WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

bar z muzyką na żywo

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-01-25, 22:36 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po tym, jak założył tindera - po namowie znajomej - zapomniał o aplikacji na długich kilka tygodni, przypominając sobie o niej w okolicach połowy października. Dopiero wtedy dodał zdjęcie, które na pierwszy rzut oka nie grzmiało: tak, to ja, ten morderca, który wyszedł na wolność, zatem wypadało dodać jeszcze imię, jakie mogło dopełniać wizerunek kreowany na incognito. Nie wydawało mu się, by prawdziwe dane, jak i zdjęcie jawnie ukazujące jego twarz, w tym przypadku działało na jego korzyść; pewnie trzy czwarte przesunięć w prawo zniknęłoby, gdyby kobiety wiedziały, że on to... on. A tak przynajmniej uważał Blake, kierując się tym tokiem myślenia, ponieważ nikt go jeszcze nie uświadomił, że nie do końca to może tak wyglądać i się myli. Może zatem nie mylił, jeżeli właśnie za sprawą tej aplikacji umówił się z Lavą?
...nie, nawet to nie było zgodnym z prawdą, przecież Hale doskonale wiedziała kim jest, o ile nie posługiwał się zdjęciami ściągniętymi z Internetu, a tego przecież nie robił. A może kim był kiedyś? W końcu od ich ostatniego spotkania minęło grubo ponad pięć lat.
Po tym, jak zamówił dwa razy whiskey z lodem, skierował się w stronę schodów, aby zająć miejsce przy stoliku na wyższym poziomie, gdzieś w rogu, lecz przy tym z dobrym widokiem na scenę. W międzyczasie wysłał Lavie wiadomość z informacją na temat tego, gdzie się znajduje, bo jednak lokal zapełniał się, a wybrane przez niego miejsce nie było do końca proste w znalezieniu. Korzystając z tego, że sam był chwilę przed czasem, a nie sprawdził wcześniej kto tego wieczora gra, zawiesił spojrzenie na wyświetlaczu telefonu. Z przeszukiwania sieci wyrwało go pytanie nieznajomej.
- Nie, jest zajęte - odpowiedział, patrząc na - jak na razie - puste miejsce na przeciwko swojego. Zignorował jej kolejne słowa o tym, że w takim razie życzy, by nie został wystawiony, bo - o ile wzrok go nie mylił - właśnie dostrzegł kierującą się w jego stronę Lavę. Uniósł kącik ust i zadarł podbródek w triumfalnym wyrazie, zbywając nieznajomą.
- Zamówiłem whiskey. Jeśli wolisz coś innego, to co chwila chodzą tędy kelnerki, a to... - Wskazał na alkohol. - I tak się nie zmarnuje. Cześć - przywitał się pod koniec swojego monologu, gestem zapraszając ją, aby usiadła. W tle rozbrzmiewała cicha muzyka, ktoś brzdękał na gitarze, inna osoba - zapewne przypadkiem - wpadła w talerze perkusyjne, co wywołało salwę śmiechu u jednej z dziewczyn przy scenie. A on nadal nie sprawdził kogo będzie im dane posłuchać, aczkolwiek to i tak nie miało priorytetowego znaczenia jeśli chodziło o ten wieczór.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#5
outfit

Tinder. Ileż to znajomości zostało reaktywowanych dzięki niemu. O ile nie przez to, że Lava była nieco „sławna” w Seattle. Ile to nowych osób poznała, nawet niekoniecznie chcąc się z nimi umówić na prawdziwą randkę albo pójść do łóżka. Lubiła tę aplikację. Mogła być dzięki niej anonimowa, jeśli chciała. Mogła spotykać z tymi, którzy się jej podobali, a nie być wpychana na randki w ciemno przez koleżanki, które nie znały jej gustu albo twierdziły, że jest zdesperowana (ale o tym nie mówi ofc) albo w wieku po prostu przydałby się jej facet. O kobietach, w których Lava również gustowała już nie wspominając.
Tym razem miała nadzieję, że będzie to spotkanie z serii powstających do żywych znajomości. Imię co prawda się nie zgadzało, ale wszędzie poznałaby tę twarz. Znali się od lat, chodzili na jedne zajęcia na studiach, więc wydawało się jej, że nie może z nikim innym pomylić. Jednak Seattle to było duże miasto i mogło się okazać, że idzie na spotkanie z obcym facetem, łudząco podobnym do jej znajomego. A jeśli to nie byłby on, ani łudząco podobny do niego mężczyzna, to pewnie musiałaby wezwać policję, że jakiś chory typ podszywa się pod jej znajomego.
O umówionej godzinie weszła do miejsca, które zaproponowała i od razu udała się na górę zgodnie ze wskazówkami Bruce’a albo Blake’a, no ciężko stwierdzić. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy dostrzegła siedzącego w rogu mężczyznę.
– Dzięki, whisky jest idealna. – odpowiedziała i kiwnęła głową. Na studiach też wolała whisky, więc może dlatego zamówił od razu ten trunek? Taką decyzję mógł podjąć tylko Blake. – Cześć. – dodała siadając naprzeciwko niego i odwieszając swoją torebkę na boku krzesła, po czym w końcu spojrzała na niego i westchnęła cicho. – Co to za farsa z tym imieniem na Tinderze? – spytała w końcu, bo cholera, siedział naprzeciwko niej Blake. Nie było jej pięć lat, nie była na bieżąco w sprawach, które działy się w mieście, nie śledziła z zamiłowaniem Facebooków znajomych, chociaż o uszy obiło się jej kilka plotek, w które nie potrafiła uwierzyć.
- Ukrywasz się? – spytała całkiem poważnie, bo skoro się znali, to musiał jej wytłumaczyć proces myślowy, który zaszedł w jego głowie. No w końcu swipe’ował ją w prawo na tym Tiderze, wiedział kim jest, więc chyba przed nią do końca ukrywać się nie chciał.
Ostatnio zmieniony 2020-11-16, 19:10 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze powiedziawszy Blake przed zrobieniem swipe right nie wiedział, czy - lub w jakim stopniu - Lava jest popularna w Seattle. Za to... Oczywiście, że pamiętał ją; czy to przez te wspólne zajęcia, na których byli na studiach, czy to rozmowy o muzyce i ulubionych zespołach. Dobrze wspominał parę koncertów, na jakie udali się czy to we dwójkę, czy w nieco większym gronie i na każdym z nich bawili się świetnie - niezależnie, czy przez udany popis artystów na scenie, czy świetne towarzystwo. Minęło jednak pięć lat, gdzie ten kontakt przez splot wielu czynników był... żaden. Możliwe nawet, że - jeżeli Hale nie wiedziała, iż był w więzieniu - kobieta mogła wiedzieć o jego planach dotyczących wyprowadzki ze Szmaragdowego Miasta do słonecznej Kalifornii wraz z narzeczoną, co miało być wcielonym w życie w tym feralnym 2015 roku. Wszystko jednak potoczyło się inaczej; Ivory nie żyła, a on spędził ten czas za kratkami, opuszczając zakład karny dopiero w lipcu tego roku. Zdecydowanie szybciej, niżeli stanowił pierwszy wyrok i zdecydowanie za późno - jeśli patrzyło się na to, jak wiele go ominęło i co stracił.
- Super - odpowiedział na jej komentarz odnośnie bursztynowego trunku, samemu na moment opuszczając wzrok na ich szklanki. Krótki grymas przemknął przez jego twarz, gdy tak prędko nawiązała do tematu imienia. Czuł, że gdzieś w rozmowie o to zahaczą, nie spodziewał się jednak, że stanie się to tak szybko.
- Bruce to moje drugie imię - zaczął, lecz wątpił, aby to zamknęło temat. - Ludzie... - urwał, szukając odpowiednich słów; zazwyczaj nie miał problemu z wysławianiem się, ba, uważał, że jego słownictwo jest całkiem rozbudowane i po wyjściu na wolność potrafi powiedzieć więcej, niż same niecenzuralne słowa z grypsowaniem na dokładkę, jeśli ktoś sobie zasłuży, ale... akurat wyjaśnienie tego w miarę delikatny sposób, wcale nie było takie łatwe.
- Część mieszkańców Seattle dziwnie reaguje, kiedy dowiadują się, że mają przed sobą Blake'a Griffitha. - Sprawa potrójnego morderstwa w okolicach plaży, niedaleko jednego z klubów, była głośna, medialna. Śmierć poniosła jego narzeczona, kumpel oraz dziewczyna, z którą tamten się spotykał. Niefortunne był też czas - jego ojciec coraz bardziej angażował się w politykę, w międzyczasie przenosząc jeden ze swoich start-upów z Seattle, do Doliny Krzemowej, czym podpadł pewnym osobom, więc i do niego przykleiła się latka bycia ojcem mordercy. Blake też - jak się później okazało - oberwał rykoszetem przez wrogów starszego Griffitha, a uniewinnienie mogło przyjść o parę lat wcześniej.
- Bruce ma większe szanse na powodzenie -
skwitował, aby była jasność w jego przekazie (no, może chociaż trochę, bo jeśli nie znała jego przeszłości, to pewnie nadal nie wiedziała o co mu chodzi), a cały wywód zwieńczył wzruszeniem ramionami.
- Dobrze wyglądasz - powiedział po chwili, z aprobatą (ale też nie jakoś nachalnie) taksując ją wzrokiem. Mógł dzięki temu założyć (trafnie? błędnie?), że choć dla niej upływający czas był bardziej łaskawy.
Ostatnio zmieniony 2020-11-16, 20:24 przez Blake Griffith, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Popularność zdobywała dopiero od niedawna i bardzo wątpiła, że mogła być znana jako „celebrytka”, jak to ostatnio usłyszała. Pewnie dużo osób kojarzyło jej głos, imię, audycję, ale na pewno nie twarz. Wiele osób było też przekonanych, że imię Lava, to jakiś pseudonim artystyczny albo wymyślona przez stację ksywka, żeby nazwa audycji wydawała się ciekawsza. Niemniej jednak ta niby „sława”, czasami pozwalała jej poznać nieco ludzi. Natomiast Lavę, jako osobę, na pewno trudno było wymazać z pamięci. Zawsze otwarta, towarzyska, wygadana. Nie było dla niej problemu, by zakumplować się z Griffithem na studiach, by chodzić z nim na koncerty i by ta znajomość utrzymywała się bez żadnych dziwnych sytuacji, kiedy on był w związku. Z pewnością znała też Ivory, choć może nie tak dobrze, jak Blake’a. Jednak wszystko, co się wydarzyło w 2015 roku, miało miejsce, kiedy była już poza Seattle. Zajęta nowym miastem, nową pracą, nowymi znajomymi, chyba nie bardzo miała okazję dowiedzieć się czegoś więcej.
Uśmiechnęła się, jednak widząc jak jego mina się zmienia po jej pierwszym pytanie, z którym wyskoczyła chyba zbyt pochopnie, przygryzła policzek od środka i dała mu chwilę na udzielenie odpowiedzi. Kiwnęła głową, gdy poinformował ją o swoim drugim imieniu, w tym czasie sięgając po whisky. Gdyby tylko wiedziała, dlaczego Blake ma taki problem z wyjaśnieniem tej sytuacji, nie zapytałaby! Może później, ale na pewno nie na wstępie. Może temat sam by wypłynął, w nieco bardziej naturalny sposób, gdyby poczuł się swobodnie. I dopiero jego kolejne słowa otworzyły jakieś drzwi w jej głowie, a na jej twarzy pojawiło się przerażenie mieszające się z własnym zażenowaniem.
- Cholera. – mruknęła pod nosem i zmarszczyła brwi, spoglądając na niego, nie do końca wiedząc, co teraz powinna powiedzieć. Dlatego milczała, słuchając jego słów do końca. Niewiele było sytuacji, które potrafiły odebrać jej mowę, ale teraz właśnie się to działo. Upiła łyk whisky i odstawiła, nieco za głośno, szklankę na stół.
- Dziękuję. Ty też. Chociaż… bardzo się zmieniłeś. – odpowiedziała. Dla niej czas był bardzo łaskawy, gdyby nie zmiana fryzury i stylu ubierania się, pewnie nadal wyglądałaby tak, jak te kilka lat temu, kiedy razem studiowali. On… jeszcze bardziej zmężniał, rysy jego twarzy wydawały się surowsze.
– Blake… musisz mi wybaczyć. Kiedy skończyłam studia, wyjechałam, ale to wiesz. Trochę się od tego wszystkie odcięłam. O tym co się wydarzyło, usłyszałam tak naprawdę niedawno, ale też tylko z jakiś cicho szeptanych plotek. Nie połączyłam faktów, przepraszam. – zaczęła się tłumaczyć, nie do końca wiedząc, czy jej słowa mają sens i czy nie pogrążają jej bardziej. Wzięła głębszy oddech i spojrzała na niego, prztgryzając wargi i rozważając następne słowa.
- Jak się czujesz? - spytała.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej imię bez wątpienia mogło przyciągnąć uwagę, a profesja powodowała, że ludzie rzeczywiście nie wiedzieli, czy to pseudonim nadany na potrzebę zawodu, czy rzeczywiście może pochwalić się tak pomysłowym imieniem. Blake już na początku ich znajomości uznał, że Lava niesamowicie pasuje do jej osoby, charakteru - wydała mu się pozytywną, otwartą na innych osobą, która niczym wulkan wyrzucała z siebie energię i zarażała nią ludzi. Świetnie dało się to odczuć również w radiu, zatem jedyne co, to mógł trzymać za nią kciuki - i za sukces, jaki odnosiła teraz i jaki na pewno był jeszcze przed nią. On sam, cóż, nic nie potoczyło się tak, jak zaplanował. Gdyby nie ta lipcowa noc, być może aktualnie jego nazwisko figurowałoby w napisach końcowych znanych, nagradzanych produkcji filmowych, czy też współpracowałby ze sławnymi artystami, których Hale zapowiadała w radiu. Nie zamieszkał jednak w Hollywood, Ivory nie została jego żoną i... było jeszcze całe mnóstwo 'nie', na które nie było sensu się rozwodzić. Cieszył się czasem spędzonym jako wolny człowiek i próbował nadrobić to, co zostało mu odebrane przez pięć lat.
- Cieszę się, że pomimo tego chciałaś się spotkać - powiedział szczerze, sięgając po whiskey i unosząc ją nieco w górę w geście toastu. Nie zdziwiłby się (choć pewnie czułby poniekąd rozczarowanie i ukłucie żalu), gdyby po chwili rozmowy Lava uznała, że miło było odnowić znajomość, ale to w zasadzie tyle - nie potrzeba jej aktualnie znajomych w postaci byłych więźniów.
- Trochę... - mruknął przeciągle, ale kącik jego ust drgnął w uśmiechu. Dawniej miał trochę dłuższe włosy, bardziej wymagające zadbania o nie i lepszego ułożenia, aktualnie, cóż, wolał krótsze fryzury. Przez wygodę, a może przyzwyczajenie jeszcze sprzed kilku miesięcy związane z odsiadką. Nadrabiał za to kilkudniowym zarostem, jaki najczęściej zdobił jego twarz, w przeciwieństwie do czasów studenckich - wtedy golił się zdecydowanie częściej. Wpadły również dodatkowe tatuaże; zaczął zbierać je w okolicach pełnoletniości, aczkolwiek nie pomyślałby wtedy, że będzie ich tak dużo i staną się jednym z uzależnień.
- Hej - wtrącił i uniósł dłoń, by jej przerwać. - Co takiego mam ci wybaczyć? - zapytał szczerze zaskoczony. Pokręcił głową, nie musiała się przed nim tłumaczyć, a on nie miał do niej żadnych pretensji - bo o co mógłby mieć?
- Wszystko jest w porządku. Może nawet lepiej, że nie było cię wtedy w mieście. Dookoła mnie wybiło szambo, ludzie dostawali rykoszetem - przyznał, przygryzając policzek od środka. Nie chciał nikogo w to wciągać, ale dziennikarze i pseudo-reporterzy urządzali łapanki na osoby, z którymi się trzymał. Dobrze, że udało jej się być z dala od tego.
- Świetnie. A to dopiero początek wieczoru -
odparł z zuchwałym uśmiechem, na parę sekund przenosząc spojrzenie na scenę, aby później ponownie oprzeć wzrok na znajomej.
- Dawno wróciłaś? -
zapytał, chcąc nadrobić zaległości, których na pewno mieli całe mnóstwo.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Żadne z nich nie pomyślałoby, że po kilku latach od zakończenia studiów będą w tym miejscu. I choć kariery Lavy aktualnie rozwijała się bardzo dobrze, to wcześniej nie pomyślałaby, że będzie pracować w radiu. Odkąd pamiętała, chciała wyjechać, zwiedzać świat, poznawać ludzi. Chciała pisać o podróżach i o ludziach. Nie chciała zagrzać nigdzie miejsca. Praca w radiu trafiła się nieco przypadkiem. Kiedy wróciła z Indii, postanowiła spędzić nieco czasu w Seattle, by nadrobić rodzinne relacje i przemyśleć kolejne wyprawy. Ktoś jednak podsunął jej ogłoszenie o poszukiwanym nowym głosie, a ona nie bardzo wierząc w to, że się uda, ale chcąc, by nikt nie truł jej potem, że nie spróbowała, poszła na przesłuchanie i rozmowę. Tak właśnie od jakoś pół roku temu została prowadzącą porannego programu. Trudno jej było zrozumieć jak los mógł ją poprowadzić takimi drogami, przez które bardzo nie cierpiała, kiedy inni przeżywali prawdziwe tragedie.
Pokręciła tylko głową, jakby nie było opcji, by miała podjąć inną decyzję.
– Mam nadzieję, że wiesz, że nie byłabym w stanie… nie chcieć. – odpowiedziała wzdychając cicho. Jakkolwiek to nie brzmiało. Przyjaźnili się kiedyś. A ona nigdy nie oceniała ludzi nie znając ich historii. I choć znała historie Blake’a sprzed kilkunastu lat, tak aktualnej nie.
Posłała mu uśmiech, kiedy się z nią zgodził. Pamiętała go w nieco innej wersji, ale nie mogłaby powiedzieć, że teraz wyglądał gorzej. Kilkudniowy zarost idealnie mu pasował. A liczby tatuaży chyba się spodziewała, pamiętając, że na studiach co jakiś czas pokazywał jej jakiś nowy nabytek. Nie mogła jednak gapić się na niego w nieskończoność, dlatego przeniosła wzrok na szklankę, choć wydawało się jej, że to normlane spojrzenie mu w oczy byłoby oznaką jej szczerości.
- Moją głupotę i niewyparzony język. – odpowiedziała od razu i wywróciła oczami. Jak na osobę, którą każdy uważał za przyjacielską i troskliwą, jej zachowanie na początku jej spotkania z pewnością nie mogło potwierdzić tej oceny. Oraz sam fakt jej odcięcia się od Seattle i starych znajomych. Jednak miała ku temu swoje powody, jak każdy młody człowiek borykając się ze swoimi demonami. Wtedy nic tak naprawdę nie trzymało jej w Seattle.
- Naprawdę nie wiem jak mogło mnie to wszystko ominąć… - wymamrotała.
– Tak bardzo chciałam wyjechać, zacząć coś nowego, że… - pokręciła tylko głową, tak naprawdę nie wiedząc, jak powinna się tłumaczyć. Spojrzała na niego i przygryzła wargi, na szczęście jego kolejne słowa sprawiły, że rozluźniła się nieco, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- W takim razie muszę dopilnować, żeby nic tego wieczoru nie popsuło. - obiecała. Choć tak naprawdę nie o to pytała, nie zamierzała drążyć tematu, skoro Blake sam postanowił go zmienić. Mogła się tylko domyślać, że przerabiał to już masę razy i nie mógł nie mieć rozmawiać o tym po raz kolejny.
- Jakieś pół roku temu. – odpowiedziała, obracając szklankę z whisky w palcach, a potem biorąc z niej kolejnego łyka. – A ty? – spytała. Na pewno wiedział o jaki powrót pytała, ale nie potrafiła tego powiedzieć na głos.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dawniej sporo podróżował, głównie za sprawą matki, która była niezależną reporterką, piszącą zarówno do wielu gazet, jak i od lat prowadząc własną stronę, gdzie zamieszczała teksty oraz zdjęcia z danego miejsca, którego dany artykuł dotyczył. Jacqueline miała do tego talent, ale również towarzyszyła jej olbrzymia pasja do swojej pracy. Blake niekiedy czuł dysonans, gdy czytał napisane przez nią długie, rzetelnie przedstawione historie, oraz komentarze chwalące kunszt Jackie, a później obserwował kobietę w domu. W nim znikała ta surowa powaga, z jaką blondynka mogła się kojarzyć, nie rozmawiała z nimi wybitnie skomplikowanym słownictwem, przy okazji chwaląc się tym, jak wielki zasób słów posiada, a w kwiecistej sukience z szerokim uśmiechem na twarzy i błyskiem w oku najbliżej jej było do pokolenia hippie. On, nawet jeśli przed laty należał do towarzyskich osób, które nie miały problemów z nawiązywaniem kontaktów, to i tak nie potrafił znaleźć w sobie takiej lekkości. Był obowiązkowy - niezależnie, czy w chwilach pracy, jak i po jej skończeniu, gdy zdawał sobie sprawę z tego, że czegoś nie dokończył, albo mógłby dać z siebie więcej. Te cechy - najprawdopodobniej - odziedziczył po ojcu - inwestorze, rzadko mającym dłużej niż dosłownie chwilę czasu. Niemniej, nigdy nie mógł narzekać na dom, w jakim się wychował, nawet jeśli nie był idealny (a są takie? wątpił) i często odczuwał na swoich barkach ciężar ambicji i planów, jakie pokładali w jedynaku rodzice. Odsiadka odbiła się i na nich - niestety - brudząc nazwisko i jego renomę, już nawet poza rozgoryczeniem oraz negatywnymi emocjami jakie im towarzyszyły w związku z wyrokiem Blake'a.
- Po powrocie do Seattle sam nie chciałem się spotykać z ludźmi - przyznał szczerze - nie do końca umiałem się odnaleźć w normalnym świecie - dodał, z lekkim zamyśleniem (te głupie powroty do początków) przygryzając dolną wargę od środka. Tak było - w rodzinnym domu zamieszkał dosłownie na parę dni, w oczekiwaniu aż jego nowy dom będzie do odbioru i będzie mógł przejść do remontowania wnętrz. Skupił się na tym, a nie odnawianiu kontaktów, ponieważ... chyba nie czuł, że ma coś ciekawego do powiedzenia. Inni mogli opowiadać o swoim życiu; tym, co osiągnęli, o podróżach, świetnej pracy, ciekawych doświadczeniach - a on? Jeszcze dokładniej zobaczyłby ten kontrast, którego tak nie chciał widzieć. Aktualnie mu przeszło i nie rozmyślał nad tym, jak dużo stracił, a starał się nadgonić i też przeżyć ciekawe historie tak po prostu, dla siebie.
- Na całe szczęście masz ładny głos, więc możesz mówić cokolwiek, i tak będzie ci wybaczone - powiedział pół żartem, pół serio, bo pomimo tego, że głosem potrafiła hipnotyzować słuchacza, co zapewne wielokrotnie mówiono jej w radiu, to druga część była nieco podkoloryzowana. Zdecydowanie lepiej słuchało się rzeczy mających sens, niżeli mówienia czegoś, aby tylko mówić. Na przykład długie rozważania na temat pogody nie były dla niego, tym bardziej, że w Seattle deszcz był właściwie łatwy do przewidzenia.
- Szkoda, że przez tindera go nie słychać, ale może to jeszcze bardziej intryguje ludzi i zachęca do spotkania. - I nawet wydawało mu się, że rzeczywiście mogło tak być; część osób na pewno kojarzyła Lavę z radia, a inni zachęceni opisem mogli w swojej wiadomości nawiązać właśnie do tego. On za to wspomniał o mrocznym znaku i też nie kłamał.
- Wyszedłem w lipcu. - Dokładniej w połowie lipca, parę dni przed piątą rocznicą śmierci Ivory. To z tego powodu poszedł na cmentarz, a tam... dość niecodziennie, poznał swojego przyszłego wspólnika i po kilku kolejnych dniach mógł zacząć nową pracę.
- Sprawdzałaś kto dziś gra? - zapytał, gdy ze sceny mogli usłyszeć niewyraźne dźwięki, będące najpewniej próbą działania mikrofonów.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Mogła się tylko domyślać, chociaż i tak była przekonana, że cała ta sytuacja mocno odbiła się na jego rodzinie. Z jego opowieści wynikało, że miał dobre relacje z rodzicami, którzy chcieli dla niego jak najlepiej, niestety snując wobec niego wielkie plany i narzucając mu pewne rzeczy. Jej rodzina również nie była idealna, chociaż Hale’owie na takich lubili się kreować. Byli przekonani, że adoptowanie gromady dzieci z problemami będzie idealną historią dla ich rodziny, a oni nie dość, że pomogą biednym dzieciakom, to podreperują sobie swoje ego. Nie mogła jednak na to narzekać, zawsze powtarzała sobie, że jacy by nie byli, tak naprawdę krzywda żadnemu ich dziecku się nie stała. A dali dom kilku skrzywdzonym przez życie młodym ludziom, którzy byli im za to wdzięczni. Nie mogli mieć jednak wielkich oczekiwań i planów na ich przyszłość, gdyż każde z nich różniło się tak bardzo, miało tak różne historie, że musieli pozwolić im iść własnymi ścieżkami. I chyba z każdego byli dumni. Taką miała przynajmniej nadzieję.
- No tak, rozumiem. – pokiwała głową ze zrozumieniem. Na pewno była to dla niego trudna przeprawa. Miał też prawo nie chcieć spotykać się ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy byli w temacie i którzy mogliby go oceniać. Niektórzy nie potrafili się powstrzymać, gadali głupoty, nie zważając na to, czy ranią innych. – Teraz jest chyba lepiej, prawda? – spytała spoglądając na Blake’a. Skoro podjął decyzję, by założyć Tindera i żeby się z nią spotkać, to musiało być lepiej. Na pewno musiał wiele przepracować po tym, co się stało i nie zdziwiłaby się, gdyby to mu trochę zajęło. Sama miała mały problem z powrotem do Seattle. Nie lubiła tych wszystkich męczących spotkań, przy których wszyscy nadrabiali ostatnie lata, próbując w dwie godziny streścić to, co się u nich wydarzyło, najlepiej tylko się chwaląc.
- Ciekawa teoria. – zaśmiała się. Głos faktycznie wiele razy pomagał, umiejętności wykorzystywania go w niektórych sytuacjach były ważne, jednak w tej sytuacji, było by to przegięciem. Na szczęście tylko żartowali.
- Tak myślisz? Przez Tindera jestem nieco anonimowa, co czasami jest fajne. I tak większości się wydaje, że moje imię jest pseudonimem artystycznym. Chociaż nie zliczę już ile wiadomości dostałam o tym, że ktoś chciałby mnie usłyszeć na żywo. – odpowiedziała rozbawiona. Lubiła opowiadać swoje tinderowe opowieści, pewnie nawet jakaś seria dobrych felietonów mogłaby z tego wyjść, gdyby ktoś się tym zainteresował. Poza tym Tinder dawał tę nutkę tajemniczości i ten dreszczyk, co dla niektórych mogło być fajne.
- Oh, okej. – wymamrotała, zdając sobie sprawę z tego, że kilka miesięcy był już na wolności. Chociaż żałowała, że nie wiedziała o tym wcześniej, z pewnością postarałaby się mu jakoś pomóc w uporaniu się z rzeczywistością.
- Nie. Zaproponowałam to miejsce, bo przeważnie gdy ty przychodzę, trafiam na kogoś ciekawego. Ale dziś to nie artyści byli dla mnie ważnie. - odpowiedziała z uśmiechem, po czym odwróciła się, by spojrzeć kto jest na scenie i czy nie miała już czasem okazji być podczas koncertu tego artysty.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z tyloma planami, jakie rodzice mieli na dzieciństwo, nastoletnie życie jak i dorosłość Blake'a, ten niekiedy dziwił się, dlaczego nie postanowili sobie zrobić więcej dzieci. Dopiero po chwili namysłu zdawał sobie sprawę z tego, że... cóż, zapewne nie mieliby na to czasu. Jackie często wyjeżdżała; nie lubiła, kiedy coś trzymało ją na miejscu, kiedy na drugim końcu Stanów, ewentualnie - świata, działy się ciekawe rzeczy. Chyba w zasadzie dzięki temu Griffith stosunkowo szybko dojrzał i wiedział, że we wszystkim należy być samodzielnym tak bardzo, jak się da. Z jednej strony było to dobre, lecz z drugiej... często warto było poradzić się drugiej osoby, zapytać o to, jak ona coś widzi, lub poprosić o pomoc, jeśli problem zdawał się nas przerastać. Takie dwie strony medalu - stety, niestety - towarzyszyły bardzo wielu sfer życia.
- Kupiłem dom, znalazłem nową pracę... - całkowicie różną od zajęć, którymi wcześniej się interesował. Na bok poszła muzyka, jej tworzenie i czuwanie, aby wszystko na przeróżnych eventach przebiegało zgodnie z planem. Obecny zawód niósł w sobie dźwięki głównie w jednym momencie: gdy przygrywano na pianinie smętną, pożegnalną melodię.
- Nie wiem, czy o tej pracy chcesz słuchać - rzucił z lekkim rozbawieniem - ale ogólnie... jest lepiej. - Nie kłamał, codzienność, gdy budził się w jasnej sypialni, mógł spokojnie wziąć ciepły prysznic, a potem zejść na dół i z kubkiem ciemnej kawy wyjść na zroszone deszczem, chłodną kostkę na tarasie, była całkiem przyjemna. Wzmocnił się tylko nałóg - palił więcej, niekiedy zastanawiając się po co to robi. Przed laty robił to niezwykle rzadko, głównie wtedy, kiedy się na coś mocniej zdenerwował (co faktycznie nie zdarzało się często), a teraz nawet z nudów sięgał po fajkę.
- Nie musisz uważać na słowa, czy stosować dyplomatycznych haseł. Wystarczy, że nadal robią to moi rodzice. - Wywrócił oczami i dopił whiskey, przy okazji zerkając na jej szklankę. Traf chciał, że akurat przechodziła obok nich kelnerka, więc kulturalnie ją przywołał. Młoda (może dopiero co przekroczyła próg 21 lat) dziewczyna zdawała się go nie kojarzyć, za to z szerokim uśmiechem spojrzała na Hale, dodatkowo szeroko otwierając oczy.
- Dla mnie jeszcze raz whiskey, a dla ciebie? - zapytał, posyłając jej pytające spojrzenie, by po chwili skierować wzrok na kelnerkę. Ta coś rzuciła o tym, czy to rzeczywiście TA Lava z radia, dodając, że jest fanką jej audycji. Po swoim monologu (miłym, choć niezbyt profesjonalnym) uśmiechnęła się tajemniczo i powiedziała, że niedługo wróci z drinkami i niespodzianką.
- Cholera - skwitował ze śmiechem. - Czuję, że przyjdzie z notesem na zamówienia i poprosi cię o autograf. A ty... co obstawiasz? - Uniósł pytająco brew, wychylając się nieco, aby zarejestrować co działo się za barem. Na razie nic podejrzanego się nie działo, zatem ponownie oparł swoje spojrzenie na ciemnowłosej.
- Pomimo charakterystycznego imienia, nie zmieniaj go na inne. Potem ktoś może cię zapytać, czy ukradłaś Lavie zdjęcia, czy tylko oszukałaś z tym, jak się nazywasz - dodał jeszcze, nawiązując do początku ich konwersacji na Tinderze.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Dom? – była pod wrażeniem. – A ja wynajmuję mieszkanie w South Lake Union i mam współlokatorkę. – teatralnie wywróciła oczami i zaśmiała się. Prawda jest taka, że nigdy nie miała parcia na kupienie domu, a że nie umiała usiedzieć zbyt długo w jednym miejscy, taka inwestycja byłaby po prostu bez sensu. Nie lubiła też wracać do pustego mieszkania, dlatego mieszkanie z kimś wydawało się dobrą opcją.
- Dlaczego miałabym nie chcieć? Dalej siedzisz w muzyce? – spytała z ciekawością. Jego zapewnienie, że jest lepiej, sprawiło, że odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do niego. Miała nadzieję, że wrócił do tego, co kochał, że może praca zajmuje jego myśli oddaje się jej, by żyło mu się lepiej. Znała wielu ludzi, którzy dzięki pracy radzili sobie z rzeczywistością. On również mógł do nich należeć, prawda?
- No tak. Rodzice zawsze robią to doskonale. – westchnęła, znając ten stan. Również wychyliła swoją whisky i posłała mu znaczące spojrzenie, bo widać było, że te puste szklanki należało napełnić. Temat, który poruszyli na sam początek nie należał do łatwych, także nie dziwiło jej to, że wypili alkohol dość szybko. Jej wzrok przeniósł się na młodziutką kelnerkę, do której uśmiechnęła się szeroko.
- Ta Lava z radia, we własnej osobie. Bardzo mi miło, że słuchasz mojej audycji. Dla mnie też whisky. – odpowiedziała rozbawiona reakcją dziewczyny i z niedowierzaniem pokręciła głową, kiedy ta oznajmiła, że wróci z niespodzianką. Bawiły ją te momenty, kiedy ludzie faktycznie ja rozpoznawali albo w kolejce w sklepie zagadywali, że ma jakiś znajomy głos. Nie była wielką sławą, więc ludzie nie szaleli jakoś bardzo na jej punkcie, ale było to po prostu miłe. Zwłaszcza, że nie była znana z świecenia tyłkiem na Instagramie, a z całkiem sensowej audycji radiowej, więc jeśli ludzie jej słuchali i kojarzyli ją, to doceniała to.
- Ojej, nie mam zielonego pojęcia. Ludzie wymyślają różne rzeczy. Proszą o czytanie wierszy, zapowiadanie pogody albo ich ulubionej piosenki. Albo o pozdrowienia. Ale notes z autografami jest uroczy. Może mają jakąś ścianę sław i na niej zawisnę?! – podzieliła się z nim swoimi wspomnieniami ze spotkać z „fanami” i roześmiała się. Sama też musiała się rozejrzeć, by sprawdzić, czy czasem faktycznie takiej ściany nie mają.
- O jesu, przepraszam za tamto! – przygryzła wargi i zrobiła minę smutnego szczeniaka, bo cholera, no nieładnie mu tak wtedy napisała na tym Tinderze, ale musiał zrozumieć dlaczego! Przecież dla niej był Blejkiem.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wybór domu, a nie mieszkania nie był przypadkowy - wydawało mu się, że to zafunduje mu więcej prywatnej przestrzeni, której zdecydowanie brakowało Griffithowi we wcześniejszych latach, gdzie w niektórych celach było naprawdę... tłoczno. Tłoczno i nieprzyjemnie, aż przez chwilę (albo i kilka takich momentów) marzyło mu się, by coś - bardzo delikatnie mówiąc - przeskrobać i skończyć w izolatce. Czasami swoje myśli i plany wcielał w życie, lecz wtedy niestety dość szybko uzmysławiał sobie, że ciasna klitka również nie była wybitnie dobrym pomysłem.
- Też mam współlokatorkę - zaczął, ale przypomniał sobie o jednym szczególe i zmarszczył czoło. - To znaczy miałem. Przez jakiś czas, ale chyba już wróciła do Europy. - Może to było dziwne i nieco niezręczne, ale... Blake nie wiedział co się podziało z Lunarie. Pojawiła się nagle, bez zapowiedzi - ponieważ okazało się, że kupiony przez niego dom miał najemcę do końca roku, a przelew zrobiony w jej rodzinnej Belgii podczas wakacji, zaginął gdzieś w cyfrowej przestrzeni. Straszne nieporozumienie z tego wyszło, ale finalnie dogadali się, że kobieta zostanie tam przez jakiś czas, aż znajdzie sobie coś innego.
- Zostałem... - Głębszy oddech i z powagą skierowane spojrzenie osadzone na jej ciemnych tęczówkach. - Współwłaścicielem zakładu pogrzebowego - oświadczył z powagą, badając reakcję znajomej. Ludzie reagowali na to...różnie. Niektórzy nie wierzyli, inni rozumieli, że mogło to się wziąć z jego specyficznym poczuciem humoru - były więzień, który odsiedział pięć lat za potrójne zabójstwo zainwestował w dom pogrzebowy. Cześć była pod wrażeniem - w końcu biznes, w którym (no cóż...) zawsze będzie się coś działo.
- Mam nadzieję, że w razie czego, to zawiśnie twój autograf, a nie ty -
zażartował - w jej oczach kryło się coś... niepokojącego, ale może żadną stalkerką nie jest. - Okej, była podekscytowana i to bardzo, co na pewno było miłe, z tym, że... Blake nie miał w sobie aż tyle entuzjazmu i każdy jego nadmiar nie wydawał się do końca normalny. Ich wahania dość szybko zostały rozwiane, a dziewczyna wróciła z tacą, na której miała dwa razy zamówiony alkohol plus specjalny drink.
- Lava flow specjalnie dla Lavy Hale - poinformowała, przy okazji puszczając ciemnowłosej oczko. Opowiedziała również co znajdowało się w drinku: dwa rodzaje rumu (w tym jeden kokosowy), zmiksowany mus z truskawek, wraz z bananem oraz lodem, a to wszystko w połączeniu z sokiem ananasowym.
- Ciekawe, czy dałaby radę załatwić ci wywiad z... - Ruchem głowy wskazał na scenę, gdy kelnerka oddaliła się. - Może to jakaś nowa kapela, która w przyszłości zrobi wielką karierę i będziesz jedną z pierwszych, która przeprowadzi z nimi rozmowę na antenie? - zasugerował, bo w sumie kto wie - mogło tak być.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Rozumiem. I co, zamierzasz kogoś szukać na jej miejsce, czy na razie chcesz mieszkać sam? – spytała. Jako, że nie znała całej historii, to nie mogła wiedzieć, czy od początku planował mieszkać sam. Liczyła jednak na to, że znajdzie się jeszcze okazja, by opowiedział jej o swojej współlokatorce i przygodach z domem.
- Ciekawe. Chociaż tego się nie spodziewałam. To znaczy… chyba nie ciekawie, bo jednak nic ekscytującego w tej branży nie ma. – zmarszczyła czoło. Nie miała problemu z takimi tematami, po prostu wydawało się jej, że jego praca wiązałaby się z tym, co robił kiedyś. – Ale przynajmniej nie musisz się bać, że nie zabraknie klientów. – zażartowała, chociaż żart to był raczej w stylu dość słabych. Nieważne, w tym dobra nie była. Uśmiechnęła się więc do niego, dość niezręcznie, bo w końcu nie chciała go urazić, a jakoś tak gafa za gafą dziś u niej leciała. Ale własny biznes brzmiał dobrze. W jej przypadku własna firma musiałaby się wiązać z byciem freelancerem, bo pewnie w jednym miejscu nie byłaby w stanie jej prowadzić.
- Oh, jakiś branżowy żart? – uniosła pytająco brew i zaśmiała się. – Miejmy nadzieję, wiesz ile to potem kłopotów jest z takimi? Może była podekscytowana. – wywróciła oczami, bo pewnie gdyby oni będąc w jej wieku spotkali kogoś, kogo uwielbiali, też byliby podekscytowani!
- O wow, słońce, dziękuję! – klasnęła w dłonie, zadowolona z niespodzianki i również mrugnęła do kelnerki. Wysłuchała składu drinka, pozostawiając dla siebie informację, że kiedyś sama pracowała na barze, żeby kelnerka się nie speszyła i nie musiała martwić, że jeszcze jej zacznie tego drinka oceniać.
- Może powinnam wziąć jej numer? Widziałeś, jak do mnie mrugnęła? Wpadłam jej w oko! - nachyliła się do niej i poruszyła znacząco brwiami, po czym sięgnęła po swojego specjalnego drinka i wzięła jego łyk, żeby spróbować, czym dobrym i słodkim ją uraczyli. Zważywszy na to, że pili whisky, ten kolorowy drineczek nie wydawał się strzałem w dziesiątkę, jednak liczył się gest!
- Najpierw ich posłuchajmy. Ale jeśli się okażą dobrzy, to tak zrobimy! Więc słuchach ich uważnie, bo twoje ucho też się przyda. – opowiedziała, po czym na chwilę odwróciła głowę w stronę kapeli. Pomysł był dobry, chociaż Lava niestety nie do końca tymi tematami w radiu się zajmowała, to spotkanie z Blake'iem było takim małym łącznikiem z przeszłością. Aż dreszczyk ekscytacji przeszył jej ciało, kiedy zaczęła się zastanawiać nad tym, że dzięki nim jakiś zespół mógłby rozwinąć swoją karierę.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W odpowiedzi pokręcił głową. Nie narzekał na mieszkanie samemu; mógł czuć się całkowicie swobodnie w swoich ścianach, bez konieczności dbania o to, czy nie zachowuje się za głośno późno (czasami nawet bardzo późno) wracając do domu, czy z samego rana jego zbieganie po schodach nie powoduje, że ktoś z niewyraźną miną przewraca się z boku na bok. Ogólnie nie był (raczej, bo chyba nie jemu oceniać) uciążliwym współlokatorem, a z Lunarie w zasadzie przez ten ponad miesiąc, czy okolice dwóch miesięcy pod jednym dachem, głównie się mijali.
- Najpierw muszę się dowiedzieć gdzie wysłać część rzeczy, których zapomniała. Albo nie wzięła celowo, bym je wyrzucił - rzucił, drapiąc się z lekkim zamyśleniem po zaroście. Możliwe, że po tym - w skrócie - opowiedział Lavie historię związaną ze współlokatorką. O pomyłce agenta nieruchomości, który w ramach rekompensaty oddał dziewczynie przesłaną do biura kwotę (Blake nie wnikał, czy całą, czy jakąś część) i zaproponował niezbyt atrakcyjną klitkę. On sam nie byłby nią zainteresowany, a biorąc pod uwagę to, że przed tym, nim zakupił dom, przez lata wynajmowała go babcia Lunarie (później razem z wnuczką) poniekąd mógł rozumieć dlaczego ciemnowłosa chciała tam jeszcze przez chwilę pomieszkać. Po dłuższej rozmowie doszli do porozumienia - zapłaciła mu za uzgodniony okres, a potem się wyprowadziła.
- Kiepsko wypadł moment jej przeprowadzki. Na początku miesiąca miałem kilka zwariowanych dni, nie było mnie w domu i się minęliśmy -
wyjaśnił powód, dla którego nie udało im się tego niestety przegadać. Będzie musiał napisać z nadzieją, że jeśli jest w Europie, to może nadal ma ten numer (co przecież bardzo wątpliwe, bo jak miałaby działać jej karta poza granicami USA?) i jakimś cudem działa, albo liczyć, że wciąż czeka na lot.
- Ludzie bywają ciekawi. Ich historie. Nawet wtedy, kiedy nie są w stanie osobiście ich opowiedzieć - powiedział po chwili, przypominając sobie o nastoletniej samobójczyni, która odebrała sobie życie najprawdopodobniej dlatego, że matka chciała zrobić z niej małą miss. Ucieszył się wtedy, że jego rodzice aż tak mu nie wciskali drogi, którą miał podążać. Cała historia miała jednak miejsce przed tym, nim zaczął pracę, a opowiedziała ją kiedyś Virginia, zdecydowanie mająca większe doświadczenie i obeznanie w Serenity - w końcu pracowała tam już długo.
- A co, drętwy? - odgryzł się, lecz spoważniał, kiedy pojawiła się kelnerka. Zacisnął wargi, by nie parsknąć śmiechem i odwrócił wzrok obserwując to, co działo się na scenie.
- Wydaje mi się, że na to liczyła - potwierdził - ale czuję, że jeszcze tu wróci, to będziesz miała okazję naprawić swój błąd. O ile jesteś nią zainteresowana. - Inaczej nie było sensu, więc kończąc swój monolog wzruszył lekko ramionami. Całe szczęście, że kolorowy drink był tylko jeden, bo on jakoś za takimi miksami nie przepadał.
- Nie wierzę - mruknął tuż po tym, jak zespół poinformował jak się nazywają. Hollow Graves. Brwi Griffitha automatycznie powędrowały do góry, by szybko spojrzenie przenieść na kobietę. - I mam rozumieć, że to całkowity przypadek i nie wiedziałaś czym się zajmuję? - zapytał z zaskoczeniem, jak i rozbawieniem równocześnie. Gdzieś między jego słowami zespół zaczął wykonywać pierwszą piosenkę, pewnie nie bez powodu wybierając taką, która miała w sobie nazwę drinka.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Tajemnicza ta twoja współlokatorka. – stwierdzała w zamyśleniu. Przez następne kilka minut słuchała o historii z wynajmem domu i całej sytuacji, w którą wpakował się Blake, nie mając zielonego pojęcia, że tak w ogóle może się stać. Znała różne dziwne historie o wynajmowanych mieszkaniach, dziwnych współlokatorach, także ta była kolejną do kolekcji. Oh, to był kolejny pomysł na cykl anegdotek do radia. Na koniec jednak powiedziała Griffithowi, że zachował się naprawdę dobrze i docenia jego starania, by odesłać rzeczy Lunarie do Europy. Zastanawiała się też przez chwilę, czy coś się nie wydarzyło, że tak nagle wyjechała, przy okazji zapominając swoich rzeczy.
- Rozumiem. – przytaknęła. Z drugiej strony Europa nie wydawała się być takim miejscem, w którym nie mógłby się z nią skontaktować. Chyba, że dziewczyna była na tyle tajemnicza, że nawet w Internecie nie istniała. Miał też chyba jakąś piwnicę, do której na wszelki wypadek, mógł schować jej rzeczy na najbliższe tygodnie, gdyby sobie jednak o nich przypomniała.
- To z pewnością. Jednak trzeba mieć silną psychikę, by w tym pracować i słuchać takich opowieści. Ja bym nie mogła. – odpowiedziała i wzdrygnęła się. Jednak Blake musiał być silnym facetem, skoro wytrzymał całe piekło, w które został wciągnięty. Sama Lava prawdopodobnie, gdyby nie musiała, to nie chciałaby pracować w takim zawodzie albo jakimkolwiek podobnym, bo słuchanie o nieszczęściach innych na pewno odbiłoby się na jej psychice.
Pokręciła tylko głową w odpowiedzi, rozbawiona tą grą słów. Przy kelnerce jednak nie było potrzeby chwalić się swoim czarnym humorem, jeszcze by sobie pomyślała, że mają coś nie tak z głowami.
- Ah, czyli odczytywanie mowy ciała nie idzie mi tak źle. – stwierdziła radośnie. Skoro Blake również to zauważył, coś było na rzeczy. – Nie wiem. Ładna była. Ale trochę młoda, nie? – spojrzała na niego pytająco. Aktualnie trudno było rozpoznać wiek innych ludzi, biorąc pod uwagę jak kobiety umiały w makijaże, czasami mogły zmylić. Jednak jeśli pracowała w barze z alkoholem, to musiała być pełnoletnia.
- O wow. – zaśmiała się słysząc nazwę zespołu, zaskoczona tym zbiegiem okoliczności. - Oh, chciałabym żeby to była moja sprawka! Ale muszę przyznać, że ten zbieg okoliczności też mi się cholernie podoba. – odpowiedziała rozbawiona.
- Musisz wiedzieć, że gdyby ten wywiad miał sie odbyć, to na pewno musiałabym wspomnieć tę historię. - oznajmiła i z niedowierzaniem pokręciła głową, po czym sięgnęła po swojego drinka.

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”