WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

kawiarnia

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dawno nie przebywała w tłumie. Zapomniała już jak to jest, kiedy otaczają cię ludzie z każdej strony, wszyscy pochłonięci swoimi sprawami, niby przebywający w tym samym miejscu a jednak jakby gdzieś indziej. Zatopieni w swoich myślach, pościgach i gnaniach w szczurzym wyścigu po...właściwie po co? Po uznanie? Szacunek? A może jedynie krótką chwilę docenienia, której tak im brakowało w życiu. Wszyscy gdzieś biegli, za czymś gonili, sami nie wiedząc za czym, pogubieni w szarówce własnego życia. Studenci i uczniowie zmęczeni nauką z twarzami poszarzałymi jakby byli dwadzieścia lat starsi. Asystenci z dziesięcioma kawami naraz biegnący by zadowolić innych, a zapominający o swoim własnym zadowoleniu. Czuła się poniekąd osaczona przez te tłumy. Mimo że, nikt na nią nie patrzył miała poczucie ciągłej obserwacji. Jakby jakaś samotna dusza przy jednym ze stolików wychylała się nad kubkiem latte by patrzeć na każdy jej ruch. Czuła się zagubiona. Francja dawała wygodę, mieszkała w na tyle małej wiosce, że nie miała nawet co marzyć o tłumach czy kawiarniach. Już teraz brakowało jej tej swojskości, którą zapewniały francuskie szczyty. Samotności wśród dziczy i wszechogarniającej natury. Chwil wytchnienia u zboczy gór, prędkich papierosów przy kanciapie. Sama nie była taka pewna czy cieszyła się z powrotu do Seattle.
Odpowiedź po francusku zdziwiła Liane. Rzadko kiedy zdarzało się, że ktoś do kogo omyłkowo mówiła po francusku odpowiadał jej w tym samym języku. Ludzie zazwyczaj reagowali oburzeniem na język, którego nie znali. W końcu na ziemi amerykańskiej wypada mówić po angielsku. Przyzwyczajenia były ciężkie do wyplenienia, zwłaszcza jeśli spędziło się we Francji przeszło pół roku.
-Tak, to prawda. Dawno tu nie byłam, ale nie przypominam sobie takich tłumów.- rzuciła lekko zdejmując z pleców wielki plecak, który odstawiła obok stołu. Poruszała delikatnie zmęczonymi ramionami próbując przywrócić im resztki życia. Uśmiechnęła się na pytanie nieznajomej. Dość często je słyszała. Seattle kojarzyło jej się głównie ze zdziwionymi spojrzeniami i niedowierzaniem, że przybyła taki szmat drogi by tu mieszkać. -Oui, oui, pochodzę z Francji. Z takiej małej wioski w górach, totalny koniec świata w mojej opinii. - Bonneval-sur-arc faktycznie było na tyle małą mieściną, że można było uznać ją za koniec świata. Jeden sklep, kościół i z grubsza tyle. Nawet szkoła była oddalona o parędziesiąt kilometrów przez co całe dzieciństwo spędziła w autobusach w tą i z powrotem. -Swoją drogą jestem Liane.- dodała po chwili uświadamiając sobie, że przecież nawet nie znały swoich imion. Upiła łyk swojej kawy pozwalając kofeinie rozejść się po wymęczonym podróżą organizmie. Zdecydowanie tego potrzebowała. Zatopić się w kawie i na chwilę, ledwie chwilę, odciąć się od przytłaczającej rzeczywistości związanej z tymi przebrzydłymi powrotami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyścig szczurów miał to do siebie, że wciąż można było czuć się obserwowanym. Teresa dałaby sobie rękę uciąć, że ktoś wie, co zamawia zawsze, o jakiej porze i który stolik wybiera. Tak było na pewno nie tylko w Stanach, ale również i we Francji. Chociaż tak, tam jest zupełnie inna atmosfera. Była tam na kilka tygodni na wymianie studenckiej, za którą bardzo tęskniła w tym momencie. Grała też raz w Paryżu koncert. I to były jej najlepsze dni spędzone za granicą. Dzięki temu wszystkiemu, miała swoją ulubioną kawiarnię i miejsce na zewnątrz, jak i w środku. Wtedy również znała osoby, które wpadają o stałych porach, jak ona. Miło było znać kogoś z widzenia i nic o nim nie wiedzieć jednocześnie. Zagadka taka, tajemnica, równie ekscytująca co denerwująca. To tam nauczyła się szanować zagubienie obcokrajowców; sama również zapominała języka w gębie, zwracając się po angielsku do Francuzów, a ci często się oburzali. Przysięgła sobie, że nie będzie taka sama. Dlatego też powitała dziewczynę w jej ojczystym języku, posyłając przy tym uśmiech zrozumienia.
- Też jestem zaskoczona, szczerze mówiąc. To pewnie przez początek roku szkolnego i akademickiego – westchnęła z pewnym żalem, bo kawiarnie były przepełnione i zamiast rozkoszować się kawą na miejscu, trzeba było uciekać jak najszybciej, bo wszystkie miejsca zajęte były przez ludzi z laptopami. Denerwowało ją to. Nie mogła pozwolić sobie na odpoczynek, bo ktoś postanowił porzucić swoje miejsce pracy.
Coraz częściej spotykała osoby, które postanowiły sprowadzić się z Europy. Lubiła poznawać nowe kultury i obcować z takimi ludźmi, a Francja była jej jednym z ulubionych miejsc na ziemi, nawet jeśli języka uczyła się pod przymusem i nie lubiła ślimaków. Kultura francuska była niesamowita, zapierająca dech w piersi. Seattle jednak dawało również inne możliwości na samorozwój, więc rozumiała, dlaczego młodzi Francuzi przyjeżdżali do Stanów.
- Oj, to ciekawe! Zwiedzasz trochę świata i jednak wyrwałaś się stamtąd, a to już coś – odparła, zaciekawiona historią wyjazdu Liane z Francji, jednak nie wypytywała o to. Jeszcze nie. Podziwiała jednak ludzi, którzy szli swoimi własnymi ścieżkami, porzucając dom rodzinny na rzecz swojej przyszłości i teraźniejszości, które miały układać się w lepszą całość. –Teresa. Miło mi cię poznać. Może jednak te przepełnione kawiarnie coś w sobie mają – dodała z lekkim uśmiechem. – Przyjechałaś na studia czy może do pracy? Jeśli mogę zapytać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pochodziła z miejsca, w którym każdy znał każdego. Nie ważne gdzie się udała tam witała ją uśmiechnięta twarz mówiąca z radością "Liane, kochana, jak dobrze cię widzieć". W okolicznym większym miasteczku, do którego jeździła do szkoły czy załatwiać sprawy związane w farmą, też była rozpoznawana na każdym kroku. W Seattle pierwszy raz poczuła się niewidzialna. Topiła się w tłumie ludzi, znikała wśród zgiełku i hałasu. Pierwszy raz nikt jej nie witał po imieniu, nikt nie pytał co u niej, jedynie szybkie złożenie zamówienia i jego odbiór w chwilę później. Każda z tych opcji miała swój urok i Liane nie była w stanie w pełni stwierdzić, którą z tych opcji właściwie woli. Czasami brakowało jej pogawędek z kasjerką czy baristką, a czasami cieszyła się, że jej obecność ogranicza się jedynie do zabrania kubka z kawą z blatu.
-No tak, przecież wszyscy wracają teraz do szkoły i na uczelnie. Kompletnie zapomniałam.- prawda była taka, że ostatnimi czasy była zbyt pogrążona myślami by zapamiętać jaki dziś właściwie jest dzień. Zapominała nawet, że jest wrzesień. Równie dobrze to mógł być jakikolwiek inny miesiąc. Jedynie szara pogoda za oknem cicho zdradzała, że powolnymi krokami na świat wstępuje jesień. Ostatnio wszystkie dni zlewały się w jedną ciężką, mdłą masę. Równie dobrze słońce mogłoby nie wstawać i nie zachodzić. Wyszłoby na to samo.
Wyrwałaś się stamtąd, a to już coś. Większość ludzi postrzegała jej wyjazd właśnie w taki sposób, jakby w końcu udało jej się skądś uciec, uwolnić, wyrwać z marazmu codzienności. Jednak ona nigdy tak nie postrzegała swojego wyjazdu. Lubiła to nudne, powtarzalne, wiejskie życie. Nigdy nie miała wielkich planów ani celów, nigdy jej nie zależało na osiąganiu wielkich rzeczy. Wolała żyć w spokoju ze swoim psem i kozami. Wielkomiejskość nie była jej przeznaczeniem.
Pytanie o powód przeprowadzki pojawiło się wcześniej niż się tego spodziewała. Upiła łyk kawy dając sobie chwilę na zastanowienie się nad odpowiedzią. Za każdym razem, gdy opowiadała tę historie wspomnienia wracały z większą siłą niż by się tego spodziewała. Wżerały się w mózg nie dając o sobie zapomnieć, aż cały dzień zmieniał się w chwile rozmyślania nad tym co by było gdyby...
-Żadne z tych dwóch.-odparła krótko i cicho westchnęła zbierając w sobie siły by opowiedzieć raz jeszcze całą tę historię.-Byłam zakochana po uszy w swojej byłej dziewczynie. Zaproponowała w pewnym momencie byśmy skończyły żyć ze sobą na odległość, a ja jako głupia małolata uznałam, że mogę porzucić całe swoje życie by się tu przeprowadzić. - wzruszyła ramionami jakby to było całkiem normalne i często spotykane zachowanie.-Niedawno mój ojciec poważnie zachorował i wróciłam do Francji na pół roku by pomóc mamie z pracą na farmie. A teraz wróciłam do Seattle, bo nie mogłam zostać w Bonneval sur Arc.- chociaż bardzo tego chciałam.-A ty? Mieszkasz w Seattle od zawsze czy też jesteś przyjezdna?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Taaak, kolejny rok akademicki – westchnęła z pewnym żalem, że jednak podczas okresu wakacyjnego wszelkie szkoły nie spłonęły. Wszystko to dlatego, że nie znosiła swojego kierunku, studiowana i dalszego życia pod dyktando rodziców. Miała dosyć robienia czegoś, za czym zwyczajnie nie przepadała. Może inaczej: skrzypce były czymś, co jednocześnie nienawidziła i kochała, bo bez nich nie byłoby jej. Teresa nie byłaby do końca sobą. Gra od dziecka, jeździ na recitale, wielkie występy, trasy, a i tak coś popycha ją w stronę buntu.
Jeśli Liane miała takie przyjemne podejście do swojego wiejskiego życia, Teresa mogłaby jej tylko pozazdrościć. Chciałaby mieć takie swoje miejsce na ziemi, z którego nie chciałaby się wyrwać, a wyjeżdżałaby tylko za przymusem. To wszystko dlatego, że nie przepada za Seattle, za miejskim brakiem ucieczki w ciszę. Była cały czas uwięziona wśród betonów, wieżowców i głośnych warkotów silników. Miała dosyć takiego życia i faktu, że wciąż może być obserwowana.
Nie spodziewała się takiego powodu przeprowadzki – miłości, ale to pewnie dlatego, że ona nigdy nie była zakochana w taki sposób. Uśmiechnęła się delikatnie, nieco smutno, ponieważ wywnioskowała, że historia miłosna Liane zakończyła się w sposób dość nieprzyjemny, bez happy endu. Druga część historii złapała ją za serce. Już pewnie nie raz słyszała słowa takie jak: przykro mi; och, przepraszam, że spytałam; jak się czujesz? Pokiwała więc jedynie głową, nie czując się na tyle spoufalona z nią, by reagować bardziej niż współczujące skinienie głową. Nie mogła dopytywać o szczegóły, ale i nie chciała. W każdym życiu dzieje się coś, nad czym można by uronić łzę, niestety i t ta ciemna strona wszystkiego.
- Mam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży i że wrócisz tam, jeśli tylko będziesz mogła i chciała – dodała w końcu po chwili, posyłając jej ciepły uśmiech i upiła swojej kawy. Na jej pytanie machnęła lekko ręką i westchnęła ciężko. – Siedzę w Seattle całe życie i chociaż podróżuję sporo, to i tak nic nie zmienia. A chciałabym ruszyć w świat, pomieszkać w kilku miejscach, poznać ludzi i wyrwać się stąd. Bo jednak dom to dom, ale z czasem chce się zmian – mruknęła, zarumieniona, bo powiedziała to na głos po raz pierwszy. Wyznała, że chciałaby wyjechać, odciąć się od rodziców, być samodzielna i zniknąć jak to zrobiła jej starsza siostra. – Zwiedziłaś już sporo miejsc w Stanach czy raczej trzymałaś się Seattle?

/ zt dla Teresy

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Squire Park”