WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewątpliwy urok bruneta nie działał teraz na Logana. Ten mógł się prężyć, wdzięczyć, uśmiechać i mrugać filuternie oczami, nie robiło to na nim wrażenia. Może to z powodu zmęczenia i systematycznie pogarszającego się nastroju. Starał się mieć wszystko pod kontrolą, regularnie ćwiczył, dobrze się odżywiał, starał się znajdować wyzwania w mało satysfakcjonującej pracy, spotykał z przyjaciółmi i pielęgnował relację z ukochaną siostrzyczką. Mimo wszystko coraz częściej poddawał się czarnym myślom, wytykał sobie, że wszystko na co pracował, cały jego plan, pasja, a nawet powołanie legło w gruzach. I zaczynał dopuszczać myśl, że ta sytuacja się nie zmieni.
Może to też z powodu wciśnięcia studenta w szufladkę, określenie go „błaznem”, lub, milej, zwyczajnie ekscentrycznym. Nieprzewidywalność stawała się, mimo wszystko, przewidywalna. Choć nieraz czerpał przyjemność z kontaktu z osobami, które były dla niego kompletną zagadką, z niebezpieczną łatwością rozbawienie i zaintrygowanie przechodziło w zmęczenie.
A może po prostu podejrzewał, że to wszystko jest fasadą?
- Możesz tak na to patrzeć - odpowiedział, choć wiedział, że nie musiał. Chłopak był inteligentny, co do tego Logan nie miał wątpliwości. Może i alkohol przytępił nieco umysł, a błysk w oczach nie sygnalizował teraz bystrości, jednak bez przesady. Dzieciak znów próbował go prowokować. Nie wyglądał jakby zapomniał tabliczki mnożenia, tylko jakby mógł skoczyć z mostu prosto w wyśnioną w dionizyjskim szaleństwie wolność. Może jednak Shepherd przesadzał, znów wpadając w pesymizm odnoście tego barwnego Tołstoja.
Wywróciłby oczami, gdyby miał w zwyczaju tak robić. Zamiast tego wypuścił ciężko powietrze, zastanawiając się skąd u niego ta nieszczęsna kontra do podszeptów instynktu. Zostaw go. - Typowy piątek, co? - rzucił sarkastycznie. Wiedział, że takie są prawa młodości, a i sam nie był święty w wieku bruneta. Patrzył jednak na sytuację z perspektywy osoby, która już dostała nauczkę i teraz może udawać, że nabyta rozwaga zawsze była jednym z jej przymiotów.
Chłopak tymczasem patrzył na niego spojrzeniem, które go głęboko zastanowiło.
Odganiając wszelkie zbędne myśli, przez chwilę nawet miał drobniutką nadzieję, że ten nie przyjmie zaproszenia do wspólnej przechadzki. Choć powinien. Dźwięk pospiesznych, nierównych w rytmie kroków poprzedził pojawienie się studenta tuż obok. - Tak, ja wziąłem na siebie odpowiedzialność. Też szkodzi, jakby co - podzielił się z towarzyszem swoją mądrością. Jak to jest, że cudaczność i figlarność tego dzieciaka posyłała go na przeciwny biegun i Logan niezamierzenie stawał się bardziej gburowaty i cyniczny niż zwykle. Ale nie żartował, wolał nie wpuszczać do swojego świata ludzi, którzy kojarzyli mu się z kłopotami, a co dopiero pozwalać sobie na to, żeby zaczęło mu zależeć. Może jednak chłopak, w swojej drodze do autodestrukcji, sięgnie po tą straszną odpowiedzialność. Jemu by się przydała, zdaniem Shepherda. - Nie będę cię namawiał, żebyś wziął życie w swoje ręce, jeśli tego oczekujesz - powiedział, mimo to. - Ale jeśli lubisz brać, weź hulajnogę. - Przeskoczył lekko nad podestem, by hulajnoga znalazła się między nim a… - Masz jakieś imię? - wcisnął studentowi kierownicę w ręce. Jeśli będzie się jej trzymał, Loganowi sprawniej pójdzie łapanie go w razie gdyby za bardzo zaczął się przechylać w stronę ziemi.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

Typowy piątek...
Brunet wzruszył ramionami z iście pensjonarskim westchnieniem niewinności na spierzchniętych nieco wargach. Oj, panie psorze, ale nie powie pan rodzicom, co? - wyrażona w cielęcym nagle jakby spojrzeniu wielkich oczu - tym większych, że zważywszy na ostatnie nawyki żywieniowe (czy raczej ich brak) Othella, niewiele więcej poza oczami na jego twarzy pozostawało.
I wszystko byłoby fajnie, i śmiesznie nawet, czy raczej zabawnie i normalnie i tak, jak należy - bo przecież i w tym wieku i w tych czasach trudno się dziwić chłopakowi, że lubił sobie zaszaleć, popuścić trochę metaforycznego pasa, zluzować noszony w tygodniu kaganiec dobrego syna i studenta, ale...
Problem leżał w tym, że był to ostatnimi czasy dla Othella nie tylko "typowy piątek", ale i "typowy czwartek". A czwartkowi tak blisko przecież do środy, więc czasem rozlewał się i na nią. I na wtorek, rykoszetem. A więc - Othello orientował się o tym czasem nagle w niedzielny wieczór - jedynymi trzeźwymi dniami były dla niego poniedziałki właśnie (no, trzeźwymi, jeśliby odjąć od ogólnego rachunku przypisane mu przez lekarza środki, które brał codziennie). Może więc to, co postronnemu obserwatorowi nadal jeszcze mogło jawić się jako wyraz błędów młodości - a błędy młodości przecież należy popełniać, by mieć potem o czym opowiadać i do czego wracać słabnącą pamięcią, czyż nie? - w przypadku Othella stanowiło już objaw czegoś innego.
Czegoś, co mądrzy ludzie z dyplomami nazwaliby pewnie wyrazem rozwijającej się psychopatologii o tle społeczno-emocjonalnym, ale on sam nie miał ani ochoty, ani potrzeby określać jakimikolwiek słowami.
Wpakował się na hulajnogę posłusznie i z o wiele mniejszą gracją, niż planował. Sam jeździł przecież na desce - a przed wypadkiem, można było powiedzieć, jeździł nawet całkiem nieźle. Ból biodra - zawsze w nim obecny, czasem tylko uśpiony snem nieco głębszym i cięższym - w połączeniu z sowitym ładunkiem używek ciążących mu na błędniku wcale nie ułatwiał ambitnego zadania trzymania równowagi. Brunet postarał się jednak i w końcu udało mu się upozycjonować jakoś ciało na podeście, z jedną dłonią na kierownicy, drugą zaś wczepioną jakoś śmiesznie w rękaw towarzysza. Obejrzał się na mężczyznę przez ramię - trochę jakby w celu upewnienia się, że ten nie zniknął (rzeczy i osoby wszak czasem pojawiały się i znikały, gdy człowiek znajdował się w bieżącym stanie Kingsley'a), trochę, by odpowiedzieć na jego pytanie - Othello... - wymamrotał głosem lekko zachrypniętym, w którym to samouwielbienie łączyło się w nietypowej fuzji ze wstydem za życiowe wybory rodziców. Oj tak, to imię musiało tłumaczyć jego wrodzone uwielbienie do zbytecznego dramatyzmu. No bo jeśli nie ono, to co?
Po chwili brunet poczuł pęd powietrza i bardziej z niego, niż z faktu, że świat zewnętrzny wprawiony został w ruch, wywnioskował, iż muszą się przemieszczać. Przymknął oczy, rozmyślając o wszystkim i niczym. O zapachu Logana. O kierunku, w którym jechali. O tym, że na tej hulajnodze byli teraz tylko we dwóch, zostawiając w tyle i Runę i Adama i Meadow i całą resztę świata. O swoim imieniu, którego egzystencję chciał jeszcze dodatkowo skomentować (nie zdając sobie sprawy, że ta diagnoza wyjaśniać może nie tylko imię) - Matka mnie nie kochała.

/zt!

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ma nic lepszego niż przerwa w zajęciach! Naprawdę, jeżeli Liam miałby wskazać na swoją ulubioną porę dnia to byłaby to właśnie przerwa w zajęciach. Chłopak właśnie przemierzał jeden z parków znajdujących się nieopodal uczelni, kiedy nagle w jego stronę zaczęła zmierzać dziwna laska. Gitarzysta początkowo myślał, że laska zamierza go wyminąć, ale o dziwo ona patrzyła na niego i EWIDENTNIE zmierzała w jego kierunku. Czy to jakaś znajoma Janice? Chłopak rozejrzał się wokół w poszukiwaniu ukrytej kamery, albo innych śmieszków, którzy zamierzali podbić Youtube materiałem z rodem 2015 roku. No, ale wokół nie było nikogo. Dziwna laska naprawdę zmierzała w jego stronę. Jezusie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#16 Nie określiłaby samej siebie mianem "dziwnej", prędzej bardzo zdeterminowanej, by w końcu skończyć ankietę na temat stopnia wiedzy Amerykanów o bieżącej sytuacji społecznej w Afryce. Pytania naprawdę były proste i raczej w typie "jak Pan/Pani uważa...", więc Pandora naprawdę nie rozumiała, dlaczego większość studentów wytrzeszczała na nią oczy i oddalała się szybkim krokiem, ilekroć zaczynała tłumaczyć, dlaczego tak bezczelnie napadała ich na ulicy. Może naoglądali się zbyt dużo tiktoków i bali się już, że Panda postanowi zrobić kompilacje najgłupszych odpowiedzi i wstawić to do Internetu? Pewnie by mogła, gdyby była choć trochę inteligentniejsza i świadoma tego, iż naśmiewanie się z innych mogło dobrze wpłynąć na jej samoocenę. Niestety, jak na razie jeszcze nie odkryła tajników internetowego hejterstwa.
Dzień dobry, cześć! – zagadnęła przechodzącego nieopodal chłopaka, który już wyglądał tak, jakby tylko szukał dobrej wymówki do tego, by uciec bez wyrzutów sumienia. – Czy znajdzie pan chwilę, aby odpowiedzieć na kilka pytań? – zapytała oficjalnie, wyciągając swój wymięty notatnik i otwierając go na stronie z pytaniami. Zaraz jednak znów zwróciła swoje duże, niewinne oczy na swojego nowego kolegę, który totalnie wyglądał tak, jakby urwał się z lat 2000 i potajemnie masturbował się do Pete'a Wentza. Paradoksalnie właśnie w nim pokładała resztki swojej nadziei.
<center> <img src="https://i.imgur.com/dZCnbul.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: -80px; margin-top: -30px;" width="350px"; height="200px" /> <img src="https://s4.gifyu.com/images/ezgif-1-6fe541b281c0.gif" style="border-radius: 1px; position: relative; margin-top:30px;" width="310px" /> <br>
<div style="transform:rotate(15deg); -webkit-transform:rotate(5deg);
-moz-transform:rotate(15deg); -o-transform:rotate(15deg);
width: 400px; height: 20px; font-family: 'Courier New'; font-size: 9.5px; cursive; color:#685552; margin-top: -40px; margin-left: -20px;">the universe was made just to be seen by my eyes</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No dobra, być może i Pandora wcale nie była dziwna, ale Liam wszystko mierzył miarą swojego dotychczasowego doświadczenia. A trzeba przyznać, ze wszelkie konfrontacje gitarzysty z tego rodzaju zdeterminowanymi aktywistami kończyły się dosyć nieprzyjemnie. Najgorzej było, jak raz całkiem przypadkiem trafił w Starbucksie na świadków Jehowy i za żadne skarby nie wiedział jak im podziękować za poświęcony czas. Przecież nie mógł ot tak wyjść! Chłopak czekał na swoją frappucino. Jak miałby zlać tak pyszny temat? Niestety, te okoliczności sprawiły, że musiał wciąż z nimi rozmawiać i dosyć taktownie ich zlać. Czy istnieje jakiś większy koszmar? Chyba tylko angielscy skrytobójcy, albo koreańskie ciocie smażące wyjebiste placuszki. Dzięki Bogu, albo też innej sile wyższej, no bo Liam chociaż troszeczkę wierzył w siły wyższe, to nigdy specjalnie nie skupiał się na nazewnictwie nagle tuż obok pojawiła się dziwna kobieta z przerzedzonymi włosami, podkrażonymi oczami, ubrana w skórzaną kurtkę. Dziewczyna zmierzyła najpierw Liama lekceważącym wzrokiem, a następnie spytała się świadków, czy chcą poczuć jej scyzoryk na swoich twarzach. Jak wiadomo, świadkowie Jehowy unikają konfliktów, więc szybko się wycofali. Zdecydowanie jednak poczuli się prześladowani przez dziwną kobietę, a to sprawiło, że ich wiara tylko się umocniła.
-Jasne – kiwnął głową zdawkowo, a następnie na jego twarzy pojawił się szeroki, szelmowski uśmiech O co walczymy? Pokój na świecie? Pszczóły? Nowy sezon Lucyfera? – spytał rozkładając przy tym dłonie w dziwnym, teatralnym geście. Możliwosci było tysiące!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A ona wręcz przeciwnie – zawsze bardzo chętnie zatrzymywała się na ulicy i odpowiadała na wszystkie ankiety, nawet jeśli nie miała o czymś zielonego pojęcia. Lubiła mówić, po prostu, a ilekroć ktokolwiek prosił ją o wyrażenie swojego zdania w jakiejś sprawie, czuła się ważna i potrzebna, a tego zazwyczaj właśnie jej brakowało. Jestem pewna, że ten jej ból egzystencjalny załagodziłyby jedynie najlepsze placuszki od cioci, prosto z Korei, ale ponieważ Pandora była prostą dziewczyną i nie miała rodziny poza Ameryką Północną, mogła tylko pomarzyć.
W każdym razie, Pandora nie była świadkową Jehowy, więc Liam mógł być spokojny. Nikomu tez nie zamierzała ciąć twarzy – zdecydowanie nie była do takiego brutalnego zachowania zdolna. Wręcz przeciwnie. Gdy tylko nieznajomy zgodził się na wykonanie jej ankiety, jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
Cudownie! Będziesz moim trzecim odpowiadaczem – zakomunikowała, nie przejmując się tym, że słowo, którego użyła, w rzeczywistości nawet nie istniało. – O nic nie walczę, jestem raczej bezkonfliktowa – powiedziała wprost, oczywiście biorąc jego pytanie stuprocentowo dosłownie. – Chodzi tylko o to, aby sprawdzić stan wiedzy mieszkańców Seattle na temat sytuacji społecznej Afryki – wytłumaczyła, po czym kliknęła długopisem, przygotowana do notowania. – Pierwsze pytanie: ”czy wie Pan/Pani, gdzie leży Afryka?” – czytała wszystko słowo w słowo, chcąc brzmieć stuprocentowo profesjonalnie i absolutnie nie zdając sobie sprawy z tego, iż było na odwrót. – To takie pytanie na rozgrzewkę – wytłumaczyła, nie chcąc, aby nieznajomy zarzucił jej, że kwestia geograficzna nie miała związku z sytuacją społeczną Afryki. – Możliwe odpowiedzi: ”tak””, ”nie, ale chcę się dowiedzieć”, ”nie i nie obchodzi mnie to”, ”inne”. – Widać, że nikt jej tej ankiety nie sprawdził przed zatwierdzeniem, skoro teraz chodziła po ludziach i pytała o takie głupoty.
<center> <img src="https://i.imgur.com/dZCnbul.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: -80px; margin-top: -30px;" width="350px"; height="200px" /> <img src="https://s4.gifyu.com/images/ezgif-1-6fe541b281c0.gif" style="border-radius: 1px; position: relative; margin-top:30px;" width="310px" /> <br>
<div style="transform:rotate(15deg); -webkit-transform:rotate(5deg);
-moz-transform:rotate(15deg); -o-transform:rotate(15deg);
width: 400px; height: 20px; font-family: 'Courier New'; font-size: 9.5px; cursive; color:#685552; margin-top: -40px; margin-left: -20px;">the universe was made just to be seen by my eyes</div></center>

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#18

Kolejny wieczór spędził w pubie nieopodal akademików. Umówił się tam z kilkoma znajomymi z kierunku, którzy po wypiciu paru drinków, chcieli udać się na nocną eskapadę do klubu. Siriusowi kompletnie nie spodobał się ten pomysł. Następnego dnia musiał wcześnie wstać. Pożegnali się chwilę przed północą. Jego koledzy w szampańskim humorze poruszali się od krawężnika do krawężnika, śpiewając I Need a Hero. Przez chwilę przyglądał się ich wygłupom, po czym tkwiąc w stanie rozbawienia skierował się w stronę uniwersytetu. Jeszcze długo ciągnął się za nim dźwięk piosenki. Głos Caleba prawdopodobnie słyszało całe Northeast Seattle: I need a hero
I'm holding out for a hero 'til the end of the night...

Założył na głowę kaptur, co przywykł robić, kiedy poruszał się nocą po mieście. Dłonie wsunął w kieszenie kurtki, a brodę schował pod kołnierzem. Jeszcze kilka razy zaśmiał się, przypomniawszy sobie o niesnaskach tego wieczoru. Najpierw Mitch pokłócił się z Calebem o kolor wódki, a potem Oleh zarzucił Siriusowi, że się wywyższał, bo nie chciał dokończyć ostatniego drinka. Wcześniej wypił pięć i czuł, że ten szósty okazałby się dla niego zabójczy. Potem doszli do porozumienia, chociaż Enest bąkał coś pod nosem na temat studentów z kierunku informatyki. Oni także znajdowali się w lokalu.
Przyśpieszył. Zaczęło dokuczać mu chłodne powietrze. Dookoła było ciemno i pusto, choć gdzieś w oddali dobiegły go odgłosy awantury. W pierwszym momencie nie był tym zainteresowany. Kłótnie i zwady w okolicach uniwersytetu stanowiły coś normalnego. Zazwyczaj przyczyna stała po stronie pijanych studentów, którzy wszczynali pomiędzy sobą bezsensowne konflikty - o szlugi, pieniądze na bilet i eseje.
Przeskoczył ławkę i zniknął pomiędzy krzewami. Skorzystał ze skrótu i pojawił się dopiero po drugiej stronie gęstwiny. Ostatnia ulica dzieliła go od dotarcia do celu. Wtedy zauważył czwórkę młodych, wysokich mężczyzn. Stali przed przejściem dla pieszych tuż obok monopolowego. To oni byli przyczyną hałasu. kołysali się na boki i wymachiwali rękoma, w których dzierżyli puszki z piwem. Kiedy jeden z nich zatoczył się do tyłu, odsłonił postać drobnej dziewczyny. Wtedy Sirius przystanął. Obserwował ich z drugiej strony ulicy. Blondynka była odwrócona przodem do sklepowej witryny, dlatego w pierwszej chwili nie miał szansy jej rozpoznać. Dopiero kiedy tęgi brunet złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie, Sirius zauważył, że była to Fernanda.
- Hej! - krzyknął, jakby w ten sposób chciał ich ostrzec, że nadchodził. Tylko jeden chłopak zwrócił na niego uwagę podczas gdy drugi spróbował włożyć dziewczynie dłoń pod kurtkę. Pozostali zanieśli się krnąbrnym i obrzydliwym śmiechem. - Hej! - Sirius pośpiesznie minął przejście dla pieszych. Złapał tego, który akurat próbował dobrać się do Fernandy i pchnął go na najniższego towarzysza. Oboje przewrócili się na chodnik. Wtedy kopnął trzeciego w piszczel, sprawiając, że i on stoczył się z krawężnika. Niestety ostatni przeciwnik zdążył go zaskoczyć. Sirius oberwał dwukrotnie w twarz. Pękła mu warga. Mimo tego prędko się zreflektował i otuliwszy chłopaka ramionami w klatce piersiowej, wbiegł z nim w ścianę. Oboje przeturlali się po ulicy, ale to Bosworth wstał pierwszy. Zaatakował kopiąc tamtego prosto w brzuch. Pozostali zdążyli zebrać się z ziemi i pobiegli na drugą stronę ulicy. Poczekali aż dołaczy do nich ostatni kolega i wyzywając Siriusa od debili, a Fernandę od dziwek, pośpiesznie udali się w stronę przystanku autobusowego.
- Jesteś cała? - dopadł dłońmi policzków dziewczyny, jednocześnie pobieżnie sprawdzając, czy nie miała żadnych obrażeń. Potem odsunął się, aby oddać jej wolną przestrzeń. Knykciem przetarł wargę, która nieznacznie zaczęła krwawić. - Nie masz co robić po nocach? Jak szukałaś towarzystwa, to mogłaś do mnie zadzwonić - spróbował zażartować, przy czym ponownie schował dłonie do kieszeni kurtki. Przypuszczał, ze Fernanda była przestraszona zaistniałą sytuacją.
Ostatnio zmieniony 2021-11-15, 15:55 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#004 Otwarcie kolejnego ekskluzywnego hotelu, należącego do wielkiego Dariusa Hamiltona, okazało się dosyć głośnym wydarzeniem, na którym zebrała się cała śmietanka towarzyska Seattle. Do tego dziennikarze i współpracownicy - czyli cała masa obrzydliwie bogatych snobów i hien, chcących udokumentować niemalże każdy postawiony przez nich krok.
Fernanda nienawidziła tego typu imprez. Tych, na których zmuszona była wyglądać nienagannie i uśmiechać się praktycznie bez ustanku. Udawanie idealnej córeczki tatusia, również nie wychodziło jej najlepiej, co w pewnym momencie, było aż nazbyt widoczne. Gdy Francesca Hamilton po raz kolejny, odciagnęła niesforną latorośl z dała od wścibskich plotkarskich oczu, aby udzielić jej blisko dziesiątej już dzisiaj reprymendy, coś w tej drobnej blondynce, po prostu najzwyczajniej w świecie pękło i to na tyle mocno, że ta postanowiła bezzwłocznie opuścić ten "cyrk na kółkach"
Nie tłumacząc się nikomu, czym prędzej wyślizgnęła się ukradkiem, używając do tego wyjścia dla służby. Następnie, udała się do jednego z przygotowanych dla gospodarzy pokoi. Tam wyjęła spod łóżka niewielką torbę, w której wnętrzu, czekały na nią znacznie wygodniejsze i bardziej przyziemne ciuchy, w które szybko się przebrała, nie chcąc tracić na to więcej czasu, niż jest to absolutnie konieczne. Bajecznie drogą, kreację od Chanel oraz pasującą do niej biżuterię, pozostawiła niedbale rzuconą, na idealnie posłanym łóżku, i opuściła to znienawidzone miejsce, nawet się za sobą nie oglądając.
Niestety znajdując się na zewnątrz, Fer uświadomiła sobie, że przywiózł ją tutaj Darren, a co za tym idzie, obecnie nie miała jak wrócić do domu. Oczywiście, dziewczyna mogłaby zamówić chociażby taksówkę, ale telefonu również przy sobie nie posiadała. Brat tak cholernie ją ze wszystkim pośpieszał, że ta praktycznie niczego ze sobą nie zabrała. W jednej z kieszeni spodni, znalazła kilkadziesiąt dolarów, które zdążyła ukradkiem tam schować. Blondynka miała tylko cichą nadzieję, że po drodze znajdzie postój taksówek. Jakby na to nie patrzeć, było już dosyć późno, a jej nie uśmiechało się wracać o takiej porze do Belltown na piechotę. Niestety, gdy dziewczyna w końcu dotarła do swojego celu, nie znalazła tam ani jednej taksówki. Przeklinając więc w duchu własną głupotę, ruszyła w dalszą wędrówkę po mieście.
Po kilkunastu minutach marszu, Fernanda dostrzegła w oddali, czynny całą dobę monopolowy. Postanowiła tam zajrzeć i zapytać ekspedientkę o inny, być może znajdujący się w pobliżu postój. Przechodząc przez pasy, nagle grupka wychodzących z owego sklepu młodych mężczyzn, zastawiła jej drogę. Początkowo próbowali wyłudzić od niej jakieś pieniądze. Gdy ta grzecznie odmówiła, Ci już znacznie agresywniej poczęli ją napastować. Jeden z nich, przyciągnął ją do siebie, próbując wepchnąć swoje obrzydliwe łapska pod jej kurtkę. Podczas powstałej szarpaniny, Hamilton próbowała się bronić, lecz z marnym skutkiem. Nagle jakby znikąd, pojawił się Sirius Bosworth, chcąc wywabić ją z opresji. Przerażona i zszokowana kobieta, stała jak ten przysłowiowy słup soli i gapiła się, na okropną, rozgrywającą się na jej oczach scenę. Te wszystkie obelgi, padające pod ich adresem, gdy napastnicy po wszystkim oddalali się, odbijały się echem w głowie blondynki. Otrząsnęła się dopiero, gdy znajomy chłopak dopadł do niej, doszukując się na twarzy dziewczyny ewentualnych obrażeń.
- Ja...ja..nie wiem jak to się stało, przysięgam! - Zarzekała się, próbując jednocześnie wytłumaczyć własny brak ostrożności i zwykłą, ludzką głupotę. Po chwili, w przypływie silnych emocji, jakie wciąż nią targały, Hamilton mocno wtuliła się w Siriusa, obejmując go. Być może nie było to stosowane zachowanie, ale w danym momencie, ta naprawdę potrzebowała poczucia bezpieczeństwa, które kilka minut temu, zostało jej tak drastycznie odebrane. Oddech Fernandy był wyraźnie przyśpieszony, a ciało drżało. Nie potrafiła się uspokoić.
- Przepraszam. Przepraszam za to, że wciąż przysparzam Ci coraz to nowszych problemów...- Wyszeptała, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, owiewając ją ciepłym, wydychanym z ust powietrzem.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie miał pojęcia o życiu, jakie wiodła arystokracja. Od niego nigdy nie wymagano niczego poza dobrymi stopniami, używania zwrotów grzecznościowych i chodzenia po zakupy do osiedlowego sklepu. Czasami mama poprosiła go, aby uprzątnął piwnicę albo pomógł Ursuli odrobić lekcje, czasami musiał zgrabić liście z podwórka i odśnieżyć podjazd; czasami... Czasami ojczym upominał go, twierdząc że powinien wcześniej wracać do domu. Mówił o szkodliwości alkoholu, papierosów i strofował Siriusa przy doborze przyjaciół.
Jednak to wszystko było czymś zwyczajnym; czymś z czym borykała się większość dzieci i młodzieży. Sirius Bosworth nigdy wcześniej nie udawał kogoś innego. Nie uśmiechał się, nie prostował się i nie mówił na rozkaz. Nie zobowiązywała go sztywna etykieta, lecz prosta ludzka natura, odpowiadająca za jego charakter i preferencje.
Sirius Bosworth po prostu nie wiedział, jakie miał szczęście, ze wychował się w przeciętnej rodzinie na obrzeżach Seattle.
Odruchowo uniósł ręce, kiedy Fernanda przylgnęła do niego w taki gwałtowny i niespodziewany sposób. Dopiero po chwili zorientował się, co powinien zrobić i otoczył jej ciało ramionami. Drżała i w pewien egoistyczny sposób czuł z tego powodu satysfakcje.
- Akurat przechodziłem... - zaczął. Delikatnie odsunął od siebie dziewczynę, ale tak, że wciąż znajdowała się w zasięgu jego rąk. Trzymał ją za talie i uśmiechał się litościwie. Przyglądał się twarzy Fernandy: lśniącym oczom, które odbijały światło okolicznych lamp, kilku zmarszczkom, powstałym w wyniku emocji oraz niesfornym kosmykom. Przypadek sprawił, że plan Siriusa był bliższy realizacji.
- Dokąd idziesz? - zapytał. Pora była późna i przede wszystkim nieodpowiednia na spacer. On znał okolice. Wiedział, gdzie o tej godzinie w Northeast Seattle gromadzą się ludzie. W taki wieczór jak ten młodzież wychodziła na ulice, aby poskromić alkoholowe pożądanie.
Gdyby Sirius nie miał swoich intencji w ratunku Fernandy, to z pewnością nawet nie angażowałby się w ratunek. Nie był człowiekiem, który interesował się sprawami innych, a z pewnością nie takim, który ratował damy z opresji.
- Odprowadzić cię? - zadał kolejne pytanie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli tylko Fernanda, mogłaby w jakikolwiek sposób przewidzieć tę wieczorną katastrofę, to z całą pewnością, pomimo ogromnego obrzydzenia i wrodzonej niechęci ostatecznie, pozostałaby na wytwornym bankiecie, organizowanym przez Hamiltonów. Nienawidziła przepychu, przeplatanego zgubnym luksusem. Przez dwadzieścia ostatnich lat, żyła w klatce z podobnego materiału. Teraz, gdy w końcu zasmakowała, tak bardzo pożądanej przez nią wolności, bez tych wszystkich dostępnych na wyciągnięcie ręki udogodnień, czuła się o niebo lepiej. Dziewczyna zrozumiała, że pieniądze Dariusa zupełnie nie są jej do szczęścia potrzebne. Niestety rodzice nie potrafili pojąć, ani tym bardziej zaakceptować potrzeb własnej córki, a to z kolei rodziło pomiędzy nimi, ogrom nikomu niepotrzebnych konfliktów.
Gdy blondynka poczuła, że jej wybawca, otacza ją ramionami, instynktownie jeszcze mocnej do niego przylgnęła. Rozpaczliwie wręcz, szukała bliskości i ukojenia. Czegoś, co choć w minimalnym stopniu, zatarłoby obraz przerażających wydarzeń sprzed kilku minut.
Kiedy, delikatnie uniosła swoją głowę, aby móc na niego spojrzeć, ten bez trudu, mógł dojrzeć te duże, ciemne i zaszklone łzami oczy. Policzki młodej kobiety, były nieco zaróżowione pod wpływem zaistniałych czynników, lecz dziewczyna nawet w takiej chwili jak ta, byłaby w stanie skłamać, tłumacząc owy wygląd chociażby chłodem nocy. Powiedziałaby niemalże wszystko, by uniknąć jawnego zażenowania i emocji, wywołanych tą nagłą bliskością Boswortha.
- Ja w zasadzie też...- Zaczęła, ostrożnie dobierając przy tym słowa. - Byłam na rodzinnej imprezie, ale ta cholernie się przeciągnęła. Do tego Darren strasznie mnie przy szykowaniu popędzał i przez to, nie zabrałam z mieszkania telefonu. - W ten sposób blondynka wytłumaczyła swój nocny spacer po mieście. I choć doskonale zdawała sobie przy tym sprawę z tego, że jej opowieść, brzmi po prostu idiotycznie, taka była prawda.
- Do domu. Chcę tylko wrócić do domu. - Odparła, wydając przy tym z siebie ciężkie westchnienie. Nie spodobała jej się ta rozcięta warga Siriusa. - Tylko spójrz na siebie...- Szepnęła, kiedy wciąż drżącą od emocji dłonią, delikatnie pogładziła jego policzek. Był to niewiarygodnie czuły gest, na który w normalnych okolicznościach, Fernanda zapewne nigdy by się nie zdecydowała, gdyby nie to, co przeżyła. Tym bardziej względem chłopaka, którego nie darzyła zbyt pozytywnymi uczuciami.
- Byłoby super, gdybyś mógł mnie odprowadzić. Przynajmniej wtedy, mogłabym opatrzeć Twoje obrażenia. - Dziewczyna dobrze wiedziała, że dane słowa nieodzownie wiążą się ze zdemaskowaniem jej małego sekretu, ale gdzieś tam podświadomie czuła, że była mu to winna. W końcu, jakby na to nie patrzeć, gdyby nie Sirius, nie wiadomo, jakby się to wszystko skończyło?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Przez przypadek został bohaterem. W tamtym momencie naprawdę pomyślał, że los mu sprzyjał, a nawet, że samej Ursuli podobało się jego postępowanie. W rzeczywistości nie była to prawda. Siostra Siriusa należała do niezwykle wrażliwych i empatycznych osób. Nie popierała chamstwa i przemocy. Mówiła o tym każdej możliwej okazji. Kiedy wracał do domu cały posiniaczony i podrapany, jako pierwsza zaczynała prawić mu morały. Czuł się wtedy gorzej, niż po otrzymaniu reprymendy od matki.
Przytaknął, choć słysząc imię brata Fernandy, intuicyjnie spiął ramiona. Był powodem wszelkich trosk. Pochopne zachowanie tego krnąbrnego chłopaka raniło ludzi dookoła. Sirius naprawdę go nie lubił i im bardziej zagłębiał się w świat Hamiltonów, to jego antypatia nabierała jeszcze większych rozmiarów. Nie mógł swobodnie wypowiadać się na temat Darrena. Nie mógł o nim myśleć bez poczucia rwania serca i duszy. W tym konkretnym przypadku milczenie okazało się złota metodą, aby uniknąć problemów.
- Dobrze, załatwię ubera do Belltown - powiedział i oderwawszy się od Fernandy zaczął grzebać coś w telefonie. Włączył aplikację, określił lokalizację i zamówił samochód. Na ekranie wyświetlił mu się czas oczekiwania - osiem minut.
Dojście z Northeast Seattle do Downtown zajęło by im sporo czasu. Poza tym zegar wskazywał prawie pierwszą w nocy, a w dodatku zrobiło się bardzo chłodno. Spacer prawdopodobnie skończyłby się skrajnym zmęczeniem oraz choróbskiem. Sirius nie mógł pozwolić sobie na jakąkolwiek niedyspozycję, ponieważ dopiero zaczął staż w nowej firmie. Poza tym musiał skupić się na zaliczeniach na uczelni.
Jeszcze nie zdążył schować telefonu do kieszeni, kiedy dłoń dziewczyny spoczęła na jego twarzy. Spojrzał w jej oczy nie mówiąc absolutnie niczego. Rozcięta warga nie stanowiła dla Siriusa problemu. Niejednokrotnie wracał do domu w gorszym stanie: z podbitym okiem, zwichniętym nadgarstkiem lub zbitymi żebrami. Tej rany prawie nie odczuł. Zapewne następnego dnia całkowicie by o niej zapomniał. Jednak troska Fernandy nieznacznie go poruszyła. Nie spodziewał się takiego aktu, Wpierw wpatrywał się w nią, tkwiąc gdzieś pomiędzy dezorientacją a niezłomnością. Potem ściągnął z siebie rękę dziewczyny i zamknął ją w swojej.
- Transport już jest - powiedział znienacka. Głos Siriusa był przez chwilę zachrypnięty. Musiał odchrząknąć, aby znowu brzmieć normalnie.
W uberze także niewiele się odzywał. Oparł głowę o szybę i przyciągnął do siebie Fernandę w taki sposób, że musiała oprzeć się na jego ramieniu.
Sirius nie przywykł do tego, że ktoś się o niego troszczył. Zazwyczaj robił wszystko samodzielnie i nie oczekiwał pomocy od postronnych osób. Dzisiejszej nocy nieco się zagubił. Przystał na propozycję Fernandy, jednak jego intencje skryły się pod całunem tajemnicy. Z jednej strony był po prostu ciekaw, a z drugiej wciąż miał na uwadze zemstę.
Wszedł za dziewczyną do środka. Zamknął drzwi i odruchowo przekręcił dwa zamki. Następnie ściągnął buty i kurtkę, którą zarzucił na barowe, obrotowe krzesełko. Następnie, choć było to trochę niegrzeczne, zaczął chodzić po salonowo-kuchennej części. Rozglądał się, wyłapując artystyczne elementy wnętrza. Najbardziej interesowały go obrazy i zdjęcia. Niestety na widok fotografii Darrena ponownie poczuł niesmak.
- Więc twoje nazwisko odzwierciedla szyk i przepych - odezwał się, udając, że wcześniej o tym nie wiedział. Z wiadomych przyczyn Sirius był dobrze zorientowany. Doskonale zdawał sobie sprawę, czym zajmowała się rodzina Hamiltonów i jaką potęgę stanowili nie tylko w Seattle, ale również w całym kraju. - Czy można to uznać za drugą randkę? - zmienił temat. Usiadł na kanapie.

dalsza część wątku w apartamencie Fernandy

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”