WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Cichy odgłos pracującej maszynki, w akompaniamencie wpadającej w ucho, elektronicznej melodii działał na niego zaskakująco kojąco. Przeszło mu przez myśl, że być może (ale tylko może), gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające, bez większego trudu udałoby mu się zasnąć. Byłby to ogromny przełom, ale nie pozwolił tej wizji zakorzenić się w podświadomości na zbyt długo, bo gwałtowniejszy ruch ręki tatuażysty przypomniał mu, że tym razem musi pozostać czujny i całkowicie przytomny; ten konkretny wieczór nie należał do niego.
Terrius uniósł leniwie powieki i zerknął na sąsiednią kozetkę, gdzie Tremblay – rozłożony niczym rasowa żaba na liściu – poddawał się właśnie tej samej, sadystycznej przyjemności. Pokręcił z pobłażaniem głową i sięgnął po telefon, by uwiecznić ten wspaniały obraz w elektronicznej pamięci. Na co dzień to właśnie Reece odpowiadał za jego bezpieczeństwo i mając go u boku, Arlington nie musiał przejmować się czymś tak trywialnym, jak zdrowy rozsądek czy przezorność; wiedział, że ilekroć za mocno zbliży się do granicy oddzielającej odwagę od bezmyślnej brawury – szef jego ochrony zawróci go natychmiast, choćby miał wytargać go przy tym za fraki. Jakkolwiek porządnym dyrektorem i racjonalnym człowiekiem nie wydawał się w godzinach pracy, po odłożeniu na bok obowiązków, Terry zmieniał się w kogoś zupełnie innego. I choć mógł się przy tym wydawać dziecinny czy nawet nieprzewidywalny, jego umysł pozostawał całkowicie sprawny, a wszystkie wybory (nawet te z pozoru bezsensowne) poprzedzała zimna kalkulacja. Tremblay doskonale zdawał sobie z tego sprawę i właśnie dlatego mogli obdarzyć się wzajemnie zaufaniem, które pozwalało powierzyć własne życie drugiemu człowiekowi.
Nie zmieniało to jednak faktu, że nie miał, kurwa, zielonego pojęcia, dlaczego wyraził zgodę na tak beznadziejny plan. Proponując Reece’owi wspólną dziarę jako metodę na zamknięcie pewnego rozdziału w życiu, nie spodziewał się, że skończą w układzie „tatuaż za tatuaż”. Chociaż pomysł padający z ust podchmielonego przyjaciela wydał mu się w pierwszej chwili ekscytujący, Terrius nabrał uzasadnionych podejrzeń, gdy podczas konsultacji z tatuatorem wyłapał jego entuzjastyczny rechot. Czasem zapominał, że w godzinach wolnych od roboty, Ree zamieniał się w człowieka dość rozrywkowego. Momentami, jak na przykład teraz, nawet zbyt rozrywkowego. Tym razem jednak nie zamierzał tego w żaden sposób komentować. Zazwyczaj to Tremblay brał odpowiedzialność za nich dwoje, a Arlington egoistycznie mu na to pozwalał, więc kiedy doszło do zamiany ról, zamierzał odegrać swoją bez marudzenia. No, prawie.
Przysięgam, że jeśli kazałeś mu wytatuować mi na plecach swojego fiuta, osobiście wyryję Ci swojego na czole — mruknął, choć nie dlatego, że naprawdę wierzył, że Reece mógłby się okazać takim złamasem. Wspomniał o tym tak dla zasady, bo na odwrót i tak już było za późno.
Przetrzeźwiałeś trochę? — dopytał zaraz i parsknął, gdy podchwycił niewyraźne spojrzenie Ree. Niewiele brakowało, a uraczyłby go na dokładkę jakimś kąśliwie życzliwym komentarzem, jednak opamiętał się w ostatniej chwili. Zamiast tego westchnął ciężko, ponieważ mimo wszystko szczerze draniowi współczuł. Sposób w jaki doświadczało go życie był okropnie niesprawiedliwy i gdyby nie całe to jego pieprzenie, które sugerowało nadstawianie drugiego policzka, Terry już dawno przeprowadziłby z Apollonią poważną rozmowę. Tymczasem musiał patrzeć, jak po spotkaniu z tą zdrajczynią Tremblay przeobraża się z twardziela-numer-jeden w miękką-podpitą-kluchę. Już nawet kompletnie-nawalona-kłoda byłaby lepsza...
Powiedz tylko słowo, a zadzwonię gdzie trzeba i już nigdy więcej jej nie zobaczysz — zaproponował tonem, który nie pozwolił jasno określić czy mówi poważnie, czy tylko sobie żartuje albo co dokładnie ma właściwie na myśli.
Może kupmy sobie psa i nazwijmy go Pollyfucker... Osobiście zaprowadzę go do jej kliniki na szczepienie i należycie ich sobie przedstawię.
Przytłumione parsknięcie ponad jego ramieniem zdradziło, jakie zdanie na ten temat ma jego tatuażysta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Ree kochał Terriusa miłością czysto braterską. Mimo niekorzystnych, wręcz przytłaczających okoliczności był on pierwszym dzieckiem, ktore poznał po przeprowadzce do Seattle - jednocześnie był również pierwszym sąsiadem, przyjacielem z klasy i podwórka oraz pracodawcą. Wspólne dorastanie wiązało się z podobnymi, momentami identycznymi doświadczeniami, dlatego jakkolwiek to brzmi wiele rzeczy robili poraz pierwszy. Reece doskonale pamiętam ich najlepsze i najgorsze chwile. Do każdej z sentymentem powracał wspomnieniami, bo gdyby nie one, to prawdopodobnie z upływem lat byłby zupełnie innym człowiekiem. Przy Terriusie ukształtował swój charakter; stał się twardszy i przede wszystkim odporny na absurdy, które jego przyjaciel prezentował po godzinach pracy.
To nie mój fiut — odpowiedział z powagą. Odnosił się w ten sposób jedynie podczas pilnowania Terriusa lub w momencie, w którym zaczynał myśleć nazbyt abstrakcyjne. Wówczas nawierzch wysuwały się pomysły, o jakich Ree nawet nie śnił. Zanim kontynuował musiał beknąć, ponieważ jego żołądek usiłował sobie poradzić ze strawieniem nadwyżki alkoholu i niezdrowych przekąsek. — To moje jaja. Na obu będzie Rowana Atkinsona, bo uważam, że jego mimika świetnie pasuje do twoich nastrojów — straszył przyjaciela, chociaż głos ani przez chwilę mu nie zadrżał, a twarz wyrażała taką srogość, jakby mówił prawdę. Mimo wszystko Ree nigdy nie odważyłby się oszpecić w ten sposób ciała Terriusa.l - co nie zmienia faktu, że w rzeczywistości miał różne głupie pomysły na jego tatuaż.
Być może — odpowiedział zdawkowo, po czym wygodniej położył głowę na swoich skrzyżowanych przedramionach. Z uwagą patrzył na Terriusa wyłapując jego pojedyńcze zmarszczki, które uwydadniały sie kiedy tatuażysta mocniej docisnął igłę. Ree również bolało, jednak przez alkoholowy amok nieprzyjemne impulsy z okolic łydki, docierały ze znacznym opóźnieniem. Nie powinien wcześniej pić, bo trunki mogły źle wpłynąć na przyjęcie się tuszu w skórze.
Dzisiejszego wieczoru, to Terrius był w lepszym stanie. Reece nie pamiętał już, kiedy ostatnim razem opuścił gardę i pozwolił sobie na pijackie ukojenie. Przeważnie nie pił, albo pił, zachowując granicę rozsądku. Nawet po pracy przylapywał się na tym, że czuł absurdalną presję ochrony Arlingtona. Jednak tym razem oddał się pod jego opiekę. Ostatnimi czasy nazbyt często spotykał Pole. Nie rozmawiali, wręcz przeważnie mijali się w milczeniu na ulicy, czy sklepie. Mimo tego Ree czuł się poruszony. Rozstali się w wyjątkowo niekomfortowych okolicznościach i często miał wrażenie, że przez niewyjaśnienie przeszłości, nie potrafił ruszyć naprzód. Nie mógł z naturalną dla siebie pewnością powiedzieć, że wyleczył się z tamtej szczeniackiej, okropnej miłości.
Przestań Terry — pokręcił głową — to moje emocje i muszę sobie z nimi w końcu poradzić . — Minęło zbyt wiele lat, a to, co działo się w umyśle Ree powinno już dawno przepaść. Niestety nawet ktoś tak twardy jak on miewał momenty nostalgii. Wtedy wspominał ceremonię zaślubin i chwilę, w której Pola poraz ostatni spojrzała mu w oczy. Później złapała poły śnieżnobiałej sukni i uciekła w zatrważającym tempie. Mimowolnie się zaśmiał, zdając sobie sprawę, że ponownie jego umysł nawiedziły głupoty.
Masz echo we łbie? Chcesz ukarać niewinne zwierzę? Najpierw naucz się dbać o siebie, a później zastanów się, czy jesteś gotów wziąć odpowiedzialność za czyjeś istnienie. Nie dość, że miałby okropne imię, to jeszcze trafiłby mu sie jeden z najgorszych możliwych właścicieli — zironizował, przy czym drwiąco się zaśmiał. — Czy my czasem nie musimy jutro wcześnie wstać? — zapytał, jednocześnie spoglądając na powieszony nad oknem zegar. Wskazywał północ. Leżeli na kozetkach dobre trzy godziny i wszystko wskazywało na to, że muszą tu zostać drugie tyle. Z tego co pamiętał jutro miało odbyć się jakieś istotne spotkanie w centrum Seattle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Relacja ta z całą pewnością nie była jednostronna. Terrius traktował przyjaciela tak, jak powinien był traktować swojego prawdziwego, przyrodniego brata. Dorastali z Ree pod jednym dachem, uczęszczali do jednej szkoły, wychowała ich nawet ta sama kobieta, ponieważ kiedy stało się jasne, że pani Tremblay nie będzie już w stanie pełnić swoich rodzicielskich obowiązków, Sheila Arlington przejęła tą misję bez choćby jednego zająknięcia. Żałobę po obu kobietach także nosili wspólnie, choć każdy przeżywał ją na swój własny sposób. Wspólne szczęście i wspólne cierpienie scementowały tę więź... Terry nie potrafił i nie chciał wyobrażać sobie życia bez niej.
No proszę, przechodzisz samego siebie — parsknął, jednocześnie poprawiając poduszkę pod głową. Pozycja była niewygodna, a po kilku godzinach leżenia na boku wszystkie mięśnie miał okropnie zesztywniałe, ale nie zamierzał narzekać. — Jak już przebieramy w brytyjczykach to może Pattinson? Jego mimika świetnie pasuje do twojej skłonności do dramaturgii i sugeruje, że nosicie w dupach ten sam kij — odgryzł się, posyłając mu przy okazji uśmiech, będący idealnym uosobieniem chłopięcej niewinności. Ten sam, którym niejednokrotnie wymigiwał się od kary za szkolne przewinienia, a który jakimś cudem tracił swoje magiczne właściwości zaraz po przekroczeniu progu rodzinnej posiadłości.
To idź w końcu na cholerną terapię - Arlington wywrócił ostentacyjnie oczami, ale ostatecznie zachował tę radę dla siebie. Wiedział, że z tym konkretnym problemem nie jest mu w stanie w żaden sposób pomóc i świadomość ta za każdym razem budziła w nim głęboką frustrację. Tym większą, im bardziej Reece wzbraniał się przed najprostszym rozwiązaniem. Zdaniem Terriusa już dawno powinien był spiąć dupę i porozmawiać z Polą twarzą w twarz. Nie mógł go jednak do tego zmusić...
Och, bynajmniej! Uważam, że byłbym świetnym właścicielem. Ty byś mu dyktował nawet czas na sranie. Ze stresu dostałby pewnie zapalenia żołądka albo innego chujostwa i musielibyśmy go uśpić — zauważył bardzo podobnym tonem i westchnął z żalem. Pies to chyba faktycznie nie był dobry pomysł. Przemilczał jednak sugestię, jakoby nie potrafił o siebie zadbać. Jeśli musiał - radził sobie świetnie, po prostu nie widział sensu w udowadniania tego, gdy miał pod ręką kogoś, kto robił to za niego.
Arlington nakrył oczy przedramieniem dla ochrony przed jasnym światłem ledowej lampy, ale sekundę później poderwał głowę tchnięty nagłą myślą i odszukał spojrzeniem twarz Ree.
A imię zdrabnialibyśmy do "Polly", to byłaby cholerna pieśń dla twoich spaczonych uszu — oznajmił. Wyszczerzył się z jawną satysfakcją, ale zaraz spoważniał. Wzmianka o poranku przypomniała mu o obowiązkach. Mieli środek tygodnia i gdyby nie poturbowana psychika przyjaciela, Terry nie pozwoliłby sobie na wypad do miasta w takich godzinach. To była jednak sytuacja wyjątkowa.
Nie myśl o tym — zadecydował w końcu. Najchętniej zabrałby kumpla do domu, jak tylko tatuażyści skończą swoją robotę i pozwolił mu spać do południa. Wiedział jednak, że szansa na to była raczej niewielka. Służbistyczne zapędy Reece'a na pewno nie pozwolą mu na taką nieodpowiedzialność drugi raz z rzędu. Jedyną opcja było przyznać mu oficjalnie dzień wolny, chociaż Terry wątpił, by ten drań przystał i na to.
Mam w lodówce trzy pudełka gotowego żarcia. Sekretarz dziadka kazał je dostarczyć dziś rano, nie chcesz? — zagadał w celu szybkiej zmiany tematu. To mógł być jednak strzał w kolano; ostatnio zauważył, że na wspomnienie jego niedawnego pobytu w szpitalu wszyscy reagują dość nerwowo. — Pollyfucker na pewno by nie odmówił...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzmianka o kiju w dupie niebywale rozśmieszyła Ree, chociaż nigdy nie nazwałby siebie dramaturgiem. Na co dzień był poważny i surowy. W pracy rzadko się uśmiechał i robił to celowo, aby przypominać Terriusowi, że nie znajdowali się na placu zabaw. Nie chciał, aby kiedykolwiek ktoś zarzucił mu spoufalanie się z szefem - do tego dochodziło przecież w każdym innym miejscu. Nie wszyscy wiedzieli o wiążącej ich relacji i było to dla niego istotne. W przeciwnym razie ludzie zaczęliby szeptać, że dostał tę pracę ze względu na ich więź, co zresztą również było prawdą. Ale po co mieli plotkować.
Niemniej jednak, jakkolwiek egoistycznie i arogancko to brzmiało, to Ree sądził, że nikt inny nie nadawał się do ochrony Terriusa. Po pierwsze był specyficznym człowiekiem, a po drugie Reece spośród wszystkich kandydatów uważał siebie za tego najlepszego. Był wyszkolony zarówno pod względem wiedzy teoretycznej, jak i praktycznej. Skończył studia związane z bezpieczeństwem, a w razie delegacji posługiwał się językiem koreańskim. Ponadto znał sztukę samoobrony w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu i analiza występków pracodawcy przychodziła mu łatwiej, niż komukolwiek innemu. To proste, bo Terrius robił wszystko, czego nie zrobiłby Ree.
Psa łatwiej byłoby mi wychować, niż ciebie, Terry — trafnie zauważył. — Ostatnio jak kazałem ci srać przed lotem, to nie poszedłeś i później pół godziny siedziałeś w kiblu w samolocie. Turbulencje ci przeszkadzały, a wystarczyło mnie posłuchać — przypomniał sytuacje, która miała miejsce przed trzema miesiącami. Mimowolnie prychnął drwiącym śmiechem. Tę czynność powtórzył także jego tatuator, który omyłkowo wbił muza głęboko igłę. Ree na moment się wzdrygnął i krótko spojrzał na mężczyznę zza ramienia. Potem znowu rozłożył się wygodnie na kozetce.
Jesteś sadystą? — zironizował. — Jeszcze i zacznę sobie szukać lepszej pracy. Stosujesz mobbing — zażartował. Imię ex narzeczonej nie wywoływało w nim drżenia serca, rzewnych łez, czy innego, depresyjnego zachowania. Pola była przeszłością; przeszłością od której zawzięcie próbował się uwolnić. Uważał, że nie mógłby ponownie stworzyć z nią związku, jednak podświadomie szukał jej cech w innych kobietach. Przez niezamknięte sprawy z przeszłości miał problem, aby ruszyć naprzód. I przez to czasami kończył tak, jak dzisiejszego wieczoru - będąc przygnębionym i podłamanym.
Nie możesz ty mi czegoś ugotować? — zapytał, wykorzystując identyczną, dziecięcą mimikę, co Terrius wcześniej. — Mam ochotę na kimchi. Zrób mi kimchi, Terry. — Ułożył usta w uroczy dzióbek i trzykrotnie, zalotnie zamrugał powiekami. — A teraz tak całkiem poważnie, czujesz się lepiej po tym jedzeniu? — Odkąd Ree pamiętał, to żołądek jego przyjaciela poddawany był notorycznym próbie wytrzymałości. Od ulicznych smakołyków, poprzez ich alkoholowe libacje i nocne podjadanie do pasz w proszku. Przez ciągły nawał obowiązków nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że taki sposób życia może doprowadzić do problemów gastrycznych. Reece przeważnie dbał o to, aby zjeść porządną kolację w domu albo przynajmniej w swoim klubie, podczas gdy Terriusowi brakło na to czasu. — Mogliby na tobie eksperymentować trutki dla szczurów — bąknął żartobliwie.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#10

Nie uważam tego za dobry pomysł — oznajmił, kładąc się na kozetce przed brodatym, łysym mężczyzną. Archer zajął miejsce obok. Jego tatuator wyglądał na praktykanta. Miał wątłą budowę i niedokończony rękaw na prawym ramieniu. Prawdopodobnie w wieku zbliżonym do nich. — Zawsze myślałem, że jak zdecyduję się na tatuaż, to będzie coś niesamowitego. Tymczasem jestem tutaj z takim idiotą, jak ty Beresford — zironizował i ostatecznie przylgnął nagą klatką piersiową do skórzanego materiału. Ułożył się wygodnie, a głowę skierował w stronę przyjaciela. Chciał widzieć każdą zmarszczkę na jego twarzy, która będzie pojawiała się pod wpływem wbić igły.
Pomysł wspólnego tatuażu wyniknął pod wpływem chwili. Sirius mimowolnie pomyślał, że podjęli tę decyzję zbyt impulsywnie, jednak zdążyli podpisać niezbędne zgody i wybrać szpic, aby po prostu zrezygnować. Wydawać się mogło, że oboje mieli wątpliwości, lecz żaden z nich nie chciał wyjść na tchórza i frajera, więc zdusili w sobie wszelkie próby protestu.
W przeszłości niejednokrotnie wpadali w kłopoty. Ratowali się nawzajem, kłamali dla wspólnego dobra i obrywali zarówno od rodziców, jak i starszych kolegów. Czasami kłócili się z innymi nawet wtedy, kiedy nie mieli racji, ale przyjacielski kodeks nakazywał im do sporów podchodzić ramię w ramię. W ten sposób przeżyli kilkanaście lat, a dzisiejszy tatuaż miał stanowić zwieńczenie przeszłości i przyszłości, jaką mieli nadzieje trawić wspólnie. Archer był przy Siriusie, kiedy zmarł jego ojczym, na pogrzebie siostry i podczas zerwania z Jackie. Pomagał mu przy przeprowadzce z obrzeży Seattle do akademika, zawiadamiał Lunet o stanie upojenia Siriusa i parokrotnie uśmierzał jego agresywny temperament, który obudził się w najmniej odpowiednim momencie. W jakiś cudaczny sposób dopełniali siebie nawzajem.
Paniczu — zwrócił się drwiąco do Archera. Jego przyjaciel w towarzystwie momentami zaczynał się szarogęsić, stąd Sirius nadał mu to wyjątkowe przezwisko. Niemniej jednak używał go wyłącznie wtedy, kiedy byli samo albo w obcych szeregach. — Jeżeli się boisz, to możemy stąd wyjść — zasugerował. Gdzieś po cichu, w głębokiej podświadomości miał nadzieję, że Archer przyzna mu racje i oboje opuszczą lokal.
Ostatnio zmieniony 2021-11-15, 16:07 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak to się stało, że wylądował z Siriusem w podejrzanym salonie tatuażu i że obydwoje byli wyraźnie zdeterminowani, żeby przeprowadzić całą operację robienia sobie wspólnej dziary do końca? Jak to jest, że Archer w ogóle dawał się namówić na takie niedorzeczności. Tylko Sirius potrafił wydobywac z niego to, co najlepsze, ale i to co najgorsze, chociaż jego byłej dziewczynie, Gin, też to ostatnio dobrze wychodziło (wydobywanie najgorszego, nie najlepszego).
Rozglądał się chwilę po wnętrzu pomieszczenia, w którym mieli być za moment tatuowani. Wyglądało kiepsko, a jeszcze gorzej pachniało. Tatuator, który miał pracować z Siriusem wyglądał jak otyły pedofil, który gubi resztki jedzenia w brodzie, a ten, który miał tatuować jego, sprawiał wrażenie wychudzonego fana gotyku, który co noc trzebie do fotek Marylina Mansona i nie myje potem rąk.
Bosworth, to był twój pomysł — przypomniał mu Archer, zajmując swoje miejsce, również w taki sposób, aby widzieć przyjaciela. — I też uważam, że nie jest dobry. Jest głupi.
Tym bardziej, że wzór ich wspólnego tatuażu to jeden z tych dopasowanych, gdzie oba tatuaże oddzielnie wyglądają w porządku, ale razem nabierają nowego znaczenia i po prostu do siebie pasują. Westchnął ciężko i pokręcił głową. — Ten dzień, w którym ja się będę czegoś bać, będzie prawdopodobnie moim ostatnim — odparł tonem, który sugerował żart, podczas gdy mina mówiła jednak co innego. Sirius go znał i wiedział, że się zgrywa, ale dla obcych był oceanem pełnym tajemnic i zmiennych.
Ile to już zna tego bałwana? Czasami miał wrażenie, że znali się jeszcze przed urodzeniem. Był z nim i wspierał go, gdy spłonął jego pierwszy zastępczy dom i przy tym, jak oddano go do kolejnej rodziny zastępczej. Znał go dobrze, wiedział z czego żyje i jakie życie prowadził, a mimo tego nigdy się od niego nie odsunął. Był jak piosenka, którą usłyszy się raz, przypadkiem, a potem zawsze do ciebie wraca, zmuszając do jej nucenia albo co gorsza, śpiewania. Był jak rzep, przyczepiony do ogona, niby widzisz go kątem oka i wiesz, że zawsze ci towarzyszy, ale gdy się odwracasz, on odwraca się razem z tobą i trudno jest się go pozbyć. Był jak ten jeden kamyk, który zawsze utknie w bucie, jak ostatni liść na drzewie, który nie chce spaść, mimo że dawno nadeszła jego pora. No i całe szczęście, że był.
Zaczynamy — zawyrokował, jak na Panicza przystało. Ciekawe kto bardziej się będzie krzywił.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Mój? — zapytał z wyraźną konsternacją, spoglądając raz na jednego tatuatora, raz na drugiego. — Mój — przytaknął intuicyjnie i jakby ocknąwszy się z chwilowego transu przypomniał sobie, że to właśnie on był pomysłodawcą tej beznadziejnej idei. Wówczas nabrał jeszcze większych wątpliwości, niż wcześniej, a jego twarz wskazywała na to, że zaczął tęsknić za rozumem. Jak przez mgłę widział minioną sytuację, w której zaproponował przyjście do tego opuszczonego przez sanepid studia. Był zły zarówno na siebie, jak i Archera. Chłopak mógł odmówić, ale tak jak Sirius łaknął potwierdzenia swojej odwagi - jakby ten tatuaż stanowił dla nich odznakę niezłomności i męstwa, odznakę śmiałości i brawury.
Rzekłabym potocznie, że dobrały się dwa czuby.
Nie jest głupi — skłamał, a zwątpienie w jego głosie było tak ogromne, że wychudzony fan gotyku zaczął się śmiać. Przez przypadek wytrącił z rąk maszynkę, którą prędko podniósł i przetarł jedynie szmatką. Na ten widok Sirius zmarszczył powieki i z wyraźną odrazą zwrócił się w stronę przyjaciela:
Skoro i tak dostaniesz gangreny, to przynajmniej podaj mi pin do karty, gamoniu — szepnął konspiracyjnie. Sam nie wiedział, czy chciał zażartować, czy nie. W jego głosie rozbrzmiewała się trwoga. W rzeczywistości nie chciał, aby Archera spotkało coś złego. Był jedynym, prawdziwym przyjacielem Siriusa; takim, któremu bezgranicznie ufał. Nie sposób zliczyć ich pokrętnych sytuacji, wspólnego spania i jedzenia jedną łyżką. Dzielili wspólnie spojrzenia i bakterie, bo zdarzało się, że korzystali nawet z tej samej szczoteczki do zębów.
Poczekaj, jak skończymy. Wtedy wykręcę ci suty tak, że jeszcze zatęsknisz za tym miejscem — podłapał żart. Skoro oboje byli zdecydowani na tatuaż, to teraz mogli jedynie w ten sposób zacząć się wspierać. — To zaczynamy — powtórzył i wytknąwszy po raz ostatni język do Archera, położył głowę na kozetce.
Najgorsza była pierwsza godzina. Potem jakby ciało Siriusa przyzwyczaiło się do igły i ból, jakby zelżał. Tylko czasami zapiekło go mocniej w miejscach, które już wcześniej zostały naznaczone tuszem. Wówczas spinał ramiona, łapał się nóg stolika i robił udręczoną minę. W tych krytycznych momentach odwracał się w drugą stronę, aby nie dawać przyjacielowi powodów do satysfakcji. To nie był zakład, a pomimo tego rywalizowali, niczym małe dzieci.
Wiesz, że jaja pingwinów wysiaduje tata pingwin? — zapytał retorycznie, starając się zacząć jakikolwiek temat. Gruby tatuator, który pracował nad jego projektem zadrżał i przypadkiem wbił mocniej igłę. Wtedy Sirius zacisnął zęby, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tęsknota za rozumem była tak jakby nieodłączną częścią ich życia. Tęsknili za nim w różnych, mniej lub bardziej trudnych, sytuacjach. Na przykład kiedy Archer mówił coś, zanim pomyślał co mówi i jakie jego słowa mogą mieć znaczenie, albo gdy Sirius jako ostatni śmiał się z jakiegoś żartu, bo zbyt długo zajęło mu jego zrozumienie.
Pewnie, że mógł odmówić wzięcia udziału w tej manifestacji odwagi (i głupoty), ale kim by wtedy był? Czy nie zaprzeczyłby swoim zasadom, z których zbudował wizerunek nieustraszonego macho, balansującego na granicy dobra i zła, życia i śmierci, brawury i głupoty? Bo przecież robieniem tatuażu uśmiechniętego kawałka usmażonego bekonu właśnie to dowodził, czy tak?
Oczywiście, że… — mruknął, chcąc za wszelką cenę postawić na swojej racji, chociaż sam brał udział w realizacji tego głupiego pomysłu, kiedy zauważył, że tatuażysta zamiast stosować się do zasad higieny, po prostu zrobił wszystko tak, jak robić się nie powinno.
Zdezynfekuj ten sprzęt, koleś — warknął na niego, niczym rozjuszony buldog na denerwującą, latającą mu koło nosa, muchę. W zasadzie naprawde myślał o tym chudym gociu jak o obleśnej musze, która miała już za sobą lądowania na niejednej kupie. Zerknął kątem oka na przyjaciela i przekręcił oczami. — Jeszcze się nie domyśliłeś? Przecież to data twoich urodzin — odpowiedział z lekkim zniecierpliwieniem. Oczywiście się zgrywał, no przecież nie ustawił sobie takiego pinu do karty, ale akurat tak odpowiedział, bo uznał, że to zabawne. Z drugiej strony trochę zmarkotniał, bo prawdopodobieństwo, że złapie coś, co zagrozi jego zdrowiu i życiu, wzrastało z każdą minutą. Kto by pomyślał, że po tylu latach robienia bardzo ryzykownych rzeczy, umrze w brudnym studiu tatuażu, podczas dziarania tatuażu przyjaźni. Przynajmniej był z jedyną osobą na świecie, która naprawde go rozumiała. Może lepiej umrzeć tak, niż w samotności?
Od moich sutów, to ty się odczep. Są nietykalne, zupełnie jak mój zadek — odparł ze stanowczością, chociaż miał ochotę parsknąć śmiechem, szczególnie na dziwną minę grubego tatuatora. Może lubił chłopięce, dziewicze zadki? Kto wie?
Odetchnął głęboko i pozwolił by tatuator robił swoje. Przyjemne to nie było, ale starał się za bardzo nie krzywić, co nie zawsze mu wychodziło. Czasami mimika płatała mu figle, bo jednocześnie wykrzywiała mu się twarz z bólu, z drugiej strony z rozbawienia, widząc reakcje Siriusa.
C co? — mruknął, słysząc o jajach pingwinów. Nie spodziewał się tego pytania, ale skoro dziarą Siriusa było jajo sadzone (uśmiechnięte), to może chciał zagadać jakoś tak tematycznie? — Chyba kiedyś o tym słyszałem, chociaż nie interesuje się specjalnie pingwinami. Wysiaduję tylko swojej jaja i tak zostanie.
Tego był pewny, szanował swoje jaja. — A wiesz, że kura, wysiadując jajo, obraca jest około pięćdziesiąt razy na dobę?
Spojrzał na chłopaka, unosząc lekko brew, jakby właśnie opowiadał o wyjątkowo skomplikowanym równaniu matematycznym. Tatuatorzy spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym pokręcili powoli głowami.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Ich duet z pewnością powinien być motywacją scenariusza do niskobudżetowej, komedii z czarnym humorem. Pomimo że oboje byli niebywale inteligentni, studiowali dwa trudne kierunki oraz potrafili wypowiadać się w elokwentny sposób, to w swoim towarzystwie zachowywali się, jak niepełnosprawna umysłowo para homoseksualistów. Nie dość, że wymyślali nowe, kompletnie bezsensowne frazy, to jeszcze wzbudzając obruszenie starczej części społeczeństwa, na ulicach Seattle łapali się za ręce i pośladki. Niebywałe. Sirius już dwukrotnie musiał tłumaczyć się z tego Lunet.
Jesteś uroczy — powiedział, starając się wypowiedzieć ten komplement słodkim tonem. — Jak mój pindol w twojej dupie — zironizował, przy czym wywrócił oczami. Obaj tatuażyści posłali sobie wymowne spojrzenia i kontynuowali pracę, jednocześnie próbując się nie zaśmiać. Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie mieli w swoim salonie takiego skrajnego przypadku bezgranicznego debilizmu.
Sirius jeszcze raz spróbował wygodnie ułożyć się na zagłówku. Niestety ciągłe leżenie na klatce piersiowej, igła wbijająca mu się w plecy i lodowate dłoni mężczyzny były przeciwieństwem komfortu. Niecierpliwił się, a dopiero niedawno zaczęli.
Z tym nietykalnym zadkiem, to przesadziłeś. — Ponownie tatuator Archera nie wytrzymał i zadrżał. Tym razem udało mu się nie wypuścić z dłoni maszynki. Sirius spojrzał na niego podejrzliwie i mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy ta dwójka rzeczywiście miała jakiekolwiek kwalifikacje. Na ścianach wisiało wiele certyfikatów oraz podziękowań. Jedne były imienne, inne przekazane dla salonu. Za witryną oprócz tuszy, zapasu igieł i rękawiczek znajdowały się także cztery puchary. Na miedzianych plakietkach było napisane, że pochodzą z konwentów. Widocznie posiadali umiejętności, ale trafili na wymagających klientów. Na pewno nie codziennie mieli okazje współpracować z parą-nie-homoseksualistów, którzy zażyczyli sobie tatuaż jajecznicy i bekonu.
Właściwe, dlaczego to ja dostałem jajecznice? — zapytał znienacka i ponownie zaczął się wiercić, aby lepiej przyjrzeć się twarzy przyjaciela. Wyglądał okropnie. Zupełnie jak po ich ostatnim nadużyciu alkoholu, kiedy obudzili się na dworcu w Vancouver. Podobno zamierzali odwiedzić Panią Bosworth, ale tamtego dnia Sirius szczerze cieszył się, że nie udało im się dotrzeć na miejsce. Byli umazani gównem. Podobno jakiś rolnik zabrał ich gdzieś z drogi w Hrabstwie Snohomish. — Nawet nie lubię jajek — powiedział nieco nadęty. Nawet nie pamiętał, skąd wziął się pomysł na motyw tego durnego tatuażu.
Dzięki dyskusji o ptakach Siriusowi czas zleciał szybciej. Trwało to raptem kilka minut, jednak przynajmniej zdołał skupić się na czymś innym, niż na dźwięku maszynki.
Mogę wysiedzieć ci twarz? — Tego pytania nikt się nie spodziewał. Nawet sam Sirius, który zrozumiawszy własną głupotę, zaczął się śmiać. Tatuator oderwał od jego pleców igłę i gwałtownie podniósł się z siedzenia. Potem oznajmił, że idzie do toalety. — Nie wiem, dlaczego to powiedziałem — zarechotał, niczym rasowa żaba.

autor

P o l a

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#27 + nowe włosy

Przylgnęła do boku Malasyi, uprzednio otaczając dłońmi biodra dziewczyny i pierzchliwie spojrzała w stronę otyłego mężczyzny, którego większość skóry pokryta była atramentem. Przełknęła ślinę. Następnie posłała przyjaciółce strategiczne spojrzenie i, o ile to możliwe, jeszcze uszczypliwiej zacisnęła palce na jej skórze.
Ale ty pierwsza, tak? – upewniła się, a w tym samym momencie drugi tatuator włączył maszynkę. Na ten dźwięk Willow gwałtownie wzdrygnęła i odsunęła się od ciała Malaysi, przy czym mocno skurczyła ramiona.
Zrobimy was jednocześnie – poinformował mężczyzna z brodą, który wyglądał znacznie przyjaźniej, niż jego kolega. Potem zachęcająco poklepał kozetkę, a Willow pragnąc jeszcze przeciągnąć swoją kolej, wypchnęła naprzód Malaysię.
Idź, idź – machnęła ponaglająco dłonią – jesteś starsza. Daj mi dobry przykład – powiedziała, widząc tęgą minę przyjaciółki. Niestety długo nie pocieszyła się swobodą, bo raptem kilka sekund później otyły tatuator przywołał ją do siebie i nakazał usiąść. W obawie, już nie tylko przed igłą, ale również przed karcącym spojrzeniem mężczyzny, posłusznie zajęła miejsce na kozetce. Potem z wymuszoną opieszałością uniosła sukienkę, obnażając przy tym uda oraz bieliznę. Początkowo sądziła, że Malaysia wybrała studio, gdzie pracowały wyłącznie kobiety.
Willow podświadomie liczyła na delikatność i empatię, lecz w zachowaniu obecnego tatuatora brakło tych cech. Mężczyzna wpierw dotknął zimną dłonią jej biodra, po czym zdezynfekował skórę i ubrał rękawiczki. Dźwięk kolejnej maszynki wypełnił pomieszczenie, a Willow mimowolnie zacisnęła palce na krańcach kozetki. Jej ciche jęknięcie, poprzedzały ciężkie westchnięcia Malaysi, która początkowo w podobnym stopniu walczyła o równowagę z własnym ciałem.
To był dobry pomysł. Na pewno to był dobry pomysł – odezwała się pokrzepiająco Willow, choć w rzeczywistości w tamtym momencie narastały w niej wątpliwości.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”