WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gabrielle świadomie zmrużyła oczy, przyglądając się swojemu przełożonemu spod ciemnych, długich, podkreślonych prawdopodobnie nieprzyzwoicie drogim tuszem rzęs. Nie lubiła, kiedy ktokolwiek chciał mieć ostatnie słowo i to w momencie, w którym ona była w pełni świadoma i stuprocentowo przekonana własnych racji.
Poruszywszy się na krześle, zatrzymała wzrok na wysokości twarzy Joela.
- Nie szukam tu kolegów i romansów. Przyjechałam z powodu pracy i to na niej zamierzam się skupić - zawyrokowała krótko, nawet jeżeli w opinii wielu osób mogłoby to zabrzmieć jako niekoniecznie kulturalna uwaga. Ton kobiecego głosu jawnie sugerował, że nie lubiła stwarzać sobie tego typu problemów. Zaczynało się od jednego drinka, potem niewinnej randki, a na sam koniec jedna z osób musiała zrezygnować z pracy w danym miejscu, aby życie prywatne nie kolidowało z tym zawodowym. I o ile udany związek nie był tak groźny, o tyle szybkie i emocjonalne rozstanie miało negatywny wpływ na cały zespół. W grę nie wchodziły więc ani mniej, ani bardziej zażyłe znajomości.
- I... te spotkania są obowiązkowe? - zagaiła, woląc mieć stuprocentową pewność. Nie była tym zachwycona, ale jednocześnie nie czuła się na tyle pewnie, by rościć sobie prawo do jakichkolwiek pretensji czy bezpośredniego okazywania niezadowolenia. Nie lubiła tego pseudo rodzinnego klimatu w miejscu pracy, jednak była rozsądna; skoro szef miał takie życzenie, to należało je spełnić i udawać zadowolenie z teoretycznie dobrej zabawy.
Cień uśmiechu przemknął w kącikach warg blondynki, kiedy na twarzy Joela dostrzegła zaskoczenie. Choć nie zależało jej na zdobywaniu jakichś wyimaginowanych, istotnych jedynie dla jej własnej satysfakcji punktów, to jednak skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie podobał się jej taki stan rzeczy. Była ewidentnie zadowolona.
- Tak? Dla mnie to żaden problem - zawyrokowała, unosząc idealnie wyregulowaną brew. Nie sądziła, że stronienie od alkoholu było przestępstwem, zwłaszcza że znajdowali się w kasynie, gdzie pewnie działy się rzeczy dużo gorsze niż abstynencja pracowników. - Pijam wino. Najczęściej czerwone. Ale nie w godzinach pracy, a po pracy - skwitowała ostatecznie, prostując się na swoim miejscu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie, aczkolwiek będzie nam miło, jeśli nie będziesz typem odludka — przyznał szczerze. Nie potrzebował osób z zadatkami na typowych introwertyków, którzy zajmowali się tylko i wyłącznie swoją pracą, a wszystko inne mieli w głębokim poważaniu. Wiedział, że takie dystansowanie się, mogłoby doprowadzić do nieciekawej atmosfery i miał nadzieję, że Chartier nie okaże się być prowokatorką takich. Jedno spotkanie raz na miesiąc albo dwa nie mogło jej zaszkodzić. Zwłaszcza, że w ogóle nie wyglądała na szarą myszkę i niepewną siebie kobietę. Gdyby miał ją ocenić wprost powiedziałby, że była duszą towarzystwa a co najważniejsze potrafiła się odnaleźć w każdej sytuacji dzięki pewności siebie, która od niej biła i którą dostrzegł.
Jeśli nie to świetnie. Z doświadczenia jednak wiem, że tym którzy tu pracowali i nie sięgali po alkohol zaczynało przeszkadzać to, że większość z nas pije — nie chciał powtórki z takiej rozrywki, gdzie pracownice będące typowymi dewotkami, biegające po kościelnych chórkach i pracujące u niego uciekały prędzej czy później mając serdecznie dość nie tylko alkoholu ale i wielu innych kwestii. W takich przypadkach zastanawiał się, co nimi kierowało gdy zażarcie walczyły o posadę ale na szczęście czas szybko to weryfikował. Oczywiście były tego minusy gdyż był zmuszony szukać nowych kelnerek, wiedział ile zachodu go to kosztowało. Wściekłby się, gdyby sytuacja się powtórzyła i to nie z nic nie wartą kelnerką ale osobą na tak wysokim stanowisku jak menadżer — Cóż, widzę że uparta jesteś. Ale skoro tak, nie będę nalegał. Jeśli kiedyś zmienisz zdanie, to pamiętaj, że nikt nie będzie robił problemów. Chodź, pokażę ci kasyno i poznasz pracowników — stwierdził i napił się jeszcze odrobiny whisky, po czym poprawił kołnierzyk swojej koszuli i pewnym krokiem ruszył do drzwi, które otwarł przepuszczając przodem Gabrielle.
Jeśli chodzi o twoje obowiązki to w większości będziesz robić to co w poprzednich miejscach pracy. Będziesz nadzorować pracę całego zespołu. Pamiętaj o tym, że musisz ich kontrolować. Jakby nie patrzeć pracujemy z pieniądzem i to nie małym. Nie chcę tu żadnych przekrętów a kilku krupierów jest nowych. Ponadto warto mieć oko na klientów. Zajmuje się tym ochrona, ale wszyscy wiedzą, że trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo w ludziach jest za dużo sprytu. Gdyby komuś za często zdarzały się potknięcia, daj mi znać. Będę go mieć na oku i jeśli będzie trzeba przemyślimy zwolnienie — tłumaczył gdy zmierzali korytarzem na główną salę, gdzie powoli zbierali się pracownicy nadchodzącej zmiany, z którymi się przywitał, przedstawiając od razu blondynkę, by wiedzieli że zajęła miejsce poprzedniej kobiety.
Większość z nich pracuje tutaj od lat. Niektórzy od kilku miesięcy. Rudy jest tu najkrócej. Przeniósł się z konkurencji, ale niezbyt ogarnia i często trzeba go kierować w tym co robi. Pracuje przy automatach. Nie wiem czy technologia go przerasta, czy po prostu jest idiotą, ale może ty będziesz mieć więcej cierpliwości bo mi zdecydowanie jej brakuje — wyjaśnił gdy oddalili się od pracowników, których część była gotowa do pracy, a druga część musiała się jeszcze przebrać w służbowe stroje — Prawie bym zapomniał — zatrzymał się nagle — To co jest za tymi drzwiami chwilowo nie powinno cię interesować. To sala przygotowana na specjalne spotkania. Na co dzień niedostępna dla nikogo — rzucił i wskazał na drzwi, przy których stało dwóch ochroniarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby nie okoliczności i miejsce, w którym się znajdowali, twarz Gabrielle niewątpliwie po raz kolejny przyozdobiłby grymas wyrażający przede wszystkim niezadowolenie. Nigdy nie uważała się za odludka. Nie była aspołeczna. Ludzie czasami działali jej na nerwy, ale to nie oznaczało, że podejmowała usilne próby odgraniczenia się od nich. Nie budowała dystansu i nie próbowała nikogo do siebie zniechęcić. Ona najzwyczajniej w świecie lubiła dobierać swoich znajomych ostrożnie; była świadoma tego, jak skomplikowany i trudny bywał jej charakter. Poczucie wyższości również stanowiło spory problem - od samego początku życia blondynki.
Rodzice od najmłodszych lat wpajali swojej pociesze, że była ważna, niemal wyjątkowa. Chociaż początkowo nie dawała temu wiary, to jednak wraz z upływem lat nabierała przekonania, że było w tym ziarno prawdy. Potem zakiełkowało, a obecnie zbierane plony można było obserwować gołym okiem; jej spojrzenie, wyraz twarzy, sylwetka czy sposób poruszania się. To wszystko sugerowało, jak bardzo wierzyła w siebie, jak pewna była własnej wartości i jak chętnie pokazywała to otoczeniu.
- Nie obchodzi mnie, co robi reszta. Przynajmniej w tym temacie - zapewniła krótko. Nie planowała tworzyć wyimaginowanych problemów. Wychodziła z założenia, że nie warto było wchodzić sobie nawzajem w drogę. O ile jej abstynencja w godzinach pracy nie stałaby się powodem do zaczepek, o tyle Gabrielle nie planowała biegać za każdym z alkomatem w celu sprawdzenia czyjejkolwiek trzeźwości w godzinach pracy.
Joel nie musiał czekać. Chartier niemal od razu podniosła się z miejsca. Wygładziwszy materiał czarnej spódnicy, ruszyła przed siebie.
- Rozumiem. Będę pamiętać - zapewniła, rozglądając się dookoła. Główna sala robiła ogromne wrażenie, co raz jeszcze utwierdziło Gabrielle w przekonaniu, że decyzja o przeprowadzce i przeniesieniu całego życia do Seattle było dobrym krokiem w zawodowym życiu. - Jasne. Brałam pod uwagę to, że przypadnie mi rola niańki - skwitowała, zerkając w kierunku wspomnianego rudowłosego chłopaka. Nie sądziła, że cały zespół mogłaby poznać tak szybko i to w jednym momencie - zapamiętanie wszystkich twarzy i imion było niemożliwe, dlatego Gabrielle nawet nie zamierzała próbować. Potrzebowała kilku dni, maksymalnie tygodnia, by zrobić rozeznanie wśród personelu.
Blondynka zatrzymała się w połowie kroku, cudem nie wpadając na postawną sylwetkę Joela. Wzrokiem zmierzyła nie tyle stojących obok ochroniarzy, ale drzwi, do których dostępu pilnowali.
- Nie wchodzić. Jasne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okej, w takim razie liczę na to, że nie będzie żadnych problemów — wzruszył ramionami. Szła tak bardzo w zaparte, że nie widział powodów dla których miałby nie wierzyć w to, że zwisało jej i powiewało to, co robiła reszta pracowników. Ewidentnie trafił na dobrą kandydatkę na to stanowisku. Praca wydawała się odgrywać w jej życiu główną rolę a to w odczuciu Joela bardzo dobrze wróżyło na nadchodzące tygodnie, miesiące, a może nawet i lata które mogłaby już spędzić w Denver.
Na to właśnie liczę — podsumował kwestię jej obowiązków i tego, na co powinna zwracać uwagę jeśli o nie chodziło. Miał nadzieję, że nie było tego za dużo. Wbrew pozorom kasyno nie należało do małych, ani nawet średnich lokali. Było sporych rozmiarów a to wiązało się ze sporą ilością pracowników oraz gości, którzy przybywali by zostawić u niego sporą ilość pieniędzy.
Nie nazwałbym tego w ten sposób. Nie musisz go ciągle pilnować, ale jak już będziesz w pobliżu, to warto rzucić okiem na to jak pracuje. Inni też to robią — wyjaśnił by nie traktowała tej jednej prośby jako dodatkowego, nadprogramowego obowiązku, któremu musiałaby poświęcać sporo uwagi. Co by nie było, miała swoje zadania na których musiała się skupić i na tym wbrew pozorom Joelowi zależało najbardziej. Rudzielca w ostateczności mógł zwolnić bez mrugnięcia okiem, a nie zrobił tego do tej pory, po cichu licząc na to, że chłopak się ogarnie. W końcu jak było powszechnie wiadomym, Joel jako szef wcale nie przepadał za organizowaniem niezliczonej liczby rekrutacji i przeprowadzaniem rozmów kwalifikacyjnych.
Świetnie, że się rozumiemy — uśmiechnął się. Szanował to, że nie dopytywała dlaczego, po co, czemu i kiedy. Dla niego było to jasne jak słońce, że skoro mówił, że pomieszczenie nie powinno jej interesować, to znaczyło, że powinna była trzymać się od niego z daleka — W tamtym korytarzu są biura księgowości, inspektora i techników. Ochrona od monitoringu też ma swoje pomieszczenie. Ty... Będziesz mieć swój kąt w moim gabinecie. Przynajmniej na początku — dodał, wskazując na jeden z korytarzy przeciwległy do tego, który prowadził do jego, a właściwie to ich gabinetu — Masz jakieś pytania? — dodał, bo może akurat było coś co ją interesowało, a na czego poruszenie tematu jeszcze nie wpadł. Kiedy więc udzielił odpowiedzi, na wszystkie które miała, zakończył te oprowadzanie i pozwolił na to, by zajęła się swoimi obowiązkami.

zt.
Ostatnio zmieniony 2020-12-25, 20:20 przez JOEL GALLAGHER, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#kiedyś to policzę

W nocy spał jak zabity, a dzień mimo tego, czego się dopuścił, rozpoczął w naprawdę dobrym humorze, co działało na jego korzyść. Nie musiał udawać, że coś jest na rzeczy, nie musiał się kontrolować, by nie dawać po sobie poznać, że ma coś na sumieniu. Ot co, kolejny normalny dzień, który należało rozpocząć, przeżyć i zakończyć. Tak też zrobił. Szybkie śniadanie, kawa i krótka rozmowa z Charlotte poprzedziły jego wyjście do pracy, wcześniejsze niż dotychczas przez wzgląd na konieczność podjechania do Gabrielle, którą uparł się podwozić do czasu, aż nie będzie miała sprawnego samochodu.
Kiedy blondynka do niego dołączyła i zajęła miejsce pasażera, przywitał ją krótkim buziakiem w policzek i z miejsca skierował rozmowę na zwyczajne tory. Plany na ten dzień, samopoczucie, kwestię mechanika, na którego namiar obiecał jej dać. Tym sposobem minęła im kilkunastominutowa podróż do kasyna, do którego wkroczyli oboje w naprawdę dobrych nastrojach, roześmiani i zdecydowanie przykuwający uwagę współpracowników, którzy jako pierwsi pojawili się w pracy. Nie przejmował się nimi do czasu. Wystarczyły dwie, może trzy minuty by Johnny zirytował go swoim maślanym spojrzeniem i podlizywaniem się Gabrielle, gdy podbił do niej z kubkiem gorącej kawy. Z tego też powodu, w dniu tym zagościła pierwsza napięta atmosfera, kiedy kawę zabrał i wylał do jednego ze śmietników, przypominając rudzielcowi, że jego obowiązki nie sięgały tak daleko i miał iść sprawdzić sprzęt do gier.
Nie tłumaczył się ze swojego zachowania nikomu. Ignorował spojrzenia, które mu rzucano, oraz Gabrielle, która wydawała się nieco zaskoczona tak ostrym podejściem do chłopaka. Miał to gdzieś. Poprzedni wieczór wciąż odbijał się w nim głośnym echem, a chęć zgarnięcia sobie blondynki na wyłączność wcale nie zmalała w ciągu jednej nocy. Nie życzył sobie więc, by nieporadny gówniarz, którego dni w firmie wydawały się policzone, wodził za nią wzrokiem i robił nieudolne podchody, byle zwrócić na siebie uwagę.
Od kontynuowania tematu uratowała go papierkowa robota, na której skupił sto procent swojej uwagi gdy dotarli do biura, a następnie konieczność wyjścia na miasto w celu załatwienia kilku biznesowych spraw przed nadchodzącą zamkniętą imprezą sylwestrową.
Do kasyna wrócił więc koło południa z miejsca zauważając, że coś było nie tak. Johnny wgapiał się w drzwi do zamkniętej sali. Ochroniarze wyglądali na lekko spiętych. Idąc do gabinetu, zamierzał dopytać blondynki, co się stało pod jego nieobecność. Zrozumiał co, gdy nie zastał jej przy biurku. Zakląwszy pod nosem, wrócił na główną salę i bez słowa wyminął swoją ochronę, łapiąc za klamkę. Nie był zaskoczony, kiedy ustąpiła. Nie był również zaskoczony widokiem Chartier, która miała kategoryczny zakaz wchodzenia do tego miejsca.
Chyba sobie kpisz. To, że cię zerżnąłem, nie upoważnia cię do wtykania nosa w sprawy, w które zabroniłem ci się mieszać. Co tu do kurwy nędzy robisz? — zapytał, nie kryjąc zdenerwowania, kiedy w kilku krokach pokonał dzielącą ich odległość i docisnął sylwetkę kochanki do stołu do pokera używając przy tym trochę nadmiernej siły, ale nie zważając na ewentualny ból i dyskomfort, który mógł jej zadać. Rozczarowała go. A on nie lubił kiedy go rozczarowywano — Od kiedy tu jesteś? I po jakiego chuja węszysz? Który z nich cię wpuścił? — zasypywał ją pytaniami, jedno po drugim nie dając czasu na odpowiedź. Chciał wiedzieć wszystko. Czemu tam poszła, co znalazła i który z jego ludzi okazał się mieć w dupie swoją ciepłą posadę, którą lada moment miał stracić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ja też, obiecuję.

Gabrielle nigdy nie czuła się tak... pusta; wyprana z emocji, ale jednocześnie dotknięta samotnością, która niespodziewanie dopadła ją tuż po tym, jak Joel opuścił cztery ściany jej mieszkania. Nie sądziła, że kilka tygodni mogłoby wystarczyć na to, by ich relacja przybrała tak nieoczekiwany kształt, ale jednocześnie nie żałowała tego, co działo się przed kilkunastoma godzinami. Żal pojawiał się dopiero w momencie, w którym wspomnieniami wracała do chwili, gdy Gallagher niechętnie podniósł się z kanapy i rozpoczął żmudny proces zbierania z podłogi swoich rzeczy. Nie chciała, by wychodził, ale była wręcz boleśnie świadoma tego, że to nie ona zajmowała pierwsze miejsce w jego grafiku i na liście priorytetów.
Nie była naiwna i wiedziała, że ich wspólna noc należała raczej do grona tych niezobowiązujących; tych, które można byłoby powtórzyć niezliczoną ilość razy, ale bez zbędnych emocji i przywiązania. Gabrielle nie zamierzała tego komplikować. Była świadoma tego, jak wygodne to miało być dla wszystkich dookoła - dla niej, Joela oraz całego otoczenia, które nie musiało wiedzieć o ich przygodzie. Z drugiej jednak strony dobre humory, wymieniane co chwilę uśmiechy oraz spojrzenia czy sam fakt pojawienia się w pracy o jednej porze zdawały się być wystarczająco wymowne, by wszyscy dookoła, włącznie z rudowłosym Johnny'm, wiedzieli, że szef i nowy menadżer dogadywali się nadzwyczaj dobrze.
Chartier zignorowała ukradkowe spojrzenia współpracowników, niemal od razu ruszając do gabinetu, w którym spędziła długie godziny - aż do momentu, gdy Joel podniósł się ze swojego fotela i uprzedził ją o swoim wyjściu. I choć początkowo nie zrobiło to na niej wrażenia, to jednak każda kolejna minuta była dla blondynki prawdziwym wyzwaniem. Nie powinna była tak lekkomyślnie łamać pewnych zakazów, jednak ciekawość zwyciężyła, zwłaszcza gdy pojawiła się okazja zajrzenia do tej jednej sali, która dotychczas pozostawała dla niej niedostępna.
Musiała wiedzieć. Nie tyle jako jego kochanka, ale przede wszystkim menadżer. Nie zamierzała wkopać się w coś, z czego wyplątanie się zajęłoby jej dużo więcej czasu niż znalezienie nowej pracy. Domyślała się, co mogło kryć się w tajemniczej sali, do której wpuszczono ją tylko ze względu na ładny uśmiech i charyzmatyczną osobowość - w jakimś stopniu było jej szkoda ochroniarzy, którzy mieliby ponieść konsekwencje jej zachowań. Ona była na takowe przygotowana.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła w sali, która na pierwszy rzut oka prezentowała się jak kolejne miejsce do przewalenia sporej sumy pieniędzy. Zdążyła zajrzeć do zaledwie kilku kątów, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk znajomego głosu oraz kroki docierające tuż zza jej pleców.
- Wyjaśnię. Ja po prostu... - podjęła, nie spodziewając się tak gwałtownego ataku. Kątem oka zdążyła zerknąć w kierunku drzwi. Były zamknięte, a to oznaczało, że rozmowa mogła być prowadzona w swobodny sposób - o ile tylko zignorowałaby ból, jaki Joel prowokował, dociskając ją do jednego ze stołów. - To boli. Puść mnie - fuknęła, wiercąc się pod naporem męskiego ciała. Postępowała dwojako; z jednej strony chciała się uwolnić, z drugiej wiedziała, że kolejne ruchy doprowadzały do intensywniejszego spotkania jej pośladków z męskimi biodrami.
- Dopiero tu weszłam. Niczego nie widziałam. Chociaż nie trudno domyślić się, co się tutaj dzieje... - warknęła, podejmując kolejną próbę oderwania się od blatu mebla. Znów się nie udało, dlatego Gabrielle sapnęła ciężko, dociskając policzek do chłodnej powierzchni. - Zgadnij - rzuciła hardo, z premedytacją z nim igrając, nawet jeżeli na szali znajdowały się prawdopodobnie dwie posady mających dziś zmianę ochroniarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Joel nie zastanawiał się nad tym co czuł. Było inaczej i nie podlegało to żadnym wątpliwościom, ale wypierał to. Wolał żyć tak jak do tej pory. Bez dogłębnego analizowania tego co zaszło, bez rozmyślań o tym jakie wzbudzało to emocje i uczucia. Bez zastanawiania się nad tym, co o tym wieczorze sądziła Gabrielle. Zaliczył skok w bok. Dobrze się bawili, zbliżyli do siebie i zatracili w obustronnej przyjemności. Czy miało się to powtórzyć? Nie wiedział. Nie mógł powiedzieć, że tego chciał, bo każdy kolejny raz mógłby do reszty zaburzyć jego dotychczas ustabilizowane życie, a Joel nie czuł się gotowy na tak daleko idące zmiany. Epizod. Tak właśnie by to nazwał. Jeden, pozornie nic nie znaczący, który mógł ale nie musiał się powtórzyć. Zero obietnic, zero zobowiązań i brak robienia sobie jak i kobiecie nadziei, że to coś co wisiało w powietrzu, jakieś wyjątkowe porozumienie jakie między nimi zagościło, mogłoby mieć jakiś głębszy sens.
Nie przypuszczał, że tak olewcze nastawienie do czegoś, co siłą rzeczy musiał przyznać, że było wyjątkowe, okaże się najwłaściwszą drogą jaką sobie obrał. I to w tak krótkim czasie, bo po zaledwie kilkunastu godzinach. Co poczuł? Ciężko byłoby mu to określić jednoznacznie. Zawód, zdradę, wykorzystanie. Gabrielle owinęła go sobie wokół palca bardzo szybko. Namieszała mu w głowie i sprawiła, że obdarzył ją praktycznie bezgranicznym zaufaniem, w skutek którego był gotów wprowadzić ją w mroczne zakątki swojej działalności szybciej niż robił to z którymkolwiek z dotychczasowych pracowników. Chciał to zrobić, bo wydawało mu się, że była wartą aż tak daleko idącego zaufania, osobą. Wszystkie te przemyślenia szlag trafił, gdy postanowiła zadziałać szybciej i to za jego plecami. Skazując nie tylko siebie na jego wściekłość, ale również ochronę na zwolnienie i to przed samymi świętami, a jego na konieczność kompletowania zespołu od nowa.
Lepiej, żebyś miała dobre wyjaśnienie jeśli nie chcesz wylecieć razem z ochroną — rzucił, słysząc jak podejmowała się prób wytłumaczenia, czego wcale jej nie ułatwiał zwiększając nacisk dłoni na jej kark i pochylając się, dzięki czemu została wgnieciona w stół przez ciężar jego ciała, by mógł spojrzeć w jej oczy — Boli? Skarbie, nie wiesz co to prawdziwy ból — mruknął. Zdawał sobie sprawę ze swojej siły, ale jednocześnie wiedział, że miał jej więcej niż obecnie doświadczała tego na własnej skórze. Jednocześnie za wszelką cenę starał się zignorować to, jak wierciła się pod jego sylwetką. To jak ocierała się mniej lub bardziej zamierzenie swoim tyłkiem o jego biodra. Skłamałby mówiąc, że nie robiło to na nim wrażenia. Robiło w połączeniu ze wspomnieniami z poprzedniego wieczora, które były wciąż żywe w jego głowie i wciąż wzbudzały te same silne emocje.
Więc czego się domyśliłaś? — zapytał i odsunął się. Odsunął się, bo nie był w stanie spokojnie znieść tej bliskości i braku jakiejkolwiek granicy, kiedy kolejny raz się o niego otarła. Upchnął dłonie w kieszenie swoich spodni i zwiększył dzielący ich dystans o zaledwie jeden krok, mierząc Gabrielle uważnym, chłodnym spojrzeniem, w którym na marne byłoby jej doszukiwać się tych ciepłych uczuć i psoty, jakie miała okazję widzieć poprzedniego dnia. Na to nie było teraz miejsca. Rozczarowała go, nadszarpnęła zaufanie jakim ją obdarzył i postąpiła wbrew jego woli — Świetnie, wylecą obaj... — odparł beznamiętnie. Na miejsce dwóch ochroniarzy, mógł postawić zupełnie innych. Wiązało się to z koniecznością uzupełnienia braków w zespole, ale nie interesowało go to. Najważniejsze było to, że pracowali dla niego ludzie, którzy na widok kobiecego tyłka tracili głowę i zapominali dla kogo pracowali — Co im za to obiecałaś? Zaprosiłaś ich do siebie? Wspólna noc? Jakieś trójkąty? Będziesz się pieprzyć z każdym, kto tu pracuje? — dodał jeszcze. Był zły i nie przeszło mu przez myśl, żeby się z tym kryć. Nawet słabość jaką miał względem Gabrielle, nie mogła wpłynąć na to, jak się do niej odnosił, ani nawet na to cholerne uczucie... zazdrości? To chyba było właśnie to. Szczera, silna zazdrość. To wszystko sprawiało, że za wszelką cenę chciał doprowadzić do tego, by ją zabolało. By poczuła, jak bliska była stracenia w jego oczach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gabrielle wiedziała, że przekraczając próg tej jednej sali, łamała najważniejszą zasadę, jaką Joel ustanowił w swoim lokalu. Była świadoma potencjalnych konsekwencji, szczególnie w odniesieniu do ostatnich kilkunastu godzin, które upłynęły jej na wspomnieniach spędzonej z mężczyzną nocy. Nie chciała tego psuć, ale jednocześnie nie zamierzała stać się ofiarą własnej naiwności. Ufaj, lecz kontroluj - ta zasada odnosiła się nie tylko do związków znajdujących się na skraju rozpadu. Chartier nie była głupia. Nie mogła pozwolić sobie na konflikty z prawem, a w odniesieniu do dobrze prosperującego kasyna tylko to przychodziło jej do głowy, ilekroć zerkała w kierunku prawie zawsze zamkniętych drzwi. Musiała wiedzieć; bez względu na poniesione koszty.
- Jeżeli to jest to, co myślę, to nie musisz się fatygować; sama odejdę - mruknęła, z trudem panując nad jękiem niezadowolenia, gdy Joel znów docisnął jej drobne ciało do blatu pokerowego stołu. W innych, nieco bardziej sprzyjających okolicznościach, Gabrielle uznałaby tę pozycję i całą sytuację za niezwykle podniecającą; sposób, w jaki Gallagher ją trzymał i jak blisko się znajdował sprawiał, że wspomnienia znów zalewały jej umysł, a ciało mimowolnie reagowało w sposób, do którego przyzwyczaiła kochanka wczorajszej nocy. Tym razem jednak wcale nie chodziło o jakiekolwiek przyjemne doznania. Gabrielle czuła obawę o to, co Joel mógłby zrobić w chwili największej złości.
Odetchnęła z ulgą, kiedy puścił jej bezbronną, kruchą sylwetkę. Oderwawszy się od blatu stołu, stanęła na równych nogach i rozmasowała obolały od silnego nacisku bark. Nie chciała dać po sobie poznać, że coś było nie tak, chociaż w rzeczywistości spieprzyło się wszystko.
- Kasyno to niezła przykrywka, hm? Całkiem wygodna. Co tutaj robisz? Przemycasz broń? Towar? Dziwki? - rzuciła, dzieląc się z nim scenariuszami, które pojawiły się w jej głowie jako pierwsze. Nie miała pojęcia, czy były one jakkolwiek zgodne z rzeczywistością, ale tajemnicza, zakazana dla pracowników sala wydawała się być wystarczająco dziwną zagrywką, by ktoś nabrał podejrzeń - zarówno tych słusznych, jak i zupełnie wyssanych z palca.
- Czyżbyś był zazdrosny? - zagaiła z wymownie uniesioną brwią. Nie spodziewała się po nim tak tanich jak zagrywek jak odwoływanie się do ich małego epizodu z ostatniej nocy, ale najwidoczniej nie doceniała tego, jak wiele typowego faceta znajdowało się w kimś na jego poziomie. Niespodziewanie stracił cały urok, stając się kolejnym zazdrosnym, zaborczym frajerem. - To, że raz się z Tobą pieprzyłam, nie upoważnia Cię do rozstawiania mnie po kątach. Mogłam obiecać im wszystko i nic Ci do tego - odparła ze stoickim spokojem, pośladkami wspierając się o krawędź stołu. Przesycony złością ton jej głosu sugerował coś jeszcze; żal, że w ogóle był w stanie pomyśleć o niej w ten jeden, najbardziej uwłaczający sposób.
- Nie chcę problemów. Nie przyleciałam tu aż z Denver, żeby za jakiś czas biegać po komendach i składać zeznania tylko dlatego, że Tobie podwinie się noga w jakimś nielegalnym gównie. Chcę wiedzieć, na czym stoję - zawyrokowała ostatecznie, wcale nie rozmijając się z prawdą. Potrzebowała zapewnienia, że była bezpieczna; że wiedział, co robił i że nie narażał swojego personelu - w tym jej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiesz, jest jeden problem. Obowiązuje cię okres wypowiedzenia. A ja ci tego wypowiedzenia nie podpiszę tylko dlatego, że snujesz domysły, które jak sądzę nie mają nic wspólnego z rzeczywistością — jeśli myślała, że pozwoli się jej zwolnić tylko dlatego, że mu nie ufała i prowadziła własne śledztwo wierząc w wymyślone przez siebie bajki, to była w błędzie. Każde kolejne wypowiedzenie był gotów targać na strzępy na jej oczach, zmuszając do tego, by wciąż wracała do pracy. Nawet jeśli musiałby się pokusić o groźby związane z jej CV. Nikt nie chciał pracowników ze złą opinią. Gallagher był zaś zdolny zrobić jej taką nie tylko w Seattle, ale i w każdym innym zakątku świata.
Przykrywka? Gabrielle odstaw filmy, bo masz wybujałą wyobraźnię — roześmiał się, bo jej podejrzenia okazały się być dla Joela wyjątkowo zabawne. Niby nie dziwił się, że wyobraźnia blondynki zawędrowała tak daleko, ale mógł ją tu i teraz zapewnić, że nic z tego, nie miało miejsca. Działał nielegalnie. Pomagał sobie w sposób, który nie powinien mieć miejsca gdy chciał, by na jego konto wpłynęła spora suma, ale dziwki, towar, przemyt broni.... To nie była jego bajka.
A jeśli powiem, że tak? Że byłem zazdrosny również na spotkaniu integracyjnym, kiedy zobaczyłem cię z Johnnym? — odparł pytaniem na pytanie, uważnie śledząc jej reakcje. O dziwo nie stroił sobie żartów. Już wtedy chciał, żeby Gabrielle była jego. Nie miało znaczenia jak źle to brzmiało. Liczył się fakt, że wpadła mu w oko i chociaż starał się to wyprzeć, to jednak musiał ją zdobyć. Tak po prostu.
Ale upoważnia mnie to, że jestem twoim szefem i łamiesz zasady, które narzucam w miejscu twojej cholernej pracy — zauważył. Po kątach nie miał zamiaru jej rozstawiać. Nie w sferze prywatnej. Kiedy jednak chodziło o kasyno, czy jej się to podobało czy nie, wciąż był jej szefem. Wciąż był kimś, komu podlegała i powinna była się dostosować do zasad. Zamiast tego w ekspresowym tempie je złamała, wzbudzając w nim frustrację większą niż sam był skłonny podejrzewać, że mogłaby mieć miejsce. Denerwowało go jednak to, że w grę wchodziła słabość innych facetów względem Gabrielle, a to potęgowało uczucie zirytowania, które wymykało się spod kontroli. Jej słowa również nie pomagały się uspokoić. Zacisnął zęby, a blondynka mogła dostrzec pulsującą z wściekłości żyłę na jego szyi.
Chodź. Pokażę ci o co chodzi, wszystko wytłumaczę, a co z tym zrobisz, zależy od ciebie — westchnął i skinął głową by ruszyła za nim. W tym miejscu i tak nie było czego oglądać. Najważniejsze mieściło się na zapleczu kolejnego baru, który funkcjonował tylko i wyłącznie w trakcie specjalnych imprez, jakie organizował. To właśnie tam skierował swoje kroki i przepuścił Gabrielle przodem przez drzwi. Na pierwszy rzut oka w pomieszczeniu nie było niczego nadzwyczajnego. Jednak uwaga Joela skupiła się na pustym regale, który przesunął by dostać się do sejfu. Po jego otwarciu odsunął się i pozwolił zajrzeć do środka blondynce.
To jedyna nielegalna działalność. I nie, nie handluję towarem. Na tej sali organizuję kilka razy w roku imprezy, na które wstęp mają tylko najbogatsi. To, co widzisz w sejfie, pomaga mi zarobić więcej. Barmani dorzucają odrobinę do alkoholu, by nie wzbudzać podejrzeń ale zaburzyć zdolność logicznego myślenia. Ponadto wynajmuję dziewczyny z miejscowej agencji towarzyskiej, które skutecznie odwracają uwagę gości od gry. To pozwala na drobne przekręty, w skutek których przegrywają, a hajs wpada na moje konto. Ludzie, którzy grają zrzucają winę na alkohol i pecha, a pracownicy dostają dodatkowe wynagrodzenie — wyjaśnił spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Wiedział, że to co robił było nielegalne i prędzej czy później mógłby mieć z tego powodu problemy, ale nie traktował swoich działań jak największego zła. Nie wiedział, jakim podejściem wykaże się Gabrielle, nie zamierzał jednak obwiniać jej za to, że mogłaby zechcieć się od tego odciąć.
Nie ma żadnych dziwek, nie ma handlu ani narkotykami, ani żywym towarem. Mam swoje granice — dodał jeszcze, choć nieco nagiął prawdę. Granic nie miał o czym świadczyły zwłoki przyjaciela spoczywające w grobie na jednym z miejscowych cmentarzy, ale o tym wiedział tylko on i człowiek, któremu zapłacił za pomoc. Nikt inny miał się o tym nie dowiedzieć — W sylwestra organizuję taką imprezę. Będziesz mogła zobaczyć, jak to w rzeczywistości wygląda. Oczywiście zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała — Tak czy inaczej chciał ją prosić o to, by mu towarzyszyła tego dnia. Nie sądził tylko, że będzie to miało miejsce w takich okolicznościach.
Gabrielle... — podjął jeszcze i podszedł bliżej, układając dłoń na jej ramieniu i obracając ją przodem do siebie. Zmusił ją do tego, by uniosła głowę i spojrzała mu w oczy — Nic co tu się dzieje, nie odbije się na tobie. Wiem co robię, wiem jakie jest ryzyko i zamierzam ponieść konsekwencje jeśli będzie taka konieczność, ale nie pozwolę, żeby odbiło się to na pracownikach. Zwłaszcza na tobie — mruknął, gładząc opuszkami palców jej policzek. Chciał by mu uwierzyła bo mówił szczerze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewątpliwie ilość asów, które Joel posiadał w rękawie, była przytłaczająca na tyle, że Gabrielle nie potrafiła odnaleźć żadnych sensownych argumentów. Kilka tygodni okresu próbnego wciąż nie minęło, ale to nie oznaczało, że musiała wykazywać się zaangażowaniem takim jak dotychczas. Gorsze wyniki w pracy wiązałyby się z brakiem stałego zatrudnienia, a to upoważniłoby ją do najzwyklejszego w świecie porzucenia stanowiska, o którym rozmawiali. Byłaby wolna. Niestety - zdawała sobie sprawę z faktu, że tylko w teorii. Gallagher nie był przecież typem faceta, który wypuszczał z rąk to, co lubił, lub to, co akurat mu zagrażało. Ona niespodziewanie stała się i jednym, i drugim.
- Moja wybujała wyobraźnia podpowiada, że gdyby wszystko odbywało się zgodnie z prawem, ta sala zwyczajnie by nie istniała - podsumowała, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej. Nie musiała wiedzieć, o co dokładnie chodziło. Liczyła się świadomość, że było to niezgodne z prawnie i moralnie przyjętymi zasadami, a więc stanowiło zagrożenie nie tylko dla samego właściciela, ale wszystkich osób związanych z kasynem. Gabrielle nie zamierzała brać udziału w farsie, która mogłaby zszargać jej dotychczasową opinię.
Spoważniała, gdy napomknął o zazdrości, której ona użyła w raczej ironicznym wydźwięku. Nie sądziła, że mógłby odczuwać emocje tego typu. Nie w chwili, w której sam był uwiązany przy innej kobiecie; takiej, z którą łączyła go długa historia i liczne zobowiązania.
- Nie bądź śmieszny. Nie spojrzałabym na żadnego z nich, nawet gdybym miała w tym interes większy niż swobodne wejście do tej sali - skwitowała krótko, kątem oka zerkając w kierunku drzwi; zupełnie tak, jak gdyby tym jednym gestem chciała wskazać na mężczyzn znajdujących się w głównej, dostępnej dla wszystkich części kasyna. Żaden z nich nie miał znaczenia. Ochroniarzy perfidnie wykorzystała przy użyciu zaledwie jednego zalotnego spojrzenia, natomiast Johnny był jak młodszy brat; irytujący, kręcący się przy niej w każdej możliwej chwili. Z tej mąki nie mogło być żadnego chleba.
Bez słowa ruszyła za Joelem, z uwagą obserwując otoczenie. Nie zaglądała do wszystkich kątów w nachalny sposób, ale jednocześnie zachowywała odpowiednią czujność. Nie wiedziała bowiem, co kryło się w poszczególnych zakątkach i szafkach.
- Więc... dosypujesz graczom różnych rzeczy do drinków, żeby nie skupili się na grze? Czy to... im nie zaszkodzi? Nie boisz się, że ktoś tutaj umrze? - mruknęła, odsuwając się od sejfu. Możliwości było naprawdę dużo. Wystarczyłoby, że trafiłby się klient ze słabym sercem lub innymi schorzeniami, które mogłyby wejść w reakcję z tajemniczymi środkami z drinków. Problem był gotowy - wątpiła bowiem, że nawet Joel byłby w stanie zapanować nad przerażonym tłumem. - W Sylwestra? - powtórzyła głupio, nie spodziewając się propozycji tego typu. Nie sądziła, że byłby w stanie zaufać jej tuż po tym, jak bez pozwolenia i pod jego nieobecność przekroczyła próg tej sali.
Zadarłszy głowę, pozwoliła, by Gallagher zmniejszył dzielącą ich odległość. Nie oponowała, gdy zainicjował fizyczny kontakt, nawet jeżeli ten był nikły i niezwykle subtelny - wciąż pozostawał przyjemny.
- Kto wie? Mówiłeś, że barmani dorzucają to do drinków - zagaiła, nie odrywając spojrzenia od męskich oczu. Na jej nieszczęście wciąż pozostawały tak samo ciemne i głębokie; na tyle, że niemal miękły jej kolana, kiedy wpatrywała się w nie dłużej niż było to konieczne. - Niczego im nie obiecałam. Zapytałam, co jest za drzwiami i czy mogliby mnie tam na moment wpuścić. Powiedziałam, że czegoś potrzebujesz i że mam to wziąć. Nie chcę, żebyś ich przeze mnie wyrzucił - dodała markotnie, czego powody były różnorakie; z jednej strony chciała łaski dla ochroniarzy, którzy dotychczas byli dla niej naprawdę mili, z drugiej zaś pragnęła za wszelką cenę przekonać Joela, że nie zamierzała sypiać z nikim innym niż on - bez względu na to, czy mówiliby o pracy, czy o jakimkolwiek innym miejscu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozejrzyj się... Widzisz tu kamery? Nie. To poza towarem jest moim jedynym występkiem. Nie ma kamer, nie ma dowodów. Wchodzą tu ludzie o których wiem wszystko. To tłumaczy, czemu nie ma monitoringu. Są pewni, że im ufam, nie podejrzewają, że działam przeciwko nim, korzystając z ich naiwności — wzruszył ramionami i sam rozejrzał się po wszystkich ścianach. Ani jednej kamery. Nic, co mogłoby ściągnąć na niego problemy. Był za sprytny na to, żeby monitorować to miejsce. Jedna osoba mająca problem z przegraną, mogłaby ściągnąć mu na głowę policję i urzędy. Ci żądaliby nagrań. Po nitce doszliby do kłębka i dobrali mu się do tyłka zabierając wszystko to, na co od lat pracował.
Na mnie spojrzałaś.... I miałaś interes związany z podwyżką — zauważył, po części chcąc ją zmusić do mówienia. Był ciekaw, czemu właściwie spojrzała na niego jak na faceta a nie szefa i dlaczego zdecydowała się przekroczyć wszystkie granice właśnie z nim. Wydawało mu się, że była pewnego rodzaju służbistką i tego chciała się trzymać. Do poprzedniego wieczoru był prawie pewny, że poza niewinnym flirtem, Gabrielle nie pozwoli sobie na więcej. A jednak zrobiła to, czym do tej pory był pozytywnie zaskoczony.
To nie są śmiertelne dawki, a jeśli ktoś ma problemy z sercem załóżmy, to może niech odpuści sobie hazard. Emocje też mogą źle wpłynąć na pikawkę — wzruszył ramionami. Był przygotowany na taką ewentualność. Wciśnięcie komuś woreczka z towarem do kieszeni, nie byłoby żadnym problemem. Miał od tego ludzi i byli oni na tyle przeszkoleni, żeby wiedzieć co robić jeśli komuś się umrze, albo dozna fatalnych skutków zażycia jego towaru — Mhm. Chyba, że masz jakieś inne plany? — zapytał. Jeśli jakieś miała, nie mógł jej zmusić do ich zmiany. Wolałby jednak, żeby przyszła i zobaczyła, że nic nie było tak złe jak to sobie wyobrażała, a dopiero potem podejmowała decyzje o tym, czy w dalszym ciągu chciała dla niego pracować.
Nie dorzucą do twojego, jeśli sama tego nie zechcesz — zapewnił. Granice były wyznaczone. Nikt nie miał prawa wmusić w kogoś z zespołu środków odurzających. Tyczyło się to również Chartier. Co innego on sam. Od czasu do czasu lubił sobie pozwolić, ale będąc z nią na tej imprezie, na pewno by odmówił, żeby mieć oko na gości i pewność, że żaden z nich nie spróbuje się do niej dobrać za jego plecami.
Próbujesz mnie ugłaskać, po tym jak sama przyczyniłaś się do tego, żebym ich zwolnił? — zapytał wprost, a kącik ust drgnął mu w ledwie dostrzegalnym uśmiechu, który starał się powstrzymać. Podobała mu się ta zmiana nastawienia. To, że był kolejny raz górą w starciu z kobietą, sprawiając, że ta przyznawała się do błędu, prosząc by nie realizował swoich gróźb. Problem tkwił w tym, że bez względu na to jak bardzo by prosiła, nie mógł od tak zostawić tematu i udawać, że nie ruszyło go to, że ochrona wpuściła ją na salę — Mogę to przemyśleć i... Załagodzić karę. Utnę im pensje w ramach ostrzeżenia. Wszystko zależy jednak od ciebie i tego, czy przymkniesz oko na to co dzisiaj powiedziałem — dodał i zmniejszył dzielącą ich odległość, napierając na sylwetkę Gabrielle tak długo, aż jej plecy nie napotkały regału. Wsparł się dłońmi o jedną z półek i pochylił się, zrównując spojrzenie z tym kobiecym.
Przesadziłem. Nie powinienem cię obrażać, ale nie podoba mi się to, że na ciebie lecą, kiedy chcę mieć cię tylko dla siebie — mruknął wprost w jej usta, ale nie złączył ich ze swoimi. Zamiast tego jedną z dłoni wsunął pod materiał jej spódnicy, leniwie wodząc palcami po udzie blondynki. Tak jakby dotykiem chciał ją ugłaskać i dać do zrozumienia, że nie mówił tego, co faktycznie myślał — Nie zwolnię ich, ale ty nigdy więcej nie zrobisz niczego za moimi plecami. I... od tej pory nie spojrzysz na żadnego faceta tak, jak patrzysz na mnie — dodał, językiem przesuwając po jej dolnej wardze w zaczepnym geście.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chartier posłusznie spełniła jego prośbę - roziskrzonym spojrzeniem przesunęła po najbliższych kątach; ten nad barem, przy wejściu i nieopodal jednego z większych stołów. Nigdzie nie dostrzegła nawet atrapy urządzenia, które mogłoby monitorować to, co działo się w pomieszczeniu.
- A kiedy przegrywają? Nie domagają się... czegokolwiek? - mruknęła, czując, jak bardzo zaschło jej w gardle. Cała ta sytuacja była po prostu zaskakująca. Decydując się na pracę w tym konkretnym kasynie, Gabrielle nie sądziła, że w jego grubych ścianach kryła się intryga, do której ona obecnie została dopuszczona. Chociaż tajemnice były jej mocną stroną, a umysł miała naprawdę bystry, to jednak czuła, że potrzebowała dłuższej chwili, by pojąć to wszystko, zrozumieć proces funkcjonowania tej sali oraz zagrywki, jakimi kierował się Joel w trosce o swój majątek i tyłek. - Od jak dawna to robisz? - rzuciła niespodziewanie. Nie była pewna, czemu właściwie rościła sobie prawo do zadawania jakichkolwiek pytań, ale te zdawały się być czymś oczywistym; była zupełnie nowa w tym, w czym Gallagher siedział od dawna (a przynajmniej takie sprawiał wrażenie).
Nie kryła zaskoczenia, kiedy zadał to jedno, znaczące pytanie. Pytanie, które ona sama stawiała przed sobą wielokrotnie - właściwie od samego początku ich znajomości. Nie miała pojęcia, dlaczego po jednej rozmowie kwalifikacyjnej rzuciła dla niego i jego kasyna całe dotychczasowe życie w Denver. Nie żałowała przeprowadzki, nowego mieszkania czy ograniczonego życia towarzyskiego, a już na pewno nie czuła żalu względem ostatniej nocy. Ta była pozbawiona granic i zasad, a samo jej wspomnienie budziło w Gabrielle bardzo jednoznaczne uczucia; podniecenie, obawę i niebezpieczną dawkę adrenaliny.
- I tak byś mi jej nie dał tylko dlatego, że przed Tobą klęczałam - odparła zgodnie z prawdą. Długo zastanawiała się nad tym, dlaczego nie chciał mieszać tych dwóch spraw - ich seksu i jej pensji. Ostatecznie doszła do - być może mylnych - wniosków, że to w jakimś stopniu zakwalifikowałoby ją grona dziewcząt, którym płacono właśnie za fizyczne uciechy, nie zaś wypełniane w kasynie obowiązki. Ponadto wciąż miała w głowie świadomość, że Joel pozostawał szefem wymagającym i sprawiedliwym - a przynajmniej taki obraz swojej osoby zdążył jej zaprezentować. Nie chciała, by to zmieniał. - Nie spałam z Tobą z powodu podwyżki. Spałam z Tobą, ponieważ... chciałam to zrobić; chciałam być z Tobą wczoraj i chcę tego również teraz, jutro, tak długo, jak będzie to możliwe - wyznała, kiedy odległość między nimi znów stała się niebezpiecznie mała, ale jednak wciąż za duża w odniesieniu do tego, co działo się między nimi zaledwie pół doby temu.
- Nie, nie mam - zapewniła krótko, rozglądając się po sali. Sylwester zbliżał się wielkimi krokami, co dawało jej zaledwie kilka dni na oswojenie się z faktem, że miała wziąć udział w tym niekoniecznie legalnym przedsięwzięciu. - Jak powinnam się... ubrać? - zagaiła niespodziewanie. Nie miała pojęcia, czy widział jej towarzystwo jako osobę prywatną, czy może menadżerkę całego przybytku. Wolała być gotowa na każdą ewentualność, nawet jeżeli pytanie brzmiało co najmniej śmiesznie w ustach blisko trzydziestoletniej kobiety.
- Nie o to chodzi. Kto wie o... tym wszystkim? Którzy barmani? Ochroniarze? - wątpiła, że przedstawiłby jej całą listę. Wiedza często bywała problematyczna, ale Gabrielle czuła, że w tym przypadku miała prawo wiedzieć również o tym. Chodziło bowiem o ludzi, z którymi przebywała na co dzień i względem których wciąż uczyła się zaufania. - Czy ty... bierzesz? - znów poważny ton i po raz kolejny odważne zerknięcie w oczy Joela. Nie sprawiał wrażenia podręcznikowego przykładu uzależnionego ćpuna, ale to również była informacja, którą ona wolałaby posiadać. Co prawda nie zmieniało to niczego między nimi, ale... nie lubiła niespodzianek. Nie takich.
- Być może? - zasugerowała z zawadiackim uśmiechem błąkającym się w kącikach warg. Wątpiła, że tania zagrywka związana z uprzejmą prośbą nie podziałałaby tak skutecznie, jak cały wachlarz innych możliwości, ale uznała, że warto było spróbować. - Czy ty mnie szantażujesz? Łaska dla ochroniarzy w zamian za wybaczenie tego, że niemal nazwałeś mnie dziwką? - przeciągłe westchnięcie nie wróżyło niczego dobrego, jednak błysk w kobiecym spojrzeniu jawnie mówił o jej prawdziwych zamiarach i odczuciach. Nie była zła, nawet jeżeli powinna odczuwać wściekłość.
Ta topniała z każdą kolejną sekundą i wykonywanym w tył krokiem. Moment spotkania z szafką nie był najprzyjemniejszy, jednak bliskość Joela skutecznie łagodziła wszelkie niedogodności. Samo miejsce również działało niezwykle podniecająco.
- Nie wyżywaj się na mnie tylko dlatego, że mam powodzenie. Nie przeczę; czasami faktycznie to wykorzystuję, ale nie w sposób, o którym mówiłeś. Nie proponowałam im seksu, trójkąta ani niczego innego - mruknęła wprost między jego wargi, nie odważając się jednak złączyć ich ze swoimi w mniej lub bardziej niewinnym pocałunku. Nie ośmieliła się nawet Joela dotknąć, ale jednocześnie nie oponowała, gdy on sam zapoznawał się z kolejnymi warstwami jej ubrań oraz tym, co znajdowało się pod nimi - nawet jeżeli było to dla niego już wiadome.
Gabrielle wsparła się o stojącą tuż za nią szafkę, czując, jak niebezpiecznie blisko granicy pończoch znajdowały się smukłe palce Gallaghera. Oddychała coraz ciężej, czując przyjemne mrowienie w miejscach, których dotykał. Znów z nią igrał, a ona poddawała się temu niczym naiwne dziecko. Była spragniona bliskości, ale tylko tej dzielonej z nim, dlatego kolejne słowa kochanka skwitowała nieznacznym kiwnięciem głowy. - Wiesz, że w pracy stoję po Twojej stronie. Poza kasynem... jestem Twoja - zapewniła cicho, nie dając mu szansy na odpowiedź. Spokojnym, rozkosznie mozolnym ruchem ujęła między wargi koniuszek męskiego języka, ssąc go przez krótką chwilę. To miał być przyjemny, rozpalający zmysły wstęp do pocałunku, który zainicjowała zaraz potem, skrupulatnie wykorzystując fakt, że znajdowali się za zamkniętymi drzwiami sali pozbawionej czujnych oczu kamer.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czego? Zasady gry są jasne, albo wygrywasz i wychodzisz stąd z grubszym portfelem, albo przygrywasz i wracasz do domu z niczym. Hazard to ryzyko, którego się świadomie podejmują. To brudna, parszywa i często niesprawiedliwa gra, a mimo to wracają tutaj regularnie — odparł. Gdyby ktoś rościł sobie prawo do upominania się o cokolwiek po przegranej, wyśmiałby tę osobę i odesłał wraz z ochroną za drzwi. Każdy brał odpowiedzialność za podejmowane przez siebie decyzje. On nikogo siłą nie przywoził do kasyna, nikomu nie obiecywał wygranej i nawet nie zachęcał do tego, by do niego wracali. Hazardzistów było na świecie od groma. Nie ten to inny. — Od kilku lat. Mój ojciec założył tą firmę. Prowadził te kasyno od lat i dobrze prosperowało. Potem zaczął podupadać na zdrowiu, więc mu pomagałem. Ostatecznie przepisał cały interes na mnie i odszedł na zasłużoną emeryturę, a ja wprowadziłem kilka modyfikacji, wiedząc, że można z tego miejsca wyciągnąć więcej. Póki co wszystko idzie po mojej myśli — odparł zgodnie z prawdą. Poznała jego największy zawodowy sekret, a co za tym szło nie miał powodu, by ukrywać przed nią cokolwiek innego. Na firmie ojca zrobił swój życiowy interes, który wykraczał poza granice miasta, a nawet stanu. Zbijał majątek i cieszył się tym wiedząc, że ten zagwarantuje mu spokojną przyszłość.
Cieszę się, że to sobie zapamiętałaś — uśmiechnął się. Zdania w tej kwestii nie zmienił. Czego by nie zrobiła, seksu nie zamierzał wiązać z jej zarobkami. Może gdyby chodziło o którąś z kelnerek, to by nie miał tylu obiekcji i nic nie powstrzymałoby go od zrobienia z którejś z dziewczyn prywatnej dziwki, ale chodziło o Gabrielle. Kobietę z klasą i jego bratnią duszę. Bo właśnie to w niej widział. Bratnią duszę, która zasługiwała na szacunek, którego nie okazał jej tego dnia pod wpływem złości, ale co zamierzał jak najszybciej naprawić, by ich nieporozumienie odeszło szybko w niepamięć. Wolał kiedy atmosfera pomiędzy nimi była lżejsza, ewentualnie napięta ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu — Załatwione. Masz mnie. Dzisiaj, jutro... Kiedy chcesz. Tylko... Wiesz, że nie możemy się z tym obnosić? — odparł. Jeśli go chciała, to go miała bo na jej szczęście on chciał jej. Niestety okoliczności były takie a nie inne i ich schadzki musiały być sekretem. Nie podobało mu się to, bo wolałby móc znaczyć teren jak na typowego samca przystało, jednakże zobowiązania prywatne i zawodowe były przeszkodą, z którą nie było sensu walczyć.
Jak na osobę w sporym stopniu zarządzającą tym przybytkiem przystało, ale jednocześnie chcącą świętować nadejście nowego roku. Sukienka zamiast spódnicy i koszuli będzie w porządku. Jestem pewny, że coś wymyślisz. Nie pogniewam się, jeśli przy okazji zadbasz o moje wzrokowe doznania — wyjaśnił. To, że potrafiła się stylowo i z klasą ubrać nie było czymś, co poddawałby jakimkolwiek wątpliwościom. Musiała wziąć pod uwagę jedynie to, że chodziło o imprezę sylwestrową. Taką, w trakcie której całe kasyno było zamknięte a jedynymi gośćmi byli ci ze specjalnym zaproszeniem.
Barmani z wieczornej zmiany. Ochrona tylko ta pilnująca tych drzwi. Łącznie sześciu. Krupierzy z popołudniowej zmiany. No i trzy kelnerki, które dały się w to wciągnąć, żeby zarobić na czynsz i studia. Dowiesz się wszystkiego dzień przed imprezą. Co roku robimy zebranie — wyliczył jej poszczególne osoby. Była to zaledwie garstka w odniesieniu do wszystkich pracowników, ale byli to też najbardziej zaufani ludzie. Nikt poza nimi nie miał prawa wiedzieć, że takie imprezy w ogóle miały miejsce. Kolejne pytanie Gabrielle, zaskoczyło Joela. Na tyle, że nie odpowiedział od razu, ale skinął nieznacznie głową — Od czasu do czasu. W skali roku zliczyłbym to na palcach jednej ręki — przyznał. Uzależniony nie był i nie chciał być. Traktował to jako sporadyczną formę relaksu. Nic ponadto. A ona miała prawo o tym wiedzieć, bo jej wiedza była lepszą opcją, niż afera gdyby przyłapała go na gorącym uczynku.
Coś w tym stylu. Przesadziłem. I szczerze żałuję, bo nie widzę w tobie dziwki — skrzywił się, bo może i miał prawo wierzyć w to, że była łatwa, skoro tak chętnie rozłożyła przed nim nogi, ale nie wierzył w to. Mówił w złości to co wiedział, że ją dotknie bardziej niż jego dotknęło to, że działała za jego plecami. Chciał się zemścić, ale gdy to zrobił wcale nie poczuł się lepiej. Żałował — Przepraszam. Nie będę się na tobie wyżywać, ale proszę cię nigdy więcej tego nie rób i nie prowokuj mnie. Jestem wybuchowym draniem, pod wpływem złości nie myślę nad tym co poczuje druga osoba, a... Nie chcę cię ranić — odparł spokojnie, w jego oczach mogła zaś dostrzec autentyczną skruchę i szczerość. W niewytłumaczalny, niezrozumiały dla Joela sposób, zależało mu na niej. W krótkim czasie stała mu się bliska a bliskich osób nie lubił w żaden sposób krzywdzić, nawet jeśli niejednokrotnie to robił, bo bywało to silniejsze od niego.
Nie czuł potrzeby dodawania czegokolwiek. Jej słowa wolał podsumować gestami, które były dużo wymowniejsze. Przepadł. Pragnął jej, choć nie powinien. Łaknął całym sobą bliskości i płynącej z niej przyjemności, która wiedział, że w końcu będzie jego największym uzależnieniem. Wpijając się w jej usta, dłonią sięgnął do bluzki, odpinając jej guziki i odsłaniając materiał biustonosza. Chciał z premedytacją wykorzystać to, że w tym miejscu byli sami i nikt nie mógł ich nakryć. Całował ją żarliwie, by po chwili przenieść się z pocałunkami na smukłą szyję Gabrielle. Jednocześnie podciągnął materiał jej spódnicy wyżej i chwycił za pośladki, by podciągnąć kobietę na swoje biodra. Wspomnienie poprzedniego wieczora uderzyły w niego ze zdwojoną siłą, gdy miał Chartier tak blisko. I chciał mieć jeszcze bliżej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiwała głową, milcząc. Potrzebowała chwili, by przeanalizować to wszystko, ułożyć w umyśle i dopasować do siebie poszczególne fragmenty układanki. Nie sądziła, że praca w Seattle mogłaby obfitować w tak wiele niespodziewanych zdarzeń, ale jednocześnie doceniała to, że Joel postanowił podzielić się z nią tymi tajemnicami i to zaledwie chwilę po tym, jak gwałtownie nadszarpnęła łączące ich dotychczas zawodowe zaufanie. Nie miała pojęcia, czy był idiotą, czy może jednak widział w niej potencjał na dobrego wspólnika także w tych nielegalnych sprawach - o cokolwiek by nie chodziło, nie chciała go rozczarować. Chociaż w jej głowie roiło się od wątpliwości i nic nie sugerowało, że mogłaby w to w stu procentach wejść, to jednak była daleka od tworzenia sztucznego zamieszania. Mógł na nią liczyć, nawet jeżeli chodziłoby jedynie o dyskrecję.
- Twój ojciec nie ma o niczym pojęcia? I już w nic nie ingeruje? - zagaiła, woląc się upewnić, że wszystko odbywało się z dala od czujnych oczu i uszu staruszka, dla którego tego typu ekscesy mogłyby wiązać się z nieprzyjemnościami pokroju podupadnięcia na zdrowiu. Z drugiej jednak strony nie byłaby zaskoczona, gdyby to właśnie starszy Gallagher wpadł na pomysł tego typu. Nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że ta rodzina miała naprawdę godną pozazdroszczenia smykałkę do interesów i jeszcze więcej szczęścia niż rozumu. To wszystko brzmiało przecież jak szaleństwo rodem z filmu akcji. Nie sądziła, że mogłaby zostać jego bohaterką.
Nie chciała, by postrzegał ich wczorajszy epizod jako drogę do celu; awansu, podwyżki czy czegokolwiek, co miałoby bezpośredni związek z karierą blondynki. Początkowo brała taką możliwość pod uwagę. Była w końcu sama, w nowym mieście, miała mnóstwo opcji na to, by ustawić swoje życie w wygodny sposób. Nie były to jednak wartości, które wyniosła z domu. Wszystko, co osiągnęli jej rodzice, zawdzięczali ciężkiej pracy i wytrwałości. Nie mogłaby tego zaprzepaścić jednym kiepsko postawionym krokiem czy chęcią pójścia na łatwiznę. W grę wchodziły jednak także jej prywatne nastawienie oraz uczucia, które kłębiły się w jej sercu od samego początku. Nie wiedziała, czy określiłaby to mianem zauroczenie, ale niewątpliwie pozostawała pod stałym, niesłabnącym urokiem Joela. Reprezentował wszystkie te cechy, które ona ceniła u mężczyzny najmocniej; był zaradny, potrafił walczyć o swoje, przejmował inicjatywę i kontrolę, nie bał się wyzwań oraz nie stronił od ryzyka. Tworzył mieszankę, do której Gabrielle świadomie się zbliżała, nawet jeżeli zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Przyciągał ją do siebie na wszystkie możliwe sposoby, a ona lgnęła do niego bez jakiegokolwiek oporu. Była niezwykle uległa, ale ta potulność wcale jej nie przeszkadzała. Przeciwnie - była gotowa kontynuować grę, której zasady Gallagher narzucił, nawet jeżeli nie wszystkie jej odpowiadały.
- No tak. Twoja dziewczyna - mruknęła, ostatnie słowo wyrzucając z siebie tak, jak gdyby było to najgorsze z możliwych przekleństw lub obelga, której Gabrielle mogła użyć tylko w ostateczności. Nie oczekiwała wiele; niezobowiązujący seks brzmiał jak naprawdę wygodny układ. Dodając do tego przyjaźń i jakieś bliżej nieokreślone porozumienie na naprawdę wielu życiowych płaszczyznach, wychodziła z tego pełna plusów znajomość. Chartier bywała jednak samolubna, a na dodatek wychowano ją na kobietę dumną; taką, która nigdy nie aspirowała do miana tej drugiej. - Więc tak to będzie wyglądać? Będziesz mnie pieprzył w moim mieszkaniu, potem wracał do domu i dobierał się do niej? - to nie brzmiało zabrzmieć jak osąd czy wyrzut, bo do takowych nie rościła sobie - jeszcze - prawa, ale miała do siebie wystarczająco dużo szacunku, by oczekiwać wzajemności. Nie była zazdrosną, snującą daleko idące wyobrażenia kochanką, ale Joel miał ją na wyłączność; była tylko dla niego, jak i gdzie chciał. Irytowało ją to, że nie mógł zaoferować jej czegoś chociaż zbliżonego.
- Okej. W takim razie... pojawię się na zebraniu. Przyjdę na imprezę. Nie twierdzę, że będę Ci w tym pomagać, ale... czegokolwiek bym nie zrobiła, możesz mi zaufać - zapewniła krótko, pragnąc dać mu do zrozumienia, że nie musiał się martwić jej oddaniem. Cała ta rozmowa sprawiła, że Chartier szybko zrezygnowała z pomysłu rzucenia swojej posady. Nie musiała brać udziału w tym nielegalnym przedsięwzięciu, ale nie chciała całkowicie z kasyna znikać. Była gotowa milczeć, tym samym zachowując dotychczasową posadę.
- Wiem - mruknęła, wspierając swoje czoło na tym jego. Chłonęła dzieloną bliskość, czując, jak intensywnie działała ona nie tylko na jej umysł, ale przede wszystkim serce. - Ja też przepraszam - dodała pospiesznie, świadomie ignorując wszystkie pozostałe kwestie. Czuła, że w przypadku dalszych pytań, Joel bez wahania udzieliłby jej odpowiedzi. Sprawy personelu czy dostępu do narkotyków mogły poczekać, ale moment fizycznej bliskości nie.
Przekraczając próg sali, Gabrielle nie sądziła, że mogłaby zostać przyłapana, a całe spotkanie przybrałoby tak niespodziewany obrót. Była zaskoczona, że Joel tak skrupulatnie zmniejszał dzielący ich dystans i pozwalał sobie na więcej w chwili, w której za ścianą znajdowali się nie tylko pojedynczy, uzależnieni od gier klienci, ale także mający oczy dookoła głowy personel. Ponieważ jednak Gallagher wykonywał kolejne kroki, ona nie powstrzymywała się ze swoimi. Odpowiadała na jego działania, przekraczała granice, badała grunt pod kolejne satysfakcjonujące możliwości. Nie sprawiała przy tym wrażenia przejętej tak bliskim towarzystwem sali obok. Właściwie postrzegała to jako kolejny bodziec; ryzyko, które mogłoby mieć różnorakie skutki.
To, jak blisko niej stał i jak śmiało przesuwał opuszkami palców po jej nogach, prowokowało całe jej ciało do większego tempa pracy wszystkich narządów. Kobiecy oddech stał się niezwykle płytki, a serce uderzało ze zdwojoną siłą. Błądząca po całej sylwetce krew szumiała w uszach, a intensywny rumieniec palił policzki. Nie miała pojęcia, jakim cudem miał na nią tak ogromny wpływ, ale wiedziała, że egoistycznie nie umiała odmówić ani sobie, ani jemu niczego, co zainicjował - bez względu na miejsce oraz okoliczności.
Z jękiem świadczącym o zniecierpliwieniu odwzajemniła zainicjowany pocałunek, pozwalając, by kolejne guziki koszuli ustąpiły pod naciskiem jego palców. Nie pozostawała dłużna, gdy na oślep walczyła z zapięciem spodni. Nie mieli czasu, dlatego działała bardzo chaotycznie, wiedząc przy tym, że miało to pozytywny wpływ także na Joela.
Otoczywszy męski pas swoimi smukłymi udami, przylgnęła ciasno do sylwetki kochanka. Palce wplotła w jego ciemne włosy, przelewając krótkie pasma. Chociaż od ich ostatniego spotkania w takiej atmosferze minęło zaledwie kilkanaście godzin, zdążyła zatęsknić.
Zdążyła się uzależnić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O niczym. Nawet nie chce słuchać o kasynie. Podejrzewam, że przez te wszystkie lata przejadło mu się na tyle, że teraz jest mu wszystko jedno, czy rozwinę tą sieć czy pozwolę, żeby wszystko upadło — wzruszył ramionami. Jego ojciec miał większe zmartwienia na głowie. Swoje zdrowie i żonę, która każdego dnia odchodziła od zmysłów, wiedząc, że ich czas prędzej czy później dobiegnie końca, a lata małżeństwa pozostaną wspomnieniem.
Tak. Moja dziewczyna. I moje popieprzone zasady — westchnął. Widział, że wizja bycia tą drugą nie przypadała Gabrielle do gustu, ale nie znał sposobu, który mógłby temu zaradzić. Chciał jej, ale jednocześnie nie był w stanie zrezygnować z tej pierwszej. Wpakował się w cholerny trójkąt, choć wiedział, że nie zdoła go z dnia na dzień rozwiązać. Nie umiał. Brał wszystko, chciał zawsze więcej i więcej, ale nienawidził tracić. Zwłaszcza, jeśli miał to na czym mu zależało. Gabrielle musiała się więc pogodzić z tym, że będzie jedną z dwóch. Innego rozwiązania nie widział. Teraz jednak czuł potrzebę dania jej do zrozumienia, że to wcale nie sprawiało, że w taki też sposób byłaby traktowana. Gorzej. Jako druga w kolejności — Gabrielle, nie rozmawiajmy o niej. Będąc z tobą, nie myślę o niej. Będąc z nią.... Myślę o tobie — wcale nie kłamał. Chociaż w nocy miał przy sobie kobietę, z którą był, to myślami wciąż był z Chartier. Blondynką, która znalazła sobie ten większy kąt w zakamarkach jego umysłu i zamieszkała tam wbrew jego woli. Nie opierał się temu, bo pragnął jej w swoim życiu. W roli przyjaciółki i kochanki. Chciał, by stała się nieodłącznym elementem jego codzienności i wniosła w nią to, czego mu brakowało. Ekscytację, wrażenia, zrozumienie, akceptację — Daj mi szansę. I czas na to, żebym jakoś nad tym zapanował i pokazał ci, że nie jesteś w tym trójkącie mniej ważna — poprosił. Nie miał pojęcia czy zdoła cokolwiek wymyślić, żeby wszyscy byli usatysfakcjonowani, ale liczył na to, że w którymś momencie znajdzie złoty środek. dzięki któremu nie rozstanie się z Charlotte, a jednocześnie będzie mógł się spotykać z Gabrielle. Pozostawała też kwestia ukrywania się w miejscu pracy przed całym zespołem. To również musiał jakoś rozwiązać. Lista spraw do rozwiązania na najbliższy czas piętrzyła się w zastraszającym tempie.
Ufam... Nie wiem co masz w sobie takiego, ale ufam ci mimo wszystko — przyznał. Zawiodła go tego dnia, a mimo to ufał jej. Wierzył w jej szczerość i to, że nie popełnił błędu zaznajamiając Chartier z tematem. Nie potrafił powiedzieć, z czego to wynikało, ale tak było. Miała w sobie to coś, co nakazywało mu wykazywać się takim a nie innym podejściem. Pozostawało mu jedynie wierzyć w to, że nie będzie tego żałował i że nie oceniał kobiety błędnie.
A na ten moment nie pozwalała mu wierzyć w to, że mógłby żałować czegokolwiek. Jej bliskość, delikatność jaką się wykazywała i niewinność wyraźnie odmalowana w spojrzeniu oczu, w których był gotów się zatracić, mówiły więcej niż tysiąc słów. Nie potrzebował kolejnych zapewnień, ani nawet cholernych przeprosin. Potrzebował jej. Tu i teraz. By oddała mu się cała tak jak przed przeszło dwunastoma godzinami. Nie miało znaczenia to, że byli w miejscu pracy. Nie liczyło się nawet to, że ochrona mogła snuć domysły względem tego, co robili w tym miejscu tak długo. Cała uwaga Joela była skupiona tylko i wyłącznie na Gabrielle i nieodpartej potrzebie zmniejszenia dzielącego ich dystansu do zera. Jej jęk wymusił u niego pomruk zwiastujący to, jakie miał względem niej zamiary. Rozpalona skóra zachęcała do tego, by pozbyć się zbędnych warstw materiału, a smukłe uda oplatające go w pasie, przypominały jak dobrze było mu poprzedniego dnia, kiedy całkowicie puściły im hamulce. Nie brał nawet pod uwagę tego, że coś mogłoby im przeszkodzić, dlatego jęknął żałośnie w jawnym zawodzie, kiedy jego dłoń znalazła się w majtkach blondynki, a w kieszeni jego spodni rozdzwonił się telefon. Musiał odebrać wiedział o tym. Muskając raz jeszcze wargi kochanki, odsunął się i odebrał telefon, prowadząc krótką rozmowę.
Muszę iść. Mam jeszcze jedno spotkanie na mieście i nie wiem ile zajmie czasu, ale... Dokończymy to.... — mruknął w niezadowoleniu. Nie wiedział, czy dobierze się do niej tego dnia, czy kolejnego. Ważne było jednak to, że ze swojej obietnicy planował się wywiązać prędzej czy później — Mam nadzieję, że nie zmienisz zdania i poczekasz na mnie, bo ja nie zamierzam się dobierać do innego tyłka — dodał jeszcze i poprawił swoją koszulę oraz spodnie. Dał czas Gabrielle na to, żeby też doprowadziła się do ładu i lekko naburmuszony przez zniszczone plany, opuścił kasyno, by podjechać na miasto i załatwić sprawy, które nie mogły czekać.

zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”