WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table> <div class="kp0">
<div class="kp2">
<div class="kp3">

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-1" name="kp4-gr" checked><label for="kp4-1"> me </label> <div class="kp5-a"><img src="https://www.interviewmagazine.com/wp-co ... jpg"></div> </div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-2" name="kp4-gr"><label for="kp4-2">about</label>
<div class="kp5"> <div class="kp5-t">about me</div> <div class="kp5-in">

<div class="kp5-info"> <h1>imie i nazwisko</h1> <h2>Isaac White</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>pseudonim</h1> <h2>White</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>data i miejsce urodzenia</h1> <h2>07.11.1990, Seattle</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>dzielnica mieszkalna</h1> <h2>south park</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>stan cywilny</h1> <h2>wolny</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>orientacja</h1> <h2>hetero</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>zajęcie</h1> <h2>oficjalnie malarz, nieoficjalnie fałszerz</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejsce pracy</h1> <h2>-</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>wyznanie</h1> <h2>ateista</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejscowy / przyjezdny</h1> <h2>w seattle od urodzenia</h2></div>
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-3" name="kp4-gr"><label for="kp4-3">story</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my story</div>
<div class="kp5-in">Zapytany o pierwsze, klarowne wspomnienie z dzieciństwa, Storm, jak większość ludzi, wzruszyłby ramionami, ale nie byłoby to zgodne z tym, co przychodziło mu na myśl. Jak każdy, miał wiele bliżej niesprecyzowanych przebłysków. Pluszowy tygrys, którego nosił wszędzie, a w łóżku kładł obok siebie na poduszce. Śmiech siostry rozbawionej dziwnym strojem, w jaki ubierała go matka gdy musiał odpowiednio zaprezentować się na rodzinnym spotkaniu. Pobliskie wesołe miasteczko, zapach waty cukrowej w powietrzu i drżenie karuzeli. Widma, miraże, przetaczające się przez jego umysł jak sen, który usiłował sobie przypomnieć nim ten znów umknie w morzu pozostałych myśli. Tylko jeden wieczór z tamtego okresu pamiętał na tyle dobrze, na ile pozwalała mu na to zdolność pojmowania pięciolatka. Walczył z drapiącym go w szyję swetrem, tkwiąc w znanym mu rytuale przygotowania się do wyjścia z domu. Siostra ubierała swoje buty, siedząc obok niego na kanapie, a mama krzątała się po mieszkaniu. W mieszkaniu zagrał dzwonek, który zapamiętał jako dzwonek do drzwi, choć tak naprawdę był telefonem. W duchu się ucieszył. Czekali na tatę, z którym mieli gdzieś pojechać. Storm pobiegłby już do drzwi żeby się przywitać, gdyby nie ten nieszczęsny sweter, odwracający jego uwagę. Kątem oka obserwował mamę, która podeszła do telefonu, a gdy podniosła słuchawkę, uporczywy dźwięk ustał. Walcząc z niesforną, drażniącą go odzieżą, obserwował jej plecy, gdy wsłuchiwała się w przekazywaną jej wiadomość. Rain podeszła, zaciekawiona, w tej samej chwili, w której ich matka zaczęła się trząść. Jego siostra na początku nie rozumiała, tak jak on. Rzuciła czymś zabawnym, czego nie pamiętał, chcąc sprawdzić co się dzieje. Pamiętał za to, że widząc, jak jego matka się zatrzęsła, pomyślał, że trzęsie się ze śmiechu. Sam zaśmiał się cicho w reakcji i wyszczerzony zrezygnował z walki ze swetrem, żeby podejść bliżej siostry. Gdy jego matka się do nich odwróciła, dostrzegł, że łzy na jej twarzy nie miały nic wspólnego z rozbawieniem, a on poczuł się koszmarnie.<br>
Nie zostało mu wiele wspomnień po swoim ojcu. Nie pamiętał nawet pogrzebu, który nastąpił kilka dni po tym telefonie. Zamknięty w swoim, dziecięcym świecie, nie rozumiał koncepcji śmierci. Nie rozumiał też, dlaczego jego mama tak strasznie reaguje, gdy trzeci raz musi mu wytłumaczyć co stało się z tatą. Nie chciał, żeby krzyczała, więc przestał pytać. Jedynie siostra wyjaśniła mu, że tata był chory, dlatego poszedł do nieba, bo było to łatwiejsze do zrozumienia niż to, co stało się naprawdę. Z tym szczątkowym wyjaśnieniem, dlaczego tata nigdy już nie zabierze go na karuzelę, żył dalej i dorastał, nawet wiele lat później nie chcąc poruszać tematu, który wzbudzał tak wielkie emocje. <br>
Dorastając, nie rozumiał też, dlaczego odstaje od innych dzieci. Nie wiedział czemu ludzie pytali, dlaczego ma takie dziwne imię, dlaczego nie lubi bawić się z innymi dziećmi. Dlaczego to było dziwne, że chował się w świetlicy gdy ktoś przychodził go odebrać. Jego nowy dom też był dziwny. Nie znał go. Naczynia zawsze były brudne i zanim Rain zrobiła mu kakao, musiał poczekać, aż umyje jakiś kubek. Większość pięciu lat, które spędzili w zawieszeniu, on spędził pochłonięty bajkowymi książkami, które czytał na okrągło i malowaniem. Uwielbiał malować, czy to po kartkach, czy po ścianach - w tamtych czasach matce to nie przeszkadzało. Miał tylko jedno, ulubione miejsce - dużą szafkę, w której chowali pościel. Była we wnęce na tyle długiej, by mógł rozprostować sobie nogi, a podłoże zawsze było miękkie, świeże i wyprane. Nie mógł tam przeglądać książek ani niczego rysować, ale pamiętał, że przebywanie w zamkniętej, małej przestrzeni było dla niego komfortem. Często długo nikt nie mógł go odnaleźć, a on słysząc nawoływania nigdy nie wychodził na zewnątrz, korzystając z chwili spokoju, prywatności i pogrążony we własnych, dziecięcych myślach. <br><br>
Pierwsze zapoznanie z nowym mężczyzną, który przyszedł do ich mieszkania, również pamiętał dość klarownie. Przyniósł mu MP3. Był wysoki, prezent wcisnął mu w ręce i zmierzwił mu włosy, zanim odszedł na bok, żeby przywitać się z jego siostrą. Zafascynowany nowym gadżetem, Storm od razu go polubił. I lubił go przez dłuższy czas - w końcu zawsze machał do niego ręką grzecznościowo gdy wychodził gdzieś z mamą lub odstawiał ją do domu. <br>
Przestał go lubić, gdy mama spakowała jego rzeczy do jednej walizki, wsadziła mu pluszowego tygrysa w ręce i oznajmiła, że od teraz będą z nim mieszkać. Storm był wtedy na tyle dorosły, by wiedzieć, że drobne uprzejmości mężczyzny były wyłącznie tym - drobnymi uprzejmościami, które nie przekładały się na jego późniejsze stosunki z dziećmi. Nie był natomiast na tyle dorosły, by widzieć szczęście na twarzy matki i to, jak bardzo ją ta relacja odmieniła. Nie wiedział, dlaczego chciałaby wyrządzić mu taką krzywdę, więc z nich obojga uczynił przeciwników, którzy zabrali go z poprzedniej szkoły i z mieszkania z przytulną szafką.<br>
W domu nie przebywał zbyt wiele, zdecydowanie bardziej wolał podwórko i bardzo wąskie grono kolegów, które sobie dobrał. Na zewnątrz nie było tego napięcia, które można było ciąć nożem w domu. Na zewnątrz miał Sam, która była o rok od niego starsza, ale była jego najlepszą przyjaciółką na świecie. Przypominała mu Rain, tylko nie taką poważną, która sprawdzała, czy odrobił zadanie domowe. Sam też nie była jego ojczymem - nigdy nie krzyczała na niego, że zostawił buty na środku pokoju, ani nie wzdychała zdenerwowana gdy przemykał wieczorem do kuchni, usiłując podebrać jakieś smakołyki z lodówki. Z Sam wspinał się na górę domku na placu zabaw i targał stary, rozwalony fotel postawiony obok śmietnika ulicę dalej, do ich bazy ukrytej na działce pani Sullivan. Starsza kobieta mało kiedy wychodziła ze swojego domu, więc tylko raz zdołała ich nakryć. Zniszczyła wtedy ich ułożony z gałęzi dach, co obserwowali z balkonu w sypialni jego rodziców. To był też jeden z niewielu momentów, w których Sam była w jego domu. Ojczym nigdy nie zgadzał się na gości, szczególnie takich, którzy wchodzą do niego z uwalonymi błotem butami.
Z Sam chodził do szkoły przez wiele lat. Zawsze wydawała mu się bliższa niż siostra, starsza o pięć lat. Rain była odpowiedzialna. Była poważna, dorosła. W pewnym stopniu zastępowała mu matkę. To do niej chodził, jeśli miał problemy w szkole i to z nią rozmawiał, jeśli czegokolwiek potrzebował. Nawet wtedy, gdy któregoś wieczora mama weszła do jego pokoju, usiadła na jego łóżku i spytała dlaczego nie chciał z nią rozmawiać, a on zapewnił ją, że chce i bardzo ją kocha, czuł dystans między nimi, jaki nie dzielił go z Rain. Ale jego siostra miała inne problemy i zmartwienia, jak szkoła i dbanie o jak najlepsze w niej wyniki. Więc on wychodził na zewnątrz i bawił się sam.
Z każdym rokiem przepaść między nim a resztą rodziny wydawała się pogłębiać, a jednocześnie jego pasja do malowania rosła. Okres dojrzewania obudził w nim ukryte pokłady narastającego gniewu, który uzewnętrzniał na płótnie. Przestał akceptować i ignorować docinki, oraz komentarze, które posyłał w jego kierunku ojczym. Nie mógł znieść tego, że jego matka nie potrafiła się za nim wstawić, kiedy w jego odczuciu był tak jawnie napastowany. Im więcej miał lat, tym mniej czasu starał się spędzać w domu. Każdy jego powrót do pokoju wiązał się z przejściem obok salonu i usłyszeniem komentarza na temat późnej pory, o której śmiał się zjawić w miejscu, które najwyraźniej uznawał za swoją noclegownię. Każdy malunek, który oceniał, był bohomazem, przez który na pewno nie dostanie się na żaden artystyczny kierunek. Zrezygnował z rodzinnych spotkań, opuszczał rodzinne obiady. Nie znosił tego uczucia, gdy wszyscy wokół stołu skupiali się na jego osobie gdy ktoś poruszył jego temat. Czy była to słaba nauka, czy nieprzyjazne nastawienie, czy spędzanie czasu na zewnątrz. Nie nienawidził ich, to wiedział na pewno. Po prostu nie chciał spędzać z nimi czasu. Gdy był sam, czuł się spokojnie, czuł się sobą. Jakby znowu znajdował się w ciemnej szafie o miękkim podłożu z poduszek, gdzie nikt go nie oceniał, nikt nie naciskał, nikt nie komentował.<br>
Im bardziej jego matka z ojczymem naciskali na polepszenie ocen i budowanie bardziej tradycyjnego tym mniej miał ochotę to robić. Łapiąc pędzel w dłoń nigdy nie starał się namalować domku na wzgórzach. Jego sztuka była abstrakcyjna i przez niewielu ludzi zrozumiana, ale nie chciał tego zmieniać - więc nie zmieniał. Wkraczając w wiek licealny odkrył, że zajęcia, na które nie miał ochoty chodzić, mógł zwyczajnie ominąć. Przez pierwsze pół roku niemal większość rzeczy uchodziła mu na sucho. Jego ojczym był zamożnym, poważanym człowiekiem, którego nikt nie chciał niepokoić karygodnym zachowaniem syna i narażać na gniew typowego rodzica posądzającego szkołę o każdą szkodę. Szybko okazało się, że Sam również nie odpowiadała sztywna, ułożona szkoła. Uciekali z lekcji razem, żeby chować się w parku obok i palić ukradzione matce dziewczyny papierosy, które z czasem zmieniły się w jointy. Do dziś zwykle siedzenie razem w parku i obserwowanie przechadzających się alejkami ludzi wspomina jako najlepsze chwile jego dorastania. Sam nie musiał nigdy mówić, dlaczego nic nie mówi. Dlaczego nie ma humoru, dlaczego jest zły. Zawsze rozumiała, nawet jego obrazy i ich znaczenie. Rozumiała wszystko.<br>
Chciałby, żeby tak samo rozumiał go ojczym, gdy dowiedział się o jego przewinieniach. Omijanych lekcjach, niezdanych egzaminach. Żałował, że wrócił tej nocy do domu, że nie zauważył zaświeconej lampki w salonie, która sugerowała coś złego. Że nie wyskoczył na zewnątrz gdy z salonu wyszedł mężczyzna, czerwony na twarzy ze złości. Nawet nie zauważył tego, że z salonu wyszła matka, gdy obudzili ją swoimi krzykami. Po raz pierwszy jednak zauważył, jak ręka ojczyma wystrzeliła do przodu, przecinając powietrze. <br>
Zauważył też, że po raz pierwszy złapał ją, zanim uderzyła go w policzek.
Nie pamiętał, co go sprowokowało, ale miał wrażenie, że to było przekleństwo. Ich dom nie był wulgarny, a to, co powiedział, na pewno wpasowywało się w obraz przemieszkującego w nim degenerata, który usiłował namalować jego ojczym. <br>
Namiastka jego relacji z rodziną roztrzaskała się jak uderzające o ziemię lusterko. Nie wrócił tej nocy do domu, a szukając jakiegokolwiek pocieszenia, zawędrował na imprezę, na której przebywała Sam. Dopiero wtedy dotarło do niego, jak wiele znajomych poza nim miała, w jak specyficznym towarzystwie się obracała. Większość tych ludzi była w jego wieku lub nieco starsza, ale wydawali się o sto osiemdziesiąt stopni od niego różni. Żyli sami dla siebie, wolni. Skryci w klubowym półmroku, poruszający w rytm wolnej muzyki, przeszywającej ich serca do cna, przypominali żywy obraz, który on chciał ciągle oglądać.<br>
Odkrycie tej strony Sam było dla niego szokujące. Zafascynowany widokiem, niemal nie zauważył, jak znika w toalecie, by wrócić kilkanaście minut później nieco bardziej chwiejnym krokiem a z szerszym uśmiechem na ustach. Gdy usiadła obok niego i objęła go ramieniem, pytając, czy dobrze się bawi, przytaknął.
Coraz intymniejszy związek z coraz mocniejszymi narkotykami stał się tym kolejnym niewypowiedzianym elementem rzeczywistości, które każde z nich unikało. Spotykali się jak zwykle, a czasami przychodził wraz z nią na imprezy. Raz czy dwa wziął tabletkę, którą mu podała, pogrążona we własnej ekstazie. Zawsze po tym czuł się niesamowicie, lecz odkrył, że ciężej mu wtedy ją obserwować. A Sam wymagała pilnowania. Choć nigdy tego nie przyznawała, tak jak i on, była osobą pełną problemów, która niechętnie wracała do swojego domu. Rozumiał to, dlatego niczego nie mówił. Po prostu kiwał głową i obejmował ją ramieniem, kiedy tego potrzebowała, samemu nie potrafiąc rozwiązać konfliktu wewnątrz siebie.
<br>Tylko raz zwrócił uwagę na ślady nakłuć na jej ramionach, pytając, czy przesiadła się na coś mocniejszego. Pamiętał jak wtedy strasznie się wściekła, że posądzał ją o coś tak okropnego. Wyrzucała mu, jak słabo ją znał, że uważał, by była do tego zdolna.
<br>Więcej razy nie spytał. Jej nałóg stał się kolejną rzeczą niewypowiedzianą rzeczą pomiędzy nimi, o której każde z nich wiedziało, ale żadne nie chciało mówić.
<br> Któregoś dnia oboje przechadzali się koło ogródka pani Sulivan, wspominając budowane w nim bazy. Pogoda była jesienna - wiatr poruszał przydługawą trawą i chwastami porastającymi ogródek staruszki, mierzwiąc włosy Sam, gdy ta stanęła przy bramce, intensywnie wpatrując się w taras. Pamiętał, że spytała go, czy nie wydawało mu się to dziwne, że pani Sullivan miała otwarty taras na oścież w tak zimny dzień. Przytaknął. Pamiętał też, że spytała, czy nie powinni tego sprawdzić, a on, jak zwykle, przytaknął, bo było mu to do pewnego stopnia obojętne.
<br>Pani Sullivan nie była stereotypową, samotną starszą panią z kotami, które mogły ich powitać przy wejściu do pomieszczenia. Jej salon był schludny, choć pusty. Prowadził do przedpokoju i wyjścia, a także kuchni i małej sypialni. W środku unosił się tylko specyficzny zapach. Nie przypominał środków czystości, tylko coś zupełnie innego. Jakby nawóz, choć sądząc po chwastach w jej ogrodzie i innych oznakach zaniedbania, nie było to zbyt prawdopodobne.<br>
Drzwi do sypialni były uchylone. Z jakiegoś powodu, przebywanie w tym miejscu wywołało w nim gęsią skórkę, więc trzymał się tyłu. Sam poszła przodem, zerknęła do środka sypialni. Gdy się odsunęła, jej twarz była biała. Nie chciała mu powiedzieć co tam zobaczyła, a on, choć dobrze wiedział, nie dopytywał. To stało się kolejną, niewypowiedzianą rzeczą, której byli świadomi.
<br>Tego, czego się nie spodziewał, to jej przejścia do przedpokoju. Stanął z boku, zasłaniając rękawem nos, by nie czuć tego mrożącego krew w żyłach zapachu. Obserwował Sam, gdy z uporem grzebała w jej szafie, starając się coś znaleźć. Raz nawet spytał co takiego robiła, ale mu nic nie odpowiedziała. Dopiero gdy wyjęła torebkę staruszki, a z niej jej portfel i kartę debetową, domyślił się, o co chodziło.
<br>Spytał ponownie co planowała.
<br>Złapała go za ramię i kazała wychodzić zamiast odpowiadać. Wyszli.
<br>Zanim odnaleziono ciało pani Sullivan, zdołali opróżnić jej kartę debetową. Jakaś cząstka w nim kazała mu przestać, wstrzymać się. Była na tyle silna, by spróbował powstrzymać Sam, gdy jako pierwsza skierowała się do monopolowego, ale niewystarczająca, by odparł jej argumenty o tym, jak bardzo potrzebowała pieniędzy. Nie była w tym jedyna. On również nie chciał o nic prosić ojczyma, nie żeby ten kiedykolwiek oferował, że mu cokolwiek da. Było coś praktycznego w tym, co zrobili, co doceniała ta cząstka jego umysłu, której odkrycie nie spodobałoby się jej matce ani jakiemukolwiek terapeucie. Świadomy tego, jak bezkarni byli za uczynienie czegoś takiego, z zafascynowaniem oglądał kartę debetową pani Sullivan i długi czas nie chciał jej zniszczyć, pomimo tego, jak duże ryzyko to niosło ze sobą.<br>
Jedna rzecz prowadziła do następnej. Fałszerstwo w dwudziestym pierwszym wieku mieszało to, co legalne a co nie. Pozyskiwanie informacji w dobie internetu było dziecinne proste - jedynie wykorzystywanie ich dostarczało tego mrowienia na karku, dreszczu strachu i ekscytacji, z którym z czasem się zaznajomił. Zaczęło się niewinnie - od fałszywek dowodów, które były wystarczająco beznadziejne, by nie groziły mu poważnym wyrokiem, a wystarczająco akceptowalne, by wpuścić jego, Sam i jej znajomych do każdego klubu. Im więcej o ty czytał, tym więcej wiedział, w jakie miejsca powinien się zapuścić by wiedzieć więcej. Potrzeba, jaka narastała wśród jego rówieśników ze szkoły, była dla niego niemal komplementem. Wcześniej tak szary, nieistotny chłopak, teraz stał się najważniejszą osobą w imprezowym gronie. Osobą, która potrafiła załatwić i dowód, i certyfikat ukończenia kursu, i podrobić wyniki egzaminu. Z każdym miesiącem umiał więcej, a ta potrzeba gratyfikacji, ale też poznawanie limitów systemu fascynowała go coraz mocniej. Pieniądze przestały być problemem, gdy nauczył się jak przekraczać pewne granice ludzkiej prywatności. Nigdy nie postrzegał właścicieli używanych przez niego kart jako ofiar. Widział ich jako cyferki na monitorze, jedne z wielu. Cyferki, dzięki którym mógł wspomóc Sam, wspomóc siebie. Odciąć się dalej od rodziny, inwestować w sprzęt, który pozwalał mu na jeszcze więcej.<br>
Nie złapała go policja. Raz wyrzucono go z klubu za fałszywkę, ale to nie było nic przerażającego. Otrząsnął się po tym krótko i poszedł w inne miejsce. Prawdziwe efekty swoich działań zauważył dopiero po kilku miesiącach. Ich pierwszym objawem była wysypka na ramionach Sam. Przez długi czas nosiła bluzki z długim rękawem, choć było ponad dwadzieścia stopni. Gdy wychodzili gdzieś razem, jej źrenice były rozszerzone. Znikała w toalecie co kilka godzin, a on dobrze zdawał sobie sprawę z tego, co tam robiła. Kilka razy pytał ją, jak może jej pomóc. Czy jej rodzice wiedzą. Dlaczego nie przestanie. Za każdym razem go zbywała. To była kolejna rzecz, którą zgodnie mieli ignorować. Ale tym razem się nie poddawał. Ty razem nie ustępował, pytał dalej. Groził, że nie dostanie od niego pieniędzy na życie, jeśli nie przestanie. Krzyczała na niego, że nie jest w stanie jej zrozumieć, bo jest robotem wyzbytym ludzkich uczuć. Milknął, a wtedy go przepraszała. Przyjmował jej przeprosiny skinieniem głowy i obejmował ją żeby ją uspokoić. <br>
Gdy po raz pierwszy wylądowała w szpitalu, temat powrócił. Sepsa w jej nodze stwarzała ryzyko tak namacalne, że nie dało się tego ignorować. Nie mogło być kolejnym niedomówieniem. Widział, jak przerażeni są jej rodzice, jak jej matka ukrywała łzy w chusteczce, a jak Sam odrzucała ich wszystkich. Trwał przy niej. Kiwał głową, gdy mówiła, że z tym skończyła, choć oboje wiedzieli, że tak nie było.
<br> Gdy wróciła do tego po wyjściu z szpitala, zagroził, że powie jej rodzicom. Odetną pieniądze, wyślą jej do ośrodka. Na odwyku będzie jej lepiej. Doceni to po wyjściu. Padła na kolana, złapała go za ręce i błagała, by tego nie robił. Obiecywała, że rzuca to powoli. Zmniejsza dawkę. Że wyjdzie z tego i jeszcze kiedyś usiądą w parku tak, jak siadali w dzieciństwie, wolni od zmartwień.
<br>Trzy tygodnie po tym, gdy kiwnął głową i objął ją, zgadzając się, przedawkowała.
<br> Niewiele później wyprowadził się z domu rodzinnego, nie widząc powodu, by zostawać w okolicy. Jego siostra spełniała się studiując prawo, jego ojczym nie chciał go w domu, a matka udawała, że tak nie jest. Zabrał cały swój sprzęt, który miał i wynajął mieszkanie w South Park, przez długi, długi czas spychając wszystkie uczucia na temat Sam w najgłębszą otchłań swojego serca. Jego fałszywki dowodów stawały się coraz lepsze, a nowy ekwipunek umożliwiał mu jeszcze więcej. Nie musiał nawet widzieć na oczy człowieka, którego kartę kredytową kradł i którą płacił. W jednej chwili, siedząc w swoim mieszkaniu, w swoich małych czterech ścianach, był w stanie zrobić wiele. A chciał zrobić wszystko. Pogrążony w pracy, w rozwoju, niemal zapominał o Sam. Dni zawsze były łatwe, dopiero wieczory nadchodziły jak fala, zwalając go z nóg. Zmuszając do schowania się do łóżka lub wpełznięcia między szafkę a ścianę i objęcia się ramionami, jak w szafie, w której mała przestrzeń przynosiła mu komfort.
<br> Im więcej niewłasnych pieniędzy wydawał, tym bardziej nierozważny się stawał. Podrabianie dokumentów dostarczało mu nie tylko środków na opłacenie mieszkania, ale też wdzięczności ludzi, którzy ich potrzebowali. Czasem łapał za pędzel, by wyrazić siedzące w głębi jego serca uczucia na płótnie, czasem nakładał nim pigmenty na plastik. <br>
Na początku swojej kariery popełniał wiele błędów, o których nie zdawał sobie sprawy. Pamiętał, jak pewnego dnia do jego mieszkania zapukała policja, każąc mu się wylegitymować. Pamiętał przesłuchania na komisariacie i możliwość zadzwonienia pod jeden numer. Był tylko jeden, który pamiętał i na który chciał zadzwonić.
<br> Jeden z jego fałszywych dowodów nie był wystarczająco dobry, a klient nie użył go w klubie czy barze, a w urzędzie. Do dziś nie wie, co takiego zrobiła Rain by go z tego wyciągnąć. Wie tylko, że ojczym, matka albo ona - ktoś wpłacił kaucję, a po tym siostra kazała mu się tym nie przejmować, nim podjęła próbę szczerzej rozmowy, która miałaby zapobiec takim wydarzeniom w przyszłości. I poniekąd zapobiegła. Nie powiedział jej pełnej prawdy, nie powiedział jej o tym, czym zajmował się na co dzień, choć podejrzewał, że się tego domyślała. Następnego dnia jednak skorygował swoje błędy. Wstrzymał zlecenia. Pierwszym dowodem i paszportem, jaki wyrobił, był jego własny. Odrzucił nadane mu przez matkę imię i nazwisko ojca, którego nie znał, przybierając neutralne nazwisko White. Trudne do wykrycia, popularne w Ameryce.
<br>Zaszyty w swoim mieszkaniu, z czasem rozwijał się coraz bardziej. W tej chwili ani paszporty, ani prawa jazdy, certyfikaty i zatwierdzenia nie są mu straszne, co sprawia, że wyrobił sobie dużą bazę klientów, a z kradzionych pieniędzy powiększał swoje zaplecze sprzętowe z każdym miesiącem. Pomimo zarzucanych mu, robotycznych, właściwości, śledzi karty i dokumenty wydawane jego klientom, choć jeszcze ani razu nie zgłosił osoby, która popełniałaby za ich pomocą przestępstwa.

jezu nie wiem co mnie tak z tą kartą poniosło, współczuję czytającym :/// ale jak przeczytaliście to kc


</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-4" name="kp4-gr"><label for="kp4-4">flaws</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my flaws</div>
<div class="kp5-in">
✩ intelektualista, logicznie patrzący na świat<br>
✩ niechętny do przebywania wśród tłumów, preferuje samotność, której jednocześnie się boi<br>
✩ tłumi w sobie większość emocji<br>
✩ nie uważa, by dzieciństwo było powodem jego obecnych zaburzeń społeczno-emocjonalnych. Chyba, że kłóci się z matką, wtedy to zawsze jej wina<br>
✩ zmienił swoje imię i nazwisko fałszywym dowodem, ale rodzina wciąż nazywa go Storm i nie wie o jego podwójnej tożsamości<br>
✩ utrzymuje najbliższe kontakty z siostrą Rain, która ma świadomość tego, czym się zajmuje<br>
✩ gdy obcy pytają go o zawód, mówi, że jest malarzem. W mieszkaniu ma dużo swoich prac, ale w praktyce wykonuje je hobbystycznie, by wyrazić swoje emocje, a nie dla zarobku <br>
✩ wierzy w to, że społeczeństwo dzieli się na takich, którzy go rozumieją i całą resztę<br>
✩ wciąż trzyma swojego pluszaka tygrysa w szafie<br>
✩ utrzymuje swoich klientów z dala, nie zaprzyjaźnia się na ogół z ludźmi, którzy mu płacą<br>
✩ pomimo tego, jak obojętnie stara się podchodzić do swojej pracy, śledzi każdą sprzedaną kartę kredytową patrząc, czy kupujący wykorzystuje ją do nielegalnych, a co ważniejsze, niemoralnych i złych rzeczy<br>
✩ wciąż niewiele z tym robi, ale lubi się katować, żeby przypominać sobie do jak złych rzeczy wykorzystywane są jego produkty<br>
✩ stroni od narkotyków i używek przez to, co stało się z jego przyjaciółką w przeszłości
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-5" name="kp4-gr"><label for="kp4-5">more</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">and more</div> <div class="kp5-in">
<div class="kp5-c-info"> <h1>imię/ nick z edenu</h1> <h2>w prehistorii SLi mówili na mnie Pitt</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>kontakt</h1> <h2> pw/discord</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>narracja</h1> <h2>przeszły, 3 osoba</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>zgoda na ingerencję MG</h1> <h2>tak</h2></div>
</div> </div></div>

</div></div>
<div class="kp1"> <h1>Isaac White</h1> <h2>Rami Malek</h2></div> </div></table>

autor

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<table>
<div class="akcept0">
<div class="akcept1">akceptacja!</div>
<div class="akcept2">Serdecznie witamy na forum, twoja karta została zaakceptowana. Możesz teraz dodać tematy z relacjami, kalendarz oraz telefon i cieszyć się fabularną rozgrywką, którą musisz rozpocząć w ciągu 3 dni.</div></div>
</table>

autor

Zablokowany

Wróć do „Karty postaci”