WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post



Ktoś mógłby jej zarzucić, że zdziadziała lub zwyczajnie się starzeje, ale prawda była nieco inna. Nie potrafiła odnaleźć się zbyt dobrze w Seattle odkąd wróciła i właściwie nie była pewna czy w ogóle chce się tu na nowo odnaleźć. Może jej miejsce było w Afryce lub Australii pośród dzikich zwierząt, o które dla odmiany się troszczyła nie krzywdząc przy tym bliskich jej ludzi. Powoli zaczynała się obawiać, że miała do tego tendencję, a zaczęła się ona od osoby, którą kochała najmocniej. Wygodniej było się schować, a to wychodziło jej z biegiem lat coraz lepiej… no ostatnio może nie do końca szło po jej myśli. Miała już za sobą pierwsze starcie z Dexterem i nie należało ono do najłatwiejszych. Musiała nieco odreagować i wyrwać się z tej monotonii w którą wtrąciła się po powrocie do miasta: dom, praca, wolontariat, dom praca, znajomi, wolontariat, dom. Można zwariować, prawda? O ile domówki to była jej broszka, o tyle wypady na miasto już słabo ogarniała, dlatego też zdała się na swoich bliskich. Owszem, czasami praktycznie cały czas czuła się źle z tym jakiej sytuacji ich postawiła, ale wciąż nie była gotowa na spotkania całej grupy, dlatego upewniwszy się wcześniej, że nie będzie na miejscu byłego narzeczonego wcisnęła się w coś wygodnego i złapała taksówkę, która zawiozła ją do Genesee. Kilkukrotnie zerkała na swój zegarek, a później na wiadomość jaką dostała na grupowym czasie. — Powinni już być — mruknęła do siebie i lekko zdezorientowana weszła do środka, by ogarnąć co tu jest grane. Może już ogarniali wejściówki, a może tylko ona nie kwalifikowała się do grupy spóźnialskich? Nie, to na pewno nie jej błąd. Zawsze miała bzika w temacie punktualności do tego stopnia, że zapomniała o tym jak kilka tygodni wstecz celowo ustawiła sobie zegarek z pięciominutowym wyprzedzeniem. Kiedy już pojęła swój błąd usiadła w poczekalni na kanapie i czekała aż dojdzie reszta paczki, by wspólnie wybrać pokój na ten wieczór. Naprawdę nie rozumiała skąd ten nagły niepokój... pewnie kwestia oczekiwania, a nie jej spartaczona intuicja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robert pojechał metrem, bo nie przepadał prowadzić auta i być do niego przywiązanym, szczególnie na towarzyskich wypadach, takich jak ten. Poza tym lubił poruszać się publicznymi środkami transportu, co było tylko jednym z jego dziwactwa. Te wszystkie nowe twarze, przeróżne losowe zdarzenia i wszechobecne zarazki. Czego tu nie lubić? Tym razem czuł się jednak dziwnie nieswojo. Miał wrażenie, że ktoś go śledził, więc co jakiś czas rozglądał się ukradkiem i oglądał za siebie. W drodze do Puzzle Brake nie szedł główną ulicą, tylko starał się przechodzić mniejszymi uliczkami, aby zgubić potencjalnego prześladowcę. Prawdopodobnie nikt go nie śledził, ale odkąd dostał anonimowy list miłosny był wyjątkowo niespokojny. W pewnym momencie rozkojarzony wpadł na worek ze śmieciami, wystawiony na tyłach jakiegoś pubu, potknął się i przewrócił, tłumiąc okrzyk zaskoczenia. Może powinien jednak bardziej uważać co robi i gdzie idzie. Wyglądało na to, że większe zagrożenie stwarzają śmieci, czy jak kto woli, on sam, niż wyimaginowany stalker. Podniósł się i otrzepał szare jeansy, starając się udawać, że nic się nie stało. Na szczęście nie zauważył żadnych świadków zdarzenia.
Skrzywił się lekko, bo chyba obtarł sobie nieco lewe kolano. W każdym razie ruszył dalej, skręcił w lewo i o mało co nie minął budynku, do którego zmierzał.
Odchylił głowę, by odczytać napis na szyldzie, po czym sprawdził jeszcze czy gdzieś w oddali nie widać kogoś z paczki jego przyjaciół. Kiedy nie dostrzegł nikogo znajomego wszedł do środka.
Lolcia! — zawołał, po czym dosłownie wskoczył na miejsce obok niej. Szturchnął ją delikatnie ramieniem. — Uśmiechnij się, bo zacznie padać — powiedział, unosząc lekko kącik ust. Wyglądała na spiętą, co zazwyczaj nie było do niej podobne. Właściwie nie dziwił się, w końcu wiedział co musiała ostatnio przechodzić. Mimo wszystko jej uśmiech był jednym z czynników, dla którego cała grupa dalej trzymała się razem. Każdy coś wnosił. Pola była uśmiechniętym promyczkiem, który rozgrzewał ich w trudne, pochmurne dni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– 7 – Tak, jak Robert wolał metro, tak C. starała się stawiać na rower. Tym razem nie było inaczej – pędem mknęła między uliczkami, aby nie spóźnić się na spotkanie z przyjaciółmi. Nie była największą fanką escape roomów; często przeszkadzał jej fakt, że taka rozrywka zamiast zacieśniać więzi między uczestnikami, zazwyczaj prowadziła do kłótni i ciągłego przekrzykiwania się. Z kolei Langford zawsze należała do osób preferujących ciszę i spokój, chyba, że wybierała się na imprezę. Ale lud zadecydował – musieli w godzinę wydostać się z kompleksu ciasnych pokoi, aby ujść z życiem. Chociaż miała nadzieję, że wyjdą nawet jeśli nie uda im się rozwiązać wszystkich zagadek.
Zabawa miała miejsce dość daleko od jej domu, bo na West Seattle, jednak pozostawienie samochodu w domu było dobrą decyzją. W korkach, które mijała po drodze, spędziłaby co najmniej godzinę, a dzięki prężnemu pedałowaniu pojawiła się przed Puzzle Brake już po dwudziestu minutach od wyjścia z mieszkania. Już z daleka ujrzała Browna, który miał w zwyczaju potykanie się o własne nogi. Szybko jednak podniósł się z ziemi i wszedł do środka. Ona po przypięciu roweru przed wejściem, zrobiła to samo.
– Robbie, nic ci nie jest? – przechodząc przez próg, skinęła głową na obdarte kolano mężczyzny. – Jak zwykle gratuluję spektakularnej wywrotki – przywitała się z przyjaciółmi – najpierw z Polą, później z kaleką. – Czy możemy już porozmawiać o twojej stalkerce, czy preferujemy poczekanie na resztę? – nie mogła odmówić sobie tej przyjemności. Od kiedy po raz pierwszy przeczytała wątpliwej jakości list miłosny skierowany do Browna, nie potrafiła przestać się śmiać. To chyba jedyna osoba z ekipy, której mogły przytrafić się podobne rzeczy – zupełnie, jakby żyli w fabule jednej z książek bruneta, a nie w szarej, waszyngtońskiej rzeczywistości. Dodatkowo, w mediach huczało od heroicznego czynu przyjaciela; wyprowadził kobietę z małym dzieckiem na rękach z festiwalu zaatakowanym przez eko-terrorystów. Była z niego naprawdę dumna. – Dla pocieszenia mogę wam opowiedzieć, jak kilku ghostbusterów siłą weszło do mojego apartamentu, próbując mi wmówić, że za dwadzieścia dolarów oczyszczą w nim aurę i znów będę bezpieczna – cała sprawa skończyła się dzwonieniem po policję, bo nierównoważone, zupełnie nieznane jej osoby przez długi czas nie chciały wyjść. W pewnym momencie naprawdę zaczęła się bać; finalnie nie wiedziała, z kim ma do czynienia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 9 — ..........Nie jest to najlepszy okres w jego życiu, ale też nie najgorszy — bo ten przypadł parę miesięcy temu, gdy postrzelono go w pracy, a potem rozstał się ze swoją narzeczoną, co było tylko i wyłącznie jego decyzją. Bardzo trudną decyzją, trzeba dodać. Zdążył się jednak jako tako po tym pozbierać, a przynajmniej na tyle, że znowu ma czas i możliwość na wyjścia z paczką znajomych, za czym bardzo tęsknił. Szczególnie że ostatnio spotykają się rzadko i zawsze w niepełnym składzie, odkąd Pola uciekła Dexterowi sprzed ołtarza. Nie ma zamiaru jej z tego powodu oceniać, zrobiła to, co czuła i po części nawet ją rozumie — nie mówiąc o tym, że on sam zostawił jej młodszą siostrę — ale nie zmienia to faktu, że żałuje, iż miało to wpływ na ich niewielką grupę.
..........Gdyby nie to, że widują się tak rzadko, zapewne jakoś by się wykręcił z dzisiejszego spotkania, bo escape room, to zdecydowanie nie jest zabawa dla niego. Czuje się już na to zdecydowanie za stary, ale po rozpatrzeniu za i przeciw, dość szybko stwierdził, że co mu szkodzi. To jednak nie dla rozwiązywania zagadek zgodził się przyjść, a raczej przyjechać, bo i tak musiał załatwić kilka spraw na mieście, więc powrót do domu wydawał mu się bezsensowny. Pod odpowiedni adres podjeżdża więc swoim autem, choć odrobinę spóźniony, ale co to jest pięć minut! Może się założyć, że ostatni nie będzie, pierwszy zresztą też nie.
..........Z tego co słyszałem, to nie tylko tobie. Kumpel mówił mi, że było kilka takich zgłoszeń w przeciągu ostatnich tygodni — wtrąca się, kiedy już podchodzi do Poli, Roberta i Carol, która właśnie opowiadała, co jej się ostatnio przytrafiło. Posyła im szeroki uśmiech, a potem wita się z każdym z osobna — przyjaciółki całując w policzek, a Robertowi podając dłoń. Zerka jeszcze na zegarek, a potem na wejście do lokalu. — Na kogo jeszcze czekamy? — pyta, bo nawet nie zorientował się, kto dzisiaj przychodzi. Choć skoro Pola tu jest, to zakłada, że Dextera nie będzie — bo nic o żadnych niespodziankach nie wie. A może wie, ale zapomniał? Nie byłoby to nic dziwnego, bo czasem zdarza się, że jak ktoś coś mu powie, to potem o tym nie pamięta.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że stęsknił się za swoimi ziomeczkami. Trzeba raz na jakiś czas się z przyjaciółmi zobaczyć i spędzić miło czas. Czuł, że ich relacje nie są już takie, jak kilka lat temu. Tłumaczył sobie, że to wina tego, że się starzeją. Bo przecież prawdziwi przyjaciele wcale nie byliby źli, że Dex wraz z Polą z hukiem rozpieprzyli im idealny światek, prawda?! No. Spodziewał się jakiegoś wyjścia do baru. Był też gotów zaprosić wszystkich do siebie i zamówić jakieś fajne żarcie. Wtedy przynajmniej miałby kontrolę nad muzyką. Ale żeby escape room? Jakby miał mało zagadek w robocie, teraz jeszcze będzie się tak bawił? Jeszcze nie doszedł na miejsce, a już teraz czuł presję otoczenia, że to on będzie miał ich stamtąd uratować. Nabrał też trochę podejrzeń, gdy wysłuchiwał Logana, który namawiał go do spotkania z zadziwiającą, jak na niego, pasją. Dex szybko jednak odrzucił te myśli, karcąc się, że nie powinien patrzeć na przyjaciół detektywistycznym okiem. Z Sheparcem spotkali się po drodze, bo z jakiegoś dziwnego powodu było im po prostu po drodze. Komunikacja miejska niestety postanowiła ich tego dnia nienawidzić, więc lekko się spóźnili.
- A koleś na to: to moja matka. Bo wiesz, bo tam było ciemno - ze śmiechem dokończył własny żart, który właśnie opowiadał Loganowi. Piąteczkę zbijam z każdym, kto zrozumiał, o co mi chodzi hehe. Zaaferowany swoim niezwykłym poczuciem humoru zapomniał nawet, że wypada patrzeć na przestrzeń, po której się porusza.
- Wybaczcie to spóźnienie. Nie uwierzycie, co nas spotkało w autobusie. Jeden koleś miał taką trąbkę i... - Już rozkładał szeroko ręce, żeby przytulić Carol. Już chciał zbijać piąteczkę z Robertem i Ryderem. Już chciał ich zapewniać, że on będzie tylko pomagał, że niech na niego nie liczą. Już wszystko było dobrze, gdy dotarło do niego, kto jeszcze tam siedział. Na moment chyba zawiesił mu się mózg. Sytuacja była zbyt nietypowa i nieprzewidywalna, żeby do niego od razu dotarła. Nie zwrócił uwagi na niczyje nerwowe uśmieszki i nawet dał się wprowadzić do pomieszczenia. Chyba nawet wysłuchali instrukcji, ale sam już nie był niczego pewny.
- A ona to była tamtego matka, no. No matka, każdy ma matkę, ty, ja, no rozumiesz - wrócił do tłumaczenia Loganowi żartu sprzed paru chwil, najwyraźniej licząc, że jak będzie udawał, że niczego nie widzi, to nic się nie wydarzy.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet nie pamiętał od kogo wyszedł pomysł, żeby w końcu spotkać się paczką i z Polą, i z Dexterem. Wiedział tylko, że był jak najbardziej za okrutnym zamknięciem ich w pomieszczeniu i zmuszeniu, jak pary dzieciaków, do współpracy. Zakładał, że wspólna przygoda w escape roomie może być usłana niepowodzeniami, ale był gotowy podjąć ryzyko, tak samo reszta, skoro wszyscy zgodzili się spędzić popołudnie w takim gronie. Zamierzał zabrać się z Ryderem, lecz gdy nie zastał go w domu, ruszył w drogę sam, nie spodziewając się, że na trasie spotka innego przyjaciela. Towarzystwo Dextera zazwyczaj poprawiało mu humor, nawet w taki dzień, kiedy chodził zirytowany tęskniąc za morderczymi treningami. Tylko że niestety czuł lekkie wyrzuty sumienia patrząc jak niczego nieświadomy Dex opowiada dowcip. Uśmiech na twarzy Shepherda był nieszczery, gdy po głowie przymykały przeróżne pytania. I tak koniec końców, Logan był nastawiony na dobrą zabawę.
Weszli do środka i okazali się być ostatnimi na miejscu. Logan minął oniemiałego Sherwooda i dokończył - Nie chcecie wiedzieć co zrobił z tą trąbką - zapewnił, witając się z resztą - Spodziewałem się, że przyjdziesz z osobą towarzyszącą - rzucił do Roberta - Jesteśmy już wszyscy? Veronica w końcu się nie pojawi? - rozejrzał się, zatrzymując spojrzenie na dłużej na Poli, jednocześnie skrycie mając nadzieję, że bladość jej twarzy jest skutkiem skąpiącego promieni jesiennego słońca. Stanął znów przy Dexterze próbującym symulować spokój. - No, a matka jest jedna, tak? - pokiwał głową słuchając tłumaczeń.
Pracownik escape roomu ulotnił się szybko, mając pewnie nadzieję, że grupa wbrew pozorom nie zmusi go do zainterweniowania w trakcie „zabawy”. Może był już wyczulony, doświadczenie nauczyło go wychwytywać pewną szczególną nerwowość mogącą zwiastować kłótnie. Uzbrojeni w podstawowe informacje byli teoretycznie przygotowani do rozwiązania zagadki podsuniętej przez moderatora. Wystrój ciągu pomieszczeń przypominał labirynt namiotów cyrkowych z dziecięcego koszmaru. Drażniący dźwięk tykającego zegara miał im przypominać o uciekających minutach, krzywo zawieszony obraz zachęcał do przyjrzenia się mu z bliska, tak samo błyskające światełkami koło fortuny aż prosiło się o inspekcję, a z sąsiadującego pokoju dolatywał odgłos szurania. Było także wiele przedmiotów, które na pierwszy rzut oka nie przyciągały zbytniej uwagi, być może zwodniczo nie wzbudzając ciekawości.
Kierując się pierwszą zasadą sprawdzaj wszystko, Logan zaczął przezornie upewniać się czy nie ma w pobliżu ostrych przedmiotów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczekiwanie na pozostałych wprowadzało ją w nieco nerwowy nastrój, a poczekalnia w escape roomie to tylko podsycała - niby zwykłe miejsce, a człowiek zastanawiał się co czai się za drzwiami. Widząc, że otwierają się drzwi z pewną ulgą spojrzała na Roberta i posłała mu lekki uśmiech, jak sam jej zasugerował. — No witaj nasz bohaterze — ona też od czasu do czasu śledziła informacje, a już w szczególności, gdy wyłapała, że dotyczą kogoś bliskiego jej sercu. — Akurat w Seattle bez względu na mój uśmiech pogoda lubi być kapryśna i raczyć nas deszczem — odparła żartobliwie, bo powoli czuła się już swobodniej będąc w jego towarzystwie. Nie musiała czekać zbyt długo, bo w końcu pojawiła się też Carol, a jej uwaga sprawiła, że posłała Robertowi zaciekawione spojrzenie. Wywrotką się jej nie pochwalił, ale to przestało mieć znaczenie, gdy wpadł jej w ucho zupełnie inny temat. — O tak, koniecznie musisz nam zdradzić więcej w tym temacie! — w jej głosie można było wyczuć lekkie podekscytowanie, poniekąd dlatego, że podchodziła do tej stalkerskiej sprawy z przymrużeniem oka. Pewnie gdyby uznała, że coś poważnego grozi Robertowi poradziłaby mu jakiegoś detektywa, ochroniarza, albo po prostu byłego narzeczonego, z którym przecież utrzymywali kontakt, gdy jej nie było. Miał znajomości, ktoś może pomógłby rozwiązać zagadkę, kto stoi za tym wszystkim. Nim jednak głębiej się nad tym zastanowiła pojawił się Ryder, z którym przywitała się równie ładnie co z pozostałymi - czyli krótkim uściskiem pełnym Hudsonowej miłości. — Chyba jeszcze Logan ma wpaść, Ronnie nie będzie — poinformowała wytężyła nieco swój słuch. — O chyba nawet go sł...— yszę? Szybko złapała się na tym, że znajomy głos wcale nie należał do Logana i nim reszta dołączyła rzuciła pytające spojrzenie Carol, następnie Robertowi, a później Ryderowi, by koniec końców pozostać przez dłuższy czas niezauważoną, kiedy tak stała i wpatrywała się w żartującego jakby nigdy nic Dextera. Przygryzła wargi od wewnątrz milcząc i nie ułatwiajac mu rozwikłania zagadki, czemu nagle atmosfera zrobiła się lekko napięta. Bingo! Tak, była tutaj. Zauważył ją, a ona spięła się na całym ciele i nawet nie była pewna jak doszło do tego, że znalazła się w pomieszczeniu, bo jej nogi na pewno próbowały zdziałać coś na wstecznym intuicyjnie przesuwając ją do drzwi wyjściowych. To pewnie Carol, a może Robert (może wspólnie!) wepchnęli ją do środka poklepali ją po ramieniu i zmylili jej odruchową chęć ucieczki? Wewnątrz było zdecydowanie ciemniej i w powietrzu wisiała jakaś aura zbrodni, ale słuchanie wprowadzającego, kiedy była zszokowana pojawieniem się byłego narzeczonego, nie wyszło jej najlepiej, więc spojrzała pospiesznie na Carol. — Co powinniśmy teraz niby zrobić? — i sama nie była pewna czy pyta się właśnie o zadanie jakie im przydzielono, czy o to nieczyste zagranie ze strony znajomych, które przyczyniło się do zamknięcia ich w jednym pomieszczeniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzał na Carol i zsunął się nieco na kanapie, patrząc na nią uważnie. A to żmija, widziała jak się potknął na ulicy. Powinien na to zareagować czy może udawać, że nie usłyszał? Uśmiechnął się szeroko, kładąc dłonie na swoich kolanach.
Poczekajmy może. Na pewno wszyscy nie mogą się doczekać, żeby się o tym dowiedzieć — odparł wesoło, chociaż tak naprawde wcale nie było mu do śmiechu. Ciekawe jakby coś takiego spotkało ich.. Chyba, że oni to zaaranżowali. Zerknął na Polę, a potem Carol odrobinę podejrzliwie, ale nic już nie powiedział. Na wspomnienie o pogromcach duchów, Robert założył ręce na klatce piersiowej, zsuwając się jeszcze odrobinę niżej i patrząc na brunetkę z dołu.
No ja nie wiem czy dwadzieścia dolarów byłoby odpowiednią rekompensatą za spakowanie wszystkich twoich rzeczy i wyprowadzenie Cię stamtąd — odparł z zawadiackim uśmiechem, po czym poruszył brwiami. Do środka wszedł Ryder, więc Robert się z nim przywitał. Postanowił również odpowiedzieć na zadane przez niego pytanie.
Jeszcze ma wpaść Logan i… — urwał, po czym zerknął na Polę kątem oka. Ciekawe czy wiedziała, że ma być Dexter. Nagle zdał sobie sprawę, że raczej była tego nie świadoma. Nie dokończył zdania, bo reszta właśnie weszła do środka. Uśmiechnął się rozbawiony, słysząc o trąbce. — Co zrobił? — spytał natychmiast, bo to raczej oczywiste, że chciał wiedzieć. Koniec żartu o matce i tłumaczenie Dextera też go rozbawiło, więc pokiwał w zrozumieniu głowa i odchrząknął. — Nie przeczę, że ja też mam jedną matkę — dołączył się, po czym podciągnął i usiadł na kanapie już prosto, żeby zaraz przybić piąteczki z chłopakami. Pytanie o osobę towarzyszącą celowo zlekceważył, tak jak teksty Carol o fance. Co to za przytyki, ja się pytam?
idąc do odpowiedniego pomieszczenia z reszta ekipy, zauważył, że Pola prawdopodobnie wolałaby, żeby to był sam “escape” bez “room”. Dlatego posłał Carol porozumiewawcze spojrzenie i odciął młodej drogę ucieczki. Następnie, gdy już byli w środku i tak musieli współpracować, aby się wydostać.
Chyba musimy poszukać wskazówek — zauważył, odpowiadając przyjaciółce na pytanie. Podszedł do biurka i poniósł z niego lupę. Odwrócił się i przystawił ją do oka. — Macie banie jak kosmici.
Opuścił lupę, po czym wzruszył ramionami. — Chyba nie działa, bo nic się nie zmieniło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Matko kochana, dobra, lecimy, nie śpimy. A więc! Dexter był bardzo skołowany, pogubiony i w ogóle na innej planecie. Nie dość, że rozpoczęli dyskusję o tym, ile kto ma matek, to jeszcze ta Pola w tym wszystkim. Oby tylko nie zaczął się zastanawiać, jakby to było, gdyby była matką jego dzieci. Czuł się niekomfortowo i nie miał pojęcia, czemu przyjaciel im to zrobili. Był pewny, że Pola też wolałaby być teraz w całkowicie innym miejscu. Pewnie nawet na innym kontynencie. Ale cóż. Drzwi się za nimi zamknęły. Nie będzie robił wielkiej afery i nie będzie żądał wypuszczenia, bo to głupie. Musieli rozwiązać zagadkę, potem błyskawicznie się stamtąd zmyć i tyle. Oby tylko wytrzymać tu bez jakichś kłótni.
- Nie wiem jakim cudem ty skończyłeś jakąkolwiek książkę. - Pokręcił głową, zawiedziony pomysłami Roberta. No jeżeli miał do czynienia właśnie z taką ekipą, to raczej marny ich los.
- No dobra. Po kolei. My zajmiemy się szukaniem wskazówek po tamtej stronie pokoju - zakomenderował, wskazując na siebie, Roberta i istniejąco-nieistniejącą Carol.
- Wy zobaczcie, co się dzieje tutaj i... dogadamy się jakoś. Z odległości - dodał, przydzielając zadanie Poli, Loganowi i Ryderowi, który był przecież w podobnym stanie co Carol. Szybkim krokiem przeszedł na drugi koniec pokoju i zaczął się tam nerwowo rozglądać, postukując co rusz w jakieś ścianki i półki, licząc, że wypadnie z nich rakieta i będzie mógł stąd odlecieć. Cóż, niestety wypadł tylko jakiś szyfr.
- Ty jesteś dobry w literki. Myśl. - Pokazał kartkę Robertowi, obracając się plecami do pozostałej części ekipy, żeby się nie rozpraszać.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze, że zdecydowali się wybrać i z Polą, i z Dexterem. Znaczy, póki co Pola się jeszcze nie przydała w żaden znaczący sposób, jedynie umilając towarzystwo. Może nie tak umiejętnie jak zazwyczaj, ale winić jej specjalnie nie można, zważywszy w jakiej sytuacji została postawiona. Dexter natomiast szybko obrał przywództwo, rozdzielając zadania pomiędzy zebranych. Loganowi podobał się taki rozwój wydarzeń. Może zanurzając się w przygotowanej dla nich historii, rozwiązując tajemnice i odkrywając sekrety grupa przyjaciół na powrót się scali, po tych kilku nieprzyjemnych latach dziwnych układów, w których próbowali się odnaleźć od pamiętnego dnia, kiedy Dexter nie usłyszał od Poli "Tak". Albo uprawiał właśnie naiwny optymizm.
Logan pociągnął ze sobą Polę, uśmiechając się do niej przyjaźnie. - Nie będziemy gorsi - rzucił, dostrzegając, że tamta grupka odnalazła jakiś szyfr. Sam zaczął się rozglądać, zaglądając we wszystkie kąty. Dobrze by było, gdyby też coś znaleźli. Pola może zajmie myśli czymś innym, a Ryder... Shepherd nie wiedział ile będzie z niego pożytku, bo wyglądał tak trochę niewyraźnie.
Zajrzał do wielkiego kufra. Zdziwił się, bo wydawałoby się, że jedną z trudności powinna być możliwość uchylenia wieka. Poza ciężarem nie stawiało jednak większego wyznania. - Pola, chodź, pomóż mi - poprosił, grzebiąc ręką w zawartości skrzyni. Jakieś ubrania, magiczna laska, stary aparat, książka, kilka butelek... Sięgnął po pierwszy przedmiot, który wpadł mu w oko. Przerzucił kilka stronic, przeglądając naprędce zawartość podniszczonej książki o nieprzyjemnie miękkiej okładce. Była cienka, pachnąca wilgocią i wanilią oraz ozdobiona rysunkami w rogach niektórych stron - figury geometryczne z jakimiś cyferkami, a gdzieniegdzie nakreślona naprędce głowa ptaka. Logan nachylił się do Poli - Spójrz na to - przekartkował wolumin. - "Cierpienia marnego Hipstera" - przeczytał tytuł na pierwszej stronie i zamyślił się - To chyba Robert lepiej ogarnie...? - mruknął do panny Hudson i odwrócił się przez ramię, żeby zerknąć na męczących się nad szyfrem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba jedyną osobą w tym pomieszczeniu bradziej skołowaną od Dextrera była Apollonia. Jeszcze parę chwil wcześniej obstawiała, że czeka ją jakaś przygoda w escape roomie z przyjaciółmi, po której co najwyżej będzie obawiała się wracać w pojedynkę do domu, a nie krępująca godzina bez możliwości wyjścia, bo tuż obok czai się jej były narzeczony. Jakby nie było pomagała jej myśl, że nie tylko ona czuje się w tym momencie jak w pułapce przesiąkniętej niezręcznością, która aż kipiała z każdej strony i każdy z przyjaciół mógł to wręcz poczuć na swoim karku. Sorry, ale sami sobie byli winni. Po głowie wciąż chodziła jej jedna krótka myśl: Co oni sobie u licha myśleli? - ale nie miała czasu wnikać i dopytywać w momencie, kiedy wszyscy liczyli na rozwiązanie zagadki. Hudson chwilę zajęło zrozumienie, że stanie jak kłoda - co niewątpliwie było efektem szoku - na nic się nie zda i najlepiej będzie jak faktycznie szybko rozwiążą zagadkę i zakończą to nieporozumienie. Nie zrozumcie jej źle, ale przez pięć lat nie mogła się zebrać na odwagę, by spotkać się z Dexterem sam na sam, by przyznać się do błędu, a tu poniekąd została postawiona pod ścianą. Ratował ją jedynie fakt, że miała już okazję z nim porozmawiać, a spotkanie niosło za sobą nadzieję, że kiedyś być może będzie między nimi znośnie i będą w stanie normalnie porozmawiać, ale teraz… teraz czuła się przytłoczona, więc na rękę był jej fakt, że to Dexter przejął dowodzenie i znalazła się w grupie z Loganem, który pewnie w swoim czasie jako przedstawiciel grupy usłyszy swoiste kazanie za ten absurdalny pomysł. Pewnie w kościele, w końcu to było najlepsze miejsce na pranie przyjacielskich brudów z Loganem.
Tak, tak już idę — przytaknęła na słowa przyjaciela i podreptała za nim zerkając do skrzyni, w której właśnie zanurkował jedną ręką. W jej oczy rzucił się aparat, ale to nic dziwnego, bo nie od dziś miała do nich słabość. Gdyby była to nowsza technologia pewnie pierwsze co by zrobiła to zerknęła w galerię, al w tym wypadku to odpadało. Dopiero po chwili sięgnęła po książkę, którą trzymał w ręku i sama z ciekawości ponownie zerknęła do środka. — I jak tam? — zapytała kontrolnie zerkając na pozostałych. — Mamy jakąś podejrzaną książkę, Robert może chcesz zerknąć? — mimo to wciąż trzymała dystans, jakby miał zapewnić jej poczucie złudnego komfortu. — Ja się tu jeszcze zaglądnę — dodała oddając w ręce Logana książkę i nurkując w tym kufrze jakby liczyła, że w tych butelkach zamknięty jest magiczny powrót do przeszłości albo chociaż jakiś trunek… ale jedyne co zauważyła to jakieś zawiniątko w jednej z nich. — To też wygląda ciekawie — odparła podnosząc w górę swoją zdobycz, a zaraz po tym wzięła się za odkorkowanie, które mogło wyglądać trochę komicznie, kiedy jedną nogą opierała się na kufrze jednocześnie siłując z butelką opartą na kolanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt nie docenił jego wyjątkowo zabawnego żartu. No trudno, ich strata. Brunet zerknął kątem oka na Dextera, który wyglądał na wyjątkowo spiętego. Chyba wszyscy wiedzą czyja to wina. Nie było jednak sensu nikogo obwiniać i wytykać palcami, nawet Poli. Tylko czemu Sherwood musiał wyżywać się akurat na nim? Przecież on nie zrobił nic złego. Westchnął ciężko, ale nic nie powiedział, bo pewnie tylko pogorszyłoby sprawę.
Żeby tego było mało, to Dex postanowił rozstawić ich po kątach i zająć pozycję szefa gangu, który mówi swoim sługusom co i kiedy mają robić. W zasadzie było Robertowi wszystko jedno, przynajmniej dopóki nagle nie został zobowiązany do myślenia.
Czyli nagle umiem w literki? — zapytał, nie oczekując odpowiedzi. Spojrzał tylko na Dexa spod ciemnych loczków, odbierając od niego kartkę. Co za nerwus, może powinni zadzwonić do organizatorów escape roomu i poprosić o melisę, bo ich przyjaciel zaraz kipnie na zawał. Niestety nie mieli telefonów, pech.
Utkwił wzrok w szyfrze i podrapał się po głowie. W skupieniu się przeszkodziła mu Apollina, który zwróciła się o pomoc przy podejrzanej książce. Czyli już po rozdzieleniu się? Może i lepiej, bo miał wrażenie, że powinni mimo wszystko działać razem, a nie w grupach. Chociaż to nie on był dzisiaj od planowania.
Podszedł do Logana i przejął od niego wspomnianą wcześniej książkę. — Cierpienia marnego hipstera? — zapytał, marszcząc brwi i przeglądając jakiś czas napisy i obrazki na stronach. w pewnym momencie natrafił na obraz, który wydał mu się znajomy. Rozłożył kartkę z szyfrem od Dextera przy rysunku i przyjrzał się temu jeszcze raz.
Ten szyfr z kartki uzupełnia brakujące litery i cyfry z obrazka — mruknął ni to do siebie, ni to do reszty. — Na dwunastej się pojawię, policzę do pięciu, trzech, dziesięciu — odczytał po dłużej chwili, jak już dopasował część tekstu z kartki do tego na stronie książki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdecydowanie przydałyby mu się jakieś ziółka. Bez różnicy, czy do picia, czy palenia. Po prostu musiałby się uspokoić albo zapomnieć na moment, że tu jest, jeśli ucieczka nie była opcją. No, niby była, ale nie chciał robić przed wszystkimi sceny. Im szybciej rozwiążą tę zagadkę, tym szybciej stąd wyjdą. Czuł, jak uruchamia mu się maksymalny poziom skupienia, jak nastawia się na bojowe działanie, jak jest gotów góry przenosić, byle tylko odnaleźć ostatni klucz. Przyjaciele też najwyraźniej wreszcie poczuli zew przygody i wzięli się do roboty. Pewnie w normalniej sytuacji byłby troszkę naburmuszony, że to nagle na Robercie skupiła się cała uwaga, szczególnie w kwestii rozwiązywania zagadek, ale tym razem był wdzięczny losowi.
- No dobra, nasz wieszczu narodowy. To potrzebuję obrazka i cyfr. Dyktuj - polecił, zanim jeszcze biedny Brown doszedł do połowy zagadki. Sherwood w tym czasie padł na kolana przed jakąś szafką i zanurkował w niej górną połową ciała. Lepszego pretekstu do wypięcia się na nich wszystkich i zaprezentowania własnej dupy przecież nie znajdzie. A w meblu faktycznie znajdowało się miejsce do przesuwania obrazków i cyferek. Ma się te policyjną intuicję, nie?
- No dobra. Tu jest z kolei zagadka matematyczna. Słuchajci... - przerwał mu huk i ciche jęknięcie. Przywalił głową w szafkę, zapominając, że przecież ma nad sobą kawał drewna i nie powinien się tak gwałtownie prostować. Wygramolił się wreszcie ze środka i znów przyjrzał się kartce, którą stamtąd wydostał.
- Proste. Wiedząc, że 1 sasin to 70 milionów, oblicz, ile potrzeba... - zaczął mamrotać coś pod nosem, nie dając im nawet możliwości spojrzenia na treść. Coś podedukował w głowie, coś mruknął o wyborach, które się nie odbyły i rozwiązanie było gotowe.
- To chyba tylko pierwsza połowa odpowiedzi. Gdzieś tu pewnie jest końcówka - wyjaśnił, podnosząc wzrok na resztę. Zmarszczył brwi, wbijając spojrzenie w butelkę, którą odkorkowała Pola.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czuł jak spięta była Pola, poszukująca czegoś co mogłoby ją pewnie uratować przed skupianiem się na beznadziejnej sytuacji, w której postawili ją ludzie, których uważała za przyjaciół. Logan jej współczuł, Dexterowi zresztą też. Czuł się jak skończony dupek widząc jak niezręcznie czują się w tym momencie. Skoro jednak już tu są, nie ma co tkwić w sieci rozterek i zmieszania. Równie dobrze można się skoncentrować na dobrej zabawie.
Przyjrzał się raz jeszcze zawartości starej książki, lustrując stronice przelotnie i oddał ją w dobre ręce Roberta. Kto miałby lepiej wyciągnąć z niej wszelkie sekrety, jak właśnie pisarz? - Znasz? - spytał, bez większej wiary jednak, że książka mogłaby stać na półce Browna. W takie przypadki nie wierzył. Zresztą, raczej nie jej oryginalna treść jest istotna, lecz dopiski i rysunki ozdabiające strony. Tak się przynajmniej domyślał.
Zajrzał Robertowi przez ramię, po czym zerknął na Dextera ładującego się do szafki. Przeniósł spojrzenie na Polę siłującą się z korkiem i powstrzymał naturalną chęć udzielenia jej pomocy. Hudson niewątpliwie poradzi sobie sama. Logan przysiadł więc na szafce i skupił się z powrotem na głosie Sherwooda. - Jesteś za dobrym detektywem, Dex. Myślałem, że wszyscy będziemy latać jak debile po tym pokoju, a może za kwadrans będziemy wolni. - nie żeby narzekał. Zapowiadało się w końcu na to, że mogą bez problemu wygrać.
Czując się kompletnie nieprzydatny wstał i przeszedł kilka kroków, by może poszukać czegoś co może im się jeszcze przydać. Zatrzymał się jednak przed obrazem, wiszącym nisko na ścianie. Delikatnie drgało płótno. Na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, ale musiał to być obramowany ekran z wyświetlanym zdjęciem i nałożonym na nie efektem. Najdziwniejsze było jednak to, że postać na nim, z dodanym wielkim czerwonym nosem klauna, była mu dobrze znana. - Pola, jesteś jakąś wskazówką…? - odwrócił się do niej zdezorientowany. Zdjęcie wyglądało na zrobione w poczekalni. - Wsunęli ci coś do kieszeni? Ktoś ci coś powiedział? - podrzucał pytania, licząc że może trafi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Genesee”