WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

bar na dachu | 16 piętro

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 2 — ..........Mimo że rozwód ma już za sobą, wciąż ma wiele rzeczy na głowie — kolejna przeprowadzka, powrót przyjaciela, spotkanie byłego, nie mówiąc o urwaniu głowy w pracy. Nic dziwnego, że ostatnio nie miała czasu dla siebie, nie licząc tej godziny przed spaniem kiedy może sięgnąć po książkę. Oznacza to, że od dobrych kilku tygodni nie była ani na żadnym wyjściu na miasto z koleżanką, ani na lodowisku, na które czasem się wybiera, by pojeździć na łyżwach, jak za dobrych czasów. To zaś sprawiło, że przez ostatnie dni była marudna, rozdrażniona i przytłoczona — wszystko więc wskazywało na to, że potrzebuje wreszcie chwili przerwy. Chwili odpoczynku i dobrej zabawy, z dala od problemów i miliona spraw, które jeszcze musi załatwić. Problem w tym, że nie potrafiła przestać i się rozluźnić, po prostu parła do przodu, załatwiała sprawę za sprawą i każdego wieczora do łóżka kładła się ledwo żywa.
..........Nie planowała więc tego wyjścia. W planach miała raczej dokończenie przemówienia, które miała wygłosić za dwa dni, a potem może jakieś internetowe zakupy do swojego nowego mieszkania, do którego powoli się już przenosi. Kiedy jednak do jej apartamentu wparowały koleżanki z zamiarem porwania jej na miasto, nie oponowała jakoś mocno. Stwierdziła w zasadzie, że nie zaszkodzi jej wolny wieczór — że należy jej się przerwa, a w szczególności kilka drinków. Oczywiście nie zamierzała się upijać, bo nie mogła pozwolić sobie następnego dnia na ogromnego, aczkolwiek nie chciała też spędzić tego wieczora o suchym pysku. Mimo to wieczór ten miał należeć do tych spokojnych.
..........I chyba należy — może do tych aż zbyt spokojnych. A wszystko przez to, że kiedy jej koleżanki wyhaczyły w barze grupkę jakichś facetów i stwierdziły, że pójdą z nimi gdzie indziej, ona postanowiła zostać. Nie chciała iść z nimi, nie chciała wrócić do domu o szóstej nad ranem lub, co gorsza, zepsuć dobrą zabawę swoim znajomym. Została więc przy barze — tylko ona i jej drink, którego zamierzała dokończyć, a potem zmyć się do domu, by przebrać się w koszulę nocną, poczytać książkę i pójść spać. Nie spodziewa się tylko tego, że plany te odrobinę prawdopodobnie zaraz przeciągną się w czasie, gdy natknie się na osobę, której nie widziała od dłuższego czasu.
..........To nie tak, że postanowiła unikać Montego. Owszem, miała mieszane uczucia co do ich wspólnej nocy sprzed kilku tygodniu i to z różnych powodów, ale nie zamierzała go z tego powodu omijać szerokim łukiem. Ot, po prostu nie miała czasu, aby pojawić się na lodowisku, a to właśnie tam do tej pory zazwyczaj się spotykali. W zasadzie spotykali się tam zawsze — a po wszystkim szli do baru, by wypić drinka czy dwa. Ostatnim razem jednak ta ich mała tradycja zakończyła się odrobinę inaczej i nawet nie mieli czasu, aby o tym pogadać. Chociaż czy jest tutaj o czym rozmawiać? Spędzili wspólnie noc i tyle — bo na ten moment Bailey zdecydowanie nie zamierza tego powtarzać. Co nie oznacza, że nie chce widywać go wcale. Dlatego kiedy jej spojrzenie natrafia na zbliżającego się do niej Montego, na jej usta wkrada się lekki uśmiech.
..........Cześć — wita się, zastanawiając się, jak w zasadzie mężczyzna zareagował na to, że od jakiegoś czasu się nie odzywała. Jest zły? A może wcale go to nie obeszło? Nigdy nie wydawał się jej typem, który zaczyna wyobrażać sobie nie wiadomo co już po jednej nocy, ale kto go tam wie?
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

IV

Wybranie się do baru był dla niego niemal małym świętem. A kiedyś robił to bardzo częste. Odkąd rozpoczął pracę w szpitalu nocne hulanki zamienił na odsypianie dyżurów. Wyrabiał w sobie nawet umiejętność ucięcia sobie drzemki w jakimkolwiek miejscu, w jakiejkolwiek pozie. Wciąż jeszcze próbował połączyć te dwa światy. Z jednej strony musiał być odpowiedzialny, bo troszczył się o życie innych. Z drugiej, chęć obcowania z ludźmi i zabawy jeszcze nie przeminęła. Dlatego dwa dni wolnego, które dostał zamierzał wykorzystać właśnie na to.
Po długim spaniu i wieczornym szykowaniu się udał się na miasto, spotykając się ze swoimi znajomymi, z którymi zaczął robić sobie rundki po różnych lokalach. Był bardzo ciekaw większości miejsc, bo tak naprawdę niewiele z nich zdołał odwiedzić, chociaż stąd pochodził. Wszystko dlatego, że podczas studiów balował w słonecznej Kalifornii. A w czasach szkolnych preferował raczej domowe imprezy, jak to nastolatki. Z resztą, do lokali nie zawsze chciano go wpuszczać. Wyglądał jeszcze wtedy zbyt młodo.
Godziny powoli leciały i późnym wieczorem znalazł się w miejscówce, którą szczerze pokochał. Można było rzec, iż czuł się jak w domu przez ten pokojowy wystrój, gdzie zamiast stołów, krzeseł i ławek, były wygodne kanapy, na ścianach wysiały różne obrazy i oprawione zdjęcia, a kąty były ozdobione roślinnością. Oczywiście barowe elementy również w tym wszystkim istniały i były świetne wkomponowane. Idealne miejsce na odrobinę odpoczynku, małe wykończenie się ostatnimi drinkami i pójście usatysfakcjonowanym do domu.
We wpół leżącej pozycji, wtulony plecami i w głową w poduszki popijał swój alkohol, wymieniając co raz jakieś zdania ze niewielką już liczbą osób, która z nim została. Wszystko szło już ku końcowi. Sam Monterrey wyraźnie doświadczony alkoholem, ale nie jakoś przesadnie upity obserwował otoczenie, gapiąc się gdzieś w punkt albo obserwując ludzi, przychodzących i wychodzących. Od czasu do czas sprawdzał coś w tam w telefonie, ale powoli szykował się już chyba do wyjścia. Te jednak miało nie nastąpić tak szybko, jak się spodziewał.
Przy pustym barze zauważył szatynkę, która przy nim przysiadła, zakładając nogę na nogę i zamówiła sobie picie. Obserwował ją nie z powodu tego, że w naturalnym dla mężczyzny odruchu przyciągnęła jego uwagę. Siedząc nieco w oddali, za jej plecami, próbował przekonać siebie w głowie, że jest osobą, którą on myśli, że jest. Z początku nie ułatwiała mu zadania siedząc w jednej pozycji, ale wystarczyło, że przekręciła się na moment, odsłaniając swój profil by na jego twarzy pojawiło się lekkie zaskoczenie, zaakcentowane lekkim uśmiechem.
Biorąc pod uwagę dzielenie czasu między pracą a wyjściami z domu, ciężko było wcisnąć w kalendarz jakikolwiek czas na swoje pasje. A hokej czy ogólna jazda na łyżwach takową była w jego przypadku. Uprawiał wiele sportów przez swoje życie, ale to przebywanie na lodowisko sprawiało mu na razie najwięcej frajdy. Klimat panujący w mieście, a w zasadzie w całym regionie był odpowiedni do tego, by łyżwiarstwo uprawiać. Oczywiście potrzebował partnerów do gry, więc co raz spotykał się z innymi, by amatorsko rozegrać parę meczy, ale też trenować, by nie wyjść z wprawy. Z ubolewaniem serca miał na to mniej czasu, więc kiedy miał tylko okazję, zostawał dłużej.
Właśnie wtedy poznał Bailey, która pewnego wieczoru zjawiła się na lodowisku, kiedy on jeszcze z niego nie zszedł. Pamiętał, jak od krótkiej pogawędki przeszli do wspólnej jazdy, podczas której on pokazywał jej jak uderzyć krążek na bramkę, a ona próbowała nauczyć go paru akrobatycznych figur. Historia zaczęła się powtarzać co jakiś czas, kiedy niemal o tej samej porze spotykali się w tym właśnie miejscu. Przemierzając wspólnie taflę lodu rozmawiali na różne tematy, co potem kończyło się jeszcze wypadem do baru. To zaprowadziło ich ostatecznie dużo dalej. I wtedy wszystko jakby się zakończyło.
Monterrey przeprosił na moment swoich znajomych i wolnym krokiem, trzymając pustą szklankę zaczął iść w kierunku Sanderson, która już spostrzegła go, zanim zdołał do niej dobrnąć. Wpatrzony w jej oczy pozdrowił ją najpierw lekkim uśmiechem, a następnie wpakował się na wysoki stołek obok niej, zakładając nogę na nogę.
- Cześć. – odparł równie krótko, nie zdejmując z niej spojrzenia. – Samotne picie? – zapytał na wstępie, po czym spojrzał na barmana i poprosił o dolewkę dla nich dwojga. Skupił się raz jeszcze na jej osobie, starając się podejść luźno do ich niespodziewanego spotkania, chociaż gdzieś w środku bardzo czekał na małe wyjaśnienia z jej strony, dlaczego przestała się odzywać i odpisywać na jego wiadomości, które w końcu przestał wysyłać. – Przestałaś się pokazywać ostatnio na lodowisku. Odzywać… – stwierdził fakt, starając się, by wybrzmiało to w pytającym tonie, chociaż domyślał się, jaka może być tego oczywista przyczyna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Mówiąc szczerze miejsce to bardzo przypomina jej własny apartament, który dostała od byłego męża po rozwodzie. Oczywiście tuż przed niewielkim remontem, który powoli dobiega końca, więc w tym momencie wygląda już nieco inaczej. Jest zdecydowanie jaśniej, no i nie ma żadnych kwiatków, bo i tak zapominałaby je podlewać. Za to obrazy również są częścią jej nowego gniazdka, spędziła sporo czasu na przeglądaniu i wybieraniu tych odpowiednich. Żeby jednak nikt nie myślał, że to same dzieła sztuki, które kosztowały krocie, o nie. Część z nich to w ogóle są zwykłe fotografie oprawione w fotoramy, tylko część z nich faktycznie jest obrazami namalowanymi ludzką ręką. Nie żadnego słynnego malarza, a zwykłych, acz utalentowanych osób, które dorabiają sobie sprzedawaniem własnych dzieł.
..........Mimo wszystko faktycznie można się tu poczuć odrobinę, jak w domu. Dlatego i jej to miejsce bardzo się podoba. Musi sobie gdzieś zanotować, aby przychodzić tu częściej, choć może w lepszym towarzystwie — takim, które jej nie zostawi dla kilku facetów z wypchanymi portfelami. Nie, żeby była zła na koleżanki, zdaje sobie sprawę, że po prostu już tak mają — lecą tam, gdzie jest zabawa. I Bailey też czasem tak robi, jednocześnie uważając, aby nie poszaleć za bardzo, bo mimo wszystko jest twarzą FBI w mediach. Gdyby zrobiła coś skandalicznego, jej dni w organizacji byłyby policzone. Ale jeden czy dwa drinki w barze w towarzystwie koleżanek? To przecież nic złego. Nawet jeden drink w pojedynkę, czy razem z jakimś miłym mężczyzną nie jest czymś, za co można byłoby ją potępić.
..........Właśnie dlatego, kiedy Monte do niej podchodzi, nie ucieka. Jedynie uśmiecha się lekko, obserwując go z ciekawością. Nigdy nie sądziła, że zainteresuje się młodszym mężczyzną, większość facetów w jego wieku wciąż zachowuje się bowiem jak dzieci. Ba! Niektórzy będący w jej wieku tak się zachowują. Ona zaś nie potrzebuje nikogo takiego w swoim życiu, ale Monte, choć gdzieś w głębi duszy wciąż ma coś z dziecka, a przynajmniej tak jej się wydaje, poniekąd zachowuje się dojrzalej, niż początkowo jej się wydawało. Może to przez pracę w szpitalu, która niewątpliwie wymaga od niego powagi i poczucia obowiązku? A może taki po prostu jest, kto wie. Nie potrafi powiedzieć, bo nie znała go wcześniej, a kilka tygodni to zazwyczaj zbyt mało, aby dobrze poznać drugiego człowieka. Czasem trzema miesięcy, a nawet i lat.
..........Byłam z koleżankami, ale one postanowiły… Przenieść zabawę gdzie indziej. Nie chciałam z nimi iść — odpowiada, wzruszając przy tym ramionami, jakby to nic nie znaczyło. I nie znaczy, bo nie czuje się urażona ich zachowaniem, sama ich zachęcała, aby poszły się zabawić i nie patrzyły na nią. Jest już dużą dziewczynką, poradzi sobie w pojedynkę.
..........Hmm, taaak — mruczy przeciągle, kiwając przy tym głową. Nie będzie przecież zaprzeczać, skoro jest to prawdą. Ale czy miało to coś wspólnego z tym, co się między nimi przy ostatnim spotkaniu wydarzyło? Cóż, poniekąd. Nie chciała mu wtedy odpisywać, bo nie chciała mu się tłumaczyć, a gdyby już się do niego odezwała, na pewno czułaby się w obowiązku wytłumaczenia mu wszystkiego. Na to zaś nie miała ani ochotu, ani czasu, więc wolała po prostu… Milczeć. I wyjaśnić to, co się wydarzyło w odpowiednim momencie, czyli dzisiaj, na to wychodzi. Bo to nie tak, że miała zamiar urwać z nim kontakt całkowicie, już na zawsze. — Przepraszam za to. Ale sprawy po rozwodzie, remont apartamentu, praca… Nie miałam do niczego innego głowy, rozumiesz — odpowiada, chwytając za nowego drinka, aby zamoczyć w nim lekko swoje wargi. — Nie chciałam, aby cokolwiek, albo ktokolwiek, mnie… Rozpraszał — dodaje po chwili, a na jej ustach wkrada się lekki, rozbawiony uśmiech, który posyła w kierunku mężczyzny. — Mam nadzieję, że się nie gniewasz? — Spogląda na niego z ciekawością, unosząc przy tym swoje brwi ku górze. Nie chciała go urazić, naprawdę, więc ma nadzieję, że się na nią nie gniewa.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawie z niecierpliwością czekał, jaką wymówką go uraczy. Czy będzie coś standardowego, czego oczywiście nie będzie można podważyć, ale słyszy się to za każdym razem, gdy ktoś próbuje się z czegoś wykręcić bądź jak w tym przypadku, usprawiedliwić się? Czy też uraczy go jakąś niesamowitą historią o tym, jak to musiała wyjechać na drugi koniec świata, bo pomagała agencji w przeprowadzeniu jakieś bardzo ważnej, tajnej misji, chociaż jej stanowisko wymagało od niej wydawanie oświadczeń i kontaktu z mediami.
- Oczywiście, że rozumiem. Wspominałaś mi, że układasz sobie życie na nowo. – przytaknął, jednocześnie dziękując barmanowi za ich napoje. Jej obrona sytuacji wyszła standardowo, kiedy wyliczała rzeczy, które skutecznie mogły pochłaniać cała atencję człowieka. I nie miał powodu, by jej nie uwierzyć. Miał tylko nieodparte wrażenie, że to było podszyte jakimś drugim dnem.
- Czyżbym cię rozpraszał? – odparł na jej kolejne wyjaśnienie, a kąt ust wykrzywił mu się do góry. Wziął to słowo dość personalnie, ale uznał je mimo wszystko za mały komplement. Chwilę wpatrywali się w siebie bez słów, dopóki Monterrey nie pociągnął łyków zimnego drinka, na ostudzenie swoich emocji i obniżenie jakieś narastającego napięcia. – Oczywiście, że się nie gniewam. Nie jestem z tych. Tylko kontakt urwał się tak nagle. Pisałem i próbował dzwonić i w sumie zastanawiałem się, czy wszystko z tobą w porządku. Po prostu chyba przyzwyczaiłem się do twojego towarzystwa. – wodząc palcem o szklanej powierzchni szklanki wyjaśnił Bailey swój punkt widzenia sytuacji. Choć to, co powiedział było oczywiście prawdą, bo w ostatnim czasie poświęcił jej trochę swojego wolnego czasu, którego nie miał tak wiele, tak samo jak ona, to czuł, że wszystko może rozchodzić się o ich wspólną noc, po której wszystko się skończyło. - Mam nadzieję, że nie zrobiłem niczego złego ani nieodpowiedniego?
Zastanawiał się, czy zawsze stosowała taktykę ucieczki, chcąc dać do zrozumienia facetowi, że to pojedynczy wyskok. Może tylko on tego doświadczył, ze względu na swój wiek. Bailey była starsza, ale on nigdy nic nie robił sobie z tej kwestii nie robił, a w tym wypadku wręcz przeciwnie, była dla niego tym atrakcyjniejsza. Jeśli chciała, mogła uważać go za dzieciaka, ale jeśli chodzi o ocenę sytuacji, zrozumiałby ją szybciej, niż nie jeden starszy. Przelotne romanse były czymś, co praktykował częściej, niż jakieś stałe związki, które w większości nie trwały długo a o reszcie nie pamiętał.
Pomimo swoich domysłów, chyba nie byłoby zbrodnią, by spróbować ponownie się z nią umówić. Przecież nawet o tym nie porozmawiali i nie usłyszał od niej, że to będzie jeden, jedyny raz. A miał ochotę, by to zrobić, bo z Sanderson było mu naprawdę dobrze tamtej nocy. Odniósł wrażenie, że ona również nie narzekała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie zamierzała mu ściemniać, wymyślać jakichś wyimaginowanych powodów, dla których się do niego nie odzywała — postawiła na szczerość. Bo dlaczego miałaby go okłamywać? Wiedział przecież, jak wygląda sytuacja w jej życiu, bo nie raz mu o niej opowiadała, szczególnie po kilku drinkach. Sęk w tym, że kompletnie inaczej wyobrażała sobie ich pierwsze spotkanie po tej dłuższej przerwie, bo naprawdę miała zamiar się do niego w końcu odezwać i sama z siebie wytłumaczyć, o co chodziło. A teraz? Wygląda to tak, jakby wytłumaczyła się tylko dlatego, że tak wypada, skoro już się na siebie przypadkiem natknęli, a on postanowił do niej podejść. Cóż, trudno. Ma tylko nadzieję, że Monte jej uwierzy.
..........Ale tak, w tym wszystkim jest jeszcze drugie dno. Dno, o którym również powinna mu powiedzieć, choć prędzej czy później sam mógłby się domyślić, bo głupi nie jest.
..........Tak, układam. A przynajmniej próbuję — wzdycha cicho, kiwając głową. Bo choć chce zacząć od nowa, przeszłość wciąż depcze jej po piętach. I nie tylko w postaci byłego męża, ale również byłego faceta, który — gdyby podjęła inną decyzję — to właśnie on zostałby jej pierwszym, a może nawet i ostatnim, mężem. Także nie tylko rozwód i przeprowadzkę ma na głowie, ale i dużo więcej rzeczy. Rzeczy, o których na moment zapragnęła zapomnieć i dlatego przyszła tutaj, do baru. Czyżby los specjalnie zesłał jej dzisiaj Montego? Aby znów mogła na moment zająć się swe myśli czymś innym, zupełnie jak przy ich ostatnim spotkaniu?
..........Bałam się, że mógłbyś próbować mnie rozpraszać — odpowiada z rozbawieniem, choć jej słowa wcale nie mijają się z prawdą. W końcu to on zrobił ten pierwszy krok, tak? Ona po prostu nie oponowała i choć zdecydowanie nie może narzekać na ich wspólną noc, nie planuje powtórki. Tak będzie po prostu lepiej — dla niej. A to o sobie musi teraz myśleć przede wszystkim. — To dobrze. Bo to nie tak, że zamierzałam zerwać nasz kontakt całkowicie. Mówiąc szczerze, ja również przyzwyczaiłam się do twojego towarzystwa i naszych wspólnych wieczorów na lodowisku — mówi z łagodnym uśmiechem, sięgając po swojego drinka, aby upić kilka łyków kwaskowatego napoju. Naprawdę ceni sobie ich spotkania, nie tylko chwile na lodowisku, ale te przy drinku również. Uważa jednak, że nie powinni próbować niczego więcej. Raz się zdarzyło, mówi się trudno i nie zamierza tego żałować, bo było miło, ale… Chyba nie chce jeszcze bardziej komplikować swojego życia.
..........Nie, skądże, nic złego nie zrobiłeś, Monte. — Kręci głową, bo to w końcu nie tak, że cokolwiek na niej wymusił. Zaraz jednak wzdycha cicho i, choć jeszcze przez chwilę milczy, doskonale widać, że chce coś jeszcze dodać. — Po prostu… Sądzę, że na tym jednym razie powinniśmy zakończyć naszą przygodę i wrócić do tego, co było — mówi w końcu, wbijając w niego pewne spojrzenie. Bo nawet jeśli poniekąd chciałaby to powtórzyć, to wcale nie oznacza, że powinni to zrobić.
..........Prawda?
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- W zasadzie masz rację, na pewno próbowałbym cię rozpraszać. Ale mógłbym też pomóc. Urządzić mieszkanie oczywiście. – uśmiechnął się szeroko, szukając dalszych wymówek, przez które mogliby na się nadal widywać. Nie znał się na wykończeniu wnętrz, ale jakieś rzeczy mógłby pomóc ponosić. Niestety gorzej by mu szło z pomocą, w ogarnięciu jej życia. Mógłby je tylko bardziej pogmatwać.
Pod skórą czuł, że ich rozmowa w końcu musi skręcić na temat wiadomy dla ich obojga. Nie był pewien czy powinni, albo też, czy było w ogóle o czym rozmawiać. Byli przecież dorosłymi ludźmi i nikt nic nikomu nie obiecywał. Obserwując Bailey czuł, że jednak chce mu coś powiedzieć, więc nastawiał się na wszystko, choć w głowie gdzieś tam przewidywał, co za moment nastąpi.
- Jeśli uważasz, że tak będzie najlepiej, to oczywiście, nie wracajmy do tego. – odpowiedział jej spokojnie, nie tracąc humoru, który go trzymał odkąd zauważył ją przy barze. Chciał jej pokazać, że nie żywi żadnej urazy, ani też nie obrazi się za taką decyzję. – Trochę jednak szkoda, bo było mi z tobą cudownie. W razie czego, wiesz gdzie mnie szukać. – puścił w jej stronę oczko, śmiejąc się i upił parę łyków swojego drinka. Przyjął do wiadomości jej słowa, ale nigdy nic nie było wiadomo i zostawiał jej uchyloną furtkę, gdyby jednak kobieta zdecydowała się ponownie na małe zapomnienie.
- Cieszę się jednak, że zamierzasz powrócić na lodowisko. Gdy zniknęłaś, nie miałem dobrej motywacji, by tam bywać. Chociaż głównie nie miałem czasu. – wzruszył bezradnie ramieniem, nadal walcząc z brakiem czasu w swoim życiu. – To opowiedz, co porabiałaś wtedy, kiedy cię nie było. Urządziłaś się już w nowym mieszkaniu? – zapytał, jednocześnie przechylając się na bok, by podeprzeć się łokciem o blat baru, a dłonią swoją głowę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie musi szukać żadnych wymówek, aby się z nią widywać, wystarczyłoby powiedzieć, że chce. Wystarczyłoby, gdyby zaprosił ją któregoś dnia na drinka albo ponownie umówili się na lodowisku, bo nie zamierza go unikać i nagle znikać z jego życia. Pomimo tego, co się ostatnio między nimi wydarzyło, pomimo faktu, że nie chce powtarzać tego jednego, konkretnego momentu dla dobra siebie i tej relacji, naprawdę ceni sobie jego towarzystwo i chce się z nim widywać. Ot, jak dwójka dobrych znajomych.
..........To miłe z twojej strony, ale do większości rzeczy i tak zatrudniłam osoby z zewnątrz, ja w zasadzie musiałam tylko pilnować, czy wszystko przebiega dobrze — rzuca z lekkim uśmiechem, wzruszając ramionami. Gdyby potrzebowała pomocy, może faktycznie by się do niego zwróciła, ale wszystko zostało już załatwione. Wnętrza projektował zdolny architekt, remont przeprowadzała specjalna firma, a ona jedynie sprawdzała, czy wszystko się zgadza. Co oznaczało mniej więcej, że codziennie musiała jeździć do swojego nowego apartamentu, a to też jednak zabrało sporo jej czasu.
..........Oddycha z ulgą, gdy mężczyzna akceptuje jej decyzję; gdy nie próbuje jej na siłę przekonać do zmiany zdania lub, gorzej, nie obraża się. Uśmiecha się więc szeroko, śmiejąc się cicho na jego kolejne słowa.
..........Mi też było dobrze, żebyś sobie nie pomyślał, że mi się nie podobało. Tak będzie po prostu… Lepiej — stwierdza, na moment przygryzając zębami dolną wargę. — Ale spokojnie, tak, w razie czego wiem gdzie cię szukać — mówi ze śmiechem, klepiąc lekko jego dłoń w czysto przyjacielskim geście. I tym muszą się zadowolić — przyjaźnią. Przynajmniej z takiego założenia na ten moment wychodzi, bo kto wie, czy kiedyś nie skorzysta z jego propozycji. Nie żeby planowała, ale życie toczy się różnie, o czym już zdążyła się przekonać.
..........No widzisz, dorosłe życie! Najpierw obowiązki, potem przyjemności — wzdycha, gdy wspomina o tym, że nie miał czasu, aby bywać na lodowisku. — Oh, już prawie. Większość rzeczy już tam przewiozłam, a raczej firma, którą do tego wynajęłam. Zostało jeszcze kilka rzeczy, ale na dniach wreszcie się tam przeprowadzam — odpowiada, a w jej tonie słychać ulgę. Ten cały remont i przeprowadzka są naprawdę męczącę, więc cieszy się, że jeszcze chwila i będzie miała to za sobą. — A ty co takiego porabiałeś, że nie miałeś czasu? — odbija piłeczkę, zerkając na niego z ciekawością, gdy powoli popija swojego drinka.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie czuł żadnej goryczy z tego, że wszystko zostało zakończone po jednym razie. No, może nie wszystko, bo na szczęście Bailey nadal była chętna, by pozostać z nim na stopie przyjacielskiej. On sam nigdy nie obrażał się na jednorazowe numery. Można by powiedzieć, że zazwyczaj sam skakał z kwiatka na kwiatek, nie popadając w głębsze uczucia. Nie oznaczało to jednak, że jeśli z kimś mu było dobrze, nie miał ochoty na powtórkę i pogłębienie relacji. Takie zachowanie wydawało mu się normalne, ludzkie.
- Cieszę się, że już masz gdzie mieszkać. Przeprowadzki są najgorsze. Wcale nie tak dawno sam sprowadzałem po studiach swoje całe życie prosto z Kalifornii. Ogarnianie własnego lokum było jak wrzód na tyłku, który nie chciał zniknąć, bo nie miałem nawet czasu, by zgrać terminy z ekipą przewozową i agentem nieruchomości. Cały czas przebywałem w szpitalu. – westchnął ciężko, nawet po takim czasie, bo od jego powrotu do Seattle minęło już niemal dwa lata. Aż musiał pociągnąć parę łyków drinka, bo nawet zrobiło mu się gorąco. Chociaż w życiu narzekał na mało rzeczy, to jednak przeprowadzki były gdzieś na szczycie tej skromnej listy. Jednak sam sobie gotował taki los, bo lista rzeczy, które zawsze ze sobą potrzebował lub chciał gdzieś zabierać była zbyt długa. Zdecydowanie był materialistą i lubił posiadać.
- Ale mam nadzieję, że nie ominie mnie parapetówka. – spojrzał na Bailey znaczącym wzrokiem, unosząc lekko brew w górę, lecz jego twarz szybko złagodniała i jego uśmiech powrócił z powrotem. – A więc Belltown, huh? Gdyby moje decyzje poszły w innym kierunku, może nawet bylibyśmy sąsiadami. Nie mogłem się jednak oprzeć widokowi oceanu za oknem, więc wybrałem północno-zachodnią część. – zdradził kobiecie trochę kulis, ze swojego wyboru miejsca zamieszkania. Pamiętał, że kiedyś wspominała mu, do jakiej dzielnicy się sprowadza, a była to ta sama, którą on również rozważał w swoim kontekście, jakiś czas temu.
- Dorosłe życie ssie po całości. – potwierdził jej słowa i aby sobie ulżyć, znów upił alkohol ze szklanki, w zasadzie opróżniając ją do końca. – Co ja porabiałem? Z łatwością możesz się domyślić. – zerknął na Sanderson nieco zrezygnowanym wzrokiem, bo odpowiedź była tylko jedna. – Ostatnio cały czas przesiaduję w szpitalu, robiąc nadgodziny. Śmieszne, że im bliżej zimy, tym przychodzi jakiś sezon na wypadki i małe katastrofy. I przez to wszyscy są zawsze potrzebni by zostać trochę dłużej i jeszcze. W domu praktycznie tylko nocuję i wypijam kawę, nie mówiąc o tym, by wepchnąć w dobę jeszcze inne czynności jak pójście na lodowisko. Nawet na zakupach nie byłem dawno i nie tylko tych żywieniowych. – wzruszył bezradnie ramionami. – Lubisz zakupy? Wydaje mi się, że tak. Powinniśmy się kiedyś wybrać, nawet dla urozmaicenia naszych miejsc spotkań. A w zasadzie to możesz przyjechać do szpitala i mnie stamtąd porwać. – uśmiechnął się pod nosem, snując swoje przypuszczenia na podstawie obecnego widoku i tych poprzednich, bo Bailey zawsze wyglądała nienagannie i kobieco. Chociaż już sobie wszystko ustalili, to jednak nie zmieni to tego, że po prostu go pociągała.
- Dobrze nam idzie. Jeszcze po jednym? – kiwnął głową na jej pustą szklankę, ale nie czekał zbyt długo na jej odpowiedź tylko sam wziął sprawy w swoje ręce i poprosił barmana o kolejną kolejkę dla nich, płacąc za ich oboje. – A jak twoja praca w biurze śledczym? Pamiętam, że wspominałaś, iż niedawno tam zaczęłaś, ale mogę się mylić. Jakieś interesujące sprawy, którymi możesz się podzielić? – zapytał z zainteresowaniem. Co prawda pamiętał jakie stanowisko Bailey piastuje, co nie oznaczało, że nie docierały do niej żadne ciekawe rzeczy od środka. W końcu musiała znać co nieco, by potem przedstawiać mediom różne fakty, prawdziwe lub też fałszywe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Zazwyczaj tak nie robiła. Nie szukała mężczyzn na jedną noc, aby się z nimi przespać, a potem odprawić ich z kwitkiem. Zrobiła tak parę razy, jak była młodsza, ale potem… Potem pojawił się Darcy. A kiedy się rozstali, była zbyt skupiona na swojej karierze, by myśleć o przygodach czy randkach. Dopóki nie pojawił się Corvus, z którym spędziła kilka lat swojego życia. Nic dziwnego, że nie miała czasu na takie zabawy, ochoty też zresztą nie, bo co jak co, ale Bailey to wierna kobieta, która nigdy nie zdradziłaby swojego mężczyzny. Ale kiedy rozwód z mężem dobiegł końca, znowu była wolna — i tym razem, po kilku mocnych drinkach, pozwoliła sobie na ten jeden wyskok. I to nawet nie z zupełnie obcym, poznanym w barze facetem, a mężczyzną, którego zdążyła już trochę poznać. Widać więc, że to nie w jej stylu, ale na kolejny związek tym bardziej nie ma w tej chwili ochoty. Chyba czas zrobić sobie przerwę od mężczyzn!
..........Też się cieszę. Niby wielkich problemów nie miałam, bo wszystko poszło w miarę gładko, ale i tak wciąż nie wierzę ile czasu trzeba, aby wyremontować jeden apartament — wzdycha ciężko. Miała nadzieję, że zajmie jej to góra trzy tygodnie, a wyszedł ponad miesiąc. A przecież nie remontowała całego apartamentu, głównie kuchnię z salonem i swoją sypialnię. Pokoje gościnne i łazienki zostawiła niemal nietknięte, a w holu odświeżyła jedynie ściany. — Ach, tak. Tak to jest, jak się jest stażystą czy tam rezydentem. Jedna z moich kuzynek ukończyła medycynę i od tamtej pory prawie wcale jej nie widuję, wiecznie w szpitalu. Kiedyś myślałam, że wy, lekarze, nie macie prywatnego życia — mówi, popijając drinka. I chociaż czuje, że alkohol powoli zaczyna działać, jeszcze jej daleko do bycia pijaną. — Teraz oczywiście wiem, że to nieprawda — dodaje ze śmiechem, bo przecież Monte miał jakoś czas, aby przychodzić na lodowisko i do baru również, jak widać.
..........Och, skądże! Zamierzam wyprawić ogromną parapetówkę, każdy znajomy zostanie zaproszony. Także wyczekuj zaproszenia — odpowiada żywo, bo oczywiście, że nie zamierzała go pominąć. Na razie jednak o parapetówce jeszcze nie myśli, najpierw musi odsapnąć po remoncie. — A i owszem, Belltown. To nie tak, że miałam coś do powiedzenia w kwestii dzielnicy. Dostałam apartament od byłego męża, który był jego właścicielem od kilku lat. — No dobra, może jednak miała coś do powiedzenia, bo była opcja, że ona dostanie dom, a on weźmie ten apartament, ale… Nie chciała domu. Za dużo wspomnień, od których chciała uciec. Wolała zacząć w miejscu, które nie będzie jej się kojarzyło ze swoim nieudanym małżeństwem. Co prawda apartament też nie jest wcale taką czystą kartą, ale lepsze to, niż nic. Ale gdyby miała możliwość wybrania dzielnicy, zapewne i tak padłoby na Belltown. Morze lubi, owszem, ale nie chciałaby mieszkać nad wodą, bo dla niej za bardzo śmierdzi tam rybami.
..........Uśmiecha się lekko, gdy zauważa, że Monte się trochę rozgadał. Nie ma jednak nic przeciwko, uśmiecha się tylko szerzej, od czasu do czasu kiwając głową i mrucząc w potwierdzeniu.
..........Która kobieta nie lubi zakupów? — odpowiada, mrugając do niego wesoło. — W takim razie masz to jak w banku. Któregoś dnia wpadnę do twojej pracy i porwę cię na jakieś ogromne zakupy! Tylko potem mi nie jęcz, że bolą cię nogi albo się nudzisz — ostrzega, posyłając mu poważne spojrzenie. Już nie raz była z mężczyzną na zakupach i chyba każdy zachowywał się tak samo — jęczał, że chce już wracać i pytał się ile jeszcze? aż do znudzenia.
..........Kiwa głową, gdy proponuje kolejną kolejkę, bo nie ma nic przeciwko temu. Sama miała zamiar zaproponować dokładnie to samo.
..........W zasadzie pracuję tam już kilka lat. Ale niedawno awansowałam na główną rzeczniczkę prasową — poprawia go z uśmiechem, bawiąc się swoją pustą szklanką. — I co ja ci mogę powiedzieć… W zasadzie nic więcej, niż to, co mówię w telewizji. Na ulicach jest nowy narkotyk, ale FBI już nad tym pracuje. Okazało się, że jeden z naszych detektywów brał łapówki, ale został już zwolniony i nic takiego więcej się nie powtórzy. — Wzrusza ramionami, bo choć zna trochę pikantnych szczegółów, nie za bardzo może dzielić się nimi z innymi.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na fakty o szpitalnym życiu tylko wzruszył bezradnie rękoma, choć humor mu się nie popsuł. Przyzwyczaił się do takiej rzeczywistości, a przynajmniej się starał. Nikt mu nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. W końcu trzeba też było zostawiać powoli za sobą nastoletnie i studenckie życie i być trochę bardziej odpowiedzialnym dorosłym. Mimo wszystko Monterrey starał się przedłużyć te beztroskie czasy jak najdłużej się dało. Poza tym, nie czuł się tak staro, by już nie móc imprezować bądź wypić trochę więcej.
- Myślę, że możesz zapomnieć już o swojej kuzynce. Na pewno już przepadła. – odparł żartobliwie, wyginając usta w bok w lekkim uśmiechu. – I tak mam łatwiej, bo poza szpitalem nie mam żadnych zobowiązań czy obowiązków. Nie posiadam rodziny, także jestem w stanie poświęcić siebie pacjentom. Wszystko da się jednak zorganizować. Zwłaszcza, jeśli jest dla kogo. – zerknął na Bailey nieco bardziej sugestywnie, rzucając swoim flirtującym spojrzeniem, lecz tylko sobie z nią pogrywał.
- No ja mam nadzieję, że dostanę to zaproszenie. Aczkolwiek telefon odpowiednio wcześniej będzie lepszym rozwiązaniem, bym mógł powiedzieć w szpitalu, żeby nawet do mnie wtedy nie dzwonili. – roześmiał się pod nosem, chociaż mówił serio, bo nawet jakby w grafiku dostał wolne tego dnia, nie było żadnej gwarancji, że nagle nie będzie potrzebny, albo że wieczór wcześniej mu się nie przedłuży. – Dawno nie byłem na parapetówce. W zasadzie ostatnią sam wyprawiłem te dwa lata temu. Tyle ludzi w jednym domu. Było cudownie. – powrócił do paru wspomnień z tej imprezy, podczas której świętowali, jego powrót do Seattle, rozpoczęcie pracy, tudzież wtedy stażu w szpitalu oraz nowe mieszkanie. Oczywiście wszystko w czasie, gdy jeszcze nie znał się z Bailey.
Ciekawym był fakt, że miała mieszkanie od swojego byłego męża. Zastanawiał się czy dostała je po przyjacielskim rozstaniu czy może je sobie jakoś wywalczyła. Nie zamierzał oczywiście pytać, bo szanował jej prywatność. Jeszcze na tyle nie byli ze sobą blisko, nawet jako znajomi. Znał po prostu ten suchy fakt z jej życia, który kiedyś wyznała mu przy okazji rozmowy podczas jednych z ich pierwszych spotkań.
- Wiedz, że jestem bardzo dobrym współzawodnikiem i kompanem podczas zakupów, także trafiłaś na godnego przeciwnika. Poza tym, świetnie doradzam. – poruszył brwiami, podnosząc rękawicę, którą mu rzuciła jako wyzwanie. – Chcesz wykorzystać moje zmęczenie na własną korzyść, wyciągając mnie po pracy, Sanderson? Niech tak będzie! Zobaczymy jeszcze, kto będzie jęczał, bo moja droga, po niekończących się godzinach spędzonych na nogach w pracy, moja wytrzymałość nie zna granic. – zaśmiał się, próbując się jakoś odgrażać, ale przecząc stereotypowi, na zakupach czuł się dobrze. Nie był facetem, który na dłuższą metę wytrzymałby cały miesiąc w jednym, spranym podkoszulku. Poza tym, zakupy nie musiały dotyczyć tylko ubrań.
W międzyczasie ich rozmowy barman po jego prośbie sprzątnął puste szklanki i za moment wymienił je na nowe, zimne drinki.
- O, gratuluję awansu. – odparły Monty, dopiero teraz dowiadując się o tym fakcie. Myślał, że zmiana w jej życiu dotyczyła nowego pracodawcy, nie stanowiska. – Nowy narkotyk mówisz? Toksykolodzy na pewno się ucieszą. – pokręcił oczami, upijając przy tym parę łyków napoju. Chociaż nie bezpośrednio, z narkomanami również miał do czynienia. W większości przypadków, zwłaszcza czynnego brania, nie dało się nic zrobić, a nawet podjęta walka często okazywała się być nadaremną. Nimi akurat nie zwykł zawracać sobie zbytnio głowy. Miał za to wypytać Bailey o więcej szczegółów z jej pracy, zwłaszcza ze spraw terenowych, ale czuł, że rzecznika nie odpowie mu w większości, więc ostatecznie sobie darował.
- Widział dzisiaj pierwsze ozdoby świąteczne na mieście. Masz już jakieś plany na święta? Na Sylwestra? – zapytał, znów nieco rozkładając się tułowiem na blacie baru, przytrzymując głowę, wpatrując się w Bailey.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiała się zresetować. Choć na chwilę przestać być niemal całymi dniami w studio tanecznym. Przestać ciągle powtarzać ruchy, które niemal znała już na pamięć. Jej ciało pamiętało to wszystko. Większość momentów w których tańczyła, nawet na tym nie zastanawiała się. Mięśnie w ciele pamiętały wszystko.
Pisząc z przyjacielem siedziała na ziemi rozciągając się. Gdzieś tam w tle leciała cały czas muzyka. Robiła wszystko niemal automatycznie, bez zastanawiania się nad tym. Niechcący wspomniała, że dawno nigdzie nie była i że ma ekscytująca trasę ze swojego mieszkania w Chinatown do studia w innej części miasta. To też była rozrywka, nawet gdy jechała własnym samochodem. Zgodziła się na spotkanie, nawet nie miała siły na jakąkolwiek walkę i wymyślanie miliona nieprawdziwych wymówek, aby tylko wymigać się i móc wrócić do domu, po kilku godzinach tańczenia. Niemniej jednak kręciła trochę nosem gdy musiała wyjść z pracy i zamknąć szkołę tańca. Tryb taniec kiedyś trzeba wyłączyć. O dziwo trasa do domu nie zajęła jej zbyt długo. W mieszkaniu wzięła szybki prysznic, po czym zaczęła się ogarniać. Lekki makijaż, włosy, wybranie ubrania. Nigdy nie była typem dziewczyny, która lubiła się wystroić. Taniec nauczył ją ubierać wygodne ubrania, nie szaleć z dodatkami. Gdy ona dobrze się czuje i będzie potrafić poruszać, to znaczy że ubranie jest odpowiednie. Sprawdziła kontrolnie godzinę na zegarku. Miała jeszcze czas, poza tym umówili się na miejscu, gdzie niemal od razu ruszyła zamykając dokładnie mieszkanie.
Dotarli na miejsce niemal w tym samym czasie. Oczywiście że niemal od razu przytuliła się do niego dając buziaka w policzek na przywitanie. Wyjrzała jeszcze przez wielkie okna na całą panoramę miasta. Ten lokal był zdecydowanie jednym z jej ulubionych. Gdy już sobie zamówili picie i znaleźli miejsce dla siebie, odetchnęła głęboko.
-Miałeś racje...
Odezwała się tak aby zwrócić na siebie jego uwagę.
-Już czuję, że potrzebowałam zmienić otoczenie.
Raz na jakiś czas można było komuś przyznać rację prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, Charlie daleki był od popadania w pracoholizm. Codzienne wyjścia do pracy można było w jego przypadku uznać za nieszczególnie istotny przerywnik pomiędzy zajęciami, które faktycznie Davies miałby uznawać za interesujące i przyjemne. Prawdopodobnie niewiele znalazłoby się dni, podczas których Charlie miałby odpuścić sobie wyjście do baru, klubu lub gdziekolwiek indziej, we własnym mieszkaniu w zasadzie nie spędzając zbyt wiele czasu.
Kompletnie niepojętym i irracjonalnym wydawało mu się więc, że zdaniem Rosie trasa pomiędzy mieszkaniem i pracą stanowiła wystarczającą rozrywkę. W tym przypadku co prawda nie liczył na całkowitą zmianę jej podejścia, nie łudził się, że przyjaciółka mogłaby z dnia na dzień zmienić swoje poglądy w tym temacie i prawdopodobnie nie zakładał nawet, by coś podobnego miało nastąpić kiedykolwiek. Mimo wszystko, niezależnie od tego, czy Rosie zdecydowałaby się na wyszukiwanie jakichś niezbyt przekonujących wymówek, czy też nie, dość prawdopodobnym było to, że tym razem nie zamierzał jej odpuszczać. Gdyby zaszła taka potrzeba, prawdopodobnie pofatygowałby się po nią osobiście, wpakował do samochodu i wywiózł do jakiegoś baru, byleby tylko przypomnieć jej, że istniały w życiu jakieś rozrywki poza pracą. Zwłaszcza, że kiedy proponował jej wspólne wyjście, nie chodziło przecież o to, że miałoby mu brakować innych znajomych, z którymi mógłby spędzić trochę czasu. Jasne, że nie. A nawet gdyby rzeczywiście tak było... umówmy się, w przypadku Daviesa kompletnie żadnym problemem nie było wybranie się gdzieś samotnie. W końcu... towarzystwo można było przecież znaleźć wszędzie. Z tym zdecydowanie nie miewał problemów.
Chodziło więc o to, by z tej nudnej codziennej rutyny wyciągnąć właśnie Rosie. Choćby i tylko na chwilę, następnego dnia pozwalając jej wrócić do typowego schematu.
- To akurat żadna nowość. Nie mam pojęcia, jak mogłaś w ogóle myśleć inaczej - z przekornym uśmiechem pokusił się o wymowne wywrócenie oczami, kiedy przyjaciółka zdecydowała się przyznać mu rację. - Pracoholizm nie należy chyba do najzdrowszych przyzwyczajeń. Ale widocznie jest jeszcze dla ciebie jakaś nadzieja.
Pewnie nietrudno byłoby zauważyć w tym momencie, że również Charlie nie przejawiał na co dzień zbyt zdrowych przyzwyczajeń. Włóczenie się po najróżniejszych lokalach i niezbyt częste pozwalanie sobie na całkowite wytrzeźwienie raczej trudno byłoby uznać za cokolwiek zdrowego. Notoryczne angażowanie się w znajomości trwające najczęściej ledwie jeden wieczór, także pewnie dalekie było od zdrowego. Mimo wszystko... w tym konkretnym momencie najwyraźniej to właśnie rzekomy pracoholizm Rosie miałby stanowić jedyny realny problem. Bo niby co innego?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gabi ostatnimi czasy nie miała ani czasu, ani ochoty na randkowanie, jednak któregoś wieczoru postanowiła przerwać to i spróbować poprawić sobie humor niezobowiązującym randkowaniem. Nie zakładała, że znajdzie na tinderze jakąś dłuższą relację czy nawet one night stand, nigdy się na nic nie nastawiała, więc też jeszcze ani razu nie była rozczarowana tym, jakie okazywały się być nowe znajomości. Chociaż wciąż była raczej zwolenniczką poznawania nowych ludzi w realnym świecie, to nie mogła odmówić zalet przesuwania profili w lewo lub w prawo, nawet jeśli na dłuższą metę stawało się to dla niej zbyt nudne i monotonne.
Jednak udało jej się trafić na kogoś, z kim całkiem przyjemnie jej się rozmawiało. Na tyle, by nie mieć nic przeciwko umówienia się z nowo poznanym mężczyzną, tym bardziej, że nie miała żadnych konkretnych planów na wieczór. Też właśnie po to w ogóle sięgała po tindera, by te co ciekawsze znajomości nie skończyły się tylko na pisaniu przez aplikację.
Dla Gabi najczęściej ważniejsza była wygoda i to, żeby to ona czuła się dobrze w tym, co na siebie założy, niż sam wygląd. Udawało jej się jednocześnie stwarzać pozory, gdy tylko trzeba to było, dlatego koniec końców zdecydowała się ubrać granatową sukienkę przed kolana, odkładając na bok ulubione spodnie z dziurami i wysłużoną koszulkę. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie starała się dodać czegoś typowo swojego, uważając jednocześnie, że glany do połowy łydki i skórzana kurtka z frędzlami będą odpowiednim uzupełnieniem stroju. Włosy zostawiła rozpuszczone, pozwalając im luźno, tym samym dość niesfornie, opadać na ramiona i plecy.
W umówione miejsce przybyła kilka minut przed ustalonym czasem. Chociaż była zbyt pewna siebie, a to nie miało być jej pierwsze - ani drugie - spotkanie z tindera, już od razu zamówiła sobie mojito na rozluźnienie, ale też żeby nie siedzieć tak bez niczego. Zajęła jedno z miejsc przy oknie przy takim stoliku, by można było mieć zagwarantowane przynajmniej minimum poczucia prywatności.

autor

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

18.

Adaya Castellano spędziła naprawdę kawał czasu zastanawiając się gdzie zabrać Artemis na taką randkę z prawdziwego zdarzenia. Tak naprawdę nie znała się na takich rzeczach, a ostatnią prawdziwą randkę musiała odbyć z przyjacielem, bo mu obiecała z racji tego iż on pozszywał Arti.
Nie znała się na tych rzeczach. Nie była typem romantyczki i nie miała pojęcia co byłoby najlepszym miejscem i miała naprawdę niezły problem. Ellie sypała pomysłami, ale nic nie pasowało trenerce, bo chciała po prostu zaimponować kobiecie swoim pomysłem. Zabranie jej do zwykłego baru czy do klubu nie wchodziło w grę.
Minął tydzień od tej felernej nocy. Siniak na szyi Aday zniknął. Miała odrobinę jeszcze problemy z przełykaniem, ale o tym nie mówiła. Nie chciała by Artemis wciąż się za to obwiniała.
-Art? Utonęłaś w tej łazience?- zawołała siedząc na kanapie i wiążąc buty. W sumie od powrotu Artemis do domu Adaya nie była ani na jednej imprezie. Dużo bardziej wolała spędzić wieczór z kobietą niż pójść ze znajomymi do klubu. No i unikała imprez z jednego wielkiego powodu. Obracała się w towarzystwie, które nie stroniło od narkotyków i doskonale wiedziała, że to będzie ją okropnie kusić. A nie chciała temu ulec. Nie chciała zawieść zaufania własnej rodziny i przede wszystkim Artemis, bo na niej zależało jej najbardziej.
-Dla mnie możesz iść w dresach - zawołała jeszcze raz i wciągnęła kurtkę. Była praktycznie gotowa do wyjścia.

autor

Ady

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”