WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- To są Lily i Rose! - krzyknęła do swoich towarzyszek, nie zastanawiając się czy zostanie usłyszana. Nowe przyjaciółki były pijane tak, ze ta pierwsza ledwo stała na nogach. Od razu zarzuciła ręce na szyje Biondi, krzycząc jej do ucha o tym jak świetnie wyglada i inne tego typu teksty. Ta druga natomiast porwała do tańca Molly i Sao, a później pociągnęła je za sobą do baru by kupić wszystkim kolejki. Wybierała ona, wiec każda z nich została obdarzona kolorowym drinkiem, jednak Hughes nie zamierzała narzekać. Było smaczne, a ciało samo ruszało się w rytm muzyki.
-
– No hej – uniosła brew w zadziornym geście ale trudno było to zauważyć przy tak szybko migającym oświetleniu. Kolejka? Bar? Nikomu nie trzeba dwa razy powtarzać. Murphy w bardzo niezdrowym odruchu zażyczyła sobie duży kolorowy drink z palemką, który okazał się tak słodki, że nie bardzo wiedziała jak z niego wybrnąć. Po upiciu mniej niż połowy poprosiła o dolanie dwóch kielonów czystej przez co zmienił się ze słodkiego na słodko – palący. No zajebiście. Przez wlany w siebie alkohol i magiczną tabletkę cioci Virgini Molly stała się najbardziej tulaśnym elementem tej imprezy. Obejmowała chyba każdego kto tylko na to pozwolił zapewniając, że jest zajebistym kolesiem/dziewczyną, świetnie jej się z nim/nią gada i muszą koniecznie kiedyś gdzieś się razem umówić. Na pierwszy rzut oka było widać, że blondynka jest czymś naćpana ale w sposób, który nie zagrażał nikomu w jej otoczeniu – wręcz przeciwnie. Była niczym wielki znak pokoju namawiający do wspólnego poszanowania i ogólnej miłości. Było jej tak błogo, tak dobrze… I jeszcze ta wódka pod stołem.
– Pijemy? – krzyknęła choć nie miała pojęcia czy dziewczyny ją usłyszały.
-
Wolała jednak zróżnicowanie. Molly i Sao wystarczały jej za damskie towarzystwo, dlatego kiedy w ferworze zabawy, ta druga nagle zmaterializowała się z dodatkowym towarzystwem, a dodatkowo jedna z kobiet zachowywała się, jakby też była na Molly, posłała blondynce pytające spojrzenie.
Nie było jej tutaj wystarczająco pięknego estrogenu, musiała sprowadzać więcej?
Nie ma jednak tego złego, bo oczy zaświeciły jej się na wspomnienie o drinkach. Pokiwała energicznie głową.
- Pijeeeeeeeeeemy! - powtarzała już za chwilę śpiewnie przy barze za Molly, nie zamierzając wybrzydzać.
Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a kolorowy drink, to nadal drink. W tym niesamowicie damskim towarzystwie zapragnęła jednak dodatkowej dawki testosteronu, pewnie dlatego zaczęła zaczepiać barmana swoim mistrzowskim popisem robienia origami z serwetek.
Materiał wydawał się wyjątkowo giętki, plastyczny, jakby wcale nie był papierem, nie mogła się temu nadziwić.
-
- Idę sprawdzić jak ma się nasza wódka! - i sok, bo bardziej interesował ją ten rodzaj napoju, jeśli miała być szczera, ale jeśli dziewczyny się dołącza, to pewnie się z nimi napije. Obróciła się wiec na pięcie i to w odpowiedniej chwili, bo zauważyła, ze ktoś czyhał na ich lożę! Ale spokojnie, Saoirse była pierwsza. Rozsiadła się na kanapie i dopiero teraz czuła jak bardzo nogi ją bolały od tych tańców z nieznajomym peter8_89. Na szczęście ich napoje wydawały się być w stanie nienaruszonym, wiec Saoirse poczęstowała się, bo serio była spragniona. I było jej gorąco, wiec może zaraz wyciągnie je na jakiegoś papieroska.
-
Faktycznie zimne powietrze i szybki papieros to było to czego potrzebowała. Chłód dobrze wpłynie na jej umysł a co ważniejsze – brzuch. Tak sobie to tłumaczyła.
– To co, po kolejce i fajka? – zaproponowała zupełnie zapominając, że jeszcze kilka sekund temu chciała iść zwracać zawartość żołądka. Nie oczekując zgody polała do trzech kieliszków rozlewając niemałą ilość na stół. Obchodziło ją to? Zupełnie nie…
-
Raz była przy barze i piła, innym razem bawiła się na parkiecie z dziewczynami, a zaraz nagle była na zewnątrz, z jakąś randomową grupką, popalając papierosy i ścigając się na to, kto lepiej wykorzysta latarnię jako rekwizyt taneczny.
Wróciła do środka i poddała się. Następną rzeczą, jaką zamówiła przy barze była woda. Barman rzucił jakiś żart na ten temat, ale ona tylko patrzyła na niego z rozanielonym uśmiechem, opierając podbródek na blacie, i czując że się rozpływa. Stapia w jedno z przestrzenią.
Zapisała mu numer na serwetce, bo to przecież takie kreatywne i oryginalne.
A potem wróciła do zabawy. I znów natknęła się na Sao i Molly, wracały do siebie jak bumerangi, w tym tłumie, mimo że przecież drugiego człowieka szło na dobre zgubić nawet w supermarkecie, co dopiero na imprezie.
Za pomysłem Sao, wylądowały z powrotem w loży, ale Biondi jakoś nie miała ochoty już pić. Nie teraz. Nie gdy tak dużo bodźców ją rozpraszało, gdy jej serce nadal pędziło jak szalone.
Przyłożyła dłoń do piersi, a potem chwyciła rękę Sao, i pokierowała ją, żeby zrobiła to samo.
- Zobacz! Zobacz, czujesz?! Ono ma swój własny rytm!
-
Chwila ta jednak nie trwała na długo, bo zaraz się rozproszyła i uderzyła otwarta dłonią w blat stolika.
- Napijmy się i chodźmy zapalić. Chce mi się papierosa, nawet nie wiecie jak bardzo. Prawie czuje ten dym. - nie, nie chodziło jej, ze ktoś może śmierdzieć fajkami czy coś, ale miała taka niewyobrażalna ochotę na papierosa, ze prawie czuła się jakby już go paliła. Na co dzień sięga przecież po zioło, rzadko kiedy po tytoń (tylko na imprezach), dlatego...nie mogło być inaczej. Musiała zaliczyć fajkę podczas i tego picia.
Wstała od stołu i pociągnęła za rękę Virgo, najpierw kładąc jej dłoń na ręce Molly, i ruszyła powoli w kierunku wyjścia na tyły, gdzie była palarnia. Sao nie miała przy sobie nawet pol papierosa, wiec czekała na dziewczyny, żeby którakolwiek ją poczęstowała.
- Czy tylko mi jest tak gorąco? - dopytała, gdy już wszystkie stały razem i poczęstowała się fajką tej, która pierwsza wyciągnęła je ze swojej torebki; zapalniczkę, tradycyjnie, zabrała Biondi i odpaliła papierosa sobie i im.
/ups, ups.
-
Czuła jak delikatnie wgryza się w nią stres, ale nie ten otępiający i odbierający siły, a ten motywujący i nadający tempa życiu. Stres, który pozwala działać jeszcze lepiej i sprawniej niż gdyby go nie było. Ustawiły się kolejce do klubu, która była zaskakująco długa. A może właśnie nie było w tym nic zaskakującego, a po prostu Liane nie miała świadomości, że tak właśnie wyglądają kolejki do klubów. Minęło kilka chwil zanim udało im się dostać na sam początek, gdzie ich nadgarstki zostały ozdobione kolorowymi bransoletkami z papieru. Teraz zostały przypisane do tego klubu i nie było już odwrotu. Teraz miały zacząć się kompetycję, na które Liane nie była w pełni gotowa. Nie wiedziała czego się spodziewać, jak to będzie wyglądać i co się wydarzy. Niepewność delikatnie kąsała ją w brzuch, jednak starała się ją uciszyć ekscytacją.
-Więęęęc...od czego zaczynamy?
-
Virginia za to przemieszczała się przebrana za wielkie serduszko, jakby sama w sobie była istotą walentynek i tak zresztą zamierzała dać do zrozumienia każdemu, z kim tylko przyjdzie jej zamienić jakieś słowo. Nawet jeśli jej portfel robił się pusty zdecydowanie zbyt szybko...
Eh.
Nie mogła się doczekać aż dotrą do klubu, zaczną zabawę i swoje wyzwanie, ale i nieźle się bawiła buszując w sex shopie i próbując namówić Liane na okulary nie z napisem kiss me, a "love you, daddy", co jednak się ostatecznie nie udało. A szkoda, pewnie nieco pogrzebałoby to jej szanse w konkursie!
Nie mogła sobie już przypomnieć czy wyznaczyły nagrodę i jaka to była - nigdy by tego nie przyznała głośno, ale nadmiar trawki w życiu potrafił tworzyć takie nagłe dziury w pamięci - jednak nie zamierzała się tym przejmować, bo to nie nagroda była najważniejsza w wyzwaniach.
A w końcu stanęly przed Trinity, przed klubem, gdzie jakiś czas temu balowało trio blondynek. Teraz były to znowu blondynki, ale tylko dwie, nastawione na miłosne, niezobowiązujące łowy...
Ale za to bez Molly. Chyba.
- Jak to od czego? - rzuciła nieco pieszczotliwie, tak jak tylko była w stanie przez muzykę, gdy już weszły do środka. - Teraz polujesz. Wzrokiem. Szukasz kogoś, kto cię zauważył i wygląda, jakby chciał ci postawić drinka.
Ona sama miała na to już całkiem wyrobiony radar, prawie jakby wyczuwała spojrzenia, nawet jeśli nie miała możliwości ich tak naprawdę zauważyć, mogła się jednak podzielić radą z Liane, nie?
Żeby konkurencja była uczciwsza i zabawniejsza!
-
Z początku w klubie czuła się nieswojo, wchodziła na zupełnie nieznane rejony po raz pierwszy pojawiając się w tego typu miejscu. Poprawiła różowe okulary, które uporczywie zsuwały się z nosa, jakby same nie chcąc się na nim znajdować. W pierwszym odruchu zaczęła szukać palarni, która niedługo później wymalowała się przed jej oczami.
-Muszę przed tym zapalić.- poinformowała Virginię zmierzając w kierunku oddzielnego pomieszczenia przeznaczonego dla uzależnieńców. Tam w spokoju odpaliła papierosa przyglądając się otaczającym ją ludziom. Większość osób zdawała się być w jej wieku lub niewiele starsza. Z resztą nie spodziewała się niczego innego. Udało jej się wyłapać parę starszych mężczyzn, których zapewne można by podciągnąć pod kategorię sugar daddys szukających okazji, a dokładniej, naiwnej, młodej dziewczyny, która zechce im się oddać w obskurnej klubowej łazience. Zaciągnęła się ponownie trzymanym między różanymi wargami papierosem pozwalając kłującemu dymowi wypełnić jej płuca. Zanim się obejrzała u jej boku pojawił się mężczyzna pytający o jednego papierosa. Podarowała mu go natychmiastowo wierząc, że dobro raz dane powróci później w tej czy innej formie. Bardzo możliwe, że zanim stąd wyjdzie sama będzie musiała prosić kogoś o papierosa. Mężczyzna dopalający fajkę u jej boku spytał co u niej, a Liane stawiając wszystko na jedną kartę powiedziała o zakładzie, który miała razem z Virginią. Zareagował śmiechem, ale docenił jej otwartość. Wiesz, jeśli chcesz, mogę ci pomóc podbić twoją liczbę. Propozycja padła szybciej niż by się tego spodziewała z początku. Przystała na nią jednak nachylając się nad ustami nowo poznanego faceta i pozwalając wymienić się dymowi, który oboje mieli w płucach. Dokończyła papierosa i powróciła do Virginii.
-Jeden zaliczony. Jak twój licznik?
-
Nie żeby blondynka przejmowała się tym nad wyraz na co dzień, ale jednak nie przekraczała pewnych granic, które na imprezach stawały się po prostu całkowicie przekraczalne.
Zastanawiała się, czy nie iść zapalić z Liane, ostatecznie jednak pokazała jej tylko dłonią znak OK, bo trzymanie się razem na pewno nie zrobiłoby nic dobrego dla ich dzisiejszego zakładu. Skupiła się więc na swojej własnej ścieżce - prosto do baru.
Usiadła na wysokim stołku, ale sięgnęła tylko po serwetkę, bawiąc się w składanie origami i zerkając na inne osoby zainteresowane alkoholem.
Ot, byle żeby wyglądać na trochę zniecierpliwioną oczekiwaniem na kogoś, kto się wyraźnie nie pojawiał.
To plus jej outfit sprawiło, że nie musiała długo czekać, bo zaraz pojawił się przy niej koleś. Nie za ładny, nie za brzydki, ale to przecież nie miało teraz znaczenia, ważne że był jednym z tych, co to tylko czekali na te biedne, samotne, wystawione niewiasty, żeby je poratować.
Czy coś.
Skomentował jej serduszkowe zaproszenie do przytualnia i uznając, że jest zabawny, zapytał czy jest też szansa na coś więcej.
Więc bez wahania odpowiedziała, że wymieni buziaka za drinka.
W ten oto sposób miała drinka, buziaka do licznika i natręta, którego należało się szybko pozbyć.
Na szczęście, w polu widzenia pojawiła się właśnie Liane, więc Virgie od razu wykorzystała okazję, żeby przeprosić kolesia, ześlizgnąć się ze stołka i ruszyć do dziewczyny.
- Też jeden. I darmowy drink - wyszczerzyła się, unosząc szkło, które zgarnęła ze sobą - Jako bonus
-
Samotne wyjścia ostatnio stanowiły pewnego rodzaju luksus dla Sienny. Nie musiała się nikomu podporządkowywać, zastanawiać się co wypada, a czego nie, przejmować się wścibskimi i oceniającymi na każdym kroku spojrzeniami, aż wreszcie... mogła po prostu odetchnąć. Poczuć się i okłamywać siebie przez cały wieczór i noc, że w jej życiu nie zaszły żadne zmiany, a piątkowy dzień spędzany w taki sposób jest jej rutyną. Leo nie było w domu, nie wiedziała nawet czy pracuje, czy ma spotkania, nie raczyła poinformować go dokąd się wybiera, ani nie zostawiła karteczki przyczepionej do lodówki. Nie mieli tego w zwyczaju - udawali tylko przed innymi, przed sobą nie byli do tego zobowiązani. Chociaż ich stosunki nieco się poprawiły (nie mylić z - ociepliły), to i tak daleko im było do nazwania ich poprawnymi. Po prostu nie wchodzili sobie w drogę, Sienna zrezygnowała z codziennych złośliwych niespodzianek pozostawianych na każdym kroku w jego domu, a jedynie od czasu do czasu pozwalała sobie na uszczypliwości. Czy można powiedzieć, że pogodziła się z sytuacją? Absolutnie nie. Potrzebowała więcej czasu. Jednak ani dzisiaj, ani jutro, ani przez resztę weekendu nie zamierzała zawracać sobie tym głowy. Bawiła się w gronie przyjaciół, tych wiedzących co nieco o D'Cliffordzie, którzy na szczęście nie dopytywali o więcej niż powinni. Osoby z bliskiego otoczenia Sienny wiedziały, kiedy drążyć, a kiedy odpuszczać, pewnie dlatego nie bała się im powierzać takich tajemnic.
Było już grubo po północy, kilka drinków krążyło w żyłach brunetki, a nogi wciąż rwały się na parkiet. Potrzebowała takiego wyżycia się niczym spragnione szczenię wody, ignorowała to z kim się bawi, aż wreszcie poczuła na biodrach - zdecydowanie zbyt nisko i zdecydowanie za mocno czyjeś dłonie. Odwróciła się, stając twarzą w twarz z mężczyzną, którego nie znała, a który chociaż przystojny i w normlanych okolicznościach na pewno wpadłby jej w oko, dzisiaj wydawał się być znowu facetem - a tych, nie ukrywajmy, miała dość. - Nie twoja liga - uśmiechnęła się szeroko do nieznajomego, odpychając go od siebie w tym samym momencie, gdy do jej uszu dotarło - Josh - wypowiedziane doskonale znanym dla niej głosem - tym nieznoszącym sprzeciwu, przed jakim uciekała w zabawę dzisiejszego dnia. Jakie było prawdopodobieństwo, że w wielkim mieście, w jednym z niezliczonej ilości klubów spotka Leonarda, a facetem próbującym swoich sił w podrywie, okaże się jego... kumpel?
-
Nawet prezes tak potężnej korporacji jak D'C Chocolatte musiał czasami odpoczywać i szukać relaksu poza domem - a ze względu na ostatnie wydarzenia, można napisać, że szczególnie poza nim. Trzy spotkania, pięć espresso i dwa kontrakty później wziął szybki prysznic i udał się do West Seattle, gdzie umówił się z kilkoma znajomymi. Z początku miało to być mało zobowiązujące spotkanie na drinka, jednak odkąd przybył do klubu minęły już cztery godziny. Leo, choć z początku nerwowo spoglądał na zegarek, zaczął cieszyć się atmosferą. Nawet powiadomił sekretarkę, że nie pojawi się na jutrzejszej konferencji.
We krwi szumiał mu alkohol, lecz to nie tak, że słaniał się na nogach. Tylko czasami musiał przetrzeć powieki, bo kontury wydawały mu się być mniej wyraźne, niż na samym początku zabawy. Właśnie podszedł z Kailee, smukłą blondynką, do baru, aby zamówić jeszcze jedną turę trunków dla siebie i towarzyszy. Większość z nich na moment wstąpiła na parkiet i wiła się w rytm tej szalonej muzyki. W oczekiwaniu na zamówienie zamienił kilka zdań z koleżanką. Rozmawiali głównie o pierdołach, jak premiera ostatniego filmu w kinie albo ocena reklamy perfum, w której wystąpiła Lady Gaga. Po odebraniu drinków natychmiast ruszyli w stronę stolika, uprzednio domawiając jeszcze jedzenie. Kailee próbowała coś krzyczeć, lecz w tym miejscu było stanowczo zbyt głośno. Dopiero kiedy minęli tabun ludzi i o dziwo niczego nie wylali, zrobiło się nieco spokojniej. Tu także tańczono, jednak byli o kilka metrów dalej od centralnego parkietu. I wtedy to zobaczył: Josha, który ewidentnie próbował przymilić się do Sienny; tej samej Sienny, która według jego założenia powinna aktualnie siedzieć w domu.
- [d]Widzę, że dobrze się bawisz[/b]. - Zatrzymał się z Kailee obok pary i trudno stwierdzić, czy powiedział to do kolegi, czy do samej Sienny. Zmierzył ją spojrzeniem od góry do dołu, po czym odchrząknął. Poczuł się trochę zażenowany. O ile mogła sobie podróżować po wszystkich klubach Seattle, to wciąż niekoniecznie chciał ją napotkać akurat dzisiaj. O ślubie wiedzieli jedynie bliscy Leonarda oraz osoby bezpośrednio związane z firmą. Wcześniej nie widział potrzeby, aby uprzedzać znajomych, bo mimo wszystko brał pod uwagę nastawienie kobiety. Nie zamierzał tłumaczyć się z jej niesubordynacji, głupich zagrywek, odzywek, czy po prostu nieobecności na jakimś spotkaniu. Zresztą nigdy nie był zbyt wylewny, jeżeli chodziło o prywatne sprawy.
Przetrzymał wzrok na Siennie stanowczo dłużej, niż wypadało, po czym zwrócił się do Josha.
- Może chcesz się do nas przyłączyć? - zapytał nagle, zaskakując nie tylko siebie samego, ale również pozostałych. Kailee spojrzała na niego, jednak nie doczekała się reakcji, bo najzwyczajniej ruszył naprzód.
-
Biorąc głęboki oddech, odwróciła się w kierunku pary, posyłając im jeden złośliwy uśmiech. Słowa Leo, choć być może nieadresowane do niej, odebrała personalnie, wzruszywszy ramionami: - Świetnie - odparła z przekorą, jaką w jej głosie mógł usłyszeć tylko on, bo zdołał poznać Sienne już na tyle, by bez większego problemu rozgryzać jej humory. - Ty także nie narzekasz na... towarzystwo - wskazała ruchem głowy blondynkę, ale kontakt wzorkowy ciągle utrzymując z przyszłym mężem. Nawet jeśli chciałaby teraz wrócić do swobodnej zabawy, nie byłaby w stanie, czując na sobie spojrzenie bruneta, przewiercające ją na wylot. - Jak masz na imię? - przyjmując więc zupełnie inną postawę, zwróciła się do długonogiej blondynki, która mogłaby chodzić po wybiegach na pokazach mody. Nie czekając, aż ta odpowie, zrobiła krok naprzód, wchodząc bez pardonu pomiędzy nich z jasnym zamiarem rozdzielenia. Nie analizowała swojego zachowania, zrzucając to na alkohol krążący w żyłach. Wolna dłoń Sienny niewinnie musnęła ramię Leo, gdy z uśmiechem skinęła na jego propozycję. Zaś gdy ruszył, zostawiając i ją, i swoją dotychczasową towarzyszkę oraz Josha samych, odezwała się do nich: - Może na naszym ślubie będzie okazja do wspólnego tańca - tym krótkim stwierdzeniem rozwiała wszelkie wątpliwości, podążając za brunetem do loży, jaką zajmowali w większym i obcym dla Sulewski gronie. Jako, że była osobą niemającą problemu z nawiązywaniem relacji, przywitała się z nimi uśmiechem, przedstawiając jedynie imieniem, gdy zajęła jedno z wolnych miejsc, tak się składało - obok D'Clifforda, które, wnioskując po niezadowolonej minie blondynki, wcześniej należało do niej. - Kiepski gust - zbliżając się do ucha Leo, szepnęła tak, że wyłącznie on mógł ją usłyszeć, otulając jego szyję swoim ciepłym oddechem. Budzącą się w niej chęć rywalizacji była irracjonalna, bo wyłącznie udawali, a mimo wszystko poczuła się lekko dotknięta zainteresowaniem bruneta inną kobietą. Aby udowodnić coś czego nie potrafiła nazwać słowami, wargami musnęła zarośnięty policzek Leo i bez skrępowania wróciła do poprzedniej pozycji, łapiąc w dłoń jeden z przyniesionych przez kelnerkę drinków.
-
Niezmiernie go to rozbawiło, a szczególnie wtedy, kiedy Sienna w ten zaborczy i zupełnie niepodobny do niej sposób, zajęła miejsce obok. Nawet szarpnął kąciki ust do góry, po czym znowu się zreflektował i spoważniał. Na przeciwko nich usiadł Josh, który gromił go wzrokiem. Po lewej, tuż przy dwóch innych kobietach, znalazła się Kailee. Również nie wyglądała na zadowoloną - wręcz można rzec, że jej zapał do dzisiejszego wieczoru nagle ustał.
- Mi się podoba - powiedział identycznie cicho, a następnie celowo przetrzymał spojrzenie na blondynce. Prowokował. Na pewno była to zadbana przedstawicielka przeciwnej płci, która na dzisiejszy wieczór ubrała kusą, czerwoną sukienkę i podkreśliła usta tym samym kolorem. Według Leo i jego znajomych przed pojawieniem się Sienny, uchodziła za najładniejszą pośród dziewczyn z ich towarzystwa. Teraz jednak wypadało, aby skupił się wyłącznie na narzeczonej.
Przez krótką poczuł się wpierw zdezorientowany, potem zażenowany zachowaniem kobiety. Ostatnio to ona wściekała się za to, że Leo zbyt władczo wczuł się w rolę narzeczonego. Tymczasem wśród jego znajomych, na oczach osoby, która sprawiała pozorowane zagrożenie, ucałowała go w policzek. Prychnął, kiedy odstąpiła ustami od jego skóry i nerwowo poruszył głową, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Pozostali obserwowali ich jedynie kątem oka, bo zdążyli zająć się własnymi sprawami i powrócili do rozmów sprzed pojawienia się Sienny. Tylko Kailee i Josh trzymali w dłoniach drinki, nie bardzo wiedząc czy się napić, czy sprostować jakoś to nieporozumienie.
- Niezła jesteś - zironizował, patrząc Siennie głęboko w oczy. W końcu musiał przyznać, że zaimponowała mu taką śmiałością. Problem w tym, że skoro ona postawiła pierwszy krok na tym labilnym podłożu, to on musiał kontynuować. Złapawszy kobietę za podbródek, gwałtownie przyciągnął ją do swojej twarzy, a następnie uszczypliwie złapał ustami jej dolną wargę. Mogła poczuć język, który siłą wdarł się do wewnątrz.
Pocałunek był krótki, lecz agresywny. Po wszystkim pozostał na tyle blisko, że wciąż wirowała pomiędzy nimi intymność tego wydarzenia, bo śmiało złapał Sienne za udo.
- Mam nadzieję, że będziemy się dzisiaj dobrze bawić - powyższe słowa powiedział bardzo głośno, aby inni mieli okazję podzielić jego myśli. Ktoś w tle wzniósł toast za dzisiejszy wieczór, a Leo idąc jego tropem, uśmiechnął się i upił ze swojej szklanki.