WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-Też mi się do tego nie spieszy, ale w przyszłości nie wykluczam-stwierdziła. Zanim zajdzie w ciążę, to będzie musiała znaleźć bogatego ojca dla maluszka. A jak już go znajdzie, to się będzie dalej myśleć o tym, co i jak. Wiedziała jak się do tego zabrać, regularnie to ćwiczyła.
-Czasy college'u to były dobre czasy-zaśmiała się. Wtedy rozkwitła, znalazła samą siebie i choć chwilami było ciężko z kasą, potrafiła sobie z tym poradzić. Teraz byłoby trudno jej wrócić do tamtych przyzwyczajeń. -Jednak zdecydowanie wolę to piwo-zaśmiała się. Ona raczej raczyła się tanimi winami pitymi ze szklanych kieliszków, które znalazło się w jakimś thrift-shopie. -Powiem Ci, że szkoda. Na pewno miałabyś wzięcie, ode mnie też-roześmiała się. Na razie nawet nie myślała o tym, aby pójść pod skalpel. Była młoda, piękna i nie stać ją na to było. Ćwiczyła, odpowiednio jadła i nikt nie narzekał na jej ciało, więc też nie było co marudzić.-No ale rozumiem, choć myślę że powinnaś to przemyśleć pod względem biznesowym-roześmiała się. Oczywiście, nie mówiła tego na poważnie, wiedziała, że chirurgia plastyczna była dość... kontrowersyjną dziedziną lekarską, bo w większości chodziło o próżność niż o ratowanie życia.
-
— Szkoda byłoby marnować takie geny — zaśmiała się i upiła kilka łyków piwa. — Już sobie wyobrażam te małe blondyneczki, które będziesz zabierała na wybory Mini Miss Seattle — zażartowała. Teddy zdecydowanie wolałaby dobrego ojca dla swoich dzieci, nie koniecznie bogatego, aczkolwiek zapewnienie maluchom dobrej przyszłości wymagało sporego nakładu finansowego.
— Jak tylko poznam jakiegoś dobrego plastyka, na pewno dam ci na niego namiar. Jeszcze mi podziękujesz, zobaczysz — obiecała. Paddington doskonale wiedziała, że chirurdzy plastyczni również ratują ludziom życie. Ich praca nie polega tylko na wykonywaniu korekt nosów i powiększaniu biustów. Przede wszystkim przeszczepiali skóry ofiarom poparzeń, odtwarzali tkanki miękkie po utracie uszu lub nosa, a nawet rekonstruowali znaczne części twarzy, gdy dochodziło do ich deformacji.
— Pieniądze raz są, raz ich nie ma. Nie martwię się nimi — odparła, beznamiętnie wzruszając ramionami. Sięgnęła po frytki – na szczęście lubiła ostre, wyraźne przyprawy. Rozejrzała się po lokalu, chcąc wyrobić sobie jakąś opinię na jego temat, a wtedy zobaczyła dość przystojnego bruneta z jasnym piwem w ręku. — Nie odwracaj się gwałtownie, ale facet przy barze nie spuszcza z ciebie wzroku. Jak puścisz mu oczko, to na pewno dostaniesz darmowego drinka z dostawą do stolika — zaśmiała się.
-
-Jakoś mi się do tego nie spieszy... Może gdybyś postanowiła zostać ginekologiem, to bardziej zależałoby mi na tym, abyś zebrała wymagane doświadczenie-zażartowała, choć to oczywiście nie było prawdą. Potrzebowała w pierwszej kolejności znaleźć odpowiedniego faceta, a potem mieć chęć się z nim ustatkować. Na razie było do tego bardzo daleko.
-Jak będzie przystojny, to bardzo chętnie-roześmiała się. Pewnie, że posiadanie własnego chirurga plastycznego, który nie dość, że byłby przydatny, to jeszcze przystojny i zapewne bogaty. A pomiędzy tym wszystkim, jeszcze ratowałby ludzi, innym znacząco podnoszą samoocenę i jakość życia. No hipotetyczny mężczyzna idealny, każda by go chciała!
-Jednak w ferrari płacze się lepiej niż w kartonie.... podobno-dodała na zakończenie tematu. To był dość drażliwy temat i niewygodny dla znacznej części społeczeństwa, Ruby doskonale to rozumiała, nie to było problemem.
Słysząc następne słowa, roześmiała się i pożałowała, że nie miała na sobie bluzki z dekoltem. Nie mniej jednak uśmiechnęła się do Teddy, obracając w rzeczonym kierunku. Faktycznie, od razu zauważyła o którym facecie mówiła jej koleżanka, bo wpatrywał się w nią, a ona faktycznie puściła mu oczko, po czym wróciła wzrokiem do zawartości swojego stolika.-Ciekawe czy trafi w to, co lubimy-zaśmiała się. Bo podejrzewała, że typ nie okaże się dusigroszem i obu paniom postawi drinka, tak na zwiększenie swoich szans.
-
Teddy nie była wścibska. Oczywiście, jak większość młodych kobiet, lubiła plotkować. Ale nie ciągnęła nikogo za język. To nie byłoby w jej stylu, by na silę wypytywać o cokolwiek, co stanowiło dla kogoś sekret.
— Z ginekologią mi nie po drodze. Chyba nie chciałabym oglądać w swoim życiu, aż tylu cipek — rzuciła pół żartem pół serio. — Ale co do przystojnego chirurga plastycznego, to widzę, że masz w końcu ochotę kogoś złapać w swoje sidła — zauważyła, uśmiechając się przekornie. — Ty weźmiesz sobie plastyka, a ja jego najlepszego przyjaciela, neurochirurga i obie będziemy szczęśliwe. Cholera, aż szkoda myśleć, ile mogłabym się wtedy nauczyć. Wiesz jak ciężko znaleźć teraz dobrego mentora? Szpital pełny specjalistów, ale żaden nie ma czasu dla stażystek. Chyba, że chce im zajrzeć między nogi — rzuciła nieco oschlej, bo szpitalne perypetie czasami działały jej na nerwy. Sama nie próbowała przymilać się do lekarzy, ale wiedziała, że niektóre stażystki czy rezydentki próbowały zrobić karierę w medycynie poprzez łóżko swoich nauczycieli. Dla niej to było nie do pomyślenia! Do końca życia plułaby sobie w brodę, że nie osiągnęła sukcesu własną pracą, tylko wybiła się na czyichś plecach. Koszmar.
— Nigdy nie płakałam w ferrari — zauważyła, podjadając kolejną porcję frytek. — Ale chyba masz rację. Zdecydowanie masz rację. Kartony są dobre dla kotów, nie dla nas — dodała, uśmiechając się kącikiem ust. Miło było od czasu do czasu puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie przyszłość w tęczowych barwach.
— Obstawiam, że to będzie jakiś typowy, kolorowy drink dla kobiet. Gorzej jeśli najtańszy z całej karty — zaśmiała się, co jakiś czas zerkając w stronę mężczyzny.
-
-Nie dyskryminuj cipek!-powiedziała, jednak nie na tyle głośno, aby ludzie z okolicznych stolików po usłyszeniu takich słów zaczęli się ciekawić, o czym te panienki rozmawiają, że ta żeńska część ciała tak często jest poruszana! -Brzmi naprawdę nieźle-stwierdziła. Pewnie, nieco starszy mężczyzna, z karierą, ustawiony i pełen sukcesu, a na pewno przystojny, to coś, czym nie pogardziłaby żadna kobieta, a już na pewno nie ktoś taki jak Ruby. -Aby obie strony coś z tego wyniosły. Brzmi rozsądnie-zaśmiała się. Okej, nie tak to powinno wyglądać, każdy student i studentka powinni mieć taki sam dostęp do najlepszego szkolenia i tak dalej. Jednak życie, a już na pewno Ameryka nie była utopią, mało co tam działało tak jak powinno.
-Zasługujemy na wszystko, co najlepsze-przytaknęła unosząc butelkę swojego piwa do góry, jakby chciała wznieść toast w taki sposób. Gest na pewno został zrozumiany. -Niech będzie typowy i babski, drink to drink!-zaśmiała się, będąc naprawdę ciekawą, czy panowie na prawdę im coś podeślą i czy okażą się sknerami, czy też Teddy też coś skapnie. Bo tak prawdziwi dżentelmeni powinni się zachować. Zwłaszcza, że z blondynki też niezła laska była i zdecydowanie zasługiwała za darmowego drinka.
-
— Uważam, że stchórzy — napomknęła, coraz częściej zerkając w stronę siedzącego przy barze mężczyzny. Nie, wcale nie miała ochoty zostać obdarowaną drinkiem przez nieznajomego. Było to typowe zagranie w takich lokalach, ale z reguły oznaczało „cześć, chodź ze mną do łóżka”. Podejrzewała, że w tym wypadku intencje były podobne. Niektórzy mężczyźni potrafili być naprawdę nietaktowni. — Zareagowałabyś? No wiesz, gdyby najpierw postawił ci drinka, później podszedł i zaczął z tobą flirtować. Spławiłabyś go czy nie? — spytała, kierowana czystą ciekawością. Wiedziała, że Ruby potrafi dobrze się bawić (wcale się temu nie dziwiła, młodość miały okazję przeżyć tylko jeden raz, więc powinny czerpać z niej jak najwięcej przyjemności, by później mieć co opowiadać wnukom), ale czy pozytywnie przyjęłaby tak tanią zagrywkę? Z drugiej strony, w jaki inny sposób mężczyzna mógł zwrócić na siebie uwagę? Paddington chyba wciąż mocno przeżywała rozstanie i dlatego każdy facet wydawał się jej skończonym idiotą.
-
-Z tego, co się orientuje, to ginekolodzy robią znacznie więcej rzeczy, niż tylko wypisują tabletki antykoncepcyjne.-zauważyła nieśmiało, bo akurat to był jedyny lekarz, do którego w miarę regularnie chodziła. Co prawda żadnych chorób nie miała, ale wiedziała o co może chodzić. Porody, prowadzenie ciąży, sprawy dermatologiczne, hormonalne, badania, chirurgia... No ale jak kogoś nie ciągnie do tego, to nie i tyle. Świecić gołym tyłkiem przed przyjaciółką mogłoby być też niezręcznie ... Choć zazwyczaj Ruby nie przejmuje się takimi sprawami, tak jednak to byłaby zupełnie inna sytuacja.
-Ale chyba też jest łatwiejsza niż inne-stwierdziła w końcu, ale nie było sensu dłużej kontynuować tego tematu. -Pewnie tak. Mało kto ma jaja, aby faktycznie wysłać jakiegoś drinka. To nie filmy romantyczne-zaśmiała się. Cóż, nawet nie potrzebowały specjalnie tych drinków, w końcu piły piwo, które średnio pasowało do napojów z palemkami. -To zależy z jakim tekstem by podszedł. Uważam, że nie ma nic złego we flirtowaniu.-wzruszyła ramionami. Jakby usłyszała, że chyba obiła tyłek jak spadała z nieba, czy coś tego pokroju, to by wysłała gościa na drzewo, ale nie zamierzała skreślać każdego tylko dlatego, że akurat wpadli na siebie w barze. -A ty? Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy trzeba przejść drugi raz?-zaśmiała się.
-
— Oczywiście, że robią więcej. Ale to wciąż dość rutynowa specjalizacja. Chirurgia jest o wiele bardziej nieprzewidywalna. Gdy trzymasz w ręku skalpel zwyczajnie czujesz, jak adrenalina buzuje w twoim ciele — dodała, czując ciarki na samą myśl o przeprowadzanych zabiegach. Żaden zawód medyczny nie był zbędny. W organizmie ludzkim współgra ze sobą tak wiele procesów, z których każdy może ulec uszkodzeniu, że jeden człowiek nie byłby w stanie stawić czoła każdemu problemowi zdrowotnemu.
— Albo są skąpi — zaśmiała się, przestając spoglądać na mężczyznę, którego zainteresowanie najwidoczniej nie było aż tak silne, by wykonać pierwszy krok (a może po prostu był jeszcze za trzeźwy).
— Nie, nie wierzę. Zauroczenie, pożądanie – to na pewno można poczuć od razu. Ale miłość? Nie, moim zdaniem to tak nie działa — pokręciła głową. Może blondynka miałaby inne zdanie, gdyby aktualnie nie przechodziła przez okres łatania złamanego serca. Z drugiej strony nigdy nie emanowała romantyzmem. Zawsze podchodziła do wszystkiego z chłodną logiką. Ostatecznie ufała przecież nauce, która potrafiła wyjaśnić procesy rządzące emocjami, które odczuwamy. — Adopcyjni rodzice opowiadali mi, że ich trafiła właśnie taka miłość od pierwszego wejrzenia. Wydają się być szczęśliwi, ale czy zawsze tak było? Nie sądzę — wzruszyła ramionami. Paddingtonowie byli dla niej przykładem udanego małżeństwa, wiernego sobie i zaangażowanego we wzajemne wspieranie się. Jednak z upływem lat ekscytacja zaczęła przygasać. — To za dużo filozofii jak na tak małą ilość alkoholu we krwi — zaśmiała się, przerywając rozważania. Zdecydowała się zamówić kilka szotów mocniejszych trunków, które nieco bardziej rozluźniły atmosferę. Kto wie, może nawet ów nieznajomy w końcu zdecydował się podejść do Ruby i zamienić z nią kilka słów?
/zt
Bo nam się to przeciąga już.
-
Mniej więcej godzinę przed końcem pracy wysłała Travisowi adres lokalu, w którym mieli się spotkać. Piwiarnia miała to do siebie, że przyciągała wiele osób. Głównie byli to mężczyźni, którzy w razie czego pomogliby damie w potrzebie. Gdyby towarzysz, na którego czekała, robił problemy, to zrobi aferę i każdy facet będzie chciał jej pomóc. Rozchodziło się również o ewentualnych mięśniaków van Halena. Gdyby ich zobaczyła, również uruchomiłaby alarm wymyślając jakąś bajeczkę o prześladowcy, o której krzyczałaby na cały lokal. Tak, zdecydowanie kupiła sobie darmowych ochroniarzy i ewentualny czas na ucieczkę.
W tej chwili jednak o tym nie myślała. Kupiła ciemne piwo i zajęła miejsce w rogu tak aby mieć widok na całą piwiarnię albo przynajmniej jej większość. Upiła łyk alkoholu i starała się nie patrzeć nikomu w oczy. Tłum facetów był plusem, ale gdy tylko napotka czyjeś spojrzenie, to zostanie uznane za zaproszenie do stolika, który aktualnie zajmowała sama. Wolała tego nie robić. Nie chciała tutaj nikogo. Nawet Travisa, ale na to nie miała wpływu.
- Zawsze lubiłeś się spóźniać – stwierdziła. Nie byłaby sobą, gdyby nie powitała go przytykiem. – Zdołałeś już coś ustalić? – zapytała i choć wiedziała, że niecała doba to za mało czasu, wolała być na bieżąco z każdą nowością.
-
-A ty zawsze byłaś taka uprzejma od progu. – Odparł ze sztucznie uprzejmym uśmiechem, nim zasiadł na miejscu naprzeciwko niej.
-Zależy jak definiujesz ‘coś’. – Mruknął, w lekkim niezadowoleniu, nie tylko dlatego, że wiedział jak niewiele miał, ale i gdzie to niewiele miało go zaprowadzić. Wziął głębszy wdech. Czas na pełne wyjaśnienia. –Tą biżuterię zwinął Earl… – Zaczął, automatycznie zakładając, że Vivan wie o kogo mu chodzi. Nie szczególnie zastanawiał się nad tym czy podczas ich związku wyjaśnił, że Earl to jego biologiczny ojciec, acz wspomniał o tym nawet jeśli teraz tego nie pamiętał. Nie lubił o tym mówić, więc imię wcale nie padało często. –stawiam, że już kiedyś skoro wylądowała u mnie w domu. I teraz… uh… – Z westchnięciem pochylił się do przodu, opierając ramiona o blat. –Earl zniknął. Typowo dla niego zostawił rozpierdziel i gdzieś go wcięło, ale zdobyłem adres pod jakim mieszkał. Dlatego przyda się zdjęcie tej bransoletki. Będzie można pokazać o co chodzi, nie żeby to i tak nie wyglądało podejrzanie. Muszę też sprawdzić dom rodziców, gdzie oryginalnie była bransoletka, ale dopiero dzisiaj wrócili z urlopu, także dopiero dzisiaj mogę się w ogóle do nich wybrać. – Wyjaśnił, rozkładając ramiona na strony w geście bezradności. Kwestia miała się tutaj jego życia, ale włamywanie się do domu rodzinnego brzmiało jak przepis na dodatkowe problemy, których Travis miał już wystarczająco. Podobnie jak Liberto, starał się prowadzić swoje życie jakby wcale nie wisiała nad jego karkiem gilotyna z czasowym zapalnikiem. Nie dostał konkretnego czasu, ale nie trudno było się domyślić, ze van Helen wolałby odzyskać swoją własność prędzej niżeli później. –Im z resztą też chcę pokazać zdjęcie, może coś skojarzą. – Nie wiedział, gdzie liczył, że będzie miał więcej szczęścia. Chciał, żeby to wszystko zakończyło się dokładnie tam gdzie się zaczęło, ale podejrzewał, że to nie będzie takie łatwe.
-Sprawdziłem też kilku jubilerów. Jeden ma się do mnie odezwać, bo mówi, że znajomo wygląda styl jakim bransoletka była robiona, ale nie miał niczego na ręku, żeby to potwierdzić. – Nie liczył na jakikolwiek sukces u jubilerów, więc było to miłym zaskoczeniem, jeszcze nie wiedział tylko czy zakończenie nie okaże się rozczarowaniem ukrytym pod ochroną danych klienta. –Tyle mam. – Podsumował. Kilka poszlak i nic konkretnego. Może też powinien zacząć myśleć o ucieczce z miasta. Tylko, że było to znacznie łatwiejsze w teorii. Miał rodziców, przyjaciół, narzeczoną. Jak miałby jednych namówić, żeby pojechali z nim, a innych przekonać, że wszystko będzie w porządku? Z resztą, wcale nie miałby pewności, że jego zniknięcie nie sprowadziłoby problemów na innych.
-Jakieś sugestie albo pomysły?
-
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie kojarzyła tego imienia, ale nie potrafiła przypisać mu ani twarzy ani funkcji. Coś świtało, ale nie za wiele, co w tej chwili jednak nie uważała za aż tak istotne. Ważne, że Cavanagh wiedział o kim mówił. Właściwie tylko on miał pojęcia, skąd wziął biżuterię i być może jak trafiła w posiadanie tego całego Earla. Vivian nie miała o niczym pojęcia ani nie posiadała żadnych powiązań z rodziną Travisa, na którego była skazana. Nie chciała, ale w grę wchodziło jej bezpieczeństwo, więc musiała wiedzieć, czy w ogóle istnieje szansa na odnalezienie reszty kompletu.
- Więc na razie wszystko ogranicza się do przejrzenia dwóch domów? – zapytała i westchnęła ze zrezygnowaniem. – Może Earl miał jakieś partnerki, żoną albo przyjaciół, o którym kiedyś wspominał? – Wciąż nie miała pojęcia, o kim mówiła, dlatego zgadywała licząc, że nie palnie gafy. – Może oni coś wiedzą? – zapytała uważając, że należało przepytać wszystkich; bez wyjątku. Tu nie chodziło o pożyczone sto dolarów a biżuterię, która okazała się własnością kogoś wysoko ustawionego oraz bardzo gniewnego. Liberto wątpiła aby mieli jakiekolwiek inne wyjście. Chociażby zwrot wszystkiego w gotówce albo pójście na policje. Mogli tylko spróbować poszukać koczyków i naszyjnika.
- Pomysły? To ty mi ją dałeś, więc jesteś jedynym tropem, który mam. – Nie znała się aż tak dobrze na biżuterii ani tym bardziej na jej handlu (w szarej strefie). Nie wchodziła w żadne układy ani nie pakowała się w szemrane interesy. Uciekała od tego, jak od swego poprzedniego życia, więc nie.. nie miała pojęcia co mogłaby zrobić poza tym, że powinna naciskać na Travisa, żeby nie dał plamy. – Jedyne co przychodzi mi do głowy, to przejrzenie starych zdjęć żony van Halena. Może kiedyś miała na sobie cały zestaw? Sam mówiłeś, że zdjęcia dużo dadzą. – Mogli sprawdzić w wyszukiwarce internetowej albo pogrzebać jeszcze głębiej i Liberto zeszłaby do archiwów gazety, z których spora część (ta starsza) nie trafiła do sieci. Może biznesmen zdobył tę biżuterię, kiedy był jeszcze młody? Śmiało można liczyć czterdzieści lat wstecz. – Może znajdę coś w archiwach gazety, ale trochę to zajmie. – Przekopanie się przez dawne artykuły i zdjęcia wokół ludzi biznesu i samego van Halena.
- Muszę się napić – oznajmiła wstając z miejsca. Nie zamierzała czekać na kelnerkę, którą minęła dosłownie parę metrów dalej. Młoda dziewczyna podeszła do Travisa i zapytała, czy miał ochotę coś zamówić. W tym samym czasie Vivian podeszła do baru, dopiero teraz żałując, że wybrała browarnie. Na szczęście mieli mały skład mocniejszego alkoholu, o który poprosiła. Wlała w siebie najpierw jeden a potem drugi kieliszek machając ręką na znak, że nie chciała popitki. Przyjemna gorycz rozlała się po gardle, lecz nie dała ulgi, której teraz szukała.
Westchnęła i wróciła do stolika już nieco mniej bojowo patrząc na Travisa.
-
-Nie mówię, żebyś wyczarowała mi trop z powietrza, tylko o jakąś perspektywę. – Odparł z przebijającą się w głosie frustracją. On sam nie wiedział co miał dalej robić, jak już sprawdzi to co miał teraz do dyspozycji. Wiedział podświadomie, że tak to działa, nie może dać wielkiego susa i już znaleźć się na mecie. To jednak nie sprawiało, że poczucie uciekającego przez palce czasu było lżejsze. Miał swoje i cudze życie w dłoniach, to nie wspomagało racjonalnego myślenia, ani opanowania.
Słysząc o powrocie do źródła wyprostował się w miejscu. –To się może przydać. Przy okazji z tym jaki van Helen – Mimowolnie ściszył swój głos wypowiadając jego imię. – jest zawzięty to brzmi jak jakiś wyjątkowy komplet, może miała go na sobie więcej niż tylko raz? Jeśli udałoby się określić mniej więcej, no nie wiem, chociażby rok kiedy przestała go nosić. – Nawet bogaci ludzie ubierali pewne akcesoria więcej niż raz, prawda? Wiecznie chodził z tym samym zegarkiem na nadgarstku, ale za bogacza nigdy się nie uważał. –Można by tego użyć do zawężenia poszukiwań, określenia miejsca i czasu i gdzie później Earl mógł to wywieść. – Oprócz tego, że trafiło aż na strych rodzinnego domu w którym Earl nawet nigdy nie był.
Travis uchylił usta, żeby to jakoś skomentować, ale Vivan po prostu odeszła od stołu. Śledził ją chwilę wzrokiem z lekkim zmarszczeniem brwi, nim do rzeczywistości przywróciła go kelnerka. Spasował, powołując się na prowadzenie samochodem i wrócił kontrolnym spojrzeniem do Liberto. Mieli przechlapane, a opróżniane w tym tempie kieliszki idealnie to podkreślały.
-Powiem ci, nic a nic po tobie nie widać. Radzisz sobie świetnie. – Pokiwał głową z sarkastycznym uznaniem, ale cieniem uśmiechu kręcącym się w kąciku ust. Z głębszym wdechem odchylił się do tylu i zaśmiał się bezdźwięcznie. –Co za gówniany zbieg okoliczności, że akurat musiał okraść żonę jakiejś szychy. A później nie puścić wszystkiego w obieg? – Pokręcił głową z grymasem niezrozumienia. Nie był pewien czy to jego uchroniłoby przed konsekwencjami, ale po prostu wydawało mu się to nielogiczne, chociaż to nie tak, że trzymał biologicznego ojca w wysokim mniemaniu.
Potarł swoją skroń rozglądając się dookoła. –Chcesz teraz po fakcie poznać moich rodziców? – Uniósł brwi. Nie było właściwie nigdy okazji by ich sobie przedstawić, bo nie zdążyli zajść w tak poważny etap związku. Mieli też i swoje własne zajęcia, operując na grafikach, które nie sprzyjały niedzielnym obiadkom (zwłaszcza, gdy w większość niedziel nie było go nawet w mieście). –Byłoby jedno miejsce z listy mniej. I mogę zagwarantować, że tata poczęstuję cię jakimś dobrym trunkiem. – Nie żeby to miejsce nie było niczym jego idealny weekendowy azyl, ale wykluczał nie mógł się nim szczególnie dzisiaj cieszyć.
-
Powrót do Seattle po kilku miesiącach było czymś, czego niezwykle mocno pragnęła. Brakowało jej tego miasta, ludzi, których tutaj znała. Cholernie tęskniła za nimi. Cieszyła się, że w końcu uporała się z ojcem i problemami z nim związanymi. Miała jednak teraz kilka innych rzeczy do załatwienia. Poprzednie mieszkanie sprzedała, więc na dany moment ulokowała się na kilka dni w motelu. Z pracy w klubie Dragon zrezygnowała ze względu na swój wyjazd z miasta. Teraz jednak powróciła no i... Trzeba było znaleźć pracę na nowo. Jedno co ją ratowało to to, że miała trochę oszczędności i nie musiała wykorzystywać kasy ze sprzedaży mieszkania. Teraz te pieniądze mogła wykorzystać na nowe lokum, ale nie miała pojęcia gdzie się usadowić. nie była pewna, czy chce wracać na Chinatown, czy może jednak czas na inną dzielnicę. Nie umiała się jakoś zdecydować. Była w mieście już drugi dzień, jednak nawet nie zaczęła przeszukiwać ogłoszeń. Co innego zaprzątało jej głowę.
Bar, jak to bar. Dobre miejsce na rozmowę. Znalazła odpowiedni stolik, przy którym przysiadła zamawiając wcześniej butelkę whisky i dwie szklanki. Zaczesała swoje blond włosy do tyłu i poprawiła kremową, zwiewną koszulę. Nieco nerwowo przesunęła dłońmi po czarnych, skórzanych spodniach rozglądając się, czy nie wypatrzy zaraz Henrego. Czułą się nieco jak zagubiona nastolatka, która miała zaraz rozpocząć jakąś swoją pierwszą, najtrudniejszą i najbardziej intymną rozmowę w swoim życiu. Przymknęła na chwilę oczy i wzięła głębszy oddech powoli wypuszczając powietrze.
- I czego ty się tak denerwujesz, toż nie pierwszy raz się z nim widzisz i nie pierwsza to z nim rozmowa - pomyślała sobie pukając się tym samym lekko pięścią w skroń, jakby chcąc wspomóc swoje procesy myślowe, aby wskoczyły w końcu na odpowiedni tor. Otworzyła oczy prostując się i raz jeszcze poprawiając swoje włosy. Przygryzła dolną wargę raz jeszcze się rozglądając.
-
Przyszedł jednak na szczęście dzień, kiedy otrzymał od niej telefon. Utrzymywali ze sobą kontakt, lecz sporadyczny. Nie za częsty. To głównie ona była zajęta i rzadko kiedy miała czas, by porozmawiać. Takie przynajmniej miał podejrzenie. Tak czy siak, ten telefon był inny, bo blondynka dzwoniła, by poinformować, że wróciła do Seattle i chciała się spotkać, by może załączyć ich znajomość od nowa, dowiedzieć się, jak tam u nich się sprawy mają i tak dalej. Na szczęście dla niego nie było to problemem. Tym bardziej że był weekend i nie miał akurat dyżuru.
Kojarzył bar z nazwy. Słyszał o nim od niektórych pielęgniarek i lekarzy w szpitalu. Sam jednak tu jeszcze nie był. Jak zawsze więc starał się mieć otwartą głowę na nowe doświadczenie, w tym przypadku związane z miejscem. Jak tylko znalazł się w środku, to pierwszym jego instynktem było poszukać wzrokiem Kiry. Może w końcu przybyła przed nim? W istocie miał w tej kwestii rację. Tam oto siedziała samotnie przy jednym ze stolików, z butelką whiskey i dwoma szklankami na stoliku. Podszedł bliżej i uśmiechnął się szczerze, kiedy tylko ich wzrok się spotkał.
- Hej... może nie kopę lat, ale kawał czasu - stwierdził, spoglądając na swoją przyjaciółkę. Naprawdę cieszył się na jej widok - Dobrze cię widzieć - dodał z równą szczerością, po czym ściągnął jesienną kurtkę i powiesił na oparciu wolnego krzesła, na którym zasiadł sobie kilka sekund później.
- Kira Hale, powróciła na stare śmieci. Na stałe, mam nadzieję? - zwrócił się do niej z ciekawością wymalowaną na twarzy. Tego akurat przez telefon nie wspomniała. Zresztą uznał, że wszystkiego się dowie, gdy będzie na miejscu.
-
Podczas, gdy mężczyzna ruszył w jej stronę, aby dosiąść się do stolika ona postanowiła wstać z miejsca. Czuła się już mniej zestresowana. Sama się wciąż zastanawiała, co ją tak gnębiło, ale ujrzenie Henrego pomogło i w końcu ten dziwaczny stres o kij wie co umknął. No może nie do końca, ale w znacznej większości. Czułą się stanowczo lepiej w jego towarzystwie. Nawet na przywitanie go przytuliła, co w jej wypadku było dość... Nietypowe? Tak można by było to ująć. W końcu ona nie przepadała raczej za dotykaniem jej. Jednak tego chirurga traktowała nieco inaczej, czuła się przy nim dobrze i w sumie... Już kiedyś trzymali się za ręce, więc jakby ten gest przytulenia na przywitanie zdawał się wręcz dla niej niewinny i nie tak niezręczny jak kiedyś.
- Ciebie również dobrze widzieć Henry. Fakt, trochę czasu minęło - powiedziała pogodnie powracając na swoje miejsce. Gdy on ściągał kurtkę Kira sięgnęła po butelkę by z odpowiednim namaszczeniem ją otworzyć i nalać im alkoholu do szklaneczek. Podała mu jedną jak tylko już wygodnie się usadowił.
-O tak, teraz już na pewno na stałe. Chociaż muszę znaleźć sobie teraz mieszkanie. Nie chcę wydać wszystkich swoich oszczędności na motel, w którym teraz nocuję - zaśmiała się lekko. Wzniosła dłoń ze szklanką ku kurze - Za nasze spotkanie Henry. Na prawdę dobrze cię widzieć - powiedziała szczerze następnie upijając łyk alkoholu ze szklanki. Szkło postawiła spowrotem na blacie stolika lekko się nim bawiąc.