WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Isaac nie przepadał za barami. Nie, żeby cokolwiek odrzucało go od alkoholu, klimatu, lub muzyki, które każdego w takich miejscach pociągały. To ludzie byli największą przeszkodą do przeskoczenia, a raczej cierniem, wbijającym się w skórę, którego cały czas był świadomy, który tak samo świadomie musiał ignorować. Drapał, siedząc cały czas w jego podświadomości, wywołując dyskomfort. Stoliki umieszczone w odosobnieniu na ogół były zajęte, a przy ladzie czuł się nieswojo, zwrócony do reszty pomieszczenia tyłem. W towarzystwie wszystko to mógł przeżyć i wciąż bawić się dość dobrze, ale gdy chciał napić się w samotności, sprawiało to problem. Dlatego wybierał miejsce na otwartej przestrzeni, gdzie ściany, ani ludzie, nie ograniczały jego wolności. Jak grill bar, do którego mało kto przyprowadza kobietę na pierwszą, ani nawet piątą randkę i w którym stoliki są za małe, żeby duża paczka przyjaciół przyszła uchlać się do nieprzytomności.
Mógł zawsze pić w domu. Wyszłoby taniej, bez wspomnianych tłumów, bez tego uczucia bycia obserwowanym. Ale samotność w głośnych, pełnych życia barach znacznie różniła się od siedzenia w tych samych, czterech ścianach codziennie, z butelką czy bez. A White choć ludzi nie znosił, jednocześnie bardzo ich potrzebował, żeby nie oszaleć.
Usiadł przy wąskim barze, który mało kto wybierał spośród wszystkich miejsc, ale z jakiegoś powodu tego wieczoru bar było przepełniony. W powietrzu unosił się zapach dymu i przygotowywanego jedzenia, które jednak go nie skusiło i zamówił sobie tylko piwo. Nie czuł potrzeby zapijania smutków po ciężkim dniu, ale miejsce było bardzo blisko jego mieszkania, więc czasami udawało mu się do niego zawędrować. Szczególnie w sytuacjach jak ta, kiedy po ponad dwunastu godzinach spędzonych w jednym pokoju, w trakcie pracy, czuł potrzebę wyjścia i przewietrzenia zarówno płuc, jak i umysłu. Prawdopodobnie w tym dymie uda mu się dokonać tylko tego drugiego.
Ze swoim umiarkowanie schłodzonym piwem odwrócił się tyłem do barmana, opierając o blat łokciami. Z odpowiedniego dystansu, ludzie byli nawet fascynujący. Przesunął wzrokiem po siedzących przy stolikach parach i pojedynczych osobach, które prawdopodobnie wychodząc z mieszkania nie planowały przyjścia właśnie w to miejsce, ale bar zachęcił ich zapachami i stolikami pod gołym niebem. Wsłuchując się w ich zmieszane ze sobą rozmowy, popijał spokojnie piwo, czując, jak odseparowanie się od pracy zaczyna wpływać na niego pozytywnie, a rozwiązania problemów, z którymi się borykał, powoli napływały do głowy same.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Ten bar z pewnością nie był pięciogwiazdkowy, dlatego patrząc na zawartość swojego portfela, Sam uznał, że to idealne miejsce na biznesowe spotkania. Najważniejsze było to, żeby widziało go jak najmniej osób, mimo że nigdy w sumie zbyt dyskretny nie był - dlatego między innymi teraz, ucieka przed grupą narkotykowych baronów, którzy chcą go zabić. Taka ciekawa historia.
Parę dni temu umówił się z jakimś dzieciakiem, który chciał zdobyć towar na szczeniacką imprezę. Nie protestował, w końcu wszystko jest dla ludzi, a to jak zapanują nad własną żądzą, to już nie jego interes. Prawdę mówiąc, był pewny, że albo nie wezmą, albo wpadną w to samo gówno co on. Może to i dobrze, bo ostatnio w tym biznesie się nie przelewa, a połowa jego klientów, to bananowe dzieci, szukające przygód. Potem jest płacz, czerwone gały i trupy.
Dzieciak spóźniał się już pięć minut, dlatego z kieszeni kurtki wyciągnął fajkę, kątem oka przeczesując teren. Wielu ludzi w środku tej meliny nie było, ale ktoś spostrzegawczy, mógłby zainteresować się jego osobą. Póki nie było takiej potrzeby, nie przejmował się zbytnio i po prostu szedł na żywioł.
-Spóźniłeś się. - wypowiedział tylko, gdy młody chłopak wyciągnął rękę, w celu zapłaty za towar. Coś tam jeszcze tłumaczył, ale Samuel słuchał go jednym uchem, ważne, że deal został dopięty, a jego portfel nakarmiony. Po wszystkim wszedł do środka baru jak gdyby nigdy nic. Usiadł przy stoliku i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie gość, który mierzył go wzrokiem. Nie spodobało mu się to, tym bardziej że typ wyglądał na takiego, który może mieć problemy ze samym sobą. Fakt faktem, aspołeczność nie była zła, ale wolał nie otaczać się w towarzystwie takich ludzi. Wstał, robiąc przy tym niemały hałas, po czym podszedł, bo gość zaczynał go nieźle wkurwiać.
-Masz jakiś problem ze sobą, hę? - nie zabrzmiało to miło, ale nie dbał o to, on przynajmniej znał swoją wartość. Samuel od zawsze miał problem z własnymi emocjami, więc lepiej, żeby Isaac się o tym nie dowiedział. Jeszcze brakowało mu robienia sobie kolejnego wroga, a w najgorszym wypadku wizyty na komisariacie, a on w układy z policją nie wchodził.
Ostatnio zmieniony 2020-08-25, 00:37 przez Samuel Espinosa, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiele osób przychodziło do tego grill baru, ale w większości nie były to typy osób, które jednocześnie dostałyby się do pięciogwiazdkowych restauracji. Może dlatego lubił takie miejsca. Tutaj każdy pasował, także i on. Nikt nie udawał kogoś, kim chciałby być a zdecydowanie nim nie jest. Im dłużej przypatrywał się ludziom, tym więcej znajomych twarzy dostrzegał. Sąsiadów, ludzi mijanych czasem na ulicy, gdy śpieszyli po kawę, codziennie w to samo miejsce o tym samym czasie.
W pewnym momencie dostrzegł kogoś, kogo również skojarzył od razu. Tak jak reszta, nie udawał nikogo innego. Stojąc przed wejściem żył chwilą, nie mając niczego do ukrycia przed oczyma, które przypatrywały mu się wystarczająco długo. A oczy Isaaca nie potrafiły oderwać od niego wzroku. Widząc, jak podchodzi do niego chłopak, który wbrew pozostałym klientom, nie znalazł się tutaj przypadkiem, ścisnął trzymaną butelkę piwa nieco mocniej. Ale nie ruszał się ze swojego miejsca, tylko patrzył, jak dzieciak dyskretnie kupuje od drugiego dragi.
Widział w swoim życiu wielu dilerów. Byli ci przedsiębiorczy, dla których to był tylko biznes, a żelazną zasadą było niebranie swojego towaru. Byli młodzi, głupi, którzy uznawali, że skoro już korzystają, to mogą też na tym coś zarobić. Byli ci z agendą, wojownicy systemu, który bez powodu delegalizował oferowane przez nich substancje. Byli też ci, którzy czasami najzwyczajniej w świecie wydawali się mieć wyjebane na wszystko po kolei, od samego procesu sprzedaży do potencjalnych konsekwencji.
Każdy z nich na jego oczach sprzedawał Sam dragi, które potem wpędziły ją do grobu. A on nie potrafił się odsunąć od tych wspomnień. Nie musiał widzieć torebeczki przekazywanej w sekrecie drugiej osobie, żeby przed oczami widzieć jej ślady po wkłuciach w najróżniejszych miejscach, gdy po kolei kolejne żyły w jej ciele zawodziły.
Jego sąsiad wydawał się należeć do tej ostatniej kategorii i z jakiegoś powodu, podchwycił spojrzenie Isaaca. White nie potrafił powstrzymać grymasu niezadowolenia, gdy diler postanowił do niego podejść. Ostatnim, czego potrzebował było zbliżenie się tego faceta do niego. Wystarczyło, że z daleka podnosił mu ciśnienie, wciskając gówniarzom dragi i decydując o ich przyszłości zanim ich niewykształcone, tępe mózgi mogły to zrobić.
- Ze sobą, nie? - odrzucił od razu, marszcząc brwi. - Ale z tobą zaczynam mieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie można było tego ukryć, że Samuel miał wyjebane, ale zrobił w swoim życiu wystarczająco dużo złych rzeczy, że ciężko byłoby uważać inaczej. Żył chwilą, he he. Bardziej niż siebie, nienawidził jednak wtykania nosa w nieswoje sprawy i to, że Isaac nie krył się z tym, dlatego jeszcze bardziej powodowało to u niego frustracje. Niestety należał do grona tych niefajnych osób, które problemy rozwiązują siłą, a nie polubownie. Nie miał pojęcia, dlaczego mężczyzna starał się go sprowokować, zapewne wiedział jak działa świat narkotyków, tym bardziej skoro w przeszłości w takowym się obracał. Gdyby tylko Samuel miał świadomość, że Isaac stracił bliską osobę, może inaczej by to rozegrał, albo po prostu delikatniej. Chociaż koniec końców, laska sama była sobie winna, a White łącznie z nią, bo nie potrafił upilnować własnej przyjaciółki. Między innymi dlatego, Samuel pozbył się wszystkich bliskich osób w swoim otoczeniu, żeby uniknąć zawodu, a przede wszystkim straty. To boli bardziej niż złoty strzał. Narkotyki rozwiązywały wszystkie jego problemy, w tym finansowe. Nie czuł się winny i brakowało mu trochę empatii, chociaż może jakby chodziło o jego eks, mogłoby go tyci tyci ruszyć za serduszko. Teraz jednak na pierwszym miejscu były dragi i nie zapowiadało się, żeby to miało się zmienić - nawet gdyby musiał wyjaśnić to "somsiadowi" siłą.
Gdy Samuel usłyszał odpowiedź mężczyzny, która była pozbawiona jakichkolwiek emocji i respektu, to totalnie się zagotował. Skoro bił własną dziewczynę, to tym bardziej nie będzie miał problemu, z rozwiązaniem kłopotu, który właśnie siedział przy stoliku i spokojnie pił piwo.
Tak na ogół Sam był dobrym ziomkiem, po prostu mało kto go rozumiał, no i przede wszystkim ciężko wyciągnąć kogoś, jeżeli ugrzązł na samym dnie. Plus musiał sam chcieć pomocy, a mu chyba obecna sytuacja bardzo pasowała.
-Ze mną?- powtórzył, mrużąc delikatnie oczy. Raptownie wstał i przez chwilę nawet chciał odwrócić się na pięcie i wyjść, ale chyba jego pakt z diabłem, był już w trakcie realizacji, bo po sekundzie złapał mężczyznę za koszulkę i szybkim ruchem przyciągnął do siebie. Mógł mu teraz wymierzyć cios, prawy sierpowy albo chuj wie co, ale po prostu rzucił go na ziemię. Z pewnością nie miał na tyle siły, jak w filmach kryminalnych i nie wyglądało to tak drastycznie, po prostu mogło lekko zaboleć i poniżyć. Słyszał tylko jakieś szepty ludzi za barem, ale za bardzo się nie przejął, póki nie będzie tu policji, to jest dobrze.
-Naprawdę nie mam teraz na ciebie czasu.-rzucił szybko, po czym odwrócił się na pięcie i chciał już kierować się do wyjścia, ale wtedy właśnie....No właśnie co? Isaac mógł mu oddać, mógł być mądrzejszy i sprytniejszy(dobra był), wykorzystać ten moment i kontynuować ich wspaniałą "rozmowę". Swoją drogę przez te emocje, Samu czuł wielką potrzebę przyćpania sobie, mimo że ostatnim razem nie skończyło się to dobrze i prawie odszedł na tamten świat, dosłownie.
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 22:30 przez Samuel Espinosa, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiedział na co się pisze, rzucając taką odzywką gościowi, który ewidentnie miał problem z agresją. Tak, gatunków dilerów było wiele, ale wszystkich łączyła nieprzewidywalność. Mógł zbyć odpowiedź Isaaca drwiącym śmiechem, a jednocześnie mógł dobyć zza paska noża. White lubił myśleć, że choć trochę zna się na ludziach, że widzi wzory, które nimi kierują, ale teraz nawet siebie nie mógłby w tej kwestii okłamać. Samuel był dziką kartą i gdyby nie to, jak wielką złość w nim wywoływała sama jego obecność, Isaac oszczędziłby sobie potencjalnego cierpienia i nie odezwał się wcale.
Gdy wstał, gwałtownie odsuwając krzesło do tyłu, White poczuł narastający w jego krwiobiegu przypływ adrenaliny. Mięśnie spięły się mimowolnie, a pień mózgu wysłał sygnał, który nakazywał ucieczkę lub atak. Butelka, którą trzymał w ręku, ściśnięta była tak mocno, że gdyby byli w filmie, pewnie już efekciarsko pękłaby pod naciskiem jego palców.
Reakcja nie ustała gdy mężczyzna odwrócił się, żeby wyjść. Isaac potrzebowałby czasu, żeby uspokoić się po potencjalnej konfrontacji, więc i teraz nie spuszczał z oczu jego pleców. Nie byli w filmie, a jednak miał wrażenie, że sytuację obserwuje w spowolnionym tempie. Patrzył, jak Samuel doskakuje do niego i choć słyszał jego słowa, ich sens nie zdążył dotrzeć do jego mózgu. W uszach szumiała mu krew, a serce waliło jak szalone w mieszance strachu i wściekłości, która napędzała jego ciało do działania choć umysł trzymał je na wodzy.
Może dzięki pędzącej adrenalinie nie poczuł od razu bólu, jaki wywołało zderzenie z ziemią. Na pewno poczuł, jak traci grunt pod stopami, po tym tylko huk butelki z piwem, która przewróciła się obok. Krzesło spadło gdzieś na bok, potrącone przez lecącego mężczyznę.
Wygrał. Wracaj do domu.
Nie patrzył na dilera. Jego ciało poruszało się samo, gdy wsparł się o stolik obok i podniósł. Dłonią strzepał naniesioną przez kogoś ziemię ze swojego ramienia, analizując otoczenie. Nie widział już ludzi, nie czuł na sobie ich spojrzenia jak zwykle. Widział za to szklaną butelkę. Broń, której mógłby użyć, wbrew sobie, wbrew swoim nawykom i unikającej konfrontacji naturze.
Nie sięgnął po butelkę. Zbyt szybko zakończyłaby to, co zaczęli, podnosząc charakter ich spięcia na znacznie bardziej drastyczny, na co jeszcze nie przyszła pora. W tej chwili nie potrafił logicznie przeanalizować sytuacji, nie potrafił wyjść z tego rozsądnie, kiwnąć głową i opuścić pomieszczenia. Wbrew temu, że wszystko w głowie kazało mu się odwrócić i zrezygnować z bójki, jakaś prymitywna, zwierzęca cząstka w jego sercu pchała go do walki.
Gdy jego ręka wystrzeliła do przodu, uderzając Samuela w szczękę, miał wrażenie, że ogląda swoje poczynania z boku. Dopiero pieczenie knykci ugruntowało go z powrotem w rzeczywistości, nakazując odsunięcie, odskok do tyłu i przygotowanie na kolejne uderzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Didi miała dzisiaj randkę. Szykowała się do tego prawie cały tydzień. Wybrała to konkretne miejsce, bo nie lubiła rutyny i zaskakiwanie było jej domeną tak naprawdę. Powiedzmy sobie szczerze miejscówka była na tyle niespodziewana, że dziewczyna, która przyszła na spotkanie była w lekkim szoku i to tym pozytywnym na szczęście.
Wszystko szło w spoko kierunku i dziewczyny spędzały tych kilka godzin nie patrząc na otaczający je świat. Do momentu gdy sama Didi zwróciła uwagę na sprzeczających się facetów. W pierwszej chwili jedynie obrzuciła ich pogardliwym spojrzeniem, ale gdy jeden z nich drugiemu przylutował to aż zmarszczyła brwi. w sumie to nie powinna się wdawać w żadne kłótnie. To nie była jej bajka, ale mimo wszystko nikt nie kwapił się by ingerować w tą kłótnię kochanków. Willis westchnęła ciężko, przewróciła oczami i wstała z miejsca.
-Ej! Nie wiem czy mieliście się ruchać czy nie, ale możecie przestać? - krzyknęła stając tyłem do Isaaca, bo widziała już uniesioną pięść. -Zluzujcie portki serio - warknęła już do obu nie ruszając się z miejsca. No i znalazło się dwóch debili, którzy musieli jej rozwalić randkę. Do jasnej cholery. -Ewentualnie możecie tą zabawę przenieść gdzieś indziej - w sumie to też był dobry pomysł. Przynajmniej ona będzie mogła w spokoju dokończyć randkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Samuel był pewny, że Isaac nie ma aż takich jaj, żeby go zaatakować. Chciał wyjść z baru, zostawić go leżącego na ziemii i iść w swoją stronę. Jednak, ku jemu zdziwieniu, to był moment, w którym piosenka Zenona Martyniuka zaczęła mieć sens. Los kurwa grał z nim w pokera. Nawet nie wiedział kiedy, mężczyzna wstał z podłogi (chociaż myślał, że po tym da sobie spokój), to działo się tak szybko. Dopiero jak poczuł silne uderzenie, a następnie ból całej twarzy, zdał sobie sprawę co się stało. Był tak rozemocjonowany, że przez myśl mu przeszło, że zaraz go zabije a potem ciało sam zaniesie na komisariat. Krew leciała mu z czoła na nos, przetarł ją, rozmazując sobie swoje barwy wojenne. Ludzie panikowali, ale nikt nie zareagował oprócz jednej osoby.
Zdążył jeszcze złapać Isaaca i zadać mu cios prosto w oko, nie przejmował się tym, że również dostawał po ryju. Wszystko poszłoby zajebiście, gdyby nie to, że między nich wkroczyła jakaś dziewczyna, krzyczała coś o rozjebanej randce, ale do Sama nie do końca to docierało. Pewne było jedno, że na pewno nie była trzeźwa, wchodząc pomiędzy dwóch mężczyzn, większych i silniejszych od niej o tysiąc razy.
-Że co kurwa?-potrząsnął głową, po czym spojrzał na nią, próbując cokolwiek wywnioskować z jej aparycji. Na sekundę nawet zapomniał o bólu szczęki i facecie, który tak bardzo zepsuł mu dzień. Podczas tej szarpaniny, z kieszeni wypadła mu część towaru, na szczęście nie było tego tak dużo i szybko pozbierał to, co jego. Nie był jakoś specjalnie dyskretny, ale wolałby nie robić jeszcze większego widowiska, to źle by wpłynęło na biznes. Jedni już chcieli go zabić, więc nie potrzebował swojej mordy, na kamerach tej dziury.
-Nie mieszaj się w nieswoje sprawy, rozumiesz? Bo przyniesie ci to więcej szkody, niż pożytku. - te słowa skierował do mężczyzny, ignorując przez chwilę wonder woman, która za bardzo wczuła się w swoją rolę. Dobrze, że Samuel nie był psem, bo z pewnością leciałaby mu teraz piana z pyska. Isaac też nie wydawał się zadowolony, gdy Didi wkroczyła w tą całą jatkę, tym samym robiąc z tego orgię.
-Jeżeli wybierasz takie meliny na swoje randki, to współczuję typowi.- oczywiście nie wiedział o jej preferencjach, więc zapewne zaraz zostanie sprostowany. Na ślepo zaczął szukać fajek po kieszeniach, przy okazji pobrudził kurtkę krwią a z jego ust wydało się ciche "kurwa'. Koniec końców znalazł te szlugi, ale wyglądały jak zgwałcone, a on strasznie nie lubił być na głodzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Samuel mógł mieć jakieś wątpliwości co do jaj Isaaca, ale ten ku jego zaskoczeniu postanowił wcześniej zabrać je z mieszkania i schować do torebki. Metaforycznej, rzecz jasna. Adrenalina wydawała się podejmować decyzje za niego, budząc jakiś pierwotny instynkt, nad którym nie był w stanie zapanować. Nieczęsto znajdował się w tym stanie. Rzadko kiedy zdarzało się tak, by nie potrafił nad sobą zapanować, tak, jak teraz. Esperante, czy jak mu tam było, samą swoją obecnością doprowadzał go do wrzenia, ale handlując na jego oczach tylko zapieczętował swój los w razie ewentualnej konfrontacji.
Którą sam rozpoczął, więc Isaac w żaden sposób nie czuł się z tym, co się działo, źle.
- Co ja zrobiłem? Sam do mnie podlazłeś - warknął w odpowiedzi. W trakcie tej szamotaniny stracił orientację w przestrzeni i nagle zorientował się, że znów stoi przy barze, opierając się o blat, ale znacznie bardziej zdyszany i obolały niż wcześniej. Podobnie jak na początku bójki, i teraz nawet nie myślał o otaczających go ludziach, a już na pewno nie słyszał żadnych karcących krzyków. - Serwują tu kurczaka. Nie słyszałeś o powiedzeniu nie sraj tam gdzie jesz?
Patrzył, jak mężczyzna zbiera swój towar z ziemi z nieukrywaną pogardą. Nie miał pojęcia, czy mężczyzna jest tak tępy, czy jest pod wpływem, ale obstawiałby to drugie. Z innej strony, czy narkusy zawsze nie były pod wpływem? Po jakimś czasie bez narkotyków nie potrafili funkcjonować, więc cokolwiek wziął, pewnie po prostu utrzymywało go na akceptowalnych poziomach.
Głos dziewczyny dotarł do niego przytłumiony, jak odgłos wpadającej do wanny wody z kranu gdy zanurzysz się w niej całkowicie. Zamrugał kilkukrotnie, usiłując odzyskać ostrość widzenia w oku, które otrzymało ostatnie uderzenie i odwrócił się, spoglądając na dziewczynę, która postanowiła się między nich wtrącić. Między faceta ważącego tysiąc razy więcej i dilera, którego towar musiał go obciążać co najmniej o kilogram.
- Odważnie. Zadzierasz ze starym ćpunem - zadrwił, patrząc wyzywająco na Samuela. Na barze stało piwo i choć raczej na pewno nie należało do niego, bo zdążyli przesunąć się o kilka krzeseł dalej, sięgnął po nie odruchowo. Dopiero gdy upił łyk, zorientował się, jak paliło go gardło, choć sam nie wiedział od czego. - Cokolwiek zostało mu z mózgu, pewnie jest zajęte ogarnianiem gdzie stoję ja, a gdzie ty. Jeszcze oberwiesz przez przypadek.
Nie, żeby w pełni to wierzył. Nie wierzył nawet w to, co mówił on sam, nadal ignorując własny rozsądek i prowokując, wbrew instynktom samozachowawczym, które nakazywały wykorzystać tę chwilę spokoju na ucieczkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie powinna się wtrącać tylko zadzwonić po gliny, ale Didi nie byłaby sobą gdyby się nie wtrąciła w tą bójkę. Powiedzmy sobie szczerze jak jej się uda rozdzielić facetów to równie dobrze może chodzić cholernie dumna i uważać siebie za wonder woman. Gorzej jak sama dostanie w pysk. Potem siostrze będzie musiała się tłumuaczyć, że to wcale nie ona wdała się w bójkę tylko jakiś damski bokser ją zdzielił w twarz próbując coś udowodnić. Jeszcze nie była pewna co, ale coś na pewno. Mniejsza z tym, bo musiała zareagować jak inny facet w tym przybytku nie chciał tego zrobić. Co za świat... facetów już na nim nie ma tylko jakieś pizdusie-plastusie, którzy nie chcą mieć obitego pyska. Widząc towar na podłodze i typa szybko zbierającego swoje zabawki to aż musiała przełknąć ślinę, a przed oczami już miała obrazek siebie zamordowanej w jakieś ciemnej uliczce jak na filmach gdzie zadziera się z niewłaściwymi ludźmi. Zachciało jej się chojrakowania. No, ale jak już powiedziała a to i się nie wycofa! Jakoś nie myślała o tym, że oboje mogą jej spokojnie spuścić 'malutki' wpierdol bo są ważą milion razy więcej... w sumie w takim wypadku mogliby trochę schudnąć, bo to nie jest zdrowe jak się tyle waży.
-Co wybieram to mój biznes, a Ty zbierz wszystkie swoje zabawki - prychnęła w stronę dilera. Cholera... a ostatnio coraz częściej myślała o tym by nie spróbować dragów, a teraz zadziera z dilerem. Świetnie Didi, po prostu brawo. Naprawdę mało ją obchodziło, że są więksi od niej. Wolała zrobić coś niż siedzieć jak ten matoł i patrzeć jak zaraz obiją sobie pyski do nieprzytomności albo coś.
-Nie sądzę bym zarobiła, a teraz serio zluzujcie majtki i idźcie do jakiegoś burdelu wyładować napięcie. Daliście sobie po razie i super teraz buzi buzi na przeproszenie i wypad stąd - jak będzie tak gadać to serio zaraz zarobi, ale inaczej nie zamierzała zwracać się do ćpuna i jego koleżki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze trzeba szukać w każdej sytuacji plusów, Sam zdążył ochłonąć, nawet nie chciał mu przyjebać za zgryźliwe komentarze. Trochę go w sumie interesowało, czemu Isaac patrzy na niego z tak wielką pogardą. Samuel nie szukał zaczepki, ale parę ciosów w twarz sąsiada przyniosło mu wiele przyjemności. Co prawda, wymagało to wiele wyrzeczeń, bo pewnie przez najbliższe tygodnie, będą bolały go knykcie. Gdyby wiedział czym w rzeczywistości zajmuje się Isaac, nazwałby go hipokrytą, bo przecież to też było złe, nie tylko dragi, które pomagały ludziom na krótką chwilę, po prostu zapomnieć.
-Na twoje szczęście mój mózg pracuje na pełnych obrotach, między innymi dlatego jeszcze nie liżesz podłogi.-no nie był idiotą, wolał nie robić większego widowiska i być na wolności, niż urządzić mu z dupy jesień średniowiecza i zlizywać tynk ze ścian więziennej celi. Wbrew pozorom, diler musiał myśleć, kalkulować i wyważyć wszystkie za i przeciw, trochę jak w szachach.
Pomimo zakazu palenia w środku, zaciągnął się papierosowym dymem i uśmiechnął trochę cwaniacko, ale i z odrobinką litości. -Ty chyba naprawdę masz złe wspomnienia, ona przynajmniej nie panikuje na widok dragów. Ojciec cię faszerował lekami czy co. - ciemną czupryną skinął na Didi, która wciąż miała bojową postawę, brakowało jej tylko...miecza? Zresztą nie musiał się im tłumaczyć, nie od dziś siedział w tym biznesie, nie potrzebował mentorów ani lekcji życiowych.
-A ty co tak się ślinisz? Jeżeli masz kasę, to chętnie dobije targu. Nie musisz pytać go o zgodę.- Ręką pomachał jej woreczkiem z koksem, spostrzegawczy, mogli teraz zauważyć jego liczne ślady po wkłuciach i blizny. Nie wyglądało to ani ładnie, ani męsko, jednak jak długo się z czymś żyje, to zaczynasz tego nie zauważać. Na początku swojej "przygody", często zakładał długie rękawy, jak nastolatka próbująca ukryć swoje rany po samookaleczeniu. To trochę działało na tych samych zasadach, ale on biorąc odpływał w inny, lepszy świat, a one chciały go opuścić. Czy powinien się tego wstydzić? Ciężko powiedzieć, za bardzo przywykł do tego stanu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dziewczyna może i wtrącała się w nieswoje sprawy, ale z każdą upływającą sekundą coraz bardziej docierało do niego, że nie zrobiła tego niepotrzebnie. Dał się ponieść emocjom, nie potrafiąc nad sobą zapanować i gdyby tylko potrwałoby to dłużej, oboje spędziliby noc w jednej celi. Jemu pewnie uszłoby to większym płazem niż dilerowi z towarem schowanym po kieszeniach, który natychmiast dostałby wyrok z odsiadką za posiadanie. On miał fałszywki, których gliny nie potrafiły rozszyfrować. A gdyby to nie podziałało, zawsze miał Rain w pogotowiu, choć nie planował w nic niepokojącego jej mieszać. Sama świadomość tego, że była na miejscu i mogła mu pomóc działała pokrzepiająco.
Ojciec nie był tak wrażliwym tematem dla niego jak narkotyki. Nie uważał, by jego brak wpłynął na jego osobowość, ale każdy terapeuta po spędzonej z nim minucie pewnie by się z tym stwierdzeniem nie zgodził. Mimo wszystko, umarł gdy Isaac był jeszcze dzieciakiem. Nie miał zbyt wielu wspomnień z nim związanych, choć całe dzieciństwo zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie gdyby wciąż byli wszyscy razem.
- Nie pamiętam, za dużo czasu spędziłem w ukrytej w ścianie bawialni mojego wujka - odpowiedział z przekąsem, krzywiąc się lekko. Gdy opadała z niego adrenalina, skóra zaczynała piec, przypominając o uderzeniach. Bolało go oko i knykcie, mógł mieć tylko nadzieję, że drugi tak samo czuje swoją szczękę.
Dziewczyna nie wyglądała na używającą, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki robił to Samuel. Niektórzy dobrze ukrywali swoje nałogi, równie dobrze mógł stać nie z jednym, a z dwoma ćpunami.
Westchnienie ukrył w butelce piwa, którą znów uniósł w górę, upijając sporego łyka. Niestety nie zmył gorzkiego posmaku w jego ustach.
- Popatrz. Biznes reklamuje się sam - skinął butelką w stronę mężczyzny i jego pokrytych drobnymi bliznami rąk. W jego głosie pobrzmiewała drwina, której nie próbował nawet ukrywać. - Kup jedno, drugie dostaniesz w gratisie na start. Każda paczka to bilet do wyglądania jak on za kilka miesięcy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W sumie w tym momencie dotarło do niej, że naprawdę nie powinna się wtrącać, ale chwilę temu była zła na to, że skoczyli na siebie z łapami. Samce Alfa kurwa. Zawsze muszą pokazać, który jest lepszy i ważniejszy i wdać się w bójkę. Didi nie była lepsza i sama uczestniczyła w kilku bójkach, ale najczęściej kończyło się tym, że zwiewała z miejsca zaczepki z podbitym okiem i wielkim uśmiechem, bo sprzedała facetowi kopa w jaja.
Diler zdecydowanie miał wyjebane, że właśnie spalił swoją miejscówkę i raczej nie będzie mógł pokazać tu swojego parszywego ryja. Widocznie miał tyle miejsc, że jednak w tą czy w tamtą nie zrobiła mu większej różnicy.
Gdy pomachał jej towarem przed oczami Didi przełknęła ślinę i potrząsnęła głową. To, że o tym kilka razy myślała to nie znaczyło, że faktycznie tego chciała. -Nie dzięki. Nie jestem desperatką jak Ty[/b - wzruszyła ramionami. Nie była? Tylko dlaczego ten pomysł wciąż pojawiał się co kilka dni? Szlag jasny by to wszystko trafił. Ignorując jego spojrzenie spojrzała na drugiego z samców, który wydawał się dużo rozsądniejszy. -Żywa reklama dźwignią handlu - wzruszyła ramionami. Faktycznie facet nie wyglądał najlepiej i raczej nie chciałaby skończyć jak on. Woli poradzić sobie z życiem bez użycia tego gówna. -Zamierzacie jeszcze dać sobie po razie czy będziecie grzeczni? - nie zamierzała tutaj stać wieczności i czekać czy się znowu na siebie rzucą. Miała inne rzeczy do roboty, a jej randka pewnie właśnie w tym momencie rozważała czy nie zniknąć z miejsca zdarzenia nie dając wcześniej znać i biedna Didi zostanie sama resztę wieczoru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami nie trzeba być samcem alfa, żeby rzucić się na kogoś z łapami. Może po prostu wkurwiać go twój ryj, co daje mu prawo do klepania cię po mordzie, co nie? Przywykł do tego, że jest oceniany ze względu na dragi, na początku go to ruszało a teraz po prostu żył własnym życiem, jeżeli inni mu na to pozwalali. Nie obchodziły go nieudane randki Didi, tak samo, jak nie obchodziło go wielkie oburzenie Isaaca, który powinien dostać jeszcze raz po mordzie, tak dla zasady. -Brakuje tylko mojej twarzy na okładkach Vogue'a, wtedy już w ogóle biznes by się kręcił.-no jakby mu ktoś zrobił taką reklamę, to chyba byłby ustawiony do końca życia; a teraz jedynie gdzie może szukać szczęścia, to w codziennych gazetach pod napisem "wanted". -Wbrew pozorom jesteś bardziej pojebany niż ja. - no sory, ale typeczek robił biznes i niezłą kasę na fałszerstwie, to chyba coś nie tak, skoro próbuje go umoralniać. Trochę się obruszył, gdy oboje zadrwili z jego blizn; wiadomo nie był żadną nastolatką rodem z tumblra, ale jednak sam sobie na to zapracował. Chwilami przemykała mu taka myśl, żeby rzucić, jednak gdy człowiek siedzi już w heroinie, to jak prosić się o śmierć. -Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to pozwolę ci czynić honory i wymierzyć sprawiedliwość.- rozłożył ręce jak do modlitwy, (choć obok kościoła to on nawet nie stał); w jego głosie było słychać drwinę. Nie wierzył w żadne supermoce Didi, nie była Gwiazdką z Młodych Tytanów, żeby uspokoić syczących na siebie mężczyzn, albo omamić ich swoim seksapilem. -Nikogo nie zmuszam, tylko proponuję..A co będzie dalej to już nie mój problem, jestem biznesmenem szczęścia stary.-byli tacy, którzy uciekali w dragi, zaczynając ćpać na gówniarskich imprezach, byli też tacy, którzy potrzebowali kwintesencji szczęścia, zduszenia swojego smutku w zarodku...ale również byli tacy, którzy aktualnie wąchali kwiatki od spodu, bo zachciało im się czegoś ekscytującego- a nielegalne rzeczy, były tego definicją. Czy to było dobre? Przecież on wiedział, że nie; ale póki mógł przeżyć najlepszy orgazm w życiu z heroiną, to nie potrzebował kobiety. Tym sposobem mógł odlecieć i chciał, żeby każdy (nie)szczęśliwy człowiek również miał taką możliwość. Dobrze wiedzieli jaka jest cena, niektórym przyszło zapłacić najwyższą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zastanawiał się ile razy jeszcze skoczą sobie z Samuelem do gardeł, biorąc pod uwagę to jak blisko siebie mieszkali. Nieraz go już widywał z daleka, ale po prostu patrzył w inną stronę i szedł dalej, starając się mieć to w dupie. Nie poczuwał się do bycia bohaterem, który wymierza mu sprawiedliwość i zwalcza wszystkich dilerów w mieście, bo i jemu było daleko do świętego. Jego syf dla innych niewiele różnił się od tego, co uskuteczniał na ulicy Samuel. Tylko czasem ponosiły więc Isaaca nerwy, tak jak teraz, kiedy Espinosa sam przyszedł szukać guza i niestety dla niego go znalazł.
Nie, żeby teraz nie pulsowała mu głowa, a oko powoli zaczynało puchnąć po otrzymaniu bezpośredniego uderzenia. Jeszcze wciąż był trochę zbyt wkurwiony, żeby całej tej sytuacji pożałować.
- Słyszałem, że dobrzy biznesmeni nie uzależniają się od swojego towaru - skomentował sarkastycznie, znów chwytając butelkę piwa.
Była chłodna, wilgotna od skroplenia. Po chwili zawahania przyłożył ją sobie do oka i syknął pod nosem, czując jak wielką kaskadę bólu ten ruch wywołał. Wbrew temu, czego się spodziewał, zimny okład przez dłuższą chwilę nie przynosił ulgi. Mógł tylko mieć nadzieję, że choć odrobinę zmniejszy obrażenia i jutro nie będzie wyglądał jak ostatni recydywista.
Nie, żeby i bez podbitego oka czasem tak wyglądał.
- Będziemy grzeczni - odrzucił, przenosząc wzrok na Didi. Zastanawiał się, jak wiele razy jeszcze wmiesza się w bójki w barach i za którym razem jej się to nie opłaci. On był wyrozumiały i trzeźwy, choć nie mógł tego samego o Samuelu powiedzieć. Wiedział, kiedy przestać i dało się mu do rozumu przemówić. Co innego nawaleni, ważący po sto kilo kibole, którzy często musieli robić rozboje tu i ówdzie. Z zamiłowaniem do interwencji, kobieta któregoś dnia pewnie pożałuje, że się wtrąciła, w dodatku poniekąd wyjeżdżając na nich z mordą.
- Twoja randka nie ma nic przeciw temu, że wyskakujesz na dwójkę bijących się facetów? - spytał, unosząc lekko brwi i rozejrzał się, szukając zaniepokojonej, drugiej połówki, z którą Didi mogła w takie miejsce przyjść. W końcu kiedy on sam wszedł do grill baru, nie widział żadnej, samotnej kobiety korzystającej z względnego świętego spokoju. Wszyscy dobrani byli w dwójki czy trójki.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”