WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wcale nie wymagał od Aimee by w try miga zaczęła mu się tłumaczyć o co chodziło Gwendolyn, o kim mówiła, o co ją oskarżała i co to wszystko miało w ogóle znaczyć. W innych okolicznościach? Może. Dziś wystarczyło jedno tylko spojrzenie by wiedział, że jest równie (jeśli nie mocniej) skołowana tymi wydarzeniami co on sam. Nie wyglądała na kogoś kto doskonale rozumiał co się przed chwilą stało, jej drżące ciało, zagubione, smutne spojrzenie i mokre od łez policzki przekonały go widocznie o jej niewinności. Nie musiał pytać o nic, a nawet jeśli miał to w w planach - nie zamierzał robić tego teraz. Nie chciał dokładać jej zmartwień, nie chciał karmić jej smutku i zmuszać napuchniętych oczu do wylania kolejnych, rzewnych łez. Zabrał ją na lody by przegonić ciemne chmury znad jej głowy i przywołać na jej śliczną twarz ten sam, cudowny uśmiech którym powitała go z samego rana gdy tylko przebudził się ze snu i uchylił swe powieki. Bo właśnie taką kochał ją najbardziej - wesołą, szczęśliwą i absolutnie beztroską. Doceniał jednak, że mimo wszystko chciała mu tę sytuację wyjaśnić, że nie pozwoliła mu trwać w tej niepewności do końca wieczoru wiedząc, że zadręczałby się tym wszystkim na tyle srodze że pewnie w ogóle by już dzisiaj nie zasnął. Uwierzył jej na słowo.
Podszedł wraz z nią do lady i oboje jak te małe, podekscytowane wycieczką dzieci przykleili nosy do szyby próbując podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji jakie można było podjąć w życiu - wybrać kilka smaków pośród dziesiątek dostępnych i nęcących ich swoim apetycznym wyglądem.
- Masz świadomość tego jak trudnym jest to pytanie? - zapytał śmiejąc się cicho pod nosem. Musiał wybrać jeden? Bo to chyba niemożliwe. - Rzadko jadam sorbety ale widzę za to, że tobie bardzo podchodzą. - uśmiechnął się lekko słysząc jej zamówienie. Iście owocowa mieszanka. Nie musiał już przynajmniej odbijać pytania, całkiem sporo się dowiedział po prostu ją obserwując. - Jeśli musiałbym wybrać jeden... Stawiałbym chyba na słony karmel. - a składając zamówienie dopuścił się znacznie większej rozpusty bo w pucharku prócz słonego karmelu miała znaleźć się też gałka lodów pistacjowych i klasycznych śmietankowych, całość polana odrobiną czekolady i przyprószona skruszonymi pistacjami.
Gdy więc usiedli do stolika, a ona zaczęła przyglądać mu się tymi swoimi maślanymi oczętami - nie potrafił powstrzymać cisnącego się na usta wesołego uśmiechu. Musieli ciekawie wyglądać z boku - ona w rozdartej sukni, opleciona ciasno związaną paskiem marynarką, on z niemałą plamą na piersi i ramieniu koszuli po podkładzie, pudrze i czarnym tuszu bo wszystko to chcąc nie chcąc tuląc się do niego zostawiła na jasnym materiale. Oboje wpatrzeni w siebie jak w obrazki, zupełnie tym wszystkim nieprzejęci.
- Naszła mnie właśnie jakaś taka dziwna refleksja, że... W sumie to chyba pierwszy raz jak siedzimy sobie spokojnie w lokalu bez dodatkowego towarzystwa na sąsiednich krzesłach i narastającej z każdą minutą presji, że jak zaraz nie podniesiemy kuprów z tych cholernych krzeseł to znowu się dokądś spóźnimy. - choć do tej pory wspierał się łokciami o ladę - cofnął je gdy tylko dostarczono im ich zamówienia. Nawet pucharek pełen smakowitych lodów przed nosem nie zdołał nakłonić go do tego by choć na chwilę oderwał od brunetki swe absolutnie oczarowane jej osobą spojrzenie.
- Swoją drogą, jestem odrobinę zaskoczony tym, że nigdy tutaj nie byłaś. To wyjątkowo stary lokal, choć przez te wszystkie lata wiele się tu w sumie pozmieniało. - na czuja wtopił łyżeczkę w wypełniony słodkościami pucharek i nabrał odrobinę jednego ze smaków. Albo kilku jednocześnie, trudno ocenić bo nawet nie spojrzał. Poczuł je dopiero parę chwil potem, na własnym języku. - Głównie jeżeli chodzi o wystrój i ilość dostępnych słodkości bo smak lodów wciąż jest tak samo nieziemski. - uśmiechnął się wesoło dopiero teraz odwracając wzrok by kontrolnie rozejrzeć się po pomieszczeniu i wszystkich dekoracjach.
- Mam straszny sentyment do tego miejsca, wiesz? Kojarzę je głównie z moją mamą bo kiedy byłem jeszcze małym smrodem - zawsze gdy ogarniał mnie smutek i rozgoryczenie, rozumiesz - problemy typowego kilkulatka - chcąc poprawić mi nastrój zabierała mnie tutaj na lody. Nie wiem skąd brała na to pieniądze bo przecież nigdy nam się nie przelewało ale z perspektywy minionych lat domyślam się, że po prostu świadomie rezygnowała z innych rzeczy po to tylko by sprawić mi radość. - uśmiechnął się pod nosem na to wspomnienie. - Siadaliśmy przy tamtym stoliku przy oknie i zajadając się lodami toczyliśmy bitwę na głupie miny. - parsknął śmiechem.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To było zaskakująco miłe. Mieć przy sobie kogoś, kto się troszczy. Kto przejmuje się jej samopoczuciem. Robi wszystko, byleby tylko poprawić jej humor. Przywołać na twarz przepiękny uśmiech. Nie tylko słowami, ale również czynami Drew każdego dnia udowadniał jak bardzo mu na niej zależy, a ona robiła wszystko co tylko mogła, aby się mu odwdzięczyć i to z nawiązką. Bo miłości w sobie miała całe mnóstwo, a przez to, że jej życie potoczyło się tak a nie inaczej, dotychczas nie była w stanie jej spożytkować. Przyglądając się skrytym za szklaną szybą smakołykom wyglądała trochę tak jak mała, podekscytowana dziewczynka. Tym bardziej, że tak na dobrą sprawę nie pamiętała już kiedy ostatnio pozwoliła sobie na taką rozpustę. Lody pewnie jadła jakieś kilka lat wstecz, a bitą śmietanę… cholera, pewnie jako nastolatka. A może jeszcze wcześniej? Cukru, tłuszczu, mleka skondensowanego - unikała ich jak ognia. Gdyby nie fakt, że to co raptem pół godziny temu miało miejsce na wystawie przejmowało ją do tego stopnia, na samą myśl o deserze czułaby już irracjonalne wyrzuty sumienia oraz wstręt do samej siebie. Szczęście w nieszczęściu.
Mam, ale wprost uwielbiam zadawać Ci trudne pytania” zaśmiała się cicho, zadzierając głowę do góry i kradnąc mu słodkiego całusa. Przyglądanie się jak zabawnie marszczy czoło, jak masuje skronie i intensywnie się zastanawia… Mogłaby nic nie robić, pół dnia stać jak słup soli i po prostu na niego patrzeć, a i tak byłaby najszczęśliwsza na świecie. “Można tak powiedzieć” przytaknęła, nie będąc w stanie przyznać przed nim, ani nawet przed samą sobą, że chyba jednak wolałaby obrzydliwie kaloryczne lody czekoladowe - i to takie polane gęstym sosem. “Słodkie i słone. Ciekawe połączenie” stwierdziła jeszcze, wsuwając dłoń pod jego ramię i mocno się do niego przytulając.
Jako, że kolejka posuwała się do przodu całkiem sprawnie, a i samo złożenie zamówienia zajęło raptem chwilkę, nie dłużej jak pięć minut później siedzieli już przy stoliku wpatrując się w siebie jak para do szaleństwa zakochanych nastolatków. Co w sumie się zgadzało, bo świata poza sobą nie widzieli, no i byli młodzi duchem. Zdecydowanie nie zachowywali się tak, jakby byli w stu procentach poważnymi, dorosłymi osobami. Lubili się śmiać, bawić, żartować. A Aimee wiele radości czerpała z każdej wspólnie spędzonej chwili.
Kurczę, rzeczywiście. Masz rację” odparła, robiąc oczy jak pięć złotych. Kiedy wychodzili gdzieś na miasto bardzo często towarzyszyli im znajomi. Wszystko szybko, wszystko w biegu. Co pewnie, było ciekawe i ekscytujące, ale na dłuższą metę potrafiło też zmęczyć. Nawet oni z całym tym swoim uwielbieniem dla bycia w ruchu potrzebowali czasem odrobiny świętego spokoju. “Pierwszy, choć teraz kiedy powiedziałeś o tym na głos na bank nie ostatni” uśmiechnęła się szerzej. “Kocham kiedy jesteśmy sami i z nikim nie muszę się Tobą dzielić” dodała, zagryzając dolną wargę, a na jej twarzy pojawiły się jakieś takie ni to speszone, ni to podekscytowane rumieńce. “Zróbmy listę miejsc, które chcemy razem odwiedzić, nazwy lokali zapiszmy na małych karteczkach i raz tygodniu przeprowadźmy losowanie, a potem ubierzmy się pięknie i chodźmy na randkę” zaproponowała łapiąc go za rękę i splatając ich palce ze sobą. Kelnerka jednak jakby wyczuła moment, podeszła do ich stolika i postawiła przed nimi szklane pucharki, w ten sposób poniekąd zmuszając ich do tego, żeby się od siebie oderwali. Hale zaśmiała się więc cichutko, sięgnęła za łyżeczkę i nabrała na nią niewielką ilość sorbetu, ostrożnie wsuwając ją do ust. Zupełnie jakby po tak długiej przerwie od słodyczy aż sama nie wiedziała czego się spodziewać i trochę się bała.
Rodzice byli bardzo zajęci, dużo pracowali. Gdy raz na jakiś czas dokądś nas zabierali, najczęściej do restauracji, wspólne wyjścia przypominały raczej lekcje dobrych manier. No wiesz, nie siorb, nie trzymaj łokci na stole, nie jedz rękami” zaczęła wymieniać, pozwalając sobie na krzywy uśmieszek. Całym sercem była wdzięczna za wszystko to, co państwo Hale dla niej zrobili, za to, że wpuścili ją do swojego domu, przygarnęli pod własne skrzydła, ale prawda była taka, że w sytuacjach kryzysowych to nie oni, a przybrani bracia i siostry byli dla Aimes największym oparciem. Zwłaszcza Shah, któremu jako jedynemu mówiła o wszystkim, co działo się w szkole i poza nią.
Ojejku, Drew” rzuciła z rozrzewnieniem, spoglądając na pusty stolik przy oknie i oczyma wyobraźni widząc małego, uśmiechniętego, zielonookiego chłopca zjadającego się lodami oraz siedzącą na krzesełku obok, jego zatroskaną mamę. Z tego co mówił, była (jest!) naprawdę cudowną kobietą. “Dziękuję, że mi o tym mówisz” dodała cichutko, bo widziała, że nie było to dla niego wcale łatwe i wiele go to kosztowało. “Wiem, że wasze relacje nie są teraz zbyt dobre, ale… może spróbujesz do niej później zadzwonić? Albo któregoś dnia razem do niej pojedziemy i zrobimy jej niespodziankę?” zaproponowała. Nie jakoś tak nachalnie, żeby wywrzeć na nim presję i go w jakiś sposób zmusić - a subtelnie, jakby chciała pokazać mu, że są różne możliwości. “Swoją drogą, jestem mistrzynią w robieniu głupich min. Szykuj się na sromotną porażkę” zaśmiała się i chcąc go choć trochę rozproszyć i wyrwać z sideł nostalgii, rozdziawiła szeroko buzię, językiem wypchała prawy policzek, a następnie co by pogłębić efekt, zrobiła zeza.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Można tak powiedzieć..? - powtórzył gdy siedzieli już przy stoliku, pytająco wznosząc brwi. To lubiła te sorbety czy nie? Bo już trochę zgłupiał? Może jednak miast sugerować się jej dzisiejszym zamówieniem o ulubiony smak lodów faktycznie powinien zapytać w głos co by pozbyć się wszystkich, ewentualnych wątpliwości? Zmrużył podejrzliwie oczy i wytknął ją oskarżająco upaćkaną lodami łyżeczką. No już, mówić mi tutaj jak na spowiedzi. Oczywiście zaraz uśmiechnął się wesoło obserwując sobie z boku rosnące na jej twarzy i w głosie podekscytowanie. Podczas gdy ona szczebiotała w najlepsze o wszystkich tych randkach, które ich czekają i miejscach które bez dwóch zdań powinny znaleźć się na liście - on przyglądał jej się w milczeniu samemu nie mogąc się nadziwić temu jak ogromną moc miało to miejsce. I pomyśleć, że jeszcze parę chwil temu szlochała mu w ramię nie mogąc powstrzymać łkania i cisnących się do oczu łez.
- La Rustica, koniecznie. Uwielbiam kuchnię włoską. - jednym, prostym zdaniem wyraził swoją aprobatę dla jej pomysłu z randkowaniem. Może i nie był w tej dziedzinie specjalistą bo raczej rzadko na randki jako takie chadzał ale tym pięknym oczom i jaśniejącemu na twarzy uśmiechowi nie śmiałby próbować odmawiać. Spoważniał na moment, gdy poruszyła temat swoich przybranych rodziców ale dosłownie chwilę potem znów się uśmiechnął wyciągając z pucharka upaćkaną lodami łyżeczkę pacnął ją nią po nosie.
- Ups? Gdzie moje maniery? - wsunął łyżeczkę do ust i śmiejąc się pod nosem jak gdyby nigdy nic wrócił do pałaszowania lodów. Uniósł wzrok dopiero gdy Aimee postanowiła pociągnąć poruszony wcześniej przez niego temat jego matki. Przełknął to co miał na języku i chwilowo wstrzymał się przed nabraniem kolejnej łyżeczki. Patrzył za to w milczeniu na brunetkę jak gdyby rzeczywiście zastanawiał się nad proponowanym przez nią rozwiązaniem, a potem westchnął bezgłośnie i opadł plecami na oparcie krzesła.
- Chciałabyś ją poznać, prawda..? Głupie pytanie, na pewno byś chciała. Taka jest zresztą kolej rzeczy, nie powinno mnie to dziwić. - uśmiechnął się słabo. - Pojedziemy tam, Ames. Pojedziemy ale jeszcze nie teraz. - nie teraz? Oh, więc kiedy Drew? Nie możesz tego odkładać w nieskończoność. - Nie wiem... Może jakoś na święta? Co o tym sądzisz? - był w ogóle świadom tego jak poważną deklarację jej w tej chwili złożył? Nie, chyba nie do końca. Na szczęście Hale jak to Hale - w ciągłym pogotowiu - tym razem również go nie zawiodła. Nie pozwoliła mu popaść znowu w marazm, a podchwyciła taktykę jego matki i przywdziewając na twarz przezabawny grymas najzwyczajniej w świecie rzuciła mu wyzwanie. Nie potrafił pozostać obojętnym na tę jawną prowokację dlatego parsknął krótkim śmiechem, a potem pokiwał lekko głową na boki. - Proszę cię, mam w tej dziedzinie wieloletnie doświadczenie... Nie masz ze mną żadnych szans. - i jak na zawołanie dłonie przystawił do twarzy palcami naciągając do granic możliwości w dół swoje dolne powieki, a kciukami zahaczając kąciki własnych ust które dla kontrastu mocno podciągnął w górę. Dla lepszego efektu zrobił też zeza i odsłonił w uśmiechu zęby.
- Aimee, mogę cię o coś zapytać? - zagaił gdy już cofnął dłonie i przybrał względnie neutralny wyraz twarzy. Z jakiegoś powodu myśląc o Mercedes pomyślał też o Gwendolyn i o tym jak momentami zazdrościł Danielowi jego wzajemnych relacji z matką. Tego jak bardzo ekscytowała się jego życiem i jak bardzo chciała w nim uczestniczyć.
- O co chodzi z Danielem i Penny? - popatrzył uważniej na brunetkę. - Co właściwie miałaś na myśli mówiąc, że "to coś więcej niż niezła gra aktorska"? - wzniósł lekko łuki brwiowe w górę ewidentnie sugerując jej, że być może i nie była tego w pełni świadoma ale i tak puściła już wcześniej parę z ust.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był niesamowicie słodki, kiedy tak troszczył się o nią i przejmował. Jakaś jej część naprawdę chciała się przed nim otworzyć i opowiedzieć o zaburzeniach odżywiania, ale inna, ta dominująca nijak się na to nie zgadzała. Raz, że temat był niewygodny i krępujący, napawał ją wstydem. Dwa, że ta walka już dawno była przegrana. Drew bez względu na to jak bardzo chciałby jej pomóc, nie dałby rady wyciągnąć jej z dołka. A po co mu to wszystko? Te nerwy, złość, poczucie bezsilności, frustracja? Wystarczy, że ona zmagała się z tym każdego dnia i codziennie ponosiła sromotną porażkę. Nie chciała, żeby i on czuł na swych barkach ten ciężar. Uśmiechnęła się więc leciutko, z rozbawieniem kręcąc głową.
Można tak powiedzieć” powtórzyła. “Bo to nie do końca prawda. Sorbety nie tyle mi podchodzą, co je uwielbiam. Wprost za nimi przepadam” wyjaśniła, cicho się śmiejąc. Swoją drogą, z długą, metalową łyżeczką i lodowym pucharkiem w dłoni Loudain wyglądał tak cholernie uroczo, że Hale wprost nie mogła oderwać od niego wzroku. Inna sprawa, że nie chciała - ani nie miała zamiaru tego robić. Od czasu do czasu wiercąc się niespokojnie na krzesełku i pałaszując swój deser przyglądała mu się z nieskrywaną radością, myśląc o tym jak sama jego obecność ogromnie ją uszczęśliwia. Był jej drugą, lepszą połową.
La Rustica, dodano do listy” zaśmiała się, gdy pacnął ją lodami po nosie. Co by się ich pozbyć próbowała wyciągnąć tak bardzo jak się tylko da do góry język i je zlizać, ale niestety, nie była w stanie. Brakowało jej kilku centymetrów. Niepocieszona wydęła więc dolną wargę, a następnie chwyciła za papierową serwetkę i przy jej pomocy doprowadziła się do porządku. “Wiesz, tam też nigdy nie byłam. Ale to świetnie się składa, uwielbiam odwiedzać nowe miejsca. No i mam sukienkę, która idealnie nada się do wyjścia do włoskiej knajpki. Taką piękną, satynową. Z ramiączkami spaghetti” zaczęła opowiadać, a gdy luby stracił czujność wykorzystała moment i zaatakowała znienacka, odwdzięczając mu się za wcześniejszą zniewagę. Różowy kleks na czubku nosa dodał mu nieco kolorytu, długo jednak na środku jego twarzy nie zabawił, bo już raptem parę sekund później Aimes się nad nim nachyliła i go cmoknęła, wargami zbierając przysmak.
Gdy obiecał, że zabierze ją do mamy na święta rozpromieniła się od razu. Naprawdę bardzo zależało jej na tym, żeby poznać panią Loudain i podziękować jej za to, że odwaliła kawał roboty i wychowała syna na wspaniałego mężczyznę. Zabawnego, czułego, opiekuńczego, potrafiącego słuchać, pomysłowego, zdeterminowanego. W dodatku całkiem sama, bez niczyjej pomocy. Ciemnowłosa była pod gigantycznym wrażeniem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wiele pracy i wyrzeczeń ją to kosztowało. Efekt zaś… efekt wynagradzał wszystkie nieprzespane noce. Bo może Andrew parał się wątpliwej reputacji zajęciem, człowiekiem był jednak dobrym. Prawdopodobnie najlepszym jakiego Aimee znała.
Sądzę, że to świetny pomysł. Nie mogę się już doczekać” pisnęła radośnie, znów rzucając mu się na szyję, bo cholera. Tą jedną, małą obietnicą naprawdę niesamowicie poprawił jej humor. Gdyby nie to, że siedziała na krześle, pewnie z podekscytowania już dawno przebierałaby nogami. “Będzie dobrze, zobaczysz. Przez cały czas będę Cię trzymać za rękę i ani na moment nie puszczę” obiecała, co by luby na zapas nie martwił się i nie stresował.
Zaśmiała się głośno, kiedy tak ochoczo włączył się do konkursu na głupią minę, krzywiąc się niemiłosiernie. Musiała przyznać, wyglądał przekomicznie, a pierwsze miejsce jak najbardziej mu się należało.
Dobra, już dobra. Bo jeszcze Ci tak zostanie” rzuciła przekornie, wystawiając mu język. “Dasz mi liza?” zapytała jeszcze, tak spontanicznie, bez większego zastanowienia, ale chyba… jej organizm naprawdę domagał się cukru. W ilości znacznie wyższej niż tej, zawartej w owocowym sorbecie. “Mmm… jakie to dobre” wymamrotała niewyraźnie, pozwalając sobie na odrobinę zapomnienia. Lody rozpuszczające się na jej języku… jej, coś absolutnie niesamowitego. Orgazm dla podniebienia. Doświadczenie niemalże duchowe.
Spojrzała na ukochanego z zaintrygowaniem, kiedy zapytał ją o możliwość zadania pytania. Raczej nie zwykł tego robić. Kiedy coś leżało mu na sercu, po prostu o tym mówił. Zmarszczyła więc lekko brwi, zastanawiając się co takiego chodzi mu po głowie, a gdy wreszcie wyrzucił to z siebie zrobiła oczy jak pięć złotych, bo jejku, nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że coś podobnego powiedziała. Tak bardzo przejęta swoimi spostrzeżeniami chlapnęła to na zupełnej nieświadomce, a on jakże by inaczej, wyłapał to i może nie tyle domagał się wyjaśnień, co był ciekawy. Do czego zresztą miał pełne prawo.
Um… to jest trochę… skomplikowane?” nie planowała go zbywać, po prostu potrzebowała chwili, żeby zebrać myśli. “Obiecaj, że to zostanie między nami, okej?” poprosiła jeszcze, biorąc głęboki wdech. Nie wiedząc czemu, serce zaczęło walić jej jak szalone i okropnie się tym wszystkim zestresowała. Daniel prosił ją o dyskrecję, a ona właśnie miała zamiar wygadać się lubemu. Co pewnie, nie było do końca w porządku, nie było wcale w porządku, ale… po tym czego dowiedziała się na wystawie martwiła się o niego przeokropnie i nie mogła dłużej trzymać języka za zębami.
Daniel i Penny nie są prawdziwym narzeczeństwem, jedynie udają parę. Mieszkają pod jednym dachem, tak, pojawiają się na oficjalnych imprezach, tak, ale między nimi niczego nie ma, obowiązuje ich dziwny, niezrozumiały dla mnie kontrakt, który wygaśnie wraz z końcem tego roku” wyjaśniła, przechylając lekko głowę w bok. “Chociaż wróć, inaczej. Między nimi niczego nie było, ale no, trzeba być głupim i ślepym, żeby nie zauważyć, że Dan serio ją lubi i coraz bardziej mu zależy, coraz mocniej angażuje się w tą znajomość. A Penny… powiedziałam, że to coś więcej niż gra aktorka, bo myślałam, że i ona coś do niego czuje” kontynuowała, doszukując się na twarzy szatyna chociażby cienia reakcji. Była naprawdę ciekawa co on na te wszystkie zasłyszane rewelacje. “No, ale… wychodzi na to, że się pomyliłam. Kiedy tak stałyśmy i rozmawiałyśmy przy tamtym posągu powiedziała mi, że Graham nie jest w jej typie, że uważa go za zimnego robota, nieczułego, pozbawionego wyobraźni pracoholika. Że robi to, co musi i tylko czeka aż umowa dobiegnie końca, a ona wyjedzie do Francji i zacznie nowe życie” westchnęła ciężko. Ktoś tu skończy ze złamanym sercem i nie, nie będzie to Diaz. A przynajmniej Hale takiej wersji do wiadomości nie przyjmowała. “Ta niechęć w jej głosie… Mówiła szczerze” kolejne przeciągłe westchnienie i nerwowe potarcie dłonią skroni. “Cieszę się, że ten etap miłosnych zawirowań mamy już za sobą” podsumowała, chwytając jego dłoń i leciutko obcałowując wystające kostki.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał powodu by jej nie wierzyć dlatego jej wytłumaczenia przyjął z uśmiechem, lekko przy tym kiwając głową. Nie roztrząsał już tego bo widok usiłującej zlizać językiem pozostawiony na nosie słodki, lodowy ślad brunetki ujął go tak bardzo, że zamiast pałaszować roztapiające się powoli lody przyglądał jej się po prostu z rozdzierającym wargi uśmiechem rozbawienia. Poddała się w końcu wycierając nos serwetką, a on zmarszczył czoło i pokręcił z dezaprobatą głową.
- A tak bardzo ci kibicowałem... - powagi długo nie utrzymał bo zaraz parsknął krótko i nabrał na łyżeczkę odrobinę karmelowych lodów. Nie zdążył wsunąć jej między wargi bo podstępnie rozproszyła go tą swoją gadką o sukience, a potem nim się zorientował upaćkała mu nos własnym sorbetem. Jakże gorąco mu się zrobiło w momencie, gdy zbliżyła do jego twarzy własną twarz zgarniając tę słodycz własnymi wargami... Hot damn, called a police and a fireman...
Dobrze, że zeszli wtedy na temat jego matki bo mógł przynajmniej powściągnąć konie. Uśmiechnął się lekko gdy rzuciła mu się z piskiem na szyję i westchnął bezgłośnie starając się nie okazywać tego jak bardzo stresował się tą wizytą. Niby do świąt jeszcze trochę czasu, a jednak... coś tak dziwnie przeczuwał, że nim się obejrzy - już będzie połowa grudnia. Doceniał jednak to jak bardzo go wspierała dlatego uśmiechnął się lekko w reakcji na jej zapewnienia i korzystając z sytuacji, że wciąż wisiała mu na szyi - zadarł odrobinę głowę i musnął czule wargami jej miękkie usta.
Szczerze? Spodziewał się, że Hale zawalczy jeszcze o zwycięstwo w bitwie na głupie miny ale swój triumf przyjął z należytą dumą pusząc się jak paw i prężąc swoją pierś. I wcale nie ruszył go jej złośliwy komentarz czemu dał zaraz zresztą wyraz w infantylnym geście wytykając jej język. Wiecie, dojrzały mężczyzna, koło trzydziestki. Norma.
“Dasz mi liza?”
W zielonych oczach zatańczyły wnet iskierki rozbawienia.
- Pewnie. Ale co... Tak przy wszystkich? - dojrzały mężczyzna, koło trzydziestki vol.2. Uśmiechnął się szelmowsko, a potem już bez głupich żartów poczęstował ją odrobiną lodów z własnego pucharka. - Możesz je dokończyć, jak chcesz. - uśmiechnął się półgębkiem widząc w jak silną wpadła euforię, a potem wyprostował się i wsparł wygodniej plecami o oparcie krzesła. Spoważniał gdy zeszli na temat Grahama i Diaz w milczeniu wysłuchując wyjaśnień brunetki. Brwi poszybowały mu w górę przyozdabiając czoło płytkimi bruzdami, a wargi wykrzywiły się delikatnie w niesmaku.
- Bez sensu... I po co ta cała farsa? - swoimi wątpliwościami podzielił się w głos. - Jego matka o niczym nie wie, prawda? Jej przejęcie i ekscytacja ożenkiem Daniela były absolutnie szczere i autentyczne. - kurwa, tę kobietę naprawdę przepełniała radość i euforia, toć ona już planowała wesele! - Wiem, że jestem pewnie ostatnią osobą, która mogłaby prawić mu morały odnośnie jego relacji z matką, ale... Uważasz, że to w porządku? - cholera, co też właściwie przyszło im do głowy? Milczał przez krótką chwilę zastanawiając się w duchu czy wszystko to co Daniel mówił mu w kontekście Penny było jedynie zwykłą grą, którą w jego obecności siłą rzeczy musiał prowadzić czy może w swoich zwierzeniach był jednak choć odrobinę szczery? Brzmiał naturalnie ale kto go tam wie? Kiedyś znał go może i całkiem nieźle ale dziś, po tych dziesięciu latach bez jakiegokolwiek kontaktu niczego w związku z nim nie był już tak do końca pewny.
- Szczerze? To, że Graham nie jest w jej typie widzę nawet ja. - parsknął krótko bo nie widział w tej wypowiedzi niczego złego. - Byłem wręcz cholernie zaskoczony gdy tamtego felernego wieczoru to właśnie ona otworzyła mi drzwi jego apartamentu, a potem jeszcze wyznała że - o zgrozo - są narzeczeństwem. Oboje pochodzą z dwóch różnych światów, totalnie od siebie odległych, ich związek to jakiś paradoks, wiesz o tym prawda? - widział, że Aimee mocno się tym przejęła dlatego otoczył ją ramieniem i delikatnie cmoknął wargami w czoło.
- Nie znam może i Penny zbyt dobrze ani przesadnie długo ale... Co mogę o niej powiedzieć na pewno to to, że to że ma wrażliwą duszę i dobre serce. Z kolei Daniel... Sama przyznaj, na pierwszy rzut oka rzeczywiście wydaje się być zimnym, nieczułym robotem, pracoholikiem i typowym służbistą. Zyskuje dopiero przy głębszym poznaniu. - z drugiej strony... Skoro to tylko umowa może to i lepiej, że zamierzała trzymać go na dystans? Eh... Miał jakieś takie dziwne przeczucie, że to się źle skończy... Nie mówił o tym na głos bo nie chciał dokładać Aimee zmartwień ale przecież na swoim własnym przykładzie wiedzieli już jak kończy się zawieranie tego typu układów. W ich przypadku uczucie było obustronne ale to przecież żadna reguła. - Jest takie powiedzenie, że podobno przeciwieństwa się przyciągają. - dodał bo chciał zakończyć ten temat jakimś tam względnie pozytywnym akcentem. Nie chciał przecież żeby mu się tutaj znowu zamartwiała, prawda? Dopiero co wyciągnął ją z jednego dołka.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

”A tak bardzo Ci kibicowałem”.
Na jego słowa zaśmiała się tylko krótko, z rozbawieniem kręcąc głową, bo cóż. Teraz może i poniosła sromotną porażkę, ale następnym razem napewno się uda! Wystarczy, że Hale nieco popracuje nad giętkością języka, a Loudain jak przystało na najlepszego chłopaka na świecie jej w tym pomoże. Myśląc o wszystkich tych ćwiczeniach, które w ramach treningu wspólnie mogliby wykonać zmrużyła lekko oczy i uśmiechnęła się do niego figlarnie, zastanawiając się czy po samym wyrazie twarzy Drew domyśli się co też takiego chodzi jej po głowie, czy może będzie musiała zdecydować się na nieco bardziej radykalne środki i nie owijając dłużej w bawełnę, wyłożyć kawę na ławę. Szczęśliwie, jej niewypowiedzianą aluzję wyłapał w mig. Zdradził go ten łobuzerski błysk w oku i unoszące się do góry kąciki ust. Oblizała więc leniwie wargi i co by przynajmniej częściowo rozładować narastające między nimi napięcie, stopą lekko otarła się pod stołem o jego łydkę.
No, ale że lodziarnia nie była najlepszym miejscem na okazywanie sobie uczuć (przy pozostałych stolikach siedziały rodzice z małymi dziećmi, młodzież w wieku szkolnym) ciemnowłosa zaniechać musiała bezwstydnego flirtowania. Miast niego skupiła się zaś na strojeniu żartów, co choć domeną było Loudaina, nie szło jej wcale tak najgorzej, o czym świadczyła chociażby jego zaskoczona, a następnie pełna uznania mina.
Gdy skradł jej kolejnego buziaka na krótką chwilę wtuliła się w jego ramiona, myśląc sobie o tym, że to właśnie jest jej miejsce na ziemi. Seattle, Londyn, Paryż, Nowy Jork - mając go blisko, każde z tych miast mogło być jej domem. Jej zachwycone rozrzewnienie nie trwało jednak długo. “O Boże, Drew” jęknęła, w wyrazie najwyższego zażenowania zasłaniając twarz rękoma. Nie o takiego liza jej chodziło! Okej, może sama była sobie winna, może dała mu się poznać jako kobieta um… dość energiczna i spontaniczna, ale na litość boską. “Wariat z Ciebie, wiesz?” zaśmiała się znowu, a potem przez dłuższą chwilę nie mówiła już nic, po prostu milczała pałaszując to, co zostało na dnie jego pucharka. Jakie to było dobre. Tak bardzo jej tego brakowało, omniomniom.
Humor jej nieco podupadł, gdy na tapet wzięty został temat przyszłych państwa Graham. Naprawdę lubiła Penny, wydawała się jej miłą i sympatyczną dziewczyną, ale… takie też potrafią łamać serca. Nic dziwnego, że o Daniela się naprawdę martwiła. Znała go od dawna, wiedziała kiedy kłamie jej prosto w oczy, a kiedy mówi prawdę. Penelope zaś w jej życiu gościła od niedawna i nie potrafiła jeszcze interpretować pewnych jej zachowań, nie brała pod uwagę mimiki czy mowy ciała - kurczowo trzymała się tego, co słyszała.
Eh, mnie nie pytaj. Powiedział, że po to, żeby uniknąć skandalu, bo znienacka pocałowała go na sali po brzegi wypełnionej ważnymi szychami, ale umówmy się. Mógł powiedzieć, że jej nie zna, że to zwykła wariatka i nie byłoby sprawy. Nikt by się nie przejął” skwitowała, wzruszając ramionami. Choć bardzo chciała, nie do końca potrafiła zrozumieć początków ich znajomości; okoliczności w jakich przyszło im podpisać ten dziwny, niespotykany kontrakt. “Nie, nie uważam. Właśnie dlatego nie podeszłam wcześniej do Gwen, żeby się przywitać. Nie byłam w stanie słuchać tego, jak bardzo cieszy się na myśl o weselu. Aż serce pęka” przyznała, wzdychając przeciągle. Gdy cała sprawa się posypie, a architekt zaprosi ją na kolację i opowie, że nic z tego, zaręczyny zostały zerwane, kobieta będzie zdruzgotana i na pewno bardzo mocno to przeżyje. Aimee była tego więcej niż pewna. “Wiem” znowu się z nim zgodziła. Byli od siebie tacy różni, jak ogień i woda. Jak dzień i noc. “Ej, weź już skończ, co? To trochę nudne, kiedy nic nie robię, ciągle Ci tylko przytakuję” zaśmiała się, co by nieco rozgromić czarne, burzowe chmury, które zebrały się nad ich głowami. Drew wykonał doskonałą robotę, sprawił, że humor się jej poprawił, siły jej wróciły. Szkoda byłoby teraz tak po prostu wszystkie te jego starania zaprzepaścić. “Tak, Daniel podczas pierwszego spotkania może nieco onieśmielać, ale jest naprawdę wspaniałą osobą” odparła z mocą. Czuła się w obowiązku bronienia przyjaciela. Nie zawsze się z nim zgadzała, nie zawsze popierała to co robił, ale zawsze chroniła jego tyłek, a on robił dla niej dokładnie to samo. “Okej, okej. Wystarczy nam już dramatów na jeden dzień, co? Miziaj, głaszcz i karm” spojrzała na niego, robiąc oczy jak kot ze Shreka, a kiedy znów przyciągnął ją do siebie i objął ją ramieniem wyszczerzyła się w uśmiechu, nabrała na łyżeczkę odrobinę roztopionych lodów i zjadła je ze smakiem. Przytuleni posiedzieli przy stoliku jeszcze chwilę, odnieśli brudne naczynia i spacerkiem przeszli się do auta. Niecałe dwadzieścia minut później byli już w domu, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, wieczór spędzając na kanapie. Śmiejąc się, wygłupiając i pracując nad giętkością języka.

/ zt x 2
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”