WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czuła się jak skończona idiotka nie potrafiąc zapanować nad własnymi rozterkami emocjonalnymi, ale to był bardzo niekomfortowa sytuacja. Śmiała nawet twierdzić, że bardziej niż to przypadkowe spotkanie Dextera po pięciu latach; niby nieplanowane, a jednak byli sami i mogli to rozegrać na własnych zasadach. Z resztą tak też zrobili i doszli do wniosku, że kiedyś (wtedy sądziła, że w odległej galaktyce lub innym życiu) może uda się im umówić na spokojnie, z własnej woli, gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz. Niestety nim zdążyli to wypracować przyjaciele wpadli na iście genialny plan, który nie odpowiadał chyba tylko dwóm osobom, co najzabawniejsze tym samym, których ten niecny plan dotyczył. Naprawdę chciała zapaść się pod ziemię i schować w tej skrzyni, którą namiętnie przeszukiwała mając niby na celu poszukiwanie dalszych wskazówek, kiedy to reszta zaangażowała się w odszyfrowanie tego co już mieli. Nie przeszkadzała im, nie dopowiadała swoich cennych uwag, które zapewne nic odkrywczego by nie wniosły, najchętniej nie robiłaby nic tylko wyszła, ale nie mogła. Zawsze była beznadziejna w tego rodzaju gry, ale skoro już się tutaj znalazła mogła chociaż udawać bardziej zaangażowaną, więc stukot rzeczy, które przestawiała w skrzyni bardzo jej w tym pomagał.
Jesteś za dobrym Detektywem, Dex. Trudno było się z tym nie zgodzić, ale jednocześnie głupio było to w jakikolwiek skomentować. Więc milczała dalej zacięcie “szukając” wskazówek. Trochę była jak ten wspomniany przez Logana debil, bo gdyby utknęła sama zostałaby zapewne do czasu przegranej, kiedy to organizatorzy otwierali drzwi i mówili: przykro mi, nie tym razem Hudson.
Słysząc w tle, że idzie im całkiem nieźle chyba poczuła się mniej zagrożona, więc wychyliła się ze swoją zdobyczą w postaci listu w butelce - który najprawdopodobniej był tylko nic nieznaczącym rekwizytem w całym tym przedsięwzięciu. Najwyraźniej w odróżnieniu do niej samej.
— Ale, że co? — zdziwiła się tracąc równowagę w chwili, kiedy udało się jej odkorkować butelkę. Nie udawała głupiej, naprawdę nie miała pojęcia o co chodzi Loganowi. — Ja nic nie wiem, nie mam pojęcia o czym mówisz — widząc na sobie spojrzenia wszystkich zgłupiała. Chwilę tak stała, aż w końcu niepewnie zaczęła wciskać ręce do kieszeni swoich jeansów, wcześniej podając butelkę Loganowi. W końcu udało się jej wyciągnąć niewielki kawałek papieru z kieszeni. — Jak to możliwe? — nie miała pojęcia kiedy to się stało, czy zatrudniali tutaj specjalnie jakiś kieszonkowców?! — Sudoku… — zdziwiła się widząc znajomą łamigłówkę — ale nie mam żadnego… ma ktoś długopis? może rozwiązaniem są znowu liczby w konkretnej kolejności. Zobacz co jest w tej butelce, może jednak są tam jakieś wskazówki. To mogę szybko rozwiązać — w zasadzie nawet w pamięci. Była świetna w sudoku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy już przekazał wszystkie informacje Dexterowi, zamknął książkę i odłożył ją na jedną z półek. Mimo, że bardzo go interesowała, to jednak nie było teraz czasu na dogłębne zapoznanie się z treścią. Mieli w końcu coś ważnego do zrobienia.
Po chwili wydarzyło się na raz tyle rzeczy, że biedny Robert nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Postawił krok w stronę Dextera, gdy ten przywalił głową w szafkę, ale zatrzymał się gwałtownie, kiedy Logan wskazał na dziwny obraz przedstawiający rozmazaną Polę. — Co do… — mruknął, marszcząc czoło i przechylając odrobinę głowę w prawo. Nic z tego nie rozumiejąc, przeniósł powoli podejrzliwy wzrok na przyjaciółkę. Czyżby ktoś z ich grona, a dokładniej Apollonia, brał udział w konspiracji i była tajnym agentem z ekipy Puzzle Brake? Teorie spiskowe były jednym z wielu jego ulubionych tematów.
Nawet nie zainteresował się butelką, którą dziewczyna chwilę wcześniej otworzyła. W końcu faktycznie wyjęła karteczkę z kieszeni spodni, o której rzekomo nie wiedziała.
No właśnie. Jak to możliwe? — powtórzył po niej, tonem, który sugerował że ona doskonale wie jak to możliwe.
Sudoku? W sudoku lubił jedynie tą nazwę, więc tylko zerknął Poli przez ramię, podając butelkę na oślep Loganowi. W końcu on już zrobił chyba swoją robotę, a przynajmniej miał taką nadzieję. Szczerze powiedziawszy myślał, że będzie nieco łatwiej.
Gdy Hudson wpatrywała się w kartkę, on starał się jak najdelikatniej i niepostrzeżenie wsunąć palce w tylną kieszeń jej jeansów i przekonać się, czy to możliwe że ktoś mógł to zrobić bez jej wiedzy, czy jednak jest spiskowcem i tylko udaje, że nie wie jak stąd wyjść. Musiał to wiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#24

Wkurzały ją, naprawdę ją wkurzały.
Chyba coś jej się pomyliło, jak miała planować podróż komunikacją miejską, więc dotarła na miejsce dużo, dużo wcześniej. Może to było to roztargnienie, spowodowane wiecznym rozmyślaniem nad tym, jaka przemyślana, diabelska sztuczka kryła się za Blakie'm znikającym z pola widzenia i powierzającym jakąkolwiek odpowiedzialność jej, nad Martinem?
"Nie zaufam mu z tym".
Taaaa, bo zamierzała mu uwierzyć, że jej by zaufał.
Umówiła się z Molly na spotkanie, jako że obie chyba były ostatnio zbyt zajęte, żeby dopieścić ich relację. Nawet teraz, nie miały spotkać się we dwójkę, tylko wraz z Chrisem.
Nigdy nie spodziewała się, żeby blondynka była z tych, co to po wejściu w związek, zrastają się nieodwracalnie ze swoją drugą połówką, ale ponieważ był nawet przystojny, to nawet nie bardzo to Virgie przeszkadzało. Poza tym, co trzy głowy, to nie dwie, a skoro umówiły się na escape room, i obie były blondynkami, to mogło się przydać.
I to właśnie na nich teraz czekała, chodząc w tę i wew tę przed wejściem do budynku i starając się nie ruszyć na grupę dzieciaków, które rozrabiały niedaleko, zachowując się irytująco i głośno.
Rzuciła w pewnym momencie coś o irytujących bachorach i to chyba był błąd bo od tego momentu wzięły ją na obiekt swojego zainteresowania.
Na przykład teraz, jak tylko odwróciła się, by zrobić kolejne kółeczko przed drzwiami escape roomu, oberwała zgniecioną w kulkę gazetą w łeb.
Zabije.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy zna bajeczkę o kupidynie. Mały skurczybyk w pampersie uzbrojony w łuk i strzały bezkarnie grasujący na ulicach miast. I gdyby tylko Molly ktoś rok wcześniej powiedział, że zakocha się po uszy to skwitowałaby to wybuchem szczerego śmiechu. Ona? Rozwódka po przejściach, ze złamaną psychiką i kotem (teraz już dwójką) nie miała szans na odnalezienie prawdziwego uczucia. Utrudniał to fakt wygranej bo nikt na wariatkę nie poleci ale na jej kasę i owszem.
I wtedy stał się prawdziwy cud. Jedno wyjście do siłowni zmieniło jej świat o 180 stopni sprawiając, że stała się kimś kim jeszcze kilka lat temu by gardziła. Te wszystkie zakochane laski obściskujące się z drugimi połówkami na oczach innych – no ludzie, bez przesady! Miłość fajna sprawa ale zachowujmy to dla siebie.
Murphy miała klapki na oczach a zaraz pod nimi różowe okulary ale czy to taki złe? Była szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Christian był dla niej wszystkim i nawet pomimo licznych wad (bo każdy facet ma ich więcej niż kobieta) czuła się przy nim dobrze. Czuła się kochana więc jeśli tylko była taka sposobność, ciągnęła go ze sobą dosłownie wszędzie. Na początek chciała przedstawić Chrisa swojej znajomej jeszcze z czasów szkoły. Ich kontakt był bardzo niestabilny ale chyba żadna nie widziała w tym czegoś złego. Widywały się wtedy gdy miały na to ochotę a milczały nie mając nic sensownego do powiedzenia. Pomysł z escape roomem był całkiem fajny ale… no właśnie. Molly przegadała sprawę z Christianem czy da radę brać udział w czymś takim. Zgodził się zaznaczając, że w każdej chwili może przerwać zabawę i ona to rozumiała. Spróbują, może fajnie spędzą czas.
Dodatkowo poinformowała Virgi, że jej chłopak cierpi na PTSD więc nie gwarantuje, że wytrzyma do końca albo wręcz odwrotnie – jako były żołnierz rozpracuje wszystko w 10 minut.
Zobaczymy.
– Heeeeej! – pomachała gdy tylko oboje wyłonili się zza rogu. Drugą dłoń miała wplecioną w palce opalonego mężczyzny. Zarówno po nim jak i po niej było widać, że wyrwali się gdzieś na kilka dni. Gdzieś gdzie jest plaża, słonko i drinki z palemką…. Wracając jednak do obecnej sytuacji.
– Virginia, poznaj Christiana. Christian, Virginia – odklepała na jednym wdechu czekając aż grzecznie podadzą sobie łapki.
– Długo czekasz? – spojrzała na zegarek aby upewnić się, że nie zaliczyli jakiegoś mega spóźnienia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kluczowe jest zachowanie przestrzeni. Christian miał swoją pracę i swoje hobby, częściowo powiązane z pracą. Były miejsca gdzie byli nierozłączni i miejsca, gdzie zdecydowanie wolał być bez niej. Nie chciał narażać jej na szowinistyczne zachowania niektórych z jego klientów/znajomych z branży. Duża część z nich traktowała kobiety z bronią jako ciekawostkę, swoistą anomalię w środowisku "profesjonalnych" strzelców. Albo jako hostessy. Zmiana potrwa lata, całe szczęście powolutku widać jej przejawy.
Stąd uważał, że o ile wspólny wypad na zawody to dobry pomysł, to jednak konieczność wyjazdów powodowała bardzo niemiłą rozłąkę...
Poza wyjazdami starali się spędzać możliwie dużo czasu razem i to nie różniło się specjalnie od jego poprzednich związków - w domu był zawsze mniej lub bardziej gościem. Najmniej czasu spędzał z partnerkami oczywiście w czasie gdy służył w armii. Była to także przyczyna rozpadów jego kolejnych związków. Pomimo tych podobieństw czuł, że teraz będzie inaczej. Teraz tworzył coś, co sprawiało, że on również był szczęśliwy a wszystko wychodziło tu naturalnie.
Ot, na przykład, poznać jej przyjaciół - z przyjemnością. Nawet z ojcem starał się dogadywać, chociaż ten nie miał łatwego charakteru.
Escape Room? Cóż, terapeuta nie byłby zachwycony, jednak Christian już parę razy wygrywał ze swoimi strachami. Dla pewności broń została w domu. Nawet "karta przetrwania" wyjechała z portfela i została na nocnej szafce. Lepiej nie kusić losu. Gdyby mógł, owinąłby czymś miękkim dłonie, żeby nie zrobić nikomu krzywdy w razie overreactingu.
Cześć! Przywitał się z przyjaciółką Molly. . Wiedział, że znają się ze szkoły. Czy to była szkoła modelek, skoro obie wyglądają jak milion dolarów?! Miło cię poznać. I inne zwyczajowe elementy small talku...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mina Virginii musiała być niesamowita, kiedy Molly zaczęła jej przedstawiać Christiana, a ten podtrzymał to przywitanie, zupełnie jakby widzieli się... pierwszy raz w życiu? Otworzyła usta i je zamknęła i przez chwilę patrzyła to na jednego, to na drugiego, wzrokiem typu "ale sobie żarty robicie, nie?".
To co, ona sobie to przyjęcie u Sao przyśniła? Wcale nie spędziła z Molly małego sam na sam w windzie?
Coś jej się pomieszało przez trawkę?
Byłaby zawiedziona, gdyby to nie była prawda.
- Mam deja vu? - zapytała więc tylko, ale potem parsknęła śmiechem - Virginia. Miło cię poznać. Chyba ponownie - mrugnęła do Christiana, potem zerknęła na Molly i wzruszyła ramionami.
Nie wiedziała ile czekała, jakoś tak nie zwracała uwagi na upływ czasu. Miętosiła tylko w rękach tę nieszczęsną gazetę, bo naprawdę zaczęła obawiać się, że jej mózg nie funkcjonował już prawidłowo.
Pewnie nawet nie wiedziała, co jest dzisiaj za dzień.
Rozwinęła gazetę, żeby sprawdzić i przeleciała spojrzeniem po zdjęciu jakiegoś zaginionego kolesia, żeby tylko odnaleźć datę.
Nie no.
Dobrze ogarniała co jest za dzień,.
Ten koleś z gazety też wydawał się dziwnie znajomy...
- Idziemy? - skinęła głową na wejście, wyrzucając gazetę do kosza.
Jeśli zaczynała mieć omamy to trudno, przynajmniej w escapie roomie będzie jeszcze zabawniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Virginia B. znana Molly jako zwolenniczka dobrej imprezy i narkotyków w różnych wydaniach. Osobiście nie raz i nie dwa częstowała ją czymś do spalenia lub czymś do połknięcia więc tym razem to Murphy postanowiła zaskoczyć blondyneczkę. Tuż przed spotkaniem namówiła do tego czynu również Christiana. Oboje nigdy nie bawili się w aktorstwo ale tym razem miało być perfekcyjnie. Molly wymyśliła, że wkręcą Biondi tak, że ta nie będzie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Jasne, że każdy doskonale pamiętał sytuację z windy bo była niewątpliwie epicka a przez to ciężko zapomnieć samą uczestniczkę wydarzenia.
– Christian, pamiętaj ustalenia – wycedziła przez zaciśnięte zęby nim doszli do Virgi.
Jej mina? Totalnie, zupełnie, bezbłędnie bezcenna i warta zapamiętania do końca życia. A Molly? Nadal zaciskała zęby i udawała przysłowiowego „głupa”. Tak to sobie zaplanowała – ona przedstawi swojego faceta jakby nigdy nic, a V. nie będzie wiedziała o co chodzi, może to wina narkotyków? A może sytuacji z windą wcale nie było? Może wigilia nie doszła do skutku, a może Christian nie brał w niej udziału.
Okej. Znęcanie się nie było w stylu M. (przynajmniej gdy kogoś lubiła) więc ostatecznie szturchnęła po całej szopce Chrisa w ramię i parsknęła śmiechem pod nosem.
– Wkręcamy Cię ! – zasłoniła usta dłonią. – Ale miałaś minę – popatrzyła na jedynego rodzynka w towarzystwie dumna, że i on się nie złamał.
– A co Cię tak wzięło na ten rodzaj rozrywki? – regulamin głosił, że nie wolno wchodzić pod wpływem alkoholu ale wtedy była najlepsza zabawa. Jakoś tak wyszło, że i Molly i Chris byli trzeźwi ale to nie stanowiło przeszkody. Cel to jak najszybsze wydostanie się z pułapki a później? Jakaś knajpa i kilka kolejek – tak widziała to M. bo jej akurat nigdzie się nie spieszyło.
– Pokaż co to jest – mało kulturalnie przytuliła policzek do ramienia dziewczyny czytając mniej więcej ogłoszenie. – Jakiś koleś zaginął. Ale mi sensacja, nie? Codziennie ktoś ginie – rzuciła zupełnie do nikogo zastanawiając się czy jest to znajoma jednostka. – Kojarzysz go? – to wielkie miasto więc mało prawdopodobne.
– Jasne. Po to tu jesteśmy – pchnęła drzwi wpuszczając najpierw Virgi, później weszła ona, a na końcu Chris.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Roger that. Lub po prostu "przyjąłem". Krótka komenda, spopularyzowana przez Gwiezdne Wojny. Ciężko się przesłyszeć lub pomylić z czymkolwiek innym. To na wielki plus. Christian był słabym aktorem. Potrafił, co prawda kłamać jak z nut w razie konieczności (pozostałość ze szkolenia z dezinformacji no i praktyki handlowe) jednak oprócz tego byłby zapewne drewnem na scenie.
No ale jak powiedziano wyżej - z chęcią pozna jej przyjaciół. Nawet tych których już zna.

I gdy wyszło to na jaw też bezgłośnie prychnął śmiechem. Jednakże widzieli się raptem raz - czasem mogło się zdarzyć, że najzwyczajniej w świecie zapomni się o swoim istnieniu. Szczególnie, że nie widywali się wcale. No i Molly mogła mieć nowego chłopaka o imieniu Christian - to całkiem praktyczne, nie trzeba się przyzwyczajać i trudniej o krępującą wpadkę

Christian rzucił okiem na ogłoszenie o zaginionym. No i jeszcze kwestia zdjęcia. Nigdy nie wiadomo kiedy było robione, czy ktoś na przykład nie zapuścił się niemożebnie. Człowiek szukając "twarzy ze zdjęcia" najczęściej szuka punktów charakterystycznych - fryzury, kolczyków. Czasem ubioru. Jest to bardzo złudne. Chris czasem zastanawiał się ile z tych zaginionych osób minął w życiu bez rozpoznania... No i co dzieje z tymi kilkoma procentami które nigdy się nie odnajdują... Czy ich ciała pływają gdzieś w kanalizacji? Czy porywają ich kosmici? Tego nie dowiemy się chyba nigdy...
Właśnie, kosmici. Chris zgodził się na escape room a właściwie nie miał bladego pojęcia jaka będzie tematyka. Za chwilę się przekona. Na razie wpuścił dziewczyny przed sobą i sam pokonał zaporę czarnej kotary.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Escape room nie był w tematyce horrorowej, głównie dlatego że z tym wiązało się zwykle jakieś mordowanie i inne tematy, a tego... no cóż ,Virgie miała zdecydowanie dosyć. Raz jej wystarczył. Naprawde.
Może po prostu chciała naprawdę mocno zająć swój umysł, chociaż raz czymś innym niż używki, może po prostu przypadkiem naszło ją skojarzenie, gdy zastanawiała się nad tym, co mogliby robić, po prostu. Escape room.
- Bez powodu. Dla różnorodności. - wzruszyła ramionami, i zmarszczyła lekko brwi.
Czy kojarzyła tego kolesia? Może. Nie wiedziała. Wydawało jej się, że tak, że gdzieś dzwoniło, nie miała pojęcia tylko gdzie, bo tak jak zresztą Christian przytoczył, często ze zdjęcia trudno było kogoś rozpoznać.
- Ja w ogóle nie ogarniam zdjęć. Znaczy, nawet jak się spotykam kimś z tindera, to nagle się okazuje, że w ogóle nie umiem go rozpoznać - parsknęła śmiechem, podczas gdy podchodzili do kasy po bilety, a później kierowali się do wejścia do pokoju z zagadkami.
- Ale nie wiem. Może go kojarzę...? Może właśnie z tindera? Cholera wie.
W końcu poznawała tam dosyć sporo ludzi, a z większością to nigdy nie spotykała się nawet twarzą w twarz, więc wszystko było możliwe.
Ale to prawda. Codziennie ktoś ginął. Większość odnajdywała się szybko. Reszta kończyła, na przykład, na stole Virginii, albo jako Jane Doe, albo John Doe, w zbiorowej mogile.
Albo jeszcze gorzej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Okej, zobaczymy co tu nas czeka – weszli wspólnie do środka kupić bilety.
– Bałabym się że trafie na jakiegoś frajera. Nigdy nawet nie miałam Tindera. Czuję się jak jakieś próchno – obróciła się na mężczyznę, który szedł na końcu tego krótkiego pochodu. – A Ty miałeś? – zapytała z czystej ciekawości czując, że nawet nie wie zbytnio o czym mówi. Taki bardziej zaawansowany portal randkowy, który bardziej kojarzył jej się z umawianiem z kimś na seks niż z miejscem gdzie szuka się miłości życia. Ale co ona mogła wiedzieć jeśli nigdy nie miała nawet apki na telefonie? Zresztą teraz nie był jej do niczego potrzebny. Chyba, że zapragnie poeksperymentować ze swoim facetem i właśnie tam oboje będą mogli szukać kogoś kto ma podobne pomysły do nich. Ale nie o tym teraz.
Na miejsce zaprowadził ich młody chłopak – pewnie jakiś student, szybko objaśniając na czym będzie polegała zabawa. Otóż tematyka była banalna jak i samo pomieszczenie. Scenariusz? Zostaliśmy porwani przez handlarza narządów, mamy godzinę (na co wskazywał zegar tuż nad drzwiami) aby się uwolnić i uciec. W przeciwnym wypadku wszyscy zginiemy bla bla bla… No spoko.
Co było w pokoju? Otóż wszystko było zaaranżowane jak na starą piwnice w dość obskurny sposób. Stare, brudne ściany, jakiś zlew w rogu, zamknięta szafa, stolik – a może to skrzynia? Również zamknięta. I kilka innych rzeczy. Jak zawsze większość z nich będzie niezbędna do rozwiązania zagadki.
– Przyjemnie – Molly uniosła brwi widząc, że pan ma zamiar założyć im kajdanki na ręce. Cała trójka została rozdzielona po pomieszczeniu. Każdego przypięto w innym miejscu - rurka, kaloryfer... wszystko się nadawało. Pierwsze zadanie? naturalnie uwolnić ręce. Co do tego będzie niezbędne? A no kluczyk... - Czas start - młodzik pożegnał się zostawiając ich samych. - Czy ktoś widzi klucz? - zagadała Molly widząc, że kajdanki były na tyle duże, że jeśli tylko mocno przytuli kciuka do wewnętrznej części dłoni to oswobodzi się no ale ... nie na tym polegała zabawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Randkowanie po trzydziestce trochę przypominało mu rozmowę kwalifikacyjną. Co robisz? A co robiłeś? Masz dzieci? I wiele, wiele innych, różnych pytań. Zasadniczo trochę nie ma co się dziwić - wszakże w tym wieku człowiek uświadamia sobie, jak szybko upływa jego życie. No i nie ma sensu marnować go na randkowanie z kimś, kto nas nie zadowala. Christian popatrzył z lekką nutką przyjaznego politowania... To trochę tak, jakby zapytała, czy prowadzi swój kanał na YouTube. Nie, nie miałem. Obecny smartfon jest moim drugim w życiu. No i sama wiesz, że wolę kontakt...osobisty, gdy kogoś poznaję. Uśmiechnął się porozumiewawczo na wywołane tą sugestią wspomnienie tego, jak się poznali. Isselhorst miewał w swoim życiu i związki i przygody. Nigdy nie potrzebował do tego elektronicznych "ułatwiaczy".

Mniej - więcej tak wyobrażał sobie dzisiejsze zadanie - pozasłaniane okna, dużo przedmiotów i utrudnienia. Pierwszym było skucie. Christian powtarzał sobie, że to zabawa, nie ma żadnego niebezpieczeństwa i wszystko jest pod kontrolą. Miał tylko nadzieję, że nie ma żadnych "slasherów" w postaci wyskakującej i drącej mordę obsługi, której jedynym celem było przestraszenie graczy. Wówczas jego samokontrola mogłaby zawieść, co mogłoby z kolei zakończyć się efektownym powaleniem "krzykacza".
Skupił się na wypatrywaniu malutkiego kluczyka. Pewnie jest w zasięgu ręki. Właśnie. Ręki... Może nie być widoczny... Nie widzę, ale mam pod ręką coś, co może być breloczkiem. Z przytwierdzonym do niego kluczem. Szybki obrót nadgarstka i... Nie pasuje. Pewnie musimy uwolnić się wzajemnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie widziała niczego złego w randkowaniu przez tindera, choć równie dobrze mogła po prostu pójść do klubu i skończyłoby się tak samo. Zależało. Na co akurat miała ochotę. Nie widziała też nic złego w tym, że poszła do escape roomu się rozerwać. Szeroki, zawadiacki uśmiech był jeszcze na jej twarzy, kiedy obsługa zakładała jej kajdanki. Chociaż czuła się z tym jakoś dziwnie, absurdalnie nieswojo. Odpychała tę myśl, którą jej podświadomość już doskonale znała, niefajne skojarzenie.
I właśnie wtedy, kiedy zabawa miała się zacząć, ona doświadczyła flashbacku i zrozumiała, skąd kojarzyła tę osobę z gazety. Tego zaginionego.
Od kajdanek, luźne skojarzenie poleciało w stronę policji. A to... to z kolei podrażniło tę wewnętrzną obawę, że pewnego dnia funkcjonariusze zapukają do niej. Pchało jej myśli w stronętego feralnego wieczoru w zakładzie pogrzebowym, gdzie by ochronić Sao, wszyscy zdecydowali się ukryć śmiertelny wypadek.
Śmiertelny wypadek o twarzy tego właśnie zaginionego z gazety, który skończył jako popiół w krematorium i miał nigdy nie doczekać się własnego grobu.
Miała wrażenie, że pobladła, więc potrząsnęła głową. Nagle nie znajdowała się już skuta w escape roomie i ledwo dochodziło do niej to, co mówił Chris, czy Molly.
No jasne, wszystko składało się w całość. Szukali go. Sao się odsunęła, Blake wyjechał nagle, a ona została tutaj....
To musiało się źle skończyć.
Coś bardzo ciężkiego zaczęło naciskać na jej klatkę piersiową, chociaż niczego takiego nie mogła zobaczyć. Może to poczucie winy, nagle nabrało takiej wagi i zaczęło utrudniać jej oddychanie, choć Virgie otworzyła nawet usta, by sobie to ułatwić.
Miała wrażenie, że serce zaraz wyrwie jej się z piersi. Przed oczami zaczynały jej tańczyć mroczki, zupełnie bez powodu, a ona skuliła się, próbując złapać regularny oddech i mając wrażenie, że chyba właśnie przeżywa zawał.
Prawdopodobieństwo, że któreś z całej trójki będzie miało atak paniki, prawdopodobnie było największe dla Chrisa. Ale nie tym razem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Tak tylko pytam bo nigdy nie pytałam – odpowiedziała rejestrując to spojrzenie litościwego ojca nad swoim nieporadnym dzieciakiem. Nigdy nie dopytywała o jego poprzednie związki, byłe partnerki ani o zgrozo nie chciała żeby ją porównywał – czy jest lepsza czy gorsza. Takie pomysły mogą być cudownym początkiem końca a już na pewno wstępem do awantur. To co było przed ich erą należało oddzielić grubą kreską a pytanie z kilku sekund wstecz było wyłącznie dla rozluźnienia atmosfery. – Zobacz jak to jest. Ty masz drugi telefon w życiu z tyloma możliwościami a to ja jestem atechniczna – mówiła bardziej do siebie gdyż Chris był gdzieś za jej plecami a nie bardzo chciało jej się teraz obracać.
– Wzajemnie uwalnianie brzmi super – Im bardziej przerażający miał być klimat pomieszczenia tym Molly (nie wiedzieć czemu) miała większą skłonność do żartów. Bulgoczący zlew, zamknięta skrzynia czy coś niewyraźnie napisanego na ścianie co pewnie trzeba będzie podświetlić – oklepane ale i relaksujące jednocześnie. – Okej, zobacz. Tam jest jakiś mały samochód a tu pad do pleja. – a raczej urządzenie do sterowania autkiem, na którym coś było. Taśma i klucz? – Ja nie jestem graczem i pójdzie mi średnio ale może Ty spróbuj Virginia to opanować – wyciągnęła przed siebie nogę, jeszcze mocniej wyciągnęła i jęcząc niczym starsza pani delikatnie kopnęła ów pada w stronę koleżanki. Zadowolona z siebie odrzuciła włosy do tyłu. – Virginia? Halo – pierwsze o czym pomyślała to to, że blondynka zawiesiła się, odleciała i lada moment ocknie się z dziwnego oderwania od rzeczywistości.
Tak jednak się nie stało.
– Virginia! – absolutnie żaden hałas, krzyk czy cokolwiek co robiła Molly nie docierało do Biondi. – Jebać to – korzystając z tego, że jej dłonie były naprawdę szczupłe zgodnie ze wcześniejszym testem bez większego problemu udało jej się wyswobodzić zarówno lewą jak i prawą dłoń ocierając przy tym nieznacznie naskórek. Rozcierając zaczerwienienie najpierw doskoczyła do mini monster trucka zdzierając z jego dachu przytwierdzony taśmą klucz. Najszybciej jak to tylko możliwe otworzyła kajdanki V. – Co Ci jest? Wynosimy się stąd – i już prawie obracała się na pięcie aby uwolnić swoją połówkę gdy do pokoju wpadł obserwujący wszystko na podglądzie pracownik. Zaniepokojony paniką Molly przerwał zabawę, która nią nie była od kilkunastu sekund zwracając wolność Chrisowi i dopytując jednocześnie czy aby na pewno V. nie chce czegoś do picia. Gość był totalnie spanikowany, chciał pomóc ale nie wiedział jak przez co sam niebawem będzie potrzebował wsparcia. – Chodź na dwór – zaproponowała Murphy spoglądając na Chrisa. Będzie potrzebna chyba pomoc…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Żadnych gwałtownych bodźców... Cóż, prawie się udało. Nic nie błyskało mu po oczach, nic nie huknęło, nic nie dotknęło go niespodziewanie. Niestety, czynnik stresogenny przyszedł z zupełnie niespodziewanej strony.
Jego pole widzenia początkowo nie do końca pozwalało mu się zorientować w sytuacji. Gdy załapał, co się dzieje, szarpnął się do przodu. Charakterystyczny "skok" bardzo nisko nad podłogą. Wypracowany odruch, zapobiegający postrzałom. Kajdanki jednak boleśnie przypomniały, że wciąż są na swoim miejscu. Nie była to bazarowa zabawka ani chiński gadżet z sex-shopu które byłby w stanie rozerwać. Gdy Molly krzyknęła Christian momentalnie spiął się. Czuł, że dzieje się coś bardzo złego a on znów nie jest w stanie nic zrobić.
Hej! Nic mądrzejszego nie przyszło mu do głowy a chciał zwrócić na siebie uwagę obsługi. Prawdopodobnie to krzycząca Molly zadziałała, a nie jego marna próba. Po chwili był wolny. Zastanawiał się jakim cudem Molly się wydostała - kajdanki wisiały wciąż zapięte. Virginia była bardziej półprzytomna niż nieprzytomna. Pamiętał, że raczej nie powinno się podnosić osób które zemdlały a jedynie "zabezpieczyć je" żeby nie udusiły się własnym językiem. No, i próbować docucić. Chris próbował wyłapać co właściwie mogło się stać. Jesteś w stanie się podnieść? Zapytał. Pewnie, bezproblemowo może ją wynieść. Albo pomóc jej powłóczyć nogami. Molly, wiesz czy ona choruje? Cukier, zakrzepy? W końcu nikt nie mdleje...hobbystycznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba to całe szczęście, że bardziej próbowała łapać powietrze, niż mówić, bo wszystko co byłaby w stanie powiedzieć, to coś w stylu "ja nic nie wiem", "to nie ja", "nie jestem mordercą", albo coś w tym stylu, bo wokół tego właśnie krążyły teraz jej nieskładne myśli.
Nie zemdlała, nie tak do końca, po prostu zupełnie oderwała się od rzeczywistości, kiedy nagle zapadła się w coś, co nigdy do tej pory w życiu jej nie towarzyszyło - nieposkromiony, przytłaczający, ogromny strach odbierający dech z piersi. Nagle wydawało jej się, że Blake wyjechał, bo wiedział, że musi się usunąć z miasta, że Sao, tak samo, i tylko ona tutaj została, jak taka idiotka, gotowa spędzić pół życia za kratkami, za człowieka, którego nawet nie znała.
Za to, że chciała pomóc przyjaciółce.
W ogóle nie docierały do niej pytania. Ani czy jest ok, ani czy choruje, ani czy powinni wyjść, nawet to, czy chciałaby coś do picia. Ledwo odnotowała, że nie ma już na sobie kajdanek i tę nową wolność wykorzystała tylko wyłącznie do tego, żeby jeszcze bardziej się skulić i jeszcze bardziej rozpaczliwie próbować złapać oddech, już bardziej widocznie, bo odruchowo umieściła rękę na klatce piersiowej.
Na pewno nie byłaby teraz w stanie wstać i wyjść by nawdychać się świeżego powietrza. Mięśnie ledwo jej słuchały.
- Nie... - wydusiła tylko z siebie pomiędzy jednym, a drugim spanikowanym wdechem.
Teraz, z ręką na klatce piersiowej, wiedziała też, że nie tylko jej się wydawało, że jej serce wali jak szalone.
Jeszcze kilka razy powtórzyła to desperackie, krótkie zaprzeczenie, nawet sama nie wiedząc co usiłowała przekazać. Ale nie było jej stać na więcej.
Jaki wstyd!

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Genesee”