WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

bar z występami na żywo

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

3.

Seattle jako miasto oferowało ogrom możliwości w niemal wszystkich aspektach życia. Everett, jako rodowita mieszkanka, przyzwyczaiła się do szerokiego aspektu rozwijania kariery, ale również i prywatnych form spędzania wolnego czasu. Między innymi za to kochała miejsca tego typu; szeroko pojęta anonimowość, mnóstwo atrakcji, perspektywa wyszalenia się, gdy pragnienie zaznania czegoś nowego wypełniało niemal każdą myśl. Tak, tego wieczoru zdecydowanie potrzebowała dobrej zabawy.
Mimo natury pracoholika i mającej niezłego fioła na punkcie wszelkiej organizacji wariatki, Everett była skłonna od czasu do czasu pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, które nie miało nic wspólnego z pracą czy zawodowymi zobowiązaniami. Choć niewątpliwie darzyła sympatią wszystkie gale i imprezy dla celebrytów, to jednak wielokrotnie łapała się na nieopisanej chęci znalezienia się w zwyczajnym klubie, gdzie pozostawała tylko jednym z wielu gości; kimś, kto ginął w tłumie, dawał się ponieść rytmowi muzyki i nie zważał na to, że dookoła mogłyby czaić się wszechobecne aparaty natrętnych dziennikarzy. Tak; czasami naprawdę mocno tęskniła za normalnością. Takowej miała więc zaznać tego wieczoru.
Chyba nikt nie lubił rozczarowań - szczególnie tych najmniej spodziewanych. Panna Thornton umówiła się ze swoją przyjaciółką w lokalu, którego nazwa nie mówiła jej absolutnie niczego. To miał być zwyczajny wieczór w towarzystwie dobrej znajomej, która - jak sama o sobie mówiła - była specjalistką w odnajdywaniu miejsc, w których nikt by ich nie rozpoznał. Eve uznała to za dobry znak i potencjalne spełnienie marzeń. Zgodziła się, choć już sama okolica oraz szyld znajdujący się nad wejściem do lokalu sugerowały, że miała do czynienia z jakąś niekoniecznie dopuszczoną do jakiegokolwiek użytku meliną, a nie z pubem, w którym mogłaby spędzić czas w miły sposób. Na dodatek koleżanka się spóźniała, zaś rozkaz zajęcia stolika brzmiał na tyle poważnie, że Everett - niechętnie, bo niechętnie - przekroczyła próg budynku.
Początkowo siedziała przy blacie baru i z nieskrywanym zażenowaniem obserwowała rozgrywające się w lokalu sceny. Co jakiś czas łapała za szklankę z whisky, wierząc, że alkohol mógłby ukoić jej cierpienie. Nie sądziła, że wybawienie mogłoby nadejść tak szybko.
- Jeszcze jedno przypadkowe spotkanie i pomyślę, że mnie śledzisz - zawyrokowała, gdy znalazła się obok stolika, przy którym siedział Carter. Posławszy mu uroczy uśmiech, bez pytania wsunęła się na kanapę po drugiej stronie blatu. - Przeszkadzam? - zagaiła, pozwalając, by jedna z jej brwi powędrowała ku górze w iście pytającym geście; ot, zwykła kurtuazja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 3 — ..........Ostatnio każdy wieczór spędza tak samo — w barze, przy szklance whisky, nie rozmawiając niemal z nikim i tylko obserwując towarzystwo znajdujące się w lokalu. W barze, w którym dzisiaj siedzi, zazwyczaj jednak nic ciekawego się nie dzieje. Dzień w dzień te same nieprzyjemne mordy, z dziwkami przyklejonymi do swoich boków. I tylko czasami, kiedy ktoś się z kimś pokłóci i dadzą sobie w mordę albo do lokalu trafi ktoś nowy, robi się ciekawie. Ale kto chciałby w ogóle wchodzić do takiej zapyziałej dziury? No nikt, a przynajmniej nie normalni ludzie — tym bardziej młode, ładne i samotne kobiety. Kiedy więc dzisiejszego wieczora do baru wchodzi nowa twarz, która na dodatek okazuje się tą młodą, ładną i samotną kobietą, nic dziwnego, że zwraca uwagę niemal każdego w lokalu.
..........Zna ją. Spotkał ją tylko raz, owszem, ale twarz pamięta doskonale. Nie rusza się jednak ze swojego miejsca, obserwuje tylko w ciszy, dalej popijając spokojnie swojego drinka. Inni robią to samo — gapią się. Widzi na twarzach niektórych ten obleśny uśmiech, mówiący, że chętnie by się z taką ładną damą umówili, ale nikt jeszcze się nie rusza. Mimo to można wyczuć to, że w lokalu odrobinę zmieniła się panująca atmosfera. Spina się więc odrobinę, gotów w każdej chwili wkroczyć, gdyby ktokolwiek postanowił zaczepić kobietę. Co ona tu w ogóle robi? Sama okolica niemal krzyczy, aby trzymać się stąd z daleka i omijać ten kawałek miasta szerokim łukiem. Czyżby szukała kłopotów? A może ktoś zrobił jej brzydki żart? Im dłużej ją obserwuje, tym bardziej upewnia się w fakcie, że z kimś miała się tu spotkać. Kręci głową z niedowierzaniem, zastanawiając się, kto był tak pozbawiony rozumu, aby ją tu wysłać. I po co?
..........Opiera się wygodnie o miękkie oparcie kanapy, na której siedzi, obserwując, jak ciemnowłosa podnosi się ze swojego miejsca przy barze i wzrokiem skanuje wnętrze lokalu. Uśmiecha się półgębkiem, gdy go zauważa i dopija swojego drinka, czekając, aż do niego podejdzie.
..........Siedzę tu już jakiś czas, barman może potwierdzić — odzywa się, brodą wskazując na grubego, nieprzyjemnego mężczyznę stojącego za barem. — Może więc to ty śledzisz mnie? — Uśmiecha się nieco szerzej, wpatrując się w nią z ciekawością. Oczywiście tylko sobie żartuje, bo przecież spotkali się raz i to zupełnym przypadkiem. Dlaczego więc miałaby go śledzić? — Nie, coś ty. Zapraszam — mówi, kiwając głową, choć zaproszenie chyba nie jest jej potrzebne, skoro zdążyła już usiąść. — Mogę zapytać, co tu robisz? — pyta w końcu, nie powstrzymując swojej ciekawości.
Ostatnio zmieniony 2020-10-14, 19:16 przez Carter Kennedy, łącznie zmieniany 2 razy.
..........Obrazek
.............no tired sighs, no rolling eyes, no irony
.............no 'who cares', no vacant stares, no time for me

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lokal sam w sobie nie budził w Everett żadnych konkretnych emocji. Czuła się tam nieswojo, wszak odwykła od atmosfery przesyconej tanim piwem i papierosowym dymem. To był zupełnie inny świat, a przecież ten, do którego należała, wiązał się z czerwonymi dywanami, prestiżowymi galami i wszechobecnym luksusem, do którego tak łatwo można było się przyzwyczaić. Bary tego typu bez cienia zawahania nazwałaby speluną, w której nigdy nie postawiłaby swojej nogi - nie dobrowolnie.
Nie potrafiła odgadnąć, dlaczego znajoma na miejsce spotkania wybrała właśnie przybytek tego typu. Znajdujące się tam towarzystwo było nieciekawe, o ile nie podejrzane, co wpędzało pannę Thornton w jeszcze głębsze poczucie dyskomfortu. Spóźniająca się przyjaciółka wcale nie sprawiła, że kobiece morale znajdowały się na wyższym poziomie. Everett miała ochotę zostawić wszystko, zsunąć się z barkowego stołka i jak najszybciej opuścić obskurny lokal. Im dłużej jednak tam siedziała i im dłużej czuła na sobie zainteresowane spojrzenia wszystkich dookoła, tym większe trudności miała z tym, by się poruszyć. Czuła się osaczona; jak smakowita przekąska w akwenie pełnym wygłodniałych drapieżników. To nie był dobry pomysł. Bardzo szybko to zrozumiała.
Widok Cartera był więc ulgą, której nie wiedziała, że tak bardzo potrzebowała.
- Powiedziałabym, że to los mnie do Ciebie prowadzi - odparła z rozbawieniem, kiedy bez przeszkód dotarła do zajmowanego przez mężczyznę stolika. Choć podejmowała wszelkie próby zachowania spokoju, to jednak wciąż czuła się nieswojo. - Dzięki - przytaknęła ze szczerą wdzięcznością, usadawiając się na kanapie naprzeciwko Cartera. Raz jeszcze posłała mu ciepły uśmiech.
- Och, to.. dziwna historia - przyznała bez ogródek, nieznacznie się rozluźniając. Nie znała go dobrze, ale dotychczasowe spotkanie wystarczyło, by wiedziała, że on jeden nie patrzył na nią jak drapieżnik obserwujący zwierzynę. - Moja znajoma wybrała to miejsce na spotkanie, a teraz się spóźnia. Ja.. nie wiem, co ją tu przyciągnęło. Podejrzewam, że jakiś niekoniecznie ciekawie prezentujący się facet - być może tak jednoznaczna ocena osób odwiedzających ten bar mogłaby okazać się krzywdząca, ale.. to miejsce było naprawdę dziwne.
- Przepraszam, że zawracam Ci głowę. Czuję się tutaj.. źle - dodała pospiesznie, posyłając znajomemu przepełnione skruchą spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Można rzec, że to właśnie życie Cartera. Jemu los poszczędził czerwonego dywanu, drogiego szampana i wszystkiego, co ma ona. Wiedzie proste, niezbyt rozrzutne życie i wcale mu to nie przeszkadza. Woli być szarym, wtapiającym się w tłum człowiekiem, niż jakąś gwiazdą, która nie może w spokoju ujść kroku albo zrobić zwyczajnie zakupy w pobliskim sklepie. Nie trzeba mieć jednak pieniędzy jak lodu, aby nie pasować do tego lokalu. Często zbierają się tu bowiem najgorsze szumowiny, tanie dziwki i sama patologia. Wystarczy, że pochodzi z dobrego domu i już nie znajdziesz tu swojego miejsca. Ale on czuje się tu dobrze. Usiądzie gdzieś w kącie, zamówi piwo i jakby go nie było. Nikomu nie wadzi, w nic się nie wtrąca. Chyba że akurat umówi się z kimś na spotkanie związane z jego niezbyt legalną robotą, w którą ostatnio się wplątał.
..........Wie, że nie powinien tego robić. Wie, że łamie prawo i gdyby kiedykolwiek wyszłoby to na jaw, nie tylko poszedłby do więzienia, ale i zostałby wyrzucony z wojska. Ale co tu dużo mówić — potrzebuje pieniędzy. Pieniędzy i zajęcia, bo na to, że wróci na front, na razie się nie zapowiada. Roztrzaskane i wciąż niezbyt sprawnie działające kolano sprawia zaś, że nie może robić wielu rzeczy, którymi chciał się zająć, gdyby na dłużej powrócił do Seattle. Musiał więc znaleźć sobie jakieś zajęcie i to właśnie zrobił. Ale nikt o tym nie wie, jedynie kumpel, który go w to wszystko wprowadził.
..........Wierzysz w przeznaczenie? — pyta z rozbawieniem, bo dla niego to bajka dla dzieci. Ot, czysty przypadek. Nic niemożliwego, bo przecież zawsze istnieje minimalna szansa, że wpadniesz na kogoś znajomego w tak dużym, jak Seattle mieście. Odchyla się nieco na swoim miejscu, plecami opierając się odrapane, ale wciąż miękkie oparcie kanapy. Krzyżuje ramiona na piersi, wciąż uważnie ją obserwując. Widzi, że nie czuje się tutaj swobodnie i wcale jej się nie dziwi, to zdecydowanie nie jest miejsce dla niej.
..........W takim razie powiedz swojej koleżance, aby dała sobie z nim spokój, lepiej na tym wyjdzie — mówi szczerze, bo na tyle zna znajdujących się tutaj ludzi, by wiedzieć jak działają. Nie wszyscy oczywiście są tacy źli, ale zna kilku typów, którzy podrywają bogato wyglądające dziewczyny, a potem je okradają. — Nie przeszkadzasz. Możesz ze mną posiedzieć dopóki nie przyjdzie twoja koleżanka. A potem odprowadzę was gdzie indziej. — Nie pyta, po prostu stwierdza. Może i kręci się w podejrzanym towarzystwie, może robi nielegalne rzeczy, ale nie skrzywdziłby drugiego człowieka, a tym bardziej bezbronnej kobiety. Nie zna go, ale albo on, albo grupka obleśnych facetów siedzących przy barze.
..........Obrazek
.............no tired sighs, no rolling eyes, no irony
.............no 'who cares', no vacant stares, no time for me

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Thornton była ciekawa powodów wizyty mężczyzny w tym konkretnym miejscu. Chociaż nigdy nie połączyłaby jego sylwetki z galami pokroju tych z czerwonym dywanem, to jednak nie sądziła, że pokazywał się w lokalach o wątpliwej sławie.
Nie trzeba było posiadać miana wnikliwego obserwatora, by zorientować się, że bar, w którym się znajdowali, swoją klientelę zdobywał wśród szemranego towarzystwa, obok którego żaden normalny człowiek nie chciałby się znaleźć. Everett nie była pod tym względem żadnym wyjątkiem. Wciąż nie potrafiła zrozumieć powodów, dla których przyjaciółka zdecydowała się akurat na ten konkretny pub, zaś jej nieobecność z każdą upływającą minutą budziła coraz większe obawy.
Jednocześnie jednak starała się nie być wścibska. Nie tylko w odniesieniu do wspomnianej znajomej, ale również siedzącego naprzeciwko mężczyzny. Mógł tam być i nie czuć się zmuszony do jakichkolwiek zeznań, nawet jeżeli na tle tych wszystkich podejrzanych osób zachowywał się nadzwyczaj swobodnie.
- Raczej nie - przyznała bez ogródek, nie chcąc zagłębiać się w powody jego wizyty w barze. To nie była jej sprawa. Co więcej - ufała mu na tyle, by nie drążyć. I to bez względu na to, jak abstrakcyjnie by to nie brzmiało w odniesieniu do mężczyzny, którego widziała zaledwie kilka razy. - Wierzę, że jestem kowalem swojego losu. Chociaż w tym przypadku znalazłam się tutaj mimowolnie - dodała z uśmiechem, żałując, że nie zgarnęła ze sobą całej butelki alkoholu. Ten w szklance był już na wykończeniu, a wiele wskazywało na to, że jej znajoma nie zamierzała się spieszyć.
- Znasz tu.. kogokolwiek? - zmarszczyła nos w charakterystyczny dla siebie sposób, wyrażając tym samym zaskoczenie dla rozeznania, jakim Carter się wykazywał. Nie wnikała, choć ucisk w żołądku raz jeszcze dał o sobie znać, sugerując, że powinna była wystosować do przyjaciółki wiadomość i po prostu stamtąd zniknąć. - Zawsze jesteś taki szarmancki? - zagaiła nieco swobodniej, czując ulgę związaną z faktem, że był gotów się nią w jakiś sposób zaopiekować.
Doceniała to, nawet jeżeli przychodząc do tego baru, bezmyślnie pakowała się w paszczę lwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie ocenia się książki po okładce, jak to się mówi. Mimo wszystko Everett przecież go nie zna, bo jedno spotkanie, podczas którego miał okazję jej pomóc, wcale nie robi z niego świętego. Z drugiej strony nawet osoby, które znają go naprawdę dobrze, zapewne również przyznałyby jej racje i stwierdziły, że tu nie pasuje. Nigdy nie kręcił się wokół takiego towarzystwa, nigdy z takim towarzystwem nie trzymał, więc co tu w ogóle robi? Problem w tym, że wszyscy zapewne wciąż widzą w nim starego Cartera — tego, którym był kilka miesięcy temu. Ostatni wyjazd na front, wypadek i tymczasowy zakaz powrotu coś jednak w nim zmienił i czasem, patrząc w lustro, sam siebie nie poznaje. Zmienił się, nawet jeśli na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo codziennie udaje. Udaje, że jest w porządku, że nie popełnił głupot i błędów, że ostatnie wydarzenia wcale na niego drastycznie nie wpłynęły.
..........Ale to tylko kłamstwo.
..........Dawny Carter zapewne by tu nie przesiadywał. Dawny Carter nie wplątłby się też w nielegalny handel bronią, bo właśnie przez to tutaj wylądował. Niegdyś przebywające tu towarzystwo było mu zupełnie obce, dziś większość z nich kojarzy, a z częścią zdarzyło mu się ostatnio współpracować. Zaczął więc tu przychodzić raczej z czystego przyzwyczajenia, szczególnie że, wbrew pozorom, tutaj łatwiej mu było po prostu zniknąć w tłumie.
..........Optymistycznie — mruczy, z krzywym uśmiechem. Kiedyś też chciał w to wierzyć, ale ostatnie wydarzenia pokazały mu, że na los człowieka mocny wpływ mają także i decyzje innych. Jeśli faktycznie byłby kowalem własnego losu, już dawno wróciłby na front. Tymczasem plącze się po Seattle, bo ludzie z góry na jego powrót na razie zgody nie wyrazili. Jej sytuacja również jasno wskazuje na to, że nie zawsze wychodzi tak, jak tego człowiek oczekuje. Zapewne wyobrażała sobie, że ten wieczór spędzy w jakimś przyjemnym miejscu, popijając kolorowe drinki w towarzystwie przyjaciółki, a tymczasem co? Wylądowała w spelunie, a przyjaciółki brak.
..........Parę osób. Ale nie chciałabyś ich poznać — odpowiada z rozbawieniem, rozglądając się po całym lokalu, na który ze swojego miejsca ma naprawdę całkiem dobry widok. Wszyscy znowu wrócili do swoich zajęć, jakby zapominając o szatynce, która jeszcze chwilę temu była w centrum zainteresowania co najmniej połowy osób w barze. — Powiedziałbym, że zostałem dobrze wychowany, ale niestety bym skłamał. Powiedzmy więc, że przyszło mi to dopiero z czasem — odpowiada zgodnie z prawdą, bo jego matka niestety niewiele miała wspólnego z wychowaniem. Cud, że w ogóle wyszedł na ludzi, choć trzeba przyznać, że dużo dało mu wojsko. Gdyby nie ono, skończyłby zdecydowanie dużo gorzej, bo widać choćby po tym, w co się wplątał, gdy się okazało, że na front na razie nie wróci.
..........Obrazek
.............no tired sighs, no rolling eyes, no irony
.............no 'who cares', no vacant stares, no time for me

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Harper uwielbiał swojego sąsiada – a właściwie swojego byłego sąsiada. Jego przeprowadzka trochę pokrzyżowała im plany i już nie spotykali się na porannej przebieżce, a spontaniczne spotkania u jednego albo drugiego też się spaliły… Może winne temu wszystkiemu były panny. Ryan coś czuł, że jemu przeprowadzka też wisi w powietrzu.
- Stary, wieki temu Cię widziałem. Zbabiałeś? – odezwał się ten, który wcale nie robił niczego, co chciała Gabrielle. Ba, przecież nawet wziął dla niej rozwód z żoną, a jeszcze wcześniej wyprowadził się właśnie do wcześniej wspomnianego domu na wodzie. Jednak kobiety potrafiły nieźle zmienić (może namieszać też) w życiu mężczyzny. – Powiedziałbym, że tęsknię za naszymi porannymi pogaduszkami, ale nie powiem, bo przynajmniej teraz mogę posłuchać w spokoju swojej playlisty na Spotify, bez żadnego ględzenia nad uchem. – Oczywiście była to nieprawda, a i tak mężczyźni znali się na tyle dobrze, aby wiedzieć, że to specyficzny humor Ryana Harpera.
- Jak Ci się podoba? – Rozłożył ręce, jakby witał Cheta w swoich własnych progach. Bar był całkiem przyjemny, chociaż patrząc na jego wystrój, niewiele różnił się od praktycznie 2/3 barów w Seattle. Te chyba były budowane na jedno kopyto. Blue Moon miało jednak jedną przewagę nad innymi. Nie było tu nagich, tańczących panienek (szanujmy się – skoro panowie byli w stałych związkach, nie potrzebowali takich rozrywek), ale za to była muzyka na żywo. Dziś miała wystąpić kapela rockowa, która zapowiadała się dość obiecująca. – I co chcesz? Ja stawiam. Moja kolej. – Bo za ostatnim spotkaniem to właśnie Chet płacił. Teraz musiały role się odwrócić. Wiadomo, honor u facetów był rzeczą najświętszą, dlatego nie należało o tym dyskutować ani w ogóle się temu sprzeciwiać. Skoro była taka kolejka odświętna, to należało to uszanować. Zresztą, na biednych nie trafiło. Ani Chet ani Ryan nie należeli do biednych, dlatego nie musieli rzucać żadnych losów, jak to powinno wyglądać. Dobrze, że się dogadywali pod tym względem. Cóż, zresztą byli sąsiadami w ekstrawaganckiej dzielnicy, więc zdziwienia nie było.
Ostatnio zmieniony 2022-02-22, 19:48 przez Ryan Harper, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

23.

Nie ulegało wątpliwości, że spotkania z Ryanem w czasie, gdy byli sąsiadami w Portage Bay, były znacznie zdrowsze niż te, jakie zdecydowali się praktykować obecnie - poranne przebieżki nastrajały pozytywnie nie tylko za sprawą pobudzającego wysiłku fizycznego, ale i towarzystwa ciekawszego niż to psa Callaghana, z którym brunet rozmawiał - a w każdym razie: mówił do niego - pewnie częściej niż powinien, lecz w tym przypadku próżno było oczekiwać odpowiedzi. Prawda była jednak taka, że od kiedy zamieszkał wraz z Jordaną w ich nowym domu w Columbia City, nie tylko rzadziej widywał swojego dawnego sąsiada, ale i rzadziej spędzał poranki na typowych dla siebie aktywnościach na powietrzu, zamiast tego oddając się nie mniej przyjemnemu lenistwu w towarzystwie swej kobiety. Nie byłoby zatem nadużyciem stwierdzenie, że ta istotnie zmieniła wiele w jego życiu oraz dotychczasowych nawykach, i chociaż znaczna większość tych zmian wyszła Chesterowi na dobre, to ciągłe bycie zaabsorbowanym własnym związkiem skutkowało niestety tym, że zdarzało mu się zaniedbywać inne kwestie, i Ryan nie był bynajmniej pierwszą osobą, jaka postanowiła go w tym uświadomić, a do czego Chet niekoniecznie chciał się przyznawać, bo dla faceta to żadna duma, że wśród znajomych został już okrzyknięty mianem pantoflarza. - I kto to mówi - wywrócił oczami, zduszając jednak cisnącą mu się na usta, znacznie bardziej dosadną odpowiedź - taką sugerującą, żeby jego rozmówca się pierdolił, chociaż może niepotrzebnie, bo humor mieli chyba podobny, toteż i jego komentarz brunet przyjął z należytą rezerwą, wykrzywiając usta w teatralnym grymasie. - Zabolało. A niektórzy twierdzą, że mam radiowy głos i też dobrze się go słucha - wybronił się, chociaż trudno stwierdzić, kto właściwie tak mówił - możliwe więc, iż był to argument z gatunku: my mom says i'm cool. - Ale to nawet lepiej, że tego nie powiesz. Dziwnie się czuję, kiedy drugi facet mi mówi, że tęsknił - stwierdził, a żeby zażegnać ten potencjalnie niezręczny moment, rozejrzał się po lokalu, by wzruszyć finalnie ramionami. - Szczerze? Trochę dałem się oszukać, spodziewałem się, że kelnerki będą wyglądały co najmniej jak ta na tym szyldzie - skinął głową na napis z nazwą lokalu, któremu towarzyszyła sylwetka skąpo odzianej kobiety. Nie był jednak szczególnie rozczarowany, skoro miał własną, nie mniej seksowną pannę na wyłączność i chyba nawet mu nie brakowało oglądania innych. Co zaś się tyczyło całokształtu owego miejsca, to Chet sam był współwłaścicielem teoretycznie podobnego, odziedziczonego po ojcu, baru, w którym również występowały lokalne zespoły muzyczne, ale nieskromnie uważał, że Crocodile miał zdecydowanie przyjemniejszy wystrój. Acz to i tak nie zmieniało faktu, że lubił się czasem stamtąd wyrwać, kiedy chciał się po prostu napić, rozluźnić, zabawić. Zapytany o wybór trunku, wzruszył zaraz ramionami. - Piwo - na pewno wcale nie dlatego, że obiecał swojej kobiecie, że się zbyt mocno nie upije. Zasadniczo jednak nie czuł nawet zbytniej potrzeby upicia się, co miało najczęściej miejsce w sytuacji, kiedy potrzebował zatopić w alkoholu swoje troski. Tych obecnie po prostu nie posiadał, a wszystko w jego życiu było wreszcie na właściwym miejscu. Aczkolwiek gdyby Ryan zasygnalizował chęć napicia się czegoś mocniejszego, to i Chet zdecydowałby się dotrzymać mu w tej kwestii kroku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ryan popatrzył na niego takim wzrokiem, jakby naprawdę chciał się zapytać, czy aby na pewno nie powiedziała mu tego mama. No cóż, słysząc takie rewelacje o radiowym głosie… To co mu pozostało? Właściwie nigdy nie rozmyślał nad głosem kumpla. Gdyby to robił, pewnie zacząłby jeszcze kwestionować, czy jest stuprocentowym heretykiem. Na szczęście tego nie robił. Chet może spać spokojnie. Gabi też poniekąd, bo wiedziała, że nie zdradzi jej z facetem. To już jakieś plusy.
- Skoro masz radiowy głos, to zacznij nagrywać podcast. – Tak nagle mu się walnęło. Tak naprawdę nie wiedział, o czym mężczyzna mógłby w nim opowiadać, ale zawsze by się coś znalazło, prawda? Ewentualnie… - Jeśli nie będziesz miał tematów do prowadzenia, mogę podrzucać Ci pomysły prosto z komisariatu. Niektóre akcje naprawdę są takie, jakby napisał je jakiś szalony pisarz. – Co się mieściło w mózgu psychopaty, to Ryan czasami nie wiedział. Widział za to na własne oczy tyle trupów, że naprawdę mógłby tą wiedzą się podzielić. Jeśli ktoś miałby do tego zacięcie, mógłby z tego zrobić coś ciekawego. Gabi miała zacięcie dziennikarskie, ale jej raczej wolał nie opowiadać krwawych historii. Jednak jego panna była wyczulona na takie rzeczy. Im mniej wiedziała, co Harper robił w pracy, tym lepiej (oczywiście chodziło o trupy, a nie że ją zdradzał – ze zdradami już skończył, zadowolił się już całkowicie nią, widocznie poszukiwał właśnie takiej kobiety, by przestać szukać rozrywek na boku, ona zapewniała mu wszystko, czego potrzebował).
- Czekaj, gdzieś słyszałem takie fajne zdanie. – Podrapał się po brodzie, jakby to w jakiś sposób miało pomóc mu wytężyć szare komórki i przypomnieć sobie, jak to leciało. Nie do końca pamiętał, gdzie to usłyszał, ale było adekwatne do sytuacji. – Oczekuj zawsze rozczarowania, a nigdy się nie rozczarujesz. – On akurat tak pesymistycznie do życia nie podchodził, lecz sam zauważył, że takie nastawienie mogłoby mu czasami uratować dupę. Ot na przykład wtedy, kiedy był nastolatkiem. – Dlatego wcale się nie dziwię, że tutaj takich kelnerek nie ma. – Na końcu języka miał, że skoro chciał takie panienki zobaczyć, to mogli wybrać się do klubu nocnego. Tylko że właściwie nie wiedział, co by zrobiły z nich ich panny, gdyby dowiedziały się, gdzie to się wybrali. Ryan mógł przysiąc, że Gabrielle zrobiłaby z niego kisiel i ciastka.
- Tylko? – Uniósł brwi, ale nie kwestionował tego bardziej. Skoro chciał piwo, będzie miał piwo. Poprosił przechodzącą kelnerkę, aby od razu podała im dwa kufle piwa, a jak zobaczy, że się ono kończy, od razu dostawiła następne. Zapłacił z góry z całkiem dobrym napiwkiem.
- No dobra, to mów mi, jak po przeprowadzce. Ale bez szczegółów. Chyba nie chcę wiedzieć, ile razy to robicie. – Podejrzewał, że ta liczba jest tak sama imponująca, jak ta, którą osiągał z Gabi.

autor

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

- Może kiedyś o tym pomyślę... jak będę miał czas - odparł bez większego przekonania, bo jak na razie wolał skupić się na innych rzeczach, zwłaszcza, że za kilka miesięcy będzie miał tego czasu jeszcze mniej, kiedy to na świat przyjdzie dziecko jego i Jordany, a on nie chciał być całkowicie bezużytecznym, zapracowanym tatusiem. Czego zaś Ryan zapewne o Chesterze nie wiedział, to że zanim jakieś półtora roku temu wrócił on do Seattle i zajął się tym, co było zgodne z jego wykształceniem - pracował w FBI, więc w temacie różnej maści kryminalnych zagadek z całą pewnością miałby co nieco do powiedzenia. Gdyby tylko chciał: a najwidoczniej nie chciał, skoro z tą częścią jego historii zaznajomione były jedynie osoby, które znały go dłużej, lub z którymi sam zechciał się tym podzielić. Swoją przeszłość wolał jednak oddzielić od teraźniejszości grubą kreską - nigdy bowiem nie był ani z tych, którzy żyli sentymentami, ani tych, którzy zbyt daleko wybiegali w przyszłość. I chociaż ostrożny również nie był, to tak było chyba po prostu bezpieczniej. Chociażby właśnie po to, by uniknąć rozczarowań. - Dobra rada, nie usłyszałeś tego przypadkiem ode mnie? - spytał z rozbawieniem. Z tym, że to, co odczuwał w związku z brakiem skąpo odzianych kelnerek w owym przybytku, to nie było rozczarowanie, a raczej - bycie wprowadzonym w błąd. - Przyznaj się, gdybyś myślał, że są tu takie kelnerki, to byśmy tu nie przyszli, bo twoja panna nie wpuściłaby cię później do domu, co? - rzucił z przekąsem, zupełnie jakby jego własna sytuacja nie jawiła się podobnie. Ale oni nie spotkali się po to, by spierać się, którego z nich kobieta trzymała na krótszej smyczy - lecz po to, żeby spędzić trochę czasu w męskim towarzystwie i nie zbabieć - jak to Ryan ładnie ujął - do cna; toteż finalnie Chet machnął na to ręką, by następnie podjąć temat własnej przeprowadzki. - Skoro ma być bez szczegółów, to... dobrze - uznał w odpowiedzi, z nieznacznym wzruszeniem ramion i majaczącym jednak w kąciku ust uśmiechem, zapewne na myśl o tym, co kryło się pod owym enigmatycznym "dobrze" i jak pierwszy tydzień po przeprowadzce przeżyli z Jordie praktycznie na kartonach, pomiędzy kolejnymi epizodami rzucania się na siebie jak zwierzęta nie znajdując już czasu na rozpakowanie swoich rzeczy. - Zresztą sam wiesz, jak to jest. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, to dobrze jest mieć do kogo wracać - stwierdził, skinieniem głowy dziękując po chwili kelnerce, która postawiła przed nimi ich zamówienie. Sięgnął po swoje piwo, spoglądając ponownie na Ryana. - To za co pijemy? - on sam, poza niedawną przeprowadzką, miał jeszcze parę dobrych powodów, jakimi nie było sposobności podzielić się jeszcze z kumplem, a jakie zdecydowanie zasługiwały na to, by je opić, ale póki co chciał wiedzieć, co u Harpera. Słuchanie zawsze przychodziło mu łatwiej niż mówienie o sobie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brwi Ryana uniosły się do góry, a potem pokręcił głową. Nie, nie. Tego od Cheta nie słyszał.
- Wydaje mi się, że właśnie nie. – Próbował sobie przypomnieć, aż klasnął otwartą dłonią w kolano, kiedy zrozumiał, gdzie ten tekst mógł być mu przypominany. – Ale ostatnio byłem w kinie na Spider-Manie. Rozrywki w ramach dogrywania się z nowym partnerem. – Dostał takiego młodzika, który dopiero co dostał awans. Bawiły go takie rzeczy. Był bardzo mocno związany z popkulturą. W sumie seans Harperowi się podobał, chociaż niektórych rzeczy nie rozumiał, bo nie oglądał innych części z nowym pajączkiem. Za to odezwała się nostalgia widząc ponownie Maguire na wielkim ekranie i to jeszcze w trykotach! – I tak mi się wydaje, że to tam znowu to usłyszałem. Ale pierwotnie to pewnie gdzieś w liceum. Dlatego przykro mi, ale to jednak nie od Ciebie. – Czasami Ryan Harper aż za bardzo był dokładny, nawet w takiej pierdole jak dochodzenie, skąd pochodzą słowa „oczekuj rozczarowania, a nigdy nie będziesz rozczarowany”.
- Odezwał się. – Przewrócił oczami, kiedy Chet zaczął mu dogryzać, że Gabi raczej by go nie puściła do klubu, gdzie panny miały mocno krótkie spódniczki. – Po co od razu tak sobie dogryzać? W końcu po tylu poszukiwaniach, znaleźliśmy te jedyne. – Miał w sumie w nosie, czy przez to zaczyna się nowa era i przez to zdziadzieje. Jak na razie miał wrażenie zupełnie inne. Seks był świetny, a wspólna przyszłość nie malowała się w ciemnych barwach. Czego mógł chcieć czy pragnąć więcej?
- Skoro znowu stanęło na naszych pannach - to za Jordie i Gabi. – Przyznał, że to będzie całkiem udany toast, skoro gdzieś te ich kobiety pojawiały się w ich myślach oraz rozmowach. Dobra, może to był jakiś etap, że jednak zaczęli dorastać. Trzeba było się z tym pogodzić.
Popił zdrowo ze swojego kufla i odłożył je na stolik (w domu pewnie zaraz by została mu osuszona głowa, że powinien odłożyć je na podkładkę). Rozsiadł się wygodniej na swoim miejscu. W sumie dobrze było się tak zrelaksować i nie mieć żadnych innych zobowiązań na głowie. Dawno takiego stanu nie czuł.
- W ogóle sam powoli zaczynam myśleć o przeprowadzce. Ten dom na wodzie to może była super rzecz, jak mieszkało się samemu. Ale tak w dwójkę? – Wolał oszczędzić Chetowi opowieści o Gabi, jak to wpadła do wody z całym impetem. To co prawda było zabawne, ale nie chciał skupiać się wyłącznie na niej i jej pechu. – Ciasnawo. I trochę w sumie zatoka zaczyna podśmierdywać.

autor

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

- Nie widziałem - pokręcił lekko głową. Nie było to więc raczej coś, o czym mogliby pomówić, a jedynym filmem, jaki w ostatnim czasie mógł skłonić bruneta do udania się do kina, był "Matrix" - jako fan gatunku sci-fi Chet uwielbiał trylogię; lecz chociaż jako dzieciak czytał także komiksy i oglądał oparte na nich kreskówki, to obecnie nie był zbyt zainteresowany produkcjami o superbohaterach. Może dlatego, że w ostatnich latach było ich zbyt wiele, a on nie miał czasu, aby je wszystkie śledzić, przez co gdyby teraz udał się na jakiegoś Spider-Mana, podobnie jak Ryan nie wiedziałby tak do końca, o co tam właściwie chodzi, gdyby tylko pojawiały się nawiązania do poprzednich części. - I jak się dograliście? Dawaj, chętnie posłucham historii z komisariatu, nawet gdyby nie miał się z tego urodzić żaden podcast - uśmiechem zachęcił kumpla do opowieści - raczej o kryminalnych sprawach, aniżeli o jego nowym partnerze, nawet jeśli Chet dobrze wiedział, że ten nie mógł za wiele mówić o trwających śledztwach. Prawda była jednak taka, że jemu samemu czasem - tylko troszkę - brakowało dawnej roboty, a właściwie adrenaliny, jaka się z nią wiązała, więc może zwyczajnie potrzebował posłuchać jakiejś krwawej historii, aby utwierdzić się w przekonaniu, że nic nie tracił; że to, co miał obecnie, ten spokój u boku ukochanej kobiety, było lepsze. Bez zająknięcia zatem uniósł kufel w geście toastu za ich kobiety, które chyba skutecznie trzymały ich w pionie, i obaj świetnie zdawali sobie z tego sprawę. Dlatego przynajmniej przed sobą nawzajem nie musieli udawać, że było inaczej. Chet upił głębszy łyk i pokiwał ze zrozumieniem głową, by zaraz jednak parsknąć niekontrolowanie śmiechem na wzmiankę o smrodzie z zatoki. - Może ktoś tam utopił jakiegoś trupa? Powinieneś to sprawdzić - rzucił trochę prześmiewczo. - Ale fakt, to była dobra, kawalerska samotnia - przyznał z rozbawieniem, bo w pewnym sensie tym właśnie był jego dom, kiedy Chet w nim zamieszkał. On i jego pies. I przez dłuższy czas - przy czym dłuższy było tu pojęciem względnym - nawet Jordana nie mogła przebić się przez tą emocjonalną ścianę, by zostawić w jego łazience swoją szczoteczkę do zębów. - Chociaż we dwoje też dałoby się tam pomieścić, ale już na przykład z dzieckiem byłoby gorzej - zauważył. Skoro nawet dorosła osoba mogła przypadkiem wpaść do wody, to taki ciekawski brzdąc - tym bardziej. I chociaż Chester naprawdę lubił swój stary dom w Portage Bay, bliskość wody, natury i nawet tych rozwrzeszczanych mew, to musiał myśleć praktycznie. Dlatego obecnie miał ogród, w jakim mógł swobodnie biegać jego pies, a w przyszłości będzie mogło bawić się również dziecko. - A wy... planujecie jakiegoś trzeciego domownika? - spytał zaraz, mrużąc podejrzliwie oczy znad kufla piwa. Akurat on wiedział najlepiej, że to nie zawsze da się zaplanować, a czasem po prostu przypadki chodzą po ludziach. Ale może Ryan, w odróżnieniu od niego, miał zamiar zabrać się za to wszystko we właściwej kolejności i zacząć jednak na przykład od pierścionka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie Ryan też by tego filmu nie widział, gdyby nie młodszy partner. W sumie chłopak był całkiem przyjazny, ale wiadomo – jak to młodzik – brak doświadczenia był dość widoczny. Harper nie narzekał, zawsze przynajmniej coś się działo.
- Za wcześnie, by oceniać, ale w sumie ostatnio musiałem go podtrzymywać, bo się biedak pochorował na widok nieboszczyka. – Upił trochę piwa. Tego na trzeźwo nie można było opowiadać, a skoro Chet go podpuścił, będzie miał opowieść rodem z kryminalnych zagadek Seattle.
- Ogólnie dostaliśmy telefon, że z opuszczonego mieszkania na górze ulatnia się niezły smród. Pojechali tam technicy i stwierdzili, że to robota dla nas. Wziąłem młodego, bo myślałem, że to zwykła sprawa. Nie będzie żadnych fanfarów. – W sumie gdyby wiedział, że to co zobaczy, będzie dość drastyczne, to może by nowego nie brał. A tak? Technicy zrobili mu trochę żarcik, nie podając paru różnych ważnych informacji. – Dojeżdżamy na miejsce. Faktycznie, smród niezły, że się nie da. To jednak norma przy tej robocie, szczególnie, jak trupa odkryje się za późno. – Wzruszył ramionami. Taka praca. – No ale młody już nie wytrzymał, jak zobaczył w beczce głowę człowieka. W dodatku ukiszoną razem z kapustą szatkowaną. Miał ktoś naprawdę wyobraźnię. – Nie miał zielonego pojęcia, na co komu była kapusta z głową ludzką, ale życzył tej osobie smacznego. – Młody zzieleniał od razu i nawet nie poszedł dalej. Dalej to była noga w kanapie, penis w butelce po wodzie mineralnej… - No, ktoś widocznie miał naprawdę wyobraźnię, by coś takiego zrobić. – Poszperałem, okazało się, że to jakaś Polka ukatrupiła swojego chłopaka. Chciała z niego zrobić, cytuję „bigos”. Podobno to jakieś dane z kapustą i mięsem. Życzę smacznego. – Poklepał kumpla po plecach, chociaż wątpił, aby to sprawiło, że piwo zacznie smakować jakoś inaczej. Byli ulepieni z zupełnie innej gliny niż połowa społeczeństwa. Gabi w ogóle nie chciała słuchać takich rzeczy, uważała to za nietaktowne i niesmaczne. Im mniej wiedziała o pracy swojego ukochanego, tym właściwie spała bezpieczniej.
- Sprawdzam codziennie, bo nadal biegam rano. Nic nie mogę wywęszyć. Może psa wypożyczę. Albo swojego mi dasz, może coś wyniucha na starych śmieciach.– Wzruszył ramionami, bo tak naprawdę to była jego pierwsza myśl. Potem jednak uznał, że to ktoś wyrzuca ścieki prosto do wody, choć na razie nie miał na to większych dowodów. Spokojnie, dojdzie do tego. Nie od razu Rzym zbudowano.
- Wypłynął ten temat, faktycznie. – Miał na myśli dzieciaka. – Chociaż powiem Ci szczerze, wątpię, by się udało jakiegoś dzieciaka zmajstrować. Skoro przez tyle czasu ze starą żoną mi się nie udawało, to nagle z Gabi wyjdzie? – Praktycznie to faceci zawsze oskarżali o bezpłodność najpierw kobiety. Ryan miał jednak inne podejście, raczej uznał, że możliwe, że tu u niego coś nie gra. Stawał mu, było wszystko super, ale z płodnością pewnie coś szło nie tak. Miał się w końcu zbadać, skoro mieli się o to starać. – Więc też pojawia się i temat przeprowadzki. I jeszcze wtopiłem, bo zapytałem się jej, czy jeśli się jej oświadczę, to czy przyjmie. Zamiast się oświadczyć. Witaj w moim pojebanym świecie.

autor

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

Wysłuchał Ryana, popijając piwo. Był odrobinę ciekaw tego, jak wyglądały zbrodnie w Seattle, chociaż z drugiej strony nie spodziewał się raczej niczego nadzwyczajnego, zwłaszcza że zaczęcie opowieści od "ostatnio..." sugerowało, iż był to całkowicie zwyczajny dzień z życia detektywa policji. Więc śmiało można powiedzieć, że historia o głowie w beczce z kapustą trochę bruneta zaskoczyła. - W sumie nie dziwię się chłopakowi, to nie brzmi jak wymarzony materiał na pierwszą sprawę - przyznał, unosząc lekko brew, ale prawda była taka, że w tym fachu nie było możliwości wyboru. Chociaż Callaghan w FBI zajmował się przestępczością zorganizowaną, więc tego typu sprawy go omijały - a kiedy pojawiały się trupy, to przeważnie były to ofiary bardzo cywilizowanych egzekucji poprzez strzał w potylicę. Rozczłonkowane zwłoki zdarzały się tylko wtedy, kiedy chciano kogoś ukarać bardziej demonstracyjnie. Co nie zmieniało faktu, że przez tych kilka lat brunet zdążył znieczulić się na różnej maści krwawe akcje - acz i tak wykrzywił usta w nieznacznym grymasie, zanim podjął: - Mocne. Co bardziej śmierdziało, zwłoki czy ta kapusta? - mimo że tak naprawdę intrygowało go, jak ktoś umieścił penisa w butelce z raczej wąskim otworem? Ale nie zdecydował się o to zapytać. Może zrobiłby to, gdyby wypili trochę więcej, a wtedy istniałoby niebezpieczeństwo, że od słowa do słowa skończyliby w zaułku za barem, porównując, który z nich zmieściłby swojego w większej butelce. Niektóre wątpliwości lepiej więc pozostawić niewyjaśnione, toteż Chet pokręcił zaraz głową.
- Widzę, że policyjny pies nigdy nie przestaje węszyć - z rozbawieniem wycelował w Ryana wskazujący palec, mając na myśli to jego całkiem dosłowne węszenie w zatoce. Zaraz jednak ponownie przytknął wargi do szkła i upił łyk złotego trunku, nie do końca czując się wystarczająco kompetentnym, aby wypowiadać się na temat planowania rodziny. - No.. nie wiem, to zależy, które z was wtedy... - zawiodło? Urwał jednak, i odchrząknął tylko, woląc nic nie dodawać, niż zabrzmieć nie tak, jak chciał. - Ale jest prosty sposób, żeby się przekonać, czy tym razem wyjdzie - zauważył, trochę siląc się na żartobliwy ton, gdy sugerował, że wystarczy po prostu oddać się wspólnym przyjemnościom, i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Nie wiedział bowiem, czy chodziło jedynie o przypuszczenia, czy Ryan zdecydował się na badania, skoro już z byłą żoną starał się o dziecko, ale generalnie problemy z płodnością to raczej nie było coś, czym mężczyźni lubili się dzielić, więc Chet trochę był zaskoczony tym, że rozmowa przybrała taki obrót. Oczywiście nie był idiotą i nie zamierzał rzucać żadnymi infantylnymi uwagami pod adresem kumpla, ani rozpowiadać nikomu o jego problemach, ale nie miał też dla niego żadnej dobrej rady. On z Jordie nie starał się o dziecko - po prostu tak wyszło, i wyszło im na dobre, ale Chester nie rozumiał tej desperacji i obsesji na punkcie posiadania potomka, w jaką popadały niektóre pary - a w szczególności chyba kobiety. Słysząc zaś o niedoszłych oświadczynach, aż zacmokał z dezaprobatą, kręcąc przy tym głową. - Taka amatorszczyzna u kogoś, kto ma już jedną byłą żonę? Powinieneś chyba mieć wprawę w tym temacie... Dostałeś chociaż odpowiedź, czy tylko: dowiesz się, jak się oświadczysz? - zapytał z wesołym uśmieszkiem, chociaż sam chyba równie dobrze poznał ten smak niepewności - ale ostatecznie wolał wziąć Jordie z zaskoczenia i po prostu zaryzykować, niż pytać ją o to, czy chciałaby, żeby się oświadczył. To była męska decyzja. - Dobrze, że ja mam to już za sobą. I że Jordie powiedziała: tak - dopiero teraz się tym Ryanowi pochwalił, ewidentnie dumny z tego, że od tych paru tygodni mógł już nazywać brunetkę swoją narzeczoną. Pominął tylko szczegóły odnośnie tego, w jakich okolicznościach przyszło mu się trochę niespodziewanie oświadczyć.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”