeśli teraz zacznie cokolwiek sobie wyobrażać. Zabiję i na moment sama stanę się Sebastianem grabarzem - niby chciała pozować na groźną, ale wychodziło jej to całkiem kiepsko. Jeśli kilkanaście minut temu można było uznać ją za całkiem wprawioną aktorkę, tak pozowanie na hardą i obrażoną babkę pełzło na niczym. Uśmiechała się, gdy świdrował ją spojrzeniem i nie przestawał zaskakiwać uśmiechami. - Przestań się uśmiechać. To nic nie zmieni - byli już w takiej zażyłości, do której niejedni nie dochodzą przez dziesięć kolejnych randek, iż pozwoliła sobie unieść zziębniętą dłoń do jego ust i zakryć je. - Nie wspomniałeś, że na pierwszą randkę zabrałbyś dziewczynę w lepsze miejsce, niż grill bar? - wciąż trzymając dłoń przy jego twarzy, rzuciła wspomnieniem z początku wieczora. - Nie zamierzam do niego dzwonić, pozwolę mu z godnością o tym zapomnieć. Myślę, że mogłam trochę zdeptać wielkie, męskie ego - wzruszyła ramionami, wsuwając obie dłonie do kieszeni płaszcza. Wreszcie odsunęła się, pozostawiając między nimi przestrzeń, która przed momentem oscylowała w granicach kilku centymetrów. - Powinieneś dla mnie wynająć ten dom, rozpalić mi w kominku i zadbać o to, że więcej nie zostaną oskarżona o próbę włamania, ale... spacer też będzie ok - no, teraz już nie była taka wyrywna, aby gnać z nim w nieznane. Bez wątpienia wciąż pozostawał dla niej niesamowicie atrakcyjny i w ogóle nie stracił na uroku, niemniej czuła iż limit szaleństw na jedną noc został wyczerpany.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiwnął głową z pokorą, choć uśmiechu z ust mu to nie starło. Cokolwiek by jej nie wytknął, do niczego by nie doszło gdyby tylko wyprowadził ją z błędu od razu, gdy uznała go za Sebastiana. Z drugiej strony, bawiła się przecież dobrze - temu nie mogła zaprzeczyć! Może policjant zepsuł im trochę wieczór i zdemaskował jego prawdziwe imię i nazwisko, ale jakoś wrodzona pewność siebie sprawiała, że Ryker wątpił, by tak samo dobrze bawiła się z prawdziwym facetem podstawionym jej przez jej siostrę. W końcu wybrał grill bar na pierwsze miejsce na randkę, no to musiał być ciężki przypadek. W dodatku nie kwapił się nawet wysłać jej swojego zdjęcia, albo poprosić o zdjęcie jej. Nie żyli w epoce kamienia łupanego, teraz w stalkowaniu ludzi w internecie nie było nic dziwnego ani wstydliwego. Dziwakami byli ci, którzy tego nie robili.
- Jurgen nie wyglądał na niezadowolonego z tego powodu - zauważył, choć był to dość kiepski dobór słów na własną obronę.
Jurgen wyglądał, jakby tylko marzył o tym, żeby wyrzuciła tę butelkę na ziemię zamiast do kosza. Wtedy znów mógłby przyjechać i dać jej naganę, a ona musiałaby jakoś przekonać go do niedawania jej mandatu. Podejrzewał, że wieczór takiego policjanta na patrolu musiał być bardzo denny, więc nagła prośba ze strony seksownej kobiety skazanej na jego łaskę przyćmiła mu nawet fakt tego, że nazwała stojącego obok faceta jej chłopakiem.
Mogła zakryć mu usta, ale uśmiech odbijał się w jego oczach. Zastanawiał się nad tym, czy ta swoboda, która pojawiła się między nimi wynikała z absurdu historii, którymi dzielili się oboje, czy po prostu tak dobrze im się ze sobą spędzało czas. Może gdyby jej siostra jakimś cudem dała jej kontakt do niego, a nie do Sebastiana, ich randka byłaby prawdziwa i skończyłaby się tak samo dobrze, bez interwencji policji. A może sekretem przełamania lodów było grzebanie trupów na cmentarzu.
- Owszem - odpowiedział, prosto w przystawioną do jego ust dłonią, więc niezbyt brzmiało to jak prawdziwe słowo, a bardziej jak niezrozumiany bełkot.
Limit szaleństw chyba oboje już wyczerpali. Cokolwiek by nie zrobili, teraz wisiało nad nimi ryzyko powrotu policji, mniej wyrozumiałych funkcjonariuszy, lub co gorsza powrót Jurgena żądnego dalszej porcji ocierania. Koniec końców, jej prośba była sensowna. Śmiała, ale sensowna. Czyli brzmiała dobrze.
Uniósł palec w górę, w uniwersalnym geście wskazującym poczekaj chwilę, a drugą ręką sięgnął do telefonu. Znalezienie domku w lesie samo w sobie byłoby trudne, ale byli w Sand Point, a on potrafił obsługiwać wyszukiwarkę internetową, w przeciwieństwie do wielu jego znajomych po trzydziestce. Po kilkunastu sekundach miał już odpowiedni numer, a po kilku minutach rozmowy telefonicznej, miał zezwolenie.
Właściciel naturalnie martwił się o to, że nie mają klucza do bramki na taras, ale uspokoił go tłumacząc, że znajdą szefa ochrony, który miał gdzieś na tym terenie budkę. W praktyce szefa nie planował szukać, bo kłódka leżała rozwalona kamieniem. Do samego budynku może i lepiej, że się nie włamywali, bo drzwi miały panel z kodem z boku, a nie zwykły klucz. System ochrony nasłałby na nich więcej policji niż dwójka uległych funkcjonariuszy. Co prawda gdy usłyszał cenę wynajmu oczy prawie wyszły mu z orbit, ale bardzo zgrabnie to zamaskował.
- Panie przodem - powtórzył słowa z wcześniej, wskazując ścieżkę, która prowadziła do domu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Oczywiście, że nie wyglądał, jakże by mógł - uniosła brwi do góry, jak gdyby chciała tym jednym gestem bez słów przekazać ni mniej, ni więcej - spójrz na mnie, co oczywiście było formą żartu. Oczywiście Aviana była świadoma swojej urody i nigdy w życiu nie zgrywała głupiej dziewczyny. Podobała się, miała to przysłowiowe coś, a dodatkowo nawet trochę więcej w głowie, więc wyrastała na całkiem rozsądną kandydatkę do randkowania. Jurgen się o tym przekonał, koniec końców umawiali się w liceum przez wcale niekrótki okres czasu. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wykazałaby się taką pewnością siebie, aby swobodnie flirtować z nim, by osiągnąć jakąś korzyść, bowiem Abraham skutecznie zdeptał poczucie kobiecości, które na nowo pielęgnowała i które - jak widać - uczyła się wykorzystywać. Tych kilka miesięcy temu nie dałaby się namówić siostrze na randkę w ciemno, a więc oboje nigdy by się nie poznali. W ostatecznym rozrachunku wieczór nie wypadał tak źle, bo nie zdążyła ani razu (no dobra, może przez moment!) pożałować, że jej towarzyszem jest Andrew, o którym nie wie kompletnie nic. I wcale nie zanosiło się na to, aby sytuacja miała ulec zmianie. Nie wiedziała czy chce o cokolwiek pytać, czy chce poznawać jakąkolwiek prawdę, ta tajemniczość miała swój urok. Pewnie straci go jutro, gdy oboje prześledzą siebie w sieci. Andrew najpewniej bardziej skutecznie skoro był z niego taki współczesny Sherlock Holmes.
Nie wiedziała co czyni, gdy wyciągał telefon i na uboczu prowadził z kimś rozmowę. Rozglądała się wokół, czekała wedle polecenia, aż skończy, a gdy wrócił i poprosił, aby maszerowała przodem, pokręciła głową. - Wiesz, że żartowałam, prawda? Ognisko na plaży albo hot dog z pobliskiej budki też byłby w porządku - posłała mu uśmiech, bo chociaż miłym był gest, jaki wykonał, to zdawała sobie sprawę, że słono za niego zapłaci. Bywała w różnych miejscach - mniej lub bardziej eleganckich i te zawsze nadwyrężały budżet. A nie o to chodziło, tak? To znaczy... mogła się szarpnąć i wygrzebać parę stówek z portfela, co pewnie w rzeczywistości uczyni, chwilowo jednak przeżywała zaćmienie, zastanawiając się w którą stronę pójść. Domek czy własny dom? - Ale rozpalisz w kominku? - decyzję podjęła dość szybko, winą obarczając biały, wysokoprocentowy napój krążący w żyłach i nim jeszcze pokonali tarasowe schody, rzuciła: - Podobno, podkreślam, że podobno, bo ostatnio o tym czytałam - odwróciła się, aby skrzyżować z nim spojrzenie. - Nie ma lepszej gry wstępnej, niż podziwianie mężczyzny podczas fizycznego wysiłku. Mam tu na myśli, że rąbanie drzewa też się do niego zalicza - uśmiechnęła się szeroko i dwa ostatnie stopnie pokonała w podskokach, zatrzymując się przed drzwiami, które pozwoliła mu otworzyć jakimś magicznym sposobem. Albo kluczem, bo przecież tym razem się nie wkradali. - Jak tu pięknie - zachwyciła się, stając po środku przestronnego, urządzonego w drewnianym stylu, salonie. Gdzieś w trakcie wędrówki między wejściem a miejscem w którym teraz się znajdowała zrzuciła z ramion płaszcz, a szpilki odrzuciła na bok, tracąc te dodatkowe trzynaście centymetrów. Teraz bez problemu mógł patrzeć na nią z góry.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mogli się złożyć na ten domek i pewnie zabolałoby to jego portfel mniej, ale jakoś sobie tego nie wyobrażał. W końcu to była jego propozycja i bez względu na to, kto tutaj był męskim mężczyzną, a kto kobietą, której się usługuje - jeśli to on zapraszał, on płacił. A skandaliczna cena bardziej bolała jego poczucie godności i świadomość tego, że Sand Point daleko było do Abu Dhabi i nie powinno tak kosztować, bez względu na nagły termin.
Swoją drogą, po tym, co przeszli, on też mógłby opowiadać o najdziwniejszej randce, jaką w życiu przeżył. Musiałby tylko pominąć ten moment, w którym udaje kogoś innego, bo jego znajomi chyba nie doceniliby gestu mimo jego tłumaczenia, że w tamtej chwili to było bardzo zabawne.
- Hot dog z budki byłby dobrym zwieńczeniem wieczoru po tym, gdy celowano do nas z broni - zgodził się sarkastycznie. Skinieniem podbródka zachęcił ją, żeby ruszyła w kierunku, który jej wskazał - czyli znów w gęste krzaki. Takie, które tworzyły wspaniały klimat do potencjalnych morderstw. Ciemny, wygaszony budynek w oddali też bardziej straszył niż zachęcał i zaczął poważnie się zastanawiać nad tym, co go skłoniło do włamania się do niego wcześniej.
- Jeśli będzie kominek - potwierdził, choć nigdy wcześniej tego nie robił. Ogień i drewno, to chyba nie musiało być zbyt trudne. - Jeśli nie będzie, podpalimy śmietnik i wyjdzie na to samo - dodał, uśmiechając się do niej pod nosem. - Wtedy nawet po hot doga z budki ci skoczę.
Parsknął śmiechem słysząc nowinkę, którą ostatnio wyczytała. No tak, powinien zakasać rękawy, złapać najbliższy, ostry obiekt i majestatycznie uderzać nim w drzewo. Wynajęte czy nie, podejrzewał, że policja zainteresowałaby się nimi równie szybko co wcześniej, ale tym razem Aviana mogłaby polec w próbach uratowania ich z tej sytuacji.
- Rozwalenie kłódki kamieniem musi się też do tego zaliczać - westchnął, wspominając ostatnią, męską fizyczną aktywność, jaką wykonał na popis. - Możemy też spróbować zrąbać jakieś drzewo w okolicy, jeśli nie możesz się doczekać ponownego spotkania z Jurgenem.
Dwudziesty pierwszy wiek najwyraźniej dotarł również do domków w środku lasu, bo mimo otworu na klucz, koło drzwi znajdował się panel na kod, wyglądający jak domofon. Wstukał to, co podyktował mu w SMSie właściciel i ciche piknięcie systemu poinformowało ich o otwarciu się drzwi.
Po wejściu do środka, od razu dostrzegł system antywłamaniowy zamontowany przy wejściu i drugi raz ucieszył się, że nie postanowili włamywać się do środka. Znaczy, w zasadzie to postanowili, ale im przerwano. Ochrona na ogół nie była tak pobłażliwa, bo płacono im od efektów, a nie od istnienia przy biurku.
Stuknął w panel bezpośrednio w przedpokoju, który okazał się włącznikiem światła i pod jego wpływem lampy na całym, pierwszym poziomie rozbłysły ciepłym światłem. Musiał przyznać po wejściu, że zaczął rozumieć przynajmniej część ceny, którą krzyknął sobie za jedną noc tutaj facet.
- W kuchni jest barek, w którym powinno być wino - zasugerował, wskazując aneks kuchenny, który mieli po lewej. Z nim połączony był salon z dwiema, wielkimi kanapami i, jak przewidywali, kominkiem.
Podszedł do niego, gotów zająć się byciem mężczyzną, ale okazało się, że domek był na tyle zmodernizowany, że kominek wymagał jedynie wciśnięcia jednego przycisku, która wywoływała iskrę. Nie spędził nad nim więcej, niż pół minuty a w środku zaczął buchać ogień. Mimo tego i tak dumny z siebie wzruszył ramionami od niechcenia, gdy wróciła z kuchni.
- Sto pięćdziesiąt procent mężczyzny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Proszę, czy możemy już wyrzucić obraz Jurgena z głowy? - westchnęła teatralnie, krzywiąc się, kiedy po raz kolejny na wierzch wypływał temat jej byłego ukochanego, a zarazem brzuchatego policjanta, puszczającego płazem ich przewinienie. Małe, bo małe, bo przecież poza kłódką niczego nie zniszczyli, czego mundurowy numero uno nawet nie zauważył, niemniej liczył się sam zamiar, a nie czyn. - Za każdym razem, kiedy o nim wspominasz, lubię cię coraz mniej. A uwierz, Andrew - celowo położyła nacisk na jego imię. - nie ma w tej materii czym szastać - z uśmiechem, bo byli już przecież w środku, pomaszerowała do kuchni w celu odnalezienia butelek z alkoholem. Wiedziała, że nazajutrz będzie tego żałować - już czuła nadchodzący ból głowy, chociaż nawet nie zaczęła trzeźwieć po poprzedniej butelce. Po prostu to zawsze kończyło się w ten sam sposób, dlatego stroniła od alkoholu, ograniczając się do jednej lampki. Lustrując zawartość szafki wcale nie dziwiła się, że domek kosztował sporo. Był zaopatrzony w naprawdę dobre trunki, nie tylko wino, ale wódkę, whisky i inne sake, jeśli znalazłby się tutaj jakiś Wietnamczyk żądny przygód w samym środku lasu zlokalizowanego w cywilizowanym mieście. - Masz ochotę na coś konkretnego, czy zdajesz się na mój gust? - krzyknęła, przeglądając zawartość pozostałych szafek. Na upartego dałoby się tutaj przyrządzić kolację i to znacznie smaczniejszą niż hot dog z pobliskiej budki.
Po dłużej chwili wróciła do salonu, gdzie faktycznie palił się kominek. - Nowoczesność - wywróciła oczami. - Odbiera 125 procent męskiej męskości - odbiła piłeczkę, wręczając mu kieliszek z tym czego sobie zażyczył. Póki co wciąż podziwiała wnętrze, zachwycając się gustem z jakim wszystko zostało urządzone i przestrzenią, która zdawała się nie mieć końca. Gdyby na jej koncie znajdowało się kilka niepotrzebnych milionów na zachcianki, to najpewniej byłaby posiadaczką takiego domu, w którym spędzałaby, co najwyżej, kilka dni w roku. - Więc... - przygasiła światło, bo skoro w kominku palił się żywy ogień, to sztuczny blask żarówek odbierał mu całkowicie urok. -...tutaj zaczyna się nasza randka numer dwa? - zapytała, zanurzając usta w kieliszku z winem. Rozsiadła się na dużej kanapie, podciągając nogi pod tyłek i rozkoszowała się w pełni ciszą i spokojem, które tak kochała, a których w jej życiu było mało. - Myślę, że z zawodu jesteś tym mężczyzną, którego zdesperowane kobiety wynajmują, żeby udawał przed ich rodzinami narzeczonego, męża albo chłopaka. Zgadłam? - z rozbawieniem przyglądała się zmieniającemu się co rusz wyrazowi twarzy blondyna. - I wołasz sobie za to naprawdę duże pieniądze, to współgrałoby z twoim paskudnym charakterem - jak widać nadal przednio się bawiła, bo pamiętała, że obiecał kłamać tylko co drugie słowo. Ona tej przysięgi nie złożyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może by tak nie wypominał Jurgena, gdyby go coś nie ściskało kiedy widział, jak reaguje na jej widok. Ale tego nie dało się pragmatycznie wytłumaczyć, a oni przecież nie byli na randce. Znaczy, teraz może i byli, ale wciąż jakoś nie chciał o tym myśleć bo wiedział, że myśleniem zepsuje wszystko. Od dawna na żadnej randce nie był, a w ogóle niedawno wrócił do Seattle z miejsca, w którym kobiety były ostatnim, co miał na głowie. Myśleniem mógł zepsuć absolutnie wszystko, więc wolał, by ich wieczór trwał dalej, płynąc z kursem, który wytyczali mu w dość losowy i mało zrozumiany sposób. Z jakiegoś powodu zachowanie szaleńca działało w przypadku ich obojga, choć gdy Elise dowie się o choćby ułamku tego, co zaszło w tym miejscu, nie będzie już tak wyrozumiała. Nikt by nie był.
- Ufam ci! - choć chyba nie powinienem - odkrzyknął do kuchni, zachowując resztę zdania dla siebie. Nie wiedział jaki jest wybór, więc też nie planował rzucać swoimi zachciankami. Alkohol jak alkohol - jak wypiło się już kilka lampek wina, z reguły człowiekowi było to obojętne, chyba, że był wielkim koneserem. Do tego typu ludzi Andrew na szczęście się nie zaliczał.
- Na szczęście zostaje mi dwadzieścia pięć - westchnął, odbierając od niej kieliszek tego samego, co wzięła sobie - wina.
Podobnie jak ona, spędził chwilę chłonąc widoki. Domek był dwupiętrowy, ale salon i jego główna część była wysoka aż do poddasza. Z boku szła antresola, z której drzwi prowadziły do następnych pomieszczeń - pewnie łazienki i sypialni. Sand point w tej kwestii było niesamowite. Choć wciąż znajdowali się w Seattle, przez okna widać było jedynie gąszcz drzew, a gdyby wyszli na taras, pewnie usłyszeliby szum wody. Nie czuł się tutaj jak w wielkim mieście, tylko gdzieś w odosobnieniu, gdzie nikt nie mógł wtargnąć do ich randki ze swoim trzeźwym myśleniem, które było w tej chwili bardzo niepożądane. Gdy Aviana przygasiła światła, wzmogło to tylko surrealizm sytuacji. Nie wyobrażał sobie powrotu myślami kilka godzin wcześniej, gdy wściekły na pracownicę country clubu pochłonięty był rozmyślaniami nad pracą. Wydawało mu się, że znalazł się w innym świecie, w którym siadał właśnie na kanapie koło osoby, koło której nie powinien czuć się tak swobodnie patrząc na staż ich znajomości, a jednak.
- Przecież ustaliliśmy, że nie jesteś zdesperowana - przypomniał jej, unosząc kieliszek do ust i również upijając łyka. To wino smakowało jakoś lepiej - pewnie dlatego, że pochodziło z drogiej lodówki wynajmowanego domku.
Obiecał kłamać tylko co drugie słowo i bardzo dobrze to pamiętał.
- Jestem dziennikarzem - wyjaśnił, otwierając ich znajomość na abstrakcyjny koncept szczerości i szybko ten koncept wyrzucając przez ramię. - Stalkuję celebrytów za pieniądze. Mój ostatni artykuł był o tym, kto ukradł klejnoty Kendall.
Może miałby więcej szczęścia w kłamstwie, gdyby rozróżniał Kim od reszty obdarzonych Kardashian-Jennerów, ale nigdy za późno na karierę na pudelku.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sand Point”