WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

kawiarnia

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Miał popołudniową zmianę w redakcji, dlatego też jak tylko zwlókł się z łóżka podskoczył do matki, która truła mu już od dłuższego czasu, że mogliby razem choć raz w miesiącu zjeść śniadanie albo w ogóle spędzić chwilę nie w biegu. Finley trochę dla świętego spokoju spełnił tę jej zachciankę, wyłączając się przy większości jej opowieści, gdzie ostatnio była i co widziała. Ciężko mu jednak było skupić się na tych historiach, bo myślał o Aimee. Bynajmniej nie miało to żadnych podtekstów, ani nie prowokowało do opracowywania strategii, jak przyjacielowi podwędzić panienkę - nic z tych rzeczy. Odkąd się poznali, Huck miał wrażenie, że gdzieś już ją widział. Było w niej coś znajomego, coś, co poruszało jakąś poluźnioną przeszłością strunę, która już dawno straciła swoją dźwięczność. Tylko co to było?
Korzystając ze spotkania z matką rzucił tak od niechcenia tym imieniem, które niemal momentalnie rodzicielka Finleya skojarzyła ze swoją przyjaciółką, a dokładniej z jedną z jej córek. Co prawda było to tak dawno i po śmierci kobiety właściwie nie wiadomo było, co stało się z jej dziećmi, ale może to nie był przypadek? Huck postanowił jakoś to sprawdzić, co nie było proste, bo rzecz działa się w innym stanie, który niezbyt chętnie współpracował…
Zamyślony Finley postanowił wstąpić po kawę, bo o ile teraz był nakręcony i gotów do działania, wiedział, że za jakieś dwie godziny naszpikowane rutyną i mozolnym przeglądaniem raportów, będzie potrzebował dawki kofeiny. Ale po co czekać? Lepiej zawczasu uzupełnić akumulatory.
Stanął w kolejce i wlepił wzrok w wyświetlacz telefonu. W pewnym momencie oderwał się, żeby skontrolować ile osób jest przed nim i wtedy zauważył wchodzącą do środka Aimee. Od razu jej pomachał, nie ruszając się z miejsca, bo był pewien, że nikt go z powrotem nie wpuści do kolejki.
- Cześć, no nie uwierzysz! Właśnie o tobie myślałem - poinformował na wstępie, przyglądając się ciemnowłosej z uwagą, ale też nie szczędząc jej przyjaznego uśmiechu. -Chcesz coś? To przy okazji ci zamówię - zaproponował, bo wkrótce była jego kolej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ tak, tak, policzę

Nadrabianiem zaległości. Właśnie tym zajęta była Aimee przez ostatnich kilka tygodni. Z racji tego, że przez swój mały wypadek opuściła mnóstwo zajęć na uczelni, teraz czekało ją przekopywanie się przez stosy książek, pisanie zaległych egzaminów, przygotowywanie nowych wykrojów, szycie, spinanie, prasowanie. Ktoś mógłby powiedzieć - sporo jak na jedną osobę - ale nic bardziej mylnego. To był zaledwie wierzchołek góry lodowej. W końcu poza studiami Hale miała też inne obowiązki. Pracę dla Floriana, dwa rozbrykane szczeniaki... A, że wieczorów nie chciała spędzać urobiona po łokcie tylko odpoczęta, zrelaksowana, wtulona w ramiona ukochanego mężczyzny - musiała zasuwać jak mały robocik. W czym niezwykle pomagała jej stara, sprawdzona mieszanka. Biały proszek oraz kawa. Nie sojowe latte, które kochała najmocniej na świecie, a czarna, smolista, na bazie dwóch szotów espresso. Bez cukru.
Do kawiarni wpadła w biegu. W klasycznym, beżowym prochowcu i z włosami potarganymi przez wiatr. Nerwowo zerknęła na zegarek, w myślach puszczając siarczystą wiązankę. Choć bardzo chciała, nie mogła pozbyć się wrażenia, że czas ucieka jej przez palce. Że świat pędzi i gna do przodu, a ona nie nadąża. Była wiecznie spóźniona, leciała gdzieś na złamanie karku. Dziś, na spotkanie z Florianem, które miało się odbyć co prawda dopiero za jakiś czterdzieści minut, ale po drodze obiecała sobie, że wstąpi na pocztę, odbierze sukienkę z pralni, umówi się na wizytę kontrolną do lekarza.
I kiedy tak po cichu układała listę rzeczy do zrobienia, nagle usłyszała znajomy głos. Odruchowo podniosła wzrok i powiodła nim za źródłem dźwięku, a na jej bladej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Huck. Spotkali się parę razy na mieście, Drew ich sobie przedstawił. I choć zazwyczaj, gdy na siebie wpadali było ciemno, a Aimee była już po kilku drinkach, nie miała wątpliwości, że mężczyzna, który przed nią stoi to Finley we własnej osobie. Zamaszystym krokiem ruszyła w jego stronę, a potem przywitała się radośnie.
"Hej, hej!" rzuciła miękko, posyłając mu przyjazne spojrzenie. "O czym konkretnie myślałeś?" zapytała zaciekawiona, bo tak na dobrą sprawę, nie miała najmniejszego pojęcia co też takiego chodzi mu po głowie. Jedyne czego się domyślała, to, że jego myśli pozbawione są - muszą być - erotycznego podtekstu, bo przecież żaden zdrowy na umyśle człowiek nie chciałby na własne życzenie znosić gniewu zazdrosnego, wkurwionego Loudaina. Zęby by mu prędzej wybił niż pozwolił opowiadać jakieś głupoty. Tego się więc nie obawiała. "O, dzięki. Super. W takim razie poproszę duża czarną na podwójnym espresso, bez cukru" dodała kiwając głową, chyba odrobinę zbyt entuzjastycznie, ale co mogła poradzić. Jej organizm domagał się kofeiny.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zatrzymał dłużej spojrzenie na twarzy Aimee, przyglądając się jej intensywnie. Cholera, czy to umysł płatał mu figle, czy faktycznie była podobna do tej dziewczyny, która siedziała mu w głowie, zaliczając się do pierwszego szczeniackiego zauroczenia lata temu? Potrząsnął łepetyną. Nie lubił sobie czegoś wkręcać, kiedy nie posiadał żadnych sensownych informacji, które mogłyby choć w minimalnym stopniu potwierdzić jego przypuszczenia.
- Gdzie tak pędzisz? - zapytał, dostrzegając włosy, które pod wpływem wietrznego fryzjera nie układały się w gładką, grzeczną fryzurkę.
Machnął ręką, chcąc zbyć ten temat. Trochę nie wiedział od czego zacząć tę nurtującą sprawę znajomej jego matki z Vegas, a dodatkowo kręcący się obok nich ludzie, którzy dokładali swoją cegiełkę do ogólnie panującego gwaru w lokalu, nie sprzyjali, aby w tym momencie dopytywać o przeszłość Aimee i jakoś łączyć ją z Kalifornią…
- Nic zdrożnego! - Uniósł ręce w poddańczym geście. - Zastanawiałem się, czy gdzieś cię już wcześniej nie widziałem. Nie daje mi to spokoju. Ale wiesz, ma się już swoje lata, pamięć nie ta, więc nie mogę wpaść na trop. Może masz jakiś pomysł, gdzie mogliśmy się spotkać? Albo czy brałaś udział w jakiejś medialnej akcji markowanej twoją buźką? - zapytał, tym razem przelotnie spoglądając na kobietę, by tym nachalnym wpatrywaniem się jej dodatkowo nie peszyć. Poza tym na tle mało się znali, spotykając się zazwyczaj w obecności Drew, że nie wiedział, czy nie oberwie po mordzie, że zbyt długo na nią patrzył, co nie każdej dziewczynie się podobało i wiele z nich dorabiało sobie od razu jakieś niestworzone interpretacje tych spojrzeń. Normalnie by się nad tym nawet nie zastanawiał, ale to była panna jego przyjaciela, więc nie chciał spieprzyć tych relacji jakimiś niedomówieniami, które potem przyszłoby mu, o zgrozo, odkręcać i tłumaczyć.
Kiwnął głową, a już po chwili powtórzył zamówienie, samemu biorąc dwa kubki kawy dla siebie. Podał dziewczynie jej zamówienie i wskazał ręką wolny stolik, by na chwilę usiedli.
- Pięć minut już cię nie zbawi. Chodź, napijemy się w spokoju - zaproponował, bo uznał, że bez sensu tak stać gdzieś na środku lokalu albo kręcić się przed budynkiem, gdzie nawet nie było kawałka ławeczki, żeby przysiąść i zamienić choćby kilku uprzejmości, skoro już na siebie wpadli.
- Masz jakąś fuchę w okolicy? - zagaił, patrząc na Hale. Tuż po tym podniósł pokrywkę z kubka i zaciągnął się aromatem kawy. Niemal od razu upił też łyka, chociaż napój był jeszcze bardzo gorący. - Może potrzebujesz podwózki? - dorzucił jeszcze, bynajmniej nie z dobroci serca, a dlatego, że wypadało nie być bucem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy tak się jej przyglądał zastanawiała się co takiego chodzi mu po głowie. Z jego miny trudno było to wyczytać, a też nie byli tak blisko, żeby mogła się domyślić. Uśmiechnęła się więc do niego leciutko i jeszcze zanim z jej ust padło pytanie, posłała mu zaciekawione spojrzenie. Z dzieciństwa zbyt wielu wspomnień nie posiadała. Pamiętała szary dach i zielone drzwi wejściowe, świeże kwiaty, które jej mama zawsze wstawiała do stojącego na stole w jadalni salonu, ale twarze, sylwetki, osoby… wszystko to w jej głowie zlewało się w szarą, bezkształtną masę. Chwytała się różnych sposobów, starała się pobudzić neurony, przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów. To, jaki kolor oczu miał jej tata, jak nazywały się siostry, ale mózg odmawiał współpracy. Nie godził się na rozgrzebywanie przeszłości, otwieranie dawnych ran. Nie chciał wracać do tego, co było kiedyś. Do jej życia, zanim w sierocińcu pojawili się Hale’owie i przygarnęli ją pod swój dach, czyniąc z niej swoją córkę.
Na pocztę, do pralni, do pracy, a jak znam siebie i tak o czymś zapomniałam. Ostatnio mam małe urwanie głowy. Próbuję ze wszystkim się wyrobić, ale idzie raz lepiej, raz gorzej” przyznała swobodnie. Ton jej głosu nie wskazywał na to, aby była jakaś przesadnie zmartwiona i zestresowana. Zresztą, załamywanie rąk i rwanie sobie włosów z głowy było kompletnie nie w jej stylu. Nawet w sytuacjach kryzysowych Aimee starała się zachowywać optymizm i pogodę ducha. Uśmiech ani na moment nie schodził z jej twarzy.
Hej, spokojnie. Bez obaw. O tym nie pomyślałam” zaśmiała się, przyjaźnie szturchając go w ramię. Sama nie wiedziała właściwie dlaczego, ale nie bała się o czystość jego intencji. Więcej, od kiedy tylko zostali sobie przedstawieni uważała Hucka za naprawdę fajnego, sympatycznego faceta, piekielnie zdolnego w swoim fachu. Gdy tylko dowiedziała się o tym co robi, po powrocie do domu wpisała jego nazwisko w Google i przeczytała niemalże wszystkie artykuły. Miał lekkie pióro, cięty język, błyskotliwe spostrzeżenia. Wróżyła mu wielką karierę.
Och, to” zaśmiała się cicho na jego wyjaśnienie. “Przyznam szczerze, nie mam pojęcia. Czasy mojego dzieciństwa to jedna, wielka, czarna plama. Niewiele z nich pamiętam” przyznała kiwając głową. “Jako nastolatka próbowałam trochę modelkować, mogłeś mnie widzieć na opakowaniu rajstop albo czymś podobnym. Kariery nigdy nie zrobiłam, więc odpadają reklamy na słupach, bilbordy i okładki gazet” zażartowała, szczerząc się w uśmiechu. “Poza tym, pracuję dla St. Verne, jestem asystentką projektanta. Czasem urządzamy jakieś spontaniczne sesje, pokazujemy jak wyglądają stroje z nowych kolekcji. Jeśli śledzisz jego profil, niewykluczone, że gdzieś Ci tam mignęłam” podsunęła jeszcze, bo wydawało się jej to całkiem logiczne i sensowne wyjaśnienie. Zwłaszcza, że Huck nie opisał obrazu, który tkwił we wnętrzu jego głowy. Nie podał przedziału czasowego, żadnych wskazówek, mogła jedynie zgadywać.
Kiedy Finley zamówił kawę, a potem wcisnął jej do ręki papierowy kubek uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i bez szemrania zajęła miejsce przy stoliku. Do rozpoczęcia pracy zostało jeszcze jakieś trzydzieści minut, a pocztę i pralnię cóż, najwyżej załatwi w drodze powrotnej. Jak to powiedział brunet - pięć minut jej nie zbawi, a nuż dowie się czegoś ciekawego o sobie samej.
Dwie przecznice dalej. Bliziutko, nie trzeba. Przejdę się, ale dziękuję za propozycję” rzuciła lekko, upijając kilka łyków kawy i czując do palące ciepło rozchodzące się wzdłuż przełyku. “Rozmawiałeś ostatnio z Drew? Zdążył się już pochwalić, że niedługo zamieszkamy razem? Jak tylko załatwimy wszystkie formalności i uporamy się z remontem urządzimy parapetówkę, oczywiście jesteś zaproszony” dodała, a w jej oczach zapaliły się radosne iskierki. Sam mówienie o tym napawało ją szczęściem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Złapał się za głowę na tę wyliczankę. Aimee, jak widać, nie zbijała bąków, tylko była zalataną kobietą. Nic więc dziwnego, że wpadła do The Hottest jak wiatr i pewnie równie szybko by z kawiarni wypadła, gdyby nie Huck. Mógł więc czuć się szczęściarzem… ewentualnie kłodą pod nogi, która stanęła na drodze jej dzisiejszych planów, ale nie zamierzał nad tym ubolewać, zwłaszcza, że fajnie czasem było się spotkać bez obstawy.
- Trzeba było pogonić tego patałacha - stwierdził oczywiście mając na myśli swojego przyjaciela. - Chociaż… to ryzykowne. Jeszcze by ci z pralni odebrał jakieś babcine pantalony - zażartował, wcale nie chcąc stawiać kumpla w złym świetle, no skądże! Ostatnio rzadziej się spotykali, więc skoro nie mógł podokuczać jemu, to chociaż z Hale mógł pośmiać się w temacie Loudaina.
Teatralnie przyłożył rękę do piersi i odetchnął z przerysowaną ulgą. Dobrze, że mieli jasność i mogli pozwolić sobie na swobodę, bez poczucia nieczystych zagrywek z jego strony.
- Czarna plama? - podchwycił, ewidentnie zaciekawiony tym stwierdzeniem. Musiał dowiedzieć się czegoś więcej. - Dlaczego? Jakieś problemy z pamięcią? Wyparcie? Uderzyłaś się w głowę? - zapytał, choć to ostatnie stwierdzenie nie brzmiało dobrze, co zrozumiał po chwili. - Sorry, nie to miałem na myśli. Nie uważam cię za wariatkę, tylko chodziło mi o uraz. Jestem ciekaw przyczyn tej luki akurat z tamtego okresu - wytłumaczył, dodając do tego przepraszający uśmiech. Aimee nie jawiła mu się jako niepoczytalna istota, chociaż… czy którakolwiek kobieta, która wiązałaby się z kimś z ich trójcy - Drew, Blake, Huck - na pewno miała równo pod sufitem? Ten komentarz zatrzymał jednak dla siebie, w zamian posyłając ciemnowłosej zachęcający uśmiech.
- Nie wiem, cholera, czy byłaś też na rajtkach w moim rozmiarze… - Udał wielce zamyślonego. To, że wymieniła tyle miejsc, gdzie potencjalnie mógł ją widzieć, poniekąd go uspokoiło, a może raczej przyczyniło się, by ciekawość (wścibstwo?) nie wierciło mu aż takiej dziury w brzuchu, jak było to jeszcze przed momentem. - Faktycznie masz warunki i śliczną buźkę, więc dobrze, że się pokazałaś i pokazujesz. Drew nie jest zazdrosny? - zapytał, odpuszczając chwilowo dociekanie w sprawie innego miejsca, gdzie mogli się widzieć. To dalej siedziało w Finleyu i na pewno nie da mu spokoju, była to jedynie kwestia czasu.
Huck zrobił wielkie oczy, słysząc nowinę o wspólnym gniazdku obojga. Poczuł też ukłucie wyrzutów resztki sumienia, które posiadał. Tak dawno się nie widzieli, skoro ominęły go takie wieści? Kurwa.
- Nic się nie przyznał, ale fakt, ja zawaliłem, bo miałem w chu… to znaczy, ekhm, dużo pracy. Wyjazdy, szkolenia, deadline z dnia na dzień. Sporo mnie ominęło - stwierdził z nutką żalu do samego siebie, bo ostatnio miał wrażenie, że czas leci ze trzy razy szybciej i na nic nie starcza mu czasu. Musi to zmienić, bo były relacje, które wciąż zajmowały górną półkę i nie chciałby tego spieprzyć tym swoim nieogarnięciem. - A gdzie zamieszkacie? U niego? U ciebie? Czy wynajmujecie coś całkiem nowego? - dopytał, by uzupełnić braki w tej radosnej nowinie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie musiał się obawiać. Im więcej rzeczy miała na głowie, tym lepiej sobie radziła. Sprytnie żonglowała codziennymi obowiązkami, pracą, życiem towarzyskim. Niekiedy kosztem snu czy zbyt wysokiego stężenia kofeiny, ale… to właśnie była cała ona. Zabiegana, zalatana, zawsze z uśmiechem na ustach - bo samo bycie w ruchu sprawiało jej dużo radości i całe mnóstwo satysfakcji. Gdy nic się nie działo, Aimee nudziła się jak mops, humor jej siadał, ogarniała ją frustracja. A tak? Choć zmęczona, była też cholernie szczęśliwa.
Zaśmiała się na jego reakcję. Jej oczy zajaśniały, usta ułożyły się w przepięknym uśmiechu. Wystarczyła pojedyncza wzmianka o Drew, a stado motyli uwięzionych w jej brzuchu zaczęło łopotać skrzydłami. Krew w jej żyłach zawrzała, w uszach jej zaszumiało. Kolory stały się wyraźniejsze, zapachy bardziej przyjemne, a ona sama wprost nie mogła się doczekać chwili aż po całym dniu obowiązków wróci do domu, pozbędzie się wysokich obcasów, wskoczy na kanapę i wtuli w ramiona lubego. Co z łatwością dało się wyczytać z jej miny. Wyglądała bowiem trochę tak jak zakochana, podekscytowana nastolatka - choć jej uczucia były o wiele bardziej poważne.
“Pogonić tego patałacha?” powtórzyła wyraźnie rozbawiona. “Jak bardzo go kocham, tak bardzo wiem, że to przepis na porażkę. Rękę bym sobie dała odciąć, że nie zorientowałby się, gdyby zamiast beżowego płaszcza oddali mu czarny. Nie mówiąc już o tym, że pomyliłby wełnę z poliestrem” mruknęła wesoło. “O, sam widzisz. Babcine pantalony, na co to komu” szczerząc się w uśmiechu, pokiwała głową.
Gdy Huck zaczął dopytywać o jej dzieciństwo, uśmiech na jej ślicznej twarzy nieco przygasł. Temat ten nie był dla niej łatwy, nie klepała o nim na lewo i na prawo. Nawet Daniel, z którym się przyjaźniła nie znał żadnych szczegółów, jedynie ogólny zarys sytuacji. Tak na dobrą sprawę, jedyną osobą, przed którą Aimes całkowicie się otworzyła był Loudain, no ale to też nie zadziało się z dnia na dzień. Przez wiele miesięcy zbliżali się do siebie, zbliżali, aż w końcu poczuła się na tyle pewnie, że pod wpływem jakiegoś impulsu otworzyła usta i zaczęła mówić o wszystkim tym, co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. W tym o tragicznym wypadku, z którym zginęli jej rodzice.
“Um… nie wiem. Może wszystkiego po trochu? To skomplikowane” rzuciła, obejmując się ramionami. Ani przez moment nie wątpiła w czystość intencji Finleya i to, że kieruje nim zwykła ciekawość, nie chęć przywoływania traumatycznych wspomnień po prostu… miała mętlik w głowie i ciężko było jej zebrać myśli. Potrzebowała chwili, żeby jakoś to sobie poukładać i przynajmniej częściowo odpowiedzieć na jego pytania. “Jesteś szczuplutki. Myślę, że bez problemu mieścisz się w dwójki, jest więc taka szansa” zażartowała odnośnie rajstop. Chociaż wróć, może nie rajstop a kalesonów? Co w ogóle noszą faceci? Tak czy siak. “Nie przeszkadza mu to, ufa mi, ale tak. Jest zazdrosny. Co prawdę mówiąc cieszy mnie jak cholera, bo… może wyglądam na wyluzowaną dziewczynę, ale niech nie zwiedzie Cię ten uśmiech. Nie daj się nabrać. Straszna ze mnie furiatka” rzuciła pół żartem, pół serio. Nigdy niczego mu nie zabraniała, nie miała problemu z tym, że luby wychodzi na miasto z kumplami czy robi coś bez niej, ale kiedy w jej towarzystwie jakaś kobieta nieodpowiednio na niego spoglądała, od razu ładowała mu się na kolana i mocno go całowała, co by czasem nikt nie miał wątpliwości do kogo należy. Był jej i nie miała zamiaru się dzielić.
“Twoja praca wydaje się szalenie ciekawa” stwierdziła pogodnie. Chętnie posłuchałaby o tym jak wygląda dziennikarskie śledztwo, skąd tak właściwie bierze się tematy do artykułów i jak się nad nimi pracuje. “U mnie. Myśleliśmy o tym już od jakiegoś czasu, a okazja nadarzyła się sama. Mój współlokator wyprowadza się do dziewczyny, a że ja naprawdę lubię to mieszkanko…” urwała, upijając kilka łyków kawy. Reszty brunet mógł się po prostu domyślić. “A to o co pytałeś wcześniej… tak sobie myślałam…” chciała go poprosić o pomoc. Co prawda dopiero za jakiś czas, kiedy oswoi się z myślą, że być może kolejny raz będzie musiała się zmierzyć z gorzkim rozczarowaniem, ale… skoro tutaj był, skoro rozmawiali. Dlaczego by nie spróbować? “Jestem adoptowana. Moi rodzice zginęli w pożarze kiedy byłam mała. Nie pamiętam zbyt wiele. Tylko dym i ogień, a potem szpital, sierociniec. Miałam dwie starsze siostry, z którym urwał mi się kontakt. Trafiłyśmy do różnych domów dziecka i… prawdę mówiąc liczyłam na to, że może mógłbyś nieco pogrzebać i dowiedzieć się czegoś więcej? Próbowałam już chyba wszystkiego… bezskutecznie” przyznała, wyginając usta w podkówkę.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się szczerze rozbawiony odpowiedzią ciemnowłosej. Nawet nie starał się kryć tej radości, mimo kilku spojrzeń, które powędrowało w ich stronę, bo przecież wyróżniali się w tym momencie na tle zabieganego, smutnego, często sfrustrowanego tłumu, który chyba zapomniał jak to jest się uśmiechać i wyluzować.
- A to istnieje jakaś różnica? - zapytał nachylając się leciutko w stronę Hale, by wyjawiła mu ten sekret. Udawał przy tym święcie przekonanego, że nie wie o co chodzi. Zgrywał się, bo machina wpływająca na poprawę humoru ruszyła, więc nie zamierzał przestać dosypywać do pieca, byle tylko jej obroty nie zmalały. - A z tymi pantalonami, to wiesz… Gdyby wam się wkradła w związek jakaś monotonia, to może warto na nowo podgrzać atmosferę, choćby tymi pantalonami. - Parsknął śmiechem, kiwając przy tym ręką, żeby go nie słuchała, bo wyobraźnia go poniosła, szczególnie kiedy spróbował sobie wyobrazić minę przyjaciela, gdy jego kobieta próbuje go uwieść babcinymi galotami. Jeszcze przez chwilę trząsł się, próbując zdusić w sobie wciąż narastające pokłady śmiechu.
Nie był usatysfakcjonowany jej odpowiedzią. Czuł się zbyty, a że nie miał w sobie za dużo empatii, to nie do końca wyczuł, że mógł uderzyć w jakiś słaby punkt albo niechcący sprawić przykrość Aimee. Zadał pytanie - oczekiwał odpowiedzi, podchodząc do tego bardziej zawodowo, niż prywatnie. A może tak nie powinien? Nie chciał się nad tym zastanawiać, szczególnie gdy już się coś stało, a czasu nie sposób było cofnąć. Podchwycił więc inny, wydawałoby się bezpieczniejszy, bardziej komfortowy temat.
- Zdarzało mi się być i w trójkę… - stwierdził z namysłem, skubiąc zarost, uśmiechając się przy tym łobuzersko. - Ach, bo my dalej rozmawiamy o rajstopach! - dodał po chwili, ponownie grając wielce zaskoczonego. Nie spuszczał przy tym wzroku z ciemnowłosej, starając się wyłapywać jej różne reakcje, bo znów łapał się na tym, że kilka jej min było mu skądś znanych, ale to wspomnienie wydawało się niewyraźne i dalej bez punktu zaczepienia.
- Furiatka? Naprawdę? - Tym razem nie udawał zdziwienia. - Nie chcesz chyba powiedzieć, że do tego jesteś namolna i nie odstępujesz go na… - urwał, marszcząc brwi. - Bywasz upierdliwa? - zapytał bez ogródek, bo nagle uderzył go obraz małej dziewczynki, która zaczepiała go, kiedy wodził oczami za jej siostrą. Czy to mogła być ona? Znów zaczął studiować rysy twarzy kobiety, szczególną uwagę poświęcając jej oczom, bo te podobno najmniej się zmieniają.
Kolejne słowa Aimee sprawiły, że - o ile to możliwe - zaczął świdrować ją spojrzeniem jeszcze bardziej. Adoptowana. Starsze siostry. Kurwa, to ona? Zachodził w głowę, próbując na nowo połączyć kropki.
- Pochodzisz z Vegas? A twoje siostry miały na imię… - zrobił pauzę, po czym głośno przełknął ślinę. - Jak miały na imię? - zapytał, sięgając po notes. Lubił sobie bazgrolić na kartkach, bo je co prawda można było zgubić, ale to zdarzało mu się zdecydowanie rzadziej, niż rozładowana komórka, gdzie też sobie zapisywał różne informacje i w kluczowych momentach, nie mógł zanotować czegoś istotnego ze względu na padnięty sprzęt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej usta rozciągnęły się w szelmowskim uśmiechu, oczy pociemniały, twarz nabrała o wiele bardziej drapieżnego wyrazu. Wyobraźnia Hale pracowała na najwyższych obrotach. Wnętrze kobiecej głowy zalały mniej oraz bardziej sugestywne obrazy - te z gatunku burzących krew, powodujących szybsze bicie serca oraz przyjemny ucisk w dołku. Związkowa monotonia była ostatnią rzeczą jakiej się obawiali. Zarówno Aimee, jak i Drew kreatywności nie brakowało. Umiejętnie podsycali atmosferę w sypialni skutecznie rozprawiając się z nudą i rutyną.
Mhm” mruknęła nieprzytomnie, zaciskając mocniej dłonie wokół papierowego kubka. Choć przez cały ten czas grzecznie siedziała przy niewielkim, kwadratowym stoliku obecna była tylko ciałem. Jej duch unosił się gdzieś w przestworzach, koniec końców prawdopodobnie docierając do wnętrza mieszkania 118 i na nowo przeżywając niedawną, gorącą zabawę w profesora i jego niesforną uczennicę. Zagryzła dolną wargę, nieświadomie wzdychając sobie pod nosem, bo cholera. Wszystko by oddała, żeby nie iść teraz do pracy, wrócić do domu, zrzucić ubrania i pieprzyć się do utraty tchu. Niestety, rachunki nie spłacały się same - świadomość czego momentalnie przywołała ją do porządku.
Z rozbawieniem pokiwała głową, kiedy specjalnie przeinaczył jej słowa. Poczucie humoru to było coś, co bardzo sobie ceniła. Prywatnie nie znosiła spotykania się ze zmęczonymi życiem, sfrustrowanymi smutasami. Z ludźmi, którzy wiecznie chodzą z kijem w tyłku. Nie potrafią śmiać się i żartować. W ich towarzystwie wszystkiego się jej odechciewało. Czuła na sobie ciężar całego świata.
Hej, hej. Powstrzymaj konie” zaprotestowała, marszcząc czoło. “Nie trzymam wcale Loudaina pod pantoflem. Każde z nas ma swoich znajomych, swoje sprawy. Kiedy ma ochotę coś zrobić, nie musi się mnie pytać o pozwolenie. Nie spędzamy każdej chwili razem” wyjaśniła, upijając kilka kolejnych łyków kawy. “To, że jestem zazdrosna nie oznacza wcale, że namolne ze mnie babsko i że czepiłam się go jak rzep psiego ogona, nie odstępuję go na krok. Jak nie wierzysz, sam go zapytaj. Powie Ci dokładnie to samo” wzruszyła ramionami, bo nie do końca spodobał się jej wysnuty przez Finleya wniosek. Skąd w ogóle takie przypuszczenia? Przecież jedno nie było równoznaczne z drugim. Drew dostawał białej gorączki, gdy jego zdaniem ktoś w jej towarzystwie pozwalał sobie na zbyt wiele, a nie zabraniał jej wyjść na miasto, koncertów czy spotkań z przyjaciółmi. Ufał jej, ona ufała jemu. Znali granice.
Co to za pytanie?” skrzywiła się, bo z ręką na sercu, naprawdę nie wiedziała o co mu chodzi. Nie znała kontekstu i odbierała to trochę jak atak na jej osobę. Zupełnie jakby nagle Huckowi się wszystko odwidziało i nie winił już pracy za to, że z przyjacielem nie spotykał się tak często jak kiedyś, a to właśnie Hale obarczał całą odpowiedzialnością. Dopiero gdy spojrzeniem zaczął przewiercać ją na wylot, pytać o rzeczy związane z jej pochodzeniem, o imiona sióstr i w oczekiwaniu na jej odpowiedzi, bazgrać coś nerwowo na kartkach, w jej mózgu coś przeskoczyło. O cholera. Intensywnie zamrugała powiekami zrywając się z miejsca, a po chwili znów opadając na obite aksamitem krzesełko. To niemożliwe. Nie.
Czy Ty chcesz powiedzieć, że... urwała, gryząc się w język. “Myślisz, że…” kolejna pauza. “Nie… świat nie jest aż taki mały. Nie może być” zaprzeczyła sama sobie. Wziął ją z zaskoczenia, nie miała czasu, żeby jakoś to sobie przemyśleć i się przygotować. Nie była gotowa na tak szybką konfrontację. “Nie pamiętam ich imion, ale… tak. Urodziłam i wychowałam się w Vegas” szepnęła, przytykając dłoń do ust. “Skąd?” zapytała jeszcze, wbijając w niego swoje wielkie, sarnie oczy - teraz po brzegi wypełnione nierozsądną nadzieją.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z rosnącym zaintrygowaniem obserwował jej reakcje, trochę żałując, że nie umie przeniknąć do jej umysłu; odkrywanie jego zakamarków wydawało się fascynujące, szczególnie gdy dało się zaobserwować tę chwilową nieobecność Aimee. To urzekło Drew w tej młodziutkiej dziewczynie? Na dodatek, Huck wcale nie przejął się jej irytacją, ba! uśmiechnął się pod nosem gratulując sobie w duchu, że udało mu się wyłuskać kolejną emocję z ciemnowłosej.
- Kto by pomyślał, że należysz do kobiet, które robią się jeszcze ładniejsze jak się złoszczą - skwitował, spokojnie sącząc kawę. - Musiałem się przekonać, czy jesteś wybuchowa, bo skoro mamy cię z Drew obgadać, to muszę wiedzieć o tobie coś więcej - dodał, puszczając Hale oczko. Tak naprawdę jednak ten test służył jeszcze jednej rzeczy: Huck sięgał po zagrzebane gdzieś w głębi umysłu wspomnienia. Kiedy Aimee się złościła widział w niej nie tyle co dziewczynę Loudaina, ale ją. Siedząca naprzeciwko kobieta musiała być więc tym kurduplem, który nakrył ich, gdy pochylał się, by skraść całusa jej siostrze. To wydawało się takie nierealne, jakby nigdy nie miało miejsca…
Na chwilę spuścił ją z oczu, by napisać na kartce imię, które pamiętał, bo trudno zapomnieć tę pierwszą, choć prócz platonicznego, przelotnego uczucia nic ich nie łączyło… nie zdążyło połączyć. Esme. Dopiero ruch ciemnowłosej ponownie podbił ku górze spojrzenie Finleya. Dostrzegł wtedy, że i do Aimee docierało, że to nie rajstopy, nie jej praca modelki, ale łączy ich coś, co zniknęło w czarnej dziurze zarówno jej, jak i jego wspomnień…
Pokiwał głową.
- Właśnie wróciłem od matki, która wspomniała swoją przyjaciółkę. Myślę, że ma nawet jakieś zdjęcia z tamtego okresu, może to by nam dało pewność, bo póki co ciężko w to uwierzyć - stwierdził, patrząc to na kobietę, to znów na notatki. - Ten pożar… - urwał, czując jak w gardle narasta mu gula. Z trudem przełknął ślinę. - Wiesz to na pewno, że trafiłyście do różnych domów dziecka? Esme też? - zapytał łapiąc spojrzenie Aimee. Nie spodziewał się stuprocentowo potwierdzonych informacji, ale może Hale mogłaby chociaż rozgonić ten niepokój, który z niewiadomych przyczyn ogarnął Hucka. To było dziwne uczucie, ale pierwszą myślą było, że ona nie żyje. Koniecznie musi to sprawdzić, choćby miał przekopać niezliczone tomy akt w archiwach Las Vegas.
- Nie musisz mnie namawiać, bym zajął się tą sprawą - odezwał się po chwili, biorąc w kółko kilka słów na zapisanej od góry do dołu kartce. - Dlaczego właściwie chcesz się dowiedzieć, co się z nimi dzieje? Nie jesteś szczęśliwa w nowej rodzinie? - zapytał, znów całą uwagę skupiając na Aimee.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak szybko udało się Huckowi wyprowadzić ją z równowagi, tak szybko też udało mu się wprawić ją w rozbawienie. Mówił to szczerze czy nie, na jego słowa nie mogła się nie zaśmiać pod nosem. W jego sposobie bycia było coś takiego... rozbrajającego. Jednym zdaniem potrafił kompletnie rozłożyć ją na łopatki. Aż sama nie mogła wyjść z podziwu. Wszyscy dziennikarze są tacy, czy Finley to jakiś ewenement? Nie miała pojęcia, aczkolwiek była tego niezmiernie ciekawa. Podobnie jak była ciekawa tego, co Huck opowie o niej Drew przy nadarzającej się okazji. O to co Loudain zdradzi kumplowi niespecjalnie się martwiła. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, że ze zwykłego szacunku do niej nie będzie dzielił się najbardziej prywatnymi szczegółami.
I co sądzisz? Jestem wybuchowa?” zapytała rzucając mu zaczepne spojrzenie. Nie tylko on, ona też lubiła się droczyć, a że z natury była dość otwarta, często mówiła co jej ślina na język przyniesie. Gdy odpowiedział, uśmiechnęła się szerzej i nie zastanawiając się ani chwili zaczęła wymieniać… “Rozmiar XS, numer buta 37, gdybym miała wybierać pomiędzy dniem a nocą, wybrałabym noc, ulubiony smak lodów - owoce leśne, piosenka, której mogłabym słuchać w kółko i w kółko - I write sins not tragedies Panic at the Disco”. Mina Hucka wskazywała na to, że nie jest do końca pewien co takiego właściwie Hale robi i… dokładnie o to jej chodziło. Tym razem to ona chciała wziąć go z zaskoczenia. “No co? Sam powiedziałeś, że chciałbyś się dowiedzieć więcej” wyjaśniła z miną niewiniątka, a potem znowu się zaśmiała. “Ja też bym chciała dowiedzieć się więcej. Tak na dobrą sprawę wiem o Tobie tyle, co powiedział mi Drew. Uchylisz rąbka tajemnica? zapytała, opierając się łokciami o blat stolika.
Zacisnęła usta w wąską kreskę. Czy mogli mieć rację? Czy ich rodziny były ze sobą w jakiś sposób związane? A może to wszystko jedno wielkie nieporozumienie, jakiś kosmiczny żart? Narobi sobie nadziei, ucieszy się, a wtedy się okaże, że to była pomyłka. Niefortunna, ale pomyłka. Cholera. Sama nie wiedziała co o tym sądzić.
Jeśli jest chociażby cień szansy, że to prawda… czy mogłabym zobaczyć się z Twoją mamą, porozmawiać?” rzuciła ściszając ton głosu, zupełnie jakby mówienie głośno o czymś tak kruchym i drażliwym było co najmniej nie na miejscu. “Esme…”[/b] powtórzyła po nim powoli. To imię wydało się jej jakieś takie znajome, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. To było dla niej za dużo jak na jedno spotkanie. “Nie, tylko się domyślam. Dużo czasu spędziłam w szpitalu, moich sióstr ze mną nie było. Myślałam, że chwilę to potrwa, ale za jakiś czas do nich dołączę. Nigdy więcej się nie widziałyśmy. Może zostały przez kogoś adoptowane zanim tam przyjechałam, może wylądowały gdzieś indziej. Nie wiem” przyznała, nerwowo zaczynając się bawić złotymi pierścionkami zdobiącymi jej palce.
Dziękuję” dodała, zmuszając się do tego, żeby unieść ku górze kąciki ust. Dopiero, kiedy zadał swoje pytanie na jej twarzy pojawił się autentyczny uśmiech. Przybrane rodzeństwo kochała najmocniej na świecie i nie wyobrażała sobie bez nich życia.
Jestem szczęśliwa. Mam cudownych braci i siostry. Są moimi najlepszymi przyjaciółmi i nie ma takiej rzeczy, której bym dla nich nie zrobiła. Po prostu… obiecałam sobie kiedyś, że je znajdę i znowu będziemy razem. Nie ma takiego dnia, żebym nie myślała o tym, gdzie są, co robią, jak wyglądają? Czy założyły swoje rodziny, mają mężów, dzieci? Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte, chyba właśnie dlatego tak trudno jest mi wracać do dawnych wspomnień” mruknęła jeszcze, opierając się wygodniej na krześle. “Masz rodzeństwo?
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmrużył oczy, a dłonią przejechał po zaroście raz i drugi, zastanawiając się jak bardzo podchwytliwe jest to pytanie. Uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie udzielam takich informacji za darmo - stwierdził, wykonując ruch, jakby właśnie zapiął zamek błyskawiczny na ustach, co jednoznacznie oznaczało, że nie doczeka się komentarza, bo zamilkł na wieki. Następnie sięgnął po kubek z kawą, biorąc kolejne łyki, znad kubka zaś zerkał na ciemnowłosą roześmianymi oczami.
Nie był przygotowany na wylewający się z Aimee potok informacji. Nim zdążył sięgnąć po notes, ta już skończyła wyliczanie. Pogroził jej palcem.
- Tak czułem, że powinienem włączyć dyktafon. Mam nauczkę na przyszłość - stwierdził, mimo to robiąc drobne zapiski na marginesie. - Poczekaj, jak to było… XS, 37, noc i owoce leśne…? - zapytał, by się upewnić. Tytuł piosenki nic mu nie mówił, więc nie został utrwalony w przypływie tylu informacji niemal jednocześnie. - To przy okazji podaj mi jeszcze datę urodzenia - powiedział, skoro był w fazie notowania. Przyłożył dłoń do ust, osłaniając je z jednej strony. - Przypomnę Drew, kiedy masz urodziny. Możesz jeszcze podać datę jakiejś waszej rocznicy - dorzucił z łobuzerskim uśmieszkiem, zdecydowanie nie mówiąc serio o ważnej dla pary dacie.
Finley uniósł wyżej brwi, nieco zaskoczony jej zainteresowaniem. Gdzieś w głębi niego kiełkowała chęć obrócenia tego pytania we flirciarski ton, ale szybko wybił to sobie z głowy, bo może gdyby to była byle jaka panienka, która równie dobrze mogła po przypadkowym spotkaniu zniknąć, a Hucka by to nie obeszło, to trochę by się powygłupiał. Nie w przypadku Aimee i to nie tylko przez wzgląd na jej powiązania z Drew. Było w niej coś intrygującego i niebanalnego, więc taka zagrywka wydawała się po prostu nie na miejscu.
- Pożyczyć ci kartkę? - zapytał żartobliwie, robiąc ruch, jakby chciał wydrzeć pustą stronę z notesu i podsunąć ją Hale. - Właściwie nie wiem, co mogę ci powiedzieć. Mam tak bogaty życiorys, że te pięć minut, które ci ukradłem, zdecydowanie nie starczą nawet na wstęp - powiedział, starając się przy tym brzmieć bardzo poważnie. - Myślę, że mój kumpel Drew wystarczająco mnie podsumował - tu szybko uniósł dłoń, by powstrzymać Aimee przed ewentualnym streszczeniem tego, co już o nim wie od Loudaina. - Nie chcę wiedzieć, co ci nagadał, mogę tylko przypuszczać, że same superlatywy. - Zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Ponownie sięgnął po kawę.
Mniej wesoło było, gdy próbowali grzebać w przeszłości; dokopywali się do zlepków bolesnych wspomnień, które wciąż były tylko gdybaniem, a nie konkretami. Sporo rzeczy dopiero trzeba było sprawdzić, przeszukać, połączyć w jedną, spójną całość. Huck zdawał sobie sprawę, że to żmudna, czasochłonna robota, której co prawda chciał nadać priorytet, ale musiał mieć też na uwadze codzienność, której nie mógł ot tak wyłączyć, stawiając wszystko na jedną, dość wyblakłą kartę…
- Nie ma problemu. Zorientuję się, kiedy będzie mieć wolne, to podskoczymy do niej. Zapisz mi swój numer, żebym mógł dać ci znać. - Obrócił w stronę ciemnowłosej smartphona, by mogła zostawić namiary na siebie.
Następne informacje przyjął ze spokojem, właściwie nie spodziewając się przełomu, zwłaszcza, gdy wcześniej Aimee wspominała o zaciemnionych wspomnieniach z tamtego okresu. Dopisał kilka rzeczy, które chciałby sprawdzić w pierwszej kolejności.
- A czy w grę wchodzi, żebyś ze mną pojechała do Vegas? - zapytał, chowając notes. - Możemy pojechać z Drew, jeśli czułabyś się pewniej. No i nie od razu. Trzeba przygotować grunt i jeszcze to wszystko przemyśleć - poinformował, myślami już błądząc w przyszłości, kiedy uda mu się wykluczyć i potwierdzić kilka rzeczy.
Pokręcił przecząco głową.
- Nie mam rodzeństwa, ale mam kogoś, kto jest mi jak brat. I myślę, że wiem, o co ci chodzi - powiedział z przekonaniem. Popatrzył w oczy Aimee, by jeszcze z jej spojrzenia wyczytać, czy na pewno jest przekonana, że warto otwierać tę puszkę Pandory[/ii]. - Nie mogę ci obiecać sukcesu, Ai. Musisz się z tym liczyć, okej? - dodał po chwili, by nie było wątpliwości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wygięła usta w podkówkę, dłoń teatralnie przyłożyła do czoła. Wszystko, aby zademonstrować Huckowi jak bardzo niepocieszona jest brakiem zwrotnej informacji. Zasmucony wyraz twarzy udało się jej jednak utrzymać raptem pięć sekund. Potem jej wargi znów ułożyły się w przepięknym uśmiechu. Tak lekkim, niewymuszonym. Pełnym naturalnego wdzięku i uroku. Zaśmiała się na wzmiankę o dyktafonie, a potem raz jeszcze, gdy z pamięci wymienił wszystkie jej ulubione rzeczy. Była naprawdę pełna podziwu dla jego skupienia. Nawet wtedy, gdy sobie żartowali i się przekomarzali autentycznie słuchał tego, co miała do powiedzenia, wypowiedziane przez nią słowa zapisując we wnętrzu swojej głowy. Zdecydowana większość mężczyzn, którą znała wyłączała się na zawołanie, opowieści barwnej treści wpuszczając jednym, wypuszczając zaś drugim uchem.
Spóźniłeś się, w tym roku już świętowałam swoje urodziny” rzuciła wesoło, myślami wracając do hucznego przyjęcia w rodzinie przyjaciół i znajomych. Co jak co, Hale’owie potrafili się bawić, różańca i pół-słodkiego wina nigdy nie odmawiali. “Urodziłam się siedemnastego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego szóstego roku” dodała, mrużąc przy tym groźnie (a przynajmniej taką miała nadzieję!) oczy, co by Finley’owi nawet przez myśl nie przeszło, aby zacząć się wyśmiewać z jej młodego wieku. W zupełności jej wystarczało jej to, że za każdym razem, gdy wchodziła do sklepu monopolowego kasjerka pytała się jej o dowód, a ilekroć tylko wybierała się do nowego klubu musiała przez dziesięć minut stać na bramce i tłumaczyć, że nie podrobiła dokumentów. No chyba, że miała na sobie mocny makijaż, krótką sukienkę i była uwieszona Loudaina. Wtedy nikt nie śmiał zająknąć się słowem, wpuszczali ją bez jakiegokolwiek szemrania.
Daty jakiejkolwiek ważnej dla nich rocznicy mu nie podobała. Po części dlatego, że zdawała sobie sprawę z tego, że najzwyczajniej w świecie brunet robi sobie jaja, po części dlatego, że tak na dobrą sprawę sama nie wiedziała, kiedy i co powinni świętować. Dzień, w którym się poznali? Ten, kiedy powiedzieli sobie słowo na “k”? Jeszcze jakiś inny termin? Cholera. Ciężki orzech do zgryzienia.
Dzięki, dam radę bez kartki. Siri wszystko zanotuje” rzuciła rozbawiona, udając, że wyciąga telefon i uruchamia wirtualną asystentkę. “Mhm, same superlatywy” mruknęła, unosząc do góry brew i patrząc na niego znacząco, co by zasiać w nim ziarenko niepewności i jeszcze trochę się z nim podroczyć. Co musiał, po prostu musiał jej wybaczyć.
Z wdzięcznością przyjęła jego komórkę i kilkoma szybkimi ruchami wklepała swój numer. By się upewnić, że niczego nie pokręciła nacisnęła jeszcze zieloną słuchawkę i puściła sobie strzałkę. Należący do niej, leżący na blacie stołu iPhone radośnie zawibrował, a ona wtedy uśmiechnęła się lekko. Nie sądziła, że jedno przypadkowe spotkanie tak wiele da jej do myślenia. Nieprawdopodobny wręcz zbieg okoliczności. Wow.
Tak, pojechałabym. Z Drew” nie dlatego, że mu nie ufała i bała się z jego strony jakiś nieczystych zagrywek, a dlatego, że doskonale znała samą siebie i wiedziała, że mając lubego u swego boku będzie jej raźniej, a szanse na to, że stchórzy i ucieknie w ostatniej chwili drastycznie spadną. “Wiem, Huck. Zróbmy to” odparła dopijając swoją kawę. Potem jeszcze przez chwilę porozmawiali, naprędce podała mu kolejne, niezbędne w dziennikarskim śledztwie informacje i olewając wizytę w pralni i na poczcie, czym prędzej pognała do pracy.

/ zt x 2
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla Gabi Tinder był jednym ze sposobów na spędzenie wolnego czasu. W obecnej chwili nie widziała siebie w żadnym stałym związku, co w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało jej w randkowaniu. Poznawanie nowych ludzi czy flirtowanie z nieznajomymi stanowiło całkiem przyjemne urozmaicenie ciężkiego dnia w pracy, dlatego coraz częściej sięgała po tego typu aplikacje. Chociaż standardowe przysiadywanie się do obcych, samotnych ludzi w barach też czasami zdawało egzamin - a na pewno było nieco bardziej interesujące niż ślęczenie nad telefonem i przesuwanie profili w prawo lub w lewo.
I być może któregoś wieczoru faktycznie ze zniecierpliwieniem rzuciłaby telefon z powrotem do torebki, by pójść do jednego z pierwszych, przypadkowych lokali i znaleźć kogoś do dyskusji nad sensem istnienia pizzy z ananasem przy kuflu taniego piwa, gdyby nie pewien komunikat. It’a a match.
Jeden wieczór i kilkanaście wysłanych wiadomości później stanęła przed drzwiami kawiarni, w której umówiła się z Saoirse. Całkiem neutralne miejsce jak na pierwsze spotkanie, po samej wymianie wiadomości ciężko było Gabi określić, czy było ono jednocześnie ostatnim. Była raczej pozytywnie nastawiona, co nie było już aż takim wielkim wyjątkiem - chociaż charakter miała daleki od idealnego, mając opinię kogoś o trudnej osobowości, to lubiła poznawać i rozmawiać z innymi. Lub nawet posiedzieć w ciszy, jeśli ktoś to preferował.
Krótkie rozejrzenie się po kawiarni wystarczyło, żeby zorientować się, że była tu pierwsza. Całkiem nieumyślnie przyszła kilka minut przed umówioną godziną, akurat nie było zbytnio korków na mieście. Zdecydowała się bardziej w rogu, by mieć zapewnione chociaż minimum poczucia prywatności, ale jednocześnie tak, by można było ją dostrzec po wejściu do środka.
Zamówiła sobie czarną, klasyczną kawę bez dodatków i zdjęła ocieplaną skórzaną kurtkę, by powiesić ją na oparciu krzesła. Można było powiedzieć, że ubrała się nieco bardziej wyjściowo niż zazwyczaj - typowe dla siebie, luźne i wygodne ubrania zmieniła na ciemnofioletową sukienkę przed kolana, bez żadnych dodatków. W tym aspekcie wolała postawić na biżuterię, do której miała słabość, tym razem decydując się postawić na komplet plecionych bransoletek. Jedynie glany stanowiły nieodłączny element jej standardowego ubioru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tinder powoli przestawał być taka czarna magia, jaka był na początku. Co prawda nadal podchodziła do tego totalnie na luzie, na nic się nie nastawiała ani nawet specjalnie się nie starała o jakieś flirty, ale uważała to za całkiem zabawne. Lubiła przesuwać ludzi w prawo i lewo, czasem rzucić superlike w stronę kogoś super cute, ale nie przesiadywała długich godzin na aplikacji. Postępem można tez nazwać, ze przestała wysyłać zdjęcia uznanych przez nią creepy zwierząt (jak gęsi z otwartym dziobem czy inne takie), nie dzieliła tez lokalizacji z przyjaciółmi za każdym razem jak szła na jakaś randkę. Uznała, ze ten kto nie ryzykuje nie pije szampana, a tez przecież nikt nie musi wiedzieć czy Saoirse akurat po tej randce uprawiała seks, a po tamtej nie.
Tym razem umówiła się z Gabriella, która na zdjęciach wyglądała na taka badass, co totalnie jej się podobało. Dała jej nawet superlike, rozmowa jakoś się potoczyła i oto dzisiaj szykowała się na spotkanie z nią. Same przygotowania trwały kilka godzin, bo Sao należała do osób, które tysiąc razy zmieniają zdanie co do ubioru zanim ostatecznie podejmą decyzje; kładła tez pełen makijaż na twarz (ale nie taki w stylu Kardashianów), myła włosy nawet jeśli robiła to poprzedniego wieczora i w ogóle smarowała się kremami, balsamami i innymi tego typy rzeczami. Tym razem wybrała czarne, kryjące rajstopy, dobrego krótka i obcisła sukienkę w tym samym kolorze, z koronkowymi rękawami. Z dodatkowy wybrała tylko złote kolczyki - duże, klasyczne koła - oraz standardowo złoty pierścionek z rubinem, który kiedyś dostała od rodziców na urodziny. Na nogi zaciągnęła skórzane botki na słupku, a na to wszystko ubrała wełniany, brązowy płaszcz. Włosy zostawiła rozpuszczone, złapała za niewielka torebkę, telefon schowała do kieszeni, po czym wyszła, jako środek transportu wybierając tym razem Uber.
Nie szukała jej długo wzrokiem, bo zdecydowanie rzucała się w oczy. Uśmiechnęła się do niej kiedy ją zobaczyła i żwawo podeszła do stolika podając jej dłoń na przywitanie. Zdążyła ją zmierzyć wzrokiem i zdecydowanie podobało jej się to co widziała; fiolet był jej kolorem, a glany dodawały pieprzu do całej stylówki.
Swietnie wyglądasz. – uznała, ze komplement na temat jej wyglądu będzie świetnym początkiem rozmowy, a gdy już usiadła na swoim miejscu zamówiła kawę dla siebie - nic prostego, wymyślną, zimowa. – Podobają mi się twoje buty. – dodała jeszcze, bo chociaż ona sama nigdy takich na sobie nie miała, to zawsze jej się podobały i czasami zastanawiała się nad kupnem. Pomysł jednak szybko przeganiała, bo tak naprawdę to nie miała z czym ich nosić, a poza tym nie chciała wychodzić na jakąś pozerkę.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”