WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 1 -

Stella kochała tańczyć. Uwielbiała się bawić, śmiać, cieszyć życiem i prawdopodobnie była jedną z tych niewielu osób, które w klubie spędzają więcej czasu na parkiecie, niż przy barze albo w loży, gdzie sączy się drinki. To ją ratowało, bowiem jej głowę zdecydowanie należało zaliczyć do słabych. Nigdy nie pojęła sztuki racjonalnego wlewania w siebie drinków - albo pochłaniała je w zbyt dużej ilości albo wręcz przeciwnie i przez całą noc ściskała w dłoni jedną szklankę. Dzisiaj była gotowa połączyć jedno z drugim - wyszaleć się w tańcu i upoić procentami. Była gdzieś w połowie drogi do ziszczenia planu, godzina wskazywała grubo po północy, fryzura miała najlepszy okres już za sobą, ale mimo to prezentowała się świetnie. Jeszcze dwa drinki i zacznie swobodnie flirtować z facetami, wyrzucając obraz Rydera z głowy na dobre. O to chodziło, prawda? Trzymała dystans, nie widzieli się już kawałek czasu, co było powiewem świeżości w relacji, która ich łączyła i bardzo brzydko skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie czuje się z tym lepiej. Czuła! Tęskniła za nim i jednocześnie wiedziała, że robi dobrze - dla samej siebie. Dlatego też, gdy wyszła przed klub zaczerpnąć świeżego powietrza, a po drugiej stronie na chodniku dostrzegła doskonale znaną sobie sylwetkę niemal machinalnie spochmurniała. Co tu robił? Skąd wiedział, gdzie ją znaleźć? To był czysty przypadek? Krzyżowała z blondynem spojrzenie, aż wreszcie tupnąwszy nogą, rozejrzała się dookoła i przeszła przez jezdnię, by stanąć tuż przed nim. - Nie musisz martwić się tym jak wrócę do domu - oznajmiła z zupełnie niepotrzebnym wyrzutem. - Rozmawiałeś z Norą? To ona powiedziała ci gdzie jestem? - mieli tą głupią, niepisaną zasadę, że bawili się wspólnie, a jeśli nie, to Ryder zwykł dbać o to, żeby wróciła do mieszkania sama i w jednym kawałku. Ulice Seattle późną nocną bywały niebezpieczne. - No czemu tak stoisz i patrzysz? - milczenie Pearsona było gorsze niż jakikolwiek słowotok. Zwłaszcza, że patrzył na nią oceniając, jakby chciał jej coś zarzucić. A miał co, powiedzmy sobie szczerze, bo to ona odepchnęła go od siebie bez słowa, jak gdyby postanowiła wymienić przyjaciela na kogoś innego. Miał absolutne prawo tak myśleć, bowiem Stella poddana najgorszym torturom nie przyznałaby się do jakichkolwiek uczuć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 ..........Dobry okres w swoim życiu ma już zdecydowanie za sobą. Teraz nadszedł chyba czas na ten, gdzie wszystko się wali, a on wszystko traci. Najpierw zdrowie, potem narzeczoną — na własną prośbę — aż w końcu przyjaciółkę, której teraz, jak nigdy wcześniej, potrzebuje. Ona zaś zniknęła. Przestała się odzywać, dzwonić; nie daje żadnego znaku życia. Czy coś się stało? Czy zrobił coś nie tak? Do tej pory myślał, że jeśli coś będzie nie tak, powie mu to wprost. Nic dziwnego, że zaczął się martwić, a skoro nie mógł się dobić do niej, postanowił znaleźć ją przez pocztę pantoflową.
..........Nie zajęło mu to zbyt długo, bo już po godzinie wie, gdzie Stella dzisiaj przebywa. Nie jest zadowolony, że znowu poszła się bawić sama, bez niego, nie informując go, gdzie jest, aby mógł ją bezpiecznie odstawić do domu — co robił zawsze. Nieważne czy siedział w domu, czy może był w pracy, gdy miał taką możliwość, zawsze ją odbierał i odstawiał do domu. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. I naprawdę nie rozumie, co takiego dziewczyna ma w głowie, że nie dała mu znać choćby przez smsa. Unika go. Ale dlaczego?
..........Cóż, w końcu ma się dowiedzieć. Widzi bowiem, jak w pewnej chwili wychodzi z klubu, a jej spojrzenie parę sekund później ląduje na nim. Nie jest zadowolona, ale i on nie ma dzisiaj najlepszego humoru. Krzyżuje więc ręce na ramionach i czeka, aż Stella do niego podejdzie. Nie mówi jednak nic przez dłuższy moment, pozwala jej się wygadać, pozwala jej się złościć, ale skąd ta złość się bierze?
..........Co się, do cholery, stało?
..........Nic już nie rozumie.
..........Nie odzywałaś się — burczy z niezadowoleniem, ignorując wszystkie jej dotychczasowe pytania. Nie ma zamiaru mówić jej, jak ją znalazł, a fakt, że tu jest wcale nie powinien jej dziwić. Obrzuca ją tylko posępnym spojrzeniem, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Teraz już nie może go ignorować, nie pozwoli jej na to. Albo powie, co się dzieje, albo… Cóż, tego jeszcze nie wie, ale na pewno szybko jej nie odpuści. Bo co to ma być? Czy tak zachowują się przyjaciele? Powinna być przy nim, powinna go wspierać — i w drugą stronę, rzecz jasna, ale on ze swojej części, jak widać, się wywiązuje — a nie nagle ucinać kontakt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Unikanie Rydera było idiotyczne, bo koniec końców musiało skończyć się to w ten sposób, nie dało się wyciąć ze swojego życia człowieka, który stanowił jego nieodłączny element. Minęło... no ile? Tydzień? Kilka dni? Gdyby nie to, że Stella wlała w siebie kilka drinków, to najpewniej policzyłaby teraz godziny z dokładnością do ostatniej minuty odkąd ostatnio stanęli twarzą w twarz. Była głupia na jego punkcie i tylko gdy nie miała przed oczami tych idealnie wyrzeźbionych rys była w stanie racjonalnie myśleć. Teraz na przykład złość mieszała się z radością. Z jednej strony miała ochotę go szturchnąć, tupnąć nogą, skrzyżować ręce na piersi i odwrócić się na pięcie, żeby odejść bez słowa; z drugiej zaś cieszyła się widokiem Ryderowej buzi za którą, bądź co bądź, stęskniła się.
- Byłam zajęta - poniekąd było to prawdą. Stella nie posiadała szalonej ilości wolnego czasu, którego nie potrafiła spożytkować. Jeśli akurat nie dawała lekcji tańca, to kelnerowała snobom w Country Clubie, czego szczerze nie znosiła. - Poza tym... - nabrała haust powietrza, ale zamiast cokolwiek powiedzieć po prostu głośno prychnęła. Obejrzała się za siebie analizując czy wrócić do środka czy odejść i zdecydowała się na to drugie. Znała Rydera tak długo i na tyle dobrze, że wiedziała, iż nie odpuści - pójdzie za nią, a jeśli trzeba będzie, to wejdzie do klubu i wyciągnie ją wbrew woli. - Po prostu potrzebowałam przestrzeni, Ryder, co w tym złego? Chciałam pobawić się z kimś innym. Chciałam pójść na randkę. Jezu, nie muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć - mruknęła, idąc dwa kroki przed nim. Całe szczęście, że na zewnątrz wyszła z torebką, dlatego też nie musiała kłopotać się pozostawionymi na imprezie rzeczami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Jeśli potrzebuje spokoju, wystarczyło, aby mu powiedziała. Może i by tego nie zrozumiał, ale na pewno by to zaakceptował i nie wydzwaniał do niej co chwila. Tymczasem nie ma pojęcia, co się dzieje, dlaczego z dnia na dzień nagle przestała dzwonić i pisać. Oczywiście, że go to boli, bo myślał, że są przyjaciółmi, a przyjaciele sobie takich rzeczy nie robią, prawda? Musiał więc się dowiedzieć, o co tutaj chodzi, co strzeliło jej do łba i co to za jakieś fochy strzela. Wie, że kobiety mają różne humorki, że czasem są nieobliczalne i obrażają się o byle gówno. Może więc jednak zrobił coś, co dla niej było niewybaczalne, a on nie miał o tym pojęcia? Nie byłby to pierwszy raz, ani też pewnie ostatni.
..........Czeka więc na jakieś wyjaśnienia. Czeka i czeka, z niecierpliwości aż zaczynając tupać nogą, jakby miało to w czymś pomóc. Przy okazji przygląda jej się odrobinę uważniej, z ulgą stwierdzając, że jeszcze dobrze się nie wstawiła. Doskonale wie, jaka bywa szalona, szczególnie po alkoholu, głównie dlatego się o nią martwił — nie miał pojęcia, co może zrobić, gdy jego nie będzie w pobliżu.
..........Zajęta? Naprawdę? — prycha z niedowierzaniem, a potem kręci głową. — Tak zajęta, że nie miałaś czasu napisać nawet głupiego smsa? Albo odebrać ode mnie telefonu, by powiedzieć, że nie masz czasu i będziesz przez kilka dni niedostępna? — Wzdycha ciężko, przecierając zmęczoną twarz dłońmi. Nie ma dzisiaj na to siły, bo jego dzisiejsza zmiana w pracy okazała się dość ciężka, ale po prostu nie potrafi się powstrzymać. — Jakbyś ty się czuła, gdybym nagle to ja przestał się odzywać? Olał cię kompletnie, nie dzwoniąc i nie odpisując, hm? — dodaje więc, znowu krzyżując ramiona na piersi i spoglądając na nią z góry. W końcu ma niemal dwa metry. Zaraz jednak macha ręką i rusza w kierunku jej miejsca zamieszkania, oczekując, że grzecznie ruszy za nim, co też po chwili robi.
..........Nie musisz mi się ze wszystkiego spowiadać, Stella. Ale, kurwa, wystarczyło powiedzieć. Może wtedy bym się tak cholernie nie martwił — mruczy niezadowolony, wbijając w nią przeszywające spojrzenie. No bo co ona sobie myślała? Czy w tym wszystkim w ogóle pomyślała o nim? I już nie ma tu na myśli swojej sytuacji z zerwanymi przez niego zaręczynami, ale najzwyczajniej o to, że się o nią bał, gdy wychodziła sama, a on nie wiedział z kim i gdzie.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z każdym kolejnym słowem zapędzała się w przysłowiowy kozi róg jeszcze bardziej; mogła wymyślić cokolwiek innego, coś co zabrzmiałoby bardziej sensownie, a tymczasem palnęła pierwszą lepszą myśl, która zrodziła się w jej głowie. Gdyby sytuacja była odwrotna - najpierw chciałaby go udusić rękoma i wyzywała od najgorszych wcale w słowach nie przebierając. Tymczasem jednak miała powody, a właściwie jeden konkretny z którego nie zamierzała się spowiadać. Jak miałaby mu cokolwiek wyjaśnić? Po pierwsze nie byłoby odwrotu. Po drugie wstydziła się. Po trzecie od zawsze traktował ją jak siostrę, przyjaciółkę, młodszą pchłę, którą trzeba się zajmować. NA LITOŚĆ! Nawet teraz mówił, że się o nią martwił. - Jestem DOROSŁA, dorosła, Ryder. Nie będzie cię obok mnie zawsze, kiedy będę tego potrzebowała, pozwól mi żyć po swojemu i z dystansem, co? - fuknęła na niego zła, wyciągając z torebki telefon. Wysłała do przyjaciół krótką wiadomość, że już nie wraca i żwawym krokiem maszerowała nieopodal Pearsona. W pewnej chwili zatrzymała się, rozejrzała wokół, jak gdyby miała nadzieję, że magicznym sposobem obok nich zmaterializuje się taksówka, ale nic z tego. Bolały ją nogi, chciała znaleźć się w domu, a do przejścia mieli jeszcze kilka przecznic... niewiele myśląc ściągnęła ze stóp szpilki i starała się nie myśleć o tym jak brudny jest chodnik po którym właśnie stąpała na boso. - Nie ma się czym martwić, wszystko jest w porządku. Jestem cała, zdrowa, mam się dobrze. Po prostu...- uniosła ręce w geście kapitulacji, zerkając na niego dużymi, czekoladowymi ślipiami. To znowu się działo - kiedy był w pobliżu jej umysł wariował, więc ignorując wszystkie zasady, których postanowiła się trzymać, podeszła do niego w dwóch podskokach (no, tak żeby się zrównać z nim krokiem, jasna sprawa) i po prostu go objęła. - Jestem zmęczona. I tęskniłam. Przepraszam - całą siłę jaką posiadała włożyła w to, żeby go zatrzymać, więc tkwili teraz po środku chodnika w szczelnym uścisku małych rąk Stelli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Może jest ślepy, może jest głupi, a może wszystko na raz. Zupełnie bowiem nie podejrzewa, że Stella może cokolwiek do niego czuć; coś więcej, niż do zwykłego przyjaciela. Sam przecież nie widzi w niej nikogo więcej, a może tylko sobie tak wmawia. W końcu nie raz ją faworyzował, bardziej niż własną narzeczoną, która przecież powinna być dla niego najważniejsza. To z niej nie potrafi zrezygnować, choć nie miał takiego problemu, gdy kończył swój paroletni związek z kobietą, której się oświadczył. Coś tu chyba więc jest nie tak, prawda? Ale on tego nie widzi, zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że to nie tak powinno wyglądać.
..........Unosi brwi do góry, a potem prycha cicho i wywraca oczami. Co z tego, że jest dorosła? To nie zmienia faktu, że coś może jej się stać; że ktoś może jej coś zrobić. A on nie może pozwolić na to, by coś jej się stało. Dlatego krzywi się z niezadowoleniem, gdy Stella wytyka mu, bądź co bądź, prawdę — nie da rady być przy niej zawsze i ochronić ją przed wszystkim i wszystkimi.
..........Dobra, niech ci będzie — burczy, jednocześnie się poddając. To jej życie, może robić co jej się żywnie podoba, a jemu nic do tego. Nie ma tylko pojęcia, co ją nagle ugryzło, bo do tej pory nie narzekała, gdy przychodził po nią, aby upewnić się, że bezpiecznie wróci do domu. Może okres jej się zbliża? Kobiety i ich humorki bywają nieobliczalne. Ma siostry, więc coś o tym wie.
..........Zatrzymuje się wraz z nią, spoglądając na nią pytająco. Dopiero teraz zauważa, że ma na sobie wysokie szpilki i jeszcze zanim je zdejmuje, domyśla się, że najzwyczajniej w świecie bolą ją nogi. A mógł podjechać autem! Stwierdził jednak, że spacer mu dobrze zrobi — głównie dzięki niemu nie wydarł się na Stellę, bo zdążył się uspokoić i kilka spraw przemyśleć. Uśmiecha się półgębkiem, bo tyle razy jej powtarzał, aby nakładała wygodniejsze buty, a nie ten morderczy wynalazek, na który narzeka większość kobiet, a i tak to potem nakładają.
..........Wzdycha cicho, gdy zerka na niego tymi dużymi, czekoladowymi oczami. I nawet nie orientuje się kiedy, jest już przy nim, obejmując go mocno ramionami. No i jak ma się na nią gniewać? Nie potrafi. Bez wahania więc również ją przytula, składając na jej głowie czuły pocałunek.
..........Po prostu… Rozmawiaj ze mną, dobra? Nie mam zamiaru zamykać cię w żadnej wieży, bo nie mam do tego prawa, ale jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele mówią sobie wszystko, tak? — mówi, odsuwając się odrobinę, by na nią zerknąć. Uśmiecha się do niej lekko, a kiedy jego wzrok ląduje na jej bosych stopach, kręci nieznacznie głową. — Przeziębisz się — stwierdza krótko, po czym bez żadnego uprzedzenia, bierze ją na ręce. Jest lekka jak piórko, więc bez problemu rusza z nią w dalszą drogę.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#10

Powrót do pracy przychodził mu wyjątkowo trudno. Z jednej strony lubił mieć zajęcie, bo wtedy nie myślał o tych wszystkich rzeczach, którymi tak naprawdę powinien się zajmować - z drugiej natomiast wcale nie był w formie, w której powinien się pokazywać na ulicy. Żeby nie kuleć i nie syczeć przy każdym gwałtowniejszym ruchu, faszerował się silnymi przeciwbólowymi, a żeby potem zasnąć - lał w siebie niezdrowe ilości alkoholu, niebezpiecznie igrając ze swoim zdrowiem. Niestety - bardziej niż na nim, zależało mu na pieniądzach - zamierzał nimi kupić sobie szczęście, a na oku miał już jakiś drogi samochód, który na jakiś czas miał uśpić rozchwiane sumienie. Tego wieczoru wyjątkowo jednak nie pracował w detalu, a do Fridge wcale nie przyciągnęli go klienci. Tym razem przyciągnęli go sprzedawcy; grube ryby.
W jednej z lepszych lóż, popijał zdecydowanie za drogiego jak na jego pańszczyźniany portfel szampana, negocjując ekskluzywną licencję na handel swoim towarem w nowym klubie ze striptizem w South Parku; ponieważ konkurencja była duża, to klientów trudno było przyciągnąć tylko ładnymi tancerkami, a jak powszechnie wiadomo - nic tak dobrze nie działa w takim miejscu, jak skromna kreska białego proszku. Orlando zaproponował układ sam, a oprócz dobrego towaru, miał zapewnić kilku sprawdzonych ludźmi, którzy nie tylko będą go rozprowadzać wśród klientów, ale i dbać o to, aby byle diler nie wciskał się do środka ze swoimi pigułkami. Nic więc dziwnego, że układu dobito szybkim uściskiem dłoni i że wkrótce pozostał na kanapie sam, tylko po to, żeby tego cholernego szampana nie zmarnować. Sączył go z dużej, kryształowej lampki, lustrując wzrokiem parkiet - okej, na tym etapie miał ochotę jeszcze przygruchać jakąś spragnioną wrażeń imprezowiczkę, ale szybko mu przeszło, kiedy w tłumie ludzi zlokalizował Princię, której a) wolałby się jednak nie pokazywać w tym stanie b) się bał, bo na takie pomysły zawsze reagowała pukaniem się w głowę i zwykle sama eskortowała go do domu, upewniając się, że zaśnie sam i grzecznie. Postanowił więc się z nią nie witać między innymi dlatego, ale również z uwagi na to, że całkiem nieźle ruszała się po tym parkiecie, a on ze swojej skórzanej kanapy miał na nią niezły widok. I od razu ten szampan przestawał smakować jak siki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#

Ponieważ Asher gdzieś przepadł, a Harry wydawał się być zbyt zajęty swoim życiem między młotem a kowadłem w postaci kobiet w swoim życiu i gonitwy myśli, postanowiła wybrać się do klubu ze swoimi bogatymi koleżankami. Namówiły ją jedynie przez akt desperacji, ale Princia właściwie nigdy nie odmawiała dobrej zabawy. W końcu - nie muszą cały wieczór spędzać w paczce, prawda? Każda znajdzie swoje miejsce na parkiecie, czy też niektóre z nich wyhaczą jakichś gości i się w końcu rozejdą po kilku drinkach. Tak też było tym razem, gdy pojawiły się we Fridge, zajęły jedną z lóż, wypiły drogi szampan czy też prosecco na rozruch i udały się na parkiet. Została z dwoma dziewczynami, bawiąc się całkiem dobrze, ale to przez uderzające do głowy bąbelki, które nie pozwalały jej myśleć za dużo. Muzyka była jak na jej standardy całkiem dobra, poruszała trochę biodrami i rozejrzała się. Miała kilka powodów dzisiejszego wieczora, by pojawić się właśnie tutaj. I jeśli Orlando ją tak uważnie obserwował, mógł w pewnym momencie dostrzec, że podchodzi do niej mężczyzna, pokroju tych, którzy niedawno rozmawiali z nim i zamiast jednak wyciągać ją do tańca, w którym ocierałby się o nią całym ciałem, wyciąga dyskretnie po coś rękę. Thompson rozejrzała się spokojnie, ale uśmiech zszedł kompletnie z jej twarzy, gdy przekazywała coś niewielkiego z dłoni do dłoni. I wszystko byłoby całkiem gładkie, typowa transakcja, nie jedną taką widział, nie jedną taką przecież przeprowadzał, gdyby nie fakt, że facet pozwolił sobie na za dużo i gdy tylko ją dotknął (zapewne gdzieś w okolicach tyłka) Princia straciła kontrolę.
Jeden prosty ruch i pięść wylądowała na twarzy mężczyzny, który od razu schylił się, łapiąc za nos. Nie musiała słyszeć znajomego dźwięku, by wiedzieć, że złamała mu właśnie nos, w końcu była w tym niezłą specjalistką od czasów szkoły. Odsunięta szybko przez kogoś spojrzała tylko na swoje knykcie. Było tam trochę krwi, ale nie przejęła się tym teraz. O wiele bardziej przejmowała się faktem, że zrobiła to w tłumie, który od razu się poruszył i to zaalarmowało ochronę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł dostrzec i dostrzegł, no i skłamałby, gdyby powiedział, że to go nie zdziwiło. Otóż to nie tak, że oceniał swoich klientów albo patrzył na nich przez pryzmat ładnej buzi albo tytułu na wizytówce; nie - to nigdy nie należało do jego kompetencji, a gdyby miał wszystkich moralizować, to nie mógłby pracować w tym zawodzie. Problem sprowadzał się jednak do tego, że Princia wcale nie była jego klientką i że się nią przejmował, toteż jej - jak mniemam sporadyczne - narkotykowe przygody przeżywał trochę bardziej, niż kokainowe imprezy jednego z miejskich radnych albo gwiazdy futbolowej drużyny Uniwersytetu Waszyngton. Oczywiście wcale nie sądził, aby miała z tym problem, ale jeśli już od czasu do czasu miała ochotę się trochę rozerwać, to mogła przynajmniej korzystać ze sprawdzonego źródła - źródła Ramseya, gdyby tylko nie udawał przed nią kierowcy Ubera i Bóg wie kogo jeszcze.
Mimo to, wcale nie zareagował; zbył to wzruszeniem ramion i dolał sobie szampana, pod nosem przeklinając moment, w którym wybrał z karty tego najdroższego i w pierwszej chwili chyba do końca nie zarejestrował ręki tego faceta na jej talii. Nie - to wcale nie wydało mu się normalne, ale był trochę otępiony lekami i alkoholem, więc zanim zaświeciła mu się lampka pod tytułem "co ten matkojebca sobie myśli", to panna Thompson sama wymierzała sprawiedliwość, zaciśniętą piąstką rozkwaszając nos niestosującemu się do zasad zawodowej etyki dilerowi. I chociaż dotąd wcale nie miał ochoty się wtrącać, to pojawił się obok niej właściwie w mgnieniu oka, rozpychając na boki piszczące laski i ich zestresowanych facetów; wyrósł jak spod ziemi za jej plecami, odciągając ją do tyłu, a sam niejako zajął jej miejsce. - Rozjebię Ci łeb, pierdolony zboczeńcu - warknął przez zaciśnięte zęby. Zgoda, zabrzmiało to jak bardzo odważna i rycerska linijka, ale tak naprawdę kątem oka dostrzegł już jakiegoś ochroniarza, więc zamiast rozjebać łeb, pchnął tylko mężczyznę rękoma, a potem uniósł je do góry w geście niewinności, gdy poczuł na barku wielką dłoń ogromnego goryla. - Hej, jestem spokojny, dobra? To ten śmieć myśli, że wszystko mu wolno - rzucił w obronie, dopiero po chwili odwracając wzrok na ochroniarza i cwaniacko wyszczerzył zęby. Uratowany. - Earnie, cwaniaku, znasz mnie przecież i wiesz, że nie szukam guza. Ziomek obłapia wszystko, co się rusza, naprawdę takich tu wpuszczacie? - bajerowanie Earniego wcale nie było takie trudne, bo się znali, a ten nierzadko czerpał korzyść, kiedy Ramsey przychodził do Fridge z pigułkami, także szybko zmienił front i teraz zamierzał zabrać się za tamtego kolesia. - Niezły prosty, Żmijko. Wszystko gra? - zapytał, pociągnięty albo wypchnięty w tłum; do tyłu, posyłając Princii porozumiewawczy uśmiech.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słysząc znajomy głos odwróciła się i na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Bloom? Nie powinieneś wyrywać jakichś laseczek obecnie? - Pokazała mu język i zaśmiała się, podchodząc do niego o krok, ale zanim się przytuliła do swojego marnego rycerza, naćpanego wszystkim co możliwe, na horyzoncie pojawił się ochroniarz, a ona przybrała najbardziej niewinny wyraz twarzy jaki mogła. Przecież to nie jej wina, że tamtemu zachciało się macania nieodpowiedniej laski, tak? Interesy to interesy, wprawdzie dziś nie chodziło o dragi, czego nikt nie musiał wiedzieć, ale Princia wyznaczała jasne granice. Spotkanie się w klubie nie miało wzbudzić podejrzeń, a teraz? Zwrócił uwagę wszystkich wokół, którzy zainteresowani bójką i zamieszaniem obecnie na nich patrzyli. Zmarszczyła lekko noc, udając, że chodziło tylko i wyłącznie o nietrzymanie łap przy sobie.
- Przede wszystkim, ekhm.. nie jest wszystko co się rusza - wywróciła oczami - po drugie, nie miał prawa mnie dotykać, więc dostał za swoje. Bloom tutaj powiedział kilka słów za ostro, próbuje zgrywać cwaniaka, ale zaraz wyjdziemy, chyba na dziś dość, imprezy, co Ramsey? - Posłała ochroniarzowi kolejny uroczy uśmiech, a na bruneta łypnęła tylko, by nawet nic nie kombinował, bo nawet jeśli to ziomki, chyba obecnie nie byłby w stanie wiele zrobić. Wzięła go więc pod ramię, gdy przesunięci gdzieś na bok wpadli na siebie. - Mm.. dzięki - spojrzała przelotem na oddalającego się w stronę wyjścia faceta - tak.. wszystko gra; chyba muszę to zmyć, jeszcze się czymś zarażę - prychnęła cicho i westchnęła, kierując się z Lando w stronę toalet. Kazała mu w korytarzu chwilę poczekać, gdy sama przemyła dłonie, poprawiła się w lustrze, wciąż pozostając przecież laską i po kilku minutach wróciła do chłopaka. - Jak na rycerza, słaby masz refleks - oparła się o ścianę obok niego, wpatrując się w przyjaciela. Sama już trochę wypiła i pewnie nie myślała najtrzeźwiej, będąc zła głównie na Ashera w ostatnim czasie, ale na pewno nie była w takim mętnym stanie, w jakim on był.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie powinien, ale był w takim przyjemnym - przynajmniej dla faceta - bojowym amoku, kiedy słowa docierały z przynajmniej godzinnym opóźnieniem, a ręce wydawały się tak lekkie, że mógłby kruszyć niby ściany, więc zdecydowanie bardziej, niż na słowach Princii, skupiał się na napastniku. I zgoda - być może cwaniakował głównie dlatego, że w okolicy był ochroniarz, ale gdyby go nie było, to i tak wcale by się nie zastanawiał; na jego zmianie nie robi się takich rzeczy garstce ludzi mu najbliższych i facet musiał się o tym przekonać. Obojętnie, czy uderzony przez Princię, popchnięty przez Orlando czy wyszarpany przez ochroniarzy na zewnątrz.
Powinien też się wtrącić i wcale nie oddawać głosu panience Thompson, ale, o zgrozo, znów poczuł się wyjątkowo pewnie i uznał, że byli w tej wygranej pozycji, i że nic specjalnego im nie groziło. No, może poza eskortą do drzwi wyjściowych, choć wszystko wskazywało na to, że większe problemy miał mieć ten wielki diler z rozbitą kichawą. Nie protestował więc za bardzo, gdy chwyciła go pod ramię, chociaż kiedy odchodzili, to wymienił jeszcze kilka porozumiewawczych spojrzeń - jedno dziękczynne, z Earniem, a drugie złowrogie, z tym facetem i dopiero wtedy przerzucił wzrok na nią. - "Dzięki-dzięki" czy "stawiam Ci drinki-dzięki"? - wymyślnie podrzucił do góry brwiami w rozbawionym grymasie, ale zaraz potem posłał jej zdecydowanie bardziej troskliwy i czuły uśmiech. - Pewnie by się przydało - zgodził się, a ponieważ adrenalina nadal się go trzymała, to o narkotykach przypomniał sobie dopiero, kiedy zamknęły się za nią drzwi, no i wyjątkowo oszczędził jej złośliwości. Oparty o ścianę grzebał w telefonie, na straty spisując już lożę z szampanem, ale przelotnie wymienił jakiś uśmiech z parą studentek, którą Princia wyminęła, wychodząc. - Jak na grzeczną dziewczynkę, ciekawe masz zainteresowania - odparł, posyłając wymowne spojrzenie w kierunku kieszeni, w której ukryła strunowy woreczek; i tak - nawet jeśli była to kieszeń na tyłku, to i tak przesunął nań wzrokiem. Musiała wiedzieć, że wiedział. - Co to za okazja? - zapytał, ale nie silił się na precyzję ani błyskotliwość, a co miał na myśli, to musiała dopowiedzieć sobie sama - co to za okazja, że tu była, że tu była nawalona, czy że tu była i szukała towaru? Ciężka sprawa .- Na pewno nic Ci nie jest? Pokaż - mruknął i wyciągnął rękę po dłoń, którą rozbiła w pył męskie ego tamtego pożal się Boże dilera, żeby w blasku klubowych świateł obejrzeć zbite knykcie i upewnić się, że nie złamała sobie na oblechu śródręcza.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tobie drinków już chyba wystarczy dziś, co? - Nie mogła się powstrzymać, by nie zerknąć na niego z lekkim rozbawieniem i zadziornym uśmieszkiem. - W podziękowaniu mogę Cię zabrać do siebie na żarcie i kilka przytulasów - zaproponowała, bo odechciało jej się tutaj być. Miała kilka rzeczy, które mogła tu załatwić. Jedną z nich to był alkohol, drugie - wyluzowanie i trzecie to po prostu interes, który błędnie odczytany przez Orlando był za poszukiwanie wrażeń w narkotykach. Nigdy nie była tego typu dziewczyną. Ćpanie to raczej dewiza chłopaków, Shahza i Jaq'a, a nie jej, ona mogła coś spalić ewentualnie. - No chyba, że boisz się, że tamta wróci i da Ci po łbie - wywróciła oczami, bo dobrze wiedziała, że Orlando był już wolny, co oczywiście niekoniecznie jej się podobało, że musiał tak zerkać na wszystkie panny, które przechodziły obok niego. I tak to właśnie było, że zostawiła na moment bruneta i ten już, szalał. Zdecydowanie powinni wrócić do domu.
- Nikt nie mówił, że jestem grzeczna - wzruszyła ramionami - poza tym, jak to żmija, mam różne zainteresowania, ścieżki rozwoju i takie tam - pokazała mu język - a to - dostrzegła jego spojrzenie i pewnie wcale nie chodziło o to, że ćwiczyła w domu pośladki. Wysunęła woreczek z kieszeni, ale nie znajdował się w nim biały proszek, a pendrive. - Wymianka - uśmiechnęła się lekko - nie ćpam, w przeciwieństwie do Ciebie, Bloom - no nawet jakby chciała go wykorzystać, to w tym stanie byłoby to co najmniej smutne, dlatego grzecznie trzymała łapki przy sobie, póki sam nie dotknął jej dłoni. - Jest okej, trochę zaczyna boleć, adrenalina mnie opuszcza - zdecydowanie była bardziej zmęczona teraz, niż na parkiecie. Oparła głowę o ścianę, bo wydawała się chłodniejsza niż jej ciało, a teraz potrzebowała takiego ukojenia. No i wody. Zdecydowanie. - A Ty? Co tu robisz? To raczej nie Twoje klimaty, jak ostatnio narzekałeś - mruknęła, przypominając mu, że to jej bogolski tyłek się w takich klubach pojawiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eh, uściślijmy jedną rzecz - on wcale nie był taki nawalony. Owszem, te przeciwbólowe trochę obniżały tolerancję na alkohol i świat przesuwał mu się przed oczami wolniej, ale po pierwsze - patrzyła na jakieś 90 kilo żywego mięcha, a po drugie - nawet jeśli trochę się porobił, to z chwilą wkroczenia do akcji ratunkowej - momentalnie wytrzeźwiał, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach. - Wcale nie jestem pijany - pomyślał to na głos, posyłając jej wymowne spojrzenie, a potem rozłożył obojętnie ręce. Jego misja we Fridge już dawno dobiegła końca i liczył już tylko na farta, także może faktycznie lepiej było wybrać jedzenie i spokój, niż niezbyt elegancki numerek z dziewczyną, której imienia pewnie by nie zapamiętał. - Niczego się nie boję, Princia - zarzekł się buńczucznym tonem, w dumnym geście podnosząc do góry podbródek; gdyby Thompson znała całą prawdę, to pewnie reagowałaby inaczej, ale ponieważ wszystkiego powiedzieć jej nie mógł, to i sam musiał trochę blefować, choć akurat bać to się nie bał. Ani wcześniej, ani teraz.
- Ja tak mówię - przewrócił oczami w wymownym geście, bo należał do ludzi, którzy uważali, że Princia miała dobrą ścieżkę, żeby zostać kimś wielkim i wcale nie potrzebowała z niej zbaczać, na przykład po - jak mylnie mniemał - narkotyki. - Więc ten koleś, który próbował złapać Cię za tyłek to jakiś nerd? Cholera, nic dziwnego, że złamałaś mu nos - trochę igrał z ogniem, bo to brzmiało jakby nie do końca doceniał jej cios, ale przecież nie zawsze musiał być najbłyskotliwszym człowiekiem w promieniu stu metrów. Musiała mu wybaczyć, trochę cierpiał. - Poza tym to ja też nie ćpam. Boli mnie ząb, jestem na przeciwbólowych, to wszystko - uciął w zarodku, korzystając z tego, że większość powierzchownych ran się zagoiło i poza tym cholernym kłuciem w klacie, naprawdę nic mu nie było. Gdyby natomiast miał się z tym kolesiem szarpać, no to wtedy zrobiłoby się nie miło. - Poza tym, przestań mówić do mnie Bloom - posłał jej porozumiewawcze spojrzenie, zgrzytając zębami w teatralnej irytacji, a potem wrócił do jej dłoni; przyglądał się jej bardzo uważnie, a opuszkami palców wodził po grzbiecie, bardzo nie chcąc usłyszeć żadnego syknięcia czy przekleństwa. Widocznie jednak szczęście początkującego - bo Orlando o jej walkach z przeszłości nie wiedział - było prawdziwe, a ona faktycznie niczego sobie nie zrobiła. Puścił ją. - Znajomi z koledżu zjechali się do Seattle. Wiesz, reunion - nieźle kłamał, prawda? - Co to? Przesłuchanie? - błysnął cwaniackim uśmiechem i wyjątkowo zmrużył oczy, mimo że mijały ich dokładnie te same laski, do których szczerzył się kilka minut wstecz. Teraz miał lepsze towarzystwo, hehe.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie powiedziałam, że jesteś pijany - zaśmiała się cicho - po prostu powiedziałam, że drinków wystarczy na dzisiaj. Ty sobie resztę dopowiedziałeś, czyyyli wypierasz się - pokazała mu język, bo tak naprawdę ona wprost nie powiedziała, że jest pijany. - Cóż, nie wątpię w to, aczkolwiek - wywróciła oczami - ja tam nie wiem z kim się prowadzisz.. obecnie - no bo wcześniej prowadził się z Jo i tak z przymrużeniem oka podchodziła do ich związku-niezwiązku, bo dla niej to raczej było takie bujanie się po mieście i nic poważnego. Zwłaszcza po Helenie, choć szczegółów ich relacji aż tak nie znała. Nigdy nie chciał jej w to wciągać, uszanowała to, w końcu ona sama nie musiała mówić mu wszystkiego, zwłaszcza jeśli chodziło o Jaqa, który też znikł, więc oboje zostali porzuceni. Klub samotników się otwiera, czy też porzuconych bez słowa bardziej.
- Jeeezuu.. kiedy straciłeś szare komórki - syknęła, bo naprawdę irytował ją brak linkowania, miała go za trochę mądrzejszego - jakbyś wiedział, to był diler, posłaniec, zwał, jak zwał, chłop coś sprzedaje w centrum małolatom, ale też jest psem na załatwianie za swojego szefa różnych rzeczy - stuknęła go w czoło, bo zdecydowanie potrzebowali, by wytrzeźwiał i może by trochę się przewietrzył. Dotlenienie pomaga na takie zaćmy. - Mhhm.. czyli zapijasz przeciwbólowe alkoholem, kompletnie Ci stary odbija - westchnęła ciężej, nie mając chyba dzisiaj siły na zabawę w matkę teresę, tak na poważnie, więc tylko zakręciła kosmyk wokół palca, zerkając gdzieś przed siebie. Nie skomentowała tego, że miała nie mówić do niego Bloom, bo przecież nagle nie przestanie, tak? Nie zamierzała wyrzec się przyzwyczajeń, tylko dlatego, że się nawalił i że marudził. - Okres masz, czy co? - Rzuciła z uśmiechem, po czym zerknęła raz jeszcze na dłoń. Nie było wcale tak źle. - Przesłuchanie, a Ty jesteś kiepskim świadkiem, skoro myślisz, że mnie nabierzesz na te kłamstwa. Drga Ci lekko powieka za każdym razem - wzruszyła ramionami i wzięła go za rękę, kierując się w stronę wyjścia z klubu. Nie było co tu kontynuować imprezy, ale też nie zajdą daleko, bowiem Princia miała plan usiąść na ławce niedaleko Fridge. Odetchnąć, może skołować jakąś wodę, oboje tego potrzebowali.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”