WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
hotel 4*
-
- W szpilkach daleko byś nie uciekła. Obawiam się, że zechcesz zepchnąć mnie na stół z przekąskami . - Kiedy tamtego, pamiętnego wieczoru, gdy otrzymała kod do alarmu, udowodniła, że nie zamierzała uciekać. Teraz także był przekonany, że nie pozostawi go samego. Z drugiej jednak strony wolał być ostrożny, bo poznawszy temperament Sienny, mógł spodziewać się czegoś gorszego. Na samą myśl cierpko się uśmiechnął, jednocześnie ujmując dłoń kobiety, która spoczęła na jego ramieniu. - Jestem wspaniały. Niejedna chciałaby mnie za męża - powiedział, przy czym w tym samym momencie powitalnie przytaknął dwóm mężczyznom, siedzącym nieopodal sceny. Później instynktownie odszukał wzorkiem teściowej i pomachał jej z należytą uprzejmością. - Twoja matka wygląda jak jadowita żmija. Macie wiele wspólnego .
W głosie Sienny wyłapał niechęć do własnej rodzicielki. Wcześniej również wyrażała się o niej mało pochlebnie, dlatego postanowił to wykorzystać - w identyczny sposób, jak ona to zrobiła z Michaelem oraz Vincentem.
- Hej, Hej - zaalarmował. Zdziwił się tym nagłym odruchem Sienny, lecz kiedy zdążył zareagować, kieliszek był już pusty. Odebrał go z jej ręki i odstawił na bok. - Ogarnij się. Nie chcę narzeczonej alkoholiczki. Jak masz pic, to się chociaż schowaj.
To przyjęcie było zbyt ważne, aby cokolwiek zepsuć. Na językach powinien być przede wszystkim temat firmy, a nie plotki dotyczące domniemanej narzeczonej prezesa. Leonard nie był głęboko wierzący, jednak po pchnięciu drzwi do sali, w duchu prosił o pomyślność. Pomyślność oraz cierpliwość, bo ilekroć Sienna robiła coś niepożądanego, przygryzał z nerwów policzki.
- W ten sam sposób moja matka wyszła za ojca. Po jego śmierci natychmiast wyprowadziła się do Paryża, aby zacząć życie o jakim zawsze marzyła - uchylił nieco rodzinnej tajemnicy. Wysoko sytuowane rody nigdy nie pozwalały na to, aby ich krew zszargał ktoś, kto nie posiadał odpowiednich predyspozycji. Na pierwszym miejscu zawsze chodziło o wpływy i chłodną głowę. Uczucia przeważnie odkładano na boczny tor, dlatego gdy pierwszy szok opadł Paną D'Clifford dopadła ekscytacja. Ochoczo opuściła dom seniora, w którym mieszkała przez ostatnie dwadzieścia pięć lat.
Sienna nieświadomie przy poprawianiu muchy, dotknęła opuszkiem palca szyi Leo. Miała ciepłą, przyjemna skórę. Instynktownie zareagował na tą udawana pieszczotę i zaczesał niesforny kosmyk kobiety za ucho. Następnie delikatnie pochwycił jej podbródek i nachylił się tak, jakby właśnie mial skraść jej pocałunek. Pogłębił narastające napięcie długim spojrzeniem.
- To nie musi być wcale piekło . - Odstąpił od dalszych czynów i odwróciwszy się w lewo, uśmiechnął się do Pana Sulewsky. Ten w ofercie uniósł do góry kieliszek. - Śpimy dzisiaj tutaj w hotelu, czy weźmiemy taksówkę?
-
- Kto wie... może znajdziemy tu dzisiaj dla ciebie inną żonę? Nieco straszą... - rozejrzała się wokół, bowiem kobiety wesoło gawędzące i udające, że się lubią, były głównie po czterdziestce, jeśli nie dalej. -...ale na pewno zachwyconą wizją ciebie jako męża. W przeciwieństwie do mnie - skrzywiła się jawnie, przechwytując w locie spojrzenie jego ciemnych tęczówek i uśmiech matki-żmii, która nie odrywała od nich wzroku. - Byłbyś zaskoczony jak niewiele - odpowiedziała cicho, pod nosem, raczej do siebie, niż do niego, nie chcąc wdawać się w zbędną dyskusję na temat pani Sulewski. Nie ukrywała braku sympatii pomiędzy nimi, ale nie zdradzała jej powodów. Zaś złośliwość, jakiej dopuścił się przed momentem Leonard w innych warunkach może i by ją dotknęła, niemniej teraz puściła ją mimo uszu, by nie psuć tego nędznego wieczora jeszcze bardziej.
- Przestań - zaciskając zęby, jakby faktycznie nosiła aparat, o którym wspomniał tuż przed wejściem, odezwała się. - Narobienie wstydu tobie, wiązałoby się z narobieniem wstydu sobie... mam trochę rozumu, wbrew temu co o mnie sądzisz - nie spojrzała tęsknie za opróżnionym kieliszkiem, ani nie zechciała od razu wymienić go na pełny. Ledwie odczuwalne otępienie wystarczało. Przynajmniej na tą chwilę. Pierwszy raz też spojrzała na Leo w innym świetle - jakie musiało być jego życie, że przejmował się tak bardzo opinią wszystkich wokół? Jakie wymagania przed nim stawiano i co wpajano mu od dzieciństwa, że dzisiaj był człowiekiem takim, jakim jest? Ona w pewnym stopniu, choć dotychczas wydawało jej się, że w stu procentach, odcięła się od rodziny, stawiając na swoim. On w dalszym ciągu podążał sztywnie wyznaczoną ścieżką. Tego właśnie chciał? - Nie wierzę, że była szczęśliwa, skoro tak szybko stąd uciekła. Pieniądze i dostatnie życie nie są wszystkim. Gdzie miłość, Leo? - uniosła brew, dopowiadając sobie resztę historii o jego rodzicach, której być może nie zdradził teraz, a być może nie zdradzi nigdy. Nie wierzyła w idealne życie jego matki, a on będąc dzieciakiem, a później dorastając musiał to widzieć. Dlaczego więc teraz skazywał Sienne na to samo? - Niektórzy chcą kochać, a tego nie zastąpią drogie prezenty, piękne apartamenty i bajeczne wakacje - mówiąc o tym spochmurniała, nie tylko na wspomnienie złamanego serca, ale także dlatego, że ponownie dopadła ją świadomość życia z kimś, kogo nawet nie lubiła. - To nie przychodzi z czasem, nie da się tego nauczyć - uśmiechnęła się cierpko, stojąc blisko, z dłonią tuż przy jego szyi. Nie była gotowa na jego odpowiedź, więc lekko drgnęła, gdy się pochylił, dotykając jej w nieco intymny sposób. - Jeśli mnie teraz pocałujesz, to połamię ci nogi - cedząc słowa, ubierała je w przesłodzony ton w obawie przed tym, jaki zaplanował kolejny krok. Był przystojny, to nie ulegało wątpliwości. Dodatkowo kiedy już się uśmiechał, co działo się niezwykle rzadko, był to ten rodzaj uśmiechu, od którego miękły kolana. Nie brakowało mu niczego w kwestii inteligencji. Gdyby nie to, że dał się poznać Siennie z tak złej strony, żałowałaby, że nie posunął się dalej. Tymczasem tylko odetchnęła z ulgą. - Dwa osobne pokoje po drugiej stronie korytarza? Może nawet na różnych piętrach? - rzuciła swobodnie, odzyskując rezon. - Leonard, cudownie cię widzieć - Sienna przerwała, widząc jak podchodzi do nich nieznajoma kobieta. - Kto to? - mierząc brunetkę od stóp do głów, zapytała, jakby wcale nie stała obok, co wywołało rozbawienie. - Moja córka o ciebie pytała - Cichy chichot wyrwał się z ust Sulewski, gdy nie dała rady nad nim zapanować.
-
- Upewniam się tylko, że nic nie strzelił ci nagle do głowy .
Cały miniony tydzień był serią występków Sienny, przez co zaczął się zastanawiać czy naprawdę zachowywała się tak celowo, czy po prostu prowadziła niechlujny tryb życia. Na co dzień wyglądała na zadbaną kobietę. Miała zawsze odpowiedni strój i makijaż, a także świeżo umyte włosy. Mimo tego to, co reprezentowała w jego rezydencji było obrazem nędzy i rozpaczy.
- Nigdy nie powiedziałem, że była szczęśliwa . - Tym zdaniem całkowicie uciął temat swojej matki. Gdy mieszkali razem, wielokrotnie widywał ja jak snuła się po golu, niczym senna mara. Nawet w stosunku do własnego dziecka zachowywała oziębłość. Siadała do wspólnych posiłków z taką samą przygaszoną twarzą, która towarzyszyła jej na salonach. Tylko czasem, poza murami rezydencji zagadnęła do Leo, starając się wznieść w swoich gestach swobodę. Teraz, gdy uwolniła się od D'Cliffordów rozmawiali znaczenie częściej, chociaż wciąż w słuchawce dało słyszeć się znajome milczenie albo westchnienie. Ale doceniał, że naprawdę zaczynała się starać być matką, jaką powinien mieć od samego początku.
- Odpuszczę ci dzisiaj, bo moje nogi są mi jeszcze potrzebne - zażartował, po czym pokręcił głową. Sienna również była bardzo atrakcyjna kobieta, dzięki czemu na sali świecili najjaśniej. Wkomponowali się we wnętrze, jakby byli elementami tutejszej dekoracji, jakby bez większego trudu mogli podbić serca zebranych gości.
- Och - klasnął dwukrotnie, przy czym zaczął teatralnie się śmiać - jesteś kochanie taka zabawna. Gdybym cię nie znał, to pomyślałabym, że mówisz serio. - Zaciągnął rękawy marynarki, które nieznacznie mu się podsunęły. Następnie przrorasował lewą dłonią materiał koszuli na klatce piersiowej i zatrzymał kelnera, aby zabrać z jego tacy kieliszek wina. Przedstawienie przykuło uwagę kilku gości, jednak szybko wrócili oni do swoich rozmów. Leo miał dodać jakąś kąśliwą uwagę na temat osobnych pokoi i wspomnieć o tym, że takie zachowanie wypadłoby podejrzanie. Nikt nie uwierzyłby, że dwójka tak atrakcyjnych ludzi powstrzymywała się przed wspólną nocą do ślubu. Zresztą wieść, że zamieszkali razem szybko rozeszła się wśród kontrahentów. Przynajmniej tak sądził, bo jedna kobieta zdołała go zaskoczyć. Odsunął się od Sienny, aby lepiej przyjrzeć się Emmie, która twardo trzymała 15 procent udziałów D'C Chocolatte.
- Witaj Emmo - przywitał się z o wiele mniejszym entuzjazmem niż sama zainteresowana, po czym z kunsztem ucałował wierzch jej dłoni. Później ponownie przysunął się do Sienny, która najwidoczniej rozbawiła ta sytuacja, i położył dłoń na jej talii. W tym czasie Emma na moment odwróciła się, jakby w tłumie próbowała wypatrzyć swoją latorośl. - Powinienem być miły czy nie? - powiedział na tyle cicho, że ze względu na muzykę tylko Sienna była w stanie go usłyszeć. W tamtym momencie, choć brzmiało to absurdalnie, w ten cyniczny i nieodpowiedni sposób oczekiwał porady. Ich oszukana relacja się nie zmieniła, ale przez tą jedną chwilę mogli zagrać do tej samej bramki; mogli nieświadomie się do siebie zbliżyć, szydząc z Emmy, która spojrzała na Sienne jak na potencjalne zagrożenie.
Leo nabrał powietrza i uśmiechnął się, niby uprzejmie. Ale Sienna mogła już poznać, że to nie był tego typu uśmiech.
- Mam nadzieję, że odpowiedziałaś jej zgodnie z prawdą, że nie interesują mnie ropuchy . - Kobieta wydela usta w akcie oburzenia i mocniej zacisnęła palce na smukłej nóżce kieliszka. - Niedługo biorę ślub. To Sienna Sulewski. Moja narzeczina - jeszcze mocniej zacisnął palce na talii kobiety do tego stopnia, że zbielaly mu opuszki. Ten chwyt dla samej Sienny na pewno nie był przyjemny, ale w ten sposób w oczach Emmy wyglądała bardziej wiarygodnie, jako przyszłą Pani D'Clifford.
-
Ich rozmowę przerwała zresztą kobietą, którą D'Clifford nazwał Emmą, a o której Sienna nie miała zielonego pojęcia. Przysłuchiwała się ich oficjalnej i sztywnej rozmowie, naśladując gesty dużo starszej, będącej prawdopodobnie w wieku jej matki, kobiety, jaka mierzyła ją krytycznym wzrokiem, wywracając przy tym wymownie oczami. Była zazdrosna, to jasne, a brunetkę szalenie bawiło to, jak bardzo ta zazdrość była niewskazana. Z chęcią pchnęłaby córkę Emmy w ramiona Leo, bo najwyraźniej to jego jako zięcia wymarzyła sobie dla swojej latorośli. Nie tylko pani Sulewski miała obsesję na tym punkcie, najwyraźniej wszystkie kobiety z wyższych sfer zadzierały głowy zbyt wysoko, upatrując w małżeństwach córek i synów korzystny biznes. - Jeśli naprawdę obchodzi cię moje zdanie...- przerwała, przyglądając się kobiecie. -...to możesz nawet dzisiaj zaprosić jej córkę do swojego domu i robić z nią cokolwiek zechcesz. Jutro ogłosisz, że się rozstaliśmy, a wszyscy będą zadowoleni - uśmiechnęła się, bo nawet jeżeli przez kilka chwil była prawie miła, to nadal nie zamierzała grać w jednej drużynie wraz z brunetem. Właściwie mogłaby wykorzystać Emmę i jej córkę dla własnych korzyści, ale czy była takim człowiekiem? Czy chciała mścić się na Leo tanimi chwytami, czy później byłaby w stanie spojrzeć sobie w oczy w lustrze? W tym całym wariactwie chodziło przecież też o nią, nawet jeśli wszyscy wokół o tym zapomnieli.
W lekkim szoku przylgnęła do boku Leonarda, niespodziewanie złapana za biodro, jakby mężczyzna w ten samczy sposób znaczył własny teren. Najpierw wbiła roziskrzone, ciemne tęczówki w narzeczonego, później w jego dłoń zaciskającą się na materiale sukienki w dość bolesny sposób, a w ostatniej kolejności na niezadowolonej twarzy Emmy. - Miło cię poznać, Emmo - nawet nie starała się brzmieć uprzejmie. - Powinnyście wpaść obie do nas na kolacje. Leo świetnie gotuje, jestem pewna, że twoja córka będzie zachwycona - dodała. - A teraz przepraszam - szarpnęła dłoń bruneta, wbijając paznokcie w jego nadgarstek i gdy poluźnił ucisk, wyswobodziła się, odchodząc w kierunku wielkiego balkonu, wściekła na jego zachowanie. - Co to miało być? - odezwała się, wiedząc, że kroki tuż za jej plecami należały do niego. Była też pewna, że gdyby teraz zsunęła sukienkę w dół, to na jej biodrze widniałyby odciski jego palców.
-
Rodzina Emmy miała zbyt małe poparcie w świecie biznesu, aby zainteresował się nimi ktoś naprawdę ważny. Te piętnaście procent udziałów przy udziałach samego Leo, dziadka, matki i paru kuzynów stanowiło nic nie znaczącą część. Poza tym prowadzili oni niewielki biznes i często szukali pomocy w bankach, aby wypłacić pensje pracownikom. Tylko szaleniec zdecydowałby się z nimi na tego typu kontrakt, który połączył Leo i Sienne.
- Skoro taka jest twoja odpowiedź, to zupełnie mnie nie obchodzi. - Mina mu zrzedła, przez co po chwili wywrócił oczami. Właściwie mógł spodziewać się takiej odpowiedzi, lecz podświadomie oczekiwał czegoś innego. Widocznie przez światło mosiężnych żyrandoli, zapach drogiego wina, muzykę oraz szum rozmów zanadto się zagalopował. Nawet jeżeli Sienna zgodziła się przyjść na przyjęcie, to wciąż była tą samą osobą, która w jego rezydencji nie myła naczyń, wchodziła brudnymi buciorami do pokoju i rozlewała kawę na jego śnieżnobiałe koszulę; wciąż była kobietą, która go po prostu nie chciała.
Również odstąpił od Emmy, gdy ta już układała wargi, chcąc coś powiedzieć. Uśmiechnął się na odchodnym, po czym nerwowe kroki skierował za Sienną. Oboje wyszli na balkon. Chłodne powietrze owiało ich twarze. Leo poczuł nieprzyjemny dreszcz na skórze, jednak zignorował go, bo spojrzeniem natrafił na czerwieniejące w gniewie policzki swojej towarzyszki. Zanim zdążyła się odezwać przybrał defensywną postawę. Rozstawił nogi, zadarł podbródek i skrzyżował ramiona, a niecierpliwy wzrok zatrzymał na jej oczach.
- Co, co miało być? - udał, że nie wiedział o co chodziło. Mogli rozmawiać swobodnie, ponieważ zamknął za sobą balkonowe drzwi, za którymi zasunęła się również gruba kotara. Odizolowało to ich od przyjęcia.
Leo poluźnił muchę i odpiął górny guzik od marynarki. Krew napłynęła mu do twarzy, bo i jemu udzieliły się emocje. Wcześniej rozmowa ze Sienną, a także z Emmą wydawała mu się zabawna. Trochę się podroczyli, jednak jej gwałtowne odejście definitywnie świadczyło o tym, że nie układało się między nimi dobrze. Zrobiła to zbyt nagle i zbyt agresywnie, co z pewnością dostrzegło bystre oko Emmy.
- Skoro jesteśmy narzeczeństwem, to bądź przygotowana na mój publiczny dotyk. W domu się nawet do ciebie nie zbliżę, ale co pomyślą ludzie, kiedy na jednej sali będziesz chodziła z dwumetrowym odstępem? Albo zaczniesz zachowywać się tak, jak to zrobiłaś przed chwilą? - zapytał z pretensją, przy czym machnął w kierunku drzwi balkonowych, jakby próbując objąć tym gestem całe przyjęcie. Naprawdę się zdenerwował, lecz już po chwili odzyskał rezon. Wciągnął powietrze do płuc i tak jak miał w zwyczaju to robić, przygryzł policzek. Kontynuował z bardziej naturalnym tonem. - Powiedz mi na ile mogę sobie pozwolić, żebym nie popełnił kolejnego błędu i znowu cię nie spłoszył. - Być może zdawał sobie sprawę, że przesadził. Jednak duma nigdy nie pozwoliłaby mu powiedzieć tego na głos. Mimo wszystko spróbował się zreflektować, aby pokazać Siennie, że był skory to paru niewielkich kompromisów. - Idę porozmawiać z kontrahentami. Nie nabrój czegoś - powiedział, jednocześnie mierząc kobietę spojrzeniem od góry do dołu.
Leo zniknął na dobre pół godziny podczas których próbował dogadać się z nowym sponsorem i mężczyzną od europejskiej reklamy. Wymienili wiele poglądów, lecz nie ustalili żadnych szczegółów, przez co czuł się trochę zgaszony. Kompletnie nie mógł się skupić na zaproponowaniu porządnych ofert, bo co rusz wyglądał za Sienną upewniając się, że nie podkładała nigdzie bomby. Kiedy powrócił do jej towarzystwa, podawano deser. Pochwycił czwarty tego wieczoru kieliszek wina.
- Idę zaraz do pokoju - oznajmił i upił solidnego łyka. - Twój ojciec zajmie się resztą.
-
- Świetnie - skinęła głową. - Chcę stąd wyjść. Możemy już teraz? - zapytała i było jej wszystko jedno dokąd się udadzą. Czy będzie to jego dom, czy wspólny pokój na piętrze. Pragnęła ściągnąć sukienkę, niewygodne buty, zmyć makijaż i zapomnieć o krótkim, aczkolwiek zbyt intensywnym wieczorze.
-
W tamtym momencie był bliski przeproszenia za swoje zachowanie. Z jego ust na pewno wypadłoby to szorstko, lecz nie potrafił prawidłowo intonować tego słowa. Jednak gdy już rozchylił wargi, aby spróbować i z jego gardła wypadło niewyraźne ,,p", Sienna ponownie się odezwała całkowicie demotywując te wszystkie dobre chęci. Ulotniły się one, niczym papierosowy obłok; zniknęły, jak mydlana bańka.
- Nieważne - rzucił bardziej do siebie, niż do niej i odwróciwszy głowę w prawo, schował dłonie do kieszeni. Mawiają, że dobrymi chęciami piekło jest wybudowane.. Leo właśnie utożsamił się z tym powiedzeniem.
Przyjęcie trwało w najlepsze. Niektórym gościom szampan uderzył do głowy w skutek czego, lawirowali pokracznie po parkiecie. Czasem wpadli na kogoś, albo stłukli szkło, uprzednio nakazując kelnerowi po sobie posprzątać, śmieli się, gromili spojrzeniami i zapluwali podczas gorliwych rozmów o dostatku. Gdy ucichło pianino obsługa puściła muzykę z głośników, co tylko zaogniło w zgromadzonych chęć niepoprawnej zabawy. Nawet senior miał dosyć ich towarzystwa, bo powrócił do pieleszy pół godziny temu.
- Możemy - przytaknął, jednocześnie odnajdując w tłumie matkę Sienny. Widział, że przed chwilą wymieniły między sobą parę zdań. Nie był jednak upoważniony, aby zapytać o szczegóły.
Salę opuścili w ciszy i z zachowaniem bezpiecznego dystansu. Najpierw przeszli przez długi korytarz, który zakończyła podróż windą na jedenaste piętro.
- Jesteś zdenerwowana - zauważył Leo. Sienna miała osobliwszy wyraz twarzy, niż zwykle. Dostrzegł też, że sama robiła sobie krzywdę, zaciskając palce na ramionach. Pozostało mu jedynie zgadywać, czy to on stanowił przyczynę jej humoru, czy matka. Charakterystyczny dźwięk dzwonka w windzie oznajmił, że dotarli na miejsce.
Pokój numer 122 składał się z obszernej części salonowej, łazienki z trójkątną wanną oraz sypialni. W zeszłym roku często bywał w tym hotelu, bo organizowano tu liczne bale charytatywne oraz aukcje. Teraz trochę podupadł przez konkurencyjne miejsca, które oprócz ekskluzywnych apartamentów oferowały dodatkowe bonusy.
- Muszę się wyspać. Wyjeżdżam o piątej. Śpij na kanapie. - Skinął głową na welurową rogówkę. Następnie udał się w głąb sypialni, gdzie ściągnął marynarkę, koszulę i skarpetki. W ten sposób obnażony, niczym Adonis spod rzemiosła, powrócił do centralnej części pokoju.
- Co ty znowu wyprawiasz? - zwrócił się do Sienny. Przyłapał ją na kolejnej, absurdalnej rzeczy.
-
Odetchnęła z ulgą, gdy zmierzali w kierunku wynajętego pokoju, po cichu licząc, że znajdą się w nim dwa wielkie łóżka - najlepiej w dwóch osobnych pokojach, co pozwoli im się wyspać. Będąc poza zasięgiem wzroku kogokolwiek, przystanęła układając dłoń na eleganckiej poręczy długich schodów, by ściągnąć ze stóp szpilki i drogę do winy pokonać na boso. - Bystrzak - odpowiedziała, zdając sobie sprawę z tego co robiła rękoma. Niemal w tej samej chwili opuściła je wzdłuż ciała, nie komentując w żaden sposób jego spostrzeżenia. On również, ale nie w tym momencie był przyczyną jej zdenerwowania. Konfrontacja z matką zawsze kończyła się dla Sienny nieprzyjemnie, bez względu na to czy wymieniły dwa słowa czy dwadzieścia zdań. Ironicznie towarzystwo Leonarda stało się dla niej wybawieniem przed nadchodzącą kłótnią, jaka nie skończyłaby się elegancko.
Wychodząc z windy, sunęła cicho, na palcach za wysoką sylwetką narzeczonego, obserwując jak dobrze wygląda w idealnie skrojonym garniturze. Może nawet uśmiechnęła się pod nosem? - Jedno łóżko stanowi problem, Leo - weszła mu w zdanie, kręcąc energicznie głową, kiedy zasugerował, że to ONA powinna spać na niewygodnej kanapie. - Chyba żartujesz - parsknęła śmiechem, bo nie było mowy, aby położyła się tam, widząc jak miękki, duży i wygodny wydawał się być sypialniany materac. - Jak to co robię? - zapytała niewinnie, biorąc w dłoń kołdrę i poduszkę. - Ścielę ci tam, doceń przejaw mojego dobrego serca - odparła będąc w drodze między sypialnią a salonem. - Położę tam nawet twój garnitur, żebyś przypadkiem nie obudził mnie rano - podeszła do niego, przypadkowo ocierając nagim ramieniem o jego tors, gdy pochylała się, aby złapać ubrania mężczyzny. - A teraz wynoś się stąd, bo chcę się położyć - odskoczyła, czując palące ciepło w miejscu zetknięcia się ich ciał. To dziwne uczucie ukryła za naturalną dla ich relacji bezczelnością, stając w drzwiach i zapraszającym gestem wyganiając go do drugiego pomieszczenia.
-
- Nie gadaj bzdur - wyrwał z jej rąk kołdrę i zaborczo ścisnął ją pod ramieniem - sama tam śpij - to samo uczynił z garniturem. Stał zapakowany z tym wszystkim i przyglądał się, jak kobieta panoszyła się po sypialni. - Z pewnością masz tak krzywy kręgosłup, że nie poczujesz żadnej różnicy, śpiąc na kanapie. - Przepchał się w progu, a wówczas jego odkryty tors po raz drugi tego wieczoru dotknął Sienny. Miała ciepłą skórę, chociaż w tym amoku rywalizacji o miejsce nie był w stanie bardziej się na tym skupić. Po prostu rzucił pościel ponownie na olbrzymie łoże, po czym z akcentem złośliwości upadł na materac, rozkładając kończyny we wszystkie rogi.
Naprawdę bliżej im było do dzieci z przedszkola, niż do postawy dojrzałych i odpowiedzialnych osób. Leo na chwilę uniósł głowę, aby upewnić się, że Sienna nie planowała ataku. Zważywszy na jej wybuchowy temperament i głupie pomysły, musiał zachować ostrożność. Nie był pewny, czy nie zamierzała użyć przeciwko niemu pierwszej lepszej rzeczy, która wpadłaby w jej łapska.
- Idź sobie - mówiąc to, podwinął kolana i zaczął ściągać z nóg spodnie. Kiedy mu się udało, bezczelnie rzucił nimi w kobietę. - Wynocha - bąknął i owinął się w kołdrę, jak w buritto.
W stosunku do obcych kobiet Leonard zachowywał się jak prawdziwy gentelman. Otwierał drzwi, szarmancko się uśmiechał i przepuszczał je przodem. Uchodził za dobrego mężczyznę i jeszcze lepszego kandydata na narzeczonego, dlatego matki zawsze przychylnie na niego spoglądały. Niestety jego nastawienie do Sienny dalekie było od tego ideału. Coraz dobitniej odnosił wrażenie, że nie pokusiłby się o przyjaźń z tą narwaną kobietą, nawet jeżeli zostaliby ostatnimi ludźmi na planecie. Odbijali się od siebie, ciągnąc w dwie różne strony.
-
Dawała mu dwie, góra pięć minut nim w złości wpadnie tutaj i jedyne co napotka to jej rozanielony uśmiech, gdy ponownie uda jej się wyprowadzić go z równowagi. Czy nie wspominała jeszcze na dole, że o wiele łatwiej byłoby, gdyby zarezerwowali dwa osobne pokoje? Niestety składając zamówienie dopytała i o ten szczegół, dostając zwrotną informację, że wszystkie inne były zajęte.
-
- O tobie mogę powiedzieć to samo - rzucił, nie wynurzając głowy spod nakrycia.
Właściwie na tym mogliby zakończyć cały spór. Sienna opuściła jego azyl, a wtedy jeszcze bardziej zuchwale rozgościł się na materacu. Wyciągnął na wierzch stópkę i owinąwszy ją wokół krańca kołdry, spróbował oddać się pod opiekę Morfeusza. Niestety nawet sam Morfeusz nie miał szans w starciu z głośnikami od telewizora, dlatego Leo gwałtownie się poderwał i wrócił do salonu, gdzie Sienna mocowała się z zamkiem od sukienki. Popatrzył na nią z mocno zaciśniętymi wargami i zmrużonymi powiekami, po czym złapał za pilota. Ekran zgasł, wygłuszając pomieszczenie.
- Żmija - wyzwał, chowając władzę nad telewizorem do swoich bokserek. I już miał powrócić do sypialni, aby rozkoszować się miękkością materaca, gdy na nowo rozbrzmiały się szumy z głośników. Wtedy uśmiechnął się gniewnie, nabrał powietrza w płuca i przygryzł policzek, coby przynajmniej spróbować zapanować nad emocjami. Niestety tego wieczoru nałożyło się wiele mało entuzjastycznych spraw, a Sienna dokładała do tego swoje kamienie. W końcu zbliżył się do niej, stawiając bardzo impulsywnie kroki.
- Kąpałaś się? - zapytał, szczerząc zęby. Nie czekał na odpowiedz, bo złapawszy kobietę za ramiona, przerzucił ją sobie przez bark. Dla kogoś takiego jak Leo, Sienna ważyła niewiele, chociaż z pewnością wierzgała i chybotała się na boki. To jednak nie uchroniło jej przed zaniesieniem do łazienki oraz wrzuceniem do trójkątnej wanny. - Ostudzę twój zapał! - warknął triumfalnie, a następnie włączył wszystkie opcje wanny. Wpierw coś zahuczało, następnie z wszystkich dysz w ściankach popłynęła woda. Kran także się uruchomił, lejąc jednocześnie zimną i ciepłą ciecz. Leo usiłował dosięgnąć żelu do kąpieli, który leżał w koszyczku nad wanną, jednak w skutek całej tej szarpaniny, sam wpadł do środka. Woda chlusnęła i oblała znaczną część podłogi.
-
Tak było przecież nawet teraz, kiedy jak taran wkroczył do salonu, wyłączał telewizor z triumfalnym uśmiechem na ustach. Brunetka odwróciła się, wciąż nie znalazłszy niczego poza wielkim, kąpielowym ręcznikiem i hotelowym szlafrokiem, jedno z tych dwóch, jak podejrzewała, przybierze dziś formę jej prowizorycznej piżamy. - Naprawdę? - powędrowała śmiałym wzrokiem w kierunku bokserek, za gumą których znalazł się właśnie pilot od jej telewizora. Nie była cnotliwa, nie oblewała się rumieńcem na widok nagiego mężczyzny, ani nie miała problemu z komplementowaniem ich urody. - Myślisz, że to - wskazała ruchem palca, stojąc nadal w bezpiecznej odległości, na jedyną część materiału wciąż okrywającego ciało Leo. -...stanowi dla mnie wyzwanie? - parsknęła pod nosem, zaś gdy zadowolony zaszczycił ją tylko spojrzeniem i dumnie wyszedł z salonu, rozkręciła muzykę w telefonie. Chwała za dzisiejszą myśl inżynieryjną, która pozwalała im na szalenie wiele.
- Stój - rozkazała, widząc jak znowu zmierza w jej kierunku, co, rzecz jasna, zignorował. - Przestań, Leo, natychmiast - zrobiła trzy niepewne kroki do tyłu, nie wiedząc co planuje, a po jego minie wnioskując, że nie było to nic dobrego ani mądrego. Nie podejrzewała, że mógłby zrobić jej krzywdę, niemniej względem niego stosowała zasadę ograniczonego (bardzo) zaufania. - Proszę - jęknęła, odskakując, ale na nic się to zdało, bo bez problemu ją pochwycił, przerzucając przez ramię. Wierzgała, uderzając piąstkami w plecy bruneta, siłując się z nim, gdy wrzucił ją do wanny. - Nawet się nie waż, kurwa - przeklęła głośno, odpychając go, a gdy tylko pierwszy strumień wody spłynął na jej ciało, odskoczyła, bo lodowata ciecz była równie zaskakująca jak ich związek. - ZABIJĘ CIĘ - warknęła, próbując zakręcać dopływ wody, kiedy Leo wciąż uruchamiał inne funkcje. Robił to na oślep i wcale nie zdziwiłaby się, gdyby zaraz coś zepsuli albo zalali własną łazienkę i tą znajdującą się piętro niżej. - Wyłącz to do cholery - szarpnęła raz jeszcze, potykając się w plątaninie ich kończyn, gdy nieopatrznie poślizgnął się i wylądował w środku, a ona na nim. Była wściekła, mokra, sukienka do niczego się nie nadawała, a dodatkowo zsuwała się w nieprzyjemny sposób z mokrego ciała, przylegając do niego jak lepiąca się maź. Łapiąc za prysznicową słuchawkę, chlusnęła ciepłym strumieniem prosto w twarz D'Clifforda, sama próbując wyjść z wanny, bo zetknięcie się ich ciał było bardzo niepożądane.
-
Leo myślał wtedy o tym, czy Sienna zechce zajrzeć do jego bokserek, czy też nie. Prawda była taka, że był obnażony do tego stopnia, że nie mógł schować urządzenia gdzieś indziej. Woda napływała zewsząd, a ciśnienie sprawiało, że piana rosła w zastraszającym tempie. Leo nie przewidział takiego zwrotu akcji, ba, w zamiarze miał jedynie kąpiel kobiety, a tymczasem naciskał wszystkie guziki na panelu sterowania, aby tylko zatrzymać ten wodny szał. W efekcie włączał jedynie nowe funkcje. Nawet uruchomiły się bąbelki, niczym w jacuzzy.
- Próbuję, głupia - burknął, jednocześnie usiłując podnieść się na ramionach, aby chociaż usiąść na krańcu wanny. Niestety kolejna już próba zakończyła się fiaskiem, bo zjechał z hukiem z powrotem do Sienny. Wokoło zagrzmiało, a ciecz jeszcze intensywniej zaczęła rozlewać się po kafelkach. Przez krótką chwilę jego nogi znalazły się pomiędzy głową kobiety, podczas gdy ręka niefortunnie zsunęła się na jej udo. Gdy spróbował wyplątać się z tej pozycji, przez przypadek zatopił głowę tym razem trafiając na biodro kobiety. To było istne szaleństwo! Dopiero po kilku minutach udało mu się podnieść na tyle stabilnie, że w końcu wydostał się z tego zdradzieckiego urządzenia - chociaż lepiej byłoby napisać, że po prostu wypadł na zewnątrz. I właśnie w tym momencie po apartamencie rozbrzmiał się dźwięk dzwonka. Gość najwyraźniej się niecierpliwił, bo dobijał się dosyć natarczywie. Leo naprawdę sądził, że ta noc nie mogła być gorsza, jednak gdy owinąwszy się szlafrokiem, pomaszerował otworzyć drzwi, poczuł jeszcze większą irytację. W progu stała pani Sulewski, którą najwyraźniej zaskoczył widok mokrego zięcia, który na domiar miał nienaturalnie czerwoną twarz (zapewne od namiaru tych złych emocji).
- Dobry wieczór - pomimo podenerwowania, okazał szacunek, choć wtedy nie potrafił się już uśmiechnąć w ten swój kunsztowny sposób. - Bierzemy kąpiel, czy coś się stało? - Celowo użył liczby mnogiej, mając nadzieję, że w ten sposób zniechęci kobietę do rozmowy. Ta jednak zaśmiała się elegancko, po czym niespodziewanie przepchnęła się do środka apartamentu. Nawet dla Leo ten gest był zbyt nagły, aby mógł zareagować.
-
- Jesteś mi winien...- wychodząc z łazienki, wpadła do pokoju, przerywając myśl w połowie, kiedy przed sobą zauważyła matkę zamiast sprawcy całego zamieszana. Sienna ubrana, podobnie jak Leonard, jedynie w szlafrok, z rozmazanym makijażem i niedbale związanymi w kok mokrymi włosami, uniosła pytająco brew, bo chyba cała trójką wiedziała (może poza panią Sulewski), że pora na odwiedziny była bardzo nieodpowiednia. - W czym mogę ci pomóc? - zapytała, wcale nie siląc się na to, aby w jakikolwiek sposób ukryć swoją niechęć do matki przed narzeczonym. Dlaczego miałaby to zresztą robić? Lata, kiedy Siennie zależało na tym, aby w jakikolwiek sposób zaimponować matce dawno minęły, a z upływem kolejnych i jej wybrykami coraz bardziej oddalały się od siebie. Jasne, pewnie zapłakałaby nad grobem rodzicielki, jednak czy tęskniłaby za nią, czy w jakikolwiek sposób odczułaby jej brak? - Wyduś to - machnęła ręką w kierunku kobiety stojącej naprzeciw, uśmiechającej się radośnie, jakby w ogóle nie uważała sytuacji za krępującą. - Chciałam porozmawiać z wami o nadchodzącym ślubie. Zorganizujemy go tutaj, już rozmawiałam z managerem, z szefem kuchni, z tą cudowną pianistką - ominęła i brunetkę i bruneta, rozsiadając się w fotelu ustawionym w jednym z rogów salonu, służącemu dzisiaj za sypialnię któregoś z nich. - Świetnie. To mnie nie dotyczy, więc równie dobrze możecie ustalić szczegóły między sobą i przesłać mi je w formie umowy... do podpisania której mnie zmusicie - nie chciała o tym słuchać, nie chciała brać udziału w tym cyrku, nie miała najmniejszej ochoty na przebywanie w towarzystwie swojej matki, więc tylko wywracając oczami, odwróciła się i skierowała do sypialni, której drzwiami trzasnęła na tyle głośno, że zadrżały. Znak rozpoznawczy - zawsze, gdy się wściekała odgradzała się od innych, nie inaczej było dzisiaj.
Ignorując głosy docierające z drugiego pokoju - zniknęła w łazience, gdzie szybko wytarła rozlaną na podłodze wodę, a później zanurzyła się w wannie pełnej po same brzegi. Musiała się zrelaksować, choć szczerze wątpiła, że taka forma relaksu cokolwiek da.
-
- Nie smakuje mi tutejsza kuchnia. Poza tym na sali jest słabe oświetlenie, średniowieczny wystrój, a i sama pianistka nie grała jakoś wybitnie - skomentował, jednocześnie podbierając ręce o biodra. - Jesteśmy młodzi i nowocześni. Myślałem raczej o kameralnym ślubie w Vegas - nawet jeżeli żartował, to powiedział to tonem głośnym i poważnym, po czym spojrzał na Siennę, licząc, że tym razem zgodzi się współdziałać. - Nawet jeżeli nie chcesz ze mną ślubu, to zorganizujmy to chociaż tak, jak my tego chcemy. Nie oni - dodał nieco pośpieszniej.
Huczne wesele było kolejnym aspektem dla ich rodzin do zawarcia nowych znajomości, tudzież kontraktów. Propozycja była kusząca, lecz nawet sam Leonard zbytnio nie chciał być w centrum uwagi. Mimo wszystko przyjęcie zostałoby zorganizowane na ich cześć, a to oznaczałoby, że przez dwa dni musieliby przed obcymi udawać szaleńczo zakochanych i szczęśliwych. Niestety takie rozwiązanie mu nie odpowiadało. Sienna była kąśliwa, sarkastyczna i uparta. Nie zamierzał podszeptywaniem wykłócać się o każdy dotyk, czy uśmiech. W dodatku sam siebie musiałby do tego zmuszać. Dzisiejszego wieczoru oszukiwał przez zaledwie przez kilka godzin, a już czuł się znużony.
- Powinna pani wrócić już do siebie - zauważył. Wymienili jeszcze kilka krótkich zdań, po czym oboje będąc w pochmurnym humorze, pożegnali się.
Leo w międzyczasie zadzwonił do recepcji, aby wynająć jeszcze jeden apartament. W tamtym momencie zrobiło mu się już wszystko jedno: czy ktoś będzie o nich gadał albo zrobi niefortunne zdjęcie. Naprawdę musiał wcześnie wstać.
zt.x2