WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

Przysłuchiwał się dziewczynie, sznurując usta.
- Mówisz tak, bo najwyraźniej nigdy nie łączyłaś Zyrtecu z halucynogenami... - mruknął pod nosem tonem niemalże eksperckim, konfidencjonalnym, ledwie dosłyszalnie dla otoczenia, jakby wyjawiał ten sekret nie Gretchen, a samemu sobie. Słodkie wspomnienie ciężkiego, długiego snu wypełnionego neuronalną podróżą do krainy najdziwniejszych kolorów i kształtów jakie przyszło mu kiedykolwiek widzieć wykwitło nagle w pamięci Othella, wypełniło go sentymentem, a potem prysło. Och, te czasy kiedy dopiero zaczynał, i eksperymentował nie z tym, co na rynku, ale jedynie z półproduktami jakie udało mu się dostać od kolegów oraz znaleźć w głębi matczynej szafki na leki.
Podpalił skręta i podał go Gretchen. Sam wyciągnął dla siebie drugiego. Normalnie nie zawracałby sobie głowy podobnymi dywizjami, w końcu sharing is caring, a poza tym trzeba było myśleć o ekonomii, ale... mimo wszystko... czy naokoło nich nie szalał potencjalnie zabójczy wirus? Tak, Othello niejednokroć pragnął umrzeć. Ale na własnych zasadach (jakby takie w ogóle istniały - naiwny!).
- Boisz się prosić? - zaśmiał się krótko. Spojrzał na dziewczynę z ukosa, zainteresowany. Sprawiała wrażenie, jakby walczyła z rosnącą w niej irytacją. Albo... rozczarowaniem? A jeśli tak, to czym? Kim? Nim? Zmarszczył lekko i zabawnie nos - kształtny, wąski, zgrabnie wycięty skalpelem genetyki. - Ty? Może to przedwczesna diagnoza, Lo-Fi, ale nie wyglądasz mi na kogoś szczególnie... lękliwego... - wypuścił w niebo mały, gęsty obłoczek dymu - A zresztą... nie będziesz wiedziała, jeśli się nie przekonasz. Try me. Zobaczymy, czy mam w zanadrzu to, na co miałabyś ochotę...
Ostatnie zdanie wypowiedział z sugestią, że wcale nie muszą przy tym mówić o ofercie... handlowej. Podrapał się lekko w skroń, gotów na praktycznie każdą potencjalną odpowiedź.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

żyję! nie uciekłam! zamierzam być już bardziej żywa!

Co jest uroczego w jego wypowiedzi? Chyba wszystko. Brzmi jak bobas, a mówi o
n a r k o t y k a c h, co tylko wzmacnia moje rozczulenie. Okropna zabawa się kończy. Dostaję nagrodę, a Othello zaczyna czytać mi w głowie, odgadując przeszłość i nagłębiej skrywane przed światem słabości. Niedokładnie - przynajmniej oszczędza mi tym upiorności.
Ratujesz się, gościu. Ratujesz mnie.
Mrużę oczy szczęśliwa, że postanowił przywrócić mi wiarę w jego osobę. Lubię zagadki, szczególnie takie ,które nawet nie brzmią jak zagadki. Wpatruję się tak w niego i zastanawiam, co mu odpowiedzieć. Ja miałabym się bać? Chyba ty! Żeby tylko wiedział, ile niepewności, lęków i zmartwień mną targa… Ale ja miałabym się bać? To powinna być moja prowokacja, a wyszła na jego. Muszę się bronić, muszę być górą.
Wydycham gęsty dym, tworząc między nami podrabianą mgłę, w którą natychmiast rzucam słowa. Mgłą kojarzy mi się z tajemnicą i mrokiem nocnych, jesiennych ulic.
- Mam ochotę na… - Na co, Othello? - Na opowieść o chłopcu, który bez sensu szlaja się po kampusie i rozdaje nieznajomym rzeczy. Dlaczego wydaje się smutny, nawet gdy się uśmiecha?
Czuję, że moje stopy zdrętwiały. To sprawka trawy trawnikowej. Zostałam zdradzona! Sięgam po skarpety. Czas, by wróciły na miejsce.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

Och, sama to dopiero powiedziałaś..., odgryzł się w myślach widząc wahanie rudowłosej dziewczyny. Nie spuszczał z niej uważnego spojrzenia piwnych oczu przez cały ten czas, gdy szamotała się w zastanowieniu nad odpowiedzią. Widział ten proces myślowy w minimalnym ruchu jej powiek, w ledwie dostrzegalnym - czy wyczuwalnym może raczej - drgnieniu warg.
Sama przyznałaś, że się boisz...
Tak, przyznała to, Othello. Ale w innym kontekście, więc nie doszukuj się znaczeń tam, gdzie być może wcale ich nie ma. Mówiła przecież wówczas o czymś zupełnie innym, mówiła do Ciebie, rozproszona konwersacją. Kingsley jednak - jak to Kingsley - z refleksji przeskoczył do konkluzji. Fascynujący był ten ich krótki pojedynek. Intrygujące - do czego zaeskaluje?
W końcu zamrugał - szara serpentyna dymu załaskotała go w spojówki - i przeniósł wzrok na stopy dziewczyny, śmiesznie pobladłe (od chłodu? a może tylko w tym świetle?). Chciał coś powiedzieć, jakoś skomentować gest, w którym sięgnęła po skarpetki, ale... Nie zdążył. Zatrzymał się w drodze po własną wypowiedź, ze słowami grzęźniętymi na języku. Zmroziła go tym pytaniem - całe szczęście, że nie był zupełnie trzeźwy.
A może nieszczęście właśnie?
Zaciągnął się kłębem dymu. Wypuścił porcyjkę przez nos, porcyjkę przez usta.
Zniesie to? Prosi się. Ale czy zniesie to? Czy zniesie mnie?
- Lo-Fi, zdarzyło ci się może kiedyś kogoś zabić? - wyartykuował każde słowo starannie, powoli, dając dziewczynie gwarancję, że się nie przesłyszała - Bo mi tak. Może dlatego jestem czasem smutny.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brudne uliczki uniwersyteckiego miasteczka, popołudniowe słońce okalające promieniem mijane po drodze twarze, duszny wiatr zapowiadający burzę i deszcz. Czuł ciężar tej mieszanki w powietrzu, przemierzając z wolna kolejne alejki zatłoczonego miasta. Jak co dzień walczył o przetrwanie, sięgając bezwstydnie do kieszeni nierozgarniętych przechodniów. Lubił tę okolicę, zwłaszcza w trakcie roku akademickiego, bo niebrzydką twarzyczką i ekstrawaganckim (czyli starym i zarazem ledwie jeżdżącym) autem wzbudzał spore zainteresowanie wśród studentek. Być może nie służyło to spontanicznym łowom ulicznym, ale z pewnością łechtało i tak już wygórowane ego. Po takiej dawce zainteresowania z satysfakcją zmierzał do zgoła nudniejszej roboty, gdzie robił drinki desperatom albo parom lubującym się w oglądaniu roznegliżowanych panienek. Jeszcze jakiś czas temu i jemu miło było patrzeć w stronę tancerek; od dawna jednak traktuje już większość z nich jak siostry, więc praca w stripie stała się monotonną codziennością. Chyba na nowo szukał wrażeń za dnia, znudzony otaczającą go rzeczywistością, albo faktycznie potrzebne mu były bodaj byle grosze znalezione na ulicy. Tak też rozglądał się za nieznajomymi przechodniami, paląc fajki jedna po drugiej; na dłużej zawiesił oko na rozmawiającej przez telefon kobiecie, roztargnionej i płaczącej do słuchawki. Nieśpiesznym krokiem zbliżał się do zajmowanej przez nią ławki, skupiwszy wzrok na obranym celu; tak też nie zauważył w ogóle innej dziewczyny na swojej drodze, z którą to zderzył się ramionami. Na białej koszuli znalazła się rozległa, parząca go w skórę plama po kawie. Zareagował instynktownie, w pierwszej kolejności odklejając materiał od klatki piersiowej; później stać go już było tylko ironiczny monolog.
Tak się składa, że nie zamawiałem kawy... ani oparzenia – Wyrzucił przy tym na bruk doszczętnie już spalonego papierosa. – Mogę to uznać za prezent, albo objaw niewiarygodnej niezdarności, ale... – nie dokończył mówić, bo podniósł wzrok na sprawczynię całego zamieszania. Tę twarz znał aż zbyt dobrze; każdy rys, kąt, milimetr skóry zbadał niegdyś naocznie własnym spojrzeniem i dotykiem. Przekorny uśmiech wstąpił na dotychczas zirytowane lico, gadka i ton głosu też się zmieniły. Drwił jeszcze bardziej niż przed chwilą. – Och, pani wybaczy mój niewyparzony język. Nie sądziłem, że oblała mnie kawą gwiazda z pierwszych stron gazet.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W ostatnim czasie nie mogła narzekać na nudę w swoim życiu, które obfitowało w wiele zaskakujących wydarzeń i zwrotów akcji. Tylko mury uczelni przypominały jej kim była, zanim stała się byłą żoną Bosworth'a, którąś z kolei następczynią tronu oraz prawie byłą studentką zootechniki, na myśl o czym w niebieskich tęczówkach pojawiały się oznaki strachu. Zacisnęła mocniej długie, może odrobinę zbyt wychudzone, dłonie na ołówkowej, czarnej spódnicy, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak bardzo ulegała nerwowości, bo choć ta towarzyszyła jej wielokrotnie, tak obecnie osiągnęła najwyższy poziom; Melusine uświadomiła sobie, że waży się jej przyszłość. Natomiast towarzyszące temu uczucia nie minęły, nawet wtedy, kiedy z trzaskiem opuściła salę, uzyskując pozytywny wynik egzaminu poprawkowego.
Mimo wszystko wydawało się, że czas nie działa na jej korzyść, a wszechświat postanowił sobie z niej zakpić lub zażartować. Przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej wydostać się z tej części miasta, bo za niecałą godzinę miała towarzyszyć Seanowi w ważnym spotkaniu. Po raz kolejny usłyszała dźwięk telefonu, na wyświetlaczu, którego pojawiła się wiadomość od szefa, jednak zanim zdążyła ją odczytać, poczuła uderzenie, a kawa którą trzymała w dłoni częściowo znalazła się na jej ubraniu oraz koszuli mężczyzny, który - zdaniem Pennifold - na nią wpadł.
- Cholera! Nie potrafisz uważać, są tutaj też inni…. - odezwała się w zasadzie, w tym samym momencie, co brunet, od razu - jak to miała w zwyczaju - przyjmując postawę ofensywną, jednak nie dane było jej dokończyć wypowiedzi, bo kiedy podniosła jasne oczy, napotkała znajome tęczówki. Momentalnie pobladła, rozchylając delikatnie różowe wargi. Jedno uderzenie serca w piersi Melusine było odrobinę silniejsze niż powinno, jednak szybko zadławiła w sobie ślady emocji, jakie mógł jeszcze wywoływać w niej Nicco. Ściągnęła brwi, chowając telefon do kieszeni żakietu.
- Widocznie nic się u ciebie nie zmieniło - odparła, słysząc przeprosiny młodego mężczyzny. Wywróciła przy tym teatralnie oczami, ostatecznie posyłając Mancini'emu pytające spojrzenie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”