WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/bOHHV6w.jpg"></div></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ tu będzie numer, promys

Co do cholery? Ta jedna, uporczywa myśl nie dawała jej dzisiaj spokoju, nie chciała opuścić wnętrza jej głowy. Zaczęło się od awarii ciepłej wody przez co jej poranny prysznic zmienił się w mrożące krew w żyłach doświadczenie. Jako jednak, że awarie mają to do siebie, że od czasu do czasu się po prostu zdarzają, starała się nie przejmować. Ubrała się pięknie, pomalowała szminką usta, spryskała się ulubionymi perfumami, zbiegła po schodach i… od stóp do głów została ochlapana przez taksówkarza, który pędził jak szalony i miał absolutnie gdzieś obowiązujące na terenie miasta ograniczenie prędkości. Mokra jak kura wróciła do mieszkania, doprowadziła się do porządku, przebrała i tym razem uzbrojona w wielki parasol, wyszła na zewnątrz. Niestety, zabrakło jej dwóch minut, żeby zdążyć na autobus. Kolejny miał zjawić się dopiero za pół godziny, a że o tej porze zamówienie Ubera w przyzwoitej cenie graniczyło z cudem, zagryzła zęby, dłonie zacisnęła w piąstki i z nieprzejednanym wyrazem twarzy, ruszyła przed przed siebie. A, że już i tak była spóźniona, po drodze wstąpiła po dwie kawy - jedną dla siebie, drugą dla Floriana - co by nieco go ugłaskać i wkupić się w jego łaski, bo okej. Asystentce projektanta nie wypadało się spóźniać, ale… no siła wyższa, nic nie mogła na to poradzić. Od kiedy tylko się obudziła wszechświat rzucał jej kolejne kłody pod nogi i naprawdę robiła co mogła, walczyła, się starała, ale wciąż przegrywała. I to z kretesem.
“Hej, hej. Już jestem” zawołała po przekroczeniu progu atelier. W środku jak to w środku, kręciło się mnóstwo ludzi. Przywitała się z nimi wszystkimi, rozpięła płaszcz, a potem zamaszystym krokiem przeszła na tyły lokalu, do pracowni, jej ulubionego miejsca w całym wszechświecie. Kąciki jej ust mimowolnie uniosły się ku górze, twarz nabrała jakiegoś takiego bardziej radosnego wyrazu, no bo… jak tu się nie uśmiechnąć na widok własnego biurka zawalonego szkicami, zdjęciami, dokumentami, stojącego w kącie różowego kubka - prezentu od rodziców na pierwszy dzień pracy, szklanej ramki zza której spoglądało na nią przebrane w stroje super bohaterów rodzeństwo. Od samego patrzenia jakoś tak lepiej się jej zrobiło. Na moment.
“Kawa dla najlepszego szefa na świecie od najlepszej na świecie, modnie spóźnionej asystentki” rzuciła lekko, gdy udało się jej w końcu dotrzeć do projektanta. “Wybacz obsuwę, miałam koszmarny poranek, zostanę dłużej i wszystko nadrobię” dodała, pociągając łyczka sojowego, odtłuszczonego latte, które kofeiny miało co prawda tyle co kot napłakał, ale było tak niesamowicie smaczne, że Hale nie mogła sobie odmówić tej drobnej przyjemności. “To co tam dzisiaj dla mnie masz, jakieś zadania bojowe, czy mogę wrócić do tego, co rozgrzebałam w zeszłym tygodniu?” zapytała, no bo… nigdy nic nie wiadomo, zwłaszcza w modzie - dziedzinie niezwykle prężnie się rozwijającej i cholernie dynamicznie zmieniającej. Właściwie, rzadko kiedy zdarzało się, że wszystko szło zgodnie z ustalonym wcześniej harmonogramem. Tu jakaś spontaniczna sesja zdjęciowa, tam wpadający bez zapowiedzi, ogromny klient. Aimee była przyzwyczajona do tego, aby na to co dzieje się dookoła reagować na bieżąco. Nie czekać, nie zwlekać - działać, a Florian sobie takie jej podejście bardzo cenił. Między innymi dlatego tak dobrze się im pracowało.
“Dobra, to zmykam. Łap mnie jak będziesz czegoś potrzebować” poprosiła, gdy oddelegował ją do swoich obowiązków, a potem.... potem wpadła w wir pracy. Klawiatura się pod nią paliła, serca na Instagramie eksplodowały, telefony się urywały. Była w swoim żywiole i nie do końca zdawała sobie sprawy z upływu czasu, aż laptop postanowił się zbuntować. Padł, bezczelnie wyzionął ducha i gdyby nie to, że Aimee robiła nawet kopie zapasowe kopii zapasowych - pewnie srogo by zawyła, bluzgając siarczyście, a tak, tylko nienawistnie zamruczała pod nosem, podniosła się z krzesła i znów wpadła do gabinetu szefa. I kiedy już miała mu oznajmić, że jej maczek zawziął się i odmówił współpracy, zauważyła dwie rzeczy. Pierwszą - Florian miał równie wkurwioną, zmęczoną życiem minę, drugą - za oknem było już ciemno, co z kolei mogło znaczyć, że w atelier zostali całkiem sami, w końcu trudno było o większych od nich pracoholików. “Co jest?” zapytała, marszcząc czoło. “Mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia, a komp nie reaguje. Może więc… przerwa na fajkę? Na fajkę i na wino? W biurku schowałam butelkę półsłodkiego, a wyglądasz tak, jakby nie tylko mi, ale też Tobie przydało się coś na rozluźnienie” przyznała, uśmiechając się lekko. To jak będzie Florian, napijemy się?
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ U ]

Powoli przyzwyczajał się do bycia samotnym ojcem, choć wszystkie te małe potknięcia boleśnie zbijały mu kolana. Przeprowadzka do nowego domu minęła dosyć gładko, choć miało minąć sporo czasu zanim cała ich trójka - on, Lucienne i Gatsby - przyzwyczają się do przestrzeni, schodów i ogrodu. I ciężko było mu uwierzyć w to, że życie zmieniło się tak bardzo, tak gwałtownie, w przeciągu kilku tygodni zaledwie. Nie pamiętał już jak było żyć w środku miasta, w tym zimnym apartamencie. Nie pamiętał jak mijały jego dni bez tych małych rączek wokół szyi i burzy kręconych włosów biegających po kuchni. Nie pamiętał już jak to było - robić sobie kawę i śniadanie nie trzymając na rękach półśpiacej dwulatki. Nie miał już pojęcia jak zasypiało się we własnym łóżku, bo ostatnio przysypiał głównie z głową na dziecięcym łóżeczku z wielką księgą baśni Andersena na kolanach. Rzadko przesypiał noce, bo około drugiej Lulu zwykła wybudzać się z kolejnego koszmaru i przybiegać do jego sypialni, więc musiał jeszcze kilka dobrych chwil ją uspokajać (kiedy dzień? nie lubię noc), przez jakieś pół godziny zasypiać obok siebie, a potem znów zanosić do jej pokoju. Rano znów budziło go nierówne dreptanie i mały człowiek wskakujący na jego materac (dzień), więc musiał w pośpiechu ubierać się do pracy, a potem prowadzić Lulu do jej pokoju, żeby przebrać ja w jeden z tych kilkudziesięciu strojów, które jego stylistka przywiozła jeszcze przed przeprowadzką. Kremowy sweter i zielone ogrodniczki, włosy zaplecione w warkocz, chociaż musiał na te kilka minut odwrócić jej uwagę Świnką Pepą na ekranie telefonu. Około ósmej schodzili na dół, do kuchni, gdzie Ashton już kręcił się wraz z tymi jego niekończącymi się pokładami świeżo nabytej energii. Owsianka z bananami i borówkami dla Lu, jakieś dwadzieścia minut wykładów skierowanych w stronę Ushera - Drzemka o czternastej, ale dopiero po spacerze, weź Gatsby’ego, ale nie pozwalaj mu zbliżać się do placu zabaw, ubierz ją w płaszczyk, ale nie w ten błękitny od Gucciego, on jest na specjalne okazje, pamiętaj o czapce i szaliku, bajki tylko do dziesiątej, poczytajcie coś, krem z groszku na obiad, Lu uwielbia krem z groszku, więc nie będzie marudzić, zadzwonię jakoś o siedemnastej, muszę dziś być długo w pracy, jak tam moja królewno, zostaniesz z wujkiem Ashem? Będziesz grzeczna? Pilnuj Gatsby’ego, dobrze? (Pjes) Tak, tak, pies, skarbie ty mój. Ash, masz wszystkie numery an lodówce, dzwoń od razu gdyby coś się działo, nawet jakby kaszlnęła dwa razy.
Ale najwidoczniej nie kaszlnęła jeszcze, bo dzień w pracy mijał w miarę spokojnie, a kiedy Florian o dziesiątej zadzwonił do Ashtona, Lucienne jeszcze leżała pod kocem w salonie. Z tego wszystkiego nie zauważył nawet, że Aimee faktycznie się spóźniła, bo zakręcił się w pracowniczej części atelier jedynie kilka razy. Bo nie tylko w domu wszystko działo się bardzo szybko, w pracy też było jakoś dziwnie. Kilka nowych projektów, dwaj nowi klienci, wieszak ubrań przygotowanych do odebrania przez Cosmopolitan i ELLE, trzy spotkania z jakimiś zarozumiałymi influencerami, wywiad Floriana do iD w przyszłym tygodniu, kilka nowych umów, rozmowa z PRem. I dopiero kiedy podała mu kawę uświadomił sobie, że nie zdążył dzisiaj nic zjeść, a kubek parzonej rano kawy stygł właśnie na kuchennej wyspie jego nowego domu.
- Wybaczam, madame - odrzucił więc szybko i machnął na nią od niechcenia ręką, jakby chciał tym gestem przekazać, że ma iść sobie już, pracować najlepiej albo udawać chociaż, cholera.
Godziny mijały jakoś - jakoś było słowem kluczem w tym przypadku, bo czas przeciekał przez palce, a pracy było coraz więcej i głowa Floriana słaniała się powoli nad biurkiem po siódmej z rzędu telekonferencji. Głosy rozmywały się i sklejały w jedną wielką kulę niepotrzebnych pierdół, więc w pewnym momencie zamknął po prostu laptopa i wypuścił z płuc jeden z tych długich, jękliwych wydechów, przecierając twarz dłońmi. Starał się chyba uśmiechnąć na widok Aimee w drzwiach i tę uroczą propozycję z czystej sympatii i wdzięczności, ale twarz jakoś odmawiała posłuszeństwa. Zamiast tego wolno podniósł się z miejsca i ruszył w stronę otwartych drzwi.
- Panno Hale, nie wolno pić w pracy - powiedział głośno, a ręka szybko zamknęła drzwi. Twarz odwróciła się ku dziewczynie, rozpromieniając się w końcu w lekkim uśmiechu. - Półsłodkiego wina, oszalałaś? - Był fanem wytrawnego, ewentualnie półwytrawnego, no nie? To nic, coś się zaradzi. Przywołał ją do siebie kolejnym gestem ręki i ruszył w stronę tej ciemnozielonej kanapy, na której przyjmowało się w biurze gości. Sięgnął jeszcze do drewnianej konsoli, wyciągnął z niej karafkę whisky i dwie szklanki, postawił na stoliku. Cholera, należało im się coś mocniejszego w tym cyrku. Nalał więc trochę do każdego z kieliszków i opadł z głębokim westchnieniem na kanapę. Kurwa.
Telefon, gdzie telefon? Szybko wybrany numer, sygnał, głos Ashtona.
- Śpi? Jeszcze? Obudź za jakieś piętnaście minut, bo nie będzie spała w nocy, a wiesz, że...jasne, jasne. Zjadła? Co z nią ro...dobra, weź ją na rower albo coś, niech się wymęczy jeszcze, bo wieczorem rozniesie dom. Powiedz, że ją kocham, ok? Jezu, Ashton, dobrze, dobrze...muszę kończyć, uważajcie na siebie. - I rozłączył się, telefon rzucił na stół. Przez głowę mu nie przeszło nawet, że Aimee może nie wiedzieć o istnieniu Lulu, bo przecież wszystko stało się tak szybko i nie miał czasu wcale mówić o tym komukolwiek poza rodzinie. - Świetnie, potrzebujemy przerwy, co? Idź z tym komputerem do Megan, kupimy ci nowy. Nie będziesz pracować na tym gracie sprzed dwóch lat, tragedia. No, Anyway, how is your sex life? - Żart roku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała to szczęście, że Florian był nie tylko jej szefem, ale też przyjacielem, mentorem, powiernikiem najpilniej strzeżonych tajemnic, wielką inspiracją. Oczywiście, świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że w pracy nie wypada się afiszować. Życzliwych nie brakuje, a ostatnie czego chciała to dawać współpracownikom powody do plotek. I bez nich krzywo na nią patrzyli, bo była młoda, niedoświadczona. St. Verne na jej miejsce mógł zatrudnić kogoś, kto zjadł zęby w branży mody. Jakiegoś starego wygę z wyrobionym już nazwiskiem i grubą teczką, z prężnymi znajomościami i rozległymi kontaktami. Wybrał jednak ją. Zauważył w niej coś więcej niż ładną buzię, dostrzegł potencjał. Postanowił dać szansę. Urzekła go swoją pewnością siebie, charyzmą, przebojowością. Tym, że zamiast się dukać i patrzeć sobie pod nogi, bezczelnie wyliczała co zrobiłaby inaczej, jak poprawiła podsunięte jej pod nos, stare szkice. Właśnie wtedy nawiązała się między nimi jakaś taka nić sympatii. Początkowo bardzo niewinna, czysto profesjonalna. Z biegiem czasu zaczęła jednak wykraczać poza zawodowe zobowiązania. Lubili się, świetnie dogadywali, rozumieli praktycznie bez słów, a to nie było tak znowu często spotykane. Nie mieli więc zamiaru z tego rezygnować, nawet jeśli zdaniem niektórych mogło to być nie na miejscu.
Nikogo już nie ma, nie wygłupiaj się” zaśmiała się cicho. Swego czasu dość często zdarzało się im zostawać po godzinach i przy otwartej butelce wina ślęczeć do późna nad projektami. Zdarzało się też, że zmęczone głowy nie chciały już współpracować, a wtedy ukojenie znajdywali w sobie. Bez pytań, bez zobowiązań, bez większych sentymentów. Szybko, namiętnie, do utraty tchu i świadomości. Totalny reset.
Co mogę rzec. Czasem brakuje mi w życiu odrobiny słodyczy” wzruszyła ramionami, gdy spojrzał na nią tak, jakby oznajmiła mu właśnie, że ulubionym elementem jej garderoby są jeansy z H&M, a za prawdziwą wyrocznię mody uważa Kendall Jenner. Z niemałym zdziwieniem i widoczną dezaprobatą. Szczęśliwie, obyło się bez lekcji dobrych manier. Przywołał ją ruchem ręki i poklepał obok siebie miejsce na kanapie, a ona nie zastanawiając się ani chwili, usiadła obok i z wdzięcznością przyjęła wypełnioną whisky szklaneczkę, stukając się z nim w niemym toaście. Upiła kilka płytkich łyków. Przyjemne, charakterystyczne ciepło połaskotało jej przełyk. Westchnęła więc przeciągle, pozbyła się uwierających szpilek i rozsiadła się wygodniej, doceniając miękkość kanapy i jej idealnie wyprofilowane oparcie. Prawdziwa ulga dla kręgosłupa.
Wtedy St. Verne chwycił za telefon, wybrał na klawiaturze odpowiedni numer, słuchawkę przyłożył do ucha i pogrążył się w rozmowie. Śpi? Jeszcze? Obudź za jakieś piętnaście minut, bo nie będzie spała w nocy, a wiesz, że...jasne, jasne. Zjadła? Co z nią ro...dobra, weź ją na rower albo coś, niech się wymęczy jeszcze, bo wieczorem rozniesie dom. Powiedz, że ją kocham, ok? Jezu, Ashton, dobrze, dobrze...muszę kończyć, uważajcie na siebie… - pojedyncze zdania wyrwane z kontekstu. Troska w jego głosie była jednak wyraźna, podobnie jak czułość i rozrzewnienie malujące się na jego twarzy. Temat niezwykle ją zaciekawił i nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała.
Bawisz się w wujka? Przyjechał ktoś do Ciebie w odwiedziny?” obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Jeszcze nie wiedziała o tym, że w życiu Floriana pojawił się ktoś wyjątkowy. Że po jego domu od jakiegoś czasu biegała roześmiana dwulatka, która już niedługo miała ją nazywać ciocią Ejmi.
Tak jest szefie” kiwnęła głową, z nieskrywaną radością przyjmując informację o nowym laptopie. “Jutro do niej wpadnę, złożymy zamówienie. A dopóki nowy lapek nie przyjdzie przerzucę się na stacjonarkę. Mam jeszcze masę roboty, nie ma nawet takiej opcji, żebyśmy mogli sobie pozwolić na parę dni przestoju” mruknęła jeszcze, tym samym poniekąd ucinając temat pracy. Na pytanie mężczyzny wyszczerzyła się w uśmiechu, w jej oczach zapaliły się radosne iskierki. Choć miał to być tylko niezręczny żart, potraktowała go wyjątkowo poważnie. “Certified freak. Seven days a week. Wet ass pussy make that pull-out game weak” odpowiedziała, unosząc do góry brew, jakby w ten sposób chciała dać mu do zrozumienia, że jej życie erotyczne ma się dobrze. De facto, nigdy nie było lepsze. “Dużo się dzieje. Czasami mam wrażenie, że aż za dużo” przyznała po chwili. “Ostatnich kilka tygodni było dość szalonych. Obfitowały w mniejsze i większe dramaty, ale… powoli wychodzimy na prostą” wyjaśniła, zaczesując za ucho kosmyk włosów. “Razem z Drew przygarnęliśmy dwa szczeniaczki, Devon postanowił się wyprowadzić i zamieszkać z Felą, o czym pewnie już wiesz. Zwolni mi się przez to pokój, ale nie planuję szukać nowego współlokatora. Mój chłopak by tego nie przeżył” zaśmiała się, upijając jeszcze kilka łyków szkockiej. “Właściwie… jak tylko Dede zabierze swoje rzeczy oficjalnie zamieszkamy razem. Myśleliśmy o tym od jakiegoś czasu, większość nocy i tak spędzaliśmy u mnie. To chyba… naturalna kolej rzeczy” uśmiechnęła się pod nosem, bo z jakiegoś powodu samo opowiadanie o tym niesamowicie poprawiało jej humor i maksymalnie ją relaksowało. “Co z Tobą? No już, Twoja kolej na zwierzenia” podsunęła, puszczając mu oczko.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pamiętał doskonale dzień, w którym poznał Aimee. Pierwsze rozmowy kwalifikacyjne, które matka pozwoliła rozstrzygnąć mu samotnie, bo to twój pracownik, Florian. Był chłopak po MIT i dziewczyna po MBA, ktoś kto asystował już w Atelier jednej z tych dużych, szwedzkich marek, ktoś kto pracował w PR od kiedy skończył osiemnaście lat i każda z tych osób była tak samo bezbarwna i tak samo czarno-biała. Sztywno wyciągane ręce, nudne garnitury, zero pasji, a na dodatek zdawali się być wręcz poirytowani tym młodym chłopakiem, który wiercił się na krześle i mówił do nich zbyt spoufalonym tonem. Zero szacunku wzbudzał ten dzieciak świeżo po studiach, zaciągnięty tu przez matkę, z kręconymi włosami wchodzącymi do zbyt radośnie iskrzących się oczu, z rozpiętą pod szyją koszulą od Hermesa, która pogniotła się przy łokciach, bo Florian bez przerwy podwijał ją, żeby nie pobrudzić bieli grafitem ołówka.
Aimee weszła ostatnia. Ona i jej francuski bob, wysokie obcasy, czarna sukienka, długi płaszcz i masa energii w tej pięknej twarzy. Florian uwielbiał ludzi - zawsze miał do nich słabość. Pamiętał ich imiona i rysy, pamiętał co lubili jeść na lunch i które wino było ich ulubionym w piątkowe wieczory. A niczego na świecie nie uwielbiał tak bardzo jak pięknych ludzi - pięknych ludzi z pasją w głosie i bystrym spojrzeniem, pewnych siebie, głośnych i upartych. I dlatego właśnie Aimee została, dlatego dostała posadę i - nierozsądnie dosyć - miejsce w życiu Floriana. Więc rozmawiali długo i dużo i zarywali noce w pracowni, Lori zabierał ją na pokazy i na przyjęcia, na których ludzie byli tak zabawnie sztywni i snobistyczni, więc pili za dużo szampana i wracali do niego. Ale przecież w tym wszystkim nie było nadziei na nic więcej, nie było zdesperowanego romantyzmu, prawda? Była przyjaźń tylko, jedna z tych dziwnie wybuchowych i może zbyt otwartych, nawet jeżeli zdarzały się wieczory, w których Flo patrzył na Aimee za długo i całował zdecydowanie za czule, licząc po cichu, że tego nie zauważy albo zrzuci na alkohol.
Ale jednak czuł się przy niej swobodnie - swobodniej może niż powinien. I dlatego nie pomyślał nawet o tym, że dziewczyna może nie mieć pojęcia, o czym z takim zawzięciem rozmawiał z Ashtonem. Na jej słowa uśmiechnął się więc tylko lekko i kiwnął głową, bo może to jeszcze nie ten moment - ciężko było coś takiego ubrać w słowa. Dlatego poczekał spokojnie aż odpowie na jego kiepski żart swoim i roześmiał się perliście na ten wers, napił znów, słuchał dalej. Chłopak, no tak - nie znali się nawet. Szczeniaki i wyprowadzka Devona - uśmiech nie znikał z twarzy, głowa lekko się przechylała, kiedy przyglądał się jej i badał to z jakim zaangażowaniem mówiła o tym wszystkim.
- Chyba tak...to już poważne, co? Szykować ci suknię ślubną? - rzucił tylko i wyciągnął rękę, żeby złapać jej dłoń i pocałować lekko w nadgarstek. - Mam nadzieję, że to dobra partia, Aim. Musisz mi go przedstawić, żebym ocenił. Zawsze widziałem cię z jakimś księciem Monako albo duńskim ambasadorem - zaśmiał się jeszcze, nim wziął kolejnego łyka. - Myślisz, że mnie polubi? - spytał jeszcze konspiracyjnym szeptem, nachylając się lekko w jej stronę, jakby zdradzał jej jakąś wyjątkowo fascynującą tajemnicę.
Kolej na zwierzenia - uśmiechnął się znów i znów milczał chwilę, dopijając zawartość szklanki. Tyle było do opowiadania, nie wiedział od czego zacząć, więc ta chwila ciszy i ciężkiego zamysłu wisiała między nimi jeszcze trochę, aż Florian w końcu nie wyciągnął z kieszeni telefonu i nie zaczął grzebać w nim pośpiesznie.
- Nie bawię się w wujka. Znalazłem swoją córkę - wyrzucił z siebie w końcu, podsuwając jej rozświetlony ekran z dziewczynką w piżamie przytulającej pluszowego królika. - Ma na imię Lucienne i ma prawie dwa lata. Jest ze mną...od jakiegoś czasu, to cholernie skomplikowana sytuacja - ściszył głos i musiał krótko odchrząknąć, bo wszystko układało się na języku trochę koślawo. - Ogólnie życie jest skomplikowane ostatnio, wiesz? Kupiłem dom, musisz tam wpaść. No i...nie wiem, popsułem jedną rzecz, a drugą próbuję naprawiać. Wszystko się zmieniło. Zrobiłem dużo złych rzeczy i nie umiem się z nich wydostać - znów przerwał na chwilę i w tych kilku sekundach słabości wbił w nią spojrzenie dużych, smutnych trochę oczu. - Zdradziłaś kogoś kiedyś? Bo ja...kochałem bardzo, ale potem okazało się, że kogoś kocham bardziej i zachowałem się jak ostatni chuj. - Jeszcze trochę alkoholu, w alkoholu zawsze tkwiło trochę złudnej nadziei.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bardzo sobie to ceniła. Swobodę jaką mogli ze sobą rozmawiać. Bez owijania w bawełnę, kręcenia, udawania. Kiedy siedzieli w jednym pomieszczeniu, z dala od tych wszystkich ludzi, z którymi łączył ich jedynie podszyty nicią sympatii profesjonalizm, Aimee czuła, że nie ma takiej rzeczy, o której nie mogłaby Florianowi powiedzieć. Cokolwiek by to nie było, St. Verne wysłucha, pokiwa głową, zrozumie. Nie będzie w wyrazie jawnej dezaprobaty groźnie ściągać brwi i prawić jej kazań.
Poważne” uśmiechnęła się lekko na jego słowa, bo tak. Niczego w świecie nie była tak bardzo pewna, jak tego, że jej relacja z Drew to nie jakiś tam przelotny romans, tymczasowy związek, który skończy się po kilku miesiącach a miłość na całe życie. Szalała za nim, on szalał za nią, świata poza sobą nie widzieli. Uczucie było tak silne i obezwładniające, promieniowało na każdą komórkę ich ciała. Nie było więc nawet takiej fizycznej możliwości, żeby mogło wydarzyć się po drodze coś, co zmieniłoby kompletnie ich nastawienie. Mniejsze i większe problemy, dramaty, życiowe tragedie - Hale była w pełni przekonana, że poradzą sobie z każdymi przeciwnościami losu. W końcu, co dwie głowy to nie jedna. “Póki co nie musisz sobie jednak zawracać głowy szyciem sukni ślubnej. Spójrz tylko na mnie, chyba nie sądzisz, że tak łatwo się dam zaobrączkować? Nie ma, że raz zdobył i już z głowy. Niech się jeszcze trochę facet postara” zażartowała, upijając kilka kolejnych łyków drinka. Prawdę mówiąc, do wyjścia za mąż się jej nie spieszyło. I to z wielu różnych powodów. Raz, że była młoda, miała całe mnóstwo czasu. Dwa, że zanim zostanie stateczną żonką, robiącą pranie i gotującą obiadki chciała w życiu coś osiągnąć. Skończyć studia, zrobić karierę, odhaczyć wszystkie punkty ze swojej listy rzeczy do zrobienia przed 30. Trzy, że organizacja wesela to było coś, co przerażało ją do żywego. Wybór ciasta, kreacji, muzyki, dekoracji. Presja czasu, idealnego wyglądu, zadowolenia nie tylko siebie i swego wybranka, ale też zaproszonych gości. Nie… nie ma mowy. Dwadzieścia cztery lata to nie odpowiedni wiek na to, żeby całkowicie osiwieć. Strategią Hale było odwleczenie tego w czasie do przynajmniej 2027 roku. A, że Drew jakoś specjalnie nie nalegał, nie musiała się nawet przesadnie starać. “Kiedy uznamy, że to jest ten moment, na pewno nie omieszkam Cię poinformować” obiecała, szczerząc się w uśmiechu. Bo to było takie miłe, słodkie i kochane z jego strony, że chciał zaprojektować jej idealną suknię! “Masz rację, musisz go wreszcie poznać. Nie wiem dlaczego do tej pory się to nie wydarzyło. Tak czy siak, chętnie wpadniemy do Ciebie kiedyś na kolację albo zaprosimy Cię do siebie” stwierdziła wesoło, a w jej oczach zapaliły się radosne iskierki. Wizja wspólnego spotkania naprawdę niesamowicie ją ekscytowała. “Nie jest księciem Monako ani duńskim ambasadorem, ale to dobra partia. Najlepsza dla mnie” wyjawiła, opierając się plecami o zagłówek kanapy i zjeżdżając nieco w dół, co by rozłożyć się wygodnie. Po całym dniu siedzeniu za biurkiem zasługiwała na to, żeby wyciągnąć obolałe kości. “A Ciebie się nie da nie lubić” dodała jeszcze ze śmiechem, wyciągając w jego stronę rękę i czochrając go po włosach. Florian był inteligentny, ambitny, zaradny, zabawny. No i był doskonałym towarzyszem przygód wszelakich. Z nim po prostu nie można było się nudzić.
Gdy wreszcie wyjaśnił o co chodziło w tej tajemniczej wymianie zdań z Ashtonem… nie mogła uwierzyć, po prostu nie mogła uwierzyć. Mało brakowało, a nieelegancko rozdziawiłaby usta ze zdziwienia. To było nieprawdopodobne. Nieprawdopodobnie wspaniałe!
O mój Boże, jest śliczna. Jaki piękny kwiatuszek” pisnęła z zachwytem, wpatrując się w rozświetlony ekran komórki przyjaciela. “Chcę ją poznać. Muszę ją poznać. Kiedy ją poznam?” wyrzuciła z siebie z tempem karabinu maszynowego. “Jaka jest? Co lubi?” kolejne pytania, które wyrwały się spomiędzy jej kształtnych ust, ale co poradzić. Była niesamowicie przejęta, zdumiona i podekscytowana. Zresztą nic dziwnego, właśnie dowiedziała się o tym, że została ciocią. “Dom? Wow. No pewnie, że wpadnę. Nie pokazuj mi zdjęć, będzie większa niespodzianka” oddała mu komórkę, uśmiechając się przepięknie. A potem zamikła na moment, bo… ich rozmowa nagle zeszła na o wiele bardziej poważne, może nawet odrobinę mroczne tematy. Zepsute rzeczy, zawiedzione osoby, zmarnowane szanse. Nie było łatwo o tym słuchać, ani tym bardziej udzielać złotych rad. Nie, kiedy informacje, którymi ją raczył były dość szczątkowe. “Mogę Ci jakoś pomóc? No wiesz, w tym wyplątywaniu się?” zapytała, ściszając głos do półszeptu. “Nie, Lori. Nigdy” mruknęła równie cicho. “Ale w przeszłości byłam zdradzana. Spotykałam się z mężczyznami, którzy nie traktowali mnie dobrze i… wiem jakie to jest chujowe” przyznała, dość niechętnie kiwając głową. “Nie zrobisz niczego, co mogłoby naprawić wyrządzoną krzywdę, ale… możesz wyjaśnić, przeprosić. Nie każdy będzie chciał tego słuchać, ale… jeśli kochałeś, ta osoba po prostu na to zasługuje” odparła, przekręcając się nieco w bok i opierając głowę na jego ramieniu. “Ten ktoś… ktoś nowy… jak jest teraz między Wami?.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”