WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://d1osaz8037wly2.cloudfront.net/i ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wycieczce

Jackson czuł się ostatnio fantastycznie. Nie mógł się doczekać, aż poznają z Sarah maleństwo, które rosło powoli w jej brzuchu i szczerze mówiąc czekał na to niesamowicie. Zgodzili się co prawda, że na razie nie będą urządzali pokoju, ale oboje chyba trochę nie mogli się doczekać, więc uznali, że tylko się rozejrzą w pasażu handlowym za małymi ubrankami i potencjalnymi mebelkami do pomieszczenia. Pewnie już wybrali sypialnię, w której dziewczynka będzie spała, teraz po prostu musieli ogarnąć całą resztę. Pewnie zaliczyli już dwa takie sklepy, ale nie znaleźli nic ciekawego, a na horyzoncie pojawił się trzeci. Mimo to, Jack przystanął na chwilę i spojrzał na ukochaną z wyraźną troską.
- Wszystko okej? Nie jest ci słabo? Chcesz iść na jakieś jedzenie albo przynieść ci coś do picia? - spytał, unosząc jedną brew. Naprawdę się martwił i chciał, żeby czuła się komfortowo, a jako, że było dzisiaj dość słonecznie, to domyślał się, że Herondale może czuć się trochę gorzej.
- Niedaleko jest knajpka, ale tutaj jest ten sklep z mebelkami - dorzucił z uśmiechem, mogli najpierw coś zjeść, a potem wrócić, on zamierzał się dostosować, byle tylko było jej wygodnie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po grze na Sri Lance + outfit

Ogólnie ich związek się zrobił jakiś taki spokojniejszy, przynajmniej w jej oczach. Zawsze wiedziała, że Jackson potrafi być cholernie troskliwy i czuły, ale odkąd dowiedział się o ciąży, to poświęcał jej zdecydowanie więcej czasu, co samą zainteresowaną niemiłosiernie cieszyło. Miała nadzieję, że naprawdę podejdzie do tego poważnie i zdecyduje się pracować mniej, a nawet może pozbyć się firmy? Przecież mogliby zarabiać normalnie. Ze sprzedaży wszystkich klubów byłoby dość pieniędzy, żeby odłożyć coś nawet dla Ciebie. Niemniej jednak, padała dziś totalnie na twarz po tych spacerze po sklepach. Ogólnie nie robiła robić zakupów, a ten upał sprawiał, że miała ochotę usiąść w jakiejś fontannie. Dlatego kiedy się zatrzymali, wzięła głębszy oddech i pociągnęła kilka łyków z zimnego smoothie które pewnie gdzieś przed chwilą kupiła.
– Jedzenie? W taki upał? – spojrzała na niego z niedowierzaniem i przetarła czoło na którym pojawiło się kilka kropelek potu. Czuła się dziś okropnie, wręcz z każdą minutą gorzej, ale próbowała być twarda.
– Potrzebuję lodów. Albo lodowatego picia. Albo najlepiej chodźmy na basen. – powiedziała z lekkim rozbawieniem i dopiła resztki napoju, wrzucając puste opakowanie do stojącego niedaleko kosza na śmieci i zmarszczyła czoło, przyglądając się mu uważnie. – Jak to możliwe że płynę jak po wyjściu spod prysznica będąc tak cienko ubrana, a ty w spodniach od garnituru i koszuli wyglądasz całkowicie normalne? To niesprawiedliwe! – złapała go pewnie za materiał koszuli w tym momencie, krzywiąc się. No jak?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jack teraz wycofał się trochę z biznesu, część spraw powierzając Ablowi, część obowiązków przerzucając na Ricka i Alexa. Oczywiście większość spadła na tego ostatniego, bo jednak był najstarszy, najbardziej doświadczony i najbardziej ogarniał to, co później musiał ogarnąć Rick. Hagen zajmował się głownie transportem, więc całe kołowanie towaru załatwiał teraz Clarence i chociaż Jack miał trochę wyrzuty sumienia, to wiedział, że to najlepsze co może zrobić dla swojej rodziny. Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową.
– Musisz jeść, sakrbie. Teraz nie jesteś już sama i nasza kruszynka też potrzebuje jedzenia – powiedział z uśmiechem, bo taka była prawda. Dopilnował pewnie, żeby zjadła porządne śniadanie, a teraz przyszedł czas na jakiś fajny lunch. Zaśmiał się cicho na słowa o basenie.
- Możemy iść na fantastyczne lody albo na jakiś deser. W tej knajpce mają prawdziwe włoskie gelato! – uśmiechnął się z entuzjazmem. – A na basenie możemy posiedzieć już w posiadłości. Nie lubie tych ludzi w publicznych pływalniach – wzruszył ramionami, bo skoro mieli takowy przy willi to wiadomo. – Lata przyzwyczajenia do łażenia w garniturach to robią z człowiekiem. Poza tym jakoś mi nigdy nie jest aż tak gorąco – wzruszył ramionami i ucałował ją w czubek głowy, by zatrzymać się przy stoisku z jakimiś lodowatymi slushies i kupić jej ulubiony smak.
– Na razie masz slushy, knajpa jest dosłownie dwie przecznice stąd – uśmiechnął się lekko. – Spodobało ci się coś, co przeglądaliśmy w tych sklepach? – jedna z brwi mężczyzny powędrowała ku górze, bo jemu się spodobało parę mebelków!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Myślę, że ona za to wzięła póki co zwolnienie w pracy. Ze względu na wszystkie możliwe wirusy i choróbska, wolała nie ryzykować i postanowiła omijać szpital wielkim łukiem – chyba, że sama miałaby być pacjentką. Nie spodziewała się jednak, że ciągłe siedzenie w domu zacznie ją przytłaczać, więc coraz poważniej rozmyślała nad zajęciem się księgowością w Dragonie. Może to jakieś rozwiązanie? Do tego mogła pracować zdalnie, więc nawet zaawansowana ciąża by nie przeszkadzała. Teraz jednak odetchnęła głośno, wręcz teatralnie na jego słowa.
– No przecież jem! – powiedziała całkowicie marudnym tonem. – Ale ile można jeść, Jackson? Wiem, że mam super przemianę materii, ale to nie oznacza, że mam ochotę pochłaniać kilogramy jedzenia. Nie chcę mieć rozstępów ani wyglądać jak słoń – jedno się wiązało z drugim, ale nie miała ochoty tłumaczyć takich rzeczy facetowi. Nigdy nie miała problemów z jedzeniem, ale po prostu od kilku tygodni ciągle jej było nie dobrze i pochłanianie zbyt dużej ilości jedzenia nie pomagało, co do niego nie docierało. – Ooooo, świetnie! – klasnęła w dłonie. Nie żeby to ciąża zrobiła z niej łasucha, bo Sarka ogólnie uwielbiała słodkie rzeczy. Szczególnie wszelakiej maści desery i lody, a teraz po prostu się nasiliło. Obiadu nie zje bo będzie gruba, ale loda zeżre :lol: – W sumie masz rację. I w ogóle trzeba kupić Hayley nowy materac, bo pies go rano pogryzł – zmarszczyła nos. Średnio lubiła psa Russella, bo Daisy była o wiele grzeczniejsza i słodsza niż to małe coś. Rozpięła jeden guzik w jego koszuli.
– Jesteś jakimś terminatorem, serio – zaśmiała się cicho i stanęła na palcach by cmoknąć go w usta. Potem grzecznie wybrała sobie jakieś mega słodkie slushies, zadowolona je potem pałaszując. – Okej, zjem obiad jeśli pozwolisz mi na krewetki. Strasznie mam ochotę – podparła się jedną ręką pod bok, lustrując go wzrokiem i faktycznie w kierunku tej knajpy ruszyli. Wzruszyła ramionami. – Łóżeczka w tym pierwszym sklepie. Wiesz, że choruje na punkcie baldachimów. – zaśmiała się, bo przecież baldachim to było pierwsze co zauważyła w sypialni gdy się wprowadziła do niego!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W sumie nawet nieźle się składało, bo miała podkładkę pod L4, skoro była w ciąży. Zresztą, skoro sama nie lubiła tej pracy, to Jackson sam uważał, że może powinna z niej zrezygnować. Nie naciskał, ale jeśli nie sprawiało jej to najmniejszej przyjemności, to jaki był w ogóle sens ciągnięcia rezydentury? Mogła serio zająć się czymś innym. Księgowość w Dragonie była tylko jedną z możliwych opcji.
– Ale jeż jak taka mała ptaszyna, okej? – wywrócił oczyma, a kiedy powiedziała o tym, że nie chce wyglądać jak słoń, to westchnął mimowolnie. – Sarah, nie będziesz wyglądała jak słoń, a jeśli martwisz się tym, że przytyjesz… Cóż, chyba trochę ważniejszy jest maluch, nie? Ja cię będę kochał tak czy siak, a jeśli ty będziesz chciała potem schudnąć, to na pewno zrzucisz zbędne kilogramy raz dwa – uśmiechnął się do niej nieznacznie. Naprawdę chciał, żeby się dobrze odżywiała i żeby się nie nabawiła jakiejś anemii albo czegoś!
– W porządku, zamówimy jakiś nowy materac dla niej jak wrócimy do domu – powiedział z uśmiechem, bo Daisy była urocza, a Prince faktycznie trochę szalał. Inna sprawa że pewnie psy średnio się dogadywały i Dais teraz siedziała w domu z Alexem i Meg.
– Zdarza mi się – zaśmiał się mimowolnie, ale potem westchnął. – Ale tylko jakieś dobrze usmażone, co? Powinnaś unikać owoców morza – no raz za czas jej nie zaszkodzi i nie chciał jej odmawiać. Zresztą on jej nigdy nie potrafił odmówić. – Mnie się podobała ta jedna kołyska z białego drewna. Była urocza. I wiem doskonale, że łóżeczko małej musi mieć baldachim – zaśmiał się pod nosem, obejmując ją delikatnie w pasie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Największym problemem porzucenia rezydentury było to, że Sarah nie do końca wiedziała co innego chciałaby robić w życiu. Poświęciła niemal całe swoje dorosłe życie Megan i Jasonowi i oprócz medycyny, nigdy nie brała nic innego pod uwagę. Może powinna pójść do jakiegoś korpo, siedzieć za biurkiem i wysłuchiwać pierdolenia szefa? Albo parzyć kawę jakiemuś dyrektorowi? Nie, zdecydowanie nie mogłaby się aż tak poniżyć po tak poważnych studiach jakie skończyła. Będzie musiała coś wymyślić. Totalnie.
– Bo jestem małą ptaszyną – zamrugała kilkakrotnie, dodając sobie +10 do uroku automatycznie. Pogładziła się po brzuchu. – Maluch jest ważniejszy niż cokolwiek innego, co nie zmienia faktu, że nie trzeba non stop jeść, J. Przypominam Ci, że już jedną ciężarną wychowałam w swoim życiu i Twoje rady raczej się nie przydadzą – stwierdziła, odrobinę z rozbawieniem i odrobinę z lekką irytacją, ale uniosła dłoń bu musnąć palcami jego policzek i posłała mu ciepły uśmiech. Cóż, dosłownie wychowała ciężarną, jakby nie patrzeć i do tej pory laska ma się całkiem nieźle.
– I jakieś zabawki dla Prince'a bo widoczni e mu jakichś brakuje. Coś za dużo rzeczy zjada ostatnio – wywróciła oczami. Niesamowicie tęskniła za Daisy. Zaczęła nawet rozmyślać nad zaadoptowaniem jakiegoś goldena, albo może podhalana? – No a zjadłbyś niedosmażone krewetki? Bo ja nie bardzo – pokręciła głową. Czuła, że Jack będzie zdecydowanie więcej przez te pięć miesięcy panikował niż ona, bo Sarah póki co podchodziła do wszystkiego coraz spokojniej.
– W ogóle postawiłabym na jasne kolory. – zamyśliła się na moment, próbując zwizualizować w głowie pokój małej*. – Co robimy ze ślubem w końcu? Bo póki jestem ładna i zgrabna, to moglibyśmy intensywniej pójść w ten temat – poruszyła brwiami. Im więcej myślała nad przyszłością, tym bardziej czuła, że chciałaby żeby jej dziecko urodziło się już po ich ślubie. Tak jak powinno być.



* obie wiemy, że to pewnie będzie coś takiego, tylko że w jaśniejszych kolorach :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze mogła po prostu zająć się domem. Mogła przecież zajmować się dzieckiem, albo ogólnie dzieciakami, ale jeśli to by nie satysfakcjonowało blondynki, to Jackson był bardziej niż entuzjastyczny, by pomóc odnaleźć jej ścieżkę kariery, w której naprawdę by się spełniała i którą by kochała. Poza tym wiadomo, teraz wolał mieć ją blisko ze względu na zdjęcia i to, że była w ciąży.
– Owszem, jesteś, ale powinnaś jeść trochę więcej – wzruszył ramionami, a potem skinął z niezadowoleniem głową, bo fakt, ona była tutaj lekarzem, a poza tym opiekowała się swego czasu ciężarną Megan, więc miała w tym zdecydowanie więcej doświadczenia, bo on nie był przy Christine zbyt dużo, gdy była w ciąży zarówno z Maxem jak i Hales. Miał wtedy mnóstwo pracy i pojawiał się w domu od wielkiego dzwonu, poza tym Christine była cholernie drażliwa i ciągle w ciąży wszczynała jakieś awantury, a jemu nie chciało się tego słuchać, jakkolwiek chujowo to nie brzmiało.
– Kupimy mu gryzaki. Myślałem czy go nie posłać do jakiejś szkółki dla psów, gdzie by go trochę wytresowali, bo mam wrażenie, że to on rządzi w tym domu – wzruszył ramionami, bo wiadomo, chciał, żeby pies jego córki przestał się tak panoszyć po domu. Wywrócił oczyma, bo wiadomo, że niedosmażonych krewetek by nie zjadł, ale on ogólnie za owocami morza nie przepadał. Znacznie bardziej wolał stek czy wypasionego burgera. Dobrze, że chodził na siłownię, bo inaczej pewnie by to już zaczęło być po nim widać.
– Tak, myślę, że jakieś beże, czy coś? W końcu chciałaś neutralnie – uśmiechnął się, by pokiwać głową. – Możemy się zastanowić nad jakąś małą uroczystością u nas w ogrodzie. Tylko my, Alex z Megan, dzieciaki no i moje rodzeństwo? Widziałaś się już z Eliotem? – uniósł brwi, bo nie był pewien, czy również jego Sarah będzie chciała na ich ślubie zobaczyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sarah zajmująca się domem? Może i byłaby świetną lwicą salonową, ale prędzej czy później potrzebowałaby odskoczni. Nie była tak ambitna jak Megan, właściwie to szybko przywykła do standardu życia jaki zapewniał jej Jackson, ale mimo wszystko potrzebowałaby mieć coś swojego.
– Spoko, pod warunkiem, że będziesz mnie nosił codziennie na rękach jak przytyję do rozmiarów wieloryba i będę miała problemy z poruszaniem się o własnych nogach – rozłożyła odrobinę bezradnie ręce. Mogła to dla niego zrobić, ale będzie musiał jej chyba na piśmie napisać, że będzie ją kochał nawet przy kilku dodatkowych kilogramach. Jeśli chodziło o wygląd to Sarah miała lekko fioła na tym punkcie – z reguły to właśnie wygląd dla wszystkich wkoło się liczył, więc chcąc nie chcąc mega o siebie dbała.
– Nie, w domu rządzi Hayley. Prince jest jej prawą ręką – gdy wspomniała o dziewczynce automatycznie ton jej głosu złagodniał, bo naprawdę uwielbiała małą Russell. Była przesłodka, nawet jeśli czasem zbyt mocno rozstawiała wszystkich po kątach. Szczególnie facetów, ale ten feminizm pewnie trochę wplotła jej do głowy Christine, tak jej się wydawało. No i musiała przyznać, że jak na swoje lata – bo trochę ich Jackson miał już, heh – to naprawdę wyglądał obłędnie i początkowo była w szoku, że normalnie jadł fast foody, bo większość facetów po czterdziestce zaczyna brzuszek łapać!
– Beż, ewentualnie róż, ale tylko pastelowy! – skinęła głową. – Może zatrudnimy po prostu architekta? Chciałabym, żeby pokój był idealny – objęła go lekko w pasie. Wzruszyła obojętnie ramionami przy pytaniu o starszego brata. – Tak, ale właściwie nie ma o czym rozmawiać. Po prostu przypomniał sobie o nas jak ma problemy. Szkoda tracić na niego czas – nie powie Jackowi przecież że może da mu pieniądze. Bez sensu.
– Jakbym wszystko sama ogarnęła do września to będzie okej? – uśmiechnęła się szeroko. Na tak małą ilość osób zdecydowanie nie potrzeba było organizatora ani nic. Da sobie radę sama.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jack doskonale to rozumiał, dlatego też dawał jej wolną rękę i zamierzał wspierać w czymkolwiek, co by sobie wymyśliła. Gdyby zachciała nagle własną galerię sztuki, pewnie i to by dla niej zakupił. W sumie nie żeby coś, ale to całkiem spoko pomysł, bo mogli by rozszerzyć działalność i pod tą przykrywką szmuglować jakieś fałszywki. Ten pomysł pewnie zamierzał podsunąć w przyszłości Alexowi.
– Nie ma problemu, mogę cię nosić na rękach niezależnie od wszystkiego – zaśmiał się cicho i wywrócił oczyma. Najlepsze w tym wszystkim było to, że on autentycznie był gotów to zrobić. Tak czy siak, teraz wcale nie wyglądała jak wieloryb, a na kolejne jej słowa jakoś tak mimowolnie pokiwał głową, bo doskonale wiedział, że to prawda.
– No i trochę ty. My z Maksem nie mamy za wiele do powiedzenia – zaśmiał się i cmoknął ją w nos, bo trochę sobie żartował. Faktycznie Hales była małą feministką, ale w gruncie rzeczy obstawiam, że to Jackson jej wpoił do głowy, że nie może być tyranizowana przez żadnego faceta i sam ją nawet zaczął uczyć podstaw samoobrony, żeby nigdy nie czuła się gorsza od chłopców i żeby mogła im spuścić wpierdol, jeśli kiedykolwiek jakiś będzie się z niej śmiać. Póki co na szczęście nikomu nie spuściła wpierdolu, ale w przyszłości – kto wie!
- Pastelowy róż też brzmi dobrze. Możemy kogoś zatrudnić, chociaż z drugiej strony chodzenie po sklepach i wybieranie wszystkiego też jest fajną opcją. Możemy wybrać najpierw meble, które nam się podobają, a potem iść z tym do architekta, żeby wyczarował magię – poruszył brwiami i uśmiechnął się delikatnie, bo faktycznie to by była całkiem fajna opcja. Spochmurniał nieco, gdy usłyszał, że Eliot przypomniał sobie o siostrze jak wpadł w kłopoty, ale nie ciągnął tematu.
– Jasne, ja się dostosuję, ale chcę ci z tym pomóc. Cokolwiek potrzebujesz – chciał pomóc w planowaniu ślubu, serio. – No i nie chcę, żebyś się przemęczała – uśmiechnął się łagodnie. Musiała teraz odpoczywać, right?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ja nie wiem czy ona by mu jednak rąk nie ucięła gdyby chciała otworzyć galerię sztuki a on by tam swoje ciemne interesy po cichu robił. Chyba, że spodobałoby się jej takie funkcjonowanie i sama zaczęłaby działalność po ciemnej stronie mocy. Ale póki co, zdecydowanie była na nie – i dla galerii sztuki i kolejnych przekrętów.
– Kocham Cię – zawtórowała mu śmiechem, wspinając się ponownie na palce i przyciągnęła jego twarz odrobinę w dół, by wpić się w jego usta czule, ale jednocześnie i zachłannie. Normalnie tego unikała w miejscach publicznych ale skoro była w ciąży, to mogła wszystko, łącznie z robieniem siku na środku chodnika gdyby jej się zachciało.
– No i potem do tego wszystkiego dołączy się jeszcze jedna księżniczka – wyszczerzyła się do niego, mając oczywiście na myśli ich przyszłą córkę. Nigdy nie spodziewała się, że aż tak będzie cieszyła się z faktu posiadania dziecka, bo po latach zajmowania się Jasonem i trochę też Megan, naprawdę sądziła, że nigdy nie będzie chciała mieć dzieci. A tu proszę, jak wiele się w jej podejściu zmieniło w zaledwie pół roku. Bała się trochę tych zakupów, bo naprawdę miała ochotę kupić jakieś przesłodkie ubranka, ale starała się powstrzymać ze względu na przesąd, eh.
– To postanowione, więc musimy zahaczyć po drodze o jakiś sklep z dekoracjami – zacisnęła nieco mocniej rękę wokół jego bioder. Cieszyła się, że to wszystko się tak układało – szczególnie ich relacja. Niemniej jednak, poszli zjeść obiad, potem połazili jeszcze po sklepach i na sam koniec faktycznie spędzili wieczór w basenie, bo pogoda wymęczyła blondynkę niemiłosiernie!

| ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 1 — ..........I znowu ucieka — dokładnie tak, jak każdej nocy.
..........Jak najdalej od stroboskopowego światła bijącego po oczach, od głośnej muzyki wrzynającej się boleśnie w uszy, od tłumu okupującego główną przestrzeń klubu.
..........Ucieka tyłem, niezauważona przez nikogo. Z cichym oddechem ulgi na ustach, nawet nie ogląda się za siebie. Po prostu prze do przodu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, w którym będzie bezpieczna. W którym znajdzie ciszę, spokój i ciemność, zamiast jaskrawego, sztucznego światła i zbyt głośnej muzyki.
..........Dlaczego więc wciąż tam wraca?
..........Z bardzo prostego powodu — bo, gdy jest na scenie, gdy tańczy, nic z tych rzeczy jej nie przeszkadza. Zapomina o otaczającym ją świecie, o nieprzyjemnej rzeczywistości, przez moment znajdując się w zupełnie innym miejscu; swoim miejscu.
..........Zresztą przecież musi jakoś zarabiać. Musi się jakoś utrzymać, aby móc zapłacić za czynsz i mieć co włożyć do garnka. A czym innym może się zajmować bez żadnego konkretnego wykształcenia i z trudnością w komunikacji z ludźmi? To jedyna sensowna opcja, dlatego właśnie jest w stanie zaakceptować jej minusy. Gdyby wiedziała, że nie da rady, nie pchałaby się w to — ale daje. I to całkiem nieźle, nawet jeśli po wszystkim ucieka czym prędzej do domu, nie zamieniając nawet słowa z innymi tancerkami.
..........Wystarczy raptem kilkadziesiąt kroków, aby poczuła się lepiej. Wystarczy kilka wdechów mroźnego powietrza, by przestała boleć ją głową i z powrotem mogła jasno myśleć. Zatrzymuje się na moment na środku chodnika, aby z torebki wygrzebać paczkę papierosów i jednego z nich wcisnąć sobie między wargi, które wciąż są lekko różowe od pomadki, którą nałożyła przed występem. Zaraz potem zaczyna też grzebać w poszukiwaniu zapalniczki, ale tej niestety już znaleźć nie może.
..........Cholera.
..........Rozgląda się dookoła, ale w miejscu, w którym akurat stoi, panuje pustka. Wyjmuje więc papierosa spomiędzy warg, po czym rusza do przodu, by zaraz skręcić w prawo, w bardziej ruchliwą ulicę, na której znajduje się kilka wciąż otwartych barów. I wystarczy chwila, jeden rzut okiem, by pod ścianą jednego z nich zauważyć osobę, której zobaczyć się nie spodziewała. Ile to minęło od ich ostatniego spotkania? Rok? Rok, który minął zdecydowanie zbyt szybko. I chociaż od tamtej pory nie kontaktowali się ze sobą w żaden sposób, czasem wciąż powraca do niego myślami. Sama nie wie czemu, bo mimo tylu lat, nadal nie potrafi rozeznać się we własnych emocjach i uczuciach. Innych również nie, dlatego nie wie nawet, czy nie lepiej byłoby po prostu odejść, minąć go bez słowa i dać mu spokój. Ale to i tak nie ma znaczenia, bo jej nogi mimowolnie same prowadzą ją w jego kierunku.
..........Cześć — rzuca, chcąc brzmieć zwyczajnie, luźno, ale nie jest pewna, czy w ogóle się do tego zbliża. Nie zdziwiłaby się, gdyby przywitanie wyszło sztywno i nienaturalnie, ja to czasem się jej zdarza. — Masz może ognia? — pyta od razu, nie chcąc trzymać go w niepewności, dlaczego w ogóle do niego podeszła. Ot, zgubiła zapalniczkę i tyle, a naprawdę potrzebuje zapalić. Dlaczego w ogóle miałoby być w tym jakieś drugie dno?
..........Obrazek
.............once I rose above the noise and confusion
.............just to get a glimpse beyond this illusion

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">001.
<div class="ds-tem4">Dallas & Iananna</div></div>
</div></div></div></table>
Późna pora nie miała dla niego znaczenia. Potrzebował wyczyścić umysł, który po czterdziestoośmiogodzinnej służbie był zmęczony bardziej niż ciało. Musiał odreagować. Musiał spędzić trochę czasu we własnym towarzystwie, bez konieczności wdawania się w nieistotne rozmowy, które w większości przypadków prowadziły donikąd. Ilekroć kończył trudną zmianę, odwiedzał jakiś miejscowy bar – najlepiej taki, w którym dotychczas nie był ani razu. Zamawiał piwo, siadał przy najmniejszym stoliku w rogu i nie rzucał się w oczy. Odstawiał pustą butelkę i wychodził, zostawiając po sobie kilka dolarów napiwku.
Dzisiejszego wieczora zachował się w typowy dla siebie sposób, uciekł. <br>
Dopiero po wypiciu pierwszego piwa poczuł się swobodniej, a napięte mięśnie powoli zaczynały się rozluźniać. Wyszedł na dwór, uprzednio zarzucając na ramiona czarną, skórzaną kurtkę, z którą praktycznie się nie rozstawał. Wyciągnął z kieszeni paczkę mocnych papierosów i odpalił jednego z nich. Oparł się o budynek i wtedy usłyszał znajomy głos. Rozejrzał się. Spojrzał na dobrze sobie znaną twarz i bez słowa wsunął dłoń do kieszeni, by wyciągnąć z niej zapalniczkę. <br>
— Trzymaj — mruknął, podając ją kobiecie. Wypuścił dym spomiędzy warg i strzepnął popiół z papierosa. — Teraz zapadnie między nami krępująca cisza? — spytał, nie spuszczając z niej wzroku. <br>
Minął rok. Dallas pogodził się z tym, co między nimi zaszło. Przyzwyczaił się do rozstań – miał ich wiele na swoim koncie – więc powoli przestawały robić na nim wrażenie. Samotność mu nie służyła. Uwalniała w nim najgorsze cechy. Jednocześnie dawała wytchnienie. Nie musiał się martwić emocjami. Nie musiał się starać. <br>
— Bredzę — rzucił, przygniatając dopalonego papierosa ciężkim butem. — Dobrze cię widzieć. Minęło dużo czasu — zagadnął. Nigdy nie był w to dobry, a Inanna doskonale to wiedziała. Był mrukiem. Niewiele mówił, a słuchanie również nie było jego mocną stroną.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie znosi sytuacji, w których nie ma pojęcia, jak się zachować — a, niestety, jest to chyba jakieś osiemdziesiąt procent sytuacji w jej życiu. Kiedyś było ich zdecydowanie więcej, ale na przestrzeni lat nauczyła się, co robić i co mówić w niektórych z nich, szczególnie tych codziennych, które zdarzają się na każdym kroku. Ale jak zachować się, gdy wpadasz na swojego byłego? A mogła nie podchodzić w ogóle, przynajmniej ten problem miałaby z głowy. Coś jednak ją podkusiło, jakiś cichy głosik z tyłu głowy, który pchnął ją do działania. Szkoda tylko, że nie powiedział jej, co dalej.
..........Dzięki — mówi, odbierając od niego zapalniczkę i nawet wygina swoje usta w lekkim uśmiechu. Bo to, że prawie w ogóle tego nie robi, wcale nie oznacza, że nie potrafi się uśmiechnąć. Oczywiście, że potrafi, nie zawsze jednak wie kiedy powinna to zrobić. Ale teraz jest odpowiedni moment, czyż nie?
..........Mając już upragnioną zapalniczkę, wciska z powrotem papierosa między swoje wargi, by chwilę później go odpalić i z ulgą zaciągnąć się tytoniowym dymem. Tego jej było trzeba. Doskonale wie, że nałóg ten nie jest zdrowy, ale papierosy są jedną z niewielu rzeczy, które potrafią ją uspokoić. Na dodatek, na przestrzeni dwóch ostatnich lat, wypalenie jednej fajki tuż po wyjściu z pracy stało się jej rutyną, a każdy, kto dobrze ją zna, doskonale wie, jak nie znosi, gdy przerywa się jej jakąś rutynę.
..........Nie wiem? — mówi, ale jej ton brzmi bardziej, jakby zadała mu pytanie. Zaraz potem wzrusza ramionami na potwierdzenie swoich słów, ponownie zaciągając się papierosem. Wiele ich różni, ale jedną z rzeczy, która zawsze ich łączyła to fakt, że oboje nie są zbyt dobrzy w rozmowach o niczym. Nic dziwnego, że ich związek skończył się tak szybko, skoro spędzając czas w swoim towarzystwie, nie rozmawiali zbyt dużo. Oczywiście czasem starała się coś powiedzieć, rzucić jakimś tematem, aby nie siedzieć w ciszy, wyrazić opinię o filmie, który razem oglądali… Cokolwiek. Wszystko to jednak było wymuszone, sztywne wręcz. Nawet ona zdaje sobie sprawę, że nie tak powinien wyglądać związek. A mimo to było w nim coś, co sprawiło, że ją do niego ciągnęło. Ale to było dawno i nieprawda.
..........Chyba.
..........Dużo, owszem. Ale zadziwiająco szybko — stwierdza po chwili ciszy. — Chociaż to dziwne. Wiesz, zważywszy na to, że masz kontakt z moją siostrą? — mówi, nie będąc jednak pewną czy ich kontakt ogranicza się jedynie do telefonów od czasu do czasu, czy może czasem się spotykają. Georgia nie za wiele o tym mówi, a ona nigdy o to nie pytała. Jeśli jednak regularnie się widują, aż dziwne, że w przeciągu tego roku nie natknęli się na siebie ani razu. A może to wcale nie jest takie dziwne? Może to całkiem normalne?
..........Obrazek
.............once I rose above the noise and confusion
.............just to get a glimpse beyond this illusion

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tym względzie nie była wyjątkowa; ludzie, również bez zaburzeń natury psychicznej, często nie potrafili znaleźć odpowiednich słów, kiedy przypadkiem natykali się na byłych partnerów. Benjamin z pewnością był jednym z nich. Traktował nieznajomych ludzi niczym powietrze – jakby ich istnienie było czymś oczywistym, jednak dla niego zupełnie niezauważalnym – bo dzięki temu nie musiał uszczuplać (i tak niewielkich) pokładów uprzejmości. Zawsze traktował innych z szacunkiem, tego został nauczony, jednakże, widząc skrajne przypadki idiotyzmu chodzące po planecie, często tracił wiarę w gatunek. Uogólniał? Z pewnością. Każdy, nieważne jak bardzo by się wypierał, dokonywał szufladkowania – pierwsze spojrzenie, pierwsza ocena – choćby nie w pełni świadomie. W każdym razie rozumiał ją. Gdy tylko ją zobaczył, był pewien, że ta rozmowa nie przyjdzie łatwo im obojgu. Ale to przecież nie oznaczało, że powinni z niej zrezygnować.
— Nie ma za co — odparł, chowając dłonie do kieszeni czarnej kurtki. Było to najwygodniejsze rozwiązanie, bo po wyrzuceniu dopalonego papierosa na bruk, nie miał co zrobić z rękoma. Schował je.
Nie był ekspertem. Miał za sobą kilka związków, a raczej krótko trwających relacji, które zwyczajowo kończyły się fiaskiem – przeważnie z jego winy, czego nie próbował ukrywać – więc ocena tego, dlaczego postanowili więcej nie spotykać się ze sobą, nie należała do niego. Mógł zgadywać. Mógł zakładać, że popełnił masę błędów w kontaktach z Inanną, ale niczego nie mógł być pewien w stu procentach. Nie udało się. Dla Dallasa nie była to żadna nowość, a raczej wyraźne potwierdzenie tego, że do związków zupełnie się nie nadawał. Trudno. Płakał z tego powodu nie będzie. Może najwyżej adoptuje psa.
— Obiecałem Ginie, że to, co było między tobą a mną, nie wpłynie na nasze relacje — powiedział, przenosząc spojrzenie na rozmówczynię. Widząc tlącego się w jej ręku papierosa, od razu nabrał ochoty na kolejnego. Nawet nie próbował sobie wmawiać, że kiedykolwiek uda mu się zerwać z nałogiem. Bo po co? Wyciągnął kolejnego papierosa, odebrał od kobiety zapalniczkę i szybko go odpalił, by zaciągnąć się dymem, który przyjemnie wgryzał się w płuca. Był strażakiem, a do jego obowiązków należało gaszenie płomieni. Mimo to lubił bawić się ogniem. Trochę niczym mały chłopiec.
— Radzisz sobie? No wiesz, w życiu? — spytał, czując dziwny przymus (pewnie wynikający ze społecznych manier) do zagadnięcia kobiety. Standardowe co słychać? nie chciało mu przejść przez gardło.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Squire Park”